Liria jest stolicą Thessii, przy tym jednym z największych "dzieł" asari. Jej pięknu jest w stanie dorównać jedynie Nos Astra, czyli kolonia asari na Illium. Wysokie budowle o eleganckich kształtach podkreślają urodziwość planety i, pomimo tego, że jest ona pokryta budynkami, widząc taki krajobraz wcale nie tęskni się do obrazu żywej natury.

Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Ruiny proteańskie

29 lip 2016, o 16:30

Zaśmiała się, gdy usłyszała pytanie. Według niej sam sposób, w jaki o tym opowiedziała, wskazywał na to, ile te znajomości jej dały. Pokręciła głową, czując, jak przesuwające się po jej łopatce palce Nazira wywołują gęsią skórkę w miejscach dotyku. Nie było jej już gorąco, jej myśli powędrowały w zupełnie innym kierunku niż panika spowodowana wypowiedzianymi w nieuwadze słowami.
- Nie miałam nic, poza presją - podkreśliła. Określenie, którego użył, idealnie opisywało jej relacje z matką. - Pewnie dałyby mi, gdybym skończyła studia. Chyba trochę spieprzyłam sprawę.
Skinęła głową i podniosła butelkę, wczytując się z ciekawości w etykietę. Nie przeszkadzała Nazirowi w płaceniu za posiłek, w końcu nie miała nic przeciwko temu, by sam się tym zajął, a on nie proponował podzielenia rachunku na pół. W chwilach takich, jak ta, była wygodnicka, lubiła nie być zmuszoną do płacenia za siebie. Bywały chwile, gdy musiała się wznieść na wyżyny umiejętności manipulacji, gdy trafił się jej ktoś toporny, ale zwykle udawało się jej załatwić sobie chociażby darmowe drinki przez całą noc. Nie czuła wyrzutów sumienia z tego powodu - skoro Khouri chciał za nią płacić, protestowanie nie miało sensu. Zawsze uważała, że tak zwane równouprawnienie to bzdura. Przynajmniej w tym kontekście.
Podziękowała kelnerce, uśmiechając się do niej sympatycznie i wyszła z Nazirem z restauracji, zabierając wino ze sobą. Nadal nie nalegała na bliskość, nie pokierowała jego ręki do swojej talii ani sama nie objęła go w pasie. Ot, szła obok, trzymając za szyjkę butelkę z drugim zapewne alkoholem. Dla niego być może nie było to mocne, ona jednak potrafiła się upić winem. W domu, na Ziemi, zwykle nie miała zresztą nic innego, trzeba było sobie radzić, bo czasem na trzeźwo nie dało się zasnąć.
- W nocy też wyglądają dobrze - przyznała, rozglądając się wokół, gdy znaleźli się z powrotem na parterze ruin. Nie spieszyła się, mimo świadomości, że Shani na nich czeka. - Tu jest tak cicho. Niewiele takich miejsc chyba teraz da się znaleźć.
Przystanęła jeszcze na moment przy jednym z hologramów, tuż przy wyjściu, ukazującym model 3D całego kompleksu, w którym się znajdowali. Z tego, co widziała, nie zwiedzili nawet połowy. Przez kilka długich chwil analizowała schemat, w końcu jednak ruszyła do czekającej na nich taksówki.
Weszła do środka, z nieukrywanym rozbawieniem patrząc, jak Khouri znów usiłuje się zmieścić w zbyt małej przestrzeni. Pozwoliła mu wybrać cel lotu, ten, który wysłała im Shani, a gdy pojazd poderwał się z ziemi i ruszył w określonym kierunku, odwróciła się do niego i wyciągnęła rękę do jego twarzy. Mówił, że wieczorem Thessia spodoba się jej bardziej i tak było. Nigdy nie była fanką romantycznych gestów, nie lubiła dostawać kwiatów, restauracje uznawała za nudne, a biżuterię mogła sobie ukraść sama. Nazirowi udało się jednak wpleść miłą kolację we dwoje w takie okoliczności, że Irene nie czuła, by cokolwiek było nie tak. Wyprostowała się, unosząc głowę i przyciągając go do siebie, żeby ustami znaleźć jego usta. Smakowały winem, które pił, kiedy ona dokańczała swoją herbatę. Nie musiał sterować, skycar leciał sam, mógł więc skupić się na niej. I nikt ich tu nie widział.
- Sa'adhhab - powiedziała cicho, odsuwając się od niego, choć nie miało to najmniejszego sensu. Ale zapamiętała to jedno słowo, więc rzuciła je z taką samą dumą, jak Khouri wcześniej oui i uśmiechnęła się do niego równie szeroko. Zupełnie nieelegancko napiła się wina z gwinta, zakładając nogę na nogę, i podała je jemu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

21 sty 2022, o 17:57

Nie otrzymał od Skinnera odpowiedzi. Jego pytanie było proste, a zarazem niosło ze sobą brzemię znacznie cięższych konsekwencji. Haker zdawał sobie z tego sprawę. Oboje tkwili w tej sytuacji, której nie dało opisać się jednym, ani nawet dwoma zdaniami. Mimo tego, natrafiając na strapione spojrzenie Widma, mężczyzna wzruszył ramionami. Jakby od tego zależała jego decyzja - rzutu monetą, zaufania pokładzionego losowi, gry, w której postanowił zostać mimo tego, w jaki sposób ukarała go poprzednim razem.
Viyo mógł dostrzec w jego oczach, że to nieprawda.
Odpowiedź była równie skomplikowana jak pytanie, a konsekwencje, które ze sobą niosła, miały odbić się echem w jego życiu. Nie zamierzał jednak się z nią dzielić z turianinem - przynajmniej na razie.
Gdy dotarli do Thessiańskiego doku, Etsy obiecała mu nie spuszczać dwójki z oka, a sami przybysze nie planowali opuszczać statku. Ze świadomością tego, że SI nie dało się oszukać a każde, nawet małe wykroczenie z ich planów zostanie przez nią odnotowane, Widmo mógł w miarę spokojnie opuścić Arae i udać się na spotkanie z agentem Handlarza Cieni. Gdy wychodził, Skinner zagrzebany był w swoich komputerach, a Raik coś czytał na swoim omni-kluczu, leżąc na za małej pryczy w kajucie.
Słońce Thessii chyliło się ku zachodowi, kąpiąc świat w złocie. Sunący pomiędzy budynkami prom kierował go do adresu wskazanego przez Gemmę, przy okazji umożliwiając podziwianie widoku za oknem. Liria znacznie różniła się od Nos Astry, choć oba te miasta prowadzone były przez asari. Stolica Thessii przesiąknięta była ich kulturą, lokalną roślinnością, zapachami i dźwiękami, których nie można było doświadczyć nigdzie indziej.
Mówiąc krótko, Thessia była niesamowicie piękna.
Starożytne ruiny, które wskazano mu w wiadomości, były miejscem publicznym, lecz na ten moment były niemal zupełnie puste. Wchodząc do środka, dostrzegł kilka znaków wskazujących lokalną restaurację i inne punkty zaczepienia, ale koordynaty na jego omni-kluczu wskazywały cel zupełnie w innym miejscu, na samej krawędzi obiektu. Podróżując małym labiryntem proteańskiej przeszłości, natrafił na małą, osłoniętą przed światem polanę. Z jednej strony otoczona była kamiennymi ścianami, na których wyryte pozostały słowa i ilustracje proteańskiej kultury, z drugiej nic nie ograniczało widoku na niesamowitą panoramę miasta.
Na jednym z luźno porzuconych na trawie kamieni siedziała znana mu osoba.
Gauthier nie miała na sobie pięknej sukni, w której towarzyszyła mu na gali. Zamiast niej, jej ciało przykrywał cienki, zgrabny pancerz, który choć nie oferował maksymalnej osłony, nie spowalniał jej, ani nie ograniczał jej ruchów. Szary, z zielonymi wstawkami, musiał kosztować fortunę. Włosy kobiety spięte były w kok, a na twarzy nadal widniał makijaż, choć znacznie łagodniejszy niż ten, w którym widział ją ostatnio.
- Już myślałam, że nigdy do mnie nie dotrzesz, Widmie - uśmiechnęła się zaczepnie, zerkając ostentacyjnie na godzinę na swoim omni-kluczu. Przeciągnęła się jak kot, rozsiadając wygodnie na swoim prowizorycznym krześle, gdy odwróciła się w jego stronę. - Gala stała się nieco nudniejsza, gdy ją opuściłeś, wiesz?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

22 sty 2022, o 15:38

Spotkanie w proteańskich ruinach nie było czymś czego się spodziewał, ale po głębszym zastanowieniu się miało w sobie pewien sens. Atrakcja turystyczna była miejscem publicznym i na tyle znanym, gdzie przedstawiciel handlarza mógł czuć się w miarę bezpiecznie, gdyby Widmo postanowiło wyciągnąć z niego informacje siłą, ale równocześnie na tyle odległe od głównych arterii miasta i nie na tyle zatłoczone, by nie stracić pełnej prywatności konwersacji. Otaczające ich historyczne artefakty gwarantowały nakaz ostrożności - nawet jeżeli nie ze względu na ich naukową i kulturalną wartość, to z uwagi na potencjalną furię przedstawicieli thessiańskiego rządu oraz samej Rady, gdyby coś im się stało z jego winy. Same ruiny tworzyły też swojego rodzaju niewielki labirynt, w którym łatwo było się zgubić lub ukryć - kompleks sal przecinały mniejsze pomieszczenia z restauracjami, sklepami pamiątkowymi i interaktywnymi pomieszczeniami do nauki historii, między strzelistymi blokami kamienia oraz starożytnych zapisków biegły naturalne korytarze to skrywające, to ukazujące odległe miasto, a wielopiętrowy kompleks to przytłaczał, to zachwycał obcą architekturą, stylem i logiką odmiennym od tych do których przyzwyczaił się współczesny umysł.
Powód mógł być też jednak zupełnie inny, o wiele bardziej prosty.
Proteańskie ruiny były zwyczajnie piękne.
Jego myśli skupione na celu skrytym pośród historycznych atrakcji potrzebowały czasu, by docenić urok tego miejsca, ale w końcu nawet ta świadomość przebiła się do ciała skupionego na potencjalnej konfrontacji. Thessia była klejnotem galaktycznej społeczności, a każdy jej centymetr zachwycał i onieśmielał. Liria, tak jak reszta planety asari, musiała być idealna; egzotyczne rośliny oraz wszechobecna zieleń oczarowywała, ale nie przytłaczała, a subtelna, nowoczesna architektura wpasowywała się w krajobraz z takim wdziękiem jakby była jego naturalną częścią. Widok był uosobieniem piękna i elegancji, które perfekcyjnie udawało, że było dziełem przypadku, a nie planowego działania - coś o czym nie tak dawno temu dyskutowali z Mayą, siedząc na balkonie ziemskiej restauracji próbującej imitować swój własny szmaragd zieleni. Jednak Bliss był przy panoramie Lirii tym czym był dziki, pojedynczy kwiat wyrastający między płytami chodnika do egzotycznego ogrodu pielęgnowanego przez najbardziej doświadczonych ogrodników przez całe milenia.
Jego instrukcje zaprowadziły go na odosobnioną polanę, na której odnalazł swój kontakt. Spodziewał się... sam nie wiedział czego. Kartelowych gangsterów czekających w towarzystwie człowieka w garniturze? Mężczyzny w płaszczu z twarzą skrytą pod kapturem? Młodej kwiaciarki będącej oczami i uszami Handlarza? Widok znajomej twarzy przekreślił jednak to wszystko, wyrywając z jego gardła mimowolne westchnięcie.
- Jesteś daleko od Bekensteinu, panno Gauthier - odezwał się, wychodząc na polanę i zbliżając się do kobiety. Pomimo wszelkiej logiki, która nadal nakazywała ostrożność, jakaś jego część rozluźniła się nieco. Jego zaufanie do Zoe nie było pełne, ale przynajmniej była znaną twarzą i to taką, która wyjątkowo nie kojarzyła się ze zdradą.
- Zostałbym dłużej, ale nie mogłem znaleźć swojej uroczej towarzyszki w tłumie, a bez niej z pewnością bym tam utonął - odwzajemnił się tym samym, zatrzymując się dwa-trzy kroki od niej i zaplatając dłonie za plecami. Przesunął spojrzeniem po jej pancerzu, po kreacji tak odmiennej od tego w czym się ostatnio spotkali, a tej która bardziej pasowała do obecnej sytuacji, jeżeli kobieta oczekiwała potyczki lub innego zagrożenia. Jednak nawet w jej uzbrojeniu było widać fortunę i majątek, pośród którego się obracała.
- A zastanawiałem się skąd tak szybko dowiedziałaś się o moim udziale w gali, żeby złapać mnie w doku. - W jego tonie nie było urazy, gdy przenosił wzrok na tęczówki Zoe. - Handlarz Cieni, co? Zaplanowane działanie czy szczęśliwy przypadek?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

24 sty 2022, o 16:17

Gauthier nie wyglądała na spłoszoną jego widokiem. Choć nic nie wskazywało na to, by jej siła ognia była w stanie przewyższyć tą Widma, z pewnością nie siedziałaby w miejscu tak otwarcie gdyby miała jakieś powody do obaw. Gemma być może nie miała pojęcia o tym, że ich dwójka już się znała, a może zaaranżowała ich spotkanie celowo - pozostało to słodką tajemnicą obu kobiet, z których jedna przyglądała się otwarcie turianinowi, z półuśmiechem zadowolenia na ustach.
- Z chęcią na niego powrócę. Thessia nie jest w moim typie - odparła z westchnieniem, wzrokiem zataczając koło wokół ruin, w których się znaleźli.
Liria również była bogata, podobnie jak kolonia, w której spotkali się ostatnim razem. Był jednak sposób, w jaki Thessiańska natura była w stanie wyważyć ekstrawagancję, a płynące planetą kredyty podkreślały jej piękno, zamiast tworzyć je na bazie pieniądza. Najwyraźniej Gauthier to nie wystarczało do szczęścia, a jej enigmatyczne spojrzenie nie zdradzało wiele więcej, niż to, co był w stanie wydostać z niej na bankiecie. Rudowłosa pozostawała tajemnicza, zdając sobie sprawę z tego, w jaki sposób oddziaływała na ludzi wokół siebie i skrzętnie to wykorzystując.
- Szczęśliwe przypadki nie istnieją w naszej galaktyce. Myślę, że zdajesz sobie z tego sprawę, Vexariusie - odparła niewinnie, lekko wzruszając ramionami.
Podobnie jak Viyo, w jej głosie nie pobrzmiewała uraza do turianina. Wręcz przeciwnie, wydawała się uważać ich ponowne spotkanie za nieco zabawne, ale w żaden sposób nie spoglądała na niego z góry. Brakowało jej wyższości, którą mogła odnaleźć w swoim posiadaniu informacji, których pragnął. Jej zadaniem było z nim porozmawiać więc, bez względu na to jak potoczyła się ich ostatnia noc na Bekensteinie, siedziała teraz na skałach proteańskich ruin, gotowa na konwersację.
- Moja przykrywka była dość... mało przekonująca. Moje polecenie śledzenia twoich poczynań nadeszło zbyt późno, żebym mogła się przygotować - przyznała zaskakująco otwarcie, strzepując nieistniejący pyłek ze swojego uda. - Cieszę się, że nadętość śmietanki Bekensteinu dobrze maskuje ukryte intencje - dodała z lekkim rozbawieniem.
Zoè od początku wydawała się podejrzana, ale wszyscy goście na gali, na której się znaleźli, mogliby zostać w ten sposób opisani. Bogaci ludzie mieli swoje cele, a także grzeszki skryte głęboko w ich przeszłości, przez które czuli się nieswojo w obecności Widma. Dla kogoś tak wyszkolonego jak Gauthier, nietrudno było wejść w takie buty a biorąc pod uwagę jej znajomości, Viyo mógł śmiało założyć, że wiele z jej przykrywki było w istocie prawdą.
- Blackford zbyt łatwo kłapie językiem. To przykre, w jakie kłopoty może to wprowadzić człowieka - kontynuowała, choć w jej niewinności teraz pobrzmiała groźna nuta. Uniosła przebiegłe spojrzenie na turianina. - Byłoby mi prościej, gdybyś zrzucił go z tego dachu, Widmie. Ale to nie szkodzi. Sprawa jest załatwiona.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

24 sty 2022, o 20:18

Mruknięcie które wydostało się z jego gardła było ni to potwierdzeniem, ni zaprzeczeniem. Przyglądał się przez chwilę kobiecie nim podążył spojrzeniem w bok, ku panoramie miasta; też nie wierzył w istnienie przypadków, a przynajmniej nie w momencie, gdy było się związanym z wydarzeniami klasy tej, w której przyszło mu brać udział. Rada, Castor, Kartel... a teraz również i Handlarz Cieni. Na pewnym poziomie losowość wydarzeń, spotkań i celów zanikała, a wszystko musiało znajdować się na swoim miejscu, bo gdy w grę wchodziły miliardy kredytów i losy całych galaktyk, nie było tam miejsca na błędy czy przypadek. Niewiadome i zmienne były wrogiem zarówno zysku, władzy jak i przetrwania, a wszystkie te rzeczy stały na szczycie priorytetów kierujących niezatrzymanymi siłami sterującymi światem.
- Być może. Bogata córka francuskiego magnata pasowała do tej przykrywki i ostatecznie była wystarczająco przekonująca, by spełnić swoją rolę - zauważył, wracając wzrokiem na kobietę i przekrzywiając lekko głowę. Najlepsze kłamstwo zawsze miało fundamenty prawdy. Zdawał sobie sprawę, że zdarza mu się wpadać we własne sidła własnych założeń i wniosków wyciągniętych na podstawie niepełnych informacji, ale szczęśliwie przeważnie zostawiał sobie pole do manewru po odkryciu własnego błędu. Tutaj nie było inaczej; od początku podejrzewał drugie dno w intencjach Zoe, ale ona też zbytnio się z tym nie kryła i koniec końców oboje wliczyli to w cenę współpracy. Było to równie odświeżające, co i proste.
Najzabawniejsze było to, że pod koniec gali chciał jej poszukać, żeby zapytać czy nie zna kogoś kto by mógł go skontaktować z Handalrzem Cieni.
- Przez chwilę obstawiałem, że jesteś złodziejką i chcesz coś ukraść z posiadłości Fourniera, a wkradnięcie się na jego galę wbrew jego woli to dodatkowy, pikantny smaczek. Potem po prostu przestałem się zastanawiać. Ty miałaś swoje cele, ja swoje. Pasowało mi to. Nie wpadłem jednak na to, że to ja mogę się do nich zaliczać.
Było to jednak nim dowiedział się, że Handlarz Cieni również jest jednym z graczy, którzy biorą udział w tej delikatnej rozgrywce. Po czasie wydawało się to oczywiste i powinien na to wpaść wcześniej, ale do tej pory uważał go za neutralną siłę, którą interesuje wyłącznie informacja oraz na tyle wszechobecną, że przecież nie zainteresowałby kimś jego pokroju. Widać pomimo ostatnich miesięcy wciąż mentalnie czasami tkwił we własnej przeszłości nic nieznaczącego, jednego z dziesiątek tysięcy poruczników Hierarchii.
Niewypowiedziana sugestia odnośnie Blackforda sprawiła, że przyjrzał się w milczeniu rudowłosej, błądząc spojrzeniem po jej twarzy oraz próbując przebić prawdziwe intencje schowane za szmaragdowymi tęczówkami.
- Załatwiona, bo ktoś podrzucił ExoGeni namiary na jego lokację oraz dowody na jego niesforne plotkowanie tajemnicami firmy? Czy bardziej definitywnie, wykorzystując inny dach? - zapytał, ale już gdy zaczął mówić zorientował się, że nie czuje nic w stosunku do potencjalnej śmierci Blackforda, a bardziej ciekawiły go metody Handlarza. Idris nie był złym człowiekiem, nie był też dobrym. Po prostu... był. Tak jak większość innych osób, najbardziej zależało mu na własnym przetrwaniu i dobrobycie. Świat rozwijał się ich pragnieniami, jak powiedziała Gauthier.
Kłopoty, których doświadczył po kłapaniu językiem, były konsekwencją jego własnych czynów.
- Zresztą, skoro sama mnie do niego zaprowadziłaś, to zakładam, że wiesz czego chcę od Handlarza Cieni? - zapytał po chwili, miękko naprowadzając na temat na główny cel spotkania.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

25 sty 2022, o 05:00

Było coś pięknie pragmatycznego w ich spotkaniu na Bekensteinie.
VIyo potrafił domyślić się, że Zoe tak naprawdę użyła go jako sposobu na osiągnięcie własnego celu. Być może oszukała go w kwestii tego, co tym celem było, ale wciąż bardzo wiele zyskała na ich wymianie. Potencjalnie ich znajomość była bardzo płytka - samo dopuszczenie do tych kręgów społecznych, o których z tęsknotą wspominało, nie wydawało się wartościowe dla Widma. Teraz, z perspektywy czasu, mógł dostrzec, jak jej pragmatyzm zapewnił jej więcej niż pozycję w łańcuchu pokarmowym bogaczy.
Zoé, mimo to, nie mówiła wiele.
On miał swoje cele, ona własne.
Podobnie jak on, nie widziała sensu w rozmowie na ten temat teraz. Zupełnie jakby spotkali się po raz pierwszy, jedynie z komfortem znania drugiej osoby - przynajmniej do pewnego stopnia, niekoniecznie prawdziwego.
- ExoGeni cieszy się, że nadal funkcjonuje. Na pewno nie zleca morderstw na lewo i prawo - odrzuciła trzeźwo, poprawiając coś w swoich rękawicach, jakby było to w tej chwili równie istotne, jak stojące obok niej Widmo domagające się odpowiedzi.
Westchnęła cicho, z niezadowoleniem mrucząc pod nosem komentarz dotyczący łączenia jej rękawicy z resztą pancerza, nim poddała się w próbach unormowania swojej sytuacji. Znów podniosła spojrzenie na Widmo, dość obojętne. Nie wydawała się przejęta tym, w jak poważnej sytuacji się znalazła przez samą bliskość niesamowicie uprzywilejowanego turianina. Widmo oferowało mu bardzo wiele możliwości, jednak Gauthier, nawet zdając sobie sprawę z tego, jak wiele mogła stracić, wydawała się tym nie przejmować.
- W intencji Handlarza było pozbycie się pewnego ciężaru, więc tym zajęłam się osobiście, Widmie - dodała, równie lekko, jak gdyby określała otaczającą ich pogodę.
W oddali, na horyzoncie Lirii gromadziły się ciemne chmury, zwiastując nadciągającą burzę.
- Chcesz informacji o Sztucznej Inteligencji, z której korzystasz - dodała wprost, głosem nieskażonym żadnym zawahaniem. - I przy okazji o statku, który steruje.
Odchyliła się lekko, nadal siedząc na skale proteańskich ruin. Spojrzała na Widmo wyczekująco, nie szykując się sama do potencjalnej ucieczki. Wszystko to, co mówiła, musiało zostać zaakceptowane przez Handlarza Cieni, lub miała dość wybiórcze podejście do jego tajemnic.
- Czego chcesz się dowiedzieć?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

25 sty 2022, o 18:07

Świadomość tego, że Gauthier była mistrzynią pozorów, sprawiała że zaczął przepuszczać przez palce to co mówiła i nie łączyć tego z tym co rzeczywiście myślała. Jej pewność siebie i lekka swoboda mogły być identyczną maską jak ta, którą przybrała na Bekensteinie, ale podejrzewał, że też miała swoje korzenie w prawdzie; jeżeli bogate pochodzenie nie było całkowitą przykrywką to domyślał się, że w rudowłosej kobiecie wciąż siedzi sporo ze znudzonej córki magnata, przyzwyczajonej do dostawania wszystkiego na co ma ochotę. Zresztą w tej kwestii również była z nim szczera - świat kręcił się dookoła ich pragnień, szczególnie tych którzy nie bali się po nie sięgać bez względu na moralne opory. Dopóki ich cele były zbieżne, oboje czerpali przyjemność z wzajemnej współpracy.
Kłamstwa i półprawdy były wliczone w cenę.
- Wierzę - odparł neutralnie, nie naciskając. Zanotował sobie mentalnie, żeby sprawdzić po wszystkim wiadomości z Bekensteinu i zobaczyć czy po ich wizycie coś się nie zmieniło. Podejrzewał, że Handlarz działa na tyle subtelnie, żeby nie musiał bać się nagłówków gazet krzyczących o zniknięciu Blackforda lub zagadkowej śmierci innego gościa gali, ale zapewne i jego cele były bardziej precyzyjne. Jeżeli Zoe pozbywała się dla niego problemów, to pewnie była bardziej skalpelem niż bronią skrytą pod płaszczem.
Albo fiolką jadu żmii, parafrazując ostrzegawcze określenie Idrisa.
- Przecież Sztuczne Inteligencje są zakazane w Przestrzeni Rady. Byłoby bardzo nieprawdopodobne i nierozważne gdyby ich Widmo z jednej korzystał - odparł lekko, pozwalając sobie na cień uśmiechu, który nie sięgnął oczu. Nie próbował udawać swoich intencji, ale przyznanie się do winy w potencjalnym nagraniu stało daleko na liście rzeczy, które miałby ochotę zrobić. Nie był też zaskoczony; Handlarz Informacji był... cóż, handlarzem informacji. Jeżeli śledził losy Rocinante, to łatwiej było mu połączyć fakty. Nawet gdyby Blackford nie wypaplał wszystkiego po spotkaniu na gali, co pewnie zrobił. Jaki by nie był jego los.
Błądził spojrzeniem po twarzy Gauthier nim wzruszył w końcu lekko ramionami.
- ExoGeni zainstalowało SI na swoim okręcie, Rocinante - potwierdził. - Ale według Blackforda nie stworzyli jej, a dostali wcześniej od Handlarza Cieni. Interesuje mnie kto ją stworzył i po co, a wszystkie tropy póki co prowadzą do niego - dodał, przekrzywiając lekko głowę. - Domyślam się, że ta informacja ma swoją cenę.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

27 sty 2022, o 20:07

Z oddali dobiegł ich śmiech przechadzających się ruinami ludzi, lecz znajdowali się zbyt daleko od korytarzy przejściowych, by ktokolwiek był w stanie nieświadomie zabrnąć w to miejsce. Gauthier nie przejęła się zbytnio, machając lekko zwisającą z kamienistego siedziska nogą.
Uśmiechnęła się na dźwięk jego oczywistego, niewinnym tonem wypowiedzianego kłamstwa. Wiedza o tym, że Widmo posiadało statek ze skrytą w jego wnętrzu Sztuczną Inteligencją było potężną bronią w rękach nieodpowiedniej osoby. Zoe mogła nawet nie wiedzieć skąd tak właściwie Handlarz się o tym dowiedział - nie był w stanie tego wydedukować ze sposobu jej mówienia, lub zwykłej mimiki. Była na tyle przebiegła by niczego po sobie nie pokazywać.
- Byłaby szkoda, gdyby taka informacja dostała się w niepowołane ręce. Bez względu na to, czy prawdziwa, czy nie... z pewnością wielu zainteresuje - odrzekła, pozwalając, by w jej uśmiechu wreszcie pojawiła się odrobina wcześniej ukrywanej złośliwości.
Mimo jej słów i zagrożenia, które sprawiała, Gauthier była wyłącznie posłannikiem. Mógł śmiało założyć, że wszystko, co wiedziała ona, od dawna wiedział już również jej pracodawca. Była łącznikiem, kontaktem, który był upoważniony do sprzedaży mu innych informacji, ale nawet, gdyby pozbawił ją życia w tej chwili i w tym miejscu, jego sytuacja nie uległaby zmianie.
- Jeśli o tym pomyśleć, gdyby stworzenie Sztucznej Inteligencji było łatwe, mielibyśmy już z pięć powstań nowych gethów za sobą - odrzuciła, szczerze wyrażając swoją opinię. - Jeśli nie ma się warunków produkcyjnych, najtaniej i najbezpieczniej kupić gotowy towar z nielegalnego źródła. Jak z bronią.
Przeciągnęła się lekko, a jej pancerz zgrzytnął ocierającymi się o siebie płytkami. Wyprostowała i, opierając dłoń o krawędź kamienia, na którym siedziała, zeskoczyła na dół. Strzepnęła pył ze swoich ud i stanęła naprzeciw Widma, z dłońmi skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
- Informacja o pochodzeniu SI będzie kosztować cię jedno. Ale jeśli nie chcesz, by nazwisko jej obecnego właściciela znalazło się na stole ofert, będzie cię to kosztowało podwójnie - westchnęła, głosem, z którego po czasie zniknęło rozbawienie. Biznes nawet jej dźwięczne słowa pozbawiał charyzmatycznego wyrazu. - Co masz do zaoferowania, Widmie?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

28 sty 2022, o 00:22

Słowa rudowłosej sprawiły, że Vex przekrzywił lekko głowę, ale jego spojrzenie ochłodziło się o parę stopni. Wymiana informacji była na swój sposób transakcją handlową, w której obie strony współpracowały by osiągnąć własne korzyści i cele. Szantaż był czymś zupełnie odwrotnym. O ile ich pragmatyczne relacje do tej pory były przyjemne i satysfakcjonujące dla obydwu stron, bo oboje zaspokajali swoje pragnienia, tak przedstawienie mu groźby na wyjawienie jego informacji stawiało ich po przeciwnej stronie barykady. Zoe mogła być zwykłym posłańcem i przekazywać słowa Handlarza, ale nie sprawiało to, że była bezpieczna. Jeżeli jej pracodawca specjalnie wysłał ją na to spotkanie, bo uważał że znajoma kobieta odwoła się do jego delikatniejszej natury i zmusi go do uległości, to było to niebezpieczne zagranie. Zarówno dla niego, jak i dla niej.
- Ostatnia osoba, która próbowała mnie szantażować, skończyła przysypana kilkunastoma tonami lodowca. Też miała armię na swoje skinięcie palcem oraz wpływy na całą galaktykę, i też ukrywała się w cieniu oraz sekretach - powiedział z niebezpieczną miękkością, błądząc tęczówkami po twarzy Gauthier. Jakaś część jego umysłu rozmyślała leniwie nad tym ile jej pewności siebie jest prawdą, a ile staranną maską narzuconą na to biznesowe spotkanie, mającą na celu ugranie jak najlepszej ceny. Ile w jej słowach było bezpośredniości, a ile próbami wybadania drugiej strony transakcji, żeby zobaczyć jak wiele może zażądać? Jej pracodawca nie wysłałby w końcu kogoś kto zbyt łatwo sprzeda jego cenne towary, nie miał co do tego wątpliwości. Maski czy nie, kobieta musiała cieszyć się jakimś zaufaniem. - Handlarz Cieni powinien wiedzieć lepiej, żeby tego nie robić.
Handlarz mógł sądzić, że jest bezpieczny za swoimi łącznikami i pośrednikami, ale nawet największe ryby łapało się na przynętę z drobniejszych, żywych płotek. Gauthier była tylko posłańcem, ale nie oznaczało to, że nie posiada żadnej wiedzy, która by mu się nie przydała w razie czego. Była oportunistką i w jakimś stopniu hedonistką; mogła mieć inne tropy, które gdyby przyszło co do czego, mogłyby mu się przydać - kontakty do innych pośredników, zapiski tworzone na własny użytek tak jak robił to Vance, skrawki informacji oraz kolejnych tropów. Zajęłoby mu to pewnie miesiące, a jego rodzinę oraz karierę znowu by szlag trafił - i tym razem zapewne permanentnie - ale w najlepszym wypadku na końcu dopiąłby swego, a w najgorszym doprowadził Handlarza Cieni do solidnej migreny. Przynajmniej to jedno mógł mu obiecać.
- Przyszedłem tu licząc na ubicie interesu, a nie tracenie czasu na kolejny konflikt oraz robienie sobie wrogów. Dlaczego wszyscy ludzie z uporem maniaka próbują testować gdzie leży granica tej różnicy? Powiedz mi, że twój pracodawca też nie popełnił tego błędu i opatrznie to zrozumiałem, bo wszyscy troje będziemy bardziej szczęśliwi jako partnerzy biznesowi niż jako wrogowie... lub rozgoryczeni klienci - rzucił chłodno, śledząc ją spojrzeniem, gdy się podniosła. Nie cofnął się jednak, gdy przed nim stanęła; obserwował w milczeniu, słuchając jej oferty - o ile można to było tak nazwać. Wiedza o nim i Etsy miała zostać tajemnicą, ale koniec końców co i rusz okazywało się, że jest to bardziej tajemnica poliszynela. Ich sekret rozrastał się samoistnie nawet i bez jego udziału, trafiając do coraz to nowszych uszu - Skinner, Castor, Handlarz Cieni... Wyglądało na to, że najbezpieczniej będzie założyć nie czy uda się utrzymać tą informację w cieniu, a to kiedy rozejdzie się ona na świat tak bardzo, że przestanie być tajemnicą. Czy opłacenie Handlarza miało jakiekolwiek znaczenie, gdy dostęp do niej był łatwiejszy niż można było się spodziewać i gdy mogło to nic nie zmienić? Czy może to właśnie od niego czerpały pozostałe źródła takie jak była organizacja Steigera? W końcu to on dostarczył ją ExoGeni, więc bezpiecznym założeniem było, że nigdy tak naprawdę nie stracił tej wiedzy gdzie SI aktualnie się znajduje i w czyim jest posiadaniu.
- Czy Handlarz oferuje, że zatai tą informację nawet gdy ktoś spróbuje ją kupić i się do niej dostać, czy tylko że łaskawie nie będzie aktywnie szukał na nią zainteresowanych? - zapytał wprost, uśmiechając się bez wesołości. Jedno miało w sobie namiastkę interesu, inne było zwykłym szantażem. Świdrował Gauthier z góry wzrokiem, świadomy odległych odgłosów pozostałych turystów w ruinach, ale również spychając tę wiedzę na tyły własnej uwagi, do tła obecnego spotkania. Gdy ich pozornie luźna pogawędka zeszła otwarcie na Interesy oraz kwestię ceny, cały urok i podchody zniknęły.
Kwestia ceny.
To był temat nad którym zastanawiał się odkąd odbył rozmowę z Blackfordem, temat o którym wiedział, że prędzej lub później wypłynie. Nawet mając szczątkową wiedzę o Handlarzu Cieni można było się domyślić, że jest istotą interesów. A takie nigdy nie oddawały nic za darmo.
- Informacje za informacje. Mam dostęp do licznych badań i tajnych projektów na które Handlarz może znaleźć chętnych kupców - odparł po chwili milczenia, błądząc wzrokiem po tęczówkach Gauthier. - Na przykład takie, które potrafią skutecznie przedłużyć salariańskie życie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

28 sty 2022, o 21:30

Wyświetl wiadomość pozafabularną Wbrew zmianie w zachowaniu, jaka pojawiła się niemal natychmiast w słowach i zachowaniu Widma, Zoe pozostawała niewzruszona. Groźby, które miał jej do przekazania, nie były skierowane ku niej - a przynajmniej nie odebrała ich w ten sposób. W jej oczach była wyłącznie posłańcem. Sposobem na dokonywanie transakcji i zdobywanie informacji w sposób, który wcale nie narażał jej pracodawcy.
Ot, była przedłużeniem jego jednej ręki.
- Ostatnim razem wydaje mi się, że miałeś większy zespół, prawda? Nie widziałam nikogo na Bekensteinie. Khouri zniknął z radarów po drugiej stronie galaktyki. Śmiem twierdzić, że jesteś zupełnie sam - zagadnęła, zerkając na niego z lekkim, neutralnym uśmiechem wyginającym jej usta. - Wypowiedz wojnę Handlarzowi Cieni, jeśli chcesz. Ja tylko przekazuję informację i, szczerze, mało obchodzi mnie co z tego wyniknie.
Westchnęła lekko, sięgając ku kieszeni swojego paska. Wysunęła z wnętrza małe opakowanie cienkich, zgrabnych papierosów. Wyjęła z niego jeden i zapalniczką zamontowaną w jej omni-kluczu, odpaliła końcówkę, wsuwając sobie papierosa do ust. Ku niebu uniosła się strużka dymu, który pachniał wanilią.
- Gdyby wszystkie informacje były na sprzedaż, świat szybko pogrążyłby się w wojnie - odrzekła, krzyżując dłonie na klatce piersiowej, z żarzącą się końcówką papierosa skierowaną w bok, z dala od ciała. - Ale ochrona Handlarza kosztuje. Wiele ludzi zapłaciłoby ogromne sumy kredytów za jakiegokolwiek haka na pewne uprzykrzające im życie Widmo. Ochrona twoich danych jest dużo warta.
Uśmiechnęła się znów, tym razem w jego kierunku. Musiał być świadom tego, jak wielu wrogów zrobił sobie w trakcie swoich podróży. Nie zawsze ci byli bezpośrednimi jego celami - czasem zwyczajnie ofiarami znalezienia się w złym miejscu o złym czasie, może nawet posiadając złe informacje, których potrzebował on.
- Nie traktuj tego osobiście. Wspinasz się na szczyt, przygotuj się na mocniejszy wiatr zrzucający cię ze skał.
Gauthier westchnęła znów, z wyraźnym znużeniem, gdy dotarli do konkretnej oferty. Pertraktacje najwyraźniej, choć mogły być jej dobrą stroną, dla niej wydłużały się wystarczająco, by zaczynała odczuwać zniecierpliwienie. Jego sugestia była czymś, na co wyraźnie czekała od dłuższego czasu, a jej mina wyrażała niewypowiedziane wreszcie.
- Handlarz chce dane, które udało ci się wyciągnąć z Castora, cokolwiek to jest. Wszystkie - wzruszyła ramionami, wyglądając na szczerze nieświadomą, a także zupełnie niezainteresowaną tą tajemnicą.
Przestąpiła z nogi na nogę, zaciągając się mocniej tytoniowym dymem i wypuszczając go spomiędzy szkarłatnych ust.
- Słuchaj, wszystkie nie znaczy, że wie, ile tego masz. Daj mu tyle, żeby wyglądało przekonująco. Dostaniesz lokalizację miejsca, które cię interesuje, a ja będę mogła lecieć z tej dziury w swoją stronę.
Była oportunistką, tak jak zakładał. Zależało jej na tym, by jak najszybciej dobić targu i była skłonna mu w tym pomóc, ale nie wyglądała na zainteresowaną kontrpropozycjami. Handlarz miał swoje oczekiwania, które musiała spełnić.
A jego oczekiwania były poważne.
Plany i dane badawcze Castora, niedokończone projekty. Niektóre dobre, zdolne przysłużyć się społeczeństwu - inne, jak artefakt z planety Watson, miały potencjał na niewłaściwe wykorzystanie. Wszystkie możliwe do zakupu w sposób, którego Widmo nie mogło kontrolować.
Dzieło Steigera, kontynuowane długo po jego śmierci.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

28 sty 2022, o 23:30

Nie połknął przynęty rzuconej przez Zoe, unosząc tylko lekko łuk brwiowy. Świadomość tego, że znała przynajmniej częściowo skład jego zespołu na Chasce oznaczał dwie rzeczy: że Handlarz Cieni przesłał jej niezbędne informacje na jego temat potrzebne do negocjacji oraz że posiadał kogoś wystarczająco blisko tego tematu, żeby znać przynajmniej pobieżne wydarzenia na nieszczęsnej, dualnej planecie. Być może ktoś wystarczająco blisko Rady widział jego raport lub ktoś pracujący dla Steigera do ostatniej chwili handlował na boku informacjami na podobieństwo Blackforda, służąc pracodawcy który lubił maczać swoje macki w każdej dziedzinie galaktyki. Teraz nie miało to jednak znaczenia.
A może miało? Czy zarówno zniszczenie Castora jak i naświetlenie faktu, że w szeregach personelu Rady znajdują się szpiedzy, utrudniło enigmatycznemu sprzedawcy sekretów pozyskiwanie tajemnic z tamtych źródeł? Ciężko było sobie wyobrazić, że Rada nie weźmie swoich pracowników pod drugie, jeszcze bardziej szczegółowe prześwietlenie po tym jak Irissa dowiedziała się o zdradzie swojej asystentki, żeby upewnić się, że nikt inny nie prześlizgnął się przez ich siatkę sprawdzania przeszłości. Ludzie pracujący dla Castora byli jednym zagrożeniem, ale jak duża była szansa na to, że informatorzy Handlarza nie dostali rykoszetem przez całą akcję?
- A wyobrażasz sobie Khouriego na dobroczynnej gali? - odpowiedział, niewesoło uśmiechając się półgębkiem, nie próbując jednak zbytnio próbować ją przekonać do posiadania niewłaściwych informacji. Wiedzieli o Khourim wystarczająco wiele, by wiedzieć, że ich drogi się rozeszły. Kobieta nie próbowała go wybadać, a pokazać wagę swojego przełożonego oraz dostęp do informacji, które posiada. Przełożył ręce zza pleców, również krzyżując je na klatce piersiowej w lustrzanym odbiciu swojej rozmówczyni. - Nie chcę iść z nim na wojnę, jeżeli nie da mi do tego powodów. Jedynie sugeruję, że również potrafię kąsać i przyprawić nawet kogoś jego pokroju o migrenę, na wypadek gdyby miał... niewłaściwe pomysły. Możemy uznać, że ostrzeżenia zostały wymienione w obie strony i każde z nas wie już na czym stoi.
Przesunął spojrzeniem po jej twarzy, mimowolnie zastanawiając się ile jej znużenia oraz niecierpliwości jest prawdziwe, a ile kolejną maską. Kiedy rozpaliła papierosa, przekrzywił lekko głowę; zapach rozżarzonej końcówki był inny niż się spodziewał - słodki i łagodny, ale wystarczająco charakterystyczny, by mógł go rozpoznać. Pasował do rudowłosej kobiety, stanowiąc elegancki dodatek do jej otoczki nawet pomimo ogólnej opinii o tytoniowym dymie.
- Wezmę sobie tą radę do serca - rzucił po chwili milczenia, gdy wspomniała wspinanie się na szczyt. Potrafił dostrzec rację tam gdzie ją miała. Chociaż obecnie ich relacje tymczasowo znajdowały się po przeciwnych stronach barykady zawierania transakcji, to na Bekensteinie odczuwał przyjemność rozmowy z nią i słuchał jej wystarczająco uważnie, by wiedzieć że potrafi dostrzegać subtelne nitki sterujące światem. Przez naturę jej charyzmatycznego uroku, maskę znudzenia i samolubnego ducha przebijało się pragmatyczne spojrzenie, które nie bało się dostrzegać rzeczywistości w szarych barwach. Miał wrażenie, że przynajmniej ta część jej osobowości nie była utkana z kłamstw, ale nie próbował trzymać się tej myśli zbyt silnie.
Nie była to zresztą zbyt zaskakująca rada. W końcu wiele miesięcy temu podobną dała mu Vasir, nawet jeżeli była wypowiedziana bardziej bezpośrednio i w innych okolicznościach.
Gdy rzuciła ceną Handlarza Cieni, nie odezwał się od razu. Zastukał mimowolnie palcami po ramieniu, obracając w głowie jej ofertę i świdrując jej tęczówki spojrzeniem własnych.
- To wysoka cena. Jedna informacja za kilkanaście innych, z których każdą może potencjalnie sprzedać oddzielnemu kupcowi - odpowiedział z ociąganiem, zastanawiając się nad tą propozycją. - Czy uwzględnia ona ochronę twojego pracodawcy?
Jej oferta miała cierpki smak, ale nie ze względu na swoją powagę sytuacji. Czuł chłód rozprzestrzeniający się w jego piersi, gdy docierała do niego świadomość wyboru oraz tego co oznaczała. Steiger wisiał nad jego ramieniem jako duch nawet po swojej śmierci, wpatrując się w niego wyczekująco. Nawet w metaforze potrafił wyczuć na sobie jego pewne siebie, świadome własnej wygranej spojrzenie. Widmo obiecał pokrzyżować mu plany, wytykał mu, że świat nie skorzysta z jego makabrycznego dzieła, zarzekał się z determinacją, że niektóre okrucieństwa nie są warte swojej ceny.
A jednak gdy przyszło co do czego, okazało się, że to Steiger miał rację. Wiedział to wtedy, wiedział to w chwili swojej śmierci.
I w głębi ducha Vex wiedział to również.
W milczeniu aktywował omni-klucz, wyszukując tą samą paczkę, którą kilkadziesiąt tygodni temu przesłał Radzie. Nie było tam najgorszych projektów Castora, które skrzętnie przez kilkanaście godzin powycinali z Mayą, czyniąc z siebie jednymi strażnikami tej najgorszej wiedzy, ale było to wciąż wystarczająco wiele niebezpiecznych informacji, by wywołać w nim opór, gdy kopiował tysiące plików. Nawet świadomość tego, że te informacje trafiły już do wystarczającej rzeszy zaufanych pracowników Rady by rozmyć jego potencjalny udział w tym przecieku, nie poprawiała mu nastroju. Cena była wysoka. Ale tak jak i potencjalny zysk.
Odnalezienie dalszych śladów przeszłości Etsy było jednym, bo była to obietnica, którą złożył jej dawno temu i którą zamierzał dotrzymać. Ochrona zapewniana przez Handlarza była zaś drugim - pochwycenie jego sekretu i zatrzymanie go przed rozprzestrzenianiem się dalej zapewniało bezpieczeństwo - tymczasowe lub nie - zarówno jemu, jak i samej Radzie. Gauthier miała rację sugerując, że narobił sobie dziesiątki paskudnych wrogów, ale nie wiedziała jak blisko znalazł się tej granicy, by Rada była jednymi z nich. A może wiedziała, ale nie powiedziała tego na głos.
Cena była wysoka. Ale zyskiwał na niej zarówno Handlarz, Etsy, on sam jak i Rada. A przynajmniej tak to sobie tłumaczył, przygotowując się do wysłania Zoe paczki danych.
- W takim razie wydaje mi się, że mamy umową, panno Gauthier - powiedział cicho.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

29 sty 2022, o 17:40

Gauthier nie mogła mieć pojęcia o tym, co tak naprawdę oznaczało przekazanie tych danych dla Widma. Spoglądała na ich rozmowę wyłącznie biznesowo, ale nawet nie okiem strony, której zależało na konkretnym towarze. Spełniała polecenia - robiła to skutecznie, wiedząc jednocześnie, że Viyo nie był osobą, którą łatwo byłoby jej zmanipulować. Jeśli nie chciał z nią współpracować, mogła jedynie przekazać to dalej. Osobiście zrobiła co mogła.
Nawet, jeśli nie było tego zbyt wiele.
- Oczywiście - uśmiechnęła się, może dostrzegając, jak mimo wszystko rozważa jej propozycję. - Ochrona twoich informacji oraz te, których szukasz.
Handlarz oczekiwał wiele, ale przynajmniej znał granice swojej zachłanności. Cena danych, które udostępnić mógł mu Widmo obejmowała pełen pakiet - w tym ten, który zapewniłby mu chwiejne bezpieczeństwo. Z pewnością nadejdzie dzień, w którym nawet dla Handlarza nadejdzie moment zwątpienia - być może pojawi się skłonny zaoferować mu znacznie więcej, niż dawały mu to dane Steigera, a może ich drogi znów się zejdą i zakończą w mało pokojowy sposób. Widmo mógł być pewny, że to rozwiązanie było tymczasowe, jak plaster rzucony na ranę.
Nie wiedział tylko, czy odklei się za kilka miesięcy, czy los podaruje mu kilka lat.
- Bardzo miło mi to słyszeć - odrzuciła, rozciągając usta w szerokim uśmiechu. Strzepnęła nadmiar popiołu na ziemię obok, zaciągając się po raz ostatni papierosem i, choć pozostała go wciąż ponad połowa, rzuciła w bok niedopałek, depcząc podeszwą buta.
Uruchomiła omni-klucz, czekając na przesłanie jej paczki danych. Handlarz, jakkolwiek nielegalne były jego interesy, posiadał renomę - można było na nim polegać w kwestii informacji. Widmo, w przeciwieństwie do niego, nie miał udokumentowanego doświadczenia w handlu informacjami, więc Gauthier nie zamierzała wyjawić mu ani słowa zanim nie otrzyma tego, czego chciał od niego jej pracodawca.
Handlarz nie wymagał tak wielkiej paczki, jaką otrzymała Rada. Viyo mógł skromnie, z pomocą Etsy, przedstawić rudowłosej projekty stanowiące nieco ponad połowę tego, co zadowoliło radnych. Zoe wzruszyła ramionami, taksując je spojrzeniem i nawet nie zagłębiając się w ich treść. Przeskanowała wzrokiem tylko to, co otrzymała, na szybko formując swoją ocenę.
- Wygląda dobrze, ale nie ja to ocenię. Najwyżej Handlarz wyśle kogoś innego by przedyskutował z tobą twoją ochronę, jeśli to, co mi dałeś okaże się gówno warte - dezaktywowała swój omni-klucz, sięgając do swojego paska. Z wnętrza kieszeni wydobyła mały dysk prywatny. Wstukała w jego zabezpieczenie sobie znany kod i, upewniając się, że wszystko było w porządku, rzuciła przedmiot w stronę Widma. - Łap. Smacznego.
Chwyciła za krawędź kaptura, naciągając go sobie na głowę. Mrugnęła do turianina porozumiewająco, wymijając go w przejściu.
- Do następnego razu, Widmie Viyo - rzuciła na odchodnym, wsuwając się w korytarz proteańskich ruin i bardzo szybko pozostawiając go samemu.
Dysk nie był już niczym zabezpieczony. Zawierał lokalizację i krótką notatkę - informacje, które na temat SI posiadał Handlarz Cieni.
Technologia kod 0x63825363.
Zabezpieczona na stacji Hebe w układzie Solveig, w Rozpadlinie Kalestona w roku 2183 przez statek piracki Kros. Sprzedana Handlarzowi Cieni za 112mld kredytów w 2183 roku. Odsprzedana ExoGeni za 657bln kredytów w 2184 roku.
Obecna lokalizacja blueboxa: fregata cywilna "Arae"; poprzednio "Elpis".
Elpis - fregata cywilna ExoGeni. Budowa ukończona w 2185 roku w doku ExoGeni w Układzie Słonecznym.
Stacja Hebe - stacja badawcza zarejestrowana na Kavinsky Technology GmbH. Właściciel - Viktor Kavinsky. W roku 2183 została zaatakowana - automatyczny sygnał SOS wysłany przez systemy stacji został podchwycony przez załogę łajby Krios. Piratom udało się wyłączyć jej systemy obronne, wypełnić ładownię statku po brzegi wartościowym sprzętem naukowym, w tym Sztuczną Inteligencją o kodzie 0x63825363. Piraci nie byli świadomi tego, jakim sprzętem dysponowali, co umożliwiło nabycie technologii w niskiej cenie.
Obecny status stacji Hebe: Nieaktywna. Pojedynczy reaktor jądrowy utrzymuje działanie stacji, działanie systemów podtrzymywania życia wątpliwe.
Viktor Kavinsky: Lokalizacja i status nieznany. Brak informacji w extranecie - użyto pseudonimu.
Założenia: Rozpadlina Kalestona to obszar o wzmożonej aktywności piractwa. Stacja najprawdopodobniej została zaatakowana przez inną załogę. Atak aktywował sygnał alarmowy, który przywołał załogę Krios, płosząc poprzednich piratów przed odnalezieniem blueboxa 0x63825363. Statki pirackie widziane w tamtej okolicy w sprzyjającym czasie: 4.

Wróć do „Liria”