Za centrum uważa się jeden z górnych poziomów stacji, na którym znajdują się nie tylko budynki mieszkalne, ale i stacje dokowania dla statków, Targ Omegi czy osławiony już klub "Zaświaty".

Valelo Edern
Awatar użytkownika
Posty: 72
Rejestracja: 16 maja 2017, o 01:36
Miano: Valelo Edern
Wiek: 23
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Biolog-oportunista
Lokalizacja: Yamm
Status: ex-Zaćmienie, obecnie niezwiązany z nikim
Kredyty: 11.750

Ulice Omegi

28 sty 2018, o 03:36

Kolejka. Jak zwykle. Valelo wzniósł oczy ku niebu, westchnął ostentacyjnie i machnął obiema rękami.
- Dobrze, już dobrze! Cokolwiek! Dość wrażeń jak na ostatni okres - wymamrotał do siebie mając w pamięci swoją ostatnią bójkę w barze "Wieczność" na Illium. Nie miał ochoty by ktoś tu znowu celował do niego z jakiejkolwiek broni. Przynajmniej teraz. Sprawdził pokrótce jeszcze balans swojego konta na omni-kluczu by w razie ewentualnych "problemów" z pamięcią zapamiętał przynajmniej jaki jest punkt wejściowy. Po schowaniu interfejsu urządzenia ustawił się w kolejce do wejścia do klubu.
Stanął za grubym batarianinem, który najpewniej nadawał się do wyrzucenia z tego miejsca w trybie natychmiastowym. Niepewny chód, okazjonalne kiwanie się na boki i przenikający nozdrza pomieszany smród gorzelni niepranych ubrań dawał pewne pojęcie o skali jego problemu. Dopóki bramkarz przed klubem go nie usunie, salarianin mógł jedynie zacisnąć zęby i próbować nie prowokować kolejnego spięcia. Zakrył swoją twarz rękawem i obracał się to na lewo, to na prawo próbując wyczuć miejsce, w którym przykry zapach będzie mu jak najmniej dokuczać. Żadna jednak połowiczna gimnastyka zdawała się nie pomagać w dostateczny sposób. Postanowił więc obrócić się do niego plecami. Po jednym, zamaszystym ruchu jego oczom ukazała się quarianka, która dopiero co ustawiła się za nim w kolejce. Ta nagła zmiana otoczenia sprawiła, że Valelo bezmyślnie wypalił w jej stronę dość zaskoczony:
- Cholera! Dia... - ugryzł się jednak natychmiast w język. Stał i wpatrywał się w jej hełm przez chwilę, ciągle mając zatkany nos rękawem kurtki. - Ja... Czy pani też tu stoi? Ale... po co? Tak się napić? - ciągnął niezgrabnie dialog, dalej będąc zaskoczonym. Dotychczas quarianie których widział nie wyściubiali nosa z dziur, w których obecnie siedzieli. Zawsze coś zdawali się naprawiać, liczyć czy w inny sposób być niezwykle zajętymi. Pomimo swoich bogatych kontaktów, Valelo zdał sobie naprawdę sprawę, że do tej pory z żadnym z nich nie miał do czynienia.
ObrazekObrazek
Kalee’Vagaar
Awatar użytkownika
Posty: 16
Rejestracja: 23 lip 2017, o 10:19
Miano: Kalee'Vagaar nar Rileya
Wiek: 20
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianka
Zawód: Mechanik
Lokalizacja: Omega
Status: W trakcie pielgrzymki
Kredyty: 5.750

Re: Ulice Omegi

3 lut 2018, o 11:55

Kolejka pełna była różnych osobowości, a Kalee stanęła za wiercącym się we wszystkie strony salarianinem. Ów salarianin kręcił się to w lewo, to w prawo, jakby nieudolnie tańcząc do rytmu muzyki, która dobywała się z klubu. Wielu przechodniów zauważało to samo, co widziała Kalee i śmiali się z biednego płaza. W głębi duszy quarianka cieszyła się, że ktoś inny zwrócił na siebie całą uwagę, by ona mogła delektować się samotnością. Niestety jej chwila sam na sam nie trwała zbyt długo.
- Bosh'tet! - Salarianin odwrócił się nagle, bez zapowiedzi. Oboje byli zaskoczeni tym, co zobaczyli, z tą różnicą, że zaskoczenie na twarzy Kalee skrywało się pod hełmem, a zdziwienie na twarzy tego drugiego było dobrze widoczne. Oczy szeroko otwarte, podobnie jak usta. Tak, ona i jej pobratymcy widziani poza Flotyllą budzili niemałe poruszanie. Jedyne co zdziwiło quariankę, to fakt, że nos zatykał rękawem kurtki. Czy to ona śmierdziała? Nie tak dawno czyściła i siebie i kombinezon.
- Stoję... - zaczęła równie niepewnie, jak salarianin. - I owszem chciałabym się czegoś napić. - To spotkanie zapowiadało się jeszcze dziwniej niż wcześniejsze poznanie Eriego. Omega przyciągała naprawdę dziwne charaktery, a ona była jednym z nich. Wpatrywała się jeszcze chwilę w twarz salarianina. Prawdopodobnie przyszli tu w tym samym celu, więc czemu by tego nie wykorzystać?
- Kalee'Vagaar nar Rileya. - przedstawiła się pełnym imieniem i tytułem, jak to quarianie mieli w zwyczaju. Liczyła na to, że obcy odwzajemni się tym samym.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, pójdę za tobą. - Kolejka ruszyła powoli do przodu, a odwrócony plecami nowy towarzysz nie miał prawa tego zauważyć. Starała się nie zauważać, że wciąż ma zatkany nos. Ten dzień dopiero zaczął być niezwykły.
ObrazekObrazek
Valelo Edern
Awatar użytkownika
Posty: 72
Rejestracja: 16 maja 2017, o 01:36
Miano: Valelo Edern
Wiek: 23
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Biolog-oportunista
Lokalizacja: Yamm
Status: ex-Zaćmienie, obecnie niezwiązany z nikim
Kredyty: 11.750

Re: Ulice Omegi

14 lut 2018, o 14:06

- Czy to była szczera chęć nawiązania rozmowy? Czy ta quarianka poznała po prostu jak ważną personą jest Valelo Edern, we własnej osobie? Z jednej strony to miłe chociaż z tyłu głowy u salarianina dalej siedziała jego przeszłość na Omedze. Czy ona może być szpiclem Zaćmienia? Tam nie widziałem żadnych quarian. A jeżeli już to tylko martwych. Czy to taki podwójny fortel? Na przodków! Na pewno mnie obserwują! Jeżeli ją zaatakuję tutaj to zlikwidują mnie natychmiast! Spokojnie Valelo, nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów. W "Zaświatach" będziesz bezpieczny. Nikt nie będzie strzelał się w norze Arii. Czy na pewno? Do kroćset! Valelo, skup się, ona patrzy na ciebie, nie zachowuj się dziwinie. - gonitwa myśli w głowie salarianina trwała dobre kilkanaście sekund, podczas których mierzył on wzrokiem ową quariankę z lekko otwartymi ustami. Ale czy powinien od razu zagrać w otwarte karty czy ciągnąć jakąś maskaradę? Nie potrafił sobie odpowiedzieć na to pytanie.
W końcu zdecydował się wyrazić na głos pierwszą spójną myśl:
- Profesor Edern. Tak, to ja. Valelo Edern. Ale proszę, nie zawracaj sobie głowy formalizmem i mów mi po prostu per "profesorze". Ja tutaj jestem w celach... badawczych. Tak. Zazwyczaj stronię od alkoholu, ale myślę, że jeden taki tyci nie zaszkodzi.
Quarianka wyglądała rzeczywiście niepozornie. Ciekawe ile jej zapłacili za zlikwidowanie biednego Valelo. Póki jeszcze nie weszli do środka, salarianin rozejrzał się na boki.
- I pani sama tutaj przyszła? Samiutka? Zazwyczaj widuje się quarian w swojego rodzaju gettach, z których rzadko kiedy wyściubia się nosa.
Bramkarz w końcu po kilkunastu minutach stania wpuścił ich do "Zaświatów".
- Proszę na wprost. O tam, po schodach. - zwrócił salarianin ostrożnym tonem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Ulice Omegi

1 kwie 2018, o 15:43

Dzień wolny od pracy oznaczał, że poprzedniego dnia można było wypić dużo więcej niż zazwyczaj. Choć i to zazwyczaj oznaczało po prostu dużo. Niemniej jednak Xairana nie musiała zrywać się wcześnie z łóżka by kogoś śledzić i potem podciąć mu gardło z uśmniechem na ustach, albo co gorsza wykonywać jeszcze inne bardziej przyziemne zadania, do których została wynajęta przez jedną czy drugą osobę. Najbardziej nie lubiła jak musiała po prostu pilnować przewożonego towaru. To było dopiero nudne, siedzieć i pilnować jakichś pudeł czy innego ładunku.
Teraz jednak mogła wstać około południa i zająć się jednym ze swoich ulubionych zajęć czyli ostrzeniem i czyszczeniem swoim noży, tak by błyszczały się naprawdę pięknie. Roozłożyła je wszystkie na stoliku przed sobą, po czym skrupulatnie je czyściła i polerowała, uśmiechając się do siebie coraz bardziej kiedy kolejne jej skarby były gotowe. Można powiedzieć, że Xairana była zdecydowanie staroświecka, chyba mało kto już używał na co dzień noży do zabijania prawda? Ale wtedy był taki cudowny, intymny kontakt z ofiarą, nie tak jak przy strzale z odległości.
Kiedy skończyła zdecydowała, że dobrym pomysłem będzie po prostu wyjść na miasto co zapewne skończy się wizytą w kolejnym barze. Jutro chyba też miała wolne prawda? Z taką właśnie radosną myślą skierowała swoje kroki w kierunku 'Zaświatów". Jak zwykle była tam koszmarna kolejka. Xairana westchnęła ciężko i po czym zaczęła się przepychać, a jeżeli ktoś miał pretensje rzucała mu zdecydowanie groźne spojrzenie swoich zmodyfikowanych na srebrny kolor oczu.
W końcu doszła przed salarianina zwangeo Valelo Edern.
-Ej, Ty, na cholere się pchasz? Nie widzisz, że byłam pierwsza? Przepuść mnie rzuciła. Oczywiście nie nie była pierwsza, ale nie miała zamiaru czekać już dłużej. Swoją drogą, czy tej Salarianin nie wyglądał znajomo? Jak jeden z jej kontraktów, któym powinna się zająć? Xairana postanowiła przyjrzeć mu się bliżej.
ObrazekObrazek
Valelo Edern
Awatar użytkownika
Posty: 72
Rejestracja: 16 maja 2017, o 01:36
Miano: Valelo Edern
Wiek: 23
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Biolog-oportunista
Lokalizacja: Yamm
Status: ex-Zaćmienie, obecnie niezwiązany z nikim
Kredyty: 11.750

Re: Ulice Omegi

3 kwie 2018, o 02:45

Salarianin już prawie miał wejść do kluby by zaznać chwili ukojenia w przyjemnym szumie głowy indukowanym przez spożycie alkoholu. Nawet mimo rozmowy z jakąś wścibską Quarianką zdawał się powoli uspokajać. Przez błogą chwilę nie myślał nawet o niczym. Chciał skierować swoje kroki już ku górze, kiedy nagle w bezpardonowy sposób został odepchnięty przez przedzierającą się przez długą kolejkę kobietę. Nie zwracając już uwagi na Quariankę wypalił:
- Co za bezczelność! Jakby samo stanie w tej kolejce nie było wystarczającym upokorzeniem, które spadnie na mnie dzisiaj! Słyszała pani o czymś takim jak "porządek i zasady"? Chyba nie. I nawet nie ja to będę musiał pani w bezpośredni sposób wytłumaczyć.
Jego głowa wypełniona obojętnością, znowu zaczęła wypełniać się emocjami. Nie cierpiał kiedy ktoś tak ostentacyjnie zachowywał się wbrew niemu. Zachowując resztki rozsądku nie chciał jednak dalej zwracać uwagi na siebie ochroniarzy. Ta kobieta wystarczająco dobrze to zrobiła. Pytanie czy zareagują? A jeśli jak to jak gwałtownie? Już ostatnio Valelo dorobił się jednego zakazu wstępu do baru na Illium.
ObrazekObrazek
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Ulice Omegi

4 kwie 2018, o 00:18

Taki tłum i czekanie w kolejce doprowadzały Xairanę do białej gorączki i ani myślała przestrzewgać zasad czy to dobrego wychowania czy też jakichkolwiek innych. Chciała po prostu wejść do baru i się napić. Czy to naprawdę tak dużo? A tutaj trzeba na to czekać jak na nie wiadomo na co. Zapragnęła jedynie trochę alkoholu, a musiała tracić tyle czasu.
-Ej, sam jesteś bezczelny. I to ja Ci zaraz pokaże gdzie dokładnie możesz sobie wsadzić te wszystkie zasady i porządek powiedziała rzucając mu kolejne zniecierpliwione spojrzenie. No nie mówcie, że napatoczył się tutaj ktoś, kto będzie jej teraz robił kazania. Sama nie miała ochoty na zwracania na siebie uwagi ochroniarzy, ale nie miała zamiaru tutaj czekać w nieskończoność.
-Weź się odsuń rzuciła i spróbowała przejść dalej.
ObrazekObrazek
Valelo Edern
Awatar użytkownika
Posty: 72
Rejestracja: 16 maja 2017, o 01:36
Miano: Valelo Edern
Wiek: 23
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Biolog-oportunista
Lokalizacja: Yamm
Status: ex-Zaćmienie, obecnie niezwiązany z nikim
Kredyty: 11.750

Re: Ulice Omegi

8 kwie 2018, o 02:23

Znane Valelo było narwanie tutejszych ochroniarzy. Liczyło się prawo, a prawem była Aria, więc na Omedze racjonalny ustawodawca był raczej zupełnie nieznanym konceptem. Nauczony już doświadczeniem starał się trzymać nerwy na wodzy jak tylko mógł. Skupionym wzrokiem mierzył od stóp do głów nieznaną mu kobietę. Wobec jej prób przejścia dalej nie cofnął się, tylko stał dalej zagradzając jej przejście.
- Szanowna pani. Kolejka. Tam. - powiedział pokazując palcem, niczym ojciec strofujący niesforne dziecko. Założył następnie ręce na ramiona i spoglądał na nią starając się manifestować swoją posturą domniemaną wyższość moralną.
Spojrzał w górę przez chwilę. Westchnął. I wycedził z błyskiem w oku:
- No? Czekam.
ObrazekObrazek
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Ulice Omegi

17 kwie 2018, o 20:52

Narwanie tutejszych ochroniarzy było dobrze znane, jednak Xairana ani myślała odpuszczać. Była uparta i jak raz sobie coś postanowiła to ciężko było ją od tego odwieźć. A teraz zamierzała dostać się do baru bez kolejki, bo inaczej podejrzewała, że się po prostu nie dostanie, albo będzie stać gdzieś ściśnięta w kącie. Nie była w nastroju na tego typu rzeczy. Co gorsza okazało się, że obecny tutaj przed nią Salarianin miał ochotę być wyjątkowo upierdliwy. Zamiast się grzecznie odsunąć i przepuścić kobietę jak jeszcze ładnie prosi to stał jak ten kołek. Zero manier i szacunku do płci pięknej.
Teraz zamiast się cofnąć podeszła bliżej, tak by to ona swoją posturą, nie moralną, ale fizyczną zdobyła wyższość w tym starciu i pokazała, że to jednak ona jest tutaj silniejsza.
-Weź idź póki jestem dobra. Dobrze radzę zejdź mi z drogi powiedziała zbliżając się jeszcze bardziej i najwyraźniej górowała nad Salarianinem zarówno wzrostem jak i posturą.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ulice Omegi

26 kwie 2018, o 16:18

Reakcja ochroniarzy:
<50%
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ulice Omegi

26 kwie 2018, o 16:22

Tłum otaczający dwójkę zaczął się mimo wszystko odsuwać. Bójki były czymś naturalnym i popularnym na uliczkach Omegi, i nikt nie wydawał się być przerażony postawą kobiety tak jak i narastającym sporem. Większość osób wolała zwyczajnie uniknąć mieszania się w sprawy obcych ludzi, więc zamiast zareagować w jakikolwiek sposób, połowa postąpiła o krok naprzód lub w bok, dając im więcej miejsca na załatwienie tego, co mieli załatwić.
Tylko ochroniarze nie byli tacy przyjemni. Stojący w oddali, zauważyli tworzące się koło wokół dwójki, utworzone z żywej masy stojącej w kolejce. Jeden z nich ruszył przez tłum - wysoki turianin z grymasem niezadowolenia na twarzy.
- A wy tu co robicie, gnojki? - warknął, podchodząc do Xairany. Choć dominowała wzrostem i posturą nad salarianinem, turianin przewyższał ją o głowę, a w barkach był co najmniej dwa razy szerszy. Przy pasie miał pistolet, na którego kolbie położył rękę w dość wymownym znaku. - Nie będziecie robić syfu na zewnątrz. Wynocha!
Wskazał ręką drugą stronę korytarza, prowadzącego wgłąb stacji.
- Jest pełno klubów gdzie przyjmą takie awanturujące się ścierwo jak wy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Valelo Edern
Awatar użytkownika
Posty: 72
Rejestracja: 16 maja 2017, o 01:36
Miano: Valelo Edern
Wiek: 23
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Biolog-oportunista
Lokalizacja: Yamm
Status: ex-Zaćmienie, obecnie niezwiązany z nikim
Kredyty: 11.750

Re: Ulice Omegi

7 maja 2018, o 22:30

- Ej, ej, ej! Już nawet napić się nie można? Salariańskie kredyty wam nie miłe, co? Ja tutaj do cholery nic nie zrobiłem! Nic! To ta kolorowa małpa brnęła przez tłum jak czołg! - krzyczał bez opamiętania w rozpaczliwym zamiarze wymuszenia "jakiejś" sprawiedliwości. Samemu i bez fortelu w kieszeni nie miał szans poradzić sobie z olbrzymim turiańskim ochroniarzem. Nie wiedział po co, nie zorientował się też do końca jak, ale ostatecznie Valelo został wyprowadzony poza rejon kolejki. Złość w nim buzowała, lecz nie potrafił wokół znaleźć kogokolwiek słabszego, kto byłby w stanie posłusznie i cierpliwie znieść jego gniew. Jego negatywna energia została znów przeniesiona na wyprowadzoną z nim kobietę:
- I co, zadowolona? Drineczki i striptizerzy pyszne? Z pewnością w kanałach wentylacyjnych jest najlepiej. - rzekł od niechcenia, nie przejmując się już z zachowaniem pozorów w postaci dobrych manier - Teraz i ja zostałem o suchym pysku. A przez ostatnie cholerne parę dni stało się tyle, że nie mam innego pomysłu na siebie jak zalanie swojej nieszczęsnej pały.
ObrazekObrazek
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Ulice Omegi

11 cze 2018, o 20:10

Jesteś po prostu żałosny rzuciła Xairana do Salarianina kiedy ten próbował wymusić czy też wybłągac jakąkolwiek reakcję na rosłym ochroniarzu, który chyba nie miał zamiaru tolerować tutaj żadnych burd a nawet zatargów. Teraz to nawet wydało się srebrno włosej śmieszne, szczególnie to jak pieklił się ten mały Salarianin, było to zabawne na tyle, że nawet nie zareagowała swoim zwyczajem na to, że zostali po prostu wyrzuceni za obieg kolejki. Salarianin tracił na tym dużo więcej niż ona, wszak jej na dobrą sprawę nawet w kolejce nie było.
-Nie możesz się nachlać i co ma mi być Ciebie żal? Nie ten lokal to następny, mało ich jest tutaj w okolicy?
ObrazekObrazek
Universal Person
Awatar użytkownika
Posty: 167
Rejestracja: 15 maja 2021, o 14:43
Miano: Legion
Wiek: 134
Klasa: Wszystkie
Rasa: Każda
Zawód: Wszelki
Postać główna: Jest nas wielu
Lokalizacja: Wszechświat
Kredyty: 20.000

Re: Ulice Omegi

13 lut 2022, o 20:32

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Klub nocny nazywał się Velvet's Kiss i faktycznie był nieco na uboczu głównych ulic, skryty w suterenie bloku mieszkalnego. Dopiero neonowy napis przy schodach mógł sugerować dotarcie do celu; sama okolica była raczej obskurna, pełna śmieci i smrodu alkoholu i rzygów, być może ze względu na znajdującą się niedaleko spelunę. Wąskie schody prowadziły do niestrzeżonych przez nikogo drzwi, za którymi dopiero było małe pomieszczenie pełniące rolę szatni i bramek. W środku stało dwóch batariańskich ochroniarzy – jeden z nich pilnował kolejnych drzwi, z karabinem przerzuconym przez plecy i w pełnym pancerzu. Drugi z nich, drobniejszy w posturze miał tylko pistolet przy pasie i palił papierosa za papierosem, przyjmując kolejnych gości, ich płaszcze i kasując wejściowe.

Drużyna Tango

Widząc ubranych w pancerzy najemników – Carlosa z Crassusem – batarianin wstał niedbale, oceniając ich najpierw od stóp do głów, zatrzymując się dłużej na broniach. — Ciężkie mordobicie, hę? — rechocząc przy tym nieprzyjemnie, przyjął od nich płatność. — Waszych mord tutaj nie widziałem jeszcze, więc szybkie zasady. Schlejesz się w cztery dupy, to wylatujesz. Bijesz nasze dziewczynki bez ich i Angusa zgody? Wylatujesz. Broń zostaje na swoim miejscu, a jak nasi zobaczą, że coś z nią kombinujecie, to dostajecie od razu serią w ryj. Lepiej tego nie róbcie, bo krew się kurwa źle zmywa.

Dostawszy odpowiedź na szereg prostych zasad, stojący w przejściu batarianin odsunął się w końcu, otwierając przed Crassusem i Carlosem drzwi, niemal od razu uderzając w nich ciężkim, dusznym zapachem mieszającym w sobie pot, papierosy i kilka innych rarytasów dla nosa. Światło w środku było przyciemnione, chociaż równie dobrze gama wszystkich kolorów tęczy rozlewająca się po sali mogła zostać stonowana przez ciężki dym unoszący się przy suficie. O ich uszy obijała się muzyka klubowa klasyczna dla dystryktów Omegi – dudniąca basami, bez większego ładu i składu.

Główna sala była wypełniona istotami wszelkiej maści; dominowali jednak tutaj ludzie, turianie i batarianie, z lekkimi przebłyskami salarian i asari. Mężczyznom zdawało się nawet, że gdzieś w kręcących się po okolicy znaleźli volusa. Na środku klasycznie rozstawiony był okrągły bar, przy którym stało parę osób, zaś bardziej po kątach powciskane były loże, przy których siedzieli goście. Oczywiście zdecydowaną większością byli mężczyźni i tylko nieliczne jednostki nie będące obsługą okazywały się być płci żeńskiej.

Pracowników nie było trudno odróżnić z ciżby cisnącej się między stolikami i znikającej co chwila za drzwiami. Kobiety, głównie ludzkie i asari oraz przedstawicielki turian, salarian i batarian kręciły się w raczej kusych i obcisłych strojach eksponujących ich rasowe walory. Nie przeszkadzały im także okazjonalne klepnięcia, szczypania i śliskie komentarze, na które reagowały jedynie uśmiechem wyćwiczonym przez setki godzin spędzone w tym zapomnianym przez galaktykę miejscu.

Bar obsługiwały dwie osoby – asari ubrana w skórzany, ewidentnie niewygodny strój, pomagająca człowiekowi płci męskiej, stroszącego swoje bary na każdego gościa. Oparta o ladę od strony barmanów stała także ludzka kobieta w krótkiej sukience i pełnym makijażu. Popijała wodę i okazjonalnie dziękowała za ewidentnie niestosowne komplementy w jej stronę. Nietrudno było także złapać spojrzenie ochroniarzy stojących w strategicznych punktach i obserwujących wszystkich, a szczególnie tych, którzy wyglądali jakby dopiero co wrócili z jakiejś nawalanki.

A tak właśnie wyglądał Curio i Brown.



Drużyna Amigo

Wchodząc chwilę po Carlosie i Crassusie, trójka udająca poważniejszych klientów zastała podobny widok; szatnię, dwójkę batariańskich ochroniarzy i przytłumione dźwięki muzyki dochodzące zza ściany. W przeciwieństwie do plebejsko wyglądającej dwójki, Erich, wysoki, przystojny mężczyzna bez broni u boku oraz jego dwie przyboczne turiańskie ochroniarki uzbrojone po zęby – Alana i Fulvinia – wyglądali jak faktyczni wyżsi szczeblem uczestnicy machlojek odbywających się w świetle dziennym Omegi. Zauważył to także szatniarz, który taksując wzrokiem najpierw Shawa, a potem jego towarzyszki, jakoś bardziej się wyprostował i nawet przygasił chwilowo papierosa.

Dobry — burknął, zerkając nawet nieco zestresowany na swego towarzysza, który beznamiętnie stał i pilnował drzwi. — Pan nowy, nie? To ja muszę parę zasad wyłożyć przed wpuszczeniem. No to po pierwsze, nie lubimy zbytnio pijanych w cztery dupy klientów, więc prosimy się pilnować. Dziewczynki i nie tylko są do pańskiej dyspozycji, tylko serio, one nie są od bicia. Jak coś trzeba, to pogadać z szefem proszę. A no i broń — wskazał brodą na przypasany karabin i snajperkę Ericha, nie spoglądając jednak bezpośrednio na Alanę i Fulvinię. — Z broni nie korzystamy, jak się kto panu naprzykrza, to mamy swoich do załatwienia problemu.

Kasując tuż po tym należność za wejście od całej trójki, stojący w przejściu ochroniarz odsunął się i otworzył drzwi. Kątem oka wszyscy ujrzeli stukającego coś na swoim omni-kluczu szatniarza. Tak czy siak, pierwsze wrażenie uderzające człowieka i turianki było takie same – duszący zapach spoconych ciał mieszał się z alkoholem, muzyka ewidentnie była zbyt nastawiona na basy, a kolorowe światła odbijające się od podłogi i butelek zdawały się być przydymione przez dym z papierosów, których nikt tutaj nie szczędził.

Na środku stał bar z szeroką gamą alkoholi do wyboru i dwójką barmanów uwijających się między gośćmi – wyzywająco ubraną asari i człowiekiem, który odganiał od niej nachalną klientelę. Gdzieś pomiędzy barwną, międzyrasową mieszanką ekipie mignął Crassus i Carlos rozglądający się, ale nawet gdyby chcieli utrzymać ze sobą jakiś kontakt wzrokowy, było to zwyczajnie trudne przez ciemne światła i przemykającą wte i wewte śmietankę Omegi. W dodatku wszyscy czuli na sobie spojrzenia ochroniarzy, którzy czaili się w ciemniejszych kątach, zwracając uwagę na każdego, kto wyglądał na choć trochę niebezpiecznego.

Gdzieniegdzie porozstawiane były drzwi, które otwierały się co chwila; przechodzili przez nie kolejni goście, albo wracając już ze swojej chwili przyjemności, albo dopiero idąc jej zakosztować. Oprócz tego w lożach, gdzie siedziały kolejne grona towarzyskie złożone praktycznie tylko z mężczyzn wszelakiej rasy, znajdywały się także ewidentne prostytutki, które siedząc na kolanach chichrały się zalotnie, wypinając tylko swoje niemal w pełni widoczne walory.

Zanim grupka zdążyła jednak dokonać jakiejkolwiek decyzji, podeszła do nich niska asari o błękitnej skórze, przyodziana w kusą spódniczkę, szpilki i coś, co prędzej przypominało stanik niż koszulkę. Uśmiechnęła się przymilnie do Shawa, kręcąc przy tym zalotnie biodrami i ignorując obie turianki, dotknęła jego lewego ramienia, wsuwając zaraz pod nie rękę i przybliżając swoje usta do jego ucha, mówiąc przy tym głośno, by przekrzyczeć muzykę: — Chcesz się zabawić?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Ulice Omegi

16 lut 2022, o 17:09

Dudniący cicho bas z wnętrza Velvet’s Kiss, który powitał ich jeszcze na wejściu, nawet zachęcił Curio do zajrzenia do środka. Choć w żadnym wypadku nie był stałym bywalcem burdeli, twardo obstają przy zasadzie, że jest za młody by za to płacić, Crassus czuł się dobrze wewnątrz wypełnionych tytoniem i muzyką klubów. Szczególnie pełnych przyjemnych dla oka panienek. Oczywiście miał na uwadze, że był tutaj na robocie ale popatrzeć nikt mu nie zabroni.
- Nie pierwsze i nie ostatnie. - najemnik wzruszył ramionami w odpowiedzi do batariańskiego ochroniarza. No pewnie, batarianie. Chyba tylko vorche przebijają ich populację na Omedze. Nie lubił gości ale nie zamierzał też szukać jakiejkolwiek zwady z czterookim. - Pierwszy raz tutaj. Wiesz jak to jest, jakby kot trzymał się jednej dziury to by zdechł z głodu, nie? - zakończył krótkim rechotem. Może i nie był to humor wysokich lotów ale tak właśnie wyglądało solidne osiemdziesiąt procent gangusów z Omegi. Wysłuchał resztę zasad panujących w klubie i skinął głową.
- Zrozumiano. Nie będzie z nami problemu, panie szefie. Przyszliśmy popatrzeć na dupeczki, może jakieś cimrimcim. Burd starczy na dziś. - skinął ochroniarzowi z pełnym zrozumienia wzrokiem i ruszył do wnętrza Całusa.
Idąc przez krótki hol w kierunku głównej sali, Curio sapnął pod nosem.
- Jak ja nie lubię batarian. - odchrząknął, zerkając na swojego kompana. Głośność, z jaką Curio mówił do Browna rosła z każdym pokonanym krokiem i dodanym decybelem muzyki. - Dobra, Carlos. Dupeczek będzie co niemiara ale musimy się skupić. Walimy prosto do baru i tam robimy rozpytkę. No i walimy drina. Będziemy wyglądali w chuj podejrzanie bez alkoholu.
Chociaż Crassus nie był zwolennikiem picia w trakcie pracy to w tym wypadku musiał zrobić wyjątek. Dwóch w pełni trzeźwych najemników kręcących się przy barze w burdelu wyglądałoby zbyt podejrzanie. Drink w ręce był w tej sytuacji elementem przebrania. Czy jakoś tak.
Wnętrze jawiło się całkiem przyjemnie. Dobry wystrój, dobra muzyka, dobre widoki. Curio szybko zlokalizował bar, wskazując go swojemu towarzyszowi, a potem ruszył w tamtym kierunku. Skład rasowy burdelu nie był jakoś wybitnie zadziwiający, może poza nieznacznie mniejszą ilością asari niż normalnie. Dziwnym trafem asari były cholernie częstym widokiem w takich miejscach. Jedną nawet mieli czekającą za barem i to w całkiem przyjemnym wdzianku. Na typeczka obok nie zwracał uwagi.
- Palaveńska żołądkowa z energetykiem dla mnie. I cokolwiek co kolega sobie zażyczy. - zagadał od razu do barmanki, wskazując przy tym na Carlosa obok. W oczekiwaniu na drink pochylił się bliżej Browna. - Zagadaj z asari. Ja podbiję do tamtej panienki. Ludzkie dziewczyny szaleją za turianinami, mówię ci.
Wyszczerzył się szeroko aby dopiero po chwili zrozumieć, że Carlos w sumie sam był człowiekiem. I w sumie mógł być ojcem którejś z nich. To akurat mogło działać na jego korzyść w niektórych przypadkach.
- Znaczy tego, no. Powodzenia. - wypalił po chwili, łapiąc swój drink w trójpalczastą dłoń i odbił się od baru. Minął Browna za plecami i z typowym dla siebie, szarmanckim uśmieszkiem podszedł do pijącej wodę panienki. Zmierzył ją wzrokiem zanim oparł się o ladę tuż obok.
- No cześć. A czemu sama tu tak stoisz, piękna? Może chcesz napić się czegoś innego niż woda?
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Erich Shaw
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 3 lut 2015, o 22:46
Miano: Erich Shaw, "Epsilon"
Wiek: 29
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent Cerberusa, cyngiel do wynajęcia
Postać główna: Vegz
Lokalizacja: Nos Astra, home sweet home
Kredyty: 20.085
Medals:

Re: Ulice Omegi

16 lut 2022, o 19:39

Agresywna muzyka wydobywająca się zza zamkniętych drzwi lokalu zlewała się z dźwiękami Omegi w znajomym, energicznym dudnieniu charakterystycznym do większości tego typu klubów; głośne, szybkie dźwięki były niczym wabik i niewerbalna zachęta dla każdego kto przechodził obok lub wchodził do środka, atakując uszy i skórę, pobudzając serce do gwałtowniejszej pracy, rytmicznymi uderzeniami stymulując napływ adrenaliny oraz przyspieszone tętno. Pulsujące basy wciskały się pod czaszkę, wypędzając wszelkie opory i zagłuszając wszystkie myśli, oferując klientom zapomnienie nie tylko w ramionach asari lub ludzkich pracowników, ale także przerwę od własnych problemów i niechcianych, natrętnych wspomnień oraz dystrakcji. Potrafił zrozumieć pociąganie takiej wizji.
Gdy przeszli przez próg i odezwał się do nich szatniarz, Erich przeniósł na niego wzrok bez słowa, obserwując go z mieszaniną obojętności i oschłości kogoś, kto nie przywykł zaprzątać sobie głowy takimi zasadami. Nawet przybierając maskę biznesmana, nie musiał za bardzo zmieniać swojego nastawienia, szczególnie gdy zaledwie kilkadziesiąt minut wcześniej mieli taki ładny przykład tego jak może zachowywać ktoś przyzwyczajony do dysponowania nieograniczonymi środkami finansowymi. Foxley być może nie był zbyt charyzmatycznym członkiem ich konwersacji, ale taki był urok posiadania pieniędzy - nie musiał nim być. Niektóre kwestie znajdowały się daleko poniżej osoby z jego statusem, a bogaci nie byli znani z tego, by lubili się po cokolwiek schylać. Nie musieli.
Mieli od tego swoich ludzi. Tak jak Foxley miał Garfielda.
Oderwał od batarianina swój wzrok, nie zaszczycając go odpowiedzią i bez słowa skinął tylko palcem do Fulvinii, jakby dawał jej znak, żeby powiadomiła szatniarza zamiast niego, że przyjęli reguły panujące w lokalu do wiadomości, po czym w milczeniu ruszył do wnętrza klubu. Kiedy tylko przekroczyli granicę wejściowego pomieszczenia i otworzyły się przed nimi główne drzwi, muzyka zaatakowała z całą swoją siłą, agresywnie napierając na nich z każdej strony. Wielobarwne światła tańczyły po ścianach oraz twarzach tańczących, rzucając długie i chaotyczne cienie, wijące się w rytm gwałtownych dźwięków w taki sam sposób jak ich źródła; dym papierosów oraz innych używek sunął między gośćmi lokalu oraz ich splecionymi partnerami, tworząc szare zawijasy między butelkami z alkoholem oraz skrywając podłogę pod cienką warstwą nieznanego.
Shaw zatrzymał się w przejściu na kilka chwil, wodząc spojrzeniem po sali oraz po obecnych w niej mieszkańcach Omegi. Odruchowo wyłapał ochroniarzy czających się mniej lub bardziej otwarcie w zacienionych kątach, nim narzucił z powrotem swoją maskę. Wiadomość szatniarza najwyraźniej błyskawicznie odnalazła swoje źródło, potwierdzając odpowiednie wrażenie, które wywołali - niebieskoskóra asari, która zmaterializowała się przy jego boku, była przyjemnym, wykalkulowanym powitaniem, które zapewne miało zapewnić odpowiednie traktowanie od samego początku.
- Moje wymagania są bardziej wyrafinowane od tego co oferujesz - odpowiedział na jej słowa, odwracając lekko twarz w jej stronę, mówiąc na tyle głośno, żeby słyszała jego słowa. Pomimo swoich lekceważących słów oraz znudzonej maski, przyjął jej ramię pod swoje, pozwalając się prowadzić. Jego wzrok przesuwał się po pozostałych lożach w których inni klienci doświadczali tymczasowych uciech bez większego wyrazu.
- Ale słyszałem, że można tu coś na to zaradzić - odezwał się po chwili. - Możesz się do mnie zwracać "pan Tsuga". A te dwa stalowe kwiaty, które mi towarzyszą, to forsycja oraz sutera - dodał obojętnie, nawet nie patrząc w stronę turianek, które trzymały się za nim.
- Czy znajdzie się tu jakieś lepsze miejsce od... tego? - zapytał, pozwalając się, by w jego słowa wkradł się cień niesmaku, gdy spoglądał w stronę dostępnych lóż oraz kanap na których zasiadali inni goście.
THEME    ☉    ARMOR    ☉    CASUAL    ☉    FORMAL   ☉    VOICE
ObrazekObrazek
+20% pancerza         Udźwig podnoszonych przedmiotów +3         Celownik termiczny (+2)
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Fulvinia Adratus
Awatar użytkownika
Posty: 119
Rejestracja: 16 wrz 2018, o 22:04
Miano: Fulvinia Adratus
Wiek: 24
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turian
Zawód: Żołnierz
Lokalizacja: statek
Kredyty: 10.800
Medals:

Re: Ulice Omegi

16 lut 2022, o 23:43

Klub, do którego dotarli... cóż, spełniał chyba w pełni jej wyobrażenie o tym, jak takie miejsce mogło wyglądać. Inna sprawa, że i tak w Cytadeli bywała parę razy w tego typu przybytkach, choć faktycznie tamte wydawały się... nieco bardziej cywilizowane i mniej naszpikowane ochroną, albo była ona bardziej subtelna. Tutaj, kiedy dotarli na miejsce i wysłuchali tyrady ochroniarza, Fulvinia szybko podłapała gest Shawa i odgrywając swoją rolę, wyszła nieco przed szereg.

- Zasady przyjęte do wiadomości, nie planujemy tutaj rozróby. Mój pracodawca chce się tylko dobrze zabawić i słyszał o tym miejscu wiele dobrego. Ma jednak dość... wysokie wymagania, także kogo mamy dokładnie szukać, jeśli jednak chcielibyśmy omówić bardziej wyszukaną ofertę? - odparła, ściągając z ramienia broń, z pewną niechęcią. Przekazawszy ją ochroniarzowi, dodała jeszcze, poważnym tonem. - Tylko nie rozpierdolcie mi tego, bo to pamiątka rodzinna. Ma do mnie wrócić. -

Po wejściu do środka, Fulvinia trzymała się w stosownej odległości od Shawa - parę razy brała faktycznie podobne roboty i zdążyła wyczaić mniej więcej, jaki dystans pozawala klientowi na pewną dozę prywatności i swobody, jednocześnie dając jej opcję szybkiej reakcji w razie zagrożenia. Ponadto jasne było, że jej rola to rola ochroniarki, więc szybko zlustrowała wzrokiem pomieszczenie, szukając dróg wyjścia, ochroniarzy - tych jawnych, jak i takich, którzy może udawali klientów. Poza tym przyglądała się ogólnie otoczeniu, zwracając uwagę chociażby na kobietę przy barze - ciekawe, jaką rolę tutaj pełniła. Burdelmamy? Czy jakiejś ekskluzywnej prostytutki, która nie zniżała się do pracy z byle kim? Zarejestrowała także drugi zespół, jednak omiotła ich wzrokiem bardzo pobieżnie, by nie dać nikomu pretekstu do skojarzenia ich.

Poza tym... była pod niejakim wrażeniem zdolności aktorskich Shawa, zwłaszcza pięknego akcentu, kiedy nazwał ją oraz Alanę "stalowymi kwiatami". Coś pięknego. Szkoda, że jej ostatni facet nie wpadał na takie komplementy. Uśmiech, który delikatnie pojawił się na jej twarzy postarała się zamaskować, zmieniając go w delikatny uśmiech trochę politowania, a trochę przepraszający, skierowany w stronę Asari - jakby ta nie miała szans sprostać wymaganiom Shawa, lecz jednocześnie nie było to jej winą. Czekała na dalszy rozwój sytuacji.
ObrazekObrazek
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: Ulice Omegi

17 lut 2022, o 00:11

Czy Carlos mówił jak nie lubi Batarian? Z turianami szło się dogadać i nawet czasami się zapominało, że ludzie mieli z nimi wojnę. Batarianie to inna zabawa. Brown osobiście odstrzelił kilku pod koniec kariery, na przykład na Torfanie. Dlatego przemilczał spotkanie z bramkarzem. Był pewien, że dostał by w mordę i nie wszedł do lokalu.
- Nie sądziłem, że zobaczę kiedyś salariankę, do tego w takim miejscu i ubraną jak pracownica. Nie są one u nich jakieś święte czy jak inne królowe?
Zauważył, przesuwając wzrokiem po tłumie. Ochroniarze już ich obserwowali. A podobno komandor Shepard swojego czasu po klubach łaził w pancerzu i pełnym uzbrojeniu. Ale gdzie Brown do Sheparda?
A potem Crassus zarządził podział obowiązków. Czy Carlos mówił jak nie lubi Turian? Prawie jak batarian... A teraz jeden kazał mu gadać z jakąś asari. Przynajmniej nie z vorsha w kiecce, Carlos widział takiego i nie chce więcej.
- Szkocka. - Zamówił i zerknął w kierunku turianina gadającego do ludzkiej kobiety.
- Nie wiem czemu turianie zakładają, że ludzkie kobiety lecą na nich... Zakład, że zaraz oberwie w ryj? - Gadał do barmanki. Nie był w tym dobry, więc tylko gadał i zgrywał gadatliwego klienta. W każdym lokalu znajdzie się ktoś kto przyszedł opowiedzieć historię swojego życia, zwierzyć się z hemoroidów i wypłakać z powodu chronicznego spierdolenia. Brown widział dość barów i wyciągał z nich dość kumpli, by poznać ten typ. Do tego podobno wystarczy być miłym, uśmiechać się i rozmowa w lokalu jak ten będzie się kleiła. Zwłaszcza kiedy klient nie będzie się ślinił do cycków.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Universal Person
Awatar użytkownika
Posty: 167
Rejestracja: 15 maja 2021, o 14:43
Miano: Legion
Wiek: 134
Klasa: Wszystkie
Rasa: Każda
Zawód: Wszelki
Postać główna: Jest nas wielu
Lokalizacja: Wszechświat
Kredyty: 20.000

Re: Ulice Omegi

18 lut 2022, o 23:08

Drużyna Tango

Podchodząc do baru, Carlos i Crassus musieli co jakiś czas przepychać się między kolejnymi osobami, które prawem miejskiej dżungli nie patrzyły, czy ktoś wchodzi im pod nogi. Raz czy dwa trącili się barkami z podejrzanie wyglądającymi przedstawicielami rasy ludzkiej, a i nieomal nie wytrącili komuś z ręki butelki. Chociaż ochrona czujnie pilnowała porządku, nie było wątpliwości, że część nie zawaha się przed chociażby wybiciem paru zębów w akcie odwetu.

Przy barze siedziało sporo osób i wszystkie były obsługiwane przez jedyne dwie osoby za ladą. Mężczyzna i asari uwijali się dosyć szybko, by w końcu dotrzeć do dwójki najemników, lejąc im kolejno palaveńską żołądkową z energetykiem i zwykłą szkocką. Po uiszczeniu opłaty, mężczyzna ich obsługujący zniknął, obsługując gości dalej. Carlos został więc na chwilę sam ze sobą, asari mogąc złapać za kilka chwil.

W tym czasie Curio, mistrz tandetnego podrywu, poczuł skręcenie własnego żołądka, gdy napił się drinka; wczorajsza libacja dała się we znaki w postaci chwilowego wstrętu alkoholowego. Z niesmakiem w ustach podszedł jednak do kobiety skitranej w rogu i popijającej wodę, mogąc teraz jej się lepiej przyjrzeć. Na standardy ludzkie byłaby przeciętnej urody – żadna diwa, ale też na pewno nie odpychała... nie z pełnym makijażem, kusą kiecką i tymi cielistymi rajstopami. W dodatku miała długie, ciemne włosy rozpuszczone luźno, kontrastujące z jej chudą, bladą twarzą. Widząc pierwszy raz Crassusa, nie umknął mu cień zirytowania na dźwięk kolejnego pustego komplementu. Szybko jednak zamaskowała to równie pustym uśmiechem, przywdziewając maskę dobrej pracownicy. — Skąd wiesz, że to na pewno jest woda? — odparła, zerkając na jego twarz i po chwili marszcząc brwi. Jej zawieszenie trwało dobre dwie sekundy, zanim nagle zainteresowana przysunęła się do blatu. — Skądś cię znam! Nie było cię czasem na okładce ostatniego Fornaxa? Crassus, tak? Jestem Yelena! — będąc zbliżoną teraz do najemnika, nie sposób było nie mieć wrażenia, że coś w jej twarzy było znajomego.

W tym czasie do samotnie sączącego szkocką Browna podeszła w końcu asari, biorąc jedną butelkę z półki. Na wyjątkowo... ludzką zaczepkę mężczyzny odwróciła się, trochę zdziwiona jego słowami. Trzymając w dłoniach czystą wódkę, zerknęła na rozgrywającą się kawałek dalej scenę, akurat trafiając na moment, w którym prostytutka zainteresowana turianinem przysunęła się do baru, mówiąc coś z ożywieniem. Asari wyglądała na dosyć zaskoczoną. Po chwili zaśmiała się, chyba faktycznie rozluźniona raczej przyjacielską pogawędką. — Nawet gdyby którakolwiek z nas chciała, to nie może. Chociaż chyba nie powinnam o tym mówić, ups. Nawet nie wiesz, ile razy ja o tym fantazjowałam — zerkając na szklankę Carlosa, skinęła na nią dłonią. — Dolać ci? Może akurat zobaczysz, jak go elegancko spławi.

DRUŻYNA AMIGOPrzekażę — burknął jeszcze batarianin, patrząc dziwnie na Fulvinię oddającą mu broń. Wykonał przy tym gest, cofając karabin z powrotem do jego właścicielki, z miną wyrażającą lekkie zdziwienie. Nie wspomniał wszakże o żadnym zdaniu broni, jedynie upomniał o niekorzystanie z niej. Turianka będąca najemniczką powinna wszakże lepiej wiedzieć, że na Omedze broń jest tak ważna, jak omni-klucz; nawet w tak chronionych miejscach lepiej było ją mieć przy sobie.

W środku, gdy tylko znaleźli się między wszelkiej maści rasami, jej sokoli wzrok nie mógł wiele wykryć. Światło migotało w rytm muzyki, w dodatku było przytłumione dla większego efektu oraz z powodu dymu wdzierającego się im do gardeł. Mimo tego odnalazła spojrzeniem kilka par drzwi, będących prędzej przejściami do dalszej części kompleksu, niż innym wyjściem, szczególnie, że co jakiś czas przechodzili przez nie kolejni klienci. Ochroniarzy na widoku było kilku – dwóch stało na wyjściu, kolejni kitrali się w rogach pomieszczenia, przechadzali między gośćmi, jeden nawet siedział przy barze, z dala od Crassusa i Carlosa rozmawiających z asari i ludzką kobietą. Jej żołnierskie oko wychwyciło jednak pozornie wyglądających normalnie ludzi, turian i batarian, którzy popijali alkohol, macali pracownice i śmiali się do rozpuku. Uważnie zerkali przy tym na okolicę; trudno było jednak powiedzieć, czy była to ochrona klubu, czy po prostu zwykli najemnicy bądź osoby jej pokroju – straż przyboczna większych ryb.

Asari trzymająca się ramienia Ericha na wydźwięk zawoalowanego określenia ich trójki drgnęła zauważalnie, przyjmując przy tym coś w rodzaju profesjonalnej miny. Uśmiechnęła się przy tym i pogładziła delikatnie pancerz, pod którym wedle jej mniemania musiały kryć się mięśnie, w końcu także zaszczycając spojrzeniem obie turianki. Jej spojrzenie było oceniające, jednak nie we wrogi sposób – Fulvinia i Alana mogły odnieść wrażenie, jakby była pracowniczką butiku i właśnie próbowała znaleźć w głowie idealne sukienki na ich figury.

Rozumiem. Myślę, że coś ciekawszego znajdzie się w naszym repertuarze, panie Tsuga — odparła, z wdziękiem kierując ramieniem Niemca w głąb klubu, dając znać wolną ręką, aby jego ochroniarki ruszyły za nim. Cała grupa wkroczyła między loże, lawirując pomiędzy spoconymi, wydalającymi z siebie poprzez smród alkohol. Minęli przy tym parkiet, niedaleko zatrzymując się przy jednych drzwiach, takich samych jak wszystkie, nie licząc jednego szczegółu. Te były zablokowane i dopiero asari je odblokowała, ukazując przed nimi krótki korytarz wyłożony czerwonym, miękkim dywanem. Gdy tylko oddzielił ich metal od reszty klubu, muzyka przycichła, dudniąc jedynie w sercach i pozostawiając w uszach swoje pozostałości.

Po drugiej stronie korytarza były kolejne drzwi, również niedostępne w pierwszych sekundach. Uruchamiając je, musieli odczekać kilka dobrych sekund, zanim uchyliły rąbka tajemnicy – widniała za nimi winda. W środku ich przewodniczka wcisnęła jeden z trzech przycisków, a dźwig ruszył w dół, sunąc delikatnie i pozostawiając za nimi dźwięk pierwotnych doznań. W trakcie pracowniczka odkleiła się od najemnika, by z przepraszającym uśmiechem wklepać coś na szybko do swojego omni-klucza.

Oprócz dźwięku dotarcia na piętro dotarły do nich kolejne dźwięki, tym razem łagodniejsze, stonowane i przede wszystkim cichsze. Winda otwarła się zaś na coś pokroju lobby połączonego z barem. Znajdowało się tam kilka czerwonych kanap, stół do bilardu i kolejny bar z elegancko ubraną asari, która podawała drinki osobom... wyglądającym wyjątkowo normalnie, w większości. Rozmawiali więc między sobą ludzie o gładkich twarzach i chudych posturach, turianie bez pancerzy, kilku salarian, pięknie ubrane asari i nawet jakiś volus, który ogrywał w karty siedzącego przy nim opancerzonego batarianina. Oczywiście parę krzywych mord dało się tam ujrzeć, ale co najbardziej rzucało się w oczy, to obstawa, którą byli wszyscy otoczeni. I krótka obserwacja wystarczyła, by ujrzeć u dosłownie każdego broń wszelkiego rodzaju.

Asari uśmiechnęła się wdzięcznie do Ericha, ręką obejmując całą salę. — Witamy w Velvet's Kiss, panie Tsuga — z tymi słowami skinęła na turianina stojącego przy barze i rozmawiającego z jakimś salarianinem. Widząc grupkę, mężczyzna wykonał charakterystyczny ruch dłonią i odbił się od lady, podchodząc nonszalancko do Shawa, Fulvinii i Alany. Ubrany w elegancki frak, skłonił głowę Erichowi i krótkim gestem odprawił asari, która zawróciła.

Witam, panie Tsuga. Nazywam się Angus i jestem... opiekunem tego miejsca. Pana jeszcze w naszych szeregach nie widziałem, ale myślę, że przy dobrym alkoholu na rozruszanie z pewnością się to zmieni — trójpalczastą ręką wskazał całej trójce wolną kanapę, do której zaczął ich prowadzić. — Przede wszystkim chciałbym jednak zadać pytanie, czy piękne panie Forsycja i Sutera także będą uczestniczyć w sztuce?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: Ulice Omegi

20 lut 2022, o 11:28

Powiedziawszy co miała do powiedzenia, nie uczestniczyła już w dalszym ustalaniu planu, niemo godząc się na zaproponowany podział grup. Nie miała też nic przeciwko tymczasowemu zaopiekowaniu się bronią Shawa - to było rozsądne, faktycznie bowiem przewieszony na plecach karabin nie do końca pasowałby do roli, jaką miał odgrywać Erich. W efekcie Luccarius odezwała się jeszcze tylko raz, by podać swą specjalność - pracuję w specjalnych służbach ratunkowych, służę jako wsparcie medyczne, moją specjalnością są ewakuacje rannych z pierwszej linii frontu; jestem również biotyczką - a gdy wszystko było ustalone, bez słowa podążyła za resztą, gotowa wyglądać groźnie. Ostatecznie to była główna rola ochroniarzy, nie?
Po dotarciu do lokalu z oczywistych względów nie przejmowała inicjatywy. Mając odgrywać najemną siłę zbrojną grubej ryby półświatka nie powinna odzywać się niepytana. Dla wszystkich tych bossów, jakich potencjalnie mieli tu spotkać, bodyguardzi byli... Cóż, elementem krajobrazu, a nie partnerem do rozmowy. Jedyne decyzje, jakie mogłaby podejmować na własną rękę, to te związane z bezpieczeństwem Ericha - a temu na razie nic nie zagrażało. Jak więc na profesjonalistkę przystało, nie odzywała się, zamiast tego czujnie lustrując otoczenie.
Gdy zostali przepuszczeni dalej, obserwacja stała się trudniejsza. Tłumny lokal był duszny i raczej niezbyt przyjemny. Czy może raczej - taki, do którego sama Alana raczej z własnej woli by się nie wybrała. Nie była specjalnie pruderyjna, natomiast nie pałała też miłością do miejsc tego typu. Jej preferencje towarzyskie sprowadzały się raczej do kameralnych spotkań w znanym gronie, a nie przybywania w gwarnej przestrzeni, w której non stop było się narażonym na bezpośredni kontakt. Tym niemniej, póki mieli zadanie do wykonania, póty jej upodobania nie miały specjalnego znaczenia.
Podczas, gdy Erich załatwiał im specjalne traktowanie, podając odpowiednie hasła, Alana przyjrzała się asari uważnie. Nie sądziła, by akurat ona miała stanowić jakieś zagrożenie, z drugiej strony jednak w każdej niebieskoskórej krył się potencjał, którego nie należało lekceważyć. Nie mogły mieć też pewności, czy pod powierzchownością panienki do towarzystwa nie kryje się tak naprawdę świetnie przeszkolona komandoska, która mogła narobić im problemów. Niezależnie od tego, kim kobieta tak naprawdę była, póki co nie było powodu, by się nią niepokoić. Dopóki odgrywali swe role - i dopóki nikt nie zaczął powątpiewać w ich tożsamości - dopóty należało unikać gwałtownych ruchów.
Poprawiając na plecach karabin Shawa - nie była przyzwyczajona do podobnie ciężkiego uzbrojenia, na co dzień jej jedyną bronią był pistolet i, oczywiście, biotyka - podążyła dalej, przelotnie spoglądając na Fulvinię. Była ciekawa, jak dobrze poradziłyby sobie, gdyby przyszły co do czego. Alana nie miała w zwyczaju niedoceniać obcych, natomiast od dawna już nie walczyła ramię w ramię z kimś, kogo zupełnie nie znała. Jako część kabały Surrexis, nie pamiętała już, jak to jest docierać się z kimś nowym. W kabale wszyscy się znali, wszyscy doskonale wiedzieli kto do czego jest zdolny, potrafili porozumiewać się bez słów. Teraz, tutaj, Alana nie miałaby takiej przewagi. Wszyscy zwerbowani przez Foxleya byli sobie obcy, o podobnym zgraniu nie było więc mowy.
Wzdychając bezgłośnie, znów skupiła się na Erichu - i na tym, co czekało na nich dalej.
Po przejściu do kolejnego pomieszczenia jasnym stało się, że są u celu. Od razu widać było różnicę w klienteli lokalu, na co Alana spięła się odruchowo. Nadal jednak tkwiła w swej roli, skupiając się przede wszystkim na obserwacji otoczenia. Drgnęła tylko raz, słysząc swój pseudonim.
Czy piękne panie Forsycja i Sutera także będą uczestniczyć w sztuce?
Nie pozwoliła sobie na zmianę mimiki, w duchu jednak zaśmiała się gorzko. Ostatnim, czego pragnęła, to być elementem jakiejkolwiek sztuki.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Ulice Omegi

21 lut 2022, o 14:24

Robótka zaczynała się całkiem przyjemnie dla Crassusa. Zero problemów z wejściem do środka, nie trzeba było nikomu mordy obijać, a jeszcze kulturalnie pozwolili mu zachować swoją broń. Muzyczka budowała żywiołowy nastrój a mnogość ciał, szczególnie kobiecych, pozytywnie wpływała na walory estetyczne otoczenia Curio. Przynajmniej w mniemaniu samego turianina, który bacznie przyglądał się mijanym pracownicom i nie tylko. Oczywiście tylko i wyłącznie z powodów zawodowych, w końcu był tutaj w konkretnym celu. Odnaleźć Sashę, odnaleźć Młodego, dostać hajs, zwijać się do domu. Proste.
Poszło gładziutko, z małymi potknięciami. Pewny siebie najemnik, nie dając sobie szansy na przemyślenie tej decyzji, zamówił sobie drinka z którym od razu pomaszerował przeprowadzać działania wywiadowcze. Bez namysłu pociągnął też dłuższy łyk palaveńskiej żołądkowej z energetykiem. Wyskokowa mieszanka już na starcie dała znać, że to zły pomysł. Niemalże stając w gardle, wywołana ona odruch zwrotny, który jedynie ponadprzeciętna dyscyplina Curio była w stanie zahamować. Z wybałuszonymi oczyma zmusił się do przełknięcia całego łyka i złapał głęboki oddech. Faktycznie, mógł sobie nie folgować z przyjaciółmi poprzedniego dnia. Teraz jego żołądek buntował przeciwko kolejnym porcjom alkoholu i Crassus był zmuszony do przyjęcia nowej taktyki. Udawania, że pije. Nie lubił tego ale lepsze to niż puścić pawia w środku burdelu.
Na jego szczęścia nadarzyła się dobra okazja w postaci rozmowy z tutejszą pracownicą. Turianin od razu odstawił swój drink na ladę, przysłaniając go swoim ramieniem, którym oparł się o blat. Jego wzrok uważnie otaksował panienkę przed nim. Nie była może najpiękniejsza na Omedze ale makijaż i strój robiły swoje, można było popatrzeć z pewną przyjemnością. Ale robota miała pierwszeństwo, a nie podryw.
- Nie wiem, bredzę. - wypalił niewinnie, utrzymując swój uśmieszek. Tak po prawdzie to chciałby, żeby to była woda. Albo lepiej, żeby w jego szklance była woda. - Nie, że woda to coś złego. Nawodnienie jest istotne aby… Huh?
Żuwaczki turianina drgnęły w nagłym impulsie zdziwienia. No tak, Fornax. Powinien się przyzwyczaić, że teraz będzie jeszcze bardziej rozpoznawalny. Uratowanie Cytadeli to jedno, całkiem niezłe osiągnięcie ale względnie lokalne w swoim zasięgu. Natomiast okładka Fornaxa? To już była skala pangalaktyczna. W takim wypadku trzeba było użyć tego faktu jako dźwigni!
- We własnej osobie. - rozłożył nieco ramiona, prezentując się przed kobietą. Co prawda miał na sobie pancerz ale jeśli faktycznie miała w rękach to wydanie Fornaxa, wiedziała, co się pod nim ukrywało. - Bardzo miło mi ciebie poznać, Yeleno. Nadal mam nieco problemy z przyzwyczajeniem się do nowej sławy ale hej. Grzechem by było chować te mięśnie przed światem.
Nie brzmiał skromnie bo i nie chciał. Skoro już Yelena rozpoznała w nim niemalże celebrytę, zamierzał grać tą rolę. A co tam. Tym bardziej, że sama kobieta sprawiała przedziwne wrażenie jakby już ją gdzieś widział. Choć Curio miał kilka wad to jego wzrok nie był jedną z nich, a wręcz przeciwnie. Miał całkiem bystre oko, które zwracało uwagę na detale. Tak jak teraz, dokładnie przyglądając się Yelenie pod pozorem pogawędki.
- Całkiem ładnie tu macie, pierwszy raz jestem w Velvet’s Kiss. Z polecenia kolegi. Może porozmawiamy w cichszym miejscu? Jestem ciekaw co jeszcze macie tutaj do zaoferowania.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Centrum Omegi”