Londyn jest jednym z ważniejszych państw na mapie zjednoczonego pod sztandarem Przymierza świata. Wiele oddziałów ma swoje placówki właśnie tutaj, nie w Vancouver. Zresztą, stolica Wielkiej Brytanii od zawsze była istotnym elementem na arenie międzynarodowej i taka też pozostała.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Dom rodzinny Strikerów

19 lis 2017, o 21:23

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wade nie miała siły, by protestować, gdy usłyszała, co załatwił jej Charles. Zostawiła sobie ten temat do poruszenia na później, w tamtej chwili uderzając tylko otwartą dłonią w czoło i robiąc dziwną minę, coś pomiędzy rozbawieniem, a ostatecznym załamaniem. W czasie nieobecności Strikera chyba dogadali się w miarę z Darylem, bo prowadzili całkiem swobodną rozmowę, gdy wrócił, a mężczyzna się uśmiechał, tłumacząc ciemnowłosej coś odnośnie złamań ręki. Potem jednak wyszedł, znaleźć terminal, z którego mógłby zadzwonić do siostry, a oni zostali sami.
Charles nie mógł spędzić całych czterdziestu ośmiu godzin u boku Sonii, bo czas odwiedzin się skończył i musiał wrócić do swojego łóżka. Za każdym razem na twarz kobiety wracał strach, bo nie chciała zostawać w sali z Abramem, którego wypuszczono dopiero tego samego dnia, którego jej pozwolono wstać z łóżka. Za każdym razem prosiła Strikera, żeby nie zostawił jej z mężczyzną samej, on jednak nie wierzył w jej argumenty i nic z tym nie zrobił. Tylko Abram, wychodząc z kliniki, miał bok twarzy rozorany czymś, co mogło - choć nie musiało - być metalową szyną, zakładaną na kończyny w przypadku chociażby złamanej ręki. Od tamtej pory Sonya była dużo spokojniejsza, ale też mówiła znacznie mniej. Cokolwiek wydarzyło się między nimi, Charlesa przy tym nie było, a ona się nie chwaliła.
Trzy dni później opuścili Omegę, decydując się na powrót na Ziemię. Wade bardzo chciała znaleźć się ponownie w swoim mieszkaniu, ze swoimi kotami, które przywitały ją tak samo, jak poprzednim razem - czarny mruczał jak nienormalny, a rudy obserwował ich z daleka. Nie czuła się już najgorzej, zresztą dostała silne leki przeciwbólowe, które brała jak cukierki, nie widząc powodu, dla którego miałaby się ograniczać. Napady bólu głowy zdarzały się jej codziennie, raz słabsze, które przechodziły prawie od razu, raz mocniejsze, doprowadzające ją do stanu, w którym po prostu siadała i przestawała się ruszać. Zarówno rana postrzałowa Strikera, jak i jej przebicie prętem, były porządnie wyleczone i przed świętami mogli już spokojnie zrezygnować z opatrunków.
Coś jednak zmieniło się w zachowaniu Sonii i raczej nie była to zmiana na dobre. Poza momentami, gdzie siedzieli razem i przyjemnie spędzali ze sobą czas, Wade nie odzywała się zbyt wiele. Milczała jeszcze więcej, niż zwykle, czasem wodząc za Charlesem spojrzeniem, a czasem po prostu wbijając je w przeciwległą ścianę. Czytała otrzymaną od niego książkę, gdy głowa jej na to pozwalała, a jej twarz znów w większości chwil była nieodgadniona. Coś ją trapiło bardziej, niż potrafiła przyznać, ale nie chciała tego tematu poruszać, więc tego nie robiła. Pomogła za to Charlesowi odnaleźć się w mieszkaniu. Oddała mu część swojej szafy w sypialni i powiedziała, żeby czuł się jak u siebie - co nie było tylko grzecznością. Po tym wszystkim został z nią, żeby się nią zaopiekować, bo tak kazał lekarz. Mogła więc zrobić dla niego przynajmniej tyle. No i nie kazała mu już spać w gabinecie, ale poświęciła dla niego siedem ósmych swojego dużego łóżka.
Nie wspominała też niczego o prezentach na święta, bo najwyraźniej uznała, że nie wiedziałaby, co kupić jego rodzinie. Nie znała ich za dobrze, zresztą przychodziła tam tylko jako osoba towarzysząca. Daryla spotkała raz, Emily dwa, matki w ogóle nie znała. Zajęła się więc zorganizowaniem biletów na przelot i dogadaniem się z siostrą Charlesa co do noclegu. Z dnia na dzień fizycznie wyglądała coraz lepiej, a gdy przyszedł dzień, w którym faktycznie musieli wylecieć z Kanady, Wade już w niczym nie przypominała zmizerniałej kobiety, którą pamiętał ze szpitala. Spakowała eleganckie ubrania - poszła też kupić jakieś ze Strikerem, jeśli chciał - i poświęciła trochę czasu na swój wygląd. Pomalowała się i uczesała starannie, po kilku dniach snucia się po mieszkaniu w wygodnych, podomowych ciuchach i niedbale związanych włosach, bo w końcu wychodzili do ludzi.
Emily czekała na nich w domu. Gdy prom wylądował pod wskazanym adresem, ich oczom ukazał się duży, nowoczesny budynek, otoczony sporym ogrodem. Był ogromny w porównaniu do mieszkania Wade, nie wspominając o zapleczu, na którym dotąd spał Striker. Blondynka wybiegła na zewnątrz, z płaszczem prowizorycznie zarzuconym na ramiona, by rzucić się bratu na szyję, tak jakby bała się do tej pory, że jego obietnica spędzenia z nimi świąt była tylko kłamstwem, które mówiło się często. Pewnie, musimy się zgadać, daj mi swoje ID to się odezwę. Jasne, widzimy się na dniach. Jak dobrze było się spotkać po tylu latach, trzeba pójść na drinka i obgadać stare czasy. Wrócę do domu na święta. Do świątecznego obiadu było jeszcze kilka godzin, ale taki akurat mieli lot. Siostra więc zaprowadziła ich do pokoju, który mieli mieć dla siebie na te kilka dni, przynajmniej do nowego roku. Pomieszczenie okazało się duże, a jego okna otwierały się na ośnieżony las. Mieli dostęp do swojej łazienki, co też było ogromną wygodą. Emily zapewniła wszystkie wygody, jakich potrzebowali, uprzedzając ich jednak, że nie ma nic do jedzenia, bo wszystko jest przygotowane na wieczór, ale jeśli chcą, to mogą zajrzeć do kuchni i zrobić sobie coś na szybko.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

19 lis 2017, o 22:02

Dopiero po długim czasie Charles zrozumiał jak wielki błąd popełnił nie ufając słowom Wade. Może nie tyle co nie ufając co uznając, że to był tylko wypadek. Przez cały czas pracując z innymi nigdy nie spotkał się z takim przypadkiem. Nigdy. Więc, kiedy zobaczył zniszczoną twarz Abrama zrozumiał co zrobił. Osobiście był gotowy znaleźć mężczyznę i go najzwyczajniej w świecie zabić ale wyglądało na to, że Sonya już wystarczająco już go pokiereszowała. W najgorszym wypadku zawsze mógł odnaleźć mężczyznę wykonując tylko jeden telefon. Tej decyzji jednak nigdy nie podjął.
Przez te wszystkie dni Charles starał się jej pomagać najlepiej jak potrafił. Czy to na Omedze, czy już po powrocie do Kanady. Jednak podobnie jak ona, on też zachowywał się inaczej. Wychodził na papierosy częściej niż zazwyczaj, czasami potrafił się nad czymś długo zastanawiać za nim cokolwiek powiedział. Znowu był tak samo ostrożny jak na początku ich znajomości.
Wiele myśli chodziło po jego głowie. Strach, zwątpienie oraz niewyobrażalne pokłady stresu. Przez ten cały okres, kiedy byli już znowu na Ziemii nie potrafił się odnaleźć w nowym otoczeniu. Wcześniej szło mu lepiej, teraz wyglądało, że znowu powoli staje się samym sobą. Musiał w końcu załatwić sprawy ze swoją rodziną, zamknąć wszystkie stare tematu oraz poradzić sobie z tym dziwnym uczuciem, które czuł ze strony Wade. Spodziewał się, że może mieć mu za złe to co się wydarzyło na Omedze. Teraz jeszcze bardziej niż wcześniej brał za wszystko winę na siebie. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
W jego głowie pojawiała się też wizja w której znowu zostaje sam. Jednak nie dlatego, że sam tego chciał. Ludzie w końcu poznają o nim prawdę lub po prostu przestaną się nim interesować. Nawet nie czuł się już tak dobrze będąc w mieszkaniu kobiety do której wciąż czuł te same ciepłe uczucia co wcześniej. Powoli jednak chyba rozumiał, że ona może już go tak nie widzieć jak wcześniej. Zawiódł ją.
Podejrzewał też, że Sonye mogło spotkać to co on już miał. PTSD nie było niczym dobrym. Teraz to on mógł być czynnikiem, który wciąż przypominał jej o tym dniu. O dniu w którym nie potrafił się nią odpowiednio zająć. Cokolwiek teraz miałby zrobić nigdy już nie naprawi jego błędów.
Dni mijały, a on wcale nie czuł sie lepiej. Oczywiście starał się cały czas być jej wsparciem, pomagać po prostu być blisko. Jednej nocy, kiedy Sonya twardo spała pod wpływem tabletek on przeżywał kolejny atak choroby w samotności .W pokoju, który wcześniej był jego sypialnią. Wspomnienia oraz jeszcze silniejsze poczucie winy nie pozwoliły mu zmrużyć oka choćby na chwilę. Znowu marzył tylko i wyłącznie o własnej śmierci, która według niego miałaby zakończyć cierpienie wszystkich ludzi wokół niego.
Nie kupił żadnych nowych ubrań. Po prostu wziął to co miał. Nawet podczas przelotu wyglądał jakby całkowicie nie pasował do nadchodzącego wydarzenia. Znowu odrosła mu broda, a twarz zakrywał kapturem. Nie było ważne czy bluzy czy kurtki. Po prostu nie ściągał kaptura z głowy.
Nawet podczas kolejnego spotkania z siostrą nie był już tak bardzo ciepły jak wcześniej. Nie było łez czy radość. Była ta sama maska obojętności jaką nosił przez ostatnie osiem lat. Z każdą minutą żałował podjętej decyzji. Zebrał, też ze sobą Sonye, które znała go już na tyle by wiedzieć, że coś jest nie tak też z nim. Ostatnio obydwoje mieli bardzo ciche dni, które raczej nie powinny być zabierane na tak ważne wydarzenie w życiu jego rodziny.
Zaraz po zostawieniu swoich rzeczy w pokoju pierwszą rzeczą jaką zrobił Charles było opuszczenie wspólnego pokoju. Musiał chwilę znowu posiedzieć sam. Chociaż na chwilę zniknąć by nikt nie widział w jak złym stanie się znajduje. Chciał dać Sonyi szczęście jakiego nigdy w życiu nie miała ale jak miał to zrobić jak on nie potrafił zaznać go na dłużej w swoim.
Przeszedł przez dom. Przyglądał się zdjęciom na ścianach. Jego rodzina. Ojciec, matka, brat i siostra. Dorastali wspólnie. Razem. Kiedy on był zbyt zajęty prowadzeniem życia, które nigdy nie powinno mu pozwolić na dalsze życie. Podjęcie decyzji powrotu w to miejsce było bardziej dotkliwe niż się spodziewał.
Dopiero na zewnątrz mógł przestać udawać, że jest okay. Jego oddech przyśpieszył. Usiadł na schodach prowadzących do środka. Powoli wyciągnął papierosy z kurtki trząsanymi się dłońmi. Miał kolejny atak. Odpalił szybko papierosa zaciągając bardzo mocno. Trząsł się ale nie z zimna, zimno nigdy nie było dla niego problemem. Patrzył sobie na nogi bojąc się wszystkiego co go otaczało.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

19 lis 2017, o 22:29

Świeże, zimne powietrze na zewnątrz było chyba czymś, czego akurat teraz potrzebował, choć nie pomogło mu tak bardzo, jak zakładał, że to zrobi. Czuł, jak drżą mu ręce, jak trzęsie się całe jego ciało, a dym papierosa był dużo bardziej palący w gardło, niż zazwyczaj. Był tu sam, mógł więc poczekać, aż mu przejdzie, choć nie było to takie proste.
Wade nie zachowywała się teraz dziwnie. A może wręcz przeciwnie, może fakt, że była rozmowna, uśmiechała się i żartowała z Emily była właśnie czymś nietypowym, zwłaszcza po ostatnich dniach, które były dla niej tak trudne. Opowiadała, jak spadła ze schodów i połamała sobie przedramię, całkiem wiarygodnie śmiejąc się z własnej niezdarności. Może jednak nadawałaby się na tę aktorkę, tylko raczej nie rozważała na poważnie tej ścieżki kariery. Nie poszła za Charlesem, gdy ten postanowił bez słowa zostawić ją samą, bo rozumiała już, że nie zawsze mogą siedzieć razem. Rozpoznawała też już momenty takie, jak ten i wiedziała, że niewiele jest w stanie z nimi zrobić. Zwłaszcza, gdy nie potrafiła poradzić sobie sama ze sobą. Były momenty, gdy znikała ta konkretna kobieta, którą znał na początku i zastępowała ją młoda, zmęczona i przerażona dziewczyna, w której życiu wydarzyło się za dużo rzeczy na raz. Może był to jakiś wstępny etap PTSD, a może po prostu potrzebowała teraz czasu, by dojść do siebie. Prawie umarła. Nie każdy potrafił się z tym pogodzić jakby nigdy nic, a Sonii nie było już wszystko jedno, czy żyje, czy nie, tak jak było na Islandii, gdy patrzyła jak Striker podnosi broń z podłogi i z rezygnacją czekała, aż przestrzeli jej głowę. Teraz było inaczej.
Długo nikt nie przeszkadzał mu na zewnątrz. Zdążył spalić pierwszego papierosa i kolejnego, jeśli tego potrzebował. W końcu jednak usłyszał skrzypienie śniegu pod czyimiś nogami. Ktoś stawiał duże kroki, raczej nie była to kobieta, zresztą Emily i Wade były w środku. Zza rogu domu wyszedł Tad. Zatrzymał się przed tarasem i utkwił niepewny wzrok w mężczyźnie, który był teraz wrakiem człowieka, którego poznał w Japonii. On nie wiedział, co się dzieje, nie znał jego problemów, nie mógł się nawet domyślić.
- Cześć, Charles - odezwał się w końcu, podchodząc bliżej i wsuwając ręce do kieszeni. Rozejrzał się wokół, jakby spodziewał się gdzieś obok Sonii, ale jej tu przecież nie było. - Wszystko w porządku?
To było co innego, niż pytająca o to Wade i upierdliwa Emily. Chaves był konkretny i nie miał żadnego emocjonalnego powiązania z siedzącym na tarasie mężczyzną. Widział, że coś się dzieje, ale nie pytał co konkretnie. Nie wspominał o Darylu, ani o Wade, ani o ich przylocie i o świętach. Może umiał sobie wyobrazić, że Striker nie ma ochoty o tym rozmawiać.
- Zaproponowałbym ci piwo, ale nie pijesz - dodał. - Mogę coś dla ciebie zrobić?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

19 lis 2017, o 22:46

Nawet nie zauważył rosnącej przed nim kupki papierosem. Nie zwracał nawet uwagi na to jak wiele ich wypalił siedząc na tym zaśnieżonym ganku. Na jego ubraniach pewnie zdarzyła się nawet utworzyć centymetrowa warstwa śniegu. Po prostu siedział dalej starając się uspokoić swoje skołowane nerwy.
Starał się powstrzymać siebie samego przez całkowitym oddaniu się chorobie. Czuł jak kolejny raz zbierają się w nim łzy, których coraz częściej nie potrafił powstrzymywać. Od kiedy otworzył się przed Wade było tylko gorzej, każdy atak wyciągał z najgłębszych zakamarków jego pamięci wszystko do czego doprowadził. Jego system obronny, który wypracował przez lata przestał mieć całkowity sens. Całkowicie go zniszczył, a teraz był na tyle bezsilny, że nie potrafiłby go postawić wokół siebie na nowo.
Nawet czyjeś kroki nie wyciągnęły go z tego stanu. Nawet nie potrafił zlokalizować skąd pochodzą. Zazwyczaj jego natura żołnierza byłą silniejsza od wszystkiego, teraz nawet nie potrafił zrobić tak prostej rzeczy. Dopiero słysząc głos tej osoby był wstanie załapać kto to jest. Nie odpowiadał zbyt szybko, jakby bał się odpowiedzieć na cokolwiek. Był na etapie gdzie chciałby, żeby ktoś teraz przy nim był, a zarazem najchętniej kazałby wszystkim spierdalać.
- Tak, musiałem się przewietrzyć.
Pociągnął nosem ale wzroku ciągle nie unosił. Zima była idealną porą roku by idealnie ukrywać jego stan mentalny i fizyczny. Można było założyć, że był przeziębiony albo może słabo sobie radził z niskimi temperaturami. Charles starał się więc po prostu odpowiadać na jego pytania typowymi zaprogramowanymi odpowiedziami.
- Wszystko jest okay. Po prostu muszę chwilę odsapnąć od tego wszystkiego.
Oczywiście dla każdego brzmiało to jak zwykła odpowiedź ale dla Charlesa miało to o wiele więcej znaczeń. Prawda była o wiele trudniejsza, nawet do opowiedzenia wszystkim. Jego rodzina nie pozwoliłaby mu nawet opuścić domu gdyby wiedziała w jakim stanie się znajduje. Pewnie obiecywaliby mu najlepszego psychiatrę, szpitale wszystko co by tylko chciał. On nigdy by się na to nie zgodził.
- Za chwile przyjdę. Muszę po prostu chwilę odpocząć ale dziękuje że pytasz.
Cokolwiek się działo w jego głowie nie miało żadnego wpływu na to jak odpowiadał. Mówił to tym samym, beznamiętnym tonem z którego było trudno cokolwiek wyczytać.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

19 lis 2017, o 23:11

Tad słuchał odpowiedzi, choć nie wyglądał, jakby do końca wierzył w to, co Striker do niego mówi. Wypadało jednak spytać, nawet jeśli tak naprawdę się nie znali. Może akurat Charles miałby ochotę podzielić się z nim swoimi problemami, skoro z kobietami niekoniecznie chciał. Ale zorientował się, że nie jest tu zbyt mile widziany, więc tylko westchnął, przenosząc wzrok na kupkę spalonych papierosów, leżących przed jego szwagrem. Wyminął go i chwilę później przyniósł mu popielniczkę, którą postawił na schodku obok niego.
- Daj znać, jakbyś czegoś potrzebował - powiedział i zostawił go już samego, dochodząc do wniosku, że tak będzie najlepiej. Drzwi do domu zamknęły się za nim cicho, a ze środka dobiegł radosny głos Emily, zupełnie niepasujący do nastroju Strikera.
Wyglądało jednak na to, że Chaves spotkał też Wade, bo Charlesowi nie było dane długo posiedzieć samemu. Po kilku kolejnych minutach drzwi rozsunęły się ponownie, a on usłyszał za sobą znajome kroki. Po tylu dniach spędzonych w swoim towarzystwie, rozpoznawał je już bez trudu. Chwilę później usłyszał stęknięcie, a potem kątem oka zobaczył długie nogi Sonii, wyciągające się do przodu, gdy usiadła na schodku obok niego. Nie miała teraz na sobie swojego eleganckiego płaszcza, ale jakąś kurtkę, którą pewnie zgarnęła z szafy przy wyjściu. Była czerwona, ale przy pożyczaniu ubrań na chwilę najwyraźniej kobiecie to nie przeszkadzało.
Nic nie powiedziała. Sięgnęła za to do paczki papierosów, które palił Striker i wyciągnęła sobie jednego. Odpaliła go i zaciągnęła się, a potem skrzywiła i szybko wypuściła dym z płuc.
- Jak ty możesz to palić - skomentowała, odkładając całego papierosa do popielniczki, by zgasł sam. Jeśli Charles chciał, mógł zawsze dokończyć go za nią.
Tad i Emily mieszkali w cichej okolicy, a do tego ich dom był otoczony rozległym ogrodem. Stąd było widać tylko krzaki i połacie trawy zasypane śniegiem, ale na wiosnę to wszystko musiało wyglądać pięknie. Sonya przysunęła się bliżej i oparła głowę o ramię mężczyzny, wsuwając swoje palce w jego drżącą dłoń. Wiedziała, co się dzieje, więc nie pytała. Nie mówiła też nic. Chciała mu tylko dać do zrozumienia, że jest obok.
- Mam dla ciebie prezent, Charlie - odezwała się w końcu, ale po dobrych kilku, może kilkunastu minutach. - Na święta.
Obróciła jego głowę do siebie. Na jej twarzy widniał delikatny uśmiech, ten, który ostatnio zdarzał się jej rzadko. Miała naciągnięty tylko jeden rękaw, bo wolała nie porozrywać drugiego swoją metalową szyną. Płaszcz nakładała normalnie, tu jednak wolała nie ryzykować.
- Tad powiedział mi, że tu siedzisz, kiedy szukałam cię po domu - przyznała, poważniejąc. - Zrobiłam coś nie tak?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

19 lis 2017, o 23:45

Skinął do głową do mężczyzny dając mu do zrozumienia, że może na niego liczyć. Po tym jak zniknął przejechał wolną ręką po twarzy. Nie powinno go tu być. Powinien być gdzieś daleko. Świat powinien o nim zapomnieć, a nie być dla niego tak dobrym. Nie po tym wszystkim co zrobił w swoim życiu.
- Dzięki.
Rzucił cicho. Zaczął zbierać papierosy, które były obok niego i wrzucać je do popielniczki. W najgorszym etapie swojego życia nie potrafił po prostu zachować się jakby to co czuł było czymś ważnym dla innych. Nie chciał robić problemów, nawet tak małych jak ta kupka filtrów obok siebie.
Kolejne kroki. Tym razem tak bardzo znajome. Kroki, które zdążył zapamiętać aby już nigdy nie zapomnieć jak brzmiały. Pewnie też po to by nie dawać się podchodzić jej tak łatwo jak to miała w zwyczaju. Nie reagował, kiedy zabrała jednego z jego papierosów. Nawet go to na ten moment nie zdziwiło, chociaż dobrze wiedział, że nigdy by ich nie zapaliła.
Nie odpowiedział na jej komentarz. Wyglądał chyba na tak samo przybitego jak wtedy, kiedy nie odstrzeliła mu głowy w islandzkiej fabryce. W jednej ręce dalej miał papierosa ale drugą trzymał się za przeciwległe ramię. Jakby obejmował sam siebie. Raczej nie był to widok, który chciało się oglądać.
Kiedy się do niego zbliżyła, a jej małą dłoń po raz kolejny wsunęła się pod jego podrygującą dłoń po prostu już nie potrafił czegokolwiek zrobić. Cisza zamieniła się w cichutki szlochanie człowieka, którego nikt by nie podejrzewał o takie zachowania. Lata utrzymywania emocji w ryzach tak właśnie się dla niego skończyło. Był kłębkiem nerwów oraz ogromnego stresu. Poczucia winy, które nie pozwalało mu spokojnie spać.
- T..tak?
Głos miał bardzo podłamany. Chociaż wieść, że miała dla niego prezent było czymś zaskakującym nawet jak na stan w którym się teraz znajdował.
Kolejny raz próbowała przejąć nad nim kontrolę. Ta technika działała na niego naprawdę dobrze. Zresztą działało to tak samo na nią, kiedy to on był w lepszym stanie psychicznym. Nie mógł jej spojrzeć w oczy. Pierwszy raz, chyba była całkowicie tak blisko niego, kiedy miał atak. Zazwyczaj unikał tego jak ognia by ktokolwiek go zobaczył w takim stanie. Teraz nie potrafił nawet ruszyć się z miejsca.
- Sonya… ja…
Jego ściśnięte gardło miało problemy z wyrzucaniem z siebie jakichkolwiek słów. W końcu spojrzał jej w jej prosto w oczy. Poczucie winy, strach oraz stres. To wszystko było mocno wymieszane w jego mocno przekrwionych oczach.
- Przepraszam za to co zrobiłem. Powinien był cię słuchać, przepraszam, że cię zostawiałem tam samą.
Przesunął głowę do przodu opierając ją o jej klatkę piersiową. Na pewno nie spodziewała się, że mężczyzna mógł to, aż tak przeżywać. Nie było się mu co dziwić. Zostawił tego dnia tam osobę którą kochał, którą miał dbać oraz opiekować się najlepiej jak potrafił. Przez swoją głupotę, brak czasem normalnego spojrzenia na coś uznał, że to tylko przypadek. Teraz już nie potrafił dłużej dźwigać tego ciężaru.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

20 lis 2017, o 00:16

Nie widział jej twarzy, kiedy oparł głowę o jej klatkę piersiową, o gruby sweter i szalik którym się owinęła przed wyjściem. Słowa, które wypowiedział, sprawiły jednak, że spięła się lekko - to akurat Charles mógł wyczuć. Ale potem westchnęła, a jej druga dłoń uniosła się i zaczęła delikatnie przeczesywać jego włosy. Długo się nie odzywała, nie potrafiąc zareagować. Miała do niego pretensje o to, że jej nie uwierzył i dobrze to wiedział. Ale widząc, w jakim Striker jest stanie, nie umiała teraz go nimi zarzucić.
- Powinieneś - przyznała w końcu cicho.
W jej głosie nie było jednak złości, a zwyczajne zmęczenie. Za dużo działo się ostatnimi czasy w ich życiu. Nie przestawała jednak przesuwać palcami po jego włosach. Miała długie paznokcie, pomalowane oczywiście na czarno. Kobiety, które zajmowały się w życiu głównie walką, nigdy takich nie nosiły. Ale Wade była przecież tylko panią z biura. Aż dziw, że złamała sobie rękę, ale paznokci już nie. Westchnęła ponownie, znów długo milcząc. Może przez te wszystkie dni od Omegi czekała na te przeprosiny. A może właśnie chciała ich uniknąć, licząc na to, że jeśli nie będą o tym rozmawiać, to temat rozpłynie się w nicość i nie będą musieli już nigdy go poruszać.
- Ale nic mi nie jest - odezwała się w końcu. - Przecież nic mi nie zrobił. Oberwał w ten swój kaprawy ryj i już nie będzie taki śliczny.
Ze środka domu dotarł do nich śmiech Emily, gdzieś przez jakieś uchylone okno. Potem rozbawiony głos Tada, mówiący coś niewyraźnie, a potem jeszcze głośniejszy wybuch śmiechu kobiety. Oni byli w nastrojach wyjątkowo świątecznych, ale trudno się im było dziwić. Tylko za drzwiami, na dworze, klimat był zgoła inny.
- Ale miałam rację. A ty mi nie wierzyłeś - w słowach Sonii pojawiła się gorycz. Tylko teraz, na krótką chwilę. Potem zniknęła, bo nie chciała przecież dokładać Strikerowi nerwów. - Ja nie kłamię, Charlie. Odkąd... jak już było po tym wszystkim, na Islandii, nie okłamałam cię ani razu. Dlaczego mi nie wierzyłeś?
Mówiła cicho, a jej głos był spokojny, choć pewnie każde słowo budziło u Strikera kolejne wyrzuty sumienia.
- Poradziłam sobie i tak. To przecież wiesz, że radzę sobie.
Pewnie gdyby sytuacja była inna, gdyby temat pojawił się przy normalnej rozmowie, wykrzyczałaby mu to w twarz. Pewnie były to emocje, które dusiła w sobie przez ostatnie dni, pretensje do niego, nienawiść do Abrama i frustracja wobec samej siebie. Ale to, że była o to zła, nie znaczyło, że cokolwiek się zmieniło w jej uczuciach wobec niego, a tego właśnie Charles nie rozumiał. Miała prawo być zła, za wszystko, co na Omedze poszło nie tak. I faktycznie, ona sama też popełniła błędy. Tylko z jej słów wynikało, że najgorszym, co się tam stało, była chwila, w której Striker zignorował jej słowa, bo uznał, że się jej wydaje, albo że to wytwór jej wyobraźni. Albo że nie warto wracać do tego, bo to tylko wypadek. Nie moment, w którym zwrócił obok niej zawartość swojego żołądka, nie sekundy, w których spadała razem z częścią hangaru, tylko ta rozmowa, po której dostała środek nasenny, a cała sprawa została przez Charlesa olana.
- Daj spokój już teraz - poprosiła cicho. - Nie dzisiaj.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

20 lis 2017, o 09:44

Wiedział, że był to temat od którego nie dało się uciec na dłuższą metę. Może chodziło też o to, że im dłużej obydwoje będą udawać, że wszystko jest w miarę okej tym bardziej ten temat będzie narastał. Charles zawsze starał się unikać jakichkolwiek zamknięć niektórych tematów. Dopiero od niedawna starał się wszystko wyjaśniać jak najszybciej, by na jego głowie przestały się piętrzyć kolejny problemy.
- Wiem.
Jej dotyk był przyjemny, wręcz kojący dla jego i tak już zniszczonej duszy. Starał się jakoś opanować. Nie mógł przecież być w takim staniem przez cały okres, który mieli tu spędzić. A to dopiero był pierwszy ich dzień w tym miejscu.
Pomimo tego dalej nie mógł oderwać głowy od jej klatki piersiowej. Potrzebował tego, potrzebował bliskości innej osoby. Kolejny raz to ona była dla niego wsparciem, pomimo tego co zrobił. Nie wiedział czym sobie na to zasłużył. Przecież ją zawiódł. Bał się, że go zostawi. Przez cały czas żył w świecie gdzie popełnienie błędu kończyło się śmiercią lub karą. Jego umysł jeszcze nie potrafił się przestawić na myślenie bardziej normalne.
-Ja po prostu…
Znowu lekko się wzdrygnął. Przymknął delikatnie oczy mając problem z odpowiedzią na to pytanie. Starał się być chociaż przy tym całkowicie szczerzy.
- Ja po prostu uznałem to za wypadek. Nigdy się nie spotkałem z czymś takim. Ja nigdy…
Głos znowu mu się załamał. Jakby nie patrzeć wszystkie środowiska do których należał Striker przez ostatnie 8 lat były mocno hermetyczne. Tam każdy był wobec siebie szczery i lojalny bo tylko w taki sposób można było przetrwać. To co zrobił Abram było dla niego nie do pomyślenia. Takie zachowanie było dla Charles’a obce, mimo tego, że sam był produktem zdrady członka swojego zespołu te dwa lata temu.
Teraz było mu wyjątkowo źle. Nie był przystosowany jeszcze do funkcjonowania w tym świecie. Był jak małe dziecko nie potrafiące zrozumieć niektórych zależności ale bez problemu umiałby komuś ukręcić głowę gołymi rękoma. Starał się, było to widać. Każdego dnia starał się być lepszym człowiekiem, a tym bardziej dla Sonyi.
- Radzisz sobie lepiej o de mnie ze wszystkim.
Bardzo delikatnie się uśmiechnął. Powoli już schodziło z niego to wszystko. Był już spokojniejszy, a jego oddech wracał do normy. Raczej nie można było tego zrzucić na jego silną psychikę. Sonya była dla niego wszystkim czego potrzebował w życiu. Była też pierwszą osobą, która potrafiła opanować jego ataki.
W pewnym momencie to on przytulił ją do siebie. Jakby chciał jej podziękować za to wszystko co dla niego zrobiła. Zachowywał się trochę teraz, jak ona na początku znajomości, kiedy nie rozumiała dlaczego to on pomaga jej. W ostatnich dnia też był bardzo pomocny. Szczególnie, kiedy musiał jej pomaga z niektórymi podstawowymi czynnościami, które raczej są zarezerwowane dla ludzi z trochę dłuższym stażem związku.
- Dobrze, nie dzisiaj. Pogadamy o tym jak wrócimy do domu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

20 lis 2017, o 10:22

Klatka piersiowa Wade uniosła się w kolejnym westchnięciu. Ona tego tak nie widziała, może dlatego też nie odzywała się teraz. Nie chciała się kłócić, robić scen chwilę po dotarciu do domu Emily. Nie po to tutaj przecież przyjechali. Dla niej problem nie był w tym, że Charles miał inne pojęcie o świecie i o tym, jak funkcjonują ludzie pokroju Abrama, niż okazywało się w rzeczywistości. Pewnie powinien poinformować o tym jego przełożonych, bo w ten sposób najemnik wyłącznie szkodził interesom Vovy. Nie wspominając o tym drobnym fakcie, że krzywdził ludzi, za których krzywdzenie nikt mu nie płacił. Dla Sonii problemem było to, że Striker jej nie uwierzył, mimo, że włożyła całą swoją ówczesną energię - której było niewiele - w przekonanie go.
- To prawie brzmi jak komplement - powiedziała, a w jej słowach dało się wysłyszeć uśmiech. Potrafiła odsunąć od siebie niewygodne tematy lepiej, niż on. A może po prostu fakt, że zrozumiał jaki błąd popełnił, był wszystkim, czego na tę chwilę potrzebowała. Chociaż była kobietą, więc nieuniknione stawało się wyciągnięcie tego przy pierwszej lepszej okazji, kiedy już nie będą musieli uśmiechać się przy jego rodzinie. - No nie wiem, czy we wszystkim. Z ubraniem i rozebraniem się mam problemy.
Opuściła ręce i pozwoliła teraz, by on objął ją. Śruby w przedramieniu uniemożliwiały jej swobodne nakładanie ubrań na górną część ciała, więc przez ostatnie dni prosiła o to Charlesa. Szczególny problem miała z lewym rękawem. I tak dobrze, że nie złamała ręki, którą posługiwała się najczęściej. Od tamtej pory nosiła jednak głównie albo jego bluzy, które miały te rękawy szerokie, albo - tak jak teraz - luźne swetry. Pewnie będzie się chciała przebrać też na świąteczną kolację. Ale mimo, że Striker pomagał jej w tym, przez ostatnie dni kobieta czuła się zbyt fatalnie, by między nimi wydarzyło się coś więcej. A kiedy powoli zaczęła dochodzić do siebie, musieli wylecieć z Kanady. Charles mógł mieć wrażenie, że Sonya znów wstydzi się tego, jak wygląda, biorąc pod uwagę, że była pod ubraniem jednym wielkim krwiakiem, co po takim upadku było zupełnie naturalne.
- Chodź z powrotem - poprosiła. - Tu jest zimno.
Brzmiało to w jej ustach dość zabawnie, biorąc pod uwagę, że miała na sobie grubą, puchową kurtkę, a on nie. Ale zdążył się już przyzwyczaić, że ona całe życie marznie.
- Kupiłbyś sobie jakieś smaczniejsze papierosy, te są straszne - uśmiechnęła się, odsuwając się od mężczyzny i zabrała od niego popielniczkę, by przestawić ją gdzieś indziej, niż sam środek schodów wejściowych.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

20 lis 2017, o 11:01

Czuł już się znacznie lepiej, chociaż jego wygląd jak zawsze był tego całkowitym zaprzeczeniem. Jego wygląd zresztą był zaprzeczeniem wielu rzeczy. Mało kto wierzył w to, że mężczyzna umiał gotować, a co dopiero okazywać jakiekolwiek uczucia. Pewnie nawet dla Sonyi musiało być szokiem to jaki Charles potrafi być wyłącznie tylko dla niej. Zresztą to właśnie jego zachowanie spowodowało, że skończyli właśnie w tym miejscu razem.
- Z gotowaniem też cienko przędziesz.
Cicho parsknął śmiechem. Tak, to był raczej Charles, którego zdążyła już poznać. Pomagał jej chyba ze wszystkim w tym okresie. Musiał ogarniać mieszkanie oraz przygotowywać posiłki, chociaż to drugie było o wiele mnie uciążliwe. Stał się na te kilka dni typową housewife. Jeśli jednak w taki sposób mógł zadbać o chociaż troszkę lepsze jej samopoczucie to było tego warte.
Nie puszczał jej przez długi czas. Co ciekawe, pomimo tego mrozu jego ciało dalej było cholernie ciepłe. Jakby ten chłód na dworze nawet go nie wzruszył. Może jego rozmiary miały naprawdę jakiś wpływ na jego gospodarkę cieplną ciała.
Charlesowi jak zawsze nie przeszkadzał jej wygląd bo dla niego wciąż była ideałem. Nawet jeśli była cała posiniaczona oraz z nową blizną na brzuchu. Przy ciele Strikera to wciąż było tyle co nic. Oczywiście różnica była też taka, że jej blizny były mniejsze w związku z tym łatwiej było je usunąć laserowo.
- Tylko skończę.
Za nim zdążyła zabrać popielniczkę, ten zabrał z niej papierosa, którego odpaliła ale nawet go dobrze nie zaczęła. Mógł go więc dokończyć sam. Dalej ją obejmował jedną ręką przekazując większość swojego ciepła. Na twarzy miał już delikatny uśmiech.
- Nie są, aż tak złe.
Powiedział urażony. To były zwykłe papierosy tyle, że bardzo mocne. Niestety przy takich rozmiarach jak jego zwykłe papierosy nie miały tyle nikotyny by zaspokoić jego zapotrzebowanie. Dopiero po kilku dłuższych zaciągnięciach zgasił papierosa w popielniczce. Pomógł jej wstać z miejsca.
- Trochę się stresuję.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

20 lis 2017, o 15:00

- To akurat nie zmieniło się ze złamaniem ręki - zaśmiała się Wade, z łatwością przechodząc do dobrego nastroju, gdy zorientowała się, że i Charles zaczyna czuć się lepiej. Mimo, że mężczyzna wciąż potrzebował chwili na dojście do siebie, teraz przynajmniej nie trząsł się cały. Dotyk Sonii działał na niego kojąco i ona doskonale o tym wiedziała. Zależało jej też na tym, żeby wszystko było teraz w jak najlepszym porządku, bo przecież to była historia, która miała skończyć się dobrze. Miał wrócić do rodziny i utrzymać z nimi kontakt, bez dodatkowych problemów, których już i tak było zbyt wiele. Chciała tego tak samo jak sam Striker, choć chyba do końca nie wiedział dlaczego aż tak.
- Nie dziwię Ci się - odparła. - Ja trochę też. Ale w razie czego obronię Cię przed twoją krwiożerczą rodziną.
Złapała jego rękę i wstała ze schodka, z kolejnym cichym stęknięciem. Była cała obolała, ale tylko przy Strikerze dawała to po sobie poznać, przy Emily i jej mężu udając, że nic jej nie jest. Podziękowała cicho i uniosła głowę, żeby pocałować mężczyznę krótko, zanim wejdą do środka.
Pech chciał, że akurat wtedy jego siostra otworzyła drzwi, by sprawdzić co dzieje się na zewnątrz i dlaczego tak długo nie wracają do środka. Przecież dopiero co przylecieli, musieli być głodni i zmęczeni, a wyszli na zewnątrz i siedzieli tam jej zdaniem zdecydowanie zbyt długo.
- Wiedziałam! - rzuciła, śmiejąc się. - Przecież nie musicie się chować, wejdźcie do środka.
Wade odskoczyła, ale było już za późno. Zresztą nie było powodu by to ukrywać, skoro i tak Daryl już wiedział, a Emily, jak twierdziła, domyślała się tego. Westchnęła i z rezygnacją pokręciła głową, mijając blondynkę i wchodząc do domu. Zdjęła z siebie czerwoną kurtkę i odwiesiła ją do wnękowej szafy w przedpokoju. Blondynce nie przyszło do głowy, że powód, dla którego znajdowali się na zewnątrz, mógł być zupełnie inny, zresztą była tak podekscytowana faktem, że Charles był z nimi tutaj i mieli razem spędzić święta, że nie zauważyła, by cokolwiek było nie tak. Wyglądała inaczej niż w Japonii, bardziej przypominała dziewczynę którą Striker pamiętał sprzed ośmiu lat, niż tę elegancko ubraną aktorkę z którą spotkał się w restauracji w Sendai. Ubrana w wygodne spodnie i gruby sweter, w sumie podobnie jak Sonya, była zupełnie inna. No i uśmiechała się jakieś trzy razy więcej.
- Głodna jestem - powiedziała cicho Wade, kiedy Charles ją dogonił. - Chodź ze mną do tej kuchni.
Nie czuła się tu jeszcze swobodnie, ale z jakiegoś powodu zakładała, że on owszem. Zapomniała chyba, że tak samo był tu po raz pierwszy. Ale mimo całej sympatii jaką darzyła ją Emily, nie chciała po jej domu plątać się sama.
Ostatnio zmieniony 20 lis 2017, o 21:59 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

20 lis 2017, o 16:06

Sam już uśmiechnął się znacznie szerzej słysząc jej śmiech. Mało co sprawiało mu taką radość jak właśnie taka reakcja z jej strony. Kolejny raz pociągnął nosem ale czuł już się lepiej. O wiele lepiej. Chociaż pewnie jego wyraz twarzy pod kapturem musiał wyglądać znacznie gorzej to na ten moment można było zauważyć diametralną różnice w jego zachowaniu. Tym bardziej, kiedy postanowiła go pocałować. W ostatnim czasie nie mieli za bardzo jak sobie okazywać jakichkolwiek czuć ze względu na jej stan fizyczny. A co dopiero mówić o jakiś większych zbliżeniach.
Przylgnął ustami do kobiety. Mogła wyczuć jego delikatny uśmiech. Objął ją bardzo delikatnie w pasie wiedząc, że była jeszcze mocno poobijana po ostatnich dniach. Cudem wyszła z tego z życiem. Miała naprawdę dużo szczęścia. Każdego dnia dziękował, że nie wylądowała na nim kręgosłupem.
Teraz miało znaczenie to, że znowu mogli być razem. Bez Omegi, bez przeszłości, która by ich prześladowała. Dlatego też w tym jednym pocałunku starał się kolejny raz pokazać to jak bardzo ją potrzebował w swoim życiu. Pewnie trwało by to dłużej, gdyby nie głos jego siostry. Pewnie i tak się domyślała ale teraz już nie da im spokoju. Teraz ta cała magia ukrywania tego wszystkiego zniknęła.
- Już idziemy.
Delikatnie się uśmiechnął do siostry. Nie było już czego ukrywać. Mogła się już i tak wcześniej się domyślać. Chociaż jej pewnie było tak samo trudno uwierzyć, że tak bardzo różne osoby mogły być razem. Wyglądem na pewno ale ich charaktery był bardzo podobne.
Sam w końcu westchnął widząc reakcje Sonyi. Pewnie strasznie musiało ją to zawstydzić. Trzymanie się za ręce nie było pewnie tak trudne, jak pocałunek zaraz przed osobą, która reagowała na wszystko bardzo energicznie. Zapewne też, będzie podpytywać jak do tego doszło i tak dalej.
W środku ściągnął tylko kaptur z głowy. Oczywiście jego wyraz twarzy nie mówił w sumie nic. Nie było śladu po tym co stało się wcześniej. Tylko te oczy jakieś takie inne, bardziej żywe. Chociaż dalej przekrwione.
- Już idę.
Sam za bardzo nie wiedział gdzie mieliby iść. Nie znał tego domu ale jako kucharze dobrze wiedział w którą stronę się kierować. Na miejscu zachowywał się jak u siebie. Przygotował jej kawę oraz posiłek z tego co zostało w lodówce. Nawet nie musiała go o nic prosić. Przez ostatni dni, zdążył się już nauczyć co lubi bardziej, a czego nie lubi. Oprócz sytuacji w jej mieszkaniu, kiedy czul się jak śmieć to bardzo obserwował to co robi, lubi i tak dalej. On się uczył pewnego rodzaju funkcjonowania w zwiazku.
- Wiesz, że Emily nie da nam teraz spokoju?
Westchnął zrezygnowano. Obydwoje wiedzieli co to mogło znaczyć. Pewnie jeśli jego matka nie dostanie zawału albo nagle nie rozkaże mu wypierdalać z domu to ona też zareaguje podobnie. Wciąż jednak myśl że zobaczy znowu mamę sprawiała że czul ogromny stres.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

20 lis 2017, o 22:58

Przez chwilę po wejściu do kuchni Wade wyglądała, jakby chciała podciągnąć się na rękach i usiąść na blacie, tak jak robiła to prawie za każdym razem, kiedy Charles dla niej gotował, ale zorientowała się, że tutaj, u Emily, być może nie wypada jej tak robić. Oparła się więc tylko biodrem o szafkę i wsunęła jedną rękę do głębokiej kieszeni swetra. Drugiej nie mogła, albo nie chciała, bo bała się, że zniszczy luźny splot ubrania.
- Oczywiście, że nie dam - odpowiedziała na jego komentarz nie Sonya, a Emily. Ciemnowłosa kobieta przewróciła oczami, gdy siostra Strikera weszła za nimi do kuchni. - Widzisz, a taki byłeś niepewny i zestresowany, jak o niej mówiłeś, no i proszę.
Wade bardzo usilnie próbowała ukryć rozbawienie, ale kiepsko jej to wychodziło. Przygryzła policzek od środka, powstrzymując się od szerokiego uśmiechu cisnącego się jej teraz na usta. Uniosła pytająco brwi, wbijając znaczące spojrzenie w Charlesa, jakby czekała na wyjaśnienie, kiedy mówił o niej takie rzeczy swojej siostrze.
- A ty też mi nic nie powiedziałaś, a tyle razy rozmawiałyśmy przez ostatnie dni, naprawdę już mogłaś - zwróciła się do Sonii, która po tych słowach spoważniała nieco i pokręciła głową, jakby wyjątkowo nie chciała, żeby kobieta ciągnęła ten temat.
- Daj już spokój, Emily, to nic takiego - stwierdziła.
- Jak możesz mówić, że to nic takiego? Mój brat wraca z martwych, wyglądając jak pierwszy lepszy uliczny zbir, na którego widok przeszłabym na drugą stronę... bez obrazy, Charles, ale raczej miałeś ostatnio styczność z lustrem... i myślę sobie hej, fajnie, ale nie znam tego człowieka - wzruszyła ramionami, podchodząc do czajnika i wstawiając wodę. - Ale potem okazało się, że jest wiele rzeczy, które się w nim nie zmieniły ani trochę i mimo, że minęło te osiem lat, to z powrotem czuję się jak kiedyś. Naprawdę wrócił mój brat. I teraz jeszcze dostaję w zestawie siostrę, która w jakiś czarodziejski sposób sprowadziła ich obu do domu. Was obu. Ciebie i Daryla.
Podeszła do Wade i uścisnęła ją, nie mając pojęcia o tym, jak obolała jest druga kobieta. Sonya skrzywiła się, ale Emily nie widziała jej twarzy. Na szczęście jednak szybko ją wyswobodziła ze swoich objęć.
- Naprawdę jeśli chcesz, to mogę porozmawiać z producentami...
Wade parsknęła śmiechem.
- Emily, przestań, błagam. On mi to zrobił tylko na złość.
- No ja wiem, ale gdybyś zmieniła zdanie...
- Nie zmienię.
Blondynka wzruszyła ramionami i wyciągnęła sobie kubek na herbatę, chwilę później zalewając liście wrzątkiem. Piła jedną z tych lepszych marek, ale nadal nie była to jedna puszka za sto tysięcy. Którą, swoją drogą, okazało się że Sonya zabrała ze sobą do Kanady, nie dla siebie, a dla Charlesa, będącego tak podekscytowanym na jej widok. Nie mogła zostawić jej tak po prostu w pustym mieszkaniu na Omedze.
- Daryl powinien być tu jakoś za dwie godziny. Tak przynajmniej się zapowiedział, więc zakładam, że będzie za trzy. A mówiłaś Charlesowi już? - spytała siostra mężczyzny, uśmiechając się do Wade. Ta pokręciła gwałtownie głową, jakby chciała skończyć ten temat jeszcze zanim się na poważnie zaczął.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

20 lis 2017, o 23:51

Charles obserwował tą całą konwersację z niewielkim uśmiechem. Wciąż zajęty przygotowaniem posiłku dla Sonyi. Musiał przyznać, że raczej nie takiego widoku się spodziewał po powrocie do rodziny. Raczej nigdy nie miało to wyglądać tak radośnie jak teraz. Nagle odwrócił się w ich stronę z zainteresowaną miną.
- Rozmawiałyście ze sobą przez ostatnie dni? Nic mi nie mówiłaś.
To był dość ciekawy zwrot zdarzeń. Podejrzewał, że Sonya nie polubiła, aż tak jego siostry. Szczególnie, że ona najbardziej wyróżniała się charakterem z całej trójki. Na swój sposób cieszyło go to, że kobieta potrafiła się otworzyć na jego rodzinę. Była to dość dobra wiadomość ale nie za bardzo mógł wiedzieć o czym mogły dyskutować.
Zdziwiło go za to jak bardzo spoważniała przy tym temacie. Musiała coś ukrywać przed nim przez ten cały czas, zastanawiające było tylko co.
Dopiero z tego dziwnego myślenia wyrwał go monolog jego siostry. Przerażała go w jaki sposób jego siostra wychwalała wręcz Wade. Rozumiał, że mogła być jej za wszystko wdzięczna ale nie spodziewał się, że aż tak. Sam też miał wkład w ratunek swojego brata ale to będzie wiedział tylko Daryl i Sonya.
- Nie wyglądam, aż tak źle.
Westchnął. Prawda była oczywiście inna. Może nie był jakoś okrutnie brzydki ale trzeba było mieć bardzo specyficzny gust, że podobałby się komuś jako całość. Szczególnie, że tatuaże którymi był pokryty nie należały raczej do tych, które nosiło się dla mody.
Parsknął śmiechem, kiedy nazwała Sonye siostrą. Musiał przyznać, że byłą trochę jak mama. Nawet bardzo. Wcześniej pewnie jeszcze nie potrafiła się pogodzić z jego powrotem. Teraz już zachowywała się jak typowa ona. Szczególnie, kiedy przytuliła do siebie Sonye.
Striker tylko uśmiechnął się przepraszająco do Sonyi. Wiedział jak bardzo musi ją wszystko boleć ale Emily nie miała prawa o tym wiedzieć. Cóż ich ukrywanie niektórych rzeczy potrafiło być naprawdę bolesne. Przekonali się o tym oboje dość dobrze przez ostatnie kilka dni.
- Już myślałem, że dostanę swoją dolę jako agent.
Parsknął śmiechem. Wciąż uważał, że wykonał swoją rolę w tym co jej obiecał. On swoją działkę wypełnił. Szkoda tylko, że postanowiła nie spełnić swojego marzenia w karierze aktorskiej. Przypominał sobie moment w którym już byli w kanadzie i jak bardzo suszyła mu głowę o to.
- Jak nie za cztery.
Westchnął, jednak to pytanie do Sonyi sprawiło, że przeniósł na nią swój wzrok. Uśmiechnął się delikatnie. Kobieta z którą spędzał swoje najlepsze dni popełniła jeden z największych błędów w swoim życiu. Powierzyła jakikolwiek sekret jego siostrze. Nie była paplą ale jeśli chodzi o niespodzianki to ledwo trzymała język za ustami. Patrzył na Wade pytającym wzrokiem. Wiedział już, że raczej nie odpuści sobie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

21 lis 2017, o 01:13

- No... przed świętami ogólnie, jak mówiłam kiedy przylecimy i tak dalej - wyjaśniła Wade, nie tłumacząc jednak jak to się stało, że Charles nie był obecny przy żadnej z tych rozmów. Co prawda nie siedzieli ze sobą dwadzieścia cztery na dobę, bo kobieta wychodziła czasem albo wysyłała jego do sklepu, do łazienki, czy po prostu do drugiego pomieszczenia. Z jakiegoś powodu jednak mimo, że prowadziła ustalenia z siostrą Strikera, nie rozmawiała z nią przy nim samym.
- Byłbyś beznadziejnym agentem - poinformowała go poważnie Emily, unosząc w górę brwi i zabierając swój kubek ze świeżo zaparzoną herbatą. Wolną ręką przeciągnęła swoje rozpuszczone dzisiaj włosy na jedno ramię. Gdy nie miała makijażu, wyglądała dużo młodziej, przypominając Strikerowi jak duża jest między nimi różnica wieku. Teraz patrząc na nie obie obok siebie można było uznać, że mają tyle samo lat, choć ze wszystkim, co Wade osiągnęła i co potrafiła, musiała być choć trochę starsza. Azjatyckie korzenie robiły jednak swoje.
- Co? - spytała niewinnie Sonya, gdy zauważyła jak Charles spogląda na nią wyczekująco. - Nie interesuj się, nakarm mnie lepiej.
Uśmiechnęła się do niego lekko, choć coś w jej twarzy sprawiło, że na moment wydała się zestresowana. Bardziej, niż dotąd. Ale może tylko mu się tak wydawało. Uśmiech Emily był znacznie szerszy, kiedy przysunęła się bliżej i stanęła po drugiej stronie mężczyzny, przenosząc zainteresowane spojrzenie na jego ręce. Podobno był kucharzem, chciała więc zobaczyć co potrafi. Nawet jeśli przygotowywał tylko szybki posiłek, który będą mogli zjeść przed kolacją i nie najeść się nim przesadnie. Jednocześnie zerkała na Wade, jakby usiłowała coś jej w ten sposób znacząco przekazać. Ciemnowłosa kobieta jednak nawet nie unosiła na nią wzroku.
- Ciekawe, co Daryl zrobi, jak cię zobaczy - myślała na głos blondynka. - Z mamą... musiałam porozmawiać z mamą najpierw, Charles. Przepraszam, jeśli chciałeś jej zrobić niespodziankę, ale wolałam nie ryzykować. Powiedziałam jej o tobie, żeby nie padła na zawał, jak zobaczy nagle swojego martwego syna, przychodzącego na święta - uniosła herbatę do ust i wzięła małego łyka, bo wciąż była przecież gorąca. - Ale mi nie wierzy. I chyba jest na mnie zła, uważa że to kiepski żart. Rozumiesz, prawda? Dlaczego jej powiedziałam? Ty nie jesteś na mnie o to zły, czy coś?
Przeniosła pytające spojrzenie z rąk Strikera na jego profil. Przez chwilę przyglądała mu się w nietypowym dla siebie milczeniu. Gdzieś spoza kuchni było słychać chodzącego po domu Tada. Chyba z kimś rozmawiał, albo gadał sam do siebie.
- Daryl bardzo ciężko przeżył twój... pogrzeb - jakoś dziwnie wymawiało się te słowa do kogoś, kto stał obok i kroił ser żółty, wyglądając na całkiem żywego. - Był wściekły i zrozpaczony. Był taki dzień, w którym zebrał się z domu i myśleliśmy, że nie wróci. Wrócił, jak widać zresztą. Po trzech tygodniach, w takim stanie, że chyba nigdy tego nie zapomnę.
Westchnęła cicho.
- Przepraszam. Nie powinnam ci o tym mówić. Przeszedłeś swoje. Chciałam cię tylko uprzedzić, że jego reakcja może być... inna, niż moja. Bo jemu nic nie wspominałam. A o ile ja tęskniłam za tobą przez całe osiem lat i nie przestałeś mi się śnić, tak Daryl... on był zły. Na nas, na ciebie, na wszystko. I nie dało się nigdy z nim o tobie porozmawiać, bo urywał temat. Przez ostatnie lata było już lepiej, ale na początku... na początku nam wszystkim było ciężko, chociaż mamie chyba najbardziej. Byłeś pierwszym, tym najważniejszym.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

21 lis 2017, o 09:21

Westchnął słysząc jak się wykręca od odpowiedzi. Znał już Wade trochę czasu. Raczej siłą żadnych informacji z niej nie wyciągnie dopóki sama nie uzna, że trzeba mu o czymś powiedzieć. Oczywiście zżerała go jego wewnętrzna ciekawość o czym mogła dyskutować z jego siostrą. Przecież nie wyglądało na to, że mogą się, aż tak polubić po pierwszym spotkaniu. Sonya w swoim zachowaniu przypominała mu kota. Nigdy nie było wiadomo co w końcu zrobi. Jeszcze musiało minąć dużo czasu by mógł poznać ją na tyle dobrze by mógł jeszcze bardziej rozumieć się z nią bez słów.
- Aha.
Rzucił tylko z miną, która mówiła dokładnie tyle samo co jego słowa. To było oczywiste, że coś jest na rzeczy. Niestety po tym co się wydarzyło na Omedze nie mógł sobie pozwolić na jakiekolwiek wątpienie w jej słowa. Szczególnie, że jeszcze nie raz wyciągnie tamto wydarzenie jako swoją kartę pułapkę. Wrócił więc do robienia jedzenia. Przynajmniej w taki sposób mógł się chociaż na chwilę zrelaksować na ten moment.
Patrząc na niego jak przygotowuje posiłek można było jednak uwierzyć w jego umiejętności kulinarne. Jak zawsze robił to z gracją raczej nie pasującą do jego wyglądu. Jedyne co wydawało się dziwne to to, jak bardzo dobrze sobie radził z nożem. Szczególnie, że bawił się nim przez ten cały czas.
- Rozmawiałaś z mamą?
To szczerze mówiąc zaskoczyło go. Rozumiał jej zachowanie ale nie spodziewał się, że o tym z nią porozmawia. Jednak reakcja jego matki była dla niego dość przykra. Wiedział, że pewnie pogodziła już z jego śmiercią i pewnie nie raz robiła sobie nadzieje widząc kogoś podobnego do niego. Był najstarszy, był jej pierwszym dzieckiem. Zaczynał się zastanawiać, czy kiedy w końcu dojdzie do spotkania jego mama to wszystko wytrzyma.
- Nie, może lepiej, że coś wie.
Westchnął. Zaskakujące był to, że próbował naszykować niezbyt dużą porcję makaronu z serem. Wiedział, że Sonya go uwielbia, a akurat jego siostra miała raczej niezbyt dużo składników by przygotować coś bardziej ekstrawaganckiego. Przynajmniej na przyprawach nie oszczędzał. Jego siostra zarabiała dużo, więc mogła pozwolić sobie na coś lepszego.
W głowie miał jednak teraz myśl co zrobi jego brat. Emily nie wiedziała, że już się widzieli. Niezbyt długo ale widzieli. Raczej jego brat nie będzie potrafił udawać zbyt dobrze zaskoczenia na jego widok. Była też szansa, że podczas tego wieczoru się wygada. Charles nie chciał się potem ze wszystkiego tłumaczyć. On to on, ale jeśli dowiedzą się o wypadku Sonyi to siostra pewnie urwie mu głowę za ryzykowanie jej życiem.
- Nie spodziewałem się.
Odpowiedział szczerze. Przez ten cały czas wydawało mu się, że jego brat raczej nigdy za nim nie przepadał. Charles zawsze chociaż, próbował naprawiać życie Daryla. To prawda. Wtrącał się ale nigdy niepotrzebnie. Myślał, że po swojej śmierci jego brat będzie trochę spokojniejszy bo nie będzie musiał mieć nad głową brata z kijem w dupie.
- Wiem Emily.
Włożył naczynie z daniem do piekarnika. To nie był proste dla niego tematy. Szczególnie słysząc jak jego matka cierpiała z jego powodu. On w tamtym czasie starał się o tym nie myśleć. Był młody, głupi i nie wiedział w sumie na co się pisał. Potem już nie miał czasu na myślenie o swojej rodzinie zbyt zajęty tym, żeby samemu nie zwariować. Patrząc na to teraz. Nie udało mu się uciec przed większością rzeczy, które wpłynęły na niego tak bardzo negatywnie. Nie wiedział też, kiedy nadejdzie moment w którym będzie musiał opowiedzieć o tym rodzinie.
Oparł się dłońmi o blat przed sobą. Stał plecami do dwóch najważniejszych kobiet w jego życiu, trzecia jeszcze nie wiedziała, że on żyje. Znowu się stresował ale już mniej niż wcześniej. Teraz nie mógł się znowu złamać tak jak wcześniej ale znowu chciał zapalić. Siostra zabiłaby go, jeśli chciałby to zrobić w jej mieszkaniu. Chociaż włączenie wyciągu i odpalenie jednego w tym miejscu naprawdę go kusiło. Wyciągnął więc paczkę z kieszeni wraz z zapalniczką. Ściskał je w dłoni.
- Pójdę szybko zapalić dobrze?
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

21 lis 2017, o 10:55

Trudno było przegadać Emily. Może dlatego Wade nie próbowała nawet i nikt nie dziwił się, że Striker odpowiada tylko krótkimi zdaniami, które dało się wstrzelić w monolog blondynki w chwilach, kiedy brała oddech. Pewnie tak samo wyglądały jej rozmowy z Sonyą przez telefon, nieważne na jaki temat rozmawiały. Kobieta skinęła głową, pozwalając mu na wyjście. W przeciwieństwie do Sonii, ona nie pozwalała palić w swoim domu. Ale miała wystarczająco dużo tarasów i balkonów, by Charles miał gdzie schować się przed padającym z nieba śniegiem - bo przed wiatrem już niekoniecznie.
Gdy skończył palić i wrócił do kuchni, Emily siedziała na jednym z krzeseł, przyniesionym sobie z jadalni, a Wade opierała się plecami o blat i słuchała, co tamta ma do powiedzenia. A ona opowiadała jej coś na temat jakichś sukienek i teraz aktualnie szczegółowo opisywała krój jednej z nich. Sonya uśmiechała się lekko, choć Charles nie umiał stwierdzić, czy było to zainteresowanie, czy rozbawienie. Nie wiedział w sumie jakie jest jej podejście do mody i wszystkiego, co z nią związane, poza faktem, że lubiła się dobrze ubrać. Ale to nie znaczyło, że temat zakupów i nowych projektów drogich sukienek był czymś, co ją choć trochę ciekawiło. Gdy mężczyzna pojawił się w kuchni, przeniosła na niego uważne spojrzenie, jakby zastanawiała się, czy znów nie potrzebował chwili dla siebie przez to, że musiał poradzić sobie z dużą ilością emocji. Jak tylko zorientowała się, że wszystko jednak w porządku, wróciła do słuchania jego siostry.
- ...i wszystko byłoby dobrze, gdyby teraz nie szyli wszystkiego na modłę asari, tak jak te ich długie eleganckie suknie. Ten materiał jest do niczego, gruby i nieprzyjemny, a do tego wszystkie mają te wąskie rękawy. Po co je w ogóle wszywają? Wyglądałoby dużo lepiej, gdyby miały po prostu odsłonięte ramiona. Twoja sukienka ostatnio była śliczna. Masz ją też dzisiaj?
Sonya zamrugała, orientując się, że padło pytanie i przez moment zastanawiała się o co chodzi. Więc chyba jednak nie słuchała Emily z takim zaangażowaniem, jakie wydawało się na pierwszy rzut oka.
- Co? Aaa... nie, nie mam jej teraz - parsknęła śmiechem.
Blondynka też uśmiechnęła się szeroko, zerkając na Strikera.
- No powiedz mu wreszcie, widzę przecież że nie możesz o niczym innym myśleć - zasugerowała.
Klatka piersiowa Wade uniosła się w głębokim westchnięciu, ale chyba zgodziła się, że jest to dobry pomysł, bo widać było po niej jak bardzo jest spięta. Z chwili na chwilę coraz mocniej. Odwróciła się w stronę mężczyzny i przez moment przyglądała mu się, zbierając się w sobie. To zbieranie zajęło jej z dobrą minutę, zanim w ogóle wyrzuciła z siebie pierwsze słowo.
- No więc... Charlie... - odgarnęła włosy z twarzy. - Mówiłam, że mam prezent dla ciebie na święta i w sumie... Emily pomogła mi to zorganizować, dlatego ją teraz nosi jak quarianina na widok złomu.
Blondynka parsknęła śmiechem, ale nie zaprzeczyła.
- Jak rozmawialiśmy kiedyś, w Sendai, to pytałam cię o to, czy nie myślałeś nad powrotem na Ziemię. I w sumie wróciłeś, tylko... mówiłeś o Nowym Jorku, a ja mimo wszystko...
- Boże, Sonya, ile się będziesz zbierać. Konkrety - mruknęła Emily, a ciemnowłosa zgromiła ją spojrzeniem.
- W Montrealu była mała restauracja, która od jakiegoś czasu była zamknięta i na sprzedaż. Jest twoja, Charlie. To znaczy, jeśli chcesz - wydawała się bardziej zestresowana, niż przed akcją na Islandii. - Gdybyś wolał jednak gdzieś indziej, to... zawsze mogę ją przerobić sobie na biuro, czy... czy coś.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

21 lis 2017, o 11:58

Ta krótka chwila którą mógł spędzić na papierosie trochę go odstresowala. Śnieg, mróz oraz silny wiatr przypominały mu spacerniak w więzieniu. Tylko że tam mógł jeszcze dostać kosę. Tam też bycie na dworze pozwalało mu zebrać swoje myśli. Szczególnie teraz, kiedy kilka spraw ułożyło mu się teraz w głowie. Nie wiedział, bo skąd miałby wiedzieć co przeżywał jego brat.
Dogasil papierosa w popielniczce. Nie zamierzał robić tutaj syfu. Wolał święty spokój od siostry suszacej mu głowę że rzuca niedopalkami na lewo i prawo.
Powrót do środka wprawił go w lepszy nastrój widząc jak Sonya wysluchuje jego siostry. Musiał przyznać, że ten związek miał znacznie więcej plusów niż minusów. Kolejnym plusem było to, że jego siostra wręcz pokochała Sonye. Oznaczało to więc trochę więcej świętego spokoju od niej oraz jej niekończącej się lawiny słów.
Nie wtrącal się w to co mówiły. Miał swoje sprawy na głowie jak dokończenie prostego posiłku. Od razu więc zajrzał do piekarnika zajmując się tym co umiał najlepiej.
Przypomniał sobie ja w sukience. Chyba pierwszy raz miał dobre wspomnienia. Tym bardziej, że dzień w którym ja miała na sobie całkowicie zmieniło ich wspólne życie.
- Prawda?
Uśmiechnął się do Sonyi. Dobrze wiedziała o czym myśli. Na pewno wiedziała co miał na myśli. Szczerze mówiąc w ciągu niecałych paru godzin z towarzyszy stali się para.
Wyciągając zapiekankę z pieca zdziwił się trochę tym w jaką stronę może zmierzać ten temat. No mówiła o jakimś prezencie ale myślał że będzie jak zawsze czekać na bardziej intymny moment. Jego siostra miała na nią wpływ. Mimo że znały się tak krótko. Porcjowal danie. Nie przestawal jej słuchać. Była tak zestresowana jakby co najmniej miała mu powiedzieć, że jest w ciąży. Dopiero jak usłyszał o co chodzi zrobił nietega mine. Był zdziwiony. Bardzo zdziwiony. Przez lata nie miał czegoś własnego. No może oprócz broni i pancerza.
- Ja, dziękuję.
Odłożył wszystko co miał w dłoni. Podszedł bliżej Sonyi i objął ja w pasie. Nawet nie interesowało to jeśli nie będzie jej się podobać to że jego siostra jest obok.
- Wymyślimy coś co do tego lokalu. Zrobimy coś tam razem, dobrze?
Złożył się do niej zostawiając pocałunek na policzku. Wolał nie ryzykować z ustami. Jednak bardzo cicho dodał jeszcze do jej ucha.
- Kocham Cię.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

21 lis 2017, o 16:33

Wade wpatrywała się w Charlesa, jakby z każdego ruchu jego ciała i każdej mikroekspresji usiłowała wyczytać, czy był zadowolony z tego, co mu powiedziała, czy wręcz przeciwnie. On mógł po prostu rzucić jej prezent na łóżko, ona nie miała takiej możliwości. Nie miała innego wyjścia, jak powiedzieć mu osobiście i czekać, aż wyrazi swoją opinię. Znów miała tę swoją poważną minę, choć teraz nie była tak nieodgadniona, bo Striker doskonale wiedział co dzieje się w jej głowie.
Gdy ją objął, była zbyt ucieszona z faktu, że pomysł mu się spodobał, by przejąć się, że obok siedzi Emily, ale jednak euforia trwała zbyt krótko. Po zaledwie kilku sekundach zerknęła na kobietę, która miała jednak na tyle dużo rozsądku, by z szerokim uśmiechem na twarzy zerwać się z krzesła, mało wiarygodnie poinformować ich że chyba ją Tad wołał i zniknąć z kuchni, zostawiając ich na tę chwilę samych.
Wtedy dopiero Wade pozwoliła sobie na znacznie większą wylewność. Odwzajemniła uścisk, choć jedno jej przedramię było w dotyku teraz tylko zimnym metalem. Na jej ustach pojawił się ostrożny uśmiech, gdy odsunęła się na tyle, żeby widzieć jego twarz.
- Cieszysz się? - upewniła się. - Bałam się, że będziesz niezadowolony, bo to jednak jest... no, nie mówiłeś o Kanadzie, kiedy pytałam cię gdzie mógłbyś mieszkać. Tylko potem uznałeś, że się w sumie możesz przenieść do mnie z Cytadeli, więc uznałam...
Skinęła głową, gdy zaproponował wspólne zorganizowanie czegoś w lokalu, choć raczej nie widziała siebie w roli współwłaściciela restauracji. Zamyśliła się na moment, kiedy usłyszała tę propozycję, pewnie rozważając w jaki sposób połączyć jej pracę tłumacza z tym, do czego przeznaczony był lokal. I nie wyglądała, jakby doszła do jakichś sensownych wniosków. Słysząc po raz kolejny wyznanie, które nie zmieniało się, odkąd padło po raz pierwszy, przywarła do mężczyzny i pocałowała go, tym razem nie w policzek. Zupełnie jakby to ona dostała właśnie od niego ten prezent, warty więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Ale to był przecież idealny sposób doprowadzenia do tego, by Charles mógł wrócić do normalnego życia. To było wszystko - nie licząc jej obecności i bliskości, która mężczyźnie pomagała - co mogła dla niego zrobić. Nic innego nie przychodziło jej do głowy, a to i tak było więcej, niż mógł prosić.
- Nie wiedziałam jak zareagujesz. Strasznie się stresowałam przez ostatnie dni. Ale wiesz, że jeśli nie chcesz tam, to możesz... przenieść się gdzieś indziej. Gdybyś wolał ten Nowy Jork na przykład. Tylko mi powiedz.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

21 lis 2017, o 19:28

- Nie mówiłem wtedy o Kanadzie bo nie chciałem wyjść na creepa.
Parsknął śmiechem. Szczerze mówiąc tak właśnie wtedy było. Przecież wtedy wszystko było dość świeże, a jakby wyskoczył z hasłem, że mógłby mieszkać w Kanadzie to zabrzmiałoby to trochę dziwnie.
- Wybrałem Nowy Jork bo jest wyjątkowo blisko Montrealu. Nie za daleko, nie za blisko. W sam raz by nie zabrzmieć jak desperat.
Gładził ją delikatnie po policzkach palcami. To nie był prezent jakiego mógł się spodziewać. Nawet po Sonyi. Rozumiał zegarek czy może nowy zestaw do czyszczenia broni ale raczej nie własny lokal. To było jak spełnienie marzeń, odzyskanie życia, którego nigdy nie miał. Oczywiście przy pocałunku nie mógł przestać się uśmiechać z radości.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Nawet jeśli nie będzie to restauracja to możemy z tym miejscem zrobić co tylko chcemy. Mam nawet już kilka pomysłów ale to możemy przedyskutować razem w domu.
Chyba pierwszy raz Striker użył określenia dom na jej mieszkanie. W sumie na ich mieszkanie. Wiedział, że od tego momentu czeka go wiele wyzwań, które dla zwykłych ludzi były dość normalne. Pewnie prędzej czy później będzie musiał poznać jakiś jej znajomych, zająć się czymś bardziej legalnym czy nawet zacząć zastanawiać się nad przyszłością w trochę inny sposób niż czy będzie miał siłę przetrwać kolejny dzień.
- Kurwa. – Westchnął. – Teraz znowu będę się głowił jak przebić twój prezent.
Parsknął cicho śmiechem. Te święta były wszystkim czego chciał, chociaż najtrudniejsza część miała dopiero nadejść. Jednak wieści od Sonyi już na jakiś czas całkowicie odsunęły te ciemny chmury jakie znajdowały się nad jego osobą. Znowu był bardziej radosny, jakby pełny życia. Po tym wszystkim co przeszedł jego życie zaczęło w końcu zmierzać w dobrym kierunku.
- Nie wiem czym sobie zasłużyłem na kobietę taką jak ty.
Uśmiechnął się jakby starając się wyglądać na bardziej szarmanckiego. Nie wyglądało to nawet tak źle w jego wykonaniu. Nawet pasowało mu to z jego wyglądem. Oczywiście dopiero teraz, kiedy nie wyglądał jak chodząca śmierć.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Londyn”