Niektórzy uznają Vancouver za stolicę Przymierza i nie pomylą się na tym polu zanadto. Siedzibę tutaj mają niemal wszystkie, ważne organy władzy, wraz z Radą Przymierza, a dodatkowo jest istotnym punktem dla rozwoju i szkoleniu przyszłych żołnierzy, ze względu na swoje wysoko rozwinięte placówki szkoleniowe.

Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2043
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

English Bay

13 maja 2012, o 18:52

Obrazek Skrawek plaży, do której prowadzi deptak, od portu i dzielnicy przemysłowej miasta oddzielają wysokie, strome klify. Bez względu od poru roku zawsze tutaj wieje dość ostry wiatr. Schodząc na plaże trafia się prosto na dawno już nie używaną przystań, przy której kiedyś cumowały statki wycieczkowe oraz kutry rybackie, dziś jednak świeci ona pustkami i została przerobiona na promenadę dla spacerowiczów. Na piasek może często wyrzuca muszle w przeróżnych kształtach oraz mniejsze i większe bursztyny. Najładniejsze wyroby są sprzedawane przez twórców na tutejszej promenadzie.
Vancouver podtrzymało tradycje pokazów sztucznych ogni, które zawsze reprezentują cztery państwa. Odkąd jednak Ziemia została włączona do Rady Cytadeli, w pokazie bierze udział także piąte będące właśnie Cytadelą.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: English Bay

18 maja 2015, o 14:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Tydzień do wystarczająco dużo czasu, by zastanowić się, czy rzeczywiście popełniła błąd. Podczas, gdy kolegom mógł nie dawać spokoju sam fakt wydalenia z placówki szkoleniowej, dla Dagan najważniejszą kwestią było to, co jej zarzucano. Że mogła to załatwić inaczej. Że niepotrzebnie kombinowała. Czy naprawdę tak było?
Temat ten dręczył ją na tyle, że zamiast standardowo wrócić na Cytadelę i spędzić przepustkę między jednym a drugim lokalem rozrywkowym, jaki stacja mogła zaoferować, postanowiła nadprogramowy urlop zorganizować nieco bardziej... sentymentalnie. Na wizyty na Ziemi od dawna już nie znajdowała czasu, najwyższa więc pora, by to zmienić.
Pierwszym, szybko zrealizowanym planem, była wizyta w domu. Nie miała czasu zatrzymać się tam na dłużej, ale chyba też nie było po co. Niekończący się dyżur matki, kolejna delegacja ojca. W Izraelu nie czekało na nią nic poza pustym domem rodzinnym i dawno już zapomnianymi uliczkami Jerozolimy.
Wyrwała się stamtąd szybko, po jednym, melancholijnym spacerze. Wspominanie dawnych czasów nie leżało w jej charakterze, podobnie jak użalanie się nad sobą. Z pewnością zaś nie na trzeźwo - ostatni tego typu żałosny wieczór, gdy całe życie okazało się być jednym wielkim cyrkiem, celebrowała w towarzystwie Vince'a przed dwoma? Trzema laty? Dawno.
Dalsze plany na przepustkę były proste. Udać się do serca Przemierza, przeczekać pozostałe jej dni i wrócić na Cytadelę pierwszym bezpośrednim kursem. Nic wymagającego. Nic, do czego trzeba by się specjalnie przygotowywać.
Była więc w Vancouver już od kilkunastu godzin i... Cóż. Trzymała się dziwnie dobrze. Dziwnie trzeźwo i dziwnie bez przygodnego towarzystwa. Zupełnie jak nie ona. Teraz, bez wahania sadzając tyłek na piasku plaży, parsknęła cicho na tę myśl. Kto by pomyślał, że ona, Dagan, zdolna jest do podobnie dojrzałego spędzania czasu.
Na cały wolny tydzień wymieniając mundur na luźne spodnie i o dwa rozmiary za dużą bluzę (męską, więc być może Cadogana - podbieranie mu rzeczy, choć teoretycznie nigdy nie miała do tego prawa, było standardem), teraz doceniła swój wybór. Smagany ostrym wiatrem brzeg był zimny, czerwonowłosa z przyjemnością więc nasunęła na głowę szeroki kaptur i skryła dłonie w za długich rękawach. Krzyżując nogi po turecku, westchnęła cicho, zapatrując się na morską dal.
Jeszcze kilka dni temu wyśmiałaby każdego, kto zaproponowałby jej podobną wycieczkę. Teraz dochodziła do wniosku, że od dobrych kilku miesięcy chyba właśnie czegoś takiego potrzebowała.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: English Bay

18 maja 2015, o 15:58

Nie spodziewał się, że kiedykolwiek jakieś sentymenty sprowadzi go akurat na plażę. A jednak. W Australii było coś, co sprawiało, że Hearrow w pewnym momencie stawał się zupełnie innym człowiekiem. Gdzieś znikały wszystkie problemy, napięcia i inne tego typu dziwne sytuacje. Był spokój, którego ostatnio mu brakowało a English Bay była jednym z trzech miejsc, które to uczucie spokoju zapewniały. Trochę żałował, że nie było to Sydney, ale może tak było lepiej. Jeszcze nie do końca był przygotowany na konfrontację z tamtymi wspomnieniami, chociaż miał ochotę odwiedzić grób wuja. Nie był tam od bardzo, bardzo dawna, chociaż wiedział, że matka raz na jakiś czas bierze urlop tylko po to by pojechać do Sydney na cmentarz.
Westchnął.
Piasek na plaży był sypki, dlatego Marshall w zasadzie niewiele myśląc zdjął buty i niosąc je w ręce szedł powoli przed siebie. W końcu wolał nie wytrzepywać w pokoju tony piachu nasypanego do butów. Faktycznie wiało bardzo mocno, dlatego dziękował własnemu rozsądkowi, że mimo krótkich spodni nałożył na siebie luźną bluzę. Mogło był dookoła ciepło, ale wiatr był mało przyjemny. Przyjemny był za to szum oceanu rozbijającego się o pobliskie klify. Plaża nie była całkiem pusta, ale też próżno było wypatrywać jakiś tłumów. Od czasu do czasu podporucznik minął jakąś szczęśliwą rodzinę czy parę uśmiechając się do siebie. Jego oczy mimowolnie powędrowały do góry gdzieś w kierunku nieba. Sięgnął do omni-klucza. W końcu był już po poligonie, tymczasowo wolny od Przymierza i od rozporządzeń z góry.
Wyświetl wiadomość pozafabularną Nie wiedział czy to z poczucia jakiegoś obowiązku czy po prostu gdzieś w środku bał się powrotu do pustego mieszkania, ale wysłał krótką wiadomość dołączając obrazek plaży. Pokręcił głową z rozbawieniem i ruszył dalej przed siebie.
Widział siedzących gdzieniegdzie ludzi czy to samych czy również w jakiś grupkach. Mijał ich tylko rzucając pobieżnym spojrzeniem. Przynajmniej do czasu.
Nie spodziewał się, że pośrodku plaży w Vancouver spotka jakąkolwiek znajomą twarzy. Tym bardziej już nie spodziewał się, że będzie to ktoś z Przymierza, a jeszcze bardziej, że z samego Norada. Nie przypominał sobie, żeby Dagan leciała z nim jednym promem, bo przecież by to zapamiętał.
- Co? Łażenie po drzewach ci się znudziło Dagan? Teraz grzebiesz w ziemskich satelitach na australijskiej plaży? – Rzucił nie kryjąc wcale swojego rozbawienia. Może był bezpośredni, może dotykał nieprzyjemnych tematów, ale nie wiedział o tym. Tym bardziej uśmiech przyklejony do jego twarzy nie mógł świadczyć o jakiejś perfidności. Bywał złośliwy owszem, ale bardziej można było to utożsamiać z sympatyczną zaczepnością niż chamskimi uwagami. Niewiele myśląc podporucznik zajął miejsce zaraz obok pani sierżant. Znów przyłapał się na tym, że czegoś zdecydowanie mu teraz brakuje. – Cholernie wieje.
Stwierdzając rzecz oczywistą zasunął suwak na bluzie trochę wyżej i oparł się rękami za sobą by usiąść wygodniej. Marshall zdecydowanie należał do ludzi nieśmiałych, ale kiedy już miał z kimś dłużej do czynienia nie stronił od towarzystwa. Dlatego też ucieszył się na widok Rebecki. Przynajmniej nie będzie musiał tego czasu spędzać sam.
- Co cię sprowadza do Vancouver? Nudna przepustka? Mieszkasz tutaj? – No skoro już siedzieli razem na tym samym skrawku plaży nie miał zamiaru przemilczeć niezręcznie kolejnych kilku minut. Gdzieś w jego głowie dopiero teraz zaświeciła się lampka kontrolna, że przecież kobieta może nie chcieć jego towarzystwa. Cóż, jak to było bardzo często w przypadku Marshalla, najpierw coś zrobił a potem dopiero pomyślał.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: English Bay

18 maja 2015, o 17:50

W społeczeństwie krąży dość powszechna opinia, że zakładając mundur, zyskuje się pewne szczególne zdolności. I nie chodzi już nawet o umiejętność posługiwania się bronią, a raczej o nowy, wyczulony zmysł drapieżnika. Mundurowi podobno śpią bardziej czujnie niż zwykli, szarzy cywile; podobno nie dają się zajść z zaskoczenia i o nadchodzącym towarzystwie wiedzą dużo wcześniej, przed faktycznym spotkaniem. Czy rzeczywiście tak było? Cóż, może niektórym rzeczywiście coś podobnego się wykształcało. Dagan jednak nie należało przeceniać - nie posiadała ani szczególnych zdolności, ani zmysłu, który pozwalałby jej wcześniej przygotowywać się na nadchodzących. Gdy więc na horyzoncie - tym drugim, za jej plecami - pojawił się Hearrow, nie wiedziała o tym dopóty, dopóki nie znalazł się tuż obok, wyrywając ją z zamyślenia.
Jasnym było, że się zdziwiła. Nawet bardzo. Decydując się na wizytę na Ziemi nie sądziła, że spotka się tu z kimkolwiek znajomym - poza, być może, kolegami z dzieciństwa. Tym bardziej, że przecież nikogo znajomego nie widziała w promie. Tym niemniej niespodzianka należała raczej do tych przyjemnych, bo, pomimo świadomego odizolowania się od większych tłumów, nie zamierzała całkowicie stronić od towarzystwa.
- Można to tak nazwać. Tylko satelity zostawiam w spokoju. - parsknęła cicho, spoglądając na rozsiadającego się obok niej porucznika. Teoretycznie winna mu była jakiś służbowy, bardzo ostentacyjny wyraz szacunku, ale... Dajmy sobie z tym spokój. Nawet, jeśli Hearrow czegoś podobnego oczekiwał - w co mimo wszystko wątpiła - to Rebecca normę spełniania czyichś oczekiwań miała na ten moment już zrealizowaną.
Skinąwszy głową na oczywiste stwierdzenie na temat wiatru, odruchowo jeszcze bardziej skuliła się w zaanektowanej bluzie. Bliskość kolegów z wojska nigdy jej nie przeszkadzała i, gdyby tylko o nią chodziło, problem zimna rozwiązałaby zapewne w sposób dość prosty, wymagający tylko przesunięcia się o jakieś dwa centymetry bliżej porucznika, ale - nigdy nie chodzi tylko o ciebie to jedna z pierwszych zasad, jaką musiała sobie w życiu przyswoić. W takiej sytuacji więc, gdy Marshall nie awansował jeszcze nie tylko do rangi przyjaciela, ale nawet kogoś odrobinę bardziej znajomego, gdy wciąż pozostawał po prostu kolegą z tej samej ekipy - cóż, w takiej sytuacji Dagan dzielnie unikała wychodzenia z jakąkolwiek inicjatywą. Pewnych rzeczy po prostu nie wypadało robić, tak mówił jej urzędujący gdzieś na drugim końcu świata, odgórnie przydzielony opiekun Altherra.
- Biorąc pod uwagę, że nie, nie mieszkam tutaj, nudna przepustka to całkiem dobre określenie - stwierdziła, uśmiechając się nieznacznie. - Byłam odwiedzić rodziców u siebie, w Jerozolimie, a teraz... - Wzruszyła lekko ramionami. - Czekam. Stąd przynajmniej na Cytadelę zabiorą mnie za darmo. - Wyszczerzyła zęby w szerszym uśmiechu. Bo gdzie, jak nie w oficjalnym sercu Przymierza, miałaby znaleźć najtańszy bilet na kurs do stolicy, w okolicach której stacjonował Norad?
- A ty? Co ciebie tu sprowadza? - zapytała po chwili, by potem, przekrzywiając lekko głowę, z rozbawieniem posłużyć się dokładnie tymi samymi zwrotami, których użył Hearrow. - Nudna przepustka? Mieszkasz tutaj?
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: English Bay

18 maja 2015, o 18:51

Uniósł brwi w zdumieniu. Spodziewał się praktycznie wszystkiego, no powiedzmy, prawie wszystkiego, ale informacja, że sierżant Rebecca Dagan ma rodzinę w Jerozolimie nieco go poruszyła. Przez chwilę tkwił tak gapiąc się na kobietę by po chwili otrząsnąć się i zmarszczyć brwi.
- Nie spodziewałem się – mruknął nie bardzo wiedząc, co miałby w tej chwili sensownego powiedzieć. Dotarło do niego jak bardzo niedorzeczna w tej chwili mogła być jego mina i uderzył otwartą dłonią w czoło. – To znaczy, nie zrozum mnie źle… Uroda faktycznie dużo zdradza, ale nie spodziewałem się, że Jerozolima.
No i się zaczęło… Cóż, fakt pozostawał faktem, że w towarzystwie atrakcyjnych kobiet faceci głupieją i Marshall w tym momencie już niemal tradycyjnie zaczął się plątać w tym, co mówił. Przez moment zastanawiał się, czy jego słowa przypadkiem nie brzmią jak coś najgorszego. Że Żydówka, że Izrael, że zaraz zjedzie się tutaj cała armia Mosadu i zechcą ich przesłuchiwać do białego rana w towarzystwie lampki i mokrego ręcznika. Zaśmiał się do swoich myśli i równie szybko odgonił od siebie. W końcu nie chciał wyjść na kompletnego idiotę. I dobrze, że Rebecca zaczęła pytać i o jego powód przybycia do Vancouver, bo jeszcze był gotów palnąć coś iście inteligentnego.
- Wezwanie z dowództwa – nie zastanawiał się nad tym, czy powinien jej o tym mówić czy nie. Ale nie widział większych przeciwskazań do tego, żeby tego nie robić. W końcu oboje byli żołnierzami Przymierza, gdyby chodziło o kogoś innego pewnie jego wahanie potrwałoby dłużej. – Ale tak, mieszkałem tutaj kiedyś. W Sydney.
Uśmiechnął się lekko spoglądając na pofalowany ocean. Pamiętał każdy taki dzień jak dziś spędzony na plaży w towarzystwie wuja czy matki. Pamiętał również wybrzeże to bardziej zurbanizowane z charakterystycznym gmachem opery w tle. – Mam sentyment do Australii.
Chęć wypowiedzenia kolejnych zdań przerwał mu cichy dźwięk omni-klucza.
- Wybacz – rzucił krótko do Dagan i przesunął spojrzeniem po wiadomości uśmiechając się do siebie. Przyszła szybciej niż poprzednia, a to już znacznie poprawiło mu humor. Nie widział powodu by wysyłać kolejną w końcu to tylko dwa dni. Wyłączył komunikator, po czym wrócił do opierania się i obserwowania ruchu wody. Jeśli coś uspokajało równie mocno co widok i szum fal to Marshall w tej chwili nie mógł znaleźć odpowiednika.
- Dobry transport nie jest zły. Powinni nam taki dawać z przydziału – zaśmiał się. Prawda była taka, że o ile promy Przymierza faktycznie kursowały między Cytadelą a Ziemią to robiły to zdecydowanie zbyt rzadko jak dla porucznika i zdecydowanie w warunkach, które pozostawiały dużo do życzenia. W końcu żołnierz to żołnierz, do wszystkiego się przyzwyczai, jeśli musi. Plusem zaś tego było to, o czym Rebecca wspomniała – brak kosztów, które musieli pokryć z własnej kieszeni. – Najlepiej myśliwiec. Jakiś mały, ładny, szybki.
Wiatr zawiał mocniej wpychając Arrowowi piasek do oczu. Podporucznik zamrugał mocno odwracając się w przeciwnym kierunku i próbując wydłubać sobie drobinki z oczu. Udało mu się to owszem, ale oczy zaszły lekko łzami.
- No proszę, taki duży żołnierz a piasek mi wyciska łzy z oczu. No kto by pomyślał – zaśmiał się pozbywając się palcem resztek z kącika i mrugając jeszcze raz, tym razem bardziej intensywnie. – Długo planujesz zostać czy siedzisz tutaj właściwie czekając tylko na prom?
Wbrew pozorom było naprawdę ciepło, cieplej niż Marshallowi się z początku wydawało.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: English Bay

18 maja 2015, o 19:41

Nie mogła nie parsknąć śmiechem. Nawet melancholijny nastrój nie mógł wytrzymać starcia ze... stereotypami? Dobrze wiedziała, jak zazwyczaj jest traktowane jej pochodzenie. Dla większości Izrael w dowodzie oznacza niewysokiego Żyda z pejsami, Biblią pod pachą i wężem w kieszeni. Kogoś, kto nim się obejrzysz wyprzeda cały Twój majątek, samemu bogacąc się na tym co najmniej trzykrotnie. Z dziwnych względów nikt nie przewiduje, że z Jerozolimy wywodzić się mogą także kobiety, w dodatku - nieortodoksyjne, ponadto - żołnierze. Zupełnie tak, jak gdyby Żydzi byli społeczeństwem w stuprocentowo androgenicznym, rozmnażającym się przez pączkowanie.
Nie miała jednak Hearrowowi za złe jego reakcji, oczywiście, że nie. Szczerze mówiąc, zdumienie porucznika naprawdę ją rozbawiło. On sam najwyraźniej jednak swe słowa potraktował znacznie poważniej niż ona (w tej chwili naprawdę wyglądał, jakby wierzył, że za trzy minuty zostanie uprowadzony i upodlony gdzieś w czterech pustych ścianach przez asów izraelskiego wywiadu), stąd zapewnienie go, że nic się nie stało, było niezbędne.
- Miasto jak miasto, pochodzenie dobre jak każde inne. - Wzruszyła ramionami, uśmiechając się przy tym szeroko. Potem zaś bez wahania dała tej kwestii spokój, wracając do rzeczywistości. Jerozolima Jerozolimą, ale teraz byli w Vancouver, a już niedługo - znów na Cytadeli. Rodzinne miasto ponownie stanie się tylko nazwą w papierach, a rodzice - kimś, kto załatwił jej akt urodzenia (i, jakby nie patrzył, także samo urodzenie).
- Wezwanie? - Uniosła lekko brwi. Ledwie wyrwali się z niechlubnie zakończonej wyprawy na ćwiczenia, ledwie dopadli urlopu - już praca? Cóż, może jednak taki był los oficera, ostatecznie nie mogła tego ocenić na własnym przykładzie. Nie przeszkodziło jej to jednak w ponownym uśmiechnięciu się półgębkiem i swobodnym domniemywaniu, co też szefostwo mogło chcieć od Hearrowa. - Czyżbyś też coś przeskrobał? Miał pociągi do wtykania swego nosa nie tam, gdzie trzeba? - Tak jak dotychczas temat jej własnego występu mógł ją co najwyżej rozdrażnić, tak teraz stał się dziwnie dobrym tematem do żartów.
Potem, dając mężczyźnie chwilę na zaktualizowanie swego życia (w międzyczasie może trochę zazdroszcząc mu, że jednak jakieś ma), z cichym westchnieniem zdecydowała się na ostateczne rozprężenie, pozycję siedzącą zmieniając na leżącą. Może i w takim układzie nie było cieplej, a sama poza była mało elegancka, gdy miało się obok siebie towarzysza do rozmowy, powszechnie wiadomym było jednak, że sama Dagan tak na sytuację nie patrzy. Było jej niewygodnie, więc zmieniła swe ułożenie tak, by było lepiej. Proste.
- Zostanę pewnie do końca przepustki - odpowiedziała później, przyglądając się z rozbawieniem jak mężczyzna walczy z drobinami piasku. I choć sama dolegliwość związana z bytnością ziaren pod powiekami była godna współczucia, Rebecca nie mogła zachować stosownej powagi. W tym momencie Hearrow przypominał małego chłopca, który zapomniał się podczas zabawy w piaskownicy i teraz odczuwał tego skutki... No, a przynajmniej tak widziała to czerwonowłosa. - Nie mam ochoty wracać na Norada wcześniej, a na Cytadeli nic na mnie nie czeka. Tu niby też nie, ale... - Wzruszyłaby ramionami, gdyby nie to, że szuranie nimi po piasku nie należało do najmniejszych. Podobny gest zostawiła więc w domyśle. - To nadal lepsze miejsce, niż stolica. Taka namiastka wakacji... Czy coś. - Nie spoglądając już na towarzysza, zerknęła ku czystemu, ziemskiemu niebu. Ciekawe czy kiedyś, kiedy opuszczenie Ziemi nie było możliwe, wyglądało inaczej...? Nonsens, odpowiedziała sobie natychmiast, odpowiedź tę zachowując jednak w swych myślach. Co to w ogóle za pytanie.
- Ty pewnie masz rodzinę, co? - zapytała po chwili luźno. Pytanie to zadane przez Dagan znacznie różniło się od tego samego pytania, jakie zadać mógłby ktoś inny. Rebecca nie była wścibska i jeśli czasem okazywała zaciekawienie sprawami, które interesować jej nie powinny, wynikało to tylko z braku stosownych hamulców społecznych, nigdy - ze świadomego bycia ciekawską. Życie innych w gruncie rzeczy nigdy jej za bardzo nie interesowało i teraz chyba nie było inaczej. Pytała, żeby nie milczeć. Zresztą, Hearrow był sympatyczny, a ludzi sympatycznych nie warto zrażać do siebie milczeniem - ciszą, która nazbyt często interpretowana jest jako afront czy celowe zdystansowanie się. - Żona i dwójka dzieci - strzeliła bez zastanowienia, po chwili ponownie spoglądając ku żołnierzowi i pytając o trafność swego strzału. - Blisko?
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: English Bay

19 maja 2015, o 12:29

Wzruszył ramionami. Sam nie wiedział co to za wezwanie i szczerze mówiąc wolał nie gdybać. Jeśli przychodził do ciebie jakikolwiek rozkaz z góry i to jeszcze tak poważnej rzadko oznaczało to coś dobrego. Bardzo rzadko.
- No właśnie tak jakoś nie bardzo – odpowiedział podążając spojrzeniem za Dagan. Może i był wyższy stopniem, może był oficerem, ale teraz siedzieli razem na jednej plaży a Hearrow nie należał specjalnie do służbistów. Oczywiście wiedział kiedy komuś należy podlegać, ale póki oboje mieli na sobie coś innego niż mundury było mu w zasadzie wszystko jedno. Rebecca wyglądała na równie odprężoną i nieprzejmującą się hierarchią co on, więc tym bardziej nie było o czym rozmyślać. – Nawet nie chcę się domyślać, o co może chodzić. Zresztą jest przyjemnie bez mówienia o tym.
Uśmiechnął się i odwrócił głowę z powrotem w kierunku oceanu. Zastanawiał się przez dłuższą chwilę jak bardzo ciepła może być woda. Na plaży zaczęło przybywać ludzi, głównie z deskami do windsurfingu. Nie było się przecież czemu dziwić, warunki były znakomite.
- Słusznie, masz rację. To takie trochę wakacje – przytaknął. Musiał przyznać, że w słowach pani sierżant było sporo prawdy, chociaż wcześniej tak na to nie patrzył. Marshall nawet nie pamiętał, kiedy ostatnim razem miał wakacje z prawdziwego zdarzenia. Od kiedy zaciągnął się do służby było to praktycznie na zmianę stacjonowanie w szeroko pojętym gdzieś przerywane od czasu do czasu przepustkami. – A miejsce niemal trafiło się idealne. Ile masz tej przepustki?
Zmienił pozycję siadając po turecku i grzebiąc jedną ręką w piasku przed sobą. Był nagrzany od słońca, ale nie na tyle co na innych plażach gdzie przyszło przebywać podporucznikowi. Widocznie wietrzne sprawy robiły swoje, przez co nie można było zaliczyć tego miejsca jako idealnego na opalanie się. A szkoda, bo było tu naprawdę przyjemnie. Kolejny podmuch wiatru zaraz rozwiał wszelkie wątpliwości Arrowa, który odwrócił głowę przyglądając się przez moment falom rozbijającym się o klify.
Pytanie, które padło było raczej z serii tych zwykłych, które miały w zwyczaju padać przy luźnej, koleżeńskiej konwersacji, więc w zasadzie nie zdziwiło Hearrowa. Dopiero kolejne zdanie sprawiło, że gdyby w tym momencie porucznik coś jadł lub pił zapewne by się tym udławił. Oczy Marshalla przybrały wyraz najwyższego stopnia zdumienia na jakie było go stać, po czym wybuchnął chyba najszczerszym śmiechem jaki ostatnio mu się zdarzył. A potem śmiał się i śmiał… Poważnie. To było nie do powstrzymania. Dopiero kiedy zdołał się trochę opanować i otrzeć łzy rozbawienia z kącików oczu odchrząknął.
- Serio? Aż tak strasznie wyglądam? – Zapytał odwracając się w stronę Rebecki. Co jak co, ale ostatnim czego się spodziewał było podejrzewanie go o posiadanie tak zaawansowanej rodziny. Biorąc pod uwagę, że dopiero od niedawna był w stanie w jakim był, a wcześniej w ogóle praktycznie nie miał do czynienia z kobieta aż tak intensywnie, podejrzenia Dagan niesamowicie go rozbawiły. – Nie, nie mam rodziny.
Dopiero te słowa wypowiedziane na głos sprawiły, że coś wewnątrz Hearrowa się poruszyło. Uśmiech wciąż pozostawał na jego twarzy, ale był jakiś dziwnie nieobecny. Żona, dwójka dzieci… Nigdy się nad tym nie zastanawiał, bo w zasadzie nie było o czym myśleć. Ale dopiero teraz dotarło do niego, że to by miało jakiś sens, miałby w życiu jakiś cel i byłby z czymś związany bardziej niż do tej pory. Jak mógł wcześniej tego nie zauważyć? Westchnął zdając sobie sprawę z tego, że może milczy trochę zbyt długo.
- Nie mam dzieci, ale owszem, mam po co wracać na Cytadelę – dokończył czując się zobowiązany do udzielenia, chociaż odrobiny odpowiedzi na pytanie czerwonowłosej. Po czym zrewanżował się tym samym: - A ty? Jakiś spokojny nauczyciel pasuje do ciebie idealnie.
Zaśmiał się wstając i otrzepując ubranie oraz ręce z piasku. Przez moment stał tak wpatrując się w fale lekko uderzające i rozpływające się na brzegu wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
- Pływasz? – Rzucił zdejmując przez głowę bluzę wraz z koszulką i niewiele myśląc po paru krokach był już w wodzie. Nie była bardzo zimna tak jak się spodziewał, ale nie można jej było również zaliczyć do tych cieplejszych. Przeszedł go dreszcz, może trochę za szybko wszedł do wody. Zanurzył się aby przyzwyczaić ciało do temperatury i wynurzył odgarniając mokre włosy do tyłu. W takich chwilach jak ta właśnie nie żałował ich długości.
- Co jest Dagan, boisz się trochę zmoczyć? – Krzyknął z rozbawieniem w głosie do kobiety. To było przyjemne popołudnie.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: English Bay

19 maja 2015, o 17:05

Skinieniem głowy godząc się na pominięcie tematów służbowych, westchnęła cicho i przeciągnęła się leniwie. Przepustka... Właśnie, ile miała czasu? Ubieranie świata w ciągi liczb zawsze przychodziło jej z łatwością, a jednak w tym momencie nie była w stanie bez zastanowienia udzielić odpowiedzi na zadane jej pytanie.
- Dwa dni, ale jutro pewnie się stąd zabiorę - odparła, błądząc wzrokiem po przejrzystym niebie. Kiedyś, gdy była mała, lubiła tracić czas na podobne obserwacje - choć zawsze preferowała niebo nocne, usłane gwiazdami. Oczywiście, sama nigdy nie uważała, by rzeczywiście ponosiła w ten sposób jakąś stratę, ale skoro tak twierdziła jej matka, to młodziutka Dagan długo wierzyła, że faktycznie robi coś źle. Dopiero z perspektywy czasu, gdy odcięto jej rodzicielską pępowinę i zabrano w daleki świat (tak to wtedy wyglądało), uzmysłowiła sobie, że to nie był błąd. Że godziny ciszy, spędzane w towarzystwie samej siebie i ogromu nieboskłonu były czymś dla niej niezbędnym, swego rodzaju nauką, a nie stratą czasu.
W tej chwili dopiero szczery śmiech porucznika ściągnął ją z powrotem na ziemię. Spoglądając na siedzącego obok, niezwykle rozbawionego mężczyznę, sama również uśmiechnęła się mimowolnie. Choć sama nigdy nie powiedziałaby, że lubi wprawiać innych w dobry nastrój - nigdy nie używała przecież sformułowań, które wymagały przyznania, że zwraca uwagę na kogoś poza sobą samą - teraz uśmiech Hearrowa sprawił, że poczuła się... Lepiej. Jak gdyby spełniła jakieś zadanie, lub... Dobry uczynek?
- Nie wyglądasz - przyznała wreszcie. - Tak naprawdę... Szczerze, poruczniku? Wyglądasz na kogoś, kto sam jeszcze nie wie, czego do końca chce, choć wszystko ma w zasięgu ręki. - W relacjach międzyludzkich zazwyczaj więcej ukrywała niż mówiła, teraz jednak słowa przyszły same. Nie, nie było filmowego olśnienia i nagłego przekonania, że Marshall jest jej bliski, choć prawie nic o sobie nie wiedzą. Nie było gromu z jasnego nieba i uzmysłowienia sobie, że na całym świecie tylko on potrafi ją zrozumieć i docenić szczerość. W tej chwili Hearrow był dokładnie tym samym człowiekiem, co przedtem - kimś, kogo znała, kogo lubiła, ale kto nadal był jej odległy, po prostu zwyczajnie znany. Jej nietypowa gadatliwość wynikała raczej z... Całokształtu sytuacji, w jakiej się znaleźli, powiedzmy - magii miejsca. Magii, w którą Dagan nie wierzyła ani kiedyś, ani teraz, w którą zapewne nie uwierzy też w przyszłości.
- Kogoś, kto mógłby mieć rodzinę, gdyby tylko jej chciał. Kogoś, kto mógłby zrobić błyskawiczną karierę, gdyby bardzo mu na tym zależało. - Tym razem nie powstrzymała się od wzruszenia ramionami, choć nadal było ono mniej sugestywne niż byłoby, gdyby siedziała.
Nie oparła się także późniejszemu komentarzowi Hearrowa. Parskając cicho, musiała mu przyznać punkt w tej małej, słownej potyczce.
- Spokojny nauczyciel, z pewnością - Pokręciła głową z rozbawieniem. Doprawdy, z całego przekroju różnych typów mężczyzn spokojny był ostatnim, którego Rebecca wskazałaby dla samej siebie. Nie mówiąc już o nauczycielu. Gdyby ją zapytać o jednosłowną charakterystykę partnera, u boku którego by się widziała, odpowiedziałaby chyba tylko: treser. Skoro miała już za sobą uświadomienie w sprawach własnego zdziczenia i trudnego charakteru, żadne inne określenie nie wydałoby jej się chyba odpowiednim. - Ale nie, na mnie, dla odmiany, nikt nie czeka. Ani nauczyciel, ani kurator, ani psychopata. - Nie wyglądała na szczególnie przejętą swą samotnością. Szeroki uśmiech rozbawienia nijak nie pasował do wyznania, po którym oczekiwałoby się raczej jakiegoś nagłego spochmurnienia i rozżalenia. Coś podobnego - choć z oczywistych względów w mniejszej skali - wywołało w niej dopiero rzucone przez Hearrowa wyzwanie.
- Szczerze mówiąc... - Podnosząc się do pozycji siedzącej, przez dłuższą chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. Nie udzieliła jej ani wtedy, gdy Marshall przystąpił do pozbywania się zbędnych elementów garderoby, ani wtedy, gdy sam ruszył do wody. Potrzebowała dobrej chwili na to, by wreszcie podjąć decyzję, wstać z plaży i otrzepać się.
- To rozkaz, poruczniku? - odkrzyknęła, z ociąganiem pozbywając się bluzy i bokserki, a po dłuższej chwili zastanowienia także spodni. To nie tak, że nie umiała pływać. Umiała, musiała umieć - w końcu wojsko zobowiązuje. Po prostu... Nie lubiła. I chyba nadal, pomimo zaliczonych sprawnościówek i późniejszych ćwiczeń, trochę się bała.
Tym niemniej rzucono jej wyzwanie, którego przecież nie mogła odrzucić. Konieczność stałego udowadniania swej wartości była jej dobrze znana już od pierwszych dni spędzonych pod opieką Przymierza i nawet teraz, na zupełnie niesłużbowym, towarzyskim spotkaniu, dawała o sobie znać. Choć więc myśli o spędzeniu czasu w wodzie nie witała z takim entuzjazmem, jak Hearrow, nie pozostało jej nic innego, jak do niego dołączyć - choć w sposób bardziej kontrolowany, bez gwałtownego rzucania się do oceanu. Dając sobie chwilę na przyzwyczajenie się do wody, wreszcie znikła pod nią na chwilę, by potem wynurzyć się i odgarnąć karmazynowe, klejące się teraz do skóry włosy. Nawet stale towarzyszący jej niepokój nie mógł powstrzymać nieznacznego uśmiechu, jaki odmalował się w końcu na śniadej twarzyczce. Bo, w ogólnym rozrachunku, rzeczywiście było przyjemnie.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: English Bay

20 maja 2015, o 12:11

- Mój Boże Dagan, to brzmi niemal filozoficznie – to było miłe. Nawet zbyt miłe żeby umiał na to normalnie zareagować, więc po prostu włączył mu się mechanizm obronny przeciwko mądrościom życiowym i zażartował. Nie chciał pokazywać po sobie, że gdzieś w środku faktycznie go to ruszyło, że może jednak powinien wcześniej zastanawiać się nad swoim życiem i nie skupiać wyłącznie na służbie. W końcu nie było w jego życiu błyskawicznej kariery, a już tym bardziej żony i dwójki dzieci. Nigdy tak na to nie patrzył w końcu jedyną ważną kobietą w jego życiu do tej pory była jedynie jego matka. A teraz? Teraz wciąż gdzieś w środku czuł niepokój, chociaż w zasadzie nie powinien. To był irracjonalne, więc odsunął od siebie te myśli, w końcu dostał przed chwilą wiadomość.
- Niepokoiłbym się gdyby czekał na ciebie psychopata – zaśmiał się jeszcze na koniec zanim zdołał dopaść do oceanicznej wody.
Fale nie były tak bardzo uciążliwe jak z początku wydawało się porucznikowi, że będą. Wręcz przeciwnie nawet udało mu się przepłynąć te kilka metrów w tę i z powrotem zanim Rebecca dotarła do wody. Zawiesił na jej sylwetce na moment spojrzenie i uśmiechnął się lekko.
- Widzisz, nie taka woda straszna – może i nie wyglądała na szczególnie zadowoloną, ale Hearrowowi to nie przeszkadzało. On wręcz przeciwnie – uwielbiał wodę i gdyby tylko mógł zapewne spędziłby w niej większość swojego życia. No a przynajmniej gdyby nie to, co się stało na Shodan. Przez krótką chwilę miał ochotę wybiec z wody usiąść na brzegu i więcej do niej nie wchodzić, zwłaszcza, że wspomnienia uderzyły w niego tak mocno, że ciężko było tego nie zauważyć. Zapatrzył się przez dłuższą chwilę na taflę wody mącąc ją powoli rękami tak by utrzymać się na powierzchni. Dopiero wynurzenie się pani sierżant gdzieś niedaleko sprawiło, że wrócił do rzeczywistości.
- Dobrze, skoro atmosfera jest tak przyjemna, może trochę zbyt zimna woda, ale to nic, to powiedz mi w takim razie gdzie cię szkolili? – Zapytał podpływając bliżej i szukając nogami dna. Musiał się trochę przybliżyć w stronę brzegu, ale wreszcie dotarł do miejsca gdzie mógł pewnie stanąć a woda sięgała mu mniej więcej do ramion. Wolał się w tej chwili nie wynurzać bardziej niż to było potrzebne, zwłaszcza, że wiatr od czasu do czasu wciąż niemiłosiernie sprawdzał wytrzymałość skóry w bardziej wrażliwych miejscach, które jakby nie patrzeć były teraz dodatkowo mokre. Może i miał specjalizację wojskową walki w bardzo niskich temperaturach, ale plaża była ostatnim miejscem gdzie chciał aby mu było w tej chwili zimno. – Zaczynałaś w IDFie czy prywatnych jednostkach? Skąd wyciągnęli cię do Przymierza?
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: English Bay

20 maja 2015, o 14:03

- I aż zanadto mądrze - parsknęła cicho, uświadamiając sobie wreszcie w pełni, na jakie ambitne tematy podryfowała, bawiąc się w ocenę Hearrowa. Jej słowa nie były jednak takimi, które uparcie chciałaby cofnąć, ostatecznie więc wzruszyła tylko ramionami i, biorąc pod uwagę, że mężczyzna tematu nie ciągnął, sama również dała mu spokój.
Zresztą, na dłuższą chwilę w ogóle zamilkła, walcząc ze swoim niepokojem. Dopiero później, gdy razem z porucznikiem znaleźli sobie w miarę dobry i stosunkowo bliski brzegu fragment oceanu, rozluźniła się nieco i położyła na plecach. Jakkolwiek dobre mamy zawsze mówiły swym dzieciom, że całkowite oddanie się kaprysom żyjącej wody jest niebezpieczne - bo a to może znieść cię daleko od bezpiecznego brzegu, a to jakaś większa fala może cię przykryć i niecnie spróbować podtopić - tak sama Dagan uważała, że... Zwyczajnie nie była sama. Dopóki nie panikowała (a z panowaniem nad swym lękiem zazwyczaj jednak sobie radziła), było dobrze, a gdyby nawet zaczęło być źle - to był jeszcze Marshall. Może i nie byli sobie jakoś szczególnie bliscy, ale to przecież nie był typ człowieka, który pozwoliłby jej obok siebie zginąć. Ostatecznie podczas pierwszego spotkania sama określiła go tragicznym wręcz idealistą, prawda?
- Ze mną nie było tak prosto, że przyszłam i się ochotniczo zaciągnęłam. - Choć unosiła się na wodzie z wciąż zamkniętymi oczami, choć zdawało się, że na towarzystwo Hearrowa nie zwraca uwagi, że jest inaczej stało się jasne zaraz po jego pierwszym pytaniu. Dagan nie była przyzwyczajona do jakichś bardziej konkretnych rozmów o przeszłości - szczerze mówiąc, losy Rebeki dotychczas mało kogo interesowały - stąd potrzebowała chwili na wybranie odpowiednich słów pozwalających we w miarę krótki sposób zrelacjonować początki swej przygody z wojskiem.
- Jeszcze podczas studiów założyłam się z kolegą o extranetowy włam. Nie żadne szczególne dokonanie, ot, prosta robota - a jednak nie wierzył, że potrafię to zrobić. W każdym razie, potrafiłam, tylko... To było żałosne, dzisiaj nie podłożyłabym się aż tak. - Choć sama historia daleka była od jednej z tych nudnych historyjek z życia wziętych, sama Rebecca nigdy nie traktowała tamtego przypadku za coś rzeczywiście wartego uznania (stąd też nawet nie wspomniała, że chodzi o sieci Cebrerusa, no bo jakie to ma znaczenie?). Nawet potem, po zainteresowaniu ze strony Przymierza, uważała, że to wiele szumu o nic. Bo przecież to było żałosne. Przecież była wtedy głupia i niewiele wiedziała. Przecież teraz zrobiłaby to inaczej, lepiej. Dlaczego więc inni poświęcili temu jakąkolwiek uwagę?
- Wszystko się wydało i skończyło tym, że zamiast po ludzku napisać egzamin, jak wszyscy, wylądowałam na dywaniku u rektora w towarzystwie mojego późniejszego kuratora z ramienia Przymierza, które też dziwnym trafem tym wszystkim się zainteresowało. Ale, odpowiadając już na twoje pytanie - zabrali mnie na stację badawczą Mnemosyne. Był tam wtedy - zresztą, nadal jest - taki projekt, oferta dla uzdolnionych - parsknęła cicho. Sama nigdy by tak tego nie określiła. - Kompleksowe szkolenie techniczne, przygotowanie dywersyjne i reszta bogatego programu edukacyjnego... Nie znam się na tym. - Gdyby okoliczności pozwalały, wzruszyłaby teraz ramionami. - Moje wojsko to czysty przypadek. Po prostu godząc się na Mnemosyne, musiałam zaakceptować tez cały ten cyrk z mundurem i pozwoleniem na posiadanie broni. - Rozchylając na chwile powieki, odruchowo zmrużyła je ponownie, gdy skrzyżowała spojrzenie z wiązką promieni słonecznych.
Rozpościerając ręce na boki, delikatnie oparła się zabierającej ją od Hearrowa sile fal, po chwili spoglądając na wyżej wymienionego z nieco bardziej naturalnym zaciekawieniem niż przedtem.
- Ty raczej nie trafiłeś tam przez przypadek, nie? - zapytała, pod tam mając oczywiście na myśli Przymierze.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: English Bay

20 maja 2015, o 19:33

Historie z zaciąganiem się do wojska zazwyczaj, bardzo często, wiązały się z całą opowieścią o własnej genealogii. O tym, że ojciec, matka, dziadek, pradziadek, prapradziadek i tak dalej, służyli w wojsku odkąd się pamięta, więc tradycja rodzinna skłaniała do tego, aby właśnie tak zrobić. Zaciągnąć się żeby nie rozczarować rodziny i kontynuować ten „rodzinny biznes”. Były też historie opowiadające o tym, jak to fanatyczna miłość do ojczyzny sprawiała, że ludzie ponad wszystko ukochali sobie wojsko i od małego marzyli o tym by być żołnierzami. By z wypiętą piersią i dumą na twarzy ubrać się w mundur i być powszechnie szanowanym.
Historia Dagan nie należała ani do jednych ani do drugich, tym bardziej wydała się Hearrowowi ciekawa. Zanurzając się po szyję i wynurzając z powrotem podporucznik wysłuchał wszystkiego ze skupieniem wymalowanym na twarzy.
- Nigdy o tym nie słyszałem – skomentował wzmiankę o Mnemosyne. Jego brwi prawie dotknęły się na środku, kiedy Arrow z zamyśleniem próbował przeanalizować całą historię. Cóż, to też nie było to, czego się po Rebecce spodziewał. – Ale to może dlatego, że nigdy nie byłem jakoś szczególnie uzdolniony.
Swego czasu faktycznie kończył szkolenia z wyróżnieniem, ale nie uważał tego za jakąś szczególną zdolność. Byli żołnierze lepsi nawet od niego i byli tacy, którzy dorównywali mu umiejętnościami, chociaż faktycznie takich było niewielu. Teraz Marshall przez chwilę zastanawiał się jak wiele brakuje mu do pani sierżant i zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że nie chodzi tutaj z pewnością o wyszkolenie fizyczne.
- O, ktoś tutaj lubi wyzwania – zaśmiał się i tym razem zanurzył na dłuższą chwilę. Jak bardzo przyjemna była woda, która nie otaczała cię z każdej strony ale nie chciała zabić. Nie tak jak na Shodan, tutaj było inaczej, spokojnie, przyjemnie i Hearrow przez moment zaczął żałować, że to faktycznie nie są wakacje. Że nie ma tutaj tej, która być powinna i że jeszcze przed nim zapewne mało sympatyczne posiedzenie w generalnym dowództwie. Po chwili wynurzył się i odgarnął z twarzy przyklejające się do niej włosy. Przeczesał je dwa razy i poczuł jak wiatr znów drażni jego ramiona nieprzyjemnym chłodem. – Faktycznie nie brzmi to jak chęć dostania się do wojska za wszelką cenę. Zwłaszcza cyrk z mundurem, ale nie wyglądasz jakby ci to szczególnie przeszkadzało. Może po prostu lubisz widok facetów w mundurach, co Dagan? Cholera, a ja się właśnie przed chwilą rozebrałem.
Zaśmiał się przepływając dookoła Rebeki i przyglądając jej się z boku. Szukał blizn, czegoś co można było zakwalifikować jako pamiątki z różnego rodzaju spotkań z przeciwnikiem. Nie spodziewał się czegokolwiek znaleźć, zwłaszcza po historii, którą właśnie mu zaaplikowała, ale kto wie, może znów go czymś zaskoczy. On sam przecież pod tym względem nie różnił się od tradycyjnego obrazu żołnierza, wtłoczonego w umysły zwykłego człowieka. Miał pełno blizn, przede wszystkim ta pod okiem widoczna przecież już w pierwszym momencie, chociaż nie tak bardzo imponująca jak to, co zazwyczaj nosił pod koszulką. Kolejne nieprzyjemne wspomnienie z podwodnej bazy Przymierza. Mimowolnie przejechał pod wodą palcem po brzuchu i chyba do końca nie zdawał sobie sprawy z tego jak ta blizna była długa.
- Moja historia raczej nie jest tak emocjonująca – odpowiedział. Nie lubił mówić o tym, co było wcześniej, zanim trafił do wojska. To budziło w nim zupełnie innego człowieka, a biorąc pod uwagę, że niedawno takim powrotem do wspomnień już kogoś wystraszył, nie chciał w tej chwili zrobić tego samego Rebecce. Przechylił głowę stukając się w tatuaż na szyi. – Trochę dlatego, trochę z czystej chęci, ale jestem zadowolony. No i wiesz, dziewczyny lecą na mundur.
Mrugnął do niej odwracając się plecami i nurkując przepłynął pod czerwonowłosą z jednej strony na drugą. Po drodze wbił palce w piasek na dnie, był miękki tak jak się spodziewał. Dopiero po chwili poczuł, że coś mu w dłoni zostało. Wnurzył się po drugiej stronie i przyjrzał kamykowi ocierając go z błota.
- Ty, znalazłem bursztyn. To chyba na szczęście – wykrzyknął jakby faktycznie znalezisko było szczerym złotem i przyjrzał mu się bliżej. Był dość sporych rozmiarów. Marshall uśmiechnął się i schował go do kieszeni w spodenkach licząc na to, że się nie zgubi.
Wreszcie stanął z powrotem na poprzednim miejscu i spojrzał w kierunku ich rzeczy leżących na plaży a potem przeniósł wzrok z powrotem na Dagan.
- Zaproponowałbym smażenie się na plaży, ale ten wiatr jakoś zniechęca – powiedział rozglądając się dookoła. Na brzegu był już spory ruch, a dodatkowo porucznikowi zaczynał doskwierać głód, co było u niego raczej normalne. Przeszedł kilkanaście kroków w stronę brzegu brnąc w wodzie aż ta wreszcie zechciała wypuścić go ze swoich objęć i usiadł na plaży. Dopiero teraz zrobiło mu się cholernie zimno a na rękach pojawiła gęsia skórka.
- Dagan powiedz ty mi, o co chodzi z tymi waszymi włosami – zaczął zmieniając kompletnie temat. – Czy rudo-czerwony to jakiś przejaw totalnej niezależności i wyzwolenia? W Gozu było was chyba ze trzy.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: English Bay

20 maja 2015, o 20:17

Podczas, gdy Hearrow nie mógł usiedzieć na miejscu, Dagan nadal dryfowała. Tak po prostu. Dla przyjemności. Nie pamiętała, kiedy ostatnio robiła coś dla przyjemności, a nie dlatego, żeby... Rozładować frustrację? Po prostu czymś się zająć? Ostatnimi czasy było tak, jak gdyby przyjemność zupełnie zniknęła z jej słownika. Albo - jak gdyby w ogóle nie istniało. Bo w zasadzie pod znakiem zapytania stała sama świadomość Rebeki co do rzeczy przyjemność jej sprawiających. Jasne, wiedziała, co lubi. Wiedziała, w jaki sposób chce spędzać czas a w jaki nie chce. Tym niemniej... Drążąc ten temat, bardzo szybko doszła do wniosku, że to nie jest takie proste. A skoro okazuje się być trudniejszym, niż powinno - to wymaga większej analizy. Tylko nie teraz i nie w tym towarzystwie... Bez urazy.
- Może coś w tym być - roześmiała się tymczasem szczerze na wzmiankę o facetach w mundurach. Przy tym zaś, nie będąc przesadnie skromną, nie mogła, po prostu nie mogła zafundować Hearrowowi riposty także co do jego kolejnego komentarza. - Nie przejmuj się, bez mundurów też was lubię. - Otworzyła oczy, przez chwilę spoglądając na porucznika poważnie, by wreszcie wyszczerzyć zęby w szerokim uśmiechu. W tym momencie umiała sobie wyobrazić, jak trudno jej będzie zachowywać się przyzwoicie, gdy już będą do tego zmuszeni - w oprawie wspomnianych już mundurów, towarzystwie kolegów z branży. Już teraz podejście Dagan do wymogów formalnych było dość... swobodne, a co dopiero teraz? Miałaby dumnie stawać na baczność i salutować mężczyźnie, z którym zaliczyła tak dziwnie (jak dla niej) beztroską, naturalną rozmowę? O, niedoczekanie!
Tymczasem, czując się lustrowana wzrokiem, uniosła znacząco brwi, przechodząc wreszcie do mniej rozleniwionej pozycji stojącej. Sięgając stopami dna, zgarnęła karmazynowe włosy na bok, jednocześnie spoglądając na Marshalla pytająco, dzielnie broniąc się przy tym przed rozbawieniem.
- Co? - zapytała zwięźle, nawiązując do oględzin, jakie porucznik urządził. Domyślała się, oczywiście, czego szukał. Jakiegoś świadectwa trudnych przejść. Potwierdzenia - w postaci blizny, sugestywnej dziary lub kolczyka w dziwnym miejscu - przynależności Rebeki do wojska. Tyle, że Dagan nic podobnego nie miała. Pozornie zbuntowana, wyglądała... Normalnie. Nie mogła pochwalić się niczym kontrowersyjnym, niczym, co podkreśliłoby jej oczekiwaną twardość i zahartowanie służbą. - Mam się rozebrać do końca, żebyś mógł sobie lepiej obejrzeć? - Jeszcze chwilę, jeszcze jedną i... Parskając śmiechem zniknęła pod wodą, odpływając kawałek dalej. Nie za daleko, ostatecznie nie miała w planach zrywania rozmowy. Ot, chwila na otrzeźwienie i ogrzanie smaganej wiatrem, wilgotnej skóry.
- Ale to... - Wynurzając się, ciągnęła dyskusję jak gdyby nigdy nic, tym razem spoglądając znacząco na tatuaż mężczyzny. - Odważne. To znaczy... - Machnąwszy ręką, przez moment szukała słów, w które mogłaby ubrać swoje myśli. - Takie wyznanie. Deklaracja. Ja bym chyba... Ba, na pewno nie pokusiłabym się o coś podobnego. O taką manifestację. - Wzruszyła lekko ramionami. - Marna ze mnie patriotka.
Jeszcze na jedną chwilę poszła w ślady Hearrowa i, sięgnąwszy dłońmi dna, urządziła sobie swoje własne poszukiwania. I choć bursztyn już jej się nie trafił - cóż, szczęście życiowe to kolejny element obok, przykładowo, empatii, którego jej chyba trochę brakowało - to znalazła muszlę. Tych było dużo, odkrycie było więc z tego żadne, ale niektórzy lubili takie rzeczy.
- Masz, weź. - Wychodząc wreszcie na brzeg, wysunęła dłoń z delikatnym znaleziskiem w kierunku Hearrowa. - Dla tej, do której wracasz. - Uśmiechnęła się szerzej. W jej słowach nie było podtekstów i ukrytych znaczeń. Prosty wyraz sympatii, niebywałe osiągnięcie, jeśli chodzi o Dagan.
Tymczasem, siadając na plaży u boku porucznika, pozostawiła stopy zanurzone w ciepłej już teraz wodzie. Przeciągając się leniwie, zaczęła myśleć nad czymś mądrym, o czym mogliby porozmawiać (podobno jak się mówi mądre rzeczy, to robi się dobre wrażenie... czy coś), gdy...
- Co... Co? - Tak, jak dotychczas mogła sobie prychać czy parskać krótkim śmiechem, tak w tej chwili zwyczajnie nim wybuchnęła, nie mogąc się opanować. Skryta zazwyczaj i izolująca się społecznie panna Dagan wreszcie pokazała, że też jest człowiekiem... A przynajmniej czasem zdarza się jej nim być. - Cholera, Hearrow, ty się chyba rozminąłeś z powołaniem, a świat stracił obiecującego socjologa. - Krztusząc się przy nieudolnych próbach okiełznania swego rozbawienia, wreszcie, po wzmożonych wysiłkach, otarła spod oczu pojedyncze łzy rozbawienia i, chrząknąwszy cicho, dzielnie sięgnęła po maskę powagi.
- Czy rudo-czerwony to jakiś przejaw totalnej niezależności i wyzwolenia... - Przy powtarzaniu słów porucznika głos jej wprawdzie zadrżał, ale nie, udało jej się zachować postawę myślicielki... No, powiedzmy. - Nie wiem, jak było z tymi pozostałymi dwoma, ale w moim przypadku... Zabawnie było spacerować opanowanymi przez konserwatystów uliczkami wyglądając tak. - Teatralnym gestem wskazała na siebie, przy czym należało się domyślać, że nie ma na myśli paradowania po wspomnianych zaułkach półnago. Odważna fryzura, męski ubiór, o tym mówiła.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: English Bay

21 maja 2015, o 14:53

Za późno wychwycił fakt, że może zbyt długo i intensywnie analizuje sobie Rebekę i dopiero jej słowa wyrwały go z zamyślenia. Może nie tyle te pierwsze, co późniejszy komentarz. Trochę zrobiło mu się głupio, bo przecież nie zwykł robić takich rzeczy normalnie. Jeszcze kilka tygodni temu pewnie by uciekł gdyby jakakolwiek kobieta się przy nim rozebrała, a teraz? Siedział w wodzie i nie zastanawiając się nad niczym oglądał sobie Dagan.
- Co? Ja… Znaczy…. Przepraszam - odwrócił gwałtownie wzrok i zaczął intensywnie analizować strukturę powierzchni wody. Przez chwilę zaczął się zastanawiać, jakim cudem to się stało, że aż tak się zapomniał. Nie mógł jednak dojść do żadnych konkretnych wniosków, więc porzucił te myśli. Na szczęście czerwonowłosa nie chciała go zabić za tą krótką analizę swojego ciała. Zrobiło się trochę luźniej i Hearrow wrócił do wyluzowania sprzed chwili.
- Tatuaż? Powinnaś spróbować – uśmiechnął się, ale nie dokończył myśli. Może chciał żeby Dagan przyzwyczaiła się do tej myśli, a może miał coś innego w planach. W każdym razie, kiedy już znalazł się na brzegu wyciągnął dłoń po podawaną przez kobietę muszlę i zaśmiał się. Nie widział powodu, dla którego miałby nie skorzystać z tego przejawu sympatyczności.
- Poznałaś ją już – mruknął po chwili, kiedy Rebecca znów usiadła obok niego i obrócił muszlę w dłoni. Cóż w końcu byli nad oceanem, więc skoro Arrow nie myślał o takich bzdetach jak przywiezienie czegokolwiek z tej krótkiej wycieczki, więc dobrze, że chociaż Dagan w jakiś sposób to ogarnęła. Trochę było mu z tego powodu wstyd, ale nie miał zwyczajnie głowy teraz do tego. Może gdyby nie sprawy wojskowe, dla których się znalazł w Vancouver miałby więcej czasu na rozmyślanie nad pamiątkami i upominkami. Nie wspomniał już więcej ani słowem pozwalając Rebecce domyślać się kogo ewentualnie miał na myśli, w końcu byli w Gozu wszyscy razem.
Bardziej w tym momencie interesowała go reakcja pani sierżant na pytanie o kolor włosów. Sam również zaczął się śmiać, głównie dlatego, że śmiech przecież był zaraźliwy. Zwłaszcza śmiech Dagan, która nie sprawiała ani na Noradzie, ani tym bardziej na Omedze wrażenia kogoś, z kim mógłby się zaprzyjaźnić na dłużej. Bardziej wydawało mu się, że będzie go traktować jak zło konieczne, szczególnie po wydarzeniach z vorche. Nie chciał do tego nawiązywać, chociaż był niemal pewien, że Rebecca doskonale to pamięta.
- Masz rację, szkoda zachodu dla bycia zwyczajnym – uśmiechnął się przesuwając jeszcze raz spojrzeniem po sylwetce Dagan. Tym razem bez zbędnego odwracania wzroku z zastanowieniem wymalowanym na twarzy. – Zrób sobie ten tatuaż. Zróbmy sobie coś razem, teraz, zaraz.
Jego propozycja, zupełnie spontaniczna i zaczerpnięta całkiem z kosmosu nagle zaczęła być bardzo sensowna. Bo w sumie, czemu nie? Od dawna cisnęło go na coś jeszcze. Coś, co będzie kolejnym wyrazem tego, jaki Hearrow był i co by odzwierciedlało jego osobowość. Nawet miał już opracowany wzór. Nie było na to czasu wcześniej, nie było zdecydowania. Ale teraz, kiedy mógł namówić do tego jeszcze Rebekę całość wydawała się całkiem genialna. Sięgnął do omni-klucza wyszukując w nim jakiegoś salonu w Vancouver z dobrymi rekomendacjami. Oczywiście, że nie miał zamiaru stawiać na coś pierwszego lepszego. Mało tego, nawet nie czekał na zgodę Dagan, jakby wszystko już z góry było ustalone. Chwilę posiedział z nosem w extranecie.
- Mam! Idealnie – podsunął kobiecie omni-klucz pod nos pokazując na szybko galerię dzieł, które salon miał umieszczone na swojej stronie i zerwał się na równe nogi. – No chodź Dagan, tym razem to rozkaz.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: English Bay

21 maja 2015, o 15:34

Poznała? To proste stwierdzenie sprawiło, że Dagan zamilkła na dłuższą chwile i, nie zwracając już absolutnie żadnej uwagi na to, że Hearrow znów jej się przygląda, oddała się analizie wspomnień. Poznała... W porządku, byli razem w Gozu, więc być może dobrym założeniem byłoby uznanie, że widziała wybrankę porucznika właśnie tam. Jeśli zaś dołożyć do tego jego nieoczekiwane pytanie o rudy kolor włosów - hej, facetom takie pytania nigdy nie biorą się znikąd, wiedziała to nawet niezbyt dobrze radząca sobie w relacjach międzyludzkich Rebecca - uzyskiwało się dwa nazwiska, które mogłyby spełniać postawione im kryteria. Nazwiska, których Dagan nie pamiętała, stąd decydując się wreszcie na uściślenie, kto oczekuje na powrót porucznika na Cytadeli, użyła bardzo konkretnego, krótkiego pytania:
- Ruda czy czerwona? - Początkowo właśnie na takim sformułowaniu zamierzała poprzestać, ale analityczny umysł stosunkowo szybko postawił rażący znak zapytania przy posiadaczce czerwonych włosów. Ta... Jak jej było... Hawk? Tak chyba na nią mówiono, nie? W każdym razie, nie bardzo pasowała. Wspominając atmosferę panującą w grupie i wzajemne stosunki między wspomnianą kandydatką a Hearrrowem, jej kandydaturę należało jednak raczej wykluczyć. Stąd zaraz po zadanym pytaniu Rebecca osobiście uściśliła zagadnienie, niemal twierdzącym, nie pytającym tonem dodając: - Raczej ruda.
Dalsze rozważania na temat życia osobistego porucznika zostały natomiast uniemożliwione ze względu na...
- Nie. No chyba nie. Żartujesz sobie - parsknęła, tym razem nie z rozbawienia, a niedowierzania. Tatuaż? Wolne żarty, Rebecca ani myślała się zgodzić, na pewno nie zamierzała...
Ale hej, przecież nikt jej o zdanie nie pytał. Propozycja Hearrowa szybko przerodziła się w stwierdzenie faktu - czy, jak sam to określił, rozkaz - i wychodziło na to, że Dagan niewiele ma tu do powiedzenia.
- Nie wierzę - powiedziała jednak wolno i dobitnie, by podkreślić swe niezadowolenie. Niezadowolenie szybko jednak topniejące, biorąc pod uwagę, że wciąż wyrażając swą niechęć, sięgała jednak po ciuchy i zaczęła się ubierać. Przecież do miasta półnago nie pójdzie, nie?
- Nie wierzę, że to robisz. Że ja to robię. Że na to pozwalam! - kontynuowała jednak niezrażona, wpadając w nietypowy dla siebie, mały monolog. Słów jej zabrakło tylko na chwilę, gdy Hearrow podetknął jej pod nos omni-klucz z otwartą galerią tatuaży. No... Ok, ładne. Może to rzeczywiście nie był najgłupszy pomysł. W sumie to podobno jakieś + 50 do atrakcyjności, więc może...
Choć jednak zaczęła się powoli do propozycji - tfu, rozkazu - przekonywać, nie przeszkodziło jej to w nachmurzeniu się i podążaniu u boku porucznika z miną urażonego dziecka, której to pozbyła się dopiero na progu salonu, w którym miała rozdziewiczyć się względem tatuaży.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek

Wróć do „Vancouver”