Niektórzy uznają Vancouver za stolicę Przymierza i nie pomylą się na tym polu zanadto. Siedzibę tutaj mają niemal wszystkie, ważne organy władzy, wraz z Radą Przymierza, a dodatkowo jest istotnym punktem dla rozwoju i szkoleniu przyszłych żołnierzy, ze względu na swoje wysoko rozwinięte placówki szkoleniowe.

Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Siedziba Główna Przymierza

30 maja 2015, o 21:50

Nie. Nieee, nie, nie. Nie tak miało być. Nie. Tak. Kurwa. Miało. Być. Początkowo była nawet w miarę zadowolona. Pytania dziwnym trafem się skończyły, jak gdyby powiedziała coś odkrywczego. Oczywiście, to w samo sobie było z lekka niepokojące i nie tylko nic nie wyjaśniało, a dodatkowo gmatwało sprawę - ale pozwolili jej usiąść i stąd ta odrobina zadowolenia. Nie ważne, czy jej wyjaśnienia były satysfakcjonujące czy też nie, dano jej spokój, a w tym momencie Dagan nic więcej do szczęścia nie było trzeba.
Ponadto, skinieniem głowy dziękując za pozwolenie na odejście i odwracając się wreszcie, mogła zobaczyć przybyłych. Rzucali się w oczy? Na pewno, ale nie bardziej, niż ona sama. Obywatele Bliskiego Wschodu, po prostu. Nie zdziwiło jej - a może w obecnych okolicznościach powinno? - że tu byli, że mieli mundury (tylko dlaczego polowe? mniejsza, może po prostu nie lubili elegancji), że... Hej, ludzie jak ludzie. Im też wolno być żołnierzami. Proste.
Zajęła miejsce w jednej z ław przeznaczonych dla widowni, by stamtąd wysłuchać zeznań Jasona. Podobne pytania. Podobnie niejasne i dziwnie chaotyczne, nie mające związku z całą sprawą. O co tu tak naprawdę chodziło? Bardzo próbowała wyciągnąć jakieś rozsądne wnioski z tego, co dotąd usłyszała. Bardzo chciała poskładać to jakoś w całość, uzyskać spójny obraz.
Tylko, że wtedy na scenie pojawiły się trupy, a jak wiadomo, to nie sprzyja składaniu jakichkolwiek obrazów. Tym bardziej spójnych.
Nie wiedziała, co się dzieje. Nie od razu zorientowała się, jak bardzo wszystko się spieprzyło. Potrzeba było dopiero krwi dobrze jej znanej - krwi Jasona Nielsona - by pojęła. Zamach. W Siedzibie Głównej. Czyli już wiadomo, o czym będzie w najbliższym programie informacyjnym.
Co się robi w takich sytuacjach? To zabawne, ale tego nikt jej nie uczył. Wkładano jej do głowy wszystkie te agresywne postawy, jakie można przyjąć, wszystkie taktyczne manewry odwrotu - ucieczki z godnością, podobno - ale nikt nie pomyślał o tym, by powiedzieć jej, co ze sobą zrobić, gdy stajesz się ofiarą. Ofiarą bezbronną, osaczoną, zdominowaną. Gdy ktoś strzela do twojego znajomego, a ty tkwisz w ławie i nie masz pojęcia, gdzie się spojrzeć, by twoje spojrzenie nie zostało źle oczytane.
Na admirała? Błąd. Na kontrolki przy drzwiach? Błąd. Na Muammada? Błąd. Może na samych zamachowców? No chyba nie.
Ostatecznie zdecydowała się na Jasona. Świdrowała go wzrokiem, jak gdyby to w czymkolwiek miało jej pomóc. Jak sparaliżowana, dotknięta nagłym niedowładem, trwała nieruchomo na swym miejscu coraz to bardziej uświadamiając sobie, w jak bardzo złym miejscu i złym czasie jest.
Nie miała nic z ojca. Nic z jego odwagi i zdolności zachowania zimnej krwi. Żadna z niej bohaterka. Żaden z niej żołnierz. To wszystko przecież przez przypadek.
Mimo wszystko nie powstrzymała się od zerknięcia na zamachowców. To normalne, ciekawość zawsze bierze górę - tym silniej, im mniej jest innych rzeczy, którymi można by się zająć. Chciała podpełznąć do Jasona, jakoś mu pomóc - nie mogła. Chciała stąd wyjść - tym bardziej nie mogła. Porażenie terrorystów swą jakże imponującą postawą patrioty zupełnie nie wchodziło w grę. Mogła tylko siedzieć. Patrzeć. I modlić się do bogów, w których nie wierzyła, o to, by coś się zmieniło. Na lepsze, oczywiście. I bez trupów. Zawsze chodzi o to, by obyło się bez kolejnych trupów.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12109
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

31 maja 2015, o 11:24

Jason leżał niemal na samym środku, dwa trupy przy drzwiach i jeden usadowiony wygodnie w ławce gdzie jeszcze przed chwilą siedziało trzech żołnierzy. Mężczyzna, który szedł na przedzie i który odezwał się, jako pierwszy rozstawił swoich ludzi przy ścianach pomieszczenia. Szybki rzut oka dał Rebecce obraz 8 ludzi uzbrojonych w pistolety N7 Orzeł. I pewnie wszystko byłoby w porządku, bo przy ławie gdzie siedział admirał z resztą komisji był spokój, prokurator również nie ruszał się jedynie chłodnym spojrzeniem obserwując całą sytuację. Oczywiście dało się wyczuć napięcie wiszące w powietrzu. Jason jedynie zaciskał jednocześnie oczy i rękę na ramieniu, przez którą już broczyła lekko krew. Jednak ktoś musiał zagrać w tym całym zamieszaniu bohatera, ktoś, kto najwyraźniej ruszony przez sumienie zrobił wreszcie coś głupiego.
Porucznik Ganda, ten, który miał bronić Muammada wstał, odrzucił stolik i w dwóch krokach dopadł do głównego terrorysty. A przynajmniej próbował, bo nagłe zamieszanie faktycznie było czymś, co zaskoczyło pozostałych, ale albo było za daleko, albo po prostu porucznik nie miał szczęścia, bo padł kolejny strzał i tym razem ciało czarnoskórego żołnierza padło bez tchu na ziemię.
- No kurwa mówiłem, że bez wygłupów – mruknął dowódca terrorystów i kopnął zwłoki czubkiem buta. – Dobra, wysiadać z tych uroczych krzesełek, ławy pod ścianę i wszyscy na środek. Chcę was mieć na oku. A ty przestań tak jęczeć.
Warknął na koniec do Jasona. Komisja zaczęła powoli wstawać z miejsc i faktycznie przesuwać wszystko w stronę ściany za nimi.
- Porwałeś się na miejsce pełne Przymierza, myślisz, że to ci się naprawdę uda? – admirał Kazinkov najwyraźniej zaczął przemowę w stylu „przemówmy im do rozumu” i w sumie to mógłby mieć nawet rację. Siedziba Głowna Przymierza, Vancouver, jak na takie miejsce można było przeprowadzać jakikolwiek zamach? Odpowiedź przyszła szybko, a terrorysta tylko się roześmiał.
- Przymierze. Jesteście tak ślepi, że nie widzicie tego, co macie pod nosem. Od pięciu lat wszyscy z nas służą w waszym pięknym wojsku, mamy przepustki, mamy pięknie wyszyte nazwiska na piersi i nikt, absolutnie nikt nie zwraca na nas najmniejszej uwagi – przeszedł kilka kroków pomagając krótkim uderzeniem usiąść na ziemi kobiecie, którą wcześniej admirał przedstawił Rebecce, jako komandor Mendes. Za to ona sama poczuła jak ktoś szarpie ją za mundur na plecach i wywleka na środek, gdzie siedziała cała reszta. Bez najmniejszego zająknięcia. Tymczasem główny terrorysta tylko odprowadził ją spojrzeniem i wskazał miejsce przy Jasonie. – Niech się nim zajmie, bo nam chłopak się zaraz rozpłacze.
Dopiero teraz Dagan mogła dostrzec, że Muammad jest całkowicie oswobodzony i obecnie siedzi na jednej z ław i spożywa chyba pierwszy porządny posiłek od dłuższego czasu. A przynajmniej tak wyglądał, zaraz obok jego nogi leżał kolejny Orzeł.
- Żeby było śmieszniej – kontynuował terrorysta. – Od kilku lat macie we własnych szeregach syna Ab Alaniego i nikt nawet tego nie zauważył. Takie jest to wasze cudowne Przymierze.
Skinął głową na jednego ze swoich ludzi, który intensywnie grzebał w omni-kluczu.
- Prawda jest taka, że ten tutaj jest naszym najlepszym hakerem. Nikt poza tym pomieszczeniem nie ma pojęcia, co tu się właśnie dzieje, wiec wasi żołnierze spokojnie żyją sobie na tymi drzwiami nawet nie wiedząc, że zastrzeliłem czterech innych. Ale do rzeczy, pewnie zastanawiacie się, co tak naprawdę tutaj robię poza uwalnianiem syna szefa, hm? Admirale… Wiemy, że jest pan głównym zbrojmistrzem, a tak się składa, że naszej organizacji przydałaby się wasza nowa zabawka. Podpisze pan parę dokumentów i będziecie mogli wszyscy wrócić do domu.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

31 maja 2015, o 12:21

Zawsze chodzi o to, by obyło się bez kolejnych trupów. Zabawne. Bardzo, bardzo zabawne.
Nie protestowała, gdy wywlekano ją z miejsca. Nie chciała dołączyć do grona mało ruchliwego, niezbyt żywotnego towarzystwa, które właśnie powiększyło się o kolejnego towarzysza. Zresztą, dobrze się stało. Niech się nim zajmie. Tak, zrobi to. Oczywiście. A w międzyczasie coś wymyśli. Chciała wyjść stąd cało, a szczerze wątpiła, by terroryści kiedykolwiek zamierzali spełnić swe obietnice. To znaczy, jasne - po podpisaniu odpowiednich papierów na pewno by ich wypuścili. Na chwilę. A potem każdy z nich zacząłby ginąć w nieprzewidzianych okolicznościach. Albo przewidzianych, po prostu w jednym z ciemnych zaułków. Świadków się przecież nie zostawia.
Przycupnęła więc przy Jasonie, tam, gdzie jej kazano i zaczęła analizować.
To, że nie pozwolą jej odprowadzić Nielsona do kogoś rzeczywiście zdolnego udzielić mu fachowej pomocy, było oczywiste. Nie po to przyprowadzali tu tego swojego zdolnego chłopaczka, nie po to ukrywali swe działania, by teraz wypuszczać z pomieszczenia gościa z raną postrzałową. Teren działań ograniczał się więc - póki co - do tej jednej sali. I do jednego z terrorystów.
Nasz najlepszy haker brzmiało przecież jak wyzwanie.
Pozwolili jej działać, więc zamierzała to robić. Nie bohatersko. Nie rzucając się na napastników i tym samym podpisując na siebie wyrok śmierci. Przecież nawet nie miała broni - w dosłownym tego słowa znaczeniu. Miała tylko swój umysł. Swój sawantyzm.
Analizowała.
Uruchomiła omni-klucz. Ostrożnie. Gotowa go wyłączyć, gdyby ci tutaj uznali go za zagrożenie. Ale kazali jej zająć się Jasonem, więc właśnie to zamierzała zrobić. Klucz, przy wszystkich swych funkcjach, był też podstawowym narzędziem diagnostycznym. Pozwalał ocenić stan zdrowia, oszacować straty. Aplikować medi-żel też pozwalał, ale nie w tej sytuacji. Nie mieli pancerzy. Nie mieli... Nic. Byli w tak kurewsko złej sytuacji.
- Wytrzymaj, Nielson - rzuciła krótko, nawet nie kryjąc strachu. W tej chwili zgrywanie bohaterki tylko by jej zaszkodziło. Na im bardziej przerażoną wyglądała, tym mniejsze powinni widzieć w niej zagrożenie. Za im głupszą by ją wzięli, tym łatwiej byłoby coś zrobić. I nie porzygać się przy tym z nerwów, co w przypadku Dagan było prawdopodobne.
Ale nie, musieli stąd wyjść. Musiała coś zrobić. Nie mogła liczyć na komisję, która była w centrum zainteresowania terrorystów. Na miłosierdzie napastników nie było co czekać tym bardziej. Trzeba było coś zrobić. Samemu.
Pochylając się nad rannym kolegą, włączyła tryb diagnozowania. Przesuwając narzędzie nad ramieniem żołnierza, ostrożnie rzuciła okiem na Muammada. Syn szefa. Kurwa. Potem zerknęła na pozostałych terrorystów. Nienachalnie. Krótko. Musiała wiedzieć, jak reagują. Musiała wiedzieć, na ile może sobie pozwolić.
Program diagnostyczny działał wolno. Nie dlatego, że oprogramowanie było tak słabe - dlatego, że Dagan tak chciała. Potrzebowała czasu. Odrobiny. A opóźnienie? W tym momencie błogosławiła to, że wciąż jeszcze nie wymieniła swojego omni-klucza. Był stary i wystarczająco prymitywny, by usprawiedliwić nużąco powolną pracę. Chyba. Liczyła, że tak.
Wiedziała, że Jason cierpi, ale mimo wszystko musiała grać na czas. Miała nadzieję, że kolega da radę. Że nie zrobi niczego głupiego. Bo ona, czerwonowłosa Rebecca, znów znalazła się w sytuacji, w której nie powinna i, jak zwykle, potrzebowała chwili, by się odnaleźć i na coś zdecydować.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Siedziba Główna Przymierza

1 cze 2015, o 10:45

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12109
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

1 cze 2015, o 11:20

Terroryści najwyraźniej nie mieli chęci poświęcić Rebecce więcej uwagi niż to było w ustawie przewidziane. Może uznali ją na nieszkodliwą, może po prostu nie widzieli sensu w przyglądaniu się dziewczynie na oko niegroźnej. To z drugiej strony mógł być ich błąd przy niedocenieniu przeciwnika. Tylko, że prawda była taka, że ani Dagan, ani Nielson ani nikt z komisji broni przy sobie nie miał i takowej po prostu na posiedzeniu sądu nie potrzebował. Poza zamordowanymi żandarmami nikt więcej uzbrojony nie był, a trupy raczej marnie garną się do walki, czyż nie?
Jason nie mówił zbyt wiele, ale też nie jęczał jak zarzynane zwierzę. Po prostu zacisnął zęby oddychając ciężko i przyglądając się Rebecce. Było w jego oczach, coś, czego u nikogo innego jeszcze nie zauważyła, przynajmniej nie w takich warunkach. Potrzebował pomocy i to natychmiast. Skan diagnostyczny, który przeprowadziła Dagan dał obraz rany wylotowej z uszkodzonym lewym płucem. Podporucznik potrzebował pomocy i to natychmiast zanim dane mu będzie utonąć we własnej krwi. Tylko, że sprawa nie wyglądała wcale tak różowo, bo obecni terroryści jakoś nie mieli zamiaru tak po prostu kogokolwiek stąd wypuszczać, a życie byle podporucznika jakoś nieszczególnie ich obchodziło.
- Nawet gdybym wam podpisał te wasze dokumenty, jest potrzebne potwierdzenie jeszcze szeregu innych osób. Prototypów nie wydaje się na podstawie tylko podpisu głównego zbrojmistrza – admirał Kazinkov raczej nie zamierzał dawać za wygraną i czy to, co mówił było prawdą czy też nie po prostu przekazał informacje. Dagan nie mogła tego stwierdzić, ale głos przewodniczącego komisji nawet nie zadrżał.
- Och, to straszne doprawdy – mruknął dowódca, który teraz stał najbliżej całej komisji i opierał się o jeden ze stołów na nimi. Dwóch innych krążyło obok uśmiechając się paskudnie. Jeden szeptał coś do drugiego, po czym w języku arabskim odezwał się do szefa. Ten się zaśmiał i skinął głową, na co jeden z dwójki szarpnął komandor Mendes i wyciągnął ją na środek. – Mój kolega dawno nie miał żadnej kobiety, a meksykanka wygląda na całkiem niezłą. Powiedział, że sobie ją tutaj weźmie, bo czemu nie.
Machnął ręką a jeden z jego towarzyszy pchnął panią komandor na ławę i przytrzymał. Reszta oczywiście wybuchła gromkim śmiechem patrząc po sobie i kiwając głowami. Potem nastąpiło parę okrzyków znów po arabsku. Muammad siedzący teraz na ławie, przy której jeszcze przed chwilą go przesłuchiwano machał wesoło nogami przyglądając się scenie naprzeciwko siebie.
- Przestańcie, to jest komandor Przymierza, siostrzenica… - zaczął Kazinkov na co szef terrorystów uderzył do w twarz na odlew. Z ust admirała puściła się lekka strużka krwi.
- Chuj mnie obchodzi kim ona jest. Możemy ją wyruchać tam samo jak i was wszystkich. Podpisuj te dokumenty a zastanowię się, kiedy chłopaki mogą przestać. Z pewnością możesz załatwić resztę niezbędnych podpisów – mężczyzna podsunął datapad admirałowi i spojrzał na niego wyczekująco. Stłumione krzyki rozpaczy dochodzące z miejsca, gdzie znajowała się teraz komandor Mendes wcale nie ułatwiały skupienia się na ranie Jasona. Ci tutaj byli bezwzględni i zapewne mało otwarci na jakiekolwiek negocjacje.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

1 cze 2015, o 21:53

Dobrze. Miała omni-klucz. Aktywny. Nikt jej za to nie zagryzł, nie zaczął tupać i wydzierać się wniebogłosy. Dobrze. To już coś. To już, jak dla niej, bardzo wiele. Całkiem dobry początek.
Tylko wiecie, tu było też interludium. Podczas, gdy cała ta dyskusja terrorystyczno-admiralska stanowiła tło, gdy cichutkimi skrzypcami stały się niecne zamiary wobec komandor Mendes (Rebecca bardzo, bardzo starała się nie zwracać na to uwagi i za żadne skarby nie przypominać sobie, że też jest kobietą), pierwszym głosem, donośną arią stawał się fakt rychłego zgonu Jasona.
To znaczy - nie, Rebecca wcale mu tego nie życzyła. Oczywiście, że nie. To tylko szybki rachunek przeróżnych argumentów poprawiony o stosowne modyfikatory wynikające z rzeczywistości tak jej podpowiadał. Modyfikator numer jeden: uszkodzenie płuca. Modyfikator numer dwa: brak większego przeszkolenia medycznego Rebeki. Modyfikator numer trzy: znikoma chęć współpracy tych egzotycznych, rozbawionych panów. Wniosek? Nasuwał się sam.
Jednak to, że nie była torakochirurgiem i nie potrafiła założyć opatrunku wentylowego - cóż, to nie znaczyło, że nie mogła zrobić zupełnie nic. Bo mogła z tym, że nie bezpośrednio. Jasonowi potrzebna była pomoc, której sama nie umiała mu udzielić, w związku z czym musiała postarać się o kogoś, kto by umiał. I nie, nie miała zamiaru pełzać ku wyjściu, ciągnąc Nielsona za sobą po posadzce i pozostawiając za nimi ślimaczy ślad wymazany krwią żołnierza.
Dobrze, wróćmy więc do tego, co miała - poza rannym kolegą. Omni-klucz. To właśnie miała. To teoretycznie dawało jej bardzo wiele możliwości bohaterstwa. Mogła na przykład zmaterializować sondę za plecami terrorystów i liczyć na to, że jej subtelne poszturchiwania (bo nikt poważny nie nazwie tego prawdziwie groźną kanonadą) kogokolwiek zainteresują. Albo, dajmy na to, zafundować któremuś z nowych kolegów kompleksowe, donośne wysadzenie tarcz (jeżeli takowymi się osłaniali) lub też radosny taniec wskutek śmigających po sali elektrowstrząsów. To wszystko na pewno byłoby godnym uwiecznienia na jej nagrobku.
Dagan jednak dobrze było po tej stronie świata, stąd ani myśląc nawet o jakimkolwiek epicko ofensywnym działaniu, zajęła się rzuconym jej, wspomnianym już wyzwaniem. Nasz najlepszy haker.
Pochylając się nad Jasonem, starała się wyglądać na zaabsorbowaną. To znaczy, zaabsorbowana była, tylko nie do końca rannym żołnierzem. Wciąż aktywny program diagnostyczny wyświetlał jej nieustannie te same dane, Rebecca nie zwracała już jednak na nie uwagi. Kątem oka spoglądała na wspomnianego hakera. Tylko kątem oka. Musiała coś o nim wiedzieć. A co miała w oku? Bingo! Swoje własne, prywatne, wojskowe google. Jasne, to mogło nic nie dać. Ale musiała spróbować. Musiała przez tę chwilę skoncentrować na mężczyźnie spojrzenie, musiała pozwolić implantowi wywołać na jej soczewce jakieś dane na temat rywala. Jeśli, oczywiście, jakieś były. Jeśli było to coś więcej, niż tylko jego nazwisko.
Nie mogła jednak zdać się tylko na to. Zaciskając zęby, musnęła palcami dotykowy interfejs omni-klucza, w tle uruchamiając szybki skan pobliskich kanałów extranetowych. Zasięg ograniczony tylko do tego pomieszczenia, bo potrzebowała tylko jednego. Musiała rozpoznać, na jakich ścieżkach spaceruje teraz haker. Którędy dobiera się do sieci Przymierza. Sieci, którą, jakby nie patrzył, znała. Pracowała nad nią. Bawiła się jej bezpieczeństwem. Teraz musiała sprawdzić, gdzie ona - i dziesiątki innych inżynierów, którzy kiedykolwiek się temu poświęcili - gdzie popełnili błąd. A potem... Musiała zakłócić pracę hakera - tak, by się nie domyślił, by mógł zrzucić to na błąd lub na reakcję wbudowanych systemów obronnych sieci wojskowej. Właśnie, firewalle. Może zamiast zakłócania czegokolwiek - wystarczyłoby jakoś je wspomóc?
Ale po kolei. Myślała szybciej, niż działała. Pracujące trybiki dymiły, gdy analizowała kolejne kroki. Musiała coś zrobić. Coś, co nie wymagało skalpela w dłoni. Coś, co było w zasięgu jej rąk.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Siedziba Główna Przymierza

4 cze 2015, o 20:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12109
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

4 cze 2015, o 21:08

Nie było się co oszukiwać. Sytuacja Dagan była co najmniej beznadziejna. Może nie tak jak na przykład pani komandor, która najwyraźniej przypadła do gustu terrorystom, bo w kolejce już stał następny i lepiej byłoby przynajmniej dla Rebeki, gdyby faktycznie tylko na tym się skończyło, bo kobiet na sali było jeszcze tylko dwie. Jedno było pewne, jeśli cokolwiek miało się zacząć, jakieś mordowanie czy coś, to jeszcze było do tego trochę czasu. Mimo wszystko należało się spieszyć.
Na szczęście Dagan miała w swoim małym arsenale „asów z rękawa” kilka takich, które faktycznie mogły zadziałać bardzo skutecznie. Przede wszystkim zaczęła od zebrania informacji o swoim obiekcie, którym obecnie był haker. W końcu z pewnością istniał w bazach danych Przymierza i wcale się nie pomyliła. Szybko na siatkówce wyświetlił jej się pełen dostęp do akt mężczyzny. Okazało się, że pełne imię brzmi Abdul Regger i pochodzi z Arabii Saudyjskiej. Urodzony wtedy i wtedy, bla, bla, typowe informacje podstawowe jak wzrost, wiek, numer buta i oczywiście numer identyfikacyjny żołnierza Przymierza. W zakładce informacje szczegółowe Dagan mogła doczytać to, co zapewne interesowało ją najbardziej. Abdul należał do grona służb specjalnych S, do komórki hakerów i czekał na wyróżnienie za specjalne zasługi dla Przymierza na tle technologicznym. To dawało sporo do myślenia, po pierwsze, jakim cudem udało się terroryście zajść tak wysoko w hierarchii wojskowej i to bez wzbudzania jakichkolwiek podejrzeń i czy w ramach tego, że Regger był tak dobrym informatykiem informacje tutaj podane były prawdziwe.
Mogła się nad tym zastanawiać, kiedy w międzyczasie udało jej się po zbadaniu wszystkich ścieżek i rozszyfrowaniu wielowątkowości przesyłu danych dotrzeć do głównego adresu IP, z którego atakował wrogi haker. Być może zdziwiło to samą panią sierżant, w końcu jej omni-klucz nie należał do najnowszych za to oprogramowanie zadziało właśnie tak jak sama chciała. Nie zawiodła się na nim i to był pewien powód do radości, chociaż z pewnością jakieś zasługi w tym miała ona sama, jako Rebecca Dagan. Inżynier, specjalista Przymierza.
Potem było już tylko lepiej, wyłączenie Abdula z części wątków poszło szybciej niż Dagan się spodziewała. Kontrolki na drzwiach zamigały przez moment na pomarańczowo, aby wreszcie rozświetlić się zielonym blaskiem. Haker nawet nie zauważył jej obecności w sieci, ale kiedy zobaczył, że drzwi są gotowe do otwarcia zmarszczył brwi i zaczął intensywniej grzebać w omni-kluczu ale bez skutku.
Pozostali należący do komisji też to zauważyli, ale admirał był już w połowie podpisywania datapadu. Widocznie zbyt wiele nie potrzeba było Kazinkovowi do podjęcia takiej decyzji. Być może chciał uchronić przed dalszymi upokorzeniami komandor Mendes. Może wydawało mu się, że to uratuje życie reszty z obecnych. Ciężko było stwierdzić.
- Co jest do cholery? – Mruknął główny terrorysta oglądając się na swojego hakera. Ten nie odpowiedział próbując obejść wzmocnione przez Dagan firewalle. Dowódca skinął na dwóch swoich ludzi żeby obstawili drzwi wejściowe, ale za nimi nie było nikogo słychać. Przynajmniej póki co.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

4 cze 2015, o 21:36

Dobrze. Bardzo dobrze. To znaczy, nie tak, żeby od razu zaczęła skakać ze szczęścia, ale przynajmniej coś się udało. Na przykład zbliżyć się do momentu wykrycia przez terrorystów - to wyszło jej świetnie, nie? Jasne, jeszcze nie zwracali na nią uwagi, ale Dagan naprawdę była przekonana, że to tylko kwestia czasu. Jedynym, na co mogła mieć nadzieję, to by tego czasu było wystarczająco dużo.
Oczywiście, przy całej tej swojej zabawie z cyferkami musiała dbać o pozory. Że nic nie robi. Że tylko pomaga koledze, że to po prostu jej omni-klucz daje dupy (niemal tak, jak Mendes, choć ona akurat wbrew swej woli). Dając więc sobie chwilę, naprawdę krótką chwilę na przeanalizowanie tego, co dowiedziała się o hakerze - wątpliwości co do prawdziwości zawartych w aktach danych były czymś oczywistym - ponownie pochyliła się nad Jasonem. Wiedziała, że nie może mu pomóc, ale nikt inny nie zdawał sobie chyba z tego sprawy. Jeśli będzie udawała, że jednak cokolwiek może, pozory powinny trwać. Jeszcze przez moment, jeszcze trochę, by mogła... Cholera, by mogła cokolwiek zrobić.
A więc poświęciła tę chwilę uwagi Nielsonowi, wyciągnęła mu pasek ze spodni i posłużyła się nim jako opaską uciskową w odpowiednim miejscu krwawiącego ramienia - po to, by wyglądać na posłuszną. Przecież tylko pomaga koledze. Przecież te drzwi, to nie ona - bo ona nawet za bardzo nie zauważyła, że się odblokowały. Ratowanie życia takie absorbujące. Zmagania z antycznym omni-kluczem takie nieskończone, wow.
Im lepiej jej szło, tym - paradoksalnie - gorzej się czuła. Coraz bardziej zdenerwowana. Łatwiej teraz było się potknąć, co? Zaplątać we własnych poczynaniach i wyłożyć w majestatycznej akrobacji zakończonej kontaktem twarz-posadzka.
Ale nie mogła tak po prostu zrezygnować. Nie, bo tu chodziło o bezpieczeństwo - innych, ale przede wszystkim jej własne. I nie, bo to by była też rysa na honorze. Najlepszy haker? Ciota, a nie najlepszy haker. Nawet ukryć się porządnie nie potrafi, szczeniak.
Wciąż więc zajmowała się Jasonem, dla pozoru przełączając teraz program diagnostyczny z trybu ogólnego rozpoznania na podstawowy skan czynności życiowych. Tętno, ciśnienie, chciała te wszystkie cyferki, które lepiej niż cokolwiek innego informują o śmierci. Pochyliła się nawet nad Jasonem, by urządzenie mogło wychwycić wszystkie parametry. Poluźniła mu kołnierzyk od koszuli, jak gdyby w czymkolwiek miało to pomóc. A w głowie... W głowie miała jedną, intensywną myśl.
Nie umieraj, Jason. Nie umieraj jeszcze w tej chwili.
Oczywiście, chciałaby dowiedzieć się więcej o samym hakerze. O tym, kim naprawdę jest. Chciałaby wpełznąć głębiej w bazy danych Przymierza, przemknąć się przez strefy ściśle tajne, przejrzeć historię akt, zobaczyć, kto kiedy co wprowadzał. Chciała wiedzieć, ile z tego, co przeczytała, jest prawdą. Bo liczyła, że nic. Że niewiele. Gdyby było wszystko, byłaby w czarnej dupie. Znacznie większej, niż w tej chwili.
Nie miała jednak czasu się tym zajmować. Ostatecznie ta wiedza i tak nic by jej w tej chwili nie dała. Teraz... Teraz musiała...
Coś prostego. Coś, co nie zajmie dużo czasu i nie będzie wymagało większych ćwiczeń umysłowych. Coś, po czym będzie mogła szybko opuścić omni-klucz hakera, przedtem zmieniając tylko jedną linijkę kodu, wypaczając wprowadzane komendy i tym samym uniemożliwiając naprawę tego, co sama nawyczynia.
Plan przyszedł sam. Miała nadzieję, że był wystarczająco prosty.
Wszystko zamierzała uczynić z narzędzia Reggera. Z dwóch powodów. Po pierwsze, nadal musiała go blokować. Klin klinem. Nie mogła oddać mu pola. Po drugie - on już załatwił za nią część sprawy. Dostał się gdzie trzeba, miał wszystkie dostępy, których mogła w tej chwili potrzebować.
Najpierw więc zamierzała zdalnie otworzyć odblokowane już drzwi i unieruchomić je w takiej pozycji. Potem zaś wystarczy jej wypędzenie obecnych w budynku żołnierzy - a przecież musieli tu tacy być, do cholery - na korytarze. By mogli zajrzeć do sali. By zorientowali się, jak zostali zrobieni w chuja.
A wiecie, co najlepiej odrywa wszystkich od pracy, zmusza do ruszenia dupy i wyjścia na zewnątrz? Co jednocześnie dekoncentruje, funduje mały element zaskoczenia i pozwala czasem przewrócić sytuację do góry nogami?
No jasne. Alarm przeciwpożarowy. Zamierzała go uruchomić, w pakiecie dorzucając jeszcze radosny prysznic z zamocowanych pod sufitem sali rozpraw natrysków.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Siedziba Główna Przymierza

4 cze 2015, o 21:46

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12109
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

9 cze 2015, o 16:58

Cóż, o ile pierwotne założenia Dagan okazały się całkiem sprawnie przeprowadzone o tyle dalsze kombinowanie zwyczajnie okazało się być porażką. Firewalle być może były na tyle wzmocnione, aby nie dopuścić już do stałego zamknięcia drzwi, ale już ich otwarcie i zostawienie na oścież było bardziej problematyczne. Podobnie zresztą jak i uruchomienie alarmu przeciwpożarowego. Najwyraźniej zabezpieczenia również dały się we znaki Rebecce i jej oprogramowaniu na omni-kluczu.
Regger okazał się być nieco bardziej utalentowany niż czerwonowłosa mogłaby sądzić, ale nie na tyle sprytny by ponownie wprowadzić w stan całkowitego zamknięcia całą salę. Tylko pani komandor Mendes była na tyle swobodna by móc teraz starać się nie kwilić gdzieś w kącie. W każdym razie cały plan pierwotnie misternie nakreślony w głowie przez sierżant wziął w łeb. Jak na złość właśnie teraz wydawało się, że dowódca całej grupy patrzy na to, czym kobieta się zajmuje.
- Co z nim? – Warknął szturchając Rebekę w ramię kolanem. Leżący na podłodze Nielson powoli zaczynał się krztusić krwią i jedno było pewne – nie mieli zbyt dużo czasu, jeśli Jason miał w ogóle zostać przy życiu. Omni-klucz Dagan zapipczał cicho informując o stanie obserwowanego pacjenta wyświetlając informację o zbyt niskim ciśnieniu. Presja zaczynała być ogromna. No przynajmniej ta, która ciążyła na Rebecce z jednej strony dobrze byłoby się stąd wydostać albo zrobić cokolwiek żeby terrorystom pokrzyżować plany, z drugiej miała obok siebie umierającego towarzysza, wcale nie tak obcego jak mogłoby się wydawać.
Tymczasem na korytarzu słychać było lekkie poruszenie. Najwidoczniej ktoś z sal obok kończył posiedzenie i teraz wychodzili z niej ludzie. Kto, w jakiej ilości, jakiej konfiguracji czy inne tego typu rzeczy – nie było wiadomo. Nikt jednak nie zbliżał się do ich drzwi. Nikt ich nie próbował otworzyć zapewne wiedząc, że po tej stronie również może odbywać się posiedzenie.
Admirał Kazinkov wciąż siedział pochylony nad datapadami z dokumentacją umożliwiającą wydanie nowoczesnego sprzętu terrorystom. Wciąż próbował grać na czas, jak gdyby wiedział, co Dagan kombinuje. Musiała myśleć. Teraz. Natychmiast. Czas płynął nieubłaganie…
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

9 cze 2015, o 18:44

Była zdumiona. Nieprawdopodobnie zaskoczona. Nie tak miało być! Nie miała... Na miłość boską, miała być Niagara w sali rozpraw i szarża rozjuszonych żołnierzy-zbawicieli, a nie takie... takie... Takie nic, cholera!
W duchu wrzeszczała. Wydzierała się jak darta pasami, wewnętrznie szalejąc. Ale to tylko w środku, bo na zewnątrz była tak spokojna, jak wagon pełen medytujących mnichów tybetańskich. Musiała być. Nie mogła przecież wstać, tupnąć nogą i spoglądając na terrorystów jak na nieposłusznych uczniaków, stwierdzić, że w dupie was mam, nie bawię się tak. Musiała coś zrobić. Nadal. Coś, co byłoby jeszcze prostsze i jeszcze szybsze.
- Potrzebuje lekarza - stwierdziła tymczasem, gdy uwaga lidera całego zamieszania zwróciła się wreszcie ku niej. Nie wyłączała w panice omni-klucza - ostatecznie wciąż widoczny był jedynie program diagnostyczny, stosowny do obecnej sytuacji - ani nie skuliła się w sobie. Przynajmniej tyle pamiętała - nic podobnego na takich jak ci tutaj nie zadziała. Gdyby za całym zamachem stał jakiś zdesperowany szaleniec, który w zasadzie wcale zamachu urządzać nie chciał - wtedy co innego. Ale ci tutaj wiedzieli, po co to robią i kim są. Wszystko mieli zaplanowane, nic nie było dziełem przypadku. Liczyć na miłosierdzie ludzi tak skoncentrowanych na swym zadaniu to bardziej niż głupota.
Rebecca postawiła więc na bycie zwyczajnie szczerą, rzeczową i naturalnie przestraszoną, tak jak dotychczas. Pytali, więc odpowiadała, rzeczywistości nie ubarwiając i nie dekorując jej bezsensownymi błaganiami.
- Umrze, jeśli nie pomoże mu specjalista, chirurg. - Znów prosty fakt, nic ponadto.
A potem... Zamieszanie. Zbyt mało, by uważać, że cyrk dobiega końca i zaraz zostaną uratowani, ale... Kolejna szansa. Chyba. Może.
Potrzebowała tylko minuty, może mniej. Chwili, w której terroryści znów zajęliby się czymś innym - chociażby właśnie tym, co działo się za drzwiami - by mogła wysłać krótką notę. Dotychczas wstrzymywała się z tym z prostego powodu - nie sądziła, by ktoś jej uwierzył. Sala rozpraw, terroryści, ratunku. Doprawdy? W Siedzibie Głównej? Bez strzałów, bez wcześniejszego alarmu? Prędzej uznano by to za mało zabawny żart. Wysłano by jedną osobę, by to sprawdziła. Jedną osobę, która dołączyłaby do zebranych w pomieszczeniu nieszczęśników. Dagan nie chciała do niczego takiego doprowadzić.
Teraz jednak nie miała wyjścia. Gdyby tylko nadarzyła się odpowiednia chwila, wycofałaby się z omni-klucza terrorysty i już ze swojego wklepała oszczędny komunikat o potrzebie zbrojnej pomocy. Wysłałaby go zaś... Najlepiej do wszystkich żołnierzy znajdujących się poza tą salą, ale w pobliżu niej. Ponownie więc przeskanowałaby najbliższą okolicę z zamiarem namierzenia odpowiednich adresatów, do których wysłałaby potem swój SOS. Dołączyłaby też kod identyfikacyjny omni-klucza terrorysty, bo może ktoś by chciał to sprawdzić.
A potem liczyłaby na cud. Na to, że uda jej się informację napisać. Że opuści ona cztery ściany sali rozpraw. Że trafi do wybrańców, i że ci ze zwyczajnej przyzwoitości postanowią sprawdzić to w większej grupie - bo w końcu choćby nawet był to żart, to byli obok, mieli po drodze.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Siedziba Główna Przymierza

10 cze 2015, o 19:10

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12109
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

10 cze 2015, o 19:49

Dowódca terrorystów nie wyglądał na zbyt przejętego tym, co powiedziała Rebecca w kontekście umierającego na ziemi Nielsona. Zresztą Dagan miała teraz zupełnie inne zmartwienia, zwłaszcza, że jej poprzedni plan trochę nie wyszedł tak jak miał wyjść. Jason zaraz obok niej już powoli zamykał oczy i wyciągnął tylko rękę w jej stronę szukając czegoś, gdzie mógłby ją oprzeć. Ostatecznie trafił gdzieś w kolano sierżant i tak już został. Tylko jego oddech robił się coraz płytszy i to zdecydowanie było słychać.
Tymczasem w okolicach admirała i reszty komisji panowało nadzwyczajne poruszenie. Terroryści nie zamierzali rezygnować ze swoich żądań a sam admirał najwyraźniej jedynie przez chwilę zmotywowany zieloną kontrolką na drzwiach opierał się podpisaniu dokumentów. Wreszcie gwałtownie wstał z ziemi, warknął coś do siebie i stanął zaraz przed głównym prowodyrem całego zamieszania.
- Słuchaj no, nie mam wcale zamiaru tego podpisywać. Drzwi są otwarte, możemy wyjść w każdej chwili, a ty nie możesz nas do niczego zmuszać. Nie zabijesz mnie, jestem ci potrzebny – i skończywszy swoją bohaterską przemowę ruszył w stronę wyjścia. Przyjrzał się jeszcze przez ramię Nielsonowi i Rebecce i z pewną miną odwrócił wzrok w stronę drzwi.
A potem padł strzał.
Admirał stojący w połowie drogi odwrócił się gwałtownie w kierunku gdzie jeszcze przed chwilą siedział. Porucznik przedstawiony, jako Tim Johns leżał teraz jak długi na ziemi z szeroko otwartymi oczami. Stróżka krwi ciekła mu z równo wypalonej na czole rany wlotowej. Ta wylotowa wyglądała już nieco bardziej makabrycznie biorąc pod uwagę, że krew rozbryzgnęła się po ścianie i pięknych mundurach reszty komisji. Kazinkov zamarł na środku.
- Ty pojebie. Ty chory pojebie – warknął przez zaciśnięte zęby i powoli odwrócił się wracając na swoje miejsce. Chwycił datapad i przejrzał dokumentacje tym razem jakoś bardziej wyglądając na skupionego. Nikt z zewnątrz nie zareagował być może uznając, że został pokazany jeden z dowodów w postaci nagrania na przykład. Nie należało się temu dziwić.
Dowódca terrorystów zdawał się być z siebie nadzwyczaj zadowolony, a ciche śmiechy pozostałych tylko to potwierdzały.
- Co z tymi drzwiami? – mruknął do swojego hakera, który tylko pokręcił głową. Najwyraźniej wzmocnione przez Rebeccę firewalle skutecznie spełniały swoją rolę. Ale Dagan miała teraz inny problem. Jason wyraźnie zaczynał schodzić a to poza problemem śmierci mężczyzny również wiązało się ze straceniem przykrywki do działania omni-kluczem. Urządzenie jakby przeczuwając co się stanie piknęło cicho informując o otrzymanej wiadomości.
Porucznik Mirton, numer identyfikacyjny 1847/NZC/15.
Przyjąłem. Proszę podać status sytuacji do weryfikacji.
Wiadomość wróciła oficjalnym kanałem Przymierza do Rebeki, więc oznaczało to, że nie tylko ktoś się tym zainteresował, ale również, że nadano temu priorytet wojskowy. Takich informacji nie można było pod żadnym pozorem ignorować.
I pewnie wszystko byłoby w porządku gdyby nie głos terrorysty za plecami Dagan.
- Co tam ci przyszło? Co kurwa przyszło pytam.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

10 cze 2015, o 20:44

Czas gnał jak szalony, a ona wcale nie czuła, by robiła jakieś postępy. Co więcej, coraz bardziej przytłaczało ją poczucie beznadziei i marnotrawienia tych cennych chwil, które dotąd miała. Jason umierał, a ona - czując teraz jego dłoń na swoim kolanie - zdawała się wreszcie pojmować, co to znaczy. Wykrwawi się albo utopi we własnej krwi, trudno stwierdzić, co pierwsze. Zacznie stygnąć, jego tkanki zaczną obumierać. Mózg będzie walczył, ale krótko. Nieco dłużej powalczą sprawne jeszcze organy, ale to już będzie bez znaczenia. Zimno. Będzie zimny i coraz bardziej siny. Nielson, którego znała, stanie się... Niczym. Organicznym workiem bez tego wszystkiego, co w nim lubiła.
Kurwa mać.
Kolejny trup nie robił na niej takiego wrażenia. Tkwiła wpatrzona w Jasona i nie wiedziała, co dalej. Nie miała pojęcia, co powinna zrobić. Co zagwarantowałoby im bezpieczeństwo, co sprawiłoby, że wszyscy pozostali wyszliby stąd żywi, a terrorystów dosięgłoby ramię jako takiej sprawiedliwości.
Na całą tą niewiedzę i chwilę słabości przyszła odpowiedź w postaci radosnego piknięcia. Byłoby dobrze, gdyby to piknięcie było tylko w jej chorej, omotanej teraz równaniami prawdopodobieństwa przeróżnych zdarzeń głowie. Ale nie. To było piknięcie rzeczywiste. Entuzjastyczne. Słyszalne dla wszystkich. Piknięcie jej własnego omni-klucza.
Kilka prostych kroków. Porucznik Mirton chciał statusu? Niech sam sobie sprawdzi, jej możliwości literackie były teraz żadne. Mniejsze niż zero. Z automatu, jednym kliknięciem palca mogła wysłać mu tylko - teraz już rzeczywiście kanałem służbowym - swój własny kod identyfikacyjny. Bez dodatkowej treści, bo tej nie miała teraz jak stworzyć. Ale może kod wystarczy. Potwierdzi, że jest żołnierzem, że bierze odpowiedzialność za to zgłoszenie. Potwierdzi też lokalizację i... No, tyle.
Potem trzy krótkie, następujące zaraz po sobie muśnięcia delete. Dwóch wiadomości nadanych, jednej otrzymanej.
I wreszcie - włączenie nagrywania z przekazem live pod posiadany już teraz adres omni-klucza Mirtona. Tylko tyle mogła zrobić. Teraz pozostało jej mieć nadzieję, że nawet deaktywowany klucz będzie transmitował lub... Że te skrawki, które żołnierz usłyszy nim narzędzie Dagan zostanie brutalnie wyłączone - że to wystarczy.
Na koniec zaś musiała się wybronić. Jakkolwiek. Najlepiej naturalnie, czyli zupełnie nieudawanym strachem, desperacją i bezradnością. Całe szczęście, że była tchórzem!
- Nic mi nie przyszło - burknęła niby to hardo, ale w ten sposób, który typowy jest dla osób przekonanych, że zaraz zginą. Wiecie, taka odwaga agonalna. - Przecież widzicie, że to się nadaje do muzeum, działa jak chce i komunikuje co chce, a nie co powinno. - Machnęła ręką z omni-kluczem w kierunku terrorysty, może i zbyt gwałtownie, ale w tej chwili nie próbowała już niczego udawać. Świadomość, że przez chwilę może być po prostu sobą, a nie jakimś marnie wybranym materiałem na bohatera przyniosła jej dziwną ulgę. - Ale pewnie nadal mi nie wierzysz, nie? Pewnie myślisz, że ja tu tylko udaję, że ratuję kolegę, bo tak naprawdę wisi mi jego stan zdrowia, tak? - Najciemniej podobno jest pod latarnią, tak mówili. Choć więc podobne podejrzenia byłyby samą prawdą, wypowiedzenie ich nagłos, w dodatku przez nią samą, mogło je osłabić. - Nie wiem, na jakich vidach się wychowaliście, ale ja nie byłam bohaterką żadnego. Nie jestem. I nie będę. - Sapnęła cicho. - Zresztą, sprawdź se jak chcesz - burknęła ostatni raz, odgarnęła wilgotny od potu kosmyk karmazynowych włosów z czoła i zmrużyła oczy.
Modliła się, by wiadomości rzeczywiście zostały usunięte, by omni-klucz wszystko po nich posprzątał a dyktafon działał sobie cichutko w tle, nie sygnalizując niczym swej aktywności.
Zresztą, co to w tej chwili za różnica? I tak było chujowo. W obecnej sytuacji gorsza mogła być tylko papka z mózgu przyrządzona za sprawą jednego, celnego strzału, ale... To przynajmniej pozbawiłoby ją całego stosu obecnych problemów, nie?
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12109
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

15 cze 2015, o 18:42

Wysłana oficjalnym kanałem Przymierza wiadomość od Rebeki do Mirtona przemknęła przestrzenie błyskawicznie i… to było na tyle. Nie było żadnej odpowiedzi, żadnego komunikatu. Nic. Cisza. Może to i lepiej bo omni-klucz już nie wydawał z siebie dziwnych odgłosów mogących jeszcze bardziej wpłynąć na napiętą atmosferę między terrorystami. Za to dyktafon działał jak najbardziej idealnie, bardziej niż Dagan mogłaby się w sumie spodziewać.
Przywódca terrorystów tylko zmierzył ją uważnie spojrzeniem i splunął obok.
- Dobra kurwa, jeszcze raz to gówno ci się odezwie i upierdolę razem z ręką, zrozumiałaś? – Warknął obracając się nerwowo w miejscu. Admirał Kazinkov wydawał dyspozycje dotyczące przekazania broni terrorystom, najwyraźniej w ten sposób próbując ocalić resztę z przetrzymywanych zakładników. Byli tylko oni i terroryści. Nie było żadnych zewnętrznych negocjatorów, żadnego wsparcia za drzwiami, niczego. Ale przekaz z omni-klucza Dagan działał bardzo sprawnie. Tylko, że sierżant nie mogła w żaden sposób sprawdzić tego, czy ktoś po drugiej stronie w ogóle reaguje. Pozostało mieć nadzieję, że dyskusja pomiędzy terrorystami (coś tam po arabsku) oraz krótkie przekleństwa Kazinkova pod nosem plus kolejne groźby, że terrorystom się to nie uda, dotrą do właściwych uszu.
Minuty mijały strasznie powoli odkąd Rebecca rozpoczęła przekaz. Ręka Jasona zsunęła się z jej kolana, a mężczyzna zaczął się krztusić coraz intensywniej. Przewrócił się na bok i złożył w pół wciąż kaszląc, a jego twarz z bardzo bladej zrobiła się czerwona, tylko po to by po chwili zacząć sinieć. Główny terrorysta odwrócił się w ich stronę.
- Co z nim kurwa, zdycha? – Trącił Nielsona butem kilka razy. Mruknięcia innych jego towarzyszy i krótki śmiech jednego z nich towarzyszyły powolnej agonii porucznika. – Zdycha. Bardzo powoli.
Bez wahania szarpnął Dagan pod pachą podnosząc do pozycji stojącej.
- Dobra, zabawimy się. To twój kolega z przydziału prawda? Bardzo go lubisz, pewnie nie widzieliście się od czasu Arabii… - zrobił parę kroków w tę i z powrotem przyglądając się Paladynowi w swojej dłoni. Wreszcie uśmiechnął się paskudnie i wręczył go Dagan. – Masz dwa wyjścia. Patrzeć jak on zdycha tutaj, na twoich oczach, bo nie potrafiłaś mu pomóc, albo skończyć jego cierpienia i go zastrzelić. Proszę bardzo. Wybieraj.
Zaśmiał się i odszedł parę kroków opierając się o ławkę. Pozostali pokrzykiwali coś w stylu „no strzelaj”, a komisja siedziała cicho najwyraźniej zdając już sobie sprawę z tego jak bardzo sytuacja jest beznadziejna. Rebecca stała teraz nad Nielsonem, który już tylko charczał coś ledwo, a z ust ciekła mu cienka strużka krwi. Obok niej przy ławie opierał się główny terrorysta przyglądając jej działaniom, a ona sama w ręku trzymała teraz Paladyna.
A omni-klucz wciąż transmitował przekaz na żywo.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

15 cze 2015, o 19:56

To, że nie zamierza Jasona zastrzelić było oczywiste już w chwili, gdy energicznie kiwała głową na upierdolenie ręki. Ona o tym wiedziała, każdy, kto kiedyś z nią pracował o tym wiedział, ci tutaj... No, ci tutaj akurat nie wiedzieli, bo jakby wiedzieli, to nie daliby jej broni do ręki. Chyba dobrze grała, co? Prezentowała się odpowiednio bezradnie (zgodnie z prawdą) i odpowiednio ociekała strachem (też zgodnie z prawdą) - wystarczająco, by w wyobraźni terrorystów aspirować do miana mdlejącej ofiary, która ze łzami w oczach i ręką podrygującą w jakichś dzikich, nieskoordynowanych pląsach strzeli do swojego kolegi, za którym tak bardzo tęskniła.
A gówno, panowie koledzy.
Pociągnęła teatralnie nosem i odwróciła się trochę do Nielsona tylko po to, żeby zyskać odrobinę czasu. Powoli. Po kolei.
Założenie numer jeden - brak odpowiedzi ze strony porucznika nie był objawem nie zrozumienia się, a po prostu rozsądku żołnierza, który doszedł do wniosku, że nie może narażać Dagan wysyłanymi jej informacjami. Założenie numer dwa - brak odpowiedzi ze strony porucznika nie oznaczał, że nie otrzymywał on transmisji głosowej od Rebeki, a po prostu, że żołnierz słuchał uważnie i już szykował się ze swoimi odważnymi kolegami do zbawiania zamkniętych w sali zakładników. Założenie numer trzy - terrorystów da się zastraszyć, wytrącić z równowagi czy po prostu zaskoczyć na wystarczająco długo, by coś się zadziało. Coś na korzyść tych słabszych, na przykład.
Szybka kalkulacja utwierdziła Rebekę w jednym - jakkolwiek by się starała, nie obezwładni wszystkich wystarczająco szybko, by ci nie odpowiedzieli ogniem. To z oczywistych względów wykluczało więc bohaterstwo sensu stricte, z eksplozjami, kanonadą i demolowaniem sali rozpraw w obronie własnej. W takich okolicznościach znacznie bardziej korzystny wydawał się być wariant B, który jednak wymagał odpowiedzi twierdzącej na postawione wcześniej założenie numer trzy i...
Moment. Stop. Odetchnęła bardzo powoli, uzmysławiając sobie, co robi. Na miłość boską, Dagan, od kiedy jesteś w stanie się narażać? Parsknęła w duchu. Od wtedy, od kiedy nie ma gdzie spieprzać.
Nie dała sobie czasu na dłuższe zastanawianie się. Jeszcze by się rozmyśliła - i co wtedy?
Powoli wycelowała Paladyna w Nielsona, licząc na to, że ręka drży jej całkiem przekonująco. Trwała tak, ponownie pociągnęła nosem, wreszcie z wahaniem odwróciła się, dygocząc.
- Nie mogę... Nie mogę, kurwa - jęknęła, czując, jak serce tłucze się jej w piersi a krew szumi w skroniach. To nie był jednak objaw faktycznych wyrzutów sumienia, że nie może nic zrobić, że nie potrafi strzelić do kolegi. Jasne, było jej Jasona żal. Bardzo. Gdy będzie po wszystkim, na pewno to odchoruje. Ale teraz wszystko sprowadzało się do faktów i prostych rachunków. Z tych ostatnich wynikało zaś, że na Nielsona żal pocisku. I że nie może oddać strzału, za który musiałaby potem odpowiadać przed swymi przełożonymi.
- Bądźcie ludźmi, przecież on tu zaraz... - Histeryzowała. Teraz już trochę udawanie, bo adrenalina uderzyła jej do głowy. Odliczała sekundy. Trzy... - Nie chcecie go wypuścić, to chociaż ściągnijcie tu lekarza... - Dwa... - Na pewno możecie tu kogoś przyprowadzić, kogoś kto mu pomoże i.. - Jeden... - ...Przecież on się zaraz wykrwawi! Utopi się, kurwa mać!
do ostatniej chwili trwała w swej postawie narastającej paniki. Biorąc zamach ręką, u której zamocowany był omni-klucz, dbała o to, by wyglądało to na kolejny histeryczny gest, nic groźnego, raczej żałosnego. Na zawołanie aktywując narzędzie, w tej samej chwili wywołała też omni-ostrze. W myślach wyśpiewując wszystkie psalmy błagalne, jakie pamiętała z dzieciństwa, miała bardzo prosty cel - otoczyć szyję głównego terrorysty uzbrojonym ramieniem i przytknąć mu ostrze do gardła. Do samego gardła, tak, by po skórze mężczyzny spłynęły pierwsze, nieśmiałe krople krwi. Jednocześnie zamierzała unieść prawą rękę, tę z Paladynem, i wymierzyć nie w byle kogo, a wprost w Muammada. Syn szefa, co? Nikt inny się tu nie liczył. Tylko lider i młodzik. Jeśli w ogóle istniała jakakolwiek szansa na trzymanie pozostałych w szachu, to tylko poprzez wykorzystanie tych dwóch figur. Reszta to pionki. Ci dwaj znaczyli więcej.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Siedziba Główna Przymierza

18 cze 2015, o 12:46

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12109
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

18 cze 2015, o 13:20

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Śmiechy gdzieś w tle towarzyszyły Rebecce w tej krótkiej scence, zagranej niemal idealnie do ostatniej sekundy. Szczery smutek i rozpacz w głosie była na tyle autentyczna, że nabrał się na nią nawet admirał.
- Dajcie dziewczynie spokój – mruknął Kazinkov odsuwając od siebie datapad. Najwyraźniej wszelkie wytyczne co do przekazania prototypu broni, o której Dagan w tej chwili i tak nie miała pojęcia skończyły się powodzeniem. Albo nie, ciężko było stwierdzić. I w zasadzie lepszego momentu na przejecie inicjatywny sierżant nie mogła sobie wybrać. Odwrócenie uwagi głównego terrorysty poskutkowało niemal natychmiastowo. Może nie była jakoś wybitnie silna i posturą nie dorównywała swoim kolegom (zresztą o to zawsze było ciężko) to efekt zaskoczenia zadziałał idealnie. Wysunięte przez Rebeccę omni-ostrze powędrowało zaraz na szyję mężczyzny, a Muammad widząć wycelowany w siebie pistolet niemal zsunął się w panice ze stołu.
Pozostała czwórka niemal natychmiastowo uniosła pistolety celując w kobietę.
- Opuśćcie broń do cholery – mruknął ten z nożem przy gardle. Po jego skórze faktycznie w dół ciekła wąska strużka krwi. – Nasza mała ptaszyna jednak potrafi pokazać kły. No proszę… - rozłożył ręce unosząc ja do góry w geście poddania się i tylko jego oczy powędrowały w stronę Dagan, a paskudny uśmiech wykwitł na jego twarzy. Jakoś nieszczególnie wyglądał na przerażonego, ale to mogła być równie dobrze tylko gra.
Czerwonowłosa faktycznie stała teraz na środku całkowicie przejmując inicjatywę i nie pozostawiając terrorystom ani słowa do powiedzenia.
- Rzućcie broń – głos z jej prawej strony dobiegł teraz cicho. Nieodzywający się wcześniej „syn szefa” trwał nieruchomo z rękami w górze i drżał lekko. Nie był jednym z tych, którym oddano by władzę w organizacji. Nie był silny, zdecydowany i pozbawiony skrupułów. Teraz wciąż wydawał się zwykłym dzieckiem. Dzieckiem, którego po prostu nie powinno tutaj być i które musi ratować ojciec po drugiej stornie kuli ziemskiej, bo wpakowało się w kłopoty. I to nie byle jaki ojciec. – Ten plan był chory. Ahmed, jesteś najlepszym człowiekiem ojca. A teraz Dagan stoi i zaraz poderżnie ci gardło, bo zachciało ci się jebanych zabaw.
Gdyby Rebecca teraz zerknęła trochę w bok dostrzegłaby na klatce piersiowej mężczyzny, któremu przyciskała do gardła omni-ostrze, czerwoną, lekko drgającą kropkę. Dobrze wiedziała, co ona oznacza, więc jeśli nie chciała wzbudzać żadnych podejrzeń musiała odwrócić od niej wzrok. To była bardzo dobra wiadomość w obecnej sytuacji. To znaczyło, że Przymierze jednak na poważnie wzięło jej wiadomość, że porucznik Mirton dobrze wykonał swoje zadanie. Nie minęła minuta od tej refleksji, kiedy odwróceni plecami do drzwi napastnicy nie zauważyli rozsuwających się skrzydeł. Do środka wpadły dwie, dziwne kulki tocząc się po podłodze pomieszczenia. Dagan, jak na inżyniera przystało, dobrze znała te kulki i na szczęście odpowiednio wcześniej zdążyła zareagować. Nastąpiły po sobie dwa silne wybuchy i towarzyszący im oślepiający błysk.
Potem zapanował kompletny chaos.
- Oddział Antyterrorystyczny. Na ziemię! – Reagować należało natychmiast. W środku byli ludzie przeszkoleni przez Przymierze, więc doskonale wiedzieli jak zachować się w takiej sytuacji. Terroryści z kolei będąc pod wpływem silnych emocji, zareagowali tak, jak można było się spodziewać. Ostatnim, co Rebecca z tego całego chaosu mogła zapamiętać była jej twarz zaraz przy podłodze i nieobecne spojrzenie Jasona, który martwym wzrokiem wpatrywał się w nią teraz.

Potem ktoś przycisnął ja do mocniej do ziemi każąc ułożyć ręce na karku. Skuł kajdankami i wyprowadził na zewnątrz.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

18 cze 2015, o 13:50

W tym momencie była chyba bardziej zdezorientowana, niż gdyby jej się nie udało. Tak, jasne, nagle okazało się, że potrafi być stanowczą. Co więcej, wyszło na to, że potrafiła być w tym też całkiem przekonująca - scena z poddającymi się terrorystami to nie coś, czego oczekiwałaby w swoim życiu. Bo wiecie... Bohaterstwo? Sierżant Dagan, bohaterka Przymierza? Przecież to nawet brzmiało dziwnie, komicznie.
Tym niemniej wyszło na to, że miała swoje pięć minut. Już nawet nie zwracała uwagi na to, że trzymany pod ostrzem terrorysta nie kwili i nie błaga o litość, co może powinien zrobić, by uczynić popis Rebeki w pełni doskonałym. Najważniejsze było to, że faktycznie wygrała. Chyba.
Dostrzegając czerwoną, drgającą kropkę, postarała się, by na nią nie patrzeć. Niewielki znacznik z oczywistych względów przyciągał jej uwagę - przez dobrą chwilę był jedynym ruchomym elementem w całej sali - tym bardziej więc zdwoiła wysiłki, by unikać spoglądania na niego. Nie chciała zepsuć tego, co z wielkim trudem udało się zyskać. Nie chciała zmarnować tego, co Jason przypłacił śmiercią.
To, że chwilę później wszyscy zostali właściwie zrównani z faktycznymi terrorystami, nie miało znaczenia. Tak się przecież robiło. Tak było trzeba. Na komendę rzuciła się na ziemię, wcześniej deaktywując omni-ostrze i sam klucz, odłożyła też Paladyna. Nie miała nic do ukrycia. Składając ręce na karku, nie bała się zakładanych jej kajdanek. Nie musiała.
Chociaż raz była absolutnie pewna, że wszystko zrobiła dobrze.
Potulnie dając się wyprowadzić, chciała skorzystać z okazji i zorientować się, co dokładnie się stało. To znaczy, jasne, domyślała się. Prawie wiedziała. Chciała po prostu ocenić, jak sytuacja wygląda teraz, bo... Poza tym, że do grona martwych dołączył jej kolega, niczego nie była teraz pewna.
A sam Jason... Tak, winiła się za jego śmierć. Oczywiście, że tak. Nawet w jej mało empatycznym sercu musiało pojawić się wrażenie, że nie zrobiła wszystkiego, co mogła. Że, jakkolwiek się starała, pewnie mogła zrobić więcej.
Teraz? Teraz pozostało jej tylko westchnąć cicho i podsumować ową śmierć krótkim trudno. Przecież to już się stało, roztrząsanie sprawy nic jej nie da poza tym, że w którymś momencie się złamie. Że ostatecznie przestanie być bohaterką, że znów okaże się sierotą niezdolną do profesjonalnego przeżywania podobnych epizodów. Ale to jeszcze nie teraz, prawda? Jeszcze nie mogła, bo...
Jeszcze chwilę. Jeszcze krótką chwilę.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek

Wróć do „Vancouver”