Londyn jest jednym z ważniejszych państw na mapie zjednoczonego pod sztandarem Przymierza świata. Wiele oddziałów ma swoje placówki właśnie tutaj, nie w Vancouver. Zresztą, stolica Wielkiej Brytanii od zawsze była istotnym elementem na arenie międzynarodowej i taka też pozostała.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Dom rodzinny Strikerów

21 lis 2017, o 20:21

- Co? - Wade uniosła brwi, odsuwając się od Charlesa lekko i opierając dłonie o jego klatkę piersiową. - Daj spokój, Charlie, dostałam już od ciebie prezent. Poza tym to nie licytacja. A to było jedyne, co przychodziło mi do głowy.
Wydawało się, że jej stres zmalał o jakąś połowę. Pewnie to też było przyczyną jej milczenia przez ostatnie dni, nie tylko problem związany z Abramem i tym, czego od niej chciał jeszcze w szpitalu. Z jakiegoś powodu organizowała to z pomocą Emily, nie sama. Może potrzebowała opinii. Tak czy inaczej to częściowo wyjaśniało, dlaczego zachowywała się dziwnie i rozmawiała przez terminal tylko wtedy, gdy mężczyzny nie było w pokoju.
- Możesz zrobić z tym miejscem co chcesz - powiedziała, uśmiechając się do niego. - Nie musisz brać mnie pod uwagę. Jest twoje. Chcesz zobaczyć zdjęcia?
Uniosła lewą rękę, a potem jednak prawą. Odkąd na lewym przedramieniu miała swoją szynę, omni-klucz nosiła na drugim. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić. Obróciła się w miejscu, tak, by Striker nad jej ramieniem widział wyświetlacz urządzenia, ale nie odsunęła się, wciąż pozostając w jego objęciach. Tylko teraz jego dłonie nie opierały się o plecy kobiety, a o jej brzuch.
Omni-klucz nie był najlepszym urządzeniem do wyświetlania zdjęć, ale wystarczał. Znacznie lepiej i dokładniej wszystko prezentowałoby się na ekranie komputera, albo czegokolwiek innego. Sonya jednak nie chciała czekać. Wyświetliła coś, co było tylko pustym pomieszczeniem sporej wielkości, o dużych, kwadratowych oknach i z wydzielonym barem. Wszystko było zakurzone i wymagające remontu, ale stanowiło jakieś pięćdziesiąt metrów kwadratowych lokalu. Potem okazało się, że przejście prowadzi do sporej kuchni, magazynku i pomieszczenia biurowego, w którym stał tylko jakiś opustoszały, zniszczony regał. Może Striker spodziewał się czegoś gotowego, w co będzie mógł wejść i po prostu zacząć, a w to trzeba było włożyć jeszcze dużo pracy. Ale dzięki temu dawało też dużo możliwości.
Wade uniosła głowę, uśmiechając się do Charlesa.
- Ja też nie wiem - odparła, odwracając się by pocałować go ponownie. Zrezygnowała jednak z tego pomysłu i wysunęła się z jego objęć, bo dotarły do nich kroki Emily. Na szczęście nie chodziła tak cicho, jak Sonya. Gdy znalazła się z powrotem w kuchni, ciemnowłosa kobieta stała już bezpieczny metr od Strikera. Tak na wszelki wypadek, mimo, że przecież niczego nie musieli już ukrywać. - Wyślę ci te zdjęcia. Lokal jest na jednej z bocznych uliczek w centrum. Pójdziemy tam, jak wrócimy do Montrealu.
Przez długą chwilę nie umiała oderwać wzroku od mężczyzny, może przez to, że się uśmiechał, a to nie był taki częsty widok. Była szczęśliwa, zwyczajnie szczęśliwa, że to ona wywołała tę reakcję swoim udanym prezentem, przez który tak się stresowała.
- Jeśli chcecie, to zaraz się zaczyna Blasto, pewnie będziemy z Tadem oglądać - zaproponowała Emily. - Ta część o świętach, jak co roku.
Sonya uniosła pytające spojrzenie na Charlesa, wzruszając lekko ramionami.
- Nie oglądałam tego nigdy.
- Nie oglądałaś? Jakim cudem? Przecież to leci w każde święta, od kilku lat. Spróbuj rozbudzić TO! - zacytowała, unosząc w stronę Wade dwa wyprostowane palce i udając, że w nią strzela. Nie była to najlepsza reprezentacja hanara, jaką prawdopodobnie dało się zrobić, ale Emily miała zbyt dobry humor, by poświęcać temu cały zestaw swoich umiejętności aktorskich. - To chodźcie tam, Sonya, możesz wziąć swoje jedzenie, jak już jest gotowe i przecież musicie to zobaczyć. Potem się możemy zająć nakrywaniem do stołu, będziemy mieć spokojnie ze dwie godziny na to, przebierzecie się też spokojnie i wszystko.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

21 lis 2017, o 20:46

Może i nie była to żadna licytacja ale on już taki był. Zresztą podobnie jak ona. Nie potrafili z czymś wyjść na zero. Zawsze musieli coś spłacić, jakoś odwdzięczyć się. Patrzył jej prosto w oczy przez ten cały czas. To właśnie chyba było to co mógł nazwać prawdziwą radością. Pewnie gdyby potrafił lepiej okazywać emocje to oprócz radości można byłoby wyczuć pewnego rodzaju wzruszenie. Chociaż czego nie zdradzała jego twarz, bardzo szybko zdradzały oczy. Może też dlatego, że Sonya zdążyła go poznać bliżej niż jakakolwiek inna osoba przez ostatnie osiem lat.
- Jak mam cię nie brać pod uwagę? Ja nie mam gustu.
Przycisnął ją trochę mocniej do siebie. Oczywiście nie na tyle by zadać jej jakiś ból. Po prostu chciał poczuć ponownie jej ciało blisko swojego. W ostatnim czasie traktował ją jak jajko ze strachu, że zrobi jej krzywdę. Z dnia na dzień wydawał mu się zdrowsza oraz w znacznie lepszym stanie. Widząc też, że nie była już tak zestresowana jak wcześniej czuł się lepiej.
- Pewnie, że chce.
Czekał z niecierpliwością na zobaczenie zdjęć. Zakładał, że lokal będzie w trochę lepszym stanie ale to na swój sposób jeszcze bardziej go ucieszyło. Przypominał jego. Zniszczony, zapuszczony w niezbyt przyjemnej okolicy. To miejsce po prostu potrzebowało drugiej szansy. Taką jaka dostał Charles. Chyba to właśnie doprowadziło do jeszcze większego uśmiechu na jego twarzy.
- To miejsce ma ogromny potencjał. Musze je jeszcze zobaczyć na żywo, żeby ocenić wszystko.
Nie potrafił oderwać od niej swoich dłoni. Właśnie takich momentów mu brakowało przez ostatnie dni. Tej samej bliskości co wcześniej. Bez przytłaczającego stresu z obu stron. Przymknął delikatnie oczy widząc przyszłość znacznie jaśniejszych barwach.
Chciał ją już pocałować, jednak Emily jak zawsze pojawiła się w najgorszym momencie. Chociaż nie odpuścił sobie pokazania jej jak kręci głową z miną, która oznaczała tylko jedno „Naprawdę?”. Oczywiście wiedziała, że nie ma jej tego za złe, a wręcz trochę bawiło go jej zachowanie.
- Jezu Emily, co ty masz 12 lat?
Jęknął słysząc o blasto. Oczywiście nawet w Rosenkovie była tradycja oglądania tego gówna jakby co najmniej to było epokowe dzieło. Ktoś musiał sprzedać duszę diabłu żeby to gówno osiągnęło taki sukces. Naprawdę gardził tym filmem, chociaż oglądał. Tradycja.
- Jeszcze brakuje żebyś biegała w tej swoje różowej sukieneczce i twarzą umorusaną ciastem uświniając wszystko wokół.
Parsknął śmiechem. On sam potrafił wyciągać brudy swojej siostry. Szczególnie te związane z jej dzieciństwem. Sam nie mógł uwierzyć jakim cudem wyrosła na aktorkę. Patrząc wstecz wyglądało to całkowicie inaczej. Chociaż jego brat był straszną cipką w jej wieku. No cóż, to właśnie pokazywało jak ludzie się zmieniają.
- Wezmę ci jedzenie.
Złapał za jej talerz. Wolał jej pomagać nawet tutaj. Metalowa szyna nie ułatwiała zbytnio jej życia. Do tego nie dziwił się, że nigdy nie oglądała. Sonya nie miała zwykłego dzieciństwa, a to były jej pierwsze prawdziwe święta.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

22 lis 2017, o 12:24

Emily zamarła, przez moment nie wiedząc jak zareagować na przytyk Strikera. Przyglądała się mu, a po jej twarzy - poza rozbawieniem - przetaczały się też inne emocje. Może dawno nikt nie posądzał jej o zachowanie godne dwunastolatki. Charlesa jednak ominął moment, w którym jego mała siostra stała się kobietą. Teraz właśnie to sobie uświadomiła, stojąc przed nim i patrząc na człowieka, którego przecież nie znała, a który był jej bratem, utraconym przed laty. Emily miała już swoje własne życie, swój dom i organizowała święta. Nie była tą samą dziewczyną, którą Striker widział ostatni raz na swoim pogrzebie. Uśmiechnęła się, albo do wspomnień, albo do brata, albo do wszystkiego jednocześnie.
- Może trochę tak - powiedziała. - Ale trochę się zmieniło przez te osiem lat. Na przykład umiem już jeść tak, żeby się nie uświnić. I nie nakładam różowych sukienek na święta - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - I jak miałam dwanaście lat to jeszcze nie było tego vidu.
Zadowolona ze swojej riposty, obróciła się w miejscu i ruszyła w stronę pokoju, w którym na dużej, narożnej kanapie siedział już Tad. Gdy Emily do niego podeszła, uniósł rękę, dając jej miejsce pod swoim ramieniem. Wade usiadła po drugiej stronie mebla, przyjmując od Strikera posiłek i zabierając się za jedzenie, podczas gdy w początkowej części vidu Blasto właśnie pomagał ubierać choinkę uroczej ludzkiej dziewczynce. Ciemnowłosa kobieta wpatrywała się w ekran, jakby to, co miała zaraz zobaczyć, miało zmienić jej życie, skoro było to coś, co podczas normalnych świąt ogląda się całą rodziną. Faktycznie, dla niej była to nowość i to bardziej ona, niż Emily, zachowywała się teraz jakby miała dwanaście lat, zamiast tyle, co teraz - choć w sumie Charles nie wiedział, ile ma tak naprawdę. Nigdy nie pytał.
Jeśli Striker objął ją, jak już zjadła, nie protestowała, mimo że przecież nie byli sami. Ale była zbyt zaabsorbowana mało ambitnym kinem, by zwrócić na cokolwiek uwagę. Przez te kolejne kilkadziesiąt minut po prostu oglądali we czwórkę, w tym przyjemnym, ciepłym i zimowym nastroju, którego ani Charles, ani Sonya nie mieli za bardzo okazji doświadczyć ostatnimi czasy. Kawałek normalności w ich dziwnych życiach, dla Emily będący pewnie codziennością.
Pod koniec vidu blondynka uniosła omni-klucz, otwierając najwyraźniej jakąś wiadomość.
- Daryl będzie za piętnaście minut - powiedziała. - Wylatuje z portu. Czyli faktycznie będzie za te dwie godziny, jak mówił.
- Szok - mruknął Chaves cicho, z wyraźnym niezadowoleniem.
Pozostało mieć nadzieję, że gdy młodszy Striker przyleci, będzie w stanie wystarczająco wiarygodnie udawać zaskoczenie. A może nie? Emily dobrze rozpoznawała prawdziwe i tylko grane emocje. Może za te piętnaście minut razem z mężczyzną przyleci awantura, na którą nie byli gotowi. Bo prawdopodobnie siostra nie pozwoli im porozmawiać w odosobnieniu, a udawanie reakcji, które były już za nimi, mogło być równie bolesne co przeżywanie ich po raz pierwszy.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

22 lis 2017, o 13:04

Uśmiechnął się do siostry. To było bardzo długie 8 lat, które wciąż wydawały się Strikerowi jakby to było wczoraj. Nigdy nie mógł być blisko swojej rodziny i być świadkiem tego jak dorastali. Nie mógł być nawet na pogrzebie ojca lub ślubie siostry. Kolejne ważne momenty w życiu których nikt mu nie nigdy odda.
Sprawiało mu ogromną radość obserwowanie Wadę, która przeżywała swoje pierwsze święta w zyciu w calkowitcie inny sposób niż zazwyczaj. Tym bardziej że dla niego to było też dość świeże uczucie. Nie pamiętał już normalnych świat, a te właśnie się do takich zaliczaly. Nigdy nie zastanawiał się nad wiekiem Wadę, nawet nie wiedział czy ona wie ile on ma lat. Na oko mogła mieć 23 lata, chociaż jej azjatyckie korzenie mogły czynić cuda. Nigdy się też nad tym nie zastanawiał. Kocham ja taka jaką jest i wiek nie grał tutaj tak ważnej roli. Powinien jednak się kiedyś dowiedzieć.
Objął ja ale bardzo ostrożnie, jakby bal się jak może zareagować na ta próbę zbliżenia, szczególnie że nie byli sami. Dopiero, kiedy zauważył, że nie robi jej to różnicy to przytulił ja trochę mocniej do siebie.
Kiedy usłyszał o swoim bracie delikatnie westchnął. Zawsze się spóźnial, teraz nagle pojawia się na czas. Charles czul, że ta cała jego wycieczka na Omege jednak wyjdzie na jaw. W końcu zbliżył się trochę do Wadę i powiedział bardzo cicho.
- Chyba powinniśmy im powiedzieć prawdę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

22 lis 2017, o 13:40

Wiek wciąż pozostawał tematem, którego dotąd nie poruszyli. Ale generalnie ich związek był nietypowy, bo wiedzieli o sobie rzeczy, które normalni ludzie zwykle ukrywali, a nie mieli okazji poznać o sobie takich podstawowych informacji, jak to, ile mają lat. Wszystko u nich było inaczej, za duże ciężary wzięli sobie na barki i pomagali sobie z nimi wzajemnie, zamiast beztrosko spędzać pierwsze wspólne dni. Ale chwile takie jak ta były tymi momentami normalności, na które czekali.
Gdy Striker odezwał się do Sonii, kobieta uniosła na niego pytające spojrzenie. Początkowo nie rozumiała dlaczego, przecież wszystko udało się ukryć, Emily we wszystko uwierzyła. Ale potem powoli zaczęło do niej docierać, w czym tkwił problem. Zerknęła na blondynkę i jej męża, którzy jakby nigdy nic wrócili do oglądania końcówki Blasto. Lepiej było nie wyobrażać sobie jak wścieknie się na Strikera siostra, gdy dowie się, że narażał swoje życie, a Wade była bliska śmierci. Gdy dotrze do niej, że to nie upadek ze schodów był przyczyną strzaskanej ręki.
- Nie wiem... - mruknęła Sonya, wracając do patrzenia w ekran. Ale było już widać, że nie jest tak bardzo zaabsorbowana videm, jak przed chwilą. Zastanawiała się nad tym, co mężczyzna jej powiedział, z chwili na chwilę tracąc swój doskonały nastrój. Rozważała jak to zrobić, bo ich cudowny plan nie przewidział wspólnego powitania przy świątecznym stole.
- Będzie zła, że ją okłamaliśmy - powiedziała cicho, do samego Charlesa. Pozostała dwójka jej nie słyszała, bo przecież vid leciał głośno. - Wiem, że ja bym była.
Westchnęła i wcisnęła się w jego ramię mocniej, opierając o nie też głowę. Tak jakby jeszcze na tę krótką chwilę, zanim zacznie się jakaś awantura, chciała możliwie najbardziej wykorzystać ten moment. Zanim wrócą do tego, co przeżywali przez ostatnie dni, do bólu i pretensji - tym razem nie do siebie nawzajem, ale do nich, ze strony Emily.
- Piętnaście minut. W sam raz, żeby Daryl wszedł w sam środek kłótni - mruknęła.
Miała rację, w tak krótkim czasie nie zdążą wyjaśnić tego jego siostrze na spokojnie. Ale zawsze lepiej było powiedzieć jej wszystko teraz, niż nie wspominać nic. Tylko że Wade nie zamierzała być tym, kto miał przekazać tę informację.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

22 lis 2017, o 17:25

Było mu teraz dobrze z Sonyą u boku. Przynajmniej tak samo ja on rozumiała co się stanie jeśli to Daryl nie będzie potrafił zamknąć w ten jeden chociaż dniem. Wciąż jednak im dłużej to będzie trwać, tym będzie gorzej. Prędzej czy później i tak wyszło bo to na jaw.
- Wezmę to na siebie.
Westchnął cicho. Z perspektywy musiało to wyglądać dość słodko, kiedy tak obydwoje się nad czymś naradzali. Jakby oni naprawdę byli najzwyczajniejszą parą na świecie. Temat, który był przez nich poruszany raczej do kategorii „cichych rozmów kochanków” raczej nie pasował. Szczególnie dobrze wiedział o tym Charles. Lepiej było to jednak załatwić teraz.
- Emily?
Zaczął dość niewinnie od zwrócenia na siebie jej uwagi. Tak jakby przez te ostatnie kilka godzin zwracała uwagę na cokolwiek innego. Było mu naprawdę w tym momencie za dobrze, szczególnie, kiedy Sonya jeszcze bardziej wcisnęła się w jego ramię. Nie wiedział jakby to wyglądało, gdyby nie była u jego boku.
- Daryl jest wyjątkowo na czas bo wie, że tutaj jestem.
Kontynuował. W tym momencie nie było już odwrotu od tego co będzie musiał tłumaczyć i opowiadać. Wiedział, że siostra musiała się martwić o niego, nawet jeśli miał być tylko na Cytadeli. Teraz musiał jej powiedzieć, że ją okłamywał przez ostatnie kilka dni ryzykując życiem swoim, a tym bardziej Sonyi.
- Nie byliśmy na Cytadeli, tylko na Omedze. To my wyciągnęliśmy go stamtąd.
Westchnął wiedząc, że za chwile zacznie na niego krzyczeć. Raczej nie było innego rozwiązania tego problemu. Brał pod uwagę, że Emily po prostu się na niego wścieknie. Na niego równie tak samo jak na Wade, bo przecież ona była tam razem z nim i kłamała tak samo jak on.
- Musisz zrozumieć, że nie mogłem tego zostawić komu innemu. Daryl to mój brat, więc musiałem wziąć w tym wszystkim udział. Nie mówiłem Ci prawda, bo nie chciałem żebyś się dodatkowo martwiła.
Westchnął. To co teraz mówił już było prawda. Pewnie teraz już nie będą potrafić uwierzyć w to, że Sonya jest tylko tłumaczem. Będzie musiał spojrzeć na jej reakcje by wiedzieć czy w razie czego kryć ja czy nie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

23 lis 2017, o 11:38

- Hm? - Emily przeniosła pytające spojrzenie na brata, gdy ją zawołał. Wciąż była lekko uśmiechnięta, choć w jej oczach widać było, że jego obecność jest dla niej czymś więcej, niż tylko standardowymi odwiedzinami. Zerkała na niego co jakiś czas, upewniając się, że wszystko jest w porządku, choć Striker nie mógł wiedzieć, nad czym konkretnie kobieta się zastanawia. Mogła się martwić, że z czegoś nie będzie zadowolony, a przecież robiła wszystko, co mogła, żeby po tylu latach Charles z powrotem poczuł się jak w domu. Mogła też obawiać się, że nieznajomy jej człowiek, jakim się stał, nagle zrobi coś, z czym nie będzie umiała sobie poradzić. A może w jej głowie działo się jedno i drugie.
Gdy padły kolejne słowa, przez moment wyglądała, jakby nie do końca rozumiała o czym Striker mówi. Potem jednak uśmiech znikł z jej twarzy, a zastąpiła go konsternacja. I po jakimś czasie również złość. Przeniosła spojrzenie na Wade, która przez krótką chwilę wyglądała, jakby usiłowała schować się pod ramieniem mężczyzny i uniknąć tej rozmowy. Nie chciała kłócić się z Emily, bo nie chciała przecież psuć czegokolwiek w jego kontaktach z rodziną. Pewnie gdyby mogła, uruchomiłaby program kamuflażu i zniknęłaby w jednej chwili, ale to nie było raczej zachowanie, które było uznawane za odpowiednie.
- Co? - blondynka podniosła się z kanapy. - Miałeś... mieliście być gdzieś indziej, obiecałeś mi...
Jej wzrok zjechał na złamaną rękę Wade, dochodząc pewnie do jakichś wniosków, niekoniecznie zgodnych z prawdą. Ale z pewnością wszystko, co sobie teraz Emily wyobrażała, było lepsze od rzeczywistości.
- Czy ty masz po kolei w głowie, Charles? Co gdybym straciła obu braci? Co mnie to obchodzi, czy musiałeś, czy nie musiałeś, mogłeś to zlecić innym ludziom, którzy załatwiliby to tak samo dobrze jak ty. Nieważne ile sobie wytatuujesz groźnych znaczków, nie wmówisz mi, że jesteś jakimś... bogiem wojny, jedynym który potrafi poradzić sobie z turiańskimi terrorystami!
Podeszła bliżej, zasłaniając im ekran.
- Sonya, obiecałaś, że wyślesz swoich ludzi, innych ludzi - zmarszczyła brwi, przyglądając się ciemnowłosej kobiecie. - Nie, ty byłaś tam z nim. Byłaś, prawda? Polecieliście zrobić to we dwoje? Zajmujesz się tym samym, czym on? I przylatujecie do Sendai, twierdząc, że Charles chce wrócić do rodziny, bo robił straszne rzeczy, a teraz już nie robi, a potem lecicie robić to samo? Byliście tam razem?
Chyba pierwszy raz w życiu Striker widział, żeby siedząca w jego objęciach kobieta była tak skruszona, jak teraz. Nie miała tego butnego wyrazu twarzy, który miała za każdym razem, gdy się kłócili, ani tej rezygnacji, kiedy już nie wiedziała co robić dalej, bo zachowanie Strikera ją przerastało. Teraz po prostu patrzyła na Emily z niepokojem i poczuciem winy malującym się w jej oczach. Wiedziała, że jego siostra ma rację. Mogli posłać kogoś innego. A ona nie miała najmniejszej szansy na przekonanie do tego Charlesa.
- Tak, ale... - zaczęła. Nie było dane jej skończyć.
- Nie wierzę! - blondynka żachnęła się i odwróciła, by wyłączyć telewizor. - Macie jakiekolwiek poszanowanie do swojego życia? Dla mnie? Nie po to mówiłam wam o Darylu, żebyś ciągnął ją ze sobą na Omegę, Charles. Nie rozumiem... Co jakbyś tam zginął? Co ja bym miała wtedy zrobić? Gdybyś już nie wrócił?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

23 lis 2017, o 18:18

Za każdym razem, kiedy próbował coś powiedzieć, Emily natychmiastowo zaczynała swoją swoją tyradę. Bardzo przypominała mu matkę. Miał chyba teraz przedsmak tego co go czeka za parę godzin. Tam mogło to wyglądać znacznie gorzej. Teraz miał chwilę by przygotować się na to co nadejdzie. W końcu odpuścił. Co ciekawe jego ciało nie było w ogóle spięte, a na jego twarzy trudno było wyczytać emocje. Było to dość proste, była jego siostrą wiec kłótnią z taką osobą wyglądała trochę inaczej niż z kimkolwiek innym. Kłótnie rodzinne to był całkowicie inny rodzaj kłótni. Jeden z tych przy którym obcy ludzie, małżonkowie lub przyszli partnerzy mogli czuć się trochę niekomfortowo.
W końcu uznał, że nie ma sensu jej przerywać bo doprowadzi ją tylko do większej furii. Charles rzadko, kiedy się denerwował. Nawet jego siostra nie widziała go nigdy prawdziwie wściekłego, chyba nikt z jego rodziny. Wade tak samo. Nic dziwnego, że było mu się trudno przed kimkolwiek otworzyć skoro wszystkie emocje trzymał w sobie ale wciąż naprawdę trudno go było wyprowadzić z równowagi. Więc wszystkie przytyki Emily na niego zbytnie nie zadziały.
Jednak przy Bogu Wojny podniósł brwi i zrobił minę jakby to trochę tknęło jego ego. Nie był dumny z umiejętności których się wyuczył, ale był w nich naprawdę dobry. Zaskoczyło go jak bardzo jego siostra musi mieć idealistyczne spojrzenie na świat, skoro uznała, że zabicie kilku separatystów było czymś złym.
- Nie, Emily nie mogłem tego po prostu zlecić i nadzorować z takiej odległości. Coś mogło pójść nie tak, musiałem tam polecieć i być przy tym. Jeśli spotkało by to ciebie to zrobiłbym dokładnie to samo. Jesteście moim rodzeństwem, przez 8 lat byłem dla was martwy, chociaż tyle mogłem zrobić w tej sytuacji. Nie było to nic trudnego.
Westchnął ale nie puszczał Sonyi widząc, że ją ta sytuacja musiała przytłoczyć o wiele mocniej niż jego. Dobrze wiedział co robi ale nie zamierzał kłamać. To było tylko proste zadanie, które zakończyło się sukcesem. Wciąż czuł wyrzuty sumienia jeśli chodzi o Wade ale patrząc na to z szerszej perspektywy poszło im naprawdę nieźle. Oczywiście w jego ustach mówienie, że nie było to nic trudnego musiało brzmieć dla zwykłego człowieka dość dziwnie. Raczej zabijanie kogokolwiek nie było proste.
- Oczywiście, że chce wrócić. Musisz jednak zrozumieć, że to co zrobiliśmy nie było złe. Chcesz mi powiedzieć, że zabicie paru turian, za wolność Daryla i jego kolegów to było coś złego?
Parsknął śmiechem obracając głowę w stronę okna. Tego chyba mógł się spodziewać. Nigdy nie rozmawiał o akcjach z ludźmi, którzy nie brali w nich udziału. Jak mógł rozmawiać z cywilem o czymś czego nie zrozumie. To był właśnie największy problem dla każdego żołnierza, najemnika, operatora kogokolwiek, kto zajmował się takim fachem.
- Posłuchaj, Daryl zajmuje się dokładnie tym samym. Jeśli nie trafiłbym tam gdzie byłem, to pewnie trafiłbym do wojska. Wtedy też byś mi tak mówiła? Nie tak łatwo jest uciec przed przekleństwem Strikerów. To ja zawsze byłem szykowany na żołnierza, wiec zrobiłem to co musiałem, Emily.
Mówił prawdę. Przynajmniej jedna osoba z pokolenia czułą pociąg do takie życia. Nie wiedział czy jego brat tego chciał ale pewnie został popchnięty w tę stronę przez wujka albo dziadka, którzy służyli w Przymierzu. To Charles miał tam iść. Urodził się by tam być.
Dopiero zamilknął nie wiedząc jak skomentować resztę. Nie szanował swojego życia ale kochał swoją rodzinę. Tak to wyglądało. Tak jak, kiedyś mówił Wade to było po prostu ryzyko zawodowe. Do tego miała pretensje, że zabrał ją na Omege. Sam miał do siebie o to pretensje.
- To była moja decyzja, a Sonya ją uszanowała. Za co jestem jej bardzo wdzięczny. I to nie była misja samobójcza. Wykonaliśmy rozpoznanie terenu, oceniliśmy zagrożenie oraz przygotowaliśmy plan działania. Prawie wszystko poszło zgodnie z planem. Jestem dobry w tym co robię i wiem co potrafię. Nie zginąłbym tam.
Mówił to z dość dużą pewnością w głosie. Jakby nie patrzeć wszystkie takie zdarzenia prawie nigdy nie skończyły się jego śmiercią. To prawda, że był blisko niej ale nigdy z nią nie przegrał.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

23 lis 2017, o 20:53

- Nic trudnego! - parsknęła kobieta suchym śmiechem, unosząc w górę ręce w geście frustracji. Nie potrafiła zrozumieć punktu widzenia Charlesa, bo nigdy nie miała z takim życiem do czynienia, nawet Przymierze znała z tej pięknej, czystej i porządnej strony, bo przecież tylko to opowiadał jej Daryl. Jeszcze tylko tego brakowało, że poza brakiem szacunku do jego osoby odczuwała też brak szacunku do całej instytucji wojska. A pewnie tak to by się skończyło.
- To nie... jak możesz wartościować, ja... nie o to chodzi! - Emily była coraz bardziej zła, choć głównie dlatego, że z każdym kolejnym słowem Charles wybijał jej argumenty z ręki. - Nie mówię o tym, że trzeba było nie zabijać.
Zamilkła, sama nie do końca wierząc swoim słowom. Nie było to pewnie coś, co mówiła na co dzień, kiedy akurat nie grała. Wbiła błagalne spojrzenie w Tada, ale mężczyzna pokręcił głową, informując ją w ten sposób, że nie zamierza się w to wtrącać. Nie należał do wyjątkowo rozmownych ludzi. Trochę jak Wade. Wybrali sobie pod tym względem podobnych partnerów.
- Po prostu nie chciałam, żebyś to był ty. Żeby to była Sonya. Co jakby coś się tam stało? Gdyby Sonya zginęła? - wyciągnęła dłoń w jej stronę, nie mając najmniejszego pojęcia jak bardzo blisko była prawdy. - Umiałbyś tak po prostu przejść nad tym do porządku dziennego? A gdyby obiecała ci, że będzie siedzieć w domu, a w tym czasie poleciała na jedną z takich twoich... akcji... czy jak to nazwać... nie byłbyś na nią zły? Nie zastanawiałbyś się dlaczego to zrobiła, dlaczego cię okłamała, dlaczego poleciała ryzykować życie zamiast dopilnować wszystkiego z daleka? Charles, trzeba było mi powiedzieć czego potrzebujesz, dałabym ci wszystkie swoje pieniądze na wynajęcie ludzi do sprowadzenia Daryla do domu. Wszystkie.
Przetarła twarz dłonią, gdy usłyszała kolejny wyważony i sensowny argument. Być może gdzieś w środku wiedziała, że jej brat ma rację, ale nie potrafiła poradzić sobie z myślą, że mogła go stracić, nawet jeśli nic takiego się nie wydarzyło. Wade siedziała w miejscu, spięta, ale nie odzywała się, bojąc się zapewne, że może powiedzieć coś, co wszystko pogorszy. Potrafiła poradzić sobie ze Strikerem w najgorszych dla niego chwilach, ale nie umiała rozwiązywać rodzinnych konfliktów.
- Charles, dlaczego ty mnie nie rozumiesz - blondynka odsunęła dłoń od twarzy, a w jej oczach zalśniły łzy. To raczej nie była gra, chociaż z nią tak naprawdę nie było wiadomo. Ale raczej nie pozwoliłaby sobie na wymuszony płacz w sytuacji takiej, jak ta. Nie w stosunku do brata. - Gdyby coś ci się stało, gdyby straciła was obu, nigdy bym sobie nie wybaczyła, że cokolwiek ci powiedziałam. Nie wiem... nie potrafię postawić życia jednego z was nad życiem drugiego. Jak mogłabym wybrać. Tęskniłam za tobą Charles, przez te wszystkie osiem lat, a kiedy już wracasz, bezmyślnie rzucasz swoje życie na szalę, zakładając, że wszystko pójdzie po twojej myśli, bo tak to zaplanowałeś. Czasem dzieją się rzeczy, których zaplanować się nie da. Wiesz o tym.
Rozłożyła ręce w geście rezygnacji i uniosła wzrok w górę, usiłując powstrzymać łzy przed spłynięciem po policzkach.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

23 lis 2017, o 21:37

Przymknął na chwilę oczy. Jego życie było właśnie tym co powiedziała. Bezmyślnym rzucaniem swojego życie na szalę. Różnica było tylko taka, że wciąż nie rozumiał dlaczego tak robił. Może wciąż chodziło o to, że nie do końca potrafił uciec od takiego życia, a może po prostu wciąż traktował swoje życie jako coś bezwartościowego. Minął dopiero tydzień od rozpoczęcia nowego etapu jego życia. Było mu trudno do niego się przyzwyczaić, przystosować, stać się normalnie funkcjonującą jednostką w społeczeństwie. Nie rozumiał tego, że ludzie mogli się do niego przyzwyczaić, ba nawet kochać. Przez lata nienawiść do samego siebie potrafiła zmienić człowieka.
Otworzył je dopiero po chwili. Wciąż miał jej słowa w głowie. Kolejny raz doprowadził ją do płaczu. Tym razem nie z radości. Czuł się winny ale wiedział, że postąpił słusznie. Tak po prostu było i tyle. Dopiero teraz mogła wyczuć, że Charles staje się lekko spięty. Na twarzy nie było widać zmiany, za to jego mowa ciał mówiła, że sytuacja dla niego stała się tak samo niekomfortowa. Starał się jednak zachować spokój, bo przecież to wygląda właśnie tak tylko i wyłącznie dlatego, że okłamał swoją siostrę.
- Nie. Oczywiście, że nie potrafiłbym przejść do porządku dziennego.
Westchnął. To raczej nie były słowa, które jeszcze kilka lat temu potrafiłby powiedzieć. Śmierć członków zespołu, współwięźniów czy innych ludzi, była dla niego niczym. Po prostu stało się, co najwyżej mógł westchnąć. Właśnie taka reakcja była maksymalnym okazaniem emocji wobec kompanów. W jego świecie ludzie ginęli i musiał sobie z tym radzić. W pewnym momencie po prostu się to akceptowało.
- Byłbym zły jeśliby nie wróciła z takiej akcji. – Wrócił spojrzeniem na swoją siostrę. – To tak nie działa Emily. Wojsko, oddziały paramilitarne czy nawet ochrona. Jedyne sposób na sprawdzenie czy wszystko się powiedzie jest bycie na miejscu. Przepływ informacji wygląda inaczej, możesz przypilnować żołnierzy, czy po prostu koordynować ich działania zgodnie z sytuacją.
Mówił typowym wojskowym żargonem. Raczej Daryl nie opowiadał tak otwarcie o tym jak to wszystko wygląda. Nie dziwił mu się. W tym momencie inaczej nie mógłby jej tego wytłumaczyć. Musiał ich używać w innym wypadku by to do niej nie dotarło. Wciąż była roztrzęsiona i czuł poczucie winy także wobec niej.
- Wiem, ale to jest właśnie ryzyko, które trzeba czasem podejmować w tym fachu.
Spojrzał na Sonye. W jego oczach dalej było poczucie winy za wydarzenia na Omedze. Na tą krótką chwilę można było zobaczyć nie najemnika, nie operatora Rosenkova czy nawet zwykłego oprycha z celi. To był zwykły człowiek, który zagubił się na drodze życia ale starał się jakoś teraz odnaleźć. Przycisnął kobietę lekko do siebie, jakby w strachu, że zaraz się rozpadnie. Mogła wyczuć, że jego oddech lekko przyśpieszył.
W końcu jednak uniósł swoją rękę uwalniając Wade ze swoich objęć. Odetchnął ciężko i wstał ze swojego miejsca. Teraz, kiedy nie był już w takim stanie jak ostatnie dni, wydawał się większy, potężniejszy jakby oświecała go swego rodzaju aura. Jego psychika wracała do normy, więc i jego wygląd także wracał do normalności.
Podszedł trochę bliżej do siostry. Spojrzał na chwilę na Tada, jakby potrzebował jego akceptacji do tego by zbliżyć się do niej. Był częścią rodziny, a do tego znacznie bliższą jej osobą niż Charles. Pewnie bał się go tak samo jak wcześniej. Pewnie wciąż widział go jako przestępcę, a było to słowo, które bardzo lekko opisywało to kim był.
- Emily, spójrz na mnie.
Rozpiął bluzę i ściągnął ją z siebie. Rzucił ją na kanapę. Sonya chyba już rozumiała co zamierzał zrobić. Chciał jej pokazać, że to co przeszedł w swoim życiu nie jest nawet blisko do tego, co wydarzyło się na Omedze. Oczywiście potem ściągnął koszulkę. Pewnie gdyby spotkała taką osobę na ulicy, uciekała by gdzie pieprz rośnie. Stare blizny, jasne blizny oraz te nowsze bardziej czerwone pokrywały jego ciało. Tatuaże, które teraz można było zobaczyć w pełnej okazałości sprawiały, że dopiero teraz można było zobaczyć całe osiem lat na jego ciele.
- Moje ostatnie osiem lat było koszmarem, z którego dopiero niedawno udało mi się uwolnić. Teraz mam szansę powrotu, myślisz, że dałbym się zabić byle turianom, którzy nawet nie potrafili dobrze strzelać w momencie, kiedy mogę mieć normalniejsze życie?
Uśmiechnął się bardzo delikatnie do niej. Może nie była to zbyt dobra forma przedstawienia sytuacji ale na pewno dawała jej szerszy obraz na zobaczenie przez co przeszedł Charles i jak bardzo to co wydarzyło się na Omedze, gdyby nie wypadek Wade, byłoby zwykłym spacerkiem.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

24 lis 2017, o 11:50

Mężczyzna nie zareagował, chociaż wpatrywał się w Charlesa intensywnie. Dobrze wiedział, że nawet jeśli w jakiś sposób chciałby obronić żonę przed tym człowiekiem, to nie miał najmniejszych szans. Był od Strikera mniejszy o połowę, i niższy o ponad pół głowy. No i nie miał żadnych umiejętności bojowych, zajmując się obróbką dźwięku. Nic dziwnego, że najstarszy brat Emily budził w nim pewien niepokój, bo strach to chyba już jednak nie. Spędzili ze sobą trochę czasu, wiedział już, czego może się po nim spodziewać.
Blondynka cofnęła się o krok, przyglądając się, jak Charles się rozbiera. Na początku nie wiedziała do czego dąży, ale gdy zdjął koszulkę, zrozumiała. W jej oczach odbił się cały ból, jaki sobie wyobrażała, gdy patrzyła na blizny brata. Uniosła ręce do twarzy, zasłaniając nimi usta i tym razem już nie udało się jej powstrzymać łez przed spłynięciem po policzkach. Nic nie mówiła, z przerażeniem przesuwając spojrzeniem po kolejnych bliznach, tych większych i tych mniejszych, starych i nowych. Słuchała słów Strikera, choć nie potrafiła oderwać wzroku od tego, jak wyglądała jego klatka piersiowa, jego ramiona i cała reszta odsłoniętego ciała. Ruszyła się z miejsca, podchodząc bliżej, po to, by obejść mężczyznę dookoła. Wciąż nie odsuwała dłoni od twarzy, mocno poruszona i przerażona tym, co widzi. Rozumiała, gdy mówił jej, że przez te osiem lat przeżył piekło, z którego udało mu się wyrwać dopiero teraz, ale chyba potrzebowała takiej prezentacji, by to do niej dotarło. Pokręciła głową, wracając na swoje miejsce przed Charlesem i niepewnie wyciągnęła jedną rękę w jego stronę, jakby chciała przez dotyk sprawdzić, czy to wszystko jest prawdziwe. Nie dotknęła jednak żadnej z blizn, zabrała dłoń zanim się do tego przemogła. Może obawiała się, że będzie to go bolało, a może po prostu ją to przerastało. Gdyby Wade miała do tego takie samo podejście, jak Emily, nigdy nie skończyliby ze sobą.
- Jak to się stało, Charles - odezwała się w końcu blondynka. - Jakim cudem ty jeszcze żyjesz, boże. Co oni ci zrobili.
Drzwi wejściowe do domu otworzyły się i z przedpokoju rozległy się ciężkie kroki. Ktoś tupnął kilkakrotnie, by pozbyć się śniegu z butów, a chwilę później, już bez nich i bez kurtki, za to ze sporą torbą na ramieniu, wszedł do środka. Naturalnie, to był Daryl, a gdy pojawił się w zasięgu wzroku, na jego twarzy widniał szeroki, ujmujący uśmiech. Szybko jednak zniknął, na widok tego, co działo się w pokoju.
- Hej, Emily... co jest, kurwa?
Całkowicie zaskoczony widokiem, który zastał, nie pilnował już wypowiadanych przez siebie słów, używając takich, których zapewne przy swojej siostrze nie używał na co dzień. Rzucił torbę gdzieś przy ścianie i powoli ruszył w stronę rodzeństwa, nie wiedząc, czy ma udawać zaskoczenie, czy nie. Postawił więc na milczenie.
A Emily, na widok drugiego brata, po prostu rozpłakała się już całkiem i usiadła na środku podłogi, chowając twarz w dłoniach, bo nie miała już siły dłużej stać. To wszystko ją przerosło. To nie był świat, w którym żyła dotąd i trudno było jej przyjąć do wiadomości, że taki świat naprawę istnieje - i to tak blisko.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

24 lis 2017, o 20:43

Obserwował swoją siostrę z kamiennym wzrokiem. Była drugą osobą, od czasu, kiedy wyszedł na walność, która zobaczyła jak wygląda jego ciało. Nic dziwnego, że zawsze starał się je ukrywać pod bluzami, rękawiczkami, czapkami czy kapturami. To nie był widok, który można było łatwo zapamiętać. Cała historia jego życia znajdowała się na nim. Nie dało się jej ukryć. Już jego zniszczone dłonie, pokryte wzorami z czarnego tuszu oraz zgrubienia od bicia się. Już to zmuszało to zadawana pytań ale, każdy reagował dość podobnie widząc go właśnie takiego. Nawet Wade, nie potrafiła zrozumieć jakim cudem on jeszcze mógł żyć.
Sam też chciał wiedzieć. Może to miało go właśnie doprowadzić do tego momentu? Do ostatniego przystanku w jego życiu? Nie wiedział jak jego rodzina zareaguje na to wszystko. Martwił się jednak najbardziej o reakcje matki. To ją zawiódł najbardziej. Zostawił ją z tym wszystkim, kiedy to on miał być wsparciem dla rodziny. Zostawił na jej głowie schorowanego ojca. Daryla, który ledwo sobie radził w wojsku. Emily, której kariera pożerała życie. Została całkowicie sama.
- Wiele rzeczy. O niektórych nie chce nawet wspominać.
Ledwo co udało mu się o niektórych opowiedzieć Sonyi. O tym wszystkim co przeszedł, o specyfikach pompowanych w jego ciało. Jednak nikomu jeszcze nie powiedziało o swoich próbach samobójczych. O tym nie będzie potrafił opowiedzieć już nigdy. Chciał dodać coś więcej, kiedy usłyszał drzwi. Pojawił się i jego brat. Kolejna osoba, której będzie musiał wszystko wytłumaczyć.
- Wybacz po prostu poinformowałem Emily o wszystkim. O Omedze i o tym, że się widzieliśmy. Musiałem też pokazać jak wyglądało moje ostatnie osiem lat.
Spojrzał na brata i sam zaczął się ubierać. Nie było sensu pokazywać tego więcej. Zresztą to była jedna z tych chwil od której mogły zależeć dalsze losy Charlesa oraz tego jak się to wszystko skończy. Wciąż, nie wiedział czy Daryl w ogóle zaakceptuje jego powrót. Im dłużej się jednak nad tym zastanawiał tym bardziej żałował tej decyzji. Nie dlatego, że nie chciał spotkać swojej rodziny to było coś innego.
- Tad, Sonya? Moglibyście nas zostawić na chwilę samych?
Mogli się domyślać, że miała nadejść rozmowa, która miała wszystko wyjaśnić. Sonyi nie musiał już nic wyjaśniać, ani opowiadać. Ona wiedziała bardzo dobrze czym się zajmował. Tada nie trzeba było w to mieszać. Jego rodzeństwo powinno znać prawdę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

24 lis 2017, o 22:39

Może faktycznie cała ich trójka popełniła jakieś życiowe błędy, które doprowadziły do tego, że ich matka została sama. A może była to zwyczajna kolej życia. Tak się zawsze kończyło, dzieci szły swoją drogą, a rodzice zostawali w tyle. W tym przypadku ona została sama, ale pewnie nie uważała tego za nic złego. Była dumna z Emily, pewnie z Daryla też, bo w końcu był jej synem. Z utratą Charlesa musiała już się pogodzić, choć teraz dawne myśli z pewnością wróciły, wywołane słowami córki. Nie potrafiła jej uwierzyć, że jej najstarszy syn żyje, zwyczajnie nie potrafiła, ale to przecież nie było niczym dziwnym. Może w innym, lepszym świecie miałaby przy sobie jeszcze męża, u którego boku mogłaby spędzić resztę życia, tutaj jednak miała tylko psa i swój wielki ogród na przedmieściach Londynu. Na pewno widzieli jej dom, gdy lecieli do Emily, ale trudno było domyślić się, który z wielu akurat należy do niej. Podobno mieszkała niedaleko, więc miała blisko do córki na święta.
- Chodź, Sonya - westchnął Chaves, podnosząc się z kanapy. - Oprowadzę cię po domu, bo nie było dotąd okazji.
Wade wstała i ruszyła za nim, rzucając jeszcze Strikerowi przeciągłe spojrzenie, jakby próbowała wyczytać z jego twarzy coś, czego nie wypowiedziały słowa. Chyba się jej to jednak nie udało. Wyszła z pokoju razem z Tadem.
Daryl podszedł do siostry i kucnął przy niej, obejmując ją mocno. Ta nie ruszyła się jednak, nie wtuliła się w niego, powoli przestawała też płakać. Otarła oczy dłonią, nie rozmazując makijażu, bo nie miała jeszcze żadnego na twarzy i uniosła wzrok na przytulającego ją mężczyznę. Ten na widok jej wściekłego spojrzenia puścił ją jednak i wstał, pozwalając jej doprowadzić się do porządku samej. Nie był jej teraz potrzebny i dała mu to mocno do zrozumienia. Nie w ten sposób, przynajmniej.
- Proszę, Charles, zostaliśmy sami - odezwała się, powoli uspokajając oddech. - Jest coś, co chciałbyś nam powiedzieć, czego nie mogłeś powiedzieć przy nich?
Daryl podszedł do stolika, na którym stała butelka wody i nalał sobie jej do szklanki. Skądkolwiek leciał, musiał być zmęczony podróżą. Tak samo jak byli oni, tylko ich na nogach trzymały emocje.
- A może ty, Daryl, chcesz wytłumaczyć, jak to się stało, że obaj zgodnie postanowiliście mnie okłamać?
Szklanka zatrzymała się w połowie drogi do ust mężczyzny, a on sam przeniósł pytające spojrzenie na odzyskanego brata. Widać było, że czuł się w jego towarzystwie znacznie bardziej niepewnie, niż Emily. Może przez to, że spędzili ze sobą znacznie mniej czasu, niż Striker z siostrą, a może ze względu na okoliczności, w jakich się spotkali.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

24 lis 2017, o 22:58

Zapiął bluzę pod samą szyję znowu zakrywając całkowicie swoje ciało. Dłonie natychmiastowo schował do kieszeni. Teraz jedynymi bliznami były te na twarzy. Ich już nie mógł tak po prostu ukryć. Widząc jak Daryl przytula trzęsącą się siostrę cicho westchnął. Nawet tutaj to on był tym złym. Sam ten widok przypominał mu sytuacje, kiedy wraz z operatorami potrafili odwiedzić poniektórych wrogów ich korporacji. Wtedy wyglądało to podobnie. Jeden partner płaczący na podłodze, drugi próbujący go pocieszyć. Zawsze tak samo.
Tyle, że znał swoją siostrę i wiedział jaki błąd popełnił jego brat. Emily była jak tornado. Jeśli się wściekła to była nie do powstrzymania. Teraz też tak było, Daryl po prostu popełnił spory błąd. Spojrzał na niego, kiedy ta wspomniała o kłamstwie.
- To nie jest jego wina. Poprosiłem go żeby nie wspominał o mnie. Wolałem żeby nie wyszło to na jaw przed tym spotkaniem.
Wiedział, że brzmi egoistycznie ale wiedział też, że ma rację. Jeśli opowiedziałby o tym wszystkim możliwe, że nie spotkaliby się razem już nigdy. Znał też wściekłość swojej siostry, wolał nie słuchać jej kazań przez telefon do czasu, aż by się spotkali.
- Chciałbym wam w końcu opowiedzieć co się ze mną stało i co takiego robiłem przez te lata.
Od tego zaczął swoją opowieść. Od momentu przyjęcia na studia, po dzień w którym opuścił mury więzienia. Unikał tych bardziej brutalnych szczegółów ale starał się nie kłamać. Opowiadać wszystko zgodnie z prawdą. Misje, zlecenia oraz ilu ludzi skrzywdził na swojej drodze. O problemach psychicznych, całkowitym zatraceniu się w tym co robił oraz utracie jakiegokolwiek sensu życia. Wspominał o więzieniu z którego myślał, że nigdy nie wyjdzie i zgnije tam z całą resztą. Jak pracował dla Bratwy i właśnie w taki sposób zdobył te wszystkie tatuaże. To było osiem lat. Dla niektórych przeżycie ośmiu lat nie było czymkolwiek fascynującym. To co opowiadał Striker brzmiało jakby przez ten czas przeżył prawie trzy albo i nawet cztery razy tyle co normalny człowiek przez całe życie.
Spojrzał po nich, kiedy już skończył opowiadać. Czekając na ich reakcje. Teraz musiał czekać na ich odpowiedź. Co zrobią, po tym jak się dowiedzą kim był Charles Striker. Ich brat, a zarazem całkowicie im teraz obcy człowiek.
W jego oczach można było dostrzec pewnego rodzaju niepewność. Bał się tej odpowiedzi. Nie rozumiał dlaczego Sonya chciała z nim pomimo tego wszystkiego, a co dopiero jeśli jego rodzina uznałaby że to przeszłość.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

25 lis 2017, o 01:33

Sonya i Tad długo nie wracali. Tak długo, jak trwała historia, a nawet jeszcze więcej. Musieli zająć się czymś innym, bo raczej dom nie był tak duży, by zwiedzać go przez pół godziny. Znali się już jednak trochę, może udało się im znaleźć temat na jaki mogli porozmawiać, pozostając gdzieś indziej, niż duży salon z telewizorem. Stamtąd zostali tymczasowo wyproszeni i uprzejmie stosowali się do tej prośby.
Podczas opowieści na twarzy Daryla trudno było znaleźć jakiekolwiek emocje. Usiadł ze swoją szklanką wody, wpatrując się beznamiętnie w jej powierzchnię. Tylko jego brwi z minuty na minutę były coraz bardziej zmarszczone. Wydawał się zmęczony, zupełnie tak, jak wtedy, gdy odebrali go turianom. Może mniej odwodniony i wygłodniały, ale w jego oczach odbijało się to samo wykończenie - tylko tym razem psychiczne. To nie było coś, czego oczekiwał po rodzinnych świętach. Może nie chciał w ogóle tego wszystkiego wiedzieć, nie potrzebował. W szpitalu nie pytał. Wolał swoją wersję, którą stworzył sobie w głowie na podstawie szkieletu wydarzeń, jaki poznał wcześniej. Nic więcej. Tymczasem dostawał właśnie wszystko, wyłożone na talerzu. Nie był na to gotowy.
W przeciwieństwie do niego, Emily nie odrywała wzroku od Charlesa. Ona miała wiele pytań i na ich niewielką część otrzymała odpowiedzi, czy to w Sendai, czy tutaj. I mimo, że bardziej interesowało ją to, co wydarzy się w przyszłości, czy jej brat zostanie na Ziemi i faktycznie wróci do ich życia, to mimo wszystko wyjaśnienie tego, co działo się przez ostatnie osiem lat było jej potrzebne. I z jednej strony cierpiała, słuchając, ale z drugiej wyglądała, jakby zaczynała rozumieć. Co nie znaczyło, że zamierzała tak po prostu przejść nad tym do porządku dziennego, jak zrobiła to Wade.
Kiedy skończył, zapadła długa cisza, niczym nieprzypominająca tych momentów, które dzielił z Sonyą. Daryl odstawił pustą już szklankę na stolik i splótł dłonie, opierając łokcie na kolanach. Nie miał pojęcia jak to skomentować, więc tego nie robił. Emily za to w swoich dłoniach schowała twarz. Gdy Striker zamilkł, gdzieś z głębi domu dotarł do nich głos mówiącej coś Sonii, a potem odpowiedź Tada. Brzmieli normalnie, swobodnie. Na pewno zastanawiali się, co się teraz dzieje u trójki rodzeństwa, ale to nie znaczyło, że musieli w ciszy patrzeć na siebie nawzajem i czekać, aż zostaną zawołani z powrotem.
- To... nie jest wersja, którą możesz opowiedzieć mamie - wymruczała blondynka do wnętrza swoich dłoni.
- A myślałem, że to ja mam spierdolone życie - stwierdził Daryl. - Wybacz, Charles, ale to jest... - parsknął suchym śmiechem. - To jest tak mało wiarygodne, że szkoda gadać.
- Ale on mówi prawdę.
- No właśnie wiem.
Kolejne sekundy, minuty ciszy, czekały aż zostaną przerwane. Obojgu jednak brakowało słów. W końcu Emily podniosła się z podłogi, rozglądając się dookoła niewidzącym spojrzeniem.
- Muszę zacząć przygotowywać stół - poinformowała ich i przeszła do jadalni, gdzie faktycznie zajęła się tym, czym właśnie postanowiła, że się zajmie. Dzieliła ich tylko ścianka sięgająca gdzieś do pasa, widzieli więc, jak drżącymi rękami usiłuje rozłożyć obrus i rozstawić talerze. Daryl podniósł się z fotela, by przejść dwa metry i usiąść obok brata. Przetarł twarz dłonią.
- Może kiedyś było inaczej - zaczął. - Może to ty byłeś najstarszy i wszystko szło po twojej myśli, słuchaliśmy się ciebie, bo byliśmy gówniarzami. Ale teraz już nie jesteśmy. Przyleciałeś tu z tym całym swoim syfem, dobrze wiedzieć, że jednak żyjesz, ale jeśli ten syf w jakikolwiek sposób wpłynie na którąś z nich, to przysięgam, że cię zabiję. Możesz się śmiać, możesz uznać to za frazesy, możesz mi nie wierzyć.
Mówił cicho, więc Emily nie mogła go słyszeć. Była zresztą teraz zbyt zaprzątnięta swoimi myślami, których w tej chwili było zdecydowanie zbyt wiele. No i rozkładaniem sztućców.
- Nie wiem, kim teraz jesteś, Charles. Nie wiem kogo przyprowadziłeś ze sobą, bo skoro jesteście z Sonyą razem, to albo jest taka, jak ty, albo ma coś nie tak z głową. Nie opowiadaj tego wszystkiego więcej. Jak chcesz wrócić do normalnego życia, to nie możesz wracać do tego gówna, z którego, jak twierdzisz, już wyszedłeś. Nie wiem, kto cię wykupił z pierdla, ale jeśli w jakikolwiek sposób wpłynie to na tę rodzinę, to nie będę się cieszyć z powrotu martwego brata.
Zamilkł na chwilę, zerkając na siostrę. Ta uspokajała się już chyba, bo przestała się tak tłuc. Inna sprawa, że wyciągała teraz jedzenie i wystawiała je na stół, a zaraz zabierze się za krojenie, do czego pewnie będzie używać noża. Może jednak nie zrobi krzywdy sobie, ani nikomu innemu.
- Ja wiem, że jestem chujowym człowiekiem, zawsze byłem. Ale na Em i na mamie akurat mi zależy. Nie pozwolę ci zniszczyć im życia, tak jak zniszczyłeś swoje - przeniósł spojrzenie na brata i uśmiechnął się krzywo. - No ale skoro twierdzisz, że wracasz do normalności i od tego wszystkiego się odcinasz, to trzymam za słowo. I witaj w domu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

25 lis 2017, o 02:07

Chciał zapalić. Niestety teraz było na to całkowicie za późno oraz wyjście na środku po takiej przemowie raczej nie byłoby zbyt taktowne. Jeszcze gorzej zrobiło się, kiedy musiał słuchać ich dialogu. Jego historia nie brzmiała nawet trochę pozytywnie. Tam nie było żadnych pozytywów. To było czyste cierpienie i ból, który musiał znosić każdego dnia przez jedną głupią decyzję.
Ciężko mu też było patrzeć mu na siostrę, która cierpiała z tego powodu chyba bardziej niż on sam. Jej życie było idealne i nagle pojawił się on. Pieprzony starszy brat, którego ostatnie lata wyglądały jak scenariusz z filmów. Chciał jej pomóc ale czuł się po prostu bezsilny. Nigdy nie było mu łatwo o czymkolwiek opowiadać, a teraz zapowiadało się, że lepiej nie będzie. Szczególnie wtedy, kiedy obok niego usiadł jego brat.
Zaczęła się rozmowa, której mógł spodziewać się po swoim ojcu. Może jego powrót miał chociaż jeden plus. Jego brat musiał się teraz pokazać jak z najlepszej strony przy nim. Jakby był jakimś świętym.
- Nie jesteśmy gówniarzami, co? – Parsknął śmiechem. – Dobrze wiedzieć. Zapamiętam to sobie na przyszłość na wypadek gdybyś znowu postanowił zachlać ryja i wylądować na jeszcze bardziej niebezpiecznej stacji niż Omega.
Chyba pierwszy raz Striker spojrzał na swojego młodszego brata z pewnego rodzaju powagą, która raczej do niego nie pasowała. Daryl mógł ją znać. Wzrok ludzi, którzy już robią w tym fachu od lat oraz nie przepadają za tym jak w ich stronę lecą groźby bez pokrycia.
- Jeśli by do tego doszło to obiecuje ci, że sam ci wręczę broń do ręki.
Trudno było powiedzieć czy się z niego naśmiewa czy mówi poważnie. Całe jego życie jednak wskazywało na to, że pewnie tak by to wyglądało. Jego powrót na łono rodziny było wystarczająco ryzykowne. Chociaż nic się nie działo, a nikt się o niego nie upominał. Po prostu żył.
Nie komentował jego słów o Sonyi bo co on mógł wiedzieć? Był zwykłym kmiotem w Przymierzu gdzie największym wyzwaniem było dobre uderzenie obcasami o podłogę, kiedy przechodził obok niego admirał.
- Jakbyś się w ogóle cieszył, że wróciłem.
Na twarzy tak samo jak jemu wyrósł krzywy uśmiech. Nie wątpił, że to właśnie z nim może mieć największe problemy ale zakładał, że może chociaż trochę ucieszy się na jego widok. Nie było radości. Było tylko zaniepokojenie. To raniło Charles’a na swój sposób. Nigdy nie chciał być postrzegany jako wróg swojej rodziny.
- Tak jak ci zależało, żeby być na jej ślubie na czas?
Striker wiedział już parę rzeczy, więc na nim gra jego brata jako wielkiego sprawiedliwego nie działała. Zresztą mało, kiedy takie gadki na niego działały. Jednak dziwnie zamilkł, kiedy powiedział o tym, że to on spieprzył sobie życie.
Nie miał na kogo zrzucić winy za to co się stało. Miał wtedy tylko 18 lat. Skąd miał wiedzieć, że to się tak skończy? Trudno było doszukiwać się czegoś złego w jego zachowaniu wtedy ale on nigdy by tego nie przyznał. Zawsze brał wszystko na siebie. Od dziecka. Milczał jeszcze przez chwilę, aż w końcu przemówił.
- Jeśli uważasz, że mój powrót jest tak niebezpieczny to wystarczy tylko jedno słowo i zniknę z waszego życia ponownie. Zrozumiem to.
Powiedział to pewnego rodzaju głosem, którego Daryl nigdy w swoim życiu nie słyszał. Wiedział, że Charles nie jest wylewną osobą, więc raczej pewnego rodzaju zmęczenie i smutek w jego głosie mógł być dla niego czymś nowym. Nawet wtedy, kiedy działo się coś złego on nigdy nie okazywał żadnych emocji.
Już nie wiedział czy ma zostać. Im dłużej tu przebywał tym bardziej sam zauważył błędy w swojej logice. Znowu zaczął się zamykać. Nikt zresztą nie wiedział jak bardzo delikatna jest jego psychika i jak bardzo potrafi się samobiczować za wszystko, nawet za najmniejsze rzeczy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

25 lis 2017, o 13:02

- Mogłem się domyślić, że będziesz mi to wypominał teraz do usranej śmierci.
Daryl pokręcił głową i oparł się. To chyba była jedna z niewielu rzeczy, która się mu w jego ratunku nie podobała. Fakt, że przyczynił się do niego jego brat. Gdyby to był ktokolwiek inny, gdyby to było Przymierze, łatwiej by mu było wykrzesać z siebie wdzięczność. Z Charlesem było... cóż, trochę inaczej. Twierdzenie, że pokazywał się przy nim jako święty, było nie do końca słuszne, bo nikt ich nie słyszał, a Striker sam doskonale wiedział, że ewentualne grzechy jego młodszego brata nie umywały się do tego, co w życiu zrobił on. Poza tym mężczyzna martwił się. Miał do tego prawo. Inna sprawa, że nie był w tym najdelikatniejszy.
Skinął głową, gdy padła obietnica. Może uwierzył bratu, a może nie miał w planach ciągnięcia tego tematu dalej, bo wystarczyło przekazanie mu tej jednej informacji. Ważne, że Charles wiedział. Daryl nie potrzebował niczego więcej. Podniósł się znów z oparcia, gdy został oskarżony o niechęć do swojego brata marnotrawnego.
- Tak cię boli, że w przeciwieństwie do Emily i prawdopodobnie do matki nie rzuciłem się żeby cię wyprzytulać za zaległe osiem lat? Ty zareagowałbyś tak samo. Oczywiście, że się cieszę, Charles. Ale nie będę płakać i z przejęciem wpatrywać się w twoje rany, jak ściągasz z siebie ubrania i robisz sceny. Nie mam piętnastu lat, ani nie jestem nią, żeby to robić - skinął głową w stronę siostry. Potem na dłuższą chwilę zamilkł, poważniejąc jeszcze bardziej. - Nie zamierzam się roztkliwiać, ale wiesz, że zawsze byłeś dla mnie ważny. Z trudem pogodziłem się z tym, że nie żyjesz. Teraz wracasz i oczekujesz otwartych ramion, chwilę po tym, jak opowiedziałeś co się działo w twoim życiu, kiedy my tutaj mieliśmy żałobę za żałobą.
Westchnął i przeczesał włosy palcami, znów unosząc głowę, by spojrzeć na siostrę. Emily teraz siedziała przy stole, z nogami podciągniętymi pod siebie i głową wspartą na ręce, zgarbiona, jedną wolną dłonią układając serwetki w jakiś prosty, ładny kształt.
- Już się poskarżyła, co? Nie muszę ci się tłumaczyć.
Jego głos stwardniał na moment, odzywając się w sposób, jaki Striker pamiętał sprzed lat, za każdym razem, gdy mówił mu, że coś robi nie tak. Daryl był wtedy młody i jeszcze głupszy niż teraz, ale to akurat mu się nie zmieniło.
- Pewnie tak byłoby łatwiej - powiedział po chwili namysłu. - Ale nie, żadne z nas nie pozwoli ci teraz zniknąć z powrotem. Jeśli moje słowa tak dla ciebie zabrzmiały, to... przepraszam - wydusił z trudem. - Nie wiem ile razy im śniło się, że stajesz w drzwiach i mówisz, że żyjesz, że wróciłeś, ale wiem ile razy śniło się mnie. I za każdym razem budziłem się nie tyle smutny, co wściekły. Bo do tego nikt cię nie zmuszał. Do tego co było później, owszem, ale do wybrania tej drogi nie. Cieszę się, że wróciłeś, Charles. Bardziej niż... niż to po mnie widać. Dobrze mieć cię z powrotem. Ale nie wiem, czy jesteś nadal tym samym człowiekiem, którego pamiętam. Pewnie nie, bo wszyscy się zmieniliśmy. Nie wyobrażam sobie, że mógłbyś teraz zniknąć, po tym wszystkim, co się stało, nie masz pojęcia jak wdzięczny ci jestem za Omegę, ale nie umiem się do tego jeszcze przyzwyczaić. Do ciebie. Tutaj. Żywego. Rozumiesz - rozłożył ręce. - Wyglądasz, jakbyś postarzał się nie osiem, a piętnaście lat, przeszedłeś przez piekło. To zmienia człowieka. Nie chcę, żeby to wpłynęło na mamę i Em. Może nie robię tego najlepiej, ale troszczę się o nie jak potrafię.
Emily wstała i weszła do kuchni, teraz już znikając całkowicie z zasięgu ich wzroku.
- Zostań. Masz dużo do nadrobienia - Daryl klepnął lekko brata w ramię. - I chyba powinieneś pójść do niej teraz. Powiedzieć coś, w co uwierzy łatwiej niż ja, znowu się rozpłacze i cię przytuli, a potem wróci do egzaltowania się świętami.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

25 lis 2017, o 15:59

- Oczywiście, że będę ci wypominał.
Uśmiechnął się złośliwie do brata. Pewne rzeczy się nie zmieniają, a ich kontakt po mimo tych ośmiu lat wyglądał dość podobnie. Zachowania zresztą też. Może i byli już starsi, dużo zmieniło się w ich życiu ale rodzeństwo zawsze pozostawało rodzeństwem. Nawet teraz, po tak długim czasie trudno mu było traktować swojego brata w jakiś inny sposób.
- Kurwa, Daryl tęskniłem za twoim ciepłem. – Oparł rękę o jego ramię. – Przez ten cały czasy, kiedy mnie nie było cały czas marzyłem o tym, żebyś to ty rzucił się w moje ramiona.
Spojrzał na brata tym samym wzrokiem co kiedyś. Obydwaj byli strasznymi chujami w przeszłości. Każdy tylko na inny sposób. Charles był tym bardziej ironicznym typem, kiedy Daryl po prostu był strasznym fiutem. Jednak w jego słowach było trochę prawdę. Tęsknił za bratem. Może nie pożegnali się wtedy w najlepszych humorach ale to nie znaczyło, że go nienawidził.
- Nie muszę ci się tłumaczyć. – Parsknął śmiechem, zaraz po tym jak wypowiedział te słowa udając Daryla. – Dobrze, że wydoroślałeś.
Wstał w końcu z miejsca chowając dłonie w kieszeniach swojej bluzy. Był wyższy od swojego brata oraz lepiej zbudowany, ale patrząc na to z boku to obydwaj byli dość potężni. Charles cieszył się, że nie doszło do żadnej bójki bo wtedy mogliby rozwalić dom Emily. Obydwaj mieli historię w której potrafili się tłuc bardzo długo bo coś im się nie podobało w zachowaniu drugiego. Wtedy wkraczała matka albo ojciec i ich uspokajali. Po jakimś czasie już się nie bili, a dokładnie od momentu jak najstarszy z rodzeństwa zamieszkał w akademii wojskowej i już nie wchodzili sobie zbytnio w drogę.
Westchnął głośno słysząc słowa swojego brata ale na jego twarzy chyba pierwszy raz od kiedy znowu się spotkali pojawił się niewielki uśmiech. Pierwszy raz poczuł się dumny ze swojego brata.
- Staram się być taką osobą jak kiedyś. Będę starał się teraz znaleźć jakaś normalną pracę. Może w ochronie albo zrobię tą swoją własną knajpę. Nie wiem. Pierwszy raz w życiu mam tak dużo możliwości. – Spojrzał w stronę z której dobiegał głos Sonyi. – Póki co wszystko się jakoś układa. W sumie to wszystko dzięki niej.
Nigdy nie będzie potrafił podziękować Sonyi za to dla niego zrobiła. Powrót do domu, gdzie wszystko skończyło się całkowicie inaczej niż zakładał przez wszystkie te lata. Oczywiście została jeszcze jego matka od której tak naprawdę zależało znacznie więcej niż od jego rodzeństwa.
- Wiem, pogadam z nią.
Na twarzy miał wciąż ten sam wyraz twarzy. Nadzieje. Coś czego trudno było w nim szukać przez ostatnie osiem lat. Zebrał się w sobie i poszedł w stronę kuchni, gdzie miała być jego siostra. No i oczywiście tam była. Podszedł do siostry bliżej opierając się rękoma o blat.
- Tamto życie już jest za mną siostrzyczko. Spróbuję teraz żyć normalnie. Być przy was. – Westchnął – Nie wiem jeszcze gdzie znajdę legalną pracę. Może gdzieś w ochronie zwykłem czy może powoli zacznę rozwijać tą restaurację. Jednak cokolwiek będzie się działo już będę przy was.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 00:58

Daryl parsknął śmiechem, pewnie w momencie, w którym wyobraził sobie, jak filmowo wskakuje bratu w ramiona. Nie, to tak nie działało, od tego była Emily i obaj doskonale o tym wiedzieli. Oni mogli co najwyżej poklepać się wzajemnie po plecach, w silnym męskim uścisku, a do tego i tak nie doszło i - biorąc pod uwagę nastawienie Daryla - raczej nie miało dojść w najbliższym czasie. Mężczyzna skrzywił się, gdy usłyszał złośliwy komentarz, ale nic więcej w tym temacie nie powiedział. Może kiedyś łatwiej dałby się sprowokować, teraz jednak postanowił to zignorować. Wystarczyło, że w tej chwili nie dogadywali się do końca tak, jak można było się spodziewać po braciach. Gdyby obaj mieli inne charaktery, inaczej wyglądałaby też ta rozmowa. A najpewniej w ogóle by do niej nie doszło.
- Tę swoją własną knajpę? - powtórzył Daryl, nie mając pojęcia o co mogło chodzić. W końcu nie załapał się na wręczanie prezentu w kuchni, Sonya też nie ustalała niczego z nim. - To by było... dziwne. Jakbyś miał swoją knajpę. Ale z drugiej strony całkiem spoko. Gdzie? Tu gdzieś?
Wydawało się, że pyta ze szczerego zainteresowania, ale w jego oczach wciąż widać było ten dystans, który miał w nich od samego początku. Nie znał swojego brata. Mimo najszczerszych chęci był dla niego obcym człowiekiem.
- Ta, nadal nie wiem co ona ma z głową, że z tobą jest - mruknął Daryl, choć nie wiadomo, czy była to zwyczajna złośliwość, czy mówił szczerze. Znając jego, i jedno, i drugie mogło być prawdą.
Emily stała w kuchni, opierając się rękami o blat, zbyt zamyślona, by w ogóle zauważyć, że Striker wszedł do kuchni, a przecież daleko mu było do poruszania się tak cicho, jak robiła to Wade. Prawie podskoczyła, gdy usłyszała jego głos zaraz obok i odwróciła się, krzyżując ręce na klatce piersiowej. W jej oczach było coś, czego nie widział dotąd - strach. Po wszystkim, co im opowiedział, Emily bała się go. I chyba miała do tego prawo.
- To... to dobrze.
Była tylko zwyczajną aktorką. Nieważne czy sławna, czy nie, nie miała styczności z tym światem, w którym Charles przeżył ostatnie osiem lat. Cofnęła się o krok i odwróciła, żeby z szafki zacząć wyjmować wysokie szklanki. Na jej twarzy nie było tego uśmiechu, w którym miała rozciągnięte usta odkąd Striker i Wade pojawili się w jej domu.
- Daj znać, jakbyś potrzebował pomocy z tym lokalem. Sonya prosiła, żeby kupić go na moje nazwisko, bo potem łatwiej jest z darowiznami, jeśli są w rodzinie. Mówiła coś o prawnych rzeczach, nie słuchałam jej za bardzo, nie znam się na tym. Więc potem... jakoś nie wiem, jutro, możemy przepisać go na ciebie.
Ustawiła szklanki równo na tacce i westchnęła, znów opierając się rękami na blacie po obu jej stronach. Wbiła wzrok w swoje zadbane, smukłe dłonie.
- Potrzebuję czasu, żeby to wszystko przetrawić, Charles. To jest... długie osiem lat. Gdybym tylko wiedziała wcześniej... - zamilkła i westchnęła. - Nic bym z tym nie mogła zrobić. Idź, Charles. Powinieneś się przebrać. A potem możesz wrócić i mi pomóc z indykiem. Jak spotkasz Tada po drodze, to mu powiedz, że może przynieść ciasta z ogrodu zimowego.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 01:15

Westchnął cicho widząc chłodną reakcje Emily. Skoro znała teraz prawdę to mogła w końcu się nim brzydzić. Pewnie wcześniej jak wyobrażała sobie, że robił złe rzeczy to raczej nie kojarzyły się one z tym co robił naprawdę, a z czymś co ludzie widzą w telewizji. Rabunki, napady czy inne raczej małe przestępstwa, które łatwiej jakoś normalnemu człowiekowi skojarzyć z robieniem czegoś złego. Czyny Strikera pasowały bardziej do zbrodniarza wojennego niż pierwszego lepszego przestępcy z więzienia o zaostrzonym rygorze.
Spodziewał się, że tak to może wyglądać jeśli poznają prawdę. Daryl przynajmniej robił dla Przymierza więc rozumiał lepiej niektóre rzeczy na tym świecie. Pewnie nawet przed wstąpieniem bujał się z ludźmi, którzy nie należeli do tych najbardziej prawych obywateli tego świata. Czuł jednak, że zamiast zbliżyć się do rodziny zrobił tymi wyznaniami krok w tył. Taka czasem jest cena szczerości, którą on i tak musiał zapłacić. Nie potrafił kłamać o swojej przeszłości, bo nie zasłużył sobie na lepsze traktowanie.
- Rozumiem.
Powiedział to z typowym dla siebie zmęczonym głosem. To mógł być przedsmak tego jak mogła zareagować jego matka jeśli poznałaby prawdę. Im dłużej jednak jego rodzeństwo mówiło mu żeby nie informował jej o wszystkim tym bardziej brał pod uwagę taki scenariusz. Może naprawdę lepiej by było gdyby chociaż ona nie wiedziała co się dokładnie z nim działo. To mogłoby ją zabić.
- Okay.
Znowu krótka odpowiedź. Może za bardzo uwierzył w to, że będzie dobrze. To znaczy było. Ponownie mógł powrócić do rodziny jednak to nie było tak pozytywne powitanie jak na początku się wydawało. Odbił się od blatu kuchennego. Musiał się w końcu przebrać ale lepszych ciuchów nie miał. Po prostu miał zamiar założyć jakieś świeższe.
Po drodze znalazł Sonye oraz Tada. Przekazał mężczyźnie wiadomość od jego żony, a kobietę poinformował o tym, że idzie się przebrać. Wszedł na piętro domu powoli, ale jego ciężkie kroki odbijały się echem po korytarzu.
Sam zamiast jednak od razu zabrać się za zmianę ubioru postanowił najpierw zapalić. Wyszedł na balkon wpuszczając do środka chłodne powietrze z zewnątrz. Oparł się o barierki, by już chwilę później trzymać papierosa w ustach. Potrzebował tego. Stresował się spotkaniem z ostatnią osobą ze swojej rodziny, która jeszcze nie potrafiła uwierzyć w to, że jej syn żyje.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Londyn”