Niektórzy uznają Vancouver za stolicę Przymierza i nie pomylą się na tym polu zanadto. Siedzibę tutaj mają niemal wszystkie, ważne organy władzy, wraz z Radą Przymierza, a dodatkowo jest istotnym punktem dla rozwoju i szkoleniu przyszłych żołnierzy, ze względu na swoje wysoko rozwinięte placówki szkoleniowe.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Siedziba Główna Przymierza

18 cze 2015, o 14:40

Wyprowadzili ją na zewnątrz całkowicie z budynku ze splecionymi na karku rękami w kajdankach została przekazana dalej. Bo przecież każdy obecnie mógł być potencjalnym terrorystą. Każdy poza admirałem Kazinkovem, który najwyraźniej był rozpoznawalny wśród części żołnierskiego środowiska i zaraz po wyjściu na zewnątrz został skierowany zupełnie gdzie indziej.
Sama Dagan natomiast została wprowadzona do namiotu, (których teraz przed budynkiem było trzy, w tym jeden z charakterystycznym, białym krzyżem na boku), gdzie ktoś w rękawiczkach zadał jej standardowy zestaw pytań typu „jak się czujesz, czy wszystko w porządku, boli cię coś”. Potem podszedł do niej jeden z żołnierzy wypytując o imię i nazwisko oraz numer identyfikacyjny. Żołnierz był z tak bardzo przez sierżant uwielbianej jednostki żandarmerii wojskowej. Ale potem zaczęło robić się dziwniej.
Po ustaleniu tożsamości Rebeki wprowadzono ją w głąb namiotu gdzie siedział mężczyzna ubrany po cywilnemu, chociaż Dagan nie mogła się pozbyć wrażenia, że ma bardzo charakterystyczną, wojskową aparycję.
- Witam sierżancie – mężczyzna wstał, zasalutował krótko i podał dłoń Rebecce. – Chorąży Adam Vartensen, służba kontrwywiadu wojskowego. Chciałbym żeby opowiedziała pani o tym, co się stało w sali rozpraw. Od początku do końca i ze szczegółami. Będziemy w tym temacie prowadzić śledztwo, a winni śmierci pani kolegi zostaną postawieni przed wymiarem sprawiedliwości o tym mogę zapewnić.

Potem chorąży wywiadu wysłuchał wszystkiego, co Dagan miała do powiedzenia w kwestii zaistniałej sytuacji. Od początku do końca, tak jak prosił ją o to Vartensen. Gdy pytania się skończyły, a czerwonowłosa podpisała resztę dokumentów, które były niezbędne do zwolnienia jej z miejsca zdarzenia, Adam pokiwał głową, podziękował jej za współpracę i przekazał szczere wyrazy współczucia, Rebecca była wolna. Mogła wreszcie wrócić do domu, na Cytadelę i odpoczywać po tym, co się dzisiaj wydarzyło. Oczywiście chorąży również zapewnił ją o zorganizowanej pomocy psychologa, gdyby takowej potrzebowała. W końcu Przymierze było w tej kwestii bardzo dobrze przygotowane.
Kiedy kobieta opuściła namiot niemal natychmiastowo wyrósł przed nią nie kto inny jak sam admirał Kazinkov we własnej osobie. Jego spojrzenie było trochę bardziej zmęczone niż poprzednio, ale nie patrzył już na nią w ten sam sposób. W tym spojrzeniu Dagan mogła dostrzec sporo z uznania.
- Starsza sierżant Rebecca Dagan. Jest mi przykro, że muszę poinformować o tym w takich okolicznościach, ale wiadomości do najwyższego dowództwa docierają szybciej niż mogłoby się wydawać. Admirał Hackett, zresztą wraz z moją aprobatą chcemy przekazać wam najwyższe gratulacje. Za postawę podczas ataku. Oficjalne dokumenty zapewne dostarczone zostaną wam na Cytadelę w najbliższym czasie, ale już możecie się cieszyć z awansu.
Ten również jej zasalutował i uścisnął dłoń, po czym oddalił się i zostawił ją samą. Mogła przetrawić sobie obecnie informacje, że w toku jej własnego działania i reakcji podjętych stała się obecnie starszym sierżantem Przymierza. Odchodząc widziała jeszcze wynoszone z wnętrza budynku trzy ciała w czarnych, foliowych workach.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

6 kwie 2018, o 20:04

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Lot do Vancouver trwał kolejne kilka godzin - najpierw do przekaźnika, a potem dopiero na Ziemię. Z chwili na chwilę Charles musiał czuć się coraz bardziej zmęczony i to samo z pewnością czuła Aya. Przysypiała teraz, siedząc na jednym z foteli, z głową pochyloną w bok - nie na tyle jednak, by oprzeć się o ramię siedzącego obok Strikera. Przebrała się w granatowy sweter, który pożyczyła jej Snow, by nie musiała siedzieć w pociętej koszuli. W tej chwili nie mogłaby wyglądać normalniej, w tych jasnoniebieskich spodniach, które ukradła pielęgniarce, a które teraz już w niczym nie przypominały szpitalnego ubioru roboczego, w wygodnych, płaskich butach i z rozpuszczonymi włosami opadającymi jej na twarz. Gdy spała, nie było po niej widać żadnych negatywnych emocji, ani piętna, które odcisnęły na niej ostatnie wydarzenia. Jedyne, co mogło się nie zgadzać, to omni-klucze na obu nadgarstkach. No i kolory.
Snow obserwowała ją uważnie, jakby obawiała się, że lada moment coś pójdzie nie tak. A może nie mogła się odprężyć ze względu na stan swojej nogi, która mimo medi-żelu i opatrunku musiała ją jednak boleć. Co jakiś czas spoglądała też na Daryla, zatopionego w rozmyślaniach i równie zmęczonego, co oni wszyscy. Nie mieli czasu na spokojny sen, na odpoczynek i dojście do siebie po Majesty. Dopiero teraz wszystko docierało do końca, na który każdy czekał, i to o dziwo dobrego. Chyba nikt się go nie spodziewał.
Gdy wylądowali pod Siedzibą Główną Przymierza, Hatake obudziła się i rozejrzała niepewnie, wyglądając nerwowo przez przedni wizjer pojazdu. Wiedziała dokąd lecą, ale to nie zmieniało faktu, że wciąż czuła się nieswojo. Kiedy jej spojrzenie spotkało się z czujnym wzrokiem Snow, rozluźniła się nieco, choć chyba tylko po to, by nie stresować czerwonowłosej. Jeszcze tylko wrogości z tej strony jej brakowało dzisiaj.
- Pójdziemy z tobą, Charles - powiedział Perkins, wstając i rozprostowując plecy. - Potem pewnie będziesz musiał zostać sam i odpowiedzieć na kilka... kilkanaście pytań. Może więcej. Co będzie później... zobaczymy. Postaraj się nie opowiadać obrazowo jak wyrywałeś kręgosłupy vorchom. Mów wszystko zgodnie z prawdą, ale nie za dużo. Jeśli będą chcieli wiedzieć więcej, spytają - przeniósł wzrok na Ayę, która obserwowała go w milczeniu. - Załatwiłem przepustkę tylko Charlesowi, nie możesz wejść na teren Siedziby, Sonya. Nie ma też powodu, żebyś to robiła. Jak możesz... jeśli jesteś w stanie... zabierz Susan do szpitala. Pewnie skontaktujemy się z wami później. No, oni na pewno.
- On na pewno - poprawił go Daryl, nie wiadomo po co.
- Dam sobie radę - obiecała Hatake, by po chwili cicho dodać: - Napiszę, gdzie jesteśmy, będę czekać.
Gdy we trzech opuścili prom, pojazd odleciał z resztą ich grupy na pokładzie. Wade umiała pilotować, choć nie robiła tego najlepiej, doskonale wpasowując się w tym kontekście w stereotypy kobiety. Nie leciała jednak w podróż międzygwiezdną, a kilka kilometrów, by dotrzeć do szpitala. Perkins skrzywił się i osłonił oczy od jaskrawego słońca, odbijającego się od resztek śniegu, odprowadzając je spojrzeniem.
- Chcesz coś wiedzieć, zanim wejdziemy? - spytał Daryl.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

6 kwie 2018, o 20:46

Pomimo zmęczenia nie potrafił zmrużyć oka przez cały przelot. Nie chciał marnować czasu na sen. Innym powodem było to, że taka ilość przeżyć mogła bardzo szybko aktywować jego PTSD, a do i tak będzie musiało dojść prędzej czy później. Wolał więc nie mieć ataku podczas przelotu. Jeszcze ktoś spróbowałby go obudzić, a wtedy mogłoby się to różnie skończyć dla wszystkich zebranych na pokładzie.
Nie dziwił się temu, że Snow tak bardzo obserwowała Aye. Swój zawsze potrafił wyczuć swojego. Wszyscy tutaj byli żołnierzami albo operatorami. Wiedzieli jak rozpoznać kogoś, kto ma doświadczenie. Kobieta siedząca obok niego je miała. Pewnie każdy się domyślał prawdy ale wiedział o niej chyba tylko Will i Daryl. To było oczywiste, że czerwono włosa nie spuści z niej oka. Miała przecież nosić system. Miała być idealnym łowcą operatorów. O jej skuteczności bardzo dobrze przekonał się Zane Burrel oraz jego towarzysze.
Siedziba Główna Przymierza zmusiła Strikera do podniesienia wzroku i spojrzenia przez przednie wizjery pojazdu. To tutaj miał trafić od samego początku. To dla swoje rządu miał pracować i oddać życie. Teraz czuł się jak skazaniec, który rusza na swoją ostatnią rozprawę. Jego osobisty przemarsz wstydu. Miał być świetnym żołnierzem gotowym do największych poświęceń dla swoich ludzi, a mimo wszystko skończył jako terrorysta i zbrodniarz wojenny. Gdyby jego dalsza i bliższa rodzina go zobaczyła to byłaby tylko kwestia czasu za nim całkowicie by się wyparli.
-Wiem. Trenowali mnie jak zachowywać się na przesłuchaniach. – Westchnął. Może go trenowali ale teraz to już nie było złapanie przez wroga czy rozprawa sądowa jak po ostatniej misji. Teraz od jego słów zależała jego przyszłość. Skierował wzrok na Aye. – Odezwę się jak będzie po wszystkim.
Uśmiechnął się chociaż nie było tam radości. Cieszył się po prostu, że dla niej było już po wszystkim. Powoli wstał z miejsca chociaż widać było, że ma z tym trudności. Był już wyjątkowo zmęczony. Nie tylko mentalnie ale też i fizycznie. Jakby nie patrzeć w ciągu czterdziestu ośmiu godzin został postrzelony, rzuconym o ścianę, obserwował miłość swojego życia podczas operacji jak i po niej, pochował kota, dostał dawkę środków usypiających i zjadł tylko niewielki posiłek. Był odwodniony, głodny i cholernie zmęczony. Raczej nie był to zbyt normalny widok widząc go w takim stanie. Nawet, kiedy został trafiony na omedze nie wyglądał tak źle.
- Szczerze to nie. – Kolejne westchnięcie tylko tym razem znacznie cichsze. Jakby wypuszczał resztki powietrza z płuc. – Chce już mieć to po prostu za sobą.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

6 kwie 2018, o 21:55

Wejście do Siedziby było strzeżone nie tylko przez znudzonego, choć starającego się to ukryć strażnika, ale także przez system, który zeskanował ich na wejściu i wyświetlił upoważnienia. Pojawiły się holograficzne zdjęcia Daryla i Williama, które zapisane były w bazie danych. Zdjęcia Charlesa nie mieli, więc zostało ono zrobione teraz - w chwili gdy wyglądał niekoniecznie najlepiej, a czuł się jeszcze gorzej. Obok hologramów dwóch towarzyszących mu mężczyzn, ubranych na fotografiach w mundury, wyprostowanych i poważnych, on wyglądał jakby wyciągnęli go z jakiejś nory na Omedze.
Perkins za pomocą omni-klucza skontaktował się z kimś, kto pokierował ich we właściwe miejsce. Przeszli przez duże patio, teraz przyprószone śniegiem, a potem weszli do głównego budynku. Nie był to przeszklony cud techniki, taki jak Sanctum na Illium, ale wciąż wyglądał dobrze. Perkins czuł się tu wyjątkowo swobodnie, Daryl za to chyba nieco mniej, bo wyprostował się i wyciągnął ręce z kieszeni, jakby chciał wyglądać bardziej odpowiednio do miejsca i sytuacji. Skierowali się do jednego z bocznych korytarzy, a później zostali wpuszczeni do pomieszczenia, w którym miało odbyć się przesłuchanie.
W pokoju nikogo nie było, za to ich oczom ukazał się holograficzny komunikator. W sumie nie byli umówieni na spotkanie z kimś konkretnym, ale mieli dotrzeć do dowolnej bazy Przymierza - stamtąd już mieli możliwość skontaktowania się z każdym wojskowym w innej siedzibie. Will wszedł na środek, Daryl za nim, a jeśli Charles sam na to nie wpadł, brat ruchem głowy zachęcił go, by stanął tam razem z nimi. System zeskanował ich, by móc aktywować ich hologramy gdzieś w takim samym, choć odległym pomieszczeniu. A chwilę później naprzeciwko pojawili się ich rozmówcy.
Kapitana Andersona Charles już znał, nawet lepiej, niż kiedykolwiek mógł się tego spodziewać, choć na żywo zamienili ze sobą raptem kilka słów. Potem resztę ustalał Daryl. Teraz jego hologram jasnoniebieską poświatą rozjaśniał ściany pomieszczenia. Za chwilę obok pojawił się drugi człowiek, którego Striker widział na oczy po raz pierwszy. Mógł być od niego na oko jakieś piętnaście lat starszy, choć w chwili obecnej Charles nie wyglądał na swój wiek, a na jakąś pięćdziesiątkę. Na dobrą sprawę po ciemku mógłby uchodzić dzisiaj za ojca własnego brata.
Przywitali się ze sobą nawzajem, a nieznajomy utkwił badawcze spojrzenie w Strikerze. Miał krótkie, ciemne, zaczesane do tyłu włosy i chłodne spojrzenie, ale należał do tych osób, które samą twarzą wzbudzały zaufanie. Idealny, podręcznikowy przykład żołnierza Przymierza.
- Kapitan Joris DeWolf zajmuje się oficjalnie sprawą Majesty - wyjaśnił Anderson. - Przez co zajmuje się również pańską sprawą, panie Striker - odchrząknął i zerknął w dół, na trzymany przez siebie datapad. - Z tego, co zostało mi przekazane, po akcji polecieliście panowie na Illium w sprawach prywatnych. Nie chcę wnikać, jak to się stało, że ostatecznie wezwaliście wsparcie Przymierza, ale jesteśmy wdzięczni za możliwość wyeliminowania kolejnej placówki Cerberusa. O tym jednak już kapitan DeWolf będzie z panem rozmawiał, panie Striker. Za chwilę.
Daryl przestąpił z nogi na nogę, z trudem wytrzymując w miejscu.
- Ja ze swojej strony nie będę zabierał dużo czasu. Zależało mi tylko na tym, żeby osobiście poinformować pana o awansie, podporuczniku Striker. Ogromnym błędem byłoby nie docenić pańskiego wkładu w przygotowanie i przeprowadzenie akcji na pancerniku. Przynajmniej ze strony naszej, wojska. Jeśli o pańskiego brata chodzi... - przeniósł wzrok na Charlesa. - To już niestety nie leży w mojej gestii.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

6 kwie 2018, o 22:18

Dziwnie się czuł. Przez lata unikał skanerów. W sumie ciągle unikał wszystkiego co mogłoby zdradzić jego osobę. Sama służba dla Rosenkova wręcz uczyła go w zacieraniu śladów za sobą. Znikaniu. Zawsze miał pozostawać po za zasięgiem kogokolwiek. Teraz pozwalał wykonać skan swojej osoby i dorzucić je do bazy wojska. Może jest imię i nazwisko, a raczej dla jego bezpieczeństwa po prostu otrzymał jakiś kryptonim, który pojawiał się już w raportach związanych z Majesty. Wolał nawet nie wiedzieć jak go nazwali.
Poruszanie się po tym miejscu było dziwne. Miało swego rodzaju dość mocno przytłaczającą siłę. Może nie dla Willa ale jego brat zachowywał się tak poważnie, że gdyby matka go teraz zobaczyła to pewnie by się rozpłakała z dumy. On za to szedł pomiędzy nimi tak bardzo zmęczony, że był bliski szuraniu nogami o podłogę. Zresztą nawet tutaj nie pasował. Jego wyposażenie, wygląd i nawet zachowanie zaprzeczały jakiejkolwiek przynależności do jakiejkolwiek jednostki wojskowej. Naprawdę wyglądało to jakby wyciągnęli go dziesięć minut temu z jakiejś nory i nagle oznajmili mu, że od dzisiaj jest członkiem armii. Jednak w jakiś sposób to było chyba miejsce do którego pasował jak nikt inny. Na chwile nawet zatrzymał się stojąc na wielkim logo Przymierza wymalowanym na podłodze. Czyli to tak by wyglądało gdyby po akademii trafił tutaj. Dogonił szybko resztę.
Charles już korzystał z takich urządzeń. Kiedy jeszcze stacjonował w Iranie chroniąc jedną z filii. Różnica była tylko taka, że to ich dowódcy ich widzieli za to oni sami nigdy się nie pojawiali. Bezpieczeństwo i dyskrecja były ważniejsze niż cokolwiek innego w Rosenkovie. Nie spodziewał się tylko tego, że ich holograficzne postacie będą, aż tak bardzo jasno niebieskiego. Musiał lekko przymrużyć oczy. Chociaż to chyba bardziej ze zmęczenia. Dopiero po chwili już miał normalnie otwarte oczy chociaż wciąż jego wzrok był strasznie zmęczony. Nie wydawało się jednak by zniknęła z niego pewnego rodzaju błysk, który dawał rozmówcą do zrozumienia, że jego wygląd teraz nie wpływał na to jak myśli.
Nie wiedział czemu osoba, która do nich dołączyła wydawała mu się wyjątkowo śliska. Zazwyczaj ci idealni wcale tacy nie byli. Współpracował z podobnymi.
- Takie moje szczęście. Gdzie nie postawie nogi tam zawsze trafie na Cerberusa. Są jak karaluchy. Przynajmniej łatwo się jest ich pozbyć.
Wzruszył ramionami. To raczej nie były słowa, którymi można było rozpocząć swoją przemowę obronną przed ludźmi, którzy mieli zadecydować o jego losie. Jednak w jego słowach było dużo racji. Jak na grupę tak potężną wyjątkowo łatwo pozbywali się ich siedzib. Pewnie gdyby Striker złapał trop kolejnej kryjówki, bazy czy statku to pewnie już byłby tam w drodze.
Spojrzał na brata kątem oka. Wyszło na to, że był biletem do lepszego świata dla Daryla. Najpierw uratował mu dupsko, a potem zapewnił awans. Może gdyby nie trafiłby do Rosenkova to jego brat nigdy by tak nisko nie upadł ze swoją karierą wojskowego. Potem spojrzał na Andersona i skinął głową. Tu nie było o czym rozmawiać. Striker był wdzięcznym i na tą chwilę był to jedyny gest na jaki miał siłę. Czekała go jeszcze wyjątkowo długa rozmowa.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

7 kwie 2018, o 10:34

Daryl uśmiechnął się szeroko. Trudno było się dziwić, że cieszy się z awansu. Pewnie nie otrzymał żadnego od lat, biorąc pod uwagę jego zaangażowanie w służbę wojskową. Wystarczyło jednak, że coś miało związek z jego bratem i od razu podchodził do tego zupełnie inaczej. Nie miał wyjścia, ale opłaciło się to mu. Spojrzał na Charlesa, oczekując od niego pewnie jakiejś reakcji, jakiejkolwiek, ale zorientował się, że ma on teraz swoje problemy i swój stres, który niekoniecznie pozwalał cieszyć się razem z młodszym bratem. Może później. Wyprostował się i spoważniał nieco.
- Dziękuję, kapitanie - powiedział.
Anderson w odpowiedzi skinął głową.
- Zasłużył pan - przeniósł spojrzenie na DeWolfa. - Oddaję ich w pańskie ręce. Z tego co wiem, podporucznik Striker nie będzie tu już potrzebny. Brak obiektywności nie jest teraz tym, czego kapitan będzie potrzebował.
- Tak jest - odpowiedział Daryl, niezbyt zadowolony z faktu, że nie może uczestniczyć w rozmowie, ale nie mógł się tutaj o to kłócić. Skinął głową i wycofał się z hologramu, pozostawiając tam tylko brata i Willa. Uśmiechnął się do Charlesa uspokajająco, jeśli ten jeszcze na niego spojrzał, a potem opuścił pomieszczenie.
- Anderson odmeldowuje się - odezwał się jeszcze kapitan i jego hologram zgasł.
Dopiero wtedy przedstawiony im Joris DeWolf ożywił się nieco i uniósł datapad, który trzymał w ręce, tak samo jak Anderson chwilę wcześniej. Przeczytał coś, a potem przeniósł spojrzenie na Strikera.
- Zostałem przydzielony do sprawy jeszcze przed atakiem na pancernik - wyjaśnił. - Pańska sytuacja jest dość... nietypowa, panie Striker. A był pan ważnym elementem całej akcji, więc zagłębiłem się w dane, żeby wiedzieć z kim mamy do czynienia. Im więcej się dowiadywałem, tym większe miałem wątpliwości, ale akcja została przeprowadzona na tyle szybko i skutecznie, bym zaczął mieć wątpliwości we własne wątpliwości.
Uśmiechnął się lekko, na krótką chwilę. Uśmiech jednak znikł, przegoniony przez profesjonalizm.
- Majorze, czy został pan zaznajomiony z wydarzeniami na Majesty?
- Tak - odpowiedział Perkins. - Chociaż nieoficjalnie.
Kapitan skinął głową i znów przeniósł wzrok na datapad. Musiał mieć tam wszystkie informacje, jakich potrzebował do przeprowadzenia tego wywiadu.
- Po Majesty polecieliście do Montrealu, do pańskiego miejsca zamieszkania, panie Striker. Tam została wezwana grupa wsparcia, która zabezpieczyła mieszkanie, kiedy wy już wylecieliście na Illium. I tam natrafiliście na klinikę współpracującą z Cerberusem. Z tego co mi wiadomo, przejęli pańską... przyjaciółkę, Sonyę Wade. Wnioskuję, że udało się ją odbić.
Zmarszczył lekko brwi, przesuwając palcem informacje zawarte na niewielkim urządzeniu. Przechylił je i zbliżył do twarzy, przyglądając się czemuś, pewnie zdjęciu, które również tam było wrzucone. Co się na nim znajdowało, pozostawało niewiadomą.
- Ma pan zaskakująco dużo powiązań z Cerberusem. Wyjątkowo dużo. Nie zaatakowali żadnej z rodzin osób zamieszanych w atak na pancernik, tylko pańską. Mimo, że nie tylko pan należał do tego czteroosobowego oddziału. Jak pan to wytłumaczy?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

7 kwie 2018, o 15:43

Oczywiście, że cieszył się z awansu brata. Może w końcu zacznie przykładać się do tego czym zajmował się w życiu. Charles dobrze jednak wiedział, że jeśli teraz by zniknął z życia młodszego brata ten dość szybko zostałby zdegradowany. Nigdy nie spodziewał się, że jego powrót do rodziny mógł mieć jakikolwiek pozytywny wpływ. Szczerzę mówiąc to jeśli chodziło o jego spojrzenie na tą sprawę to młody zasłużył jeszcze na wyróżnienie. Raczej mało osób potrafiło w ciągu dwóch dni zniszczyć dwie placówki Cerberusa i zapewnić wywiadu tyle informacji o przeciwniku.
Pożegnał brata skinieniem głowy. Młody bywał impulsywny więc jeśli DeWolf postanowiłby się o coś przyczepić to ten zareagowałby wręcz, aż nazbyt emocjonalnie. Może była to cecha przydatna podczas prowadzenia żołnierzy podczas bitew ale nie tutaj, kiedy o przyszłości Charles’a decydowały jego zeznania. Zdziwił go jego uśmiech. W ostatnim czasie zauważył dużą zmianę w charakterze brata. Jakby pojawienie się najstarszego z rodzeństwa nagle sprawił, że zaczął zachowywać się jak dorosła jednostka.
Kiedy Anderson zniknął pewnie zajęty ważniejszymi sprawami niż były zbrodniarz wojenny, który poszukiwał odkupienia, to sytuacja się trochę zmieniła. Skończyły się wszystkie uprzejmości i mogli w końcu przejść do celu tego spotkania. Charles lekko się wyprostował i był gotowy na pytania, które mógł wobec niego mieć Joris.
Prawda była taka, że nie wiedział iloma informacjami o nim dysponowali. Pewnie mieli ich tyle co nic. Przecież jego praca dla Rosenkova była ściśle tajna. Wątpił aby zachowały się o tym okresie jego życia jakiekolwiek informacje. Miał znajomości w Bratvie ale o tym też nie musieli wiedzieć. Wykonał po wyjściu z więzienie kilka zleceń ale nie były one na tyle głośne aby ktokolwiek zwrócił na niego uwagę. DeWolf miał wiec prawo wątpić w skuteczność Charles’a. Zresztą patrząc pewnie na niego już na żywo spodziewał się pewnie czegoś innego. Plusem jego wzrostu było to, że nikt nigdy nie powie mu „Wyobrażałem sobie, że jesteś większy”.
Spojrzał na Willa. No tak. Przecież był w wywiadzie i do tego dość wysoko. Pewnie sam na datapadzie podczas tego wszystkiego pisał raport dla swoich przełożonych. Bez tego pewnie by go nawet nie puścili na tą operację. Pewnie uznali, że to świetny moment by sprawdzić jak mężczyzna naprawdę zachowuje się podczas wykonywanych przez siebie zleceń. Może nie był najdelikatniejszy, a czasami ofiary wśród cywili nie miały dla niego znaczenia ale nie można mu było odebrać tego, że wiedział co robi.
- Kilkanaście dni przed rozpoczęciem mojej współpracy z Przymierzem przeprowadziłem niezbyt przyjemna rozmowę z moim pracodawcą, która zakończyła się dla mnie złamanym nosem oraz przestrzeleniem mi nogi. Cerberus zaczął chyba rozumieć, że nie podoba mi się ta całą współpraca. – Patrzył cały czas na Jorisa. Charles przypominał teraz bardziej człowieka, który składa raport przełożonemu niż opowieść pierwszego lepszego najemnika o swoim życiu. Może nie miał dokładnych informacji o tym czym zajmował się Striker ale teraz mógł mieć absolutną pewność, że jego przeszłość w ten czy inny sposób musiała mieć jakieś powiązania z wojskiem. – Już wcześniej mnie obserwowali więc mogli zauważyć, że coś kombinuje. Nie wymagało to super inteligencji aby zaczął podejrzewać mnie o zdradę. Nie byli jednak przygotowani na to co zaplanowaliśmy. Przejęcie statku pozwoliło nam zdobyć więcej szczegółowych informacji.
Wyciągnął z kieszonki kamizelki paczkę papierosów. Zajrzał do środka. Powoli mu się już kończyły. Zostało może z sześć sztuk. Wyciągnął jedną i schował ją z powrotem na swoje miejsce. Trzymał go w dłoni czekając na lepszy moment odpalenia go.
- Potem już, kiedy zajęliśmy się kliniką dowiedzieliśmy się, że chcieli dopiec tylko i wyłącznie mi jako, że to ja stałem za tym wszystkim. Nie ma w tym większej filozofii. Gdyby szturm na statku się nie powiódł to pewnie i cała reszta oddziału musiałaby zapłacić za to co zrobiła.
To było oczywiste, że nie mówił całej prawdy. Plusem tej sytuacji było to, że o prawdzie nie wiedział prawie nikt. Wystarczająco dobrze ukrywał wszelkie informacje związane z kilkoma szczegółami, które mogłyby całkowicie zmienić tą historię. Do tego jego zachowanie nie świadczyło o tym, że kłamie. Tutaj akurat te wszystkie treningi okazywały się być wyjątkowo przydatne. Czekał na kolejne pytania bo tych pewnie było naprawdę wiele. Szczególnie, że przeszłość Strikera była niczym pusta kartka.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

7 kwie 2018, o 19:47

DeWolf skinął głową, przyjmując do wiadomości wyjaśnienia Charlesa. Jeśli w nie nie wierzył, to w żaden sposób tego po sobie nie okazał. Musiał mieć już doświadczenie z podobnymi sytuacjami, inaczej nie przydzielono by mu tej sprawy. Choć kto wie, problemów w stylu Strikera mogli równie dobrze mieć całkiem sporo.
- Kapitan Anderson przekazał mi to, co pan mu o sobie powiedział. Że zajmował się pan szpiegostwem korporacyjnym. Że cała wasza grupa była związana z taką przeszłością. Ich nie przesłuchujemy, bo nie wykazują zainteresowania kontaktem z Przymierzem, to pan zajmował się organizacją wszystkiego na większą skalę i z tego, co mi wiadomo, byli wyłącznie częścią waszego planu. Pan też zwrócił się do Przymierza o pomoc i pan kilkakrotnie już skorzystał z wsparcia wojska. Podejrzewam, że domyślał się pan, że to nie przejdzie bez konsekwencji. Przymierze to nie grupa najemnicza. Jakkolwiek pańskie działania przyniosły nam pozytywne skutki, wciąż nie możemy tak po prostu pozwolić panu odwrócić się na pięcie i pójść robić swoje. Zwłaszcza, że jak tu mówią dane, po pracy dla korporacji trafił pan do więzienia. Proszę wyjaśnić za co konkretnie, jakie były zarzuty. Dlaczego nie wykupił pana pracodawca, a Cerberus? Czy wie pan, dlaczego agenci Cerberusa skontaktowali się z panem tak późno, po kilku miesiącach od wyjścia z więzienia?
Perkins milczał, nie wtrącając się w zaplanowane przesłuchanie. Pewnie sam chętnie dowiadywał się szczegółów, poza tymi, którymi Striker podzielił się z nim już przy pierwszym spotkaniu i po drodze na Illium. Póki co nie mieli zbyt wiele czasu na nadrobienie zaległości w swojej znajomości. Choć prawdę mówiąc nie był to najlepszy sposób, jaki mogli sobie na to wybrać.
- Czym zajmował się pan przez ten czas? Zanim nawiązał pan współpracę z Cerberusem i skontaktował się z wojskiem?
Kapitan uniósł wzrok znad datapadu i z powrotem utkwił go w Charlesie. Nie wyglądał, jakby zamierzał oceniać go pod względem wizualnym. Bardziej interesowały go fakty, informacje z przeszłości, uzupełnienie dziur w życiorysie Charlesa Strikera znajdującym się w wojskowych bazach danych.
- Pochodzi pan z rodziny o całkiem rozbudowanej historii wojskowej. Ma pan też za sobą naukę na akademii wojskowej. Dlaczego nie wybrał pan Przymierza? - podrapał się w skroń, marszcząc lekko brwi. - Przepraszam, na to nie musi pan odpowiadać. To tylko moja ciekawość. Słyszałem o pańskim ojcu, znam też chor... podporucznika Strikera.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

7 kwie 2018, o 21:09

Kolejne pytania, kolejne odpowiedzi, które musiał zredagować w swoim umyśle. Teraz w końcu przechodzili do konkretów. Wiedział też, że na te pytanie mógł już odpowiedzieć bardziej prawdziwie. Nie było sensu ukrywać całej swojej przeszłości w tym momencie. Chcieli po prostu dowiedzieć się czegokolwiek o jego poprzednim życiu.
- Do więzienie trafiłem po tym jak członek naszej załogi postanowił pójść AWOL i pracować na własną rękę. Zabił cały nasz oddział, a ja skończyłem z kulą w głowie. Po tym jak zatrzymała mnie policja zostałem oskarżony o rozbój, zabójstwo, kradzież oraz szpiegostwo korporacyjne. Otrzymałem podwójne dożywocie bez możliwości wczesnego zwolnienia warunkowego po pięćdziesięciu latach od rozpoczęcia wyroku.
Mówił szczerze. Oczywiście żyli jednak w czasach gdzie wszystko dało się załatwić pieniędzmi. Po prostu dana suma pozwoliła wykupić każdego z więzienia. Szczególnie, że takich jak on po święci było od cholery. Nikogo nie interesowało co się z nimi działo. Od kolejny wyrok. To była Rosja więc był tylko jednym z wielu.
- Pracodawca nie mógł mnie wykupić ze względu na bezpieczeństwo. Odgórną przyjętą zasadą było, że jeśli operator zostanie złapany przez przedstawicieli prawa to od tego momentu przestawał całkowicie istnieć dla grupy. Oczywiście mój były pracodawca próbował mnie wykończyć podczas mojej odsiadki w więzieniu ale po jakimś czasie wszelkie próby zanikły. Cerberus mnie wykupił bo współpracowaliśmy z wieloma innymi organizacjami. W tym z Przymierzem. Wiedzieli o nas więc dlatego zainteresowali się moją osobą. Dowództwo uważało, że jestem ponadprzeciętną jednostką jeśli chodzi o umiejętności oraz wyszkolenie.
Im dłużej trwało przesłuchanie tym bardziej przybierał posturę prawdziwego żołnierza. Dokładnie tak jak wtedy w Rosenkovie, kiedy wzywał go Hoggarth. Stał na baczność opowiadając bez żadnych emocji o tym co właśnie wydarzyło się podczas misji. Robił dokładnie to samo teraz. Robił to po prostu bo tak mu coś kazało. Może w końcu odezwała się w nim dziwnego rodzaju natura typowego żołnierza. Co ciekawe nigdy nie zachowywał się tak w więzieniu czy podczas pracy pod kimkolwiek innym.
- Po wyjściu z więzienia wykorzystałem kilka przysług jakie miałem u lokalnego Vora w zakonie. Załatwił mi dokumenty dzięki, którym mogłem przedostać się na Cytadele i całkowicie zniknąć dla kogokolwiek. Przez ten czas pracowałem jako kucharz w restauracji.
Oczywiście to była tylko część całej tej historii. Pewnie by nie kontynuował gdyby nie kolejne pytanie, które już nie pozostawiało żadnej szansy na ukrycie tego, że w międzyczasie zajmował się też zleceniami związanymi z jego przeszłością.
- Większość czasu spędziłem pracując na kuchni. Wykonałem też parę zleceń. Były dwa większe. Jedno polegało na eskortowaniu wykupionego więźnie z Czyśćca podczas buntu więźniów oraz drugie w którym miałem zająć się znalezieniem osób, które polowały na byłych operatorów i wyeliminowaniu ich. – Powoli prowadził przesłuchanie w taki sposób by wręcz tworzyć ciąg przyczynowo skutkowy. – Niestety druga misja zakończyła się niepowodzeniem. Przeżyłem tylko ja oraz Sonya Wade. Potem dzięki jej pomocy skontaktowałem się z rodziną oraz wyciągnąłem Daryla z Omegi. Dopiero wtedy odezwał się do mnie Cerberus. Miałem dla nich pracować albo wykończą moją rodzinę. Chyba czekali tylko, aż znajdą jakiś punkt zaczepiania. Jeśli przyszliby do mnie wcześniej nie mieliby na mnie niczego.
Oczywiście była to wersja w której Charles nie zgodziłby się na współpracę. Prawda była taka, że gdyby nie kontakt z rodziną to pewnie poszedłby do nich pracować i nigdy nie zwróciłby się z pomocą do nikogo. Jeśli zapewniliby mu wystarczająco dużo pracy do wyłączenia jego współczucia na kolejne lata to nie musieliby się o nic martwić.
- Ojciec tego nie chciał. Chciał abym się wyłamał z zasady pierwszego syna Strikerów w wojsku. Dlatego, kiedy Rosenkov do mnie przyszedł i zaproponował pracę w sektorze prywatnym poczułem, że to może być świetny rozwiązanie. Zapewnili mi warunki oraz opłacili akademię. Potem miałem pracować w ich ochronie. – Parsknął śmiechem. – Byłem głupim dzieciakiem. Dopiero, kiedy po akademii zabrali mnie na pierwszą misję już wiedziałem, że podpisałem kontrakt od którego nie będzie ucieczki. – Westchnął. – Od dziecka chciałem być żołnierzem. Mój wujek zawsze mówił mi, że mam świetne predyspozycje aby zostać żołnierzem. Nieść dalej tą tradycję. Chciałem po prostu sprawić aby moi rodzice byli szczęśliwi. – Odwrócił lekko wzrok. – Jedyne co mi to przyniosło to tylko więcej problemów i zerwanie kontaktu ze wszystkimi bliskimi mi ludźmi.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

7 kwie 2018, o 21:50

To była długa historia, zawiła i niekoniecznie nastrajająca do Charlesa pozytywnie. DeWolf jednak nie okazywał żadnych emocji, które mógł czuć w środku, przyglądając się Strikerowi. Maska idealna, profesjonalizm w każdym calu. Tego od niego oczekiwano i on zamierzał te oczekiwania spełnić. Póki co zbierał tylko informacje, a co z nimi zrobi później, tego Charles mógł się tylko domyślać. Niczego nie zapisywał, być może rozmowa była nagrywana, żeby uzupełnić akta później.
- Jako kucharz w restauracji - powtórzył z lekkim niedowierzaniem, ale potem już nie przerywał. W sumie ludzie mogli mieć różne zainteresowania i uzdolnienia, które na co dzień były tylko ciekawostką, a w przypadku Strikera po wyjściu z więzienia stały się sposobem na utrzymanie i przeżycie z dnia na dzień.
- Rozumiem, że Sonya Wade nie należała do grupy polującej na byłych operatorów, a współpracowała z panem? - spytał, choć odpowiedź wydawała się oczywista. Nie skończyłaby jako jego partnerka, gdyby była po drugiej strony barykady. Rzeczywistość jednak była zupełnie inna, taka, której DeWolf nie mógł się spodziewać. Pytanie tylko, czy musiał o tym wiedzieć.
- Majorze, widział pan go w akcji. Czy potwierdza pan ponadprzeciętne umiejętności i wyszkolenie?
Perkins drgnął, jakby nie spodziewał się, że pytanie zostanie zadane jemu. Zerknął na dawnego przyjaciela zupełnie inaczej, niż do tej pory. Jakby usiłował go ocenić, przypomnieć sobie wszystko co wydarzyło się w klinice. Prawdę mówiąc nie wiedział jak to wyglądało, bo odkąd razem z Ayą wyciągnęli ich z celi, zbyt wiele nie zobaczył. Przesiedzieli razem godzinę w sali zabiegowej, a potem, gdy walki ustały, poszedł załatwiać kwestię chirurga.
- Tak - odparł po chwili namysłu. Skoro prawdziwa tożsamość Hatake miała pozostać tajemnicą, nie mógł powiedzieć co tak naprawdę wydarzyło się w Sanctum. Ale widział zwłoki na korytarzu i widział, że Charles wrócił do celi nietknięty. Nie spodziewał się takiej skuteczności u Ayi, więc wyciągnął swoje wnioski. - Z tego co mi wiadomo, Striker przeżył atak na Majesty bez większych obrażeń, chociaż niektórzy jego towarzysze potrzebowali opieki medycznej. W klinice na Illium również nie został ranny, mimo przewagi liczebnej ochrony ośrodka. Jego umiejętności były ponadprzeciętne jeszcze w akademii, podejrzewam, że przez ostatnie lata mógł się jedynie rozwinąć.
- Podejrzewa pan - mruknął Joris i zamilkł na chwilę.
Cisza, która zapanowała po tych słowach, trwała długo. Bardzo długo. Kapitan zastanawiał się nad czymś intensywnie. Jego rozmyślania zostały przerwane przez kogoś poza zasięgiem terminala komunikacyjnego. Odwrócił się i skinął głową. Charles mógł się spodziewać, że nie jest tam sam, bo jedna osoba nie mogła podjąć decyzji dotyczącej życia byłego operatora. Nie tak to funkcjonowało.
- Panie Striker, poza wspomnianymi przez pana zleceniami był pan widziany również na Cytadeli w dniu zawalenia się dwóch górnych pięter szpitala - zauważył. - Jest pan też odpowiedzialny za więcej, niż kilka śmierci. Nie wiemy wszystkiego, ale niektóre informacje do nas dotarły. Z drugiej strony wyciągnął pan naszego żołnierza z rąk turiańskich ekstremistów. Niezależnie od tego, czy jest to pański brat, czy nie, jesteśmy wdzięczni, choć wybrany przez pana sposób nie jest powszechnie pochwalany.
Odchrząknął i odłożył datapad, z powrotem skupiając się na Charlesie.
- Pańska przyszłość nie wygląda najlepiej, panie Striker. Zamiana kary pozbawienia wolności na karę grzywny zgodnie z prawem nie może nastąpić, jeśli kara ograniczenia wolności trwa dłużej niż pięć lat. Zdaje sobie pan pewnie sprawę z tego, że podwójne dożywocie w znacznym stopniu przekracza pięć lat. Każde takie wykupienie, każdy podobny precedens, jest złamaniem prawa Cytadeli, a człowiek wypuszczony w ten sposób jest tylko pozornie wolny. Dopóki ten, kto go wykupił, zapewnia mu plecy. Pana wykupił Cerberus. Nie muszę chyba tłumaczyć implikacji.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

7 kwie 2018, o 23:38

- Dokładnie tak. Ledwo co wyszliśmy z tej całej sytuacji z życiem.
Mówił to z takim przekonaniem, że był gotowy samemu uwierzyć w to co mówi. Zresztą misja na Islandii była kolejną gdzie prawdę znał tylko on i Aya. Reszta była martwa. Trzeba było przyznać, że oboje mieli podobny styl załatwiania swoich problemów. Nie zostawiali nikogo kto mógłby podburzyć ich wersje zdarzeń. Z kliniką było podobnie. Może Clain mogła coś powiedzieć ale żadnych danych nie było. Do tego nie wiedziała co się stało z Ayą później. Jeśli w raporcie było, że nie żyje to oznaczało to dla armii tylko tyle, że była martwa.
Gdy DeWolf zadał pytanie Perkinsowi lekko się zdziwił. Nie był zbytnio przyzwyczajony do tego by ktokolwiek pytał o jego umiejętności osobę trzecią. Przez ostatnie kilka miesięcy nie było nikogo, kto mógłby stwierdzić czy jest dobry czy słaby. Największa bazą danych dotyczącą jego osoby miał Rosenkov. Gdzie to wszystko teraz było? Nie miał pojęcia, a co dopiero Przymierze.
Słuchał Willa z lekkim niedowierzaniem. Na Majesty oberwał ale nie na tyle by go zatrzymać. Chociaż dla wielu rana jaką otrzymał on była biletem do zejścia z pierwszej linii. On nie rozumiał takiego konceptu. Szedł tak długo przed siebie, aż umrze. Co do reszty miał rację. Kyle musiał wrócić do hangaru. Same Illium to inna sprawa. Ochrona nie należała do najlepszej jaka widział. Nie nadawali się do walki z ludźmi pokroju jego i Ayi.
Potem znowu oczekiwanie. Trochę przypominało mu to salę sądową sprzed lat. Pomimo tego, że decyzja już dawno zapadła co z nim zrobią to wciąż odgrywali swoje role. Wszystko musiało iść zgodnie z jakimś odgórnie założonym protokołem takich sytuacji.
Dopiero, kiedy Joris przemówił podobnie przypomniał sobie o zleceniu, które dostał od sekty. Nie zakończyło się ono najlepiej ale w pewien sposób już wtedy wszedł w drogę Cerberusowi. Przez niego nie mogli stworzyć wirusa. Ani sekta, ani organizacja, która później była jego pracodawcą. Zabił wtedy wielu ludzi. Na sam koniec misji dotarło do niego, że po tym wszystkim to on był tym dobrym. Do tego sytuacja z jego bratem. To jak to zrobił przynajmniej pozwoliło przeżyć trójce niewinnych żołnierzy, którzy nie mieli nigdy nic wspólnego z wydarzeniami wojny sprzed dziesięcioleci. Zresztą to byłą omega. Zawsze można było zwalić winy na gangi czy na inne gówno. Upraszczał to ale mimo wszystko wiedział jak wielkie implikacje polityczne to zagranie mogło stworzyć.
Znał prawo i wiedział, że tak to się może skończyć. Więc jednak miał wrócić odsiadywać. Teraz jeszcze mogli mu dorzucić w bonusie ucieczkę z więzienia bo przecież tym było wykupienie jego wolności. Jego wzrok powoli zjechał na podłogę.
- Roiła ci się wolność, co? – Zapytał sam siebie cicho pod nosem. Przez chwilę miał nadzieję, że może nie pójdzie to w tę stronę. – Mogę sobie chociaż wybrać więzienie do którego miałbym trafić?
Jego głos był spokojny. Jakby już wcześniej pogodził się z wyrokiem jaki na niego spadnie. Spojrzał też na Willa wiedząc, że to pewnie on będzie czynił honory w aresztowaniu go. Te piękne nagłówki w gazetach. „Wielkie zwycięstwo Przymierza w walce z Cerberusem!” oraz jego powolna droga do kolejnej celi.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

8 kwie 2018, o 00:18

Po jego ostatnim pytaniu zapadła cisza. Kapitan DeWolf splótł dłonie za plecami i przyglądał mu się w milczeniu, zaskoczony chyba tym, co usłyszał. Nie było protestów, buntu i wściekłości, jakich można było się po Charlesie spodziewać, w chwili gdy usłyszał słowa Jorisa. Perkins nawet na niego nie patrzył, choć z jego profilu łatwo było wyczytać frustrację. Mogła ona być spowodowana tym, co mówił DeWolf, tak samo jak ugodowością jego przyjaciela. Żadna decyzja jednak jeszcze nie została podjęta, a jego nikt o nic nie pytał, więc milczał, tak jak należało.
- Naturalnie. Jeśli pan chce - zgodził się w końcu ich holograficzny rozmówca i znów spojrzał w bok, słuchając, co do powiedzenia miał ktoś nie biorący czynnego udziału w dyskusji.
- Kapitanie, jeśli mogę coś wtrącić...
- Majorze Perkins, jest pan tutaj po to, by odpowiedzieć na zadane panu pytania. Na razie nie zadałem żadnego kolejnego, jeśli mnie pamięć nie myli.
- Ale wpakowanie teraz Strikera do więzienia...
- Majorze - przerwał mu Joris głosem nieznoszącym sprzeciwu. Will zamilkł, choć wyglądał, jakby miało zaraz roznieść go od środka. Wciąż jednak zachowywał się tak, jak przystało na żołnierza niższego stopniem. Daryl na jego miejscu pewnie nie dałby się uciszyć i rozmowa przybrałaby dużo bardziej agresywny obrót.
- Gdyby sytuacja wyglądała inaczej, gdyby nie pańska przeszłość i wszystko, czego się pan dopuścił do dnia dzisiejszego, być może rozważalibyśmy wcielenie pana w któryś z naszych oddziałów. Zwłaszcza biorąc pod uwagę pańskie umiejętności i to, co zrobił pan dla wojska przez ostatnie tygodnie. Ale Przymierze nie może pozwolić sobie na oficjalne zwerbowanie człowieka o pańskiej reputacji. Zwłaszcza, że nie jest ona wytworem niczyjej wyobraźni, a wynika z dowodów i samych pańskich zeznań.
- Co za absurd. To nie znaczy, że trzeba skazywać go na...
- Majorze, za moment zostanie pan wyproszony z rozmowy - Joris przerwał Perkinsowi ponownie, tym razem głośniej i z zauważalną złością. - To jest ostatnie moje ostrzeżenie.
Wpatrywał się jeszcze chwilę w Williama, by upewnić się, że mężczyzna się uspokoi, a potem wrócił wzrokiem do Strikera. Ten uderzył tylko dłonią w barierkę przed sobą i opuścił głowę, zaciskając zęby. Kapitan westchnął cicho i pokręcił lekko głową.
- W każdym razie, panie Striker. Doszliśmy do wniosku, że możemy wysunąć w pana stronę inną propozycję. Pańskie umiejętności i wiedza mogą stanowić ogromny pożytek dla Przymierza w dzisiejszych czasach. Kontakty również, nawet jeśli oficjalnie nie możemy ich zatwierdzić - sytuacja zaczęła przybierać niespodziewany obrót. Perkins zmarszczył brwi i uniósł nierozumiejący wzrok na rozmówcę. - Wojsko zatrudnia czasem zewnętrznych kontraktorów. Jeżeli zechciałby pan zgodzić się na współpracę jako niezależny specjalista do spraw bezpieczeństwa, być może bylibyśmy w stanie zapewnić panu wspomniane wcześniej plecy. Panu i Sonii Wade, która teraz znalazła się w samym środku pańskich problemów, z tego co mi wiadomo.
- Co? - spytał cicho William, a jego twarz na moment wykrzywiła się w wyrazie absolutnego niezrozumienia otaczającego go świata.
- Proszę nie traktować tego jak ultimatum, które zrzucił na pana Cerberus. My nie jesteśmy terrorystami. Jeśli jednak nie wchodzi to w grę, możemy poszukać alternatywnego rozwiązania. Choć nie wiem jakie inne miałoby uratować pana przed więzieniem, bądź skrócić wyrok wystarczająco, żeby jeszcze przed śmiercią zdążył pan wyjść na wolność. Doszliśmy do wniosku, że to, które oferujemy teraz, powinno być satysfakcjonujące dla obu stron - uniósł w półuśmiechu kącik ust. - Może nie jest to spełnienie dziecięcych marzeń, bo nie dostanie pan stopnia i oznaczeń wojskowych na pancerz, ale przynajmniej częściowo wasza rodzinna tradycja zostanie uszanowana.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

8 kwie 2018, o 00:46

Charles Striker był wyjątkowo prostą konstrukcją. Jeśli sytuacja wyglądała tak, że miał sczeznąć to nie miał wyboru i musiał się na to zgodzić. To, że pozwolili mu wybrać miejsce gdzie spędzi resztę swoich dni było czymś więcej niż mógł oczekiwać. Spodziewał się raczej tego, że do środka wbiegnie grupa uzbrojonych po zęby żołnierzy, rzuci go na podłogę i skuję. W ostatnim czasie dość często się to zdarzało. Zastanawiał się nawet już gdzie miałby trafić. Słyszał, że w stanowym w Oregonie mają wyjątkowo miękkie materace ale nie mogło się to umywać do jedzenia na Florydzie. Wybór był duży.
Kłótnia Perkinsa z DeWolfem nie miała sensu. To było wojsko. Jeśli tak to miało wyglądać to trzeba było się z tym pogodzić i tyle. Zresztą powrót do więzienia był lepszy niż inne rozwiązania na jakie było stać niektórych w szeregach wojska. Już to, że nie wywiozą go gdzieś na zadupie i nie wpakują mu kulki w głowę było idealnym rozwiązaniem. Zresztą w podczas odsiadki mógłby przecież widywać się z rodziną i bliskimi. Było to na pewno lepsze niż śmierć.
Lekko się uśmiechnął widząc jak jego przyjacielem próbuje stanąć w jego obronie. Zazwyczaj Perkins nawet w akademii podchodził do prowadzących i do wojskowych z wyjątkowym respektem. To co się działo zaprzeczało raczej temu co pamiętał. Charles za to milczał i obserwował DeWolfa. Nie można mu się było jednak dziwić. Kiedy Will skakał z jednego stopnia na kolejny, Strikerowi wbijano do głowy posłuszeństwo oraz jak być perfekcyjnym narzędziem. Teraz Joris mógł to zauważyć. Nie było tutaj butności, niezadowolenia z decyzji. Był po prostu człowiek, który akceptował wszystko co mu dawali. Wychodziło na to, że trening, który przeszedł naprawdę stworzył z niego żołnierza doskonałego.
Gdyby nagle usłyszał propozycję na jego twarzy zagościł pewnego rodzaju uśmiech. Takiego scenariusza też się spodziewał ale myślał, że decyzja mimo wszystko została już podjęta. Wiedział jednak, że jego umiejętności i ogromna wiedza na wiele tematów związanych z działaniem służb specjalnych była dość łakomym kąskiem. Szczególnie teraz, kiedy człowiek taki jak on był na wyciągniecie ręki. Wystarczyło go tylko zachęcić do współpracy. Ich oferta wydawała się być wręcz idealna. Do tego rząd zamierzał mu zapewnić plecy. Jedna z najpotężniejszych nacji miała go chronić.
- Pasuje mi taki układ. W najgorszym wypadku jak znudzi mnie już ta praca to będę mógł pójść na emeryturę w więzieniu za pieniądze podatników.
Spojrzał na DeWolfa. Nie chciał na razie wiedzieć w czym dokładnie miałby pomagać jako specjalista do spraw bezpieczeństwa. Mógł się tylko domyślać, że albo będzie wspomagał wojsko w specyficznych operacjach albo będzie sprzątał brud, który zostawiał za sobą Przymierze. Cokolwiek by to nie było to brzmiało to lepiej niż praca pod Cerberusem. Tutaj nikt nie zamierzał mu ładować w plecy systemu kontroli czy zabijać jego bliskich. Dawali mu bardziej znośny wybór.
- Jestem do waszej dyspozycji. Prosiłbym tylko o parę tygodniu spokoju za nim przydzielicie mi pierwsze zlecenia. Chciałbym chociaż trochę odpocząć. Do tego muszę przygotować się do wyprowadzki. Mieszkanie w Montrealu jest spalone więc będę się musiał zaszyć w mniej zagęszczonych terenach. Nie ucieknę o to proszę się nie martwić. Swoją pracę traktuje bardzo poważnie.
Zresztą po jego wyglądzie i ranach można było stwierdzić, że podchodzi do tego wszystkie bardziej niż poważnie. Raczej mało jaki żołnierz nosił na sobie tyle ran co on. Większość pewnie po pierwszym postrzale odpuszczała sobie jakiekolwiek dalsze przygody z bronią.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

8 kwie 2018, o 09:36

Uśmiech rozjaśnił twarz kapitana DeWolfa, gdy Charles wyraził zgodę na zaproponowany układ. Nie było to może spełnienie jego marzeń, ale ze swoją przeszłością nie mógł liczyć na więcej. I tak nie doszłoby do tego, gdyby nie ostatnie jego przejścia z Przymierzem. Gdyby w opuszczeniu Cerberusa pomógł mu ktokolwiek inny, całkiem możliwe, że teraz byłby właśnie w drodze do więzienia. Niekoniecznie wybranego przez niego.
- Cieszę się - powiedział Joris, znów podnosząc datapad i zaglądając do niego, choć wszystko już zostało wstępnie ustalone i żaden element przeszłości Strikera nie powinien niczego zmienić.
- To świetne rozwiązanie, Charles - Perkins wybudził się z zamyślenia i przestał wyglądać jakby był niespełna rozumu. - Lepsze, niż mogłem zakładać.
- Myślę, że pan Striker o tym wie - odpowiedział mu kapitan, tym razem nie karcąc go za odzywkę. Może dlatego, że nie było w niej pretensji, jakie wyrzucał z siebie wcześniej. Ulga na twarzy majora była nie do opisania. Sam też musiał obawiać się, że będzie odpowiedzialny za aresztowanie własnego przyjaciela i odprowadzenie go w miejsce, z którego nie było już odwrotu.
- Nie ma pan żadnych pytań? Nie chce pan wiedzieć jak miałoby to funkcjonować, jakie będą pańskie obowiązki, przed kim będzie pan odpowiadał i ile zarabiał? Przyznam, że chociaż cieszę się z pańskiej decyzji, to spodziewałem się nieco innej reakcji.
Nadal było mnóstwo niewiadomych. Nie wspominając o tych, które wymienił, to Charles nie wiedział nawet, czy jego misje dla wojska miały być jednorazowymi wypadami, co jakiś czas, czy będzie zmuszony do zamieszkania w jednym miejscu i bycia na zawołanie dla kogoś, kto będzie jego przełożonym. Może miał zostać w Vancouver, albo na stałe przenieść się do Londynu. Stamtąd miałby blisko do rodziny.
- Biorąc pod uwagę, że pańskie znajomości to w dużej mierze nasi żołnierze, szczerze mówiąc nie obawiam się teraz, że odwróci się pan do nas plecami - skinął głową Joris. - Możemy umówić się na miesiąc. Czy to panu wystarczy? Za miesiąc chciałbym, żeby skontaktował się pan z majorem Perkinsem i wtedy, cóż, nasza współpraca się zacznie. Przez ten czas proszę o kontakt, jeśli Cerberus będzie pana nękał. Jeśli miałoby się to skończyć tak, jak za każdym razem do tej pory, bylibyśmy głupi nie wysyłając panu wsparcia.
- Przepraszam, kapitanie... do mnie? - upewnił się Will.
- Tak. Pan, majorze, będzie odpowiedzialny za kontakt z panem Strikerem. Panu też zostaną przekazane odpowiednie dokumenty, które za miesiąc chcielibyśmy otrzymać podpisane. Będzie miał pan czas się z nimi na spokojnie zaznajomić - ostatnie zdanie skierował już do Charlesa. - W razie czego za pośrednictwem majora Perkinsa możemy negocjować pojedyncze elementy umowy.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

8 kwie 2018, o 10:59

Spojrzał na Willa z uśmiechem na twarzy, chociaż można było wyczuć w nim pewnego rodzaju drwinę. Pewnie naśmiewał się z jego wcześniejszych reakcji. Jego przyjaciel już na pewno mógł sobie wyobrazić jak będzie się z niego naśmiewał w najbliższym czasie. Gadki w stylu „Ale kapitanie!” lub „Nie może Pan!” będą pojawiać się dość często. Pomimo tylu lat bez kontaktu ich stara relacja bardzo szybko wróciła do stanu jak sprzed lat.
- Oczywiście, że mam. – Przeniósł wzrok na DeWolfa. – Na ten moment jestem po prostu zbyt zmęczony aby skupić się na szczegółach. Oczywiście bardzo chętnie poznam jakieś pobieżne informacje dotyczące naszej współpracy.
Mówił szczerze. Kiedy zapadła decyzja cały stres z niego zszedł. Wiec ostatnia siła, która go trzymała na nogach się rozmyła, a on marzył już jedynie o tym aby wrócić do domu i odpocząć. Miał jeszcze wiele innych problemów do rozwikłania ale jeden z najgorszych właśnie się skończył. Nie interesowało go gdzie miałby mieszkać. Każde miejsce będzie dobre byle jak najdalej od Cerberusa.
- Miesiąc będzie w sam raz. Zdążę przygotować przeprowadzkę i jeszcze zostaniemy mi trochę czasu na naładowanie akumulatorów.- Miesiąc. Miesiąc nic nie robienia. Zero strzelania do innych, zero ryzykowania własnym życiem. O nic więcej nie mógł prosić. Miał tylko nadzieję, że ten czas pozwoli mu odbudować relację z Ayą. – Perkins będzie moim przełożonym? – Parsknął śmiechem.
Nie tego się spodziewał po spotkaniu po latach ale było to lepsze niż trafienie pod kogoś innego. Will przynajmniej w jakimś stopniu akceptował historię Strikera. Inny mógłby od samego początku traktować go jak śmiecia, a w ten sposób całkowicie z ignorować siłę bojową jaką był. Ewentualnie mógłby też dawać mu najgorsze zadania po których za każdym razem lądowałby w szpitalu.
- Bardzo chętnie przejrzał bym te dokumenty. – Na chwilę zamilkł. Zastanawiał się nad czymś. – Dziwne uczucie mieć legalną pracę.
To była prawda. Nawet jako kucharz nie pracował w legalny sposób. Przecież jego dokumenty były podróbkami więc nie było go w żadnej bazie danych. Nawet nie podpisywał wtedy żadnej umowy. Po prostu tam był. Teraz nie był to Cerberus czy zlecenia. Miał na stałe pracę. Może nawet uda mu się odbudować pewnego rodzaju reputację związaną z jego rodzinną tradycją. Bycie kontraktorem może nie będzie takie złe.
- W razie problemów umówię się na jakąś kolację z majorem Perkinsem i jego żoną. Prawda?
Spojrzał na Willa. Jeśli Alex nie zmieniła się zbytnio przez te lata to na pewno będzie mu robić problemy jeśli czegoś nie będzie mógł dla niego załatwić. Już podczas czasu spędzonego na akademii nauczył się, że wybuchowy charakter przyszłej żony jego przyjaciela bardzo szybko przydawał się takich sytuacjach.
Teraz do niego dotarło też, że zaproponował coś naprawdę normalnego. Coś co większość normalnych ludzi miała na co dzień. To było naprawdę dziwne uczucie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

8 kwie 2018, o 12:15

- Kontaktem - poprawił go DeWolf. - Ja będę pańskim przełożonym. Ale jeśli chce pan traktować majora Perkinsa jako swojego oficjalnego pracodawcę, to nic nie stoi na przeszkodzie.
Uśmiechał się już, widząc, że też Charles się rozluźnił i przestał wyglądać, jakby mieli go zaraz wsadzić w kajdanki i odprowadzić w nieznane. Może spodziewał się niechęci, bo w końcu mężczyzna nie musiał być tak pozytywnie nastawiony do współpracy z Przymierzem, jak mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Rzeczywistość mogła okazać się inna, a dotychczasowe porozumienie mogło wynikać z przymusu. Okazywało się jednak, że niepotrzebnie się martwili.
- Zostaną panu wysłane na dniach - obiecał Joris.
William odwzajemnił spojrzenie i chyba wyczytał w nim rozbawienie swoim zachowaniem, więc przewrócił tylko oczami i odwrócił się z powrotem do kapitana. Nie miał ochoty teraz na przepychanki słowne ze swoim przyjacielem, zwłaszcza podczas rozmowy z kapitanem DeWolfem. Dopiero gdy Charles wspomniał o wspólnej kolacji, przeniósł na niego zaskoczone spojrzenie. Potem uśmiechnął się lekko.
- Tak - odparł. - Może tak.
Po wszystkim, co przeszli, brzmiało to absurdalnie. Zwłaszcza dla samego Charlesa. Ostatni tydzień jego życia obfitował w wydarzenia, którym daleko było do kolacji ze znajomymi. Najpierw Majesty i wszystko, co wydarzyło się tam, łącznie z jego próbą przestrzelenia sobie głowy, zakończoną niepowodzeniem. Gdyby wtedy w pistolecie były jeszcze pociski, nie stałby teraz przed oficerem Przymierza i umawiał się na współpracę. Wade byłaby na usługach Cerberusa, nie mając nic do gadania, a Daryl i reszta rodziny po raz kolejny staliby nad jego grobem. Potem Sanctum, które może nie stanowiło problemu taktycznego, ale emocje, które nim tam targały, zapewne skróciły jego życie o dobre dziesięć lat.
- W takim razie... miło było pana poznać, panie Striker. Jeśli nie ma pan więcej pytań do mnie, myślę, że możemy się pożegnać. Pańskie upoważnienie do poruszania się po terenach wojskowych zostaje bezterminowo przedłużone - wpisał coś w panel przed sobą, pewnie potwierdzając to, o czym właśnie mówił. - Proszę jednak pamiętać, że jako zewnętrzny kontaktor Przymierza powinien pan powstrzymać się przed łamaniem prawa Cytadeli. Wolałbym nie tłumaczyć się przed swoimi przełożonymi z pańskich decyzji, już od razu na dzień dobry - uniósł wzrok i uśmiechnął się do Strikera. - Widzimy się za miesiąc. DeWolf odmeldowuje się.
Hologram zgasł, zostawiając ich w półmroku pomieszczenia, rozjaśnianego tylko przez kilka słabych, punktowych świateł. Perkins wypuścił ciężko powietrze z płuc i zrobił trzy kroki w tył, siadając na jednym z tutejszych krzeseł. Przetarł twarz dłonią i uniósł wzrok na Charlesa.
- Trochę inaczej sobie wyobrażałem tę rozmowę - przyznał. - Ale... chyba... gratuluję. Zasłużyłeś.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

8 kwie 2018, o 12:31

W ciągu dwóch dni po Strikerze dosłownie przejechał emocjonalny pociąg. Od prób samobójczych, po przerażającą wręcz walki o swojego. Smutek, który przeradzał się w radość. Pewnie nigdy nie uda mu się zapomnieć tych dwóch dni od których zależała cała jego przyszłość. Teraz znowu mógł zobaczyć swego rodzaju światełko przed sobą. Dostał szansę na którą nie zasługiwał. Musiał więc w końcu zachowywać się tak aby mógł patrzyć w przyszłość z podniesionym czołem i być gotowym na to co nadejdzie.
- Zrozumiano. – Skinął głową do DeWolfa. Teraz już nie miał po co łamać prawa. W końcu był wolny. W ten czy inny sposób. Sprzątanie brudów Przymierza było lepsze niż wykonywanie rozkazów Cerberusa. Wszystko było lepsze niż praca dla nich. Szczególnie, że po tym co zrobili raczej nigdy nie udałoby im się przekonać Strikera do współpracy. – Do zobaczenia za miesiąc.
Kiedy hologram zgasł wypuścił powoli powietrze z płuc. W końcu było po wszystkim. Teraz musiał zająć się personalnymi problemami. Chciał w końcu zająć się Ayą. Potrzebowała odpoczynku od tego wszystkiego. Zresztą on sam też powinien w końcu się wyspać. Dojść jakoś do siebie po tych wszystkich niezbyt przyjemnych przeżyciach.
- Wyszło lepiej niż się spodziewałem. – Przejechał dłonią po krótkich włosach. Teraz, kiedy pomieszczenie wypełniało już normalne światło Will mógł zobaczyć jak bardzo wycieńczony jest jego przyjaciel. Oczy miał wyjątkowo mocno podkrążone. Wygląd teraz jak Hakate. Żywy trup, który kręcił się po bazie wojskowej. – Dzięki. Chociaż to tobie przypadło niańczenie mnie.
Parsknął śmiechem. Spojrzał na papierosa w ręce, który przez cały czas trzymał w dłoniach. Całkowicie o nim zapomniał w czasie przesłuchania. Pewnie gdzieś na zewnątrz czekał jeszcze Daryl aby dowiedzieć się jak wygląda teraz układ jego brata z Przymierzem.
- Chodźmy na dwór. Chciałbym w końcu zapalić.
Rzucił i powoli zaczął się kierować w stronę drzwi. Podniósł powoli rękę na której miał założony omni-klucz. Teraz zrozumiał, ze będzie musiał zmienić jej nazwę w kontaktach.
Już po wszystkim. Za kilkanaście minut podskoczę do ciebie, potem zabierzmy Watsona i wracamy do domu.
Kiedy wyszyli już na zewnątrz oparł się o ścianę budynku. Bardzo powoli, lekko trzęsącymi się dłońmi od zmęczenia odpalił papierosa. Przez chwilę kusiło go aby podać sobie środki jaki miał przy sobie. To na pewno postawiłoby go na nogi. Do tego pewnie dzięki nim nie spałby przez najbliższy tydzień.
- Pogadamy o tym wszystkim za jakiś czas okay? Muszę w końcu odpocząć.
Jeśli załapał się z nimi Daryl to zamierzał uściskać brata, pożegnać się z Willem i po prostu udać się po Aye.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

8 kwie 2018, o 20:55

- Kontakt z tobą - podkreślił Perkins, przedrzeźniając lekko DeWolfa. Teraz mógł, skoro kapitan już go nie słyszał. Uśmiechnął się przyjaciela po raz pierwszy takim uśmiechem, w którym nie kryły się nawet najmniejsze zalążki stresu i obaw o to, co dalej z nim będzie. Ulga była u niego doskonale widoczna. I cieszył się, że mógł uczestniczyć w pomocy Charlesowi w powrocie do normalnego życia, na które każdy zasługiwał.
Daryl, naturalnie, stał zaraz za drzwiami sali z komunikatorem, opierając się ramieniem o ścianę. Gdy wejście otworzyło się i mężczyźni wyszli na zewnątrz, młodszy Striker odepchnął się nerwowo od ściany i zmierzył ich spojrzeniem, szukając pewnie kajdanek na nadgarstkach brata, albo czegokolwiek, co świadczyłoby o tym, że musi się z nim pożegnać. Nie znalazł jednak niczego, więc przeniósł pytające spojrzenie na twarz Charlesa.
- Co dalej? Co uzgodniliście? - spytał od razu, zastępując im drogę na upragnionego papierosa. - Gdzie idziecie?
- Spokój, Striker - zaśmiał się Will. - Charles jest zatrudniony jako zewnętrzny kontraktor.
- Serio?! - zawołał Daryl, rozkładając ręce, a jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. - Jak to?
- Do wojska go nie wcielą, bo cóż, nie popisał się dobrymi wyborami w życiu, ale przyda się im tak czy inaczej. Teraz ma jeszcze miesiąc czasu na uporządkowanie sobie życia.
Spojrzał znacząco na Charlesa, jakby chciał mu coś w ten sposób przekazać. Porozumienie się nie było jednak łatwe bez słów, więc zostały mu domysły. Może chodziło o Sonyę, a może o planowany wspólny obiad.
- To świetnie! - Daryl pozwolił w końcu ruszyć im w stronę wyjścia. Oczywiście, poszedł razem z nimi i razem z bratem później zapalił. Zdążył zadać co najmniej kilkadziesiąt pytań, zanim Charles poinformował go, że nie ma teraz siły na skomplikowane rozmowy o przesłuchaniu i jego skutkach. Daryl nie wydawał się z tego zadowolony, ale po chwili namysłu skinął głową i nie nalegał więcej. Łatwo było zrozumieć, że zwyczajnie potrzebują z Ayą czasu dla siebie, z dala od Cerberusa, Przymierza, znajomości i rodziny. Chociaż te kilka dni, by dojść do siebie.
Aya nie odpisała mu na wiadomość, wysłała tylko swoją lokalizację, by wiedział, gdzie ją znajdzie. Gdy skończyli palić, młodszy Striker odwzajemnił uścisk swojego brata i pozwolił mu odejść w stronę taksówek, z których mógł skorzystać, by dotrzeć do szpitala. Odprowadził go tylko spojrzeniem, do samego końca, w przeciwieństwie do Willa, który niemal natychmiast wrócił do budynku.
Nie trzeba było długo szukać Ayi. Siedziała na jednym z krzeseł w poczekalni szpitala, z głową odchyloną do tyłu, i wpatrywała się w sufit, jakby był najbardziej fascynującą rzeczą w okolicy. Na dźwięk kroków Strikera uniosła głowę, a gdy upewniła się już, że to on, wyprostowała się na krześle.
- Snow nic nie będzie - powiedziała, wychylając się i zerkając za plecy mężczyzny. - Nie ma z tobą Daryla?

Do tematu: Vancouver General Hospital
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

30 wrz 2020, o 21:13

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Podróż śladem SSV Cajamarca była o tyle łatwa, że dając tak konkretne polecenie Etsy i nie zmieniając swoich wytycznych w trakcie, umożliwił sztucznej inteligencji pracę na najwyższych obrotach. Nie musiała pytać go o zdanie albo o zgodę, więc gdy dotarł do statku, ten był już gotowy do lotu. Gdy śluza się za nim zamknęła, Elpis, otrzymawszy już pozwolenie na odlot, odczepiła się od haków magnetycznych i z gracją wysunęła z doku, wślizgując pod puchatą kołdrę różowej Mgławicy Węża.
Jedyne, na co nie mogła nic SI zaradzić, to czas oczekiwania. Lot trwał kilkanaście godzin, które zmuszony był spędzić bez towarzystwa niebieskowłosej. Miał za to chwilę na zebranie myśli, na wypoczęcie i odespanie Chasci.
Następnego dnia jego ramię wydawało się boleć tak samo mocno jak wcześniej, ale według zaleceń kapsuły medycznej, mógł już pozbyć się temblaka. Zdjęcie go dało poczucie lekkiej ulgi, choć nie przywróciło mu wiele mobilności w ręce, która była cała odrętwiała, a bardziej zamaszyste lub gwałtownie wykonywane ruchy wywoływały iskry bólu. Reszta jego ran goiła się szybko za sprawą medi-żelu i reszty branych przez niego specyfików, a zmęczenie wydawało się nieco łatwiejsze do zniesienia gdy dał swojemu organizmowi jeszcze więcej godzin spokoju.
Gdy fregata wystrzeliła z tunelu przekaźnika masy, radar natychmiast rozbłysł niczym niebo pełne gwiazd. Układ Słoneczny był pełen statków, sond i boi komunikacyjnych, które Etsy żmudnie przesiewała, wrzucając do worka z resztą galaktycznego szumu. Z gąszczu informacji wyłowiła tą, która miała największe znaczenie - SSV Cajamarca zadokował w porcie kosmicznym w Vancouver, w sekcji wydzielonej dla statków Przymierza, która znajdowała się najbliżej siedziby głównej.
Ziemia przypominała nieco Thessię z daleka, ale jej różową paletę zastępował błękit. W miarę, gdy zbliżali się do jej górnych warstw atmosfery, wypełniała coraz większą porcję wizjera w kokpicie. Nikt w siedzibie głównej nie potrafił sprawnie wytłumaczyć Viyo na czym stoi proces Mayi Volyovej - każdy kolejny biurokrata kazał mu czekać lub przełączał go do kolejnej osoby, równie bezsilnej jak poprzednia. Pętla, w której utkwił, wydawała się mieć tylko jedno rozwiązanie - udanie się na miejsce we własnej osobie, gdzie jedna, z nie czterdzieści osób będzie w stanie sprawdzić jego upoważnienia i status jako Widmo.
Przydzielony Elpis dok znajdował się w pewnym oddaleniu od siedziby. Pomimo jego ważności na arenie galaktycznej, turianina nie dopuszczono do doków przeznaczonych dla wojskowych statków Przymierza. Mógł za to skorzystać z uprzejmości jednego urzędnika i zażyczyć sobie, by na miejscu czekał na niego prom, który zabierze go na odpowiednie miejsce.
Pierwszą osobą, która przywitała go na lądowisku numer trzydzieści cztery na terenie bazy, był cywil. Wiatr mierzwił mu krótko ścięte włosy przypruszone siwizną. Miał na sobie uniform z jakimiś odznaczeniami, których znaczenia Viyo nie znał, ale widział, że nie były ono wojskowe. Nie stał otoczony oddziałem żołnierzy, choć za jego plecami znajdowały się drzwi do środka kompleksu, które z pewnością były w jakiś sposób bronione.
- Widmie Viyo, zaszczyt gościć was na Ziemi - przywitał się uprzejmie, kiwając mu głową. - W czym mogę pomóc?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

30 wrz 2020, o 23:24

Gdyby nie puste korytarze Elpis, pozostawienie Cytadeli za plecami zdjęłoby mu odrobinę ciężaru z ramion. W chwilach takich jak ta, doskonale rozumiał Vasir - długa podróż kosmiczna pozwalała nabrać trochę dystansu do całego świata, zarówno tego metaforycznego jak i prawdziwego. Objęcia pustki kosmicznej gwarantowały poczucie spokoju i izolacji, które tylko dodatkowo się wzmagały, gdy okręt wskakiwał do tunelu Przekaźnika - jedynego, stuprocentowo pewnego miejsca, w którym świat zewnętrzny nie był w stanie sięgnąć ku niemu swoimi mackami. Rozmyte pasma błękitu i kolorów tańczących na granicy widzialnych barw stanowiły barierę nie do przebicie dla komunikatów od Rady, dla wiadomości z extranetu, dla korwet Castora lub piratów, dla niepokojących wieści i nowych problemów. Siedząc w kokpicie, obserwując jak wyświetlacze Elpis zmieniają się pod działaniami Etsy i popijając powoli szklankę napoju energetycznego, pozwalał by kolory promieniowania Czerenkova tańczyły po jego twarzy, a myśli błąkały się swobodnie.
Izolacja miała jednak również i swoje wady. Szczególnie, gdy umysł jedyne co mógł robić to rozmyślać.
To co czekało na końcu tunelu, stanowiło niewiadomą. Jego zwycięstwa tak często przeplatały się ze smakiem porażki, że nie potrafił strząsnąć z siebie wrażenia niepokoju, gdy kierował swoją uwagę na proces Mayi. Pomimo tego, że wydawało się, że największe zagrożenie minęło wraz ze śmiercią Steigera, na horyzoncie nadal piętrzyły się czarne chmury, a proces był tylko jedną z wielu, która skrywała błyskawice oraz huragan. Tajemnica Etsy, choroba Mayi, ucieczka Reeda, sekrety ExoGeni... Chciał wierzyć, że żadna z tych rzeczy nie upomni się o niego w trakcie miesięcznego urlopu, ale nie miał co do tego złudzeń. A im bardziej o tym myślał, tym bardziej ponure myśli krążyły mu po głowie.
Dlatego zrobił jedyne co mógł zrobić w takim momencie.
Rzucił się w wir pracy.
Kilkanaście godzin przerwy nie było wystarczające żeby odpocząć, ale stanowiło czas, który pozwolił mu chociaż trochę nadgonić to co zaniedbywał przez ostatnie tygodnie i to na co nie mógł ciągle znaleźć wolnej chwili, przynajmniej jeżeli chodziło o bardziej przyziemne sprawy. Naprawił swój pancerz podziurawiony po Chasce, poświęcając każdemu elementowi więcej uwagi niż w trakcie nerwowego lotu na Cytadelę i wyczyścił swoją broń, potem robiąc to samo z rzeczami Mayi; dołożył na ścienną kolekcję w sypialni molekularną katanę Avisa, kolejną przypadkową i ponurą pamiątkę; przejrzał systemy Elpis tam gdzie nie sięgały czujniki Etsy, a gdzie była potrzebna fizyczna ingerencja mechanika nawet w celu zwykłej konserwacji; znalazł nawet kilkadziesiąt minut, by popracować nad swoim programem na omni-kluczu, finalnie podkręcając jego obroty do niebezpiecznie wysokich wartości.
Ale nawet pomimo tego, gdy w końcu położył się w zimnym łóżko w swojej kajucie, nie mógł zasnąć przez długie minuty. Jego umysł nawet, gdy był zmęczony, nie chciał się łatwo poddać. Sen, który w końcu wciągnął go w swoje objęcia, był niespokojny i pełen napięcia, nawet pomimo tego, że po przebudzeniu nie pamiętał co mu się śniło poza zapachem ozonu i wilgotnej trawy.
Kiedy w końcu wyskoczyli z Przekaźnika w Ziemskim układzie, siedział w kokpicie z nogami wyciągniętymi pod konsolą i kończył tworzyć na omni-narzędziu listę zakupów, które musiał uzupełnić po zadokowaniu na stolicy Przymierza. Listę, która poza zapasami jedzenia, pochłaniaczy ciepła, części zamiennych oraz leków, zawierała również zapasy alkoholu i podejrzane zamówienie świeżych niezapominajek.
Kolejne minuty stanowiły jednak nowe źródło frustracji, oparte w głównej mierze na rozmowach z urzędnikami i odbijaniem się od coraz to nowych ścian biurokracji, podczas których Elpis powoli zbliżała się do błękitnej planety. Nie był to pierwszy raz kiedy odwiedzał to miejsce, chociaż pierwszy który miał miejsce w Vancouver. Wchodzenie w zewnętrzną warstwę atmosfery przywoływało wspomnienia, chociaż poprzednim razem siedział na pokładzie publicznego promu, ściśnięty w jednym z wielu przedziałów ze spojrzeniem wlepionym w okno, zastanawiając się co to za zlecenie na niego czeka. Ekwador różnił się jednak od Kanady, a on różnił się od tego turianina, którym był kiedyś. Zmiana środka transportu na niemal luksusową korwetę była tylko jednym z tego dowodów.
- Bądź czujna, Ets - powiedział do Etsy po tym jak już w końcu udało mu się dostać przydział na dok i Elpis wylądowała w pobliżu bazy. Czekał aż drzwi śluzy się otworzą, wpatrując się w terminal wyjściowy. - Niewykluczone, że nie będziemy mieli tu zbyt wielu przyjaciół.
Będąc w towarzystwie tysięcy żołnierzy Przymierza nie wyglądało na to, żeby w razie czego mogli zrobić cokolwiek, ale nie oznaczało to wcale, że nie mogą próbować. Sam opuścił okręt odziany w pancerz, chociaż jego hełm wisiał swobodnie przy pasku.
Uprzejmość urzędnika wykorzystał, a gdy prom odstawił go na lądowisku wewnątrz bazy, bez zwłoki skierował się w stronę oczekującego go cywila.
- Zaszczyt ją odwiedzać po raz kolejny - odparł lakonicznie na wymianę uprzejmości. - Poszukuję osoby, która została tu przetransportowana niedawno na pokładzie SSV Cajamarca. Maya Volyova. Miała odbyć proces za kilkanaście godzin, ale ten został przyspieszony - wyjaśnił bez ogródek.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Vancouver”