Każdy jakoś podróżuje! W przypadku, gdy środkiem naszego transportu jest własny, bądź cudzy, statek, którym możecie dostać się w każdy zakamarek galaktyki, warto to udokumentować właśnie tutaj.

Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

16 lis 2013, o 19:38

-Masz rację, lepiej uniknąć szukania noclegu w środku nocy... choć miło by było z drugiej strony znaleźć coś w miarę luksusowego... oczywiście nie pochłaniającego całego portfela za godzinkę.- po chwili namysłu powiedziała z uśmiechem- Choć z drugiej strony, gdyby zapewnili naprawdę wszystkoo.....
Przypatrzywszy się znowu hanarowi, ponownie zagłębiła się w marzeniach o tym co byłoby możliwie gdyby się jej udało jednak zbliżyć z meduzem.... te macki... Ocknęła się jednak usłyszawszy coś o SPA i basenach. Hmm niekoniecznie mogła być z tego taka totalna klapa, trzeba by tylko coś pokombinować z lekami... jeśli byłoby to warte interesu i wliczone w cenę hotelu. Wyczuwszy lekkie speszenie towarzysza powiedziała:
-Ejj spokojnie, to że mam kombinezon, nie znaczy że nie mogę pływać. W końcu on się z paru warstw składa- mówiąc to ściągnęła rękawiczkę, tkaninę oraz cienką warstwę włókien ablacyjnych ukazując podstawową warstwę kombinezonu.- Poza tym zawsze można załatwić trochę wody destylowanej, parę leków, jakąś niewielką komorę dekontaminacyjną i nawet kombinezonu nie potrzebuje. - zamilkłszy na chwilę uśmiechnęła się do siebie na myśl o ściągnięciu kombinezonu. Jasne bała się tego trochę, ale miło by było dla odmiany poczuć coś "naprawdę". Choć reakcja alergiczna... jednak można by spróbować się dostosować, eksperymentując z ustawieniami kombinezonu.. ale na razie za wcześnie na taką imprezkę.
- Zresztą zawsze możemy pójść gdzieś potańczyć, napić się, pozwiedzać.... postrzelać.... nie wiem- mówiąc to lekko wzruszyła ramionami i dodała rozbawionym, flirciarskim tonem- Jak chcesz możemy nawet gdzieś się włamać i coś porobić.... byleby coś wesołego porobić.
Ostatnio zmieniony 17 lis 2013, o 08:45 przez Ananthe’Viroccum vas Eboracum, łącznie zmieniany 4 razy.
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Xirys
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 3 kwie 2013, o 22:13
Miano: Xirys
Wiek: 36
Klasa: Inżynier
Rasa: Hanar
Zawód: Najemnik, spec od walk technologicznych
Status: Ex-SOC, dawny pracownik korporacji technologicznej na Kahje
Kredyty: 18.340
Lokalizacja: Norwegia

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

16 lis 2013, o 21:57

No właśnie... Gdyby zapewnili wszystko. W całym okresie życia, który spędził na Illium zetknął się z kilkoma hotelami dla specyficznych gości. Ale nigdy nie myślał o wymogach jakie oczekują quarianie. Odpalił więc omni-klucz i zaczął przeglądać hotele na Illium, gdzie można by było zabukować miejsce. Bo najemnik bardzo wątpił by można było dostać się na nie od reki...
Tak oglądając kolejne oferty, hanar na chwile znieruchomiał widząc jak Ananthe demonstruje mu warstwowość kombinezonów jej rasy oraz tłumaczy co można by zrobić. Z każdym argumentem i informacją padającą z jej ust, hanar intensywniej myślał o jej ciele oraz możliwościach jakie on sam miał. Jednocześnie zaczął analizować hotele po kątem obsługi zapewnianej zarówno hanarom jak i quarianom. Inną sprawą była taka czy aby środki zapobiegawcze dla Ananthe nie zaszkodziły Xirysowi...
-Ten już się cieszy na możliwość spędzenia czasu wolnego z kimś takim zaufanym i miłym jak Ty, Ananthe - powiedział entuzjastycznie - I ten się zgadza. I przeprasza za egoizm względem Twojej osoby. Temu jest przykro z tego powodu i spróbuje nie popełnić tego błędu ponownie - kontynuował już trochę spokojniej, chociaż nadal z nutką zadowolenia, i nawet zniecierpliwienia spowodowanego czekaniem na dolecenie. Aby wzmocnić znaczenie swoich slow, wyciągnął mackę ku niej i ścisnął ją za ramie delikatnie.
Chwile jeszcze przeglądał hotele, po czym powiększył obraz i wyświetlił go tak aby i pani pilot była wstanie go zobaczyć:
-Hotel Azura. Ciekawa lokalizacja. Troszkę drogo, ale największe szanse na odpowiednie warunki dla Cieb... dla naszej pary - poprawił się hanar, specjalnie podkreślając słowo "para" - Chyba, ze masz inne sugestie. Ten jest otwarty na nie.
ObrazekObrazek
| Obrażenia od mocy technologicznych: +10%| Zmniejszenie kosztu mocy technologicznych: 10% |
Combat theme Calming after the storm theme Ancient Protean Philosophy: "Violence is not a good solution, the airlock is a better one" Bonus: Son of Shepard Mistah J
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

17 lis 2013, o 12:57

Ananthe uniosła brew, lekko zdezorientowana wypowiedzią hanara. Jaki egoizm? Chyba raczej troska o jej zdrowie... słodkie, acz kapkę nie potrzebne. Hmm musiał opacznie zrozumieć jej słowa, ehh ...
-Miło mi że tak sądzisz, ja też dobrze czuje się w twoim towarzystwie Xirys. I wcale nie sądzę żebyś zachował się egoistycznie.... Według mnie jesteś naprawdę hmm troskliwy - mówiąc to delikatnie pogłaskała wyciągniętą mackę. Przemilczawszy jego drobne "przejęzyczenie" dodała po chwili- W tej sprawie zdam się na Ciebie zresztą ten hotel, wygląda całkiem przyjemnie i sądzę że jeśli podzielimy się...- położyła nacisk na podzielimy, żeby hanarowi nie wpadł do głowy pomysł sponsorowania pokoju- ... kosztami, to może nie pochłonie to od razu wszystkich naszych funduszy i razem, będziemy mogli się trochę rozerwać w okolicy.
Miło było pomyśleć o sobie jako o parze, choć trzeba przyznać sytuacja rozwijała się bardzo szybko, może nawet kapkę za szybko, jednak chwilowo Ananthe wolała nie zwracać na to uwagi, usprawiedliwiając to stresem ostatnich dni oraz alkoholem. Poza tym robiło się naprawdę przyjemnie i szkoda byłoby coś zepsuć. Chwilowo nie zamierzała nic mówić, jednak uśmiechnęła się ciepło do hanara, czekając na jego reakcję, a od czasu do czasu delikatnie smyrała go po macce, która leżała na jej ramieniu.
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Xirys
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 3 kwie 2013, o 22:13
Miano: Xirys
Wiek: 36
Klasa: Inżynier
Rasa: Hanar
Zawód: Najemnik, spec od walk technologicznych
Status: Ex-SOC, dawny pracownik korporacji technologicznej na Kahje
Kredyty: 18.340
Lokalizacja: Norwegia

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

17 lis 2013, o 14:00

Mniemanie jakie quarianka miała o hanarze ucieszyła Xirysa. Jednakże, on również uznał, ze tempo zbytnio wzrosło i trzeba lekko przyhamować.
Podzielenie kosztów było najemnikowi na rękę. Komu by nie było..? Szczególnie za hotel o takiej renomie jak właśnie Azura. Wszedł wiec w zakładkę rezerwowania miejsc po czym zaczął przeglądać dostępne pokoje, szukając odpowiedniego dla obojga.
-Temu przyda się jednak pomoc w szukaniu odpowiedniego pokoju, bo ten nie wie na co powinien zwracać uwagę gdy chodzi o quarian - powiększył obraz aby tekst na wyświetlaczu był bardziej czytelny - Ten nie potrzebuje nic więcej jak tylko może porządnej wanny w której można się moczyć wygodnie, choć basen tez byłby ciekawym wyborem... - mruknął hanar, oglądając jeden z pokoi z małym basenem.
ObrazekObrazek
| Obrażenia od mocy technologicznych: +10%| Zmniejszenie kosztu mocy technologicznych: 10% |
Combat theme Calming after the storm theme Ancient Protean Philosophy: "Violence is not a good solution, the airlock is a better one" Bonus: Son of Shepard Mistah J
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

17 lis 2013, o 14:52

-Jeśli chodzi o quarian? Hmm, w sumie to samo co dla ludzi poza tym, jakieś środki czyszczące do kombinezonu zamiast kosmetyków i barek z alkoholami dla prawoskrętnych. Naprawdę o ile nie mają specjalnie "czystych" pokoi, nie przejmuj się mną.-mówiąc to nachyliła się żeby lepiej widzieć ofertę hotelu- Zresztą nawet wtedy cena byłaby raczej poza naszym zasięgiem.... zresztą ten basenik wygląda całkiem przyjemnie. W cenie jest też fajny widok, prywatny pojazd, hmm, łóżko wydaje się niczego sobie, no i mają barek! Jak dla mnie bomba, a ty co sądzisz?- zapytała uprzejmym tonem.
Generalnie nie za bardzo wiedziała co oczekiwać po takim miejscu. Generalnie Ananthe albo nocowała na statku, albo w najtańszym i zapewniającym minimum prywatności i dyskrecji miejscu, jakie udało jej się znaleźć. Do tego prawie zerowa znajomość Illium nie działała na jej korzyść. W związku z tym profesjonalne nazwy apartamentów, tysiące usług i listy opcji tylko wprowadzały ją w dezorientację, przyprawiając o ból głowy. W związku z tym postanowiła pozostawić tą część planowania Xirysowi.
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Xirys
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 3 kwie 2013, o 22:13
Miano: Xirys
Wiek: 36
Klasa: Inżynier
Rasa: Hanar
Zawód: Najemnik, spec od walk technologicznych
Status: Ex-SOC, dawny pracownik korporacji technologicznej na Kahje
Kredyty: 18.340
Lokalizacja: Norwegia

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

17 lis 2013, o 18:38

-I ten nie ma nic przeciw - odpowiedział. Wysłał więc zapytanie do hotelu, wyłączył omni-klucz i jakiś czas milczał.
W końcu zauważył, że zmęczenie zaczyna go chwytać w swe objęcia coraz bardziej. Aby jednak do tego nie dopuścić, zaczął powoli prostować i zwijać macki chcąc pobudzić organizm do bycia nadal aktywnym i mnie sennym.
Po kilku minutach dało to efekt i najemnik znowu był pobudzony. Z tego jednak powodu hanar poczuł pragnienie. Wstał wiec.
-Ten idzie się napić trochę wody, jeśli Tobie to nie przeszkadza - rzucił meduz i ruszył do kuchni. Tam nalał sobie szklankę wody, i pijąc, odpalił omni-klucz i ponownie spróbował coś zrobić ze swoimi sondami, przez co zasiedział się w ten sposób w kuchni na dłużej.
ObrazekObrazek
| Obrażenia od mocy technologicznych: +10%| Zmniejszenie kosztu mocy technologicznych: 10% |
Combat theme Calming after the storm theme Ancient Protean Philosophy: "Violence is not a good solution, the airlock is a better one" Bonus: Son of Shepard Mistah J
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

17 lis 2013, o 20:04

Po odejściu hanara, Ananthe ponownie zagłębiła się w lekturze o rasie Xirysa. Przeszukując extranet, powoli wraz z ulatniającym się z jej ciała alkoholem, bardziej koncentrowała się na kulturze i języku, niż fizjonomii. Po parunastu minutach przeczytawszy większość tego co uznała za przydatne (bądź po prostu znudziwszy się tematem), sprawdziła te parę miejsc, które odwiedziła ostatnim razem, goszcząc na Illium. Uśmiechnąwszy się lekko, na widok metamorfozy dawnego klubu nocnego, na świątynie jakiegoś szurniętego "mesjasza" wyłączyła omni klucz i odchyliwszy się w fotelu, obróciła się parę razy, lekko pogwizdując. Westchnąwszy ze znudzenia, zaczęła lekko modyfikować ustawienia swojego kombinezonu, w celu zwiększenia odporności. Delikatnie poprzestawiawszy niektóre współczynniki, miała cichą nadzieję nie dostać w prezencie ostrej reakcji alergicznej, zakończonej parotygodniową kuracją. Nie czując jednak żadnych drastycznych zmian w swoim ciele, znudziła się i tym. Włączywszy jeden z swoich ulubionych kawałków, podniosła się z fotela i szybkim krokiem ruszyła w stronę głównego pomieszczenia statku. Dobrze się zresztą składało, gdyż poza paroma przekąskami i brandy nie jadła jeszcze nic ciepłego. Zastawszy Xirysa pochylonego nad omnikluczem, zdała sobie sprawę z upływu czasu. Cicho okrążywszy barek, podgrzała sobie turiańską konserwę, zawierającą jakiś gulasz, po czym chwyciwszy opakowanie soku, parę sucharów ruszyła w stronę stołu. Postawiwszy wszystko spokojnie, bardzo inteligentnie zapytała, rozpoczynając obiad:
-Co robisz?
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Xirys
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 3 kwie 2013, o 22:13
Miano: Xirys
Wiek: 36
Klasa: Inżynier
Rasa: Hanar
Zawód: Najemnik, spec od walk technologicznych
Status: Ex-SOC, dawny pracownik korporacji technologicznej na Kahje
Kredyty: 18.340
Lokalizacja: Norwegia

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

17 lis 2013, o 21:18

Kolejna linijka kodu i kolejne chwile wykorzystane na prześledzenie jej. I tak wiele kolejnych. Czynność była przerywana od czasu do czasu łykiem wody.
Czas mijał. W końcu pojawiła się i gospodyni. Hanar nie reagował przez parę pierwszych sekund na jej pojawienie. W końcu jednak poddał się całkiem i wykasował swoje oprogramowanie przywołujące sondy, raz na zawsze.
-Ten próbował ostatecznie sprawdzić co jest z sondami. Cóż... Ten się poddał i musi się z nimi pożegnać - odpowiedział hanar konkludując.
Napełnił szklankę ponownie wodą i wypił duszkiem.
-Smacznego - mruknął spokojnie i wypił jeszcze jedną szklankę wody, zastanawiając się jakby wyglądało życie codzienne z quarianką. Na pewno było by ciekawie, niekoniecznie łatwo. Ale i tak ciekawie.
ObrazekObrazek
| Obrażenia od mocy technologicznych: +10%| Zmniejszenie kosztu mocy technologicznych: 10% |
Combat theme Calming after the storm theme Ancient Protean Philosophy: "Violence is not a good solution, the airlock is a better one" Bonus: Son of Shepard Mistah J
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

17 lis 2013, o 21:46

-Dzięki, choć niekoniecznie lubię te konserwy- mówiąc to z zaciętą miną przeżuwała kęs mięsa o konsystencji podeszwy... a może to była podeszwa o smaku mięsa?- Współczuję z tymi sondami. Naprawdę.-mówiąc to oparła dłoń na korpusie hanara, w pocieszającym geście- Może na Illium uda nam się znaleźć kogoś kto zaprogramuje Ci je od nowa.... albo jakiś twój kolega po fachu pomoże... mogłabym też zorientować się czy ktoś kogo znam się na tym nie zna... albo jak chcesz możesz wsiąść sobie moją sondę- mówiąc to pokazała swoje pokładowe "zwierzątko". Bolałaby ją jego strata, jednak czego się nie robi dla przyjaciół. Ponownie przyjrzawszy się Xirysowi, zastanowiła się jak w ogóle muszą wyglądać związki między rasowe. Jasne widzi się takie często, w szczególności u asari, ciekawe jednak jak wygląda zrozumienie się między na przykład turianami i ludźmi. Nie dość że płeć przeciwna, to do tego inna rasa, świat... Ale z drugiej strony może właśnie ten fakt tak wiązał takie związki? Może sam fakt różności, dawał pole dla większego zrozumienie? Otrząsnąwszy się z zamyślenia dokończyła obiad i zapytała:
- Hmm a ty niczego nie chcesz przekąsić? Ojj przepraszam, nie wiem nawet czy możesz coś z mojej spiżarki zjeść... ehh uznajmy że pytania nie było...- powiedziawszy to lekko załamała ręce, po czym pospiesznie posprzątała po sobie i ponownie zająwszy swoje miejsce, czekała na to co powie Xirys.
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Xirys
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 3 kwie 2013, o 22:13
Miano: Xirys
Wiek: 36
Klasa: Inżynier
Rasa: Hanar
Zawód: Najemnik, spec od walk technologicznych
Status: Ex-SOC, dawny pracownik korporacji technologicznej na Kahje
Kredyty: 18.340
Lokalizacja: Norwegia

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

17 lis 2013, o 23:10

-Cóż... Może to jednak lepiej..? Ten ma na myśli, że utracił sondy... - powiedział lekko niepewnym głosem, i szybko spieszył z wyjaśnieniem tego co powiedział -Ten był w dużym stopniu od nich zależny. Owszem, były przydatne i bardzo ułatwiały życie ale przez to większość walk opierała się na używaniu ich. Za każdym razem. Az do znudzenia, można powiedzieć - przyznał się najemnik. Nic dodać, nic ująć. Najemnik nie rozwijał się praktycznie w ogóle, skupiając się tylko na jednym i opierając się na tym.
Widok sondy pokładowej był jednak pokrzepiający. Jedna macka powoli uniosła się i zaczęła zbliżać sie do małego, świecącego urządzenia. Sonda jednak odleciała, a macka powoli opadła w dol.
-Nie, zachowaj ją sobie. Ten musi się pogodzić z tym, i tyle. I musi znaleźć inne metody skutecznej walki - macka powędrowała na jej kibić.
Po tej wymianie zdań hanar wodził za nią wzrokiem i obserwował ją, zastanawiając się jak wygląda tam, pod kostiumem. Pewnie ma ten sam kolor skory jak na twarzyczce. I możliwe, że jest podobnie zbudowana jak asari, z którymi Xirys miewał kontakt.
-Ten nie jest głodny. Zdążył trochę przekąsić przed przybyciem. No i mindfish tez robi swoje. Ten dziękuje za troskę- ścisnął tym razem oba jej ramiona i zamigotał przyjemnie. Oprzytomniał jednak i opuścił je, lekko speszony.
ObrazekObrazek
| Obrażenia od mocy technologicznych: +10%| Zmniejszenie kosztu mocy technologicznych: 10% |
Combat theme Calming after the storm theme Ancient Protean Philosophy: "Violence is not a good solution, the airlock is a better one" Bonus: Son of Shepard Mistah J
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

18 lis 2013, o 16:15

Ananthe poczuła się lekko speszona, gdy macka hanara oplotła jej talię. Rozumiejąc to jako potrzebę znalezienia oparcia u życzliwej osoby, niezdarnie przytuliła meduzę, bo po chwili puścić ją. Dodatkowo sytuację skomplikowało to uściśnięcie ramion. Wszystko pięknie, ładnie, znajomość, koleżeństwo, czy nawet lekko ekspresowa przyjaźń, jednak jeśli chodzi o sprawy bardziej "intymne" i mocniejsze uczucia, quarianie musieli uważać. Wraz z ulotnieniem się resztek alkoholu wróciło przekonanie iż otwarcie dla kogoś kombinezonu było najwyższym aktem zaufania, a na chwilę obecną za mało wiedziała o Xirysie by nazwać go więcej niż przyjacielem. Z drugiej strony wszystko bardzo dobrze rokowało i naprawdę zaczynało jej zależeć na meduzie, przez co jej hamulce podlane alkoholem zaczynały puszczać. Nie za bardzo będąc pewna swojego zdania, dodatkowo czując już lekką miętę do Xirysa, wolała chwilowo powstrzymać się od poważniejszych decyzji. Delikatnie uśmiechnąwszy się do niego powiedziała:
-Nie ma za co. Wiesz jakbyś chciał zainteresować się kamuflowaniem, służę pomocą. Swoją drogą, pięknie świecisz. W życiu nie widziałam takich kolorów, naprawdę, mam wrażenie że mogłabym się patrzyć jak iluminujesz cały dzień. - po chwili spoglądania na kolorki, które niestety przygasły zapytała wesoło- Hmm to co masz zamiar teraz porobić?
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Xirys
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 3 kwie 2013, o 22:13
Miano: Xirys
Wiek: 36
Klasa: Inżynier
Rasa: Hanar
Zawód: Najemnik, spec od walk technologicznych
Status: Ex-SOC, dawny pracownik korporacji technologicznej na Kahje
Kredyty: 18.340
Lokalizacja: Norwegia

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

18 lis 2013, o 23:43

Skomentowanie jego świecenia wyzwoliło jedynie kolejny pokaz świateł na skórze wielkiego meduza. Większość uznawała to za raczej natrętną cechę mieszkańców Kahje, chociaż niektórzy artyści czy tez specjaliści od iluminacji lubowali się w hanarach z tego powodu.
Xirys chwile jeszcze migotał zanim odpowiedział na jej pytanie:
-Ten myśli na temat położenia się do spania. Trochę ten jest zmęczony. Nie spal od czasu wyruszenia na ofensywę przeciw Archaniołowi - chwile się zastanawiał i dodał jeszcze -Ten dziękuję za piękne słowa. Zanim jednak ten pójdzie spać, pozwól ze napije się wody - mruknął i wypił duszkiem ostaniom szklankę wody przed snem.
Stal jeszcze chwile obok niej, chcą jeszcze coś powiedzieć przed snem, ale ostatecznie nie wiedząc co, rzekł tylko: -Dobranoc, Ananthe’Viroccum vas Eboracum, świetlanych snów - i ruszył do jednej z sypialni, wybierając drugą, po środku.
Meduz chwile jeszcze leżał, myśląc intensywnie nad pobytem na Illium, w końcu jednak oddal się zmęczeniu i zasnął.
ObrazekObrazek
| Obrażenia od mocy technologicznych: +10%| Zmniejszenie kosztu mocy technologicznych: 10% |
Combat theme Calming after the storm theme Ancient Protean Philosophy: "Violence is not a good solution, the airlock is a better one" Bonus: Son of Shepard Mistah J
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

19 lis 2013, o 21:07

-Nawzajem Xirys.
Odprowadziwszy hanara wzrokiem, quarianka podniosła się z krzesła i chwyciwszy prywatną butelkę brandy z lodówki oraz kieliszek, wróciła do sterówki statku. Ponownie rozsiadłszy się wygodnie w fotelu, nalała sobie kieliszek i postawiwszy butelkę na podłodze włączyła extranet. Przeglądając informacje o Kahje, hanarach trochę o Illium i drelach wypiła kieliszek... potem kolejny.... i jeszcze jeden. Będąc już lekko na rauszu przeszła do zdecydowanie mniej cenzuralnych materiałów, by po godzinie czy dwóch, opróżniwszy już połowę butelki, chichotać czytając opisy schorzeń wenerycznych u elkorów. Dokończając drugą połowę butelki, z bardzo poważną miną oglądała spiracony numer Fornaxu by zakończyć któryś kieliszek próbując odgadnąć co autor miał na myśli w jednym z ludzkich romansów z XXII wieku. Gdy ze smutkiem stwierdziła iż na dnie nie została nawet kropla brandy, Ananthe podniosła się i walcząc z silnym wiatrem, który próbował powstrzymać ją przed dotarciem do łóżka, odniosła butelkę do kuchni. Odstawiwszy ją być może na barku (albo też pufie, bo oba te przedmioty zlały się jej w jeden), czołgała się unikając złowrogiej, apokaliptycznej sondy naprawczej w stronę swojego pokoju. Dotarłszy tam, spędziła paręnaście minut, patrząc na hanara poruszającego delikatnie mackami i iluminującego w rytm oddechu. W końcu podniósłszy się z ziemi, pomimo naporu złowrogiej siły przyciągania, powoli ściągnęła z siebie wszystkie fatałaszki i ułożyła je w miarę zgrabnie obok doniczki z jednym z quariańskich ziół. Bardzo dumna z tego wyczynu zachichotała, po czym dosłownie runęła na swoje łóżko i od razu zasnęła.
_______________________________________________________________________________________
Około czterech godzin później:
Ananthe wyrwało z nicości uporczywe pipczenie we wnętrzu hełmu. Walcząc z tytanicznym bólem czaszki spróbowała otworzyć jedno z oczu. Porażona blaskiem otaczającej ją rzeczywistości, szybko zmieniła swoją decyzję po czym skuliwszy się w najciemniejszym kącie swojego łóżka, nakryła się kołdrą i jęcząc przeklinała stwórcę wszelkiego światła, bzyczących sond oraz wytwórców brandy. W ciemności, włączyła w swoim kombinezonie dozowanie środków przeciwbólowych. Po chwili zwlekła się z łóżka i pełznąc w stronę stacji medycznej, spiorunowała wzrokiem lekko przechyloną sondę wiszącą nad jej głową. Wczołgawszy się do środka, nacisnęła komendę "Być może jednak nie umrę...." czyli tłumacząc na powszechny "Środki wytrzeźwiające" . Po chwili łupanie między quariańskimi uszami ustało, by po około pół-godzinie prawie zaniknąć. Podniósłszy się do pozycji siedzącej bardziej zobaczyła niż poczuła jak resztki wczorajszego posiłku wydostają się przez jej usta. W wypadku innych ras nie byłby to problem, ale jako quarianka mogła się najzwyczajniej utopić.... Opadłszy panicznie z powrotem do środka kabiny, chyba po raz pierwszy włączyła w niej tryb "czystego pokoju". Modląc się w myślach do przodków i czując palenie w płucach, miała nadzieję że quarianin który dokonał tej modyfikacji wiedział co robi i nic nie spierdolił. Usłyszawszy pyknięcie sygnalizującego zakończenie oczyszczania panicznie otworzyła hełm i wyrżnąwszy porządnie w osłonę kabiny, przechyliła głowę by zaczerpnąć tchu. Patrząc jak środki czyszczące powoli usuwają jej "dzieło" na ile mogła rozpięła kombinezon po czym poczekała aż ją również WI doprowadzi do porządku. Po paru minutach stwierdziwszy ze wystarczy tego dobrego, pozapinała się i sprawdziwszy swoją szczelność, dużo delikatniej wyszła z miniaturowego ambulatorium. Upewniwszy się że pozycja siedząca nie sprawia już jej problemu, ostrożnie stanęła na nogi. Dziękując przodkom za pomyśleniu o monitorowaniu zasobów organizmu i opcje podawania skondensowanych dawek minerałów oraz witamin przeszła parę kroków nie odczuwając typowego dla innych ras osłabienia reszty ciała po libacji. Czując bardzo nieprzyjemny chłód rozchodzący się od podłogi szybko posprzątała bałagan jaki narobiła poprzedniego wieczoru. Zatrzymana alarmową myślą, dotyczącą faktu iż jeszcze nigdy nikomu nie udało się jej spić jedną butelką brandy, przed wyrzuceniem spojrzała na opakowania trunku z poprzedniego wieczoru. No tak, wszystko jasne, tylko skąd w jej lodówce wzięła się butelka turiańskiej odmiany rynkolu?! W życiu przecież tego gówna nie kupowała..... hmm a może kupowała?....Nie ważne... Wyrzuciwszy butelkę, przytupując lekko żeby się rozgrzać wróciła do sypialni. Sprawdziwszy czy Xirys nadal śpi pozbierała ubrania z krzaczka (na szczęście czyste) odziała się, po czym ruszyła do kokpitu. W drodze usunęła dosyć żenującą historię wyszukiwania, zawierająca nawet turiański film od dwudziestu jeden lat.... Usiadłszy z ulgą (i konserwą) na swój ulubiony fotel z lekkim zdziwieniem dostrzegła że właśnie wlatują do przestrzeni Illium. Po wyjściu z przekaźnika, posłała sondę, aby ta obudziła Xirysa, po czym wywołała obsługę lotów.
-Odbiór? Tu Eboraccum proszę o zgodę na dokowanie i przesyłam dane identyfikacyjne statku.
Czekając na odpowiedź odchyliła się na fotelu i zaczęła cicho nucić.
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Xirys
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 3 kwie 2013, o 22:13
Miano: Xirys
Wiek: 36
Klasa: Inżynier
Rasa: Hanar
Zawód: Najemnik, spec od walk technologicznych
Status: Ex-SOC, dawny pracownik korporacji technologicznej na Kahje
Kredyty: 18.340
Lokalizacja: Norwegia

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

19 lis 2013, o 23:48

Kolory tęczy migotały i przeplatały się z małymi rybkami migoczącymi na seledynowo i śpiewającymi fioletowym kolorem, aby po chwili wpaść na ścianę ze szkła, która nagle zaczęła wierzgać i szarżować na hanara, kwicząc powolnym dźwiękiem brzmiącym niczym zapach bekonu smażonego nad radioaktywnym piecyku do wytapiania części na gethy-prostytutki i gethy-żigolaki.
Potem grom huknąl w oddali i coś lekko zaczęło migotać, zmuszając Xirysa na skupienie wzroku na dziwacznym punkcie, który natarczywie poruszał się niczym pyjak napruty kofeiną i podpalony dla wzmocnienia efektu.
Po paru sekundach okazało się jednak, że to nie pyjak tylko coś innego, bardziej okrągłego. Hanar położył na siebie macki aby uspokoić umysł, który nadal wirował po szalonym śnie. Sonda jednak nie dawała za wygraną i w końcu meduz wstał, chociaż bardzo niechętnie.
Snuł się chwile w kuchni aż w końcu nalał sobie troszkę wody, którą wypił i ruszył do kokpitu, szukając właścicielki. Widząc quarianke w fotelu, nie skradał się tym razem tylko spokojnie usiadł w fotelu drugiego pilota.
-Witam... Na protean... Ten ma nadzieje iż lepiej się czujesz niż ten... - podsumował cynicznie swój stan. Ryba, którą spożył wczoraj była... spora. I pewnie czymś jeszcze faszerowana. Tego był pewien. Nawet po takich dwóch nie miewał snów aż tak pokręconych.
-Jak lot..? Ten widzi, że jesteśmy niemal na miejscu - mruknął hanar, poznając specyficzny widok Illium z takiej odległości.
ObrazekObrazek
| Obrażenia od mocy technologicznych: +10%| Zmniejszenie kosztu mocy technologicznych: 10% |
Combat theme Calming after the storm theme Ancient Protean Philosophy: "Violence is not a good solution, the airlock is a better one" Bonus: Son of Shepard Mistah J
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

20 lis 2013, o 17:45

Uśmiechnąwszy się krzywo do Xirysa powiedziała:
-Teraz chyba faktycznie jestem w lepszym stanie niż ty. Jak naprawdę źle się czujesz, w głównym pokoju, za regałem wbudowana jest w ściankę stacja medyczna. Powinieneś tam coś znaleźć dla siebie.... chyba...
- po chwili namysłu dodała- A no i tak jesteśmy już prawie na miejscu, chociaż możemy trochę tu spędzić jeśli ich kontrola lotów nadal będzie spała.
Obejrzawszy się na Xirysa, nawet jako totalny laik spostrzegła że z hanarem jest coś nie tak. Cały mocno wyblakł zaś jego iluminacja była przytłumiona. Do tego jego głos ochrypł, a końcówki macek nabrały nieprzyjemnie niezdrowego koloru. Zmartwionym głosem powiedziała:
-Xirys, jednak zdecydowanie idź coś weź.... serio wyglądasz jak hanarza śmierć. Nie wiem co było w tym co jadłeś, ale jeśli Ci nie przejdzie idziemy do pierwszej kliniki na Illium.
Powtórzywszy swój komunikat, połączyła komunikację statku z swoim komunikatorem w hełmie i włączyła zdalne sterowanie. Obserwując hanara czekała na jego reakcję. Jeśli ten postanowi wstać, pójdzie za nim i pomoże w miarę swoich możliwości. Jeśli nie, sama zatarga go na plecach do stacji medycznej i postara się jak najszybciej dotrzeć na powierzchnię planety
Ostatnio zmieniony 21 lis 2013, o 07:26 przez Ananthe’Viroccum vas Eboracum, łącznie zmieniany 1 raz.
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

20 lis 2013, o 20:04

Illum, planeta prawie tak niebieska jak jej mieszkanki. Można by rzec, siedlisko biotycznych amazonek, choć w ostatnim czasie zasiedlona niemal w równi przez elektryzujące feromonami asari jak i niestety nieco mniej atrakcyjnych salarian czy krogan.

Eboracum zatrzymał się na orbicie mekki nastoletnich napaleńców, wyobrażeniu co niektórych planety pełnej pokus. Potem dopiero zderzają się z rzeczywistością, dowiadując się, że asari wcale nie rzucają się wszystkim na szyję targane niepohamowaną rządzą prokreacji.

W każdym razie nim Ananthe zdążyła wstać i pomóc hanarowi w dotarciu do stacji medycznej, w słuchawkach jej kombinezonu odezwał się w końcu kobiecy głos, przypominający typowy komunikatom na dworcach kolejowych, wypowiadany przez znudzone pracą panie informatorki.

- Eboracum, otrzymujesz zgodę na dokowanie. Przesyłam dane wolnego stanowiska.- rzekła, po czym na omni-kluczu Ananthe pojawiły się dane dokowania.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

7 kwie 2014, o 21:29

Po tym, jak Ananthe znalazła się w Masywie Feniksa, szybko namierzyła odlatujący stamtąd niemalże statek, którym lecieć musiał Daumenstock i Marcus. Pomimo komunikatów, nie zaproszono jej na pokład, ale udzielono informacji, że niejaki Marcus de Silva uciekł w towarzystwie pewnej asari. Dokładnie wystrzelił się w kapsule ratunkowej. Krótka analiza pomogła stwierdzić, że niewiele planet wchodziło w grę, więc quarianka zaryzykowała i wylądowała na Moros, gdzie udało jej sie namierzyć sygnał SOS kapsuły. W najbliższej kolonii znalazła bezpieczne lądowisko, a na Marcusa de Silvę natrafiła kompletnie przypadkiem. Właśnie zeszła z pokładu i oglądała jeszcze raz zdjęcie z akt poszukiwanego mężczyzny, kiedy to ten właśnie szedł ulicą w towarzystwie jakiejś asari, która na oko nie wyglądała na zbyt starą. W takich to właśnie chwilach szczególnie wierzy się w siłę sprawczą. Najemniczka Zaćmienia wymieniła kilka zdań z byłym więźniem, ale szybko udało jej się namówić go na wejście na pokład, odlot i rozmowę w cztery oczy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ananthe’Viroccum vas Eboracum
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 23 mar 2013, o 21:40
Miano: Ananthe vas Eboracum
Wiek: 28
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianka
Zawód: Najemnik
Postać główna: Ananthe'Viroccum vas Eboracum
Status: Członek Zaćmienia Pierwszego Stopnia
Kredyty: 1.200
Lokalizacja: Złotoryja

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

14 kwie 2014, o 19:18

Siedząc przy stole w kantynie, tylko przez grzeczność i przyzwyczajenie nazywanej pokojem głównym Ananthe powolutku sączyła już drugą szklaneczkę turiańskiej whiskey, w ciągu godziny. Choć z powodu słomki i bycia qurianko zadanie to można by uznać za wyjątkowo trudne i niebezpieczne, to jej szło całkiem sprawnie. I wyjątkowo nie chodziło o to że miała problem, czy chciała o czymś zapomnieć; nie tym razem wszystko poszło aż za dobrze. Sedno picia leżało teraz raczej w jej ciele, a dokładniej podbrzuszu i plecach. Wszystko ja bolało... albo nie bolało, sama nie była już pewna. Czuła się jakby ktoś jednocześnie poraził jej nerwy wysokim napięciem, po czym obłożył czymś usztywniającym i paskudnie lodowatym. Tak czy siak było jej źle i do tego miała wrażenie że cały czas przecieka. Bosh'tet... czy cały świat nie mógłby się ode mnie odpierdolić na jakiś czas? Ot tak o... dla mojej kurewskiej satysfakcji pomyślała, po czym upiła kolejny łyczek. Z drugiej strony... ta dwójka wygląda na zdecydowanie za szczęśliwą. Ciekawe jakby zareagowali, gdyby... Ananthe uspokój się. Nic Ci nie zrobili i odłóż ten nóż. Westchnąwszy tylko, puściła rękojeść niewielkiego ostrza, które ponownie wsunęło się do skórzanego futerału ukrytego pod tuniką na jej nodze. Do tego ta ciągła huśtawka nastrojów i to non stop w negatywnym spektrum. A cholerny los musiał jej udowadniać na każdym kroku, że nie ma racji i powinna się ciszyć. Tia, normalnie boki zrywać. Muszę teraz siedzieć z jakimś emokillerem i nieletnią asari. Przynajmniej ta druga wygląda na sympatyczną i tak się zachowuje. W sumie ładnie jej w tym kubraczku i spodniach.... Myśląc o tym, przyglądała się zdecydowanie ładnej, ale ewidentnie za młodej niebieskoskórej, która teraz siedziała ubrana w spodnie i kubraczek od jej starego kombinezonu. Gdyby nie fakt, że mimo wszystko nadal miała mentalność dziecka, quarianka spróbowałaby ją uwieść, a tak... cóż, za patrzenie nikt jeszcze nie wsadził. Cały ten dzień był jednym kurewskim pasmem szczęścia i to aż do porzygu. Wyjątkowo sonda z jej statku nie spóźniła się i obudziła ją na czas. Choć nic się jej nie śniło, a przynajmniej niczego nie pamiętała, to całe jej ciało pokrywał lodowaty pot, jakby była chora. Potem musiała jeszcze zwlec się z ciepłego łóżka i ubrać… istna katorga, biorąc pod uwagę chłód bijący od podłogi. Gdy w końcu dowlekła się do kokpitu, WI raczyła ją poinformować o sygnaturze poszukiwanego statku, oraz starych sygnaturach gethów. Wszystko wydawało się iść po prostu cudownie... załoga odpowiedziała jej praktycznie natychmiast i dała namiar na planetę, znikając gdzieś za przekaźnikiem. I tutaj zaczęły się schody... Zanim wylądowała, jebana obrona przeciw planetarna postanowiła zrobić sobie z niej cel strzelecki. Dopiero gdy idioci zauważyli specyficzne oznaczenia, w wysłanej przez nią sygnaturze przyszedł im rozum do głowy. Bosh'tet... jebańce najwidoczniej wynajmowały Zaćmienie i zrobiło się im mokro w gaciach, gdy zrozumieli co robią. Westchnąwszy lekko, poprawiła się na krześle i powiedziała spokojnym głosem, starając się zapanować nad irracjonalną irytacją:
-Więc tak… Panie de Silva, wysłano mnie tutaj chyba w oczywistych celach, jednak wolałabym uniknąć nieścisłości, czy dowolnych nie przyjemności w trakcie tego jednak długiego lotu. Zacznijmy może od tego że się przedstawię i przepraszam że robię to tak późno, ale wolałam nie ryzykować spotkania z miejscowymi.- mówiąc to wyłączyła maskowanie w wizjerze i uśmiechnęła się spokojnie- Wydają się dosyć wojowniczy i chyba niekoniecznie lubią mojego pracodawcę -skrzywiła się lekko, wspominając nie przyjemności na orbicie planety-Ananthe’Viroccum -i wyciagnęła do niego rękę w geście powitania.
Niezaleznie od reakcji powiedziała potem- Wolałabym gdyby Pan pytał, niż samemu coś wyjaśniać od zera.



Marcus spojrzał na quariankę, która podeszła do nich niedługo po tym jak opuścili orbitę planety. Zaproszenie i propozycja przelotu w dowolne miejsce, a tym samym uwolnienie od tutejszych problemów było zarówno kuszącą ofertą jak i podejrzaną sprawą. Nikt ot tak bez powodu nie proponowałby takich rzeczy, nie mając na uwadze przyszłych zysków. Zgodził się na ten lot, uwzględniajac oczywiście warunek bez negocjacji odnośnie zabrania również asari. I tak ostatecznie wylądowali na tej fregacie, lecącej aktualnie ku przekaźnikowi masy.
- Cele zawsze bywają oczywiste dla tych, którzy je znają Ananthe. Z chęcią jednak bym usłyszał co to za cele, oraz jaki hak tkwi w tym zaproszeniu i propozycji przelotu tym statkiem. - odezwał się Marcus po chwili, z rezerwą uścisnąwszy wyciągniętą dłoń quarianki.


Quarianka potarła lekko skroń, a raczej miejsce na szybce gdzie ta by się znajdowała.
-Dobrze, może faktycznie nie wyraziłam sie jasno, choć ten jebany symbol Zaćmienia na burcie… cóż. Tak czy siak, hak jest taki, że najpierw polecimy na Illium, gdzie mój pracodawca, w osobie asari, która zleciła mi odnalezienie Ciebie zamieni z tobą parę słów. Nie wiem wiele, ale najprawdopodobniej potrzebne są twoje… specjalne umiejętności-dodała po chwili namysłu- Mój cel więc jest prosty, jeśli można to tak określić. Mam dostarczyć Pana w jednym kawałku do siedziby Zaćmienia.
Gdy skończyła mówić, znowu zaczęła sączyć whiskey, spokojnie czekając na odpowiedź.


- Ostatnio nagle wszyscy pragną skorzystać z moich umiejętności. Najpierw naczelnik Czyśćca współpracujący z Błękitnymi Słońcami, teraz Zaćmienie. Czyżby konkurencja nagle nie mogła sobie poradzić ze zleceniami? - Marcusowi nie podobało się to ani trochę. Choć nie mógł zaprzeczyć, że taki obrót sprawy mógł wykorzystać na swoją korzyść, bowiem jeśli go potrzebowali, to on mógł negocjować ewentualne stawki za przewóz i warunki umowy. A przy okazji też przepływ informacji, które mogły mu się przydać. Oparł się wygodnie w krześle i kontynuował. - Tym pierwszym uciekłem, gdy uznałem że nie są w stanie mi zapłacić, a tylko mają zamiar mnie wykorzystać i na koniec wykończyć. Oby twoja szefowa miała lepsze podejście do tematu…


Quarianka spojrzała na niego spokojnie. Chwilowo jej twarz nie mówiła zupełnie nic, a świecące oczy były równie nieodgadnione, jak u reszty jej gatunku. Arogancki dupek… fatyguj się po takiego pół galaktyki, tylko po to żeby się teraz wymądrzał… Przodkowie, czym sobie na to zasłużyłam?. Jego zachowanie, aparycja, ton głosu… wszystko to wywoływało w niej agresję. Jakby stanowił jej naturalne przeciwieństwo. Miała ochotę ogłuszyć go i zawieść owinietego w kawałek plastiku na Illium. Po chwili odpowiedziała jednak spokojnym, przyjaznym wręcz głosem:
-Nie jestem na tyle wtajemniczona, w sprawy organizacji by udzielać podobnych informacji. Mogę jednak powiedzieć, ze po walce z Archaniołem jako jedyni utrzymaliśmy prawie nie zmienioną pozycję, a w stosunku do reszty urośliśmy w siłę. Uciekać bym nie radziła, bo sama potrafię dobrze tropić, choć nie znaczy to że Panu grożę. -mówiąc to oparła się wygodniej i położyła trójpalczastą dłoń na udzie, w miejscu gdzie ukryte były noże Może jednak będę miała okazję zrobić go trochę bardziej emo, niż killerem…. Prawie nie uśmiechnęła się na tą myśl- Wątpię jednak by ktoś chciał Pana zabić, skoro kazano mi się tyle fatygować i włożono aż tyle wysiłku by Pana wyśledzić. Co do pańskiej konkurencji… też niewiele mogę pomóc, nie jestem przemytniczką, ani nie mam przeważnie kontaktu z panu podobnymi.
Powiedziawszy to upiła jeszcze trochę i odstawiła kubek, po czym położyła dłoń na stole i zaczęła bezgłośnie stukać palcami o jego blat.


- Nie wiem jaka jest wasza sytuacja ani kim był ten cały Archanioł. Ostatnie pięć lat spędziłem w Czyśćcu i mam trochę luk w informacjach, które muszę nadrobić. Co do ucieczek, to daruj sobie przechwałki. Przysłali cię tu po mnie, choć nietrudno było mnie znaleźć po moim opuszczeniu więzienia. Zbyt dużo rzucało się w oczy w tym całym locie starym transportowcem. - de Silva wstał leniwie z krzesła i przeszedł się ku iluminatorowi. Przestrzeń zawsze była dla niego ostoją spokoju i odprężenia i teraz wpatrywał się przez chwilę w odległe gwiazdy. Westchnął w końcu i przesunął dłonią po czole odgarniając przy okazji włosy do tyłu, które chyba mu przeszkadzały z uwagi na długość. - Spotkam się z tą twoją przełożoną i porozmawiam o tych jej potrzebach na moje usługi. Ale zanim dotrzemy na Illum zatrzymamy się na chwilę na Cytadeli bowiem chcę opróżnić tamtejszą skrytkę przed dalszą podróżą. Nie nadłożysz drogi, a powiedziałbym nawet, że będziesz mieć po drodze. Na tyle mogę chyba liczyć? - odezwał się do quarianki obróciwszy się ku niej. Teraz dopiero mogła wyraźniej ujrzeć jego ogorzałą twarz, wraz z trochę upiorną pionową blizną biegnącą przez prawy oczodół aż do policzka. Marcus przyglądał się przez chwilę dziewczynie uważnie swymi szaro-niebieskimi oczami, jakby chcąc wyczytać w niej jej emocje mimo że wskutek tego całego kombinezonu było to raczej niemożliwe.


Jakimś cudem do jej swiecących oczu przekradła sie iskierka chłodu, gdy Marcus skrytykował jej zdolności. Gówno się znasz… pewnie kiedy jeszcze lizałeś tyłek jakiemuś sierżantowi w Przymierzu, ja musiałam pracować. pokręciła lekko głową, słysząc własne myśli. Skąd brało się w niej tyle wrogości dla nieznajomego? Niczym jej nie zawinił i miał prawo wątpić w jej zdolności… mimo to bosh’tet działał na jej już i tak mocno napięte nerwy. Westchnąwszy cicho, powiedziała spokojnie:
-Nie oceniaj moich zdolności, nie znając mnie. Ja nie podważam twoich i nie radzę tego robić z moimi. Mogę wyglądać zabawnie, ale uwierz bądź nie że wcale tak nie reaguję. A jeśli chcesz wiedzieć co ominęło Ciebie przez ostatnie pięć lat, to mogę udostępnic Ci potem łącze ekstranetowe.
Mówiąc to przestała bębnić palcami, a jej dłoń zacisnęła się w pięść. Nie wyglądała na naburmuszoną, czy złą. Była po prostu chłodna i spokojna, a jej mimika i oczy to odzwierciedlały. Ktoś kiedyś powiedział, że z taką twarzą mrozi krew w żyłach i poniekąd miał racje. Gdy quarianka zaczynała tak wyglądać była zdolna prawie do wszystkiego, włącznie z aktami skrajnego bestialstwa. Potem oczywiscie miałaby wyrzuty sumienia, jednak teraz była pozornie odcięta od jakichkolwiek uczuć. Po chwili odpowiedziała spokojnie:
-Możesz prosić i nawet spełnię twoją prośbę, jednak wszystko to chwilowo stanowi element mojej dobrej woli, a nie twojej łaski dla mnie, co możnaby sądzić po sposobie w jaki wyraziłeś swoje myśli.
Zamilkła na chwilę, spoglądając na twarz mężczyzny.


Twarz Marcusa była jeszcze przez chwilę obojętną maską, która jednak ostatecznie zniknęła a jej rysy wygładziły się w chwili gdy ten zaczął się śmiać. Nie trwało to długo, gdy w końcu się uspokoił tak nagle jak też poweselał. Dziewczyna mogła jednak zauważyć, że trochę się rozluźnił, chyba.
- Masz jaja, to ci trzeba przyznać. Myślę że dojdziemy do porozumienia bez uciekania się do przemocy… w obie strony. Wszystko na zasadzie ograniczonego zaufania oczywiście. Nie zwykłem prosić, ale będę wdzięczny jeśli spełnisz moje życzenie odnośnie Cytadeli. Jak również za dostęp do ekstranetu. - de Silva wrócił do krzesła, na którym znów usiadł. Nie miał ochoty ani sił na kłótnie z quariańską najemniczką. Ona po prostu robiła swoje i chyba miała zły dzień, zaś Marcus wcale nie ułatwiał jej sprawy swym podejściem. I nie uszły jego uwagi odruchy dziewczyny - bebnienie palcami, zaciśnięta pięść. Mowa ciała nieraz mówiła sama za siebie, gdy twarz pozostawała nieruchoma. Trudno było zapanować nad takimi podświadomymi odruchami. - A co do mojego podejścia i zachowania to musisz przywyknąć. Czyściec potrafi zmienić każdego, o ile ktoś przeżyje to piekło. - dodał na koniec już bez uśmiechu na twarzy, jakby usprawiedliwiając swoje zachowanie lub po prostu uświadamiając rozmówczynię co do swojej osoby.


Quarianka spojrzała lekko zaskoczona na śmiejącego się mężczyznę. Musiała przyznać jedno, gdy się śmiał zyskiwał wiele na uroku. Co najzabawniejsze, pomimo swojego podłego stanu doszła do wniosku, że gdyby częściej się uśmiechała miałby u niej duże szanse; a nawet więcej niż duże. Szybko jednak została wytrącona z tych myśli, gdy powróciła stara maska Scarecrowa. W sumie nie powinna go tak traktować… w szczególności ze alkohol zaczął pomagać i udało się jej znaleźć pozycję, w której jakby odrobinkę mniej przeciekała; albo zaczęła tracić czucie w nogach, co byłoby bardzo kiepskim objawem. Nie miała prawa winić go za swój stan, w szczególności, że wiedziała co się jej działo i ni cholery mogła na to poradzić. Inne kobiety mogły sobie marudzić, ale naprawdę trzeba być quarianką żeby wiedzieć jak upokarzajace są “te” momenty, biorąc pod uwagę zupełną bezsilność i niemożność zrobienia czegokolwiek przez kombinezon. Rozluźniwszy lekko już zbielałe palce, wzięła głębszy oddech i uśmiechnęła się tym razem szczerze do Marcusa.
-Ty chyba też będziesz musiał do mnie przywyknąć. Za długo obracałam się wśród najemników, by być grzeczoną dziewczynką. Cóż, wierzę co do Czyśćca i współczuję. Mogę też powiedzieć że to co działo się na Omedze… cóż, jeśli Czyściec jest piekłem, to tam na chwilę pojawiło się jego ulepszone odbicie. -wzdrygnęła się lekko- Chyba każdy ma własne i lepiej o tym nie mówić. -westchnęła i znowu zabawnie potarła miejsce na szybce. Sama nie wiedziała kiedy nauczyła się tego gestu, ale towarzyszył jej już od tak dawna, że było to nieistotne.- I udamy się na Cytadelę, nie jest to problemem. Masz jeszcze jakieś pytania? Potem może nie być okazji do spokojnej rozmowy, bądź jakiejkolwiek.
Niezbyt nachalnie przyglądała się teraz jego mimice i twarzy. Pomimo pierwszego wrażenia, mężczyzna wcale nie wydawał sie członkiem pewnej ludzkiej subkultury. Wręcz przeciwnie, emanował raczej chęcią do życia i spokojem, a nie jakimiś pierdołami o nieszczęściu, czy innymi dyrdymałami rozchwianych nastolatków. Gdyby się postarała mogłaby zapomniec o pierwszym wrażeniu, ale chwilowo nie miała na to ani siły, ani ochoty.


- Póki co nie. Ale nie omieszkam cię takowymi zarzucić jeśli mi jakieś przyjdą do głowy. Chwilowo nie jestem w najlepszej formie do głębszych rozważań. - odpowiedział jej na koniec.


Usmiechnęła się delikatnie i powiedziała lekko zmęczonym głosem
-Dobrze, na czas lotu jestem do twojej dyspozycji. Będę w kokpicie- mówiąc to wskazała nieokreślony lekko kierunek- Przepraszam że was nie odprowadzę do kajut, ale chyba sami tam traficie. Ten statek jest dosyć prosty. Jeśli chcecie możecie swobodnie go zwiedzić, choć część pokładu jest tylko dostępna dla mnie i nie radzę prób hakowania. Ograniczone zaufanie-powiedziała odsłoniwszy na chwile ładne ząbki- Tak czy siak… miłego lotu i mam nadzieję że nasze dalsze kontakty i ewentualna współpraca będą znacznie przyjemniejsze, dla obydwu stron.
Westchnawszy lekko, podniosła się z miejsca… i prawie nie jęknęła, gdy po kolanach ściekła jej obleśna i lepka ciecz, wypełniając kombinezon zapachem krwi i paru gorszych rzeczy. Za długo siedziała nie ruszając się i teraz za to cierpiała. Ponownie uruchomiwszy maskowanie w wizjerze ruszyła w stronę kokpitu. Przodkowie… do cholery za jakie grzechy musicie mnie tak doświadczać? Co ja zrobiłam, żeby sobie na to zasłużyć, wy zramolałe prawoskrętne sterty pyłu?
ObrazekObrazek Jeśli piszesz do mnie, używaj rodzaju męskiego, jeśli do Ananthe, rodzaju żeńskiego. Theme postaci
Marcus de Silva
Awatar użytkownika
Posty: 328
Rejestracja: 13 sty 2014, o 15:40
Miano: Marcus de Silva "Scarecrow"
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Przemytnik
Postać główna: Nakmor Gavos
Lokalizacja: Treches
Status: "Poszukiwany przez Radę i dwie bezimienne organizacje"
Kredyty: 12.432
Medals:

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

14 kwie 2014, o 19:53

Fregata turiańska, choć stara to ciągle na chodzie. To nią właśnie przyleciała quarianka i zgarnęła ich z planety. Początkowa niechęć i brak zaufania wobec obcej osoby, która pragnęła ich zabrać stąd była raczej oczywista. Świeżo zwiali ze statku niewolniczego, potem udało im się dostać do miasta skradzionym Mako. Mogli dalej krążyć po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś transportu lub dać szansę quariance. Coś ostatnio zaczął wzbudzać zainteresowanie ważniaków, którzy pragnęli go wynająć do kilku robót. Szkoda tylko, że dopiero teraz a nie kilka lat wcześniej, ale też nie omieszkał na początek wynegocjować zabrania statkiem w podróż również asari. A potem w rozmowie zahaczenie po drodze na Illum o Cytadelę, gdzie miał zamiar opróżnić jedną skrytkę z zawartości na nieprzewidziane okoliczności. No i może w końcu porządnie się ubrać, a nie ciągle łazić w tych cholernych łachmanach jakie mu dali podczas opuszczania Czyśćca. Dla asari też przydałoby się znaleźć coś lepszego niż to co miała w tej chwili na sobie. Skoro już mieli razem podróżować, to należało zadbać o odpowiedni wygląd i prezentację dla ich obojga.
Jako że fregata nie była dużą jednostką dość szybko znalazł tamtejszy barek z trunkami. Przesunął wzrokiem po etykietach, z których większość świadczyła o odbiorcach bardziej obcych niż ludzie. W końcu jednak znalazł coś normalnego i wyciągnął butelkę whisky wraz z dwoma szklankami. Odkorkowawszy ją nalał w oba naczynia, w które też przy okazji wrzucił trochę lodu. Jedną szklankę przesunął w kierunku dziewczyny, a drugą ujął w dłoń i lekko zaciągnął się aromatem alkoholu.

- Dobrze zaopatrzony barek muszę przyznać. Quarianka zdaje się znać na rzeczy, choć brakuje jej paru naprawdę dobrych i rzadkich trunków. - rzekł Marcus na wpół do siebie, na wpół do Vendetty po czym usiadł naprzeciw niej i spojrzał na dziewczynę uważniej z zaciekawieniem. - Póki co możemy chyba się napić za udaną ucieczkę i odzyskanie wolności. Mały toast. I jak sądzisz, znów wpadniemy w jakieś problemy czy też może jednak ten statek zawiezie nas tym razem w dobre miejsce?

Obrazek
Vendetta oglądała z zaciekawieniem barek. Znowu miała wzrok żądnej wiedzy małej dziewczynki, tak samo jak wtedy, kiedy przyglądała się wyposażeniu mako. Wzięła do reki szklankę z trunkiem, a potem usiadła wygodnie. Skuliła się nieco w sobie pod presją wzroku Marcusa. Nawet opuściła trochę wzrok, kiedy do niej mówił.
- Nasze zdrowie. - odpowiedziała, a potem ze sporą dozą ostrożności pociągnęła delikatnie ze szklanki. Oblizała wargi, wzruszyła ramionami, a potem wypiła ciurkiem całą zawartość. - Jakieś to słabe. Ale smaczne. - powiedziała, uśmiechając się do Silvy uroczo. - Znając mnie i moje szczęście, pewnie znowu trafimy na Ker.

Marcus wychylił łyk trunku i rozkoszował się przez chwilę smakiem i uczuciem rozpalania w gardle, jakie towarzyszyło zawsze whisky. Asari miała racje, alkohol był średni ale zawsze to jakaś odmiana i przynajmniej namiastka przyszłości. A potem uśmiechnął się tylko i pokręcił głową jakby zaprzeczając jej słowom odnośnie pecha.
- Trzymaj się zatem mnie i mojego szczęścia. Nie licząc jednej wpadki zawsze mi sprzyjało podczas lotów. I raczej nie dopuściłbym abyśmy znów trafili w łańcuchy. - kolejny łyk alkoholu popłynął gardłem Marcusa, rozprowadzając powoli przyjemne ciepło po ciele. Wiedział że takie trunki działają znacznie słabiej na biotyków niż na zwykłych osobników, mimo to uczucie z tym związane zawsze było dobre i nostalgiczne. - Apropo Ker, jakim sposobem cię dorwali jeśli mogę spytać?

- Jednej wpadki? - zapytała lekko kpiąco. - Trafienie do Czyśćca nazywasz lekką wpadką? Atak blaszaków i ostateczne wpadnięcie w ręce niewolników… - nie dokończyła, ale mówiła to raczej w żartach. Też cieszyła się z tego, że udało jej się wyjść na wolność. - Ach to… - zaczęła, kiedy Marcus wspomniał o Ker. Złapała się za głowę trochę zawstydzona. - Cóż, chyba wolisz nie wiedzieć.

- Zbyt złe wspomnienie? Czasami dobrze się wygadać. Przy okazji można się lepiej poznać, a to się nam przyda skoro będziemy razem podróżować. - skomentował Marcus dopiwszy drinka i znów sięgnąwszy po butelkę. Nalał sobie kolejnego drinka i jeśli asari miała pustą szklankę to również jej dolał. - Atak blaszaków się zdarzają, gdybym leciał własnym statkiem nie doszło by do tego spotkania i abordażu. A Czyściec to już inny kaliber wpadki.

- Nie, złe absolutnie… Ale… - zacinała się co słowo. - Wspominałam ci, że nie przypadkiem trafiłam w ręce handlarzy? - spojrzała na Marcusa wyczekująco, jakby na werdykt. Wzięła do ręki szklankę.

- Niech zgadnę. Ciebie również ktoś zdradził i sprzedał? Ale jeśli jednak nie chcesz teraz o tym mówić nie będę nalegał. Sama zdecydujesz się kiedy to zrobić. - Marcus wiedział z własnego doświadczenia że takie rany bolą i potrzeba czasu by je zaleczyć. Zmienił zatem temat, na coś innego. - Wiem już że jesteś biotyczką i lubisz majsterkować, do tego jesteś żądna wszelakiej wiedzy. Wszystkie asari są takie? Nie miałem do tej pory wiele do czynienia z waszą rasą.

- Em… - Vendetta zajęczała zakłopotana. - Nie… Chodzi o to, że … to z mojej winy trafiłam do niewoli. Byłam nieostrożna. Być może właśnie dlatego bardziej to było sprawiedliwe niż to, że ty trafiłeś do Czyśćca. - asari przysunęła się nagle na brzeg swojego fotela - Oh… a wiesz, zastanawiałam się czasem… Chodzi o to, że… nie wiem, czy się nie obrazisz na to pytanie, ale to jest po części fascynujące. Może chciałbyś opowiedzieć, jak to jest być w Czyśćcu? - zapytała, chcąc ewidentnie zmienić temat, ale też wykazując duże zainteresowanie historią Marcusa. - Uhm… ja … wbrew pozorom też nie znam zbyt wiele asari… - odpowiedziała wymijająco.

De Silva zmarszczył brwi na pytanie dotyczące Czyśćca. Uniósł w górę szklankę i wpatrywał się w milczeniu w bursztynowy trunek poprzez szkło przez dłuższą chwilę.
- Fascynujące… gdy nie znasz godziny, nie wiesz czy jest dzień czy noc. Fascynujące, spędzasz czas w małej i ciasnej klatce… - odezwał się chrapliwie nie spoglądając na asari. - Fascynujące gdy budzą cię nagle w środku snu ciosy uderzeń wymierzanych przez strażników, którzy to robią dla zabawy. A ty pragniesz wtedy tylko jednego - by to się skończyło, skończył się ten nieustanny koszmar. Wierz mi, lepiej umrzeć niż przejść to piekło po raz drugi. - uniósł wzrok na dziewczynę, a w oczach Marcusa można było przez chwilę ujrzeć tylko pustkę. Wychylił do dna drinka, jakby chcąc usunąć obraz przeszłości z pamięci.

Vendetta spochmurniała i zamilczała. Wyglądała, jakby mogła zrozumieć uczucia Marcusa, choć to przecież było niemożliwe. Opuściła głowę zganiona i tak trwała, aż w końcu wydusiła z siebie tylko krótkie:
- Wybacz.

- Zapomnij. Mamy już to za sobą i nie wracajmy do tego co niemiłe czyli pobytów w niewoli. - odezwał się i uzupełnił swoją szklankę po raz trzeci, po czym zamknął butelkę i odsunął na bok. Póki co można było poprzestać na piciu większej ilości whisky, choć równie dobrze mogli spokojnie we dwójkę opróżnić do końca tą butelczynę z barku quarianki. Nie męczył już dłuższą rozmową Ven, zamiast tego udał się do pomniejszej kajuty chcąc walnąć się na koję i przespać zanim dotrą na Cytadelę.
ObrazekObrazek Bonusy:+20% obrażenia od mocy, +20% do Tarcz, +5% na krytyka Theme /Battle ThemeOutfit /Outfit 2
Marcus de Silva
Awatar użytkownika
Posty: 328
Rejestracja: 13 sty 2014, o 15:40
Miano: Marcus de Silva "Scarecrow"
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Przemytnik
Postać główna: Nakmor Gavos
Lokalizacja: Treches
Status: "Poszukiwany przez Radę i dwie bezimienne organizacje"
Kredyty: 12.432
Medals:

Re: Eboracum- fregata typu „L: klasy „Inkwizytor”

22 kwie 2014, o 21:48

Cytadela time by Marcus & Ven Podczas przelotu na Cytadelę Marcus miał czas, by przejrzeć Extranet i odświeżyć sobie posiadaną wiedzę. Przeglądanie wszystkich interesujących go informacji zajęło mu cały dzień, ale przynajmniej mógł się teraz pocieszyć tym, że nikt go nie zaskoczy czymś nowym podczas rozmowy. I chyba najważniejszymi jakie rzucały się w oczy, były te związane z gethami. Atak na Eden Prime, potem inwazja na Cytadelę i śmierć Rady w walce. A do tego wszystkiego wplątany był w te wydarzenia niejaki John Shepard - pierwszy człowiek awansowany na Widmo. Krótko zresztą zdawał się być bohaterem, bowiem jakiś czas później zginął wraz ze swym statkiem gdzieś w układach Terminusa. Marcus przeglądał dalej strony, zahaczając oczywiście o te z Omegi. Tutaj trafił na wzmiankę o niejakim Archaniele, który doprowadził do pasji trzy wielkie organizacje swoimi działaniami skierowanymi przeciw kryminalistom. Błękitne Słońca, Zaćmienie i Krwawa Horda zjednoczyły się i ostatecznie uśmierciły go ponosząc spore straty. Poznać tego Archanioła i napić się z nim to było by coś, gdyby oczywiście jeszcze żył.

Cytadela, centrum galaktyczne gdzie można było równie wiele zdziałać i równie wiele było zakazane. Wszystko pod czujnym okiem tych z Rady. Marcus jednak był tutaj tylko przelotem, załatwienie wszystkich spraw nie powinno mu zająć więcej niż pół dnia, może jeden dzień. Nie planował zresztą zostawać tutaj dłużej niż potrzeba. Dlatego też na krótki czas - do 36 godzin, wynajął pokój w jednym z moteli, niedaleko miejsca gdzie miał złożony depozyt. Odebranie go nie zajęło mu dużo czasu, choć oczywistym było że potwierdzona być musiała tożsamość właściciela czyli samego Marcusa, aby mógł w ogóle odebrać walizkę. Przez cały ten czas towarzyszyła mu Ven, ciekawa chyba wszystkiego co mogło być związane z okolicą i tą całą podróżą. Zachowywała się trochę jak nastolatka, która urwała się z pod kurateli rodziców i teraz szalała po świecie chłonąc nieznaną jej do tej pory wiedzę. De Silva nie bronił jej tego, nawet odpowiadał na pytania które czasami zadawała. Pozwolił sobie nawet na odrobinę dobroczynności dając jej tysiąc kredytów, by mogła za co się ubrać i nie musieć chodzić już w jakiś kombinezonie. Odwiedzili nawet podczas tego łażenia knajpę lub dwie, gdzie mogli w końcu pozwolić sobie na porządny posiłek, pierwszy zapewne od dłuższego czasu.
Wróciwszy po zakupach do motelu Marcus wrzucił walizkę na łóżko, podobnie jak paczkę ze sprzętem z “Konstelacji” oraz napierśnik. W środku wyciągniętego ze skrytki pakunku był pistolet Kat, kompletne zapasowe ubranie oraz parę przydatnych tutaj pozwoleń - między innymi na posiadanie broni na terenie Cytadeli. Z ulgą też ruszył do łazienki, gdzie pozbył się całego noszonego dotychczas ubrania, które wnet wylądowało w koszu a następnie wkroczył pod prysznic. Automat po chwili sam uruchomił strumień wody, który uderzył w ciało stojącego w kabinie mężczyzny. Nie przejmował się tym, że Ven może nagle wejść do łazienki, nie miał się wszak czego wstydzić. Blizny na jego ciele tylko pokazywały, że wiele przeszedł, a tatuaż upiora niosącego dziewczynę umiejscowiony na lewym barku uzupełniał jakby i odzwierciedlał częściowo jego charakter. Łączył jego przeszłość z teraźniejszością. Długo mu zeszło doprowadzenie się do normalnego stanu, a na koniec jeszcze ostrzyżenie się i ogolenie. Po tych wszystkich zabiegach nie wyglądał już jak zapuszczony osobnik z włosami sięgającymi ramion i brodą do piersi. Wrócił do swego dawnego wyglądu z przed aresztowania. Na koniec zaś wsunął się znów do gorącej wody w sporej wannie, która była w łazience. Usiadłszy na podwodnej ławeczce oparł się łokciami o stopień i położył głowę na drewnianej krawędzi pozwalając tym samym ulecieć wszystkim troskom, oddając się chociaż w ten sposób relaksowi.

Vendetta, jak się okazało, nie miała zbyt dobrego gustu, jeśli chodzi o sposób ubierania się. Choć mogła wybrać, co tylko chciała, stawiała głównie na praktyczność nowego ubioru niż na jego wizualną stronę. Jedynie szczęśliwym trafem udało jej się wybrać takie części garderoby, że wyglądała jak “mechanik spod latarni”, jak to się od razu nasuwało. Nosiła obcisły podkoszulek odkrywający pępek i ładny, mały, ale nieumięśniony brzuszek. Na wysokości piersi przechodziły jej szelki szerokich spodni kombinezonu, które wyśmienicie upinały ją z tyłu.
W takim stroju poszła za Marcusem do motelu. Nie zdawała sobie sprawy z tego, dlaczego pani na recepcji patrzyła na nich jakoś tak dziwnie, ale zrzuciła to na garb ogólnie złego nastroju kobiety.
Gdy weszli do środka, Marcus skierował się do łazienki, a dziewczyna została w pokoju. Odprowadziła Silvę wzrokiem i uśmiechała się cały czas podejrzanie niewinnie. Gdy drzwi do łazienki się zamknęły, krzyknęła tylko krótko:
- Tylko domyj się dobrze i wyjdź pachnący jak sad wiosną!
Kiedy usłyszała wodę, lecącą z prysznica, weszła na łóżko i zaczęła rozkręcać zamontowanym w omni-kluczu śrubokrętem pokrywy lamp sufitowych. Z okien dochodziło do środka na tyle jasne światło, że na pewno nikt nie zauważyłby braku kilku żarówek, które Vendetta pakowała po kolei do swojego nowego plecaka. Zostawiła jedną, jak uprzejmość złodzieja nakazywała. W następnej kolejności zabrała się za wszystkie urządzenia, które mogły posiadać baterie. Właśnie wysysała z nich i skumulowała energię, gdyby kiedyś miała się przydać, kiedy odgłos wody uderzającej o brodzik prysznica ustał. Sparaliżowana wyczekiwała na to, co się stanie, ale szybko uspokoił ją dźwięk plusku wody w wannie, więc już spokojna zaczęła upychać znalezione w szafie ręczniki. Poza tym niewiele więcej pozostało w pokoju, poza rzeczami, które rozłożył Marcus. Jego oczywiście nie zamierzała okradać, choć nie szkodziło wiedzieć, co mężczyzna posiada. Tak na wszelki wypadek. Przegrzebała mu dokładnie wszystkie rzeczy, a na koniec ułożyła tak, jak leżały wcześniej, żeby niczego się nie zorientował. Do splądrowania została tylko łazienka.
- Marcus, wyłaź. - krzyknęła, śmiejąc się ze swoich łupów. - Muszę siku!

Marcus otworzył oczy słysząc głos Ven. Chwila relaksu i spokoju jak szybko się zaczęła tak też się skończyła. Leniwie wyszedł z wody i sięgnąwszy po ręcznik wytarł się powierzchownie, po czym owinąwszy się nim otworzył drzwi łazienki i stanął w progu do salonu. Spojrzał na asari i mogła zauważyć uderzającą wręcz zmianę w jego wyglądzie, brak tych wszystkich kudłów i sporego zarostu a zamiast tego zadbana twarz. Ciało choć trochę wychudłe to jednak umięśnione i poznaczone bliznami a dodatkowo kroplami wody, która nie do końca wytarta teraz gdzieniegdzie skapywała na podłogę.
- Łazienka jest twoja. Możesz też skorzystać z okazji wzięcia prysznica. - rzekł do dziewczyny de Silva ruszając wgłąb pokoju w kierunku łóżka, na którym leżało jego nowe ubranie. Nie omieszkał oczywiście pozwolić sobie na małą uszczypliwość. - I nie zapomnij o perfumach.
Ven spojrzała zaskoczona, kiedy Marcus wyszedł. Nawet nie ukrywała zdziwienia, po czym wypaliła:
- Ej, nawet nie jesteś taki brzydki. - rzuciła, po czym złapała się za usta. - To znaczy nie to miałam na mysli. No wiesz, ładny jesteś jak na starego faceta… eee - znowu złapała się za usta - Dobra, już nic nie mówię więcej, wiesz, co mam na myśli. - dokończyła.
Wchodząc do łazienki pokazała Marcusowi język. Zamknęła drzwi łazienki na zamek, włączyła głośno wodę i zaczęła buszować po łazience. Po kieszeniach pochowała mydła, próbki szamponów i wszystko inne, co tylko dało się wynieść bez żadnych konsekwencji. Zeszło jej z tym dużo czasu, a wciąż stała w ubraniach na środku łazienki.

Gdy dziewczyna zniknęła w środku Marcus niespiesznie wytarł się do sucha, po czym odrzucił ręcznik w bok i sięgnął do walizki, skąd wyciągnął a następnie nałożył na siebie nowe ubranie. Bielizna, spodnie, koszula… w sumie nie zakładał wszystkiego, płaszcz i pancerz ciągle leżały na łóżku. Wszak jeszcze nigdzie się nie wybierali. De Silva skierował swe kroki ku kuchni, gdzie miał zamiar znów sobie coś przyrządzić. Rzucił przy okazji okiem w kierunku łazienki przystając i jakby coś rozważając. Jednak po chwili wznowił krok.

Vendetta pośpiesznie zrzuciła z siebie ubrania i wymyła się tak szybko, jak to było możliwe, żeby Marcus nie nabrał podejrzeń. Kiedy skończyła owinęła się ręcznikiem i jeszcze ociekając wodą wyszła ze swoimi ubraniami w rękach, obładowanymi różnościami po kieszeniach. Otworzyła drzwi pewna siebie i zamknęła je ruchem nogi.
- Nie nudziłeś się? - zapytała, uśmiechając się niewinnie. - Jak jesteś w kuchni, to zrób mi coś dobrego do jedzenia. - powiedziała w nadziei, że Marcus będzie tym na tyle pochłonięty, że nie zauważy, jak dziewczyna przesypuje mydła i inne środki czystości (w tym nawet domeskosmos - środek do czyszczenia toalet) do swojego plecaka.

Marcus spojrzał w kierunku łazienki słysząc energiczne wyjście asari. Jego wzrok na dłużej zatrzymał się na sylwetce Vendetty odzianej jedynie ręcznikiem, którego równe dobrze mogło by nie być. Zarówno zakrywający jak i odkrywający sporo ciała dziewczyny przykuł uwagę mężczyzny i dopiero po chwili wydobył z siebie głos.
- No, no. Dawno nie widziałem tak pięknej dziewczyny. - rzekł Marcus wrzuciwszy w końcu pastylki do kuchenki i włączywszy ją. Po chwili ta zadzwoniła i można było wyjąć pełnowymiarowe danie. Na jej chomikowanie nie zwrócił uwagi, zwłaszcza że tą bardziej interesował wygląd dziewczyny niż to co akurat zwędziła z łazienki. Nie wiedziała zatem czy zauważył coś, czy też skutecznie odwróciła jego wzrok swoją osobą.
- Widzę apetyt dopisuje po kąpieli. Szczęśliwie są tutaj gotowe potrawy, bo sam niezbyt się na tym znam. Wcinaj. - dodał stawiając dania na stole, a po niedługiej chwili też drugie dla siebie. Spore, z dużą ilością kalorii tak potrzebnych biotykom a przy okazji też dla odzyskania utraconego ciała w swoim przypadku.
Kiedy Ven udało się pochować wszystko w plecaku, odetchnęła z ulgą i z szerokim uśmiechem i w lekkich podskokach ruszyła do stołu. Usiadła na krześle, zaczęła machać nogami. Chwyciła widelec i zaczęła szybko jeść, kiedy nagle zrobiła skwaszoną minę. Wzięła serwetkę i wypluła jedzenie do jej wnętrza.
- O fuj fuj, co to jest? - powiedziała z obrzydzeniem, popijając ile mogła wody ze swojej i jego szklanki.

De Silva spojrzał na asari a potem na danie. Sam spróbował ale jakoś nie odczuwał dziwnego smaku czy też niedobrego. A może po prostu musiał się przyzwyczaić i przypomnieć dawne doznania smakowe po więziennym żarciu.
- Jedzenie w oka mgnieniu, ale widzę że niezbyt ci smakuje. Nie to co żarcie na mieście co? Jak mówiłem, kiepski ze mnie kucharz i wykwintnych dań u mnie nie uświadczysz a jedynie standardowe. Musisz się przyzwyczaić do takich, albo samemu coś upichcić jeśli się na tym znasz. Nieczęsto też zapewne będziemy jadać w dużych miastach. - odezwał się i znów sięgnął po swoją porcję potrawy.

- A mamy cokolwiek w lodówce poza tym, co zrobiłeś? - spytała, odsuwając talerz.

- Pewnie coś się znajdzie z tych mrożonych do odgrzania, jakieś warzywa, owoce. - wskazując lodówkę widelcem. Jemu póki co nie przeszkadzało to co je, a skoro Ven marudziła to mogła sobie sama coś ugotować. - Możesz się obsłużyć do woli Ven.

Ven ruszyła obrażona do kuchni, ale przypomniała sobie właśnie, że noże, widelce i talerze w większości schowała już w plecaku, więc nie miała na czym wykonać posiłku. Odpuściła. Poszła na kanapę i z obrażoną miną założyła ręce na piersi.
- Nic o mnie nie dbasz. - burknęła jak obrażony dzieciak

Marcus uśmiechnął się do siebie spoglądając za obrażoną dziewczyną. Zachowywała się jak typowa nastolatka ludzka. Pragnąca by wszystko było na tacy, łatwo przychodziło i nie miała żadnych trosk. Odłożył sztućce i ruszył jej śladem szybkim krokiem. Gdy ta usiadła z założonymi rękami na kanapie on stanął nad nią z uśmiechem. I nagle pochylił się ku niej, opierając lewą rękę o oparcie koło jej głowy.
- Moja ty mała i słodka asari. Naprawdę myślisz że wszystko będzie tak łatwo ci przychodziło? Wszystko i wszyscy będą na twoje skinienie? Życie nie jest takie łatwe i proste, a każdy musi nauczyć się dbać o siebie, a potem też o innych. - rzekł do niej spokojnym głosem, niczym ojciec do córki. Spoglądał na nią przy okazji uważnie, by po chwili wyprostować się. - Nie ma tu służących i nie będzie. Musimy polegać na sobie nawzajem, może może nawet zaufać. Ale nie w sposób jaki teraz pokazujesz Ven. Możesz liczyć na moją pomoc, ale nie będę ci służył jak to sobie wyobrażasz.

Ven popatrzyła na Marcusa z wyrzutem.
- Idź, dokończ swoje. - powiedziała, po czym wstała z kanapy i wróciła do łazienki, żeby ubrać się w swoje nowe ubrania.

Asari mogła być obrażona zachowaniem Marcusa, ale z drugiej strony była młoda i niedoświadczona. Nie potrafiła zapewne jeszcze odnaleźć się w sytuacjach i docenić pomocy, starań innych. Gdy wyszła z łazienki na stole mogła ujrzeć kolejne danie, już z kategorii tych dobrych i smacznych. Marcusa jednak nie był w żadnym z pokoi, siedział na balkonie z drinkiem w dłoni spoglądając na okolice. Nie zwracając póki co uwagi na nic.

===
ObrazekObrazek Bonusy:+20% obrażenia od mocy, +20% do Tarcz, +5% na krytyka Theme /Battle ThemeOutfit /Outfit 2

Wróć do „Doki”