Zeervus Haazheel
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 14 wrz 2013, o 16:08
Miano: Zeervus Xanthus Haazheel
Wiek: 25
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turianin
Zawód: Porucznik 60. Dywizji Desantowej
Postać główna: Zeervus Haazheel
Status: Weteran Bitwy o Cytadelę, Jego rodzina służy w wojsku od Wojny Zjednoczeniowej
Kredyty: 5.680

Hunter

4 cze 2014, o 07:57

Kiedy kobieta wspomniała o jego domyślności, a potem o tym do czego służą policzki, Zeervus popatrzył na nią zdziwiony. O co jej chodziło? Policzki to przecież część twarzy, a Ludzie nawet uważali, że mięso z policzków to najdelikatniejsza część całej tuszy. W końcu jednak po dłuższej chwili zamarł. Całe jej zachowanie oraz jakieś przebłyski pamięci z ich spotkania w "Quantum Star" wskazywały na to, że nie oczekiwała, że ją na prawdę uderzy, a raczej... no właśnie. Gdyby jego naturalny pancerz odzwierciedlał jak ludzie uczucia to pewnie najpierw zbladłby jak papier, a następnie poczerwieniał na twarzy jak burak. Następnie zaczął chodzić w jedną i w drugą stronę po linii prostej.
- C...co ? Przecież to nie możliwe... to chyba jakieś szaleństwo...
Mówił do siebie. Takie rzeczy? Jeszcze tutaj? Domyślając się czego oczekiwała. Jeżeli chodzi o pole bitewne na niwie sercowej Zeervus było kompletnie zielony. Nigdy nie odczuwał żadnej potrzeby bliskiego związania się z kimś, posiadania rzeczy, czy też "ulżenia sobie". Nawet jeżeli czułby taką chęć to dawno została ona stłamszona przez obowiązek wobec Hierarchii i turiańskiego społeczeństwa. Kiedy spróbował coś powiedzieć przez intercom przeleciała wiadomość, iż Vergull ma się już dobrze i przejmuje dowodzenie. Następnie Qeirana, chyba obrażona na niego, udała się w stronę wyjścia wskazując chłodnym tonem, że powinni wracać do obowiązków. Jednakże z drugiej strony powiedziała ponownie "Famme Fatale", co spowodowało, że Zeervus ponownie poruszył niespokojnie żuwaczkami. W jednej chwili poprawił mundur, a następnie podszedł do Qeirany. Gdy tylko znalazł się na jej wysokości, panna Aecterus mogła poczuć, jak jego otwarta dłoń uderza ją w tył głowy. Nie było to mocne, bolesne raczej też nie, ale mogło jej odrobinę zahuczeć jej w głowie.
- To się nazywa egzekwowanie sankcji. Nie ma "Famme Fatale".
Po czym sieknął jej w ten sam sposób drugi raz.
- A to, żebyś sobie to zapamiętała.
Po czym postąpił parę kroków na przód, gdy nagle jeszcze rzucił jej na odchodne.
- Może przegrałem bitwę z własnej głupoty i w wyniku podstępnej taktyki "przeciwnika"...ale "wojna" nadal trwa.
A ostatecznie udał się już w stronę mostku, gdzie zapewne oczekiwał ich Vergull.
ObrazekObrazek
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: Hunter

4 cze 2014, o 11:18

Oboje szli w kierunku mostka. Pierwszy był Zeervus, a zaraz za nią pani dyplomatka. Możliwe, że wkurzona można by rzec po potraktowaniu jej lekkim uderzeniem w tył głowy. Korytarz przed nimi był pusty zaraz po przekroczeniu drzwi prowadzącego najbliżej do zbrojowni i pomieszczenia dla załogi. Można by rzecz, że największego i szerokiego miejsca na korwecie. Tam gdzie spodziewali się zastać Kuriusa, zobaczyli jedynie pustkę. Aczkolwiek w przeciwieństwie do porucznika, który nie był tu w ogóle, zauważyła coś istotnego. Stół rusznikarski i do napraw był pusty. Leżały tam tylko luzem kilka kluczy i innych urządzeń służących do modyfikacji różnego osprzętowania. Po broń, aż po zbroję i kombinezony. Pancerz, który Villelix reperował był już jak widać sprawny, gdyż nie było po nim śladu. No nie po zerknięciu kątem oka. Kolejną rzeczą jaką jeszcze zauważyła było to, iż jej ulubiony przedmiot z portmonetki, znajdował się już na stojaku razem z innymi karabinami snajperskimi. Kiedy szli dalej korytarzem, w którym emanowała pustka i surowy wojskowy klimat, oboje spostrzegli jak drzwi od kabiny pomieszczenia medycznego się zamknęły. Przechodząc obok, mogli zobaczyć Qurila, sprzątającego i chowającego swoje "narzędzia". Nie mniej, wreszcie po jakimś czasie, wreszcie dotarli do centrum dowodzenia. Dopiero tutaj mogli dostrzec praktycznie większość poznanych załogantów. Znacząca część siedziała, a ta mniej znaczna, stała i wpatrywała się ze skrzyżowanymi rękoma bądź wyluzowanie na kapitana. Obok niego stał spotkany przez nich inżynier. Vergull siedział na swoim fotelu kapitańskim. Jak zawsze podpierał się prawą ręką na policzku, a łokciem podtrzymując całe ramię na ramieniu owego fotela. Kurius i Kersan stali obok siebie na przeciw nich. Jako pierwsi też zauważyli porucznika i dyplomatkę. Jak w przypadku tego pierwszego tylko spojrzał na nich na chwilę, wracając zaraz swój wzrok na dowódce, tak Kersan z rozszerzonymi żuwaczkami przedstawiający uśmiech, wpatrywał się w nich przez jakiś czas, aż w końcu znów patrząc na Vallokiusa. Młody Vallokius jednak zauważywszy kątem oka dwóch turian na mostku, spojrzał na nich, przekręcając lekko głowę. Zmrużył oczy na widok Queirany i jej zażenowania, bądź roztrzęsienie na twarzy, który rzecz jasna nie ukrywała. Spotkany inżynier, spojrzał na nich. Widać było po nim równe co zażenowanie, iż przerwano mu właśnie rozmowę.
- Wypoczęci? - zaczął Vallokius, uśmiechając się krzywo, po czym nie dając czasu na odpowiedź, kontynuował - Mam nadzieję, że tak...za kilka godzin wyjdziemy z nad świetlnej w układ Tasale - jeśli ktoś z nich miał odpowiednie przeszkolenie to mogli wiedzieć, że była mowa o układzie, w którym Illum się znajdował - Wysłałem już stosowne informacje dowództwie o naszym podchodzeniu pod planetę - spojrzał to raz na Zeervusa, a na koniec na Qeirane, mówiąc teraz bardziej do niej - Możliwe będzie, że "chłodno" nas przywitają. Dlatego też twoje umiejętności dyplomatyczne będą nam bardzo potrzebne panno Aecterus. W trakcie gdy moi ludzie będą analizowali sytuacje i opracowywali taktykę, ty przeprowadzisz pierwszą bitwę. Nie karabinem, acz słowem - spojrzał to raz na Kersana, który kiwnął mu głową poważnie, a potem znów na kobietę - Dlatego postanowiłem, że przekaże ci wszystkie informacje jakie posiadam odnośnie naszej misji i wydarzeń, a zarazem raportów z wydarzeń na Palaven - odparł oschle jakoby robiło mu się nie dobrze na samo wspomnienie tamtego okresu. Do tej pory nie mógł uwierzyć, że przeprowadzono tak okrojoną i niedopracowaną operację ze strony nie separatystów, a właśnie jakieś zwykłej asari. Jakikolwiek miała w tym cel, z pewnością jednak była w jakiś sposób powiązana z tymi renegatami. Tak przynajmniej sobie wmawiał Vergull. Inżynier natomiast słysząc to co powiedział kapitan, prawie się zapowietrzył, nie dowierzając.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Qeirana Aecterus
Awatar użytkownika
Posty: 187
Rejestracja: 9 cze 2013, o 18:25
Miano: Qeirana Aecterus
Wiek: 32
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianka
Zawód: Dyplomatka
Kredyty: 19.930

Re: Hunter

4 cze 2014, o 11:41

Panna Aecterus starała się jak najszybciej dostać do mostka. Nie rozglądała się tym razem w żaden sposób ani też nie odezwała się już ani słowem do Zeervusa. Tak, była wściekła, ale może nie na niego jak na siebie też. W końcu to był jej bardzo nietrafny plan, który postanowiła już chyba w pełni porzucić. Zdarza się i tak, chociaż szczerze Qeirana wiedziała, że zdarza się to za często. Idąc starała się jakoś lekko rozmasować tył głowy. To uczucie po trzepnięciu jej w łeb nie było za komfortowe i turianka nie miała nawet jak ukryć tego nieprzyjemnego uczucia na swojej twarzy. Mimo wszystko gdy wkraczali powoli do Centrum Dowodzenia Qeirana postanowiła, że pomimo, że nie ma jak ukryć swoich odczuć w tym momencie to chociaż nadrobi to jakoś sylwetką. Weszła pewnie, na twarzy zaś malowało się to roztrzęsienie z lekka nutką pewności w oczach. Na szczescie wcześniej poprawiła swój pseudo mundur zatem nie wyglądała aż tak źle. Widząc, że Vallokius trzyma się jakoś na nogach i ze jest już w pełni sprawny uraczyła go swym mediatorskim i klasycznym uśmiechem po czym wróciła do poprzedniego poprzedniego wyrazu twarzy.
Na pytanie czy jest wypoczęta turianka skinęła lekko głową aczkolwiek było to niestety kłamstwo. Nie zdążyła w pełni wypocząć może ze zmartwienia albo po prostu po niezbyt przyjemnej rozmowie nie miała za dużo energii w sobie. Miała jeszcze na szczęście kilka godzin więc mogła to nadrobić o ile nie będzie potrzebna tutaj na mostku. Samo stwierdzenie, że będą chłodno przyjęci nie było dla kobiety jakoś mocno zadziwiające. W końcu mało kto lubi, gdy nagle na jego planecie pokazuje się statek wojskowy z żołdakami na dodatek tymi, którzy słynął z tego, że już kamień jest od nich bardziej subtelny. Nie należy jednak zapominać, że lądują na Ilium, stolicy rasy, która co trzeba przyznać jest najbardziej rozwinięta aktualnie. Kiedyś Qeirana zastanawiała się dlaczego akurat tak się stało, a oczywiście Eniana pośpieszyła z odpowiedzą podobną do "bo przecież tu są same zorganizowane kobiety". Dyplomatka uśmiechnęła się w myślach na samo wspomnienie tej rozmowy po czym wróciła swym zainteresowaniem do kapitana.
Nie kryła zaskoczenia, ale też w pewnym sensie radości, że zostanie ona poinformowana o wszystkich informacjach, które są związane z ową misją. To w końcu jest ogromny kredyt zaufania ze strony Vergulla. Widząc też reakcję inżyniera jedynie dyplomatycznie spojrzała na niego racząc subtelnym uśmieszkiem, który zniknął zaraz po tym jak się pojawił. Splotła ręce przed sobą i odparła do kapitana po jego słowach.
-Gdy tylko zapoznam się z informacjami to postaram się w przeciągu najbliższych godzin przygotować się dobrze do potencjalnych rozmów. - skinęła lekko głową. Kolejny raz będzie miała możliwość wykorzystać te wszystkie rady i rozmowy jakie przeprowadzała z ciotką i z kuzynką rasy asari. Jak widać nawet takie rodzinne dziwactwa potrafią się przydać w życiu.
ObrazekObrazek

Patriotyzm nie jest krótkotrwałym wybuchem uczucia, lecz cichym i niewzruszonym oddaniem przez całe życie.

~~~

Oficjalnie | Prywatnie
Pancerz

~~~

Theme
Zeervus Haazheel
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 14 wrz 2013, o 16:08
Miano: Zeervus Xanthus Haazheel
Wiek: 25
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turianin
Zawód: Porucznik 60. Dywizji Desantowej
Postać główna: Zeervus Haazheel
Status: Weteran Bitwy o Cytadelę, Jego rodzina służy w wojsku od Wojny Zjednoczeniowej
Kredyty: 5.680

Re: Hunter

4 cze 2014, o 17:21

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=iFkbyajVWR8[/youtube]

Zeervus nie zwracając więcej uwagi na Qeiranę szedł pewnym i równomiernym marszem w stronę Centrum Dowodzenia. Widząc Vergulla zauważył, że Kapitan wygląda już w miarę dobrze. Co prawda nie mógł stwierdzić tego na 100%, ale przecież skoro zdecydował się na przejęcie statku to musiał zapewne czuć się na siłach. Jednak lecieli na Illium, a już się obawiał, że to tylko coś w rodzaju kiepskiego dowcipu. Niestety wyglądało na to, że będzie musiał dla dobra misji odstawić swoją awersję do dużych miast. Nie widział w tym większego problemu, o ile nie zostaną tam tyle, ile będzie to potrzebne.
Kolejne słowa jednak również go zaskoczyła. A więc Qeirana miała zostać wtajemniczona w misję przeprowadzaną przez Vergulla i pierwsza "bitwa" miała zostać stoczona przez nią... i to słownie. Praktycznie rzecz biorąc Illium znajdowało się pod jurysdykcją Asari, ale przecież statek wojskowy turian mógł spokojnie zacumować w porcie sojusznika i odpocząć przez jakiś czas, prawda? Nie wzbudzając raczej większych podejrzeń ich grupa mogła wyjść "w miasto". Nie znał jednak szczegółów misji i nie wiedział po kiego grzyba mieli tu lądować. Jednakże łatwiej prowadzi się potyczki w infrastrukturze miejskiej niż na nieznanej planecie z obcymi formami życia.
Zeervus przyuważył również reakcję napotkanego w hangarze Inżyniera. Jego reakcja od razu nie spodobała się Porucznikowi. W 60-tej Dywizji jakiekolwiek podważanie rozkazów przełożonych było piętnowane, no chyba, że okazały się przynajmniej konstruktywne. Gdyby to był jego człowiek, mężczyzna kazałby mu się wypowiedzieć w tej kwestii, a jeśli Inżynier nie powiedziałby nic ciekawego, to otrzymałby od Haazheela w łeb za bezzasadne uwagi. Tak, w jego grupie rygor był wysoki, jednakże to nie był jego człowiek, nie jego podwórko, nie jego statek i nie jego misja. Sądził jednak, że Vergull zareaguje jakoś na tą, w mniemaniu Zeervusa, niesubordynację.
W całej tej wypowiedzi brakowało jednak jednej kwestii.
- Przepraszam Panie Kapitanie. Jakie będzie natomiast zadanie pozostałych żołnierzy i moje w tej części misji ? Mamy jakoś wspierać Qeiranę, czy też może poczekamy na dalszy rozwój wydarzeń ?
Prawdę mówiąc przy tak niewielkiej liczbie danych nie mógł jakoś konstruktywnie się wypowiedzieć, ale chciał dowiedzieć się nieco więcej na temat nadchodzącego zadania.
ObrazekObrazek
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: Hunter

4 cze 2014, o 22:03

Vergull przekręcił głowę ku inżynierowi gdy usłyszał niezadowolenie poprzez zapowietrzenie. Posłał w niego groźne spojrzenie, mając zmrużone oczy, a ten odwzajemnił przez chwilę tym samym Vergullowi. Walczyli o dominacje w całkiem inny sposób niż powinni. Ostatecznie inżynier tylko zniżył głowę na moment, oddając wygraną i przeprosiny kapitanowi. Jednakże zaraz po tym, od razu podniósł się dumnie i wyprostowany, udając powolnym krokiem do wyjścia. Nie patrzył już na nikogo. No może tylko kątem oka zerknął ponownie na dyplomatkę. Gdy już zniknął za drzwiami, Vergull mógł nareszcie w pełni skupić się na przedstawieniu wszystkim planu działania. Usłyszawszy pytania dwójki turian, zerknął uprzednio na Aecterus, odpowiadając - Liczymy na panią. Od pani szczególnie zależy powodzenie naszej misji - oczywiście w pewnym stopniu można to było uznać za przesadą, ale chciał ją zmotywować do takiego stopnia, by naprawdę czuła ciążącą na niej wielką odpowiedzialność. Sam Vallokius jednak uważał też, że turianie musieli tutaj zdominować w dwóch stopniach. Słownie i zbrojnie. Nie mniej gdy odpowiedział, skierował swój wzrok przed siebie, a jednym guzikiem załączając na stole hologram planety Illum, która kręciła się dookoła własnej osi. Pomarańczowa i przezroczysta planeta miała pozaznaczanych sporo miejsc. Skazywało ją na bogatą w zasoby i dobrą ziemię. Jednak ich interesowała Nos Astra. Jedyna miasto-stolica tej kolonii asari. Po krótkim wpatrywaniu, Vergull rozszerzył żuwaczki, kontynuując i wprowadzając załogantów w szczegóły misji - Naszym celem jest Illum. Większość z was już wie, że naszym zadaniem jest złapanie mózgu terrorystycznego ugrupowania, który w ostatnich dniach ośmielił się wykonać próbę zamachu na Prymarchę - skrzywił się, przekrzywiając nieco głowę i mrużąc tym samym oczy - Według naszych źródeł, przywódcą ugrupowania jest asari. Nie wiemy czy ma jakikolwiek powiązanie z siatką separatystów, ale istnieje taka ewentualność. Póki co nie posiadam jeszcze szczegółowych danych i wytycznych co do taktycznego przebiegu działań na kolonii. Dowództwo skontaktuje się z nami kiedy wyjdziemy z nad świetlnej - zaspokoiwszy wiedzą niektórych załogantów, wcisnął palcem wskazującym u prawej ręki na ramieniu siedziska fotelu, wyłączając holograficzną mapę planety, zamieniając ją z powrotem na cały układ Tasale - To wszystko. Macie kilka godzin na odpoczynek i analizę - tu wstał z fotela, a większość załogi stanęła na baczność uhonorowując zejścia kapitana z mostka. Vallokius skierował się powolnym krokiem do drzwi, które po otworzeniu, przekroczył, idąc korytarzem przed siebie.
Desan jako pierwszy i ostatni stanął na baczność. W przeciwieństwie do reszty, on nie odprowadził wzrokiem wychodzącego Vallokiusa. Od razu zajął miejsce na fotelu, zajmując się koordynowaniem działań i analizy taktycznej, a zarazem śledzenia czy aby wytyczne od dowództwa się już nie pojawiły. Kurius i Kersan po jakimś czasie i krótkiej rozmowie przy jednym z terminalów przy którym usiedli i pracowali, wyszli z centrum dowodzenia, rozmawiając dalej po cichu. Zeervus jak i Aecterus nie mogli usłyszeć o czym dokładnie rozmawiali, ale przewinęły się słowa "zbrojownia" i "broń".
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: Hunter

25 lis 2014, o 11:08

Irytacja. Zażenowanie. Pytania...

Takie emocje targały Vallokiusem, który po powrocie na swój okręt z Qeiraną i Zeervusem, miał wątpliwości co do dalszego przebywania na tej planecie. Ktokolwiek rozkazał przerwać im działania na Illum, musiał mieć sensowne powody, a Vergull chciał je czym prędzej poznać. Był zdenerwowany. Można to było po nim zobaczyć, a było to rzadkością. W sumie nic dziwnego. Stracił czas i sensowne surowce na tą operację. Gdy trójka turian przeszła kontrolę celną bez żadnych problemów, a potem rutynowe odkażanie przed włazem na Huntera, Vergull zdjął hełm i dość pośpiesznym krokiem udał się w stronę swojego krzesła kapitańśkiego. Kuros tylko kątem oka zerknął jak przechodził obok niego kapitan, ale nie odpowiedział nic, tylko dalej zajmował się sprawdzaniem podsystemów statku. Z braku laku, czy też z obowiązku przed możliwym odlotem z planety. Reszta natomiast widząc zbliżającego się Vergulla, wyprostowała się, przybierając poważną minę. Desan jak na niego przystało, pierwszy zabrał głos by wprowadzić zdezorientowana i zirytowanego Vallokiusa w szczegóły.
- Naczelne dowództwo z Palaven nakazało nam wstrzymać wszelkie działania na Illum i wracać do domu. Wygląda na to, że odebrano nam możliwość złapania asari - Demrill z kamienną twarzą, oczekiwał odpowiedzi swojego kapitana. Nie straszny był mu krzyk, choć raczej wątpliwe było by chociażby chciano spróbować podnosić głos przy jego osobie. Nie wiadomo bowiem czy nie skończyło się to fatalnym skutkiem dla krzykacza - Twoje rozkazy? - spytał ponownie Vergulla, który wpatrywał się się zimno w Desana. Ostatecznie Vallokius nic nie powiedział. Jedynie skierował na swoje siedzisko kapitańskie i jak to w swoim zwyczaju miał, usiadł na nim, podpierając się łokciem na ramie siedziska, a ręką trzymając na swoim policzku.
- Zrobimy jak nam rozkazano - odparł ze spokojem, dopowiadając po chwili - Kuros, zabierz nas stąd - pilot jak usłyszał, tak uczynił to co nakazał mu kapitan. Poinformował jeszcze całą załogę o przygotowaniach do startu, dając innym chwilę czasu by zająć swoje pozycje. Kiedy okręt wzniósł się, opuszczając kolonię, kapitan wyprostował się, włączając komunikator na całym statku by wszyscy mogli go słyszeć - Załogo. Wiem, że nie tak sobie wyobrażaliście tą operacje. Wszyscy myśleliśmy, że tam nam będzie możliwość schwytania osoby, który ośmielił się dokonać zamachu na Prymarchę. Tak jak i wy, ja również jestem zirytowaną zaistniałą sytuacją. Jednak nie zapominajmy kim jesteśmy. Jesteśmy dumnymi żołnierzami. Przestrzegajmy rozkazów i kodeksu. Każdy zna swoje obowiązki - zawiesił się na moment, zastanawiając się czy coś jeszcze miał powiedzieć. Jednak uznał, że to było zbyteczne - Wracamy na Palaven - dodał na koniec - Zasłużyliście na odpoczynek. To wszystko - przekazawszy załodze swój komunikat, spojrzał po turianinach na mostku, która nieco się rozluźniła i opuściła swoje stanowiska, kierując na tyły okrętu. Jedni do pomieszczeń załogi, a jeszcze inni do magazynu czy zbrojowni. Zervus uczynił to samo, który wyraził głęboką ochotę na gorący prysznic. Na mostku pozostał praktycznie sam z Kersanem i Aecterus.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Qeirana Aecterus
Awatar użytkownika
Posty: 187
Rejestracja: 9 cze 2013, o 18:25
Miano: Qeirana Aecterus
Wiek: 32
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianka
Zawód: Dyplomatka
Kredyty: 19.930

Re: Hunter

12 gru 2014, o 22:18

Qeirana nadal nie wiedziała co myśleć o tej sytuacji. Z jednej strony wyglądało to na poważna misję, którą zlecono żołnierzom Palaven, a z drugiej strony skończyło się to na zwykłej papierkowej robocie do jakiej była już przyzwyczajona przez pracę na ojczystej planecie czy na Cytadeli. Miała taką małą nadzieję, że będzie mogła wykorzystać nieco swoich umiejętności, które mimo wszystko musiała utrzymać na odpowiednim poziomie. Myśl, o czymś innym niż przeglądanie danych na datapadzie czy buszowanie po informacjach za pomocą omniklucza wprawiała ją w lekkie zaintrygowanie, ale cóż tym razem musiała obejść się jedynie smakiem.
Gdy tylko dotarli na statek kobieta szła za kapitanem póki co nie odzywając się. Widziała po nim, że w ogóle nie podoba mu się zaistniała sytuacja no i w sumie nie było czemu się tutaj dziwić. Z jednej strony nadarzyła się okazja aby schwytać osobe odpowiedzialną za zamach na Prymarchę, a tutaj proszę. Niczego się nie dowiedzieli, sama asari pewnie może sobie teraz biegać z myślą, że uciekła sprawiedliwości, a turianie jedyne co mogą zrobić to powrócić do domu i zastanawiać się czy ona kiedykolwiek jeszcze uderzy. Qeirana na samą myśl o kolejnym zamachu poruszyła nerwowo żuwaczkami. Co jeśłi tym razem się uda? Co jeśli Palaven straci przywódce? Oczywiście są protokoły mówiące co w takiej chwili nalezy zrobić, ale mimo wszystko nagła utrata dowódcy to nie jest to co chcieliby przeżyć turianie.
Nim się zorientowała cała trójka z powrotem znalazła się na mostku Huntera. Vallokiius jako kapitan oczywiście zajął swoje nalezyte miejsce i jak na żołnierza całkiem ładnie opisał zaistniałą sytuację. Można się pokusić, że nawet całkiem poprawnie politycznie to rozegrał. Czekając już tylko na jakiekolwiek "rozkazy" Qeirana podeszła bliżej fotela dowódcy i spojrzała przed siebie oglądajac to jakąs mapę, prawdopodobnie miejsca gdzie się teraz aktualnie znajdują, gdzieś zerknęła na inne wskazniki, ale nie pytana nie odezwała się póki co. Spojrzała jeszcze na Vergulla przelotnie. W zasadzie Zeervus wpadł na dobry pomysł z prysznicem, ale ona postanowiła, że zrobi to później. Teraz ciekawa była dalszych planów i jakoś nie do końca wierzyła, że nadszedł czas na jakikolwiek odpoczynek. Poprawiła jedynie ozdobniki jakie nałożyła na swoją zbroję. Mogła w zasadzie przebrać się już w mundur, ale czuła się ostatnio lepiej gdy w końcu jej pancerz znów był do czegoś przydatny, a nie czekał razem z resztą jej ekwipunku.
ObrazekObrazek

Patriotyzm nie jest krótkotrwałym wybuchem uczucia, lecz cichym i niewzruszonym oddaniem przez całe życie.

~~~

Oficjalnie | Prywatnie
Pancerz

~~~

Theme
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: Hunter

14 gru 2014, o 16:06

Chodź mowa kapitana mogła być pokrzepiająca to jednak nie uspokoiła to większości załogi. Co najwyżej dostosowali się do zaistniałej sytuacji i czekali na dalsze rozkazy. Sam Vergull doskonale zdawał sobie sprawę, że dopiero po powrocie na Palaven, wszystko powinno się uspokoić z czasem. Teraz większość chodziła naburmuszona i zirytowana, a swoje negatywne emocje, woleli zmyć ciepłym prysznicem. Tylko Kersen zachowywał się jedynie jako tako normalnie. Siedział przyklejony do monitora, skupiając się na sprawach bieżących. Vallokius od dawna zazdrościł mu tego "luzackiego" podejścia do życia. On nie potrafił. Może i bywał opanowany, ale tak naprawdę to pod jego twardą skorupą czuł wciąż irytacje. Był kapitanem, odpowiadał za załogę oraz za wyznaczone im misje. Nie przyjmował do wiadomości by zdejmować swoich ludzi z zadania przez wyższe rozkazy. Było to obraźliwie wręcz i nie taktowne. To tak jakby uznać, że byli za słabi by podjąć operacji schwytania mózgu zamachu na Prymarche. Czuł się winny takiemu obrotu spraw. Już w bazie Henshen, generał ostrzegał go, że bierze tą misje aż za osobiście. Można było sie domyślić, że dowództwo uzna go za niekompetentnego do kontynuowania zadania. Qeirana mogła doglądnąć aż za dobrze rozmyślającego Vergulla. Mając praktycznie lekko zniżoną głowę, a rękę przykrywając swoje oczy, będąc podparty łokciem o ramię fotelu. Prócz tego, na holograficznej mapie mogła dostrzec, że Hunter wciąż znajdował się w układzie Tasale. Powoli oddalając się od planety Illum, a zmierzając ku przekaźnikowi masy. Po chwili na mostek znów wszedł Desan, przystając przy kapitanie ze rękoma do tyłu. Nie odpowiedział nic co mogło wskazywać, że wykonywał rutynowe rozkazy. Mogło to potwierdzić zresztą słowa kapitana, który usłyszawszy jak jego zastępca znalazł się tuż przy nim, opuścił rękę, odsłaniając swoje płomienne oczy. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Ot zimny i opanowany jak zawsze. Potrzebował tylko czasu by przeanalizować co trzeba. Popatrzył przez moment na mapę, a następnie wstał z fotela kapitańskiego, odpowiadając - Desan, przejmujesz dowodzenie - zerknął na starszego od siebie turianina, który dalej milcząc, obserwował swojego zwierzchnika. Dopiero teraz Vergull spojrzał na turiankę, wiedząc, że stała tuż obok niego, czekając możliwie, że na dalsze wytyczne - Panno Aecterus - zaczął, kierując się do wyjścia, ale przystając przy turiance na moment - Proszę przyjść za chwilę do mojej kajuty - odpowiedziawszy, popatrzył w jej oczy przez krótką chwilę, po czym ruszył dalej, trzymając ręce za plecami i podniesioną głową.
Desan odprowadził Vallokiusa wzrokiem, rozluźniając się nieco. W przeciwieństwie do niego, on nie krył się z wyrażaniem emocji, choć była to rzadkość, którą turianka mogła teraz doświadczyć. Byli do siebie podobni. Doświadczeniem, bliznami na ciele i psychice, ale Vergull był jeszcze młody. Mógł podchodzić do swoich obowiązków znacznie poważniej od Demrilla, który miał już na koncie wiele porażek i zwycięstw. Ta kolejna porażka, nie wydawała się razić jego dumy czy honoru. Jednakże ciężkie westchnięcie starego weterana mogło sugerować, że był wciąż podirytowany. Podszedł bliżej konsolki mapy, przełączając widok na widok mgławicy półksiężyca - Masz jakieś pytania Aecterus? - zapytał, nie zerkając na nią - Jeśli nie, to chciałbym byś spoczęła jak reszta załogi - spojrzał teraz na nią - Mimo wszystko, spokój ciała i ducha jest najważniejszy - nie wyraził tego z uczuciem co prawda, ale bardziej w tłumaczący sposób. Wręcz nakazujący do spoczynku. Mimo wszystko, był zastępcą kapitana. Troska o bezpieczeństwo i funkcjonalność załogi była teraz jego priorytetem zaraz za Vallokiusem.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Qeirana Aecterus
Awatar użytkownika
Posty: 187
Rejestracja: 9 cze 2013, o 18:25
Miano: Qeirana Aecterus
Wiek: 32
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianka
Zawód: Dyplomatka
Kredyty: 19.930

Re: Hunter

15 gru 2014, o 18:27

Qeirana spokojnie przyglądała się turianom jak ci pomimo "nieudanej", a nawet bardziej pasuje wyraz "nieodbytej" misji powoli wracają do swoich rutynowych działań. Mogła się domyślać, że żaden z przebywających na Hunterze załogantów nie wyobrażał sobie tego wszystkiego w ten sposób. Lekko westchnęła i poruszyła żuwaczkami pogrążając się w lekkim zamyśleniu. Zastanawiał ją fakt czemu tak właściwie nie kontynuowali misji. Co takiego się stało? Może ta Asari została zabita przez kogoś z innej jednostki? Może nie byli tutaj całkiem sami jak podejrzewali. A może to miała być próba puszczenia ich w pole żeby podejrzana mogła zbiec, a Turiańska Hierarchia po prostu straciła trop, albo wyslala kogoś innego w zupełnie inne miejsce w galaktyce? Wiele pytań się nasuwało, ale prawdopodobnie większość z nich zostanie bez odpowiedzi. Nie podobało się to dyplomatce aczkolwiek nie ona tutaj była od zadawania akurat tych pytań lub też od zgłaszania swojego niezadowolenia z tego co się wydarzyło.
Jej wzrok spadł na moment na Desana. Zastępca kapitana był starszy od samego Vergulla co też intrygowało poniekąd kobietę. Dlaczego nie jest na odwrót? Dlaczego akurat młodszy tutaj dowodzi? Qeirana pogłaskała się lekko po żuwaczce w zastanowieniu. Próbowała odejść myślami jak najdalej od tej sprawy i próbowała narzucić swoim rozmyślaniom zupełnie nowy tor gdy nagle przerwał jej w tym głos kapitana.
Turianka nawet nie próbowała ukryć zdziwienia, że Vergull nagle oddaje dowodzenie. Może znów źle się poczuł? W końcu jakiś czas temu o mało nie zginął....
Jego prośba już kompletnie zbiła z tropu dyplomatkę, ale ta skinęła powoli głową na znak, że przyjęła do wiadomości to polecenie i rozluźniła ręce. Odprowadziła mężczyznę wzrokiem i słysząc znów głos Desana odwróciła się do niego.
- Pytań mam wiele, ale nie sądzę, że uzyskam na nie odpowiedź. Chociaż zapewne moje wątpliwości pokrywają się z tymi jakie ma cała załoga tutaj. - odpowiedziała turianinowi i poprawiła jeden z ozdobników jakie nadal widniały na jej zbroi. Na dalsze słowa zastępcy kapitana jedynie skinęła głową i lekko się pochyliła kładąc pięść na klatce piersiowej po czym opuściła pomieszczenie kierując się od razu do kajuty kapitańskiej nie kryjąc wciąż swojego zdziwienia zaistniałą sytuacją.
ObrazekObrazek

Patriotyzm nie jest krótkotrwałym wybuchem uczucia, lecz cichym i niewzruszonym oddaniem przez całe życie.

~~~

Oficjalnie | Prywatnie
Pancerz

~~~

Theme
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: Hunter

16 gru 2014, o 01:11

Desan nie odpowiedział nic na słowa Aecterus. Jedynie również wykonał znak pozdrowienia do turianki, powracając do swoich czynności jako zastępca dowódcy. Rzeczywiście mogło się wydawać dziwne czemu Demrill, choć starszy doświadczeniem i wiekiem, był mniejszy stopniem od Vallokiusa. Czemu nie dowodził Hunterem? Kto to wie. Każdy turianin ma jakąś skazę w wojsku. Może został zdegradowany? A może tak naprawdę to on dowodził tym statkiem, ale działała tu znacznie bardziej wojskowa struktura niż mogła to sobie turianka wyobrażać? W końcu mało co wiedziała o Vergullu i jego załodze. O nim zresztą tym samym. Jednak mogła zauważyć, że zarówno on jak i Desan, znali się już długo. Ogólnie cała załoga tego statku wydawała się znać już bardzo długo. Można było to zresztą usłyszeć nie raz od rozmów pomiędzy załogantami, a nią samą. Kersan w przeciwieństwie do postawnego i zimnego Demrilla, pomachał jej ręką z uśmiechem na twarzy. Twarz, wyrażająca w rodzaju "Pa pa, nie mogę się doczekać jak znów cię zobaczę". Tak, to był właśnie wyluzowany Kersan. Spokojny, wiecznie uśmiechnięty. Nawet jeśli sytuacja i atmosfera była na tyle zła, by być skupiony na swojej robocie. Sama turianka jak już wychodziła, zauważyła że Desan skarcił go wzrokiem, a ten podniósł lekko ręce do góry, sugerując, że było wszystko w porządku, nic nie robił, wracał do swojej bieżącej roboty. Nie mniej, korytarz, którym udała się w stronę gabinetu był chłodny i pusty. Do momentu, aż znalazła się w kwaterze załogi. Dopiero tutaj poczuła ciepło. Zauważyła również otaczającą dookoła niej chmurkę pary, wydobywająca się z prysznica obok. Dało się tam słyszeć odgłosy lanej wody oraz rozmawiających, a także śmiejących się turian. Póki co miała szczęście, gdyż żaden z samców nie przemierzał przez duży hol, mając w całości odsłonięte ciało. Co najwyżej zakrywając ręcznikiem swoją męskość. Choć kto wie czego tak naprawdę chciała Aecterus. Jeśli została by nieco dłużej, z pewnością załoga wychodząca spod pryszniców, nieco by się zdziwiła na jej widok. Jednak jeśli powędrowała dalej ku kajucie kapitańskiej, znów towarzyszyła jej cisza i pustka. Chłód był jej nieodłącznym towarzyszem, ale mogła dotrzeć do celu bez żadnych problemów czy zaczepek. W momencie jak przechodziła obok zbrojowni oraz pomieszczenia medycznego, to zerkając przez szybki, nie dostrzegła nikogo. Zarówno medyka jak i zbrojmistrza nie było. Z pewnością również delektowali się ciepłym prysznicem. I tak jak w przypadku drzwi obu tych pomieszczeń, na drzwiach za którymi znajdował się Vergull, nie posiadały nic prócz stalowej powłoki. Ne była ona gruba. Posiadała tylko jeden znaczący element. Namalowany na brązowo turiański symbol hierarchii kapitańskiej. Reszta drzwi na całym Hunterze miała co prawda podobne oznaczenia, ale tutaj było ona jedynym charakterystycznym elementem. Dlatego też trudno było stwierdzić co mogło znajdować się w środku. Tym samym, co mógł porabiać sam Vergull. W momencie jak turianka zapukała, bądź odparła, że przybyła na spotkanie, drzwi od razu się otworzyły. Dostrzegła w środku kapitana, siedzącego kilka metrów na wprost niej przy biurku, piszącego coś na holograficznej klawiaturze. Zaprosił ją przyjaźnie do środka, po czym wymienili kilka zdań na temat tego co się działo i co się miało wydarzyć w niedalekiej przyszłości. Ich rozmowa trwała jakiś czas i zakończyła się w momencie jak Hunter dotarł do Małpiej Grani.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hunter

27 kwie 2015, o 18:03

http://i.imgur.com/XoWfMsc.png[/imgw]
Cienie przeszłości
Mistrz Gry: Hawk
Gracze: Vergull Vallokius, Vex, Olga Sidorchuk, Julia Dunham*
“We stumble and fall constantly even when we are most enlightened. But when we are in true spiritual darkness, we do not even know that we have fallen.”
Thomas Merton


Wyświetl wiadomość pozafabularną
Dopiero od kilkunastu godzin Hunter znajdował się w porcie kosmicznym na Criptine. Po otrzymaniu nakazujących tego rozkazów, kapitan Vallokius wydał rozkaz na obranie kierunku na ojczystą planetę, Palaven. Nie otrzymał on jednak żadnych innych informacji, mógł więc tylko dociekać w oparciu o własne podejrzenia - oficjalność jak i wzmocnione zabezpieczenia otrzymanego przez turianina przekazu, który, jakby nie patrzeć, zawierał tylko polecenie powrotu na Palaven, z pewnością były niecodzienne. Przy codziennym przeglądaniu najważniejszych informacji z Extranetu, dowiedział się więc o nowej operacji planowanej przez Radę Cytadeli, o tym, iż okrąg Tayseri według pewnego voluskiego bankiera popada w ruinę od czasu ataku gethów i już nigdy się nie podniesie, a także zgłębił tajniki życia intymnego gwiazd z artykułów mu proponowanych, gdyż umieszczonych w kategoriach przez niego przeglądanych - "ważne" i "galaktyczne wiadomości".
Nieco więc rozczarowany tym faktem, mógł powrócić do czytania artykułu o kolejnych proteańskich ruinach, a później znaleźć krótkie podsumowanie wyrządzonych przez turian krzywd w trakcie oblężenia Shanxi, napisane przez pewnego wyraźnie wciąż rozpamiętujące dawne krzywdy, starego, ludzkiego historyka. Fakt, iż z pewnością otrzymał kolejną misję, lecz nie posiada o niej żadnych informacji, nie był zbyt przyjemny - Vallokius miał wrażenie marnowania czasu, gdy oczekiwali na zadokowanie Huntera na miejscu. Nawet po tym dopiero godzinę później został zawołany na mostek, z którego już, po długim oczekiwaniu, zszedł, nie mając, jak też i większość załogi, zbyt wiele do roboty.
Widok stojącego u wejścia załoganta natychmiast poddał Vergullowi myśl, że coś się ruszyło. Naznaczona bliznami twarz weterana wojennego nie wyrażała wiele więcej emocji niż zwykle, postanowił on jednak zlitować się na tyle, by nie przedłużać milczenia, a od razu zaraportować to, co miał do przekazania. Wyraźnie i jemu nie odpowiadało to tkwienie bez żadnych informacji.
- Czeka na ciebie połączenie. Nie pozwolili nam w ogóle odebrać na mostku, więc zaraz zostanie przekazane do twojego komunikatora w kajucie - poinformował nieco z ironią wypowiadając się o tym jeszcze dziwniejszym zachowaniu, które mogło sugerować, że dowództwo ma do przekazania Vergullowi coś, czym nie będzie mógł się podzielić ze swoim oddziałem.
Po przekazaniu informacji, Desan wyszedł, zamykając za sobą drzwi i pozostawiając kapitana samemu sobie. Szybko jednak samotność ta została przerwana przez komunikat o nadchodzącym połączeniu.
- Priorytet: duży. Komunikat A78B, kontradmirał Theryrus Meana. Klasyfikacja: poziom 4, tajne.
Obojętny głos WI zdradził nadawcę, a chwilę później hologram wyświetlił jego sylwetkę.
Charakterystyczne, zielonkawe płytki naturalnego pancerza turianina były większą jego wizytówką niż nazwisko. Stosunkowo chudy, co pokazał bardzo dobrze jego obraz, patrzył się w górę, z pewnością na płynące gdzieś na ekranie poza obszarem widzenia hologramu dane. Obraz na moment zamigotał, w czym Vergull rozpoznał chwilowe przerwanie w nadawaniu by wysłać sygnał do jego własnego komunikatora, by ten, oprócz przesyłania własnego obrazu, dokonał skanu.
- Kapitan Vergull Vallokius, 20 Oddział Zwiadowczy Hierarchii Turian. Kod wywiadowczy: Brutal. Tożsamość potwierdzona. - kolejny komunikat WI, który wyraźnie zmotywował kontradmirała do rozpoczęcia swojego przekazu.
- Witam was, kapitanie Vallokius. Na początek muszę przeprosić za trzymanie was w ciemności, następna wasza misja została w pełni utajniona i pochodzi od organu Rady Cytadeli, która przekazała ją na ręce turian. Wciąż staramy się poradzić z zamieszaniem, jakie to narobiło - wyraźnie w tonie głosu, jak i sposobie mówienia, Meana nie prezentował się jako kolejny, sztywny turiański wojskowy wysokiego szczebla. Mówił do Vergulla swobodnie, jak gdyby równy z równym, choć w teorii był on wyższy stopniem. - Zgodnie z łańcuchem dowodzenia, przekazuję waszemu oddziałowi, dwudziestce, misję o kodzie UW89, z ramienia Rady Cytadeli i dowództwa Hierarchii Turian. Nie będzie to typowa misja zwiadowcza, kapitanie, dlatego więc proszę wyraźnie słuchać.
Wyraźnie wybranie Theryrusa, który również zrobił karierę w jednostkach wywiadu, na przełożonego Vergulla w tej misji nie miało tak wielkiego znaczenia dla charakteru ich jednostki.
W hologramie Vergulla pojawiła się miniaturka planety nieznanej turianinowi. Ciężko było ocenić ją po takim niewyraźnym obrazie, lecz, by rozwiać wątpliwości, nad obrazem pojawiła się również jej nazwa.
- Oto planeta AZ-99 według indeksu galaktycznego Rady, w systemie Karath, w Rdzawym Morzu. Żadnych kolonii, swojego czasu dwie firmy górnicze interesowały się jej minerałami, czasy te jednak już minęły. Jedyną charakterystyczną cechą na jej bagiennej powierzchni są te oto ruiny, obiekt X-239 - mówiąc to, obraz satelitarny się powiększył, ukazując nieco zamazany obraz w ogromnej skali. Przedstawiał on jakąś strukturę o prostokątnym kształcie, nic więcej nie było dane Vergullowi zobaczyć. - Odkryte ponad dwa lata temu przez ExoGeni, które teraz rości sobie do niej prawa. Przez te dwa lata żadna wysłana tam ekspedycja nie powróciła. Raporty donoszą o niezwykle szybkiej, przystosowanej do nocnego życia drapieżnikach, które być może zrobiły sobie wśród tych ruin dom i uniemożliwiają tam przejście. Tyle my wiemy na ten temat. Do niedawna, ten dawny, proteański był bez większego znaczenia. Przynajmniej póki ExoGeni nie znalazło na Feros powiązania.
Turianin na moment przerwał, przestając śledzić ciągnący się strumień danych nad jego głową, a przenosząc wzrok na stojącego przed sobą kapitana - w teorii, praktyce bowiem dzieliło ich wiele kilometrów, o ile w ogóle Meane znajdował się na Palavenie.
- Według najnowszych informacji, był to ośrodek wojskowy, kapitanie Vallokius. Nie wiemy, jaką rolę pełnił - czy testowano tam broń, czy bardziej była to kolonia karna. Możliwe jednak, że założony został jeszcze przed rozwinięciem się pokaźnej fauny w okolicy. To, co nas, a raczej Radę, interesuje, to dane, jakie w sobie chowają te archiwa. Nie możemy ich jednak zdobyć bez wyczyszczenia terenu z zagrożenia pod postacią drapieżników. To będzie wasze zadanie.
Skinął głową mówiąc to, już nie korzystając z pomocy jak i podpowiedzi, jakie mogły dawać mu wyświetlane wcześniej informacje.
- Charakter tej misji odbiega od waszych codziennych obowiązków, dlatego też z pewnością będzie to lepiej postrzegany punkt w waszej karierze, kapitanie. Niestety, jak mówiłem już, nie jest to misja zlecona przez Hierarchię, a jedynie autoryzowana i przekazana - dlatego pod waszym dowództwem znajdą się trzy osoby z zewnątrz. ExoGeni wypetraktowało z Radą współpracę, na mocy której pod waszej skrzydła wysyłają zaznajomionymi z wszelkim posiadanymi przez firmę informacjami "przewodnika", jak i własnego ochroniarza, który będzie patrzył na jego życie byście wy nie musieli. Dodatkowo, do waszego oddziału przeniesiony tymczasowo zostaje porucznik Vexarius Viyo z oddziałów specjalnych, kandydat na Widmo. Wraz z nim, jako doglądająca jego poczynań, jak i wsparcie bojowe, pojawi się agentka Rady Tela Vasir. Widmo. - potwierdził, jak gdyby nie było to oczywiste. Tym razem z powrotem zerknął na datapad. - Niestety, z mojego miejsca nie mogę wiele więcej powiedzieć. Informacje zarówno o obiekcie, jak i jego otoczeniu są niejasne i jest ich mało. Większość posiadać będzie przewodnik. To praktycznie wysyłanie was w ciemno i zdaję sobie tego sprawę kapitanie, ale nie wybrałbym waszej jednostki gdybym miał choćby cień wątpliwości, że dacie radę. Na miejsce na pewno traficie w dzień, z naszych informacji i skanów wynika również, że niedaleko obiektu znajduje się kilkanaście modułów mieszkalnych pozostawionych przez poprzednie ekspedycje. Tam z pewnością znajdziecie wszelkie informacje. Będziecie mogli powrócić na statek na nocną część doby, ta część zagrożenia nie powinna więc sprawiać wam kłopotu. Oczekuję nazwisk dwóch członków waszego oddziału, kapitanie, którzy znajdą się w pierwszej ekipie wysyłanej na powierzchnię. Reszta zostanie na statku jako wsparcie ogniowe w razie potrzeby. Nie ma warunków na wysłanie większego oddziału, w tak małej przestrzeni obiektu zwiększyłoby to jedynie szansę na utratę któregoś z jego członków. Pozostałe informacje z pewnością otrzymacie już na miejscu. Widmo Tela Vasir stawi się na Hunterze za niecałe dwanaście godzin, porucznik Viyo dopiero został poinformowany o nowym przydziale, lecz znajduje się już w stolicy. Pracownikom ExoGeni polecono stawić się w ciągu najbliższej doby, by nie tylko zdążyli na wspólną odprawę, ale też by dać wam szansę na zaznajomienie ich z łańcuchem dowodzenia i wojskowym obyciem. - wypowiadając ostatnie słowa, kontradmirał uśmiechnął się lekko, niemal niezauważalnie - uśmiech ten też szybko zniknął, a zastąpiła go poprzednia, oficjalna mina. - Mam nadzieję, że wszystko jest już jasne. Po przybyciu pozostałych członków zespołu, do Pana zadania należeć będzie przekazanie im wszystkich informacji. Z pewnością swoje do powiedzenia będzie miał również przewodnik, kimkolwiek ta osoba będzie - w jego głosie zawibrowała lekka irytacja wywołana brakiem szczegółów i informacji. Wbił lecz tylko wzrok w Vergulla i czekał na możliwe pytania.
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: Hunter

28 kwie 2015, o 18:23

Tak jak Vallokius z pewnością przypuszczał, że jego tymczasowa przepustka na urlop nie będzie wiecznie trwała, tak nie przypuszczał, że zmobilizowanie jego okrętu będzie niezwłocznie potrzebne na teraz. Demrill szybko postawił całą załogę do pionu by niedawna przygoda na Illum poszła w zapomnienie oraz by skupili się na bieżących sprawach. Przynajmniej takie odczucie miał kapitan kiedy stanął twarzą w twarz z Demrillem zaraz po wyjściu na korytarz. Zmrużył oczy, podnosząc wzrok na postawnego turianina. Normalnie czekał by na niego tuż przy siedzisku kapitańskim, wydając rozkazy. Jednak widać już wszyscy wiedzieli co mieli robić, a sprawa była na tyle istotna, że stary zgrywus postanowił osobiście przekazać mu istotne wiadomości. I tak jak Vergull przypuszczał, dotyczyły one odnośnie nowej misji. Choć co prawda nie było o niej póki co za wiele wiadomo. Zmierzył on poważnie starszego od siebie turianina, zachowując jak zwykle tą kamienną twarz, nie wyrażających zbędnych emocji. Obaj byli podobni do siebie, lecz to Desan był o wiele bardziej doświadczony. Westchnął ociężale gdy usłyszał wreszcie słowa turianina. Nie lubił ukrywać przed swoimi ludźmi istotnych informacji, a potem dzielić się z nimi to co mogli usłyszeć. Jednak nic się na to nie mogło poradzić. Zwierzchnictwo miało swoje procedury - Niech Kersan utrzyma czystość połączenia. Nie chcę żadnych zakłóceń na linii ani tym bardziej jakiś nieproszonych podsłuchiwaczy - odpowiedział jak zawsze ze spokojem, choć tym razem bardziej zgryźliwie niż ostatnio. Znał Kersana i wiedział, że ten potrafił podsłuchiwać nawet prywatne konwersacje. To z czystej ciekawości czy też może ostrożności. Każdego zapewne interesowało to co ktoś miał przekazać kapitanowi Huntera. Jednak Vilyrus potrafił zrobić to tak by nawet Vergull o tym się nie dowiedział. Mimo wszystko, należało przestrzegać procedur. Zwłaszcza na Palavenie, gdzie z pewnością Czarna straż monitorowała jego okręt. Głównie pod względem łączności choć kto wie czy i nie więcej. W końcu kapitanem Huntera nie był jakoś długo, a i jego zagadek nie znał na wylot. To już wiedzieli tylko bracia, a i nie wiadomo czy sami nie otrzymali specjalnych rozkazów od dowództwa marynarki nim dołączyli do załogi Huntera. Tego się już nie dowie. Przygody z separatystami nauczyły go by być zawsze czujny. Kto wie czy i oni wciąż nie obserwowali jego samego. W końcu zamach na Prymarchę był świeżym wydarzeniem. Nie mniej, kiedy Demrill opuścił kajutę, Vallokius przez chwilę stał w milczeniu. Dopiero jak usłyszał komunikat od WI, odwrócił się powoli i podszedł bliżej hologramu, przedstawiającego kontradmirał Meana. Kapitan zasalutował i stanął na baczność, okazując szacunek wyższemu stopniu. Gdy pełne przeskanowanie zostało ukończone, co samo w sobie sugerowało, iż mógł spocząć, tak właśnie uczynił. Schował ręce za siebie, zaczynając słuchać to co miało mu zostać przekazane. Był zaskoczony słysząc, że sama Rada poprosiła Hierarchię Turian o pomoc, choć rzecz jasna nie dało się tego zauważyć po jego mimice twarzy. Jedynie zmrużył oczy, milcząc oraz słuchając dalej. Definitywnie nie podobało mu się już wprowadzenie. Planeta dżungla, nocne drapieżniki oraz ExoGeni. Śmierdziało mu to podobnymi wydarzeniami jak wtedy na Klenaslu. Lecz tym razem wiedział z czym będzie miał do czynienia. Tylko z tą różnicą, że tutaj będzie o jakieś 80 stopni cieplej niż na tamtej planecie, a jej owady nie będą wielkości palca, a typowego Klixena. Bądź pewnie jeszcze większego przedstawiciela tychże drapieżników. Wspomnienie o ośrodku wojskowym bądź kolonii karnej już bardziej Vergulla zainteresowało. Nie był archeologiem, lecz tak jak przystało na każdego wojskowego, widział potencjał w odkrytych nowych zaawansowań technologicznych. Jego rasa jeszcze mało co wiedziała o technologii protean. Pomimo zabrania co niektórych szczątków po Suwerenie - okrętu flagowego zdradzieckiego widma i wstydu Hierarchii Turian, to było wciąż za mało. Postęp technologiczny poszedł do przodu tego nie można było zaprzeczać, ale porozrzucane po galaktyce ruiny wciąż tylko czekały na odkrycie i zbadanie. Problemem tylko była firma ExoGeni oraz przydzielonego widma do oddziału. Nie był z tego faktu wielce zadowolony, ale przemilczał to jak zawsze. Potem się zastanowi co z tym zrobić. Sprawę przydzielenia porucznika Viyo również póki co zignorował. Kandydat na widmo, a zwłaszcza turianin był pomocnym nabytkiem w jego oddziale i z pewnością z niego dobrze skorzysta. W momencie jak Theryrus skończył mówić czekając na jakieś pytania, młody Vallokius w końcu przemówił do niego.
- Z całym szacunkiem kontradmirale, ale zdobycie danych z tych ruin będzie uciążliwe z widmem na pokładzie - nie dało się ukryć, że Vergull miał wątpliwości co do współpracy z widmem. Byli nieobliczalni, krnąbrni, a czasem nawet zuchwali. Robili co chcieli i rzadko kiedy liczyli się z konsekwencjami swoich decyzji. Zawsze to spadało na głowę osób z którymi pracowali - Zwłaszcza z "ludźmi" - dodał na koniec już tym bardziej zdając sobie sprawę, że to nie będzie łatwe zadanie - Rozumiem, że wszystkie informacje z ruin mają wpaść bezpośrednio w ręce Hierarchii? - spytał, będąc ciekawy czy rzeczywiście kontradmirałowi było obojętne czy to on czy Rada Cytadeli zdobędzie dane z ruin jako pierwsza. Vergull wiedział jaką władzę miało widmo. Takie osobniki dość często korzystały z niej na własną korzyść. Ot choćby przekazanie poufnie danych swojemu rządowi, a potem radzie. Taka ewentualność mogła mieć miejsce. Zresztą to było wiadome ze strony Vergulla. Zawsze był podejrzany w stosunku do obcych ras. Głównie miał podejrzenia co do przedstawicieli ExoGeni skoro rościli sobie sprawo do proteańskiego zabytku. Im z pewnością nie zależało na współpracy, a na wykorzystaniu jego oddziału do przeczyszczenia ruin. Mówiąc w skrócie, ośmieszeniu jego i Hierarchii Turian. Niedoczekanie.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hunter

4 maja 2015, o 19:08

Vergull Jak na razie nic nie wskazywało na to, by na linii znajdował się drugi słuchacz - jak jednak Vallokius wiedział, jeżeli nawet Kersan dorwał się do tego połączenia, prawdopodobnie udało mu się to dobrze ukryć i istniała mała szansa na to, by Vergull miał go nakryć na gorącym uczynku. Praktycznie zerowa.
Również wyższy stopniem turianin niczego po sobie nie dawał poznać w takiej kwestii - albo mógłby uchodzić za kamienną twarz z ograniczoną mimiką zdradzającą to i owo, albo i po jego stronie technicy nie wykryli żadnych pasażerów na gapę w tej wymianie danych.
- Widmem jest Tela Vasir. Asari. Mi również to się nie podoba, kapitanie, jednakże jej głównym celem będzie ocena działania porucznika Viyo. Zgodziła się respektować łańcuch dowodzenia, lecz nie jestem w stanie ocenić w jak dużym stopniu zamierza się tego trzymać. Niemniej, misja sama w sobie jest ważniejsza niż sprawdzanie możliwości kandydata, dlatego też jeśli asari będzie tworzyła zagrożenie dla powodzenia misji, upoważniam was, kapitanie, do wydania jej rozkazu powrotu na statek. Ufam, że nie nadużyjecie tego prawa - skinął głową, ponownie chowając dłonie za plecami, lecz bez prężenia się na baczność. Zachowywał wyraźnie sporo luzu, nawet więcej niż Vergull, przekazując jednocześnie kryteria misji. - Misja zlecana jest przez Radę Cytadeli, dla samej Hierarchii ma ona nieco mniejszy priorytet. Niemniej, im mniej osób posiądzie najważniejsze informacje wydobyte z ośrodka, tym lepiej.
Turianin wyraźnie dał do zrozumienia, że nie do końca wszyscy będą równi na tej misji - im mniej załogantów dotrze do faktycznych informacji tym lepiej dla Rady, a i również dla Hierarchii i samego Vergulla, jako dowódcy.
- Początkowych informacji o obiekcie nie posiadamy wystarczającej ilości. Z tego co wiem, przewodnik wyszkolony przez ExoGeni jest już w drodze. Od was zależy, czy przeprowadzi wraz z kapitanem odprawę, dzieląc się tym, co wie sama, czy też wolicie wysłuchać jej najpierw i przedstawić załodze gotowy plan. Tę część protokołu już znacie, kapitanie.
Mówiąc to, wyraźnie dał do zrozumienia, że skłonny jest skończyć rozmowę. Niemniej, czekał na możliwe ostatnie pytania, jak i oficjalne pożegnanie ze strony Vergulla, by się wyłączyć i zostawić podwładnego ze swoimi myślami.
Nie trwało to długo, gdy drzwi do jego kajuty ponownie się otworzyły - znów dostrzegł tę samą twarz, która wcześniej poinformowała go o komunikacie od dowódcy.
- Widmo jest już na miejscu. Czeka na porucznika przed śluzą, w doku. ExoGeni będzie za godzinę czterdzieści minut, według ich ostatniego raportu.
Vex Pozostałe osiemnaście wiadomości w żaden sposób nie były istotne dla nowego przydziału porucznika. Konkretniej, zawierały sześć propozycji otrzymania kredytu mieszkaniowego, trzy reklamy banków i nowych kont, cztery prośby o udzielenie wywiadu, dwie wiadomości od Mae ("WIDZIAŁAM WIADOMOŚCI!", "Odezwij się i potwierdź!"), oraz ostatnie, dwie wiadomości SPAM o klubie erotycznym na Cytadeli, oraz reklamie portalu randkowego ("I ty możesz być dla kogoś galaktycznym bohaterem!").
W extranecie upubliczniono bowiem krótką notkę o przyjęciu kandydatury na Widmo porucznika Hierarchii Turian, Vexariusa Viyo. Wynikało z tego, że mógł on podzielić się ze swoją rodziną o chociażby tym jednym fakcie - nie o szczegółach misji, ale miał czas wykonać te dwa, trzy połączenia i posłuchać pokrzepiających reakcji swoich bliskich.

Spakowanie się i wyruszenie na Huntera nie było dla Vexariusa czasochłonne. Oczywiście, przebijanie się przez stolicę (pomyślałby kto, że nawet w powietrzu piloci nie potrafią nie tworzyć korków na spore odcinki, wzdłuż, wszerz a nawet wzwyż) trwało swoje, ale jednak porucznik był najbardziej na miejscu ze wszystkich "obcych" osób, które miały dołączyć do załogi Huntera.
Po przybyciu na miejsce i odnalezieniu odpowiednich wind, został poproszony o udowodnienie swojej tożsamości nim został wpuszczony do odpowiedniego doku. Wtedy też natychmiast zabrano jego rzeczy - jak się domyślał po uniformie Viyo, służalczy turianin nie należał do załogi Huntera, a bardziej został wcześniej upoważniony do wniesienie do hangaru bagaży, z którego w trakcie podróży nowoprzybyli będą mogli się wypakować.
Wewnątrz nie było jednak tak dużo krzątających się osób. Standardowo korytarz zagracony był skrzyniami, lecz widok korwety z pewnością odwracał od nich uwagę. Hunter robił wrażenie, nawet na tak dobrze obytym z turiańską technologią Vexa. Nie miał on jednak dane wejść na pokład od razu - przed śluzą bowiem stała asari już przez niego znana, która spokojnie poczekała, aż turianin do niej dojdzie.
- Viyo - skinęła głową na powitanie, choć minę miała dość znużoną. Nie było przy niej żadnych bagaży, turianin mógł więc podejrzewać, że zostały już zabrane na pokład korwety. - Nie sądzę, by było wiele więcej do przekazania ci w sprawie twojej kandydatury. Po wejściu na Huntera będziemy mieć około dwóch godzin na przygotowanie się, zanim przyleci pozostała dwójka z ExoGeni. Mam się upewnić, że będziesz w stanie funkcjonować i walczyć w taki sam sposób, gdybyś nie podlegał ciągłej ocenie. Ciężko będzie mi się zamienić w turianina, ale mam wrażenie, że to nie będzie problem. Niech fakt, że tu jestem, nie zaburza twojego opanowania bardziej, niż wizja wylądowania na pełnej trupów planecie. - uśmiechnęła się nieco szelmowsko, opierając bokiem o nieustannie otworzoną śluzę, w której stała, zawadzając przejście. - Nie jestem twoim zwierzchnikiem. Mogę być kompanem w boju gdyby coś urżnęło cię w tyłek, ale przede wszystkim moje zadanie to obserwacja i towarzystwo.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Hunter

5 maja 2015, o 14:01

Vex specjalnie wyszedł dużo przed czasem, by upewnić się, że żadne, nieprzewidziane przeszkody nie opóźnią go w dotarciu na miejsce i widząc stopniowo formujące się korki, pogratulował sobie decyzji. Podniebny prom taksówki przemykał nad ulicami Cipritine, zmierzając w stronę portu, a za szybą śmigały ściany budynków i okna wieżowców, tworzących w stolicy Palavenu srebrny las iglic z kamienia i metalu. Kolumny innych pojazdów krążyły dookoła nich, to zlatując na niższe poziomy, to wznosząc się; długie szeregi promów przypominały tysiące mrówek, przemieszczających się w precyzyjnie dobranych rzędach. Porucznik jednak nie zwracał na to uwagi, pogrążony we własnych rozmyślaniach. Odsłuchanie wiadomości dało mu do myślenia bardziej niż rozmowa z Telą Vasir i raport Famarisa. Odkąd wieść rozeszła się po extranecie, nie było już ucieczki.
Kiedy taksówka przeleciała nieopodal odgrodzonego kompleksu Akademii Wojskowej, sięgnął do szyby oddzielającej go od pilota i uniósł dźwiękoszczelną przesłonę. Milczący turianin nie wyglądał jakby w jakimkolwiek stopniu był zainteresowany swoim pasażerem, ale Vex miał wrażenie, że powoli będzie musiał zacząć się przyzwyczajać do większej dyskrecji. Pomarańczowy blask omni-klucza rozświetlił tylne siedzenia promu, gdy wywołał aplikację komunikacyjną.
- Vee! - Głos Maerii pojawił się niemal równocześnie z jej holovidem, mimowolnie wywołując na ustach porucznika uśmiech.
- Cześć, sabotażystko. - Jego młodsza siostra niewiele zmieniła się odkąd ostatnim razem rozmawiali. Charakterystyczne, zielone oczy Viyów wciąż pałały u niej tą samą energią, ale jej rysy nieco stwardniały. Nie była już tą samą dziewczynką, z którą składał proste drony w garażu ich ojca; a przynajmniej nie całkowicie.
- Widziałam wiadomości! Powiedz, że to prawda! Rozmawiałam z matką i mówiła, że nigdy nie miała wątpliwości, że to nastąpi prędzej lub później, ale nie dzwoniłeś i...
- Też się dopiero dowiedziałem. Wygląda na to, że wszyscy wiedzieli wcześniej ode mnie. - Vex pokręcił głową i uśmiechnął się kwaśno. - Mae, chcą już przeprowadzać ze mną wywiady. To... niepokojące.
Z jakiegoś powodu nagrania z prośbą o wywiad dużo bardziej nim wstrząsnęły niż sama informacja o kandydaturze. Do tej pory wszystko wydawało się dość nierealne, ale kontakt prasy wszystko zmienił. Oczywiście, prawdopodobnie byli bardziej zainteresowani samą misją niż jego osobą, ale nie zmieniało to faktów.
- Boisz się, że przyjdą do nas do domu? Wiesz, chętnie sprzedałabym parę krępujących historii o tobie dla paru minut sławy. - Turianka uśmiechnęła się łobuzersko, a on mimowolnie się roześmiał. - Ale może dam się przekonać. Moja przełożona w oddziale jest strasznie drętwa, no i słyszałam, że Widma mogą pociągać za sznurki, więc...
Porucznik pokręcił głową z rozbawieniem.
- Jeszcze nie jestem Widmem, M. I równie dobrze mogę nim nie zostać.
- Ale zostaniesz - stwierdziła pewnym tonem kobieta. - A jak nie, to osobiście skopię ci tyłek.
Rozmowa trwała jeszcze dobre kilkanaście minut, po których prom powoli zaczął obniżać lot na niższe poziomy. Zbliżali się do doków i turianin zmuszony był pożegnać się z siostrą, prosząc ją jeszcze, by w jego imieniu skontaktowała się z resztą rodziny. Kiedy w końcu wylądowali, zapłacił pilotowi promu i wysiadł z pojazdu, zabierając swoje rzeczy. Port stanął przed nim otworem, pozostawało jeszcze tylko znaleźć właściwą windę do właściwego hangaru.

Hunter znajdował się dokładnie tam gdzie powiedział komandor Famaris. Bojowo-przechwytująca korweta o imponującej konstrukcji oraz uzbrojeniu czekała w doku 17J, a wraz z nią znajoma twarz, którą wcześniej widział na terminalu w domu. Widząc oczekujące go Widmo, porucznik od razu porzucił przyglądanie się okrętowi i zbliżył się do kobiety. Odwzajemnił powitanie unosząc dwa palce do skroni, w geście luźnego salutu.
- Kamień spadł mi z serca. Przez całą drogę zastanawiałem się jak należy zwracać się do Widma, by nie uchybić żadnym tytułom. "Sir" było najlepszym co udało mi się wymyślić - odpowiedział na poły poważnie, zaplatając dłonie za plecami. Prawda była taka, że od samego początku próbował się zorientować jak będzie wyglądała ich współpraca. W Hierarchii musiał radzić sobie z różnymi typami przełożonych, poczynając od surowych, pozbawionych poczucia humoru typowych trepów, a na luźnych, "jestem twoim kapitanem, ale i przyjacielem" kończąc. Ci ostatni naturalnie nie byli zbyt popularni, ale dobrze było wiedzieć, że Vasir nie będzie naciskać na bardziej suche relacje.
- Innymi słowy "nie próbować ci zaimponować, zgrywając bohatera". Zanotowane - dodał na jej wzmiankę o podleganiu ocenie, śmiejąc się cicho. - Niemniej rozumiem, mam po prostu robić swoje. Nie będzie z tym problemu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: Hunter

5 maja 2015, o 14:34

Tyle wystarczyło Vergullowi. Jeśli widmo rzeczywiście zaakceptuje słuchanie bezpośrednich rozkazów od niego, to nie powinno to zaszkodzić misji. Zmrużył oczy, usłyszawszy o usunięciu widma z zadania jeśli Vallokius uzna to za stosowne. Z jednej strony był zadowolony z tego faktu, a z drugiej niezupełnie. Choć nie przepadał za asari, to możliwość posiadania potężnego biotyka w zespole powinno ułatwić znacznie powodzenie zadania. Rzecz jasna o ile ta będzie robiła to co Vergull sobie od niej zażyczy. Co prawda nie współpracował jeszcze nigdy z innymi gatunkami poza swoim, dlatego to go bardziej niepokoiło i denerwowało. Vergull lubił mieć wszystko poukładane w funkcjonowaniu drużyny. Działanie z ludźmi oraz widmem, mogło zakłócić ten porządek. Zdziwił go również sam fakt, że dla samej Hierarchii ta operacja nie miała zbyt wielkiego znaczenia. Nie wiedział czemu tak jest, ale nie wnikał w politykę. Był żołnierzem, słuchał rozkazów, a one miały najważniejszy priorytet. Skoro kontradmirał uznał, że jedyną rzeczą dla jego drużyny jest usunięcie robactwa z okolicy umożliwiając zbadanie ruin dla ludzi z ExoGeni, to tak też zamierzał uczynić. Jednak dla pewności, wolał być ostrożny względem tych z kim przyjdzie mu pracować. Wysłuchał do końca słów Theryrusa, po czym gdy ten skończył, stanął na baczność, odpowiadając ze spokojem - Zrozumiałem kontradmirale. Zatem poczynię odpowiednie przygotowania przed wylotem. Ku chwale Hierarchii - zasalutował wojskowym gestem ku turianinowi by następnie się rozłączyć. Kiedy zapadła ciemność w jego pokoju, podświetlane niekiedy jakimiś diodami z urządzeń na panelach obok niego, Vergull wpatrywał się jeszcze przez chwilę przed siebie. Miał wątpliwości związane z ukrywaniem istotnych informacji przed swoją załogą. Był to rozkaz i nie zamierzał go złamać, ale dla dobra bezpieczeństwa, musiał je wtajemniczyć choćby w swoich podkomendnych. Lepiej zaufać swoim pobratymcom w takiej kwestii jak tajemnica wojskowa. W momencie jak drzwi za nim się otworzyły, a znajomy głos weterana znów przemówił, Vallokius powoli się odwrócił, wpatrując się w niego. Podniósł lekko żuwaczki wyrażający dezaprobatę. Nie spodziewał się, że tak szybko widmo się zjawi. To tyle jeśli chodziło o spokojną rozmowę z jego członkami drużyny nim zacznie przyjmować "gości" na pokład. Plus był taki, że przynajmniej ludzi z ExoGeni jeszcze nie było. Zatem miał jeszcze chwilę czasu na rozmowę - Wprowadź ich na pokład i wyznacz kwaterę dla czwórki pasażerów. Niech nie opuszczają go dopóki wszyscy się nie zjawią i dopóty ja nie pośle po nich kogoś z załogi - tu chwilowo się wstrzymał z dalszą wypowiedzią, ale dodał jeszcze - Porucznika zostawcie w spokoju. Może normalnie poruszać się po Hunterze - Nie znał Vexa, ale był turianinem. To mu póki co wystarczyło. Skierował się do Desana powolnym krokiem, a kiedy stanął twarzą w twarz, dopowiedział na koniec - Przekaż Kersanowi by zjawił się u mnie. Jak skończysz z tamtymi, również przyjdź do mnie. Muszę wam coś przekazać nim zaczniemy na mostku wprowadzenie do operacji - Desan mógł zauważyć w zachowaniu Vallokiusa, że nie był zadowolony. Zresztą, kto wie czy to nie było po prostu normalne zachowanie z jego strony. Przecież mało kiedy Vergull jest zadowolony z jakiegoś faktu. Zwłaszcza przyjmowanie na okręt nie turian, a "ludzi". Rasy, które w pewnym sensie budziła odrazę w Vallokiusie. Choć kto wie czy nie w samym Demrillu i innych członków załogi. Większość z nich to weterani i lojalne jednostki Hierarchii Turian. Asari również nie były lepsze. W końcu nie tak dawno temu jedna z nich dowodziła misją zabicia Prymarchy. Dobrze, że te informacje nie wyciekły jeszcze do extranetu. Byłby to wstyd i upokorzenie by ktoś taki przełamał struktury bezpieczeństwa Cipritine, współpracując jeszcze prawdopodobnie z separatystami. Przypomniawszy sobie tamte wydarzenia, Vallokius tym bardziej się wkurzył. Jednak by nie wyjść przez Desanem na totalnie poirytowanego, odwrócił się i ruszył do do biurka by zasiąść przy nim. Musiał się uspokoić. Standardowo zaczął od ciastka oraz szklanki wody. Teraz mógł zająć się kompletowaniem drużyny, rozmyślając kto będzie odpowiedni do tego typu misji. Przy okazji kiedy przeglądał akta swoich ludzi, zaczął przeglądać również jego pasażerów. Zaczął od samego porucznika. Kandydata na widmo. Nieco dzień gości się takie ważne persony.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hunter

6 maja 2015, o 12:57

VERGULL
Twarz weterana wyrażała zrozumienie, nie musiał więc komentować przyznawanych mu rozkazów. Nie wydawał się również zdziwiony wzmianką o tym, iż porucznik Viyo może otrzymać pewne swobody, które nie będą przyznawane pracownikom ExoGeni, ludzkim pracownikom, jak i asari. Nawet jeśli była Widmem. Ostatecznie znajdowali się na jednostce zwiadu, nie jakimś tam możliwym do łatwego zastąpienia krążowniku, który w bitwie zawalczy i zginie. Nigdy nie mogli mieć pewności, dostanie się choćby niewinnych danych i informacji odnośnie statku do głowy któregoś z "gości" nie zadecyduje o porażce bądź sukcesie przyszłych misji, choćby i miały się wydarzyć lata później.
Dopiero gdy bardziej personalna komenda padła w kierunku weterana, odnośnie przyprowadzenia oficera łączności do kajuty kapitana, Desan postanowił wszystko potwierdzić.
- Powiem mu, żeby był tu za pięć minut - odrzucił, gdy Vallokius dodał informację, że chce przekazać pewne wiadomości im obu - czyli oboje muszą tu być. Oficer być może miał teraz coś do roboty i wyciąganie go wcześniej, choćby tylko minuty, by stał i czekał, aż zastępca kapitana upora się z nowoprzybyłymi, było nie do pomyślenia.
Turianin wyszedł więc, pozostawiając Vergulla na równe siedem minut, w czasie trwania których kapitan mógł przyswajać informacje i formułować myśli, jak też zastanawiać się nad doborem członków oddziału - wybór ten musiał w końcu zadeklarować kontradmirałowi przed rozpoczęciem misji.
Po upłynięciu tego czasu, drzwi ponownie się rozsunęły, tym razem wpuszczając do środka dwójkę turian. Desanowi towarzyszył kolejny z weteranów, jego mina jednakże wyrażała nieco większą beztroskę niż u jego wyższego stopniem kolegi.
- Czuję się jak na Cytadeli, tak dużej ilości nie-turianinów na naszym statku chyba jeszcze nie było - rzucił z nutą ironii Kersan, po wymienieniu standardowego salutu wobec swojego przełożonego. Stanął wraz z Desanem przed Vergullem, najwyraźniej nie wiedząc za wiele odnośnie sytuacji - jedyna wiadomość, jaka została mu przekazana, to by stawić się u kapitana za odpowiednią ilość minut, jaka już upłynęła. - Statek będzie gotowy do drogi za czterdzieści pięć minut, kapitanie.
- ExoGeni przybyło chwilę temu. Spotkałem ich w drodze na mostek po Kersana, wróciłem i przyznałem im kajuty - wtrącił Demrill, informując kapitana o stanie rzeczy na statku.
VEX
Słowa Viyo, asari skwitowała kolejnym, nieco niepokojącym uśmiechem - jak gdyby jej emocje nie do końca wydawały się porucznikowi szczere, a co za tym idzie, również jej słowa. Nie usiłowała zgrywać kobiety ani kokieteryjnej, ani też oszustki, niemniej naturalne rysy jej twarzy wydawały się temu przeczyć. Vexarius wiedział już teraz, że nigdy do końca nie pozna intencji tego Widma.
- Jestem Vasir, ty jesteś Viyo. Stopnie nie są tu potrzebne, ważne, że w głowie masz hierarchię i funkcje. Jak z twoją pamięcią?
Vex nie dostał jednak szansy na odpowiedzenie na to pytanie, gdyż głośne chrząknięcie zza pleców zastawiającej wejście przez śluzę Tely oderwało jej uwagę od porucznika. Odwróciła się, ustępując krok w stronę Viyo, stawiając nogi na metalowej powierzchni doku, i zmierzyła wzrokiem turianina, który pojawił się w tym momencie w wyjściu.
- Widmo Vasir, poruczniku Viyo - skinął głową osobnik, a padające z lamp doku światło na moment uwydatniło zdobiące jego twarz blizny. - Nazywam się Desan Demrill, jestem zastępcą kapitana tego statku. Kapitan Vallokius polecił mi zaprowadzenie was do waszych kwater. Swój bagaż będziecie mogli odebrać z hangaru po wyruszeniu, przed odlotem załoga ma sporo rzeczy do roboty i nie chcemy zamieszania...
- ... wynikającego z nas pałętających się po waszym statku, nie musisz mi tego mówić, oficerze. - słowa Teli urwały wypowiedź turianina, na którego twarzy zaszła drobna zmiana - nie spodobało mu się wejście w słowo. Szczególnie, że Vasir znów użyła nie do końca poważnego tonu, co mogło sugerować, że kpi z Demrilla, lecz robiła to na tyle, by słuchacz sam nie był tego pewny i uznał to za przesłyszenie.
Asari przeszła obok oficera, gdy ten skinął głową na Vexariusa, by ruszył za nimi, po czym wyminął widmo i poszedł jako pierwszy.
Nie można było powiedzieć, żeby przeszli kilometry - Hunter nie był ogromnym statkiem. Szybko dotarli do pierwszej kwatery, którą Desan przedstawił jako kwatera asari.
- Widmo Vasir, do końca lotu na planetę i z powrotem, ta kajuta należy do pani. Po wystartowaniu będzie pani mogła udać się do kapitana by uzgodnić szczegóły, jeśli ten nie zarządzi odprawy wcześniej. Wtedy zostanie pani poinformowana - poważnym, wręcz służbowym głosem zasugerował asari, by siedziała w swoich czterech kątach, a następnie, gdy ta weszła do środka i drzwi za nią się zasunęły, ruszył dalej, do następnej kajuty. - Ta natomiast należy do was, poruczniku. Jesteśmy wszyscy żołnierzami Hierarchii, nie obawiam się więc, że coś nabroicie. Możecie bez przeszkód poruszać się po pokładzie, jeśli tylko nie przeszkodzi to reszcie załogi w pracy.
Po rzuceniu tej kwestii, turianin skinął głową niższemu stopniem Vexariusowi i ruszył w drogę powrotną do śluzy, w której znowu to było jakieś zamieszanie - niestety turianin nie wiedział, kto przybył znowu.
Vex wszedł do dość przyjemnie wyglądającego pomieszczenia - każdy cal kwatery zdawał się emanować "turiańskością", a przynajmniej turiańską estetyką. Geometryczna kajuta, jasno oświetlona i niezwykle estetycznie wyglądająca, z grubo ciosanymi elementami ścian. Nie była ogromna - wręcz przeciwnie. Trzy łóżka znajdowały się w niej dość blisko siebie, lecz, mimo wszystko, panował tu typowy dla wojskowych porządek.
Na jednym z łóżek siedział nieco zaskoczony tym, co widzi, turianin o beżowym ubarwieniu skóry. Trzymany w jego ręku datapad powędrował obok, a on sam wstał.
- Porucznik Viyo, jak rozumiem. Wygląda na to, że będziemy dzielić kajutę. Razem z Viriusem. - jego głos zawibrował, gdy lekarz wypowiadał te słowa. Niemniej, odwrócił wzrok niemal natychmiast od Vexariusa, sięgając z powrotem w kierunku datapadu. Nie wyglądał na małomównego, nie odciął się również od porucznika, lecz, a przynajmniej tak to wyglądało, nie czuł potrzeby zagadywania o to, jak życie mija.

OLGA I JULIA
Obie panie z pewnością miały przybyć na miejsce jako ostatnie. Niemniej, był na to dobry powód - obie przybywały z Cytadeli, ze znacznie dalszej odległości niż już znajdujący się na Palavenie Vex. Oprócz tego, jako Widmo, Vasir z pewnością szybciej i sprawniej dotarła wreszcie do docelowego doku, kiedy jako "cywile", wynajęte przez ExoGeni kobiety musiały uporać się ze sporą ilością turiańskiej biurokracji.
Jeszcze przed tym jednak, obie odbywały swoje szkolenia w siedzibie firmy na Cytadeli. Olga rozpoczęła je wcześniej, jak i potrwało ono dłużej - mieszkając w okręgach miała jednak na tyle blisko, że nie musiała wynajmować pokoju w hotelu gdzieś obok, bądź dopraszać się o zakwaterowanie. Otrzymawszy urlop, codziennie udawała się na miejsce i wracała z kolejnymi dozami informacji, których, choć pozornie było mało, to założenia do samej misji wypełniały jej głowę. Pierwsze dwa dni wystarczyły by dostała wszystkie dane, jakie ExoGeni udało się zdobyć dzięki poprzednim ekspedycjom. Następne były już słuchaniem spekulacji, jak i setkom możliwości na to, jak potoczyć się może ich własna wyprawa w różnych jej etapach.
W przypadku Dunham sytuacja była prostsza. Jako Louisa Danjou odbyła dość długą i wyczerpującą rozmowę, która przybliżyła jej główne cele tej misji. Pracodawcy uświadomili kobiecie, że, choć misja jest wypełniona wojskowymi, tak utrzymanie cywili przy życiu w razie zagrożenia innych członków zespołu może nie okazać się tak prostym zadaniem. Danjou i Sidorchuk musiały dbać przede wszystkim o siebie wiedząc, że turianie mogą porzucić je na śmierć jeśli tylko próba ich ratunku byłaby sporym ryzykiem dla wykonania misji.
A przynajmniej w to kazało im wierzyć ExoGeni.
Obie otrzymały również informację, że po wejściu na statek, wszystko co zobaczą musi pozostać anonimowe. Zobowiązane do przestrzegania zasad bezpieczeństwa ExoGeni zagwarantowało, ze wszystko, co jest tajne, takim pozostanie. Oprócz tego, po rozpoczęciu misji podlegały rozkazom turiańskiego kapitana dowodzącego całą misją - Vergulla Vallokiusa. W ich misji również uczestniczyć będzie widmo, Tela Vasir, jak i kandydat na taką funkcję, Vexarius Viyo.
Sidorchuk wiedziała również, że informacje, które posiada, musi przekazać kapitanowi przed ustaleniem ostatecznego planu. Mogła wybrać, czy będzie chciała to zrobić na osobności, czy pokazać wszystkim czego się dowiedziała, już na odprawie. Wiedziała, że nie może zajmować czasu wojskowym spekulacjom, nie wiedząc, czy są prawdziwe, możliwe całkiem, że jej wiedza przyda się bardziej w trakcie wykonywania misji, gdy coś już odnajdą, niż w tym momencie.
Obie kobiety postawiły wreszcie stopę w danym doku, widząc się po raz pierwszy. Wcześniej znając się z nazwiska. Niemniej, nie otrzymały czasu na coś dłuższego niż proste wymienienie przywitań, gdyż na drodze do śluzy Huntera stanął im rosły, naznaczony wojną na twarzy turianin.
- Louisa Danjou i Olga Sidorchuk - rzucił bardziej oznajmiając im, że tak się nazywają i potwierdzając to, niż pytając. - Nazywam się Desan Dirmill, jestem zastępcą kapitana. Możecie wziąć ze sobą bagaże, od razu otrzymacie zakwaterowanie.
Z dość ponurego i oficjalnego tonu jego głosu mogły wywnioskować, że nie będzie skory do opowiadania o całym przedsięwzięciu i żartowania o różnicach między ich rasami. W tym momencie do ich głowy mogła wpaść adnotacja - niektórzy turianie wciąż byli niesamowitymi rasistami względem ludzi. I oto dwie, ludzkie kobiety wchodziły na pokład zwiadowczej jednostki Hierarchii. Czuły tę ironię na samą myśl o tym, że ktokolwiek będzie chciał z nimi rozmawiać.
Turianin poprowadził ich przez krótki korytarz korwety do drzwi, które rozsunęły się na jego wezwanie.
- Do końca trwania misji i powrotu do doku, ta kajuta została wam przydzielona. Osobna, by ludzcy cywile nie musieli dzielić zakwaterowania z pracującymi w systemie zmianowym żołnierzami - wpuścił je do środka małej, skromnie urządzonej i mocno geometrycznej kajuty. Pomieszczenie było jasno oświetlone, a znajdowały się w nim trzy łóżka. Szafka obok każdego, jak i mały stół, bryła przytwierdzona do ziemi, na środku, wraz z kilkoma krzesłami. - Przed odlotem mamy sporo pracy, kapitan Vallokius prosi o nieopuszczanie kwatery do czasu, gdy rozkaz ten nie zostanie odwołany. Przechadzanie się cywili po statku mogłoby stworzyć zamieszanie wśród pracującej w spokoju załogi.
Przekaz był dość prosty - nie były chciane na korytarzach, węsząc bez kontroli w różnych zakamarkach korwety. W końcu jeśli reszta zajęta jest przygotowaniami, nie ma osoby, która mogłaby kontrolować dwójkę nieprzewidywalnych cywili.
Po wypowiedzeniu tych słów, turianin skinął głową na pożegnanie i wycofał się na korytarz, zamykając za sobą drzwi kajuty. Nie było widać, czy zablokował je również czy nie, choć taka szalona myśl mogła pojawić się w głowach dwójki kobiet. Chęć sprawdzenia tego musiała być ciężka do poskromienia.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Olga Sidorchuk
Awatar użytkownika
Posty: 147
Rejestracja: 8 sty 2014, o 19:04
Miano: Olga Sidorchuk
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: służbistka SOC, pion Nadzwyczajnego Reagowania
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 18.570

Re: Hunter

6 maja 2015, o 15:42

To były długie dni. Krótkie poranki poprzedzały długie godziny spędzane pod okiem jej tymczasowych mocodawców z ExoGeni. Kryjąc się przed światem w filii firmy, prędko wpadła w koleiny rutyny tak odmiennej od jej codziennej pracy w SOC. Poczynając od braku konieczności przywdziewania munduru, po faktyczny natłok zajęć, bycie najemną pracownicą ExoGeni było doświadczeniem nowym, ale przy tym niezmiernie ciekawym. To, co początkowo zdawało się być jedynie jednym z wielu sposobów robienia kariery - ostatecznie zlecenie to było nieco większym krokiem ku awansowi niż jakiekolwiek inne, które mogłaby otrzymać - prędko przerodziło się w faktyczną przygodę. Przygodę, która dla lubiącej się uczyć Olgi rozpoczęła się nie w drodze na pokład turiańskiego statku, ale wcześniej, jeszcze na Cytadeli.
Dzień przeniesienia się na Huntera był więc nie początkiem, co ciągiem dalszym. Poprzedzająca wskazaną jej w umowie datę noc była trudna - Sidorchuk długo przeleżała w łóżku, nie mogąc zasnąć. Kontemplując sufit swych czterech kątów nie tyle jednak bała się, co... Czekała. Towarzyszące jej uczucie nie było paraliżującym strachem, a napięciem pojawiającym się za każdym razem, gdy wychodziło się naprzeciw czemuś nowemu. Niegdyś owym novum była praca dla SOC. Teraz, gdy stała się codziennością, do niecierpliwego oczekiwania skłonić Olgę mógł tylko inny, świeży impuls. Chociażby taki, jak obecne zlecenie.
Towarzysząca Rosjance ekscytacja nie ujawniała się jednak ani w nadmiernej gadatliwości, ani w rażącej gestykulacji. Szczerze mówiąc, im bliższy był moment postawienia stopy na obcym statku, tym bardziej uparcie milczała, ograniczając się do niemego przytakiwania, gdy było trzeba i posłusznego przemieszczania się tam, gdzie jej kazano. Turianie mogą was porzucić, wy siebie nie. W porządku. Nic, co zobaczycie na pokładzie Huntera, nie może wyjść na światło dzienne. Jasne, to oczywiste.
Potem zaś stanęła naprzeciw wskazanego statku, u boku nieznajomej (znajomość nazwiska nie jest równoznaczna z jakąkolwiek relacją) i nie czuła nic, ponad stoickim spokojem i umiarkowanym zaciekawieniem. Na całkiem naturalny strach, który mógł być z wyprawą związany, przyjdzie jeszcze czas.
W obliczu oschłego powitania wciąż jeszcze postanowiła trwać przy swej oszczędności w słowach. Znów skinęła lekko głową, znów zaprezentowała postawę godną dobrze przeszkolonego żołnierza. Nie dziwiła się temu, że - mówiąc wprost - nikt ich tu nie chciał. Ani temu, że dostały kajutę z dala od innych. Temu, że w mało subtelny sposób zabroniono im spacerów po pokładzie - również nie. To wszystko było dla niej zrozumiałe. Choć jedyny dłuższy lot, jaki dane jej było do tej pory odbyć, to ten z Ziemi na Cytadelę, zdawała sobie sprawę, jak funkcjonują wojskowe okręty... I jak bardzo nie lubi się na nich obcych. Tym bardziej, gdy łajba jest turiańska, zaś narzuceni odgórnie goście reprezentują rasę ludzką. Wymuszenie takiej a nie innej współpracy, biorąc pod uwagę wciąż żywą jeszcze awersję, jaką żywiły do siebie te dwie nacje, było ryzykowne. Czas miał pokazać, jak bardzo.
Sama Olga była... neutralna? To być może najlepsze określenie, biorąc pod uwagę, że do niedawna obce rasy znane jej były wyłącznie z książek. Jasne, podczas swej kariery - poczynając od czasów szkolnych, kończąc zaś na czynnej służbie - nie raz słyszała o zamierzchłej wojnie, o wzajemnie wyrządzonych krzywdach, o napiętych stosunkach. Pewnie, niejednokrotnie musiała opierać się próbom wtłoczenia jej do głowy niechęci do tych, których dopiero miała poznać. Ale przecież Sidorchuk była ufna. Zbyt silnie wierzyła w dobro, by łatwo przejąć rasistowskie tezy. Własne zdanie na temat turian miała sobie dopiero wyrobić.
A pierwsze wrażenie było nie do końca pozytywne. Rozumiała argumenty Dirmilla, a jednak myśl, że mogły zostać tu zwyczajnie zamknięte, była niepokojąca. Nie dlatego, by spodziewała się, że będą je tu przetrzymywać bez potrzeby. Po prostu nie tak powinno zaczynać się współpracę... Bo taki miał być charakter ich kontaktów, prawda? Mieli współpracować. Podobno.
Tym niemniej powstrzymała ręce, które aż świerzbiły ją, by sprawdzić, czy drzwi rzeczywiście zostały zablokowane. Dowie się tego, prędzej czy później będzie musiała, ale... Nie teraz. Trochę zaufania nie zaszkodzi, stwierdziła w duchu, choć tym razem było to znacznie trudniejsze, niż zazwyczaj.
Może dobrze więc, że miała czym się zająć. Bo przecież w kajucie nie miała mieszkać sama - i nie sama miała też pracować. Teraz, jeszcze przed odprawą, nadarzała się doskonała okazja do nawiązania pierwszych kontaktów.
- Olga. - Rzuciwszy dźwiganą do tej pory na ramieniu torbę na jedno z dwóch łóżek, wyciągnęła ku Louisie - pod takim imieniem ją znała - dłoń w geście powitania, jakim zwykło zaczynać się nowe znajomości. Jasne, znały już swoje nazwiska, ale prawda była taka, że nigdy dotąd nie dane im było faktycznie się poznać. Słyszały o sobie jedynie przy okazji wykorzystywania ich nazwisk przez szkoleniowców ExoGeni, a to trudno uznać za początek... czegokolwiek. - Czyli to ty masz chronić mi dupę. - Uśmiechnęła się z rozbawieniem. Tak ich relacje określało oficjalne ogłoszenie wystosowane przez najmującą je firmę, sama Sidorchuk jednak nie uważała, by znajomość miała się sprowadzić rzeczywiście tylko do tego. To nigdy nie było tak proste.
so much grenade!

ObrazekObrazek
75% na odrzucenie przy walce wrecz
+ 10% do obrażeń w walce wrecz
- 10% zmniejszony koszt użycia mocy
+ 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA)
- 20% cen w sklepach

Julia Dunham
Awatar użytkownika
Posty: 13
Rejestracja: 5 lip 2014, o 13:21
Wiek: 26
Klasa: Szpieg
Zawód: Agentka Cerberusa
Lokalizacja: W mgławicy mej chorej bani
Kredyty: 4.385

Re: Hunter

6 maja 2015, o 17:16

Cytadela niknąc w bezkresie spowitego nieprzerwanym mrokiem kosmosu, na dobre odcięła w sercu młodej agentki Człowieka Iluzji, wciąż igrający na koniuszkach rozmarzonych powiek Julii wspomnienia chwil spędzonych na tej monstrualnej przystani, rozświetlającej ogrom otchłani wiecznej nocy, upstrzonej tlącymi się gdzieś daleko gwiazdami. Dopiero w tym momencie, gdy to piękno którego dane jej było zaznać, wołało wyciągając ku niej nęcące dłonie po raz ostatni, uczuła jak pochłania ją fala rezygnacji, niepewności... i czegoś jeszcze, zwątpienia. Tak, wielokrotnie popadała w skrajności, szybując w świecie uplecionej przez siebie świątyni dumania, miejsca ku któremu miała możliwość powędrować gdy ogarniał ją czarny pies. Już taka była, sposób bycia duchowego niejako zakorzenił się w sercu panny Dunham, to była jej Itaka i azyl zarazem. Ale tym razem było to coś ponad to czym jawiło się zwykle, zwątpienie - dotychczas czaiło się jedynie w mroku, nietykalne i nieobecne odkąd zdolna była sięgnąć pamięcią. Cóż bowiem podarowało jej życie samo w sobie, egzystencja poza strukturami Cerberusa była do tej pory dla niej niemal niemożliwa. "Wolność", "swoboda", słowa te wtenczas utożsamiała jedynie z funkcjonowaniem bez celu, tam na dole, w brudnym i nie mającym granic ni ram moralnych Londynie. Nienawidziła tego miejsca, choć od wielu lat pozostawało jedynie nieprzyjemnym wspomnieniem, powracającym niechętnie co noc by podrzeć pancerz w który starała się uzbroić za dnia, pośród reszty adeptów szkoleniowej placówki Cerberusa. Ale przecież było to przeszłością, ten czas podarowany przez los udowodnił stosunkowo młodej agentce, że życie bez walki ku chwale ludzkości także ma smak, osobliwy, a także rozluźniający aromat kawy z mlekiem i masą cukru. Poranki w akompaniamencie śpiewu ptaków, zapach kwiatów i cienistego lasu wciąż mokrego od perlącej się dookoła rosy, za tym między innymi wzbierała w dziewczynie tęsknota, smak którego miała nadzieję niegdyś jeszcze zaznać, smak wolności.
Wyrywając się z objęć próżni, w której znalazła się za sprawą dziwnego znużenia, Julia zdała sobie sprawę z tego że ogarnął ją mocny sen, w żadnym razie nieplanowany. Był to z pewnością nawyk, przyzwyczajenie nabyte podczas kilku miesięcy spędzonych na Cytadeli, rozleniwienie. Cóż, zmuszona przez bezlitosny los została do powrotu z zasłużonego urlopu, a więc nie było innego wyjścia, prócz zaakceptowania obecnej sytuacji, i wdrożenia zapomnianych bez krzty samozaparcia nawyków, tak długo wpajanych poprzez funkcjonowanie w strukturach Cerberusa. Zastanawiając się jak wiele czasu pochłonęła tak trwała drzemka, z dozą ciekawości Dunham zbliżyła się do najbliższego okna, by zaspokoić trwożące ją nieco uczucie, że tym bajaniem w ramionach Morfeusza utraciła na dobre sporo cennego czasu, który mogła rozdysponować w przemyślniejszy sposób.
Po niemałej mitrędze jednak, znalazły się wreszcie na pokładzie statku turian, którym mieli wraz z resztą załogi wyruszyć ku planecie wskazanej Julii przez ExoGeni. Po krótkiej... prezentacji uczynionej przez niejakiego Desana Dirmilla, agentka nie była pewna czy warto skwitować to jakąkolwiek formą grzeczności, bo bynajmniej tą nie promieniał ku nim nowo poznany zastępca kapitana, nie żeby oczekiwała jakiejkolwiek zażyłości z turianinem, choć nieco przerażał ją fakt, że napotka tu ich całe mrowie. Nie mówiąc więc nic, udała się po prostu za okazyjnym przewodnikiem, ku miejscu chwilowego odosobnienia, bo takim jawiło się w oczach Julii, a właściwie teraz Louisy. Na odchodnym uświadamiając jeszcze przymusowym gościom gdzie ich miejsce, Desan zniknął za drzwiami, i tak... dziewczyna odniosła to samo wrażenie co jej rodzima towarzyszka.
Idąc za przykładem Sidorchuk, złożyła swój bagaż przy "pryczy", w końcu miały spędzić wspólnie sporo czasu, otoczone przez stado niechętnych im obcych. Widać jako pierwsza po rozum do głowy postanowiła pójść Olga, uznająca najwidoczniej że to dobry moment na poznanie się nieco bliżej. Na dźwięk głosu towarzyszki Julia diametralnie zwróciła się ku niej, a widząc przed sobą wyciągniętą dłoń, bez wahania ujęła ją może odrobinę zbyt delikatnie, obdarzając Olgę wdzięcznym uśmiechem.
- Louisa - odparła nie pozostawiając dłużną. - Na to wygląda, i chyba jest przed czym... - dodała już nieco chłodniej spoglądając na drzwi.
Olga Sidorchuk
Awatar użytkownika
Posty: 147
Rejestracja: 8 sty 2014, o 19:04
Miano: Olga Sidorchuk
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: służbistka SOC, pion Nadzwyczajnego Reagowania
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 18.570

Re: Hunter

6 maja 2015, o 18:29

W przeciwieństwie do Louisy, uścisk dłoni Sidorchuk był silny, żołnierski. Trudno jednak, by było inaczej - ostatecznie Olga większość swego życia spędziła w męskim otoczeniu i łatwo przejęła część ich nawyków. To, że z czasem charakter jej kontaktów z mężczyznami nieco się zmienił, to historia na inną okazję. Zresztą, nawet teraz miała przecież kolegów. Daleko, na Ziemi, ale byli. Gdyby wróciła, pewnie przyjęliby ją bez wahania... Chyba. Bo przecież nie wiedziała na pewno. I nie sądziła, by w najbliższym czasie miała okazję to sprawdzić.
W każdym razie, po połowicznie oficjalnym powitaniu nic nie stało na przeszkodzie zbudowaniu czegoś, co byłoby relacją bardziej pewną od znania jedynie swych nazwisk. Jeśli miały być gotowe o siebie dbać - a najwyraźniej tego właśnie od nich oczekiwano - dobrze by było wpleść w ich znajomość choć odrobinę zaufania. To zaś, przynajmniej w przypadku Rosjanki, będzie wystarczająco trudne nawet po zapoznaniu się z towarzyszką - nie było potrzeby, by przez dystansowanie się czynić to praktycznie niewykonalnym.
Tymczasem nie mogła nie spojrzeć w tym samym kierunku, co Danjou. Drzwi. Te cholerne, problematyczne drzwi, które uniemożliwiały zwrócenie się ku innym tematom. Nie ulegało wątpliwości, że póki nie sprawdzą swych podejrzeń, nie będą w stanie... odpocząć? odprężyć się? To raczej w ogóle nie było do końca możliwe, tym niemniej w tym momencie niezdolne były nawet do częściowego rozluźnienia się. Cóż.
- Może. A może nie. - Wzruszyła lekko ramionami, w dwóch krokach zbliżając się do problematycznych drzwi. - Najłatwiej chyba po prostu to sprawdzić. - Nie, nie miała zamiaru nigdzie się włóczyć. Po prostu... Zobaczyć, czy by mogła. Sprawdzić, jak bardzo im nie ufają. Czy na tyle, by zamknąć je w kajucie niczym w więzieniu?
Gdyby tak było, pewnie nawet by się nie zdziwiła - co nie znaczyło, że czułaby się z tym faktem dobrze. Bo jasnym było, że w obliczu traktowania jak więzień, czułaby się źle. Bardzo źle.
Nie wyciągajmy jednak pochopnych wniosków. Jedna, mała, podstawowa kontrola blokady drzwi. Krótka czynność, która powinna udzielić przebywającym w pokoju kobietom jakichś odpowiedzi. Lepszych lub gorszych, ale zawsze jakichś.
so much grenade!

ObrazekObrazek
75% na odrzucenie przy walce wrecz
+ 10% do obrażeń w walce wrecz
- 10% zmniejszony koszt użycia mocy
+ 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA)
- 20% cen w sklepach

Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: Hunter

6 maja 2015, o 18:34

Oficer Służb Ochrony Cytadeli, najemny inżynier oraz Widmo asari i ich nowy kandydat - porucznik Vexarius Viyo. Nie była to dość mocna śmietanka jakiej mógł się spodziewać, ale wystarczająca na tyle by sporo namieszać. Problemem nie było to kim byli, a co sobą reprezentowali. Tego należało się dowiedzieć. Holograficzny ekran przedstawiające dane, które nabył o jego pasażerach nie była wystarczająca. Można było nawet śmiało powiedzieć, że zawierały one na tyle mało informacji, iż tym bardziej wzmogło to w nim niepewność. Współpraca z kimś o kim się kompletnie nic nie wie, nigdy nie należała do rzeczy łatwych. Jednak Vergull potrafił sobie poradzić z takimi przypadkami. W końcu kto nie jak turianie słynęli z ostrożności przy znajomości i dzieleniu się informacji z obcymi. W przeciwieństwie do dwójki ludzi, tylko Vex zrobił na nim jakiekolwiek wrażenie. Nagranie z bitwy na Cytadeli tylko utwierdziło go w fakcie, iż ma do czynienia z porządnym żołnierzem oddanym sprawie Hierarchii. Teraz pozostała kwestia doboru drużyny z jego załogi. Zmrużył oczy, przesuwając delikatnie ręką po pulpicie, czytając zarówno informacje o misji jak i o jego załodze. Porównywał to co już wiedział, a było tego póki co niewiele. Uznał, że z ostatecznym doborem jednostki trzeba będzie się jeszcze wstrzymać. Zasób wiedzy o florze i faunie nie wystarczała Vallokiusowi. Musiał nabyć resztę z innego źródła. Skrzywił się, myśląc właśnie o ludzkiej samicy jako tego wyznacznika do zaspokojenia odpowiedzi na nurtujące go pytania. W tym samym momencie jak jego wzrok był skupiony na pomarańczowym ekraniku, usłyszał jak drzwi się otworzyły. Nie podniósł wzroku nawet jeśli wiedział kto przyszedł. Tym bardziej jak Kersan zwrócił uwagę na fakt, że jego jednostka stała się gościńcem dla obcych ras. Czego rzecz jasna nie pochwalał - Dlatego was tu wezwałem - odpowiedział na ironię, podnosząc wzrok na turian. Nie odsalutował on oficerowi, gdyż uznał to za zbyteczne. Kątem oka zerknął na Demrilla, który poinformował go o przybyciu najemników ExoGeni oraz o ich zakwaterowaniu. Kiwnął głową zadowolony tym faktem. Przynajmniej szybko upora się z tym co zamierzał zrobić, a co mu się nie za specjalnie podobało. Jednak najpierw należało uzgodnić ważniejsze sprawy. Oparł się łokciami o stół, łącząc ręce oraz podtrzymując sobie swój podbródek. Żuwaczki lekko rozszerzył, wyrażając jego lekkie zaniepokojenie w tym co zamierzał zaraz powiedzieć. Trzeba było przyznać, że ta mimika twarzy w Vergullu była dość zaskakująca, zważywszy na fakt, że sam kapitan mało kiedy takowe wyrażał. Coś musiało być w takim razie na rzeczy - Zostaliśmy przydzieleni do misji o znaczeniu "tajnym". Wszelkie zdobyte informacje nie mogą wpaść w niepowołane ręce. Mowa tutaj o tym co możemy zdobyć oraz o tym, co możemy zobaczyć. Jako awangarda ludzi ExoGeni, mamy zabezpieczyć teren i dokonać eksploracji proteańskich ruin. O całości misji dowiecie się na odprawie, lecz póki co naszym obowiązkiem jest dać do zrozumienia naszym gościom, że wszelkie próby przeszmuglowania informacji jest zdradą. A za zdradę srogo karzemy - przymknął żuwaczki, mrużąc oczy w geście irytacji takiego stanu rzeczy. Vergull wolał unikać takich komplikacji, ale takie były jego obecne rozkazy. Spojrzał na Kersana, kontynuując - Vilyrus, będziesz w moim zespole gdy zejdziemy na planetę. Jeszcze nie zdecydowałem kto będzie drugą osobą, ale zrobię to jak już rozmówię się z przedstawicielami ExoGeni i widmem. Twoim obowiązkiem będzie zarówno nie tylko pomoc przy eksterminacji niebezpiecznej fauny, ale też monitorowanie reszty drużyny. Nie muszę tłumaczyć jak ważne to będzie zadanie. Dlatego też dla zmniejszenia ryzyka, wgrasz im na okres misji oprogramowanie monitorujące, ale to już po mojej rozmowie z nimi. Ostrożności nigdy nie za wiele. Nie mam najmniejszego zamiaru zawierzać słowom, że dotrzymają obietnicy tajności informacji. Wolę polegać na instynkcie i przeczuciu - tu skończył, na moment lustrując ponownie turian. Był ciekaw ich sugestii czy też komentarzy odnośnie takiego typu zagrywki ze strony kapitana. Po krótkiej chwili, spojrzał na Demrilla - Przejmiesz dowodzenie nad okrętem jak tylko opuścimy Huntera. Tak jak Kersan będzie osobiście ze mną monitorował ludzi i widmo, ty będziesz sprawował pieczę by nikt nie dobrał się do wiedzy o Hunterze ani by nikt na nim nic nie kombinował. Niech mnie duchy pochłoną jeśli pozwolę by cokolwiek o tym statku trafiło w niepowołane ręce - skończył swój monolog, opierając się plecami o krzesło i łapiąc oddech. Zarządzanie takimi rzeczami nigdy nie były proste. Zawsze były luki, bądź niedopomnienia w tych kwestiach. Musiał przemyśleć jeszcze nad tym drugi raz tak by nic mu nie umknęło - Przypominam raz jeszcze, że to co wam powiedziałem ma zostać między nami. Załoga nie musi wiedzieć o prawdziwym znaczeniu tej misji. Ufam, że dostosujecie się do tego. To ważne - przypatrzył się dokładnie turianom - Jeśli nie macie jakiś zastrzeżeń, to przyprowadź mi ich Kersan - zwrócił się znów do Vilyrusa - Porucznika też możesz wziąć. Lepiej by i on wiedział co jest na rzeczy. Dodatkowa para oczu zawsze się przyda - rozszerzył ponownie lekko żuwaczki, przedstawiając coś w rodzaju uśmiechu. Chciał dać chwilę na odsapnięcie Desanowi. Trochę się nachodził po statku przez tych dodatkowych pasażerów. Gdy już turianin opuści gabinet kapitana, Vergull w spokoju będzie mógł znowu pozbierać myśli. Kolejne ciasteczko, szklaneczka wody i ciche westchnięcie, odprężając się jeszcze na chwilę. Czuł, że zbliżająca się rozmowa może przybrać dosyć niepewny zwrot akcji. Musiał jeszcze choć na chwilę skorzystać ze spokoju i ciszy. Obecność Demrilla mu nie przeszkadzała. W końcu kto jak kto, obaj rozumieją siebie doskonale jeśli chodziło o bezpieczeństwo. Zresztą liczył na jakieś osobiste spostrzeżenia z jego strony. Jego rady zawsze było nieocenione i pomocne kiedy miał jakieś wątpliwości.
Ostatnio zmieniony 28 maja 2015, o 16:54 przez Vergull Vallokius, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]

Wróć do „Hierarchia Turian”