Każdy jakoś podróżuje! W przypadku, gdy środkiem naszego transportu jest własny, bądź cudzy, statek, którym możecie dostać się w każdy zakamarek galaktyki, warto to udokumentować właśnie tutaj.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

11 kwie 2016, o 20:35

Niewielki statek prywatnej firmy należącej do sióstr asari. W porównaniu do innych jednostek o podobnym przeznaczeniu, ten jest znacznie szybszy i zwinniejszy, co rekompensuje zmniejszoną ładowność. Składa się z trzech pokładów, z których cały dolny zajmuje część transportowa, otoczona z trzech stron rampą, prowadzącą do schodów i wind na wyższe piętra. Środkowy pokład jest częścią mieszkalną, zawiera mesę i kajuty załogi, na najwyższym natomiast znajduje się maszynownia, napęd FTL i cała reszta systemów statku. Najniższy poziom zajmuje jednak więcej miejsca, niż dwa wyższe razem wzięte. Dodatkowo posiada on możliwość rozbudowania o szczelne, zewnętrzne skrzynie, co jednak znacznie zmniejsza manewrowość i prędkość. Aetio 2 nie jest może z najwyższej półki, ale jest zadbany, zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Na granatowym kadłubie widnieje logo - złoto-biała wstęga Möbiusa.
Firma T'Ledri nie ma związków z handlem niewolnikami, nie handluje towarem nielegalnym i nigdy nie miała problemów z prawem. Zatrudnia pracowników dowolnej rasy, z czystą przeszłością, nie chcąc później obawiać się niespodziewanego. Załoga Aetio 2 składa się z ośmiu osób - trójki ludzi, dwóch asari, dwóch turian i młodego volusa.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

12 kwie 2016, o 15:41

Wyświetl wiadomość pozafabularną

- Tak, będziemy odlatywać o siódmej - Aaron skinął głową w odpowiedzi na pytanie Kiru, uśmiechając się do niej promiennie. Może nie wspomniał nazwy planety, na którą się wybierali, tylko i wyłącznie przez to, że uznał że i tak nic im ona nie powie. Mało kto faktycznie interesował się potencjalnymi miejscami na założenie kolonii. Na omni-kluczu yahganki pojawił się oficjalny dokument potwierdzający współpracę, umowa na nadchodzące zlecenie, więc jeśli martwiła się, że nie dostanie zapłaty, albo że wszystko jest jakąś pułapką, to mogła już chyba przestać.
Na przeprosiny Matta wzruszył tylko beztrosko ramionami - ani wcześniej, ani teraz nie wyglądał na przejętego przytykami skierowanymi w swoją stronę. Zresztą odgryzł się po swojemu i uznał, że wyszło na jego. Nie wymagał skruchy, może często bywał w barach i nauczył się ignorować takie prowokacje.
- Nie mam pojęcia - odparł, nieco zdziwiony ostatnim pytaniem. Trudno było się po nim spodziewać, żeby wiedział, jaka kreskówka teraz jest modna i co lubią pięcioletnie dziewczynki. Jakoś nie zarejestrował faktu, że matka Isy mogła nie chcieć, żeby ta spotykała się z ojcem. Nie był zbyt mocno wplątany w rodzinne dramaty Tarczanskiego, chciał z nimi polecieć, to Singh mu to umożliwił.

Aaron opuścił restaurację chwilę po Matthewie, upewniając się tylko że Kiru stawi się tam na czas. Mieli kilka godzin na to, żeby się ewentualnie przygotować - kupić sobie prowiant, o którego zapewnieniu mężczyzna nie wspomniał, czy prezent dla dawno niewidzianej córki. Dwadzieścia minut przed wylotem Singh czekał na nich przy wejściu do doku, jednocześnie przez omni-klucz wydając rozkazy i upewniając się, że załadunek się skończył. Na widok każdego z nich uśmiechnął się radośnie, choć ciężko stwierdzić do którego bardziej - Kiru dla niego poniekąd pracowała, był jej wdzięczny za to, że się zgodziła, a Matt... cóż, może po prostu zakładał że tak czy inaczej do czegoś się on przyda.
Zaprowadził Kiru do dużego, dobrze oświetlonego hangaru statku, w większości wypełnionego przez skrzynie, ale w kącie ustawione tak, by tworzyć pewnego rodzaju kącik towarzyski ze stołem i substytutami kanap dookoła. Na jednej ze skrzyń siedział już kroganin w brązowym pancerzu i filigranowa blondynka, którą z całą pewnością można było nazwać śliczną, ale na pewno nie śmiercionośną. Zatrudnienie jej do ochrony wydawało się dość nietypową decyzją. Od momentu zaokrętowania zdążyli już rozegrać kilka partii w kwazara i chyba właśnie zaczynali kolejną. Wszystkie skrzynie były zapieczętowane i oznaczone wstęgą T'Ledri, w razie gdyby ktoś martwił się że ładunek nie jest do końca legalny.
Matt z kolei, jeśli chciał, mógł też towarzyszyć Kiru i razem z nią wylądować w ładowni, ale Aaron zaproponował mu przejście do mesy. Ta chwilowo była pusta, bo załoga szykowała się do opuszczenia Cytadeli, a więcej takich pasażerów jak on nie mieli, ale zapewne niedługo po starcie pojawi się tam ktoś, kto mógłby pogawędką urozmaicić Tarczanskiemu czterogodzinny lot.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

13 kwie 2016, o 20:45

W związku ze swoją pracą i zboczeniem zawodowym związanym właśnie z nią, Matthew był strasznie punktualny. Jeśli dostał informację, że statek odlatuje o godzinie siódmej, zrobiłby wszystko, aby być przynajmniej pół godziny przed startem. Co prawda, na Venus i tak musiał być kilka godzin przed, aby dopilnować procedury uruchamiania i rozgrzewania silników do temperatury startowej. Jednak w tej chwili nie musiał się tym martwić. Obca mu załoga pewnie stosowała podobne procedury, jednak...To nie był jego interes. Zapłacił za transport i wymagał dotarcia na miejsce w określonym czasie. Miał pewne obawy. Jakoś niespecjalnie ufał prywatnym firmom transportowym. Może to dlatego, że jego ojciec posiadał jedną z większych firm w tej branży. Poza tym, doskonale wiedział sobie z cięcia kosztów wśród różnych przewoźników i za każdym razem miał obawy, co do stanu technicznego pojazdu, w którym leciał.
E tam...Winnetou wygląda na profesjonalistę, da radę...Nie rozkurwimy się...
Ta lekka obawa wynikała przed komplikacjami wynikała również z tego, że mechatronik rzadko korzystał z usług transportowych. Zazwyczaj on był załogantem/dowódcą. Znał swoje statki, podległych lub współpracujących z nim ludźmi i wiedział, że jednostka, którą lecą jest w najlepszym możliwym stanie technicznym, co nie oznacza, że nieraz schodzili do poziomu wiecznie trwającej prowizorki. Jego stara maszyna, Eagle RC-1690 była właśnie przykładem takiego statku. Obejście na obejściu, aby uzyskać jak największe osiągi...Ale mniejsza z tym.
Po wyjściu ze służbowego mieszkania, z torbą podróżną na ramieniu, Tarczansky włożył na uszy słuchawki "beatz by dr.Zed" i z dostępnego repertuaru znajdującego się na jego omni-kluczu wybrał swoją ulubioną listę odtwarzania. Soul, funk, rap z najlepszej półki (przynajmniej w jego mniemaniu). Lista rozpoczęła się od piosenki Barry White - Can't Get Enough Of Your Love Baby. W tych miłosno-tanecznych rytmach postanowił ruszyć do sklepu z zabawkami. W drodze do niego, sprawdził w extranecie jakie gadżety są teraz najpopularniejsze wśród młodych dziewczynek. Puffy Fluffy. Często ta zabawka była pokazywana w różnego rodzaju reklamach. Wydawało mu się to dobrym wyborem, choć spodziewał się tego, że Isa ma już jednego. Niemniej jednak, postanowił zaryzykować. W końcu od przybytku głowa nie boli, tym bardziej, że te zabawki według reklamy prowadziły interakcje między innymi modelami. Miałaby wówczas dwie towarzyszki do swoich "damskich herbatek" przy użyciu plastikowej porcelany. Na wszelki wypadek, zakupił również zestaw "Małego Inżyniera". Wnioskując po słowach Aarona, Isa wyglądała na mocno zainteresowaną statkami kosmicznymi. Dlatego wybór tej małej walizeczki, z drobnymi narzędziami był dla niego naturalnym wyborem. Byłby dumny z niej, gdyby podążyła jego śladem, choć niekoniecznie musiała spędzać tyle czasu na okrętach co on. Raczej wyobrażał ją sobie w jakimś biurze konstrukcyjnym. Jednak nie zamierzał jej dyktować drogi kształcenia. Broń losie. Jeśli chciałaby zostać...no na przykład baletnicą, to najpierw dostałaby zjebkę...A dopiero później pozwolenie. Ale ten etap nadejdzie za jakiś czas. Na tą chwilę ojciec, który przez tak długi czas nie widział córki, zamierzał ją rozpieszczać, a przede wszystkim odzyskać i w sumie...To go napędzało i w jakiś niewyjaśniony sposób, perspektywa ujrzenia jej na własne oczy, nawet w towarzystwie Lizzie...Poprawiały mu humor.
Pojawił się w doku jakieś pół godziny przed odlotem. Widząc kręcących się w okolicy statku najemników. Mianowicie kroganina, blondynka wyglądała mu raczej na podbiurkową kapitana, ale nie zamierzał tego obwieszczać głośno. To po pierwsze nie byłoby zbyt eleganckie i mogło się to skończyć holowaniem go do tej kolonii. Na łańcuchu. Jakieś pięćset metrów za statkiem. Podczepionym do jaj. Dlatego też wolał nie ryzykować. Ponieważ był bardzo mocno związany z klejnotami rodzinnymi Tarczansky, niezależnie od tego jak bardzo gardził swoją rodziną. Żwawym krokiem wszedł na pokład, nie bacząc na dwie postaci. Nie zamierzał tutaj nikomu wchodzić w drogę. Zamierzał spokojnie, bez zbędnych nerwów i ekscesów dolecieć na miejsce. Wiedział bowiem, że kurwicy serca dostanie po lądowaniu, na widok swojej byłej żony. Już widział tą kłótnie. Może to zabrzmi jak wyzwanie masochisty, ale...
Brakuje mi tej latającej porcelany starej...
Stara (czyt. teściowa).
Na razie, prowadzony przez Aarona Matthew, milczał. Chyba był zbyt przejęty granym mu na słuchawkach vibe'em. Jednak odprowadzony do mesy, Matthew postanowił przemówić. Zdjął słuchawki i położył je na stoliku.
-A właśnie...Jakby brakowało wam rąk w maszynowni, to wal do mnie. Nie mam zamiaru cały lot siedzieć na dupie i czytać o tym, jak to ceny cukru poszły w górę przez tych skurwiałych spekulantów z Nos Astra, ale póki co...Ja się nigdzie stąd nie ruszam.-Uśmiechnął się i usiadł na kanapie. Strasznie przypominała te, znajdujące się w przeróżnych filmach przyrodniczych. Nieważne. Postanowił założyć słuchawki z powrotem i wsłuchać się w cudowne rytmy.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 660
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

14 kwie 2016, o 23:13

Kiru przejrzała pobieżnie umowę w poszukiwaniu podejrzanych zapisów jak klauzula o oddaniu kilku ważnych narządów na rzecz zleceniodawcy. Gdy nic takiego nie znalazła powoli skierowała się do doku. W przeciwieństwie do Beksy nie miała dzieciaka, dla którego musiałaby przetrząsać stację w poszukiwaniu zabawki. A żele i pochłaniacze ciepła zostały jej jeszcze z poprzedniego zlecenia.
Idąc przez ładownię rzuciła podejrzliwe spojrzenie w stronę niewinnie wyglądających skrzyń.
Całkowicie legalne zlecenia zdarzały się w jej karierze tak rzadko, że Kiru po prostu nie mogła się powstrzymać by nie wietrzyć podstępu. Zresztą istoty w całej tej cholernej galaktyce dzieliły się na trzy kategorie; nie ufać, można częściowo zaufać oraz można całkowicie zaufać. Przy czym awans do trzeciej grupy był możliwy tylko pośmiertnie. Toteż bezpieczniej było założyć najgorsze iż skrzynie są po brzegi wypchane czerwonym piaskiem albo innym syfem i potem mile się rozczarować niż odwrotnie.
Podchodząc do „kącika towarzyskiego” pobieżnie rzuciła okiem na towarzyszy podróży. Kroganin jak kroganin, przynajmniej będzie komu walczyć gdyby napadli ich piraci czy inne draństwo. Za to jego towarzyszka stanowiła pewną zagadkę.
O ile blondynka nie posiadała jakiś niesamowitych, niewidocznych na pierwszy rzut oka umiejętności to zatrudnianie jej w charakterze ochroniarza wydawało się tylko niepotrzebnym nadwyrężaniem systemów podtrzymywania życia.
Zostawiając rozwiązanie tej zagadki na później przysiadła na jednej ze skrzyń.
- Jestem Kubera – przedstawiła się – wygląda na to, że siedzimy w tym razem.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

16 kwie 2016, o 13:14

Matt

Aaron podrapał się nerwowo z tyłu głowy i przeciągnął wzrokiem po pomieszczeniu, w końcu wbijając go w leżące na stole słuchawki Tarczanskiego. Jego propozycja może i była kusząca, ale Singh nie podejmował tu decyzji, od tego miał szefa, którego Matt nie miał jeszcze przyjemności poznać. Ale dało się to zrozumieć, właśnie zbierali się do opuszczenia doku i miał się czym zająć. Dopiero potem kapitan będzie mógł się zrelaksować - kiedy już zostawią Cytadelę daleko za sobą i jedyne, co będzie miał do roboty, to czekanie na punkt docelowy.
- Wiesz... mamy pełny skład. Ale dzięki - Aaron wzruszył ramionami i uśmiechnął się przepraszająco. - Poza tym nie wiem, czy szef byłby zadowolony, gdybym obcych ludzi wpuszczał do maszynowni. Siądź sobie, tu masz ekspres do kawy, automaty z napojami, częstuj się. Gdzieś w szafce są jakieś przekąski chyba, nie wiem. T'Ledri wyposaża mesę przed wylotem, więc powinien być spory wybór. Lecę teraz, muszę wracać do kokpitu. Wpadnę później, jak będę mógł - skinął głową i za moment już go nie było.
Mesa nie była duża, ale urządzona wygodnie - statek miał w miarę wysoki standard, jeśli chodziło o część, która nie była ładownią. Ale nie było się co dziwić, w prywatnych firmach zazwyczaj nie dało się na to narzekać. Naprzeciwko Matta znajdował się ekran, na którym mógł uruchomić dowolny z obszernej biblioteki vidów - wystarczyło połączyć się ze sprzętem. Poza tym na stole leżały pojedyncze gazety i czyjaś książka pod tytułem Czarne gwiazdy, z martwą asari na okładce. Przez kilka minut był sam, podczas gdy Aetio startował, co dało się wyczuć w drżeniu pokładu - okien w mesie nie było.
Jakieś dziesięć minut później w mesie pojawiła się asari, z zielonymi tatuażami na czole i wzdłuż kości policzkowych. Uśmiechnęła się do Matta i usiadła naprzeciwko, niezależnie od tego, czy oglądał vid, czy czytał, czy po prostu sobie bezczynnie wegetował.
- Hej, ty jesteś Matt? - spytała i wyciągnęła do niego rękę. Miała na sobie podobny kombinezon, co Aaron, choć ten miał wycięcia w strategicznych miejscach. Najwyraźniej asari bez dekoltu i odsłoniętego brzucha czuły się nieswojo. - Iniya T'Feri, odpowiadam za załadunek. Singh wspomniał, że mamy jeden bagaż więcej, więc przyszłam się z tym bagażem przywitać - uśmiechnęła się szerzej. - Lecisz do córki, hm?
Plotki na pokładzie rozchodziły się bardzo, bardzo szybko. Pracując na Venus Matt wiedział o tym doskonale, więc liczenie na to, że cel jego wizyty w kolonii pozostanie tajemnicą, byłoby głupie. Po chwili zastanawiania się asari jednak wstała i podeszła do ekspresu, by zrobić sobie kawę.

Kiru

Pierwszy podniósł na nią wzrok kroganin, blondyneczka długo nie potrafiła oderwać się od trzymanych w dłoni kart. Mruknął coś niezrozumiałego, przesuwając spojrzenie po sylwetce Kiru. Może nieswojo się czuł z faktem, że przestał wyglądać tu najgroźniej. Dziewczyna rzuciła dwie karty na stół i uśmiechnęła się zwycięsko, unosząc głowę do yahganki.
- Łooooooooo - skomentowała elokwentnie i poderwała się z miejsca. Jej biały pancerz nie wyglądał na nowy, więc najwyraźniej jakieś doświadczenie w walce miała, ale teraz dało się zauważyć, że miał różowe wstawki. - Ale super, nigdy wcześniej nie spotkałam yahga! Ciebie też wynajęli? W sumie się nie dziwię, na ich miejscu zrobiłabym to samo. Taka góra mięśni! Kubera? Znaczy, że jesteś dziewczyną? - usiadła z powrotem, zarzucając nogę na nogę. W swoim pytaniu nie widziała niczego niewłaściwego. - Ja jestem Ibbie, a to jest Khel. Znamy się od dwudziestu minut - zaśmiała się perliście. - Chcesz zagrać z nami? Gramy w grę którą sama wymyśliłam. Jest ekstra.
- Nie graj w to - mruknął kroganin, opuszczając spojrzenie z Kiru z powrotem na swoje karty, które w jego dłoniach wydawały się strasznie małe. Zwyczajna dobra rada, połączona z rezygnacją odmalowaną na jego twarzy, świadczyły o tym, że Ibbie nie miała chyba talentu do tworzenia nowych zasad hazardu.
- No daj spokój, przegrałeś trzy razy tylko dlatego, że nie dobrałeś zapasowej karty kiedy mogłeś, tylko wymieniasz za każdym razem wszystkie, a wiesz że kiedy wymieniasz wszystkie to zapasową dobieram ja - dziewczyna wzruszyła ramionami i rzuciła karty na stół, tym jednym gestem kończąc rozgrywkę. - Hej, a widziałaś tego gościa który zapłacił żeby polecieć z nami? Znasz go może? Kim on jest? Dlaczego w ogóle nie przyszedł tu, do ładowni, tylko siedzi w mesie? Tam się pewnie nie dzieje nic ciekawego, o czym można rozmawiać z załogą...
- Dziewczyno, przestań mówić.
- No co, ja się tylko zastanawiam, wydawał się spoko. Chcesz coś do jedzenia, Kubera? Mam chrupki. Tylko dwie paczki, ale jakoś się podzielimy. Zawsze się robię głodna po drodze.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

16 kwie 2016, o 21:40

-Dam se radę.-Co prawda, statek nawet jak na transportowy, wydawał mu się bardzo dobrze wyposażony. Wygodne siedziska, obszerny stolik i automaty (KURWA! AUTOMATY!). Standard prawie jak sektorze prywatnym...Co prawda, na Venus komfort podróży był o wiele większy. Tych jednostek jednak nie można ze sobą porównywać. W wyprodukowanie Venus włożono ogromną ilość kredytów. Obstawiał, że cena jednego silnika jego matczynego okrętu była porównywalna z ceną całej tej jednostki. Dlatego też zamiast do korwety Rady, zaczął porównywać Aetio 2 do Eagle'a, na którego pokładzie spędził spory odsetek swojego życia. Można powiedzieć, że to był jego dom, ale...
A skurwiele z Fergussona żydzili na ekspres...A tu...Proszę.
W tym momencie przypomniał mu się ten epizod podczas jego służby na Eagle'u, kiedy to cała załoga zrzucała się po 30 kredytów na kupno ekspresu do kawy. Centrala nie chciała go refundować, tłumacząc to ograniczonym miejscem na pokładzie socjalnym. Gówno prawda, było ciasno. Ale według starej maksymy - jak się popieści, to się wszystko zmieści. I o...Mieli. Musieli jednak zrezygnować z mikrofali, ale czego to się nie robi dla aromatycznej, mocnej, gorącej kawy? Gdyby nie ten wspaniały trunek, Matthew byłby zupełnie inne innym człowiekiem. Z pewnością zdrowszym, bowiem każdy słysząc ile kaw mechatronik potrafi wypić w ciągu dnia, zastanawia się jakim cudem jego pikawa jeszcze nie wyskoczyła z klatki piersiowej. No cóż. Bywa...Da się? Oczywiście, że się, kurwa da...
Zanim Matthew oddał się cudownym rytmom złotej ery hip-hopu i zaczął powoli przygotowywać się mentalnie do spotkania z córką. Został totalnie zaskoczony przez panią zaopatrzeniowiec. Nie wiedział, co w asari jest takiego, że natychmiast potrafią przykuć czyjaś uwagę. To na pewno przez te tatuaże i oczy...Tak...Te duże, jędrne, niebieskawe oczy. Mógłby w nie patrzeć cały czas. Natychmiast przyjął inną pozycję z mam wyjebane na zdobyłaś moje zainteresowanie, samico.... Pochylił się w jej stronę i oparł łokcie na stole, uśmiechnął się do niej. W końcu wypadało, była sympatyczna...Taka...Jakaś...Kurwa...Interesująca, łapiecie? Jedynie ciepły lewak nie zainteresowałby się taką łanią na polanie. W głowie Matta już rodził się obraz najgłośniej ryczącego jelenia na rykowisku.
Kiedy patrzę tak na Ciebie jesteś fajna...AJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJ!
-No, siemanko. A to oznacza, że bagaż właśnie musi się schować w skrzyni i czekać na sygnał do wyjścia?-Zapytał żartobliwie. Odpowiadam za załadunek - tiaaaaaaaaaaaaaaa...Matt uniósł brwi w górę, co wyglądało dość zabawnie. Jako, że był człowiekiem kontaktowym i szczerym do bólu, miał zamiar wylać odrobinę żółci. Musiał, aby w konfrontacji ze swoją ex-żoną nie wypalił czegoś, czego mógłby żałować. Co prawda, w swoim dziwnym zwyczaju inżynier zamierzał całą sytuację umieścić w formie żartu, co zresztą właśnie uczynił.
-Yhym, lecę zobaczyć jak wyrósł Pomidorek. Pierwszy raz od półtora roku, na dodatek w tajemnicy. Odwiedzałbym częściej...W końcu to moja córka. Ale...Robiłbym to, gdyby Lizzie miała mózg zamiast pierdolonego kawałka styropianu.-Nie rozumiał, dlaczego jego była żona tak mocno starała się ukryć fakt przeprowadzki i tak bardzo utrudniała mu kontakty z Isą. W końcu był jej ojcem, goddammit. Miał jeszcze jakieś prawa. Na przykład do widywania.
-Ale ten kawał styropianu nie zapomina, że płace jej gruby hajs na alimenty. Ale...O widywaniu już zapomina, ale...Trochę w tym mojej winy. Ech, szkoda gadać. Trzymajmy się tego, że za trzy godziny zobaczę Młodą, a to liczy się najbardziej. Nawet się przygotowałem!-Wskazał na dwa pakunki z zabawkami leżące na podłodze. Co prawda, asari mogła nie widzieć nic ciekawego w zestawie Małego Inżyniera, ale mogła się domyślić, że Matthew wybrał już jej ścieżkę kariery, a przynajmniej zamierza dziecku to delikatnie zasugerować.
-Musze przyznać, że nieźle zaopatrujesz tą łajbę. Gdyby tacy profesjonaliści pracowali u Fergussona, kontrakty byłyby o wiele lepsze.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 660
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

17 kwie 2016, o 21:41

Gdy tylko dziewczyna otworzyła usta potwierdziły się najgorsze przypuszczenia yahganki. Ta kobieta bez wątpienia była typem, który nie milkł nawet na sekundę, ponadto wyraźnie dążącym do organizowania życia wszystkim wokół. Chociaż było to możliwe Kiru wątpiła by był to tylko zwykły wybieg mający rozpraszać uczestników wymyślonej przez siebie gry. Zresztą nieważne jak było nie zamierzała grać w jakąś wynaturzaną wersję skyliańskiej piątki, ziemskiego pokera czy czegoś podobnego.
Jednak dziewczyna nie wyglądała na osobę, która da się łatwo spławić.
W tej chwili brzmiała nie jak człowiek a salarianin napojony kawą. Jeśli jej styl walki polegał na zagadaniu przeciwnika na śmierć, musiała być prawdziwą maszyną do zabijania. Rezygnacja odmalowującą się na twarzy kroganina podpowiedziała Kiru, że jeśli czegoś nie zrobi doleci do kolonii z ciężką migreną albo po prostu dziewczynę zamorduje.
- Jasne, to mój znajomy. Musi zmienić otoczenie, wiesz rzuciła go dziewczyna.– zełgała na pytanie o Beksę. Tak po prawdzie nawet nie wiedziała jak ten człowiek się nazywa, ale cel uświęca środki. – Wiem, że podobają mu się wygadane blondynki – rzuciła w nadziei, że dziewczyna chwyci przynętę i pobiegnie uszczęśliwiać towarzystwo w drugiej części statku.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

20 kwie 2016, o 22:33

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Matt

sari uśmiechnęła się pobłażliwie, widząc dokąd wędruje spojrzenie Matta, ale nie wyglądała na zawstydzoną. Odwróciła się nieco w jego stronę, gdy ekspres zaczął wypełniać kubek kawą i oparła ręce na biodrach. Będąc odpowiedzialną za załadunek i zaopatrzenie, w tej chwili miała już moment spokoju, gdzie nie musiała się zajmować niczym konkretnym. Kiedy dolecą do kolonii, zapewne z powrotem zniknie, ale póki co przyszła do mesy skorzystać z dobrodziejstw aneksu kuchennego.
- Bagaż może siedzieć tutaj, pod warunkiem że nie będzie sprawiał kłopotów - odparła. - Zresztą zapłaciłeś, prawda? Dopóki czegoś nie zepsujesz, nikt cię nie wygoni do ładowni. A jeśli zepsujesz, to będziesz musiał za to zapłacić, więc niech bagaż nie kombinuje.
Wyjęła kubek z ekspresu i wróciła na miejsce naprzeciwko Tarczanskiego. Założyła nogę na nogę i oparła się wygodnie, stawiając kubek na swoim kolanie i przytrzymując go dłonią. Kawa była jeszcze za gorąca, by natychmiast zabrać się za picie.
- Czyli lecisz do córki, ale do żony już nie - skomentowała, najwyraźniej bez żadnego powodu i przeniosła wzrok z mężczyzny na leżące obok zestawy. Uniosła brwi, przyglądając się prezentom przez dłuższą chwilę.
- Widziałam Isę, ale nie poznałam jej bliżej. Woli Singha, zresztą nie byliśmy tam tyle razy by zdążyła zaprzyjaźnić się ze wszystkimi. Rozmawiałam z nią tylko raz i to tylko dlatego, że spytała gdzie jest Singh. Nie sądzisz, że jest za mała na to? - upiła ostrożnie łyka kawy, z powrotem spoglądając na Matta. - Chociaż sama nie wiem, ludzie mogą rozwijać się szybciej. Isa wydaje się całkiem rezolutna, jak na dziecko.
Wzruszyła ramionami. Najwyraźniej cała załoga Aetio znała córkę Matta. Jak się do tego odnosił, to już była jego sprawa. Iniya podjęła temat tylko dlatego, że wypadało, wyraźnie nie będąc z dziewczynką za blisko.
- U Fergussona chyba nie zatrudniają asari - zaśmiała się. - A nawet jeśli, tu mi dobrze. W T'Ledri płacą sporo i traktują pracowników poważnie. Nie mam na co narzekać. Jakość ponad ilość - uśmiechnęła się szerzej, jakby wygłaszała slogan reklamowy i ponownie napiła się kawy.

Kiru

- O boże, co, naprawdę? - Ibbie poderwała się ze skrzyni, ale nie ruszyła się z miejsca, stojąc i wpatrując się w Kiru szeroko otwartymi oczami. Jej czerwone usta rozchylone były w zamyśleniu przez dłuższą chwilę, jakby podjęcie jakiejkolwiek decyzji sprawiało jej trudność. W końcu zamrugała i pochyliła się nad prowizorycznym stołem, opierając się o niego rękami. By spojrzeć yahgance w oczy, prawie na niego weszła. - Powinnam z nim porozmawiać, to najlepsza okazja żeby się poznać, o matko, powinien z nami zagrać koniecznie, przecież ta gra najlepiej działa na cztery osoby, we dwoje to jest strasznie zubożona wersja, musi tu przyjść!
Khel przewrócił oczami i rzucił swoje karty na stół, z rezygnacją odkrywając swoją najwyraźniej strasznie słabą rękę. Blondynka jednak nie przejęła się niczym, nie zwróciła na to nawet uwagi, zbytnio zaabsorbowana myślą o rozpoczęciu nowej przyjaźni, a może nawet czegoś więcej. Podniosła się z powrotem i zrobiła kółko dookoła ich dwójki.
Tymczasem kroganin zmierzył Kiru kolejnym taksującym spojrzeniem i po chwili skinął głową w jej kierunku, zupełnie ignorując podekscytowaną Ibbie. Jak wspomniała, znali się dwadzieścia minut, nie musiał się nią przejmować.
- Mam taki sam - sięgnął za plecy i odpiął od pancerza Windykatora. Znany model karabinu różnił się tylko kolorem od tego, który należał do yahganki. Khel pomalował go na ciemnobrązowy kolor, pasujący do pancerza. - Dobry sprzęt.
Chrząknął i zebrał karty ze stołu, składając je w równą kupkę. Dziewczyna w ułamek sekundy znalazła się pomiędzy nimi, nie wiadomo kiedy zdążyła nawet otworzyć wspomniane chrupki i wyciągnęła je do Kiru, częstując ją kulturalnie.
- Chyba tu zostanę, kazali nam tu siedzieć, nie? Smacznego. Raczej nam nie wolno pałętać się po całym pokładzie. Ale jak to twój znajomy, to możesz do niego napisać, żeby wpadł. Przecież tam w mesie nie ma co robić, o czym ma rozmawiać z załogą? Tu jest lepsze towarzystwo. Napisz do niego, proszę, proszę! Potrzebujemy czwartej osoby, a ja muszę się z nim poznać, muszę mu powiedzieć coś bardzo bardzo ważnego.
Prawdopodobnie wymyśliła to w tej sekundzie, ale plan był dobry jak każdy inny - zakładał tylko, że Kiru mówiła o swojej znajomości prawdę.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

22 kwie 2016, o 15:38

Asari z pewnością była godna uwagi. Nie tylko ze względu na atrakcyjne...gadżety, jakimi ewolucja ją obdarowała. Wydawała się być w porządku, ot co. Jednak było coś, co go niepokoiło w ogólnym rozrachunku. Cała załoga patrzyła nań dość nieprzychylnie. Jak na intruza. No cholera! Przecież zapłacił! Dlaczego miałby kombinować? Sabotować czy psuć cokolwiek nie będące jego własnością. Wysadzanie rdzeni czy generatorów fuzyjnych nie było jego hobby. Zresztą...Nigdy tego nie robił, choć...Raz nawet miał taką myśl. Ale...Damn...To było dość frustrujące.
Jak coś zepsujesz...To płacisz...A co? Mam wysadzić ekspres w powietrze?
Przeszło mu przez myśl. WŁAŚNIE! Kawa! Wypadałoby się jej napić, przed nimi w końcu długa podróż, a musiał trzymać się na nogach. W końcu miał pewne wątpliwości. Mogli go wyrzucić w szczerym polu na jakieś nieprzyjaznej kolonii. Dlatego też sen nie wchodził w grę. Chyba lepszym rozwiązaniem będzie uzupełnienie elektrolitów i deficytów energii jakimś super napojem z automatu, których obecności do tej pory nie mógł przeżyć.
-Bagaż nie ma zamiaru niczego rozpieprzyć. Hajs mu się nie zgadza po przelaniu alimentów. Poza tym, bagaż ma na imię Matt.-Uśmiechnął się blado i wstał z zajmowanego miejsca, po czym ruszył w stronę automatu. Stanął przed nim i wybrał jakiś energy drink, jedyny dostępny w tym dystrybutorze zresztą. Puszka spadła do szufladki, Matt szybko ją wyciągnął...Nauczony podstępami jego znajomych z Fergusson Engineering, kiedy to w centrali szybko odwracali uwagę od jego napoju. Chuje jedne. Tutaj na pewno nie tak się zrobić. Jest czujny jak...druh, kurwa...Oparł się o blat i spojrzał znów na asari. Piękne dziewczę, doprawdy. Gdyby wiedziała jak Matt ocenia rozmiar jej "oczu", prawdopodobnie dostałby w twarz. Ach, fantazje.
-Winnetou wydaje się dobrze ją znać, ale jakoś szczędzi od informacji. Nie wiem, kurde. Może chce, abym sam się przekonał jaka jest.-Rezolutna? No proszę. Tego mógł się spodziewać. Odziedziczyła temperament po obojgu rodziców, kiedy dorośnie, jej potencjalny partner będzie miał przejebane. Taka opinia osoby, znający oba te temperamenty. Oczywiście, że nie leciał do żony. Szczerze powiedziawszy, gdyby potrzebowała pomocy i poprosiłaby go o pomoc (choć Tarczansky wiedział, że to nie nastąpiłoby nigdy), to nawet by jej pomógł. Jego pieprzona potrzeba bycia fair była przerażająca. Co z tego, że jej nie dzierżył. Co z tego, że nie potrafił się z nią dogadać i każda ich konwersacja kończy się od kilku ładnych lat niezłą awanturą. Nieustającym konfliktem charakterów.
-Hmmm...Spokojne Twoje rozczochrane...macki. W jej wieku rozbroiłem system przeciwpożarowy w gabinecie ojca...Kilka lat później montowałem serwomechanizmy w drzwi damskiej szatni, by te otwierały się co kilka minut. Ach...Te szkolne czasy.-Rzucił. Oczywiście, miał nadzieję, że nie będzie tak rezolutna jak jej ojciec. Ma być spokojniejsza, goddammit. Jednak...Cały czas brał pod uwagę charaktery obojga rodziców.
Nie ma szans...Będzie jeszcze gorzej...
Przeszło mu przez myśl. Otworzył puszkę i pociągnął łyk napoju. Przyjemny smak chemii wymieszanej z naturalnymi enzymami sprawił iż niemal od razu odpłynął do krainy wiecznej energetyzacji. Słysząc jej ostatnie, parsknął cichym świecie. Wiara w to, co się robi? No proszę. Tarczansky od jakiegoś czasu nie wierzył w swoją pracę. Co prawda...Robił to, co lubił, kochał, co było jego pasją, aczkolwiek...Nadal miał wrażenie, że mógłby uczynić ze swojej wiedzy większy użytek. Oj tam, oj tam...Może w końcu dostanie wymarzony awans i wywali tego pieprzonego turianina uprzykrzającego mu życie na zbity pysk. To była piękna wizja.
-Racja, raczej nie znajdziesz tam wakatu dla asari. Wiesz jak brzmi nasze hasło na Venus? Jakoś to się kupy trzyma...-Naprawdę. Większość wprowadzonych na statku Rady modyfikacji, nie powinna mieć miejsca. Chociażby dlatego, że specyfikacja podzespołów nie pozwalała na tego przeróbki. Jednak pomimo głosów sprzeciwu ze strony pracowników maszynowni, to i tak co wizytę w dokach i przerwie między rejsami...Wchodziła ekipa jakiegoś podwykonawcy i robiła. Coś. Niby Tarczansky ma wgląd do listy modyfikacji, ale powoli zaczął się w tym gubić.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 660
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

22 kwie 2016, o 22:40

Naprawdę trudno było ocenić czy dziewczyna naprawdę jest aż tak świrnięta czy tylko udaje. Jej niemal dziecinne zachowanie nie zupełnie nie pasowało do zimnokrwistego najemnika, ale galaktyka pełna jest rozmaitych szaleńców. Jakoś nie byłaby zdziwiona gdyby dziewczyna próbowała popodrzynać im w nocy gardła.
- Szkoda – powiedziała szczerze, żałując iż nadmierny entuzjazm blondynki przegrał z poczuciem obowiązku. W takiej chwili naprawdę miała ochotę na stary, porządny atak piratów.
Słysząc uwagę kroganina na temat karabinu musiała przyznać mu rację. Oczywiście było wiele lepszych karabinów od starego dobrego Windykatora, jednak w większości przypadków ich zdobycie kosztowało mnóstwo zachodu i kredytów.
- To prawda, chociaż lepiej żebyśmy na razie nie musieli go używać.
Oczywiście blondynka nie miała zamiaru poddać się zbyt łatwo. Podniecona poza wszelkie pojęcie zdawała się nie zauważać, że trafiło jej się towarzystwo miłujące przede wszystkim cisze i spokój.
- Jak znam życie będą się czepiać, że wpuściliśmy do ładowni nadbagaż i polecą nam po wypłacie – powiedziała mając na myśli zleceniodawców. Oczywiście nie wiedziała czy mieliby coś przeciwko kręceniu się pasażerów po ładowni. – Jak dolecimy w jednym kawałku to będzie sporo czasu na gadanie. W międzyczasie zagrajmy w milczenie; kto pierwszy się odezwie przegrywa. – mimo iż Kiru wątpiła by blondynka powstrzymała się od wyrzucania z siebie słów z prędkością karabinu maszynowego choć na minutę nie zaszkodziło spróbować.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

3 maja 2016, o 19:33

Matt

Asari roześmiała się cicho, zasłaniając usta dłonią. Potem uniosła kubek w geście toastu i napiła się, przez kilka sekund skupiając się tylko na tej czynności. Potem pokręciła głową, odstawiając swoją kawę na stół pomiędzy nimi.
- Wiem, że Matt - odparła. - I dobrze, że nie ma zamiaru niczego zepsuć, lubimy ten ekspres i automaty z przekąskami. Przynajmniej ja.
Z powrotem usiadła wygodnie, zarzucając rękę na oparcie kanapy, a drugą strzepując z uda nieistniejący pyłek. Wzruszyła ramionami po jego kolejnym stwierdzeniu, najwyraźniej nie wiedząc co może na ten temat powiedzieć. Domyśliła się, o kogo chodzi, kiedy padło indiańskie imię, bo nie poprosiła o wyjaśnienie, ale też w żaden sposób tego nie skomentowała. Pewnie było właśnie tak, jak mówił Tarczansky, albo wręcz przeciwnie - Singh nie znał dziewczynki na tyle, by snuć długie opowieści i wspólnie spędzonym z nią czasie. Dopiero później parsknęła ponownie śmiechem.
- Musisz być bardzo zdolny. Albo bardzo szalony. A może jedno i drugie. Zostało ci to do tej pory? - uniosła lekko brwi. - Nadal wznosisz się na wyżyny swoich umiejętności żeby zobaczyć kawałek nagiego ciała? Może powinnam uprzedzić swoje współpracownice, lot jeszcze trochę potrwa, kto wie co ci wpadnie do głowy.
Pochyliła się, by unieść kubek i dopić swoją kawę do końca - nie było jej tam wiele, więc pewnie zdecydowała się na zwyczajne espresso, nie dla smaku, ale tylko po to, by się obudzić.
- Wygląda na to, że to wygląda tak samo na wszystkich statkach - uśmiechnęła się. - A przynajmniej na naszym tak jest. Czasem się zastanawiam czy ci z maszynowni mają wszystko po kolei w głowie. Myślę że to może być kwestia zawodu... albo rasy - wzruszyła ramionami. - Bez obrazy, po prostu nie poznałam jeszcze człowieka, który nie byłby narwany i pochopny we wszystkich podejmowanych przez siebie decyzjach, począwszy od ulepszeń montowanych na statku, po życiowe wybory.
Nie mówiła niczego o Matthewie, choć jakby się uparł, to mógłby to odnieść do siebie. Mówiła raczej generalnie, w zamyśleniu nie patrząc na niego, a raczej przez niego na wylot, nieświadomie przesuwając dłonią po szwie na oparciu kanapy. Wyglądała na zatopioną przez moment we wspomnieniach, mogło się zdawać, że całkiem przyjemnych.
- Masz jakieś plany na resztę podróży? Ja będę musiała jeszcze przejść do ładowni, sprawdzić czy wszystko gra, możesz się przejść ze mną, pokażę ci statek - zamrugała kilkakrotnie i wróciła do rzeczywistości. - Dopóki będziesz z kimś z załogi, nikt nie powinien się czepiać.

Kiru

Ibbie od razu machnęła ręką i pokręciła głową.
- Możemy w takim razie uznać, że już przegrałam, nigdy w to nie byłam dobra - przeciągnęła się, krzywiąc się w niezadowoleniu. - Nie wiem o co chodzi, to już chyba piąty raz w tym miesiącu, kiedy ktoś chce ze mną w to grać, albo jakieś na temat tego wariacje. To jest modne czy co? Nie widziałam wzmianki o Królu Ciszy w extranecie, a jestem ze wszystkim na bieżąco, a ciągle ktoś mi to proponuje, prawie jakby wszyscy chcieli żebym przestała gadać.
Zaśmiała się i wpakowała do ust kilka chrupek jednocześnie, na moment milknąc - jej słowotok zastąpiło chrupanie, wciąż jednak mniej absorbujące. Khel postanowił skorzystać z tej chwili i skinął głową, pochylając się i opierając łokciami na kolanach. Po raz kolejny zmierzył Kiru oceniającym spojrzeniem.
- Raczej nie będziemy musieli - odparł. - To nie pierwszy raz, kiedy lecę na tej trasie, chociaż pewnie ostatni - zerknął na zajadającą się z błogą satysfakcją blondynkę. - Nie zostałem najemnikiem po to, żeby siedzieć przez cztery godziny na dupie, potem spacerować brzegiem jeziora, a potem siedzieć na dupie drugie tyle. Ale prawda jest taka, że dobrze płacą, jak na wynagrodzenie za nic-nie-robienie. Teraz potrzebowali więcej ludzi ze względu na plotki o piratach i handlarzach niewolników, dlatego wzięli was.
Skinął głową w stronę yahganki i blondynki, która dokładnie w tym momencie postanowiła, że nie usiedzi w miejscu i poderwała się ponownie, tanecznym krokiem wpadając między skrzynie. Niedojedzona paczka przekąsek została na siedzisku, podczas gdy dziewczyna lawirowała wśród ładunku, z zaciekawieniem oglądając skrzynie i nucąc pod nosem coś, co brzmiało jak piosenka z bajki.
- Hej, tu mają skrzynię z piwem - zawołała w pewnej chwili z drugiej strony pomieszczenia. - Ładne mi zaopatrzenie, bar tam chyba otwierają i tyle. Hej, Kubera, ile piw musisz wypić, żeby się nawalić? Mi wystarczą dwa. Jak są słabe to trzy. Khel to pewnie nigdy w życiu nie pił nic poza rynkolem...
- Piłem.
- ...bo przecież to krogański trunek, prawdziwie patriotyczne podejście, co nie, Khel? Ech, jeszcze tyle czasu, nie wzięłam sobie nic do roboty, pogadajmy o czymś ciekawym. Na przykład o tym twoim znajomym, Kubera. Co on robi? Pewnie jest sportowcem. Albo raperem. Raczej nie najemnikiem, bo siedziałby tu z nami.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

7 maja 2016, o 08:06

Popijał trunek. Zabawiany towarzystwem asari, czuł się dobrze. I to nie tylko na walory estetyczne jakie sobą reprezentowała. Chodziło raczej o rozmowę, dzięki której Matt nie myślał o tym, jak zachowa się po przylocie na planetę. Nie. Chwilowo zamierzał o tym nie myśleć. Co prawda, w wyobraźni miał jakiś szkielet spotkania z mała czy też rozmowy z byłą żoną, ale...Jak było wiadomo. Prędzej czy później, Tarczansky i tak pójdzie na żywioł i tylko pozostało się modlić, aby z tej kolonii nie zostały pogorzeliska. Nikt w końcu nie wie, co tam spotkają, a tym bardziej...Co wpadnie inżynierowi do głowy. Co było bardziej przerażające? Fakt, że populacje ludzkich kolonii znikają czy raczej fakt, że Tarczansky posiada odpowiednią wiedzę, aby przeciążyć wszystkie reaktory, generatory posiadający choćby ślad promieniotwórczych pierwiastków? Na to pytanie trzeba odpowiedzieć sobie samemu.
-Bardziej to trzecie.-Odpowiedział pewnie na jej pytanie. Każdy kto znał Matta nieco dłużej wiedział, że w jego dość rozgarniętym, trzeźwo myślącym umyśle, jest coś niebezpiecznego. Ta nuta nieprzewidywalności, bowiem był cholernie kreatywny i potrafił dostosować się do wielu sytuacji. Jak widać, nie był najlepszym obserwatorem, bowiem szybko został rozpracowany przez asari. Miały chyba naturalną zdolność do tego, aby wychwytywać takie reakcje.
Wystawię cyce na wierzch, a później wytknę jakiemuś chujowi, że w nie patrzy!
Przeszło mu przez myśl. Nie był psychopatą, to że przeglądał MENU nie oznaczało, że zaraz będzie chciał wypróbować każde pokładowe, damskie...Danie, jakie się tutaj znajduje. Ot. Nacieszyć oko, choć w sumie...Pracując na Venus, różnorodność ras tam przebywających jest ogromna. A widoki...No cóż. Asari łażąca po maszynowni w obcasach to dość nietypowy widok. Dla osoby, która pracowała przez całe życie w ludzkiej korporacji. Do tej pory Cegła przeciera oczy ze zdzwienia, a Scooter nie myśli o niczym innym jak tylko śledzić takie jedne dronem, albo pokładowym monitoringiem. Takie hobby, cóż poradzić.
-No przepraszam, a co w tym złego, że sobie patrzę, hmmm? To tylko podziw...Dla...Ewolucji, dajmy na to.-Rzucił. Nieco bezmyślnie, choć po tym jak uświadomił sobie jak głupie było to co powiedział, nie zamierzał się korygować, prostować czy cokolwiek. Zdał się raczej na poczucie humoru asari i to, że zrozumie, iż to wcale nie było SEKSISTOWSKIE podejście.
-Gdyby był tu mój kumpel, w dekolcie już miałabyś kamerę, a w damskim prysznicu byłby zaawansowany monitoring. Serio.-Wiadomo o kim była mowa i było odrobinę ciężko z myślą o tym, że już nigdy nie zobaczy swojego przyjaciela. Był odrobinę rozdarty, ale po szczegółowej analizie uznał, że tak będzie lepiej. Spróbuje naprostować sprawy rodzinne, póki jeszcze ma na to okazje. Kto wie co stanie się później, tym bardziej po ostatnich doniesieniach o epidemii na Illum czy katastrofie turiańskiego pancernika. Sprawy polityczne nie interesowały Matta, lecz obok takich zdarzeń nie można było przejść obojętnie. Co jeśli turiańscy imigranci będą chcieli zamieszkać na ludzkich koloniach? Damn, to byłoby słabe.
Jej opinia o ludziach opisywała Matthew'a. Narwany, czasami pochopny, podejmujący decyzję często pod wpływem impulsu. Taka jednak była natura jego gatunku. Gdyby nie zrywy, często szalone pomysły, ludzkość z pewnością nie wyszłaby z jaskiń. Przynajmniej tak było w jego odczuciu. Poza tym, w przeciwieństwie do wielu ras galaktyki, żyli krótko. Dłużej niż salarianie, lecz w porównaniu do niebieskiej pani, Matthew był jeszcze niemowlęciem. Skrzywił usta w lekkim uśmiechu i po chwili odparł.
-Nie żyjemy tyle co asari. Cieszymy się życiem, walczymy...To wpisane w naszą naturę. Bez nagłych decyzji, pewnie nadal siedzielibyśmy na drzewach i biegali z fujarami na wierzchu po kwiecistych polanach. Żyjemy zawsze na największych obrotach, bo tak trzeba...-Nie udaję, tylko żyję., dodał w myślach. Dla wielu ludzie to nadal dziwna rasa. Małostkowa, pochopna, arogancka i zbyt pewna siebie. Proszę tylko spojrzeć na to z tej strony. Od 2148 roku, ludzkość stała się jedną z kluczowych ras w galaktyce. Posiada własną Radną, choć nadal jest im mało. Chcą więcej i więcej. Pani niebieska. I kto powinien się tutaj od kogo uczyć?
Jej propozycja była lekkim zaskoczeniem dla niego. Spodziewał się raczej, że nikt nie pozwoli mu opuścić mesy, a tu proszę. Miłe zaskoczenie. Chętnie zobaczy statek, przyjrzy się jego konstrukcji i takim tam. Takie zboczenie zawodowe, miał jednak niemal stuprocentową pewność, że jego pełną uwagę i tak zgarnie Iniya. Miała zdecydowanie, o wiele większą perswazję od jego zainteresowań zawodowych.
-Nie mam i...chętnie rozprostuję nogi.-Powiedział z uśmiechem, po chwili dopijając resztę trunku. Pustą puszkę wrzucił z koszykarską precyzją do kosza. Czekał tylko na to, aż i ona się ruszy i powie, w którą stronę ruszają.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 660
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

10 maja 2016, o 22:12

Kiru wcale się nie dziwiła, że ktoś już wcześniej próbował podobnego sposobu na uciszenie gaduły. Co bardziej nerwowych najemników takie ględzenie po dłuższym czasie musiało doprowadzać do szału. Stawiało to kolejne pytania o umiejętności kobiety, albo brała udział w wyłącznie krótkich misjach albo umiała radzić sobie ze chcącymi ją uciszyć współpracownikami.
- A ty jak uważasz? zapytała dyplomatycznie. Ciekawe było czy kobieta zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo irytująca może być dla innych członków załogi.
- Sporo, nasz metabolizm jest podobny do krogańskiego – odpowiedziała, obserwując jak blondynka miota się wśród skrzyń. Miała już okazję próbować różnych alkoholi z wielu zakątków galaktyki jednak tylko najmocniejsze trunki, takie jak rynkol, wywierały na niej jakikolwiek efekt.
Słysząc kolejne pytanie blondynki Kiru wręcz nie mogła sobie odmówić małego żarciku, tak dla urozmaicenia podróży. Przecież sami ludzie mieli swoje święto, w czasie którego rozbili z siebie idiotów.
- A nie, jest zabójcą. – rzuciła nonszalancko. – Ma kontrakt na kogoś na tym statku, w końcu nic tak nie pomaga na problemy osobiste jak praca. A skoro już wiecie o wszystkim może będzie miał wyzwanie, jakich mu ostatnio brakuje – zełgała. Być może perspektywa obcowania z niebezpiecznym płatnym zabójcą zajmie blondynkę na tyle, że nie trzeba będzie jej uciszyć i wrzucić do kontenera na resztę drogi. – Jeśli jakimś sposobem się tutaj zawieruszy to pewnie będzie udawał kogoś kim nie jest, taki już ma styl. Tak po prawdzie ty też nie wyglądasz mi na najemnika ani ochroniarza – rzuciła do wygadanej w nadziei iż dowie się o niej czegoś więcej. Zawsze dobrze było wiedzieć co nieco o współpracownikach, tak na wszelki wypadek.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

20 maja 2016, o 10:02

Asari odchrząknęła i przeciągnęła się leniwie. Może prowokowała specjalnie, może niekoniecznie, ale to chyba w obecnej sytuacji było nieistotne. Podniosła się z kanapy i sama też wyrzuciła swój plastikowy kubek do kosza, uśmechając się znów lekko.
- Tak, tak, wiem - skinęła głową. - Wszyscy się tłumaczycie tak samo. Żyjemy krótko, musimy podejmować ryzykowne decyzje, coś tam, coś tam. Ale salarianie żyją jeszcze krócej, a nie są tak narwani i szaleni jak ludzie. No ale nie będę się bawić w psychoanalizę rasową, nie od tego jestem i na tym się nie znam. To się może źle skończyć. NIe mam ochoty kłócić się z bagażem.
Zaśmiała się krótko i skinęła głową w stronę śluzy, nie tej przez którą Matt został wprowadzony do mesy, ale sąsiedniej. Sama ruszyła w jej kierunku, zakładając, że Tarczansky idzie za nią.
- Muszę wprowadzić ładunki do systemu, zostawiłam sobie to na później, bo nie ma sensu robić tego przy załadunku - odezwała się. - Wtedy jest i tak wystarczająco dużo zamieszania, a z tego i tak raport składam pod koniec miesiąca, więc czy zajmę się tym na dzień dobry, czy godzinę później, to nie ma znaczenia - zerknęła przez ramię na Matta. - Twoja praca pozwala ci na takie zrywanie się i wsiadanie do pierwszego lepszego statku, w dodatku lecącego na Joab i znikanie na kilka dni? Trochę zazdroszczę.
Ibbie momentalnie znalazła się z powrotem naprzeciw Kiru, wpatrując się w nią z szeroko otwartymi oczami. Khel westchnął z ulgą, prawdopodobnie podejrzewając, że dziewczyna zdąży już dorwać się do pakunku, którego otwierać przecież nie mieli, bo nie za to im płacili. Ale wyraźnie słowa yahganki skutecznie odwróciły jej uwagę od skrzyni alkoholu. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zamrugała niepewnie.
- Mój były był zabójcą - stwierdziła po chwili zastanowienia. - To było ciekawe, dopóki nie odstrzelili mu głowy. Trochę za nim tęsknię, ale możesz przekazać swojemu znajomemu, że to nie jest dobry zawód i żeby lepiej zajął się czymś porządnym. Jak my, chociażby - uśmiechnęła się znów radośnie. - Czemu nie wyglądam? Bo jestem mała? Zapewniam cię, że jak coś się stanie to będę bardziej skuteczna, niż ty i Khel razem wzięci. Omni-ostrzem jestem w stanie zdziałać cuda. Na odległość też w sumie umiem zrobić krzywdę, więc wiesz.
Usiadła z powrotem na swojej skrzyni i podniosła niedojedzoną paczkę chipsów. Wsadziła do niej rękę, wyciągając od razu całą garść.
- No to jak jest zabójcą to ja nie ogarniam dlaczego nie ma go tu - pokręciła głową. - Powinien być skuteczny. Poza tym kto go tu wpuścił w ogóle. Ja tam się go nie boję, jakby co. Może to na ciebie to zlecenie, co, Kubera? Może ty mu podpadłaś? Albo na Khela. Zrobiłeś ostatnio coś beznadziejnie głupiego, hm? - uśmiechnęła się do kroganina, zupełnie nie przejmując się grozą, jaką chciała swoją odpowiedzią wywołać Kiru.
W tej chwili odezwała się winda i drzwi rozsunęły się, ukazując im niewysoką asari i towarzyszącego jej mężczyznę, o którym do tej pory właśnie rozmawiali. Ibbie zamarła z ręką w połowie drogi do ust i przez chwilę obserwowała tę dwójkę, cała spięta, gotowa rzucić się do ucieczki gdyby jednak okazało się, że to ona jest celem zawodowego mordercy. Gdy jednak to się nie stało, zmarszczyła brwi i przesunęła spojrzeniem po sylwetce asari, wydymając usta z niezadowoleniem i wróciła do jedzenia, chrupiąć zajadle.
- Hejka - rzuciła beztrosko, postanawiając już od tej chwili ignorować Iniyę i przyjmując do wiadomości tylko obecność Matta. Uśmiechnęła się do niego szeroko w typowy dla siebie, ujmujący sposób i skinęła głową w stronę rzuconych na stół kart. - Grasz z nami?
Asari zerknęła na Matta, ale z jej twarzy nie był w stanie wyczytać żadnych emocji.
- Ostatni raz zgadzam się na to zlecenie, nigdy więcej - westchnął Khel, przewracając oczami i sięgając po ukrytą pod stołem butelkę wody.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

21 maja 2016, o 19:37

No tego mógł się spodziewać. Totalnego niezrozumienia. To chyba genetyczne uwarunkowanie, skłonność do ryzyka, pochopnych działań. Uznał przekornie, że jej słowa były po prostu wyrazem zazdrości. Co prawda, asari miały swoją zaawansowaną cywilizację, o wiele bardziej zaawansowaną niż ludzka, która dopiero raczkuje po korytarzach i odmętach galaktycznej społeczności. Jednak wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że ich natura ma swoje plusy i one są niezaprzeczalne. Wszak ich ciekawość i determinacja doprowadziła ich do tego miejsca. Na dodatek, wprowadzili swojego przedstawiciela do Rady. To, kurwa, o czymś świadczy, nie?
-A bagaż nie ma ochoty się kłócić z osobą, która może go wyrzucić przez śluzę.-Odrzekł z przekąsem, maszerując dziarsko ze swoim trunkiem. Z każdą kolejną chwilą czuł coraz większe rozluźnienie. Nie wiedział czy to za sprawą tego trunku, czy za sprawą asari, która sprawiała, że jego mózg nie zaprzątywał sobie głowy sprawami rodzinnymi. Całe szczęście krew jeszcze nie odpłynęła mu w dolne partie ciała. Wówczas mógłby stracić przytomność czy coś. A może po prostu uznał, że przejmować się będzie dopiero na miejscu, bo rozgrywanie jakichkolwiek scenariuszy w myślach nie miało najmniejszego sensu. Po prostu iść na żywioł, to chyba jego domena. Ilekroć jego niezwykle kreatywny umysł pod wpływem stresu tworzył jakiś genialny plan, hm? Przypomniała mu się sytuacja, kiedy to prawie uciął Straussowi nogi. To wówczas nie było zabawne, ale z perspektywy czasu...wywołało to u niego lekki uśmiech. Będzie miał o czym swoim wnukom opowiadać, o ile ich doczeka, o ile je zobaczy...Kiedykolwiek.
-To nie rozliczacie się z ładunku po każdym locie? To swobodnie ktoś może się nie bać i coś zajebać.-Stwierdził. Na Venus wprowadzano towary do systemu od razu przy załadunku. Rozliczano się z niego tuż po zakończeniu rejsu. Każdy brak był rozpatrywany. Co prawda, to tworzyło niepotrzebną biurokrację, ale przynajmniej nic nie miało się zagubić. Przynajmniej w teorii. Zdarzali się też tacy, co próbowali ominąć tą procedurę i nigdy to nie umknęło przed sprytnym okiem oficera pokładowego. A co do jego pracy.
-Po tym rozpiździaju na Pinie, dali nam wolne. Niby fajnie, ale coś mi się wydaje, że starcie z Lizzie zasieje większy chaos niż ta pierdolona fala tsunami.-Co prawda, oba te zdarzenia nie mają ze sobą nic wspólnego. Do czasu, rzecz jasna i jeszcze wiele osób wspomni jego słowa. Wkurwiona Elizabeth była niczym pancernik. Nic nie mogło wówczas stanąć na jej drodze. To smutne, tragiczne, ale prawdziwe. Zwłoki niewinnych ludzi będą słać ścieżkę do jej domu. To było bardziej niż pewne.
-Pod warunkiem, że porcelana mamusi przetrwała.-Ta sławetna zastawa użyta jako broń masowego rażenia, podczas ich kłótni po otrzymaniu przez Matta zawiadomienia o rozwodzie. Co prawda, wiedział, że nie było już czego ratować, ale tak czy siak starał się tą sprawę załatwić polubownie. Po tym jak oberwał talerzem...Stwierdził, że tego też się nie da zrobić. Wszedłszy do ładowni zauważył dość ciekawe trio. Wieloluda, kroganina i jakieś drobne dziewczę, nie wyglądające na wyszkolonego, morderczego...mordercę(?). Pozory jednak mylą...Musiał o tym pamiętać. Ciekawe co takiego wieźli, że sprowadzili tutaj taką ekipę. Coraz bardziej wydawało mu się, że na pokładzie znajdowało się coś grubszego niż wyposażenie dla powstającej co dopiero kolonii. Nie miał jednak zamiar mocniej sięgać oczami wyobraźni i widzieć ile sztuk broni mogłoby się pomieścić w tych niepozornych skrzyniach. Po prostu uznał, że przewożą jakieś maszyny, nasiona i...srajtaśmę. To ostatnie jest chyba najważniejszym towarem. Przynajmniej w jego mniemaniu, choć nigdy nie uciekał od cywilizacji i nie zamierzał uciekać z wielkich metropolii, w jakich miał okazję mieszkać. Kwestia przyzwyczajenia, ot co.
-Siemanko.-Rzucił w odpowiedzi, machnął ręką do wszystkich. Jego wzrok spoczął na Kiru. Miał okazję już ją poznać, ale jakoś nie najlepiej to wspominał. Cały czas trudziło go jedno pytanie. Jakim cudem ewolucja jest tak okrutna? I dlaczego Kiru nie odwiedziła jeszcze dr. Szczyta i nie próbowała czegoś zrobić...Z tym, no...Twarzą. Na przykład. Był przekonany, że zabieg byłby w pełni refundowany, ba! Jeszcze by jej dopłacili. Naprawdę. Słysząc pytanie, spojrzał na Ibbie. Skrzywił usta w lekkim uśmiechu. No cóż. Niby nie zamierzał tu przebywać dłużej, niż wprowadzenie ładunku do systemu tego wymagało. Nie wiedział jednak ile to zajmie. Poza tym, integracja z najemnikami nie należała do jego ulubionych zajęć, cholera wie co oznacza wygrana w tej grze? Być może...Strzał w głowę? Albo powieszenie na konstrukcji nośnej statku? Trudno było to rozszyfrować.
-A w co? I czy macie kredyty?-Odpowiedział dziarsko.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

31 maja 2016, o 18:05

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

9 cze 2016, o 11:17

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Asari wzruszyła ramionami i skinęła głową w stronę skrzyń.
- Pójdę to spisać - poinformowała Matta, mierząc wzrokiem trójkę siedzącą w kąciku rozrywki. Nie wyglądała, jakby którekolwiek z nich ją jakoś nadzwyczajnie zaintrygowało, ale w końcu byli tylko najemną ochroną. Może była przyzwyczajona. Może faktycznie T'Ledri bardziej się opłacało raz na jakiś czas wynająć trójkę ludzi na wszelki wypadek, niż inwestować we współpracę z jakąś większą firmą. Spojrzenie Iniyi zatrzymało się tylko na moment na Kiru, ale trwało to może ułamek sekundy. Widocznie nie był to pierwszy yahg, jakiego spotkała w życiu.
- Pieniądze? Pewnie, możemy grać na pieniądze. Tylko na razie ich nie mam, bo mi jeszcze za ten lot nie zapłacili, ale zawsze mogę oddać później, co nie? - pochyliła się i zgarnęła karty ze stołu. - Chociaż i tak zawsze wygrywam. Mam sporo szczęścia w życiu, nieważne czy gram w karty, czy... ee... robię cokolwiek innego. Jestem Ibbie jak coś.
Zręcznie przetasowała talię, kilkukrotnie, by uśmiechnąć się do Matta w końcu radośnie i przesunąć, robiąc mu miejsce na skrzyni obok siebie. Fakt, że według Kiru miał mordować ludzi na zlecenie, chyba nie zrobił na niej takiego wrażenia, jakiego yahganka oczekiwała. Założyła nogę na nogę, a ozdobiony srebrnymi płytkami czubek jej buta zaczął kiwać się nieznacznie do muzyki, którą chyba tylko Ibbie słyszała w swojej głowie.
- Zasady są proste - wyciągnęła rękę do Matta, by przełożył karty. - Talia się dzieli na cztery kolory, każde z nich ma numery parzyste albo nieparzyste. Parzyste można wymieniać za nieparzyste, ale tylko wtedy, kiedy masz ich mniej niż połowę. Żeby wygrać, trzeba uzbierać całą rękę parzystych albo całą rękę nieparzystych. Można dobierać karty, ale wtedy ktoś inny może wymienić całą rękę. Możesz też komuś odbierać karty, ale pod warunkiem, że odrzucisz swoje trzy. Trzy za jedną, co nie? A no i nie możesz mieć jednej innej, rozumiesz. Albo wszystkie parzyste, albo większość parzysta i minimum dwie nieparzyste. Trzeba odrzucić je na raz. No i nie możesz mieć mniej niż pięć kart na ręce, albo więcej niż dziesięć. Na początek rozdaje się po sześć kart, reszta leży na środku stołu na dwóch kupkach i w każdej rundzie wybierasz jedną kupkę z której dobierasz, rund w turze jest osiem, jak skończą się karty w kupce to przypał i masz problem.
Zadowolona ze swojego prostego i logicznego wyjaśnienia zasad gry, Ibbie skinęła głową do Khela, który tylko westchnął ostentacyjnie i wyciągnął do niej rękę po karty.
- Kubera, ty też grasz co nie? Bo ja wyjaśniłam zasady na cztery osoby. A i swoją drogą, jak się nazywasz? To jest Khel, z Kuberą się znacie. Kogo masz tu sprzątnąć, hm?
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

12 cze 2016, o 17:06

Bardzo mocno go zastanawiało, kto zatrudnił tą trójkę. Kroganin, o których zdanie miał bardzo dobre. Wbrew ogólnej opinii o ich krwiożerczości i nieprzystosowaniu do życia w społeczeństwie, byli słowni i doskonale wiedzieli czego chcieli. To stwierdzenie nie oznacza jednak, że Matt się ich nie boi. Na widok tej majestatycznej, bojowej i wiecznie gotowej do dostarczeniu wpierdolu góry mięsa, trząsł portami. W końcu nie miał żadnych szans przeciwko jakiemukolwiek przedstawicielowi tej rasy. Niemniej jednak, nawet oni chowali się za jestestwem Kiru. Wielkim i chyba jeszcze bardziej przerażającym, niż krogan. Cztery pary oczu, diabelskich zresztą. W sumie...Nie wiadomo było, na które patrzeć z tego wszystkiego. Nie znał jej rasy i to chyba budowało jego niepokój, ale patrząc na jej wielkie ramię, uświadomił sobie jedno. Gdyby go tak chwyciła za wora, to jaja wyszłyby mu oczodołami. Ta perspektywa była dla niego zbyt przerażająca. Dlatego starał się szybko wyczyścić swój umysł z tych brutalnych myśli.
Brrrr...Kurwa, jaki ból...
Można było się spodziewać, że było to nadzwyczaj trudne zadanie, lecz po chwili jego wzrok spoczął na Ibbie. Sympatyczna z pozoru. Pewnie równie zabójcza co gadatliwa. Wiedział, że takie słodkie mordki zazwyczaj są najbardziej zdradliwe i krwiożercze, co sprawiło, że z całego tego zabójczego zgromadzenia, właśnie jej obawiał się najbardziej. Elizabeth też taka była i bardzo proszę. Oskubała go, jeszcze mu dzieciaka zabrała i...o...Właśnie. Wolał uważać.
-No, ja tu grzecznie poczekam.-Odrzekł asari i skrzywił usta w bladym uśmiechu. Zbliżył się w stronę goryli ładunku, robiąc dość oszczędne, co ostrożne kroki w ich stronę. Lepiej było im nie zajść za skórę, nie chciał mieć obitej mordy przed spotkaniem z córką, albo co gorsza...Wbitej kosy pod żebra, bo wówczas Isa zobaczy ojca-trupa, no chyba, że jego truchło wyrzucą przez śluzę w celu zatarcia śladów. Ostrożność i giętki język to zaprzeczenia inżyniera, nie od dziś wiadomo, że jest subtelny jak worek cementu i choć starał się nie palnąć czegoś głupiego, to prędzej czy później to zrobi. Na razie wsłuchał się w słowotok blondynki. Zrobił wielkie oczy, starając się wyciągnąć z jej wywodu jakiekolwiek wnioski. No, trzeba było przyznać, że wyrzucała z siebie słowa jak karabin maszynowy. Trudno było cokolwiek zrozumieć, pojedyncze słowo...A co dopiero zasady gry, które w żaden sposób nie przypominały mu pokera, którego był niepisanym mistrzem na Venus. Podszedł do skrzyni, na której miał spocząć i usiadł obok pani najemnik. Pokiwał twierdząco głową i podrapał się po głowie.
-No wszystko spoko, ale da się bardziej łopatologicznie?-Spytał, bowiem za cholerę nie mógł pojąć zasad tej gry. Może to przez to, że jego umysł był zajęty teraz sprawami rodzinnymi, albo to dlatego, że był zmęczony. Upił łyk napoju energetycznego i odłożył puszkę na podłogę. Oparł łokcie na kolanach i zlustrował swoich nowych znajomych.
-Ona tak zawsze?-Skierował słowa raczej w eter, nie liczył na odpowiedź. Z miny kroganina dało się wyczytać, że chciał umrzeć, a Kubera stała tak, jakby zaraz z wrażenia miała się co najmniej zesrać. Matthew powoli zaczynał rozumieć, dlaczego milczenie jest złotem.
Kogo mam...Co?!
Nie potrzebował zbyt wiele, by dojść do wniosku, że za tym wszystkim stała Kubera. Nie wiedział dlaczego, ale jej dzikie oczy kobry, w które właśnie spojrzał, wydawały mu się nadzwyczaj podejrzane. Dlatego też kiwnął głową i parsknął śmiechem. No, trzeba było przyznać, że yahgowie mają niezłe poczucie humoru i oprócz dużego jestestwa, natura jeszcze nie poskąpiła im mózgiem. No proszę. To dopiero nowość warta zanotowania. Spojrzał na Ibbie, prosto w oczy...Tak, jakby właśnie miał zajrzeć wprost do jej duszy. Uśmiechnął się szeroko i odrzekł na jej pytanie.
-Tajemnica zawodowa...Ja Ciebie nie pytam jakich tamponów używasz. To jak? Może zagramy w pokera?-Miał nadzieję, że ich oskubie z kredytów. Czuł, że dziś ma dobrą passę. A co!
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 660
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

18 cze 2016, o 22:27

Stwierdzenie, że wyłożone przez blondynkę zasady gry były pokręcone byłoby sporym niedopowiedzeniem. Pozornie logiczna gra wyraźnie miała mieć tylko jednego zwycięzcę przy równoczesnym oskubaniu do skarpetek wszystkich pozostałych. Autorzy takich tworów mieli dziwną tendencję do wylatywania przez śluzę powietrzną z dodatkowym otworem w potylicy. Fakt, że gaduła jeszcze żyła mógł oznaczać iż posiada jakieś ciekawe umiejętności.
Chociaż instynkt samozachowawczy raczej nie należał do jej zalet. Nawet Kiru wiedziała, że raczej nie powinno się pytać potencjalnego zabójcy o tożsamość jego celu. Wyglądało również na to iż Beksa postanowił przyłączyć się do drażnienia blondynki.
-Poker brzmi ok, ale z doświadczenia wiem, że gra o pieniądze zawsze źle się kończy. – naprawdę szkoda by było gdyby pozabijali się jeszcze w drodze do celu. Zwłaszcza dlatego, że tym, który by przeżyli trudno byłoby niepostrzeżenie wynieść ciała. - Zamiast tego proponuję prawdę lub wyzwanie. Osoba z najniższym wynikiem będzie musiała wykonać zadanie lub odpowiedzieć na pytanie, które zada jej zwycięzca.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Aetio 2 - statek transportowy firmy T'Ledri

18 cze 2016, o 22:56

Ibbie westchnęła i ostentacyjnie przewróciła oczami, by w końcu przenieść wzrok z powrotem na Matta, odsuwając od twarzy włosy, które od biegania w tę i z powrotem po ładowni przykleiły się jej do czerwonych ust. Gdzieś między skrzyniami mignęła błękitna głowa T'Feri, ale blondynka nie zaszczyciła jej nawet spojrzeniem - a przynajmniej bardzo starała się sprawiać takie wrażenie.
- Bardziej łopatologicznie to się już chyba nie da. Przecież to proste jak budowa cepa. Zbierasz parzyste, albo zbierasz nieparzyste, wymieniasz karty albo odrzucasz jak ci się nie podobają. Kilka zasad, do ogarnięcia przy pierwszej rozgrywce, chyba że się jest kroganinem.
Wypowiedziane z przekąsem ostatnie słowa sprawiły tylko, że Khel przeniósł na dziewczynę pełne politowania spojrzenie. Na nim chyba nie robił wrażenia ani jej uroczy wygląd, ani fantastyczne oferowane przez nią rozrywki, a już w szczególności nie ruszały go jej słabe docinki.
- Nie wiem - odparł na pytanie Tarczanskiego. - Pierwszy raz z nią lecę i chyba ostatni. Mówiłem już twojej znajomej, że więcej tej roboty nie biorę. Na wszelki wypadek, gdyby znów chcieli zatrudniać ją. Jest upierdliwa jak pyjak.
Blondynka uśmiechnęła się przekornie i pochyliła głowę w stronę kroganina.
- Ale słodki pyjak.
Khel tylko westchnął i mogło się wydawać, że podobne westchnięcie dobiegło gdzieś spomiędzy pudeł. Ibbie w końcu z powrotem usiadła w miejscu, przysuwając się do Matta blisko, udając że sporą część miejsca na skrzyniach zajmuje niedojedzona paczka chipsów.
- Jakbyś spytał, to bym ci powiedziała, ale pewnie i tak nie masz o tym pojęcia, więc co za różnica. Ale nie mnie, prawda? Bo jak tylko spróbujesz, to cię potnę. Serio, totalnie potnę - wyglądała, jakby mówiła całkiem poważnie, choć trudno było w to uwierzyć, gdy nawet na siedząco sięgała Mattowi ledwie do ramienia. - A tak to spoko, może być poker. Na kasę? Tylko mówiłam, nie mam jeszcze. Będę mieć po akcji. Na wszelki wypadek możemy się umówić że jak wygram to ty też mi płacisz wtedy, chyba że się odegrasz, w co wątpię - zerknęła na Kiru, wydymając usta w zamyśleniu, gdy padła jej propozycja. W końcu zaśmiała się krótko. - Brzmi spoko. Chociaż umówmy się, że w wyzwaniach nie ma odgryzania głowy, ok? Albo... nie wiem... skórowania ludzi. Tak na wszelki wypadek, jakieś zasady trzeba ustalić, co nie?
Podniosła karty ze stołu i przetasowała je jeszcze raz. Poker to poker, zasady znane były chyba w całej galaktyce, a wśród ludzi jeszcze lepiej, niż w przypadku kwazara. W oczach blondynki błysnęła pewność siebie i chyba jakiś zalążek ekscytacji. Wyglądało na to, że należała do tych raczej lubiących hazard.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Doki”