Ahri’Zhao vas Orionis
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 372
Rejestracja: 2 cze 2012, o 10:28
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianka
Zawód: Medyk
Status: Członek załogi statku ludzkiego Widma. Wędrówkę ukończyła zdalnie (dzięki pomocy Rady), nie powróciła jeszcze na Flotyllę.
Kredyty: 10.535
Lokalizacja: Miasto Łódź
Medals:

SSV Jakarta

3 wrz 2012, o 19:29

Obrazek


Jakarta to jeden z krążowników należących do sił Przymierza Układów. Od 2183 roku okręt służy w Piątej Flocie, znanej również jako flota Arcturusa, znajdującej się pod zwierzchnictwem Admirała Haketta. Jednostka, jak i cała "5tka" brała udział w Bitwie o Cytadelę i wyszła z niej obronną ręką.
Jak każdy z krążowników, statek odziedziczył imię po jednym z najpotężniejszych ziemskich miast, w tym przypadku stolicy Indonezji.
ObrazekObrazek GG: 21021010 Have killed many, Shepard. Many methods. Gunfire, knives, drugs, tech attacks, once with farming equipment. But not with medicine.
~ Mordin Solus
Bonusy:
  • - 30% koszt mocy
  • + 10% obrażenia broni
  • + 10% tarcze
  • + 10% pojemność pochłaniaczy
Ku uniknięciu wszelkich nieporozumień:Zwracając się do mnie jako do postaci, używaj rodzaju żeńskiego.
Zwracając się do mnie jako do użytkownika, używaj rodzaju męskiego.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Jakarta

3 wrz 2012, o 19:55

Scott Fineos

Zimny pokład krążownika był dla Scotta nowym domem od blisko trzech miesięcy. W porównaniu do służby w kilkunastoosobowej załodze fregaty, do czego mógł przywyknąć, praca na tak wielki statku potrafiła być przytłaczająca. Ludzie krzątali się tu niczym pszczoły w ulu. Nie był tu długo i tylko twarze otaczających go żołnierzy zdawały mu się już znajome. Choćby jednak starał się zapamiętać każdą mijaną osobę, jutro prawdopodobnie i tak otoczyliby go nieznajomi. Załoga była zbyt liczna i zbyt pochłonięta swą pracą, by pozwolić sobie na luksus poznawania wszystkich towarzyszy.
Z niewielu rzeczy, które człowiek zmuszony jest robić niezależnie od humoru czy przekonania, dla Scotta nadszedł akurat czas na jedzenie. Krótki spacer korytarzami, jedna czy dwie zmiany piętra i z kwater załogi dotarł do obszernej kantyny. Pomieszczenie przypominało nieco stołówkę w ośrodku szkoleniowym, zwanym też czasem szkołą. Podłużne jarzeniówki pod sufitem, długie rzędu twardych stołów i niewiele wygodniejszych ław. Pod jedną ze ścian formowała się linia głodnych żołnierzy, trzymających metalowe tacki i zastanawiających się - jakiego koloru papka bez smaku czy zapachu trafi im się dziś? Burczący brzuch postąpił z mężczyzną nieco autorytarnie i zmusił kończyny do ustawienia ciała w kolejce. Mimo, że pokładową jadłodajnię można byłoby nazwać fast foodem, to wcale nie była tak szybka. Oczekiwanie na swoją porcję dostarczało dość czasu na przemyślenia, jeśli jakieś akurat kogoś trapiły.
Po kilku minutach Scott znalazł się w końcu na czele kolejki. Z tej pozycji widział dobrze próbki "specjalności zakładu". Zupa typu zalewajka, różnokolorowe purre o wątpliwym rodowodzie, jabłko lub mandarynka oraz mielone mięso. Szczególnie dwie ostatnie pozycje kazały sądzić, że był to akurat dzień jakiegoś istotnego święta, choć nikomu nie przychodził do głowy żaden konkret powiązany z tą datą.
- Co dla ciebie? - zapytała stojąca po drugiej stronie lady dziewczyna. Jak przystało na kucharkę, uzbrojona była w chochlę. Powiadano, że tace są tak odporne, by zapewniać ochronę przed tym morderczym narzędziem tym, którzy odważyli się zapytać "A jest coś innego?" lub zwrócić uwagę na nieodpowiednią ilość soli. Stojąca przed żołnierzem dziewczyna nie wyglądała jednak na specjalnie bojową. Niewysoka brunetka z czepkiem na głowie, który jednak nie powstrzymał niesfornego pukielka włosów dyndających jej nad czołem. Młoda, gładka twarz uśmiechała się delikatnie i okalała spore, zielone oczy. Uniform zapięty miała nienagannie, pod szyję, jednak widać było, że dekolt jedynie poprawiłby jej wygląd. W głosie czuć było sympatię, choć uginała się ona pod ciężarem znużenia. W końcu zadawanie każdemu tego samego pytania musi kiedyś się znudzić.
Scott Fineos
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 1 wrz 2012, o 16:03
Miano: Scott Fineos
Wiek: 25
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: żołnierz
Kredyty: 35.000

Re: SSV Jakarta

3 wrz 2012, o 20:11

Ponuro posuwał się w kolejce. Co za dziwny statek... Tyle ludzi, a wszyscy zabiegani; tyle korytarzy, a większość niezbadana. Jednak mógł przywyknąć do takiego obszaru. Miał gdzie się schować, zamknąć w sobie. Z drugiej jednak strony taka samotność wypalała go i dobijała. co dzień powtarzał sobie, że minęło tyle czasu, trzeba wziąć się w garść i co dzień wszystko to, co sobie poukładał w głowie burzyła jakaś pierdoła. Tym razem, stojąc w cholernie wolno przemieszczającej się kolejce, gapił się bezmyślnie w jarzeniówkę. Ułamek sekundy, a już wyobraźnia podsuwała mu dziesiątki wyobrażeń na temat działania owego urządzenia. Lubił te przerywniki myślowe, odciągały go od ponurych wizji. Był żołnierzem, lecz przy tym bardzo ciekawił go otaczający świat. Dzięki temu minęło kolejne 10 minut czekania w kolejce i po chwili z transu wyrwało go:
- Co dla ciebue? - Kto to jest? A tak mesa, taca i jakaś dziewczyna, która właśnie do niego mówiła. Zaraz zaraz, o co ona pytała? A tak, wybierasz białą czy szarą papkę, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie, trociny albo mąka chciałoby się rzec. Podniósł ciężko wzrok na nią, nawet starając się uśmiechnąć, co mu jakoś średnio wyszło. No cóż, taki już był ostatnimi czasy. Zaskakująco dźwięcznym głosem wydusił:
- Byłbym wdzięczny, gdybym otrzymał tą smakowicie wyglądającą papkę z jakimś zjadliwym mięsem. A i bym zapomniał, soczek i jabłuszko oczywiście do tego. - Tu nastąpiła chwila przerwy, jak gdyby kolejny oddech był dla niego niezwykle trudnym dokonaniem. - Madame... - Dopowiedział wreszcie, uśmiechając się nawet przyjacielsko. W końcu ta dziewczyna ma tak mało od życia na tym statku; chociaż tyle może jej ofiarować. Szybko jednak oddalił się z odebraną tacką, nie chcąc kontynuować rozmowy.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Jakarta

3 wrz 2012, o 21:55

Słysząc ten niespodziewany komplement, jakim było potraktowanie jej jak kobiety, a nie stworzenia, które zajmowało się dystrybucją jedzenia, dziewczyna nieco się zmieszała i spuściwszy wzrok uśmiechnęła się. Po chwili zniknęła za drzwiami do kuchni, by po następnej wrócić z pełną tacą. Zawartość nie przypominała smakołyków, jakimi do tej pory cieszył tu zmysły. Porcję prawdziwych ziemniaków otaczała surówka z jarzyn. Obok czekał na konsumpcję kawałek prawdziwego mięsa polanego sosem. Niewielką miseczkę wypełniała pachnąca zupa pomidorowa. Było i jabłko, choć nawet ono w porównaniu do ogólnio dostępnych koleżanek wyglądało okazalej. - Porcja oficerska. - szepnęła kucharka, starając się, by tylko Scott miał szansę ją usłyszeć. Do szklanki nalała mu soku, który najwyraźniej nie posiadał podziału klasowego i należał się wszystkim. - Sir. - dygnęła, podając mu tacę. Nie wiadomo, czy swoim zachowaniem zdobyłby jej serce, jednak wystarczyło to, by wygrać porządny obiad.
Szukając miejsca, mężczyzna przekonał się, że stołówka nie jest potentatem na rynku wolnych miejsc siedzących. Scott zajął miejsce obok grupki żywo dyskutujących żołnierzy. - Mówię wam, że gdyby nie ta ich agresja, to nic by się nie stało! Nawet zwierzak broni się, jak go szturchnąć kijem! - facet w wojskowej czapce z daszkiem argumentował swoje racje. Po twarzach i gestach innych widać było, że znajduje się w mniejszości. - Zająłbyś się jedzeniem, bo jak gadasz, to pierdolisz. - skwitował go czarnoskóry dryblas, po czym napełnił usta pyszną papką. - Mówię wam! Gdyby quarianie nie zaczęli, do niczego by nie doszło! - sympatyk syntetyków nie odpuszczał. - Tak? To czym takim my zaczęliśmy, że tak ochoczo się na nas rzuciły? - nieco znudzony już widać rozmową brunet rozmasował czoło. - No... może trafił je jakiś nasz zagubiony pocisk? Wystrzały w przestrzeń prędzej czy później zawsze w coś trafiają. Poza tym ponoć ten turianin miał nad nimi kontrolę. - facet w czapce był niewzruszony. - Oh, zamknij się nareszcie, Frank, na miłość boską! - rzucił brunet. - Obaj siedźcie cicho! - wtrącił blondyn, nie biorący dotąd udziału w rozmowie. - Nowy. - drobnym ruchem głowy chciał dyskretnie wskazać Scotta. - Podobno stracił cały oddział pod Cytadelą. - powiedział szeptem. Mimo starań, mężczyzna słyszał to jednak, znad tacy ze swą oficerską porcją, wyraźnie.
Scott Fineos
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 1 wrz 2012, o 16:03
Miano: Scott Fineos
Wiek: 25
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: żołnierz
Kredyty: 35.000

Re: SSV Jakarta

3 wrz 2012, o 22:20

Dziewczyna ulotniła się z przed jego oczu tak szybko, iż niektórzy mogliby u niej podejrzewać moce biotyczne. W tym to czasie, gdy jej nie było, młody Fineos uporczywie analizował swoje buty. Nie chciał się rozglądać po ludziach, wolał też się nie zastanawiać, czemu zamiast dać mu żarcie, dziewczyna po prostu wyszła. Na szczęście nie trwało to jakoś długo, a wreszcie dostał swoje jedzenie. Już chciał odwrócić się na pięcie, aby skonsumować, co jego, gdy jego do uszu doszedł szept owej uroczej (jak się mu wydawało i jak było chyba w istocie) "jadłopodawczyni". Jakże miło brzmiący głosik oświadczył właśnie, iż wygrał swoją małą loterię. Dostał pierwszy od dawna posiłek jadalny. Nie dał jednak po sobie poznać jakiejkolwiek radości. Wolał uniknąć komentarzy załogi, do której się nie odzywał, przez co spora jej część mogła być do niego negatywnie nastawiona. Przelotnym gestem jednak puścił oko dziewczynie i z posępnym, aczkolwiek na swój sposób radosnym uśmiechem oddalił się, aby w spokoju przemyśleć swój smakowity obiad.

I tu powrócił jakże szybko do szarej rzeczywistości. Oczywiście okręt, na którym stacjonuje ponad 150 osób ma miejsc siedzących może dla trzydziestu! Pierdolona sprawiedliwość, żeby w spokoju nie można było nawet zjeść. Tylko czekać, aż kible zrobią piętrowe, ażeby miejsca oszczędzić... Zmuszony obecnym stanem rzeczy przysiadł się do grupki żołnierzy, cichych miał nadzieję.

Po pierwszym zdaniu stwierdził, że jego pierdolone szczęście zostało chyba wypalone z ostatnim papierosem w kiblu. Tematem żywej dyskusji dzielnych wojaków oczywiście była ostatnia inwazja Gethów. Cóż, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jeden z soldatów był... ich zwolennikiem! No tego to jeszcze nie grali, żeby dzielni żołnierze Przymierza uznawali Gethy za istoty niewinne inwazji. To kto kurwa jej dokonał?! Dobra, pal licho temat rozmów, przeboleje i tego fanatyka, byle sobie zjeść... Taa, pewnie, smacznego i heja, zauważyli go. Teraz będą się uciszać jeden przez drugiego, bo to on przecież, wielki bohater, który jako jedyny z całego oddziału przeżył! Na kozetce w szpitalu, nowy Captain America... Nerwy już ma słabe, nerwowo popija soczek, myślami ucieka do papierosa, którego zaraz wypali, byle tylko się uspokoić!
-Siedzę obok was i nie życzę sobie rozmów na mój temat. - Zdołał wydukać najspokojniej jak się dało, lecz czuć było, z jaką wściekłością cedził te wyrazy. Nie patrzył przy tym na nich; uparcie natomiast przyglądał się kotletowi, który był jedyną dobrą rzeczą, która go dziś spotkała. Niech się zamkną! Niech się zamkną i dadzą mu spokój a on sobie grzecznie pójdzie i zapali papie... dwa papierosy i wszysytko będzie okej. Ale to nie możliwe, ludzie tacy nie są. Dobiją go, wezmą zardzewiały nóż i będą wiercili w ranie, a wtedy się zacznie. Znowu go przeniosą, wyrzucą go stąd i albo trafi na kuchnię, jak ta dziewczyna, albo jego wojaczka się skończy. Już nawet kulki w łeb sobie nie strzeli, bo w tych cholernych czasach nie ma przecież broni kinetycznej!
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Jakarta

4 wrz 2012, o 08:03

- Przecież quarianie urządzili gethom prawdziwy holocaust! - dorzucił jeszcze facet w czapce, nim odezwał sie Scott. Po jego słowach atmosfera stężała na chwilę. Murzyn i brunet spojżeli na siebie, jakby przekazując sobie bezgłośnie to nie skończy się dobrze. Blondyn przygryzł dolną wargę, niezadowolony, że nowy jednak go usłyszał. Jedynie fanatyk nie stracił rezonu, a nawet odwrócił się do szturmowca. Mężczyzna mógł mu się przyjrzeć nieco dokładniej - facet miał długie, pofalowane włosy, które trzymał zamknięte pod czapką. Podłużna twarz kończyła się kozią bródką. - Przykro mi, stary, ale na każdej wojnie ginie się po obu stronach. Ani hitlerowcy na drugiej światowej, ani turianie przy pierwszym kontakcie nie byli nieśmiertelni. - zdawał się faktycznie wierzyć w to, co mówi. Tymczasem jego kumple zdawali się szykowac na widowisko. Brunet nachylił się do czarnoskórego, szepcąc mu coś do ucha, co wywołało szeroki uśmiech na twarzy dryblasa. - Tak, to będzie dobre. - odparł niezbyt głośno. Blondyn chyba rozważał pociągnięcie swego kumpla z dziwnymi poglądami, ale powstrzymał się, cofając rękę. Najwyraźniej wszyscy uznawali, że koleś już dawno zasłużył sobie na kłopoty, jednak do tej pory nikt się do tego nie zabrał. Teraz patrzyli wyczekująco na sytuację.
Scott Fineos
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 1 wrz 2012, o 16:03
Miano: Scott Fineos
Wiek: 25
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: żołnierz
Kredyty: 35.000

Re: SSV Jakarta

4 wrz 2012, o 18:50

- Przyszedłem tu zjeść swój obiad i tylko to teraz zaprząta moje myśli. Jest to jedna z nielicznych chwil, kiedy mam chwilę wytchnienia od własnych myśli. Więc PROSZĘ, czy mógłbyś łaskawie wypierdalać z mojego życia chociaż na te piętnaście minut, kiedy jem? - Scott, dławiąc pierwszy paroksyzm furii, ciągnął swoją wypowiedź w spokojnym, aczkolwiek niezwykle stanowczym tonie. Uporczywie przy tym wpatrywał się we własny talerz. Wiedział, że zerknięcie na blondyna mogłoby się dla tegoż źle skończyć. I dla samego Southerna też zapewne nie za dobrze. Drżenie rąk powoli ustawało, rok treningu samokontroli powoli przynosił rezultaty. Niech tylko jeden z drugim nie próbują tego burzyć, inaczej przemeblowanie kantyny gotowe...
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Jakarta

4 wrz 2012, o 21:19

Ludzie mieli zakodowane głęboko w swoim organizmie pewne sygnały. Słysząc ton, jakim przemówił Scott, zrozumiawszy przekaz i zastanowiwszy się nad tym, jak bardzo lubią swoje uzębienie i układ kostny, każdy normalny człowiek wycofałby się, w trosce o własne zdrowie.
No, ale Frank do takich nie należał.
- Łohoho! - facet prawie się przy tym uśmiał - Wyluzuj, bracie! Zaraz pęknie ci żyłka, albo guma w majtkach. - Trójka towarzyszy fanatyka nie wyglądała już na tak ciekawą rozwoju wypadków. W przeciwieństwie do niego, rozumieli chyba, że linia w Southernie, do której się zbliżali jest dość cienka, za to krwiście czerwona i oznakowana wszelkiej maści informacjami sugerującymi, że przekroczenie jej nie jest najmądrzejszym pomysłem. - Frank, uspokój się... - zagadał czarny, ale nie spotkał się z odbiorem. Frank wyciągnął rękę w stronę Scotta, czego ten wpatrując się w talerz nie mógł widzieć i poklepał go po ramieniu. Tylko sobie gadamy. - rzucił, poprawiając daszek czapki wolną ręką.
Scott Fineos
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 1 wrz 2012, o 16:03
Miano: Scott Fineos
Wiek: 25
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: żołnierz
Kredyty: 35.000

Re: SSV Jakarta

4 wrz 2012, o 21:36

No i stało się. Naruszył nienaruszalną granicę. Dotknął jego ciała, jego własnego ciała! Ba, mało tego, poklepał jak przyjaciela. Tego było dla Scotta za wiele. Nie zdążył przebrzmieć dźwięk upadającego widelca, prawa dłoń Southerna już zaciskała się na nadgarstku blondyna. Jednak teraz nie zamierzał odpuścić. Pora dać upust furii, nawet krótki, lecz zbawienny w skutkach. Przedłużył ruch dłoni, odchylając cały tułów, ostro zielone oczy utwił w przeciwniku, natomiast lewe ramie, które miało dość miejsca do nabrania rozpędu, pomknęło prosto w szczękę blondyna. Mógł się powstrzymać, wyciszyć i odejść. Ale nie chciał. Do ciocu dodał Adrenalinę, która spotęgowała uderzenie. Gdy tamten leciał na łeb, na szyję, Southern nie tracąc czasu zeskoczył z ławki i stanął przed podnoszącym się (prawdopodobnie) blondynem.
- Nie chciałem tego robić. Jednak przekroczyłeś zbyt dużo granic. Teraz znikaj i nie odzywaj się nigdy więcej w moim towarzystwie. - Wyrzucił z siebie chłodnym głosem, a jego lodowate w tym momencie oczy ciężko wwiercały się w blondyna.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Jakarta

4 wrz 2012, o 22:03

Pięść Scotta oddała ogromną ilość energii kinetycznej ciału Franka, który w efekcie spadł z ławki. W locie obrócił się i twarzą wylądował na podłodze, co w tej chwili nie było tak złą sytuacją. Chłód metalowych paneli mógł załagodzić ból, jaki sprawiła pęknięta żuchwa. Z jego ust uleciała mała stróżka krwi. W pierwszej chwili można się było porządnie wystraszyć, że facet padł trupem. Rozwiał jednak wątpliwości, gdy kaszlnął dwa razy i wymruczał - Nosz kurwa... - leżąc na płask. Baseballówka nie utrzymała się na jego głowie i potoczyła się gdzieś pod stół. Uwolnione włosy rozpierzchły się na wszystkie strony a niektóre kosmyki zaczęły już moczyć się we krwi.
Reszta żołnierzy również zerwała się na równe nogi. Nie tylko ci, którzy przed chwilą brali udział w rozmowie, ale i niemal cała stołówka. Najbliżsi widząc zamieszanie natychmiast chciała zobaczyć co się dzieje, a ci siedzący dalej chcieli wiedzieć co zainteresowało tych pierwszych. Krótką chwilę zajęło utworzenie koła wokół Southerna i pobitego żołdaka, który jakoś nie kwapił się do dalszej walki. Dlatego czyiś krzyk - Stówa na nowego! - spotkał się z odzewem - No chyba ocipiałeś, że ktoś postawi na Franka.
Blondyn z kozią bródką wciąż się nie podniósł, dźwignął się jedynie na łokieć, by obetrzeć twarz, gdy tłum przerzedził się nieco z jednej strony. Zgromadzeni żołnierze zaczęli się wyprężać gdy ktoś przedzierał się w stronę "areny". W końcu spomiędzy szarych t shirtów Przymierza wyjrzał oficerski mundur. - Co tu się, do jasnej cholery, dzieje? Nie umiecie się spokojnie najeść? - wysoki, krótko ogolony mulat nie wyglądał na zadowolonego z tego, że musiał oderwać się od posiłku.
Scott Fineos
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 1 wrz 2012, o 16:03
Miano: Scott Fineos
Wiek: 25
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: żołnierz
Kredyty: 35.000

Re: SSV Jakarta

5 wrz 2012, o 16:33

Ledwo przebrzmiał głos oficera, Fineos stał już wyprężony jak struna. Jego kurewskie szczęście zapewne specjalnie trzymało nerwy na wodzy, czekając na ten odpowiedni moment, aby przypieprzyć gościowi w czapeczce. To musiało być akurat wtedy. I akurat ten oficer musiał przyjść. No nic, jak pech to pech, trzeba to przyjąć mężnie. Zerknął po raz kolejny na leżącego. Chętnie by mu jeszcze pokazał parę sztuczek, ale czuł, że to jednak nie wypada. Najwyżej on może zaraz wypaść i to z Przymierza, a już na pewno z Jakarty. Ech i kolejny przymusowy transfer w jego karierze.
- Sir, melduję iż byłem zmuszony użyć siły wobec mojego kolegi, za co czuję się winny i za co jestem odpowiedzialny.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Jakarta

5 wrz 2012, o 16:58

Mulat lekko zmrużył oczy, przyglądając się raz Southernowi, raz Frankowi i słuchał, czego obaj mieli do powiedzenia. Ten drugi wciąż zajmował pozycję horyzontalną na podłodze i jęknął jedynie - Walnął mnie, wariat! - a następnie splunął krwią. Oficer zmierzył wzrokiem obu żołnierzy, z bardzo niezadowolonym wyrazem twarzy. Zerkał również na resztę zebranych mężczyzn i kobiet, ale większość bała się utrzymywać kontakt wzrokowy z wkurzonym oficerem i zajęła się obserwowaniem swych butów. Mulat odchrząknął. -Szeregowy Savage! Podnieście się, ale już! - fala niezrozumienia przetoczyła się przez twarz faceta, który chyba nie spodziewał, że jako pierwszy otrzyma reprymendę. - Chyba powiedziałem jasno? Już! - Frank ociągał się nieco, wstając wymruczał jeszcze kilka obelg pod adresem Scotta, ale wrócił do pionu. - Dobrze. - powiedział oficer, który najwyraźniej nieco się uspokoił. - Nic mu nie zrobiłem, a ten... - wraz z pozycją wyprostowaną szeregowy odzyskał siłę do skarżenia się na całe zajście. Wyciągnięta ręka dowódcy przerwała mu jednak w pół zdania. - Macie zgłosić się do ambulatorium i uprzątnąć tą krew. Kolejność pozostawiam waszemu widzi mi się. Zrozumiano? - mulat zwracał się bezpośrednio do Savage'a. Ten, zaszokowany obrotem zdarzeń, kiwnął jedynie głową. - Świetnie. Odmaszerować. - mimo ogromnych wewnętrznych oporów, mężczyzna odszedł posłusznie, w ostatniej chwili rzucając Southernowi pełne złości spojrzenie. - Ciebie - oficer przeniósł uwagę na szturmowca - chcę widzieć w swojej kajucie zaraz po posiłku, jasne? - w tym momencie jego twarz zmieniła się, jak gdyby zrzucił maskę. Oczy lekko błysnęły a usta wygięły się w uśmiechu. Postąpił pół kroku ku Scottowi i dodał ciszej niż przedtem - Nie musisz się śpieszyć. Z tej odległości wyraźnym stał się napis wybity na belce na jego mundurze. Oficer Anthony Jensen. Później mężczyzna skinął już tylko głową i odszedł. Grupa zebranych zaczęła się rozpraszać, a znajomi Savage'a, którzy wcześniej z nim rozmawiali, w ogóle gdzieś przepadli.
Scott Fineos
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 1 wrz 2012, o 16:03
Miano: Scott Fineos
Wiek: 25
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: żołnierz
Kredyty: 35.000

Re: SSV Jakarta

5 wrz 2012, o 17:06

Rozumiał z tego wszystkiego coraz mniej. Czemu ten Savage dostał reprymendę jako pierwszy? Czemu to on miał sprzątać własną krew? I najważniejsze, czemu oficer tak niefrasobliwie podszedł do winy Scotta. I kim on w ogóle był? Najważniejsze jednak, że jest jakaś iskierka nadziei, że się jakoś wywinie. Rozejrzał się po ludziach, którzy błyskawicznie się rozpłynęli. Typowe stadne zachowanie. Popatrzeć na widowisko, lecz jeżeli można oberwać, zwiać jak najszybciej i nie ma winnego. Nic nie widziałem, nie słyszałem, nie wiem. Ech, co za naród, z kim tu trzeba pracować. Na szczęście złość już odpłynęła, więc spokojnie usiadł, dojadł, co zostało, następnie udał się do swojej kajuty. Musiał, po prostu musiał wypalić jednego na uspokojenie. Dopiero dotleniony papierosem udał się do kajuty oficera..
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Jakarta

5 wrz 2012, o 19:31

W drodze do kajuty oficera, Scott nie napotkał żywej duszy. Korytarz wypełniało jedynie echo jego kroków. Mijał kolejne drzwi oznaczone tabliczkami, aż w końcu znalazł te opatrzoną odpowiednim nazwiskiem. Chwile po tym, jak zdążył zapukać, z wnętrza dobiegł odgłos jakiegoś zamieszania, ciężkich przedmiotów lądujących na podłodze i tłuczonego szkła. Padło kilka słów, ale zbyt stłumionych, bo je rozpoznać i tylko po kontekście można było poznać, że są niezbyt przychylne.
- Proszę! - to Scott usłyszał już głośno i wyraźnie. Kilka sekund później drzwi otworzyły się przed nim, ukazując mu wnętrze kajuty oficera Jensena. Jak na warunki okrętu o tak licznej załodze, pomieszczenie było bardzo przestronne. Wypełniały je dźwięki nienachalnej, jazzowej muzyki. Mulat miał do swojej dyspozycji spore łóżko, własną łazienkę, biurko, multum szafek i pojemników. Zawartość jednego z nich leżała rozrzucona na podłodze, a mężczyzna klęczał, starając się pozbierać wszystkie datapady, dyski i wszelkiej maści pierdoły. O nogę Southerna otarł się sprawca całego zamieszania - czarny kot, w żadnym razie nie rasowy, a zwykły dachowiec, czy też raczej pokładowiec. - A, jesteś. - Oficer musiał zadrzeć głowę, by spojrzeć szturmowcowi w oczy. - Wybacz bałagan, koty nie znają pojęcia "nieodpowiedni moment". Zwierzak dumnie przemaszerował przez swoje dzieło i wskoczył na łóżko, po czym zwinął się w kłębek.
Gdy mulat uporał się uporządkowaniem podłogi, otrzepał ręce o spodnie, po czym podszedł do konsoli przy łóżku. Muzyka umilkła, a światło zwiększyło swe natężenie, rozpraszając lekki półmrok, jaki do tej pory panował w kajucie. - Siadaj proszę. - Jensen wskazał Scottowi jedno z dwu krzeseł. Wciąż próbował oczyścić swe dłonie, lecz uznał widocznie, że bez interwencji wody i mydła będzie to przegrana walka. Poszedł więc do umywalki. Myjąc ręce, rzucił przez ramię - Napijesz się czegoś?
W końcu mulat był gotowy i zasiadł na drugim wolnym krześle. Łokcie oparł na biurku, splótł palce i oparł na nich brodę. - A więc, sierżancie, mogę wiedzieć o co poszło?
Scott Fineos
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 1 wrz 2012, o 16:03
Miano: Scott Fineos
Wiek: 25
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: żołnierz
Kredyty: 35.000

Re: SSV Jakarta

5 wrz 2012, o 19:42

- nie sir, dziękuje. - Scott stał służbiście wyprężony, oczy jednak bacznie obserwowały bacznie oficera. Dopiero po wypowiedzeniu tej formułki zasiadł koło niego. - Sir, ten mężczyzna uraził mnie do żywego swoim zachwytem na temat Gethów i nachalnym spoufalaniem się. Ponad to nie mam nic na swoje usprawiedliwienie
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Jakarta

5 wrz 2012, o 19:49

Dopóki Southern stał, oficer patrzył na niego wyczekująco z drobnym uśmiechem. Gdy w końcu usiadł, ten wyciągnął dwa kieliszki i butelkę. Nalał sobie Whisky, po czym ustawił je i puste naczynie na biurku, sugerując, że trunek jest do pełnej dyspozycji gościa.
- Spocznij, sierżancie. - Jensen pociągnął łyk alkoholu - Nie przyszedłeś tu słuchać mojej reprymendy. - powiedziawszy to mulat zakręcił kilka razy resztą płynu w kieliszku, zbierając myśli - Szeregowy Saveage... Cóż, nie pierwszy raz są z nim problemy. Widzisz, jego ojciec to jakaś gruba szycha polityczna na Ziemi, więc nie mogę go od tak wyrzucić na zbity pysk. Choć uwierz mi, chętnie bym to zrobił. - mężczyzna westchnął - Zrobił cokolwiek naprawdę karygodnego?
Scott Fineos
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 1 wrz 2012, o 16:03
Miano: Scott Fineos
Wiek: 25
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: żołnierz
Kredyty: 35.000

Re: SSV Jakarta

5 wrz 2012, o 19:58

Scott spoglądał co chwila na butelkę, powstrzymywał się jednak od sięgnięcia po nią. Jednak był zaskoczony. Wyjątkowo dał po mordzie komuś i nie otrzyma za to reprymendy. No ładnie, zaczyna być coraz śmieszniej. - Sir, nic ponadto, ze jes dupkiem. Przesadził w rozmowie ze mną, po prostu. Nie lubię tego, sir.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Jakarta

5 wrz 2012, o 20:04

- No tak. - Jensen pokiwał głową. - Niestety, nim ty czy ja zjawiliśmy się na świecie, ktoś wpadł na pomysł na danie żołnierzowi wolności słowa i przekonania. Dopóki Savage nie odmówi walki z wrogiem, albo nie stanie po jego stronie, nie mogę mu nic zrobić. - wykonał podobny ruch, lecz w poziomie - Ale to tchórz, a z protekcją ojca pewnie nigdy nie wychyli nosa z centrum komunikacyjnego. Nie ciebie pierwszego świerzbiły na niego pięści, choć przyznaję, pierwszy miałeś w sobie tyle ikry, by przejść do działania. Ale to dobrze. - oficer dolał sobie Whisky i wypił łyk - Może nareszcie oprzytomnieje i skończy te rujnujące morale gadki.
Scott Fineos
Awatar użytkownika
Posty: 37
Rejestracja: 1 wrz 2012, o 16:03
Miano: Scott Fineos
Wiek: 25
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: żołnierz
Kredyty: 35.000

Re: SSV Jakarta

5 wrz 2012, o 21:08

Scott przełamał się i również nalał sobie Whisky, którą dość szybko zdegustował. Była znakomitej jakości, wręcz sama prosiła się o kolejnego łyka. Przemógł jednak ogromną chęć. Nie wypadało mu upijać się w obecności oficera. Nadal też nie uzyskał żadnych konkretnych informacji, po co tu właściwie jest. Coraz mocniej natomiast gryzł go głód nikotynowy. Postanowił przejść do delikatnej ofensywy - Sir, pewnie duża doza w tym była mojej niewiedzy, co do jego pochodzenia. Skoro ma tak wysoko postawionego ojca, nieprzyjemności wycelowane we mnie mogą jeszcze nadejść. Nie przejmuję się tym jednak zbytnio, bo tak jak jego trzymają w Przymierzu koneksje, tak ja poradzę sobie w świecie z uwagi na moje umiejętności. Jednak zgaduję, że nie po to tylko mnie pan wezwał do siebie, sir? - Chyba rozegrał to dobrze. Nie wiedział, kim jest ani co znaczy ten cały Jensen, ale miał nadzieję, że jego pewność w głosie uświadomi oficerowi, że zna swoją wartość i nie da się łatwo zmanipulować. Ale może nie o to tu chodzi? Może po prostu oficer chciał się komuś wyżalić? Miał nadzieję, iż okaże się to dość szybko; ręka sama świerzbiła go do paczki papierosów.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Jakarta

5 wrz 2012, o 21:18

- Masz rację, na twoim miejscu oczy miałbym w najbliższym czasie dookoła głowy. Savage pewnie nie poleciał poskarżyć się ojcu, bo smarkacz próbuje udowodnić, że potrafi sobie radzić bez ojca. Nie, żeby faktycznie potrafił. - Oficer uśmiechnął się krzywo. - Ale na pokładzie nie brak ludzi łasych na wszystkie te profity, jakie za jego pośrednictwem mogą na nich spłynąć. Jeśli tylko zagra im odpowiednią melodyjkę, na pewno przypomną sobie jak się do niej tańczy.
Po tych słowach Jensen odchylił się na swoim fotelu i sięgnął do kieszeni spodni. Wyciągnął zapalniczkę i mała papierośnicę. - Wybacz, jeśli nie palisz, ale nie potrafię sobie odmówić u siebie. Przy trzeciej próbie stara, zasilania benzyną lub jej bardziej współczesnym substytutem, maszynka stworzyła płomień. Stróżka białego dymu powędrowała pod sufit. - Powiedz mi szczerze. Chciałbyś się stąd wyrwać na jakiś czas?

Wróć do „Środki transportu”