Cain
Awatar użytkownika
Posty: 62
Rejestracja: 26 paź 2017, o 11:34
Miano: Meghan Vazquez
Wiek: 31
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C3
Postać główna: Hawk
Lokalizacja: Kralla
Status: Operator C3 oddziałów Przymierza.
Kredyty: 33.750

Meghan Vazquez

31 paź 2017, o 15:03

What you do makes a difference, and you have to decide what kind of difference you want to make.
1169
MIANOMeghan Victória Vazquez
DATA UR.13 Wrz 55
MIEJSCE UR.Santos, Brazylia, Ziemia
RASACzłowiek
PŁEĆKobieta
OBYWATELSTWAZiemskie, cytadelskie
SPECJALIZACJAStrażnik
PRZYNALEŻNOŚĆPrzymierze Systemów
ZAWÓDŻołnierz C3

Ukończona akademia policyjna w Manchesterze, akademia wojskowa w Londynie, szkolenie C3.

Małe mieszkanie w Manchesterze należące do jej matki + kawalerka na Cytadeli, w okręgu Zakera.
Kobieta wysoka, której sylwetka jest połączeniem sporadycznych ćwiczeń i zbilansowanej diety, nie wyróżnia się z tłumu pod innymi względami niż swój wzrost. Półlatynoska, posiada dość subtelne cechy charakterystyczne dla obu tych ras, których większość osób nie jest w stanie rozróżnić, więc klasyfikuje ją jako osobę białą - i tyle. Meghan zdobią przede wszystkim duże, dziewczęce oczy o zielono-szarych tęczówkach poprzecinanych brązowymi refleksami, które dodatkowo podkreśla mocnym, ciemnym makijażem. W porównaniu z innymi cechami, te dwa punkciki wydają się być wręcz jej dominującym, wizualnym atutem. Wysoki, płaski i raczej szerszy nos odziedziczony po matce, wraz z wydatnymi, miękkimi ustami o naturalnym kolorze różu nadają potrzebnej cząstki latynoskiego wizerunku a wysokie, wysunięte kości policzkowe na pociągłej twarzy zakończonej niewielkim podbródkiem dopełniają jej oryginalnego charakteru.
Wzrost i waga: 182cm wzrostu, 65kg wagi
Skóra/karapaks: Jasna, jej matka biała, a jej ojciec latynos, co dało jej niektóre cechy urody obu tych.
Oczy: Zielono-szare.
Włosy: Krótkie, czarne włosy na ogół pozostawione w nieładzie.
Znaki szczególne: Dwie kostki do gry, czarna i biała, na nadgarstku.
Nie jest typem osoby o dwóch osobowościach, jednej odpowiadającej życiu prywatnym, drugiej pracy. Jej charakter pozostaje niezmieniony zarówno na służbie, jak i przy spotkaniu towarzyskim w barze. Nie wszystkie sytuacje wywołują w niej odpowiednie cechy charakteru, stąd często ludzie niesłusznie ją oceniają by później mocno i niekoniecznie miło się zdziwić.
Nie czuje się aspołecznym wyrzutkiem społeczeństwa odnajdującym wyłącznie pośród swoich, jak wielu innych żołnierzy. Potrafi dawać wiarygodne złudzenie otwartości, a rozmowy z innymi ludźmi postrzega jako małe gry logiczne w odnajdywanie wzorców w zachowaniach rozmówców. Może przez to tak bardzo je lubi. Na służbie jest osobą surową i powściągliwą, w pełni oddaną sprawie. Jej umysł chronią mury twarde jak skała, broniąc przed wszelkim zwątpieniem rozsiewanym przez przeciwników, co może być zarówno jej zaletą, jak i ogromną wadą. Jej lojalność jest niepodważalna, tak jak miłość do własnej ojczyzny i wiara w słuszność sprawy, o którą walczy. Wszystko powinno mieć swoje granice, lecz ona swoich jeszcze nie odnalazła. Wiele razy zastanawiała się nad sensem otrzymanych rozkazów, lecz nigdy nie zawahała się przed ich wykonaniem. Bardzo łatwo w jej głowie uznać kogoś za przeciwnika, wroga ojczyzny, który jeśli nie teraz, to w przyszłości może jej zaszkodzić. W takich sytuacjach jest bezlitosna, a bezpieczne wykonanie zadania staje się dla niej priorytetem wyższym niż życie przeciwników. Nie stroni od walki, o ile wierzy w to, że jest słuszna i potrzebna - a to, czy inni ludzie zgadzają się z jej oceną jest inną sprawą, którą nie zaprząta sobie głowy.
Zainteresowania: Książkowe thrillery i powieści kryminalne, osadzone w przeszłości lub przyszłości, nigdy czasach teraźniejszych.
Lęki: Bycie w coś wrobionym lub niesłusznie oskarżonym, odejście ze świata zanim cokolwiek się w nim zmieni.
Przyzwyczajenia/zwyczaje: Poranny, niezmienny rytuał wyliczony co do minuty od pobudki do wyjścia z domu.
Uzależnienia: Lubi zapalić, ale nie lubi robić tego w towarzystwie, więc nie ma okazji robić tego zbyt często.
Znaki szczególne: Wszystko, co nie zostało wymienione wyżej, a warte jest wspomnienia.
Gdy do małego domu w Santos, zamieszkałego przez brytyjską pielęgniarkę Julię i brazylijskiego oficera Davida, po raz pierwszy zapukała obca kobieta, żadne z nich nie spodziewało się, że może chodzić o ich małą córeczkę, Meghan i drobny wypadek przy transporcie piezo w doku wojskowym, w którym oboje znaleźli się trzydzieści miesięcy wcześniej. Julia nie wiedziała o swojej ciąży przez długi czas, zbyt zajęta pracą, by dostrzegać pojawiające się symptomy. Ciężko było jednak nie dostrzec rosnącego brzucha i porannych nudności, które potwierdziły, że tabletki, które przyjmowała, okazały się zawodne. Ich wypełnione obowiązkiem małżeństwo stanęło przed nie lada wyzwaniem natchnienia zamieszkałego przez nich domu uczuciem. Gdy w progu stanęła ubrana w garnitur funkcjonariuszka, światło z lampek choinkowych tworzyło na jej twarzy cienie.
Davida nie było w domu. Jak zawsze, bez goryczy w głosie mogłaby stwierdzić Julia. Bardzo wierzyła w sprawę, za którą walczył mężczyzna i nie miała do niego żalu o wieczną nieobecność. Zresztą, tak było lepiej. Gdy pojawiał się w domu, już po kilku dniach zapominało się o wcześniej odczuwanej tęsknocie, którą zastępowała irytacja. Byli zgranym małżeństwem - póki byli z dala od siebie.
Julia niechętnie wpuściła kobietę do środka, która wydawała się zdziwiona tym, że ta jej nie poznawała. To była przecież jej druga wizyta w tym domu. Prozopagnozja przedstawiała starszej Vazquez własną córkę jako obce dziecko, nauczyła się żyć z wieczną irytacją innych ludzi względem jej.
Cztery wizyty i dziesiątki badań później, małą Meghan zaklasyfikowano numerem, który niewiele im mówił, a jednocześnie tak wiele znaczył - napromieniowana pierwiastkiem zero, lecz nie stwierdzono obecności zmian nowotworowych w tkankach mózgu. Piezo przeszyło ją na wskroś, pozostawiając po sobie potencjał, nie klątwę, wypełniając następne jej lata operacjami, implantami, szkoleniami. Przyszłością w wojsku lub poza nim - otworzyło wiele drzwi, które później inne wydarzenia miały zamknąć.
Jej młode życie było dość spokojne. Jej matka była rygorystyczna, a choroba często wywoływała jej irytację, której ona upustu szukała w dyrygowaniu życiem własnej córki. Jej wzrok był sokoli, na pozór - dopiero głębsze badania wykazały jego upośledzenie. Kobieta nie rozpoznawała wzorców ludzkich twarzy, nie widząc znajomych wśród tłumów na ulicy, jak też własnej rodziny w osobach przebywających w jej domu. Lata doświadczenia nauczyły ją, jak szukać tych szczególnych cech, wyglądu czy ubioru, po których mogła rozpoznać kogoś, kogo powinna znać. Własnego męża rozpoznawała po bliźnie z czasów dzieciństwa - małej szramie na czole, pamiątce po spotkaniu z chodnikiem w wieku sześciu lat.
Meghan nie miała żadnych, specjalnych cech. Irytowała matkę tym, że nie była w stanie rozpoznać jej w tłumie dzieci czekających na odebranie z przedszkola. Nauczyła ją natychmiastowego biegu do matki, wpadania jej w ramiona, załatwiania problemu za nią.
Sporo zmieniło się ze śmiercią Davida. Meghan miała wtedy zaledwie dziewięć lat, sporej części rzeczywistości wokół nie rozumiała. Julia zgasła, choć w jej oczach nie było widać smutku - jedynie wściekłość. Nie chciała rozmawiać ze swoją córką o ojcu - nie tylko unikała tematu jego śmierci, ale zaczęła zachowywać się jakby nigdy nie istniał.
Dopiero gdy z okazji pogrzebu przybył jego brat, Galvin, usiadł koło skonfundowanej dziewczynki. Nie rozumiała wtedy sensu śmierci. Długo milczał, gdy spytała, czy tata wylądował w szpitalu. Przez pokój, idąc do kuchni, przeszła Julia, na sekundę mrożąc mężczyznę lodowatym spojrzeniem. Gdy wreszcie nabrał odwagi by otworzyć usta, wyjaśnił bratanicy pokrótce to, co się stało. Spytał, czy pamięta o tym wypadku, dzięki któremu teraz z jej palców na zajęciach potrafiły padać niebieskie iskry. Jak dużo lekarzy sprawdzało, czy przez ten sam wypadek w jej głowie nie ma guza. U niej się poszczęściło - ale u jej ojca nie. Ukryty nowotwór zebrał swe żniwo, zabierając Vazqueza do grobu przedwcześnie.
W tamtym czasie jej to wystarczyło. Nie widziała absurdu niemal dziesięciu lat ukrycia śmiertelnego guza, braku symptomów u Davida czy nagłej lodowatości matki. Obie przeprowadziły się z powrotem do Wielkiej Brytanii, skąd pochodziła. Zamieszkały w Manchesterze, w jej rodzinnym domu, wraz z matką Julii.
Nigdy nie odwiedziły grobu ojca.
Wychowanie córki w samotności nie różniło się dla nich od życia w Santos. Ojca i tak nigdy nie było, Julia nauczyła się radzić sobie sama. Meghan rosła, a pomiędzy lekcjami jej życie wypełniały szkolenia. Biotyka bardzo łatwo przestawała być dla niej darem, wywołując migreny sześć dni w tygodniu. Im starsza była, tym częściej w jej głowie tworzyły się pytania dotyczące jej ojca. Dalej wierzyła w wersję wujka, którego nie widziała od kilku lat. Bała się jednak pytać - na ogół wszelkie kwestie dotyczące Davida były w jej domu zbywane. Jej babka okazała się równie rygorystyczna co jej własna córka. Wychowywana żelazną ręką, Meghan nauczyła się całkowitego posłuszeństwa wobec swojej matki, która, jako jej jedyny, stały element w życiu, stała się dla niej całym światem. Jednym z niewielu wspomnień, które posiadała, była duma Julii ze służby pełnionej przez jej męża. Idea dołączenia do wojska zrodziła się w jej głowie kilka lat przed tym, gdy wykiełkowała tuż po skończeniu szkoły.
Gdy oznajmiła swojej matce, że chce pójść w ślady ojca, zgryźliwe komentarze Julii przerodziły ich rozmowę w kłótnię, której Meghan nie rozumiała. Trzymała się długo swojego pomysłu, wreszcie rozpoczynając jego realizację w życie. Jako biotyk z pewnością przydałaby się w armii, co było dla niej dodatkowym argumentem.
Kiedy jednak stawiła się na wszelkie, wstępne testy, obok rekrutera, za biurkiem siedział podstarzały mężczyzna. Rysy jego twarzy, sposób prowadzenia się i żylaste, stwardniałe dłonie krzyczały o nim "weteran". Nie zadawała pytań, początkowo nie wiedząc, że ta sytuacja w ogóle odbiega od normalności. Myślała, że każdy proces wyglądał tak samo ciężko.
Gdy jednak pod koniec rozmowy mężczyzna nachylił się do niej, kładąc rękę na jej ramieniu, pozbawił ją złudzeń. Wciąż pamiętała jego paskudny, wypełniony nikotyną oddech, gdy prosto do jej ucha warknął kilka słów - Nie ma tu dla ciebie miejsca.
Usiłowała przypomnieć sobie, kiedy mogła tego mężczyznę poznać, gdzie mogła mu się narazić. Nie sądziła, że jego słowa miały jakikolwiek cel inny od próby wywołania w niej strachu. Na następny dzień przestała być tego taka pewna. Nie zdała testów sprawnościowych.
Do końca nie wiedziała, czy niechęć mężczyzny miała na to jakikolwiek wpływ. Pamiętała tylko, że w goryczy zeszła na dół, na parter, do kuchni, w której jej matka przygotowywała obiad. Jakiego guza w końcu miał ojciec?
Spojrzenie Julii zmroziło krew w jej rozgrzanych z wściekłości i rozczarowaniu żyłach. Twój ojciec nie miał żadnego guza.
Bała się pytać o cokolwiek więcej, choć czuła, że spełniło się podejrzenie kryjące się wcześniej w jej podświadomości. Jej matka wyszła trzaskając drzwiami, pozostawiając córkę pełną pytań i negatywnych emocji.
Twój ojciec nas zdradził, zaczęła w tak śmiesznie prosty sposób trudną rozmowę Julia, wchodząc do pokoju córki i siadając na brzegu łóżka.
David był oficerem sekcji S, jednak część zdobywanych przez siebie informacji sprzedawał dla zysku. Podobno miał kobietę, z którą pragnął rozpocząć życie w kolonii, porzucając tak uwielbianą przez siebie ojczyznę. Julia nie znała go tak dobrze, jak myślała, a wieść o tym, co się stało, wyrwała dziurę w jej sercu, pozostawiając po sobie jedynie zawód. Zdrada Davida kosztowała życie członków całej, jednej operacji z innej sekcji oddziałów specjalnych. Piętno, które poczuła na sobie Meghan. Nie odczuwała jednak nienawiści do ojca, nie z początku - to wszystko było dla niej abstrakcją. Czymś, co nie mogło się wydarzyć, przecież brzmiało tak niedorzecznie. Zbyt wiele elementów układanki wpadło na swoje miejsce by mogła to wyprzeć z własnej głowy.
Rozgoryczona poddała się bardzo szybko, zamiast tego przekonując sama siebie, że akademia policyjna będzie miejscem dla niej - w Manchesterze, który wydawał jej się równie rodzinny co Santos. Poznając wiele ludzi na swojej drodze odbyła trzyletnią służbę przygotowawczą, a później rozpoczęła swoją pracę jako pełnoprawna funkcjonariuszka. Szkolenia szły jej całkiem nieźle - nie czuła, by miała naturalny dryg do posługiwania się bronią palną, ale uwielbiała wykorzystywać swoją biotykę w walce, choć bardzo długo zajęło jej opanowanie jej do tego stopnia. Koniec końców, akademię ukończyła jako jedna z najlepszych uczennic, więc po służbie przygotowawczej jej wyniki były wysokie.
W pewnym momencie do jej życia wtargnęła rutyna. Była jak jej przyjaciółka, trzymająca emocje na wodzy, nie pozwalając myślom odbiec zbyt daleko od wyuczonych czynności. Pozostawiała jednak po sobie gorzki smak zawodu. Wychowana w ogromnej miłości do kuli ziemskiej, chciała się jej przysłużyć, a nie czuła, by robiła to na tak dużą skalę pracując w policji.
Szukając pocieszenia u swojej babki, otrzymywała jedynie lekcje życia wypowiadane szorstkim tonem. Na ogół spływały one po niej nie pozostawiając zbyt wielkiego śladu, a przynajmniej tak jej się wydawało - po latach zaczęła łapać się na podejmowaniu decyzji na podstawie tych morałów.
Nie pamiętała, które konkretnie słowa sprawiły, że pewnego ranka złożyła rezygnację. Aplikowała do wojska, czując wstręt do swojego obecnego życia. Pociąg do świata poza własnym mieszkaniem, do marzeń z okresu dojrzewania, jakkolwiek irracjonalne by one nie były.
Dostała się do akademii wojskowej. Nie szło jej w niej tak wybitnie, jak w szkole policyjnej, ale wszelkie podejrzenia o udział jej ojca w tym wszystkim starała się odrzucać. Przez paranoję czuła nad swoją głową klątwę, która motywowała ją do dwa, trzy razy cięższej pracy. Bez chwili zawahania opuściła rodzinny dom, gdy tylko jej matka, uśmiechając się lekko, pochwaliła jej wyniki i życzyła powodzenia, zamiast rozpamiętując winy męża.
Euforia szybko zniknęła z podejścia Vazquez, lecz miłość do służby pozostała do dziś. Dryg do technikaliów wrzucił ją w objęcia wojskowej akademii technicznej. Lata mijały szybko, a ona przewinęła się przez wiele jednostek, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. W końcu, któryś ze starszych rangą oficerów wystosował swoją rekomendację o przeniesienie jej do jednostek linii T.
Taktyczne oddziały uderzeniowe były jej domem przez długi czas. Wspinając się po szczeblach kariery, nigdy nie zdarzyło jej się podważyć wydanego jej rozkazu. W walce uczyła się balansować swoje możliwości techniczne z bojowymi, jak i nieustannie doskonalić umiejętności biotyczne, póki korzystanie z tajemniczej umiejętności, którą podarowało jej piezo, nie stało się dla niej czymś instynktowym, jak posługiwanie się rodzimym językiem.
Gdy zdała wszelkie szkolenia umożliwiające jej zdobycie rangi T3, rozpoczęły się testy psychologiczne, których natury nie rozumiała. Ktoś z wyższych szczebli zainteresował się jej osobą, niecodziennym połączeniem ciężkiej pracy, nabytych i wyszlifowanych umiejętności z bezgranicznym uwielbieniem dla swojej pracy, jak i bezwzględnym podejściem do każdego, kto mógł zagrozić zielonemu globowi, z którego pochodziła.
W wieku dwudziestu dziewięciu lat, ku swojemu zaskoczeniu przerzucona została do jednostek linii C. Odbycie wszystkich szkoleń było wymagające, zarówno dla jej ciała, jak i umysłu - przestawiało sposób, w jaki podchodziła do misji, których charakter uległ również zmianie. Jeszcze w formie rekruta, poczuła z powrotem tę ekscytację, niezdrowe poczucie spełnienia, gdy znalazła oddziały, w których każda misja wydawała się jej równie istotna. W której nie musiała wykonywać niezrozumiałych dla siebie rzeczy, ufając w to, ze na dłuższą metę ten plan stworzonych przez mądrzejszych od niej przysporzy im sukcesów. Wróg był wyraźnie nakreślony, a walka z nim - jasna.
Półtora roku później awansowano ją do rangi C3, gdzie stała się pełnoprawnym operatorem jednostek antyterrorystycznych i dołączona do małego oddziału, w którym jest do teraz.
Własnego środka transportu brak.

Standardowy generator tarcz, omni-klucz "Primo", 20 tysięcy kredytów. Wymięta paczka mentolowych papierosów, niedziałająca zapalniczka.

► W ciągu całej swojej służby tylko raz została poważnie postrzelona.
► Na Ziemi ma psa, mopsa o imieniu Chen. Opiekuje się nim jej matka.
► Posługuje się zarówno językiem angielskim, jak i portugalskim.
ObrazekObrazek
Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: Meghan Vazquez

31 paź 2017, o 15:06

AKCEPT HURR DURR
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek

Wróć do „Podania zaakceptowane”