Londyn jest jednym z ważniejszych państw na mapie zjednoczonego pod sztandarem Przymierza świata. Wiele oddziałów ma swoje placówki właśnie tutaj, nie w Vancouver. Zresztą, stolica Wielkiej Brytanii od zawsze była istotnym elementem na arenie międzynarodowej i taka też pozostała.

Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Dom rodzinny Hearrowa

27 wrz 2014, o 20:25

Obrazek Niewielki domek na przedmieściach nie wyróżniający się niczym szczególnym z pośród masy podobnych w tej okolicy. Należy do rodziny Hearrow od dnia kiedy przeprowadzili się tutaj z Sydney. Do środka prowadzą przeszkolone drzwi a wcześniej jeszcze kilka stopni schodów. W środku krótki korytarz prowadzi wprost do schodów na piętro. Na dole znajduje się salon, kuchnia duża łazienka, jadalnia i mały pokój gościnny. Na górze natomiast trzy pokoje, każdy o innym przeznaczeniu w tym jedna sypialnia i łazienka. Wcześniej znajdował się tak także pokój Marshalla jednak po jego wyprowadzce teraz jest tam biurko pani Hearrow oraz mini siłownia, jako pamiątka po synu. Zarówno na zewnątrz jak i w środku panuje idealny porządek, co świadczy tylko i wyłącznie o perfekcjonizmie gospodyni. No dobrze, wszędzie poza kuchnią, gdzie wiecznie jest coś gotowane.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

27 wrz 2014, o 20:31

Irene miała rację, Przymierze powinno zrobić coś więcej niż podarowanie im kilku prezentów, aby podziękować Olivii za uratowanie życia Marshallowi. Nie chciał na nich narzekać, tym bardziej, że w końcu był jednym z nich. Podarował tylko Irene wymowne spojrzenie, że całkowicie się z nią zgadza i nie dodał niczego więcej.
- Nie, jasne, przepraszam, to nie tak miało zabrzmieć… - oczywiście w tej sytuacji Arrow zanim zorientował się, że to był tylko żart postanowił zacząć się tłumaczyć, bo czemu nie? Przecież wychodzenie na jeszcze większego idiotę szło mu całkiem nieźle. Nie mógł pogodzić się z faktem, że tam na dole, jeśli chodziło o próbę przeżycia potrafił rozmawiać normalnie i nie robić z siebie pośmiewiska. Kiedy jednak wszystko wróciło do normy i nie walczyli o przeżycie, podporucznik zwyczajnie wrócił do bycia mało obytym w relacjach damsko-męskich. Tym bardziej, że za każdym razem jak spojrzał na Irene jego oczy automatycznie uciekały w stronę czubków własnych butów. – A, ach. Czyli dobrze. To tego… chodźmy. Tutaj niedaleko są promy, a hotelem się nie przejmuj przynajmniej na razie. Będę wracał tutaj wieczorem to podrzucę cię gdzie będziesz chciała. Wieczorem lecę na Cytadelę.
Nie widział sensu, aby teraz jechać do hotelu zwłaszcza, kiedy już od dobrej chwili zamiast się zabrać i pojechać, tkwił tutaj bezcelowo. Sam w domu też miał pralkę, nawet suszarkę do ubrań i aby jakoś pozytywnie zacząć budować ich relacje mógł zaproponować również to. Przecież to w sumie nic takiego.
- Oczywiście nie będę nalegał, ale jakoś i z tymi rzeczami sobie poradzimy –uśmiechnął się wstając i przewieszając sobie swoją torbę przez ramię, po czym wyciągnął wolną rękę oferując pomoc Irene. – Daj poniosę, w końcu sam też z nich korzystałem.
Ruszył powoli w stronę postoju dla promów i po chwili otworzył drzwi pomagając Francuzce wejść do środka a ich torby wrzucił na tylne siedzenie. Sam usiadł z drugiej strony i po chwili już wybierał odpowiedni adres. Trochę zajęło im przebicie się przez centrum, ale potem było już w miarę szybko. Arrow po drodze jeszcze wskazywał Irene to tu to tam jakieś ciekawe miejsca, które mogli dostrzec z tej perspektywy dodając do tego jakiś historyczny komentarz i przynajmniej przez tą krótką chwilę, kiedy bawił się w przewodnika nie zrobił z siebie głupka. Kiedy już wlecieli na przedmieścia i większość widoków stanowiły domki oraz dużo zielonego Marshall zamilkł na dłuższą chwilę prawdopodobnie przeżywając w duchu jakieś swoje sentymenty. Wreszcie wylądowali przed właściwym domem i podobnie jak poprzednio, Arrow pomógł Irene wysiąść i zabrał ich rzeczy.
- Mam nadzieję, że jest w domu. Mama pracuje w klinice, jest lekarzem, ale może akurat udało nam się trafić na dzień bez dyżuru – szedł wpuszczając Francuzkę przodem przez bramkę. Przeskoczył kilka stopni schodów i zadzwonił do drzwi.
Kobieta, która po chwili im otworzyła zdawała się przez pierwsze kilka sekund wyglądać jakby zobaczyła ducha.
- Marshall? Co ty… co tu robisz? – po tych słowach nastąpiła chwila, której Hearrow za nic w świecie nie chciał doświadczyć czy Irene. Obsypany tonami uścisków i jeszcze większą ilością pocałunków po całej twarzy stał nieco zażenowany.
- Mamo… Już, ja też się cieszę, że cię widzę – wciąż traktowany jak mały chłopaczek mamusi nie dziwił jej się wcale, że tęskniła. Tym bardziej nie dziwił się jej reakcji, kiedy zobaczyła go w drzwiach tak bez zapowiedzi. Po chwili odwrócił się w stronę Francuzki gestem wskazując, aby podeszła bliżej. – To Irene, pomyślałem, że mogłaby zjeść z nami obiad.
- Ależ oczywiście! Cudownie – pani Hearrow uśmiechnęła się promiennie do kobiety wyciągając dłoń w jej kierunku. – Emily Hearrow.
Po tych słowach odeszła od drzwi robiąc im miejsce, aby mogli wejść do środka. Marshall tylko uśmiechnął się przepraszająco do Irene i puścił ją przodem w drzwiach. Zapach pieczonego mięsa uderzył ich już od progu. Tak jak podporucznik myślał, pani Hearrow lubiła gotować i czy była sama czy też nie zawsze obiad był gotowy. Arrow zostawił tylko torby w drzwiach pamiętając wciąż o ubraniach Irene i jeśli tylko chciała to zrobić od razu to zaprowadził ją do pralni i pokazał, co i jak, po czym sam udał się z powrotem do kuchni w myślą o pomocy przy obiecanym obiedzie.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

27 wrz 2014, o 21:16

Arrow odnalazł się w roli przewodnika wystarczająco dobrze, żeby podróż minęła Irene szokująco szybko. Londyn faktycznie był pięknym miejscem, zwłaszcza w słonecznej pogodzie, na jaką udało im się trafić. Widy nie kłamały. Kobieta wyglądała przez okno promu, robiąc to, co uwielbiała najbardziej - poznawała nowe miejsca i chociaż póki co nie widziała ich z bliska, to przynajmniej nie było to na ekranie holowyświetlacza.
Marshall pomógł jej wysiąść z taksówki tak samo, jak pomógł jej do niej wsiąść i znów wziął od niej bagaże. Uśmiechnęła się do niego i ruszyła za nim. Kiedy jednak w drzwiach domu stanęła pani Hearrow, Irene pozostało czekać, aż skończy emocjonalnie witać syna. Musiała go bardzo dawno nie widzieć. Francuzka przestąpiła tylko z nogi na nogę, odwracając nieco wzrok, bo nie czuła się zbyt swobodnie, a zakłopotany uśmiech nie znikał z jej ust.
- Miło mi - odparła, ściskając dłoń Emily. - Jestem bardzo wdzięczna, naprawdę.
Nie bardzo wiedziała, co mogłaby dodać, więc po prostu pozwoliła się poprowadzić. Obiad po obiedzie, co prawda rozdzielony przez kilka godzin snu, początkowo nie wydawał się najlepszym pomysłem, ale kiedy tylko poczuła kuszący zapach pieczonego mięsa, od razu zmieniła zdanie.
Skoro też Marshall zaproponował jej skorzystanie z pralni, natychmiast się tam wybrała. Przyjęła wszystkie instrukcje, które nie należały zresztą do szczególnie skomplikowanych i pochyliła się nad torbą.
- Arrow? - zawołała jeszcze, kiedy mężczyzna ruszył pomóc matce. Gdy odwrócił się z powrotem, zobaczył ją stojącą na środku pomieszczenia z nieokreślonym, czarnym kawałkiem materiału w rękach i wpatrującą się w niego zagadkowym spojrzeniem. - Dziękuję.
Jak rzadko kiedy, tym razem była całkowicie szczera. Nie powiedziała nic więcej, bo nie potrafiła. Jakoś nikt dotąd nie zaoferował jej bezinteresownej pomocy. Nie umiała na to zareagować. Zawsze musiała walczyć o swoje, albo sobie to po prostu bezczelnie brać. A kiedy już dostawała cokolwiek, każdy oczekiwał od niej swoistej zapłaty. Z czasem nauczyła się od niej wykręcać i to był jej sposób na życie, dlatego teraz była po prostu najzwyczajniej wdzięczna. To było dziwne uczucie.
Gdy Marshall już poszedł, nastawiła pranie i na moment usiadła na stołku obok, patrząc, jak kontrolka urządzenia miga rytmicznie. Czuła się zagubiona, jak nigdy. Shodan wpłynęło na nią bardziej, niż mogło się wydawać...

Po jakimś czasie stanęła w drzwiach kuchni, opierając się biodrem o framugę. Przyglądała się sielskiemu obrazkowi, który się przed nią malował, nie zwracając na siebie uwagi.
- Mogę jakoś pomóc? - odezwała się w końcu cicho, chociaż bardziej bała się przeszkadzać. Nie należała do najlepszych kucharek, ale co nieco potrafiła. Może się do czegoś przydam.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

27 wrz 2014, o 21:42

Odwrócił się na moment i uśmiechnął serdecznie.
- Nie ma sprawy – wyszczerzył niepewnie zęby starając się tym razem nie uciec wzrokiem gdzieś na bok. Pośpiesznie więc dodał: – Ciągle liczę na to piwo, więc wiesz…
Wrócił do kuchni i już prawie brał się za wyciąganie talerzy, kiedy Emily zwyczajnie w świecie popatrzyła na niego wymownym spojrzeniem.
- No co? – zapytał rozkładając ręce. Nie bardzo wiedział, o co akurat w tym momencie matce chodzi i chyba nie wolał w to wnikać. Zwłaszcza w myśli, które teraz pojawiły się w jego głowie. Niech niczego nawet nie sugeruje…
- Idź się przebrać – powiedziała najzwyczajniej w świecie nie wracając go krążenia nad garnkami. Do jednego coś dodawała, z innego coś próbowała, ale zapach wciąż intensywnie roznosił się po parterze. Arrow tylko opuścił ze zrezygnowaniem głowę, wiedział dokładnie, że z matką nie należało dyskutować. Zabrał tylko swoją torbę sprzed drzwi i poszedł na górę gdzie dosłownie po kilku minutach wrócił na dół w zwykłych jeansach i błękitnej koszuli. Spodziewał się, że jeśli wróci w zwykłym t-shircie Emily znów każe mu iść się przebrać. Na tyle znał akurat swoją matkę.
Gdy wrócił na dół od razu w progu kuchni dostał całą instrukcję tego, co ma zrobić z ziemniakami, gdyż do niczego innego kobieta nigdy go nie dopuszczała. Od czasu do czasu dała mu spróbować sosu i nic poza tym. Mimo wszystko, kiedy Irene zjawiła się w drzwiach zarówno Arrow jak i Emily grzebali coś w garnkach. Na jej pytanie od razu odpowiedziała pani Hearrow.
- Oczywiście dziecko, w szafce są talerze, możesz je rozłożyć – wskazała w stronę szafki uśmiechając się do Irene. Emily Hearrow najwyraźniej należała do kobiet, które nie czując się skrępowane obecnością obcych osób w domu i nie dziękowały z uśmiechem odmawiając pomocy. Arrow nie miał w tej kwestii nic do powiedzenia, chociaż czuł się z tym, co najmniej dziwnie. Po chwili gospodniki dodała: - A w szufladzie, o tej tutaj, są sztućce.
Po chwili Marshall postawił już na stole miskę z surówką, a jego matka ponakładała na półmiski mięso oraz ziemniaki i ustawiła je zaraz obok. Zaprosiła Irene gestem do stołu, a sama opłukała ręce i siadła na krześle u szczytu stołu. Kiedy tylko Arrow zajął miejsce i chciał sięgnąć po mięso, Emily odchrząknęła charakterystycznie i spojrzała wymownie na jego ręce. Podporucznik tylko westchnął, wstał od stołu i ruszył w kierunku łazienki, kręcąc przy okazji z dezaprobatą głową.
Matka Hearrowa uśmiechnęła się po raz kolejny do Irene.
- Częstuj się, smacznego. Rzadko mogę gotować dla tylu gości. Zwłaszcza, od kiedy jego nie ma gotuję sama dla siebie, a resztą muszę się dzielić z sąsiadami – zaśmiała się szczerze przypatrując się jak Francuzka nakłada sobie porcję na talerz, po czym sama uczyniła to samo. W międzyczasie wrócił Marshall i usiadł wreszcie spokojnie przy stole chwytając wreszcie za półmisek z mięsem.
- Smakuje? – zwróciła się po chwili przeżuwania zarówno do Irene jak i Marshalla, na co oficer tylko skinął głową przełykając kolejny kęs. – To się cieszę. Co robicie w Londynie?
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

27 wrz 2014, o 22:16

Pierwsze, co jej przyszło do głowy kiedy zobaczyła z powrotem Hearrowa, to szkoda, że zdjął ten mundur. Uśmiechnęła się do swoich myśli i do jego matki i wzięła się za wyciąganie talerzy. Nie mogła się powstrzymać od cichego parsknięcia śmiechem, kiedy zobaczyła jak rozstawiany po kątach jest podporucznik Przymierza. A wystarczyła jedna kobieta. Pilnowała, żeby nie zapomnieć o umyciu rąk, bo nie chciała poczuć na sobie tego karcącego spojrzenia.
- Na miejscu sąsiadów bym nie narzekała - odparła, nakładając sobie dwa kawałki mięsa. - Jest pyszne. Od dawna już mają takie przywileje?
Nie kłamała. Po jedzeniu od razu czuć, kiedy ktoś przygotowuje je z sercem. No i wczorajszy żołnierski obiad nawet się nie umywał do tego, co w tym momencie stało na stole. Miała tylko nadzieję, że pani Hearrow nie będzie usiłowała przekonać ją do zjedzenia więcej, niż Irene będzie w stanie. Mamy tak miewają. No i ciekawa była jak długo już Arrow plątał się po galaktyce.
Co robicie w Londynie?
Rudowłosa zerknęła na podporucznika, ale ten chwilowo miał usta pełne jedzenia i chyba nie kwapił się do odpowiedzi.
- Ja jestem tylko na chwilę - pogrzebała widelcem w ziemniakach. - Chciałam zwiedzić Londyn. Marshall dziś już część miasta mi pokazał, po drodze. Jest piękne, zwłaszcza jak nie pada.
Zamilkła na chwilę, skupiając się na jedzeniu. Dopiero kiedy skończyła i odłożyła sztućce, wyprostowała się i westchnęła z zadowoleniem.
- Dziękuję. Dawno nie jadłam tak dobrego obiadu - prawdopodobnie od dobrego miesiąca albo i dłużej. - Marshall pozwolił mi skorzystać z pralni, mam nadzieję, że to nie problem. Nastawiłam najszybszy program.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

27 wrz 2014, o 22:49

Pani Hearrow tylko uśmiechnęła się do Irene z gracją i klasą odkrawając kolejne kawałki mięsa i wkładając je sobie do ust.
- Cztery lata jak mieszkam sama – odpowiedziała przełykając kolejny kęs. Spoglądnęła tylko na powracającego syna i kontynuowała rozmowę: - Marshall wybrał życie takie a nie inne. Jak jego dziadek, chciał służyć, więc nie miałam wielkiego wyboru.
Arrow tylko wzruszył ramionami nie komentując tego, co powiedziała jego matka. Zdawał sobie sprawę, że będzie jej trochę ciężko samej, bez nikogo dość blisko, ale nigdy nie narzekała na jego wybory. Wręcz przeciwnie, wiele razy dawała do zrozumienia, że jest z niego dumna i niczego nie utrudniała. Podporucznik z kolei pomagał jej jak mógł nawet na odległość starając się kontaktować z miarę często i pytając czy niczego jej nie trzeba.
- Ja też na chwilę. Jestem dosłownie przelotem, Przymierze przerzuca nas z okrętu na okręt, a teraz muszę jeszcze stawić się na Cytadeli – powiedział kończąc posiłek i odkładając sztućce na talerz. I jemu smakowało, chociaż nie musiał tego wcale mówić, Emily zdawała się doskonale wiedzieć, co i jak należy przyrządzić, aby było smaczne. Arrow nigdy nie opowiadał o tym, co się działo podczas jego każdej misji czy akcji. Wolał nie martwić matki, zwłaszcza, że była lekarzem i doskonale zdawała sobie sprawę z rzeczy, które komuś innemu by nic nie mówiły. Dobrze, że srebrzyste blizny miał schowane pod ubraniem, bo musiałby się z nich solidnie tłumaczyć.
Matka Hearrowa tylko pokiwała głową ze zrozumieniem. Nie namawiała ani do pozostania na dłużej, ani nawet do zjedzenia więcej, czego tak bardzo obawiała się Irene. Na słowa o pralni energicznie pokręciła tylko głową.
-Ależ skądże! To żaden problem, jeśli czegoś jeszcze będziesz potrzebowała nie krępuj się – uśmiechnęła się podnosząc z krzesła, ale natychmiast została powstrzymana przez Marshalla, który zgarnął rzeczy ze stołu i odstawił część do zmywarki a pozostałą resztę włożył do lodówki. Emily tylko uśmiechnęła się do niego w podziękowaniu i może odrobinie zaskoczenia. Odwróciła się w stronę Francuzki: - Jednak dobrze go wychowałam. Tak, masz rację jak jest pogoda to jest, na co popatrzeć. Może chcesz obejrzeć dom? Marshall, pokaż Irene piętro. Ja idę na chwilę do ogródka.
Arrow uśmiechnął się pod nosem. Matka była nieraz aż za bardzo gościnna, ale nie było nawet, co z nią dyskutować. Rzadko kiedy godziła się na jakiś sprzeciw a wykłócanie się, że niektóre rzeczy są zwyczajnie lekko żenujące dla podporucznika nie miało racji bytu. Tak więc Marshall zaprosił Irene gestem wskazując drzwi i przeszedł zaraz za nią.
- Jakby faktycznie było, co oglądać. To nie są jakieś pałace, ale ona zwyczajnie musi się tym domem pochwalić – mruknął do Francuzki, kiedy jego matka zniknęła za drzwiami od tarasu. Pierwsze, co to wprowadził ją do salonu, który okazał się sporych rozmiarów pomieszczeniem urządzonym w klasycznym stylu z kominkiem i kinem domowym. Na środku stał tylko skórzany narożnik i dwa fotele.
- Proszę salon, nie wiem, co mam na ten temat powiedzieć. Nie jestem handlarzem nieruchomościami… - westchnął. No dobrze, można było sobie popatrzeć, ale w zasadzie nic poza tym. Po chwili takiego bezcelowego stania, Arrow zabrał Irene na górę nie widząc sensu wspominania o jadalni i kuchni skoro już tam byli. Na korytarzu wisiało kilka zdjęć, głownie z czasów szkolnych oficera, pierwsze zdjęcie w mundurze i nawet ze dwa ze zmarłym wujkiem. Ostatnim zdjęcie przedstawiało natomiast mężczyznę w sile wieku również ubranego w mundur żołnierzy Jej Królewskiej Mości.
- Tutaj jest sypialnia mamy – otworzył pierwsze drzwi, za którymi kryła się mała sypialnia z dużym łóżkiem, wszystko przeplatane kolorami bieli i fioletu. Gdy Marshall otworzył kolejne drzwi znajdujące się dokładnie naprzeciwko oczom Irene ukazał się widok średnich rozmiarów pomieszczenie urządzonego na biuro, aczkolwiek z elementami wojskowości wszędzie dookoła. – To był mój pokój. Wstawiła tutaj tylko biurko, aby móc pracować. Poza tym niewiele się tutaj zmieniło. Jak widzisz w zasadzie nie ma czego oglądać. Tam dalej jest siłownia, nic poza tym...
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

27 wrz 2014, o 23:13

Wstała od stołu i zasunęła za sobą krzesło. Powstrzymując się od śmiechu podążyła za Marshallem, który najwyraźniej przeżywał prawdziwe męki. Zajrzała do salonu i kiedy usłyszała komentarz, musiała już się roześmiać.
- Ja nie jestem kupcem. Przejdźmy szybko i potem potwierdzę wszystko, co powiesz, obiecuję - odparła równie cicho, żeby Emily ich nie usłyszała. - Ale bardzo ładny. Jest... salonowy.
Z kolei zdjęciom przyjrzała się z zainteresowaniem. Nie zadawała pytań, bo z własnego doświadczenia wiedziała, że nie każdy lubi na nie odpowiadać.
- W ogóle się nie zmieniłeś - stwierdziła tylko. Oczywiście, że się zmienił, i to bardzo, ale cały ten spacer ją bawił. Nie mogła się więc powstrzymać przed komentarzem tak absurdalnym, jak cała ta sytuacja. Wczoraj o tej porze Arrow wykrwawiał się na kuchennym stole, dziś oprowadzał ją po rodzinnym domu i oglądała jego zdjęcia z dzieciństwa.
Do sypialni też zajrzała, komentując ją tylko krótkim "mhm" i tak samo zareagowała na były pokój podporucznika. Kiedy skończyli w końcu wycieczkę, Irene oparła się plecami o ścianę korytarza na piętrze i skrzyżowała nogi, prawie podświadomie już zasłaniając siniaka.
- To ładny dom i gdyby mnie ktoś odwiedzał, też bym się pewnie chwaliła - oceniła i trochę go pocieszyła, żeby już tak nie cierpiał przez gościnność matki. - A twoja mama jest bardzo miła. Ale zrozumiałam, że tu mieszkasz, a widzę, że nie... To gdzie w końcu? Na Cytadeli? Tam masz tego kota i asari? - uniosła w uśmiechu kącik ust.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

27 wrz 2014, o 23:33

Zażenowanie Arrowa już chyba było aż nadto widoczne, zwłaszcza po słowach „nic się nie zmieniłeś”. Zrobił tylko minę, która dość wyraźnie pokazała, żeby sobie z niego nie żartowała w ten sposób. I całe szczęście, że nie pytała o te nieszczęsne zdjęcia ani o nic już w ogóle, co dotyczyło tego straszliwego oprowadzania po domu. Odwrócił się, kiedy Irene oparła się o ścianę i znów uciekł wzrokiem gdzieś na bok z zainteresowaniem przyglądając się wzorkom na drzwiach.
- Tak, czasem aż za bardzo miła – skomentował drapiąc się z zakłopotaniem po głowie. Wolał tak nie stać w korytarzu zwłaszcza, kiedy starał się zachowywać w miarę naturalnie bez tego ciągłego zawstydzania się. Dzięki niebiosom, że jeszcze się nie rumienił jak mała dziewczynka, bo to byłby już szczyt wszystkiego. Żołnierz, który co dzień niemal spędza w trudnych, niemal spartańskich warunkach. Podejmując często decyzje, od których zależy życie ludzi nie umie patrzeć prosto w oczy atrakcyjnej kobiecie. Coś strasznego…
- Tak, na Cytadeli. Koniecznie muszę już wracać, mój kot nie będzie chciał na mnie patrzeć jak wrócę. On taki jest – zaśmiał się. Na miejscu Rado tak właśnie by zrobił, co to za właściciel, który znika na kilka dni i nie pojawia się. Co z tego, że zostawił tam asari to nie zmieniało faktów. Właśnie ta cała asari… - To tylko sąsiadka, musiałem z kimś zostawić tego kota.
Przeczesał tylko włosy dłonią prowadząc tym razem Irene z powrotem na dół, do jego salonowego salonu. Uśmiechnął się pod nosem. Sytuacja faktycznie była dość osobliwa, zważając na fakt, że jeszcze wczoraj walczyli o życie, a dziś już siedzą jak gdyby nigdy nic w salonie rozmawiając o kotach i mieszkaniach.
- A Ty? Gdzie mieszkasz tak, na co dzień? – Postawił na pytanie nawiązujące do całokształtu tego, co właściwie się działo dookoła i nie widział z tym niczego złego w tej chwili. Tak naprawdę dopiero teraz zdał sobie sprawę, że zaprosił do mieszkania zupełnie obcą kobietę i jedyne, co o niej wiedział, to, że w idealnym momencie potrafi zniknąć i dezaktywować szaloną WI. – Nawet nie wiem, czym się zajmujesz… W sumie to niewiele o tobie wiem.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

28 wrz 2014, o 00:04

Ech, Arrow, przydałoby Ci się trochę rozluźnienia. Trochę tego alkoholu, o którym rozmawialiśmy w mesie zanim rozpętało się piekło.
Podążyła za nim z powrotem na dół. Zajrzała jeszcze do kuchni, zgarnęła swój kubek z kompotem i weszła do salonu, by zająć miejsce na jednym z foteli. Oparła naczynie o kolano i dopiero wtedy zauważyła kolejne stłuczenie, tym razem na swoim udzie. Żałowała, że w tym sklepie nie było na nią żadnych spodni, ale pocieszał ją fakt, że zaraz skończy się pranie i niedługo będzie mogła z powrotem ukryć przed światem te wszystkie kolory tęczy.

To zwykłe, proste i niezobowiązujące pytanie, które padło z ust Marshalla, sprawiło że Irene cała zesztywniała. Gdyby nie znał jej imienia i nazwiska, mogłaby stworzyć jakąś zwykłą historię, jedną z wielu, w którą on by uwierzył i problem byłby rozwiązany. Ale prawda była taka, że w każdym momencie mógł wejść w jakąkolwiek bazę danych, czy chociażby wpisać "Irene Dubois" w dowolną wyszukiwarkę w extranecie i wszystko wyszłoby na jaw. A ludziom dziwnie często zdarzało się wpadać na ten jakże genialny pomysł. Milczała, wpatrując się w powierzchnię kompotu. Prawdopodobnie zbyt długo.
- Chwilowo nigdzie - odpowiedziała w końcu. Zerknęła tylko na podporucznika, żeby sprawdzić jak na to zareaguje. - Tak jak mówiłam, to co właśnie wiruje w waszej pralce to wszystko, co mam.
Teraz przydałoby się jakieś wyjaśnienie, tak? Jakieś konkrety. Westchnęła i obróciła głowę w stronę okna, a zasłona włosów ukryła jej twarz przed Marshallem.
- Mieszkałam na północy Francji - powiedziała cicho, nadal unikając szczegółów. - Uciekłam. Od tamtej pory plączę się tak w tę i z powrotem... Koczowniczy tryb życia. Po prostu nie znalazłam jeszcze miejsca, w którym mogłabym osiąść na stałe - bo jeśli gdzieś zatrzymam się na zbyt długo, to mnie znajdą. - Chociaż miło byłoby mieć gdzie i do kogo wracać.
To prawda. Byli ludzie, za którymi zdarzało się jej tęsknić, chociaż zwykle starała się nie przywiązywać. Cóż, nie wiedziała tylko jak Arrow ze swoim idealistycznym podejściem do świata zareaguje na jej wyznanie. Ale jakoś po tym wszystkim co przeszli nie miała ochoty wymyślać niestworzonych historii. Uniosła tylko na niego niepewne spojrzenie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

28 wrz 2014, o 10:27

Chwilowe milczenie trochę go zaniepokoiło. Powiedział coś nie tak? Nie chciał nawiązywać do rzeczy trudnych, dlatego odszedł od tematu Shodanu, ale najwyraźniej tylko po to, aby wpaść na kolejny mało przyjemny. Jeśli spodziewała się, że będę ją osądzał czy nawet krytykował, to musiał ją rozczarować. Nie na tym polegała jego idealistyczna wizja świata.
- Przepraszam. Nie powinienem pytać… - wstał tylko i podszedł do okna odwracając się do Irene może mało kulturalnie plecami. Taka postawa była przynajmniej neutralna i nie musiał ukrywać na siłę swojego zakłopotania. Nie dość, że czuł się niezręcznie przez całą akcję z mamą, przez swoje dziwne zachowanie to jeszcze teraz zmusił ją nieświadomie do mówienia o rzeczach, o których wyraźnie nie chciała opowiadać. Wsłuchał się w milczeniu w resztę wyjaśnień, po czym odwrócił się w jej stronę. Tylko się uśmiechnął, starając się, aby to wyszło przekonująco i nawet zebrał się na zatrzymanie chwilę spojrzenia na jej oczach. – W takim razie jesteś pewna, że chcesz zostać dłużej na Ziemi? Wiesz, Londyn jest całkiem blisko Francji.
Nie chciał niczego sugerować, ani tym bardziej proponować. Mógłby zabrać Irene na Cytadelę, bo czemu nie, nawet zaproponować chwilowe zamieszkanie u siebie skoro jedyne, co posiadała przy sobie to kilka ubrań. Westchnął.
- I już nie zasłaniaj tak na siłę tych swoich ran wojennych – zaśmiał się wskazując na jej nogi. – To żaden powód do wstydu. Tobie za chwilę to zniknie, ja z tym będę musiał żyć do końca.
Rozpiął tylko dolną część koszuli zanim w ogóle się zorientował, że może nie wypada tego robić i wskazał na długą na około dziesięć centymetrów srebrną bliznę. Sam w sumie przejechał po niej z ciekawości palcem analizując tą dziwną strukturę na swojej skórze.
- Ciekawe czy z tyłu też taką mam… - mruknął bardziej do siebie niż do Irene, chociaż ta akurat nie powinna mieć problemu z usłyszeniem tego. Dopiero po krótkiej chwili się otrząsnął. – Przepraszam. To pierwsza taka, którą mam. To dość… intrygujące.
Pośpiesznie zapiął się z powrotem zapychając koszulę do spodni. Spojrzał na zegarek i usłyszał charakterystycznie pikanie własnej pralki. Wyszczerzył zęby do Irene i podrapał się po policzku.
- Chyba twój dobytek życia skończył się prać. Pomóc ci?
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

28 wrz 2014, o 12:25

- Nie mogłeś wiedzieć - uspokoiła go. Jej też zrobiło się nieco lżej, kiedy Marshall nie pytał o nic więcej, ani nie próbował kwestionować jej wyborów i przekonywać jej że niezależnie od wszystkiego powinna trzymać się domu. - Nie do końca chcę, ale skoro już tu jestem, to warto skorzystać, prawda? Jest blisko, ale dopóki nikt mnie nigdzie nie zgłosi, to raczej mogę być... wszędzie. Ale planowałam zwiedzać coś innego niż Londyn, pamiętasz? - uśmiechnęła się. - Mieliśmy się zaszyć gdzieś na Cytadeli z butelką whisky.
Nawiązała do rozmowy w mesie, tej zanim kuchenny mech zaproponował im wypatroszenie. Była ciekawa, czy w ogóle pamiętał. Łatwo mogło to wylecieć z głowy po tylu godzinach walki o życie.
Gdy skomentował jej obrażenia, szczerze się zawstydziła. Irene nie chciała, żeby ktokolwiek zwracał uwagę na jej niedoskonałości i chociaż było ich naprawdę niewiele, to skutecznie je ukrywała. A tych nie mogła schować i czuła się z tym źle. Nie wpadła na to, że zwijanie się paragraf po to, żeby je zasłonić, może tylko przyciągać uwagę.
- Są brzydkie - stwierdziła. - Wyglądają okropnie.
Zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek więcej, Arrow błysnął blizną na brzuchu. Irene zamrugała tylko oczami, przez moment nie wiedząc, jak zareagować, ale w końcu oderwała wzrok od srebrnej linii.
- Odwróć się, to ci powiem - wstała, odkładając kubek na stolik. Podeszła do Marshalla i podciągnęła koszulę na jego plecach. W końcu znalazła bliznę. Była wyżej, niż ta z przodu i dużo krótsza - miała może ze trzy centymetry, ale była. - Tu jest - przesunęła po niej palcami. - W końcu przebił cię na wylot. Całe szczęście, że były tam te kapsuły...
Odsunęła się i pozwoliła mężczyźnie zrobić porządek z koszulą.
- Ja bym nie narzekała na twoim miejscu. Dodają ci charakteru. I są srebrne, masz najładniejsze blizny jakie mogły ci się trafić - uśmiechnęła się. Słysząc pikanie pralki odwróciła się w kierunku dźwięku. - Jeśli chcesz, będę wdzięczna.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

28 wrz 2014, o 13:12

Mimo wszystkiego, co stało się po przylocie na Atlantis i zanim rozpętał się ten cały koszmar Marshall pamiętał jak przez mgłę, ale jednak. Faktycznie przypomniał sobie rozmowę o butelce whisky i uśmiechnął się tylko kiwając głową. Sam zresztą przez całą drogę po bazie i przebijanie się przez zombie oraz walkę o własne życie powtarzał sobie w kółko, że spije się do nieprzytomności. Jak tylko wróci na Cytadelę.
- Jak już mówiłem wracam wieczorem na Cytadelę, jeśli zmienisz zdanie to możesz lecieć ze mną. Mam u siebie na tyle miejsca dla naszej dwójki. To znaczy zanim wiesz… no nie znajdziesz sobie miejsca gdzieś dla siebie.
No dobra, to się przemógł i w końcu zaproponował ten wspólny przelot. Znał Cytadelę na tyle, aby móc pokazać Irene ciekawsze miejsca no i takie, gdzie mogłaby się zatrzymać gdyby chciała. Stacja zapewniała poniekąd sporo anonimowości, więc dla osoby, która chciałby się ukryć była prawie tak samo odpowiednia jak Omega. No może poza faktem tych wszystkich procedur w dokach. SOC nie miało litości, ale skoro już raz zjawiła się na Cytadeli bez większego problemu to przecież mogła to zrobić i drugi raz. A w mieszkaniu oficera Przymierza byłaby względnie bezpieczna. Tak przynajmniej wydawało się Marshallowi, ale żadnym z tych przemyśleń się nie podzielił.
Zanim zdążyłby w ogóle zaprotestować Irene już podciągała jego koszulę. Teraz dopiero czuł się niezręcznie, ale nie odezwał się ani słowem. Wzdrygnął się tylko lekko, kiedy poczuł jej palce na plecach i odwrócił głowę dotykając brodą swojego ramienia. Kątem oka spojrzał na Francuzkę, która zdawała się być równie zainteresowana tą srebrną plamką jak on sam.
- Kapsuły by nic nie pomogły, gdyby nie pozszywanie mnie na szybko – uśmiechnął się odwracając z powrotem w stronę Irene. Wyglądała całkiem uroczo, kiedy stała na tyle blisko, że musiała zadzierać głowę do góry, aby na niego spojrzeć. Arrow z kolei chyba zaczynał nabierać pewnej śmiałości i nareszcie przestał zachowywać się jak głupek, chociaż nie należało chwalić dnia przed zachodem słońca. Nie bardzo wiedział czy jej słowa miały go podnieść na duchu czy też bardziej wpłynąć na jego żołnierskie ego, ale były bardzo miłe. Uśmiechnął się w niemym podziękowaniu: - Przynajmniej będę świecił w ciemnościach. Tylko chyba najpierw musiałbym się rozebrać.
Podążył w stronę pralni, skoro już zaoferował się z tą pomocą. Przechodząc przez korytarz zerknął tylko na drzwi tarasu, za którymi siedziała Emily. Pomachała mu energicznie i wróciła do przebierania kwiatów w doniczkach. Jak gdyby nigdy nic. Przynajmniej dopóki nie rozstawiała go po kątach wszystko było w porządku. Przepuścił Irene w drzwiach i stanął obok pralki otwierając drzwiczki.
- Powiedz tylko, co mam robić. Tutaj jest suszarka, chwila moment i będziesz mogła się ubrać w spodnie, żeby nie czuć się tak niekomfortowo z tymi siniakami. Zresztą nie powinnaś się nimi przejmować. Twoje nogi i z nimi wyglądają całkiem nieźle.
Wzruszył ramionami i pomógł jej przekładać część wypranych rzeczy do suszarki. Zapach świeżego prania uderzył Hearrowa przyjemnym aromatem. Po chwili już wszystko było w środku i wystarczyło tylko nastawić odpowiedni program. Arrow oparł się o pralkę krzyżując ręce na piersi i przekręcił głowę chwilę przyglądając się Irene. Chyba trochę zbyt długą chwilę i zbyt intensywnie.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

28 wrz 2014, o 14:10

Celowo wprowadziła do swojego omni-klucza tę samą tożsamość, którą miała przy ostatniej wizycie na Cytadeli. Nie miała ochoty na ewentualne zatargi z SOC, nie chciała więc bezsensownie kombinować. Eva Blaise brzmiało całkiem znośnie i póki co nie powinno sprawiać problemów.
- Dziękuję... Nie zajmuję go zbyt wiele - odniosła się do miejsca w mieszkaniu, o którym mówił podporucznik. - Nie zostanę też długo, postaram się już jutro coś znaleźć. Nie wiem, jak się odwdzięczę.
Podążyła za nim do pralni, zastanawiając się jak będą wyglądały jej najbliższe dni. Z obecnego punktu widzenia wydawały się jej spokojne i tak bardzo bezproblemowe, jak dawno już nie były. To chyba była kwestia kontrastu: śmierć wisząca nad głową a mama, pieląca kwiatki w ogrodzie.
Przy której zresztą zatrzymał się Arrow, a Irene w zamyśleniu niemal na niego wpadła. Spojrzała tylko w kierunku Emily i nie będąc pewną, do kogo macha kobieta, odpowiedziała tylko uśmiechem. Sielanka. Bogowie, czuła się tak dziwnie.

- Możesz mi dotrzymać towarzystwa - powiedziała. Prawdę mówiąc nie tyle nie chciała prosić o pomoc, co wolała nie wpędzać Marshalla z powrotem w zakłopotanie, kiedy zaplącze się w jej bieliznę przerzucaną z pralki do suszarki. Na komentarz o nogach parsknęła śmiechem. - Lepiej wyglądają bez nich.
Nie chciała narzekać, bo nadal czułaby się głupio użalając się nad sobą. Nie wspomniała więc, że lewa noga cholernie ją boli i tak samo zresztą żebra, po biotycznym przelocie. Nie były to cięcia na wylot przez tułów, ale nigdy dotąd Irene nie była tak potłuczona. Wiązanie życia z walką tak, jak zrobił to Arrow, w tym momencie było dla niej bardziej absurdalne, niż kiedykolwiek. Gdyby miała się tak czuć co tydzień, chyba by zdezerterowała.
- No co? - spytała, kiedy spojrzenie podporucznika nie przestawało błądzić po jej sylwetce. - Nie możesz się przyzwyczaić do tego, że mam na sobie coś innego niż mokry pancerz? - zaśmiała się i uruchomiła suszarkę, po czym oparła się o nią biodrem. Hej, Arrow, dezaktywowałam WI. Hej, Arrow, włączyłam suszenie. Westchnęła i przeczesała palcami włosy, które bez układania żyły własnym życiem i w tym momencie zdecydowały wpaść jej do oczu. - Kiedy to się skończy, przejdę się jeszcze po mieście. Powinieneś spędzić trochę czasu w domu, z nią, zanim odlecimy. Nie chcę wam za bardzo przeszkadzać.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

28 wrz 2014, o 14:51

-Hym? – otrząsnął się w końcu, kiedy usłyszał głos Irene. – Żebyś wiedziała. Zresztą do widoku siebie w mundurze oficerskim też jeszcze się nie mogę przyzwyczaić. Dziwisz się?
Faktycznie z jednej strony było to dość zabawne, że przez większość czasu oboje z Irene biegali po bazie w pancerzach, brodząc wśród wody i krwi. Olivia miała znacznie gorzej… Arrow nie wiedział jak czułby się biegając w podartym podkoszulku przesiąkniętym krwią i chodzenia zwykłymi butami pośród wnętrzności panoszących się na podłogach podwodnej stacji. Z tym, że teraz Olivia mogła wyrzucić te rzeczy a oni musieli wyczyścić z tego pancerze. Podporucznik zostawił ten ściągnięty z jego niedoszłego zabójcy na statku, jakby dzięki temu miał się pozbyć części wspomnień związanych z Shodan.
- W porządku, tylko się nie zgub – mrugnął do niej. W sumie nie miał nic przeciwko skoro tak czy siak chciała zwiedzić odrobinę miasta nie zamierzał jej zatrzymywać. Sam w sumie nie miał ochoty na spacerowanie po Londynie nawet w tak miłym towarzystwie. Mimo całej ulgi, jaką dała mu ta krótka wizyta w domu i spotkanie z matką, z każdą chwilą czuł, że nie pasuje do tego obrazka. Nie po tym, co się działo jeszcze wczoraj. Gdzieś w wyobraźni widział jak Emily Hearrow pochyla się nad trumną, a jeden z oficerów Przymierza podaje jej brytyjską flagę. Ku chwale ojczyzny, tak? Odepchnął do siebie te obrazy, zdając sobie sprawę, że zbyt długo milczy gapiąc się w podłogę.
- Mamy jeszcze trochę czasu, jeśli chcesz to możemy się spotkać już na miejscu. To znaczy w porcie przy odlocie. No i nie chciałbym, żebyś znów musiała oglądać całą scenę traktowania mnie jak małego dziecka – westchnął kręcąc głową z niezadowoleniem. Po chwili i suszarka przestała buczeć i charakterystycznie piknęła. Arrow odsunął się tylko otwierając i te drzwiczki. – Zostawię cię, pewnie chcesz się przebrać. Jakbyś czegoś jeszcze potrzebowała będę w jadalni.
Wyszedł zamykając za sobą drzwi. Irene miała rację, powinien jeszcze trochę czasu spędzić sam z matką, skoro tak rzadko ją odwiedzał. Może coś trzeba było naprawić, przykręcić albo przenieść. Do odlotu pozostawały jakieś trzy godziny, więc spokojnie mógł ten czas przeznaczyć na właśnie takie małe prace. Tyle mógł zaoferować.
Kiedy Irene wreszcie wyszła z pralni Arrow tylko uśmiechnął się trochę do niej trochę też sam do siebie. Kiedy ostatnio spędziłeś tyle czasu z jakąś kobietą? A tu proszę, jedna przygoda na morderczej planecie w towarzystwie nawet dwóch…
- Prom jeszcze stoi na obok domu. Możesz z niego skorzystać ja sobie jakoś poradzę. Twoje rzeczy mogą tutaj zostać, wezmę je potem. To na wypadek gdybyś nagle zdecydowała się mi uciec – zaśmiał się. Oczywiście, jeśli nalegała na to, aby zabrać je ze sobą nie miał nic przeciwko. Po prostu uważał, że zwiedzanie miasta z obładowaną walizką nie było zbyt dobrym pomysłem. Marshall sięgnął do omni-klucza: - Zostawię ci namiary jakbyś potrzebowała o coś zapytać. Masz trzy godziny, jeśli oczywiście nadal chcesz lecieć ze mną…
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Dom rodzinny Hearrowa

28 wrz 2014, o 16:17

- Mówiłam już, że mundur ci pasuje - odparła. - I nie zgubię się, jestem dużą dziewczynką - z lekkim uśmiechem powtórzyła jego stwierdzenie sprzed wielu, wielu godzin. Nie spodziewała się, żeby zwrócił na to uwagę, ale Irene często lubiła to robić. Słuchała więcej, niż mówiła, bo w każdej z jej wymyślonych historii dałoby się znaleźć lukę, gdyby ktoś zaczął za bardzo wnikać w szczegóły. Z kolei z tego, o czym lubili mówić inni, ona zapamiętywała bardzo dużo.
- Szkoda, zabawne było widzieć jak ktoś rozstawia cię po kątach - zaśmiała się. - Zaraz przyjdę.
Kiedy tylko Arrow wyszedł, Irene faktycznie przebrała się w ciemne spodnie i zieloną bluzkę. Z butów na obcasie nie zrezygnowała, bo przechodziła w takich praktycznie pół życia i były dla niej niemal wygodniejsze, niż każde płaskie. A na pewno czuła się w nich lepiej, niż w ciężkich butach od pancerza. I wreszcie mogła bez wstydu wyjść do ludzi, ze wszystkimi siniakami skrytymi pod ubraniem.
Zajrzała po drodze do jadalni, gdzie zgodnie z obietnicą czekał Marshall.
- Możemy tak zrobić - odpowiedziała mu uśmiechem na uśmiech i położyła torbę pod ścianą. Już się jej nanosiła przez tyle godzin. Miała wrażenie, że kręgosłup na stałe przekrzywił się jej w jedną stronę. Kiedy wysłał jej swoje dane na omni-klucz, nie protestowała. Nie chciała informować go o tym, że od dawna ma już wszystkie potrzebne informacje, a konkretnie od momentu kiedy przekierowała połączenie z Mwasą... z WI właściwie... na swoje urządzenie. Miała też przepustki, adresy i... cóż, praktycznie wszystko. Podziękowała tylko krótko. Z kolei na omni-kluczu podporucznika wyświetliło się inne imię i nazwisko, niż znał. Irene miała nadzieję, że Arrow zrozumie, w czym rzecz i nie będzie zadawać zbędnych pytań, ale jeśli jednak postanowił wyrazić swoje zdziwienie, odpowiedziała tylko:
- Nie chcę być znaleziona, a to trochę ułatwia funkcjonowanie.
W końcu zarzuciła na siebie krótką kurtkę i westchnęła. Czuła się dziwnie nieswojo i nie była w stanie stwierdzić dlaczego.
- Dobrze, to ja... to do zobaczenia.
Wyjrzała jeszcze do ogrodu, by podziękować pani Hearrow i chwilę później już jej nie było.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Londyn”