Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

SSV Stalingrad

28 maja 2020, o 11:51

Tutaj z pewnością będzie opis proszę pana
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Stalingrad

28 maja 2020, o 12:06

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Lot trwał dobre kilkanaście minut. Dwójka cywili zajęła miejsca przy oknie i wpatrywała się w milczeniu w pustkę przez całość lotu. Wkrótce mogli dostrzec rosnącą im przed oczami flotę, do której się zbliżali. Z początku pojedyncze, ciemne punkty przysłaniające im część gwiazd, z czasem rosły, aż wykształciły w sobie sylwetki faktycznych statków. Każda z fregat skalą przypominała Elpis, ale zawieszony w ich centrum krążownik dominował, król pośród pionów na planszy.
SSV Stalingrad z daleka przypominał koślawą, opływową bryłę stali. Od jego powierzchni odbijały się promienie odległego słońca, rozświetlając część poszycia. Im bliżej podlatywali promem, tym więcej szczegółów rysowało się na powierzchni, która okazała się mniej jednolita niż im się wydawało. Lufy akceleratorów masy wystawały ponad jego bazowy kształt, a w oddali tlił się błysk pracującego napędu. Na pozór gładki pancerz pełen był wybrzuszeń i dolin, włazów awaryjnych, przewodów, dziwnych elementów architektury typowych dla statków wojskowych. Przebywając tak długo w towarzystwie Elpis, Widmo mógł przywyknąć do jej eleganckiej, gładkiej budowy. Od krążownika nikt nie oczekiwał, ze będzie cieszył oko stojąc w hangarze. Był potężną machiną, której każdy element konstrukcji przystosowany był do przetrwania i niszczenia.
Wrota hangaru otworzyły się przed nimi na jednym z pokładów. Choć wydawało się, że w kosmosie dotarli na miejsce, statek wciąż rósł i rósł w oczach, czyniąc ich jeszcze mniejszymi.
Spełniając swoje zadanie, prom niczym robotnicza mrówka powrócił do swojego gniazda ze zdobyczą na swoim pokładzie. Hangar był pogrążony w półmroku, a drogę rozświetlały im jedynie światła awaryjne, których systemy pojazdu nie potrzebowały do pomocy. Maszyna automatycznie wsunęła się do środka w leniwym tempie i wylądowała na wyznaczonym jej miejscu.
Drzwi na zewnątrz pozostały zablokowane. Wrota hangaru rozpoczęły żmudny proces zamknięcia. Po dwóch minutach, dziura ku pustce została załatana przez kilkaset ton stali, a migające światło na zewnątrz poinformowało ich o rozpoczęciu procesu dekontaminacji.
Gdy ciśnienie w tak wielkiej przestrzeni wreszcie się wyrównało, hangar rozbłysł światłem żarowym. Drzwi promu nadal pozostały zablokowane, trzymając ich w środku przez kolejne, pełne napięcia kilka minut. Przez okna nie widzieli wiele - dwa podobne promy stały na swoich lądowiskach. Hangar nie był duży, mógł być nieco większy niż ten, który posiadała Elpis, ale nie musiał być też jedynym, jaki na swoim pokładzie miał Stalingrad. Przez drugie okno mogli mu się przyjrzeć, nim w ich polu widzenia nie pojawił się mały oddział żołnierzy. Przewodniczył mu ubrany w mundur, łykowaty mężczyzna. Na jego piersi dumnie widniała ranga komandora. Towarzysząca mu szóstka mężczyzn była w pełni uzbrojona, a na glowie mieli hełmy.
Podeszli do drzwi, stając dwa metry od wejścia do promu. Komandor skinął głową, w reakcji na co jego towarzysz porozumiał się z promem za pomocą omni-klucza, otwierając drzwi.
Hangar pachniał sterylnością. Przy dusznym wnętrzu małego promu, wydawał się zimny i przewiewny. Jego powietrze koiło zasklepione medi-żelem rany na twarzy turianina.
- Vexariusie Viyo, komandor Jeremy Seyinfield - przedstawił się dowódca oddziału. Mówił energicznie, ale z powagą. Wyglądał na osobę ambitną. - Jestem tu by eskortować pana na wyższy pokład, a także żeby zabrać cywili. Czy to oni?
Wskazał gestem podbródka rodzeństwo, które skulone stało za plecami turianina, nie kwapiąc się do wyjścia.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: SSV Stalingrad

28 maja 2020, o 20:13

Pytanie inżyniera spotkało się z krótkim westchnięciem Vexa.
- Trafiacie w ręce Rady, a nie Krwawej Hordy. Nie będą was podtapiać w jakiejś tajnej placówce ani nie będą was torturować, żeby wyciągnąć z was odpowiedzi. Szczególnie, że jesteście cywilami - odpowiedział cierpliwie, krzyżując ramiona i patrząc na niego z góry. Kiedy Lena niespodziewanie się odezwała, narzucając swoją wolę bratu po raz pierwszy odkąd miał okazję oglądać ich razem, obserwował ją przez chwilę, po czym bez słowa skinął głową w podziękowaniu. Mężczyzna mógł kwestionować jego słowa i się wściekać, ale ostatecznie to nie on czekał przez kilka minut w samotności, pozostawiony w przedsionku placówki, która zaraz miała eksplodować, nie wiedząc czy ktoś po niego wróci, czy w następnej sekundzie jego życie zakończy się w błysku ognia, trzasku metalu i ryku pękającego lodu. Kobieta do tej pory ulegała bratu, ale widać ich opiekuńczość sięgała w obydwie strony.
- A co mielibyście im powiedzieć? Przecież i tak nie wiecie kim jest ani czym się zajmuje - powiedział wprost, przenosząc wzrok z powrotem na Liama. - Więcej szkody przyniesie wam przyznanie się, że o nim wiecie, bo jeżeli ta informacja trafi do Castora, to nagle staniecie się większym zagrożeniem.
Uniósł omni-klucz i kliknął na nim kilka przycisków, wyświetlając komunikat od Etsy. Śluzą zatrzęsło, gdy obydwa okręty - mniejszy i większy - złączyły się tymczasowo w jeden. Widząc potwierdzenie od SI, wygasił narzędzie i zaplótł zdrową rękę za plecami. Kilka minut nie miało nikogo zbawić, więc pozwolił parze ubrać się w spokoju, pod koniec aktywując procedurę.
- Wysiedli przed skokiem w Przekaźnik - dodał na ostatnie pytanie, uruchamiając wyrównywanie ciśnienia. Podniósł wzrok, obserwując terminal, gdy procesy powoli kończyły swoją pracę; lampki ostrzegawcze mignęły tylko raz, potem wykrywając właściwe ciśnienie oraz atmosferę i milknąc na dobre. - Myślałem, że to ja zadaję dużo pytań.
Drzwi w końcu stanęły otworem. Przejście ujawniło wnętrza pojazdu, sprawiając że Vex rozluźnił się nieco; do tej pory był spięty, mimowolnie przygotowując się na to, że Irissa mogła nie dotrzymać słowa i że w tej samej chwili w której otworzą drzwi, zostaną zasypani oddziałem desantowym Przymierza. Przeczucie było irracjonalne, ale nie potrafił go z siebie zrzucić i dopiero widok zautomatyzowanego wnętrza pojazdu pozwoliło mu pozbyć się zimnej obecności nad swoim karkiem. Bez słowa wskazał parze siedzenia pod oknem, po czym sam również wszedł do środka i zamknął za nimi drzwi.
Chwilę później rękaw śluzy wypuścił ich ze swojego uścisku i odłączyli się od Elpis, ruszając powoli w stronę oczekującej ich floty.
Kiedy pojazd ruszył, sam usiadł po drugiej stronie rodzeństwa i mimowolnie również wbił spojrzenie za okno. Jego tęczówki skierowały się jednak nie ku temu co ich czekało, a ku oddalającemu się okrętowi; statek Etsy wyglądał niemal samotnie w przestrzeni kosmicznej, odbijając na swojej gładkiej powierzchni złote refleksy najbliższej gwiazdy, ale będąc otoczonym przez głęboką ciemność pustki kosmosu.
Miał szczerą nadzieję, że nie widzi go po raz ostatni.
Oderwał w końcu wzrok od wizjera, przesuwając go po reszcie pojazdu. Wnętrze było typowe dla transportera Przymierza, chociaż ten prawdopodobnie przywykł do większych tłumów. Terminale sterujące były zablokowane, ale to stanowiło tylko potencjalną przeszkodę; w razie czego prawdopodobnie udałoby mu się złamać ich zabezpieczenia, ale czy zdążyłby to zrobić w czas?
Kolejne minuty upływały, ale to nie los czekający go na SSV Stalingradzie stanowił największą niewiadomą. Niemal czuł ponownie zakradające się napięcie, gdy wlatywali w zasięg dział pozostałych fregat, a także tej jednej która znajdowała się pod dowództwem człowieka z Castora. Tylko los wiedział co w tej chwili krążyło po myślach jej kapitana oraz jaką miał misję. Czy rozważał próbę zestrzelenia drobnego pojazdu z galaktycznego nieba, wiedząc że mogłoby to zniszczyć wszystkie dowody na winę Castora, ale jednocześnie oznaczałoby jego zdemaskowanie oraz prawdopodobnie sąd wojskowy? Czy szacował swoje szanse, zastanawiając się co zrobić? A może Irissa podjęła już proaktywnie jakieś własne kroki i zajęła jego uwagę czymś innym? Rodzeństwo nie było odosobnione w posiadaniu wielu pytań bez odpowiedzi, ale Vex darował im tą wiedzę oraz nowe pokładu strachu, które mogły za nią iść.
Ostatecznie nic jednak się nie wydarzyło i transporter wylądował w hangarze krążownika. Żelazna paszcza zamknęła się za nimi, połykając ich w całości oraz odcinając od reszty kosmosu. Kolejne minuty, które zajęła dekompresja, upływały w ślimaczym tempie, ale w końcu i one dobiegły końca. Terminal wejścia aktywował się na zielono i przejście stanęło otworem. Prosto w ramiona czekającego na nich oddziału.
Vex westchnął w myślach i podniósł się na nogi, przywdziewając własną maskę.
- Komandorze - przywitał się krótko, stając w progu. Obrzucił mężczyznę wzrokiem, przenosząc go również na jego towarzyszy, nim w końcu zszedł na platformę hangaru. Eskorta na wyższy pokład brzmiała zdecydowanie lepiej niż zakucie w kajdany i zaciągnięcie do aresztu bez wyjaśnienia, chociaż dostrzegł brak tytułu Widma przy powitaniu. Obrócił głowę w stronę rodzeństwa i skinął im bez słowa, dając znać żeby podążyli za nim.
- Zgadza się - potwierdził. - Jest nas tylko trójka. Wszyscy nieuzbrojeni.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Stalingrad

29 maja 2020, o 14:02

Żadne z nich nie zostało zakute w kajdanki, nikt nawet nie próbował. Pomimo pominięcia tytułu w sposobie wyrażania się komandora i eskorty, która wydawała się przesadnie uzbrojona do odprowadzania trójki gości, nie wydawali się być traktowani jak więźniowie na pokładzie Stalingradu.
Komandor kiwnął głową. Kooperacja Widma i jego cywilnych towarzyszy była mu na pewno na rękę, ale ani on, ani jego podwładni nie dali po sobie poznać ulgi.
- Za mną - poprosił, kiwając głową i ruszył w stronę, z której poprzednio przyszli. Pozostali, jak zautomatyzowany system, utworzyli korowód z gośćmi znajdującymi się w środku. Za Viyo szła dwójka cywili, a jeszcze za nimi strażnik z bronią, łypiąc na nich ostrzegawczo zza wizjera hełmu.
Wyszli z hangaru do szerokiego, jasnego korytarza. Ściany były białe, a pod nogami mieli niebieskie linoleum. Sufit był ciemnoczerwony, odznaczał się od podłogi. Na ścianach oznaczenia numerowe korytarza i kierunków były powtórzone u góry i na dole - na dole były odbite lustrzanie. Statek był w pełni przygotowany do walki w warunkach pozbawionych ciążenia, a szerokie korytarze umożliwiały szybkie przemieszczanie się dużych grup ludzi, jeśli kiedykolwiek zaszłaby taka potrzeba.
Trafili do windy, która była pierwszą oznaką lat, które musiały upłynąć od zbudowania SSV Stalingradu. Mechanizmy zgrzytały lekko, a panel wydawał się archaiczny w porównaniu do tego, którym posługiwał się na Elpis Widmo.
Winda zatrzymała się trzy pokłady wyżej, jednak komandor się nie poruszył. Przez całą tę drogę nie wypowiedział ani słowa, aż do teraz.
- Cywile zostaną odeskortowani do przydzielonych im kajut - zadecydował, a dwójka ludzi z jego oddziału poruszyła się, wychodząc na zewnątrz. Korytarz po drugiej stronie szybko dzielił się na kolejne, z tego miejsca ciężko było ocenić, gdzie się znajdują. - Rozkaz kapitan - dodał, jakby turianin miał zakwestionować jego słowa. Po tym kiwnął głową, a dwójka ludzi przydzielona do eskorty cywili odsunęła się, robiąc przejście.
Rodzeństwo niepewnie wystąpiło na zewnątrz, oglądając się za Viyo, który był jedyną znajomą im w tym miejscu twarzą. Nie mając innego wyboru, ani podstaw by wierzyć, że trafią do więziennej celi, lub gorszego miejsca, ruszyli za dwójką żołnierzy. Drzwi windy zamknęły się niemal od razu, a kabina ruszyła w dalszą drogę w górę.
Ta była nieco dłuższa. Gdy następnym razem otworzyły się drzwi, wypuściły ich do korytarza na jednym z najwyższych pokładów. Komandor wyszedł jako pierwszy, a wraz z nim reszta świty, oczekując od Widma tego samego.
Niektóre odnogi tego korytarza wydawały się nowsze od hangarowych, które mijali poprzednim razem. Niektóre z nich musiały być niedawno remontowane. Żołnierze poprowadzili turianina naprzód - jak się okazało do jednej z kajut. Komandor stanął przed wejściem, implikując, że to turianin powinien wejść do środka. Gdy tak się stało, oddział wraz z dowódcą się wycofał, zostawiając go samego.
Pomieszczeniu brakowało skromnego wystroju wojskowych wnętrz. Kajuta miała przestrzeń dzienną, z kanapą i szklanym stołem umieszczonym w jej centrum, oraz przestrzeń sypialnianą, do której przejście prowadziło po drugiej stronie od wejścia. Na ścianach wisiały obrazy, których pochodzenia nie znał, a na półkach ustawiono fioletowe kwiaty. W kącie stała ozdobna rzeźba przedstawiająca jedną z bogini asari. W jego nozdrza uderzył kwiatowy zapach olejków eterycznych.
Irissa siedziała na kanapie. Miała na sobie zdobioną, niebieską szatę i narzutę z szalem, chroniące ją przed kosmicznym chłodem. Poza nią, w pokoju stała dwójka ochroniarzy - mieli na sobie oznaczenia SSV Stalingradu. Stali w milczeniu wpatrując się we wchodzącego do środka turianina.
- Dziękuję za kooperację - westchnęła asari, odkładając datapad, z którego coś wcześniej czytała. Obok jej kanapy, przy stole stał też pusty fotel, ale nie wskazała go turianinowi. - Dane, które przesłałeś, są analizowane przez naszych techników.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: SSV Stalingrad

29 maja 2020, o 16:26

Nie próbował protestować ani stawiać się czekającemu na nich oddziałowi. Bez słowa skinął głową i ruszył za mężczyzną, w ciszy pozwalając eskortować się przez hangar, ku czekającym ich korytarzom. Gdy opuścili ogromną przestrzeń, zamieniając ją na przejścia między pomieszczeniami, jego wzrok zaczął wodzić po elementach architektury ludzkiego okrętu. Sam rozmiar konstrukcji, którą widzieli na zewnątrz potwierdzał to co opowiadała mu kiedyś Maya, ale ogrom statku dało się czuć nawet teraz, przemierzając kolejne korytarze, mijając liczne odnogi skrzyżowań oraz wejścia do innych pomieszczeń; krążownik w rzeczy samej przywoływał na myśl bardziej ogromne miasto niż jednostkę transportową i gdyby nie oznaczenia na ścianach oraz lekkie drżenie pod stopami, ciężko było rozróżnić czy znajdują się w kosmosie, czy na innej naziemnej placówce pokroju Chasci. Uzbrojona po zęby bestia przemierzała morza kosmosu, będąc istnym lewiatanem pośród mniejszych ryb. Smukła i nowoczesna Elpis wyglądała przy niej jak plankton, który mógł zostać pożarty jednym otworzeniem paszczy.
Lub w tym wypadku - jedną salwą wszystkiego co sterczało z boków kadłuba i wypukłych zgrubień opancerzonych paneli uzbrojenia.
Winda okazała się tylko tymczasową przerwą w ich podróży. Turianin stanął po środku, nie narzucając rozmowy, a jedynie zaplatając dłoń za plecami; światła zaczęły się zmieniać jednostajnie, gdy pomieszczenie ruszyło w górę, wraz z towarzyszącymi temu zgrzytami starych hamulców i szyn oraz szeregiem zmieniających się liczb z poziomami okrętu. W milczeniu przywitał również tymczasowy postój na jednym z pięter. Mimowolnie zapamiętywał ścieżkę, którą był tu prowadzony, chociaż nie wyobrażał sobie, żeby znalazł się w punkcie, w którym będzie musiał tą wiedzę gwałtownie przywołać z pamięci.
- Oczywiście - odpowiedział krótko na wyjaśnienie komandora, odprowadzając wzrokiem rodzeństwo. Rozkaz wyszedł od kapitan Stalingradu, a nie od Irissy, ale to jeszcze nic nie znaczyło. Kajuty były lepszą alternatywą od więziennej celi, których na krążowniku z pewnością nie brakowało, dawały też pewne poczucie bezpieczeństwa i normalności, nawet jeżeli złudne. Wyglądało jednak na to, że tutaj ich ścieżki się rozchodziły - prawdopodobnie na dobre.
Kiedy drzwi się zamknęły, a winda ruszyła w dalszą drogę, poruszył nieco zdrętwiałym karkiem. Ranne ramię mrowiło go nieprzyjemnie, zapewne w odpowiedzi na mimowolne napięcie całego organizmu; chłód korytarzy działał kojąco na rany twarzy, ale powodował też nieprzyjemne zimno na karku, tylko częściowo wywołane niższą temperaturą niż w transporterze.
W końcu znaleźli się na jednym z najwyższych poziomów krążownika, opuszczając windę i wracając w objęcia korytarzy. Upłynęły kolejne minuty nim dotarli do celu ich cichej podróży - Vex zastanawiał się czy Radna przyjmie go na mostku Stalingradu, ale jego niewypowiedziane pytanie zostało wyjaśnione jak tylko znaleźli się przed jedną z kajut. Na statkach takich jak ten, będących pod szczególną opieką rządu, nie było niczym dziwnym posiadanie kwater dedykowanych dla dyplomatów lub innych polityków, którzy mogliby zawitać w ich progi. Jeżeli SSV Stalingrad nie trzymał pomieszczenia specjalnie dla Radnej, to mógł się domyślić, że dostanie jeden z największych i najlepszych jakie mieli.
Podziękował krótko komandorowi, robiąc to niemal w zwykłym odruchu jakby eskorta była dobrowolnym towarzystwem, wchodząc do pomieszczenia. Trójka żołnierzy wycofała się, pozostawiając go samego na krótką chwilę, ale szybko okazało się, że spotkanie z asari nie będzie wyłącznie w cztery oczy.
Trochę to rozumiał.
- Radna Irisso - przywitał się krótko po chwili milczenia, zatrzymując w oddaleniu kilku kroków od kanapy oraz szklanego stolika. Przesunął spojrzeniem po kajucie, ale nie pozwolił sobie na zajęcie miejsca. Zamiast tego zaplótł rękę za plecami w neutralnej pozycji i odwzajemnił wzrok kobiety. Potrzebował chwili, żeby przypomnieć sobie kiedy ostatni raz rozmawiali w cztery oczy. Nie było to wtedy gdy to on zaprosił ją na Elpis, próbując ciasteczkami załagodzić informację o SI, jakby cokolwiek mogło to wtedy zmienić, ale już później, po jego pierwszej i oficjalnej misji - gdy relacjonował efekty swojej podróży na Thessię. Miał wrażenie że to było lata temu - jak wszystko co znajdowało się przed lotem na Nos Astrę, oznaczającym nieformalną granicę jego starego życia.
- Rozumiem - odparł neutralnie. - W takim razie mam nadzieję, że im ufasz, pani.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Stalingrad

30 maja 2020, o 15:23

Asari pochyliła się, żeby odłożyć na stół datapad i zamiast tego złapać za szklankę z tajemniczą substancją w środku. Zawartość była ciemna, wyglądała na jakiś ziołowy napar, choć był już zimny. Uniosła naczynie do ust i upiła mały łyk, opierając sobie szklankę o udo.
- Ufam - potwierdziła od razu, stanowczo, chcąc to podkreślić. Mimo tego, jej napięcie nieco zmalało, a ona sama przetoczyła wzrokiem po suficie z cichym westchnieniem. - Zresztą, przy dwudziestu losowych osobach wyznaczonych do tego ciężko zakładać, że wszyscy w grupie będą przekupieni.
Angażując taką ilość ludzi, radna musiała poinformować kogoś o tym, co się stało. Mógł założyć, że Rada Cytadeli wszystko już wie, a dane przez niego wysłane są w trakcie procesowania. Mimo tego, nie spotykał się teraz z całą czwórką w holokonwersacji. Stał bezpośrednio przed Radną Asari i wyznaczonym jej ochroniarzom.
- Po wstępnej analizie potwierdzili, że informacje są prawdziwe - przyznała, znów unosząc szklankę do ust. Wpatrywała się w ciemną powierzchnię ziół przez krótką chwilę, pozwalając jej zdaniu zawisnąć w powietrzu w ciszy.
Rozmowa twarzą w twarz odzierała ją z odrobiny polityki i dystansu, którymi emanowała w formie hologramu, gdy rozmawiał z nią poprzednio w centrum komunikacyjnym. Teraz rozmowa wydawała się bardziej osobista. Irissa przedstawiała nie tylko organ władzy, ale też siebie. I nikt nie patrzył im na ręce.
- Po co to zrobiłeś, Viyo? - wycedziła nagle, podnosząc głowę. Zadarła lekko podbródek, lustrując go jastrzębim spojrzeniem. - Dlaczego w ten sposób? Myślisz, że zignorowałabym sprawę, gdybyś mi powiedział, co możemy znaleźć na Chasce? Gdybyś miał podstawy, dowody?
Odstawiła szklankę na stół, z niesmakiem na twarzy, który nie miał wiele wspólnego z tym, czego przed chwilą się napiła.
- Bo tym się kierowałeś, prawda? Podstawami. Dowodami - dodała, ale wcale nie była pewna tego, co mówi. - A nie zwykłą intuicją albo przeczuciem. To by było głupie.
Statek był cichy, a kajuta, którą zajmowała, wydawała się bardzo odległa od kosmosu i zawieszonych w nim statków. Daleka od kapitanów i oficerów, czekających na najmniejszy, zły ruch ze strony przeciwnika by aktywować systemy uzbrojenia. Daleka od przekupionych przez Castora żołnierzy, z uwagą obserwujących rozwój wydarzeń.
- Nos Astra. Szanghaj. Chasca. Co próbowałeś osiągnąć, robiąc to wszystko na własną rękę? Sławę i chwałę z ratowania galaktyki od pożerającego ją raka? - skrzywiła się lekko, ale nie oderwała od niego sporzenia. - Rozgłos? Nagłówki gazet mówiące o tym, jak dzielne Widmo, Vexarius Viyo, w pojedynkę rozpracował to, czego nikt inny nie widział?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: SSV Stalingrad

30 maja 2020, o 17:30

Wyświetl wiadomość pozafabularną Skinął głową w milczeniu, przyjmując jej słowa z niejaką ulgą. Tak długo oglądał się na cienie Castora, że teraz odruchowo myślał nad tym ile osób jeszcze opłacili w szeregach ludzi Rady i dopiero ciche podszepty logiki jakoś go uspokajały. Nawet jeżeli dane zostałyby teraz skasowane przez kogoś z Castora, to wciąż mieli ich kopie. Przekupstwo personelu analizującego, żeby ogłosili iż dane są fałszywe było bezpieczne, ale mogli przekonać do tego aż dwudziestu osób - bez względu na to czy kobieta mu ufała, czy też nie, wiedziała co robi.
To, że poinformowała pozostałych Radnych, też nie powinno dziwić. Sprawa Widma-renegata mogła zostać zrzucona na jej barki jako tej, która go zarekomendowała, ale sprawa Castora była już czymś o wiele bardziej poważnym. Szczególnie, że dotykała również ich. W ciszy rozmyślał nad jej słowami, błądząc spojrzeniem po ciemniejszych tatuażach na jej twarzy, ale myślami krążąc dookoła całej machiny, która teraz się przebudziła. Pozwolenie im na rozmowę w cztery oczy bez udziału pozostałych przedstawicieli Rady mogło być lekkim ukłonem w jej stronę, niemym wyrażeniem opinii "ty zgłosiłaś Viyo do Rady, to teraz ty się zajmij tym problemem". Mogło też być i zagraniem politycznym. Rada działała wspólnie, ale czy któreś z nich nie wykorzystałoby sytuacji, żeby chociaż troszkę podważyć pozycję swojego konkurenta?
Jakie by jednak nie były tego powody, doceniał je. Wolał wierzyć, że to Irissa zdecydowała się na bardziej osobistą rozmowę, bez półprawd i prób zachowania twarzy. Nawet lekki dystans od polityki i dyplomacji oznaczał więcej miejsca na zaczerpnięcie oddechu, a także wyjaśnienie.
- Chciałbym, żeby moja odpowiedź była prosta, pani - powiedział na jej pytania po długiej chwili milczenia. Zgiął i rozprostował palce zdrowej ręki, zastanawiając się jak dobrać swoje słowa, po czym westchnął ciężko.
- Pamięta pani naszą rozmowę po tym jak wysłała mnie pani do Lyessi, jeszcze nim zostałem Widmem? O tym jak delikatna jest w tej chwili sytuacja polityczna? Incydent, który miał miejsce na AZ-99, wszystkie co odkryliśmy... Pokój między Przymierzem, a Hierarchią Turian był cienki jak pajęcza nić, którą prawda o wydarzeniach w Karath mogła z łatwością przerwać. Nigdy o tym nie zapomniałem.
Pokręcił nieznacznie głową, szukając spojrzenia Irissy, nie próbując ukrywać go w podłodze lub odwracać na ścianę.
- Gdy natknąłem się na pierwszą poszlakę? Tak, myślę że mogłaby pani ją zignorować i nie winiłbym panią za to. Każdy rozsądny człowiek by to zrobił. Nie miałem tak mocnych dowodów, żeby można było zaryzykować ponowną Wojnę Pierwszego Kontaktu oficjalnym śledztwem. Pani zaufanie we mnie i tak zostało nadwątlone moim okrętem, więc nie miała pani żadnych podstaw, żeby zaufać temu co znalazłem. Nie na tyle, żeby zaryzykować katastrofę. Sam bym na pani miejscu tego nie zrobił. Wiedziałem, że dowody, które przedstawię, muszą być naprawdę poważne. Niepodważalne. A takich nie miałem.
Czy kierował się wtedy intuicją oraz przeczuciem? Trochę. Ale nawet te odczucia były czymś więcej niż zwykłą zachcianką. Instynkt oddzielał Widma od innych żołnierzy, stawiał granicę między sukcesem, a porażką, życiem i śmiercią. Nie musiał dostrzegać całej pajęczyny, żeby wiedzieć że się tam znajduje. Polityka nie mogła jednak opierać się na przeczuciach.
- Podjąłem wtedy decyzję, żeby kontynuować śledztwo na własną rękę. Nie dla rozgłosu, chwały czy jakiegokolwiek innego poczucia odkrycia prawdy, ale dlatego bo było to najbezpieczniejsze co mogłem zrobić - dodał wprost, wytrzymując spojrzenie kobiety. - Bo gdyby mi się nie udało, nie ryzykowałem swoją porażką pokoju w galaktyce. Wiedziałem, że Widmo-renegat będzie politycznym koszmarem, szczególnie dla pani, ale wciąż był to mniejszy koszmar niż rozniecenie starego konfliktu i pchnięcie dwóch sojuszy w wojnę. Nieprzyjemne, ale nic z czym pani by sobie nie poradziła i nic czego by nie mogła przypisać sobie, gdyby jednak mi się udało. Media, Castor, pani wrogowie... Wszyscy mogli się skupiać na turianinie, który zerwał się ze smyczy, stając się terrorystą, ale to wciąż była medialna historia jakich wiele. Ot, porażka jednego polityka, jakieś reperkusje finansowe i polityczne dla Nos Astry, Szanghaju, Noverii... Wszystko co za rok lub dwa zostanie zapomniane. Ale wojna?
Ponownie pokręcił głową. Ramię w temblaku ćmiło go lekko, przypominając mu o wszystkich decyzjach - zarówno tych złych, jak i tych dobrych.
- Wiedziałem, że Castor ma wpływ na politykę, chociaż nie wiedziałem jak wielki. Posiadali wystarczającą władzę, żeby zasassynować Valokarra w sercu Palavenu, a potem oszukać turiańskiego Radnego, żeby wysłał Widmo i posprzątał za nich resztę śladów. Jak mogłem zaryzykować, że nawet jak przekonam panią do zaufania mi i rozpoczęcia śledztwa, to że oni się o tym nie dowiedzą? - kontynuował, a w jego głos wkradło się zmęczenie. Nie rozmową ani swoim staniem fizycznym, ale ostatnimi miesiącami. - Zrobienie z siebie wroga publicznego, chociaż nie było planowane, było bezpieczniejsze. Nie miałem wsparcia Rady, ścigały mnie inne Widma, zero sojuszników, uznany za terrorystę... Nie musieli zawracać sobie mną głowy. Dzięki temu nie widzieli we mnie zagrożenia - takiego jakim bym się stał, gdybym prowadził oficjalne śledztwo. Zaczęli dopiero, gdy znalazłem ich człowieka na Noverii i odkryłem ich bazę. Ale wtedy było już za późno.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Stalingrad

30 maja 2020, o 19:21

Pozwalała mu mówić, tak jak przy okazji poprzedniej rozmowy nie wtrącając swoich komentarzy. Irissa potrafiła słuchać. Nie unosiła się honorem tak, jak unosił się Quientus, ani nie traciła cierpliwości szybko jak Vasir. Z Rady Cytadeli, wraz z Salariańską Radną stanowiły przykład tego, jaki powinien być polityk zasiadający na tak ważnym stanowisku. Każdy polityk jednak powinien mieć swoją drugą stronę. Powinien wiedzieć, gdzie znajdowały się granice dyplomacji, a gdzie należało wywrzeć na kimś presję i w odpowiedni sposób ukarać. Chwila na okazanie tej strony właśnie nadeszła. To przez nią asari siedziała na kanapie na pokładzie wojskowego krążownika, doglądając operacji osobiście, choć było to dla niej wysoce ryzykowne.
Jej omni-klucz piknął w trakcie jego monologu. Zbyła komunikat, nie patrząc na urządzenie, ruchem ręki wyłączając powiadomienie. Nie odwracała wzroku od turianina, próbując przejrzeć jego prawdziwe intencje. Doszukując się szczerości w oczach, którą słyszała w wypowiadanych przez niego słowach. Gdy skończył mówić, odwróciła głowę i przeniosła swój wzrok na jednego z ochroniarzy.
Potrzebowała chwili zastanowienia nim odezwała się do żołnierzy stojących przy drzwiach. Gdy to zrobiła jednak, brzmiała zdecydowanie.
- Wyjdźcie - zażądała głośno. Jej wzrok był palący. Żołnierze zawahali się przez chwilę - oboje mieli odznaki poruczników na swoich mundurach. Nie byli nieopierzeni. Dawało im to całe dwie sekundy wahania, w czasie trwania których mogli niemo wyrazić swój sprzeciw. Słowo Radnej musiało przeczyć ich rozkazom. - Natychmiast.
Mężczyźni kiwnęli głowami i skierowali się do wyjścia. Drzwi przed nimi się otworzyły, a chwilę później zamknęły, a panel znów zaświecił się na pomarańczowo. Drzwi były zablokowane, tak, żeby nikt przypadkiem nie wszedł do środka kajuty zajmowanej przez Irissę.
Cisza, która nastała teraz, różniła się od poprzedniej. Była przesycona prywatnością, której wcześniej im brakowało. Prywatnością, na którą musiała czekać radna.
- Reszta Rady nie ma pełnego obrazu sytuacji - przyznała. Jej głos brzmiał teraz chłodniej, jakby rekompensowała tę cząstkę siebie, którą przed nim odkryła tym wyznaniem. - Jestem tutaj by sprawdzić status misji, którą odbywasz - dodała, z sugestią w głosie, która miała mu pomóc domyślić się tego, w jakiej sytuacji się znalazł. Na ile jego rebelia była sprawą publiczną. - Misji, w którą moi koledzy powątpiewają.
Jej omni-klucz piknął, ale znów zbyła komunikat. Skrzywiła się, odwracając wzrok, błądząc nim po pomieszczeniu. Myślała. Analizowała. Ulegała głęboko skrywanym pod fasadą profesjonalizmu i neutralności emocjom.
- Jesteś moją personalną porażką, Viyo - wycedziła przez zęby. Gdy znów na niego spojrzała, z jej wzroku ziało lodem. - Bez względu na to, co tu osiągnąłeś, zignorowałeś wszystkie moje rozkazy i polecenia. Zdajesz sobie sprawę z tego, jakie to upokarzające?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: SSV Stalingrad

30 maja 2020, o 20:41

Cisza się przedłużała, a on jej nie przerywał. Widział zamyślenie w oczach kobiety, widział też powoli coraz bardziej tlący się żar emocji. Nagły rozkaz, który padł z jej ust, zaskoczył ochroniarzy, ale nie jego. Świadomie omijał niektóre tematy, bo wiedział że chociaż mężczyźni musieli być zaufani na tyle, by Irissa czuła się bezpiecznie w ich otoczeniu, to nadal między nimi znajdowały się takie tajemnice, które znała tylko ona. I które takimi tajemnicami powinny pozostać. Obserwował żołnierzy, gdy ostre polecenie zmusiło ich do porzucenia posterunków, nie zazdroszcząc im decyzji, którą musieli podjąć.
Słowo Rady było jednak ponad rozkazami kapitan Przymierza.
Kiedy zostali sami, przeniósł wzrok z powrotem na niebieskoskórą asari. Chłód w jej spojrzeniu i głosie nie dość że bolał, to jeszcze nie zwiastował nic dobrego. Jej wyznanie sprawiło jednak, że jakaś jego część dostrzegła pojedynczy promień światła w całunie mroku, który otaczał jego przyszłość. Nawet jeżeli wywołany był czymś mniej pozytywnym niż można było sądzić. Oni znali prawdę, ale ta nie stała się jeszcze prawdą dostępną publicznie.
A to oznaczało pole do manewru.
- Radny Quentius próbował się ze mną skontaktować - odpowiedział na jej słowa. Nie odebrał połączenia od mężczyzny, częściowo ze względu na czas, a częściowo ze względu na to w co musiałby się uwikłać. Radny Turian sam próbował go przekonać o wadze honoru oraz sprawiedliwości, ale już raz udowodnił, że to tylko słowa, których lubił używać do motywowania innych. Znalezienie sprawców AZ-99 z pewnością grałoby wprost w jego nuty, ale nie była to ścieżka którą chciał podążyć. Quentius mógł wykorzystać słabość Irissy i przejąć "jej Widmo", ale implikacje tego były również o wiele szersze dla niego. Mężczyzna mógł po prostu szukać wyjaśnień, ale nic nigdy nie było takie proste.
Nagłe, jadowite wyznanie asari sprawiło jednak, że drgnął jakby kobieta ugodziła go nożem. Nie odpowiedział od razu, milcząc ciężko. Dopiero po chwili z jego gardła wyrwało się westchnięcie.
- Pani... - zaczął, robiąc chwilę przerwy. Czuł lód i zimną wściekłość Radnej. - Z całym szacunkiem, ale uważam że to nieprawda. I że nie powinna pani tego tak odbierać.
Rozluźnił dłoń i zacisnął ją z powrotem, nim w końcu opuścił ją luźno po boku.
- Zarekomendowała mnie pani na Widmo, bo dostrzegła we mnie coś, czego nie mieli inni. To pani uświadomiła mi wagę pokoju w galaktyce i dała możliwość jego utrzymania. Zaryzykowała pani narażeniem swojej kariery, werbując mnie na Widmo. Jak mogłem nie zrobić tego samego? Gdyby Castor nie został powstrzymany, za rok, dwa lub trzy wybuchłaby wojna i straty w galaktycznej ludności szły by prawdopodobnie w miliardy, nie mówiąc już o politycznych reperkusjach. To że tak się nie stało, to pani zasługa w takiej samej mierze, co i moja, jeżeli nawet nie większa - odpowiedział ze zmęczeniem, próbując udobruchać kobietę. - Tak, zignorowałem pani rozkaz powrotu. Ale czy to naprawdę takie upokarzające, gdy zrobiłem to dlatego, żeby w razie czego cała wina spadła na mnie, a nie na panią? Czy naprawdę wolałabyś pani bezwolne narzędzie od takiego, które jest ci oddane i ci ufa?
Złość Irissy mogła mieć podłoża we frustracji że nie okazał się tym kim miała nadzieję go widzieć, albo mógł nie docenić jej potrzeby kontroli. Kobieta nadal wydawała mu się bardziej empatyczna i zrozumiała od innych Radnych, ale być może ta część kłóciła się z jej chłodną, polityczną naturą. Mogła też być maską, ale nie chciał aż tak daleko wybiegać w domysły, ku którym nie miał podstaw.
Szczególnie, że wbrew wszystkiemu, wierzył w to co mówił. To głównie jej zawdzięczał to kim był.
Wyprostował się i przeniósł wzrok z powrotem na twarz kobiety.
- AZ-99, Lyesia, Thessia. Wykonywałem wszystkie pani rozkazy i przekazywałem nawet pani informacje od innych Radnych lub takie, które wydawało mi się, że może pani zrobić z nich użytek. Powiedziałem pani o Elpis. Przyniosłem pani informacje, które mogą zapobiec wojnie i jednocześnie być polityczną bombą na tysiące różnych sposobów, chociaż mogłem zniknąć ze wszystkich radarów albo udać się do Radnego Quentiusa, który przyjąłby taki hak na Przymierze z dziewczęcym piskiem radości, sądząc po tym jak zareagował na zwykły ludzki nadajnik po akcji z Valokarrem. A jednak pomimo tego wszystkiego, wolałem wrócić do pani. Dlaczego uważasz, że popełniłaś przy mnie błąd?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Stalingrad

31 maja 2020, o 23:02

Gdy ochroniarze wyszli, ich rozmowa nabrała pewnej osobistości. Irissa nie ukrywała już wszystkich emocji za maską polityka. Odpowiedź, którą serwował jej turianin, jej nie zadowalała. Widział to na jej twarzy jeszcze zanim skończył mówić. Dostrzegł w lekkim zawodzie w oczach i pokręceniu głową w zaprzeczeniu. Tym razem znacznie szybciej postanowiła wypowiedzieć swoje myśli na głos.
- To nie ma nic wspólnego z tym, czego dokonałeś - odpowiedziała chłodno. - Oczywiście, że jestem zadowolona z tego, co znalazłeś. To potencjalnie zmieni to, w jaki sposób funkcjonujemy. To wspaniałe, a dla niektórych najgorsze osiągnięcie, który zakończy kariery, a może życia wielu ludzi. I zarazem polityczny cios w moje serce.
Wyprostowała się, opadając plecami na oparcie kanapy. Uniosła rękę twarzy i zmarszczyła brwi, pocierając skroń, jakby wymyślenie sposobu na proste i szybkie wyjaśnienie wszystkiego Viyo kosztowało ją pewną dozę wysiłku, którego nie wiedziała, czy warto było w to wkładać. Wypuściła powietrze z ust, a gdy znów otworzyła oczy i spojrzała na niego na wprost, wróciła do poprzedniego, skupionego stanu.
- Dlaczego myślisz, że moja propozycja twojej kandydatury wzbudziła tyle kontrowersji? Wystawiłam swój kark mając nadzieję, że mi się to w przyszłości opłaci. Pozostali nie przyjęli tego bez echa. Quientus w szczególności. Uważa, że poszłam za jego plecami żeby wcisnąć swoje Widmo w szeregi. Dla niego jesteś moim zasobem - odparła, tym razem się nie krzywiąc. Przedstawiając mu swoje, polityczne realia nie zwracała uwagi na to, w jak egoistyczny lub przedmiotowy sposób może zostać odebrana. - Zasobem, którego jak się okazało nie potrafię kontrolować.
Prychnęła lekko. Emocje znikały i wracały na jej oblicze jak w kalejdoskopie. Niektóre nawyki były ciężkie do porzucenia, nawet w rozmowie, która nie była w żaden sposób nagrywana lub podsłuchiwana. Jej kajuta musiała być wielokrotnie sprawdzana, a teren musiał być bezpieczny. Inaczej nie odważyłaby się na powiedzenie wielu z tych rzeczy.
- Spójrz na to z perspektywy kogokolwiek innego niż ciebie. Wykryłeś potężną i wielką organizację, która po cichu sterowała częścią naszego świata. Tak jak mówiłam. Wspaniałe osiągnięcie. Zmieniające świat - stwierdziła, z nutą sarkazmu w głosie, który pokazywał, że wyolbrzymiała względem tego, co myślała naprawdę. - Którego dokonałeś bez nas. Bez mojego nadzoru. Bez naszego wsparcia, bez naszego pozwolenia. Może nawet pomimo Rady, udało ci się tego wszystkiego dokonać.
Na moment jej dłonie zacisnęły się na materiale szaty w złości, którą stłumiła nim przejawiła się w jakikolwiek sposób w jej glosie czy spojrzeniu.
- Potężny zasób jest wspaniałym narzędziem, póki da się go kontrolować - skwitowała nieco ciszej. Mówiła wprost, szczerze, nie chcąc dopiec mu w żaden sposób, a odwołując się do zwykłej logiki, która według niej rządziła politycznym śladem. - Gdy staje się nieprzewidywalny i niestabilny, nie masz pojęcia, co zrobi dalej. A to wszystko co osiągnąłeś, przez to, że robiłeś to wbrew mojej woli, sprawia, że ty zyskujesz w oczach wszystkich na sławie, a ja tracę.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: SSV Stalingrad

1 cze 2020, o 10:47

Słuchał słów kobiety w milczeniu, śledząc ją spojrzeniem gdy pozwalała swojej masce opaść, odsłaniając emocje buzujące pod spodem. Mur, którym oddzielała osobiste pobudki od politycznej kariery nie różnił się tak bardzo od tego, który kiedyś wznosiła dookoła siebie Maya, który wznosił on lub tysiące innych ludzi. Ale nawet Radna była istotą z krwi i kości. Kontrolowała galaktykę, podejmowała decyzje o losach nie jednej osoby, a setek tysięcy, i to robiąc to nie sporadycznie, a codziennie, musząc potem żyć z tą świadomością przez kolejne lata. Świadomość, że pod chłodną aparycją dyplomaty i polityka chowało się coś o wiele bardziej naturalnego i bliskiego, w pewien sposób rzucała na nią inne światło. Przypominało, że Irissa nie była tylko beznamiętną, wszechwiedzącą siłą na szczycie łańcucha pokarmowego galaktyki.
Jej ocena jego osoby jako zasobu go nie uraziła - bo w pełni to rozumiał i tego się spodziewał. Nigdy nie przeszło mu przez myśl, że kobieta zarekomendowała go z dobroci serca oraz własnego przeczucia. To byłoby głupie, jak sama zauważyła. Pomimo tego co znajdowało się za murem dyplomacji, wciąż była przede wszystkim politykiem, a jednym z jej głównych narzędzi była kalkulacja i logika. Nie różniło się to zbytnio od tego w jakim kontekście on sam musiał podejmować decyzje lub szacować swoje szanse. Bez względu na to czy opinia Quientusa była daleka od prawdy, czy nie, tak czy owak stanowił pewien element politycznych zagrywek. Do tej pory mu to nie przeszkadzało, bo wciąż mógł wybrać czyim.
Gdy asari skończyła mówić, nie odzywał się przez chwilę. Obserwował jej twarz, łowiąc te drobne gesty i szczeliny przez które przebijała się złość, rozczarowanie i irytacja, rozmyślając jednocześnie nad jej słowami.
- Zdaję sobie z tego sprawę, pani. Ze wszystkiego co powiedziałaś - odezwał się w końcu powoli. - Ale nie zrozumiałaś moich intencji, gdy mówiłem, że nie zależy mi na sławie. Nie mówiłem tego tylko dlatego, żeby przekonać panią, że moje pobudki nie były osobiste. I że spoglądam tylko na to z perspektywy własnej skóry.
Odwrócił wzrok od kobiety, przesuwając go na jej naczynie z naparem ziołowym, bez udziału świadomości śledząc refleksy lamp które tańczyły na jego powierzchni, podczas gdy myśli próbowały ostrożnie sformułować właściwe zdania.
- Nie znam się na polityce tak jak pani i być może nie dostrzegam pełni obrazu - przyznał z ociąganiem. - Ale wiem, że prawda i prawda polityczna to dwie różne rzeczy. Wszystko to o czym pani mówi... ma rację bytu tylko gdy ostatnie miesiące zostaną przedstawione tak jak rzeczywiście miały miejsce. Czy coś stoi jednak na przeszkodzie, żeby tak nie było?
Podniósł spojrzenie na Irissę, wytrzymując jej wzrok.
- Czy polityczny cios w serce dalej byłby politycznym ciosem w serce, jeżeli prawda byłaby taka, że wszystko co zrobiłem, zrobiłem na pani rozkazy? - zapytał wprost, porzucając delikatne podchody. - Jeżeli prawda byłaby taka, że zdawała sobie pani sprawę z tego jak bardzo Castor przeniknął do krwioobiegu sceny politycznej galaktyki oraz Przymierza, więc zwerbowała pani nowe Widmo "z zewnątrz", żeby mieć pewność, że nie będzie skorumpowane? Że Quentius dobrze podejrzewał, że jestem pani zasobem, ale z niewłaściwych pobudek? Że uzgodniła pani ze mną, że oficjalnie będę musiał zerwać się ze smyczy i udawać terrorystę, bo sprawa była na tyle delikatna, że nie można było zaufać standardowej drodze? Bo taka decyzja miała uśpić czujność Castora?
Przepisywanie rzeczywistości w pewien sposób było tym, co wytykał mu Steiger przed śmiercią. Historię piszą zwycięzcy, w ten czy inny sposób. Ironia całej sytuacji próbowała zakraść się do niego i objąć go chłodnym uściskiem, ale nie pozwolił na to. Bez względu na to co twierdził Mathias, była różnica w kłamstwach, które zaplatali. W narracji, którą przedstawiali światu, kryjąc pod nią brzydką prawdę.
A przynajmniej tak musiał sobie tłumaczyć.
- Castor pokazał, że potrafi manipulować Radnym Quentiusem i był swoimi korzeniami zbyt blisko Radnej Ludzi, więc miała pani argument, żeby nie wciągać w to pozostałych członków Rady. Moje osiągnięcia też nie były przecież bez pani nadzoru oraz wsparcia - w końcu posłała pani Widmo Vasir, żeby wspomogła moją rodzinę na Palavenie i zwlekała z zabraniem mi uprawnień tak długo jak tylko mogła, gdy Castor zorientował się w naszym śledztwie. Nawet moje "aresztowanie" poprzez SSV Stalingrad miało sens, dzięki czemu udało się wywabić i osaczyć SSV Arhneim.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Stalingrad

2 cze 2020, o 17:14

Tym razem nie czekała na to, aż skończy mówić. Być może opuściła ją cierpliwość, a może przeszli na nieco inny tryb rozmowy gdy tylko pojawiła się możliwość przedstawienia ostatnich wydarzeń w innym świetle. Jej pierwszą reakcją była frustracja. Zwykła, ludzka frustracja, którą przejawiał niekiedy on sam, często z bardzo prozaicznych, codziennych rzeczy.
- Wiele - odparła natychmiast. - Wiele stoi na przeszkodzie. Myślisz, że mogę po prostu powiedzieć, że wszystko zaplanowaliśmy wcześniej? Że mogę pozwolić sobie na taką zuchwałość i brak zaufania w stosunku do innych członków Rady? Wiesz, w jakiej pozycji mnie to postawi?
Skrzywiła się, nie kwapiąc do wyjaśnienia, choć sam przyznał, że nie wiedział o polityce tyle, co ona. Rozwiązanie, które przedstawiał, wydawało się zbyt problematyczne. Odmowa odbijała się w jej oczach, czekając na chwilę przerwy na zaczerpnięcie oddechu, by wkraść się turianinowi między słowa i uciąć jego entuzjazm.
Stało się jednak co innego. Gdy mówił, odmowa przekształcała się w zaintrygowanie. Kobieta pochyliła się, biorąc z powrotem swój kubek, o który głucho stukała palcami w sobie znanym rytmie. Wzrok stał się bardziej zamyślony. Analizowała jego słowa z większą rozwagą, pozwalając sobie na luksus odsunięcia części problemów od siebie i zastanowienia się nad jego propozycją na poważnie.
Nigdy wcześniej nie myślała tak długo gdy skończył mówić. Nie patrzyła w jego stronę, a w szarą ścianę za jego plecami, oczami wyobraźni widząc zupełnie inne miejsca i innych ludzi.
- To nie jest takie proste - stwierdziła wreszcie. Jej głos zachrypiał lekko, więc upiła łyk napoju z naczynia, by zwilżyć gardło. - Wywabienie Arhneim nie wchodzi w grę. Prześwietlą mnie, zobaczą, że skomunikowałeś się ze mną już po tym, gdy wysłali statek.
Westchnęła ciężko. Przez ułamek sekundy wyglądała, jakby powracały do niej wątpliwości, jakby zamierzała się poddać, widząc piętrzącą się stertę problemów przed sobą. Zwątpienie szybko zniknęło, zastąpione błyskiem w oku. Zaintrygowana, obracała tę ideę w myślach, przyglądając się jej z wielu stron.
- Będę musiała powiedzieć im o twojej sztucznej inteligencji - zadecydowała. Słowa przecięły powietrze nagle, jak ostrze miecza, którego unikał w ciemnych korytarzach bazy Castora na Chasce. Jej spojrzenie powróciło do niego, podłapując wzrok zielonych tęczówek. Palce przestały bębnić o ścianę kubka. - Jeżeli mam przedstawić to od tej strony, wszystkie inne sekrety muszą wyjść na jaw. Pełna transparentność. Nie mogę ryzykować tym, że prędzej czy później reszta dowie się o twoim statku. Nie będę w stanie przekonać ich, że o tym nie wiedziałam. Nie po czymś takim.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: SSV Stalingrad

2 cze 2020, o 20:18

Frustracja kobiety była mu bardziej niż znajoma, chociaż opowiadała o rzeczach, które mógł tylko domniemywać. Polityka stanowiła delikatny taniec między kłamstwem, a prawdą, ale nawet w świecie oportunistów i manipulacji faktami istniało pojęcie zaufania - nawet jeżeli był to skomplikowany twór pełen paradoksów i ironii. Nie miał wątpliwości, że stosunki pomiędzy Radnymi są dalekie od ideału, bo chociaż w oczach całego świata działali jako jeden umysł, jedna dłoń i jedna wola, to rzeczywistość była o wiele bardziej misterna. Musiała być. Każde z nich działało w imieniu galaktycznego dobra, ale również i swojego, w ten lub inny sposób, a także dobra własnej rasy. Z pewnością sobie ufali, ale nie było to zaufanie takie jak jego i Mayi czy nawet jego i Vasir. Nawet dobór słów kobiety to potwierdzał - "zuchwałość" mogła oznaczać wystąpienie poza reguły, które sobie określili. "Rada" działała tylko wtedy jeżeli wszyscy byli sobie równi, jeżeli żaden z nich nie miał większej siły lub wpływów. Przynajmniej oficjalnie. Zrobienie czegoś za plecami innych z pewnością mogło być postrzegane w ten sposób, bo zaburzało tą delikatną równowagę.
Być może to stąd pojawiła się frustracja asari - bo miała przed sobą wybór czy chciała być postrzegana jako słaba, która popełniła błąd w ocenie turiańskiego Widma, lub jako ta, która złamała niepisane zasady, które być może sama próbowała wcześniej egzekwować. Jednak bez względu na zuchwałość zaproponowanego planu, bez względu na naciąganie prawdy oraz absurdalność argumentów, wciąż istniała jedna, niemal uniwersalna stała życia. Wspólna dla wszystkich bez względu na rasę, organizację czy doświadczenie.
Ludzie na wysokich stanowiskach bardzo nie lubili wychodzić na słabych.
Złość Irissy sprawiała, że do samego końca nie wiedział czy uda mu się ją przekonać. Być może rozumiał ogólną twarz polityki, ale jej niuanse wciąż pozostawały daleko poza jego zasięgiem, szczególnie w porównaniu z tym przy czym kobieta musiała pracować na co dzień. Mógł się przeliczyć, mógł źle ocenić swoje przewinienia oraz to czego się dopuścił. Żadne kłamstwo mogło nie być wystarczające, żeby naprawić ostatnie miesiące, bo być może tak bardzo nadgiął wszystkie zasady, że te były już w stanie wrócić do starej pozycji. I pewnym momencie niemal się już z tym pogodził.
Dopiero, gdy spojrzenie Irissy zmieniło się nieznacznie, dostrzegł szansę. Protest zamienił się w zamyślenie, a to oznaczało, że asari dostrzegła jakąś ścieżkę. Nie musiała to być ta, którą przed nią rysował, ale jego słowa musiały coś w niej poruszyć. Jakaś idea, jakiś pomysł... Coś co wskazało jej potencjalne wyjście z sytuacji.
- Nic nigdy nie jest, pani - odpowiedział otwarcie, gdy w końcu przerwała milczenie. Wyprostował się, zaplatając dłoń z powrotem za plecami i przyglądając się jej jak rozmyśla. Napięcie nieznacznie poluźniło swoje szpony na jego karku, dostrzegając nadzieję. - Ale jeżeli czegoś się nauczyłem przez ostatnie tygodnie, to tego że nie ma rzeczy niemożliwych. Pani zna polityczne niuanse o wiele lepiej ode mnie. Nie będę obstawał przy swoich argumentach i pomysłach, jeżeli pani będzie miała inne.
Jej zamyślone spojrzenie mogło równie dobrze rozwijać ścieżkę zupełnie inną niż tą którą przedstawiał. Każdy był dobry w toczeniu swoich własnych bitew. Czy Irissa dostrzegała wyzwanie, które postawiła przed nią ta koncepcja?
Kiedy jednak w końcu odezwała się ponownie, to on zamilkł. Było widać, że podjęła decyzję, co powinno go ucieszyć, ale wciąż to była daleka droga do satysfakcjonującego sukcesu.
- Rozumiem - odezwał się po dłuższej chwili, która i tak mogła się wydawać zbyt krótka. Niestety temat Etsy nie był tak niespodziewany - głównie dlatego, że ciążył mu na dnie umysłu odkąd tylko opuścili Chascę. Tajemnica jego SI była cierniem w boku Irissy, a teraz wyjawienie jej obecności było momentem lepszym od innych i chociaż kobieta patrzyła na to pod kątem własnych sekretów, to on wiedział, że nie mają wyjścia. I to nie tylko z powodów, które przedstawiła.
Nie wiedział ile osób z Castora wie o Etsy, ale wiedział, że Reed wie. Wystarczyło, że szepnie słówko Quentiusowi lub Radnej Ludzi, że zasieje wątpliwość która sprawi, że któreś z nich skonfrontuje Irissę... Pełna transparentność była swojego rodzaju obroną przed tym atakiem. Nawet jeżeli niepokoił się jakie nieprzewidziane reperkusje mogła przynieść.
- Wiem, że miała pani wątpliwości co do Etsy, ale gdyby nie ona, nie rozmawialibyśmy w tej chwili, a Castor dalej żyłby w cieniu Przymierza - mruknął. - Traktuję ją jako członka mojej załogi. Udowodniła więcej niż raz, że możemy całkowicie jej ufać. I nie tylko jej.
Odwzajemniał spojrzenie kobiety przez chwilę, ale w końcu przeniósł go na wizjer jej kabiny. Podejrzewał, że nie musiał jej przekonywać. Co innego jednak pozostała trójka...
Pełna transparentność.
- Odnośnie innych sekretów... - zaczął z ociąganiem, po czym westchnął cicho. - Jeżeli mamy godzinę czasu, to chyba najlepiej będzie jeżeli opowiem pani całą historię od początku.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Stalingrad

3 cze 2020, o 13:21

Nie zareagowała na jego pokrzepiające słowa. Nie słuchała pochlebstw, wyciszała się na informacje, które uważała za nieistotne. W tej chwili jej umysł chwycił w szpony podrzuconą mu ideę i tylko wyłącznie na niej się skupiał. Perspektywa, którą pokazał jej Viyo, z pewnością była dla niej kusząca. To w niej asari mogła spijać śmietankę zwycięsko, po operacji, która nie narażała jej bezpośrednio. Z pewnością tworzyło to kilka komplikacji, o których wspominała - obraza ze strony innych urzędników, spowodowana brakiem zaufania. Nieprzewidywalność Radnej, która mogła okazać się cechą mało pożądaną w jej obecnej roli. Odpowiadanie jednego Widma wyłącznie przed jednym radnym mogło być częstym zabiegiem, ale oficjalnie też patrzono na to karcąco. Rada powinna tworzyć jeden, spójny urząd.
- Nie twierdzę, że tak nie jest. Zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedziała. Nietrudno było jej powrócić do obojętności. Irissa nie miałaby problemu z wrzuceniem Etsy pod koła nadciągającego pojazdu jeśli miałaby dzięki temu zachować twarz. Nic nie łączyło ją z SI, poza wiedzą o jej istnieniu. Nie udawała więc, że podziela przywiązanie turianina. - Sztuczna inteligencja to potężny sojusznik tak długo, jak chce współpracować. Walczyłeś w Bitwie o Cytadelę. Widziałeś na własne oczy to, co dzieje się gdy kolektyw przestaje słuchać swoich organicznych zwierzchników.
Westchnęła lekko. Bitwa o Cytadelę była zwrotnym momentem w jej karierze, w ten czy inny sposób. Turianin sam dobrze pamiętał to, ile żyć i zniszczeń kosztowała galaktyczną stolicę. Gethy nie przypominały w swoim zachowaniu Etsy w najmniejszy sposób, ale z całą pewnością inni radni mogli znaleźć powiązania, które wystarczą, by wpakować ją do jednego worka z zabójczymi maszynami.
- Jej los będzie osądzony. Tak jak i twój, i wszystkich zamieszanych w tę sytuację - odparła, dopijając swój napój. Odstawiła naczynie na stół z głośnym stukotem. - Tego nie jesteśmy w stanie uniknąć. Wstawię się za tobą gdy wyjaśnimy całą sytuację, ale proces odbędzie się tak czy inaczej. Prawo zostało złamane. Nie możemy tego zmienić.
Jej słowa brzmiały dość dosadnie. Wyjawienie, że to ona stała za poczynaniami Widma nie uwalniało go od odpowiedzialności przed pozostałą trójką radnych. Wątpliwe, by Irissa również znalazła się w tym procesie. Jeśli kiedykolwiek w galaktycznej historii pojawił się precedens sądzenia jednego radnego przez pozostałych, Viyo o nim nie wiedział.
Słysząc go, znów zareagowała mieszanką zaintrygowania i obawy przed tym, co chciał powiedzieć. Odpaliła omni-klucz, zerkając na poprzednie, dwa komunikaty, które zbyła bez sprawdzania. Szybko odpowiedziała na wiadomość i zerknęła na godzinę.
- Mamy - odparła. Uniosła rękę, wreszcie wskazując mu pusty fotel obok. - Nie pomiń żadnych szczegółów - dodała stanowczo, przypatrując mu się z uwagą.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: SSV Stalingrad

3 cze 2020, o 19:01

Wyświetl wiadomość pozafabularną Bez względu na to jaką decyzję tu podejmą, wiedział że komplikacje nie będą się kończyć tylko na tym pomieszczeniu. Ale to było nieuniknione. Dlatego też zamilkł widząc jak kobieta analizuje tą ideę, po prostu przyglądając się jej w ciszy i pozwalając jej znaleźć własne rozwiązania - mógł sugerować ogólne wyjście z sytuacji, ale szczegóły musiały leżeć po jej stronie. Polityka to było jej pole walki. On mógł mieć większe zrozumienie w tej materii od swoich pobratymców, ale to ona żyła w tej rzeczywistości na co dzień. I chociaż jej słowa o sojusznikach były parafrazą jego własnych myśli, które sformułował nie tak dawno temu podczas pożegnania z Mayą, potwierdzały, że przynajmniej w tej części rozumiał chłodny umysł stojący za aparycją asari, to wciąż był to ułamek tego co skrywało się za maską dyplomaty.
Mógł mieć tylko nadzieję, że gdy już stworzy taki plan, który pozwoli jej zyskać na całej sytuacji, to on nie znajdzie się w tej części, którą trzeba będzie dla tego zwycięstwa poświęcić.
Skinął głową kiedy wspomniała Bitwę o Cytadelę. Chociaż niechętnie, to wiedział co chciała powiedzieć. Uprzedzenia potrafiły stać za niemal każdą decyzją, szczególnie gdy te podparte bywały doświadczeniem. Wrogie SI zapewniły ich wystarczająco wiele w ostatnich latach, żeby wysoko postawić poprzeczkę dla tych, które reprezentowała Etsy i tylko to czego dowiedli przez ostatnie miesiące było jedyną obroną przed osądem, który zostanie przeprowadzony.
- Rozumiem to i nie będę się przed tym bronić. Ale mam jedną prośbę - odpowiedział, podłapując spojrzenie Irissy. Celowo nie użył słowa "warunek", bo wiedział, że w oczach kobiety nie stał z pozycji stawiania jakichkolwiek żądań, ale chociaż jego ton był łagodny, to jego wzrok mówił co innego. - Jedna z tych osób, która mi pomogła, jest teraz moim członkiem załogi. I chciałbym, żeby tak była traktowana i osądzona, jeżeli mamy przejść oficjalny proces. Jako członek załogi Widma, podlegający Radzie. Nawet jeżeli może to spowodować pewne... obiekcje. Nie będę wymuszał na pani obietnicy w ciemno zanim nie będzie pani znała pełni obrazu, ale chciałbym, żeby miała to pani na uwadze.
Złamane prawo było elementem, który musieli zaadresować. Chociaż jakaś jego część jeszcze kiedyś wierzyła, że uda się to zamieść pod dywan, to być może fale które wywołał w galaktyce były zbyt obszerne, żeby wszyscy o tym po prostu zapomnieli. Oficjalny proces był daleki od ideału, ale prawdopodobnie był niezbędny. Nawet Rada potrzebowała zabezpieczenia, a on stanowił historię, która ciągnęłaby się za nimi i groziła skandalem, gdyby tak po prostu udawali, że nic się nie stało. Widma stanowili prawo, ale nie stali ponad nim.
Nie pamiętał jednak, żeby słyszał, by któreś zostało publicznie pociągnięte do odpowiedzialności, pomimo... nieortodoksyjnych metod, których niektórzy używali.
Na gest Irissy poruszył się w końcu, przerywając swój bezruch. Sztywne mięśnie odpowiedziały ćmiącym bólem, gdy przeszedł do fotela, ale usiadł na nim i skinął głową w podziękowaniu. Wykorzystał tą wolną chwilę na to, żeby aktywować omni-klucz i napisać krótką wiadomość do Mayi; czas sączył się leniwie pod ostrym spojrzeniem Radnej Asari, ale pamiętał, że nie tylko on ma teraz obawy do niepokoju. Niewiedza potrafiła być okropną torturą.
Nadal żyję. Nadal bez kajdanek.
- V.
Dezaktywował narzędzie i opuścił ręce, milcząc przez kilka sekund. Zbierał myśli, obracając w głowie to jak powinien rozpocząć; musiał cofnąć się o całe miesiące i zebrać ostatnie wydarzenia w historię na tyle składną, żeby zmieścić ją w przedziale sześćdziesięciu minut. Tajemnice i koszmary towarzyszyły mu jednak tak długo, że teraz z trudem rozgrzebywał to co do tej pory świadomie próbował zakopać dla zachowania własnego, zdrowego rozsądku. Radna potrzebowała jednak szczegółów.
Szczególnie jeżeli na ich podstawie musieli stworzyć ostateczną historię.
- Wszystko zaczęło się od misji na którą wysłał mnie Radny Quentius zanim zostałem Widmem - odezwał się w końcu, zaczynając mówić. - Myślę, że to właśnie śmierć Valokarra była tym momentem zwrotnym. Jakaś nieznana grupa ludzi zaatakowała i zabiła generała w sercu Palavenu, ale w trakcie walki jednemu z żołnierzy Hierarchii udało się podrzucić napastnikom nadajnik. Quentius chciał, żebym podążył tym tropem i odnalazł tych, którzy byli za to odpowiedzialni. I tak też zrobiłem - Etsy namierzyła ślad nadajnika w Mgławicy Półksiężyc i tam się udaliśmy. Na miejscu znalazłem okręt, który ukrywał się w polu asteroid, ale zanim jego pilot zdążył zareagować, udało mi się dostać na jego pokład. Wywiązała się walka.
Potarł w roztargnieniu ranną rękę, wpatrując się w elastyczny materiał tworzący temblak, chociaż jego wzrok uciekł o wiele, wiele dalej.
- Mężczyzną na pokładzie okrętu był Nazir Khouri - żołnierz czarnych oddziałów Przymierza, sekcji B. To on wraz ze swoją grupą dostali rozkaz dostania się na Palaven i zamordowanie Valokarra. Problem polegał na tym, że w rzeczywistości nie było żadnego dzielnego żołnierza Hierarchii, który podrzucił nadajnik. Quentius wymyślił tą historię, a tak naprawdę dostał anonimowy cynk na podstawie którego wysłał mnie. Prawda wyglądała tak, że Khouri został zdradzony przez swoich towarzyszy, którzy próbowali go zabić chwilę po tym jak turiański generał zginął, a urządzenie zostało aktywowane przez jednego z nich. Sygnał miał doprowadzić do niego kata, który dokończyłby ich dzieła. Mnie.
Dopiero teraz powoli sobie uświadamiał, że cały ten proces rozpoczął się jeszcze nim został Widmem. Tak długo podążał tymi śladami, że zapomniał o początku, który miał moment jeszcze przed oficjalną "koronacją".
- Tak się jednak nie stało. Nie zabiłem Khouriego. Widziałem, że istnieje jakaś trzecia strona, która chciała śmierci Valokarra, której wiedza żołnierza nie była na rękę i która potrafiła wykorzystać do tego Radnego. Wróg mojego wroga... - Wzruszył nieznacznie ramionami. - Nie wiedziałem czy mogę ufać Quentiusowi po tym jak przedstawił mi fałszywą historię. Puściłem Khouriego wolno, a jemu przekazałem nadajnik oraz swoje wątpliwości i niezadowolenie. To o tym nadajniku Przymierza wysłałem ci wtedy prywatną wiadomość, pani - dodał, podnosząc na chwilę wzrok na Irissę. Pamiętał, że ją wtedy ostrzegł o potencjalnej broni, którą Radny trzymał w szufladzie, chociaż nie wiedział, że ostatecznie było to niepotrzebne.
- Khouri odezwał się do mnie kilkanaście dni później, tuż po tym gdy zostałem mianowany na Widmo. Przesłał mi namiary na Nos Astrę, na kogoś o pseudonimie Vigil, kto rzekomo mógł wiedzieć więcej o sprawie Valokarra oraz o AZ-99. Ponieważ dostałem od pani i od reszty Rady trochę wolnego czasu, to uznałem że podążę za tym tropem.
Vigil było określeniem, które już dawno przestał utożsamiać z Mayą. Minęły miesiące i żadne z nich nie było już podobne do tych osób, które spotkały się w Horusie. Przeniósł wzrok na wizjer imitujący okno kabiny, przyglądając się przestrzeni niewidzącym spojrzeniem.
- Vigil okazała się być kobietą, która również kiedyś pracowała dla Przymierza, ale co ważniejsze - która również była powiązana z AZ-99. Kilkanaście miesięcy temu, gdy służyła jako N7, jej oddział został wysłany do układu Karath. Podobnie jak my, odkryli wtedy AZ-99, ale tylko cudem udało im się ujść z życiem z planety, gdy zaatakowała ich lokalna fauna. Nigdy nie opuścili jednak systemu, bo w trakcie drogi powrotnej ich okręt uległ zniszczeniu, a następnie rozbił się na AZ-102, na sąsiedniej lodowej planecie. Maya przeżyła jako jedyna. Po katastrofie sekcja B to wykorzystała i wciągnęła ją w swoje szeregi. - Przerwał na chwilę, układając sobie słowa w głowie jak układankę. Nawet te informacje swego czasu wyciągał z biotyczki z trudem, każdy fragment po fragmencie. - Tam też dowiedziała się, że jeden z ich żołnierzy - jej nowych towarzyszy - był odpowiedzialny za "awarię" tego okrętu, którym uciekała z AZ-99. Scott Bryant sabotował Niezłomnego - jej okręt - na rozkaz Mathiasa Steigera żeby uciszyć wszelkie informacje na temat AZ-99 oraz pozostawić placówkę ukrytą na planecie dalej w sekrecie. Po wszystkim został jednak odsunięty od służby i przeniósł się na Illium. Maya zdezerterowała i podążyła za nim, chcąc dostać swoje odpowiedzi i pomścić towarzyszy. To tam ją znalazłem. Na Nos Astrze. Pomogłem jej dorwać Bryanta, a ona pomogła mi zdobyć dane z jego omni-klucza. Ta strzelanina w klubie Hex oraz w rezydencji Orena Virii to my - mruknął, spoglądając przelotnie z powrotem do twarzy asari. Wtedy Etsy wyczyściła wszystkie dane z kamer oraz zamazała tożsamość jego oraz biotyczki, ale gdy szło się jego śladem pewnie łatwiej było się domyślić całości. No i był już wtedy Widmem.
Westchnął krótko i przetarł twarz dłonią.
- Vigil to była nazwa operacji w której Maya brała udział na AZ-99. Naprawdę nazywa się Maya Volyova - dodał, uświadamiając sobie, że tego nie powiedział wcześniej. - W każdym razie, na omni-kluczu Bryanta znalazłem fragmenty zaszyfrowanej rozmowy z kimś kto wydał mu rozkaz o unieszkodliwieniu Niezłomnego. To był dla mnie dowód, że ktoś jeszcze wiedział o AZ-99 i że nadal aktywnie próbuje zatrzeć ślady. Valokarr, Niezłomny, AZ-99... Ktoś był z tym powiązany i miał wystarczającą władzę, żeby pociągać za sznurki. Jedyny trop jaki miałem, był we wraku okrętu, którym leciała Maya, dlatego też on był naszym następnym przystankiem. Zostawiliśmy Illium i polecieliśmy na AZ-102.
Lodowa planeta, chociaż pozbawiona była przeciwników, którzy mogliby do nich strzelać lub bestii, które mogłyby im zagrażać, również stanowiła pewien przełom. Pod rozświetlonym zorzą niebem, w śmiertelnie niebezpiecznym otoczeniu oraz poczerniałych zębach fragmentów Niezłomnego, coś się zmieniło. Maya dostała swoje pierwsze odpowiedzi, co pozwoliło jej uciszyć syrenę alarmową, która budziła ją w nocy ze snu i odzyskać nieco spokoju.
- W szczątkach Niezłomnego znaleźliśmy komponent, który przyczynił się do awarii - wznowił historię po kilku sekundach, orientując się że nieświadomie zamilkł, gdy jego wspomnienia podążyły innym torem. - Etsy udało się odszyfrować sygnaturę hakera, który zaprojektował wirusa. Poza tropami mieliśmy już imię, a raczej przydomek: "Skinner". Wtedy jednak kazaliście mi wrócić. Misja dla Radnej Salarian - dodał dla przypomnienia, przenosząc wzrok ponownie ku Radnej. - Zostawiłem Mayę na Illium i poleciałem na Thessię. Tą część pani zna. Wytropiłem organizację, znalazłem naukowców, zabiłem batariańskich łowców. Jednak po tym gdy wróciłem i zdałem wam relację, ponownie skontaktował się ze mną Khouri. A dokładniej jeden z członków jego załogi. Okazało się, że Nazir na własną rękę próbował dowiedzieć się kto go zdradził i dlaczego, ale niespodziewanie przestał się zgłaszać swoim towarzyszom. Ostatnio widzieli go jak leciał do Szanghaju. Spotkać się z kimś o pseudonimie "Skinner".
Zrobił wymowną przerwę, odwzajemniając spojrzenie Irissy. To w tym miejscu dwa różne śledztwa łączyły się w jedno, zaczynając nabierać tempa. Zbieżność odkryć mogła być przypadkowa, ale w rzeczywistości prędzej lub później sami również wpadliby na trop hakera. Nazir przyspieszył to znacząco.
- Po tej informacji wróciłem na Illium, żeby zabrać Mayę, a następnie polecieliśmy do Szanghaju. Tam znaleźliśmy Skinnera. Okazało się, że kod, który zniszczył Niezłomnego rzeczywiście należał do niego, ale tylko częściowo - linia B zdobyła jego programy i przerobiła je na własną rękę, wykorzystując między innymi do uziemienia okrętu. Swoją drogą, chłopak jest wyjątkowo utalentowany. Nawet Etsy miała zagwozdkę z rozwiązaniem jego kodu - wtrącił mimochodem, chociaż akurat Irissę pewnie interesowało to tyle co zeszłoroczny śnieg na Noverii. - Włamał się do lokalnego systemu inwigilacji i namierzył dla nas ludzi, których tropił Khouri. Okazało się, że w kupno kodu oprócz Bryanta powiązana była jeszcze jedna osoba - Vance Dewitt. Kolejne nazwisko, kolejny trop. Skinner namierzył go dla nas, więc poszliśmy go przechwycić. Mężczyzna okazał się być czymś w rodzaju... bankiera sekcji B. Nie jestem pewien jak to inaczej nazwać. Odpowiadał za finanse i różne inne rzeczy - dodał, wahając się przez uderzenie serca. - Okazało się też, że zbierał brudy na swoich przełożonych. Część zestawień oraz wątków finansowych prowadzących do różnych spółek kontrolowanych oraz opłacanych przez Castora pochodzi z jego omni-klucza. To od niego dowiedzieliśmy się też, że Khouri przetrzymywany jest w lokalnej przetwórni piezo przez Donovana Reeda - prawą rękę Steigera.
Znowu przerwał, tym razem żeby dać chwilę przerwy gardłu zmuszonemu do mówienia. Przesunął spojrzeniem po posągu asari, który Irissa trzymała obok kanapy. Wyglądało na to, że pokój mógł być dedykowany specjalnie dla niej albo dla innych dyplomatek asari. Być może projektant krążownika uwzględniał i takie szczegóły, wiedząc że SSV Stalingrad będzie gościł najróżniejsze osobistości na pokładzie.
- Odbiliśmy Khouriego, ale Reedowi udało się zbiec - kontynuował po chwili. - Po powrocie na Elpis mężczyzna podzielił się z nami tym co się dowiedział. Okazało się, że rozkaz egzekucji Valokarra nie został wydany przez nikogo z sekcji B i oficjalnie nigdy nie istniał. To Castor go autoryzował, a potem wymazał wszelkie ślady. Sekcja B stanowiła przedłużenie jego woli, nawet jeżeli część żołnierzy nie zdawała sobie z tego sprawy. Sekretna komórka w sekretnej komórce. Na omni-kluczu Vance'a znaleźliśmy również nowe tropy, tym razem prowadzące do inżyniera na Noverii, tyle, że tutaj sprawa zaczęła się komplikować. Nie mogłem już dzielić swojego śledztwa między oficjalne misje, a podążanie tropami Castora. - Skrzywił się mimowolnie. To w tym miejscu znajdował się kolejny punkt zwrotny. Nie zamierzał jednak wspominać, że to Etsy go zapoczątkowała, blokując komunikaty od Irissy oraz pozostałych. Ten jeden sekret musiał pozostać sekretem dla całego świata, włączając w to Radną. Szczególnie gdy istnienie SI miało zostać poddane pod osąd jej współpracowników. Ostatecznie decyzja i tak należała do niego. - Khouri... narobił zamieszania swoimi metodami. Szanghaj jest pełen kamer i nie mogliśmy nic z tym zrobić. Media uchwyciły mnie oraz Mayę na monitoringu, więc było kwestią czasu, że informacja o naszej obecności tam dotrze do wszystkich. Również do Castora. Musiałem wybrać. Powody mojej decyzji już znasz, pani. Mieliśmy dane z omni-klucza Vance'a, mieliśmy zeznania Khouriego, mieliśmy tysiąc różnych tropów... ale żaden nie był wystarczająco silny, żeby zatrzymać Castora zanim zdąży coś z tym zrobić. Więc zerwałem wszelkie połączenia i polecieliśmy na Noverię.
Zgiął i rozprostował palce chorej ręki, robiąc to powoli i ostrożnie. Tępy ból wciąż był obecny, ale teraz potrafił z powrotem zakotwiczyć go w rzeczywistości. Był też niejako znajomy, pobudzając resztę wspomnień.
- Inżynier nazywał się Kevin Jefferson. Wylądowaliśmy w porcie NDC i przekonaliśmy ich do współpracy, chociaż ku ich niezadowoleniu. Okazało się jednak, że Castor dotarł tam chwilę przed nami. Napotkaliśmy opór trzech żołnierzy, ale ostatecznie udało nam się złapać Jeffersona i przekonać do mówienia. Okazało się, że projektował niektóre systemy strukturalne placówki na Chasce, która stanowiła serce organizacyjne Castora. Opowiedział nam też o Steigerze, a także o tym jak szeroko sięgają jego macki. Wyszło też na jaw, że on i Steiger są... blisko. Jefferson był prawdopodobnie jedyną osobą, na której Steigerowi w jakiś sposób zależało, a żołnierze Castora przybyli tam żeby go odeskortować w bezpieczne miejsce.
Rozluźnił dłoń i westchnął krótko.
- Najrozsądniej byłoby go wykorzystać jako broń przeciwko Steigerowi, ale wszyscy wysoko postawieni przedstawiciele Castora mieli przy sobie zabezpieczenie, które mogli użyć, żeby zabić się dla sprawy. Martwy nie miał dla mnie żadnego pożytku, poza tym teoretycznie był cywilem, więc zdecydowałem się, żeby puścić go wolno. Steiger i tak wiedział, że nadchodzimy. Zabraliśmy im tylko omni-klucze i wróciliśmy na Elpis.
Pozostawienie Jeffersona przy życiu dalej wywoływało w nim ambiwalentne uczucia. Z jednej strony uratowało jego rodzinę, ale z drugiej kłóciło się z zimną logiką, która do tej pory próbowała wytykać mu ten czyn. Mając żywego Jeffersona jego spotkanie ze Steigerem z pewnością wyglądałoby inaczej. Teraz nie miało to już jednak żadnego znaczenia.
- Znaliśmy lokalizację Castora, znaliśmy jego słabe punkty. Wiedzieliśmy, że na Chasce znajduje się ich główny serwer. Pozostało tylko go jakoś zabezpieczyć - kontynuował, ale jego głos przycichł trochę. - To wtedy skontaktował się ze mną Steiger. Bezpośrednio. Dotarcie do Kevina przekroczyło pewną granicę, sprawiając że zaczął traktować mnie osobiście i widzieć we mnie zagrożenie. Wysłał swoich ludzi po moją rodzinę, pokazał mi nagrania i rozkazał oddać się w jego ręce. Wiedział, że nie mam żadnego wsparcia i że jestem z Mayą sam.
Zamilkł na chwilę, po czym przetarł twarz dłonią i oparł potylicę o zagłówek, wbijając wzrok w tatuaże na twarzy Irissy.
- Ale nie wiedział o Khourim, który nadal miał u mnie dług wdzięczności. Wtedy też skontaktowała się ze mną Vasir, którą pani wysłała moim śladem, była jednak zbyt daleko, żeby mnie powstrzymać. Powiedziałem jej o mojej rodzinie, powiedziałem też, że spotkam się z nią na Palavenie, po czym sami polecieliśmy na Chascę.
Palce jego zdrowej dłoni mimowolnie zastukały o oparciu fotela, gdy odtwarzał w pamięci ostatnie wydarzenia.
- Razem z Nazirem i z Mayą stworzyliśmy nowy plan. Wiedziałem, że Steiger chce nas wziąć żywcem, przynajmniej na chwilę żeby móc się ponapawać zwycięstwem, wiedziałem też, że musimy zabezpieczyć serwery. Khouri nie był jedynym, który miał u mnie dług wdzięczności. Skontaktowaliśmy się ze Skinnerem, który przygotował dla nas nową wersję wirusa, taką która miała odciąć serwerownie od systemów sterowania placówki i automatyczne rozpoczęcie usuwania danych w razie alarmu. Podczas lądowania na Chasce zrzuciliśmy Nazira w transporterze zarekwirowanym NDC, żeby nie został wykryty przez radary, a sami oddaliśmy się w ręce Steigera.
Powstrzymał się, żeby podnieść rękę i dotknąć opatrunku na szczęce. Jego rany zamrowiły delikatnie na wspomnienie efektów tego planu.
- Reszta rozegrała się... mniej lub bardziej zgodnie z planem. Ludzie Steigera najpierw mnie obili za śmierć ich towarzyszy w Szanghaju i na Noverii, a potem zaprowadzili przed jego oblicze. Próbował mnie kupić, ale się nie zgodziłem. Khouri zaatakował placówkę. W zamieszaniu Mayi udało się uwolnić z kajdanek i zaczęliśmy walczyć. Steiger zginął, a Nazir znalazł nas w jego gabinecie. Potem przebiliśmy się do serwerowni, zabijając tych co stali nam na drodze i zgraliśmy większość danych, których nie zdołali usunąć ręcznie. Gdy się zorientowali, rozpoczęli proces zniszczenia bazy poprzez roztopienie reaktorów, ewakuując jednocześnie najbardziej witalny personel. Udało nam się zgarnąć trójkę jeńców, a następnie uciec z powrotem na Elpis i odlecieć zanim wszystko wybuchło - dokończył, z powrotem ogniskując wzrok na asari. - Resztę pani znasz. Poza trzema szczegółami.
Współpraca Irissy była mniej lub bardziej przypieczętowana, więc nie było sensu trzymać ostatnich informacji dla siebie. Zbyt daleko już podążył tą ścieżką.
- Pierwszym jest Maya Volyova. Nadal jest na Elpis i pilnuje trzeciego więźnia, o którym do tej pory nie wspomniałem. Ze względu na jej powiązania z N7 oraz Przymierzem uznałem, że zbyt niebezpiecznie będzie ją tu przyprowadzić zanim pozna pani całość historii. To ją chciałbym wciągnąć do swojej załogi, a także oczyścić z zarzutów. Na tym etapie jest zaangażowana w tą sprawę tak samo jak i ja, i ufam jej w równym stopniu. Drugim, jest Donovan Reed, który uciekł z Chasci. Jest cholernie niebezpieczny, a także zna większość struktury Castora. Był szefem bezpieczeństwa Steigera i jego katem. Co gorsza, wie również o Etsy. Steiger dopadł doktor Te'erię i zakładam, że wyciągnął z niej tą informację torturami. - Chociaż mówił beznamiętnie, te słowa wbiły zimną szpilę w jego klatkę piersiową. Jego spojrzenie, wbite w asari, przez kilka uderzeń serca też miało jasną przesłankę - chociaż nie wypowiedział jej na głos. Irissa wiedziała o Te'eeri. Jej ludzie mieli ją obserwować i pilnować.
Oskarżenie w jego wzroku było jednak chwilowe, znikając zaraz z kolejnym westchnięciem.
- Trzecią jest brakujący więzień. Rodzeństwo, które ze sobą przyprowadziłem to zwykli cywile, którzy niewiele wiedzieli o pracy Castora. Liam jest inżynierem, ona sekretarką. Ale ten trzeci... - Pokręcił głową powoli. - Nie udało mi się wyciągnąć z niego kim jest. Wie zdecydowanie więcej od innych. Wiedział o mnie, o moich poczynaniach. Zna szczegóły, które znał Steiger. Nie wiem czy wie o Etsy, ale nie chciałem ryzykować, że zacznie wykrzykiwać swoją wiedzę żołnierzom ze Stalingradu. Nadal jest na Elpis, odurzony końską dawką środka usypiającego.
Zamilkł wraz ze swoimi ostatnimi słowami. Gardło, spierzchnięte od długiego mówienia, domagało się przerwy, ale z jego ramion spadła chociaż odrobina ciężaru. Przeżywanie starych wspomnień rozdrapywało rany, ale tak długo trzymał je jako sekrety, że wyrzucając je teraz z siebie przed Irissą poczuł chociaż trochę ulgi, tworząc z nią ambiwalentną mieszankę zmęczenia, bólu, napięcia i wewnętrznego spokoju.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Stalingrad

5 cze 2020, o 14:19

Choć Widmo nie użył słowa warunek, wiedząc, że nie ma do tego prawa, asari uniosła lekko brwi, najwyraźniej w ten sposób to traktując.
- Nie mogę ci tego obiecać - odpowiedziała zdawkowo. - Jeśli w sposób legalny stała się ta osoba częścią twojej załogi, jeśli nie ma problemów z prawem, Widmo może przejąć odpowiedzialność za to, co ta osoba zrobiła będąc pod jego skrzydłem. Nie możesz jednak odpowiadać za to, co zrobiła zanim ją przyjąłeś - dodała, precyzując. Po tym, zamilkła, wsłuchując się w jego historię.
Historia była długa i zawiła. Turianin opowiadał skróconą wersję, która i tak wydawała się nie mieć końca. Radna zmarszczyła brwi, wpatrując się w niego z uwagą. Teraz mógł mieć pewność, że w tej chwili, nadal ma jej pełną, niepodzielną uwagę. Jej pierwsze wątpliwości i spostrzeżenia pojawiły się dość szybko, których nie omieszkała wypowiedzieć na głos.
- Dlaczego puściłeś Khouriego wolno? - spytała wprost. Poza dociekliwością, w jej słowach pobrzmiewała nuta dezaprobaty. - Czy niewinny, czy nie, był świadkiem, który mógł zeznawać. Przez to, że go wypuściłeś, stał się mordercą. Czy wiesz, jak wielu ludzi zdążył od tamtego czasu zabić? Ile kompleksów wysadzić, jak podrzędny terrorysta? - syknęła, z dezaprobatą narastającą w jej głosie.
Mimo tego, rozumiała, że Nazir byl tylko cegiełką w całej tej historii. Słuchała dalej. Pod sam koniec, przymknęła oczy i potarła skroń dłonią, krzywiąc się, gdy nadmiar informacji powodował narastającą migrenę. Chłonęła fakty, miejsca i nazwiska jak gąbka, ale widząc, jak wiele do opowiedzenia zostało, nie komentowała dalej póki nie skończył swojego monologu. Odchrząknęła wtedy, prostując się, bo zdążyła lekko osunąć się na kanapie w trakcie tej historii. Wzięła powietrze do ust i wypuściła, zbierając myśli i układając w odpowiedniej kolejności słowa.
- Z tego co mówisz, już od początku miałeś dowody, którymi mogłeś się podzielić - skomentowała. Znów w jej głosie zabrzmiała nagana i niezadowolenie. - To co zrobiłeś to czysta samowolka, Viyo. Może gdybyś nie wyrządził tylu szkód, byłabym w stanie przymknąć na to oko. Ale tam, gdzie szedłeś ty i twoi towarzysze, tam wszystko dookoła wybuchało. Zostawiłeś po sobie szlak zniszczenia, który ciężko zatuszować, ani obronić.
Westchnęła ponownie, tym razem ciężej. Wyraźnie wzmagała w niej irytacja i złość, widać to było w tym, jak układało się jej ciało, choć jej twarz pozostała w głównej mierze neutralna.
- Cholerne Przymierze. Zachowują się jak dzieciaki, którym pozwolono usiąść przy stole dla dorosłych. Ciekawe jak Fel zasłoni tę śmierdzącą, wielką kupę gówna w ich szeregach - przyznała, tym razem decydując się na otwartość, ale nie na długo. Jej opinię odnośnie Przymierza zostawiła w tej jednej wypowiedzi, szybko po tym kręcąc głową i wracając do tego, co mówił dalej.
- Nikogo nie oczyścisz z zarzutów samymi chęciami. Zdezerterowała. Nie miała prawa legalnie dołączyć do twojej załogi. O jej losie zadecyduje sąd wojskowy, nie ja - odpowiedziała, ostro atakując jego nadzieje na załatwienie tego w inny sposób. - Zajmiemy się poszukiwaniami Donovana Reeda. Jeśli to co mówisz, jest prawdą, będzie wiedział najwięcej o tym, jak wyglądała ta organizacja i uzupełni braki w danych, które zgraliście. Natomiast co do trzeciego więźnia...
Urwała, jakby potrzebowała chwili zastanowienia.
- Przyprowadzisz go tutaj. Zostanie zabrany na Cytadelę. Wydobędziemy z niego tyle, ile się da.
Umilkła na chwilę, zbywając kolejne powiadomienie, które wyskoczyło na jej omni-kluczu. Nie wyciszała urządzenia, ale nie była na razie zainteresowana komunikacją z kimkolwiek. Znów podniosła swój wzrok na Widmo.
- Gdzie teraz jest Khouri?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: SSV Stalingrad

5 cze 2020, o 16:46

Cisza wypełniająca pomieszczenie po tym gdy skończył była niemal bolesna. On również zamilkł na kilka chwil, przyzwyczajając się do faktu, że wszystkie tajemnice, które tak długo w sobie trzymał, teraz wyszły na jaw. Czas na ukrywanie sekretów się skończył i teraz nadeszła pora, żeby bronić swoich decyzji, żeby zmierzyć się z konsekwencjami. Coś nad czym myślał przez ostatnie tygodnie, wiedząc że w końcu znajdzie się w takiej sytuacji, ale również częściowo spodziewając się, że zginie w trakcie i nigdy do tego nie dojdzie.
- Tak samo jak mógł zeznawać Valokarr? - odpowiedział pytaniem na pierwszą wątpliwość asari. - Khouri byłby martwy jak tylko trafiłby do aresztu. Castor dorwał generała w sercu Palavenu, więc dorwałby i świadka w więzieniu Cytadeli. W zamknięciu był dla nas bezużyteczny, natomiast będąc na wolności stanowił dla nich dodatkowy problem, którym musieli się zająć. To co mógł odkryć lub co wyciągnąć na światło dzienne swoimi metodami, miało większą wartość od jego zeznań - dodał wprost. Krew, którą przelał Khouri, była również na jego rękach, ale nigdy nie żałował tej decyzji. Nawet gdyby nie znaleźli się z żołnierzem w impasie wywołanym przez dwie ścierające się SI, jego wybór mógł być tylko jeden. Z tego samego powodu stróże prawa wypuszczali na wolność informatorów lub chodzili na ustępstwa, akceptując pewne ryzyko dla większego dobra.
Kiedy wspomniała o dowodach, westchnął krótko.
- Mogłem się podzielić? - powtórzył za nią, podłapując spojrzenie ciemnych tęczówek. - Miałem ustne zeznanie eks-żołnierza, którego Przymierze ogłosiło terrorystą oraz omni-klucz, który zawierał w najlepszym wypadku poszlakę, a nie dowód. Powiedz mi pani, czy naprawdę uznałabyś wtedy, że warto kontynuować to śledztwo?
Chciał dodać coś więcej, ale ostatecznie rozsądek zwyciężył. Nie było sensu mówić, że nie wierzył, że Irissa wybierze wtedy bardziej ryzykowne rozwiązanie. Nie po tym gdy otwarcie powiedziała mu, że śmierć Valokarra była impomocna, bo odsunęła ryzyko wojny, nie po tym jak powtarzała, że sytuacja na linii Przymierze-Hierarchia jest zbyt napięta, żeby oficjalnie wyciągać AZ-99 na światło dzienne. Kobieta przede wszystkim musiała dbać o pokój w galaktyce, a to czasami oznaczało bezpieczniejsze ustępstwa. Rozumiał to.
Nawet jeżeli się z tym nie zgadzał.
- Czy bardzo różni się to od tego co czasami robiły inne Widma? Od poświęcania zakładników, publicznych egzekucji? - odpowiedział z ociąganiem pod zarzutem szlaku zniszczenia. - Pani, wiem że to była samowolka. I wiem, że to wcale niczego nie usprawiedliwia. Ale nawet to co tam zrobiliśmy, chociaż może być kontrowersyjne, to ma swoje jaśniejsze strony. Na Nos Astrze, poza Orenem Virią, który był lokalnym mafiozem zajmującym się handlem narkotykami, zginęli tylko jego równie szemrani ochroniarze. Możemy to wykorzystać. Na Noverii zabiliśmy wyłącznie żołnierzy Castora. W Szanghaju to samo, a znając życie to pewnie cała przetwórnia piezo została przez nich wysprzątana zanim ktokolwiek ze służb prawa się tam pojawił. Łatwiej byłoby mi się bronić i znaleźć jakieś rozwiązania, gdybym wiedział o co oficjalnie jestem oskarżony i przez kogo - dodał z westchnięciem.
Złość Irissy i nagana w jej głosie była zrozumiała, ale tą część już mu wyłożyła. Działanie na własną rękę stanowiło najważniejsze przewinienie w oczach Rady, ale jeżeli miała potwierdzić, że dla świata postępował na jej zlecenie... to co w takim razie pozostawało poza światłem prawa? Szczególnie biorąc pod uwagę jak bardzo stanowiło to płynny temat w przypadku Widm, które miały podlegać tylko bezpośrednio członkom Rady i które stały wyżej w hierarchii nad innymi przedstawicielami porządku?
Również poprawił się w fotelu, taktycznie nie komentując jej uwagi na temat Przymierza. Jej frustracja miała swoje podłoże, a on wiedział lepiej, żeby próbować ją uspokoić. Szczególnie, gdy jej złość w końcu na chwilę przeniosła się na najbardziej bezpośredni powód tego wszystkiego. Dopiero na jej słowa dotyczące Mayi spochmurniał, nie odzywając się od razu.
- Wiem, pani. Nie zamierzam - odezwał się w końcu pół tonu ciszej, ale w jego głosie tym razem było słychać coś innego. Również zdecydował się kontynuować otwartość. - Ale nie mam również złudzeń, że nie wszystkie z dowodów, które wam dostarczyłem ujrzą światło dzienne i że nie wszyscy winni zostaną oskarżeni. - Jego wzrok ponownie starł się ze spojrzeniem Irissy. - Wiem, że to nieuniknione w polityce. Niektóre kwestie zostaną pominięte, a oskarżenia zatuszowane. Zostaną zawarte układy. Kompromisy. Czy to z Radną Ludzi, czy też z innymi politykami lub generałami. Dla większego dobra. Legalnie czy nie. - Mówił spokojnie, chociaż nieco beznamiętnie. Jego idealizm już dawno otrzymał potężny cios i teraz żył w odcieniach szarości, z których podśmiewała się niebieskowłosa biotyczka. Dlatego też wiedział jak będzie wyglądała rzeczywistość, nawet jeżeli Radna przywoływała światło prawa. - Chcę żeby proces Mayi Volyovej był jednym z takich układów. To nie pani zadecyduje o jej losie, ale to pani może się upewnić, że ten kto to zrobi, uczyni to w taki sposób, żeby została oczyszczona z zarzutów i trafiła do mojej załogi.
Zastukał palcami po oparciu fotela, a kiedy wspomniała trzeciego więźnia, po prostu skinął głową. Rozwiązywało to przynajmniej jeden problem.
Khouri za to tworzył nowy.
- Głównym z powodów przez który Castor chciał go zabić, było to, że Khouri zamierzał skończyć ze swoim dotychczasowym życiem - odparł po niepokojąco długim milczeniu. - Chciał, żeby wszyscy zostawili go w spokoju. Planował zniknąć i to też zrobił - dokończył. Poruszył nieznacznie rannym ramieniem, ale dość wymownie. - Powstrzymanie go i sprowadzenie tutaj nie wchodziło w grę.
Na pewno brzmiało to lepiej niż kolejne "Postanowiłem go wypuścić".
Wątpił żeby Radna doceniła humor całej sytuacji, gdyby tak powiedział.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Stalingrad

5 cze 2020, o 17:29

- Na Illium, sam zauważyłeś, że znalazłeś dowody na to, że ktoś jeszcze wiedział o tej przeklętej planecie. To nie są poszlaki - odrzuciła, ale kręceniem głowy ucięła temat. Kwestię nagan mieli już za sobą. Widmo zrobił wiele rzeczy wbrew temu, czego by sobie życzyła i nie było teraz sensu wypominać mu każdy, według niej, popełniony błąd z bardzo długiej listy. Miał przewagę tego, że wszystko zakończyło się dla nich lepiej, niż dobrze. Mógł osiągnąć to, co osiągnął, złymi metodami, ale Rada Cytadeli wzbogaci się o potężne informacje, a galaktyka zyska na odsianiu przynajmniej części kryminalistów z grona swoich obywateli.
- Jaśniejsze strony - prychnęła, nie będąc w stanie powstrzymać swojej irytacji. - Jesteś turianinem, Viyo. Już rozumiem wszystkie skargi twoich przełożonych, o których czytałam w aktach.
Nie dodała na ten temat nic więcej. Umilkła, znów wracając dłonią do skroni. Ciężko było tylko odczytać, czy spowodowane to było narastającym bólem wyłącznie, czy jej próbą skupienia się i poukładania sobie tej ilości informacji tak, by wpasowywała się w plan, który zaczęła już tworzyć.
Nie widział na jej twarzy przekonania gdy mówił o układach i kompromisach. Nie mówiła nic, widząc, że jeszcze nie skończył, ale widział tlącą się w jej oczach odmowę. Przedstawienie całości historii, choć było konieczne, najwyraźniej nie postawiło go w jaśniejszym świetle niż wcześniej.
- Powinieneś zacząć myśleć o sobie, Vexariusie. Zachowujesz się, jakbyś nie wiedział, w jakiej pozycji się znajdujesz. Myślisz, że masz prawo oczekiwać takich kompromisów ode mnie, albo od kogokolwiek? - odparła. Uruchomiła omni-klucz i wybrała coś na nim, odpowiadając na poprzednią wiadomość, gdy urządzenie ją ponagliło.
Wstała z kanapy, ruszając ramionami by je rozruszać, zastanymi od tkwienia cały czas w jednej pozycji. Obeszła stół, nieobecnym wzrokiem przesuwając po gładkich ścianach i niewielu ozdobach, które umieszczono w jej kwaterze. Zatrzymała ją odpowiedź na jej poprzednie pytanie. Khouri wciąż był tajemnicą, a przynajmniej to, jak kończyła się jego historia.
- Nie wchodziło w grę - powtórzyła za nim z niedowierzaniem i wypuściła powietrze z płuc, dając upust frustracji i usiłując się powstrzymać. Znów wpatrywała się wyłącznie w turianina. Dłonie schowała za sobą, splatając je za plecami. Znów wyglądała surowo i politycznie. Choć dzieliło ich kilka metrów, Irissa oddaliła się od niego znacznie dalej. - Nazir Khouri i Maya Volyova to dezerterzy. Nie miałeś żadnego prawa akceptować ich pomocy, a już na pewno nie miałeś podstaw, by legalnie werbować któreś z nich na swój statek. Nie miałeś również prawa wypuszczać wolno przestępcę, który odpowiada za wiele śmierci, które on uznał za zasłużone. Żołnierz nie jest sędzią. Naprawdę myślisz, że zabijał tylko tych, którym się należało? Bo z tego co widziałam ja, strzelał mniej więcej w dobrym kierunku i nie dbał o to, kogo innego przez przypadek przy tym trafi.
Umilkła na moment, robiąc efektowną pauzę. Jej głos, choć cichy, niósł się po pomieszczeniu, odbijając od metalowych ścian i wracając do turiańskich uszu z zdwojoną siłą.
- Nie mam wpływu na postępowanie wojskowe Przymierza. Z naszej strony rozpocznie się śledztwo w ich szeregach, na które będą musieli się zgodzić, póki będzie dotyczyło Castora. Ale z tego co mówiłeś, Volyova zdezerterowała zanim się poznaliście - kontynuowała. Jej głos zdążył się uspokoić. - Jestem pewna, że sąd weźmie pod uwagę czynniki łagodzące, o których wspominałeś. Z mojej strony nie otrzymasz żadnych ugód ani kompromisów. Wystarczająco nadstawiam karku dla ciebie, Viyo. Doceń to, zamiast testować moją cierpliwość.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: SSV Stalingrad

5 cze 2020, o 19:19

Otworzył usta, gdy kobieta wspomniała jego akta, ale zaraz zamknął je z powrotem, bo zorientował się, że miała rację. Teraz miał innych przełożonych i skala niesubordynacji była inna, ale idea pozostała ta sama. Przynajmniej niektóre rzeczy się nie zmieniły.
Jej ostre słowa oraz ciągła odmowa sprawiły jednak, że do jego serca z powrotem zaczął zaglądać chłód. Powoli docierało do niego, że chociaż znalazł rozwiązanie z niektórych problemów, to jednak przeliczył się co do Irissy oraz swoich znalezisk. Dostrzegł, że chociaż udało mu się utrzymać na powierzchni pod atakiem pierwszych argumentów i przewin, to na horyzoncie zaczyna zbierać się sztorm. A on nie widzi z niego drogi ucieczki.
Coś poruszyło się w jego wnętrzu groźnie, budząc się z uśpienia w które udało się po opuszczeniu Chasci. Gdy słowa asari przelały się przez pewną granicę.
- Myśleć o sobie? Z tego co mówisz pani, to mnie czekają takie same konsekwencje bez względu na to jak będzie przedstawiona ta historia - odpowiedział sucho zanim zdążył się powstrzymać, mimowolnie zaciskając dłoń. - Chociaż powstrzymałem wojnę i dostarczyłem wam terabajty dowodów, to jednak ciągle słyszę tylko, że popełniłem samowolkę, że złamałem prawo oraz że czeka mnie za to kara. I że stawia to panią w złym świetle. Może to nie ja za mało myślę o sobie, a pani za dużo o sobie.
Zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie zaczyna przekraczać granicę, ale ulga która pojawiła się po zrzuceniu z siebie kłamstwa, teraz została zastąpiona przez gorycz i zwykłą złość podszytą gotującą się od tygodni frustracją. A także obawą. Nie o siebie, a o obietnice które złożył, o nowe życie, które próbował wywalczyć dla Mayi.
- Nie byłbym w stanie sprowadzić Khouriego. - Nawet gdyby miał zdrową rękę, żebra i zero dziur po pociskach, byłoby to wyjątkowo trudne. Nawet gdyby chciał to zrobić. - I nie, nie miałem prawa robić żadnej z tych rzeczy. Ale zrobiłem i dzięki temu miliony ludzi nie rzucą się sobie do gardeł, a wy odzyskacie kontrolę, którą Castorowi udało się zwędzić wam sprzed nosa. Dzięki temu nie będziecie musieli się tłumaczyć jakim cudem nie wiedzieliście o placówkach genetycznych, o wirusach takich jak ten z Lyesii, o tym dlaczego broń waszych żołnierzy przestaje działać oraz o tym dlaczego wasze asystentki pracowały do wroga - warknął, również mimowolnie się podnosząc chociaż w o wiele bardziej agresywnym geście niż kobieta.
Wpatrywał się w nią zimno, śledząc ją spojrzeniem, gdy krążyła po pomieszczeniu. Czynniki łagodzące, które wspomniała, były jak uderzenie w twarz. Sąd wojskowy równie dobrze mógł ukarać Mayę za to, że pomogła wyciągnąć brudy Przymierza na wierzch, w "patriotycznej" przestrodze dla innych, żeby przede wszystkim myśleli o swojej ojczyźnie.
- Wiedziałem, że wracając do was czekają mnie konsekwencje, ale i tak byłem gotowy kłamać, żeby pani mogła zachować twarz, a nawet zyskać na tym odkryciu - powiedział, siląc się na spokój. Gdyby nie to, że na szali stało życie Mayi oraz w pewien sposób ponownie życie jego rodziny, już dawno by wybuchł. Łatwo było przekreślić wszystko, ale nie mógł sobie na to pozwolić. Ból ramienia przebijał się słabo do jego umysłu, gdy nieświadomie zaciskał rękę tak silnie aż drżały mu mięśnie. - Oboje wiemy, że sąd wojskowy może nie być taki sprawiedliwy. Proszę. O tylko tą rzecz.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: SSV Stalingrad

5 cze 2020, o 19:49

Atmosfera w pokoju z powrotem stała się napięta, a Irissa nie udawała, że tego nie dostrzega. Gdy w sercu Viyo zawitał chłód, odbił się to w jego wzroku, głosie lub mimice. Dostrzegła to lub wyczuła, jeszcze mocniej się dystansując. Odbijając piłeczkę, mógł spodziewać się, że radna nie przyjmie tego zbyt dobrze. Być może mógł pierwszy raz prawdziwie ją sprowokować, być może wyrzuciłaby go od razu ze swojej kajuty, uznając, że pozwala sobie na zbyt dużo. Wszelką złość dyplomatka zdusiła jednak w sobie i choć gdy się odezwała jej głos był podniesiony, brzmiał lodowato, a nie ogniście.
- Dość! - przerwała mu donośnie. - Za daleko się posuwasz, Viyo. Jestem jedyną osobą, która chroni cię przed więzieniem, a może nawet pozwoli zachować ci status Widma. Nie przekraczaj granicy.
Zatrzymała się w swoim krążeniu po pokoju. Teraz odwzajemniała jego spojrzenie z tym samym uporem. Słowa, które do niej wykrzykiwał, nie wywierały na niej wrażenia - a nawet jeśli, była zbyt doświadczona w prowadzeniu takich dyskusji, by nie pozwalać, by dostrzegł, że do niej dociera. W sytuacjach jak ta, nie było różnicy, czy rozmawiał z kimś organicznym, czy z hologramem, którego właściciel stał gdzieś po drugiej stronie galaktyki. Irissa była posągiem, który odpowiadał na pytania i negował jego prośby, robiąc to równie beznamiętnie, jakby odmawiała dolania do swojej kawy śmietanki w kawiarni.
- Kara spotka wielu, którzy na to zasługują, owszem - przyznała, choć w powietrzu zawisło niewypowiedziane ale. - Części teraz. Innych po miesiącach. Może latach. Nawet z dowodami tak niezbitymi, dobry prawnik wydłuży każdy proces dwukrotnie, może trzykrotnie. Myślisz, że ci ludzie poddadzą się bez walki? Że nasza robota jest już skończona od razu gdy przekazujesz nam dane?
Jej urządzenie co jakiś czas domagało się od kobiety uwagi, ale znów postanowiła je zignorować.
- Osoby u władzy natychmiast zostaną usunięte ze swoich stanowisk, a firmy zawieszone, ale nim właściwi ludzie trafią za kratki, minie jeszcze sporo czas. Możesz zamknąć Castora w swojej przeszłości, Vexariusie, ale dla nas to się dopiero zaczyna - puściła splecione za plecami ręce, krzyżując je na klatce piersiowej. - Mogę obiecać ci, że wszystkie osoby choćby w najmniejszym stopniu powiązane z danymi, które przedstawiłeś, zostaną odsunięte od ciebie, Volyovej i całej tej sprawy. Ciebie mogę trzymać z dala Hierarchii jako nasze Widmo. Volyovej nie mogę pomóc. To kwestia wewnętrzna, którą Przymierze załatwić musi samo.
Jej głos był nieznoszący sprzeciwu, ale wiedziała, że turianin może to zignorować. Ruszyła do drzwi, postępując kilka kroków w ich stronę i wymownie się przed nimi zatrzymała.
- Oddeleguję dwóch żołnierzy, którzy polecą z tobą na Elpis po trzeciego więźnia. Volyova może zostać na statku - dodała, niemal na osłodę. - Powinna trafić do celi na Stalingradzie, ale przemilczę jej obecność kapitan. Jeśli będziesz współpracował, a twoje przesłuchanie wyniknie na twoją korzyść, będziesz mógł zeznawać na jej przesłuchaniu jako Widmo Rady, a nie kryminalista.

Wróć do „Przymierze Układów”