Znana ze swych licznych siedzib największych - nie tylko ludzkich - firm propagujących i przodujących w nowoczesnych technologiach, naukowa stolica Ziemi. Właśnie tu, rodzą się często koncepty na nowe projekty, które w przyszłości zasilają asortymenty korporacji. "Białe dzielnice" są także spokojnymi, urokliwymi azylami dla spragnionych ciszy umysłów, oczywiście jeśli mogą sobie na to pozwolić finansowo.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[KASYNO] Klub "Hades"

5 maja 2018, o 22:13

- Ochronę... co? - Tad wyraźnie się zdziwił. Nie spodziewał się tego, ale przecież nie wiedzieli z Emily co działo się z jej braćmi przez ostatnie tygodnie. Pewnie gdyby mieli na ten temat jakiekolwiek pojęcie, inaczej by się zapatrywali na urządzanie tak hucznej imprezy. - Tak, jest tutaj. Je teraz. Zaraz wrócimy. Ktoś tu z ochrony jest na dachu, zabierzemy go ze sobą. Ale co się dzieje?
Chaves nie myślał jak wojskowy i nie rozumiał takiego podejścia. Jak Striker mówił mu, że coś złego się dzieje, to chciał wiedzieć co konkretnie. Wolał się nastawić psychicznie, zamiast zostać zaskoczonym. Przynajmniej tyle dobrze, że jego żona była tam razem z nim i Daryl nie musiał dalej szukać jej w tłumie. Przydałoby się go o tym w sumie poinformować.
Kiedy Striker uklęknął przed Ayą, uniosła na niego wzrok. Chyba powoli się uspokajała, choć gdy zobaczyła jego lodowate spojrzenie, wyraźnie wpadła z powrotem do swojej ciemnej studni. Złapała podany omni-klucz i zerknęła na wiadomości, które chyba nie zrobiły na niej żadnego wrażenia. Przewinęła je obojętnie i żadna nie obudziła w niej wyraźnych emocji. Ani te pełne tęsknoty i czułości na początku, ani późniejsze, gdzie wyzywał ją od idiotek i puszczalskich. Informacje o tym, że do niej leci, też zignorowała, bo przecież już doleciał. A teraz, jak poradzą sobie z jego obrażeniami, pewnie czekało go kilka nieprzyjemnych dni. Nie wyszły mu te odwiedziny na dobre.
- Jak masz zamiar odzywać się do mnie tak, jak teraz, to możesz nie odzywać się wcale - odwarknęła w odpowiedzi na jego chłodny komentarz. - Zamierzam.
Starła wilgoć z policzków i odetchnęła głęboko. Oddech wciąż urywał się jej trochę, ale opanowała się. I chyba otrzeźwiała w dosłownie dwie minuty. Nie wiedziała, że Striker już to zrobił, więc przeszukała omni-klucz mężczyzny w poszukiwaniu czegoś, co może im pomóc.
- Będzie zła, jak tylko jej powiedzą - zamrugała, wpisując coś w trzymane w rękach urządzenie. Skupiła się na tym na dłuższą chwilę, by w końcu przesłać coś klęczącemu przed nią mężczyźnie. Na jego omni-kluczu pojawiło się sześć ID, plus jakiś program, z którego nigdy dotąd nie korzystał.
- Informuje cię o zmniejszającej się odległości od celu - wyjaśniła. - Wiem, że tu jest dużo ludzi, ale tak znajdziemy ich wszystkich. Tego znam. Wypatrzę go sama. Może będzie chciał ze mną rozmawiać.
Podniosła się z trudem, gdy Charles też wstał. Tak jakby płacz pozbawił ją całej mocy. Odgarnęła tylko włosy z twarzy, nie zwracając tym razem uwagi na to, że jej sukienka podwinęła się krzywo, albo że jedno z czerwonych ramiączek uparcie zjeżdża z jej ramienia. Było jej całkowicie obojętne jak wygląda. Chociaż nie było tak źle, jakimś cudem nawet makijaż się jej nie rozmazał. Miała tylko lekko zaczerwienione oczy i nierówny oddech.
- Jeśli byli na tym piętrze teraz, to żadne z nas do nich nie podejdzie. Nie bez ryzyka - uniosła na niego wzrok. - Nic jej nie będzie. Ani jej, ani Darylowi. Nie martw się.
Gdyby nie fakt, że wzięła przykład ze Strikera i jej spojrzenie było lodowate, prawie można było jej w to uwierzyć. Jeden z młodych żołnierzy podbiegł do Charlesa i wręczył mu pistolet. Dobrze znajomy M-6 Kat układał się w dłoni tak jak zawsze. Pistolet używany chyba przez wszystkich i wszędzie. Niestety na sprzęt wyższej klasy nie miał co liczyć.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 22:38

Wiedział, że musi poinformować brata. Co też szybko zrobił. Ochrona, ochroną ale oddział, który miał ich zabezpieczać na pewno zapewniał lepsze bezpieczeństwo niż kilku osiłków pilnujących spokoju. Poprosił go też o poinformowanie Susan, że jej tutaj potrzebują. Chciał się też dowiedzieć jakim cudem wpuścili go tutaj bez żadnego problemu. Gdyby wiedzieli wcześniej. Mogliby się na to przygotować. On na to nie był przygotowany. Ani mentalnie, ani fizycznie. Może gdyby wiedział to nie uderzyłby go tak, że pięść prawie wbiła się do środka jego czaszki. Raczej nie było to kilka nieprzyjemnych dni. Kiedy Przymierze weźmie go do siebie to skończy jeszcze gorzej.
- Przepraszam.
Rzucił nagle cicho. Nie tylko ona wracała do normy. Gniew go nie opuścił, ale osłabł. Pozwoliło to na powrót jego normalnych myśli i spojrzenia na świat. Wiedział, że zrobił źle. To było oczywiste. Ona też mogła się domyślać, że prędzej czy później wróci do siebie. To była tylko kwestia czasu. Nie chciał źle. Nigdy nie chciał robić niczego złego. Po prostu jej były narzeczony nie powinien był grozić jego bliskim.
- Niech mówią. Mnie zaakceptowała, to ciebie też. – Spojrzał gdzieś na bok. Nie mógł patrzeć jej w oczy. Ten lodowaty wzrok gdzieś zniknął, a zastąpił go smutek. To naprawdę przyszło szybciej niż powinno. Nie chciał też skrzywdzić jej. Była dla niego ważną osobą. Nie powinien był też wchodzić myślami w te najbardziej niebezpieczne dla samego siebie rejony swojego umysłu.
- Po tym co zrobiłem nie byłbym tego taki pewny.
Na jego dłoni wciąż znajdowała się krew mężczyzny. Zdążyła opuścić jego nozdrza oraz usta po uderzeniu. Zalała mu je, kiedy podniósł go za szyję. To nie miało tak wyglądać. Zniszczył imprezę swojej siostry w imię jakiś swoich zasad. Najważniejsze było to, że jego siostra jak i jej narzeczony byli bezpieczni. Reszta gości nie miała znaczenia. Wciąż unikał jej wzrok. Poczucie winy było wyjątkowo silne. Konflikt wewnętrzny Strikera był widoczny gołym okiem.
- Poniosło mnie. Nie chciałem go uderzyć tak mocno… - Zaczął się tłumaczyć, jaki to miało sens? Przecież nie chciał na uderzeniu poprzestać. Chciał go zabić i gdyby nie ona to tak właśnie by się stało. – Groził moim bliskim. Nie mogłem pozwolić mu…
Żyć? Nie potrafił tego powiedzieć. Jednak był potworem. Może na jakiś czas udało mu się zachowywać jak normalny człowiek, tak tej nocy dał upust wszystkiemu co w sobie trzymał. Oprócz krwi na dłoniach, wciąż czuł to dziwne mrowienie w palcach. Nie mógł zapomnieć jak wyczuwał jego słabe tętno. Ten człowiek nie był niczemu winien. Po wiadomościach mógł założyć, że był pieprzonym potworem, ale wciąż był bliski Ayi. To wszystko stawało się dla niego wyjątkowo skomplikowane.
Złapał za pistolet. Kat. No tak. Nie miał przecież co wymagać od nich żeby przynieśli mu jego szpona, który leżał sobie teraz gnieździł się gdzieś w torbie, która sobie teraz spokojnie leżała w ich hotelowym pokoju. Chciał go przypiąć do zaczepu, ale go nie miał. Może gdyby miał swoje bojówki to byłoby mu wygodniej w akcji. Teraz nawet nie miał jak zmieścić pistoletu do kieszeni.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 23:15

Aya nie odpowiedziała. Ani na przeprosiny, ani na późniejsze obietnice. Szła obok niego, wpatrując się przed siebie, a ludzie schodzili im z drogi. Jemu w szczególności. Miał zakrwawione pół ręki i część koszulki, a do tego niósł w dłoni pistolet, z którymi przecież nie wpuszczano do klubu. Miał rację, zepsuł imprezę siostrze. Bardziej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Ale z drugiej strony może wręcz przeciwnie, może oszczędził Emily większych problemów. Benji mógł okazać się kimś z większym planem, który zostałby wykonany jak zabrałby stąd swoją kobietę. Żeby się tego dowiedzieć, musieli przesłuchać kogoś, kto miał na ten temat jakieś pojęcie, a najpierw musieli go znaleźć.
- Żyć? - dokończyła Aya za niego, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, jak dobrze trafiła, wypowiadając na głos jego myśli. Znała go już dobrze. Może zbyt dobrze. - Czasem jestem pod wrażeniem, jak bardzo czarno-białe potrafi być twoje życie. On tylko mówił, Charles. Ty groziłeś jemu. Obiecywałeś mu widowiskową śmierć, o której długo jeszcze będą w Cerberusie mówić. Benji tylko mówił.
Była zła na niego, choć świadomość, że Tucker będzie żył, trochę ułatwiała kobiecie normalne funkcjonowanie. Szła obok Stikera w stronę schodów prowadzących na dach, żeby upewnić się, że Emily i Tad zejdą z nich i dotrą bezpiecznie do loży. Potem będą mogli zająć się całą resztą.
- A najpierw kazałeś mi go zabić. Jakby to był dziki varren, który przypałętał się w lesie. Albo wybierasz jego, albo kochasz mnie, a on ginie. Miłość albo śmierć. Mógłbyś pisać quariańskie musicale. On nie jest złym człowiekiem - zatrzymała się i szarpnęła go za łokieć, obracając mężczyznę w swoją stronę. - Nie byłabym z nim wtedy. Co decyduje o tym, że jest gorszy ode mnie? Tak samo jak ja, dokonał w życiu złych wyborów. A teraz, kiedy zorientował się, że to nie jest pomyłka, że ja wszystko pamiętam i po prostu nie chcę do niego wracać, wściekł się. Miał do tego prawo. Idźmy teraz wykończyć wszystkie twoje byłe, które chciałyby znaleźć się na moim miejscu.
Żachnęła się i ruszyła dalej. W klubie za nimi powoli z powrotem ostrożnie zaczynało kiełkować życie. Na razie ludzie głównie rozmawiali o tym, co widzieli. Pewnie o nich. I na pewno tworzyły się już alternatywne wersje wydarzeń, które opowiadało się znacznie ciekawiej. Może w końcu wrócą na parkiet, jak ktoś wyczyści jego zakrwawioną część.
- Przepraszam, że tu przyszedł - odezwała się w końcu ponownie, choć nadal zła. - Nie wiedziałam... gdybym miała poprzednie ID, bylibyśmy przygotowani. A na pewno ja bym się tu nie wybrała. Emily byłaby bezpieczna i twojej rodzinie nikt by nie groził. Nie chciałam, żeby do tego doszło. Myślałam, że jak zniknę z radaru Cerberusa, to zniknę też z jego. Ale miał rację. Wpakowałam się w sam środek sławy twojej siostry. Jestem idiotką.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 23:42

Nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Benji tylko mówił. No tak przecież przyprowadzenie tutaj oddziału Cerberusa oraz gadanie o jego siostrze wcale nie wprowadzały go w stan zagrożenia. Jakby nie patrzeć to ona znała tą organizację z innej strony. On poznał ją od strony, gdzie ktoś co chwila chciał zabić jego rodzinę i bliskich. Nie powinna mu się więc była dziwić, że zaatakował pierwszy tym razem. Nie spodziewałem się, że to co razem zbudowali miało się teraz tak wyjątkowo rozpaść przez powrót jej byłego narzeczonego. Jednak był idiotą. Dał się sprowokować. To stawiało go w bardzo złym świetle.
- Chcesz to je wykańczaj. To nie jest długa lista, możesz też wykreślić z listy te, które nie planują wykorzystywać mojej rodziny jako pieprzonej karty przetargowej, a bym do nich wrócił. – Zatrzymał się na chwilę w miejscu i rozłożył ręce w geście irytacji. – Da ci to okrągłe zero byłych. Gdyby się jednak taka znalazła to obiecuje ci, że sam by ją zabił.
Przeszedł obok niej. Szedł przodem. Zawsze szedł przodem. To były stare przyzwyczajenia, kiedy był szpicą swojego oddziału. Nie potrafił pozostawać w tyle. Był największy, a do tego miał dobry wzrok łatwo mu było wypatrzeć przeciwnika. Broń powinno trzymać się dwoma dłońmi. Jego były za duży mógł to robić jedną. Po prostu palce mu się nie mieściły w szczelinie spustu.
- Oczywiście, że miał do tego prawo. Nie znaczy to jednak, że ma tutaj wparowywać ze swoim oddziałem i zagrażać mojej rodzinie bo go boli duma. Podałem ci rozwiązanie problemu, jakim on teraz jest. Myślisz, że po tym wszystkim sobie tak po prostu odpuści?
Nagle on się zatrzymał i spojrzał na nią wzrokiem, do którego wróciło już życie. Nie wyglądał na zadowolonego. Nie było mu jednak blisko do tego feralnego poranku, gdzie wyrzucił z siebie wszystko. Może dobrze było, że w końcu potrafił rozmawiać w tym co go gryzie. Tak było lepiej. Chociaż nie wiadomo dla kogo.
- To powiedz mi co miałem zrobić? Miałem mu pozwolić z tobą porozmawiać i wierzyć po tym co mówił, że tak po prostu jak go odrzucisz to sobie pójdzie? Każdego dnia żyć z myślą, że jakiś zazdrosny typ w końcu przyjdzie mnie zabić w środku nocy? Żyć z myślą, że jak wrócę któregoś razu z misji to już cię nigdy nie zobaczę bo w końcu cię przekona?
Jego ton głos nie miał agresywnego tonu. Było w nim za to naprawdę dużo wyrzutu. Wychodziło na to, że ona tak naprawdę go nie zna. Nie byli ze sobą długo. Do tego wróciła prawdziwa ona. Nic dziwnego, że Striker czuł się wyjątkowo niepewnie na tym gruncie. On ją znał pewnie znacznie dłużej. Znał ją bardzo dobrze. Nie zajęłoby mu długo za nim by w końcu znalazł sposób aby ją przekonać.
Nie wiedział co jej powiedzieć na te przeprosiny, bo to nie na nią spadną pewnie wszystkie zażalenia. Mogłaby nawet być byłą piratką, a jego siostra by nic z tym nie zrobiła. Wszystko spadnie na jego głowę. To on ściągnął tutaj Cerberusa. To on zniszczył tą imprezę. Tak to już miało wyglądać.
- Jakoś to jej wyjaśnimy. – Powiedział to bez większego przekonania. Widać było, że był zmęczony. To spotkanie nie wykończyło psychicznie tylko jej. Charles też nie był w najlepszej sytuacji. Logiczniej byłoby po prostu pozwolić jej odejść i zachować status quo. Nie zrobił tego. Dał się ponieść emocjom.
Problemem było też to, że nie za bardzo chyba już chciał rozmawiać na ten temat. Chciał znowu skupić myśli tylko i wyłącznie na zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim. Tylko ta jedna myśl, ciągle krążyła w jego głowie. Co dalej będzie z jego związkiem? Nie był dobry w to myślenie. Chyba jednak Aya miała więcej luzu w Cerberusie niż on. Nie rozumiał wielu rzeczy. Był w wielu kwestiach upośledzony. Nie licząc swojej pracy. W tym był wyjątkowo dobry i łapał wszystko bardzo szybko.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 00:18

- Może gdybyś dał mi z nim porozmawiać i zerwać jak z normalnym człowiekiem, to tak. Odpuściłby. W tym momencie nie, bo będzie się mścił. Potraktowaliście mnie jak rzecz, zabawkę o którą kłócą się przedszkolaki. Niech sama wybierze, niech sama zdecyduje, ale w międzyczasie zmiażdżę ci krocze, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
Tym razem w jej oczach nie zobaczył satysfakcji, gdy wróciło do niego życie i zaczął pokazywać po sobie emocje, zamiast chować je gdzieś głęboko w sobie. Może przez to, że wcale nie próbowała ich usilnie wywołać, ale działo się to samoistnie. Roześmiała się, gdy usłyszała kolejny raz o przekonywaniu i ponownie szarpnęła go za łokieć, odwracając w swoją stronę. Teraz stali na dole schodów. Lada moment z góry powinna zejść Emily z Tadem. Równie dobrze mogli poczekać tutaj, a potem pomóc im przebić się przez tłum do loży.
- Czy ty w ogóle słyszałeś, co ci powiedziałam w palarni? Wtedy, kiedy wyłożyłam całe swoje serce na tacę i pomachałam ci nim przed twarzą, czy ty w ogóle przy tym byłeś? Cieszę się, że mogę się dowiedzieć jak dobre masz o mnie zdanie i jak mi ufasz. Faktycznie, może tak będzie. Przyleci kiedyś, jak ciebie nie będzie i poda mi pięć logicznych argumentów, dzięki którym przestanę kochać ciebie i wrócę do niego. Wyjmę wtedy swój zeszyt z tabelkami wszystkich mężczyzn w swoim życiu i dopiszę punkty w odpowiednie rubryki, żeby sprawdzić, z którym opłaca mi się być najbardziej. Jeśli Benji wygra, trudno, będę musiała się pogodzić z żelazną logiką i, przekonana, polecieć razem z nim. Nie znasz dnia ani godziny.
Pokręciła głową, wpatrując się w Charlesa z bólem, którego nie potrafiły wyrazić słowa. Nie ufał jej ani trochę. Po wszystkim, co razem przeszli, co dla siebie nawzajem zrobili, teraz dowiadywała się, że w sumie to Striker nie wiedział, czy ktoś inny nie przekona jej do siebie bardziej.
- Może powinnam. On przynajmniej w swoim wielkim ego nie podejrzewał, że mogłabym go zostawić. Lepsze to, niż facet, dla którego zaufanie w związku to rzecz tak bardzo niewyobrażalna - warknęła i odwróciła się w stronę klubu. - Jesteś idiotą, Charles.
Utkwiła spojrzenie w szczupłym mężczyźnie, który zbliżał się do nich, pewnie zamierzając wejść na dach. Przyglądał się im, tak samo jak ona przyglądała się jemu, pewnie dlatego, że tarasowali całe przejście.
- I tak. Miałeś pozwolić mi z nim porozmawiać. Pieprzone piętnaście minut, które mi daliście w swojej łaskawości. Mogłeś wbić mu pięść w głowę po fakcie, gdyby po tym wspaniałym kwadransie nadal żądał swojego i nadal wam groził. Ale może masz rację, może lepiej było na moich oczach rzucić nim o podłogę, bo po co porozumiewać się werbalnie.
Ich omni-klucze zapikały jednocześnie, gdy nieznajomy zbliżył się na odległość jakichś pięciu metrów. Dźwięk przyspieszył nieco, gdy mężczyzna podszedł jeszcze bliżej. Aya uniosła pytający wzrok na Charlesa, nie chcąc podejmować żadnych decyzji bez niego. To była jego walka, bo o jego rodzinę wszystko poszło. Na krótką chwilę kobieta zapomniała o ich kłótni.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 00:46

Miała trochę racji. Nie powinien był od razu go atakować może powinien jej był pozwolić normalnie porozmawiać. Oczywiście, nie mógłby uwierzyć w to, że facet sobie po prostu odpuści. Nie było takiej opcji. Skoro przyleciał taki kawał tylko, żeby ją odzyskać to kwestią czasu było, kiedy zacząłby to robić siłą. Kiedy odwróciła go w swoje stronę zacisnął mocniej zęby. Widać było, że sam staje się coraz bardziej poirytowany tym o czym rozmawiali.
- Ufam ci do kurwy nędzy i właśnie dlatego się martwię. – Zacisnął dłoń mocniej na pistolecie. – Wiem co do mnie czujesz, ale jesteś wyjątkowo daleko od tego co sobie przypisałaś do moich słów. Boję się, że przekona cię w inny sposób do powrotu do Cerberusa. Czy ty w ogóle…
Zamilkł. Chyba nie rozumieli się tak dobrze jak mogło mu się wydawać przez ten czas. Widział ból w jej oczach. Kolejny raz dochodziło do tego samego. Nie potrafił jej przekazać tego wszystkiego co miał w głowie. Nie umiał obrać tego w słowa. Był szorstki. To właśnie po raz kolejny doprowadziło do tej kłótni.
Przeszli dużo. Na pewno więcej niż niektórzy ludzie przez całe swoje życie. Powinien być wszystkiego pewny. Wiedział przecież jak wiele dla siebie zrobili. Dlaczego jego umysł osoba nie potrafiła tego zrozumieć? Podświadomie wciąż miał problemy z uporaniem się ze zdradą tamtego dnia. Wmawiał sobie, że go zostawi. Nie miała prawa zrozumieć tego strachu. Do tego jej słowa zabolały go o wiele bardziej niż się spodziewał. Był największym idiotą.
Już nie był agresywny lub po irytowany. Po prostu nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Próbował coś jeszcze powiedzieć, ale żadne słowa nie opuszczały jego ust. Chyba tylko ona miała na niego tak miażdżący wpływ. Nie trudno mu było przemówić do rozumu, kiedy widział ją tak wściekłą.
- Nie chciałem źle.
Źle ocenił sytuacje i teraz zbierał plony swoich czynów. Przecież gdyby uderzył go trochę mocniej to pewnie by go zabił. Nie musiałby mu nawet łamać karków. Wtedy już na pewno nawet nie prowadziliby żadnej rozmowy. Teraz już i tak stracił swoją szansę. Spojrzał gdzieś na bok. Pewnie by to robił jeszcze długo gdyby nie piknięcie na omni – kluczach. To było jak ratunek od losu. Potrzebował tego, aby od razu przestawić się na tryb bojowy. To pewnie nie był jeszcze koniec tego koszmaru, ale przynajmniej ten drugi odciągał go wyjątkowo dobrze od pierwszego.
Był przygotowany do ataku. Jeśli nieznajomy nie planował ataku z bliska to nie miał się co martwić. Wciąż przecież miał generator tarcz. Wskazał jej dłonią miejsce trochę wyżej schodów. Możliwe, że ich kolega z Cerberusa szedł w obstawie Emily. Wtedy musieliby go wyeliminować od razu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 01:06

- Czy ja co? - spytała. - Dokończ.
Oparła dłonie na biodrach i patrzyła na niego prowokacyjnie. Może wiedziała jakie inne sposoby perswazji Charles ma na myśli, a może nie miała pojęcia. W jej oczach pojawiła się jednak niepewność. Zastanawiała się nad czymś, co mogło się wydarzyć, ale nie miało jeszcze miejsca. Zastanawiała się nad słowami Strikera, choć nie dała mu satysfakcji przyznając się do tego. Ale widział to po niej, lepiej, niż mogła podejrzewać.
- Wiem - odpowiedziała, a w jej głosie odezwało się zmęczenie.
Obserwowali podchodzącego człowieka znacznie intensywniej, niż wszystkich pozostałych gości klubu. Wyczuleni na każdy jego ruch, byli gotowi na atak. Z tym że nie było widać u niego żadnej broni. Żadnego pistoletu przypiętego do pasa, ani karabinu na plecach. Nie był wysoki, ale żylasty i wydawał się wyjątkowo spięty.
Omni-klucze ucichły, gdy człowiek znalazł się między nimi. Pewnie były to ustawienia programu, by nie dawał po sobie poznać, że się go używa. Nieznajomy jednak odwinął się strasznie szybko. Charles zobaczył, jak pomarańczowe krótkie omni-ostrze rozświetla półmrok klatki schodowej, a człowiek był już gotowy do ciosu w jego klatkę piersiową. Aya zareagowała jednak szybciej. Zanim zdążył opuścić broń, kobieta oparła swoje długie ostrze o jego szyję, zmuszając do wypuszczenia broni. Mężczyzna zaklął, ale posłusznie to zrobił - zgasił omni-klucz. Hatake wciągnęła go z powrotem do zagłębienia przy ścianie, by nie przyciągał zbyt welu spojrzeń.
- Czego chcesz? - spytała.
Mężczyzna szarpnął się, ale bardzo ostrożnie, by nie rozciąć sobie skory. I tak pojedyncze kropelki na jego szyi ściekały w dół. Nie odpowiedział. Aya warknęła i przycisnęła broń jeszcze mocniej.
- Ja... ja niczego. Ja tu tylko przechodzę- odparł.
- Charles? Pan tu chętnie odpowie na wszystkie twoje pytania.
Człowiek przełknął nerwowo ślinę.
- N-nie, nic nie wiem. Nie mówią mi. Miałem tylko znaleźć was i w razie potrzeby wyeliminować. Teraz potrzeba była.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 01:41

Jeszcze przez chwilę się jej przyglądał. Chyba powoli docierało do niej, że nie chodziło mu, aż tak bardzo, że go zostawi bo nagle się jej odwidzi ta cała miłość. Po prostu martwił się do czego może dojść. Już raz mu ją odebrali siłą. Nie zamierzał pozwolić aby udało im się to zrobić jeszcze raz. Benjamin był osoba, która byłaby do tego zdolna. Widział to. Nie zamierzał odchodzić z tego miejsca bez niej. W innym wypadku nie zabezpieczałby się w taką obstawę.
- Nie chce aby znowu odebrali mi ciebie siłą.
Skinął do niej delikatnie głową. Przynajmniej wiedziała, dlaczego to zrobił. Przecież nie chciał mu przyłożyć tak mocno. Nawet sam podejrzewał, że walka potrwałaby dłużej i nie położy go po prostu jednym ciosem robiąc z jego czaszki mozaikę. Nie zrobiłby przecież tego wszystkiego gdyby tego wcześniej kilka razy nie przemyślał. Był przecież perfekcjonistą we wszystkich swoich planach. Skoro czuł zagrożenie to te podejrzenia nie wzięły się z nikąd. Może właśnie to było w nim tak bardzo dziwne. Bardzo szybko potrafił wyłączyć emocje w momencie zagrożenia.
Coś mu nie pasowało w człowieku, który się do nich zbliżał. Nie wyróżniał się niczym z tłumu. To było akurat logiczne. Rzadko, kiedy się wyróżniali. Charles był wyjątkiem, który potwierdzał tą regułę. Facet był tak spięty, że trudno mu było uwierzyć w to co widzi. Tym bardziej jak przeszedł pomiędzy nimi jakby nigdy nic. Jego reakcja była szybka i wyćwiczona wciąż jednak zbyt wolna dla doświadczonej w walce Ayi. Wciąż wyjątkowo mu imponowała swoimi umiejętnościami walki.
Nie miał z nią szans. Nie ważne co by zrobił. W momencie, kiedy wiedzieli, że się do nich zbliża było już za późno by mógł cos zrobić im zrobić. Teraz zostało już tylko wyciągniecie z niego wszelkich potrzebnych im informacji.
- Co proszę? Jak to nic ci nie mówią. – Spojrzał na Ayę zaskoczony. – Albo Cerberus zaczyna wysyłać na nas swoich rekrutów albo ten koleś to zwykły najemnik. To oznaczałoby, że Tucker nie dostał autoryzacji na tą misję.
Nic dziwnego, że nie dostał. Organizacja w dupie miała jego uczucia czy potrzeby. Był zwykłym trybikiem w planach Człowieka Iluzji. Gdyby on zarządzał tamtym burdelem to też by mu na to pewnie nie pozwolił. Wiedzieli już na co stać Strikera, a co dopiero jeśli współpracowała z nim jedna z lepszych ich agentek. Do tego byli stale obserwowani przez wojsko. Nie mówiąc już o tym, że jeśli to by wyszło to opinia o nich zostałaby jeszcze bardziej zszargana. Jedną rzeczą jest atakowanie kosmitów i wojska, a całkowicie inną dokonywanie czegoś takiego na urodzinach gwiazd wśród normalnych cywili.
- Tylko pogadać, co?
Spojrzał lekko wyzywająco na Ayę. Zaślepiły ją emocję. Od samego początku było wiadomo, że nie przyszli tu tylko pogadać. Gdyby nawet poszła z nim to ci ludzie by wykończyli jego i jego rodzinę. Tak aby ich agentka nie miała już po co wracać. Tak podejrzewał. Nie wierzył i nie umiałby nawet sobie wyobrazić, że przyszedł tu tylko porozmawiać.
Ściągnął mu z reki omni – klucz. Kolejne źródło informacji, które mogli wykorzystać. Nagle jego ręka wylądowała na twarzy mężczyzny, a jego kciuk zaraz pod jego okiem. Nawet na niego nie patrzył zbyt skupiony na przeglądaniu informacji.
- Lepiej zacznij gadać. – Kciuk docisnął się lekko pod jego gałką oczną. – Wiem, że masz parę oczu i jedno jesteś gotowy poświęcić aby chronić swoich mocodawców, ale kolega Tucker będzie jadł przez najbliższe dni przez rurkę więc nie wiem po co miałbyś teraz ryzykować życiem za jego sprawę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 08:45

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 09:09

Stojąca za mężczyzną Aya przewróciła oczami i szarpnęła nim lekko, a ostrze jej omni-klucza przebiło się przez jego skórę na szyi. Z cienkiej, małej ranki popłynęła krew, zostawiając wąski ślad na jego spoconej skórze.
- Albo on kłamie - warknęła.
To jednak było bardzo prawdopodobne. Cerberus, jakkolwiek specyficzną organizacją by nie był, zawsze dążył do swoich własnych celów, które miały jakieś większe znaczenie w perspektywie całości. Tutaj to była zemsta, szantaż, nie wiadomo co jeszcze. Hatake miała zostać sama i wrócić z Tuckerem do domu, tak, jak należało. Miała nie mieć alternatywy. Poza odzyskaniem agentki, Cerberus nie miałby w tym innych celów, a chyba nie zależało im na niej aż tak bardzo, żeby szykować zamach na sławną aktorkę i jej rodzinę na publicznym wydarzeniu, jakim była ta impreza. Tu było trzystu gości, ochrona plus wojsko gotowe do interwencji. Może były to tylko ze dwa oddziały, ale wciąż. Benjamin mógł o tym nie wiedzieć. Znalazł Ayę i postanowił ją odebrać, a potem cała reszta wymknęła mu się spod kontroli.
- Gdybyś pozwolił mi z nim porozmawiać, mogłoby się na tym skończyć - powiedziała ze złością. - Nawet mimo tego. Wyeliminować - parsknęła śmiechem. - Nie jesteś z Cerberusa, prawda? Tam by wiedzieli, że wyeliminowanie kogokolwiek z naszej dwójki wymaga więcej, niż przerażony szczeniak i jedno ostrze. Skąd was wziął? Ilu was jest?
Chłopak zacisnął zęby, zdecydowany nie odpowiadać na jej pytania. Mimo, że dosłownie trzymała mu nóż na gardle, wciąż nie była dla niego wystarczająco przekonująca. Bo kto obawiałby się kobiety, i to wyglądającej tak niewinnie. Okej, złapała go i groziła mu teraz śmiercią, ale przecież nie pociągnie tym ostrzem, bo nie ma na to charakteru.
Zaczął myśleć trochę inaczej, gdy poczuł kciuk Strikera wbijający się mu pod gałkę oczną. Przełknął nerwowo ślinę, bezskutecznie próbując odwrócić głowę.
-Wynajął nas - powiedział w końcu na bezdechu. - Nie jesteśmy z Cerberusa. Nie wiedzieliśmy, że on jest. Słuchajcie no, dajcie mi porozmawiać z innymi. Powiem im, żeby się wycofali. Zabierzemy się stąd wszyscy i będziecie mogli dalej sobie... wszystko.
- Ilu was jest?
-Dziesiątka. Razem z nim. Znaczy teraz... teraz dziewiątka.
Aya odsunęła ostrze od jego szyi, zostawiając go Charlesowi. Wychyliła się za to z wnęki, zerkając na schody, a potem w stronę części klubu, z której przyszli. Emily wciąż nie przychodziła.
- Na pewno zgodzą się z podjętą przez ciebie decyzją o wycofaniu się - rzuciła sarkastycznie. - Gówniarza, który spanikował jeszcze zanim zaatakował. Jak wszyscy tam działają tak, jak ten, to nie wiem co to za grupa, Charles.
Z dachu dobiegły do nich krzyki, przebijające się nawet przez głośną muzykę.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 11:24

Wzruszało go trochę jak była absolutnie pewna, że on kłamie. Tucker nie przyszedł tu pertraktować jej powrotu. Gdyby tak było nie potrzebowałby żadnego oddziału do ściągnięcia jej. Chciał ją mu odebrać i jeśli słowa by nie zadziałały, zrobiłby to siłą. Niestety cały jego misterny plan wziął w łeb, kiedy Charles postanowił przerwać jego monolog jednym celnym uderzeniem. Nie mógł się tego spodziewać. Emocje przesłoniły mu trzeźwe myślenie. Po tym co się z nim stało pewnie jeszcze długo będzie się zastanawiał jakim cudem wszystko mogło się tak spierdolić.
Jego milczenie było bardzo wymowne. Nie wydawał się jednak być najemnikiem pierwszej klasy. Kojarzył mu się z młodziakami z Bratwy, którzy byli gotowi zrobić wszystko byle tylko góra sypnęła groszem. Typowe mięso armatnie bez większego celu. Przycisnął kciuk chcąc dowiedzieć się czegoś więcej. Tym razem przeniósł na niego swój wzrok. W końcu mógł mu poświęcić chwilę uwagi.
Pękł wyjątkowo szybko. Myślał, że może będzie musiał mu złamać palec lub dwa aby zaczął mówić. Tak się nie stało. Bardzo szybko, za to dowiedział się, że to naprawdę była bardzo najemników wynajęta przez Tuckera. To była duża samowolka z jego strony. Nic dziwnego, że tak nalegał na jej powrót. Gdyby misja się nie powiodła nikt z Cerberusa by go za to nie pochwalił, a w najgorszym wypadku spotkałaby go za to kara.
- Czyli ósemka, w tym jeszcze jeden na pewno z Cerberusa. – Powiedział do niej przypominając sobie jak wspominała, że jednego kojarzy. Nie miał siły na przekonywanie go aby odwołał swój oddział. Dopóki drugi agent żył to nie miało to żadnego sensu. Musieli ich zabić. Ten tutaj jednak dzieciak miał fart. Nie musiał umierać. Szybkie uderzenie w tył głowy na dłuższy czas powinno go wyłączyć z akcji.
Krzyk z góry był przerażający. Dosłownie przeszył go bardziej niż powinien. Jak widać ochrona, na górze okazała się wyjątkowo nieskuteczna. Musieli tam biec. Nie mieli wyjścia. Połączył się z kanałem Przymierza.
- Ustawić snajperów tak aby mieli widok na dach.
Jego głos był spokojny, ale Aya bez problemu mogła wyczuć jak bardzo jest teraz zestresowany. Tutaj ważyła się przyszłość jego rodziny. Jeśli ktokolwiek z niej zginie to tylko on za to poniesie odpowiedzialność. Jego powrót nie będzie tak gloryfikowany, a banicja będzie tylko kwestią czasu.
Zaczął biec na górę w stronę drzwi. Musiał dowiedzieć się co tam się wyprawia.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 12:02

Aya ruszyła biegiem na górę jeszcze zanim nieprzytomny chłopak upadł po uderzeniu na ziemię. Nie mieli czasu, by go teraz posprzątać, przełożyć gdzieś albo oddać ochronie. Przynajmniej tyle dobre, że nie znajdowali się znów na samym środku parkietu, tak jak przedtem, tylko w zaułku przed schodami. Mało osób się tędy przemieszczało, nie zdając sobie sprawy, że na dach można wyjść.
Szklane drzwi rozsunęły się przed nimi, wypuszczając ich na zewnątrz. Przy wyjściu stało jednak dwóch ludzi z ochrony, którzy zatrzymali Hatake jak tylko przekroczyła próg. Warknęła coś, że współpracuje z Przymierzem, potem że tu jest jej rodzina, ale żaden z wymyślonych naprędce argumentów nie trafił do pilnujących wejścia mężczyzn. Dopiero gdy pojawił się Charles, a oni go rozpoznali, pozwolono im wejść na górę.
- Wydacie nam Tuckera i Hatake pójdzie z nami - zażądał wysoki blondyn, trzymający przed sobą Emily i przystawiający pistolet do jej głowy. Stał bokiem do nich, nie zauważył więc, że weszli. Poza nim i ochroniarzami uzbrojone były jeszcze trzy osoby, dwóch mężczyzn i ciemnoskóra kobieta. Z uniesioną bronią stali, wpatrując się w lufy karabinów ochrony.
- Nie wiem kto to - jęknęła Emily, szczerze przerażona. Bok jej złotej sukienki zaplamiony był krwią, choć stąd nie widzieli, czy ta krew należy do niej, czy do kogoś innego. - Nie ma tu nikogo takiego, przysięgam. Tad, nie!
Jeden z napastników wycelował w jej męża, który uniósł ręce i zaczął cofać się powoli w stronę brzegu dachu. To było miejsce, które pewnie w normalnych okolicznościach miałoby swój urok. Zostało przystosowane do tego, by goście mogli wychodzić na górę, by się przewietrzyć. Błękitne światła idące wzdłuż otaczającej dach niskiej barierki przypominały jednak, że jest to część klubu. Ochrona nie reagowała jeszcze, bo nie mogła ryzykować życiem aktorki. Dopóki nie mieli pewności, że nic nie grozi ani jej, ani Tadowi, nie mogli strzelać.
- Zajęliśmy pozycje - odezwał się do Charlesa ktoś w słuchawce. W tym samym momencie Aya zniknęła, postanawiając działać dopóki nikt jej nie zauważył. Wszyscy byli skupieni na wydarzeniach rozgrywających się na środku. Pewnie znów gdzieś bezgłośnie pobiegła, chowając się za którymś z wysokich wywietrzników klimatyzacji.
- Aya Hatake, gdzie ona jest? - mężczyzna szarpnął Emily, a ta krzyknęła, zaciskając powieki. - Wiem, że jesteście blisko. Masz trzy rzeczy do stracenia. Ją, jego, albo własne życie. To nie jest trudny wybór.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 12:33

Wyświetl wiadomość pozafabularną Był zaskoczony tym, że Aya mówiła o jego bliskich jak o swojej rodzinie. Jakby nie patrzeć Emily była jej bardzo bliska. Bardziej niż mogło mu się to wydawać. Nie chodziło tutaj o jej sławę czy bogactwo. Jego siostra taka po prostu była. Przyciągała ludzi do siebie, a do tego była dla niej wyjątkowo dobra. Od samego początku.
Pokazał swoją legitymację i w końcu mogli dostać się na dach. Sytuacja jaka się przed nim pojawiła nie wyglądała najlepiej. Najgorszy scenariusz. Już w Rosenkovie uczyli go, że to jeden moment w którym ochrona musi wykazać się wyjątkowym sprytem oraz rozważnością. To był jedyny moment gdzie operatorzy nie mogli sobie pozwolić na bezkompromisowość. Wszystko mierzył swoim wzrokiem.
- Na mój znak otwórzcie ogień do blondyna.
Wysoki blondyn musiał zostać wyeliminowany jako pierwszy. Nie mieli innego wyjścia jeśli chcieli uratować Emily. Widząc, jak Aya wchodzi w kamuflaż zrozumiał, że musi jej kupić czas. Musiał zacząć mówić. Zwrócić na nich całą swoją uwagę. Prawda była taka, że nie mogli skrzywdzić jego siostry. To była ich jedyna karta przetargowa w tej sytuacji.
Spojrzał na przerażonego Tada. To nie znaczyło nic dobrego. Jej maż przecież mógł pójść w bohatera. Nie mógł mu na to pozwolić. Ochrona powinna go bardziej pilnować, a teraz po prostu była zbyt skupiona na celowaniu we wszystkich atakujących. Musiał podjąć jakąś decyzję. Nie mógl tak po prostu stać i się im przyglądać. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Musiał zapalić.
Zaciągnął się papierosem. Zaczął iść powoli w ich stronę, ale zatrzymał się w bezpiecznej odległości. Tak aby mieć pod ręką gdzie się ukryć. Co ciekawe nie skierował swoich słów do blondyna ale do reszty najemników.
- Więc to wy jesteście kozłami ofiarnymi, których wybrał Cerberus. Wasz kolega już wszystko nam powiedział. Nie martwcie dzieciakowi nic nie jest, a co do Tuckera to nie mogę być pewny.
Rozejrzał się po dachu. Był spokojny i opanowany jak na kogoś z jego doświadczeniem przystało. Mimo tego w środku był gotowy rzucić się na blondyna i wypruć mu flaki jak zwierzęciu.
- Budynek otacza już wojsko. Niedługo przyleci wsparcie powietrzne. Wy mieliście służyć jako mięso armatnie aby człowiek, który was wynajął mógł zabrać swoją narzeczoną wbrew jej woli. Wiem, że jesteście najemnikami. Może nie zaproponuje wam stawki godnej Cerberusa, ale mogę wam dać wolność.
W końcu zaczął iść do przodu. Nie przejmował się tym czy zginie czy nie. Musiał zmniejszyć odległość. Musiał podejść bliżej. Wiedział, że jeśli coś pójdzie nie tak to po prostu zginie. Jego siostra byłą w niebezpieczeństwie przez niego. Nie miał innego wyjścia.
- Wystarczy tylko, że rozbroicie blondyna. Nic ponad to. Potem wpiszę się w raporcie, że wynająłem grupę najemników aby chroniła imprezę prawda?
Był coraz bliżej. Na pewno na tyle blisko, że mógłby skoczyć na przeciwnika i przy dużym szczęściu go rozbroić. Obserwowali ich snajperzy. Wystarczyłoby, że zdejmie z niego generator tarcz. Odłożył broń i kopnął ją w stronę blondyna. Uniósł ręce w górę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 13:17

To nie słowa Strikera zwróciły na niego uwagę ludzi znajdujących się na dachu, ale dźwięk odpalanej zapalniczki. Nie wyglądał teraz tak groźnie jak zazwyczaj, bo nie miał na sobie pancerza ani ubrań, które wskazywałyby na to, że właśnie wyszedł z więzienia. Może niektórzy z najemników zwrócili uwagę na tatuaże, które rzucały się teraz w oczy bardziej, niż kiedykolwiek przedtem - zgodnie z wolą Ayi. Kobieta zniknęła gdzieś, nawet on nie wiedział w którym miejscu teraz się znajduje. Zebrani w kupkę cywile po drugiej stronie dachu usiłowali się nie wtrącać, przerażeni. Jakiś turianin mówił coś cicho do dwóch kobiet, usiłując je uspokoić. Większość milczała, nie chcąc zwracać na siebie uwagi.
- Charles - rzuciła cicho Emily, gdy blondyn odwrócił się w stronę Strikera z kobietą w rękach. Blondynka zaciskała dłonie na jego przedramieniu, ale nie była w stanie się uwolnić, zresztą nawet nie próbowała, zbyt przerażona zimną lufą pistoletu, wciskającą się w jej skroń. W głosie Emily zabrzmiało jednocześnie przerażenie i prośba, ale przecież on nie mógł teraz nic zrobić. Tak samo jak nic nie mogli zrobić pozostali.
- No i przyszedł - uśmiechnął się blondyn. Można było się domyślić, że to on był tym, którego znała Aya, skoro był zaznajomiony ze wszystkimi nazwiskami i rozpoznał też jego. - Zakazany owoc naszej słodkiej Ayi. Gdzie ona jest?
Cofnął się o krok, gdy Striker zaczął podchodzić bliżej. Nie zamierzał pozwolić na to, by znalazł się on tak blisko. To było ryzykowne dla nich obu, a on zdawał sobie z tego sprawę. Za to Tad zatrzymał się, bo skończył mu się dach. Dalej była tylko barierka i kończył się budynek.
- Nie stać cię na tych ludzi - odpowiedział blondyn, nie opuszczając wzroku na broń. Nie mógł odwracać go od Charlesa. Jeden z kącików jego ust uniósł się w rozbawieniu. - Myślisz, że tak po prostu ich przekupisz gadaniem o wolności? Za dużo tu jest świadków, którzy wiedzą jak było naprawdę. Albo odlecimy stąd z Ayą i Benjim, albo wcale. Ewentualnie możemy odlecieć bez nich, ale wtedy ta słomianowłosa piękność nie zagra już więcej w żadnym ze swoich słabych vidów. Co ty na to, Emily?
Kobieta jęknęła coś cicho, znów zaciskając powieki, jakby miało jej to w czymkolwiek pomóc. Wiatr rozwiewał jej poplątane włosy, osadzając na nich drobinki śniegu. Ale chyba nikt nie myślał tu o tym, że jest zimno.
- Proszę się cofnąć - mruknął jeden z ochroniarzy, tych, którzy trzymali broń uniesioną w stronę blondyna. - Proszę nie ryzykować.
- A gdzie jest wasz brat? Z nim też chętnie bym porozmawiał. Ciekawe, czy znalazł resztę naszej grupy. Myślę, że by się dogadali.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 13:57

Spojrzał na siostrę. Blondyn nie wiedział jeszcze, że już nie żyje. Moment w którym podniósł rękę na jego rodzinę było granicą, której nie powinien przekraczać. Cieszyło Charles’a to, że był całkiem gadatliwy, a to dawało już trochę większe pole do manewru. Gdyby to on trzymał swoją siostrę, tak ja kiedyś Bitye na Trouge pewnie wyglądałoby to całkowicie inaczej. Chyba nie był trenowany jak postępować w takich sytuacjach.
- Ostatnim razem widziałem ją z Benjim. Chyba trochę ją podłamało to jak zamieniłem jego czaszkę w mozaikę więc postanowiła przy nim zostać.
Poruszył uniesionymi rękoma ubabranymi krwią. Naprawdę dużą ilością krwi. Papierosa trzymał w ustach. Mimo jego aktualnego wyglądu, widać było, że nie jest zwykłym cywilem, ani też normalnym typem harcerzyka z Przymierza. Ciągle nie odrywał wzroku od blondyna. Jeśli wcześniej lego wzrok był lodowaty, to teraz mógł dosłownie ludzi zamrażać.
- Świadków? – Rozejrzał się demonstracyjnie. – Jakich świadków? Ja nikogo nie widzę.
Jak zawsze jego typowa amerykańska pewność siebie mogła wydawać się mocno przytłaczająco. Właśnie może ta pewność siebie w jego głosie tak mocno wpływała na ludźmi, którymi dowodził. Tak też było teraz. To on zamierzał przejąć inicjatywę podczas tej rozmowy. Zresztą, to nie blondyna chciał przekonać.
- Kolega na schodach był bardzo rozmowny. Zaproponował nawet, że sam ich przekona aby się wycofali. – Zaciągnął się papierosem. – Więc myślę, że mógłbym ich przekonać do współpracy. Tu nie chodzi o to, czy mnie na nich stać czy nie. Tu chodzi o uświadomienie ich na jak wielką minę ich popchnęliście. – Przeniósł wzrok na jednego z najemnikiem. – Sam byłem na waszym miejscu więc wiem co mówię. Dlatego chciałbym was po prostu poprosić abyście przeszli na moją stronę.
Przejechał wzrokiem po wszystkich najemnikach. To o ich serca walczył, a przynajmniej gdyby przeszli na jego stronę to zakamuflowana Aya miała o wiele większe szanse na wyeliminowanie tylko jednego celu niż rzucać się na wszystkich.
- Moje słowo jest święte. – To już wymówił po rosyjski. Nie wiedział czy którekolwiek z nich ma jakiekolwiek kontakty ze środowiskiem przestępczym, ale to oznaczało jedno. To co mówił było prawdą. – Wystarczy tylko, że przestaniecie celować w cywili. Wiecie jak wygląda sytuacja. Rząd to nie jakaś organizacja paramilitarna. Będą na was polować dzień i noc, aby was dorwać. Kiedy tylko postawicie stopę po za klubem to nie będzie już dla was odwrotu. Nie zadzieracie z czymś małym i dobrze o tym wiecie.
Chciał ich przekonać. Nie oni byli temu winni. Byli tylko najemnikami, którzy zgodzili się na idiotyczną misję, gdzie jeden błąd całkowicie przekreślał ich szansę na przeżycie. On dawał im szansę. Od kiedy otrzymał wolność, zawsze dawał innym wybór tak jak teraz.
- Po wszystkim będziecie mogli wrócić do swojego transportowca. – Uśmiechnął się do blondyna. – Widzę, że jesteś naprawdę gotowy to zrobić. Wiesz, że Człowiek Iluzja zabije cię jako przykład. Spieprzyliście misję i zamiast się wycofać poszliście o krok. Gratuluje.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 14:31

- On jest młody. Niedoświadczony - blondyn parsknął śmiechem, wciąż nie widząc powodu by przestać grozić Emily. Zerknął na jednego ze swoich tymczasowych podwładnych. - Zadzwoń do reszty. Niech po nich pójdą. Jak przyprowadzą mi tamtą dwójkę na dach, to twoja siostra będzie wolna. Inaczej się nie dogadamy.
Mógł tylko domyślać się, jak jego blef wpłynął na ukrytą gdzieś Ayę. To wciąż były dla niej ciężkie przeżycia, mimo, że ogarnęła się i pomagała mu w pozbyciu się z klubu napastników. Benjamin był dla niej ważny, nawet jeśli nie chciała z nim być. Uważała to za coś normalnego i on też powinien. W końcu skoro w bliżej nieokreślonej przyszłości mieli brać ślub, to musieli być ze sobą już przez naprawdę długi czas.
Jeden z mężczyzn nawiązał połączenie z kimś na dole.
- Nie tak się umawialiśmy, Serkins - powiedziała cicho ciemnoskóra kobieta, a lufa jej broni obniżyła się nieco. Słowa Strikera może nie przekonywały blondyna, ale w jakiś sposób przemawiały na pewno do niej. - Nikt nie mówił o działaniach antyrządowych.
- To nie są działania antyrządowe, on tak pierdoli bo wojsko patroluje okolicę. Teraz też pewnie ma już doskonałe miejsce do obserwowania tego dachu. Dobrze zgaduję? - jego usta wykrzywiły się w parodii uśmiechu. - Czekają, aż tylko opuszczę rękę, aktoreczka będzie bezpieczna, a wtedy dostanę trzy kulki na raz ze snajperek dookoła. Chcecie tak ryzykować? Żeby poza groźbami, którymi rzuca on, stracić jeszcze szansę otrzymania drugiej połowy zapłaty?
- Nie - odparła kobieta. - Ale nie chcę też uciekać przed wojskiem całe życie. Mamy zatargi z wieloma organizacjami, ale nie z Przymierzem.
- Poza tym to Tucker miał nam zapłacić - odezwał się drugi najemnik, ten, który pilnował Tada. - Z nim podpisaliśmy kontrakt.
Blondyn warknął i znów szarpnął Emily, przesuwając pistolet po jej twarzy, ze skroni na policzek. Musiał naciskać mocno, bo w poprzednim miejscu na skórze kobiety został odciśnięty okrągły ślad lufy. Kobieta nie zareagowała, nie otworzyła oczu, tylko po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, wywołana zapewne przerażeniem.
- Hatake tam nie ma - odezwał się ten, który rozmawiał z ludźmi na dole. - Zabrali tylko Tuckera.
- Widzicie, okłamał was. Tak samo jak okłamuje was ze wszystkim innym. Gdzie ona jest? - pistolet zsunął się po szyi Emily w dół, wzdłuż jej ciała, po materiale złotej sukienki. Gdy dotarł do rozcięcia na udzie, mężczyzna zatrzymał broń na jasnej, nagiej skórze nogi. - Mogę poszukać innego argumentu. Odstrzelę twojej siostrze obie jej długie nogi, a potem zastanowię się co dalej. Będziesz miał czas żeby zdecydować, czy warto się tak poświęcać dla kobiety, która oszukiwała cię przez całą znajomość. Co powiesz na taki układ?
- Zostaw ją - warknął Tad.
- Kurczę, masz rację. Przepraszam. Już ją puszczam - odpowiedział blondyn sarkastycznie, jednocześnie lufą broni podciągając brzeg złotej sukienki do góry, jakby usiłował Chavesa sprowokować. I chyba było to całkiem skuteczne.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 16:44

Charles parsknął śmiechem. Udało mu się. Najemnicy zaczynali kwestionować swojego pracodawcę. To zresztą nie miało być tak trudne. To byli zwykli najemnicy. Gdyby byli agentami Cerberusa mogłoby już być różniej. Biorąc zwykłych ludzi z ulicy sami sobie strzelili w stopy. Mogli być profesjonalistami i kosztować swoje, ale nie byli oddanymi sprawie dronami.
- Oczywiście, że tak. Przecież mówiłem, że wsparcie już leci. Snajperzy to podstawa w sprawach, gdzie porywacz sam wyciąga zakładnika na otwartą przestrzeń. To przecież podstawa. Nie uczyli was tego? – Zrobił udawaną zaskoczoną minę. Prowokował jego, ale najemników uspokajał. To nie było nawet blisko tekstowego przykładu rozmowy w takich sytuacjach ale plan przecież nie zakładał tego, aby blondyn to przeżył. – Ja im przecież nie grożę Serkins. Przemawiam do ich rozsądku. Cokolwiek byś jednak nie powiedział to dokonujecie działań antyrządowych. Jestem pod obserwacją wojska, atakujecie siostrę żołnierza Przymierza, a do tego współpracujecie z Cerberusem. Bez mojej pomocy nie ujdzie wam to na sucho.
Znowu przyglądał się najemnikom. Było to naprawdę dziwnie. W ogóle nie zwracał uwagi na blondyna. Jakby ten wcale nie częścią tej rozmowy. To samo się działo na Trouge, gdzie postać Huntera całkowicie nie była dla niego ważna. Tutaj działo się to samo. Serkins tylko utrudniał mu porozumiewanie się z jego ludźmi.
- W jaki sposób? Tam widziałem ją ostatni raz. – Wzruszył ramionami. Wyjątkowo dobrze udawał, że nie ma pojęcia gdzie ona jest. Opuścił w końcu ręce widząc, jak najemnicy sami lekko opuszczają broń. Ich zwątpienie było jego siłą. Wyciągnął papierosa z ust i zrzucił na ziemię popiół, który zdążył osadzić się na końcówce.
Podniósł brwi w lekkim zaskoczeniu. Ta groźba też brzmiała wyjątkowo znajomo. Chyba wszyscy w Cerberusie przechodzili te same sposoby szkolenia z grożenia ludźmi. Statner mówił podobnie, a skończył najgorzej ze wszystkich na jego drodze. W pewnym momencie jego wzrok stał się zimny. Płatki śniegu zaczęły się już osadzać na jego krótko ściętych włosach.
- Ja naprawdę nie wiem gdzie ona jest Serkins. Jeśli mam być szczery to mało mnie też interesuje gdzie teraz jest. Równie dobrze może teraz wyciągać swojego Benjiego z rąk wojska, albo być w połowie drogi na tą waszą stację aby szukać przebaczenia. – Zaciągnął się ponownie papierosem. – Gadam z tobą tylko dlatego, że trzymasz moją siostrę. Hatake zajmę się później. Zapłaci mi za to co zrobiła o to nie musisz się martwić.
To dosłownie wysyczał. Gdyby Charles był innym człowiekiem, to pewnie mogłaby właśnie to usłyszeć w momencie, kiedy pojawił się Benji. Gdyby był jak Burel to zapewne zabiłby ją w momencie, kiedy pojawili się tu ludzie Tuckera. Spojrzał na Tada, wzrokiem ,który od razu mówił aby przestał się miotać. Nie było sensu go w to wciągać. Zaczął w końcu podchodzić bliżej w stronę Serkinsa. Jeśli dobrze, podejrzewał to Aya mogłaby teraz być gdzieś za nim.
- Co do was. – Spojrzał na najemników. – Podejmijcie decyzję. Ja wam daje wolność. Mogę wam też zapewnić ochronę ze strony Bratwy. Jeśli zostaniecie po ich stronie mogę wam tylko obiecać, że odebranie drugiej części zapłaty może się okazać bardzo trudne.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 16:53

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 17:20

Najemnicy słuchali go z uwagą, która doprowadzała blondyna do szału. Warknął coś i ręką bez broni złapał Emily za szyję, nie wiedząc już wyraźnie co zrobić, by jego szantaż zadziałał. Dopóki ta trójka ludzi była po jego stronie, wszystko było łatwiejsze. Mógł realizować swój plan i liczyć na to, że doprowadzi do swojego, nawet bez pomocy Tuckera.
Drzwi na dach otworzyły się, a przez nie wbiegł Daryl, w przeciwieństwie do Hatake nie zatrzymany przez ochronę. Był zziajany, a rękaw jego jasnoszarej koszuli ubabrany był we krwi, ale dotarł tutaj w końcu, z uniesioną bronią wpadając pomiędzy obserwującą sytuację ochronę. Widząc jednak, że Striker prowadzi jakieś negocjacje, nie wtrącał się. Oddychał ciężko, przesuwając spojrzeniem po wszystkim, co działo się na dachu. Po trzymanej przez terrorystę Emily, po jej wściekłym mężu i przerażonych ludziach, skulonych po drugiej stronie platformy.
- Serkins - odezwała się znów kobieta, tym razem całkowicie opuszczając broń. - Możesz nam zagwarantować, że nie skończymy tak jak on mówi? Co z Tuckerem? Masz dla nas kredyty?
- Oczywiście, że mam - odparł z frustracją blondyn. - Jakoś nie przeszkadzało wam wcześniej, że coś może pójść nie tak. Taki zawód. Nie baliście się konsekwencji, wybierając go ponad pracę w gównianym sklepie na Omedze?
Usta kobiety rozciągnęły się z pogardliwym uśmiechu, a chwilę później zablokowała karabin i przypięła go sobie do zaczepów na plecach. Chyba mu nie uwierzyła. Jej śladem poszła pozostała dwójka mężczyzn, co poskutkowało też uwolnieniem Tada z celownika. Momentalnie odskoczył od niskiej barierki, ale nie podbiegł do żony, bo ta wciąż była przetrzymywana jako zakładnik.
- Co robicie? Nic wam nie zapewni, nie ma takich koneksji, kurwa mać Carolyn...
Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo jego pełne pretensji słowa zastąpił gulgot, a za jego plecami zmaterializowała się Aya. Zanim wyszarpnęła z jego karku swoje długie omni-ostrze, mężczyzna zdążył strzelić, ale kula w nikogo nie trafiła, mimo że jeszcze chwilę temu pistolet wbijał się Emily w biodro. Blondynka osunęła się na podłogę, a Chaves dopadł do niej w niecałą sekundę, by odciągnąć ją zarówno od trupa, jak i od Ayi. Na twarzy ciemnowłosej kobiety malowała się wściekłość, jakiej dawno u niej nie widział. Może trochę w klinice, choć to nie było to samo. Ochrona rzuciła się do najemników, którzy posłusznie dali się skuć. Kobieta nazwana Carolyn spojrzała na Strikera wyczekująco.
- Masz swój sukces, zakazany owocu - powiedziała. - Wywiąż się z obietnicy.
Hatake dezaktywowała ostrze, by po chwili namysłu usiąść na podłodze i pozwolić sobie na chwilę wytchnienia. Dla niej to wszystko było jej winą, nie Charlesa. To ona sprowadziła większe problemy na jego rodzinę, niż mógł w ogóle zakładać. Słowa, które mężczyzna kierował do Serkinsa, też na pewno nie pozostały w jej głowie bez śladu.
- Emily potrzebuje pomocy - powiedział cicho Tad. Daryl podbiegł do nich, po drodze wyciągając od jednego z ochroniarzy tubkę medi-żelu. Najwyraźniej krew na boku sukienki należała do niej. W tej chwili wyglądała jakby miała zaraz zemdleć, choć nie przez utratę krwi, a ze stresu wywołanego całą tą sytuacją.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

6 maja 2018, o 17:51

Przyglądał się temu wszystkiemu z lekkim zaciekawieniem. Cerberus nie miał chyba szczęścia w doborze najemników. Charles znał takich jak oni. Współpracował z takimi. Wiedział, że nie są kretynami. Ich nowy pracodawca zrobił dokładnie ten sam błąd jaki zrobił z nim. Nie poinformował swoich pracowników jak wygląda misja i na czym ma polegać. Naprawdę popchnęli ich na potężną minę. Jedynie idąc z nim na współpracę mieli jakieś szanse. Jeśli Serkins zastrzeliłby jego brata to zostaliby zmasakrowani. Jeśli nie przez Przymierze, to na pewno przez Strikera.
Kiedy jego ludzie zaczęli odkłada broń wiedział już, że dla wrogiego agenta było już za późno. Widział jego wściekłość. Na twarzy Statnera widział to samo, na Clain mu się nie udało, ale to musiał widzieć jego brat. Wystarczyło tylko trochę zatrząść gruntem pod ich nogami by wszystko trafiał szlak. Gdyby on poprowadził tą misję to po prostu by ją porwał. Dorwał ich w hotelu. Obserwował. Czekał na najlepszy momenty. Tucker był niecierpliwy, a jego ludzie nieprzygotowani na to wszystko.
Już miał rzucić się na mężczyznę ale fontanna krwi, która wystrzeliła z jego z jego ust bardzo dobrze potrafiła uciszyć każdego. Nie miał jak w nią trafić. Nawet gdyby chciał. Nie trafił by też w nikogo. Ochrona osłaniała wszystkich swoimi ciałami. Potem wszystko potoczyło się jak w filmach. Aresztowania, ratunek i medycy. Wszystko działo się wokół niego. Świat znowu ruszył do przodu tylko on stał w miejscu.
- Wszystko stracone.
Powiedział cicho pod nosem. Uratował siostrę, a to było najważniejsze. To, że zniszczył przez swoje wybory kontakt z nimi było już tylko kwestią czasu. Odpalił kolejnego papierosa. Przez lata uciekał przed karą jaka go spotka za to co zrobił w swoim życiu. Myślał, że może jeszcze będzie mógł uciekać przed konsekwencjami przez parę lat. W końcu Bóg postanowił go ukarać. Odebrał mu wszystko.
Dopiero głos czarnoskórej wyciągnął go z zamyślenia. Spojrzał na nią i skinął głowa do pobliskiej ochrony.
- Rozkujcie ich i wyprowadźcie z budynku. Konsekwencje wezmę na siebie.
To jak skarci go za to Przymierze nie było nawet blisko tego jak bardzo skarciło go już teraz życie. On nie pozwalał sobie na chwilę wytchnięcia jak Aya. Wydał kilka rozkazów ochronie jak i żołnierzom. Odwołał snajperów. Akcja była zakończona. Co dziwne nie podszedł do wszystkich, którzy zebrali się wokół jego siostry. Nie. On Uciekał. Schodził już po schodach w głąb opustoszałego klubu.
W końcu przecież to wszystko to była jego wina. To on do tego doprowadził. To przez niego jego siostra była ranna. To przez jego idiotyczne decyzje to wszystko się wydarzyło. Przeszedł przez pustą salę wypełnioną lożami. Podszedł najpierw do baru skąd zabrał butelkę czystej wódki. Potem udał się do palarni. Do miejsca które idealnie opisywało jego życie. Powinien był tylko obserwować. Nigdy nie wracać. Po uratowaniu brata powinien był znowu zniknąć.
Otworzył butelkę i natychmiast wypił kilka łyków. Alkohol gryzł go w gardło, a jego oczy się zaszkliły. Bardzo długo nie pił. Nie pamiętał już smaku tego trunku. Odpalił papierosa trzęsącymi się rękoma. Zaciągnął się. Kolejny łyk, a dopiero potem dym opuścił jego płuca. Spojrzał przed siebie. Na opustoszałą salę, a szczególnie na jeden punkt. Ubrudzoną krwią podłogę gdzie jeszcze kilkanaście minut temu leżał Tucker.
Po chwili zaczął się śmiać. Na początku głośno. Nie mógł uwierzyć w to co się właśnie stało. Myślał, że uniknie tego wszystkiego. Wciąż przed oczyma miał ranę swojej siostry. Jej łzy. Tego nikt nie wymaże z jej pamięci. Jego rodzina nigdy mu tego nie wybaczy. Jego śmiech stawał się coraz cichszy uświadamiając sobie jak w wielkiej dupie się właśnie znalazł. Daryl pewnie znowu da mu wybór. Rodzina albo ona. Nie mógł podjąć takiej decyzji. Nie chciał jej podejmować. Chciał żeby było tak jak wcześniej. Za nim ten zasraniec przyszedł do tego miejscu.
Jedyne co było słychać później to tylko cichy szloch złamanego człowieka. Znowu go to spotkało. Znowu to samo. Jednak nie miał teraz myśli samobójczych. Zresztą jakie one miały sens? I tak nie mógł umrzeć. Świat miał dla niego całkowicie inny plan. Miał cierpieć za wszystko co zrobił, a to było bardzo dobre przypomnienie. Wypił kolejne kilka łyków wódki, tak jakby to ona miała go w tym momencie poklepać po ramieniu i zapewnić go, że jakoś się wszystko ułoży.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Amsterdam”