Liria jest stolicą Thessii, przy tym jednym z największych "dzieł" asari. Jej pięknu jest w stanie dorównać jedynie Nos Astra, czyli kolonia asari na Illium. Wysokie budowle o eleganckich kształtach podkreślają urodziwość planety i, pomimo tego, że jest ona pokryta budynkami, widząc taki krajobraz wcale nie tęskni się do obrazu żywej natury.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Ruiny proteańskie

27 lip 2016, o 01:46

Obrazek Według starych, nieistniejących w formie cyfrowej zapisków proteańskie ruiny znajdujące się blisko centrum obecnej Lirii były punktem krytycznym w rozwoju i kulturze asari. Jedne z pierwszych odkrytych, w połączeniu z długowiecznością tej rasy zapewniły jej niesamowite odkrycia naukowe jeszcze zanim ludzie ukształtowali swe pierwsze plemiona.
Miejsce niemalże czczone, stało się punktem, wokół którego wybudowano umowną stolicę planety - Lirię. Początkowo znajdujące się w samym środku miasta, z czasem, z którym infrastruktura rozrastała się w stronę wybrzeża, miejsce to oddaliło się ku jej obrzeżom oraz straciło swój niemal święty charakter.
Obecnie, Liriańskie ruiny, choć przetrwały wiele zmian ustrojowych wśród asari i zapewniły miastu status stolicy nawet w trakcie podziału na republiki, pełnią głównie funkcję turystyczną. Duży kompleks podzielony został na strefy dla zwiedzających tam, gdzie naukowcy spili każdą kroplę wiedzy, którą przekazała im starożytna rasa mieszkańców ruin, będących pozostałością placówki badawczej. Niektóre z pięter prezentują wspaniały widok na otaczające ruiny, nowoczesne budynki oraz przelatujące promy - te głównie odcinki służą restauracjom lub barom, do których często wędrują turyści zmęczeni zwiedzaniem bądź bogatsi mieszkańcy miasta.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

27 lip 2016, o 02:02

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Khouriemu nie przeszkadzały przedłużone momenty bliskości, choćby wywołane wdzięcznością za zakupioną sukienkę. Odwzajemnił pocałunek nim ruszył w stronę korytarza, ciągnąc ją za sobą. Słońce nad Lirią powoli chyliło się ku zachodowi, co zwiastowało zbliżający się wieczór. A Nazir prawdopodobnie był głodny.
- Nie masz za co - mruknął tylko, puszczając ją przodem, by nie zauważyła jego dość smutnego wyrazu twarzy, który zniknął dopiero gdy opuścili statek.
Po tym wszystkim co przeszła przez to, że zaciągnął ją do Hamesa, kupno sukienki wartej więcej niż kilkanaście kredytów było nic nieznaczącym gestem.
- Zobaczysz. I ma ładne widoki i dobre jedzenie, powinno się spodobać - zaśmiał się, skupiając by powrócić do poprzedniego, dobrego nastroju, co przyszło mu dość łatwo w jej towarzystwie. Taksówka nie była jednak ani odrobinę większa, a, jak się okazało, mieli w niej spędzić nie dziesięć minut, a prawie pół godziny lotu. - Przynajmniej mam taką nadzieję - nagle zwątpił w wybór miejsca, choć próbował nie dawać tego po sobie poznać.
Nie planował przesiedzenia trzydziestu minut w ciszy, dlatego chętnie podejmował rozmowę na temat mijanych budynków czy parków. Nie widział Nos Astry, ale najwyraźniej dość dobrze znał Lirię, bo chętnie dzielił się ciekawostkami na temat jej budowy czy niektórych miejsc, które wskazywała, a w których, jak się okazało, był.
- Połowa tych dużych posągów chowa pod sobą biblioteki lub ośrodki naukowe - wskazał na kolejną, majestatyczną figurę bogini asari, koło której przelatywali. - Kiedyś tych bogini było w stolicy dwanaście.
Nie wyjaśnił dlaczego nie wszystkie posągi stały w Lirii obecnie - być może zwyczajnie się nie zachowały, bądź uległy zniszczeniu w wyniku sporów. Asari bywały mistrzyniami dyplomacji i wojny między nimi zdarzały się bardzo rzadko, lecz z pewnością jakieś kiedyś nastąpiły.
- O tej porze, w środku tygodnia? Mało - zaczął od łatwiejszego pytania. - I byłem, choć nigdy na kolacji.
Po męczących, ostatnich minutach, Irene wreszcie dostrzegła cel ich podróży, sądząc po trajektorii zniżającego się lotu promu. Minęli dwa, wysokie wieżowce z umieszczonymi na ich czubkach hologramami, a jej oczom ukazała się niska, szeroka budowla.
Ruiny - to było widać od razu. Budynek był bardzo stary, a połowa prześwitów, która w nim występowała, nie posiadała okien i wynikała ze zniszczeń. Architektura w żaden sposob nie przypominała również metod, według których asari wznosiły swoje dzieła. Nie musiała odwiedzać archiwów Marsjańskich by wiedzieć, że patrzy na proetańskie ruiny. Umieszczone w samym środku gęsto zabudowanego miasta.
Nie mówił nic gdy dolatywali na miejsce. Zwyczajnie otworzył jej drzwi, wypuszczając ją na zewnątrz przed wejściem. Było chłodniej niż wcześniej, na jej ramionach pojawiła się gęsia skórka. Khouri niemal natychmiast ją objął, przysuwając do siebie i ruszając do przodu.
Atmosfera wchodzenia do grobowca nie była obecna w tych ruinach. Wokół pałętali się ludzie, zarówno turyści jak i rodziny asari. Klimat i zapach był zupełnie inny, ale jedno pozostało niezmienne - roślinność. Gdzieniegdzie z betonu wystrzeliły drzewa, w innych miejscach podłogę porastał mech.
Ruiny były dzikim chaosem pośrodku idealnie zorganizowanego, eleganckiego piękna.
- Możemy najpierw zjeść jeśli jesteś głodna - zagadnął Khouri, wchodząc po krótkich, niskich schodkach i przechodząc do wnętrza ogromnego hallu. Sufit znajdujący się daleko w górze podtrzymywany był przez grube kolumny, oplecione zieloną naroślą i zrodzonymi przez nią, fioletowymi kwiatami. - Asari czciły kiedyś to miejsce jak jedną z ich świątyń. Teraz może nie jest przydatne, ale wciąż ładne.
Wzruszył ramionami, przechodząc obok wysokiej ściany, w której schowane były panele w kształcie hexa. Niektóre były wysunięte i prezentowały puste komory o nieznanym Dubois przeznaczeniu. Stąpali za to po lustrzanej, ciemnej posadzce, która wydawała się mienić się blaskiem w miejscach, w których docierało do niej światło zachodzącego słońca.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

27 lip 2016, o 10:27

W życiu nie wpadłaby na to, że Nazir zabierze ją do proteańskich ruin. Nie wiedziała, że w ogóle w Lirii takie są, ale to swoją drogą. Nie miała pojęcia o mieście w kontekście historycznym, naturalnie w przeciwieństwie do Nazira. Powoli wyszła z taksówki, nie do końca wiedząc, jak zareagować. To nie była zwykła restauracja z widokiem na miasto, park, albo inne zwyczajne miejsce. W proteańskich ruinach nigdy dotąd nie była, a Khouri doskonale wiedział, że miejsca, których jeszcze nie widziała, były dla niej tymi najpiękniejszymi.
Nawet nie zauważyła, że było chłodniej, nie zwróciła uwagi na gęsią skórkę pokrywającą nagle jej ramiona. Nie przeszło jej przez myśl, że mogła wziąć kurtkę, na co nie wpadła jeszcze na Crescencie. Pozwoliła się objąć, unosząc wzrok na podparte kolumnami sklepienie.
- Nie jestem głodna - odparła cicho, nie do końca zgodnie z prawdą, ale nie potrafiła sobie teraz wyobrazić zajęcia miejsca przy stoliku i przesiedzenia przy nim godziny lub dwóch, podczas gdy przez ściany przebijały się promienie zachodzącego słońca, odbijając się od podłogi i nadając nietypowy, złocisty kolor jej włosom, którego nie dało się uświadczyć na zamkniętym pokładzie statku.
- Przejdźmy się najpierw - poprosiła, na chwilę przenosząc wzrok na Nazira. Uśmiechnęła się do niego, chwilowo zupełnie zapominając o fakcie, że przecież mógł być głodny. Zresztą nawet gdyby o tym pamiętała, to przecież mógł jeszcze chwilę poczekać.
- Co to? - spytała, wskazując szesciokątne kapsuły. Zakładała, że Khouri zna odpowiedź na wszystkie pytania, w końcu jego studia historyczne do czegoś musiały się przydać. Przeniosła wzrok na oddaloną część ruin, dochodząc do wniosku, że chciałaby zobaczyć je z zewnątrz, od strony słońca.
- Dużo jest takich miejsc na Thessii? - rozejrzała się, przesuwając spojrzeniem po otaczających ich turystach. - Zbudowali miasto wokół tego, czy odkryli ruiny dopiero później?
Podłoga nie była stworzona do chodzenia po niej w butach na obcasie, ale Irene miała w tym wprawę, nie traciła więc równowagi nawet na krzywych płytkach. Przyglądała się wspinającym się po ścianach bluszczom i liściom drzew, błyszczącym w słońcu. Faktycznie podczas zachodu było tu pięknie, Nazir nie kłamał. I nie czuła atmosfery grobowca, bardziej dotyk przeszłości, z którym nie miała jeszcze dotąd do czynienia. To było cudowne miejsce, inne niż większość miejsc w galaktyce, które odwiedziła.
- Gdzie będziemy jeść? - spytała znów, gdy jej oczy przyzwyczaiły się już do otaczającego ją przez ten moment świata. Czuła się, jakby cofnęła się w czasie, oderwana od nowoczesności Lirii na to krótkie popołudnie. Nawet nie przeszkadzał jej fakt, że obejmował ją publicznie, choć zwykle wolałaby tego unikać, z jakiegoś dziwnego przyzwyczajenia.
Miał rację, zakładając, że będzie się jej podobać.
Dopiero wtedy zorientowała się, że nic nie mówi, zadaje tylko pytania, jedno za drugim. Pewnie był już do tego przyzwyczajony, wcześniej też zdarzało się jej przecież zasypywać go pytaniami, a on cierpliwie udzielał jej odpowiedzi, o ile potrafił. Zatrzymała się w miejscu i odwróciła do niego, unosząc głowę.
- To jedno z bardziej niesamowitych miejsc, jakie widziałam - stwierdziła, tym razem dla odmiany twierdząco. - Nie wiem, czy będę chciała iść potem do klubu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

27 lip 2016, o 16:17

Zapewnił ją, że spodoba jej się miejsce, które wybrał, a jednak wydawał się być ucieszony z jej reakcji. Dość wolno przeszedł przez hall, nie rozglądając się dookoła tak jak ona. Mijali powoli ustawione na ziemi projektory, ukazujące niebieskie hologramy pokazujące przykładowe ilustracje możliwej budowy ciała protean. Wszystkie łączyła jedna cecha - na każdej przedstawiciele tej starożytnej rasy mieli opancerzone ciała, niemal w pełni.
Nie słyszała, żeby burczało mu w brzuchu, a on sam kiwnął tylko głową i zmienił nieco kierunek, ruszając główną alejką i porzucając chęć skręcenia do wind.
- To była placówka naukowa. Proteanie obserwowali ewolucję u gatunków Thessiańskich, ale asari, jak i większość zwierząt, rozwijały się bardzo wolno, a żyły nienaturalnie długo. Dłużej niż naukowcy - zerknął na jedną z niżej położonych kapsuł. Wyłożona była specyficznym, zielonym materiałem, ale była wciąż zbyt daleko by go dotknąć. - Hibernowali się, żeby móc przeżyć choćby jedną asari.
Koło nich jakieś dziecko przebiegło przez hologram ukazujący przyrządy naukowe, którymi studiowano pewien rodzaj Thessiańskiej antylopy, a przynajmniej zwierzęcia złudnie do Ziemskiego odpowiednika podobnego. Ku możliwemu zaskoczeniu Irene, dziewczynki nie zawołał wysoki głos jej również niebieskiej matki. Niski głos potoczył się echem po pomieszczeniu - kroganin złapał uradowane dziecko jedną dłonią i praktycznie podrzucił do góry, usadzając na swoim jednym ramieniu. Zarechotał paskudnie widząc reakcję córki i odwrócił się tyłem do Nazira i Irene, szukając swojej kobiety, która siedziała na ławce obok.
- Na Thessii? Sporo. Ale wokół tego miejsca wybudowano Lirię. Potem ruiny straciły na znaczeniu, a miasto rozbudowało się do wody. Teraz jest na uboczu - pokierował ją na schody na półpiętro, na którym przeważał cień - dziury w ścianach i okna porastały te same rośliny, które wspinały się po kolumnach.
Zaśmiał się cicho, słysząc jej lawinę pytań. Nie wyglądał na zaskoczonego - robiła tak już wcześniej, on wciąż miał cierpliwość do odpowiadania i nie wydawał się być tym znudzony.
- Zjemy wyżej - rzucił, niekoniecznie wyjaśniając o jakie 'wyżej" konkretnie mu chodzi. Zapewne wyższy poziom, widziała bowiem windy gdy przechodzili bok odchodzących wgłąb ruin.
Gdy go zatrzymała, stanęli przy jednej z wyrw w ścianie, niemal całkowicie zakrytą zasłoną z kwiatów. Przez przerwy między gałęziami sączyło się światło słoneczne, rozświetlając niektóre partie jej włosów i twarzy. Uśmiechnął się do tego widoku, stając bliżej, by odgarnąć jeden z złotych kosmyków za ucho, jakby chciał sprawdzić, czy w dotyku również są inne.
- Cieszę się, że ci się podoba - stwierdził, zadowolony z tego, że znalazł miejsce, w które mogli pójść razem i oboje czerpać z tego przyjemność. - Nie wiem, czy pozwolą nam siedzieć tu całą noc - parsknął śmiechem, dość dobrze rozumiejąc, że nie byłaby to wielka przeszkoda.
Inna sprawa, że Shani specjalnie robiła sobie wolny wieczór by zabrać ich do jakichś klubów i trzeba byłoby dać jej znać, że jednak inne plany ich bardziej interesują.
- Możemy posiedzieć ile tylko chcesz - dodał, rozglądając się, by rozeznać się w miejscu, w którym stali teraz. - Dawno tu nie byłem, ale pamiętam, że gdzieś w środku jest plac i kawiarnia, choć pewnie będzie tam dużo osób. Na szczęście stolik na kolację mamy tam, gdzie nie będzie nikogo.
Turystów nie było zbyt wielu, ale widać było, że, przynajmniej tu, na dole, sporo rodzin przychodziło ze swoimi dziećmi wybierając ruiny jako alternatywę dla parku. Dla większości z nich było to zupełnie normalne. Khouri również rozglądał się po nich bez doznawania szoku, choć doceniał piękno tego miejsca.
- Podobno to tutaj asari znalazły pierwsze wskazówki dotyczące lokalizacji Cytadeli - odezwał się nagle, wyrywając z zamyślenia.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

27 lip 2016, o 19:04

Słuchała Nazira ze znacznie większym zainteresowaniem, niż przeciętnego przewodnika. Może dlatego, że odpowiadał jej na pytania i mówił o rzeczach, które ją interesowały. Nie wyobrażała sobie poświęcenia dla sprawy takiego, by hibernować się w kapsule. Zmierzyła je wzrokiem jeszcze raz, teraz z nowym nastawieniem. Ciekawa była, czy wciąż były w nich szczątki, choć podejrzewała, że asari wszystko opróżniły. Inaczej miejsce faktycznie okazałoby się grobowcem, a to średnio sprzyjałoby atmosferze wypoczynku i miłych kolacji. Wystarczająco wiele horrorów się naoglądała.
Na szczęście jednak w chwili obecnej zarówno na ruiny, jak i na plączących się po nich gości, padało ciepłe światło zachodzącego słońca. Przeniosła wzrok na małą asari, już się nie dziwiąc tak, jak za pierwszym razem, gdy widziała błękitne dziecko przebiegające przez fontannę. Nie spodziewała się może, że ojcem okaże się kroganin, ale widziała już związki międzyrasowe i wiedziała, że asari gustują we wszystkim, co asari nie było.
- Jakiej wody? - spytała. Nie widziała tu morza ani jezior, z okien promu nie zauważyła brzegu. Crescentem wlecieli prosto do doku, a potem już dzień płynął swoim torem, który nie doprowadził Irene do żadnego zbiornika wodnego.
Uśmiechnęła się lekko, zerkając na kwiaty, przy których się zatrzymali.
- Nie wierzę, że to wyrosło tu samo z siebie - skomentowała. - Ciekawe, ile wydają na to, by to miejsce wyglądało pięknie i jednocześnie wiarygodnie.
Parsknęła śmiechem. Nie, nie chciała rezygnować z planów na wieczór. Poza tym było jeszcze trochę czasu, rzuciła tak tylko dlatego, że dawno nie była w miejscu tak niezwykłym. Bo co widziała do tej pory? Omegę, Cytadelę, trochę miejsc na Ziemi, Nos Astrę, kilka małych stacji gdzieś w kosmosie. Mówiła tylko o tych, na które poleciała z własnej woli i nie skończyło się to boleśnie. W żadnej z nich nie było proteańskich ruin, tak bardzo oderwanych od rzeczywistości.
- Nie no, może nie całą - stwierdziła, wzruszając ramionami i ruszając dalej. Jej wzrok powędrował w górę. Tam też chciała się znaleźć. - Wyżej - powtórzyła po Khourim, z zamyśleniem przyglądając się lśniącym ścianom. - Nie będzie nikogo? Taka restauracja nie może prosperować zbyt dobrze. Chyba, że wpuszcza się do niej tylko wybrańców.
Jej komentarze praktycznie niczego nie wnosiły, zresztą nawet nie upewniała się, czy Nazir je usłyszał. Chciała przejść cały dolny poziom ruin, zanim przeniosą się tam, gdzie mieli zjeść wspólnie kolację. Zajęło to trochę czasu, więc Nazir musiał już gdzieś w środku usychać z głodu, ale nie pokazywał tego po sobie, a Irene była zbyt zaabsorbowana, by pamiętać o tym, że trzeba jeść. Pytała o rzeczy, które ją zainteresowały i oglądała hologramy, ale najwięcej czasu spędziła stojąc na jednym z tarasów i przyglądając się ruinom z zewnątrz. Opierała się o barierkę, która nie mogła być integralną częścią ruin i patrzyła, jak słońce odbija się na załamaniach ścian, co jakiś czas tylko odgarniając z twarzy włosy, które nawiewał na nią wiatr. Obserwowała plączących się turystów, komentując co ciekawsze przypadki i w międzyczasie bezceremonialnie wyciągnęła sobie z kieszeni Nazira papierosa, bo zapomniała swoich. W końcu jednak poczuła ssanie w żołądku, którego nie dało się dłużej ignorować.
- To chodźmy coś zjeść, skoro stolik czeka - zaproponowała, odpychając się od barierki. Mogli tu jeszcze wrócić, kiedy zaspokoją głód, choć podejrzewała, że na wyższych piętrach znajdzie miejsca, które sprawią, że o tym zapomni.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

27 lip 2016, o 20:23

Nazir przyglądał się mijającym ich turystom bez wielkiego zainteresowania. Od razu rzucali się w oczy pozostałym asari, które mimo wszystko przeważały.
- Lirię rozbudowywano w stronę wybrzeża, kiedyś była nadmorskim miastem - uśmiechnął się widząc jej zdziwienie. Podszedł bliżej do przerwy w ścianie, opierając się o barierkę. - To było dawno temu. Dwadzieścia tysięcy lat wcześniej, może więcej. Teraz z morza zostało małe jezioro kilka kilometrów od Lirii.
Przytaknął, obserwując kwiatki. Oparł się łokciami o poręcz barierki, dłonią sięgając do jednego, dziwnie wyglądającego kwiatu. Był fioletowo różowy, z niebieskim wnętrzem wyglądającym nieco jak środek słonecznika. Przez moment wyglądał, jakby chciał go zerwać, ale zrezygnował. Westchnął tylko, prostując się i odrywając od poręczy.
- To miejsce utrzymuje się samo jako atrakcja turystyczna - stwierdził, prowadząc Irene dalej. Mijali przejścia, kolejne kolumny, mniejsze lub większe kupki zwiedzających. - A nie będzie ludzi przy naszym stoliku, nie na całym poziomie - dodał rozbawiony, chowając dłonie do kieszeni.
Nie miał nic przeciwko, żeby podzielić się z nią papierosem. Sam wyjął sobie jednego i również odpalił, korzystając z okazji przed jedzeniem.
Kiedy wreszcie zdecydowała się na pójście na kolację, ochoczo przytaknął, zatwardziale udając, że wcale nie jest piekielnie głodny. Prawdopodobnie nie zjadł niczego na mieście, a jego ostatnim posiłkiem był obiad na Crescencie przed południem. Pokierował Irene szerokim korytarzem ku windzie, która, jak się okazało, poruszała się po skosie, a nie pionowo w górze. Wyglądała przy tym na bardzo starą - we wnętrzu nie grała żadna muzyka i śmierdziało grobowcem, w przeciwieństwie do reszty ruin.
Wyższy poziom budynku był zdecydowanie cichszy. Wciąż obecny był gwar przechadzających się tu i ówdzie osób, ale o takiej porze mało zostało dzieci czy wielkich rodzin. Od razu mogła zrozumieć to, co Nazir miał na myśli, wspominając brak ludzi - minęli dwie, zwykłe restauracje, kiedy dotarli do dość zamkniętej, ale dużej placówki. Podzielona była na osobne pokoje, w których przejściach nie znajdowały się drzwi, ale z furtyny zwisała półprzeźroczysta tkanina.
Khouri podszedł do stojącej w przejściu asari, podrzucił numer zarezerwowanego stolika i pozwolił się poprowadzić do pustego pomieszczenia.
Obrazek Pierwszym co rzucało się w oczy był widok. Za obrośniętymi kwiatami i liśćmi balustradami, po których widać było skutek działania czasu, Liria skrzyła się w pomarańczowo-różowym świetle znikającego za horyzontem słońca. Budynki rzucały cień, w których jak jasne smugi przemieszczały się promy na wysokości ich oczu i na wyższym poziomie. Wnętrze pomieszczenia pachniało fioletowymi kwiatami, a jedynym, docierającym do nich dźwiękiem były odgłosy przelatujących nieopodal taksówek.
- Zawsze lubiłem to miejsce - mruknął, ignorując stolik podsunięty blisko okna. Podszedł do balustrady i oparł dłonie o zimny kamień, ciesząc się chłodnym powiewem wiatru, który uderzył ich po twarzach, rozwiewając rude włosy Irene.
Odwrócił się przodem do niej, szeroko się uśmiechając. Właśnie tutaj, w tym miejscu ze wszystkich, które w ruinach zwiedziła, poczucie wyrwania z rzeczywistości było najintensywniejsze. Woń kwiatów, bardzo odległy śmiech jakiejś asari, wszystko to z widokiem na tętniące życiem miasto szykujące się na rozpoczęcie wieczoru.
Objął Irene, nie pozwalając jej jeszcze uciec do stolika jakkolwiek głodna by się nie czuła. By miała lepszy widok stanął za nią, opierając brodę o jej głowę.
W tej chwili, czas w Lirii toczył się ślimaczym tempem, pozwalając im na chwilę spokoju.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

27 lip 2016, o 21:23

Mruknęła coś bliżej nieokreślonego, dając do zrozumienia, że przyjęła. Mówił mało konkretnie, mogła więc zrozumieć to inaczej, niż miał w zamyśle. Swoją drogą, nie miałaby nic przeciwko pustej restauracji. Jedzenie przy obcych ludziach lubiła tylko wtedy, gdy mogła z tego w jakiś sposób skorzystać, a korzystać trochę się już nauczyła. Tym razem jednak nie miała w planów robienia żadnego zamieszania, po prostu spędzała miło czas.
- Trochę tu wali trupem - mruknęła, zachowując bezwzględną powagę. Zdała sobie jednak sprawę, że te słowa nie pasowały do sytuacji, w której się znajdowali. To brzmiało jak Irene wyciągnięta z asteroidy, albo sklejająca pancerz, parsknęła więc jednak śmiechem. Teraz stała, z rękami wspartymi na biodrach, po których spływał materiał w miarę eleganckiej, ciemnozielonej sukienki i wybierała się właśnie na kolację. Nie wypadało. Czasem już nie nadążała za wszystkimi wersjami siebie, które w ostatnim czasie przyjmowała, albo które były jej narzucone. To wszystko, co działo się teraz, było gigantycznym kontrastem w stosunku do ostatnich tygodni.
Poszła za Khourim, mijając dwie restauracje, które wyglądały całkiem zwyczajnie, by dotrzeć do trzeciej. Widząc, jak jest urządzona, właściwie nie potrzebowała już całego pustego piętra. Wystarczyło to jedno oddzielone od otoczenia pomieszczenie, by ewentualny niepokój zniknął. Nie podeszła od razu do okna, najpierw rozejrzała się wokół, przesunęła dłonią po blacie stołu i dopiero wtedy stanęła obok Nazira.
- Często tu bywałeś? - spytała, opierając się o barierkę tuż przy jego boku.
Faktycznie, wszystko tu było inne od znajomego pokładu Crescenta, do którego zdążyła się już przyzwyczaić. To nie była Omega, na której zamiast kilku sekund ciszy, usłyszałaby teraz kilka soczystych kurew. To nie była zabiegana Cytadela, ani Ziemia, która zdążyła się jej znudzić. Nawet stojący obok Nazir był inny. Spokojny, zrelaksowany. Oparła dłonie na jego rękach, kiedy ją objął i długo się nie odzywała. Nie do końca wiedziała, jak rozumieć to, co się między nimi działo, jak bardzo był zaangażowany i jak bardzo zaangażowana była ona sama. Czasem uderzały w nią wyrzuty sumienia, tak, jak teraz. Skoro lubił to miejsce, to pewnie nie przychodził do niego sam. Westchnęła bezgłośnie.
Stojąc tutaj, miała wrażenie, że świat żyje w swoim tempie, podczas gdy ona oderwała się od niego i wylądowała w ruinach, w których czas stał w miejscu. Czuła się jakby to wszystko się jej śniło, jakby miała zaraz się obudzić i wrócić do maszynowni, albo w miejsce, do którego wracać nie chciała. Zapach kwiatów przebijał się chyba przez woń jej olejków do włosów. We śnie nie czuje się zapachów, przeszło jej przez myśl, zanim przeniosła wzrok z widocznego stamtąd miasta na niebo, na zachodzące słońce. I w tej chwili przestała zastanawiać się nad wszystkim, co tylko przyszło jej do głowy, po prostu stała tam, w objęciach Nazira i przez długie, ciche kilka minut leniwie przesuwała spojrzeniem po wszystkim, co ją otaczało. Było chłodno, ale nie czuła tego tutaj.
- Nie byłam nigdy w miejscu takim, jak to - odezwała się w końcu cicho. - Byłam na Illium, Nos Astra ma promenadę, z której jest niesamowity widok. Zresztą tak jak tutaj, wszystko tam jest strzeliste, wysokie - odwróciła się w miejscu, bo jej żołądek zaprotestował ponownie. I tym razem nie miała tego jak ukryć przed Khourim. - Restauracje z reguły jednak nie otwierają się na proteańskie ruiny. Przynajmniej z tego, co mi wiadomo. Siądziemy? - spytała niepewnie, bo może chciał tu jeszcze stać i spoglądać w dal ponad jej głową. Nieczęsto miał taką możliwość i zdała sobie sprawę z tego, że gdy dostanie przydział, pewnie długo takiej nie będzie miał.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

27 lip 2016, o 21:50

Parsknął śmiechem na jej uwagę, kiwając głową, choć ciężko było powiedzieć, czy się zgadza, czy po prostu docenia jej humor.
- Nie ma muzyki, pewnie dużo ludzi zdechło tu z nudów - odpowiedział, siląc się na obojętność. Wymownie spojrzał wtedy na sufit, w którym nieumieszczony został żaden z cennych głośniczków przekazujących najnowsze informacje bądź bardzo dziwną muzykę, jak na przykład na Cytadeli czy Illium.
Rozbawienie z nim zostało gdy przeszli do odpowiedniego pomieszczenia, choć nie silił się tym razem na żadne żarciki. Cieszył się chwilą, trzymając ją mocno w swoich objęciach, nie zastanawiając nad takimi problemami, które jej chodziły po głowie.
- Tutaj konkretnie? Nigdy - wzruszył ramionami, uważając, żeby przy okazji którymś jej nie uderzyć. - W samych ruinach byłem dwa razy. Raz jeszcze na studiach, drugim zabrałem tu Shani kiedy miała szesnaście lat, na jej urodziny.
Nie wspominał ani o swojej zmarłej już żonie, którą możliwie ściskał w miejscu podobnym do tego tak, jak Irene teraz. Nie wyglądał, żeby humor popsuł mu się przez powracanie do wspomnień. Może Cleo nigdy nie zobaczyła tych ruin. Może wrócił do nich kiedy już między nimi nie było dobrze.
A może faktycznie zabrał Dubois w to miejsce przez sentyment. Tak czy inaczej, stojąc do niej tyłem, jego twarz była poza zasięgiem jej wzroku, a tym samym Vertigo. Jego myśli pozostały nieodgadnione. Pochylił się po kilku minutach stania w milczeniu, odgarniając jej włosy z jednego ramienia jak już miał w zwyczaju. Złożył krótki pocałunek na jej szyi, nie sięgając z tej perspektywy nigdzie indziej. Wtedy też odsunął się, pozwalając jej wyplątać się z jego objęć i przejść do stołu.
- Z vidów nigdy nie podobała mi się Nos Astra. Nie tak jak Liria - westchnął, również wpatrując się w stolik. - Wezwij kelnerkę.
Wskazał na mały terminal przy brzegu stolika, podobny do tego, który widziała w kawiarni będąc z Shani. Nie było jednak żadnego menu, które pojawiłoby się na ich omni-kluczach, gdy usiedli. Dopiero gdy do środka wsunęła się bezszelestnie asari, ubrana w długą, prostą suknię, podano im dwa czytniki z holograficznym menu.
Pozycje obiadowe były z góry zaplanowane na więcej niż jedną osobę, przynajmniej te proponowane na pierwszej stronie przez restaurację. Nieco dalej znajdowały się jakieś sałatki czy przystawki, a na końcu - dobry, ale też drogi alkohol, oczywiście kupowany w całych butelkach lub pojedynczym kieliszku, który, jak w każdej restauracji, kompletnie się nie opłacał.
- Na co masz ochotę? - spytał, marszcząc brwi przy przeglądaniu opcji do wyboru. - Daniem dnia jest pieczeń, tylko nie wiem z czego - dodał, czytając krzykliwy banner informujący o tym, co dziś uznawane jest za specjał.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

27 lip 2016, o 23:25

Nie umiała sobie wyobrazić Shani tutaj, może dlatego, że podczas kilku godzin spędzonych razem dziewczyna wydawała się zbyt narwana, żeby wytrzymać spokojnie w miejscu takim, jak to. A w wieku szesnastu lat to już całkiem. Nie wspomniał o Cleo, więc Irene też odepchnęła od siebie tę myśl. Czasem za to zastanawiała się, jak poukładał sobie życie jej były, nieudany mąż. Teraz był przekonany, że nie żyje, po szopce z udziałem niewinnych ludzi, jaką odstawił w porcie Hames. Dla nikogo z dawnych znajomych i rodziny już nie istniała, mogła więc skupić się na teraźniejszości, która była dużo przyjemniejsza. Póki co była szczęśliwa, zarówno na Crescencie, jak i kiedy z niego schodziła. Ale była też realistką. Czekała na moment, kiedy ten elegancko ułożony domek z kart runie, bo nigdy nie mogło być zbyt długo tak dobrze. Nie w jej życiu.
Zaciągnęła się ponownie zapachem kwiatów, innym, niż wszystkie, które znała. Po jej szyi przeszedł dreszcz, ale nie wiedziała, czy spowodowany chłodem, czy krótkim pocałunkiem Nazira. Przeszła do stołu, gdy wypuścił ją z objęć i usiadła na jednym z krzeseł, tak, by mężczyznę mieć naprzeciwko. Zresztą teraz to nie miało znaczenia, równie dobrze mogła się potem przesunąć, albo zająć miejsce na samym stole, mieli całą lożę - czy jak to się w tej restauracji oficjalnie nazywało - dla siebie.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami, przy okazji sięgając do terminalu i przywołując przez niego kelnerkę, tak, jak jej polecił. - Tam spędziłam znacznie więcej czasu. Nos Astra jest bardziej międzyrasowa, taka, by przypasowała każdemu. Wszystko projektują tak, by wpasowywało się w galaktyczne standardy. Tutaj jest... - przeniosła spojrzenie z powrotem na widok na zewnątrz. - Inaczej. Chociaż podejrzewam że nie wszędzie jest tak spokojnie, jak tu, każde miasto ma gorsze rejony i gorszych mieszkańców. Nie wszystkie asari zajmują się przecież wchodzeniem na drabinki, żeby zmierzyć czyjeś ramiona.
Uśmiechnęła się. W chwili, gdy kończyła zdanie, w pomieszczeniu znalazła się kelnerka. Podziękowała za otrzymane menu i zaczęła przeglądać je powoli, w zamyśleniu przygryzając wargę. Jakoś tak wyszło, że przewinęło się jej od razu na alkohole, ale po chwili namysłu jednak się nimi nie zainteresowała. Na razie.
- Możemy wziąć coś razem, jeśli nie masz nic przeciwko - zaproponowała, widząc duże porcje oferowane przez restaurację. Była głodna, ale nie aż tak, by sama zjeść kolację dla dwóch osób. - Pieczeń nie brzmi źle - zerknęła na asari. - Jakie to mięso?
Kelnerka powinna wiedzieć, co dokładnie serwują, więc Irene patrzyła na nią wyczekująco, dopóki nie otrzymała odpowiedzi. Jeśli nie okazało się to mięsem z varrena, albo czymś równie obrzydliwym, wzruszyła ramionami i stwierdziła, że może być. Jeśli jednak nie czuła się przekonana, zasugerowała grillowaną potrawę, którą jadła kiedyś na Cytadeli. Zrobiona była chyba z odpowiednika ziemskiej cielęciny i z tego co pamiętała, to naprawdę jej wtedy smakowała. Gdy ostatecznie udało im się złożyć zamówienie, zażyczyła sobie do niego też tę samą herbatę, którą piła przedtem z Shani - chciała poczuć ten smak jeszcze raz. Zapamiętała też nazwę, by kupić taką na Crescenta. Gdyby Nazir chciał wypić coś mocniejszego, nie protestowała, a herbatę wzięła dodatkowo.
- Lubię miejsca, które wybierasz - stwierdziła, gdy asari opuściła już pomieszczenie. Co prawda niewiele wybranych przez niego miejsc odwiedziła, ale sklep T'Scaavy i te ruiny pozwalały jej dojść do takiego wniosku. - Trochę szkoda, że nie mogę się odwdzięczyć tym samym. Za krótko byłam wszędzie, gdzie lądowałam, by znaleźć okolice takie, jak ta.
Znów przeniosła wzrok za balkon. Słońce zachodziło na tyle szybko, że była w stanie zauważyć, jak jego tarcza zmieniła położenie przez czas, który spędziła na wybieraniu posiłku. Zanim zjedzą, zrobi się pewnie całkiem ciemno. Ciekawa była, jak podświetlali ruiny w nocy.
- Nie wiem, czy nie widziałam tego miejsca na vidzie - zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć. - Nie wiem, może coś mi się już miesza. Ostatnio obejrzane filmy zaburzyły moje dotychczasowe doświadczenia - uśmiechnęła się, wspominając majora Lane'a i wzruszyła ramionami.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

28 lip 2016, o 14:03

Obserwował jej usta gdy opowiadała o Nos Astrze, choć obok miał okno i rozpościerający się za nim, piękny widok. Gdy się poruszała, sączące się do środka pomieszczenia promienie słońca tańczyły po jej twarzy i włosach, powodując, że te zmieniały swój kolor i odcień. Przypatrywał się tym zmianom, chłonął ten obraz, który przykuwał jego uwagę bardziej niż zapach kwiatów i panorama Lirii.
- Liria ma gorsze miejsca, ale i tak są lepsze niż najporządniejsze dzielnice Omegi - odwzajemnił jej uśmiech, nie zwracając zbyt wielkiej uwagi na kelnerkę. Zerknął na nią tylko gdy pomachała mu przed nosem menu, które zabrał i również zajął się przeglądaniem.
- Dzisiejsza pieczeń sporządzona jest z udka Gin'Su. To białe, delikatne mięso, które samo rozpływa się w ustach. Nasza kucharka przyrządza je w miodzie i kwiatach drzew amarili.
Khouri podziękował jej za informację, a kelnerka skinęła im głową, po czym odwróciła się i wyszła z pomieszczenia, dając im okazję do namyślenia się w spokoju.
- Miód asari już poznałaś - parsknął śmiechem, wspominając trunek, którym upiła się po powrocie ze Stinga. - Wytwarzają go drzewa, nie owady. Przynajmniej tutaj. Jest odmianą żywicy jednego gatunku drzew, amarili.
Wpatrywał się w menu, jakby nagle go zainteresowało, a posiadaną wiedzę wyrzucał z siebie dość cicho, przy okazji. Nie szukał jej spojrzenia ani nie wyglądał na zainteresowanego jej możliwą reakcją na dzielenie się takimi informacjami. W końcu do nie dawna była pewna, że jego jedynymi hobby to wojsko, bronie i Crescent.
- Na Thessii jest jeszcze miasto o tej nazwie. Ogromna metropolia z wielkimi parkami - przystał na pieczeń odkładając menu, gotów złożyć zamówienie przez terminal. - I alkohol, też Amarili, choć nie jest słodki. Smakuje trochę jak wytrawne, białe wino.
Spojrzał na nią by zobaczyć, co wybrała. Sam zdecydował się na wino o nazwie, którą ciężko było wymówić tak, jak niektóre francuskie nazwy wydają się być łamaniem języka dla obcokrajowców. Oszczędzając sobie kłopotu, w menu podświetlił opcję, pozwalając, by kelnerka zabrała ich egzemplarze z zaznaczonymi zamówieniami.
Jego uśmiech nieco zbladł, gdy wspomniała o wybieranych miejscach. Odwrócił głowę, patrząc na moment na leniwy ruch promów przemieszczających się pomiędzy budynkami. Ostatnie dwa miejsca, do których ją zabrał przed Thessią, to asteroida i pokład Stinga. Tak naprawdę to była pierwsza lokalizacja, do której przyszli razem, a którą mogłaby określić jako normalną. Wcześniej latała tylko z Shani.
- Pokażę ci więcej - odpowiedział cicho, unosząc na nią swój wzrok.
Na jego twarz powrócił uśmiech gdy tylko ona obdarzyła go swoim. Wystarczyło mu bardzo mało, by pozostać w dobrym humorze - przynajmniej teraz. Nie myślał o tym, kiedy to wszystko runie. Odwróciła jego myśli nawet od powrotu do wojska, który pozostał czymś odległym, czym nie musiał się martwić.
- Sa'adhhab maeak 'iilaa nihayat alealam 'iidha kunt la tatawaqqaf ean alaibtisam. - odezwał się miękko, nie odwracając od niej wzroku. Jego głos wydawał się brzmieć zupełnie inaczej gdy posługiwał się swoim rodzimym językiem.
- Życzę państwu smacznego - asari pojawiła się obok z uśmiechem na ustach niemal niezauważona. Jej pomocnica postawiła przed nimi dużą tacę z gorącym, intensywnie pachnącym mięsem ozdobionym żółtymi kwiatami. obok postawiono butelkę wina, dwa kieliszki, herbatę Irene oraz kilka dodatków na półmiskach - wszystko zajęło całą powierzchnię stołu.
Asari spytała Khouriego, czy otworzyć wino, więc przytaknął, nie mówiąc nic więcej by kelnerka zostawiła ich już samych. Pozwolił Irene na spokojne wybranie tego, z czym chce to mięso zjeść, w międzyczasie nalewając im wina. Dopiero wtedy sięgnął do tacy, łapiąc dołączony do niej, większy nóż i odkrawając jej porcję o takiej wielkości, jakiej sobie zażyczyła.
- Duże to udko - parsknął śmiechem, krojąc pieczeń większą niż jego głowa. Wyłożył własny talerz po brzegi i gdy ostatnie promienie słońca zniknęły za horyzontem zabrał się do jedzenia.
Ostre oświetlenie nie uderzyło ich po oczach. W kwiaty obrastające balustradę wplecione były małe, punktowe lampki, sprawiające, że roślinność wyglądała na mieniącą się w fluorescencyjnych barwach. Przez okno wpadały jaskrawe światła hologramów, lecz w pomieszczeniu znajdowało się tylko kilka lamp, dających przytłumiony blask, odganiający mrok, lecz dający zupełnie inny klimat niż światło dzienne, które często usiłowano imitować w drogich restauracjach.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

28 lip 2016, o 15:16

Zamilkła, uśmiechając się tylko lekko, widząc, że nie odrywa wzroku od jej ust i skupiła się na menu. Wiedziała, że go rozprasza, niezależnie od tego, czy siedziała u niego na kolanach, czy po drugiej stronie stołu. Odgarnęła z twarzy włosy, które rozdmuchał wiatr i przeciągnęła je na jedno ramię. Ostatecznie zamówił jeszcze wspomnianą przez Nazira Amarilę. Wytrawne wino wydawało się doskonałym dodatkiem do obiadu, niezależnie od tego, jak będzie smakować udko z Gin'Su.
Jej uśmiech poszerzył się, gdy wspomniał o miodzie asari, jakby zupełnie nie dotyczyło to Stinga i Hounda.
- Mhm - mruknęła. - Był wspaniały, nawet nie pamiętam jak smakował.
Nie popisała się wtedy za bardzo, zwyczajnie się nawaliła i poszła spać, nawet nie poświęcając Nazirowi zbyt wiele uwagi. To nie był dobry wieczór, kosztował ją strasznie dużo emocji, doszła więc do wniosku, że gdyby spróbowała miodu jeszcze raz, kojarzyłby się jej ze zbyt wieloma negatywnymi rzeczami, by go docenić.
- Byłeś tam? - spytała. - W Amarili?
Również oddała asari datapad i usiadła wygodniej, zakładając nogę na nogę. Utkwiła wzrok w padających na stół promieniach słońca i przesuwała w zamyśleniu palcem po brzegach ruchomych cieni, jakie rzucały kwiaty. Gdy Khouri obiecał zabrać ją w więcej miejsc takich, jak to, uniosła na niego swoje jadowicie zielone w tym świetle spojrzenie i uśmiechnęła się tylko do niego, nic nie mówiąc. Teraz, w tej krótkiej chwili oderwania od rzeczywistości, wierzyła mu. W jej głowie powstało wyobrażenie niekończącego się lotu z planety na planetę, bez jego powrotu do czynnej służby. Dopiero gdy z jego ust popłynęło nic nie mówiące jej zdanie po arabsku, westchnęła i przewróciła oczami.
- Znowu to robisz - zmarszczyła brwi, pochylając się lekko do niego. - I specjalnie tyle, żebym nic z tego nie zapamiętała. Zaraz ja się przerzucę na francuski, albo rosyjski. Na stałe.
Mało przerażająca groźba, pewnie dlatego, że mimo tego, co mówiła, w jej oczach krótko błysnęło rozbawienie. Oparła się łokciami o stół i wzruszyła ramionami.
- Ale w porządku, mogę przetłumaczyć sobie sama. Sand'haab... - uniosła na chwilę wzrok w zamyśleniu, rezygnując jednak z powtórzenia tego po nim. - To jakaś propozycja? Czy komplement? - spojrzała na postawione na środku danie i swój kieliszek z Amarili. - Albo mówisz mi, że mam się dla odmiany nie nawalić. Albo jeść mniej.
Parsknęła śmiechem i podniosła talerz, żeby ułatwić Khouriemu nałożenie jej kawałka mięsa. Wiedział już, że je sporo, nie wstydziła się więc zażyczyć sobie tyle, ile potrzebowała. Poza tym plany, jakie mieli na wieczór, trochę wymagały pełnego żołądka, żeby faktycznie nie zasnęła po pierwszym drinku. Zaczęła jeść, ale powoli, patrząc na zapadającą za balustradą ciemność.
- Przyzwyczaiłam się do statku - stwierdziła. - Ile czasu nie byłam na stałym lądzie? Trzy tygodnie? Cztery? - właściwie pytała go przy okazji, ile się znają, bo odpowiedź na oba pytania była taka sama. - Godziny nie mają znaczenia, nie zapada noc, chyba że sobie ustawisz zaciemnienie pokładu, żeby zachować rytm dobowy. Żaden dzień nie trwa tyle samo, wszystko jest zależne od ciebie. Dobrze widzieć noc - ugryzła kolejny kawałek mięsa, teraz z dziwnym, fioletowym warzywem. - Nie to, żeby mi życie na statku nie pasowało, po prostu popatrz na to.
Utkwiła wzrok w tym, co znajdowało się za barierką, zarówno blisko, jak i dużo, dużo dalej. Jej niespokojna natura nie pozwoliłaby jej długo wytrzymać w takim otoczeniu, ale potrafiła docenić je przez jeden wieczór.
- Dużo wiesz - zauważyła trochę nieobecnym głosem, wciąż wyglądając na zewnątrz z typowym dla siebie półuśmiechem. - Na czym się jeszcze znasz, poza materiałami i alkoholami?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

28 lip 2016, o 16:27

Pokręcił głową, zaprzeczając. Amarili musiał znać z vidów, podobnie jak ona. Może nie miał zbyt wielu okazji do zwiedzania czy podróżowania po Thessii, skoro jego rodzina osiadła się w Lirii, a to do niej głównie przyjeżdżał. Lub naprawiać okręt. Nie wspomniał nic o Cleo, jakby nie istniała. Może nigdy nie odwiedził z nią stolicy.
- Słyszałem, że jest ładne. Dużo parków - wzruszył ramionami, obojętny na możliwy majestat innej, Thessiańskiej metropolii.
Parsknął śmiechem słysząc jej reakcję, ciesząc się przy tym, że ma się czym zająć w tej chwili i nie musi bezpośrednio na nią patrzeć. Gdzieś spod własnego talerza wyciągnął sztućce, które wcześniej mu się zawieruszyły. Napił się łyku wina na początek i zerknął na nią znad kieliszka.
- Angielski jest nudny, a to co powiedziałem brzmiałoby w nim głupio - odrzucił tylko, znów udając obojętnego, choć nie wytrzymał, słysząc jak próbuje po nim powtórzyć. Zaśmiał się krótko, odkrawając sobie kawałek mięsa i nabijając na widelec. - Sa'adhhab - poprawił ją i przerwał, by dać sobie chwilę na przełknięcie posiłku.
- To znaczy pójść, albo polecieć, zależy od kontekstu - wyjaśnił, uśmiechając się przebiegle. Nie planował naprowadzać ją na to, w jakim konkretnie kontekście wypowiedział całe zdanie. Wystarczyło przetłumaczenie pierwszego słowa, przynajmniej połowiczne.
- Trzy - odrzucił po chwili namysłu, uznając, że pewnie bliżej będzie trzech tygodni niż czterech. - Albo cztery, nie pamiętam - dodał z wahaniem pół sekundy później i westchnął bezgłośnie.
Zajął się jedzeniem, słuchając, jak mówi dalej. Pieczeń wyraźnie mu smakowała, bo pochłaniał ją dość szybko, co jakiś czas robiąc przerwy by napić się alkoholu. Wino Amarili okazało się dość mocne, choć pasowało do potrawy.
- Będę znał się na jedzeniu jeśli powiem, że dobre mięso? - odpowiedział pytaniem na pytanie w wymijający sposób, uśmiechając się szelmowsko. Mogła wyprowadzić go z błędu, jeżeli jej nie smakowało, jakby w podchwytliwy sposób przekazał pytanie "Smakuje ci kolacja?".
Wrócił do jedzenia, uznając, że jego zręczne ominięcie odpowiedzi na pytanie będzie musiało jej wystarczyć. Wewnątrz restauracji robiło się powoli chłodno przez otwarte drzwi, ale wciąż gorące jedzenie na stoliku przed nimi skutecznie pozbawiało gęsiej skórki.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

28 lip 2016, o 22:21

Zmarszczyła brwi, spoglądając na Nazira znad swojego talerza. Mogła wywnioskować kilka znaczeń z tego jednego słowa, które postanowił jej przetłumaczyć, ale to nie było wystarczająco wiele, by je faktycznie zrozumiała.
- Mimo wszystko mówienie po angielsku ma jednak swoje plusy, na przykład taki, że rozumiem co masz na myśli - stwierdziła, nabijając na widelec kolejny kawałek fioletowego warzywa. Nie miała pojęcia, czym ono jest, ale było słone i lekko ostre. Pasowało do mięsa. - Jedno słowo niewiele mi daje, wiesz? Uznam, że powiedziałeś, że polecisz ze mną wszędzie, gdzie tylko będę chciała. To mi w sumie pasuje.
Uśmiechnęła się do niego i napiła się Amarili. Alkohol idealnie wpasowywał się w całościowy smak kolacji, którą właśnie jedli. Nie sądziła, że upije się jednym kieliszkiem, zwłaszcza przy tak dużym posiłku, ale mimo wszystko piła je ostrożnie. Zbyt często ostatnio znietrzeźwiała się, niezależnie od tego, czy specjalnie, czy niechcący.
- Nawet jeśli trzy, to i tak więcej, niż ostatnimi czasy - stwierdziła, wzruszając ramionami i znów wyglądając na zewnątrz, za barierkę. Nie jadła tak szybko, jak Khouri, bo nigdzie się jej przecież nie spieszyło, poza tym wciąż trochę czuła popołudniowe ciasto. - Dobrze zobaczyć zachód słońca. Szkoda, że trwał tak krótko.
Pomieszczenie, w którym siedzieli, otwarte było na zewnątrz, co sprawiało, że chłodne powietrze czasem zwiewało pojedyncze kosmyki włosów na jej twarz i wywoływało gęsią skórkę na jej ramionach. Od tego miała jednak zarówno ciepłe danie, jak i gorącą herbatę, którą właśnie teraz postanowiła sobie zaparzyć.
- Nie - zaśmiała się. - To nie zabrzmiało ani trochę profesjonalnie, przykro mi. Ale jest dobre, to prawda.
Sięgnęła do talerza stojącego na środku i odkroiła sobie jeszcze cienki plaster, bo swój już zjadła. Udko było spore, ale nie nieskończone, więc zostawiła właściwie sam ładnie przypieczony brzeg, który mógł dojeść Nazir, jeśli miał jeszcze na nie miejsce. Zjadła swoją dokładkę, milcząc już, dopóki całkowicie nie opróżniła własnego talerza. Wtedy skupiła się na kieliszku, w którym znajdowała się teraz połowa jego początkowej zawartości.
- Skąd wiedziałeś, że będzie mi się tu podobać? - spytała, teraz już mogąc utkwić w mężczyźnie spojrzenie, skoro nic innego jej nie rozpraszało. Przyzwyczaiła się względnie do widoku i do migoczących kwiatów, a gdy marzły jej ręce, zaciskała je na gorącym kubku herbaty, popijając jednak póki co tylko wino.
- A angielski nie jest nudny - dodała jeszcze do poprzedniego tematu, pochylając się do przodu na tyle, by oprzeć się łokciami na blacie stołu. - Zwłaszcza, kiedy jest jedynym językiem, w jakim jesteś się w stanie ze mną porozumieć - zmrużyła lekko oczy. - Nie przetłumaczysz mi tego w ogóle, czy mam znów poczekać kilka dni?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

28 lip 2016, o 22:52

Uśmiechnął się tajemniczo, co mogło zarówno oznaczać, że tłumaczenie Irene było bliskie temu, co powiedział, jak i to, że kompletnie się z nim minęła. Tak czy inaczej jadł spoglądając dość obojętnie przez barierkę, by pokazać, że jej zrozumienie jego słów nie leżało w kategorii jego priorytetów, przynajmniej nie w tej chwili.
- To nie brzmi tak głupio po angielsku - zauważył, komentując jej domysły. A w końcu uważał, że słowa, które wypowiedział do niej brzmiałyby gorzej w innym języku.
Dokończył swoje udko z warzywami i nasionami, które nieco przypominały w smaku słabo doprawiony ryż. Kuchnia asari była specyficzna - łączyły smaki, które niekoniecznie mogły iść razem w parze, a jednak wszystko okazywało się być bardzo dobre i wyważone. Ostre warzywa, słodkie mięso, gorzkie wino. Khouri czerpał przyjemność z jedzenia, co nie zmieniało faktu, że pozbył się zawartości talerza jeszcze zanim Irene w ogóle pomyślała o dokładce.
- Spędziliśmy trochę czasu w ruinach - zauważył, wspominając moment, w którym weszli do środka, a słońce zaczynało zachodzić. - Ale fakt, wygląda lepiej na żywo nich na jakichkolwiek iluminatorach.
Okno w jej kajucie mogłoby pokazać jej podobny widok, jeśli nie ten sam. Nie oddałoby jednak klimatu, nie poczułaby zapachu kwiatów czy wiatru we włosach pełnych odblasków, przenikanych przez promienie słoneczne.
Nie, takich wrażeń mogła doświadczyć tylko tutaj, będąc na miejscu.
Uśmiechnął się, unosząc kieliszek do ust. Ona oparła się łokciami o blat stołu, a on opadł na oparcie krzesła, spijając kolejny łyk z zawartości naczynia. Nie reflektował najwyraźniej na dokładkę, czemu trudno się było dziwić - już na start nałożył na talerz taką kupę jedzenia, że ta konstrukcja trzymała się tylko i wyłącznie cudem.
- Miałem dobre przeczucia - parsknął śmiechem, z początku nie planując tej wypowiedzi rozwijać. Dopiero gdy zauważył, że spytała go na poważnie, westchnął w zastanowieniu. - Mogłem po prostu zabrać cię do zwykłej, drogiej restauracji, ale na Ziemi musiałaś widzieć ich dużo. Albo na Nos Astrze.
Wzruszył ramionami, zerkając na widok za barierką gdy nienaturalnie blisko nich przeleciał prom.
- Uznałem, że będziesz wolała coś nowego. Nietypowego.
Ruiny z pewnością nie były dość popularnym miejscem dla restauracji, więc przynajmniej w tej kwestii mógł mieć poczucie, że udało mu się znaleźć właściwą lokalizację.
Parsknął śmiechem, gdy tak szybko wróciła do poprzedniego tematu. Napił się znowu wina, dając sobie tym samym kilka cennych sekund potrzebnych na dobranie odpowiednich słów.
- Pamiętaj, że znam ze trzy słowa po francusku - żachnął się, dyskredytując jej argument, według którego angielski był ważny, bo tylko w nim mogli się porozumieć. - Bonjour, merci i voila.
Zamyślił się nagle nad tą kwestią, jakby szukając większej ilości słówek, którymi mógłby się pochwalić. Po krótkiej chwili nie wyglądał na zbyt zdecydowanego.
- A, jeszcze oui. - wyszczerzył się, dumny bardziej z uniknięcia odpowiedzi na jej pytanie niż z tego niezbyt bogatego słownika. - Grzeczny jestem po francusku. Nie znam żadnej obelgi.
Spojrzał na jej herbatę i owinięte wokół ciepłego kubka dłonie, chyba zauważając, że może jej być chłodno.
- Możemy wrócić na Crescenta bo coś ciepłego, jeżeli ci zimno - zaoferował, nachylając się nad stolikiem. Sam nie miał na sobie kurtki, a jego wino było zimne, ale nie wyglądał na zmarzniętego. - Przed spotkaniem z Shani.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

28 lip 2016, o 23:41

Parsknęła śmiechem, dopijając wino ze swojego kieliszka do samego końca i odstawiła go obok talerza, poświęcając teraz całą uwagę herbacie. No i Nazirowi, który upierał się przy swoim. Mogła się tego w sumie spodziewać.
- Mogę wymyślić wiele zdań, które będą brzmieć idiotycznie, wszystkie będą zaczynać się od polecieć - stwierdziła i zamieszała herbatę, patrząc, jak wysuszone liście rozwijały się we wrzątku. Była zrobiona tak, że sucha, zielona kulka po zaparzeniu okazała się całym kwiatem. Kiedy powoli obracała w kubku łyżeczkę, kwiat przekręcał się razem z nią. Obserwowała ten fenomen przez chwilę, milcząc. Pokiwała tylko głową, gdy przypomniał jej, że przecież długo spacerowali po błyszczącej podłodze ruin znajdujących się teraz pod nimi. Potem uśmiechnęła się krótko, gdy odpowiedział na jej pytanie.
- Słusznie - stwierdziła. Nie znał jej długo, ale wiedział przecież, co lubi. Nie musiała tak bardzo obawiać się, że zabierze ją gdzieś, gdzie będzie musiała udawać, że się nie nudzi. Jeśli chodziło o drogie restauracje, to nie wiedziała, czy ta, w której obecnie się znajdowali, do takich przypadkiem nie należała. Podejrzewała, że za taki widok i ten komfortowy rodzaj prywatności trochę się płaciło, ale widziała już też, że Khouri nie miał problemów z wydawaniem szalonych ilości pieniędzy. Ciekawa była, ile zapłacił za buty, które miał teraz na nogach. - Nowe i nietypowe jest zawsze najlepsze.
Uniosła kubek do ust, sprawdzając, czy napój nie jest za gorący i jednocześnie zastanawiając się, na jak wielu płaszczyznach można było interpretować jej ostatnie stwierdzenie. I na ilu interpretował je Nazir.
Kiedy wymienił całe swoje bogate francuskie słownictwo, westchnęła ostentacyjnie. Próbowała się nie roześmiać, ale jego dumny z siebie uśmiech po przypomnieniu sobie czwartego słówka sprawiło, że nie udało się jej zachować powagi. Pokręciła głową.
- Jestem z ciebie dumna - stwierdziła nieco sarkastycznie. - Szkoda, że nie jesteś na tyle grzeczny, żeby nie mówić rzeczy, których twoja kobieta nie jest w stanie zrozumieć.
Dopiero po fakcie zorientowała się, jak się określiła. Gdyby Nazir to powiedział, zapowietrzyłaby się już i pewnie zaczęłaby powoli zastanawiać się, w jaki sposób zniknąć z Crescenta tak, żeby tego nie zauważył. Napiła się szybko herbaty, już przy pierwszym łyku dochodząc do wniosku, że jest jednak zbyt gorąca, by ją pić, więc skrzywiła się, odstawiając ją na stół.
- Twój technik, znaczy.
Powinna teraz szybko zmienić temat, zanim Khouri cokolwiek zauważy, w końcu nie miała niczego konkretnego na myśli, po prostu przestała się przy nim kontrolować już jakiś czas temu i teraz paplała, co jej ślina na język przyniosła. Zwykle tego nie robiła. Jakiekolwiek tłumaczenia tylko pogorszyłyby sprawę.
- Nie trzeba - odparła z lekkim uśmiechem, czując ulgę, gdy wspomniał o czymkolwiek innym. - To dlatego, że jesteśmy wyżej, na dole pewnie nie wieje. W klubach zwykle jest gorąco, a z kurtką potem nie ma co zrobić.
Zgarnęła swój kubek i wstała, przechodząc z powrotem do barierki, bo nic już nie trzymało jej przy stole. Oparła się o balustradę łokciami, spoglądając w dół. Na powierzchni herbaty odbijały się drobne światełka, ukryte wśród kwiatów. Teraz w ruinach powinno być mniej ludzi.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

29 lip 2016, o 00:16

Khouri nie kontynuował już tematu zdania, które wypowiedział po arabsku, a którego znaczenia nie planował odkrywać. Przynajmniej nie w tym momencie. Zajął się piciem wina, obserwacjami przelatujących promów, czy przyglądaniu się jej, gdy mówiła. A nawet gdy parzyła herbatę. Również zauważył rozwijające się kwiaty w jej herbacie i, tak samo jak ona, poświęcił kilka sekund na obserwowanie zjawiska. W restauracji dbano najwyraźniej nie tylko o wystrój, ale też najdrobniejsze szczegóły. Prawdopodobnie była to kolejna rzecz, za którą trzeba było zapłacić nieco więcej niż w przeciętnej knajpie, ale wydane kredyty jakoś nie znajdowały się na jego liście tematów do rozmowy. Nie wspominał o z pewnością pokaźnym rachunku zostawionym u T'Scaavy, ku jej oczywistej radości, tak samo jak nie nazywał obecnego miejsca drogim.
Z pewnością gdyby nie było go stać na naprawy Crescenta, drogie restauracje czy jeszcze droższe ciuchy, nie kupowałby nic poza garniturem u słynnej projektantki. Skoro jednak był na miejscu i mógł sobie na to pozwolić, załatwił wszystkie rzeczy naraz. Albo nie zabolało to jego kieszeni, albo był bardzo nierozsądny w sprawie organizacji swoich wydatków, z czego mogła obstawiać raczej to pierwsze.
Cieszył się z dobrego wyboru restauracji. Dlatego wciąż się uśmiechał, obserwując ją uważnie, gdy wspominała o byciu jego kobietą, po czym gwałtownie uniosła wrzący napój, bo koniecznie musiała się go napić. Wyglądał na rozbawionego jej reakcją, choć bardzo próbował nie dać tego po sobie poznać.
- Szkoda - przytaknął, znów nie podejmując się powrotu do tematu jego mówienia po arabsku. - Ależ oczywiście.
Skoro wolała zostać jego technikiem to mogła. Tajemniczy uśmiech nie opuścił jednak jego twarzy, a co jej się wyrwało, to na pewno zapamiętał. Bardzo dobrze odgrywał nieprzejętego jej opsnięciem, spoglądając na nią znad krawędzi kieliszka, gdy dopijał swoje wino.
Jak na razie, obiektywnie patrząc, bardziej pozostawała jego kobietą niż jego technikiem, biorąc pod uwagę ilość nocy, które spędzili razem, a ilość sporządzonych przez nią napraw czy prac konserwacyjnych na pokładzie statku. Khouriemu to jednak nie przeszkadzało, że przyjął kogoś bez wspaniałego CV i potężnego doświadczenia. Miał Isis, a Irene mogła być jej fizyczną parą rąk do pomocy, co odciążało jego.
A przy okazji Irene miała określenie, którym mogła się nazywać i unikać kłopotliwych sytuacji gdy ktokolwiek pytał ją, czym zajmuje się na statku, a nie kim.
Dolał wina do swojego kieliszka, również wstając od stołu, przy którym nie miał po co siedzieć skoro sama od niego odeszła. Podszedł do balustrady, podobnie jak ona opierając się o nią na łokciach. Patrzył przed siebie - na przelatujące promy, na hologramy umieszczone na budynkach. Na poświatę widoczną w przerwach między budynkami przy horyzoncie, pozostałość niedoszłego zachodu.
Widząc to, jak zachowała się po określeniu się jego, nie wpatrywał się już w nią zawzięcie ani nie przytulał, dając jej przestrzeń, której w jego mniemaniu potrzebowała.
- Mogę napisać już do Shani, jeśli chcesz się zbierać - zasugerował, prostując plecy i odrywając się od balustrady. Upił kolejne kilka łyków schłodzonego trunku, zerkając na nią stojącą do niego bardziej tyłem, niż bokiem. Teraz mógł sobie na to pozwolić bez żadnego ryzyka. - Pewnie sama siedzi już w jakimś klubie, skoro ma wolne.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

29 lip 2016, o 08:27

Naturalnie, zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest najbardziej profesjonalnym technikiem okrętowym, jakiego widział świat. Ale starała się pomóc na tyle, na ile potrafiła. Czytała przecież te wszystkie schematy i instrukcje, które wysyłała jej Isis, a że uczyła się szybko, to niektóre z nich już pamiętała. Na pewno mimo znacznie mniejszego upośledzenia umysłowego niż Adamo, nigdy nie będzie w stanie zastąpić go w stu procentach. On na pewno nie potrzebował patrzeć jednym okiem na sprzęt, a drugim na schemat, by naprawić ewentualne usterki.
Wiedziała więc, że nie powinna się jeszcze tak nazywać, bo to było śmieszne. Zrobiła jedną kontrolę i naprawiła jeden czujnik. Ale nie chciała też nazywać się kobietą Nazira, dlatego musiała szybko znaleźć jakąś alternatywę, a to było pierwsze co jej przyszło do głowy. Może dlatego, że wcześniej tak się określała, rozmawiając z Shani i przed chwilą dostała od ekipy naprawczej ten datapad z danymi technicznymi. Westchnęła i napiła się ziołowej herbaty, tym razem już ostrożniej.
- Jeszcze chwilę - poprosiła, nie odwracając się do Khouriego, mimo, że stanął obok. Dobrze zrobił, że nie szukał teraz bliskości, mogła ochłonąć po nagłym ataku paniki. Cóż, przynajmniej zrobiło się jej gorąco. Widziała, że zauważył, co powiedziała, może przez Vertigo, a może po prostu tego nie ukrywał. - Chciałam to dopić, ty zresztą też jeszcze masz wino.
Przyglądając się hologramom i światłom promów, zapragnęła znowu znaleźć się w samym centrum. Tam, gdzie plącze się tłum ludzi, gdzie dudnienie basu nadaje rytm jej krokom, gdzie może odreagować wszystkie nerwy, inaczej niż upijając się miodem i idąc spać. Patrzyła na światła miasta, ciesząc się z tego, że mogła spędzić wieczór w tych ruinach, z Nazirem, ale czując już, jak niespokojna dusza ciągnie ją z powrotem.
- Jestem pewna, że się nie nudzi - parsknęła śmiechem.
Shani musiała znaleźć sobie już jakąś rozrywkę. Nie wyglądała jak osoba, która siedziałaby przy pustym stoliku, ze smutnym drinkiem w dłoni, czekając na tych, z którymi się umówiła. Irene coś czuła, że dziewczyna będzie w samym środku większej imprezy, kiedy do niej dotrą. Nie wiedziała tylko jakiej, bo to słowo mogło znaczyć wiele.
- Kiedyś... jeszcze zanim uciekłam z Ziemi - zaczęła, wpatrując się gdzieś w dal, pomiędzy budynki. - Nie lubiłam nocy, bo wiązała się z powrotami do domu. Za dnia można było robić wszystko, ale w końcu trzeba było wrócić. Może dlatego tak polubiłam statki. Na nich był ciągle dzień.
Myślała na głos, nie oczekując od niego właściwie żadnej odpowiedzi. Rzadko kiedy mówiła o swojej przeszłości, teraz też właściwie nie podała żadnych konkretów - po prostu skomentowała widok i upiła kolejnego łyka ciepłej herbaty.
- Dopiero potem nauczyłam się ją doceniać, może dlatego, że tak rzadko miałam okazję jej doświadczyć. Jak schodziłam z pokładu, to na stację, potem kolejny statek... - wzruszyła ramionami, jakby wspomnienie Hounda było już zupełnie nieważne. Takie przynajmniej sprawiała wrażenie. - Tobie też musiało brakować nieba.
Nie chciała nawiązywać do asteroidy, ale znów zorientowała się po fakcie. Dlatego też przysunęła się do niego w końcu, opierając się ramieniem o jego ramię, trochę w ramach rekompensaty za zepsucie mu humoru, bo widziała, jak za każdym razem, gdy pojawiał się temat jego poprzedniego przydziału, rzedła mu mina. Jak już była chwilowo jego kobietą, to trudno, była nią. Zrobił dziś dla niej tyle, że nie mogła nagle nabrać nienaturalnego dystansu tylko dlatego, że niefortunne słowa przyprawiły ją o mały atak paniki.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

29 lip 2016, o 13:07

Wzruszył ramionami, spoglądając na swoje wino w kieliszku. Pił dopiero drugi a zamówił całą butelkę, raczej wątpliwe, by chciał wypić go litr, jakkolwiek dobre by nie było. Szczególnie, jeśli czekał ich klub, w którym na pewno serwować będą mocniejsze rzeczy i być może lepsze do picia same w sobie, a nie do wykwintnego obiadu.
- Pewnie znalazła już jakieś miejsce za nas - odrzucił pogodnie, włączając omni-klucz. Nie śpieszyło im się, ale nie przeszkadzało mu to w wysłaniu do Shani wiadomości z pytaniem o miejsce, w którym się zatrzymała. Jeżeli się nie nudziła to niekoniecznie miała odpowiedzieć od razu.
Milczał, słysząc, jak mówiła o nocy. Tutaj, w ruinach, wrażenie odosobnienia, oderwania od rzeczywistości pogłębiało się w nocy. W oddali hologramy wskazywały na bliskość śródmieścia, w którym mieszkańcy i turyści rozpoczynali nocne życie. Tutaj jedynym, co do nich docierało, był zapach kwiatów i odległy gwar rozmów. Sporadyczne śmiechy przedostawały się przez ścianę i tkaninę oddzielającą ich pomieszczenie od pozostałych. Z pewnością gdyby Khouri zamiast tutaj, zabrał ją do jakiejś popularnej restauracji w centrum, już czułaby tętniące życiem miasto wokół siebie. Tu za to było praktycznie cicho. Żadnych basów, jedynie cicha, leniwa muzyka wydobywająca się z któregoś z pokoi. Zupełnie tak, jakby opuścili Lirię i spoglądali na nią z obrzeży, a przecież tam, gdzie nie sięgały okna, za nimi, również piętrzyły się wieżowce.
- Zawsze wolałem poranki - wzruszył ramionami, podejmując temat. - Kiedy jeszcze mieszkałem z rodziną. Każdy wstawał o innej godzinie, przychodził do salonu i przez bite trzy godziny jadł zrobione przez matkę śniadanie, wpatrując się tępo w ekran.
Parsknął śmiechem na myśl o tym wspomnieniu, zdając sobie sprawę z tego, że nie brzmi zbyt zachęcająco teraz, gdy ubrał to w takie słowa.
- Nikt nie sprawdzał wiadomości, nie biegł od razu do pracy. Nie wpierdalał się w cudze życie ani nie robił burd o to, że kawa jest za słaba - westchnął, biorąc dwa, duże łyki.
Nie odzywał się, kiedy wspomniała o niebie, choć na pewno musiał pomyśleć o asteroidzie. Uśmiech przestał być taki przekonujący, ale nic nie mówił, patrząc się tylko przed siebie, nawet gdy przysunęła się bliżej. Dopiero gdy podmuch wiatru sprawił, że jej włosy wylądowały na jego twarzy, i w jego kieliszku, kąciki ust znów powędrowały do góry.
Złapał rude kosmyki i odciągnął je od siebie, chowając za jej uchem, przy którym na moment spoczęła jego dłoń. Wpatrywał się w jej profil korzystając z okazji, choć wyglądał na zamyślonego. Nie zrobił nic więcej, nie przysunął się do niej najbliżej, jak się dało, ani nie skorzystał z tego, że pozwoliła mu to zrobić skoro mogła na chwilę pobyć jego kobietą. Odsunął dłoń od jej policzka dopiero gdy omni-klucz kliknął, informując o nadejściu nowej wiadomości.
- Shani przesłała adres - skomentował tylko, dezaktywując urządzenie i upijając kolejnego łyka swojego wina.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

29 lip 2016, o 15:07

- Na pewno - zaśmiała się. Nazir znał swoją kuzynkę lepiej, ale Irene też już co nieco o niej wiedziała. Na przykład to, że nie czekałaby z pójściem do klubu, aż oni wyrobią się z kolacjami i zwiedzaniem.
Wyobraziła sobie młodszego Khouriego schodzącego rano do salonu, siadającego przy stole, wciąż jeszcze zaspanego. Wyobraziła sobie rodzinne śniadanie i lecące na ekranie bzdurne wiadomości, albo jeden z wielu beznadziejnych programów, jak to reality show asari, na które natknęła się przypadkiem jakiś czas temu. Dla Irene to brzmiało jak sielski obrazek z vidów, który nie miał nic wspólnego z prawdą. Zerknęła na niego. Dobrze to wspominał. Czyli jednak miał w przeszłości coś, co przywoływane teraz nie ścierało uśmiechu z jego twarzy.
- U mnie było zupełnie inaczej - upiła kolejny łyk herbaty, odwracając wzrok z powrotem do migoczącej linii płynących w powietrzu promów. - Matki rano nie widziałam, najpierw miałam niańkę, potem już jej nie potrzebowałam, więc poranki spędzałam sama. Poza weekendami. Wtedy zwykle byli goście w domu, od rana do nocy praktycznie. Już wolałam chodzić na te wszystkie lekcje baletu i inne gówna, niż siedzieć z obcymi ludźmi, którzy zawsze byli niezwykle wpływowi, a znajomość z nimi mogła być dla mnie ogromną szansą na przyszłość.
Zamilkła. Rzadko kiedy dzieliła się wspomnieniami, bo albo były niewygodne, albo nieciekawe. W tej chwili raczej przydzieliłaby to do tej drugiej kategorii. Ale to było nieważne, w tej chwili wydawało się nierealne jak sen, który przyśnił się dawno temu.
Drgnęła, gdy zobaczyła, jak Nazir wyciąga końcówki jej włosów z wina.
- Przepraszam - parsknęła śmiechem. - Nie kontroluję ich. Są za długie.
Chciała odgarnąć rude kosmyki, ale zrobił to za nią, więc tylko uśmiechała się z rozbawieniem, na tę chwilę zapominając o swojej wpadce. Czasem zapominała, jak długie już były. Powinna wybrać się gdzieś, gdzie mogłaby je przyciąć. Ciekawa była, czy na Thessii w ogóle mieli jakieś salony fryzjerskie, skoro ludzie byli jedynymi, którzy mogliby z nich korzystać, a tu nie było ich wcale tak wielu. Zresztą mogła to zrobić sama - robiła od dłuższego czasu, nauczyła się radzić sobie z nożyczkami, a jej włosy i tak żyły własnym życiem i nie miało znaczenia, czy obcięła je na równo, czy pocieniowała. Przez jakiś czas miała przecież prostą grzywkę, jak Shani. W niczym to nie pomogło.
- Możemy się zaraz zbierać - odparła, gdy Nazir dał jej do zrozumienia, że dziewczyna już czeka. Herbaty zostało jej tyle, że w dwóch łykach dopiła ją do końca. Odwróciła się od balustrady i wróciła do stolika, by usiąść przy nim jak należy, gdy pojawi się tu kelnerka. Nie to, żeby nie wolno im było wstawać, po prostu nie chciała robić zamieszania. Przyzwała ją przez terminal na brzegu stolika i zerknęła na wino. - Zabieramy je? - uśmiechnęła się lekko, spoglądając na Khouriego. - Możemy dopić w taksówce.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ruiny proteańskie

29 lip 2016, o 15:51

Zmarszczył brwi, słysząc jak poranki wyglądały u niej. Mógł się tego domyślać, w końcu pochodziła z bogatej rodziny, od której koniec końców uciekła, nie mogąc tego dłużej znieść. Wspominała o nauce, o porządnych studiach. Medal zawsze miał dwie strony a raczej nie postanowiła zostawiać tego wszystkiego tylko dlatego, że miała za dużo pieniędzy.
A nawet, jeżeli domysły nie byłyby prawidłowe, zawsze mógł sięgnąć do akt.
- Brzmi jak sporo presji - zauważył, opierając dłoń z kieliszkiem o balustradę. - Dały ci coś w życiu te znajomości?
Dopił zawartość swojego kieliszka jednym, większym łykiem. Nie wyglądał jakby pytał w stu procentach poważnie, bo na jego ustach błąkał się ironiczny uśmiech. Słowa, które zacytowała Dubois, oceniał dość krytycznie. Z drugiej strony, Khouri sprawiał wrażenie osoby, która nie potrafiłaby, jak Irene, codziennie zachowywać się odpowiednio do towarzystwa, które może pomóc mu w przyszłości - po prostu sam próbował rozwiązać problem, w ten czy inny sposób.
- Widzę - parsknął śmiechem, odchylając się nieco do tyłu. Gdy jej włosy znalazły się względnie ułożone za jej uchem, musnął dłonią jej ramię, odgarniając je na plecy, by zmoczone końcówki przypadkiem nie ubrudziły zielonej sukienki. A przynajmniej brzmiało to jak idealna wymówka, gdyby chciała spytać, dlaczego bawi się włosami swojego technika.
Widząc, że dopija swoją herbatę, kiwnął głową zgadzając się na wyjście. Wrócił do stolika i odstawił swój pusty już kieliszek na blat. Przywołana terminalem asari pojawiła się niemal od razu, gotowa przyjąć zapłatę. Sądząc po jej pięciokrotnych podziękowaniach, musiał zostawić jej jakiś napiwek - albo po prostu była miła. Płacąc stanął bokiem do Dubois, z jedną ręką trzymającą szyjkę w połowie pełnej butelki.
- Mocne to to nie jest - ocenił alkohol o trudnej do wymówienia nazwie, pod światło zerkając na to, ile go zostało, gdy kelnerka zabrała pierwszą część naczyń i wyszła z połączenia. - Shani pewnie już zaczęła, nie ma co przyjeżdżać na miejsce w pełni trzeźwym.
Zgodnie z jej propozycją wziął ze sobą wino, przepuszczając ją pierwszą w przejściu odgrodzonym delikatną, półprzeźroczystą zasłoną.
Ruiny okazały się być niemal całkowicie puste na niższych poziomach. Sporadycznie widzieli spacerujące pary lub trójki znajomych, w ciszy analizując podświetlane hologramy bądź elementy ścian. Na postoju taksówek czekał już jeden prom, gotów do zawiezienia dwójki na wskazane przez Nazira miejsce.

Wróć do „Liria”