Londyn jest jednym z ważniejszych państw na mapie zjednoczonego pod sztandarem Przymierza świata. Wiele oddziałów ma swoje placówki właśnie tutaj, nie w Vancouver. Zresztą, stolica Wielkiej Brytanii od zawsze była istotnym elementem na arenie międzynarodowej i taka też pozostała.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 01:55

Dwójka, którą wyprosił z salonu, siedziała na fotelach w miejscu, które przypominało taras, ale zamiast barierki miało duże okna ze wszystkich stron, otwierające widok na ośnieżony dwór. Pogrążeni byli w rozmowie o czymś chyba mocno interesującym, bo kobieta pochylona była w stronę Tada i słuchała go z przejęciem. Słowa, które usłyszał Charles, zaglądając do środka, nie pomogły mu jednak wyłapać niczego z kontekstu. Sonya wyprostowała się i rzuciła mu badawcze spojrzenie, ale gdy zorientowała się, że raczej nic złego się nie stało przez ostatnie kilkadziesiąt minut, rozluźniła się.
- Dzięki - Tad uśmiechnął się lekko do Strikera i podniósł się, by od razu sięgnąć po pojemnik z ciastem, stojący przy oknie. Wyglądało na to, że znajdowali się akurat w tym ogrodzie zimowym, o którym wspomniała Emily. Miejsce pasowało do Wade, więc jeśli to ona wybierała miejsce, w którym po zwiedzeniu całego domu chciała spędzić resztę oczekiwania na Charlesa, to nic dziwnego że zostali tutaj. - Pójdę, zanim zacznie na mnie krzyczeć.
Wade ruszyła od razu za Strikerem, robiąc tylko najpierw porządek z kocem, którym siedziała przykryta. Dogoniła potem mężczyznę i zrównała się z nim zaraz za schodami. Spoglądała na niego, ale o nic nie pytała, pewnie dochodząc do wniosku, że gdyby chciał, to powiedziałby jej sam. Rozumiała, jak trudne to wszystko było dla niego. Poza swoją obecnością nie była w stanie w tej chwili zaoferować mu nic więcej.
Sama uznała że też się przebierze, skoro już nawet Charles postanowił to zrobić, choć pewnie nadal była przekonana, że wziął on ze sobą cokolwiek bardziej eleganckiego od bluzy z kapturem i spodni z tysiącem kieszeni. Kucnęła przy swojej walizce i zajęła się wyciąganiem z niej przygotowanych na święta ubrań, a gdy już wyłożyła je na przydzielone im przez Emily duże łóżko, zabrała się za zdejmowanie z siebie tego, w co była ubrana teraz.
Wyglądała bardziej, niż źle. Kiedy zdjęła z siebie sweter, zostając w koszulce na ramiączkach, oczom Charlesa ukazały się wszystkie krwiaki wywołane upadkiem, znacznie gorsze od tych, które miała na rękach gdy się poznali. Koszulkę też zdjęła, odsłaniając liczne zadrapania i swój prawie tęczowy tułów. Musiało ją to cholernie boleć, a mimo to starała się tego po sobie nie pokazywać. Pewnie z dnia na dzień cieszyła się faktem, że udało się jej przeżyć. Striker już je widział, gdy pomagał jej z podstawowymi czynnościami, jak jeszcze miała bardziej ograniczony zakres ruchów. Teraz jednak jakoś radziła sobie sama. Swoje skórzane spodnie też zdjęła, krzywiąc się, gdy musiała się tak mocno schylić, a potem zabrała się za ubieranie się z powrotem - tylko w inne rzeczy.
Chwilę później wyszła na zewnątrz, przebrana w eleganckie, szerokie spodnie z lejącego się materiału i koszulę z długimi rękawami, z głębokim dekoltem. Przynajmniej tam jakimś cudem nie miała siniaków, mogła sobie więc na to pozwolić, skoro i tak musiała zasłonić dziś prawie całe swoje ciało. Na to zarzuconą miała bluzę Charlesa, którą najwyraźniej zabrała ze sobą z Kanady, nie pytając go o zdanie. Sięgała jej prawie do kolan. Odpaliła jednego ze swoich papierosów, którego zabrała ze sobą z pokoju i otuliła się ubraniem mocniej, osłaniając się przed wiatrem.
- Znalazłam twoje zdjęcia - zauważyła. - W sumie wasze, razem. Wyglądaliście na zgraną trójkę.
Zrobiła krok w stronę Strikera i wsunęła się mu pod ramię, nawet jeśli skończył już palić. Ale dobrze wiedziała, że zawsze mógł odpalić kolejnego, pod tym względem nie miał chyba ograniczeń. No i nie marzł, więc nie spieszyło mu się do środka.
- Jak tam? - spytała, unosząc do niego głowę. Siedząc z Tadem nie słuchała, co działo się w salonie. Nie miała pojęcia, co się tam wydarzyło.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 02:29

Obserwował kobietę z balkonu. Za każdym razem, kiedy widział jej ciało pokryte siniakami czuł ogromne poczucie winy. Trudno mu było się dziwić. Jej stan zdrowia był taki i nie inny bo podjął złą decyzję taktyczną oraz przez pieprzonego Abrama, chociaż Charles jak zawsze wolał zrzucić wszystko na siebie. Nawet to, że zrobił to blondyn. Taki już był. Przyglądając się więc kobiecie miał ten sam wyraz twarzy jak przez ostatnie kilka dni. Był po prostu smutny.
Zauważył jednak, że kobiecie łatwiej już było przy nim pokazywać swoje niedoskonałości, których na początku nie chciała nawet żeby zobaczył, a co dopiero dotknąć. Teraz jako para wyglądało to już trochę inaczej. Tak samo jak swój brat nie potrafił zrozumieć jak taka kobieta chciała być z kimś takim jak on. Nie potrafił zrozumieć, że tak naprawdę dobrali się bardzo dobrze. Obydwoje mieli ciężką przeszłość o której nie rozmawia się z byle kim. Charles w sumie był chyba jedyną osobą, która potrafiła zrozumieć co przeszłą i zrobiła. Do tego potrafił ją zaakceptować to kim jest.
Wyglądała urocza w tych eleganckich ciucha na które ukrywały się pod jego bluzą. Wszystkie jego ubrania wyglądały na niej pociesznie. Powód był naprawdę prosty. Wyglądała w nich jak małe dziecko. Chyba każdy w jego ubraniach wyglądałby jak małe dziecko.
- Wtedy tak to wyglądało. Chociaż z rodziną ponoć najlepiej wygląda się na zdjęciach.
Westchnął cicho wspominając rozmowę ze swoim rodzeństwem te kilka minut wcześniej. Nie należała ona do łatwych. Do tego dochodziły konsekwencje tego co zrobił. Jak zawsze przytulił kobietę trochę mocniej. Za każdym razem jej bliskość działała na niego bardzo kojąco.
Nie wiedział zbytnio jak jej odpowiedź. Wiedział, że pewnie się na niego wścieknie za to co zrobił. Zresztą mogła się też domyśleć tego co zrobił.
- Powiedziałem im o wszystkim Sonya. O tym jak wyglądały moje ostatnie osiem lat życia. –Zaciągnął się mocno kolejnym papierosem. – Daryl odpalił tryb obronny, a Emily zaczęła się mnie chyba naprawdę bać. Czuję się już tym zmęczony.
Odpowiedział jej bardzo szczerze. Była jedyną osobą wobec której zaczął być naprawdę szczerzy nie ukrywając już niczego. Powoli zaczął się zastanawiać nad powrotem do Kanady. Wrócić do mieszkania i dać sobie jeszcze trochę czasu na odpoczynek. Spędzanie czasu tylko z nią było dla niego terapią, jakiej nigdy nie miał.
Zaciągnął się po raz kolejny patrząc na ogród otaczający ogród. Był piękny, nawet nie chciał wiedzieć ile jego siostra musiała za to wszystko wydać kredytów. Może, kiedyś będzie go stać na mieszkanie w takim miejscu.
- Dziękuje. – Spojrzał na nią. – Za wszystko co dla mnie zrobiłaś.
Uśmiechnął się do niej. Tym rodzajem uśmiechu zarezerwowanym tylko dla niej.
- Jednak musisz mi coś jeszcze powiedzieć. – Przechylił głowę lekko na bok. – Ile ty masz lat?
W sumie przez ten cały okres zdarzyli nauczyć się o sobie największych tajemnic ale nie wiedzieli nawet podstawowych rzeczy. Może dla innych byłoby to naprawdę dziwne ale dla nich było czymś najzwyczajniejszym w świecie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 12:22

Słodki dym z papierosa Sonii unosił się w górę, mieszając się z tym, który wydmuchiwał on. Byli już przyzwyczajeni do siebie nawzajem, tak, że dla kobiety wsunięcie się pod jego ramię było czymś zupełnie naturalnym, nie musiała zastanawiać się czy i jak to robić. Wtulała się w jego bok już automatycznie. Nie zdenerwowała się, bo przecież to była jego decyzja, skoro chciał powiedzieć im wszystko, to im powiedział. Ona tutaj była tylko jako osoba towarzysząca i pewnie trochę tak się czuła. Jeszcze bardziej odcięta od nich wszystkich, niż Charles. Nic dziwnego więc, że potrzebowała uspokojenia i postanowiła zapalić. Jej papierosy na szczęście nie wpływały w żaden sposób na jej zachowanie, a może po prostu nie było tego po niej widać. Ważne jednak, że w jakiś sposób pomagały.
- Nie dziw się im - powiedziała cicho, by zaraz uśmiechnąć się do niego. - Ja też się ciebie bałam na początku. Chciałeś mnie zabić, bo cię obudziłam. A myślałam, że to ja mam ciężkie poranki.
Objęła go w pasie, opierając głowę na jego ramieniu. Nie padało już, ale wiatr podnosił płatki śniegu z podłogi balkonu, barierki, ziemi i nagich gałęzi drzew. Widok był ujmujący. Na Cytadeli Striker miał wieczną wiosnę, teraz mógł patrzeć jak śnieg osadza się na ciemnych włosach stojącej obok niego kobiety.
- Nie martw się, przejdzie jej. Musi cię tylko poznać z powrotem. Tak samo Daryl. Jesteście przecież rodziną. Emily mówiła, że jej nie obchodzi co robiłeś przedtem. Znaczy wtedy, kiedy z nią rozmawiałam. Mówiła, że nie chce tylko żebyś zniknął znowu. Że tego boi się najbardziej. Nie dziw się, że się przestraszyła, skoro opowiedziałeś jej wszystko. Dotąd widziała takie rzeczy tylko w vidach, i domyślam się, patrząc na nią, że wcale nie ogląda takich chętnie.
Może miała rację i Emily po prostu potrzebowała czasu. Mogło przecież tak być. Mimo to, słowa Sonii były tylko słowami. Nie musiały koniecznie przekonać Strikera, który jednak był zmęczony problemami, które przywoływał powrót na łono rodziny.
- Daj spokój - uśmiechnęła się do niego. - To nic takiego.
Najwyraźniej nie widziała nic przeciwko wydaniu setek tysięcy na lokal w centrum Montrealu tylko po to, żeby człowiek, którego poznała dwa tygodnie temu miał szansę na rozpoczęcie nowego, lepszego życia. Ale też nie zrobiłaby tego dla kogoś, kto nie był dla niej ważny. A jego przecież kochała.
Jej uśmiech poszerzył się, a w oczach błysnęło rozbawienie, gdy spytał ją o wiek.
- Faktycznie, nie rozmawialiśmy o tym - zdziwiła się. - A na ile wyglądam?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 13:26

Parsknął głośno śmiechem i pokręcił głową rozbawiony. Zaciągnął się kolejny raz papierosowym dymem.
- To nic takiego? Czuje się jakbyś była moim sugar daddy w niektórych sytuacjach.
Oczywiście dalej się uśmiechał. Nie przeszkadzało mu to, aż tak bardzo ale czasami uderzało to w jego ego. Kupiła mu lokal. Oczywiście nie był to jakiś ogromny wydatek. Gdyby nie wydawał wszystkiego co ostatnio zarobił na osprzęt to pewnie sam mógłby sobie coś kupić. Inną rzeczą było to jak dużo jeszcze będzie musiał włożyć w to miejsce.
- Musisz mi to robić?
Jego uśmiech też się poszerzył. Powinien spodziewać się, że właśnie tak odpowie. Była równie złośliwa co on w niektórych sytuacjach. Przyjrzał się jej jednak trochę dłużej.
- Dwadzieścia pięć?
Spytał nie wiedząc teraz czy zawyżył czy obniżył. Trudno było odgadnąć jej wiek. Przez jej azjatyckie geny równie dobrze mogła mieć koło dwudziestu. Wolał więc podać wynik, który nie będzie zbyt wysoki. Nawet nie chciał w tej sytuacji wiedzieć ile ona dała mu. Pewnie koło czterdziestki.
- Ja ci nie będę utrudniał. Mam dwadzieścia dziewięć.
Uśmiechnął się do niej szerzej i przycisnął do siebie troszkę mocniej. Każdy taki tematu jak właśnie ten, kiedy mógł ją poznać lepiej oczyszczał jego myśli ze wszystkiego co złe. Chyba tego właśnie potrzebował w tym momencie. Tych kilku chwil spokoju przed spotkaniem ze swoją matką. Jej reakcji nie mógł znać. Rodzic zareaguje na pewno znacznie inaczej niż rodzeństwo. Był jej pierwszy dzieckiem.
- Wyglądasz dzisiaj znowu zbyt dobrze w tym stroju. Będę musiał w końcu kupić sobie jakieś ładniejsze ciuchy bo serio źle przy mnie wyglądasz.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 15:26

- To chyba znak, że nic więcej już ci kupić nie mogę. Szkoda, bo mam dla ciebie coś jeszcze - zaśmiała się Wade, dopalając papierosa i gasząc go w śniegu. Rozejrzała się za popielniczką, ale nie było tu żadnej, a rzucanie śmieci za balkon raczej w tym wypadku nie wchodziło w grę. Ostatecznie wysunęła się więc spod ręki Charlesa, weszła do pokoju, zgarnęła z niego pierwszą lepszą szklankę i wrzuciła do niej niedopałek, a potem trochę śniegu. Odstawiła to na parapet i wróciła na swoje miejsce przy ramieniu mężczyzny, zarzucając jeszcze kaptur na głowę, bo naprawdę porządnie wiało.
Skinęła głową, z szerokim uśmiechem.
- Dwadzieścia sześć. Prawie trafiłeś. Zwykle ludzie dają mi mniej - stwierdziła. - Wiem, ile ty masz. Emily kiedyś w jednym ze swoich monologów rzuciła, że ostatnio jak cię widziała, to miałeś dwadzieścia jeden lat. Nietrudno było policzyć resztę.
Przez chwilę przyglądała się poruszającym się na wietrze koronom drzew i unoszącym się co jakiś czas z ziemi falom śniegu. Ona pewnie taki widok miała na co dzień, choć jedyne, co widziała ze swoich okien, to wielkie miasto. Mało kto mógł sobie pozwolić w dzisiejszych czasach na dom z ogrodem. Miasta mocno się rozrastały.
- To dobrze, czy źle? - uniosła brwi. - Raczej ty wyglądasz źle przy mnie. Kiepski jesteś w komplementach, Charlie.
Wysunęła się znów z jego objęć, tym razem po to, żeby już całkowicie wrócić do środka. Zdjęła bluzę i rzuciła ją na wierzch swojej walizki. Potem usiadła na brzegu łóżka, uruchamiając omni-klucz, żeby coś sprawdzić. Pewnie postanowiła poczekać, aż Striker się przebierze i razem z nim będzie mogła zejść na dół. Na pewno nie miała nic przeciwko pomocy Emily w przygotowaniach do świątecznego posiłku, ale to nie znaczyło, że czuła się tu już na tyle swobodnie, by plątać się po domu sama. W końcu to nie była jej rodzina. Może miała wrażenie, że nie wypada.
- Serio nie masz nic innego? - przesunęła niepewnym spojrzeniem po sylwetce Charlesa, gdy ten już się przebrał. Nic to w sumie nie zmieniło, wyglądał nadal tak samo. - Trzeba było powiedzieć wcześniej. Pojechalibyśmy po coś. Wyglądasz, jakbyś trafił tu przypadkiem.
Pokręciła głową. Z reguły nie zwracała uwagi na to, w co się ubierał, to był chyba pierwszy raz. Może zależało jej na tym, żeby jednak zrobił dobre wrażenie na rodzinie, której nie widział tak długo, a może na tym, by jej pierwsze święta od lat były idealne. Zarośnięty Charles w bluzie z kapturem i bojówkach niekoniecznie wpasowywał się w tę wizję. Ale z drugiej strony, pokazał już rodzeństwu wszystko, co miał pod spodem. Pewnie nikt nie spodziewał się po nim nie wiadomo czego.
- Chodź, przydajmy się do czegoś - zaproponowała, wstając.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 16:34

Spojrzał na nią lekko zszokowany tym, że miała dla niego coś jeszcze. W końcu sam się zaśmiał nie wierząc w to jaka potrafi być rozrzutna. Nie przeszkadzała mu to. Rzadko, kiedy dostawał jakieś prezenty ale w ostatnim czasie czuł się jakby codziennie była gwiazdka. Sam zresztą miał dla niej prezent ale wolał się w tym temacie nie odzywać bo spodziewał się, że jej reakcja może być taka jak zawsze na widok prezentu. Wolał to zostawić na później.
- No tak. Rozmawiając z moją siostrą można się dowiedzieć prawie wszystkiego o członkach rodziny.
Pokręcił głową dalej z szerokim uśmiechem na twarzy. Przez te wszystkie lata nie potrafił sobie wyobrazić tego, że będzie kiedykolwiek rozmawiał z kimkolwiek o swojej rodzinie, a co dopiero z osobą w której jest w związku. To było zbyt surrealistyczne, a jednak stało się. Czuł się też lżejszy z dnia na dzień, łatwiej mu było myśleć pozytywnie i interesować się swoją przyszłością.
Zastanowił się chwilę nad swoimi słowami. Chyba jak zawsze użył zbyt dużego skrótu myślowego. Pewnie do tego będzie jej się trudno przyzwyczaić.
- No o to mi chodziło.
Podrapał się zakłopotany po krótko ściętych włosach. Wyglądała przepięknie w tej kreacji, gdzie on jak zawsze będzie wyglądał tak jak on. Powód był dość prosty. Nikt nie robił eleganckich ubrań w jego rozmiarze więc wszystko musiałby kupować na zamówienie. Do tego nie pamiętał już, kiedy ostatni raz miał na sobie coś ładnego.
Wszedł z nią do środka i zaczął się przebierać. Cóż kolejna czarna bluza, czarna koszulka oraz tym razem czarne bojówki, a nie w kamuflażu. Prawdziwy był z niego elegancik. Zresztą szybko mógł zrozumieć swój błąd widząc wyraz twarzy Sonyi.
- Nie mam. – Westchnął. – Wcale nie jest tak łatwo coś dla mnie znaleźć ładnego, a garnitur byłby chyba przesadą.
Spojrzał na swoje odbicie w lustrze na ścianie. Miała rację. Wyglądał dosłownie tak samo jak wcześniej. Nawet brody nie przyciął. Po prostu dalej prezentował się jak wcześniej. Jakby nie patrzeć Sonya miała rację z tym, że trafił tu przypadkiem. Przecież to był kaprys by odnaleźć rodzinę. Nie spodziewał się, że to wszystko potoczy się tak szybko.
Za nim Sonya zdążyła pójść w stronę drzwi. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, tak by wpadła w jego ramiona. Raczej nie robił takich rzeczy zbyt często ale jak widać czasem mu się zdarzało być bardziej śmiały w tym co robi.
- Za moment.
Przysunął się do niej bliżej tak by pocałować ją znacznie dłużej i namiętniej niż przez ostatnie dni. Złapał ją w pasie delikatnie wciąż martwiąc się o jej obolałe ciało. Wiedział, że nie będą mogli sobie pozwolić później na jakiekolwiek zbliżenia w tym stylu bo byli przecież w gościach w bardzo poważnej i szanowanej rodzinie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 19:03

Wade przewróciła oczami, podnosząc się z łóżka.
- Bez przesady, na Cytadeli to chyba wszystko da się kupić. Ubrania w twoim rozmiarze też. Jak kupujesz takie, mógłbyś też kupić normalne. To znaczy... bardziej... eleganckie. A nawet jeśli, to mógłbyś zamówić. Trzeba było być takim wielkim?
Zaśmiała się, gdy przyciągnął ją do siebie i wylądowała w jego ramionach, bo nie spodziewała się tego po nim teraz, gdy raczej nie do końca pozytywnie podsumowała jego strój. Uniosła głowę, pewnie chcąc coś powiedzieć, ale mężczyzna szybko zajął ją czymś innym. Tutaj nie było miejsca na złośliwości, zresztą Wade szybko się poddała, w stu procentach przekonana. Na tę krótką chwilę czas wokół nich się zatrzymał, pozwalając im odciąć się od tych wszystkich niewygodnych tematów, z którymi musieli się mierzyć odkąd przylecieli do Londynu. Rozwiązały się też problemy, albo ich rozwiązanie zostało przesunięte w czasie - Wade poinformowała mężczyznę o tym, co dla niego kupiła, w końcu trzymanie tego w tajemnicy wymagało od niej dużego wysiłku. No i ustalili, że nie ma pretensji do niego o sytuację z Abramem, choć pewnie większość emocji z tym związanych zdusiła gdzieś głęboko w sobie, przynajmniej na czas świąt. Przez moment więc znów pozwoliła sobie na tę nieograniczoną czułość, której nie było między nimi przez ostatnie dni. Westchnęła cicho, splatając ręce na karku Strikera i przywarła do niego mocniej, by przedłużyć tę chwilę o jeszcze kilka, kilkanaście sekund. Przynajmniej między nimi wszystko teraz było w porządku. Jej pocałunek był stęskniony i wygłodniały, ale przecież musieli zejść w końcu na dół - Emily czekała, a znając ją, gdyby pozwolili sobie na cokolwiek więcej, zaraz wparowałaby do ich pokoju w najmniej odpowiednim momencie.
Gdy w końcu zeszli na dół, większość jedzenia była już wystawiona na stół. Blondynka zachwyciła się koszulą Sonii, a potem spojrzała na Charlesa i westchnęła z rezygnacją, pewnie dochodząc do wniosku, że nie ma sensu tego komentować. Sama też zdążyła się przebrać, w czerwoną sukienkę, która całkiem pasowałaby Wade, gdyby ta nosiła rzeczy w więcej niż jednym kolorze. Zanim jednak Emily zdążyła dać bratu coś do roboty, dało się usłyszeć otwierane drzwi, a potem uderzenia obcasów w podłogę przedpokoju. Tylko jednej kobiety się teraz spodziewali. Tad poszedł przywitać ostatniego gościa, a do uszu Charlesa dobiegł głos, którego nie słyszał od ośmiu lat, ale którego nie dało się zapomnieć. Jego matka zaraz miała dowiedzieć się, że Emily nie kłamała, gdy mówiła o powrocie swojego najstarszego brata.
- Mamy gościa, którego się pewnie nie spodziewasz, chociaż Em mówiła ci o nim - dotarły do nich słowa Chavesa. - Już od kilku godzin czekał, aż przyjdziesz.
- Mówiła? Nie pamiętam, wspominała tylko o...
Kobieta weszła do kuchni, a gdy jej wzrok padł na Charlesa, natychmiast zamarła. Faktycznie, przez te osiem lat postarzała się mocno. Tak samo zresztą jak on. Nie było u niej jednak tego zawahania, które przeżył zarówno Daryl, jak i Emily, gdy zobaczyli Strikera po raz pierwszy. Ona rozpoznała go natychmiast i od razu wiedziała, że to jej syn. Miała to samo, ciemne spojrzenie, które w przeciwieństwie do reszty rodzeństwa dostał w spadku po niej, i równie ciemne włosy, teraz poprzetykane już siwizną. Ale poza nowymi zmarszczkami i twarzą, która pewnie rzadko widywała uśmiech, nie zmieniła się ani trochę.
Stała nieruchomo przez dobre pół minuty, ale plus był taki, że nie wyglądała, jakby przeżywała właśnie zawał. Po prostu wpatrywała się w swojego zmarłego syna jak w ducha, choć ze znacznie większym wzruszeniem, niż Emily, gdy zobaczyła go po tych latach po raz pierwszy. Anna Striker zrobiła kilka powolnych kroków w jego stronę i uniosła dłonie, by objąć nimi jego zarośniętą twarz. Z jej oczu popłynęły łzy, ale usta wykrzywiły się w uśmiechu.
- Charlie... - przesunęła kciukiem po bliźnie pod jego okiem, potem po tej wzdłuż skroni. - Mój Charlie. A ja w to nie wierzyłam.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 19:36

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Nawet jeśli z tego pocałunku miałoby wyjść coś więcej to Charles nie był absolutnie pewny czy w jej stanie fizycznym byłby to najlepszy pomysł pod słońcem. Raczej wolałby słuchać trochę innych jęków niż te związane z bólem. To na pewno zostawiłoby trwały ślad na jego i tak już trochę zbyt wrażliwej psychice.
Jednak przez tą chwilę, kiedy znowu mógł być obok niej. Trzymać ją w swoich ramionach. Czuć, że ona wciąż czuje to samo co on. Nie mógł sobie życzyć czegokolwiek lepszego w swoim życiu. To żeby był właśnie tutaj. W raz ze swoją rodziną, kobietą którą kochał oraz będąc już chociaż trochę lepszym człowiekiem. Dlatego tez nie próbował przerywać tej chwili. Pozwolić sobie na to kilkanaście sekund tylko dla nich. Dopiero po jakimś czasie delikatnie się od niej odsunął i złapał za dłoń. Nie mogli siedzieć w tym pokoju w nieskończoność. Musieli, kiedyś zejść na dół.
Pokręcił tylko głową z delikatnym uśmiechem na reakcje jego siostry. Zawsze o to miała do niego problem. Nawet, kiedy byli dziećmi Charles nie umiał się ubrać elegancko na żadną okazję. Dlatego pewnie chciała żeby był na jej ślubie. Pewnie byłaby to jedyny moment w jej życiu w którym zobaczyłaby go w garniturze czy w czymś naprawdę eleganckim. Teraz wyglądał tak jak zawsze. Chociaż na jego standardy można to było ocenić jako strój specjalny. Bluza nie miała kaptura.
Dopiero, kiedy otworzyły się drzwi można było zobaczyć jak Charles cały wręcz zamarł w miejscu. Wzrok miał chyba pierwszy raz przerażony. Jak dziecko, które oczekiwało kary za zrobienie czegoś złego. Tyle, że teraz Charles nie miał dziesięciu lat, a najgorszą rzeczą jaką mógł zrobić było przyniesienie złej oceny ze szkoły. Zniknął z ich życia na osiem długich lat pod przykrywką własnej śmierci. Ból jaki musiała przeżywać jego matka był niewyobrażalny. Dlatego bał się.
Głos jego matki przeszył jego serce boleśniej niż się spodziewał. Poczuł niewyobrażalny wstyd za wszystko do czego doprowadził. Za chwilę miał znowu zobaczyć ją. Po tylu latach.
Dlatego też, kiedy weszła do kuchnia całkowicie zamarł. Przyglądając się jej tym samym wzrokiem, jakim ona przyglądała się jemu. Widział jak bardzo postarzała się przez te osiem lat. Śmierć ojca, śmierć jej syna oraz porwanie drugiego. To musiał być dla niej naprawdę ciężki okres. Nawet przez chwilę był w stanie całkowicie stwierdzić, że to co go spotkało było niczym w porównaniu z tym co spotkało ją.
Kiedy próbowała dotknąć jego twarzy widać było jak próbował się odsunąć. Po prostu się wstydził. Nie potrafił jej spojrzeć w oczy. Po prostu nie potrafił. Nie po tym wszystkim co zrobił. Jednak gdy już objęła jego twarz dokładnie tak samo jak to robiła jak był jeszcze dzieckiem. W końcu przeniósł wzrok na nią. Tylko na chwilę spojrzał prosto na nią. Przez resztę czasu patrzył tylko i wyłącznie w podłogę. Szczególnie, kiedy zobaczył jej łzy.
- Mamo ja…
Ledwo co udało mu się wycisnąć słowa ze zaciśniętego gardła. Nawet Sonya nie widziała go w takim stanie. Chyba tak musiał wyglądać wstyd jakiego wręcz nie dało się opisać. Delikatnie się trząsł ledwo co powstrzymując łzy. Nigdy, ale to nigdy nie płakał przed swoją matką. Nigdy mu się to nie zdarzyło. Zawsze starał się być twardszy od swojego rodzeństwa, być tym odpowiedzialnym. Teraz nie potrafił nic powiedzieć starając sie być twardy tak jak zawsze.
- Przepraszam.
To jedno słowo mówiło więcej niż jakiekolwiek inne. W tym jednym słowie udało mu się przekazać chyba wszystkie emocje, które targały teraz jego osoba.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 20:15

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nikt nie odzywał się, nie wiedząc co powiedzieć w takiej chwili. Czym innym było spotkanie po latach z rodzeństwem. Byli sobie przecież bliscy, z Emily trochę w inny sposób niż z Darylem. Ale w momencie, gdy pojawiała się matka, wszystko stawało się dużo bardziej intensywne. To była kobieta, która go wychowała, która oddałaby za niego życie gdyby tylko mogła. Kobieta, która znała go lepiej, niż ktokolwiek inny, przynajmniej do momentu, w którym nie znikł z domu, a ona nie musiała go pochować. W jej zmęczonej twarzy bez problemu dało się odnaleźć tę samą matkę, która biegała z nim po ogrodzie, kiedy jeszcze był dzieckiem, która pomagała mu uczyć się czytać i dała mu pierwszy omni-klucz w prezencie na święta. Takie wspomnienia trudno było opisać i jeszcze trudniej było sobie z nimi poradzić, zwłaszcza, że Striker uparcie nie chciał się przed nią złamać.
W końcu z jej gardła wydarł się szloch, zupełnie inny niż dramatyczny płacz Emily w restauracji. To była reakcja na powrót syna, którego uważała za martwego. Na wydarzenie, które miało nigdy już nie nastąpić. Bo jak mogła uwierzyć w to, co powiedziała jej córka, skoro widziała, jak trumna z ciałem Charlesa zjeżdża w dół, na zawsze pozbawiając ją jej pierworodnego? Dłonie, które przesuwały się po tak znajomej, a jednocześnie zupełnie obcej twarzy, zaczęły drżeć, tak samo jak jemu, kiedy emocje brały górę. Przyciągnęła go do siebie i przytuliła, choć żeby to zrobić, musiał się porządnie zgarbić - ze wszystkich tu obecnych, Anna była najniższa. Płakała cicho, chociaż nie ze smutku, a z nieopisanego szczęścia. Skąd miała wiedzieć, że kiedykolwiek go odzyska? Powtarzała jego zdrobnione imię, choć zupełnie inaczej brzmiało ono w jej ustach, niż w ustach Wade. Drżącymi rękami głaskała go po głowie, jakby nie miał prawie trzydziestu lat, a dziesięć. Tak samo jak Emily, była znacznie szczuplejsza, niż pamiętał. A może to on po prostu stał się większy, stąd to wrażenie.
- Nie przepraszaj, Charlie - powiedziała cicho. - Wróciłeś, więc nie masz już za co.
W pewnym momencie Sonya wstała z krzesła, na którym na chwilę usiadła i wyszła z kuchni, pewnie nie potrafiąc poradzić sobie z tym wszystkim. O ile przy rozmowie z rodzeństwem mogła mu towarzyszyć, tak to było coś, co zwyczajnie ją przerosło.
Matka Strikera była z nich wszystkich najbardziej bezkrytyczna pod względem jego powrotu. Nie pytała o nic, nie krzyczała, obejmowała go tylko, jakby bała się, że gdy wypuści syna z rąk, on znów zniknie, na kolejne osiem lat. Albo okaże się tylko snem, takim jak wiele poprzednich. Nie widział, co robi Daryl, ani Emily, bo znajdowali się gdzieś za jego plecami. Tylko Tad stał tam, gdzie wcześniej, z rękami wsuniętymi w kieszenie i wzrokiem utkwionym w podłodze.
- Co się z tobą działo przez te wszystkie lata, dziecko? - spytała Anna, odsuwając Charlesa od siebie na odległość rąk i przyglądając mu się z bliska. Wzruszenie nie znikało z jej twarzy, jej policzki były mokre od łez. Przeniosła wzrok na widoczne tatuaże i blizny, których nie ukrywały ubrania. - Emily... Emily mówiła, że nie mogłeś wrócić wcześniej. Nie wierzyłam jej. Boże, jak mogłam jej uwierzyć? Przecież to brzmiało...
Nie dokończyła. Jej usta znów zadrżały, więc zacisnęła je w wąską linię, w jaką musiała zaciskać je często. Opuściła ręce, łapiąc Charlesa za dłonie i przenosząc na nie zaszklone spojrzenie.
- Wróciłeś, Charlie - powtórzyła.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 21:17

Pochylił się mocno do przodu dając się przytulić swojej matce. Wydawało się, że zagryzał sobie policzku byleby tylko nie wybuchnąć płaczem. Nie pamiętał już, kiedy ostatni raz trzymał w objęciu swoją matkę. Chyba jak opuszczał dom wyruszając do akademii. A, Może kilka dni przed swoją sfingowaną śmiercią? W tym momencie nie mógł sobie tego przypomnieć. Po prostu Wszystkie wspomnienia zlały się w jedną całość. Szczególnie teraz, kiedy dla niego i jego matki wydarzyło się coś co nie miało prawa się stać. Mogła spotkać syna, którego uznała za zmarłego. On spotkał matkę do której nie mógł nigdy wrócić.
Dopiero po chwili można było usłyszeć bardzo cichy szloch mężczyzny. O wiele cichszy niż miało to miejsce w Sendai. To było całkowicie co innego niż zazwyczaj. Tak jak wtedy, kiedy pierwszy raz otworzył się przed Sonyą, tak teraz jego szloch brzmiał jak czysta rozpacz. Nie opuszczało go to poczucie wstydu, po prostu nie potrafiło.
- Wiem mamo.
Otarł z twarzy łzy odsuwając się od matki dając jej szansę ponownie go zobaczyć. Idąc za radą swojej siostry oraz brata postanowił nie mówić matce całej prawdy. Nie mógłby. To by ją zabiło. Wystarczyło już to, że wrócił do domu.
- To naprawdę długa historia.
Delikatnie się do niej uśmiechnął. Pierwszy raz od ośmiu lat mogła zobaczyć uśmiech, który pochowała razem z nim. Taki sam jak wtedy, kiedy był jeszcze dzieckiem i spędzali go razem jeszcze w USA. Wciąż było widać, że stara się powstrzymać dalsze łzy ale tym razem wychodziło mu to już znacznie lepiej.
- Wróciłem.
Westchnął cicho. Po tym wszystkim spodziewał się innej reakcji. Przez ten cały czas w głowie miał obraz w której cała rodzina się go po prostu wyrzeka. Nie pozwala mu się nawet zbliżyć na centymetr. To wszystko było zaprzeczeniem wszystkiego co sobie wyobrażał. Odwrócił się szukając wzrokiem Sonyi, słyszał jak wstawała od krzesła. Znał jej kroki. Musiał znać żeby nigdy już nie dać się tak łatwo podejść.
- Za chwilę przyjdę dobrze?
Złapał swoją matkę za ramiona delikatnie. W taki sam sposób robił, kiedy tylko opuszczał dom na dłużej. Tak sam też zrobił przed swoim ostatnim wyjazdem. Przetarł znowu twarz. Poszedł w miejsce gdzie mógł spodziewać jej spodziewać. Wiedział, że dla niej to też musi być bardzo trudne. Nie dlatego, że sama sytuacja była zbyt wzruszająca. Raczej dlatego, że ona nigdy nie będzie mieć takiej samej szansy na spotkanie z rodzina jaką miał on.
Dlatego też, kiedy tylko ją zobaczył. Nie ważne było jak bardzo by się kłóciła lub szarpała. Po prostu chciał ją przytulić i udowodnić, że mimo wszystko jest przy niej.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 22:05

Kobieta niechętnie puściła ręce Charlesa, pozwalając mu się odsunąć. Wciąż jednak przyglądała mu się, próbując w tej jednej, zdecydowanie zbyt krótkiej chwili zobaczyć wszystko, co się w nim zmieniło i co pozostało bez zmian. Odkąd jednak go zobaczyła, minęło już dobre dziesięć minut. Może i piętnaście. Czas płynął szybko, gdy próbowało się jednym uściskiem nadrobić stracone osiem lat. Nie miał dla niej opowieści o tym, jak podobnie do Emily zrobił karierę, ani o wstąpieniu do wojska. Nie miał żony, nie planował dać jej wnuków. A jednak to jego osoba przyciągnęła całą jej uwagę i to z jego obecności tutaj cieszyła się najbardziej.
Skinęła głową, odsuwając się i pozwalając mu wyjść z kuchni. Naturalnie, odprowadziła go spojrzeniem, a potem za plecami Strikera wybuchła żywiołowa dyskusja, w której jednak już nie uczestniczył, bo poszedł szukać Sonii. I faktycznie, znalazł ją tam, gdzie się spodziewał, czyli w ogrodzie zimowym. Siedziała w jednym z foteli, z twarzą ukrytą w dłoniach. Jasne światło z zewnątrz, filtrowane przez pionowe żaluzje, zostawiało część jej sylwetki w cieniu. Gdy usłyszała, jak otwierają się drzwi, drgnęła i podniosła głowę. Na widok Charlesa odwróciła głowę w stronę okna, wycierając wilgotne policzki wierzchem dłoni.
- Co ty tu robisz, powinieneś być tam - powiedziała cicho. - Ja zaraz przyjdę.
Nic dziwnego, że potrzebowała uspokojenia, zanim do domu Emily przyszła jego matka. Wiedziała, czego mogła się spodziewać, a mimo wszystko okazało się to dla niej za trudne. Całe swoje życie, a przynajmniej jego ostatnie lata, funkcjonowała w przeświadczeniu, że musi zemścić się za utracenie swojej matki. Miała ją w głowie każdego dnia, choć pewnie w tym najmniej przyjemnym wspomnieniu, które napędzało ją do nienawiści. Dopiero książka od Strikera sprawiła, że zaczęła widzieć to trochę inaczej, pomogła jej odrzucić tę potrzebę zemsty i bolesne wizje przeszłości. I teraz musiała patrzeć, jak Charles jednoczy się ze swoją rodziną, podczas gdy ona swojej nie posiadała i nie miała do kogo wracać. A matka, którą ona straciła w jeden z najgorszych możliwych sposobów, u Strikera była tuż obok i mimo wszystkiego, co przeszli, nie przestawała go kochać. W końcu był jej synem, to była miłość bezwarunkowa.
- Charles, nie... - zaprotestowała, wciskając się głębiej w fotel, bo wyjątkowo nie miała teraz nastroju na czułość. Nawet jeśli była ona tylko po to, żeby poprawić jej humor. - Proszę. Chcę zostać sama.
Po chwili jednak rozluźniła się trochę w jego objęciach, opierając w końcu głowę o jego ramię. Nie płakała już, choć nie wiedział, czy uspokoiła się tylko dlatego, że był obok, czy po to, żeby sobie już poszedł. Znów przyjęła tę swoją maskę, z którą łatwiej było funkcjonować, musiał się więc domyślać.
- Idź, Charlie. Oni tam czekają na ciebie, nie na mnie. Jak przyjdę za piętnaście minut, to nic się nie stanie - odezwała się po długiej chwili milczenia. Wysunęła się z jego ramion i delikatnie popchnęła go w stronę wyjścia. Wyglądała trochę jak wtedy, gdy czekała na śmierć z jego rąk w piwnicy fabryki czerwonego piasku na Islandii. Pierwszy raz, odkąd stamtąd wrócili, Wade była nieszczęśliwa, przytłoczona ciężarem rzeczywistości, w której się znalazła. Znów opuszczała głowę, chowając twarz za zasłoną włosów i unikała patrzenia na niego. To było dla niej bardziej, niż trudne, ale nie zamierzała swoimi problemami zarzucać Strikera, nie w momencie takim, jak ten. Przecież chciała tylko, żeby on był szczęśliwy, żeby jego historia skończyła się dobrze.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 22:28

Reakcja Sonyi była tak samo ciężka dla niej jak i dla niego. Nie wiedział jak to jest stracić rodzica w taki sposób jak ona. Raczej trudno było porównywać śmierć jego ojca z tym co spotkało ją oraz jej matkę. Trudno było znieść widok płaczącej Sonyi. Nie dał się od tak po prostu wypchnąć z ogrodu zimowego. Nie mógł jej tutaj tak zostawić. Nie, po tym wszystkim.
- Czekali osiem lat Sonya, te kilka chwil ich nie zbawi.
Pociągnął nosem. Wydawał się już być w troszkę lepszym stanie. A, może po prostu udawał, żeby poprawić humor jej. Cokolwiek to było teraz nie pozwalało mu opuścić ogrodu zimowego. Nie teraz. Przyglądał jej się. Wspomnienia z Islandii przyszło do niego dość szybko. Westchnął cicho. Złapał kobietę za dłoń i delikatnie ją uścisnął.
- Kiedy byliśmy na Islandii obiecałem sobie, że zawsze będę przy tobie. Będę twoim wsparciem.
Gładził jej dłoń delikatnie. Nie wiedział jaka może być jej reakcja. Szczególnie, że w takich momentach przypominała mu jego samego. W smutku stawali się bardzo ciężkimi ludźmi ale właśnie przez to co przeszli obydwoje o wiele łatwiej im było zrozumieć siebie nawzajem. Dlatego też Charles nie zamierzał opuścić jej nawet na krok. Nawet jeśli miałaby go teraz zbywać milczeniem.
Trzymał jej dłoń na tyle długo, aż się naprawdę uspokoi. Nie naciskał, nie popychał. Po prostu siedział razem z nią. Siedzenie w ciszy czasami było najlepszym rozwiązaniem szczególnie teraz. Nie mógł też wrócić do kuchni bez niej. Na pewno by pytali co się stało. Nie tylko jego ale też i ją. Wolał tego uniknąć dla jej dobra. Starał się przez ten cały czas mieć ten ciepły uśmiech. Cokolwiek miałoby się stać był tam obok.
- Powiedz tylko, kiedy będziesz gotowa słuchać wychwalania cię pod niebiosa przez wszystkich członków mojej rodziny.
Delikatnie puścił jej dłoń. Z kieszeni bluzy wyciągnął dwie paczki papierosów. Jedna paczka należała do niego, jedna druga to były te dziwne cygaretki, które paliła ona. Pewnie wziął je wiedząc, że nie będzie miała ich jak trzymać przy sobie. Odłożył jej własność zaraz obok niej. Przy okazji ściągnął z siebie bluzę. Na dworze było zimno, a jak już było wiadomo niska temperatura prawie w ogóle na niego nie wpływała.
W końcu ruszył w stronę drzwi wyjściowych. Tych prowadzących z ogrodu zimowego na dwór. Chyba nie widział mieszkania z którego tak łatwo dało się wyjść z prawie każdego pokoju. Wiedział też, że po nich nie przyjdą. Mieli tą chwilę by posiedzieć razem i ułożyć swojego myśli. Stał pod małym daszkiem na zewnątrz. Odpalił papierosa i czekał na Sonye.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

26 lis 2017, o 23:57

Wyrwała swoją dłoń z jego uścisku, choć od razu było po niej widać, że tego pożałowała. Westchnęła i odgarnęła włosy z twarzy, próbując doprowadzić się trochę do porządku. Pokręciła głową.
- Daj spokój. Nie jestem jajkiem. Nic mi nie będzie.
Mimo oschłych słów i upartego omijania Strikera spojrzeniem, po chwili wspólnego milczenia jednak sama wyciągnęła do niego rękę i wsunęła swoje palce w jego ciepłą dłoń. Był jedynym, na czym w życiu jej teraz zależało i nie chciała psuć mu nastroju swoimi problemami, które na tę krótką chwilę wzięły nad nią górę. Przecież z reguły to ona była tą opanowaną, tą która powtarzała mu, że wszystko się ułoży i że nie powinien się zamartwiać. Że miał dać szansę sobie i swojej rodzinie. Tylko spotkanie z matką, która z taką obezwładniającą radością zareagowała na powrót swojego marnotrawnego syna, to było coś, z czym nie umiała sobie poradzić. Dlatego też wyszła. Nie chciała, by jej chwilowe załamanie wpłynęło na to, co działo się właśnie w tym domu.
- Nie będą mnie wychwalać - uśmiechnęła się słabo. - Bez przesady.
Nadal na niego nie patrzyła, nawet gdy kładł papierosy i bluzę na siedzisku obok niej i kiedy wychodził z ogrodu na zewnątrz. Pozwoliła mu spalić w spokoju i nie wychodziła na dwór. Tak, jak mówiła, potrzebowała trochę czasu dla samej siebie, na swoje przemyślenia i powrót do tego nastroju, który miała, gdy jeszcze pół godziny temu schodzili po schodach na dół.
Może dlatego też gdy Charles wrócił do środka, podniosła się z fotela i przeszła dwa kroki, żeby się do niego przytulić. Tak, jak on zrobił to wcześniej, w przydzielonym dla nich pokoju. Potem stanęła na palcach i uniosła głowę w niemym żądaniu kolejnego pocałunku, które były jedynym, co mogło teraz odwrócić jej uwagę od nieprzyjemnych wspomnień. Przypominały, że to, co wydarzyło się kiedyś, nie miało już teraz znaczenia, ani w jego życiu, ani w jej. Tylko chwila obecna, jego ciepłe ręce i to, co miała przynieść przyszłość, teraz było naprawdę istotne. I rodzina, dla niego. A ona miała być wsparciem, nie kłodą pod nogami.
- Przepraszam. Nie powinnam była. Nie zrobię tego więcej - obiecała, odsuwając się od niego i uśmiechając lekko, choć nadal mało przekonująco. - I nie mogę palić dwóch pod rząd, bo zasnę. Ale dzięki, Charlie.
Podała mu jego bluzę, wsuwając jednocześnie swoje papierosy do jednej z kieszeni. Potem skinieniem głowy wskazała drzwi, prowadzące do domu i ruszyła dopiero wtedy, gdy Striker wyszedł przed nią. W międzyczasie przybrała na twarz uprzejmą minę, a przynajmniej taką, jaka wydawała się jej uprzejma, co w jej wykonaniu z reguły wyglądało różnie. Ale kto wie, może za chwilę przyzwyczai się już do obecnej sytuacji i jakoś się w niej odnajdzie.
Wszyscy siedzieli już przy stole, gdy w końcu wrócili. Z głośników gdzieś w salonie leciała jakaś cicha muzyka, światełka na choince oświetlały okolicę, pod spodem leżało kilka prezentów, a na nich czekały dwa miejsca. Jak w vidzie obyczajowym, który dla Charlesa był mniej realistyczny, niż wszystkie vidy akcji razem wzięte. Sonya usiadła na wolnym krześle, rozkładając sobie serwetkę na kolanach i skupiła się na swoim talerzu, próbując nie zwracać na siebie uwagi.
- Charlie - odezwała się Anna, wyciągając rękę do syna. - Na długo przyleciałeś? Emily mówiła, że pomogłeś w uwolnieniu Daryla. Myślałam, że stracę drugiego syna, a odzyskałam dwóch. Dziękuję ci. To chyba najlepszy świąteczny prezent, jaki mogłam dostać.
Młodszy Striker westchnął i nałożył sobie kawałek mięsa, z niezadowoleniem odmalowanym na twarzy. Pewnie, że nie chciał, żeby Charles był teraz chwalony za to, że uratował jego nieogarnięte cztery litery przed śmiercią. Był mu wdzięczny, ale bez przesady.
- Mówią, że mam nie pytać, co się działo wcześniej. Że nie będziesz chciał opowiadać, a ja nie chcę wiedzieć. I widzę, dziecko, jak ty wyglądasz. Nie jestem głupia. Może to prawda, może nie chcę wiedzieć - zamilkła na moment. Raczej nie wyglądała, jakby choć trochę przejmowała się przygotowanym przez Emily jedzeniem. - Chcesz mi coś powiedzieć? Coś, co powinnam... powiedz mi cokolwiek, Charlie. Jak to się stało, że... no chociaż że wróciłeś.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

27 lis 2017, o 00:32

To było naprawdę miłe uczucie, kiedy Sonya postanowiła się do niego przytulić. Było to nawet trochę zaskakując. Chociaż ostatnie dni udowodniły obojgu jak bardzo potrzebują siebie nawzajem. Wpływali na siebie na pewno bardzo pozytywnie. Może właśnie była ta cała magia miłości? Brzmiało to dość śmiesznie patrząc na historię ich dwojga ale chyba tak to właśnie wyglądało. Ich przeszłość miała nie mieć już znaczenia. Liczyła się tylko przyszłość, która tym razem nie była, aż tak przerażająca.
Dlatego też od razu pocałował kobietę. Nie zrobił jednak tego tak jak wtedy w sypialni ale znacznie delikatniej wiedząc, że raczej nie jest teraz w nastroju takim jak wtedy w sypialni. Po prostu mogło to być zwykłe podziękowanie za wszystko co dla siebie robili.
- Nie zrobiłaś nic złego. – Przejechał dłonią po jej policzku. – Wiem jakie to musi być też dla ciebie ciężkie.
Nie znał jej bólu ale mógł zrozumieć jak to wszystko musiało też wpływać na nią. W tej sytuacji to on musiał być tą spokojną ostoją do której mogła przyjść i odpocząć.
Założył na siebie swoją bluzę. Mentalnie przygotowywał się do dalszej rozmowy ze swoją rodziną. Tym razem już pewnie trochę bardziej poważnej. Widział, że Sonya robiła dokładnie to samo co on. Dlatego też, kiedy wrócili do pomieszczenia obydwoje wyglądali już znacznie lepiej.
Przez chwilę nie mógł po raz kolejny uwierzyć w to gdzie się znajduje. Tym bardziej, że były święta. Ubraną choinkę chyba ostatni raz widział na jakimś vidzie. Nawet te prezenty, miał nadzieje, że nie było tam żadnego dla niego i są to po prostu atrapy żeby po prostu się ładnie komponowały.
Zajął miejsce zaraz obok Sonyi i tak jak ona nakrył serwetką kolana. Była za mała. Trzymał ją wiec tylko na jednej nodze. Spojrzał na swoją matkę, kiedy ta się do niego zwróciła i wyciągnęła rękę. Dokładnie tak jak zrobiła to wcześniej jego siostra w Sendai.
Przesunął swoją bliżej jej. Raczej nie był to widok, który mogła zapamiętać kiedyś. Blizny, wytatuowana dłoń w wzory które mogły kojarzyć się tylko z jednym miejscem czy pogrubiona skóra na jego knykciach. Jego dłonie opowiadały już wystarczającą historie.
- Nie wiem jeszcze jak długo zostaniemy.
Spojrzał krótko na Sonye. Mieli swoje plany w tym jeden który miał być prezentem dla niej od niego. Przeniósł wzrok na brata. I chyba pierwszy raz Charles miał minę dokładnie taką samą jak za czasów, kiedy byli dzieciakami. Tyle, że nie była to jedna z tych prześmiewczych ale jedna z tych w której rozumiał co musiał czuć. Obydwoje znali swoją matkę naprawdę dobrze.
- To nic takiego.
Uśmiechnął się lekko do matki. Gdyby to wydarzyło się przed jego wyjazdem to pewnie jeszcze dodałby coś od siebie ale już wydoroślał z takich zagrywek i zachowań. Po prostu nie bawiło go to już jak kiedyś. Może jak zdarzało się im być przez ten krótki okres być tylko we dwóch to tak ale teraz? Nie miało to sensu.
- Ktoś mnie przekonał, że może powinienem wrócić do rodziny.
Westchnął. Wiedział, że wpakował teraz w to Sonye ale ta też musiała wiedzieć, że przed tym nie uda się jej uciec. Jego powrót był za bardzo związany z jej osobą, żeby od tak ją pominąć. To że siedzieli tutaj było jej zasługą. W inny wypadku było wiele scenariuszy gdzie teraz mogliby być.
- Nie mogę opowiedzieć co się ze mną działo ze mną przez te kilka lat. Kilka miesięcy temu wyszedłem z więzienia po dwóch latach i od tego czasu jestem tak naprawdę wolnym człowiekiem. Długo myślałem, że nie zasługuje na powrót do domu. – Spojrzał na pusty talerz przed sobą z trudnym do odczytania wyrazem twarzy. – Bałem się wrócić. Myślałem, że nie zasługuje na drugą szansę. Wtedy poznałem Sonye i postanowiłem się skontaktować z Emily.
Wyobrażał sobie jak kobieta jego życia musiała się teraz stresować. Ich związek co prawda był jak na czerwonym piasku. Jakby wszystko działało się w przyśpieszeniu. Jednak sytuacja w której musiała poznać jego matkę oraz spędzić z nią święta po niecałych dwóch tygodniach znajomości musiało być czymś dziwnym. Nawet jak na ich standardy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

27 lis 2017, o 01:14

Słysząc, że jej syn był w więzieniu, Anna opuściła wzrok na talerz, znów zaciskając usta w wąską kreskę. Pewnie była to dla niej spora porażka. Swoje dzieci wychowywało się tak, by osiągnęły sukces, od którego Striker był jednak tak daleki, jak to tylko było możliwe. Sięgnęła jednak do jego dłoni, tak samo jak zrobiła to jakiś czas temu Emily - miały podobne gesty, podobny sposób mówienia i takie same niektóre zachowania. Przez chwilę przyglądała się temu, jak wyglądała jego ręka, a on mógł przyjrzeć się ręce swojej matki, która też się zmieniła, choć tylko dlatego, że się zwyczajnie postarzała.
- Zasługujesz, Charlie - westchnęła. - My też zasługujemy na to, żebyś do nas wrócił.
Nie zwróciła uwagi na wspomnianą Sonyę, nawet na nią nie patrzyła, zbyt zaabsorbowana Strikerem, by zauważyć jej obecność. A może robiła to celowo, choć nie wiadomo jaki miałaby mieć ku temu powody. Wade jednak była z takiego obrotu spraw całkiem zadowolona. Nawet zmusiła się do tego, by nałożyć sobie coś na talerz i powoli zabrać się za jedzenie, skoro siedzący po jej lewej stronie Daryl też już jadł.
- No i potem było to wszystko, co ci opowiadałam, mamo - odezwała się Emily. - Widzisz, możesz czasem mi uwierzyć jak ci mówię coś ważnego.
Anna puściła dłoń syna, choć trudno jej było odwrócić od niego wzrok. Może to i lepiej, że nie załapała się na moment, w którym stał na środku pokoju bez koszulki, prezentując swojemu rodzeństwu cały swój dorobek ostatnich ośmiu lat. Lepiej dla niej, że widziała tylko pojedyncze tatuaże na szyi i te, które wystawały spod rękawów i wchodziły na dłonie.
Początkowo świąteczny obiad był wyjątkowo krępujący, nie tylko dla Charlesa, ale i dla wszystkich. Z chwili na chwilę jednak atmosfera zaczynała się poprawiać, choć Anna uparcie nie zauważała siedzącej przy stole Sonii. Ta jednak miała coraz lepszy nastrój, zwłaszcza, że Daryl też starał się jej jakoś w tym pomóc, odkąd zauważył, że jest przybita. W końcu też sprawił, że zaśmiała się cicho, a to już był pierwszy krok do tego, by przestała zadręczać się bolesnymi wspomnieniami. Charles w tym czasie musiał rozmawiać z matką, która zadawała mu dziesiątki pytań i sama opowiadała co się wydarzyło w czasie jego nieobecności, chociaż unikała mówienia o śmierci swojego męża, poza jedną krótką wzmianką, która się więcej nie powtórzyła. Jedzenia ubywało, choć Emily ciągle donosiła więcej, pewnie zakładając, że skoro Striker wygląda teraz tak, jak wygląda, to musi pochłaniać horrendalne ilości pożywienia - i w sumie słusznie.
Później przenieśli się do pokoju, odchodząc już od stołu i zmieniając miejsce na wygodniejsze. Część jedzenia, głównie desery, wylądowały tam razem z nimi. Po dwóch godzinach nadrabiania zaległości z odzyskanym synem, kilku kolejnych wzruszeniach i długim przyzwyczajaniu się do faktu, że Charles faktycznie tam z nimi jest, Anna szybko zajęła miejsce na kanapie, zostawiając obok miejsce dla najstarszego syna. To było za mało czasu, jeden świąteczny wieczór nie wystarczał, by zrekompensować sobie ostatnie lata. Emily siadła na fotelu tuż obok i aktywnie włączyła się w dyskusję, a pozostała trójka znalazła sobie inne miejsca i inne tematy do rozmów, niż powrót Strikera na łono rodziny. O ile w przypadku Sonii i Tada było to wytłumaczalne, tak dystans Daryla mocno rzucał się w oczy. A może po prostu wolał towarzystwo Wade, która okazała się jednak nie mieć niczego nie tak z głową, od towarzystwa Charlesa.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

27 lis 2017, o 06:50

Obiad mijał bardzo powoli. Ilość pytań zadawanych mu przez jego matkę była wręcz przerażająca. Nie przeszkadzało mu to na początku ale po jakimś czasie czul się przytloczony tym wszystkim. Nie był nigdy zbyt gadatliwa osoba, a odpowiadanie na wszystkie pytania było naprawdę męczące. Musiał je wszystkie bardzo długo układać w głowie za nim cokolwiek mógł powiedzieć. Nie było łatwo złożyć odpowiedź tak by nie było w niej niektórych zdarzeń z jego przeszłości. Nawet potem kiedy przenieśli się do salonu czul się nieswojo. Tak nie wyglądał jego świat. Nie pasował do tego miejsca. Po jakimś czasie można było zauważyć że stawał się nieobecny. Alienowal się. Z trudnością przychodziły mu pewnego rodzaju interakcje. Czul się dziwnie. Jak relikt starych czasów w miejscu które tak bardzo poszło do przodu. Poczuł się jak żołnierz który po latach wraca z wojny do domu, chociaż to miejsce już dawno temu już przestał tak nazywać.
Wyczuwam dystans pomiędzy sobą , a swoim bratem. Znowu zajął miejsce najważniejszego syna, a nie było to dla niego wymarzone miejsce. Wolał być w cieniu jak Sonya jednak tego dnia nie mógł nawet sobie na to pozwolić.
Co ciekawe zamiast usiąść obok swojej matki na kanapie, po prostu wyszedł z pokoju. Udał się tam gdzie wcześniej siedziała Sonya. Do ogrodu zimowego. Tam było chłodniej oraz mógł zapalić. Musiał pozbierać myśli, szczególnie te dziwne. Otworzył drzwi na zewnątrz i tam też wyszedł. Oparł się o barierke schodkow prowadzących do ogrodu. W głowie miał mętlik. Za dużo emocji ja na jeden dzień.
Odpalił papierosa i zajął miejsce na jednym ze schodkow. Nie wiedział, kiedy znowu wróci do środka. Tym razem on potrzebował czasu dla siebie żeby uporać się że swoimi problemami w dzień który mógł się wydawać dla wszystkich tak cudowny. Przejechał dłonią po zmęczonej twarzy starając się wrócić do siebie. To nie było takie łatwe. Czul straszne zmęczenie. Do tego czul dziwne zaniepokojenie oraz, zazdrość? Trudno było określić co czul. Czul się dziwnie widząc jak Sonya dobrze czuje się w towarzystwie jego brata. Nie było dla niego zaskoczeniem. To on zawsze był tym gorszym w kontaktach z ludźmi dzieckiem.
Dochodziły też wszystkie kompleksy z którymi musiał się mierzyć każdego dnia. Rosenkov był skuteczny w dwóch rzeczach. W misjach bojowych i tworzeniu uczucia zaszczucia wobec swoich podwładnych. Wmawali im wiele rzeczy, do takiego stopnia, że każdy prędzej czy później łamał się i działał jak oni chcieli. Dlatego właśnie Charles miał dużo problemów związanych z tym. Od kiedy nikt go nie kontrolować i to on musiał podejmować decyzje wszystko było o wiele trudniejsze. Nawet w więzieniu odnalazł od razu strukturę w której się odnalazł. W rodzinie nie było tak prosto. Zaczynał rozumieć, że ten cały powrót wcale nie był ratunkiem. Marzeniem, które miało magicznie rozwiązać wszystkie jego problemy. W jego wyobraźni przez te lata widział to całkowicie inaczej. Gdyby mógł spakowalby się i już wyruszal na prom by wynieść się gdzieś daleko. To prawda było już z nim lepiej ale chyba spotkanie z rodziną było dla niego już zbyt dużym wyzwaniem. Do tego wciąż czul, że nie powinien tu być. Powinien być martwy dla całego świata i nie psuć tego co udało się im się stworzyć przez te osiem lat.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

27 lis 2017, o 13:33

Świąteczny klimat nie był tym, do czego Charles był choćby trochę przyzwyczajony. Przynajmniej cicha muzyka lecąca z głośników nie była kolędami, ani piosenkami bożonarodzeniowymi, którymi Emily od zawsze absolutnie gardziła. To by już było lekkie przegięcie. Matka nie pytała Strikera wyłącznie o przeszłość, o to, o czym nie chciał opowiadać, ale również o jego plany. I przez cały czas ewidentnie nie uznawała obecności Sonii i faktu, że jest ważna dla jej syna. Może przez fakt, że nie umiała zrozumieć, jak w dwa tygodnie od pierwszego spotkania można było zbliżyć się z kimś tak, żeby zapraszać go na święta do rodzinnego domu. A może skoro wrócił, nie chciała się nim dzielić. Fakt, że Wade rozmawiała teraz z Darylem po drugiej stronie pokoju, był dla niej wyjątkowo wygodny.
Gdy Charles wyszedł na zewnątrz, bardzo długo nikt mu nie przeszkadzał. Wokół panowała absolutna cisza, do której też nie był przyzwyczajony. Na Cytadeli niezmiennie był gwar, z mieszkania w Montrealu też wciąż było widać sznury poruszających się między budynkami skycarów i było słychać hałas miasta, jeśli tylko uchyliło się okno. Tu wszystko wydawało się odcięte od rzeczywistości, bez upływającego czasu. Jedyne, co się zmieniło, to fakt, że na dworze było już ciemno. Gdy sprawdził godzinę, było przed dwudziestą pierwszą.
I na jego omni-kluczu znajdowała się nowa wiadomość, której nadawca nie raczył się podpisać.
Jak mijają święta, panie Striker?
Autor był nieznany, kontekst również. Nie spodziewał się raczej, by ktokolwiek miał się do niego odzywać, a kontakt do większości ludzi, których poznał przez ostatnie miesiące, miał jednak zapisany.
Zanim zdążył jednak zareagować jakkolwiek na przychodzącą wiadomość, usłyszał, jak otwierają się za nim drzwi. Na zewnątrz nie wyszła jednak Sonya, a Emily. Miała na sobie czerwoną kurtkę, którą wcześniej pożyczała Wade. Uśmiechnęła się do brata, gdy uniósł na nią wzrok i wsunęła ręce do kieszeni.
- Mama jest intensywna, co nie? - spytała cicho. Przez ostatnie godziny zaczęła zachowywać się normalniej, zwłaszcza gdy zdała sobie sprawę z tego, że przecież ze strony Charlesa nic jej nie grozi, a wszystko, o czym mówił, jest przeszłością, od której on teraz chce się odciąć. - Chodź do środka. Teraz rozmawia z Darylem, potem się ją czymś zajmie.
Naciągnęła kaptur na głowę, przesuwając spojrzeniem po swoim ciemnym ogrodzie.
- Zależy mi na tym, żebyście dobrze się tu czuli, ale widzę, że tak nie jest. Sonya jest smutna, mimo, że się śmieje, a ty nie możesz już wysiedzieć w środku. Nie wiem co mam zrobić, Charles, żeby było lepiej - przeniosła wzrok na papierosa w jego dłoni i milczała przez długą chwilę. - Chodź do środka. Proszę.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

27 lis 2017, o 17:59

Czas mijał wprost proporcjonalnie z ilością ubywających papierosów paczce. Nie wiedział nawet już jak długo tam był. Po prostu cieszył się ciszą. Najprawdziwszą ciszą. Ułatwiała mu uspokoić jego skołatany umysł. Trudno jednak było powiedzieć, czy dla Charles’a kiedykolwiek przyjdzie prawdziwy ratunek na który wciąż uważał, że nie zasługuje. Było mu dobrze przy Sonyi ale prawdę mówiąc nie wiedział jak długo wytrzyma z jego problemami.
Zamiast cieszyć się tą sytuacją, powrotem do rodziny czy nawet świeżym związkiem, on wolał siedzieć na zewnątrz próbując chociaż trochę cokolwiek zrozumieć. Nie czuł się najlepiej w towarzystwie. Nie był przyzwyczajony do takiego tłoku. Już jedna osoba więcej od niego samego była dla niego wyzwaniem, a co dopiero rodzina której nie widział osiem lat. Nagle w jego głowie nie było już obrazów pozytywnych. Tych tylko najlepszych wspomnień o nich. Było też dużo tych złych, których myślał, że nigdy się nie wydarzyły.
Zbyt dużo stresorów jak na jeden dzień. Czuł się naprawdę zmęczony. Zbyt zmęczony jak na tak bardzo normalny dzień. Patrzył się więc na spadający śnieg oraz wypalał jednego papierosa za drugim. Nikt też nie przychodził. Znowu mógł poczuć się całkowicie nikomu niepotrzebny. Chyba pierwszy raz w życiu był z tego powodu całkowicie zadowolony.
Spojrzał na pikający omni-klucz. Nie spodziewał się żadnej wiadomości. Nikt do niego nie pisał w święta. W żadne święta. Wiec raczej nie przeczuwał zbyt dobrych wieści. Jednak gdy otworzył wiadomość lekko się zestresował. Nie wiedział kto to był. Westchnął tylko. Miał zamiar już odpisać na tą wiadomość ale z letargu wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi. W końcu się o niego upomnieli.
- Zawsze taka była.
Powiedział bardzo zmęczonym i zrezygnowanym głosem. Nikomu nie było łatwo wyczytać co mogło chodzić takiemu człowiekowi jak on po głowie, szczególnie po tym wszystkim co go spotkało. Więc właśnie sposób w jaki odpowiedział na jej pytanie mógł być dla niej dziwny. Nawet w dzieciństwie nigdy nie mówił tak jak teraz. Wszyscy tylko byli zajęci zachwycaniem się nad jego powrotem oraz nad jego błędami. Gówno ich obchodziło przez co tak naprawdę przechodził. Zresztą, skąd mieliby wiedzieć skoro był jednym wielkim zamkniętym kłębkiem nerwów.
Zaciągnął się kolejny raz papierosowym dymem. Tym razem mocniej jakby chciał, żeby pękły mu płuca.
- To nie jest takie proste, Emily. Trudno mi jest żyć w normalnym społeczeństwie. Trudno jest mi patrzeć jak wszyscy wokół mieli normalne życie, kiedy ja traciłem swoje w najbardziej bezsensowny sposób. Nawet nie mogłem od tego uciec.
Wszystkim się wydawało, że to było takie proste. Przecież mógł powiedzieć, że odchodzi. Wtedy dostałby świadectwo pracy i złoty zegarek na pożegnanie. To nie wyglądało tak, on nie miał prawa po prostu odejść. Odpisał w końcu na omni-kluczu tak by jego siostra tego nie widziała.
Raczej nie tak je sobie wyobrażałem. A twoje?
Zamknął omni-klucz. To było dziwne odpisać całkowicie obcej osobie coś co w sumie trzymał dla siebie. Jakie to miało jednak znaczenie? Gdyby okazało się, że coś grozi jego bliskim przez to, że jest obok nawet by nie walczył. Po prostu oddałby się w ręce tej osoby. Czuł się i tak nikomu niepotrzebny.
- Za chwile przyjdę, dobrze? Potrzebuje po prostu pobyć chwilę sam.
Odpalił kolejnego papierosa. Ciężko było na niego patrzeć w tym stanie. Najgorsze jednak dla niego było to, że i tak tego nie zrozumieją. Oni wciąż myśleli, że to co robił, kiedyś nie miało żadnego wpływu na jego osobę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

27 lis 2017, o 19:44

Trudno było odpowiedzieć na to, do czego Striker się przyznał. Emily chciała jak najlepiej, ale nie miała wobec niego takiej siły przebicia, jaką miała Wade, a tym razem to nie ona postanowiła po niego przyjść. Może gdyby tu była, wszystko wyglądałoby inaczej, może dałby się jej przekonać i razem wróciliby do pokoju.
- Siedzisz tu już prawie pół godziny, Charles - powiedziała cicho blondynka.
Faktycznie, czas szybko upływał, a jemu powoli szło uspokajanie się. Zorientował się, że spalił już sześć papierosów, a przecież nie odpalał tak bardzo jednego za drugim, miał między nimi chwilę przerwy. Świeża paczka, otwarta nie tak dawno temu, już się kończyła. Zostały dwa papierosy. Niedługo będzie musiał pójść na górę po następną, albo przerzucić się na cygaretki Sonii - która na pewno nie byłaby zadowolona, gdyby wypalił jej wszystkie.
- Proszę. Mama za godzinę będzie się zbierać. Chciałam jeszcze... odpakować prezenty - dokończyła niepewnie. Miała wrażenie, że Charlesa męczą te wszystkie rzeczy, które związane były z typowymi świątecznymi tradycjami. Widziała jak spojrzał na choinkę i na pakunki pod nią, ubrany też nie był zbyt odświętnie. Mimo wszystko jednak jego młodszej siostrze zależało na tym, by wszystko było w porządku, choćby przez ten jeden dzień.
- Później nie będę was zatrzymywać, jeśli będziecie chcieli pójść na górę, to możecie iść. Wiem, że nie jest ci łatwo. Naprawdę staram się robić wszystko, żeby było jakoś... dobrze.
Drzwi znów otworzyły się i tym razem, zgodnie z przewidywaniami, stanęła w nich Sonya. Nie miała na sobie żadnego okrycia wierzchniego, musiała po prostu przejść się w poszukiwaniu Charlesa i znaleźć go tutaj. Spojrzała na Emily, na niego i westchnęła cicho.
- Możesz wracać. My zaraz przyjdziemy - obiecała. - Daj nam jeszcze kilka minut.
- W porządku - powiedziała cicho blondynka, po chwili namysłu ściągając z siebie kurtkę i podając ją Sonii. - Trzymaj. Czekam tam na was.
Wróciła do środka, z jakiegoś powodu przekonana przez Wade bardziej, niż przez Strikera. Zniknęła w środku, a ciemnowłosa kobieta narzuciła na siebie kurtkę, naciągając ją na jedną tylko rękę. Potem usiadła znów obok mężczyzny, bezceremonialnie wsuwając rękę do kieszeni jego bluzy i wyjmując z niej swoje cygaretki. Chwilę później powietrze wypełnił słodki zapach mieszanki ziół. Nic nie mówiła, bo może nie wiedziała, jak skomentować wszystko, co wydarzyło się do tej chwili. Wyglądała na zmęczoną i, faktycznie, smutną. Prawdziwe, tradycyjne święta ją też wykańczały, choć może nie aż tak jak jego. A może właśnie bardziej. Ciężko było stwierdzić. Tak czy inaczej potrzebowała zapalić, bo potrzebowała uspokojenia, a oderwanie się na moment od reszty rodziny było też doskonałym rozwiązaniem. Nie poganiała go, nie wyglądała, jakby już teraz chciała wracać do środka, tak jak obiecała jego siostrze. Po prostu siedziała obok, z miną, jakby miała wszystkiego dość. A odpowiedź na wiadomość nie przychodziła.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

27 lis 2017, o 20:05

Pożegnał siostrę wzrokiem z którego można było wyczytać, że jest mu przykro przez to wszystko. Niestety nie mógł nic z tym zrobić. Po prostu nie potrafił od tak wrócić do środka. Wiedząc nawet, że jego matka za godzinę będzie już wychodzić. Nie potrafił się ruszyć z miejsca do którego teraz wręcz przywarł. Ten drewniany schodek, który miał pod sobą stał się jego najbliższym przyjacielem w ciągu tych trzydziestu minut.
Nie odzywał się nawet jak przysiadła się do niego Sonya. Mogła zauważyć, że to nie był jeden z jego ataków. I raczej w takim dziwnym stanie go chyba jeszcze nie widziała. Był niczym człowiekiem zawieszony między snem, a jawą. Nie potrafił się wyrwać ze swoistego letargu w który popadł. Bił od niego marazm jakiego jeszcze nie widziała. Chyba właśnie tak wyglądał przygaszony człowiek, którego marzenie okazało się nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością.
Spojrzał na nią tylko na chwilę po wyczuciu tego specyficznego słodkiego zapachu. Zapachu, który już zawsze będzie mu się kojarzył z jej osobą. Poczuł też znowu poczucie winy. Dopiero jednak po dłuższej chwili się odezwał.
- Przepraszam, że cię zostawiłem tam samą.
Jego głos nie łamał się, ani nic w tym stylu. Był po prostu całkowicie bez życia. Nawet nie wiedział, czy powinien wspominać o wiadomości którą dostał. Pewnie później jej powie, jak już wrócą do pokoju. Nie potrafił pojąć, czy ona naprawdę coś do niego czuje. Był dla niej bliską osobą, pomagał jej i wspierał. Jednak to co on czuł, po tym wszystkim co się wydarzyło mogło być już bardzo daleko od momentu w którym wyznali sobie miłość.
Odpalił następnego. Został mu tylko jeden samotnie czekający teraz na swoją kolej. Schował paczkę znowu do kieszeni. Czasami milczenie nie było takie złe. Nawet teraz. Przynajmniej przy niej czuł się swobodnie jeśli chodzi o nic nie mówienie. Chyba obydwoje popełnili błąd, że przylecieli w to miejsce. Dla obydwojga wspomnienia stały się znacznie cięższe niż mogło się wydawać.
- Czuję się tak bardzo zmęczony.
W końcu dodał coś jeszcze po tak długim czasie. Nie wyglądał najlepiej ale na pewno lepiej niż w momentach w których miał atak. Po prostu był zawiedziony. Nigdy nie spodziewał się, że po tym wszystkim co zrobił by być teraz razem z rodziną mógłby żałować swojego wyboru. To nic nie zmieniło. Wszystko było dalej takie samo.
Jeszcze czuł zaniepokojenie tajemniczą wiadomością. Przez własną głupotę, mógł ściągnąć niebezpieczeństwo na swoją rodzinę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Londyn”