Dystrykt będący równocześnie dzielnicą handlową Omegi. Ten nadzwyczaj rozwinięty obszar stacji jest pełnym sklepów i siedzib najróżniejszych korporacji rajem dla osób kręcących swój biznes na tych terenach (oczywiście rzadko kiedy legalny, ale na to nikt tu nie zwraca przecież uwagi).

Ankar Gomesh
Awatar użytkownika
Posty: 56
Rejestracja: 14 wrz 2015, o 14:40
Miano: Ankar Gomesh
Wiek: 33
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Barman/Agent Handlarza Cieni na Omedze.
Lokalizacja: Omega, Zaświaty
Kredyty: 1.500

Slumsy

5 lis 2015, o 10:54

Ankar w sumie nie słuchał specjalnie tłumaczeń kobiety.
Oczywiście - logika była żelazna i niepodważalna, a do tego dochodził pragmatyzm całego rozwiązania. Jednak obsesja kontroli nie pozwalała mu przyjąć tych argumentów bez walki. Co innego, gdyby agenci Verrat byli w pełni świadomi i z własnej woli eliminowali cele. To jednak nie różniło by ich od żadnej tajnej służby, Cerberusa czy salariańskich jednostek specjalnych.
Kiedy kamerton pojawił się w dłoni doktora czerwona lampka od razu zapaliła się w głowie Gomesha.
Spojrzał pytająco na kobietę i wyciągnął przed siebie rękę, jakby chcąc powstrzymać starego.
- Chwila, co się dzieje? Co chcesz zrobić? O ile zdaje sobie sprawę - to zadziała tak samo na mnie, jak i na nią. - krzyknął, nie do końca zdając sobie sprawę, czy doktorek chce jednak wywiązać się ze swojej części umowy, czy może planował coś innego. Wolał jednak nie ryzykować.
- Trish! Zobacz co on wyczynia! Kobieto on roluje i mnie i Ciebie! - krzyknął desperacko, próbując przemówić jej do rozsądku. Wiedział, że nie zdąży strzelić, ani doskoczyć do Bishoffa. Ale ona mogła - stała obok. Jeśli mu uwierzy, ten mały akt rebelii może uratować mu życie. Albo im obojgu.
ObrazekObrazek +20% premii technologicznej | +10% do obrażeń w walce wręcz | 75% szans na odrzut
+20% do pancerza | +20% do tarcz
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

6 lis 2015, o 14:30

Wszystko wydarzyło się zdecydowanie za szybko i niezależnie od tego czy kobieta od początku nie brała pod uwagę słów Ankara, czy po prostu potrzebowała trochę więcej czasu nim refleks pozwoli jej zareagować tak jak barman by tego chciał. Efekt pozostał bez zmian - porażka.
Tak przynajmniej można było zinterpretować fakt, że bardzo szybko pomieszczenie wypełniło się wibracjami wywołanymi poczynaniami Bischoffa. Pierwsze uderzenie jakby wyrwało z Gomesha całe siły. Stał w miejscu niezdolny do kiwnięcia choćby palcem, ale nie w efekcie jakiegoś unieruchomienia, a po prostu niemal niedowładu mięśni. Widział, że blondynka reaguje dokładnie tak samo i po prostu stoi jak wryta, znajdując w sobie na tyle uporu by wciąż chaotycznie wywracać gałkami ocznymi wędrując między dwoma towarzyszącymi jej mężczyznami.
Drugie uderzenie nie tylko spotęgowało ten efekt ale wywołało jakby kolejny rezonans, wewnątrz głowy Ankara. Tuż pod jego potylicą, kolejna fala stopniowo obejmująca swoim działaniem cały jego mózg. Był całkowicie bezsilny mogąc tylko obserwować jak włókno po włóknie, ostatnia nić trzymająca go w rzeczywistym świecie powoli pęka.
Wtedy nastąpiło trzecie uderzenie, a po nim tylko ciemność.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

26 mar 2016, o 21:09

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Poprowadzeni przez blondynkę wzdłuż rzędu niewielkich mieszkań - biorąc pod uwagę częstotliwość mijanych drzwi, to musiały naprawdę być klitki - w końcu natrafili na jedno wejście, które najwyraźniej należało do Mary. Odblokowała je i weszła do środka, włączając latarkę w omni-kluczu i oświetlając nią wnętrze. Znajdowali się w pomieszczeniu, które miało może dwanaście metrów kwadratowych i było całkowicie puste. Ani jednego mebla, na którym zatrzymywałaby się smuga światła.
- Chodźcie, drzwi zablokują się za wami same - rzuciła przez ramię, podchodząc do okna, by staromodnym i chyba najtańszym sposobem - ręcznie - podnieść szeroką roletę. Momentalnie pokój wypełnił pomarańczowy blask Omegi. Widok był całkiem niezły, jak na dzielnicę slumsową. Co prawda jakoś w połowie okna kończył się inny budynek, zwisający z góry i oparty na metalowych podporach, ale jeśli spojrzało się w dół, można było dostrzec ogromną pustą przestrzeń, przez którą daleko pod nimi sennie przesuwały się skycary. Przy zamkniętym oknie panowała tu absolutna cisza - ogromny kontrast do tego, co zostawili w pubie.
- Tutaj nikt nie mieszka - Mary odwróciła się do nich, komentując mieszkanie, tak jakby tego sami nie zauważyli. Ale podłoga nie była zakurzona, ich buty nie zostawiały śladów. - Tędy się tylko wchodzi. Zwykle nie zapraszamy gości, myślę że sami zrozumiecie dlaczego, poza tym przejście nie jest proste... - zmierzyła ich oceniającym spojrzeniem i uśmiechnęła się. - Ale wy raczej dacie radę. Dobrze, że nie poszłaś do baru w sukience, to by mogło być problematyczne.
Sięgnęła do okna i otworzyła je na oścież, a nieprzyjemny powiew śmierdzącego metalem powietrza stacji omiótł im twarze. Wskoczyła na parapet, zupełnie nie przejmując się faktem, że gdyby z niego spadła, pewnie dość długo leciałaby w dół. W końcu kucnęła i wtedy zorientowali się, że bezpośrednio za oknem znajduje się metalowa drabinka, na którą też zeszła Mary. Zaraz w oknie było widać tylko jej głowę, a i ona wkrótce zniknęła.
- Chodźcie! - zawołała, przekrzykując hałas Omegi i powoli zaczęła schodzić coraz niżej. A drabina była długa - szli po ścianie, między oknami slumsowych mieszkań, by później zawisnąć na niej w powietrzu. Niekoniecznie bezpieczne zejście urywało się jakieś pięć metrów nad wąskim balkonem. Ten z kolei nie wyglądał zbyt bezpiecznie, był chyba dobudowany do czegoś, co wydawało się starym i rozpadającym się dużym hangarem. Mary mimo wszystko zwiesiła się na rękach z ostatniego szczebelka i zeskoczyła na niego zgrabnie, zupełnie nie przejmując się wysokością.
- Nie połamcie nóg - zawołała z dołu, jakby miało im to w czymkolwiek pomóc. Odsunęła się, by nie przeszkadzać i czekała.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Slumsy

26 mar 2016, o 22:52

Slumsy nie były fragmentem Omegi, do którego Hawkins lubiła wracać. Niektóre mieszkania miały w nich swój urok, ale ulice ani krzty. Podążała jednak za Mary, w duchu ciesząc się z faktu, że nie zahaczyli o doki. Gdyby miała wracać na Wraitha, a potem z powrotem do blondynki, nie mając tak naprawdę pojęcia, czy ma powód by to robić, mogłoby to przestać być opłacalne. A tak - był element ryzyka, był stary klimat tej stacji. Szli ubrani w skóry jak w starych vidach, nic tylko kręcić. Chłopczyca ważąca mniej niż czterdzieści kilo, turianin z oddziałów specjalnych i eks Widmo. Na samą myśl o tym jak komicznie musiałoby to wyglądać chciało jej się śmiać.
Sam pokój, do którego weszli, wzbudził w niej jednak konsternację. Zero mebli, stare rolety. Drzwi zamknęły się za nimi a Hawkins darowała sobie uruchomienie latarki gdy tylko dostrzegła, że Mary podchodzi do okna. W środku było duszno - a może po prostu tak jej się tylko zaczęło wydawać gdy została zamknięta w czymś, co przypominało grobowiec. Natychmiast podeszła do blondynki, wychylając się przez okno by ocenić widok. A przypadł jej on do gustu. Może nie na tyle, by podejmować tu próby samobójcze, jak przez chwilę miała wrażenie, że robi to Maya, ale ładny był. Gdy dostrzegła, co blondynka wyczynia i na co wchodzi, Ruda prime parsknęła śmiechem.
- Może to i lepiej, że nie mamy pancerzy - westchnęła, przez moment doceniając małe gabaryty ich towarzyszki. Musiało to być dla niej łatwiejsze. Upewniła się, że obie bronie zamocowane są dobrze na swoich zaczepach, bo nie chciała ich stracić w tak głupi sposób. Weszła na parapet chwilę po Mary, obracając się tak jak ona i opierając stopy o pierwszy szczebel. - Słyszałam teorię, że turianie przypominają budową ziemskie ptaki i możliwe, ze wywodzą się od podniebnych drapieżników. - przypomniała sobie jakiś głupi artykuł na extranecie, na który natrafiła kiedyś szukając informacji o Palavenie. Zeszła kilka stopni niżej, zatrzymując się tak, że ponad framugę okna wystawała tylko jej głowa. Odnalazła wzrok Viyo i uśmiechnęła się szelmowsko. - Myślisz, że wciąż umiecie latać?
Zaśmiała się głośno, schodząc dalej. Nie miała nigdy lęku wysokości, więc nawet brak stabilności barierki jej nie przerażał. Prawdopodobnie gdyby poświęciła więcej czasu w swoim życiu na rozmyślanie nad konsekwencjami, zamiast lecieć na żywioł pod wpływem chwili, miałaby nieco mniej blizn, którymi mogłaby się chwalić. Gdy dotarła na sam koniec, wstrzymała oddech - oczywiście, że musiało być tylko gorzej. Zaczęła się zastanawiać przez chwilę, czy tylko Mary tędy przechodziła i czy więcej, niż czterdzieści kilo zawali ten balkonik. Ale wypowiedziała się w liczbie mnogiej, czyli prawdopodobnie prowadziła ich do reszty swoich złodziejskich przyjaciół.
Raz się żyje.
Skoczyła, lądując może nie tak miękko jak blondynka, ale stabilnie. Wyprostowała się i rozejrzała dookoła, szukając dalszej drogi. Przy okazji doceniła widok po raz kolejny - nawet, jeśli była to tylko pomarańczowa poświata i kilka skycarów.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Slumsy

27 mar 2016, o 18:27

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Slumsy były wszystkim tym, czym nie była Cytadela. Szedł w milczeniu z Mary i Hawk, a jego spojrzenie przesuwało się po mijanych przechodniach i starych, zapuszczonych korytarzach. Najbiedniejsza dzielnica Omegi wyciągała na powierzchnię najgorsze cechy stacji. Tłumy były tu większe, a twarze bardziej parszywe; w Tuhi dużo łatwiej było otrzymać majcher między żebra, czasami dla garści kredytów, czasami bez większego powodu. W powietrzu unosił się zapach dymu, starego oleju, brudu i spoconej ciżby, a spomiędzy pozbijanych, metalowych płyt odgradzających budynki, błyskały przytłumione światła neonów. Gdzieś grała muzyka, gdzieś ktoś kasłał gruźliczo, gdzieś ktoś przeklinał.
Przypominało mu to N'am. I nie było to dobre wspomnienie.
Gdy weszli w korytarze mieszkalnych kompleksów, zostawili za sobą targowe tłumy. Niewielkie klitki, umieszczone w równomiernych odstępach w zapyziałym, osmarowanym na ścianach farbami korytarzu zaniedbanego skrzydła, mogły stanowić tu pewnego rodzaju elitę w porównaniu ze zbitymi z metalowych, pokrytych rdzą płyt barakami jakie mijali wcześniej. Nie komentował jednak wyboru mieszkania Mary, nawet gdy minęli mrugającą jarzeniówkę, częściowo wyrwaną ze ściany i wiszącą na starych, sparciałych kablach, docierając pod drzwi "apartamentu".
Prędko okazało się też, że pomieszczenie nie jest kryjówką, o której mówiła. Cztery puste ściany, staromodne żaluzje i drobinki pyłu unoszące się w powietrzu nie mogły być cechami żadnego mieszkania.
- Gdyby była w sukience, walka w barze zdecydowanie wyglądałaby dużo ciekawiej - odparł mimochodem na słowa Mary, myślami błądząc gdzie indziej i nie orientując się co zwiastował jej komentarz. Podszedł do okna, przytrzymując w górze roletę i spoglądając na rozpościerający się na zewnątrz krajobraz. On też potrafił go docenić. - Ale widok niesamowity.
Dopiero, gdy dziewczyna otworzyła okno, wpuszczając do środka zimne powietrze i głośne warczenie przelatujących skycarów, połączył kropki. W obrazek, który zdecydowanie mu się nie podobał.
W obrazek, który przedstawiał turianina rozsmarowanego na chodniku lub masce promu.
Sceptyczna mina odmalowała się na jego twarzy, gdy obserwował jak kwiaciarka znika za oknem, a chwilę potem na parapecie staje Hawk. Wychylił się za jej rudym łbem i spojrzał w dół, na chybotliwą drabinkę oraz widoczne w oddali tłumy, drobne niczym mrówki.
- Oczywiście, że potrafimy - powiedział głośno, by przekrzyczeć zawodzący wiatr. - Nawet kowadło potrafi latać, gdy wypchnie się je za okno. To z utrzymaniem się w powietrzu mamy problem.
Kiedy Hawk zeszła wystarczająco nisko, by i on mógł przekroczyć nad progiem okna, podsunął się na parapet. Drabinka może wytrzymała kilka osób, ale on był turianinem i miał swój wzrost oraz wagę. Myśl o tym, że może zakończyć swój żywot z powodu głupiego zmęczenia architektury Omegi, nie poprawiała mu humoru. Spoglądał z ociąganiem na schodzące towarzyszki, sprawdzając dwa razy czy pistolet pewnie siedzi w swoim uchwycie. W końcu obrócił się tyłem i zsunął nogi na pierwsze pręty.
Sam był sobie winien. Jak zwykle.
Adrenalina dała o sobie znać po raz kolejny, gdy schodzili w dół, w akompaniamencie skrzypienia metalu, ryku skycarów i wycia wiatru. Kiedy dotarł do ostatniego szczebla, ocenił odległość i - po krótkim, motywującym przekleństwie - również puścił drabinę. Wylądował obok Hawk, przyklękając od impetu. Kobieta wyglądała jakby świetnie się bawiła, a on pamiętał jej minę, gdy podjudzała kroganina z maniakalną satysfakcją.
Być może nie on jeden przyzwyczaił się do innego życia.
- Przydomek ci pasuje do takiej okolicy - mruknął głośno, prostując się i obracając wzrok od ściany, przesuwając spojrzeniem po nieregularnych liniach promów. - Ile osób tu mieszka, Mary? Macie jakiś tajemny gang kwiaciarek?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Slumsy

27 mar 2016, o 23:18

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

27 mar 2016, o 23:58

Lądowanie nie należało do najprzyjemniejszych. Oboje poczuli, jak prowizoryczny balkon lekko ugina się pod ich ciężarem, sprawiając wrażenie, że zaraz runie. Do tego dochodziło niepokojące skrzypienie, choć to wywoływały nawet zwyczajne kroki Mary. Kobieta obserwowała ich wyczyny, do jednego i do drugiego wyciągając na wszelki wypadek ręce, jakby chciała pomóc im w razie jakichś komplikacji, ale niepotrzebnie - w końcu stanęli tam we troje, na tarasie ponad wielką, pustą przestrzenią Omegi. Przez chwilę nie odzywała się, pozwalając im podziwiać widok, pomarańczowe światła okien i skycarów przy akompaniamencie jednostajnego szumu. Tu, gdzie się znaleźli, nie docierała już dudniąca muzyka klubów, ani patologia z mieszkalnej części slumsów. Gdyby nie zardzewiała barierka skrzypiącego pod nogami balkonu, to miejsce można by było uznać za jedno z niewielu romantycznych miejsc na stacji.
Mary roześmiała się szczerze, słysząc słowa Vexa, po czym odwróciła się i wskoczyła z płyty na dach hangaru.
- Gang kwiaciarek? Gdybym ci o nim powiedziała, musiałabym cię zabić - dotarła do czegoś, co wyglądało jak łata na dachu, a okazało się sprytnie ukrytym włazem. Otworzyła go i ich oczom ukazały się schody. Co prawda spiralne, strome i wąskie, ale schody - nie drabina. Znów ruszyła pierwsza, zerkając tylko za siebie, na Rudą Primę i Latającego Turianina, jakby upewniała się, czy nadal za nią idą. Ale znajdowali się w tej chwili w takim miejscu, że powrót tą samą drogą był już niemożliwy - nie daliby rady podskoczyć tych pięciu metrów w górę, by chwycić się pierwszego szczebla. Przejście wyłącznie jednokierunkowe. Pewnie błądząc między hangarami dokądś by w końcu doszli, ale na pewno zajęłoby im to trochę czasu i nerwów.
Schody prowadziły długo w dół, potem Mary poprowadziła ich wąskim przejściem między ścianami bez okien, które też wyglądało jak wybudowane z metalowych płyt tylko na potrzeby kryjówki, do której się kierowali. Później były kolejne schody, takie same jak poprzednie.
- Lubię Venrixa - blondynka nie milczała przez całą drogę, umilała im ją ciekawostkami, które w sumie mogły ich zainteresować. - A on lubi mnie. Widujemy się całkiem często, chociaż zwykle wpadam tam zwyczajnie, żeby się napić. Ale wie, że mam problemy z gangami. W sumie gdybym swój gang kwiaciarek porządnie rozwinęła, to może nawet mogłabym się mierzyć z pozostałymi gigantami Omegi, hm? W każdym razie, nigdy jeszcze nie narobiłam mu tyle kłopotów. Nie wywołałam bójki w barze. Będę musiała go jutro odwiedzić, jak trochę ochłonie, bo był wściekły - z punktu widzenia Hawk i Vexa barman był raczej zrezygnowany i załamany, ale być może Mary znała go lepiej. Kobieta przeskoczyła jeden zerwany stopień i ruszyła dalej, zupełnie nie przejmując się faktem, że od tych schodów osobom nieprzyzwyczajonym mogło już zacząć się kręcić w głowie. - Pewnie zapłacę mu za renowację baru. Jestem straszną pierdołą. A ten twój karabin? - zerknęła przez ramię na czerwonowłosą. - Jest świetny. Nie wiem, czy kiedykolwiek taki widziałam. Po prostu trrrrrr i koniec. Może to i dobrze, że takich na Omedze nie sprzedają byle komu. Uwaga, schodzimy ze schodów, tu w prawo, musicie przeskoczyć barierkę.
Zrobiła to pierwsza, lądując na poziomie docelowym. Tak przynajmniej to wyglądało, bo zaraz uniosła rękę i zamachała do dwóch niewielkich sylwetek, siedzących w oddali przy dużych drzwiach. Kwiaciarki? Uśmiech Mary nieco osłabł, jakby nagle dopadła ją niepewność, czy przyprowadzanie tu dwójki nieznajomych było słuszną decyzją. Ale w końcu pomogli jej w barze, tak? To o czymś świadczyło. Może nie mogła im całkowicie zaufać, ale nie musiała też być wobec nich podejrzliwa. Jej spojrzenie lśniło w półmroku.
- Okej, tylko mała prośba... albo kilka - zatrzymała się w miejscu, chwilowo nie idąc jeszcze do wejścia. - Nie mówcie o incydencie w Out Pubie, dobra? Nie chcę ich martwić. I postarajcie się nie machać bronią na wszystkie strony. I zachowujcie się normalnie. Tak... po prostu normalnie. Ludzie różnie reagują.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Slumsy

28 mar 2016, o 12:59

Parsknęła śmiechem, słysząc tekst o swoim przydomku. Prawdopodobnie z lataniem miała tyle wspólnego dzięki pseudonimowi co Viyo dzięki możliwym korzeniom. Widok był jednak jeszcze lepszy niż się tego spodziewała, tutaj, na balkonie. Nawet jeśli jej lądowanie sprawiło, że uwierzyła w wątłość podłogi, poświęciła kilka sekund na obserwację. Takich miejsc na Omedze musiało być więcej, aż dziwne, że nigdy takiego nie znalazła. Może dlatego, że nigdy nie szukała. Okiem wyobraźni widziała jednak, jak świetnie musiało się siedzieć na takim występie, z nogami spuszczonymi za krawędź, pustką pod sobą. Wszystko w ciszy i pomarańczowym blasku. Pomijając oczywiście smród. Hawkins była w stanie docenić dobry klimat, a takie miejsca z pewnością go miały. Zawsze miała do nich słabość. Może kiedyś znajdzie na tyle czasu, by po prostu usiąść w podobnej lokalizacji i nie robić nic innego. Wyłączyć omni-klucz, ignorować komunikaty. Raczej nieprędko.
Milcząc, szła za Mary, słuchając jej opowieści o turaninie z baru. Stały bywalec musiał z niej być - ciekawe czy większej ilości osób próbowała sprzedać chłam, jak z tamtym metalowym kwiatem. Jean nie była sentymentalna, nie, jeśli chodziło o przedmioty. Będąc dzieckiem przez kilka miesięcy uczepiła się filcowego motyla, który kojarzył jej się z rodzicami, ale od tego czasu żadna łuska po znaczącym coś pocisku, żaden medalik, nic nie wywoływało u niej chęci zatrzymania takich śmieci. Z drugiej jednak strony, czy nie poddawała się usuwaniu zakażenia wielokrotnie, zamiast po prostu laserowo usunąć tatuaż z numerem, który nadano jej w krótkich czasach jej zniewolenia? Chyba jednak trochę sentymentalizmu w niej zostało.
Albo po prostu lubiła pamiętać o swoich pomyłkach.
- Musi być. Jest Cerberusa, robią takie dla swoich oficerów - podjęła temat jej karabinu, rozglądając się po miejscu, przez które przechodziły. - A przynajmniej był. Nie przepadam za żółtym kolorem.
To była akurat prawda - Błotniak był już przemalowany. Na próżno można było szukać na nim barw lub loga pro ludzkiej organizacji, której członkowi broń tę odebrała. Gdzieś na samym początku nawet poprosiła Q, żeby na karabinie znalazła się taka sama czaszka, jaka zdobiła poszycie Wraitha, ale z czasem znak się zatarł. Nie zauważyła tego wcześniej, dopiero całkiem niedawno, przez co umocniła się w przekonaniu, że to piaski Ankhty zadziałały jak papier ścierny.
- Jasne - dodała, dość ironicznie i wzruszyła ramionami. Mieli poznać kolegów Mary, wspaniale. Nie pierwszy raz przed pójściem dalej ktoś zatrzymywał ją i kazał się zachowywać, powoli zaczynało ją już to bawić, ale ukryła uśmiech. Zbyt długa historia do opowiedzenia w razie, gdyby ktoś spytał ją, co ją tak niesamowicie bawi.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Slumsy

28 mar 2016, o 13:59

Uśmiechnął się półgębkiem na odpowiedź Mary, błądząc wzrokiem po panoramie Omegi. Czasami łatwo było zapomnieć, że poza trzema głównymi gangami - Krwawą Hordą, Zaćmieniem oraz Błękitnymi Słońcami - na korytarzach stacji żyły dziesiątki mniejszych grup, posiadających ułamek wpływów zorganizowanych molochów. Mary wraz ze swoimi ludźmi tworzyła prawdopodobnie coś podobnego. Ot, większa zbieranina biednych szczurków Omegi, po prostu starająca się przeżyć.
Łata na dachu skrywała ukryte przejście, jakich pełno na Omedze. Nim przeszedł przez wąski otwór, obrzucił ostatnim spojrzeniem widok rozpościerający się z niebezpiecznego balkonu, po czym podążył za swoimi towarzyszkami. Kręcone schody, chociaż nie były zbyt komfortowe, stanowiły miłą odmianę od chybotliwej, targanej wiatrem drabiny.
- Dało się zauważyć, że cię lubi. Niewielu potrafiłoby się postawić grupie uzbrojonych krogan - odparł po słowach Mary, między jednym zdaniem, a drugim. "Szczególnie na Omedze", przemknęło mu przez głowę, chociaż nie dodał tego głośno. Wyciągnął dłoń do poręczy i przez kilka kroków przesuwał palcami po starym metalu, wyczuwając pod opuszkami szorstką, ziarnistą fakturę rdzy.
- Szczególnie bez dobrego generatora tarcz i grubej warstwy pancerza.
Przekroczył nad zarwanym schodkiem, słuchając paplaniny ich przewodniczki. Chyba nie mógł dziwić się Venrixowi; w zaniedbanej, młodej dziewczynie było coś takiego, co sprawiało, że człowiek zaczynał ją odruchowo lubić. Miała w sobie pogodę ducha, która biła z niej pomimo sytuacji. A może nawet i jakiegoś rodzaju niewinność - nie taką typową, ale taką, która woli sprzedawać metalowe kwiaty od czerwonego piasku.
Kiedy rozmowa zeszła na karabin Hawk, nadstawił uszu. Po wzmiance o Cerberusie zaczął słuchać uważniej, chociaż przez to, że szedł ostatni, pewnie i tak nikt nie zauważył. Ludzka organizacja terrorystyczna rosła ostatnio w popularność, a on, chociaż nie znał większości szczegółów, orientował się w ich ksenofobicznej naturze. Wypowiedź czerwonowłosej można było zinterpretować dwojako.
- I zrobili go dla ciebie, czy dla poprzedniego właściciela? - zapytał wprost, gdy docierali do barierki, wpatrując się w plecy kobiety. W głowie obracał myśl, co powinien zrobić, gdyby okazało się, że Hawk należy do tej znanej organizacji terrorystycznej - z jednej strony walczyli ramię, w ramię, ale z drugiej... Przeskoczył przez przeszkodę za kobietami, lądując poziom niżej i zostawiając dywagacje na później, gdy otrzyma już odpowiedź. Zaraz zresztą okazało się, że dotarli na miejsce.
Po niepewnym tłumaczeniu Mary skinął tylko głową, spoglądając w stronę odległych sylwetek.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

28 mar 2016, o 21:16

Mary niepewnie skinęła głową zaraz za Vexem, jakby potwierdzając ich potwierdzenie, po czym ruszyła w stronę dużych drzwi... które wcale nie okazały się takie duże. Normalnej wielkości wejście do bliżej nieokreślonego budynku zdawało się większe niż normalnie, bo postacie siedzące pod nimi były zwyczajnie dziećmi. Dwóch chłopców na widok Mary poderwało się z podłogi i stali teraz, obserwując Hawk i Vexa nieufnie. Byli chyba bliźniakami, choć jeden miał długie, blond włosy spięte w wysoką kitkę, a drugi - nieumiejętnie ścięte na krótko. Mogli mieć jakieś dwanaście lat.
- Co tu robicie, chłopaki? - Mary podeszła do tego krótkowłosego i rozczochrała mu i tak już potarganą fryzurę. - Czemu nie siedzicie w środku?
- Postanowiliśmy poczekać tu na ciebie - odparł drugi, wciąż nie spuszczając wzroku z pozostałej dwójki. - No... eee.... poza tym to Sarah się na nas wściekła i chyba lepiej zniknąć jej z oczu na chwilę.
Blondynka roześmiała się i odwróciła się do swoich towarzyszy. Na jej twarzy odmalowała się ulga, jakby z jakiegoś powodu na widok bliźniaków poczuła się dużo, dużo lepiej. Skinęła głową w stronę drzwi, których kontrolka zmieniła się z pomarańczowej na zieloną.
- To są Danil i Mitya, ale nie będę wam już więcej przedstawiać wszystkich po kolei. Chodźmy do środka.
Uderzyła w kontrolkę i przekroczyła próg, czekając aż przyprowadzona z pubu dwójka podąży za nią. Na samym końcu weszło za nimi dwóch chłopców, w bezpiecznej odległości, bo jednak karabin na plecach czerwonowłosej nieco ich onieśmielał. Znaleźli się w dużej hali, podzielonej prowizorycznymi parawanami zrobionymi z metalowych fragmentów skrzyń i drewna i zasłonami z różnego koloru materiałów. Sufit z gęsto podwieszonymi jarzeniówkami ciągnął się daleko, sprawiając wrażenie, że hala ma co najmniej trzysta metrów długości. Drzwi, przez które weszli, znajdowały się mniej-więcej w jednej trzeciej szerokości ściany. Od razu dobiegły do nich dźwięki rozmów, zapach gotującej się strawy i odległa muzyka. Mary sprowadziła ich po schodkach na dół i ruszyła między boksami. Chłopcy wyminęli ją i pobiegli przed siebie, by potem zniknąć w jednym z poprzecznych przejść.
- Jesteśmy w... no, powiedzmy, że sierocińcu - rzuciła do nich Mary przez ramię, wciąż kierując się przed siebie. - Chociaż nie jest to takie proste. Mieszkają tu dzieci, które niekoniecznie radziły sobie z klimatem Omegi. To nie ich wina, gdzie się urodziły. Potem pomagają opiekować się kolejnymi, albo odlatują w swoją stronę. Ale ta stacja to straszne gówno. Co innego w nie wdepnąć, a co innego się w nim urodzić. To znaczy... no wiecie.
Zatrzymała się na chwilę, zagadana przez szczupłą drellkę w szarym kombinezonie. Rozmowa, którą prowadziły, była zbyt cicha, by rozumieli co mówią, ale trwała wystarczająco krótko, by nie poczuli się niezręcznie, zmuszeni do czekania. Potem ruszyli dalej, patrząc tylko, jak Mary wita się z kolejnymi mieszkańcami tego miejsca. Dzieci, dorośli, różnych ras i różnych płci. Ktoś zawołał na obiad, jakaś trójka młodych przebiegła między nimi w pogoni za czymś nieuchwytnym.
- Pilnuję, żeby to miejsce nie przestało istnieć - wyjaśniła blondynka, skręcając w pewnym momencie w prawo. - Mam układy z kim trzeba i staram się zapewniać im ile mogę, chociaż sama tu nie mieszkam. Chodź, Vexarius, przedstawię cię gangowej kwiaciarce.
Zatrzymała się przy jednej z zasłon i podniosła ją, odsłaniając niewielkie pomieszczenie, w kącie którego siedział młody chłopak, może w wieku piętnastu, szesnastu lat. Oparty o ścianę, zdawał się pogrążony w lekturze, ale na widok Mary uśmiechnął się oszczędnie. Obok pryczy, w wysokim wiadrze stało kilkanaście kwiatów, takich, jak ten zniszczony przez kroganina.
- Hej, Edsel - kobieta odpowiedziała na uśmiech. - Przyprowadziłam ci klientów. Uratowali mi życie, więc daj im jakąś fajną zniżkę.
Chłopak poderwał się i wyciągnął rękę, najpierw do Hawk, potem do Vexa, by wreszcie stanąć na środku i podrapać się niepewnie po głowie. Wyraźnie nie należał do najlepszych handlarzy, bo zwyczajnie nie wiedział co ma ze sobą zrobić, patrzył tylko na nich, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Slumsy

28 mar 2016, o 21:56

Słysząc pytanie, mogła albo skrzywić się, albo roześmiać. Ona jako oficer Cerberusa? Oczywiście. To miało tyle sensu. Z drugiej jednak strony Vexarius nie miał prawa tego wiedzieć, wybrała więc druga opcję.
- Zastanawiasz się, czy lubię turian, Viyo? - zlustrowała jego sylwetkę wzrokiem, od góry do dołu i uśmiechnęła się szelmowsko. - Możesz się nie martwić.
Humor jednak jej nieco opadł gdy dostrzegła dwójkę bliźniaków. Dzieci. Nigdy nie było niczego przyjemnego w oglądaniu sierot na ulicach, ona jednak wypracowała sobie obojętną reakcję na to. Lata treningu i fakt przejścia przez to samemu robił swoje jak nic innego. Uniosła mimo wszystko brwi, wsłuchując się w ich rozmowę z Mary. Była krótka i nie znaczyła wiele. Hawkins nie komentowała więc, idąc za blondynką dalej. Nie spodziewała się jednak, że trafią do takiego miejsca.
Sierociniec. Najbardziej skurwiałe wspomnienia z jej dzieciństwa to sierociniec. Nie potrafiła ukryć irytacji, gdy Mary powiedziała to, przynajmniej w jej głowie, z taką radością i spokojem. W końcu to była jedna z podstawowych cech blondynki - ta lekkość, zarówno przy poruszaniu się, jak i w słowie. Nie pasowała jednak do tego miejsca. Nie pasowała do wielkiej hali dzieci wychowujących dzieci, w parszywych warunkach, jak na jakiejś zielonej szkole tylko w zderzeniu z brutalną rzeczywistością Omegi.
Nienawidziła tego cholernego miejsca z całego swojego serca.
Powstrzymała się jednak z komentarzem dopóki nie przeszli dalej, mijając wątłą drellkę. Hawkins rozglądała się na lewo i prawo, chłonąc kolejne obrazy, z lekkim niedowierzaniem. Ją, wychowaną w sierocińcu, ciągnęło na ulicę. Ich, wychowanych na ulicy, ciągnęło do sierocińca.
- To jest jedno z tych miejsc, które uważasz za bezpieczne przed kroganami? Pewnie jest tu więcej dróg dojścia niż jeden, pieprzony balkon - syknęła, ignorując wyciągniętą w jej stronę dłoń. Co miała zrobić? Spytać go jak mu idzie dzień, ile zrobił dzisiaj metalowych kwiatów? Może po ile sztuka? Dwa kredyty? Trzymaj dwadzieścia, ustawisz się do końca tygodnia.
Kurwa mać.
- Jak myślisz, ile minie, nim ktoś was znajdzie i przegoni z tej hali? - zreflektowała się, że miała nie wspominać o zajściu w barze. Może nie powinna też straszyć kwiaciarki, ale raczej nie można było jej winić o to, że nie ma zbyt dobrego podejścia do dzieci. Jej słowa Mary mogła odczytać w inny sposób, i na to liczyła - ile minie, nim znajdzie ją Krwawa Horda i zapierdoli za to, co im ukradła.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Slumsy

29 mar 2016, o 08:58

Odpowiedź Hawk nieco go uspokoiła, a nawet sprawiła, że się roześmiał. Nie, nie sprawiała wrażenia jakby nienawidziła wszystkiego co nieludzkie, a ciężko było doszukiwać się tu większego spisku. Ich spotkanie było dokładnie tym, na co wyglądało – przypadkowym zdarzeniem trzech osób, które po prostu znalazły się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie.
- Uważaj, panno Hawk, bo jeszcze uznam, ze mną flirtujesz – odparł tylko, uśmiechając się półgębkiem. – I że działa.
Strażnicy gangu okazali się być dziećmi, co już samo w sobie podsunęło podpowiedź o tym co mogą zastać w środku hangaru. Po tym co Mary opowiadała do tej pory, trochę spodziewał się podobnego widoku. Oczekiwał grupy młodych szczurków, które starają się trzymać poniżej radaru innych gangów i które utworzyły niewielki gang, a zastał… no, coś większego.
Podejrzewać nie znaczyło jednak zobaczyć.
W milczeniu szedł za dziewczyną, słuchając jej opowieści i błądząc spojrzeniem po okrytych metalowymi płytami barakach, po prowizorycznych stoiskach i po rozległej hali. Kiedy między nimi przebiegły dzieci wołane na obiad, odprowadził je wzrokiem; w przeciwieństwie do czerwonowłosej, która miała minę jakby ktoś podsunął jej pod nos wyjątkowo śmierdzące gówno, które w dodatku zamordowało jej rodzinę, gdy była mała, jemu ten widok poprawił humor. Było dokładnie tak jak powiedziała Mary – Omega to łajno, nieprzystosowane do życia dla bardziej niewinnych jednostek. Dobrze było widzieć, że poza brutalnymi gangami, kurwami stojącymi pod co drugą latarnią i ćpunami dającymi sobie w żyłę w zacienionych zaułkach, istniało coś, co dawało chociaż niewielką nadzieję na lepsze życie.
Bez względu na to czy chodziło o ludzi, czy o inne rasy, przemknęło mu przez głowę, gdy zatrzymali się na chwilę, by Mary mogła porozmawiać z wątłą drellką. Bieda łączyła.
- Robisz dobrą robotę. Pewnie potrzebują każdej pomocy jaką mogą dostać – zauważył, gdy ruszyli dalej. Blondwłosa kwiaciarka wyraźnie była tu lubiana, a sądząc po jej słowach, nie było to tylko za jej pogodę ducha. Kiedy odsunęła przejście do prowizorycznego mieszkania, które zajmował chłopak, wszedł do środka, schylając głowę w wejściu, by się zmieścić. Nie zdążył się jednak przywitać.
- Spokojnie – powiedział cicho, kładąc dłoń na ramieniu Hawk, która najwyraźniej straciła cierpliwość. Cokolwiek ją męczyło, właśnie próbowało znaleźć ujście. Nie było to ostrzeżenie; jego głos, poza wibrującą chrypką, miał uspokajające zabarwienie. – A jakie mają alternatywy? Mają tu dom i schronienie, a gdy szliśmy, nikt nie wyglądał na jakoś straszliwie znużonego tym faktem. Jasne, nie wygląda to idealnie i być może ktoś ich kiedyś przegoni, ale póki co mają gdzie odpocząć, gdzie poczytać, gdzie porozmawiać w spokoju. To duży wyczyn. Co twoim zdaniem powinni zrobić? Bez okrętu, który może ich przewieźć z Omegi i bez nowego domu, w którym mogliby zamieszkać?
Drugą rękę wyciągnął po chwili do chłopaka, odwzajemniając jego uścisk.
- Vex. Chętnie kupię od ciebie dwie róże, tak jak wspomniała Mary.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Slumsy

29 mar 2016, o 12:09

W jej oczach każdy sierociniec był najgorszym miejscem, w jakim mogło wylądować dziecko. Obojętnie, czy znajdował się obok prywatnej szkoły na obrzeżach Manhattanu czy był speluną w którychś slumsach. Wszystkich nienawidziła. Każdego z osobna. Nie wierzyła w tę bajkę, którą widzieli teraz. W super familijny obraz rodziny dbającej o siebie, w której za dorosłego uważany jest każdy powyżej szesnastego roku życia. Sama myśl o tym, jak mogli być tak krótkowzroczni, sprawiała, że jej się gotowało.
Drgnęła dopiero gdy poczuła na swoim ramieniu dłoń turianina. Była zbyt wściekła, by dać się zwieść jego uspokajającemu głosowi.
Za kogo on się uważa.
- W końcu mały tłum dzieci zgromadzony w jednym miejscu to taki wspaniały wyczyn - skrzywiła się, rozglądając na lewo i prawo. - Wystarczy, że jedno zarazi się jakimś syfem w innej części stacji. Przyjdzie tu i martwi będą w trzy dni. A to tylko jeden scenariusz. Wyobraź sobie wkurwionego, uzbrojonego kroganina wchodzącego do tego hangaru.
Przeniosła spojrzenie na porucznika. Natychmiast przypisała mu metkę idealisty. Mógł sobie siedzieć i kupować kwiatki, Hawkins na pewno nie myślała o tym, jak wspaniale czyta im się tutaj książki.
- Jeden kroganin. Dla nich będzie jak dla nas starcie z yahgiem. Chciałbyś widzieć taką masakrę? Dwunastolatków jak ci bliźniacy? Jeden może przebiegłby mu pod nogami, jest na tyle mały. Drugiemu strzelba rozerwałaby głowę. - rozejrzała się ponownie, a jej spojrzenie tym razem zatrzymało się na Mary. - Wątpię, żeby mieli tutaj swój własny szpital. Taki, w którym siedzą lekarze, nie piętnastolatkowie z wiedzą z extranetu.
To miejsce i jego piękna, wzruszająca otoczka w oczach Hawkins miało runąć w ciągu następnych dwóch miesięcy. Albo, przy odrobinie szczęścia, wszyscy uciekną i tak czy siak wylądują na ulicy, albo hangar skończy jako miejsce krwawej łaźni.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, co będzie, jeśli, przykładowo, trzech krogan i vorcha zawędrują tutaj - dodała, ciszej i zdecydowanie spokojniej, ale w oczach miała lód, który czuła w sercu. Miała udawać, że w barze nic się nie stało - Mary musiała więc załapać, o co jej chodzi, albo spławić sprzedawcę kwiatów.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

29 mar 2016, o 13:23

Mary z całą pewnością nie spodziewała się ze strony Hawk takiej reakcji. Przez długą chwilę nie wiedziała co powiedzieć, z lekko rozchylonymi ustami przyglądając się to jej, to Vexowi. Chłopak od kwiatów stał na środku niewielkiego pomieszczenia, z rękami wsuniętymi w kieszenie i nerwowo przygryzał wargę. Sytuacja, która miała być wyjaśnieniem, rozładowaniem całego zamieszania z pubu, stała się nagle kolejnym problemem. Odchrząknął w końcu i zareagował pierwszy, dopadając do wiadra i wyciągając z niego dwa swoje dzieła. Podał je Vexowi i gwałtownie pokręcił głową.
- Nie trzeba, weź je sobie - usilnie unikał wzroku czerwonowłosej. - I tak nie są bardzo wartościowe. Tylko tyle mogę zrobić za uratowanie Mary. Ona co chwilę ma jakieś problemy. Ostatnio przyszła z przestrzeloną nogą i udawała, że nic jej nie jest. Przynajmniej tym razem ktoś dopilnował, żeby wróciła cała.
Blondynka zamknęła już usta i teraz wpatrywała się w Edsela, a jej spojrzenie pociemniało. Wybuch Hawk na pewno przypomniał jej o problemach, z którymi przecież musiała sobie radzić i których świadomość musiała też przecież mieć. Puściła zasłonę, oddzielając ich od reszty hangaru. Nie były to drzwi, ale dawały nieco prywatności.
- Tu nie mieszkają same dzieci - odparła. - Nie mamy szpitala, ale są tu tacy, którzy znają się na leczeniu. Jedna asari z kliniki przychodzi co kilka dni, do niej idą gorsze przypadki. Co jest lepsze, plątanie się po uliczkach Omegi i czekanie, aż jakiś vorche postanowi sprawdzić jak smakuje ludzkie mięso? Zakładasz, że za kilka miesięcy to miejsce zniknie z powierzchni stacji, szkoda tylko że funkcjonuje już prawie od dwóch lat i póki co radzimy sobie z problemami.
Chłopak cofnął się, zmieszany i wrócił na swoją pryczę, siadając na niej w końcu jak na szpilkach, bojąc się wtrącać w rozmowę i bojąc się też zajmować swoimi rzeczami. Patrzył więc na rozmawiających, wyraźnie nieprzyzwyczajony do tak intensywnych odwiedzin. Mary skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i skinęła głową w stronę granatowej zasłony.
- Nie zawędrują tutaj. To miejsce ma wystarczającą ochronę, i nie mówię teraz o trudnych do odnalezienia ścieżkach. Mam układ z Arią, który sprawia, że trzech krogan i vorcha nigdy się tu nie dostaną - uniosła brodę i wydęła usta w niezadowoleniu. Nie podobało się jej to, że Hawk kwestionowała samo istnienie tego miejsca. - Co twoim zdaniem powinniśmy zrobić? Powiedzieć wszystkim hej kochani, zbieramy swoje graty i wracamy do domu? Och, faktycznie, nie macie dokąd wracać - przewróciła oczami. - Czy może zatrudnić pięćdziesięciu krogan, by obstawiali wszystkie wejścia, a za ochronę płacić im w metalowych różach?
Edsel westchnął cicho i przeniósł spojrzenie na swoje rękodzieła. Zacisnął zęby, wciąż nie chcąc się wtrącać w dyskusję, choć wyraźnie go kusiło. Znając życie, kredyty które dostawał za róże przeznaczone były dla wielu więcej osób, niż tylko dla niego.
- Zresztą nie prosiłam o opinię. Jeśli według ciebie sierociniec to najgorsze gówno jakie może się człowiekowi przytrafić, to musiałaś mieć ciężkie przejścia. I współczuję ci. Ale robimy co możemy, chociaż mamy ograniczone środki i większość musimy kraść. Jak teraz. Mam uprawnienia do odebrania ładunku przeznaczonego dla Hordy, za niecałą godzinę doleci do Tuhi. Gdyby ten ostatni kroganin... - zerknęła na Edsela. - Gdyby nie on, mogłabym tam po prostu pójść sama i zgłosić odbiór w terminalu, a potem dostarczyć wszystko tutaj. Teraz nie będzie tak prosto. Jeśli nie odwołali transportu, to będą czekać.
To było jasne, potrzebowała ich, chciała żeby towarzyszyli jej przy odbiorze ładunku. Zwłaszcza Hawk ze swoim karabinem. Hawk, która teraz wyraziła absolutną niechęć do tego miejsca, dość mocno psując nastrój Mary.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Slumsy

29 mar 2016, o 13:37

Nie miała prawa przywalać się do istnienia takiego miejsca. Zapomniała o tej granicy, którą narysowała wokół siebie wychodząc z własnej kajuty, przez którą nie planowała przepuszczać nikogo i niczego. Ale samo istnienie tego miejsca i fakt, że się tu znalazła i musiała patrzeć na te biegające, uliczne szczury bawiące się w dom sprawiało, że coś się w niej gotowało.
- Arią? Kupuje od was metalowe kwiatki? - prychnęła, choć jej brwi uniosły się ku górze w szczerym zaskoczeniu. T'Loak była wybredna. Nie podtrzymywałaby ochrony nad sierocińcem dla "może coś uda nam się ukraść to ci to przyniesiemy". Może po prostu ten sierociniec był jedną, wielką, złodziejską szajką, która potrafiła zarobić na utrzymanie pozytywnych relacji z asari. Hawkins zdecydowanie lepiej się tak na to patrzyło. Wystarczyło kilka sekund takiej perspektywy i ochłonęła. Pomogły konkrety ze strony blondynki. Transport. Krwawa Horda. Oczywiście, że tak.
- Bronie, amunicja? - mruknęła, rozważając w głowie możliwości i odrywając się od tego, co cisnęło jej się na język. Monolog oburzonej Mary resztką sił zignorowała. Mogłaby kłócić się z nią cały dzień, ale prawda była taka, że nie miała prawa jej oskarżać o cokolwiek. Cała niechęć do tego, co robiła blondynka, niesiona była ciężkimi przeżyciami, a Hawk już żałowała, że dała się im ponieść.
Na chuj mi twoje współczucie.
- Będą czekać, oczywiście, że tak. Nie wycofają go, dla nich jesteś tylko małym wrzodem na dupie, który potrafi uciec, ale siłą ognia nie dorówna oddziałowi najemników - wzruszyła ramionami. Zerknęła na trzęsącego się chłopaka obok. Mary nie ukrywała przed nim tego, co planowała zrobić, a on wyraźnie miał coś do powiedzenia, choć brakowało mu odwagi by to zrobić. - Zawsze celujecie tak wysoko?
Krwawa Horda, jakkolwiek prymitywna nie była dla Hawkins, to jeden z trzech głównych graczy na Omedze jeśli chodziło o organizacje najemnicze. I prawdopodobnie najbrutalniejszy. Czy to był jakiś ich warunek współpracy z asari? Dla niej miał iść towar? Mimo wszystko, Aria wzbudzała u Jeanette szacunek.
Bez jej ostrzeżenia prawdopodobnie nie miałaby ze sobą spoczywającego teraz na jej plecach Błotniaka. Wciąż pamiętała jej wezwanie i prośbę zabicia pałętającego się po stacji oficera Cerberusa, który, w swych poszukiwaniach byłego Widma, kompletnie znieważył panującą na Omedze, nieoficjalną władzę. Dwie pieczenie na jednym ogniu - problem dla Arii z głowy, kolejny ogon za Hawkins zdjęty.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Slumsy

30 mar 2016, o 08:25

Hawk nie była pierwszą, która przykleiła mu podobną etykietkę, ale miał wrażenie, że w tym wypadku to nie jego osąd jest zaćmiony własnymi przekonaniami. Mary poparła go w tej opinii, a on po prostu skinął głową.
- Ryzyko mieszkania w takim bagnie. Razem mają większe szanse niż w pojedynkę, a nawet słaby lekarz jest lepszy niż żaden – odpowiedział, nie odwracając wzroku od kobiety. – Nie twierdzę, że jest idealnie. Ale lepiej niech sprzedają metalowe kwiaty i żyją w spokoju z zagrożeniem zarazy lub ataku innego gangu, niż jakby dawali sobie w żyłę w jednym z rynsztoków lub kurwili się pod którąś latarnią, każdego dnia ryzykując ostrze pod żebro lub strzał ze strzelby w twarz. Tutaj mają szansę na ułamek normalnego życia. Tam – machnął ręką w nieokreśloną stronę, mając na myśli pozostałą część Omegi. – nie.
Jeden z jej argumentów trafił, ale nie tam gdzie trzeba. Kiedy wspomniała bestie, z którymi miał styczność w Lyesii, jego spojrzenie ochłodło, a usta zacisnęły się w wąską linię.
- Widziałem masakrę jaką potrafią sprawić yaghi. Nie masz pojęcia o czym mówisz – warknął, nieco ostrzej niż zamierzał. – Widziałem też co potrafi zrobić jeden zarażony mieszkaniec. Sierociniec czy miasto, nie ma znaczenia jak dobrze się przygotujesz. Niektórych rzeczy nie można uniknąć. A rezygnować z normalnego życia w obawie przed jego konsekwencjami?
Pokręcił głową. Resztę dopowiedziała Mary, u której zniknęła pogoda ducha w momencie kiedy Hawk postanowiła zaatakować (metaforycznie) jej sierociniec, który wyraźnie był dla niej ważny. W ciszy słuchaj ich wymiany zdań, a kiedy Edsel wyciągnął do niego oba kwiaty, uśmiechnął się ponownie.
- Zachowaj je dla mnie na razie. Tam gdzie idę mogłyby się znowu pogiąć – odpowiedział tylko, ale kiwnął głową w podziękowaniu. Jego wzrok odbiegł na blondynkę, a umysł przyswajał jej wcześniejsze słowa. Wsparcie Arii, transport Krwawej Hordy, zapasy. Gdzieś między ratowaniem bezbronnej, młodej dziewczyny, a wizytą w sierocińcu wplątał się w kradzież ładunku jednego z najgroźniejszych gangów i prawdopodobnie kolejne mordowanie oprychów. A wszystko to na szarej granicy legalności, typowej dla bezprawnej stacji.
Jak tu nie lubić Omegi.
- Co zawiera ładunek? – powtórzył pytanie Hawk.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

30 mar 2016, o 12:08

W odpowiedzi na pytanie dotyczące asari kontrolującej stację, Mary uśmiechnęła się lekko.
- Ja mam z nią układ, nie oni - tym razem celowo podkreśliła różnicę między swoją osobą a sierocińcem, mimo że do tej pory tego nie robiła. Jakikolwiek zysk miała na tym Aria, mógł on nie mieć za wiele wspólnego z dziećmi i metalowymi kwiatkami. Wręcz przeciwnie, żeby zainteresować asari miejscem takim jak to, blondynka musiała w zamian zaoferować jej naprawdę sporo. Ale nie powiedziała nic więcej, przynajmniej na razie, uznając najwyraźniej, że nie powinno ich to interesować. Albo nie chciała, by świadkiem tej rozmowy był Edsel.
Przez długą chwilę nie odpowiadała na żadne z pytań, czekając aż Vex dogada się z kwiaciarką. Chłopak skinął niepewnie głową i cofnął rękę, w której trzymał dwie róże, zgadzając się na zachowanie ich na później. Prawdę mówiąc, wyglądał jakby nie miał pojęcia dlaczego Viyo chce je od niego kupić, w końcu na pierwszy rzut oka turianin nie sprawiał wrażenia kogoś, kto bawi się w sentymenty. Ale może dla niego żaden turianin takiego wrażenia nie sprawiał. Na Hawk już nawet nie patrzył, uznając, że kobieta jest przypadkiem beznadziejnym i żeby z nią pohandlować, musiałby najpierw przejść próbę krwi i zjeść surowe serce, by w ogóle na niego spojrzała i rozważyła podanie mu ręki.
- Nie tutaj - powiedziała krótko Mary i ponownie uniosła zasłonę, oczekując, że dwójka jej gości podąży za nią. Zanim jeszcze materiał opadł, przy ścianie czmychnęła szczupła, krótko ścięta dziewczyna i zniknęła w kwaterze Edsela. Chwilę później zza ich pleców dobiegł jej jasny śmiech. Może nie było tu tak źle, przynajmniej w większości czasu.
- Nie chcę w to wplątywać dzieci - wyjaśniła Mary, prowadząc ich z powrotem tam, skąd przyszli i potem skręcając w prawo, dalej w główny korytarz. - Chcieliby pomóc, a wszyscy wiemy jak to się skończy. Edsel był przy was trochę skrępowany, ale generalnie wbrew pozorom jest dość narwany.
Po kilku zakrętach dotarli do czegoś, co można było nazwać kwaterą Mary. Przynajmniej tak się wydawało na pierwszy rzut oka, bo dziewczyna swobodnie opadła na jeden ze stołków, Vexowi i Hawk zostawiając do wyboru jeszcze drugi taki sam i wąską pryczę, przykrytą równo kocem. Ten był jednak podwinięty pod materac, jakby łóżko było nieużywane - w końcu jak sama mówiła, mieszkała gdzieś indziej. Na niewielkim stole stała pusta butelka po drogim alkoholu, z której wystawał znajomy już metalowy kwiat, chociaż ten był niemal dwukrotnie większych od widzianych do tej pory. Pojedynczy datapad i trochę papierów, na wezgłowiu łóżka sterta ubrań. A właściwie jedna, błękitna sukienka, z cienkiego, miękkiego materiału, złożona w równy kwadrat.
Blondynka ściągnęła z siebie kurtkę i rzuciła ją na wierzch, zaraz po tym w tym samym miejscu wylądowała czapka i szara bluza. Została tylko w koszulce odkrywającej szczupłe, piegowate ramiona i szerokich spodniach. Spod łóżka wyciągnęła butelkę z wodą, a z szafki pod stolikiem dwa metalowe kubki i rzuciła im pytające spojrzenie.
- Transportują leki i liofilizowaną żywność - dopiero teraz odpowiedziała na zadane dużo wcześniej pytanie. - Nie ryzykowałabym tak dla broni albo amunicji, tego to miejsce nie potrzebuje. Dół, jak to mówimy. Jesteśmy głęboko w starej części wydobywczej, nikt się tu nie zapuszcza. Większość wejść jest z Tuhi, ale główne jest w Gozu, przy klinice. Mieliśmy sporo problemów, kiedy panowała zaraza, ale teraz jest już okej.
Westchnęła, opierając się plecami o ścianę i zaczesała włosy do tyłu. Teraz przestała wyglądać jak chłopak, z makijażem mogła być nawet ładna. Podawanie się za jednego ze szczurków Omegi musiało wiele jej ułatwiać, dlatego się na to decydowała.
- Nie zawsze kradniemy od gangów - uśmiechnęła się znów. Powoli wracał jej humor. - Ale zdarzyło mi się kilka razy. Nic na to nie poradzę, że im większe ryzyko, tym większy zysk - wzruszyła niewinnie ramionami, a w jej oczach błysnęło rozbawienie. - Teraz udało mi się uzyskać kody transportowe i hasła do odbioru. Wszystko jest zautomatyzowane, mam jak przewieźć ładunek na dół, rzecz tylko w tym, że Horda nie pozwoli mi tego tak po prostu zabrać. Bez kodów system niczego im nie udostępni, więc mogą w nieskończoność stać i czekać, i się wściekać. Ale jeśli przesyłki nie odbiera się zbyt długo, wraca do nadawcy. To by była straszna szkoda, zwłaszcza, że z tego co wiem nie kupili tego legalnie i tego też nie chcą.
Gdzieś zza zasłony dotarły do nich ciężkie kroki i cichą rozmowę dwóch mężczyzn. Mary nie zareagowała, więc to musiała być norma - najwyraźniej na dole nie mieszkały same dzieci, albo nie tylko ona jedna wpadała w odwiedziny.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Slumsy

30 mar 2016, o 15:40

Viyo znowu zwrócił jej uwagę. Przeniosła na niego spojrzenie, ukrywając zdziwienie, które odczuła, słysząc jego słowa. Może po prostu nie wyglądał jej na osobę, która przeszła aż tyle. Sama Hawk nie miała wcześniej do czynienia z yahgami, co najwyżej z widzenia czy zasłyszanych historii. Przed oczami stanęły jej jednak monstra Hekatomby, z którymi przyszło im walczyć na Dżakarcie. Wzdrygnęła się, bo statek przywoływał nieprzyjemne wspomnienia. I bynajmniej chodziło w nich o sam moment rzucenia się na olbrzyma w pojedynkę, bardziej to, co wydarzyło się później.
Egzekucje własnych ludzi nigdy nie były przyjemne. Pomyślałby ktoś, że przywyknie do niewygodnych wyborów.
Odwróciła wzrok. Zapyta później, jeśli będą mieli okazję. Wyglądało na to, że turianin nie był po prostu kolejnym członkiem oddziałów, o których nawet nie będzie mógł rozmawiać bo wszystko jest tajne.
Przetoczyła wzrokiem po suficie, słysząc następne słowa Mary. Nie chciała wplątać w to dzieci? Wracając tutaj razem z nimi już ryzykowała. Ba! Kradnąc informacje Krwawej Hordzie i nie rezygnując z przychodzenia do tego samozwańczego sierocińca już nie miała szansy na oddzielenie tych dwóch rzeczy grubą kreską. Linia w każdej chwili mogła się zatrzeć.
- Nie pozwolą to mało powiedziane. Będzie ich tam w cholerę - westchnęła, gdy znaleźli się już w pseudo kwaterze blondynki. Zignorowała dość spartańskie warunki i choć nie miała najmniejszej ochoty na siadanie, skoro znając życie za chwilę mieli stąd wychodzić, skierowała się do posłania i opadła na jednym jego końcu, zostawiając miejsce obok siebie czy krzesło przy stole dla porucznika. Wyłożyła się wygodniej, spuszczając nogi na dół. Jedna z jej dłoni powędrowała do kieszeni, ale powstrzymała chęć palenia. Praktycznie o paczce zapomniała, poczeka jeszcze.
Bezinteresowna pomoc. Hawkins nie zdarzało się to często, nie bardzo widziała powodu, by robić to teraz. Poza tym, że już siedziała na miejscu a na statek wracać nie miała ochoty.
- Jesteś pewna, że nie pójdą po prostu za naszymi śladami i nie zejdą tutaj? Będą chcieli odzyskać towar, odebranie go to połowa zadania - mruknęła, bawiąc się w dłoni wyjętą wcześniej z kieszeni zapalniczką. Zdjęła Błotniaka z zaczepów magnetycznych po krótszej chwili, bo z nim na plecach nie siedziało jej się wygodnie. Położyła go obok siebie, pilnując, żeby była to ta strona, by do leżącego karabinu to ona miała najbliżej. Stare przyzwyczajenia. - Niecałą godzinę. Ile zajmie dotarcie tam?
Lubiła wiedzieć ile dokładnie ma czasu i czy w ogóle mogą sobie pozwolić na siedzenie i gawędzenie. Mary raczej nie miała planu innego niż zabicie wszystkiego, co na nich czeka, z wykorzystaniem ich umiejętności i uzbrojenia. Nie wiedzieli przecież ilu ich będzie ani jak się ustawią. Wszystko miało się ułożyć samo gdy tam już dotrą.
Świetnie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Slumsy

30 mar 2016, o 17:04

Co takiego Mary musiała zapewnić wielkiej i złej Arii, by ta wstawiła się za jej cały sierociniec? Kolejna, mała tajemnica, którą dziewczyna póki co nie planowała się dzielić. Nigdy nie poznał osobiście asari, która była nieformalną królową Omegi, ale wystarczająco często bywał na tej stacji, by słyszeć to i owo. Zimna, praktyczna i bezlitosna - takie cechy jej przypisywano, a protektorat nad sierocińcem szczurków nie pasował do kart tej bajki.
Oczywiście bajki miały to do siebie, że zwykle zawierały drugie dno. Czasem chłód, reputacja i serce z kamienia skrywały drellskie placki i potajemnie skupywane obrazy własnej siostry.
- Dla tego kroganina, który uciekł, byliśmy tylko postronnymi obserwatorami, którzy postanowili się wtrącić - odparł, kiedy wchodzili do mieszkania Mary. - Mogą nie oczekiwać naszej obecności, jednak raczej bym na to nie liczył. Wyszliśmy tylnym wyjściem, ale wieści na Omedze szybko się rozchodzą. Pewnie do uszu Hordy trafiło już, że poruszałaś się w towarzystwie czerwonowłosej furiatki i arcyprzystojnego turianina. Będą gotowi - dodał, potwierdzając słowa Hawk i przesuwając spojrzeniem po oszczędnym w ozdoby mieszkaniu. Jego wzrok na chwilę zatrzymał się na metalowej róży, a potem odbiegł z powrotem na dziewczynę.
Z mebli również wybrał kanapę, siadając na wolnej przestrzeni pozostawionej przez Hawk i pochylając się do przodu. Kobieta wyraźnie już ochłonęła, skupiając się na czekającym ich zadaniu, zupełnie jakby Mary im płaciła bajońskie sumy za ryzykowanie życia i szturchanie zaostrzonym kijem jednego z najbrutalniejszych gangów w tej części galaktyki.
Całkiem nieźle jak na postronnego przechodnia.
- Tym bardziej powinniśmy po drodze wstąpić po jakieś pancerze, jeżeli mamy we dwójkę mierzyć się z grupą Krwawej Hordy. Są granice szaleństwa - mruknął, opierając łokcie na kolanach i łącząc dłonie, na których oparł brodę. - Chyba, że masz jakiś plan, który nie uwzględnia frontalnego ataku?
Jego wzrok zatrzymał się pytająco na blondynce. Do tej pory działała z akcji na akcję, ale nie przeżyłaby tyle na Omedze posługując się samym szczęściem. Raczej.
- Jeżeli nie, to powinniśmy wyruszyć wcześniej. Dobry rekonesans jeszcze nikomu nie zaszkodził.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Slumsy

30 mar 2016, o 18:32

Zaśmiała się krótko, słysząc punkt widzenia arcyprzystojnego turianina. Ale wyraźnie była zmartwiona, to nie było proste zadanie. Może porwała się z motyką na słońce i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Może własnie dlatego zdecydowała się wciągnąć w to ich dwoje. Przesunęła po nich spojrzeniem, przygryzając w zamyśleniu dolną wargę.
- Chwilę - odparła w końcu. - Mam prom, czeka na dachu. W dziesięć minut będziemy na miejscu.
Skoro nikt nie chciał wody, nalała jej tylko sobie. Zastanawiała się nad czymś intensywnie, popijając w międzyczasie. Gdzieś z oddali dobiegł płacz dziecka, małego, ale został uciszony zanim Mary zdążyła się odezwać. Ucichła też muzyka, którą usłyszeli wchodząc do hangaru.
- Zastanawiałam się, czy by nie zmienić punktu odbioru, ale wtedy oni też dostaną informację o zmianie - odezwała się w końcu. - Nie wiem, czy zdążymy, zanim zwalą się na nas całą chmarą. Jeśli będzie ich zbyt wielu, nie odeprzemy ataku, chyba że wyrobimy się bardzo, bardzo szybko. Mam ludzi, którzy pomogą mi załadować wszystko do promu, ale oni się nie nadają do walki - nie wspomniała o tym, czy to też jacyś nastolatkowie z dołu, czy wynajęci tragarze, ale wyglądało na to, że dopóki nie spotkała ich dwójki, planowała to zrobić sama. Jeszcze bardziej ryzykowne, niż to, co działo się teraz. Mary albo bardzo mocno wierzyła w swoje szczęście, albo była nienormalna. - Ale można też zrobić inaczej. Nie zmieniać punktu odbioru i rozdzielić się, ja bym ich jakoś odciągnęła, a wy zajmiecie się resztą i pomożecie przy załadunku. Będę odwracać ich uwagę dopóki nie dacie mi znać, że mogę zniknąć.
Dwie propozycje, które rozważała i chyba właśnie zostawiała tę decyzję im do podjęcia. Na pierwszy rzut oka było widać, że mają o tym większe pojęcie niż ona. Chociażby stąd, że Mary nie miała broni - przynajmniej teraz. Chociaż raczej nie była tak głupia, żeby na tę akcję wybierać się w za dużej kurtce i ze swoim spaleniem, które nie zawsze trafiało tam, gdzie powinno.
- Jeśli chcecie zalecieć do doków, musimy się pospieszyć z decyzjami - skinęła głową w nieokreślonym kierunku, pewnie mając na myśl port Omegi. - To dodatkowe piętnaście minut, zakładając że zgarniecie pancerze i wrócicie do promu, żeby przebrać się już w nim.
Dopiła wodę do końca i odstawiła kubek, by podnieść się ze stołka i kucnąć przed łóżkiem, na którym siedzieli. Wymruczała ciche przepraszam i między ich nogami wyciągnęła spod pryczy skrzynię, która po otwarciu okazała się być schowkiem na wspomniany pancerz i broń. Jej sprzęt nie był z najwyższej półki, ale pistolet leżący na samym dnie Hawk rozpoznała jako broń N7 - charakterystycznego Orła. Pytanie tylko, czy Mary zdobyła go w taki sam sposób, jak ona Błotniaka, czy trafiła na okazję na czarnym rynku Omegi. Blondynka nie wydawała się jednak skłonna do opowieści na ten temat, po prostu przebierając się w pancerz, czekając na ich decyzję.

Wróć do „Dystrykt Tuhi”