7 sie 2012, o 07:23
-Jedyny dowód dostawy mamy my. - odpowiedział na pierwsze pytanie człowieka, chcąc go uspokoić. -Załatwię sprawę z piaskiem, Saavik idź po części. - skwitował, licząc na zaufanie towarzyszy w tej sprawie. Korth zapewne nie miał nic przeciwko temu, że Akan miał zamiar się za to wziąć poważnie, a quarianin już wcześniej zakładał taki obrót sprawy. A White Knight, chcąc nie chcąc, musiał zgodzić się z towarzyszami. Początkowo sam nie był zwolennikiem uganiania się za ładunkiem czerwonego piasku, jednak po przeżyciu akcji na Aite wraz z kompanami zaczął wierzyć w ich umiejętności. W końcu w czym tkwił problem? Statków na Omegę przybywa codziennie multum. A skoro Aria nie wiedziała nic o tym, czym zajmowała się grupa vorch zanim nie powiedzieli jej tego załoganci Stuleyage, to nie mogła także wiedzieć gdzie dokonuje się dostaw piasku. Wystarczy że tam pójdą, przejmą ładunek dyplomacją (zapewne wspomaganą siłą) i znikną bez śladu, ładując towar na ich własny statek. W końcu nie sprzedadzą tego na Omedze, a Aria dostawców sama chętnie kazałaby wystrzelać za to co robili. Można by powiedzieć, że robią królowej Omegi drobną przysługę.
Istniał jednak pewien szkopuł. Jeśli nie chcieli zwracać na siebie zbędnej uwagi podczas akcji, aby nie spłoszyć dostawców, nie mogli użyć ich statku jako wsparcia. Zresztą niezbyt było jak, nie mogli ryzykować straty towaru, a co gorsza dekompresji stacji dokowania. Niebezpiecznym było także pójście jedynie w cztery osoby, w końcu mieli do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą, i to na dodatek mieliby operować na ich terenie. Nie było także mowy o wzięciu kogoś z grupy naziemnej Stuleyage'a, wszak nie są oni ani zbyt doświadczeni, ani nie widziało mu się zostawiać statku bez żadnej ochrony wojskowej w takim miejscu jak Omega.
Rozwiązanie problemu było jedno: nająć kogoś do współpracy. Kogoś doświadczonego, a tak wyglądała dwójka istot, na którą patrzył się White Knight. Szczególnie obładowany bronią człowiek na to wskazywał, choć nie tylko. A co tam, spyta. Co mu szkodzi. Wszak to bez różnicy, kogo najmie, byle nie sprawiali kłopotu. Kwestia zaufania nieznajomym? Hah, na tej stacji nie było o tym mowy nigdzie, więc równie dobrze ci tutaj się nadawali. Zaufanie kreowało się faktem, że ty jak i kompan macie broń gotową do strzału i dobrze o tym wiecie nawzajem. Zresztą, czterech znajomych ze Stuleyage'a to więcej niż tych dwóch, gdyby jakby co mieli być kłopotliwi.
-Hej, wy dwaj! - krzyknął Akan w stronę idących turianina i człowieka. Gdy już zapewne zyskał ich uwagę, kontynuował, podchodząc nieco bliżej. -Szukamy kogoś doświadczonego do pomocy. Wy na takich wyglądacie. - powiedział, kiwając głową z uznaniem po bliższym przyjrzeniu się dwójce żołnierzy. -Godny zarobek. I, co najważniejsze, nie godzi w "pierwszą zasadę". - spokojnie powiedział turianin, wiedząc, że ludzie będący jakiś czas na Omedze dobrze zdają sobie sprawę, że Arii się nie podskakuje. A robota nie godząca w Arię zazwyczaj była prostszą robotą.
Akan patrząc się na dwójkę kompanów wyraźnie wyczekiwał odpowiedzi. Kto by się nie skusił na łatwy zarobek i możliwość postrzelania do vorch?