Niektórzy uznają Vancouver za stolicę Przymierza i nie pomylą się na tym polu zanadto. Siedzibę tutaj mają niemal wszystkie, ważne organy władzy, wraz z Radą Przymierza, a dodatkowo jest istotnym punktem dla rozwoju i szkoleniu przyszłych żołnierzy, ze względu na swoje wysoko rozwinięte placówki szkoleniowe.

Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Siedziba Główna Przymierza

16 maja 2012, o 16:31

Obrazek Nie wiadome są powody wyboru akurat Vancouver przez Przymierze oraz Radę Przymierza na główną siedzibę na Ziemi. To właśnie tutaj tysiące komunikatorów oraz przekaźników utrzymuje łączność między sztabem z Cytadeli oraz tym z Ziemi.
Sam budynek robi wrażenie oraz jest jednym z najpilniej strzeżonych w Ameryce. Ogrodzony wysokim murem i drzewami, posiada prywatne lotnisko. Wejść na jego teraz mogą wyłącznie żołnierze oraz osoby posiadające specjalne przepustki. Wyjątek stanowi biurowiec położony w oddzielnym budynku, w którym to w kilkunastu pomieszczeniach urzędnicy Przymierza przyjmują interesantów, rozpatrują wnioski oraz prośby.
Poza pomieszczeniami wyposażonymi w najnowszej generacji komputery, znajduje się tutaj sala odpraw oraz sala posiedzeń przedstawicieli Przymierza jeśli Ci akurat goszczą w Vancouver. Na uwagę zasługuje także okrągła sala, w której mieszczą się punkty łączności z każdą jednostką stacjonującą na Ziemi a także innymi w obrębie strefy wpływu Rady. Z tego miejsca Przymierze zarządza, podejmuje decyzje odnośnie organizacji w Układzie Słonecznym.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Siedziba Główna Przymierza

19 lis 2012, o 23:31

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Podróż przebiegła bez większych problemów. Braveheart na szczęście nie musiał udowadniać, jak "waleczne serce" w istocie ma, bo o dziwo nie było okazji sprać niczyich tyłków. Białogłowa w postaci Lillian pozostała nietknięta, nie trzeba było chronić jej honoru. Na myśl nieomal nasuwało się słowo: "nuda".
Im bliżej Ziemi, tym bardziej nieswojo czuła się Lily. A może właśnie "swojo"? Cholera, nie była tu od wieków i z podekscytowania pewnie by padła, gdyby nie tysiące kilometrów, które tak czy siak miały ją dzielić od domu. Z jednej strony było to dla niej pewnego rodzaju "uff", bo nijak nie była przygotowana na rozliczenie się z rodzinnymi sprawami. Z drugiej wielka szkoda, że nie będzie miała okazji zobaczyć ojca. Podjęła natomiast decyzję, by przynajmniej się z nim skontaktować... ale na to przyjdzie czas po znalezieniu...
- Starszy szeregowy Robert Iwanow - powtórzyła już nieco zirytowana do żołnierza przy komputerze. Stała oparta o ladę, która ich oddzielała. Stukała w blat krótkimi paznokciami, już nawet nie szukając wsparcia w Johnie, który dzielnie stał kilka kroków za nią, bez słowa marudzenia. To wywołało w niej dużą sympatię do podkomendnego, bo sama była już zmęczona legitymowaniem się, tłumaczeniami, no i oczywiście podróżą, po której nie mieli okazji odpocząć.
- Mam. Starszy szeregowy Robert Iwanow, czeka na przydział, w Vancouver... - mamrotał żołnierz wpatrzony w wyświetlające się dane, zanim przerwała mu Lil'.
- Przecież dlatego tu jestem. Pytam, czy wiecie, gdzie się zatrzymał.
Mężczyzna pociągnął nosem i potarł go wskazującym palcem.
- Brak danych - powiedział beznamiętnie, na co blondynka tylko stuknęła cicho czołem o blat. Wyprostowała się, ale zanim zdążyła coś odpowiedzieć, usłyszała: - W każdym razie powinien się stawić tutaj w najbliższym czasie. Może pani zaczekać, sierżant Porter.
- W najbliższym czasie? Zaczekać? Jak długo zaczekać? - zmrużyła podejrzliwie oczy.
Żołnierz wzruszył ramionami, czym przypieczętował swój los. Sierżant Lillian Porter, żołnierz Przymierza, ranga N1 - w tym momencie zapałała do niego niezmazywalną niechęcią. Niech ginie.
Obróciła się na pięcie bez słowa i pokręciła głową, dając znać Braveheartowi, że niczego sensownego nie wyciągnęła od tego durnego knypka.
Musieli odpocząć, skoro mieli tu wyczekiwać szanownego starszego szeregowego Roberta Iwanowa. Zaczęła zbierać się do wyjścia, w głębi duszy pałając nadzieją, że kosmos okaże jej odrobinę życzliwości i wtem - znikąd - wyrośnie przed nią poszukiwany. Takie małe deus ex machina.
Robert Iwanow
Awatar użytkownika
Posty: 29
Rejestracja: 29 paź 2012, o 21:55
Miano: Robert Iwanow
Wiek: 24
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Starszy szeregowy, N1
Postać główna: Ner'Haras vas Orionis
Kredyty: 20.000

Re: Siedziba Główna Przymierza

20 lis 2012, o 23:01

Robert sam nie wiedział, co przyprowadziło go do Siedziby Przymierza. Czuł, że to mogło być przeczucie, ewentualnie instynkt. Wolał to sprawdzić, niż chodzić z czymś, co mogło dręczyć jego myśli.
Wszedł do środka na luzie, w cywilnych ciuchach i z rękoma w kieszeni. Rozejrzał się dookoła. Jak zwykle pełno było tutaj ludu, którzy chcieli załatwiać swoje sprawy. Młody żołnierz podszedł do kolejki i zaczął czekać na swoją kolej. Brak przydziału mimo wszystko martwił. Miał pieniądze, ale co jeśli nikt się po niego nie zgłosi? Kasa mu nie przychodziło znikąd. A jak się skończy, to już będzie wtedy bardzo krucho, ba, nawet źle. A jak na razie jedynie mu rośnie coraz większe lenistwo.
ObrazekObrazek
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Siedziba Główna Przymierza

20 lis 2012, o 23:35

Głowa pękała jej od przekleństw na los (co złego zrobiła, że karma ją ścigała?), natłoku myśli, poczucia beznadziei, zmęczenia i od tego całego hałasu, który ją otaczał. I nagle TO. Stało się zupełnie na odwrót - karma ją wynagrodziła (tu już nie zastanawiała się, co dobrego niby zrobiła). Wyprostowała do boku rękę, zatrzymując zdziwionego Bravehearta.
Przypatrywała się wysokiemu brunetowi przez dłuższą chwilę, po czym wstukała coś na swój omni-klucz i przywołała do siebie szeregowego.
- John, oczy mnie nie mylą?
Spytany żołnierz spojrzał na wizerunek wyświetlony przez omni-klucz Lil', uśmiechnął się i odpowiedział, życzliwie naśladując oficjalny ton:
- Z oczami pani sierżant wszystko w porządku, ma'am.
Lillian pokiwała głową i pewnym krokiem podeszła do nieznajomego. Odchrząknięciem zwróciła na swoją niską osobę uwagę mężczyzny i odezwała się wesoło, bez nuty formalistki w głosie:
- Starszy szeregowy Robert Iwanow? Sierżant Lillian Porter. Jestem tu z ramienia komandora Wilsona Cole'a, pierwszego oficera na SSV Norad - wydusiła z siebie jednym tchem, wyraźnie zadowolona, że przedstawianie się dobiegło końca. - Polecono mi, abym zbadała twoją - możemy przejść od razu na "ty"? - przydatność do służby w naszej załodze. - Założyła sobie ręce na biodra. Sprawiała wrażenie wyjątkowo radosnej i bezpośredniej, co mogło, ale nie musiało, wprawiać w zakłopotanie. Kilka kroków za nią stał jej towarzysz, najwidoczniej rozbawiony. Po chwili dodała, wskazując na niego: - Aha, to jest John. Znaczy sierżant John Braveheart. Więc, jeśli nie masz nic przeciwko - kontynuowała niestrudzona, choć widać było, że wymaga odpoczynku, a zadarta do góry broda też nie była szczytem komfortu - opuśćmy to przeklęte miejsce i porozmawiajmy.
Robert Iwanow
Awatar użytkownika
Posty: 29
Rejestracja: 29 paź 2012, o 21:55
Miano: Robert Iwanow
Wiek: 24
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Starszy szeregowy, N1
Postać główna: Ner'Haras vas Orionis
Kredyty: 20.000

Re: Siedziba Główna Przymierza

21 lis 2012, o 21:50

Powoli zbliżał się do lady, mozolnie, ale stopniowo. Ten stan rzeczy jednak przerwała mu niska blondynka, która chrząknięciem zwróciła na siebie uwagę. Dla Roberta zrobiła dobre pierwsze wrażenie, nie tylko ze względu na swój wygląd, ale i też na sposób wypowiedzi. Mówiła całkiem na luzie, nie formalnie, przez co młody żołnierz swobodnie jej słuchał z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
- Miło mi was poznać - odparł podając rękę każdemu z osobna - Oczywiście jak najbardziej możesz mi mówić po imieniu. Jeszcze jestem młody, całe życie przede mną, a tytułowanie mnie per "pan" strasznie mnie w moim mniemaniu postarza - powiedział niefrasobliwie wychodząc z kolejki, by jej nie blokować - Chodźmy więc stąd. Rozumiem, że musieliście długo na mnie czekać? - spytał się patrząc przy tym to na Lilian to na Braveheart'a.
Roberta przy tym wszystkim zastanawiał sam statek, z którego przybyła. Kojarzyła mu się skądś nazwa, ale nie mógł sklasyfikować jakiej wielkości mógł to być statek. W każdym razie, jeśli sam komandor wysyła aż dwóch sierżantów by go znaleźli to musiało to wiele znaczyć.
ObrazekObrazek
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Siedziba Główna Przymierza

21 lis 2012, o 23:33

- Per "pan"? Nie, nie, mam raczej na myśli stopnie, których chciałam uniknąć, starszy szeregowy - zmrużyła w uśmiechu zmęczone oczy.
- Szczególnie, że nieco ci się mylą - wtrącił nie za głośno Braveheart. Na widok konsternacji wymalowanej na twarzy blondynki, która wpatrywała się w niego bez zrozumienia, dodał: - Przed chwilą awansowałaś mnie na sierżanta.
Po krótkim milczeniu Lil' machnęła ręką i prychnęła:
- Bzdura, szeregowy. Właściwie to spadłeś nam z nieba - odezwała się na powrót do Roberta i ruchem głowy zaprosiła obu panów do ruszenia stąd dup w jakieś ustronniejsze miejsce. - Już myślałam, że będziemy musieli czatować na ciebie dniami i nocami, a tak to właściwie dopiero co dotarliśmy na Ziemię - powstrzymała wymowne ziewnięcie, jednocześnie narzuciwszy dość żwawy krok grupce. - Słyszałeś może o Noradzie? John, formułkę proszę.
- NORAD, czyli Dowództwo Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej, niegdyś centrum, które koordynowało obronę przestrzeni powietrznej Ameryki Północnej, obecnie zajmuje się kontrolą ruchu statków w swoim sektorze przestrzeni powietrznej i kosmicznej Ziemi.
- A jeszcze obecniej - cumuje na Cytadeli. My zaś szukamy ludzi do nowego oddziału awangardy. Jak chcesz coś dopytać, to wal śmiało i przygotuj się na to, że ja też mam niemało pytań.
Kiedy wyszli z budynku, dziewczyna stanąwszy w miejscu odetchnęła ukochanym, ziemskim powietrzem. Tym prawdziwym, a nie wygenerowanym sztucznie jak na Cytadeli. I nieomal jej rodzinnym, a nie z obcej, nieprzyjaznej planety. Po paru sekundach zrozumiawszy, że chyba nieco oderwała się od rzeczywistości, powróciła do niej słowami:
- Gdzie się zatrzymałeś? Musimy z Johnem odpocząć, bo zaraz jeb... padniemy na twarz. Cole płaci, więc nie musi to być od razu zapadła dziura... - uśmiechnęła się szelmowsko. - A po drodze opowiedz nam o sobie. W czym jesteś dobry, twoja, wiesz, najbardziej spektakularna akcja, szkolenie na N1... cokolwiek, co będzie przydatne i sprawi, że nie zasnę.
Poklepała Iwanowa motywująco po plecach i starając się skupić na czymś innym niż myślenie o łóżku. O SPANIU w łóżku.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Robert Iwanow
Awatar użytkownika
Posty: 29
Rejestracja: 29 paź 2012, o 21:55
Miano: Robert Iwanow
Wiek: 24
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Starszy szeregowy, N1
Postać główna: Ner'Haras vas Orionis
Kredyty: 20.000

Re: Siedziba Główna Przymierza

24 lis 2012, o 19:25

Robert roześmiał się wesoło na fakt, że Lillian pomyliła stopień swojego kolegi. Słuchał uważnie tego co mówili. Szczególnie wysłuchał regułki o statku, na którym służyli. To od razu dało do zrozumienia młodemu żołnierzowi, że musiał mieć spore gabaryty. Dla niego to była bardzo dobra nowina. Jeśli dowództwo z tego statku interesowało się nim, to nie tylko miałby wreszcie przydział ale i również niesamowitą przygodę. W końcu służenie na dużych jednostkach to kompletnie inna bajka niż na fregatach patrolowych.
- Jestem zakwaterowany w ośrodku "Passion" - odparł na pytanie Lilian - Hotel z wieloma atrakcjami. Powinien wam przypaść do gustu - uśmiechnął się szeroko by po chwili na moment zamilknąć i pomyśleć o tym co jej powiedzieć o sobie - Niezłe informacje masz, jeśli wiesz, że jestem po szkoleniu N1 - zaczął - Jestem biotykiem. Dobrym i kreatywnym biotykiem. Za czasów mojego pierwszego przydziału koledzy i koleżanki mogli cały czas na mnie liczyć. Dawałem z siebie wszystko co fabryka mi dała i udawało się przepędzić piratów czy cholernych batarian - zrobił małą pauzę - Najbardziej spektakularna akcja? To i u mnie też chyba jedna z najbardziej przykrych. Byłem na Cytadeli kiedy zaatakował ją Saren. Broniłem cywilów i wraz z moim oddziałem ewakuowałem ich na bezpieczniejsze poziomy. Mimo, że była nas mniej niż nacierających Gethów to dawaliśmy radę. Aż do przybycia krogańskiego czempiona, który był niczym biotyczny czołg - spoważniał kiedy sobie o nim pomyślał - Bestia zabiła mój oddział wraz z Gethami, by potem stoczyć ze mną pojedynek. Nie wiem jak sobie dawałem radę, tego kloca nie dawało radę przewrócić, takie miał dobre tarcze. I ciężar. W końcu udało mi się nim jakoś ruszyć, ale nic to nie dało, w końcu mnie obezwładnił swoją biotyką. Uratowało chyba mnie tylko to, że walczyłem do ostatniej sekundy. Dzięki temu cywile zdołali uciec, a SOC w ostatniej chwili mnie uratowało.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

22 maja 2015, o 12:56

Bene meritus Mistrz Gry: Marshall Hearrow
Gracze: Rebecca Dagan
Jakkolwiek Rebecca nie spędzała dni na przepustce w samym centrum w zasadzie przymierzowego świata, tego ziemskiego to albo los nad nią czuwał albo mogła zwalić wezwanie z rana do Siedziby Głównej Przymierza za niesamowity zbieg okoliczności. Rano, około godziny dziewiątej obudził kobietę nachalny i intensywny dźwięk omni-klucza. Komuś bardzo zależało na połączeniu się z sierżant i bynajmniej w żaden sposób nie zamierzał rezygnować. Trochę zaspana i zmęczona Dagan nie miała wyjścia jak tylko odebrać dobijającego się do niej ktosia. Zresztą jej postanowienie było bardzo słuszne gdyż okazało się, że na szczęście nie jest to nikt od ankiet i badań. Z drugiej strony odezwał się niski męski głos przedstawiając się po krótce, jako prokurator wojskowy pułkownik Jack Adams.
- Sierżant Dagan? Naczelna prokuratura wojskowa Przymierza. Jest pani wzywana w trybie natychmiastowym do stawienia się w Siedzibie Głównej, blok numer sześć budynek A – wyrecytował niemal jednym tchem. Po głosie można było pułkownika zaliczyć do osób po czterdziestce i bardzo skupionych na swojej pracy i zadaniu. A już w szczególności do służbistów. – Sprawa Muammada Guddama numer czterysta sześć. Szczegółowe dane przesyłam na omni-klucz. Sprawa rozpoczyna się dziś o jedenastej. Adams, bez odbioru.
Z tymi informacjami, nie pozwalając Rebecce dojść do głosu prokurator rozłączył się pozostawiając ją z chwilowym chaosem w głowie spowodowanym głównie porankiem. Ramię wciąż mogło ją lekko piec, ale opuchlizna powoli zeszła. Nie było jednak dane czerwonowłosej dłużej się skupić teraz na tatuażu gdyż niemal momentalnie po zakończeniu połącznia przyszła a omni-klucz wiadomość.
Akta sprawy numer 406.
Naczelne dowództwo Przymierza przeciwko szeregowemu Muammadowi Guddamowi.
Art. 144 Kodeksu karnego.
Wezwanie w charakterze świadka. Siedziba Główna Przymierza, budynek 6, blok A, sala 132.
Godzina 11.00
Rozkaz wykonać w trybie natychmiastowym
Nazwisko mówiło Rebecce wiele. Swego czasu stacjonując w jednym z miast w Arabii Saudyjskiej poznała szeregowego. Mało tego byli nawet w jednym oddziale i wszystko było w jak najlepszym porządku. Przynajmniej do czasu, kiedy ich ówczesnego dowódcy nie zamordowano z zimną krwią a jednym podejrzanym w tej sprawie został szeregowy. To było tak dawno. W tej chwili nie przychodziły do głowy Rebecce szczegóły, ale jedno było pewne. Musiała się stawić na rozprawę czy tego chciała czy nie.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

22 maja 2015, o 13:56

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Miała dzisiaj wracać. Jeden z najprostszych planów, jakie udało jej się poczynić w ciągu ostatnich dni obejmował tylko pobudkę wtedy, kiedy się wyśpi i zabranie się na pierwszy lot do Cytadeli. Czy byłby to kurs promem pełnym stłoczonych jak sardynki w puszcze pasażerów, czy też, przy wielkim szczęściu, nieco wygodniejsza podróż na pokładzie jednego z wojskowych myśliwców - wszystko jedno. Dagan gotowa była zabrać się czymkolwiek, byle tylko wieczorem postawić stopy na Cytadeli. Nie, nie zatęskniła nagle za stolicą i swoim pustym mieszkaniem. Po prostu... Musiała zacząć ponownie oswajać się z codziennością. W końcu niebawem powinna wrócić na Norada, a pojawienie się tam w nastroju wakacyjnym to nie był przecież dobry pomysł.
Plan był więc niezwykle prosty, nieprzerastający możliwości nawet niewyspanej Dagan, ale... Jak się okazało, zupełnie niewykonalny.
Czerwonowłosa nie lubiła, gdy budziło ją się przed czasem, który sama na pobudkę sobie wybrała. Biorąc pod uwagę, że tym razem zamierzała spać do oporu, każdy, kto zadzwoniłby przed bliżej nieokreślonym momentem jej wybudzenia, z automatu stawał się jej wrogiem...
No, prawie każdy. Bo wiecie, z prokuratorów lepiej sobie wrogów nie robić.
Najpierw pomyślała, że chodzi o nią. Że po wstępnym przedstawieniu będzie musiała zmierzyć się z czymś w rodzaju hej, komandor Cole przecenił swoje znajomości, a nam się trochę nudzi, więc podręczymy cię w sprawie tej nieszczęsnej satelity. Gdy więc zamiast tego padło znajome jej nazwisko, kamień mało empatycznie spadł jej z serca. Była gotowa nawet podziękować za tak radosne wieści z rana.
Tylko, że ów szanowny prokurator Adams nie miał w planach dopuścić jej do głosu.
- Eee... Dziękuję, też cieszę się, że dane nam było porozmawiać - mruknęła więc, gdy tylko połączenie zostało zerwane. Sprawa o jedenastej, tak? No, to spokojnie mogłaby jeszcze godzinkę...
Wolne żarty. Nie zdążyła nawet przyłożyć głowy do poduszki, gdy jej omni-klucz zadźwięczał radośnie, informując o nowej wiadomości, zakończonej jakże przez wszystkich uwielbianym wykonać w trybie natychmiastowym. Świetnie!
Godząc się więc z tym, że sen był luksusem, na który nie mogła już sobie pozwolić, westchnęła cicho i przetarła twarz dłonią, zgarniając pozostałości snu. Zaraz po tym postanowiła nieco dłuższą chwilę poświęcić otrzymanej nocie, dokładniej - jednemu jej fragmentowi. Art. 144 kk. Nie była prawnikiem, ale chcąc wiedzieć - Dagan przecież zawsze musiała wiedzieć - od razu odszukała sobie ów artykuł w extranecie. Przeczytała go raz. Przeczytała go drugi raz. Zmarszczyła czoło.
Czyżby jej niewidziany od ho ho, tak dawna kolega, znany głównie z tego, że został mordercą (albo nie został, bo w sumie nie pamiętała, jak cała sprawa się skończyła) popisał się teraz dezercją? Mało elegancką ucieczką od niewątpliwie pełnych miłosierdzia, mundurowych przedstawicieli sprawiedliwości?
Jeśli jednak rzeczywiście tak było, Dagan nie miała pojęcia, do czego miałaby się przydać jako ten nieszczęsny świadek. Tamta sprawa to dawne czasy, okres, którego nie pamiętała. Jeśli zaś chodziło o coś nowego, tym bardziej nie miała o niczym pojęcia. Muammad Guddam był jednym z elementów przeszłości.
Jednak rozkaz to rozkaz, stąd nie zastanawiając się dłużej, czym prędzej przygotowała się do wyjścia. Krótką chwilę poświęcając na schłodzenie wytatuowanej ręki pod kranem, szybkie śniadanie zjadła w biegu, między naciąganiem na tyłek spodni od munduru a zakładaniem koszulki, by wreszcie, po przyzwoicie krótkim czasie, ruszyć do wskazanego jej w poleceniu miejsca. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu uznała, że pojawienie się przed czasem może nie być głupim zagraniem, stąd, choćby nawet od rozprawy dzielił ją okres wystarczający do trzykrotnego przejścia się w tę i z powrotem, nie miało to najmniejszego znaczenia.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

26 maja 2015, o 12:34

W Siedzibie Głównej Przymierza jak to zwykle bywało od rana panowało spore zamieszanie. Spieszący ze swoimi sprawami żołnierze, ale też i cywile zajmowali prawie cały hol budynku głównego, przez który trzeba było przejść, aby dostać się do części właściwej kompleksu. Budynek numer sześć okazał się być gmachem schowanym częściowo w głębi wszystkich innych, tak, że dotarcie do niego niewprawnemu w poruszaniu się po terenie SGP mogło zająć więcej czasu niż normalnie. W środku natomiast było prawie pusto nie licząc, że przy odpowiednich drzwiach tu i ówdzie stało kilku żołnierzy, niektórzy nawet byli opatrzeni beretami dobrze znanymi Rebecce, jako żandarmeria wojskowa.
Idąc dalej Dagan mogła zauważyć jak po lewej stronie pod schodami miga nad drzwiami czerwona lampka z napisem ARESZT ŚLEDCZY i jakimiś znaczkami pod spodem, co w wolnym tłumaczeniu mogło znaczyć „nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. Nie przyglądając się temu bliżej pani sierżant mogła spokojnie udać się na górę.
Sala numer 132 według oznaczeń na tablicy przy wejściu znajdowała się na pierwszym piętrze i oparzona była nazwą POKÓJ ROZPRAW. Była godzina dziesiąta trzydzieści i tylko przed tą jedną salą trwało małe poruszenie. Trzech rosłych żołnierzy w mundurach galowych stało po lewej stronie przy samych drzwiach wejściowych żywo ze sobą dyskutując. Trochę dalej na ławkach siedziało kilka osób w tych kobieta i mężczyzna wyraźnie arabskiego pochodzenia ubranych po cywilnemu.
- Rebecca? – niski, męski głos odezwał się za jej plecami, a kiedy kobieta odwróciła się wyrósł przed nią wysoki mężczyzna, bardzo dobrze zbudowany nawet jak na standardy Przymierza. Można było przez chwilę się zastanawiać, jakim cudem mieści się w drzwiach, ale czy to miało jakikolwiek sens? Przed nosem Dagan, na jego piersi majaczyło wyszyte nazwisko ppor. J. Nielson. Dopiero to nasunęło czerwonowłosej na myśl wspomnienia. Nielson był jednym z członków ich jednostki podczas stacjonowania w Arabii Saudyjskiej z tym, że… wcześniej służył w stopniu sierżanta, podobnie jak Dagan i był jednym z tych żołnierzy, nad którymi szło się zastanawiać, jakim cudem w ogóle dostali się do wojska. Jeszcze kilka lat temu był przecież chudym, mizernym chłopcem, który bał się byle trzaśnięcia drzwiami, a przy stanowczych rozkazach mógł się łatwo rozpłakać. Tymczasem teraz przed Rebeccą stał mężczyzna zupełnie nieprzypominający Jasona z tamtych czasów. Tylko ta łagodna twarz i spojrzenie w ogóle się nie zmieniło. – Kopę lat! Nie wiedziałem, że jesteś w Vancouver, zgadalibyśmy się na jakieś piwo. Co? Też na przesłuchanie cię wezwali?
Mężczyzna ścisnął Dagan przytulając ją do swojej szerokiej piersi, tak, że kobiecie w pierwszej chwili mogło zabraknąć tchu. No i przede wszystkim nie było to powitanie, którego można było spodziewać się po żołnierzu. Cóż, w tej kwestii Jason też wcale się nie zmienił.
- Cholera, pojęcia nie mam, o co chodzi i dlaczego nas tutaj ściągają – mruknął opierając się o barierkę przy schodach. – Co u ciebie? Gdzie teraz służysz?
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

26 maja 2015, o 14:36

Tup, tup, tup. Trafić do wskazanego jej miejsca wcale nie było tak łatwo. Niby żołnierz, niby z Siedzibą obeznana, ale najwyraźniej nie tak do końca. Oczywiście to, że droga do gmachu sądu nie była jej znana - to akurat dobrze. Dagan nie pragnęła jej poznawać, zaznajamiać się bardziej ani z trasą anii, już w samym budynku, pustymi korytarzami.
Gdy jednak udało jej się wreszcie dotrzeć do celu, gdy prześlizgnęła się spojrzeniem po kilku zakazach wstępu, po areszcie śledczym i po kilku kolejno numerowanych drzwiach, gdy wspięła się na pierwsze piętro, z daleka dostrzegając zamieszanie przy - dałaby sobie uciąć rękę - wskazanych jej drzwiach, wtedy wreszcie nadszedł czas, by poważnie się zastanowić nad tym, co właściwie tu robi. Tak, wezwana w roli świadka. Tak, dostała ogólny opis sprawy. Tylko co z tego? Nic z tego nie wynikało. Nie czuła się bardziej dokształconą. A jeśli Rebecca czegoś nie wie, jest bardzo, bardzo zaniepokojoną. Tak jak teraz.
Czas na zadręczanie się swą niewiedzą nie był jej jednak dany. Ledwie zbliżyła się do małego zgromadzenia - te rzeczywiście ulokowało się przy drzwiach z numerem 132, cóż za niespodzianka - całą jej uwagę (i ciało) pochłonął ktoś nowy. Ktoś, kto pojawił się za jej plecami i... kogo chyba jednak dobrze znała.
- Cholera, Jason - rzuciła najpierw udawanym tonem zostaw mnie w tej chwili, by potem, nie siląc się dłużej na szczególnie przekonujące aktorstwo, odwzajemnić uścisk. To, że postawny mężczyzna bliski był połamania jej kilku żeber nie miało w tej chwili znaczenia. Wreszcie widziała kogoś, kogo rzeczywiście lubiła... Choć, ze względu na transformację, jaką przeszedł mężczyzna, potrzebowała chwili, by sobie to uświadomić. - Jednak dorosłeś! - Gdy dane jej było uwolnić się z objęć żołnierza, cofnęła się o krok, by zlustrować go krytycznym spojrzeniem. Poza tym mówienie do wyszytego na mundurze nazwiska to też średnia przyjemność.
- Taest, sprawa naszego wspólnego kolegi. - mruknęła tymczasem w odpowiedzi na zadane jej pytanie. Gdyby nie to, że porucznik sam przyznał się do niezorientowania w sprawie, była gotowa zapytać go, czy wie coś więcej. Najwyraźniej cała sprawa była jednak czymś dziwnie tajemniczym i... Można było liczyć na to, że odpowiedzi na kilka pytań padną na sali rozpraw. Czy jednak rzeczywiście tak będzie?
Niezależnie od tego, co czekało ich już za progiem sali, teraz chyba nie było sensu tracić czasu na drążenie tematu Muammada. Wychodziło na to, że żadne z nich nie wiedziało, co znaczą te nowe dowody, w tej chwili więc najlepszym rozwiązaniem było po prostu zaczekać. Chyba.
- Nie rozgłaszałam swojej bytności tutaj - rzuciła więc, podejmując bardziej swobodny temat towarzyski. - Szczerze mówiąc, miałam dziś wracać na Cytadelę, ale sam rozumiesz. - Znaczącym ruchem głowy wskazała drzwi, w pobliżu których czekali. Prokuraturze się nie odmawia, zgadza się? - Póki co mam przydział na Noradzie, ale... - Wzruszając lekko ramionami (ostatecznie ostrożny realizm kazał jej postawić znak zapytania przy dalszej służbie na pokładzie tego właśnie krążownika), po raz drugi już złapała się na tym, że spogląda na Nielsona z niedowierzaniem. Hej, chyba wiedział, jak wygląda, nie? Gwałtownej zmianie tematu, jaką wymusiła Dagan, nie powinien się dziwić.
- Dajmy spokój mojej karierze, bo to nie ja tu mam co opowiadać. - Uniosła znacząco brwi, by wreszcie uśmiechnąć się z zawadiackim rozbawieniem. - Co ty ze sobą zrobiłeś, co?
W międzyczasie strzeliła krótkim spojrzeniem w kierunku odstrojonych na galowo żołnierzy, zawzięcie dyskutujących pod samymi drzwiami. Nie zamierzała bawić się w detektywa i podpytywać zebranych o powód obecnego zgromadzenia, ale... Czuła, jak zżera ją ciekawość. Powoli, ale nieustępliwie.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

30 maja 2015, o 00:21

- Tak, na to wygląda – Jason wygładził marynarkę na piersi uśmiechając się lekko. Bardziej wyglądał na zawstydzonego komentarzem Rebecki niż pewnego siebie. Chociaż jego prezencja teraz w każdym calu mogła mu to wynagradzać. Skrzyżował ręce na piersi i zmarszczył brwi. – Nie wiesz o co może chodzić?
No tak, można się było domyśleć, że jeśli porucznik sam nie wie o co chodzi, to z pewnością zapyta o to Dagan.
Tymczasem przed drzwiami nastąpiło lekkie poruszenie, gdyż na horyzoncie z przeciwnej strony niż przyszła pani sierżant pojawił się osobnik płci męskiej odziany również w galowy mundur Przymierza. Desygnacie pułkownika na ramionach i piersi mogły dać jasno do zrozumienia, że oczom zebranych ukazał się nie kto inny jak prokurator wojskowy we własnej osobie. Zresztą nazwisko Adams przy medalach mówiło samo za siebie. Wymienił on uprzejmości z oficerami przy wejściu i zniknął za drzwiami. Nikt jednak poza nim nie wchodził do środka, a to oznaczało jedynie tyle, że pewnie zostaną zaproszeni w odpowiednim czasie.
- Norad, hm? – Odezwał się wreszcie Nielson przenosząc spojrzenie z drzwi na Rebeccę. – Słyszałem swego czasu o tym statku, ale jakoś średnio wpadł mi w pamięć. To nie jest okręt Wilsona przypadkiem?
Jason wydawał się być nie dość że ogarnięty wizualnie to jeszcze bardzo dobrze poinformowany w kwestii tego jaki okręt pływa pod czyim dowództwem. Widocznie od czasów wspólnego stacjonowania w Arabii chłopak faktycznie wyszedł na ludzi. Uśmiechnął się szeroko na kolejne pytanie Dagan i pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
- Ciągle to samo, no ale dobrze… - zaczął odpychając się od barierki i przechodząc parę kroków w tę i z powrotem. – Od czasów naszego ostatniego spotkania sporo się zmieniło. Miałem dość bycia popychadłem i pośmiewiskiem całego plutonu, więc po prostu… wziąłem się za siebie. A to tylko efekty. W międzyczasie byłem na Horyzoncie, dostałem awans i proszę. Podporucznik Jason Nielson do usług.
Stanął przed Rebeccą demonstracyjnie wypinając pierś i wspierając się pod boki. Stał tak ułamek sekundy po czym parsknął śmiechem i wrócił do opierania się o barierkę. Chciał otworzyć usta i zacząć coś mówić, ale zdołał jedynie skinąć głową w kierunku schodów. Pojawiło się na nich dwóch żandarmów prowadzących skutego i z dość skwaszoną miną podejrzanego. Tym podejrzanym był nie kto inny jak wspominany już Muammad i bynajmniej nie wyglądał na takiego, jakim go mogli zapamiętać. Był dosłownie cieniem człowieka i nawet na nich nie spojrzał, tylko bezpośrednio został wprowadzony na salę.
Potem z głośnika dobiegł głos zapraszający wszystkich poza świadkami na salę. A potem mijały kolejne minuty… Dopiero po jakiejś pół godzinie głośnik odezwał się znów:
- Sierżant Rebecca Dagan proszona na salę…
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

30 maja 2015, o 09:04

Uniosła lekko brwi orientując się, że Jason zmienił się nie tylko wizualnie, ale także w kwestii ogólnego obycia wojskowego. Z ostatniej sieroty stał się żołnierzem dobrze zorientowanym w organizacji wojska i... W tym momencie czymś naprawdę zaskakującym było, że podobnie jak Dagan (której pozostało tylko pokręcić głową przecząco na jego pytanie), nie miał pojęcia, co właściwie tutaj robią. Wychodziło na to, że ani czerwonowłosa, ani też Nielson nie mieli ostatnio kontaktu ze swym śniadym kolegą, stąd wezwanie ich w roli świadków było co najmniej podejrzane. Bo niby co mogli wiedzieć?
To jednak miało się przynajmniej częściowo wyjaśnić na sali rozpraw. Rebecca zdążyła jeszcze tylko przytaknąć, że istotnie, chodzi o okręt komandora Wilsona, raz jeszcze pochwalić zmianę, jakiej uległ Jason i parsknąć śmiechem na jego teatralną prezentację, gdy wreszcie jej nazwisko wybrzmiało z umieszczonego nad wejściem do sali głośnika. Chrząknąwszy cicho, wygładziła mundur i starając się nie wnikać teraz za bardzo, co tak naprawdę działo się z Muammadem - to, że wyglądał gorzej niż źle, było niepokojące - ostatni raz zerknęła ku Nielsonowi.
- No, chyba najwyższy czas dowiedzieć się, jaką rolę nam pozostawiono, co? - Uśmiechnęła się nieznacznie, choć do śmiechu było jej coraz mniej. Mogli sobie żartować, bo tu nie chodziło o nich, ale sąd wojskowy to przecież... Cholera, wszyscy wiedzieli, że to nie jest temat do żartów. Że każde wezwanie, nawet w roli świadka, jest czymś, czego każdy wolałby uniknąć. Że sądy cywilne to przy tym naprawdę błaha sprawa.
Nie zwlekając dłużej, szybkim krokiem zbliżyła się do drzwi wskazanej sali, by wreszcie przekroczyć jej próg. Starała się nie rozglądać zanadto i nie dekoncentrować. Przyszła tu odpowiadać na pytania i... Znaleźć odpowiedzi na własne. Przynajmniej na to liczyła. Choć, szczerze mówiąc, nie zdziwiłaby się chyba za bardzo, gdyby wszystko potoczyło się inaczej - nie tak, jak oczekiwała.
Tymczasem jednak pozostało jej stanąć w wyznaczonym miejscu i czekać. W sądzie przecież nikt nie odzywa się nieproszonym.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

30 maja 2015, o 13:03

Sala nie była pełna. Nie było tak jak we wszystkich widach, gdzie oskarżony siedzi przy swoim pewnym siebie adwokacie, wszyscy są przystrojeni i piękne garnitury, a Wysoki Sąd w todze zajmuje miejsce na szczycie trybuny. Nie. Po wejściu do środka Dagan zastała widok zupełnie różniący się do tego, którego można się było spodziewać. Długa łatwa postawiona po przeciwnej stronie od drzwi, przy której kolejno zasiadało trzech mężczyzn i dwie kobiety w mundurach Przymierza było pierwszym, co Rebecce rzuciło się w oczy. Dopiero potem dwie ławy ustawione prostopadle do tej głównej gdzie przy jeden siedział prokurator wojskowy w osobie pułkownika Jacka Adamsa, który już od wejścia lustrował sierżant uważnym i chłodnym spojrzeniem. Po jego przeciwnej stronie siedział oskarżony nieśmiało zerkający na wchodzącą Rebekę, dało się nawet dostrzec na jego twarzy cień uśmiechu. Tego, który mogła pamiętać ze swojego przydziału w Arabii. Obok niego zaś zasiadał mężczyzna mocno po czterdziestce z nieco rozbieganym spojrzeniem i mocno pokrytymi siwizną włosami. Jego wyraz twarzy był łagodny, aczkolwiek mocno nieobecny. No i przede wszystkim był czarnoskóry, co było w zasadzie pierwszym, dość istotnym faktem, który rzucał się w oczy.
- Zapraszamy – dobiegł do niej głos z samego środka stołu. Mężczyzna, który się odezwał odziany był w mundur inny niż wszystkie obecne na sali. Owszem, miał naznaczone symbole przynależności do Przymierza, ale nie był w kolorze granatowym marynarki, ani nawet w zielonym świadczącym o jego lądowej formie służby. Był w kolorze białym z czerwonymi mankietami, co od razu dało Rebecce jasność, kto jest przewodniczącym dzisiejszego posiedzenia. Mężczyzna miał na oko sześćdziesiąt kilka lat, pięć, może sześć a jego spojrzenie było mocno zmęczone. Zdecydowanie należał do tych, którzy większość czasu spędzili na froncie, w ostatnich dniach swojej służby przeniesieni do pracy za tak zwanym biurkiem. – Czy skład komisji jest pani znany?
To nie była rzecz, której Dagan mogła się spodziewać na sali rozpraw. Nie, nikt jej przecież wcześniej nie przedstawił składu komisji, nikt nie wspomniał poza jedną zdawkową informacją, po co tu jest i o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi przecież. Rzut oka na prokuratora też by w zasadzie nic nie dał, bo mężczyzna wciąż, niezmiennie z tym samym chłodnym wyrazem twarzy obserwował sierżant.
- Admirał Siergiej Kazinkov przewodniczący, po mojej prawej stronie komandor Roger Whorn i komandor Elena Mendes. Po lewej porucznik Tim Johns i komandor sztabowy Tia Wenju – mężczyzna po kolei przedstawił wszystkich siedzących przy ławie głównej i ponownie przeniósł spojrzenie na Dagan. – Proszę się przedstawić, podać stopień i obecny przydział. Ile macie lat i gdzie mieszkacie?
Admirał był człowiekiem starej daty, to było widać już na pierwszy rzut oka, owszem. Ale jego wręcz dobijające znużenie raczej nie było czymś, co powinien reprezentować żołnierz takiego urzędu. Ale nie było się teraz, co spierać, Rebecca musiała odpowiedzieć na pytania, w końcu z sądem wojskowym nie ma przecież żartów. Sama wiedziała to doskonale.
Kolejne pytania należały tych już do tych standardowych.
- Czy znacie oskarżonego? Czy jesteście z nim spokrewnieni? Spowinowaceni? – Recytował prawie jednym tchem jakby to było dla niego niemal oczywiste, ale zostawił chwilę Rebecce na odpowiedź. – W takim razie pouczam o obowiązku mówienia prawdy, składanie fałszywych zeznań jest karalne. Czy zrozumieliście? Panie pułkowniku, proszę…
Jack Adams, prokurator wojskowy poniósł się z miejsca i przeszedł parę kroków w stronę sierżant.
- W 2183 stacjonowała pani w Arabii Saudyjskiej razem z oskarżonym. Byliście razem w plutonie porucznika Henricha, potem zamordowanego z zimną krwią. Czy może nam pani opowiedzieć coś więcej o tym przydziale?
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

30 maja 2015, o 17:17

Nie dane jej się było porządnie zdziwić. Ot, chwila zaskoczenia, gdy jak gdyby nigdy nic zapytano ją o znajomość składu sędziowskiego, po której niemal natychmiast przystąpiono do przedstawiania poszczególnych osób. Zdumienie odmalowane na twarzy Dagan musiało być nie tylko bardzo wyraźne, ale też doskonale jednoznaczne. Hej, przecież ona nie miała pojęcia, co tu robi i jakich dokładnie wyjaśnień się od niej oczekuje. O samej ławie sędziowskiej wiedziała tylko tyle, że będzie, bo przecież nikt nie raczył jej wcześniej podać chociażby nazwisk.
Oczywiście, nie manifestowała żadnego z tych przemyśleń, z pokerową twarzą wysłuchując kolejnych nazwisk i spoglądając ku przypisanym im postaciom. Czuła się źle. Może nie tak, jak czułaby się sama będąc oskarżoną, ale i tak daleko jej było do poczucia komfortu. Mundury galowe, wszechobecna powaga sytuacji, tragiczny niemal wygląd Muammada czy nawet znużenie przemawiającego mężczyzny - to wszystko sprawiało, że w gardle umościła się jej utrudniająca przełykanie gula. Bo choć nie miała przecież nic do ukrycia, to... Cóż, czuła się jak uczniak wywołany po raz pierwszy do tablicy.
Zdenerwowanie zdenerwowaniem, ale nie mogła przecież stać i milczeć. Musiała wziąć się w garść i grzecznie odpowiadać na pytania, tego od niej oczekiwano. Gdy więc nadeszła pora na oficjalne przedstawienie się, Rebecca była względnie gotowa, by to zrobić.
- Sierżant Rebecca Dagan, obecnie służę w załodze SSV Norada. Moim bezpośrednim przełożonym jest komandor Wilson Cole - powiedziała ze spokojem. To przynajmniej były tematy, w których nie mogła się pomylić i powiedzieć czegoś niezgodnego z prawdą. - Mam dwadzieścia trzy lata, jestem zameldowana na Cytadeli, Okręg Bachjret.
To było proste. Krótkie fakty, które sędziowie mieli w papierach, a które miała tylko potwierdzić. Nic trudnego. Równie łatwe było przyznanie, że Muammada faktycznie zna, ale nie jest z nim spokrewniona. Przyjęcie do wiadomości konieczności mówienia prawdy także nie było wyzwaniem. Problemy zaczynały się dopiero później. Niby wciąż miała mówić o tym, co było jej znane, o tym, co pamiętała, ale... Odnosiła wrażenie, że wkracza na grząski grunt. Chyba każdy świadek stawał w obliczu poczucia, że choć nie jest oskarżonym, w oczach prokuratora równie dobrze mógłby nim być.
Szlag by to trafił.
Tym niemniej nadal musiała mówić. I mówiła, starannie dobierając słowa.
- Rzeczywiście, wysoki sądzie, służyłam wtedy w tej samej jednostce, co Muammad. - Przez moment pomyślała, że mogłaby odwzajemnić uśmiech, który oskarżony posłał jej kilka chwil temu, zganiła się jednak za tę myśl. Nie po to tu była. To nie spotkanie towarzyskie, do cholery. - To nie był łatwy przydział. Trudne warunki środowiskowe i stale obecne napięcia społeczne sprawiały i nadal sprawiają, że służba w Arabii to coś zupełnie innego niż pobyt na okręcie czy w ambasadach. Sama trafiłam tam po pierwszym przeszkoleniu na Mnemosyne, by zobaczyć, jak wygląda prawdziwa służba. - To nie były jej słowa, a jeden z wielu cytatów jej kuratora, komandora Altherry. To zabawne, jak wiele jego pouczeń, nagan czy zwykłych złośliwości wciąż pamiętała. - W przypadku moim i Muammada dochodziły jeszcze pewne... problemy w relacjach z porucznikiem Henrichem. - Czuła się tak, jak gdyby strzelała sobie w stopę, ale to przecież nie było nic nowego. Była niemal pewna, że pytanie o ten temat i tak by się pojawiło, po co więc zwlekać? Przerabiała to już przy okazji poprzednich rozpraw w tej kwestii, unikanie tematu byłoby więc nienaturalne i co najmniej podejrzane. - Tak czy tak, służba w Arabii zawsze była próbą charakterów. To była praca w ciągłym stresie, poczuciu zagrożenia. Na porządku dziennym były spięcia między nami, stacjonującymi tam. - Powstrzymała wzruszenie ramionami. - Z naszego plutonu odsiano dziewięciu żołnierzy. - Urwała. Nie bardzo wiedziała, czego się od niej oczekuje. Co tak naprawdę miała powiedzieć? Była przekonana, że wszyscy tu obecni dobrze wiedzą, jak to wyglądało. Gorąco, piach i nadmiar testosteronu na stosunkowo niewielkim skrawku terenu nigdy nie wróżą dobrze. Podobnie świadomość tego, że w każdej chwili mogą zostać wciągnięci w wir starcia. To nieprawda, co się mówiło - że niepokoje społeczne na Bliskim Wschodzie już dawno się skończyły. Gówno. Wcale tak nie było. Te same tematy, co niegdyś, wciąż stanowiły zarzewie mogącego zapłonąć w każdej chwili ogniska buntu.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

30 maja 2015, o 20:09

Admirał Kazinkov uważnie przyglądał się Rebecce chłonąc każde słowo wypowiadane przez kobietę, od czasu do czasu jedynie pochylił się w bok wysłuchując kilku słów od siedzącego obok niego mężczyzny, który był przedstawionym komandorem. Ten drugi tylko raz przetaksował Dagan spojrzeniem by potem czynić jakieś arcyważne notatki na datapadzie leżącym przed nim.
Prokurator za to chodził w tę i z powrotem zaraz przed nosem sierżant z rękami splecionymi za plecami. Na jego twarzy widać było wyraz głębokiego zamyślenia, bądź też po prostu był zasłuchany w słowa Dagan. No ale nic dziwnego, musiał się być skupiony na jej słowach w końcu wyglądało na to, że póki co to właśnie on tutaj dyktuje wszelkie warunki. Być może nie czerwonowłosa nie miała nic wspólnego bliżej z tą sytuacją, ale faktycznie nie było, co się dziwić jej stresowi. W końcu nie co dzień staje się przed ławą sądu wojskowego.
- Czyli nie zaprzecza pani, że byliście razem z oskarżonym dręczeni przez porucznika Henricha? – Wtrącił się prokurator, kiedy Rebecca skończyła swój krótki powrót do tamtych dni z przydziału. Prokurator zatrzymał się przed miejscem, w którym stała Dagan i spojrzał jej prosto w oczy. – Proszę zatem powiedzieć nam, w jaki sposób porucznik Henrich traktował panią i oskarżonego?
- Sprzeciw wysoki sądzie, to nie jest przedmiotem sprawy – czarnoskóry porucznik siedzący obok Muammada krzyknął ciężkim basem wyrzucając rękę do przodu. Admirał Kazinkov skrzywił się w wyrazie bólu i pokręcił głową.
- Ciszej poruczniku Ganda, wszyscy was doskonale słyszymy nie ma potrzeby zgłaszania sprzeciwu tak, że mewy z dachu podrywają się do lotu – przewodniczący komisji rozmasował sobie czoło.
- Wręcz przeciwnie wysoki sądzie, chcę ustalić pewne fakty przed przejściem do rzeczy – pułkownik Adams spokojnie odwrócił się w stronę podłużnej ławy i uniósł brwi w oczekiwaniu na decyzję wysokiego sądu. Admirał machnął ręką do niechcenia.
- Oddalam, tylko proszę przejść szybciej do rzeczy.
Prokurator ponownie odwrócił się w stronę sierżant i postukał wyczekująco w barierkę, która odgradzała ją od przestrzeni, po której stąpał pułkownik.
- Wszyscy wiemy, jaki był porucznik Henrich, nigdy nie krył się ze swoimi poglądami… Zapewne trafienie pod jego skrzydła dla pani i oskarżonego, tak bardzo związanych z tamtymi stronami nie było przyjemnym doświadczeniem?
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

30 maja 2015, o 20:24

To było... dziwne. W porządku, o tym, że pojawiły się nowe dowody w sprawie morderstwa porucznika Heinricha wiedziała, w końcu informację o tym zawierała krótka nota wyjaśniająca wezwanie jej na rozprawę. Tym niemniej teraz, będąc już na miejscu i słuchając pytań, których teoretycznie powinna się spodziewać, dochodziła do wniosku, że nie, jednak się nie spodziewała. Także fakt, że już kiedyś na nie nie odpowiadała, nie bardzo ją uspokajał, a wszystko dlatego, że... Nowe dowody. Co to tak naprawdę znaczyło?
Ale odpowiadała. Musiała. Chciała.
- Nie zaprzeczam - przyznała spokojnie, nieustannie wpatrując się przed siebie, gdzieś ponad maszerującym w tę i z powrotem prokuratorem. Obawiała się, że rzut oka na oskarżyciela może ją... obezwładnić? Nie ona była tu oskarżoną, wciąż o tym pamiętała, ale i tak konfrontacja z prawnikiem nie była czymś, co zafundowałaby sobie z własnej, nieprzymuszonej woli.
Spojrzeniem nie mogła uciekać jednak zbyt długo. W ciszy przeczekując chwilowy zamęt, jaki spowodowany był zadanym przez pułkownika pytaniem, odetchnęła bardzo powoli, by później przejść do dalszych wyjaśnień. Tego od niej oczekiwano, a ona naprawdę nie miała nic do ukrycia. Stanęła już kiedyś w obliczu podobnych, ostrożnych podejrzeń czy sugestii. W końcu nie tylko Muammad miał wtedy motyw. Ona, teoretycznie, też. Mierzyła się już z tym, przerabiała już ten temat. Była w stanie to zrobić jeszcze raz. A nawet, jeśli nie...
Cóż. Musiała zrobić to jeszcze raz.
- Istotnie, to nie było ani przyjemne, ani łatwe - przytaknęła niewzruszenie. Tylko tak mogła odpowiedzieć. W końcu to też coś, o czym wszyscy tutaj już wiedzieli. - Porucznik Henrich dość stanowczo manifestował swe poglądy. W plutonie byliśmy z Muammadem jedynymi przedstawicielami brudnej rasy, jak zwykł to określać, stąd wszystko skupiło się na nas. Na ćwiczeniach zmuszeni byliśmy do dodatkowych wysiłków bo, jak twierdził pułkownik, trzeba nam pokazać, gdzie nasze miejsce. Byliśmy upokarzani słownie, także w towarzystwie pozostałych żołnierzy. Podczas podziału obowiązków na posterunku to nam przypadały zawsze najgorsze prace, niezależnie od obowiązujących zmian dyżurów. Karano nas nieproporcjonalnie do występków, wyzywano. Odmawiano przepustek z byle powodu. - Wzruszenie ramionami pozostało w domyśle. O czym tu było mówić?
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

30 maja 2015, o 20:45

- Sąd zdaje sobie sprawę z faktu, że pani już raz to przerabiała. Prokuratura znalazła wtedy na miejscu zdarzenia odcisk buta oskarżonego, to jednak nie wystarczyło na osadzenie go w więzieniu, co też pani zresztą wie. Nie wie pani natomiast zapewne, że jakiś czas temu, odnaleziono utajnioną korespondencję oskarżonego z niejakim Omarem Ab Alahanim – tutaj prokurator znacząco spojrzał na Rebekę. To nazwisko mówiło wszystko. Jeśli ktoś służył gdziekolwiek na Ziemi gdzie dominowała ludność muzułmańska (zwłaszcza w obecnych czasach jeszcze bardziej fanatyczna niż kiedyś z oczywistych względów) doskonale kojarzył Omara jako przywódcę jednego z najbardziej krwawych i radykalnych ugrupowań terrorystycznych. Działali oni już nie tylko w obrębie własnej planety ale także całej galaktyki będąc sprawcami największych i najbardziej rozpoznawalnych zamachów. Byli jedną z najlepiej zorganizowanych tego typu organizacji, a ich budżet prawdopodobnie po części finansowany był przez Cerberusa. Chociaż tego nie dało się do końca potwierdzić. Tymczasem prokurator kontynuował: - W owej dokumentacji oskarżony wyraźnie skarży się na porucznika Henricha, co zresztą nie jest niczym nadzwyczajnym oraz wskazuje panią jako potencjalną współtowarzyszkę do morderstwa. Spokojnie, sprawdziliśmy panią dokładnie, nie mamy podstaw do oskarżenia. Oskarżony jednak po ujawnieniu tych dowodów nie stawił się na służbie. Czy uważa pani, że mogło to być spowodowane strachem przed konsekwencjami?
- Sprzeciw! Nie interesują nas spostrzeżenia świadka – huknął ponownie obrońca uderzając dłonią w ławę. Admirał ponownie przymknął oczy i powoli odwrócił głowę w kierunku czarnoskórego porucznika.
- Proszę o spokój. Prokuratorze?
- Uważam, że świadek ma mocny kontakt z oskarżonym w świetle przedstawionej sytuacji. To może mieć wpływ na sprawę – odpowiedział pułkownik równie spokojnie jak przedtem tym razem nawet nie odwracając się w stronę ławy oskarżonych. Drzwi za Rebeką otworzyły się cicho i do środka weszło kilku mężczyzn w mundurach Przymierza spokojnie zajmując ławki przeznaczone dla widowni. Kazinkov tylko spojrzał na nich i skinął lekko głową, po czym wrócił spojrzeniem do tego co się działo tuż przed jego nosem.
- Oddalam.
- Ponawiam zatem pytanie. Czy uważa pani, że oskarżony mógł obawiać się konsekwencji swojego czynu w świetle ujawnionych dowodów, dlatego nie stawił się na przydział?
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

30 maja 2015, o 20:59

Chciała się odwrócić. Bardzo. Chciała wykorzystać fakt przybycia kogoś nowego - kogo? cóż, nie potrafiła rozpoznać po odgłosach kroków, tym bardziej po zapachu używanych perfum - by obejrzeć się i pozwolić sobie na ochłonięcie. To nie tak, że znała Muammada jakoś wybitnie dobrze i teraz była w szoku, że ktoś jej bliski mógł być terrorystą. To nie tak, że chciała grać na czas, by wymyślić sposób na wybronienie go. To nawet nie tak, że...
Cholera. Chodziło tylko o nazwisko. Omar Ab Alahani. Znała je. Oczywiście, że je znała. Oczywiście, że wiedziała, co znaczyło, z kim się wiązało. Widziała w telewizji. Widziała na żywo podczas wspomnianej służby w Arabii. Znała liczby. Wiedziała ile litrów krwi zostało w imię tego nazwiska przelanych, ile dzieci straciło rodziców, ile rodzin zostało startych z powierzchni ziemi. Miała przecież pamięć do cyfr. Choćby chciała zapomnieć, nie potrafiłaby.
Teraz miałoby się okazać, że służyła z kimś, kto mógł być z tym związanym? Przykładać do tego rękę? Miałaby spać w tych samych koszarach, wylewać pot na ten sam poligon, chodzić ramię w ramię po tych samych uliczkach z kimś, kto potrafiłby wypowiadać to imię bez odpowiednio negatywnej intonacji? Lekarze powiedzieli kiedyś jej rodzicom, że ich ukochana córka może mieć problemy z empatią i rozumieniem pewnych ludzkich odczuć - ale teraz nawet ona nie miała problemu z byciem... przerażoną? wstrząśniętą?
Pozbierała się. Musiała poradzić sobie bez odwrócenia się, bez zerknięcia przez ramię. Nie miała pojęcia, kto przyszedł. Nie wiedziała, komu Kazinkov skinął głową. Ale czy to było ważne...? Cóż, pewnie tak. Ale nie w tej chwili. W tej chwili liczyły się słowa - te, które wypowiadać miała ona, a nie ci za jej plecami.
- To możliwe - przyznała więc, dobrze wiedząc, że strach to silny motyw. Ilu czynów dokonano pod wpływem przerażenia? Ile ucieczek z niego wynikało? - Nie jestem jednak przekonana, czy na pewno chodzi o konsekwencje z naszej strony. Ze strony Przymierza - Nim zorientowała się, że być może wykracza poza ramy oczekiwanej odpowiedzi, było za późno, by cofnąć swoje słowa. Musiała dokończyć raz zaczęte zdanie.
Ojciec nigdy nie przenosił pracy do domu, ale to nic. Nie musiał. Dagan i tak sporo widziała. Agent Mossadu, tak? Niewzruszony, twardy jak skała, niemal nieludzki? Może. Może zazwyczaj. Ale nie zawsze. Wiedział dużo. Znacznie więcej, niż wszyscy tu zebrani. I czasem ta wiedza - także o czynach oklejonych metką Ab Alahaniego - wychodziła na wierzch. W zmarszczeniu czoła, w przebłysku bólu, w twardym spojrzeniu.
Ostrożnie zerknęła ku Muammadowi. Nie szukała podpowiedzi, co ma mówić. Nie szukała akceptacji, uznania dla własnych słów. Niczego od niego nie potrzebowała, chciała tylko... Chyba sama nie wiedziała, czego chce. Może po prostu zobaczyć, jakie cienie stoją za wycieńczonym człowiekiem, którego kiedyś znała. Kiedyś. Bo teraz nie miała już tej pewności.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

30 maja 2015, o 21:28

Wszyscy momentalnie spojrzeli na Rebekę. Jednocześnie, jakby trafieni piorunem wlepili w nią swoje spojrzenie. Wszyscy poza Muammadem, na którego sierżant teraz spojrzała. Ten tylko wlepił wzrok w podłogę przed sobą i siedział tam zgarbiony, z lekko zmrużonymi oczami i niesamowicie zmęczony życiem. Na takiego właśnie wyglądał. Gdyby można było spodziewać się po Przymierzu jakiś tortur, to z pewnością teraz należałoby Guddama do osób im poddanych zaliczyć.
- Rozumiem, może mieć pani rację w tej kwestii – przytaknął prokurator i uśmiechnął się. Pierwszy raz od wejścia jego oblicze lekko się rozpromieniło i to była bardzo zauważalna zmiana. – Nie mam więcej pytań – dodał tylko i zajął z powrotem swoje miejsce.
Admirał skinął głową i podziękował pułkownikowi, po czym odwrócił głowę w stronę ławy oskarżonych. Siedzący tam porucznik przez chwilę nawet wyglądał jakby chciał wstać. Jakby miał wkroczyć na miejsce prokuratora i zacząć swoją piękną przemowę obronną z tym, że wciąż siedział tam ze spojrzeniem wlepionym w Dagan i… nie zrobił niczego. Ciężko było stwierdzić czy to przez jej słowa czy raczej przez coś zupełnie innego. Prokurator siedział naprzeciwko a lekki uśmiech zadowolenia nie chciał mu zejść z twarzy.
- Poruczniku? – ponaglił go Kazinkov.
Ganda pokręcił tylko głową, po czym ledwo mruknął coś w stylu „nie mam pytań” i opadł jeszcze bardziej na krześle. Admirał skinął głową i zrobił minę nie bardzo wiedząc zapewne jak takie zachowanie skomentować.
- Dziękujemy sierżancie, proszę zająć miejsce – polecił Rebecce i skinął na protokolantkę siedzącą najbardziej z brzegu. Ta wyczytała przez mikrofon nazwisko Jasona i w krótkiej chwili w Sali pojawił się podporucznik stając w tym samym miejscu, co Dagan wcześniej. Dopiero teraz Rebecca mogła odwrócić się rzucając spojrzeniem na przybyłych mężczyzn. Niewiele natomiast jej to dało poza faktem, ze dwóch, z trzech było zdecydowanie arabskiego pochodzenia, poza tym twarzy nie rozpoznała a siedziała zbyt daleko, by móc przeczytać nazwiska wyszyte na mundurach. Nie mieli natomiast na sobie tych galowych, tylko zwykłe, polowe.
Jasonowi zadano te same pytania, które padły przy przesłuchaniu Rebeki. Stopień, przydział, wiek, miejsce zamieszkania itd. Podejrzenia dotyczące Muammada i całą resztę dziwnych rzeczy, które na pierwszy rzut oka wcale nie miały związku ze sprawą. I to było naprawdę dziwne. Po dłuższej chwili drzwi z tyłu sali znów się otworzyły, tyle, że tym razem nikt nie zdążył na nic zareagować. Do środka wpadły tylko dwa martwe ciała, które Dagan mogła rozpoznać, jako żandarmów eskortujących wcześniej Guddama. Potem rozległy się kolejne strzały, padł jeden żołnierz z przybyłej trójki, bo pozostała dwójka wyciągnęła broń i dołączyła do wchodzących przez drzwi napastników. Wszyscy jak jeden mąż wyglądali jak zrodzeni z tej samej matki, gęsty, ciemny zarost, ciemne oczy i typowo arabska uroda. Drzwi za nimi zamknęły się i a kontrolki na wszystkich pozostałych zaświeciły na czerwono. Najciekawszym był fakt, że wszyscy odziani byli w mundury Przymierza. Potem padł kolejny strzał i stojący na środku Jason osunął się na ziemię krwawiąc obficie z rany na ramieniu.
- Przepraszamy, że przerywany tę jakże uroczą uroczystość, ale mamy sprawę do admirała – idący na przedzie mężczyzna należał do tych niewysokich, niezbyt dobrze zbudowanych, ale mających w oczach charyzmę, która jednoczy ludzi. – Jak nikt nie zrobi niczego głupiego, to wszyscy wyjdą stąd cali i zdrowi.

Wróć do „Vancouver”