Stacja leżąca nieopodal stolic Noverii słynie ze swoich ultralabów - oczyszczonych z raknii przez Sheparda, spełniających teraz swoją rolę - stały się nowoczesnymi laboratoriami, w których przeprowadza się te badania i eksperymenty, z których słynie Noveria. Badania tak kontrowersyjne lub brutalne, że nie mogą się odbywać nigdzie indziej.

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Biura pracowników

13 sty 2019, o 04:27

Migocząca sfera pulsującej materii stanowiła dla większości barierę nie do przebycia. Umiejscowienie jej po środku korytarza było dobrą decyzją, sugerującą że biotyczka nie poddała się wściekłości w pełni; jakaś część jej umysłu ogarniętego szałem czarnej biotyki, ta nadal taktycznie myśląca, wciąż potrafiła analizować i rozumieć pole bitwy. Tym razem to oni stanęli na miejscu martwego żołnierza, stając się celem do którego trzeba było przyjść, teraz to ich musiano ścigać, a jedyna droga ku nim wiodła przez wyrwę w rzeczywistości, wypaczającą i pożerającą otoczenie dookoła. Wielu zastanowiłoby się dwa razy nim ruszyłoby do przodu; inni wybraliby drogę dookoła, a jeszcze kolejni przeczekaliby fenomen, licząc że ich przeciwniczka się zmęczy. W końcu dopóki on żył, oni nie mogli ruszyć dalej.
Ciężko było jednak oczekiwać podążania za schematami od kogoś kto wybrał na swoją dedykowaną broń miotacz ognia.
Kiedy w falującym polu pojawiła się sylwetka opancerzonego człowieka, turianin potrzebował uderzenia serca, żeby zareagować. Opuścił karabin i ponownie aktywował omni-klucz, posyłając elektryzujący piorun wgłąb osobliwości. Błysk obciążonych tarcz został przesłonięty przez języki energii, które rozchodziły się dookoła sfery, a do ich uszu nie dotarł znajomy jęk generatora, ale uwaga człowieka i tak skupiła się we właściwym miejscu. Po ramieniu Vexa ponownie spłynęło wyładowanie, gdy mężczyzna wyskoczył z korytarza, wyrywając się z tworu biotyczki i ruszył biegiem w jego stronę. Macki osobliwości sięgały za nim na podobieństwo żywego organizmu, smagając kinetyczne bariery niczym przyciągane przez ich moc, ale zdawał się tego nie zauważać, szarżując w stronę turianina.
Wizg biotyki, towarzyszący teleportującej się kobiecie, przerwał jego bieg w połowie. Jej uderzenie cisnęło nim o ścianę, urywając jego życie prawdopodobnie szybciej niż zdążył się zorientować, że umiera. Vex opuścił ramię i rozluźnił palce, dezaktywując niewypuszczone wyładowanie, ale nie spuszczając wzroku z Mayi. Widział jak powoli budzi się niczym z transu, widział jak czarne języki energii przygasają, zasysane z powrotem do klatki z której zostały wypuszczone. Nie umknęło jego uwadze jej zdziwione spojrzenie - mały dowód tego jak bardzo czasami dawała się ponieść adrenalinie. Błękitny blask w jej tęczówkach końcu jednak zniknął, odgrywając ukrywające się pod nim złoto.
- Zauważyłem. Jak twój pancerz się trzyma? - rzucił na jej słowa, zakładając karabin na plecy i spoglądając przelotnie na jej nadwęglony naramiennik. Wyszedł zza osłony, również wracając do pomieszczenia i podchodząc do drugiego ciała; przyklęknął przy nim jeszcze zanim wspomniała omni-klucze, sięgając do przedramienia mężczyzny i odpinając z niego małe urządzenie. Martwa ręka opadła chwilę później na ziemię bezwładnie, uderzając o posadzkę. Tej części nie opowiadali w historiach o Widmach. Tej o szabrowaniu zwłok w poszukiwaniu danych.
- Prędzej czy później nauczą się przed nami zabezpieczać - zauważył cicho, wsuwając przenośny komputer do schowka przy pasie. Reed pewnie już teraz zlecił innym hakerom z linii B opracowanie programu, który kasowałby dane po śmierci właściciela lub nieautoryzowanej próbie dostępu. Jedną dłonią sięgnął do komunikatora, podczas gdy drugą odpinał od pasa żołnierza jego generator.
- Ets, gdy ci go dostarczymy, upewnij się, że tym razem nie zostawili na dyskach jakiegoś wirusa - rzucił do mikrofonu, żeby później o tym nie zapomnieć. Sam pewnie zastawiłby taką sama pułapkę, a widać było, że łowca jest przewidującym typem. Odłączył generator i podniósł wzrok na biotyczkę, po czym zwrócił jej uwagę na siebie, przywołując ją po imieniu. Gdy spojrzała w jego stronę, rzucił jej urządzenie.
- Jest mocniejszy od tego co nosisz. Będę spał spokojniej - wyjaśnił krótko. Pomimo lekkiego tonu, jego organizm wciąż był napięty i pracował na pełnych obrotach, zasilany adrenaliną, a w spojrzeniu czaiła się spięta czujność. Dwóch pseudo-ochroniarzy nie żyło, ale to wcale nie oznaczało, że nie czekają na nich kolejni. Lub że nie nadchodzą z posiłkami. Zielone tęczówki przesunęły się po obydwu korytarzach wychodzących z pomieszczenia, jakby szukał tej właściwej lub tej, która sprowadzi im na głowę więcej problemów.
Co, paradoksalnie, niestety oznaczałoby najpewniej własnie tą właściwą.
Sięgnął po ciężki karabin leżący na podłodze i podniósł się na nogi, ważąc broń w dłoniach. Chociaż nie miał teraz czasu na dokładne oględziny, to masywna konstrukcja nie sprawiała wrażenia topornej. Widział za to co potrafi zrobić we właściwych rękach.
- Tym razem się nie rozdzielamy - dodał, opierając karabin na barku i obracając się w stronę biotyczki. Jego spojrzenie prześlizgnęło się po jej twarzy, po czym ruszył z miejsca, kierując się w stronę dalszego korytarza.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Biura pracowników

13 sty 2019, o 16:01

Wyświetl wiadomość pozafabularną Podążyła swoim wzrokiem za jego, do zwęglonego naramiennika i machnęła obojętnie ręką, zbywając jego stan.
- To nic, to tylko z zewnątrz - odparła obojętnie, przyglądając mu się gdy pochylał się nad pierwszym ciałem i zdejmował z niego omni-klucz. Możliwe, że już się zabezpieczyli, może już w tych urządzeniach niczego nie znajdą, ale musieli przecież próbować. Nawet jeśli znajdą Jeffersona martwego, zatrutego przez samego siebie w obawie przed porwaniem, lub nieskorego do współpracy, te urządzenia mogły dać im jakąś namiastkę sukcesu.
Etsy potwierdziła krótko w jego słuchawce, oczekując na rozwój sytuacji. Obecnie wokół nich było cicho i nadal nie wydawało się, żeby ktoś do nich nadchodził. Nikt nie szarżował, jedynie niestabilność, którą zrobiła Maya, wciąż lekko wibrowała w powietrzu, błyszcząc się niebezpiecznie. Gdy podniósł się, odpinając generator tarcz od jego pasa, złapał kobietę na wpatrywaniu się w ciemną kulę spod zmarszczonych brwi, w całkowitym zamyśleniu, z którego wyrwały ją dopiero jego słowa.
- Jest też pokryty jego krwią - odpowiedziała, patrząc na trzymany przez niego przedmiot przez chwilę, nim dała za wygraną. Z ciężki westchnieniem przyjęła generator i odpięła własny, chowając go do kieszeni przy pasku i przypinając ten zdjęty z trupa. W takich chwilach własne zasady i podejście do takich spraw nie miało wielkiego znaczenia, jeśli dzięki ich łamaniu zwiększali swoje szanse. Nigdy otwarcie się temu nie sprzeciwiła, ale też nigdy nie zauważył, by zbierała cokolwiek ze swoich przeciwników.
Kiwnęła głową, wiedząc, że rozdzielenie się może nie być takim dobrym pomysłem gdy na końcu którejś z dróg stało biuro Jeffersona. Ignorując sferę za ich plecami, ruszyła pierwszą odnogą wraz z nim, ostrożnie postępując krok za krokiem do tego, co okazało się być poprzecznym korytarzem, skręcającym w lewo.
- Nie ma nikogo innego - zauważyła, rozglądając się dookoła. Na ścianach widoczne były drzwi prowadzące do gabinetów, a obok nich były plakietki z nazwiskami. Na samym końcu dostrzegli połyskujące, holograficzne nazwisko - K. Jefferson.
Spojrzała na Widmo, stając przy zamkniętym wejściu, po drugiej stronie od niego i odczekała, aż on sięgnie do panelu na drzwiach. Na korytarzu był półmrok. Gdy skrzydła drzwi rozsunęły się w oba kierunki, poraziło ich jasne światło docierające z wnętrza.
Gabinet był stosunkowo mały. Na środku nie było żadnych mebli, choć biurko po prawej stronie od wejścia wydawało się być przepchane tam pośpiesznie, może przed chwilą. Przy naprzeciwległej ścianie stał długi stół, wypełniony odręcznymi notatkami i datapadami, a także szklanką z wodą i starym kubkiem. Na ścianie przyklejone były wykresy lub zdjęcia, wszystkie wyglądające na pochodzące z Noverii i dotyczące tej dziedziny nauki, na której żadne z nich się nie znało. Na ostatniej ścianie, po lewej stronie, zawieszony był mały obrazek górskich wzgórz przykrytych śniegową czapą.
Jefferson siedział na samym końcu pomieszczenia, na krześle, opierając rękę na blacie, na którym leżały notatki. Wyglądał młodziej niż na nagraniu, które widzieli, choć na oko wciąż podchodził pod pod czterdziestkę. Miał mysie, krótkie włosy, teraz pozostawione w lekkim nieładzie i smutne spojrzenie czarnych oczu, którym obdarzył ich dwójkę gdy stanęli w wejściu. Ubrany był w dopasowany garnitur, elegancki, lecz bardzo prosty.
Stojący przed nim mężczyzna wyglądał jak jego przeciwieństwo. Żołnierz, chudy jak patyk i niezbyt wysoki, miał na sobie pancerz, który nie przypominał tego, w który ubrani byli pracownicy Elanusa. Był grafitowy, bez żadnych zdobień ani oznaczeń, ale wyglądał na nowoczesny, niektóre jego części nie przypominały niczego, co wcześniej widział turianin. Gdy drzwi się otworzyły, stanął na środku pomieszczenia, odgradzając ich od Jeffersona. Sięgnął do tyłu, do zaczepu na swoich plecach, lecz ku zdziwieniu Volyovej stojącej obok, nie wyjął karabinu. Złapał za rękojeść ostrza, którego klinga błysnęła odbitym światłem gdy wyciągnął ją przed siebie, patrząc na swoich przeciwników spod zmarszczonych brwi. Nie rzucił się w ich kierunku i nie zareagował, nawet gdy niebieskowłosa znów rozbłysła biotyczną aurą, wściekle dostrzegając kolejnego przeciwnika.
- Przyszliście mnie zabić? - spytał krótko Kevin, patrząc na swoich potencjalnych oprawców ze spokojem, choć w głębi jego ciemnego spojrzenia dało się dostrzec zalążki trwogi.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Biura pracowników

13 sty 2019, o 17:33

Jeden z jego łuków brwiowych uniósł się do góry po odpowiedzi biotyczki. Jeżeli jej zasady obejmowały szacunek do zmarłych i nie rozkradanie ich sprzętu, potrafiłby to uszanować. Sam pewnie też nie zniżałby się do tego poziomu, gdyby nie fakt, że osiągnięcie ich celu zależało od każdej, nawet najdrobniejszej przewagi, którą mogli zdobyć. Ich przeciwnicy za każdym razem byli lepiej wyszkoleni od nich, lepiej wyposażeni i lepiej przygotowani, górując nad nimi w każdym calu - a przynajmniej nad nim. Jeżeli zerwanie z martwego żołnierza jego generatora tarcz lub zabranie potężnej broni miało chociaż trochę wyrównać te szanse kosztem własnych przekonań, nie zamierzał się zastanawiać nad tym dwa razy. Z niesmakiem do swoich czynów mógł sobie poradzić później.
- Lepiej jego niż twoją - odpowiedział tylko, podnosząc się na nogi. - Wymyję ci go jak wrócimy - obiecał, przewracając oczami. Sprawdził ile pocisków zostało w pochłaniaczu ciężkiego karabinu, nim podniósł wzrok z powrotem na Mayę; jego spojrzenie również zrobiło się zamyślone, gdy dostrzegł jak wpatruje się w swoje dzieło, nadal pulsujące w korytarzu na podobieństwo żywej istoty. Chyba potrafił przejrzeć przez jej maskę i domyślić się jakie emocje przelewają się za cienką osłoną, jakie myśli zaczynają ją trawić. Ale podobnie jak temat omni-kluczy oraz wiele innych, nie był to moment na ich poruszenie.
Zbliżył się do niej i stanął obok, kładąc dłoń na jej barku. Nie powiedział ani słowa, przez kilka sekund po prostu wpatrując się w złote tęczówki, nim w końcu skinął głową i ruszył dalej. Została im już końcówka. Ostatnie korytarze i ostatnie pomieszczenia, które przyjęły echo ich kroków z oczekiwaniem.
- Musi być. Nie zostawiliby Jeffersona samego - rzucił na jej uwagę, gdy mijali kolejne biura. Zakładając, że mężczyzna wciąż żył, ale tego już nie dodał na głos. Jego wzrok przesuwał się czujnie po plakietkach zdobiących ściany obok drzwi, ale żadna nie nosiła na sobie śladów nazwiska inżyniera.
Żadne poza ostatnim.
Zatrzymał się przy wejściu i skinął głową, podchwytując wzrok kobiety. Kiedy oboje zajęli stanowiska po dwóch stronach przejścia, sięgnął dłonią do terminala i nacisnął przycisk otwarcia; jak tylko skrzydła drzwi rozsunęły się na dwie strony, wpadł do środka jako pierwszy, omiatając wnętrze lufą karabinu i spojrzeniem zza szczeliny wbudowanej w broń osłony. Celownik od razu skupił się na człowieku w grafitowym pancerzu, gdy tylko dostrzegł go w pierwszej kolejności, ale broń nie wypaliła, czekając na swoją okazję. Dopiero po chwili umysł Widma zarejestrował obecność ich inżyniera w garniturze, odgrodzonego od nich przez ostatniego z przeciwników.
- To ci próbowali wmówić? - odparł zdawkowo na pytanie Jeffersona, mierząc żołnierza wzrokiem. Przekrzywił nieznacznie głowę, również pozwalając sobie na cień powątpiewania, gdy człowiek zamiast po karabin, sięgnął po lśniący miecz; stop błyszczący nad rękojeścią nie wyglądał na zwykłą stal, chociaż i tak pozostawał nietypowym wyborem w dobie naręcznych omni-ostrzy i broni palnej. - Jestem Widmem, panie Jefferson. Nie zabójcą na zlecenie. Wręcz przeciwnie, przyszliśmy porozmawiać.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Biura pracowników

13 sty 2019, o 17:50

Kiwnęła do niego uspokajająco, gdy położył na jej barku dłoń. Cokolwiek chodziło jej teraz po głowie, nie było na tyle ważne, by robili sobie przez to przerwę, ani na tyle poważne by im zagrozić gdy ruszą do walki z kolejnymi przeciwnikami - zakładając, że takich mieli znaleźć.
Gdy dotarli do biura Jeffersona, szybko okazało się, że przeciwnik został im jeden. Wpatrywał się w nich butnie, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie stwarzali dla Jeffersona i niego. Dłoń zaciśnięta na rękojeści ostrza nawet nie drgnęła gdy wyciągnął ją przed siebie, wpatrując się w niebezpiecznie połyskujące oczy biotyczki i przenosząc ten wzrok na wycelowaną w niego lufę karabinu trzymanego przez Widmo. Nie ruszył się ani o krok, pomimo tych wrogich gestów. Pokój nie był duży, stali w odległości może dwóch, trzech metrów od pierwszego mężczyzny i pięciu od Jeffersona. Seria z karabinu odbiłaby się od tarcz żołnierza, ale jego ostrze było długie, mogłoby dosięgnąć któregoś z nich pomimo ich barier kinetycznych.
- Wmówić? - spytał, z nieukrywanym zdziwieniem. Spoglądał na Widmo zza pleców swojego ochroniarza, nie ruszając się z miejsca. Prawdopodobnie miał na sobie generator tarcz, ale poła jego marynarki przykrywały mu pas, więc nie mogli mieć naocznego potwierdzenia. - Pozwoliłem to sobie wywnioskować z trupów, które zostawiliście wcześniej.
- Pan Jefferson nie będzie z wami rozmawiać - warknął żołnierz, poprawiając swój chwyt opancerzonej rękawicy. Jego pancerz wydawał się być solidny, ale nieco cieńszy niż ten, który miał na sobie mężczyzna z blizną. Nie był czołgiem stojącym na ich drodze, ale musiał mieć inne zalety, dzięki którym to on pozostał na miejscu gdy resztę wysłano naprzód.
- Twój trup może być następnym - odpowiedziała mu wściekle niebieskowłosa, zaciskając swoją dłoń w pięść. Na jej powierzchni zaskrzyło, sprawiając, że mężczyzna drgnął, przygotowując się do ataku. W jego oczach nie widniało nic poza determinacją. Żadnego wahania lub strachu, które przejawiała osoba, której bronił. Tylko gotowość do wycelowania klingi swojego ostrza w gardło stojącej przed nim kobiety gdy tylko wykona jeden krok w jego kierunku.
- Avis - upomniał go Kevin, wpatrując się w potylicę żołnierza, który nawet nie drgnął, nie spuszczając wzroku z Volyovej. Inżynier westchnął przeciągle, obracając się wreszcie przodem w ich kierunku na swoim krześle. - Wolałbym uniknąć kolejnych, niepotrzebnych śmierci.
Mężczyzna go nie słuchał, ale nie mógł w tej chwili zrobić wiele więcej. Jeśli spocznie, jego też potencjalnie schwytają, może zabiją, nie miał innego wyjścia jak spróbować się ich pozbyć.
- O czym chcecie porozmawiać?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Biura pracowników

13 sty 2019, o 18:32

Lufa karabinu drgnęła powoli, gdy turianin opuścił ją ku ziemi. Jego wzrok mierzył żołnierza stojącego im na drodze i wycelowane w nich ostrze; cokolwiek miało się tu rozegrać, nie będzie towarzyszył temu huk wystrzałów i ryk pocisków uderzających o tarcze oraz ściany. Starcie, które miało nadejść, będzie brudne, krwawe i szybkie, pełne błysków stalowego miecza, podszytej czernią błękitnej biotyki i grafitowego, plazmowego ostrza.
- Wnioski bywają zwodnicze - odpowiedział zdawkowo na słowa inżyniera. Prześlizgnął się spojrzeniem po uzbrojeniu żołnierza, notując w pamięci, że prawdopodobnie będzie znajdował się na tym samym spektrum stylu walki co Maya, w przeciwieństwie do napotkanego wcześniej grubo opancerzonego mężczyzny. Nie kupił zdziwienia Jeffersona nawet na chwilę. Może sprawiła to nabyta przez Girbacha nieufność do ludzi w garniturach, a może fakt, że nikt kto był chroniony przez tyle agentów linii B, nie byłby nieświadomy swojej wagi oraz roli, ale wiara w jego niewinność nie zagościła w myślach turianina.
- A co zrobisz, jeżeli spróbuje? - odparował ostro do żołnierza, wracając na niego spojrzeniem. - Przebijesz go tym mieczem, żeby nie zdążył nam powiedzieć tego co wie? Przecież dlatego tu zostałeś, prawda? Nie jako ostatnia linia obrony.
Zdawał sobie sprawę z ryzyko tego zagrania od momentu kiedy przekroczyli próg, a może nawet i wcześniej. Jefferson stanowił słabe ogniwo w łańcuchu linii B i skoro Widmo ze swoją towarzyszką do niego dotarli, to pozostało już tylko jedno do zrobienia. Agenci linii B ginęli bez zawahania dla tajemnic swojej firmy, a zabijali dla nich jeszcze łatwiej. W którym miejscu ulokowane były przekonania człowieka nadal pozostawało niewiadomą, ale jego oddanie nie podlegało dyskusji.
Gest Jeffersona nie umknął jego uwadze, ale wbrew zamiarom, nie zmusił go do obniżenia gardy. Inżynier może i miał dobre intencje, ale on nauczył się już, że za nimi nie stoi zwykle nic więcej. Z pozoru stanowił przeciwieństwo DeWitta, ale łagodne słowa i polubowna postawa raczej nie było prawdziwe.
- Myślę, że wiesz o czym - rzucił na jego pytanie, nie spuszczając wzroku z żołnierza. - Albo Avis wie. Jesteśmy tu, żeby porozmawiać o twoich starych pracodawcach. O pracy, którą wykonałeś dla skorumpowanego odłamu oddziałów linii B Przymierza do których twój ochroniarz należy. Oraz do którego należeli jego martwi kompani.
Niewiele było wyjść z sytuacji, w której się znaleźli. Być może Jefferson rzeczywiście próbował powstrzymać rozlew krwi, ale szansa na to była niewielka - Viyo widział to w oczach człowieka z mieczem, w leżącej w nich determinacji i zdecydowaniu gotowym pchnąć go do ataku. Przyszli tu po informacje, ale co się stanie, gdy już ją otrzymają? Przynajmniej trzy osoby z tego pomieszczenia zdawały sobie sprawę, że nie zakończy się to uściśnięciem sobie ręki i pójściu w swoją stronę. Nawet jeżeli inżynier wyjawi im lokalizację bazy na Chasce, nie będą mogli puścić go wolno. Wiedział to on, wiedziała to Maya, wiedział to Khouri oraz Irene. Nie w momencie, gdy mogli zawiadomić Reeda oraz resztę o celu swojej podróży, którego być może już się domyślali, ale którego nie mogli być pewni. W końcu tamta placówka nie była jedyna.
Czubek miecza był w tej chwili jedyną rzeczą, która powstrzymywała ich od przyciśnięcia Jeffersona. Na Avisa i jego cel ochrony czekały tylko dwie drogi - śmierć lub cela na statku Elpis.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Biura pracowników

13 sty 2019, o 18:40

Tajny rzut MG
<50%
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Biura pracowników

13 sty 2019, o 19:02

Ostra odpowiedź ze strony turianina wywołała jakąś zmianę w oczach Avisa. Jego kącik ust zadrżał lekko, w prześmiewczym geście dla wniosków, które wyciągał z tej sytuacji Widmo. Volyova też to zauważyła, zmarszczyła brwi, patrząc na mężczyznę i nie wiedząc czego powinien się po nim spodziewać. Z nich wszystkich, nie zareagował tylko inżynier. Wpatrywał się w turianina z przekonaniem w oczach i spokojem, z którym wcześniej przemawiał też do niego Reed. Nie dał się sprowokować, choć nie widział też twarzy swojego ochroniarza i nie dostrzegł drobnej zmiany na jego twarzy, którą zauważył Viyo.
- Avis nie jest tu po to, żeby mnie zabić - odpowiedział bez zająknienia, głosem, w którym na próżno mogli szukać głębszych emocji. Nie wyśmiewał błędnych założeń Widma, nawet jeśli tak mocno odbiegały od prawdy. - Jest po to, żeby zginąć, próbując uratować mnie przed wami.
Mógł mieć idealną pokerową twarz, a mógł zwyczajnie mówić prawdę. Z tej odległości, z daleka, gdy dzielił ich mężczyzna z ostrzem, nie mogli wywnioskować niczego, co pomogłoby im podbudować ich podejście do Jeffersona, stawiając go na równi z wszystkimi innymi, skorumpowanymi i zniszczonymi członkami linii B. Wyglądał na zwyczajnego mężczyznę, pracownika w Noverii, który widział w życiu wiele i dwójka uzbrojonych przeciwników budziła w nim niepokój, lecz nie wprawiała go w panikę. Jedynie jego niezwykły ochroniarz świadczył o bezpośrednim powiązaniu ze wszystkim, w co wplątani byli też oni.
Westchnął, przecierając oczy dłonią, gdy Viyo wspomniał linię B. Nie był zaskoczony, ale na jego twarzy wciąż widoczne było lekkie niezrozumienie. Osunął się nieco w swoim krześle, wbijając nagle wzrok w sufit, zbierając myśli. Splótł obie dłonie ze sobą, opierając je o swoją klatkę piersiową i garnitur, lekko wymięty od przyjętej przez niego postawy.
- Dobrze. Porozmawiajmy.
- Nie musisz z nimi rozmawiać - warknął żołnierz, z narastającą złością wpatrując się w stojących przed nich napastników. Spokój Jeffersona kontrastował z jego gwałtownością i otwartą wrogością.
- Ale bez tego wszystkiego - zadecydował, w swej naiwności przenosząc swoje pełne wyczekiwania spojrzenie na turianina zagradzającego im drogę. - Bez broni. Avis niczego wam nie zrobił. Jest tutaj żeby mnie bronić, a ja nie chcę zmywać z siebie jego krwi gdy któreś z was straci nad sobą kontrolę - dodał twardo, przenosząc wzrok na Volyovą, której nienawiści odmalowanej na twarzy nie dało się nie zauważyć.
- Czego oczekujesz? - prychnęła, podłapując jego wzrok, ale nie opuszczając swojego pistoletu, ani drugiej dłoni, gotowej do walki w każdej chwili.
- Nie kombinuj - ostrzegł go żołnierz, zerkając przez ramię. - Po to tutaj jestem. I tutaj zostanę. Będziecie musieli przejść po moim trupie - warknął, spoglądając na turianina, po którym spodziewał się reakcji.
- Nie przyszli tu mnie zabić. Nie jesteś już potrzebny - odpowiedział mu stanowczo, ale mężczyzna tylko pokręcił głową.
- Dostałem swoje rozkazy.
- Nie myślisz chyba, że puścimy go wolno? - spytała Volyova, ze szczerym szokiem wpatrując się w inżyniera i sprawiając, że Jefferson załamał ręce.
Nie widział siebie tak, jak widzieli go oni. Szukał wyjścia z sytuacji, która zdawała się go nie mieć. Wszyscy poza nim wydawali się dążyć do rozlewu krwi, którego on za wszelką cenę starał się uniknąć.
- Nie ma potrzeby, żeby tu ginął - powiedział, spoglądając na niego pochmurnie. - Nie ma tu nikogo innego na Noverii, była tylko ich trójka. Weźcie mu broń i omni-klucz. Będę waszym zakładnikiem, więc niczego nikt wam nie zrobi. Wtedy odpowiem na wszystkie pytania, na które zdołam.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Biura pracowników

13 sty 2019, o 19:47

Drobna zmiana mimiki żołnierza z mieczem sprawiła, że turianin zmrużył nieznacznie oczy. Nawet ten cień uśmieszku mówił coś więcej, chociaż nadal nie wiedzieli co. Równie dobrze mogło to być potwierdzenie dla jego słów, rozbawienie faktem że oni to dostrzegli w przeciwieństwie do inżyniera siedzącego za biurkiem, ale mogło to być także coś zupełnie odmiennego. Wnioski bywały zwodnicze, jak sam zauważył wcześniej. Równie dobrze Jefferson mógł znajdować się o wiele wyżej w hierarchii dowodzenia, a zadaniem jego ochroniarza było dokładnie to o czym ich zapewniał - ochrona. Aż do śmierci.
Tyle, że on nie wyciągał wniosków. On łowił. Szukał potwierdzenia teorii lub nitek nowych, każdego odłamka które mu udostępniał rozmówca. Nawet jeżeli w większości przypadków były to tylko kolejne strzępki niewiadomych, tak jak i teraz.
- Oddanie godne podziwu - odparł lakonicznie, nie spuszczając miecznika z oczu. W jego głosie próżno było jednak szukać pochwały, nie w momencie, gdy jeszcze nie wiedzieli co jest prawdą, a co kłamstwem.
Żołnierz różnił się od pozostałych, ale to akurat nie było wyjątkiem. Przyzwyczaili się do faktu, że agenci linii B stanowili zbieraninę ludzi o różnych umiejętnościach oraz różnych wyposażeniach, bez względu na to czy był to ciężko opancerzony czołg, szaleniec z miotaczem ognia, pyskaty snajper i beznamiętny łowca. Nawet Maya pasowała w pewien sposób do tej grupy dobranej pod kątem nietypowych umiejętności, stanowiąc element wyróżniający się ze zwyczajnego tłumu. Ale to pancerz mężczyzny zwrócił uwagę Widma, głównie przez fakt, że pozbawiony był fałszywych oznaczeń Elanusa, jak u pozostałych. Drobny detal, który równie dobrze mógł nic nie znaczyć, a który mógł świadczyć, że człowiek był prywatnie najęty przez Jeffersona do ochrony, podczas gdy reszta musiała korzystać z przykrywki najemników.
Decyzja Jeffersona o rozmowie spotkała się z ostrożnym uniesieniem brwi turiniana, któremu nie towarzyszyła jednak radość i ulga. Zbyt wiele razy słyszał już podobne zapewnienia, chociaż pierwszy raz od kogoś związanego ze zbuntowanymi strukturami Przymierza. Dobór słownictwa, sugerujący większą troskę o zdrowie własnego garnituru niż o zdrowie ochroniarza, nie zachęcał jednak do bezwarunkowej ufności. Skinął oszczędnie głową na pytanie Mayi, bez słowa zgadzając się z nim.
- Avis nigdzie nie idzie. Pierwsze co zrobi to poinformuje Reeda o naszej wizycie albo ściągnie nam na głowę kolejne posiłki - rzucił krótko. Chociaż opuścił karabin, to omni-ostrze nadal żarzyło się przy jego przedramieniu, strzelając drobnymi iskrami i czekając niecierpliwie na jakikolwiek nagły ruch człowieka. - Ale jeżeli odda swoją broń i omni-klucz, nikomu nie stanie się krzywda. Nie zależy nam na rozlewie krwi nie bardziej niż tobie, ale nie możemy puścić go wolno.
Jego wzrok prześlizgnął się po twarzy człowieka, nie dostrzegając tam chęci współpracy. Napięcie w pomieszczeniu można byłoby kroić na plastry za pomocą ostrza lśniącego w świetle lamp, pomimo dobrych intencji Jeffersona.
- Dlaczego? - podchwycił jednak część wypowiedzi inżyniera, spoglądając w jego stronę z uwagą. - Dlaczego uważasz, że jesteś taki dla nich ważny, że będziesz skutecznym zakładnikiem? Uznaj to za moje pierwsze pytanie. Dlaczego nie jesteś zbywalny, jak pozostali i dlaczego żołnierze mają ginąć w próbach ochrony ciebie, zamiast po prostu pozbyć się niedokończonej sprawy?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Biura pracowników

13 sty 2019, o 20:18

Tajny rzut MG
A<33<B<66<C
0

no to kurła mamy impas

<30%
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Biura pracowników

13 sty 2019, o 20:35

- Niczego nie oddaję - odpowiedział mężczyzna, ale nie ruszył się z miejsca. Nie zaatakował ich jako pierwszy, co nie zmieniało faktu, że nie spuszczał ich z oka. Niebieskowłosa odwzajemniała jego spojrzenie, jakby ignorując Jeffersona schowanego za plecami ochroniarza póki on stał na ich drodze. Mogli spodziewać się wszystkiego, w końcu to nie byli zwykli pracownicy Noveryjskiego ośrodka, to była linia B, z którą oboje w jakiś sposób byli powiązani i choć Avis wydawał się mieć znacznie jaśniejszą sytuację, to mężczyzna, którego chronił, był jedną wielką niewiadomą.
Nic nie złamało jego stoickiego spokoju, z którym obserwował ich niemal z zaciekawieniem, stojących pod drzwiami. Garnitur, choć elegancki i dopasowany, nie wydawał się leżeć na nim dobrze, przynajmniej nie teraz. Był wymięty, bo mężczyzna siedział krzywo. Górę marynarki miał niedbale odpiętą, rękawy nieco podwinięte, jakby wcześniej mu przeszkadzały.
Jego ochroniarz był mężczyzną o jasnym, niebieskim spojrzeniu i ciemniejszej karnacji. Dłuższe włosy spięte miał w kucyk z tyłu głowy, twarz miał podłużną i poważną, lecz bardzo młodą. Nie miał więcej niż trzydziestu lat.
- Donovan już wie o waszej wizycie - odpowiedział cicho, po krótkiej chwili milczenia i ciszy. - Avis jest tutaj z jego rozkazu. Miał wydostać mnie z planety - dodał z lekkim niezadowoleniem, ale to na twarzy żołnierza pojawił się grymas. Z jakiegoś powodu mu się nie udało, stali tutaj, w gabinecie Jeffersona, broniąc się zapętleni w kozi róg, z którego nie było ucieczki.
I z jakiegoś powodu inżynier nie próbował ich omamić, tylko odpowiadał szczerze, a przynajmniej tak się turianinowi wydawało. Nie miał na twarzy przyklejonego cwaniackiego uśmieszku Dewitta, nie miał jego pewności siebie i ewidentnego dobrego samopoczucia, z którym tamten wyszedł na podziemny parking.
- Dlaczego tego nie zrobił? - spytała Volyova natychmiast, na co mężczyzna wzruszył lekko ramionami.
- Moje miejsce jest na Noverii. Tutaj pracuję, tutaj jestem potrzebny - odpowiedział, odwzajemniając jej urywkowe spojrzenie. - Uznałem, że mogę zaryzykować.
Zmarszczyła brwi, dostrzegając głupotę tego wyboru, ale nie komentując jej w żaden sposób. Wzrok mężczyzny przesunął się na turianina, który zaczął swoje zadawanie pytań, ale w zamian za to dostał tylko sprzeczne kiwanie głową. Kevin nie planował udzielać mu żadnych odpowiedzi.
- Nie jestem geniuszem zła, który naśle na was moje bezmyślne sługi - odparł, z nutą sarkazmu, jakby sama wizja tego go nieco bawiła. - Mogę z wami porozmawiać. Ale nie chcę, żeby kolejna osoba umarła na marne. Puśćcie go wolno.
- Wiesz, że nie mogę wrócić bez ciebie - odpowiedział mężczyzna, jakby zaczęło do niego docierać, że Jefferson nie próbuje ich omamić którąś ze swoich gierek, że naprawdę oczekuje od niego wyjścia na zewnątrz. Obrócił głowę w jego stronę, wpatrując się w niego zmrużonymi oczyma. - Nie ma takiej opcji.
- Kazałem ci wyjść, Avis - uspokoił go, kiwając ku niemu głową, chcąc zmotywować go do odłożenia broni, choć ochroniarz nawet nie drgnął. - Nic się nie stanie. Nic ci nie zrobią.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Biura pracowników

14 sty 2019, o 15:53

Donovan Reed był ostrożny, ale to już wiedzieli. Coś, co miało się okazać zabezpieczeniem, skończyło się na potyczce w noveryjskich korytarzach - jego przewidywania co do ich następnego celu były trafne, o ile nie rozpoczął takiej procedury w każdej innej placówce chowającej ich człowieka, który mógł coś wiedzieć. Być może podjęcie ryzyka przez Jeffersona nie było takie bezsensowne, jeżeli podjął je przed otrzymaniem informacji o ich przylocie. Być może opierał swoje wyliczenia na fakcie czy uda im się rozszyfrować skradzione dyski, czy nie, uważając że szansa na to jest na tyle mała, że może zostać na miejscu. Teraz nie miało to jednak znaczenia - bez względu na to czy pokładał nadzieje w kodowaniu urządzeń czy w sile swoich ochroniarzy, obydwie te rzeczy zawiodły i doprowadziły do bieżącego momentu.
Wbijał wzrok w żołnierza, ale nie był zaskoczony jego odmową. Agenci linii B, bez względu na to kim byli i jak się zachowywali, cechowali się pełnym oddaniem swojej jednostce, wierząc w jej ideały pomimo korupcji oraz brudów leżących u podłoża oddziałów nadzorowanych przez Reeda. Cokolwiek im wmawiano, było to skuteczne. Nie pierwszy raz się z tym spotkali i zapewne nie ostatni, ale wynik zawsze był ten sam. Krew, ból i ciało leżące na posadzce.
- Masz dwa wyjścia, Avis. Albo złożysz broń, albo zginiesz tutaj tak jak inni, a my i tak dostaniemy swoje odpowiedzi - powiedział po chwili. Kiedyś prawdopodobnie podążyłby za rozumowaniem Jeffersona i zgodził się puścić młodego żołnierza wolno, bo podobnie jak inżynier, rozumiał ciężar kolejnej bezsensownej śmierci, której można było uniknąć, ale nie tym razem. Może również usilnie próbowałby go przekonać, że nie ma sensu ginąć, ale kiedy negocjacje raz za razem się nie sprawdzały, w końcu trzeba było zaakceptować rzeczywistość. Niepotrzebna śmierć nie była przyjemna, ale alternatywa puszczenia go luzem niosła zbyt wiele konsekwencji - Jefferson mógł twierdzić, że Reed wiedział o ich przybyciu, ale tak naprawdę nie mógł być pewien. Ze znalezionych omni-kluczy mogli wygrzebać wszystko i nic, zmuszając go niejako do podzielenia zasobów i próbie ochrony każdego z nich, ilu by ich nie było. Im wcześniej dotrze do niego ich wizyta u Jeffersona i potwierdzenie, że wiedzą o Chasce, tym szybciej przesunie wszystkie środki do ochrony kompleksu i tym trudniej będzie im go sforsować. Nie mówiąc już o potencjalnym przeniesieniu danych, które skończyłoby się całkowitą porażką i bezsensownością ich działań.
- Nie wątpię, że masz wyjątkowe umiejętności, tak jak twoi towarzysze - kontynuował, obserwując miecznika. Bez względu na dobór broni, skoro znajdował się w oddziałach Reeda, oznaczało to że jest niebezpieczny. - Ale nie bądź głupi. Może uda ci się zranić jedno z nas, a może nie, ale nie zdziałasz nic więcej. Każdy z twoich poprzedników zginął próbując, a my nadal tu jesteśmy. Nawet twój szef musiał się wycofać i uciec, pomimo że towarzyszył mu prawie tuzin innych ludzi. Nie interesuje nas śmierć żadnego z was, ale jeżeli nie złożysz broni w przeciągu następnych kilku sekund, Przymierze straci kolejnego zbuntowanego żołnierza.
Wyznanie Jeffersona na temat ucieczki było niejako potwierdzeniem ich wcześniejszych przypuszczeń, stając się drobnym elementem uzupełniającym układankę niewiadomych, którą próbowali złożyć od momentu przylotu. To Avis musiał być osobą, z którą inżynier spotkał się w portowym hotelu, nieznajomą twarzą którą próbowali zidentyfikować. Nie było tajemniczej kochanki, nie było przelewania kredytów na chwilę przyjemności w motelowych prześcieradłach. Przylecieliby w samą porę, żeby przechwycić lub minąć się z uciekającym z planety człowiekiem, gdyby nie to, że ten postanowił na niej pozostać - wbrew rozkazom młodego żołnierza. A przynajmniej na to zaczynało wyglądać. Nie wyjaśniało nagłego buntu dwóch udawanych ochroniarzy, którzy otwarcie zerwali łączność z resztą Elanusa, ale to łatwo można było podciągnąć pod informację o wylądowaniu Widma wraz z niebieskowłosą towarzyszką.
Mierzył jeszcze przez chwilę człowieka spojrzeniem, czekając na jego odpowiedź. Tylko jedno "nie" dzieliło go od ponownego rozlewu krwi.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Biura pracowników

14 sty 2019, o 16:07

Atak < 50 < Złożenie broni
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Biura pracowników

14 sty 2019, o 17:10

Jefferson utkwił spojrzenie w plecach swojego ochroniarza, nie mając najwyraźniej niczego do dodania po tym, co powiedziało Widmo. Avis nie wyglądał na zadowolonego. Wpatrywał się w turianina spod zmarszczonych brwi, walcząc ze sobą, z danym mu rozkazem i poleceniem Jeffersona, które najwyraźniej się wykluczały. Przez długą chwilę milczał, przechodząc wzrokiem z jednego do drugiego, od napiętej twarzy turianina po połyskujące oczy ludzkiej biotyczki. Może zastanawiał się jakie ma szanse. Ze swoim ostrzem, jeden celny ruch mógł nie tylko uszkodzić jednego z nich, ale też całkowicie wyeliminować. Być może okazałby się wystarczająco szybki by zabić nawet dwójkę, samemu odnosząc umiarkowane obrażenia. Coś musiało sprawić, że był tym, którego wysłano po inżyniera, musiał być dobry w tym co robił i zresztą na takiego też wyglądał.
- Avis, zrób to - polecił mu, choć mówił łagodnie, prosząc wręcz. Nie chciał oglądać rozlewu krwi, lub przedłużać tego, co i tak zaraz miało się stać. Może nie wiedział jaką drogą dostali się tutaj i czas mieli w miarę ograniczony, nim ochrona Noverii wreszcie do nich dotrze, zainteresowana trupami swoich towarzyszy. Zbuntowanych, co prawda, lecz wciąż ochroniarzy Elanusa.
Mężczyzna skrzywił się i wyprostował, łapiąc broń w inny sposób i sięgając do tyłu, by schować ją tam, skąd wyjął ją wcześniej ale biotyczka powstrzymała go ruchem dłoni.
- Odrzuć - warknęła, sprawiając, że łypnął na nią groźnie, ale obrócił się, podrzucając modernistyczną katanę i odrzucając ją na biurko zepchnięte pod ścianę. - Pistolet też.
Sięgnął do pasa, przy którym w kaburze czekał ciężki pistolet. Z jakiegoś powodu nie sięgnął po niego od razu, ale najwyraźniej w tak małym pomieszczeniu był pewniejszy swoich umiejętności walki wręcz i postawił wszystko na katanę. Odpiął skórzany pokrowiec i wyciągnął z niego broń. Pochłaniacz ciepła uderzył o podłogę, gdy rozładował oręż i, tak jak poprzednią rzecz, odrzucił na biurko, sfrustrowany.
- Pożałujecie, że się tutaj pojawiliście - poinformował ich, patrząc na nich ze złością, która wynikała z dobrze znanej Viyo bezsilności.
- Już żałuję, że muszę oglądać twoją brzydką mordę - prychnęła, nie opuszczając swojego pistoletu choć przeciwnik sam się rozbroił. - Przesuń się.
Usunął się, nawet dał skuć jeżeli Widmo tego potrzebowało by poczuć się bezpieczniej, a Kevin odetchnął wyraźnie, widząc, że jego towarzysz dał za wygraną.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Biura pracowników

14 sty 2019, o 18:36

Każda walka w zwarciu to był swojego rodzaju gambit, szczególnie w na tyle ciasnym pomieszczeniu jak to. W dobie plazmowych ostrzy i mieczy zdolnych przecinać stal jak masło, większość pojedynków sprowadzała się do brutalnej próby siły oraz szczęścia, próby która przeważnie trwała nie dłużej niż kilka uderzeń serca. Wymiany ognia i zaprogramowanych pocisków z omni-narzędzi mogły trwać godzinami, czekając na wymęczenie przeciwnika lub jego błąd, ale nie gdy w grę zaczynała wchodzić broń biała. Nawet najgrubszy pancerz nie stanowił wyzwania dla rozżarzonego, skoncentrowanego promienia plazmy, czego byli świadkiem zaledwie kilka minut temu, kiedy Maya powaliła masywnego żołnierza w czasie zbliżonym do mrugnięcia oczami. Nie, walka w zwarciu była brutalna, nieprzewidywalna i szybka. Teraz nie byłoby wyjątku, nawet jeżeli jej wynik nie był z góry ustalony.
Czuł mrowienie ramienia od wibrującego omni-ostrza, czuł napięcie wypełniające małe biuro. Te kilka sekund, które żołnierz potrzebował na podjęcie decyzji, równie dobrze mogły trwać godzinę - szala, na której leżały trzy różne życia i trzy różne zakończenia, chybotała się niebezpiecznie, gotowa przesunąć się na jedną stronę i ostatecznie zadecydować jak potoczy się ich dalszy los.
Wyglądało na to, że to łagodny głos Jeffersona ostatecznie ją przechylił. Wyraz wściekłej bezsilności, która przemknęła przez twarz miecznika, była mu znajoma, ale oznaczała też postęp na pewnej ścieżce. Turianin przekrzywił nieznacznie głowę, nie mogąc powstrzymać cienia zaskoczenia, które przemknęło przez jego spojrzenie, żeby zaraz zniknąć pod naporem zdecydowania. Czas na cieszenie się małymi, niespodziewanymi sukcesami przyjdzie później. Avis okazał się być mądrzejszy niż reszta, stając się pierwszym agentem linii B, który rzeczywiście zrezygnował z walki z nimi, ale nie zamierzał pokładać w tej wygranej nadziei.
- Mądra decyzja - rzucił lakonicznie. Skinął głową na słowa biotyczki, po czym dezaktywował własne omni-ostrze i odłożył ciężki karabin na bok, żeby sięgnąć po kajdanki. Poczucie bezpieczeństwa czy nie, wszystko wciąż mogło się diametralnie zmienić; skuł mężczyznę bez słowa, podczas gdy Maya trzymała go na muszce i dopiero wtedy się odsunął. Wściekłość młodego żołnierza była wyczuwalna i w pełni zrozumiała, ale dopiero miało się okazać czy była to dobra decyzja. Posiadanie żywego jeńca ze skorumpowanej linii B byłoby ogromnym krokiem milowym w ich sprawie, nawet jeżeli był to tylko jeden z frontowych żołnierzy, a nie nikt z zarządu. I o ile przetransportowanie Jeffersona wymagało zgody NDC, co mogło się okazać problematyczne za kilkanaście minut, tak Avis najwyraźniej nie stanowił części personelu.
Problemy na później. Wszystko na później.
- Zapewne - odparł zdawkowo na jego warknięcie, nie dając się sprowokować. Od dawna wiedzieli, że konsekwencje pojawienia się na NDC będą znaczące, ale żadne z nich nie zwolniło. Nie mogli. Przemieszczali się parę metrów przed goniącą ich falą tsunami, prąc do przodu i nie oglądając się za siebie, bo jeżeli mieli wyjść z tego w jednym kawałku, to tylko przez wyjście znajdujące się na końcu. - Ale Jefferson właśnie uratował ci życie.
Kiedy człowiek był już zakuty, zdemontował również jego omni-klucz i dołączył go do kolekcji pozostałych w zasobniku przy pasie. Ich ulubione SI będą miały zabawę na całe godziny, jeżeli uda im się wrócić. Dopiero wtedy obrócił się w stronę inżyniera, w końcu wbijając w niego zielone spojrzenie.
- Odpowiedzi - zażądał ponuro. - Zacznij od tego kim jesteś dla Reeda i jego grupy.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Biura pracowników

15 sty 2019, o 00:56

Avis może i odrzucił katanę, ale odruchowo chciał się wyrwać gdy turianin złapał go za ramię i pociągnął w swoją stronę. Rozprostował i zacisnął dłonie, nie mogąc nic więcej z tym zrobić. Poddał się, to wiązało się z pozwoleniem na bycie zakutym kajdankami, jakkolwiek mogłoby się mu to nie podobać. Niebieskowłosa stała obok, z pistoletem w niewielkiej odległości od jego czoła. Bariery kinetyczne nie były w stanie mu pomóc, wystarczyło naciśnięcie spustu by jego niewłaściwy ruch stał się jego ostatnim. Wpatrywał się nienawistnie w lufę pistoletu maszynowego, nie patrząc nawet na osobę, która go dzierży, jakby to broń była jego przeciwnikiem, tak jak kajdanki uniemożliwiające mu ruch.
Nie odpowiedział nic, na próżno mogli szukać u niego wdzięczności. Spętany, nie wydawał się bardziej bezbronny, co najwyżej wścieklejszy. Maya patrzyła na niego krytycznie, dostrzegając to z niezadowoleniem. Złapała za kołnierz jego pancerza i pchnęła go w stronę drugiej ściany, naprzeciwległej do tej, przy której leżało jego uzbrojenie. Teraz oni stali na środku, dzieląc Jeffersona, Avisa i katanę z pistoletem, stojąc naprzeciw wszystkiemu.
Inżynier patrzył przez chwilę na swojego towarzysza nim przeniósł spojrzenie na Viyo. Nie podziękował za uniknięcie rozlewu krwi, ale na pewno choćby częściowo to docenił. Skrępowanie jego ochroniarza było lepsze niż zamordowanie go, ale nie musiał być strategiem wojskowym by wiedzieć, że pomogli też sobie. Gdyby przed śmiercią Avisowi udało się ranić którekolwiek z nich, ich czas, którego już i tak mieli bardzo mało, skurczyłby się co najmniej kilkukrotnie. A szansa na to, że powaliliby mężczyznę bez szwanku, była stosunkowo mała.
- Dla Donovana? Raczej nikim - odpowiedział, znów splatając dłonie i opierając je o swój brzuch. Wzruszył lekko ramionami, zadzierając głowę by móc spoglądać turianinowi prosto w oczy ze swojego siedzącego miejsca. - Jestem inżynierem, nie wojskowym.
- Inżynierem pracującym dla nich - poprawiła go Volyova, wciąż kątem oka obserwująca spętanego ochroniarza, choć na razie jedynie przyglądał im się bezsilnie, z otwartą wrogością.
- Nie pracuję dla nich - odpowiedział spokojnie, poprawiając się w krześle. Sięgnął dłonią za poła swojej marynarki, w niewinnym geście, którego chyba w pełni nie był świadom. Maya syknęła natychmiast, każąc mu się zatrzymać, a lufa jej pistoletu skierowała się na jego klatkę piersiową.
Zamarł, cofając dłoń i unosząc obie, na wszelki wypadek, w geście swojej niewinności. Nie wyglądał się mieć żadnego uzbrojenia.
- To papierosy - wyjaśnił, rozpinając ostatnie dwa guziki marynarki i rozchylając ją, ukazując wciśniętą do wewnętrznej kieszonki paczkę. - Pomagają mi się skupić. Mogę?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Biura pracowników

15 sty 2019, o 01:38

Jak tylko żołnierz został spętany, Viyo dodatkowo go przeszukał, a potem zbliżył się do drzwi i zamknął je za nimi, upewniając się, że na chwilę obecną takie zostaną. Być może zyskali parę minut, ale pokłosie alarmu przeciwpożarowego oraz niezadowolenie zarządu NDC prędzej czy później ich dogoni, co do tego nie było wątpliwości. Drzwi były małą ochroną, ale przynajmniej upewniały, że rozmowa nie zostanie gwałtownie przerwana przez ochroniarzy Elanusa wpadających do biura z bohaterskimi zamiarami.
Dopiero wtedy stanął przed biurkiem Jeffersona i skrzyżował ramiona na piersi, przenosząc swoją uwagę na inżyniera. Maya pilnowała Avisa, a kajdanki zapewniały chociaż odrobinę spokoju; mężczyzna z pewnością był niebezpieczny, ale spięte nadgarstki i brak broni obniżały jego efektywność, zwiększając ich szanse bez względu na to jak groźnym przeciwnikiem by był. Kupowały im czas, a to było jedyne na co mogli liczyć w tej branży. Uniwersalna waluta.
- Więc dlaczego jeszcze żyjesz? - zapytał wprost, obserwując Jeffersona z góry. - Twoi byli pracodawcy nie mają w zwyczaju puszczania wolno swoich starych pracowników, którzy przestali im być potrzebni. Szczególnie takim, którzy byli związani w budowanie tajnego i bardzo istotnego projektu. Dla kogoś jesteś ważny z jakiegoś powodu, skoro zachowali cię przy życiu i woleli ewakuować z planety zamiast zabić na miejscu. Moje pytanie brzmi: dla kogo i dlaczego? Macie w ogóle jakąś nazwę? - Ostatnie pytanie, niespodziewanie zmieniające temat, nie było skierowane do Kevia, a do Avisa. Turinian obrócił twarz w jego stronę, a ton był niemal uprzejmy. - Skorumpowany odłam linii B ciężko powtarza się w trakcie konwersacji.
Nagłe syknięcie biotyczki sprawiło, że sam również zacisnął dłoń, gotowy aktywować omni-ostrze. Jednak na widok papierosów milczał przez chwilę, po czym obszedł biurko, dając znać człowiekowi, żeby wstał. Doszukiwanie się podwójnego znaczenia w tak drobnym geście zakrawałoby na paranoję, gdyby podejrzewał Jeffersona o ukrywanie w fajkach trucizny, nadajnika lub innego narzędzia zagłady, ale ukrywanie broni pod blatem stołu było już całkiem prawdopodobne. Lub innego mikrofonu czy wielkiego czerwonego przycisku do wzywania pomocy.
Dopiero pozwolił mu usiąść, gdy przeszukał dokładnie jego osobę oraz okolicę biurka i krzesła. I dopiero wtedy zezwolił na papierosa.
- Ale pracowałeś - rzucił, wracając do tematu. Świdrował go spojrzeniem, próbując dostrzec co dzieje się za zasłoną spokoju w jasnych oczach. - Między innymi przy budowie placówki na Chasce.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Biura pracowników

15 sty 2019, o 01:42

Tajny rzut MG
dobrze<50%<źle
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Biura pracowników

15 sty 2019, o 02:08

Pierwsze pytanie spotkało się z milczeniem ze strony inżyniera. Odwzajemniał spojrzenie Widma, ale nie śpieszył się z odpowiedzią, lekko wzruszając przy tym ramionami, jakby spytał go o coś mało istotnego, co nie wymagało pośpiechu w konstruowaniu składnej odpowiedzi. Zgodził się jednak na rozmowę i na jak najlepsze wyjaśnienie tych kwestii, które potrafił wyjaśnić, więc koniec końców rozłożył ręce w bezradnym geście.
- Takie moje szczęście - odparł, wykrzywiając usta w lekkim, choć słabym uśmiechu, pozbawionym prawdziwego rozbawienia.
Wydawał się zdystansowany. Nie było w nim emocji, które przejawiał Avis, ze swoją nieustanną złością wywołaną własną porażką. Siedział w miejscu dość obojętnie, patrząc na nich z odrobiną strachu, lecz niewystarczającą, by zadrżeć lub kurczowo złapać się krzesła gdy któreś z nich wykonało gwałtowny ruch.
- Bardzo śmieszne - prychnęła, stając nieco bliżej skutego ochroniarza i wskazała go ręką, przypadkiem tą, która dzierżyła pistolet. - Ten układ działa póki z nami rozmawiasz - przypomniała mu, ale pozostał niewzruszony. Jego kamienna maska nie zmieniła się ani o jotę odkąd weszli do środka. Był ciężki do odczytania, doświadczony w manipulacji lub zwyczajnie nieświadomy całego zagrożenia. W tej chwili nawet dla spostrzegawczego oka Widma równie dobrze mógł być jednym i drugim, a przynajmniej jego wygląd i zachowanie nie wskazywało na żadną z tych możliwości bezpośrednio.
- Niczego strasznego tutaj nie robię. Pracuję. Nie mam żadnej rodziny, żony ani dzieci. Nie interesuje mnie nic poza tym - dodał, ruchem ręki wskazując na prace naukowe, zdjęcia i wykresy, które zawieszone miał na ścianie. - Nie wiem po co ktoś miałby mnie eliminować.
Zignorował drugą część pytania, wstając zgodnie z poleceniem Widma. Westchnął ciężko, podnosząc ręce i pozwalając mu się przeszukać. Miał przypięty do pasa generator tarcz, a w marynarce zwykłą paczkę papierosów, nieco pomiętą na dodatek. Nic poza tym, tak samo jak pod jego stołem. Żadnej przyklejonej broni, pistoletu czy noża.
- Dziękuję - odpowiedział na zezwolenie kulturalnie, sięgając po paczkę i wyciągając z niej jednego, nieco pomiętego papierosa i starą zapalniczkę. Wetknął sobie jego końcówkę do ust i pstryknął kilka razy, dopiero za czwartym odpalając urządzenie. - Straszny nałóg - dodał, sam do siebie, zaciągając się dymem i wypuszczając go w kierunku sufitu.
Samo trzymanie papierosa w dłoniach nieco go odprężyło. Oparł rękę o podłokietnik krzesła, ignorując jego następne pytanie, z samego początku. Pomasował skroń wolną ręką, zastanawiając się nad czymś nim podniósł głowę z powrotem, spoglądając na Viyo z tym samym, beznamiętnym wyrazem twarzy.
- Castor - odpowiedział, zerkając w bok, na zagrzebaną w papierach, szklanką popielniczkę, którą przysunął bliżej siebie. Pełna była zgaszonych niedopałków. - Masz rację, twoja nazwa łamie język. Ta jest trochę prostsza.
- Nie zaprzeczasz - odrzuciła Maya, wciąż kątem oka obserwując Avisa. - Pracowałeś na Chasce.
- Owszem. Jako inżynier, którym jestem, jak już mówiłem. Nie wojskowy.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Biura pracowników

15 sty 2019, o 16:42

Walka na spojrzenia z inżynierem czerpała pokłady z jego wrodzonej cierpliwości, ale nawet i ona była już solidnie nadwyrężona. Leniwy brak pośpiechu w zachowaniu mężczyzny i jego flegmatyczne ruchy, gdy niespiesznie odpalał papierosa oraz zbierał myśli do odpowiadania na pytania, sprawiały że sam tym bardziej odczuwał efekt upływającego czasu.
- Takie twoje szczęście... - powtórzył za nim powoli, obserwując go z góry. - Testujesz nas czy grasz na czas? Nie jesteś głupi, Jefferson. Gdybyś był, nie zostałbyś inżynierem i nie pracował tu gdzie teraz pracujesz. Potrafisz dodać dwa do dwóch. Albo zaczniesz odpowiadać normalnie na pytania, albo nici z naszej umowy i po prostu poszukamy odpowiedzi na twoim omni-kluczu. Powtórzę się po raz ostatni: dla kogo pracowałeś i co dla nich robiłeś? Nazwiska i konkrety.
Krążenie między pytaniami i odpowiadanie częściowo nie na temat było mu bardziej niż znajome. Jeżeli Kevin grał na czas, to znaczy że najpewniej czekał na odsiecz prawdziwego NDC, które miałoby większą szansę na zatrzymanie Widma - nie za pomocą umiejętności, które posiadał Avis, a poczucia praw i reguł obowiązujących między Radą, a zarządem korporacji. Tam gdzie miecz mógł okazać się zawodny, tam słowo miało miażdżącą przewagę. A do tego nie mogli dopuścić.
Głównie dlatego, że zdawał sobie sprawę, że zabrnęli już zbyt daleko, żeby teraz puścić tego człowieka wolno bez względu na konsekwencje. Nawet jeżeli oznaczało to przedzieranie się przez całą placówkę ochroniarzy ERCS, zniszczenie kontraktów NDC z Radą i reperkusje, które spadłyby na jego głowę później.
- Znam gorsze - mruknął odruchowo, kiedy Jefferson wspomniał własny nałóg. Przeniósł ciężar ciała na zakroczną nogę, mrużąc nieznacznie oczy na określenie, które rzucił chwilę później. Nazwę, imię. Castor. Jego umysł rzucił się na to słowo, obracając je uważnie i oglądając z niekontrolowanym głodem - wreszcie mieli coś więcej poza ogólnikami, poza szczątkowymi poszlakami i informacjami zestawionymi na podstawie różnych źródeł. Bezimienny moloch stojący w cieniu zyskał twarz, nawet jeżeli tylko metaforyczną. Nic dla nich nie znaczyła w tej chwili, ale nawet ta wiedza niosła pewną siłę.
- Inżynier czy wojskowy, znasz jej lokalizację. A my chcemy współrzędne i wszystkie dokumenty, które masz na ten temat - rzucił bez ogródek, obserwując go uważnie. - Jakie projekty dla nich tam wykonywałeś?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Biura pracowników

15 sty 2019, o 17:08

Prowo
<50%
0

Wróć do „Stacja szczelinowa”