Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Majesty

27 lut 2018, o 13:43

W chwili, gdy poczuł adrenalinę krążącą w żyłach, wszystko stało się znacznie prostsze. Trochę tak, jakby czas zwolnił na te kilka krótkich chwil. Znacznie lepiej widział już, co planują pozostali, widział broń zmieniającą swoje położenie i wybrany cel, widział chwile, w której przeciwnicy mieli wynurzyć się z korytarza, by oddać strzał.
Może dlatego więc chwila, w której pierwszy z przeciwników, ten, który obrał sobie Strikera na cel, posłał w jego stronę serię z karabinu, okazała się idealnym momentem na wystrzelenie kilku kolców z wyrzutni. I mężczyzna nie miał już jak się bronić. Jego Zjawa upadła obok, na ziemię, razem ze zwalającym się ciałem. Gdy Charles pozbył się z celu tarcz, nic już nie stało na przeszkodzie, by mógł przynieść mu szybką i bolesną śmierć. Wystarczył jeden celny strzał. Tak jak teraz.
Nie wszyscy mieli jednak tyle szczęścia, co on. Dieter co prawda zabił jednego z przeciwników, wgniatając jego napierśnik do środka i miażdżąc jego klatkę piersiową za pomocą biotyki, ale jednocześnie został powalony na ziemię i mocno cięty omni-ostrzem. Snow zabiła atakującego celnym strzałem w bok głowy, ale niewystarczająco wcześnie. Coma zaklął i skulił się pod ścianą, czekając, aż zaaplikowany medi-żel poradzi sobie z raną.
Teraz zostało ich dwóch - tych, którzy jeszcze stali na nogach, nie licząc mężczyzn trzymanych wciąż przez osobliwość, która wcześniej czy później miała się dezaktywować i wypuścić ich na ziemię. Kyle związał walką jednego, wychylając się co jakiś czas zza swojej ściany i posyłając strzały w jego stronę, a on odpowiadał tym samym. Gdzieś za nim pewnie znajdował się kolejny.
Strikerowi rzuciło się jednak w oczy coś nietypowego - panel przy drzwiach świecił się na czerwono. To znaczyło, że laboratoria musiały być ekranowane, albo podpięte do niezależnego generatora, który działał, lub został włączony później. Ilość delikatnej elektroniki, której nie mogli przecież wyłączyć, by nie zmarnować miesięcy badań, musiała za tymi drzwiami być ogromna. No i pewnie za nimi znajdował się Statner. Wciąż jednak przeciwnicy osłaniali wejście, uniemożliwiając im zhakowanie panelu przy drzwiach i wejście do środa.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

27 lut 2018, o 16:06

Nie wyglądało to najlepiej i nie wydawało mu się aby ci tutaj chcieli się poddać tak łatwo jak ich towarzysze w biurze Statnera. Tamci byli w znacznie większej dupie. Ci tutaj wciąż jakoś się bronili. Do tego robili to lepiej niż tamci. Nie liczył tym razem czasu i nie gapił się na zegarek jak wtedy na statku. Nie wiedział więc za ile miały przybyć posiłki. Może i wykończyli dwójkę ale spodziewał się trochę lepszych wyników. Szczególnie, że kolega Dieter był teraz ranny. Po raz kolejny. Jak tak dalej pójdzie trzeba będzie go odesłać do chwilowego HUB-u aby się nim zajęli.
Zajął swoją pozycję przyglądając się celowi do którego strzelał Kyle. Kolejnych dwóch, których musieli się pozbyć za nim chwilowo nieobecna czwórka postanowi wkroczyć do walki. Poprawił wyrzutnię w dłoniach i w tym momencie zauważył świecącą się konsolę dostępu do laboratorium. Wychodziło na to, że szansa spotkania tam Statnera była znacznie większa niż przypuszczał. Czuł jednak, że czeka ich jeszcze nie lada przeprawa przez systemy obronne tego miejsca. Gdyby nie EMP pewnie musieli by się zatrzymać co następny korytarz bo waliła by w nich kanonada z działek.
Przygotował swoją wyrzutnię do kolejnej małej potyczki z ludźmi, którzy chowali się przed nimi. Kolejny raz wycelował i przygotował się do strzału.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

27 lut 2018, o 19:13

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

27 lut 2018, o 19:58

Człowiek, którego obrał sobie teraz za cel, na pewno wiedział co robił. W białych pancerzach Cerberusa wszyscy wyglądali tak samo, ale nie byli jednak klonami, którzy mieli to samo w głowie, te same umiejętności i takie same podejście taktyczne. Dobrze wiedział, że wyjście na środek jest błędem, wiedział też kiedy wychylić się zza załomu korytarza i jak to zrobić, by nie oberwać za mocno. Za każdym razem posyłał w stronę Strikera serię ze swojej broni, mniej lub bardziej celną, która najpierw do reszty rozbiła tarcze przeciwnika, a potem gładko wbiła się w jego pancerz. Sam też oberwał, naturalnie, ale z dalszej odległości niż bezpośrednia, wyrzutnia kolców nie zapewniała takich obrażeń, jakie potrafiła poczynić z przyłożenia. I w momencie, gdy jego generator tarcz poinformował go o utracie tej ochrony, Charles poczuł, jak pociski przebijają się przez płyty pancerza i rozrywają jego ciało, tworząc kolejne rany, być może mające zostać w przyszłości nowymi bliznami. Dokładnie w tej samej chwili, zanim schował się za ścianę, by poradzić sobie z postrzeloną ręką i ramieniem, które już zaczynały rwącym bólem uniemożliwiać myślenie, Kyle stęknął i padł na ziemię, wypuszczając z rąk swoją broń i próbując dłońmi przyciśniętymi do boku klatki piersiowej zatamować krwawienie.
- Kyle! - krzyknęła Snow, bezmyślnie rzucając się w jego stronę, ale Coma szybko złapał ją za nadgarstek, zatrzymując w miejscu, by uniemożliwić jej przebiegnięcie przez cały korytarz na jego drugą stronę, gdzie teraz po ścianie osuwał się Symons.
Wszystko wydawało się stracone. Charlesowi zaczynało się już robić ciemno przed oczami. Może jednak przyjście tu po Statnera nie było takim dobrym rozwiązaniem, może powinni byli iść główną, wyznaczoną dla nich trasą zamiast podejmować takie decyzje. Może teraz zginą tu obaj, a pozostała dwójka po prostu się wycofa i pomoże w doprowadzeniu tego wszystkiego do końca. W końcu swoje już zrobili.
Ale potem strzały w przeciwległym korytarzu odwróciły uwagę ich przeciwników, a wkrótce ich ciała wylądowały nieruchomo na podłodze, tak samo jak przedtem pierwszych dwóch. I ostatecznie wysoki, szczupły mężczyzna w granatowym wojskowym opancerzeniu z przyłożenia przestrzelił głowę tego, który do obecnego stanu doprowadził Charlesa.
- Mieliście czekać - powiedział, podchodząc do Strikera i pomagając mu, jeśli tego potrzebował.
Pancerz miał w strzępach. Wymagał co najmniej posklejania go teraz, zanim wejdą do laboratorium, a potem z pewnością gruntownego remontu. W tej chwili nie dawał on Charlesowi żadnej osłony. Snow w międzyczasie przebiegła na drugą stronę korytarza, dopadając do Symonsa i mówiąc coś cicho, szybko, pomagając mu zaaplikować medi-żel na ranę.
- To wygląda źle - powiedziała w pewnej chwili, odwracając się do nich. Łatwo było im już nie zwracać uwagi na walające się dookoła zwłoki. Kwestia przyzwyczajenia. - Kyle nie powinien iść dalej. Medi-żel może... medi-żel może tego nie złapać. Nie na tyle, żeby nadawał się do walki.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

27 lut 2018, o 20:24

Kolejny raz znajomy ból postanowił odwiedzić jego ciało. Z byciem postrzelonym zawsze umiał sobie jakoś poradzić. Może mu się też tak wydawała bo zawsze pod ręką miał stymulanty bojowe, które pozwalały mu bardzo szybko zapomnieć o jakichkolwiek problemach związanych z tym co czuje i utrudnia walkę. Sam przecież dobrze pamiętał jak mocno potrafiły one działać. Nawet wtedy, kiedy pułapka zamontowana na drzwiach prawie urwała mu nogę dalej potrafił strzelać i nawet nie pisnąć z bólu, kiedy odciągali jego ciało gdzieś na bok. Mimo wszystko dalej jakoś sobie radził z nowymi ranami. W ostatnim czasie jego bark był częściej przestrzelany niż jakakolwiek inna część ciała.
Zaczął zalewać swoją ranę medi-żelem. Musiał jeszcze jakoś go posklejać za nim w ogóle będzie wstanie cokolwiek zrobić z tą beznadziejną sytuacją. Okazywało się, że chyba ludzie po drugiej stronie mieli więcej szczęścia niż oni, a ta cała wyrzutnia na takich odległość była beznadziejnym wyborem.
Gdy nagle usłyszał strzały, które nie brzmiały jak typowy sprzęt Cerberusa wyjrzał zza osłony. Ciała już leżały na podłodze, a przed jego osobą wyrósł cały oddział Przymierza. Chyba w życiu się tak nie cieszył na widok tych niebieskich skurwysynów jak teraz. Życie po raz kolejny udowodniło mu, że to nie miał być dzień w którym umrze i najzwyczajniej w świecie odejdzie z tego świata. Chociaż tym razem przez ten cały czas, kiedy po raz kolejny wykrwawiał się podczas jakiejś idiotycznej misji, miał w głowie tylko jedną myśl. Chciał, żeby ona była bezpieczna. Musiał więc ryzykować bardziej niż zawsze.
- Odwracaliśmy ich uwagę.
Uśmiechnął się lekko pod kapturem ale raczej nie było tego zbytnio widać dla nowo przybyłych posiłków. Dopiero teraz kątem oka zauważył, że z Kylem jest źle. Nie raz sam oberwał w klatkę piersiową wiec wiedział, że nie jest dobrze. I tak miał od cholery farta, że przybyły posiłki. Powolnym krokiem podszedł do Snow i leżącego mężczyzny. Po drodze uderzył się kilka razy w ramię, aby medi-żel lepiej się rozlał po jego ramieniu. Potem jeszcze musiał użyć omni aby trochę podreperować swój pancerz. Nie mówiąc już o tarczach, które powinny się zregenerować.
- Dalej Symons chyba nie pójdzie. Zabezpieczmy go na tyle ile się da, a resztą zajmą się medycy. Nie mamy innego wyjścia.
Wprowadził nowo-przybyłych w sytuacje. Szczególnie, że laboratorium wciąż miało zasilanie więc może to być problem. Zresztą i tak musieli poczekać za nim ktokolwiek upora się z zamkniętymi drzwiami. Oczywiście mogli je wysadzić i tyle. Jednak Striker uważał, że wartość danych w środku była zbyt wielka aby ryzykować tak brutalnym wejściem. Wciąż nie mogli być pewni tego czy Statner jest w środku. Pewnie dało się to szybko zweryfikować bo Cerberus uwielbiał montować te wielkie szyby dzięki którym można było obserwować to co dzieje się w środku.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

27 lut 2018, o 23:06

- Zaangażowaliście się w to mocno, widzę - mruknął żołnierz. - Macie szczęście, że ruszyliśmy zaraz po waszym zgłoszeniu.
Owszem, gdyby faktycznie było tak, jak mówił Daryl, a wszystkie grupy byłyby czymś w tej chwili zajęte, nie mieliby praktycznie żadnych szans. A pewnie w chwili, gdy dotarłaby do nich jakaś grupa, oni byliby już martwi, albo prawie martwi. Tym razem jednak mieli więcej szczęścia, niż rozumu, jak to mówiły ziemskie przysłowia. Striker był tego doskonałym przykładem.
- Macie medyka? - spytała Snow po stwierdzeniu Chalesa, przesuwając spojrzeniem po żołnierzach, którzy ich otaczali. Nikt nie odpowiedział jej twierdząco, więc znaczyło to chyba, że nie mają żadnego. Nic dziwnego, nie każda grupa składała się z ludzi o idealnie dobranych umiejętnościach. Susan przeniosła swoje chłodne spojrzenie na Strikera, ale teraz było w nim dużo więcej błagania, niż zimna. Tylko że on nic nie mógł z tym zrobić.
Kyle stęknął, a kobieta odwróciła się do niego, pomagając mu usiąść. Nie wyglądał dobrze, ale raczej mógł dotrzeć sam do hangarów, pod warunkiem, że ktoś pomoże mu iść. Na pewno wyglądał lepiej, niż Susan przy opuszczaniu Trouge. Jak na ludzi, którzy znaczyli dla siebie coś więcej, niż w zwyczajnych relacjach w pracy, oni mieli sporego pecha - przy obu misjach któreś z nich musiało patrzeć, jak drugie cierpi.
- Dasz radę? - spytała cicho, a Symons skinął głową i z frustracją odepchnął jej rękę, nie chcąc pewnie, by wisiała nad nim jak zmartwiona matka, kiedy wszyscy stojący wokół przyglądali się właśnie jemu. Kobieta więc wstała i skoro nie było z nim bardzo źle, to wróciła do swojego profesjonalizmu, z którego na chwilę została wybita. Generalnie była dużo bardziej emocjonalna teraz, na tej misji, niż na Trouge. Chyba stresowało ją to wszystko bardziej, niż potrafiła przyznać.
- Droga do hangarów stąd jest już czysta, wyślemy go z którymś z naszych ludzi - powiedział wysoki mężczyzna, ruchem głowy wskazując jednego ze swoich żołnierzy. Ten skinął głową i pomógł Symonsowi podnieść się z podłogi. Kałuża krwi na ziemi była już spora, więc trafienie musiało być poważne, skoro wypłynęło jej tyle, zanim zaaplikowali medi-żel. Nic dziwnego, że Kyle słaniał się na nogach, pewnie częściowo z bólu.
- Tylko on wraca? - spytał żołnierz, spoglądając na Comę, a potem na Charlesa. Ale chyba żaden z nich nie był ranny do tego stopnia, by decydować się teraz na odwrót. Przynajmniej Dieter skinął głową. - Zostaniemy tutaj, będziemy was osłaniać. Wiecie, czego spodziewać się w środku? Jeśli znajdziecie jakieś dane, zbierzcie je dla Przymierza.
Snow stała już przy panelu wejściowym laboratorium i przyglądała się mu. Przeniosła pytające spojrzenie na mówiącego.
- Kyle jest naszym technikiem. Ten ranny - uściśliła, wskazując Symonsa. - Ktoś z was nam to otworzy?
- Tak - odpowiedział jeden z pozostałych mężczyzn. - Jak będziecie gotowi.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

28 lut 2018, o 00:17

- Chyba za mocno. – Westchnął – Tak to niestety jest jak sprawa staje się bardziej personalna. – Skrzywił się poprawiając to co zostało z jego pancerza. Nie miał żadnej pewności, że ktokolwiek będzie w stanie to wszystko naprawić. - Kurwa, tęsknie za tym jak wykonywałem misję, które w ogóle mnie nie dotyczyły.
Przyglądał opiekującej Kylem Snow. Jakby nie patrzeć pewnie trzymali się razem od kiedy opuścili HK. Dla Rosenkowców to nie był problem. Przyjaźń i braterstwo było czymś obcym, rozumieli się i jakoś wspierali ale nigdy nie były to znajomości, które miały przetrwać nie wiadomo ile lat. Co dopiero mówić o kontynuowaniu tego wszystkiego po odejściu z korporacji. Mieli na siebie zbyt destrukcyjny wpływ żeby w ogóle próbować się przyjaźnić w jakimkolwiek stopniu.
- Twardziel do samego końca. Uszanowanko.
Parsknął śmiechem widząc jak odpycha jej rękę. Rozumiał jego frustrację ale odrzucanie pomocy osoby, która naprawdę była jego jedynym wsparciem było dość komiczne. Kutas powinien się cieszyć, że w zostaje wyciągnięty z operacji w tym momencie. To cieszyło przynajmniej Charles’a. Miał on szansę znowu zobaczyć swoją córkę bez tego całego syfu nad głową. Bo nawet jeśli wszyscy z tego oddziału zginą to posprząta to Przymierze i tyle. Jego trud już skończony.
- Ta, reszta da radę. – Poprawił wyrzutnię w dłoniach po raz kolejny. Coraz bardziej broń mu ciążyła niż tak naprawdę pomagała. Do tego ważyła chyba z tonę. Wcześniej tego tak nie odczuwał ale teraz, kiedy ręką odmawiała mu posłuszeństwa, mógł w końcu zauważyć jak bardzo ta broń była bezużyteczna.
- Nie wiemy nic. Problemem może być pieprzone zasilanie w środku. Nie mamy żadnych informacji na temat ich systemów obronnych. W środku zresztą mogą czekać kolejne oddziały.
Przeniósł wzrok na Snow grzebiącą przy konsoli. No tak. Ich technik był właśnie eskortowany do głównego hangaru. Dobrze, że chłopaki z Przymierza mieli jednego przy sobie. Co jak co byli cholernie dobrzy w tym co robią. Chyba Anderson zebrał naprawdę dobry oddział do wykonania tej roboty. Raczej nie codziennie zdobywało się pancernik Cerberusa.
- Zająć pozycję wejściowe. Musimy coś wrzucić do środka żeby sprawdzić czy systemy obronne nas nie poszatkują jak spróbujemy dostać się głębiej do środka. Przeszukajcie ciała może będą mieć kody albo hasła. Najlepiej znajdźcie w ich omni program, który wprowadza ich do systemu jako swoi.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

28 lut 2018, o 10:04

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

28 lut 2018, o 10:52

Striker nie był technikiem, mimo swojego doświadczenia nie potrafił naprawić pancerza do stanu, w jakim był wcześniej. Posklejał go omni-żelem, ale było to niedbałe, na szybko. Naramiennik trzymał się jego barku tylko dzięki ostatniemu zaczepowi, który jeszcze nie puścił, a napierśnik od strony ręki był rozszarpany tak, że można było bez dodatkowego wysiłku włożyć pod niego dwie dłonie. I nawet po zużyciu całej tubki omni-żelu nie wyglądało to tak, jak powinno, ale cóż, musiało wystarczyć.
Człowiek, który przedstawił się jako technik, pochylił się nad jednym z trupów i połączył się z jego omni-kluczem. Zdobycie kodów było znacznie łatwiejsze, niż próby zhakowania panelu, które od razu mogły rozdzwonić się alarmem w podpiętym do prądu laboratorium. Ale nie znalazł kodów dostępu - przynajmniej nie na pierwszym z trupów. Ostatecznie doszukał się ich na urządzeniu człowieka, który tak podziurawił Charlesa. Pewnie nie był to jeden z szeregowych żołnierzy Cerberusa, a ktoś o większej odpowiedzialności. Statner dobrze zrobił, powierzając je jemu - błędem było tu wyłącznie niedocenienie Przymierza.
- Wrzuć cokolwiek - mruknął Coma, sprawiając, że nawet Snow się na niego spojrzała ze zdziwieniem. Nie odzywał się zbyt często, prawie jakby go tu nie było. Łatwo było zapomnieć, że umie mówić. Pochylił się teraz nad pierwszym lepszym trupem i odpiął mu hełm, ściągając go z głowy. - Chociaż wątpię, żeby cokolwiek takiego tu mieli. Ostrożność tak, paranoja może lepiej nie.
Poprawił obcy hełm pod pachą i przysunął się do drzwi, w drugiej ręce trzymając swoją broń. I gdy czterech Przymierzowców rozstawiło się wokół wejścia, robiąc miejsca ich trójce, technik wprowadził kody w panel, a ten zaświecił się przyjazną zielenią. I gdy tylko Charles skinął głową, uderzył w niego, po czym drzwi do laboratorium rozsunęły się.
Ich oczom nie ukazało się mocno oświetlone, pełne łóżek i ofiar eksperymentów pomieszczenie, ale kolejny pogrążony w półmroku, długi, choć znacznie szerszy korytarz z pionowymi tubami ustawionymi wzdłuż ścian. Czymś były wypełnione, ale w tej chwili nie widzieli co znajdowało się wewnątrz. Coma wrzucił do środka hełm. Ten potoczył się tylko po podłodze i zatrzymał kilka metrów dalej, nie wywołując żadnej reakcji. Poprawił więc chwyt broni i wszedł do środka, jeśli tylko Charles go nie zatrzymał. Snow zaraz za nim, poruszała się ostrożnie, na lekko ugiętych nogach, gotowa zareagować, gdyby coś poszło nie tak. Ale nic się nie działo. Nie było tu też widać Statnera. Drzwi zasunęły się za nimi automatycznie i zapadła cisza, zaburzana tylko ledwie słyszalnym szumem niektórych aktywnych systemów statku.
- Tu nawet komputerów nie ma - odezwała się cicho Susan w słuchawce.
Miała rację. Póki co mijali tylko bliżej nieokreślone pojemniki, w których bez problemu zmieściłby się człowiek, gdyby do tego służyły. Na takie zresztą wyglądały, ale w tym momencie były puste. Może nie były jeszcze potrzebne tutejszym naukowcom, a może już nie były. Korytarz prowadził dalej, a potem zakręcał w prawo o sto osiemdziesiąt stopni. I gdy minęli skręt, ich oczom ukazało się duże pomieszczenie, pełne łóżek i foteli typowych dla klinik. Nie było też puste. Na jednym z łóżek leżał młody ludzki chłopak, z aktywną aparaturą skanującą jego funkcje życiowe i czymś podpiętym w wenflon. Obok, na fotelu, siedziała dobrze znajoma im asari - ta, która wcześniej oglądała sobie beztrosko Gwiezdne Wojny na małym telewizorku w promie. Nie miała już na sobie odsłaniającego wszystko stroju tancerki, ale biały, nijaki kombinezon. Patrzyła przed siebie, niewidzącym spojrzeniem. Bena nadal nie było widać, choć laboratorium prowadziło dalej, kolejnym zakrętem takim, jak poprzedni.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

28 lut 2018, o 14:59

Skinął głową do Comy. Jak widać i jego w końcu ta cała misja zaczęła przytłaczać. Przynajmniej tak mu się wydawało bo Garren nie należał do zbyt rozmownych ludzi, a postanowił jednak szybko zadziałać w tej sytuacji. Ustawił się przy drzwiach czekając na ich otwarcie. W środku mogli znaleźć dosłownie wszystko. Zaczynając od zwykłych notatek po eksperymenty, które mało kto chciałby zobaczyć na żywo. Przez te kilka lat, które spędził w Rosenkovie, nigdy nie wysyłano go do wykradania technologii w laboratoriach. Może i dobrze. Ci , którzy dostawali takie misje potrafili opowiadać o naprawdę dziwnych rzeczach.
- Wchodzimy.
Wszedł od razu za Comą i wiedział już, że trafili do serca tego pieprzonego statku. Do miejsca gdzie musiały się dziać chyba wszystkie okropności na jakie było stać Cerberusa. Te wszystkie tuby i pojemniki. Od razu można było wywnioskować, że bez problemu zmieściłoby się w nich każde ciało. Rozumiał, że robili tu badania na biotykach ale to już zaczynało się robić dziwne. Zbyt dziwne nawet jak na jego standardy.
Przemieszczał się razem z drużyną w głąb tego laboratorium i zaczynał się zastanawiać nad tym do czego mógł posunąć się Statner w swojej chorej wizji bezpiecznej biotyki. Dziwiło go też to, że większość agentów czekała na nich na zewnątrz. Tak jakby bali się walczyć w środku. Nie rozumiał tego. Przecież i tak większość tej aparatury trafi w ręce Przymierza więc lepiej byłoby ją zniszczyć.
- Wolałbym już komputery.
Odpowiedział tak samo cicho Susan. Dopiero, kiedy odnaleźli kolejne pomieszczenie Striker poczuł zimny pot spływający po jego plecach. Zrobił w swoim życiu naprawdę wiele okrutnych rzeczy. Tortury, zabójstwa czy ataki terrorystyczne. To jednak było coś innego. To było coś nowego dla Charles’a. Nawet eksperymenty robione na nim i innych agentach Rosenkova nie wydawały się już tak złowieszcze jak to co widział teraz tutaj.
Podszedł do nieprzytomnej asari, której dane personalne zdążył już zapomnieć. Biedna dziewczyna, która po prostu chciała tańczyć na Trouge skończyła przez nich w takim miejscu. Wolał nawet nie wiedzieć co jej zrobili. Do tego ten dzieciak. Kurwa. Co oni mu pompowali do żył?
Wyjął omni i zaczął cykać zdjęcia, które wysyłał do Andersona. Bo to co tutaj znaleźli chyba było czymś co warto było się podzielić, a słowa nie oddadzą tego tak dobrze jak zwykłe zdjęcia. W końcu odezwał się przez komunikator do ludzi, którzy czekali na zewnątrz laboratorium.
- Mamy dwójkę więźniów. Będziemy was tutaj chyba potrzebować. Nie wygląda to dobrze.
Stał obok tancerki i przyglądał się jej. Pusty wzrok. Tylko nie było to coś co on czasami widział w lustrze. Wyglądała jak ofiara lobotomii lub innych inwazyjnych badań na mózgu. Pstryknął palcami przed jej twarzą jakby chciał spróbować zdobyć jej uwagę. Wątpił, że to cokolwiek da.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

1 mar 2018, o 11:09

To, co Rosenkov robił jemu, służyło innej sprawie. Może w tym tkwiła różnica, że tam chcieli rozwinąć ich możliwości, stworzyć z nich lepszych żołnierzy, a tutaj wysysali tylko ze swoich królików doświadczalnych wszystko, co było im potrzebne, by w bliżej nieokreślony sposób podnieść rangę całej ludzkiej rasy. To wydawało się niewyobrażalne, a cel na dobrą sprawę nieosiągalny, bo zawsze dało się celować wyżej. Jeden sukces wiązał się z kolejnymi sposobami rozwoju, do momentu, w którym Cerberus sięgnie po niewybaczalne środki. Takie, które pogrążą również jego. Ale nawet jeśli kiedykolwiek miało do tego dojść, teraz znajdowali się tutaj, nie w wyimaginowanej przyszłości.
- Nic dziwnego, że mają te laboratoria na statku. Na żadnej planecie by im na to nie pozwolili. To nie podchodzi pod żadne prawa. Może batariańskie - mruknęła Snow, przysuwając się do chłopaka i spoglądając na niego z góry. Był blady, nieprzytomny, ale wyglądał, jakby był wprowadzony w ten stan celowo. Specyfik, który dostawał przez wenflon, musiał utrzymywać go w obecnym stanie z jakiejś konkretnej przyczyny. - Ile mają takich laboratoriów na Majesty?
- Cztery? Nie wiem. Ile jest pięter? - odpowiedział cicho Coma.
I ten sam środek zapewne był podany asari, która drgnęła dopiero wtedy, gdy w przeciwległą ścianę coś uderzyło. Pozostali unieśli broń, ale nic nie rzuciło im się do gardła, w laboratorium wciąż panowała względna cisza. Za to spojrzenie błękitnoskórej przeniosło się na nich. Najpierw na Susan, potem na Strikera i na nim już zostało.
- Znam cię - odezwała się w końcu, przyglądając się mu, ale wyraz jej twarzy nie zmienił się ani trochę. - Ty mnie tu przysłałeś. Nawet nie tańczyłam.
Trochę bredziła, ale pamiętała skąd się tu wzięła. Może więc była wciąż dla niej nadzieja, jeśli znajdzie się ktoś, kto ją stąd wyprowadzi. Ale takich jak ona musiało być na statku więcej, więc równie dobrze mogli poczekać, aż Przymierze zajmie się wszystkimi pacjentami tej wspaniałej kliniki.
- Dwóch lekarzy tam jest, ale nic im nie jest - dodała asari, opierając głowę z powrotem o zagłówek fotela i zamykając oczy. - Kto zaatakował statek?
Wciąż była przekonana, że oni pracują dla Statnera. W końcu to oni ją zabrali z Trouge i przywieźli tu. Ostatnio, jak ich widziała, byli wiernymi ludźmi Bena, jak wszyscy, których spotykała tutaj. Była zrezygnowana i całkowicie obojętna.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

1 mar 2018, o 16:36

To miejsce było zaprzeczeniem jakiegokolwiek człowieczeństwa. Próby zdobycia swego rodzaju elitarności dla ludzkiej rasy w ten właśnie sposób były dla Strikera czymś niezrozumiałym. Nie było tutaj żadnej logiki tylko czyste okrucieństwo. Nawet on po tym wszystkich co przeszedł nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie czy będzie potrafił o tym co tutaj widział zapomnieć. To był inny poziom. To było ponad nim.
Powoli ściągnął z głowy swój kaptur. Nie potrafił opisać emocji, które wypełniały jego ciało. Kolejny raz mogło się wydawać, że Charles powoli umiera w środku. Jeśli by im nigdy nie powiedzieli, że pracują dla Cerberusa to pewnie bez problemu kontynuowali by pracę dla nich. Wspieraliby ten cały proceder zwożąc im nowe obiekty do badań. Pieprzony Statner zasługiwał nie zasługiwał na śmierć. Powinni go zesłać do najgorszej ludzkiej koloni i codziennie go torturować.
Czuł, że nie ma siły już dalej trzymać tego pieprzonego kloca zwanego wyrzutnią. Przyglądał się Asari. To on ją tu sprowadził. Potrafił zabijać i torturować ludzi ale rzadko zdarzało się, że byli to zwykli ludzie z ulicy. Gdyby była tutaj ta suka, która podcięła gardło Susan to może by się tak nie litował. Jednak widząc tą głupiutką tancerkę, która chciała po prostu kręcić dupą i zarabiać na tym dobre kredyty poczuł wstyd. Czuł też, że musi iść dalej. Musi to doprowadzić do końca. Już nie dla samego siebie. Po prostu musi skończyć ten pieprzony koszmar.
- Mogą mieć ich nawet pięć. Statner przybiegł tutaj. To znaczy, że jesteśmy w głównym lub tajnym laboratorium specjalnym.
Jego głos był płaski. Przerażająco płaski. To był chyba moment w którym psychika Strikera została popchnięta do pewnych granic do jakich nigdy nie powinna trafić. Nie wiedział jakie przejścia mieli Susan czy Dieter. Dla niego było to coś niewyobrażalnego. Kiedy trafił do Rosenkova był niczym typowy harcerzyk. Głowę miał wypełnioną ideałami i innymi bzdurami związanymi z honorową walką. Lata mijały ale korporacja w jakiś sposób nie zniszczyła jego człowieczeństwa do końca. Zostawiła na jego psychice skazę, której nawet lata psychoterapii nie będą potrafić wyleczyć. To tutaj było czymś nowym. Kolejną rysą na i tak już mocno nadwyrężonej mentalności Charles’a.
Spojrzał na przeciwległą ścianę. Nie chciał wiedzieć co tam się działo. Im dłużej się jednak nad tym zastanawiał tym bardziej rozumiał, że jego wymysły na temat super biotyka powoli stawały się realne. Chociaż nie chciał wiedzieć jak może on wyglądać.
Gdy usłyszał głos Asari szybko przeniósł na nią swój wzrok. Patrzyła na niego tym pustym wzrokiem. Znał go zbyt dobrze. Podobny przez ostatnie kilkanaście lat, kiedy widział swoje odbicie w lustrze. Nie odzywał się. Wydawało mu się że nie ma prawa by cokolwiek powiedzieć w tej sytuacji.
- My. – Ten sam płaski głos. Dla niej to i tak nie miało znaczenia. To mógł po prostu być jego głos. Na Trouge też zbyt rozmowny nie był. – Niedługo Przymierze przyjdzie cię stąd zabrać.
Nie było sensu dodawać nic więcej. Założył na głowę kaptur. Musieli ruszać dalej. Statner nie znajdował się, aż tak daleko. Byli na pewno bliżej niż dalej od tego śmiecia.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

1 mar 2018, o 20:04

- Świetnie - odpowiedziała asari obojętnie. - Więcej ludzkich organizacji.
Nic dziwnego, że nie miała zaufania do ludzi, skoro została przez nich potraktowana w ten sposób. Pozostało mieć nadzieję, że Przymierze potraktuje ją trochę lepiej, niż Cerberus. A przynajmniej pozwolą jej samej decydować o swoim losie i nie będą szprycować jej żadnymi specyfikami. Może zrozumie, że nie każda ludzka organizacja to zło i może choćby częściowo przejdzie jej niechęć. O ile podane jej preparaty nie zniszczyły jej organizmu na tyle, że będzie musiała borykać się całe życie z problemami pod względem swojej biotyki.
- Albo po prostu tu jest jego stanowisko pracy - powiedziała Snow, odwracając się w stronę kolejnego załomu korytarza. - Tajnym laboratorium specjalnym? Cały ten statek to pierdolone tajne laboratorium specjalne.
Całe pomieszczenie miało układ zygzaka, najpierw korytarz skręcał w prawo, teraz czekał ich skręt w lewo. Wykorzystanie przestrzeni mieli zaaranżowane bardzo starannie, tak, by przy każdej ścianie mogli ustawić swoje urządzenia. Gdy jednak ich trójka ruszyła dalej, załom nie miał stu osiemdziesięciu stopni, a dziewięćdziesiąt, wychodząc na większą salę, podzielną parawanami i z wydzielonymi boksami, chyba dla pracowników. Po swojej lewej stronie minęli jakieś pomieszczenie, z bliżej nieokreśloną zawartością. To z niego docierał co jakiś czas huk, jakby ktoś uderzał bokiem w ścianę. Jeśli mieli tam jakiś biotyczny egzemplarz, mógł się wściekać, że coś złego działo się na statku, a nim - albo nią - nikt się nie zainteresował. Otaczała go szyba, teraz mleczno-biała i nieprześwitująca, ale prawdopodobnie dało się ją rozjaśnić całkowicie, tak, by działała na zasadzie lustra weneckiego. Tylko póki co nie widzieli żadnego panelu kontrolnego, który mógłby zmienić ustawienia.
Poruszali się cicho, ciszej niż można było się spodziewać po człowieku gabarytów Strikera. Ale jednak potrafili stawiać kroki bezszelestnie, do tego stopnia, że początkowo Statner nie zauważył, że weszli.
Mężczyzna stał pochylony nad jakimś stanowiskiem, wśród migotliwych ekranów, po których przesuwały się linijki tekstu i okna z danymi medycznymi. Obok niego plątał się drugi człowiek, nieco od niego starszy, ubrany w kitel lekarski - może ktoś stąd, kto nie zdążył jeszcze uciec, gdy systemy Majesty padły. Cała reszta stanowisk była pusta, w większości nieaktywna.
Nie mieli jednak do końca przewagi zaskoczenia, bo coś sprawiło, że Ben się odwrócił. I gdy jego spojrzenie padło na nich, błysnął w nim strach - po raz pierwszy odkąd się znali, odkąd mieli z nim w ogóle do czynienia. Momentalnie podniósł pistolet, który trzymał na biurku obok siebie i wyciągnął w ich stronę, choć prawdę mówiąc nie miał zbyt dużych szans.
- Czemu mnie nie dziwi, że wam powiedziała - warknął. - Sugeruję wam odwrócić się i wyjść, póki jeszcze możecie. Potem może być za późno. Dam wam dziesięć sekund na opuszczenie laboratorium.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

1 mar 2018, o 20:36

To prawda. Jak na swoje rozmiary potrafił się poruszać wyjątkowo cicho. Ale chyba każdy potrafiłby się poruszać w takim miejscu w taki sposób. Było tutaj na tyle miejsca, że nawet słabo wyszkoleni żołnierze potrafiliby podejść wroga w taki sposób jaki zrobili to oni. Niestety jak to często bywa w tym fachu zostali odkryci w bardzo prosty sposób. Statner się najzwyczajniej w świecie odwrócił. I tak Striker miał na tyle szczęścia, że zdążył się ukryć za pierwszą lepszą przeszkodą.
Jego wzrok był jednak skupiony na swego rodzaju celi gdzie trzymano jego największy koszmar. To czego bał się najbardziej. Pieprzony uber-biotyk gotowy rozerwać wszystko w okolicy za pomocą swoich mocy. Pytanie brzmiało czy był on nastawiony negatywnie do Cerberusa, czy do atakujących, czy może do wszystkiego co oddychało w okolicy. Poprawił wyrzutnię w swoich dłoniach.
- Kurwa nie sądzę Ben. – Odwarknął w jego stronę Striker. – Obydwoje macie dziesięć sekund na poddanie się w innym wypadku otworzymy ogień.
Sprawdził czy Graal jest załadowany. Przed sobą mieli właśnie człowieka, który postanowił wpieprzyć się w ich prywatne życie. Człowieka, który uznał zastraszanie ich jako najlepszy sposób ich kontrolowania. Miał być ponoć znawcą operatorów. Finalnie okazało się, że to operatorzy w tym momencie rozgrywali karty, a on nie mógł nic z tym zrobić.
W Strikerze też w dziwny sposób zagotowała się krew, kiedy kolejny raz musiał zobaczyć pistolet, który jeszcze kilka tygodni wcześniej urwał mu kawał mięsa z nogi. Teraz sytuacja się zmieniła. Teraz to Ben był w tak wielkiej dupie, że nie dało się tego opisać. Do tego tym razem Striker miał na sobie tarcze. Tak. Sytuacja wyglądało bardzo nieciekawie dla ich pracodawcy. Nie mówiąc nawet o tym co zrobiłby z nim Człowiek Iluzja gdyby dowiedział się o jego porażce.
- To koniec Statner. Statek jest już prawie pod naszą kontrolą i wiesz, że nie masz szans na ucieczkę. Poddaj się, a Przymierze potraktuje cię jako POW. – Spojrzał na nóż na swoim ramieniu. Przymierze pewnie by go tak potraktowało. On nie za bardzo. Oni mieli jeszcze parę spraw do wyjaśnienia między sobą. – Lub załatw to jak mężczyzna i się zabij. – Uśmiechnął się do siebie przypominając rozmowę w restauracji. – Nie znajdujesz się w zbyt dobrym położeniu aby dyktować warunki.
Sekundy mijały. Charles o tym wiedział. Im dłużej mężczyzna będzie zwlekał z decyzją tym szybciej poszatkują go kulami. Nie obchodziło go co tak naprawdę wylezie z tej celi. Dla niego najważniejsze było wykończenia Statnera. Nawet jeśli bestia, którą tu stworzyli będzie chciała ich zatrzymać to nie powinna się zdążyć przed tym jak martwe ciało Bena wyląduje na podłodze.
- Strzelać tak aby nie zabić.
Wydał rozkaz do swoich ludzi. Wojna psychologiczna była ważna od samego początku, kiedy dołączył do korporacji. Dał mężczyźnie kilka rozwiązań tego problemu. Jeśli będzie z nimi walczył to nie skończy się to dla niego najlepiej. Jeśli się podda Przymierze nie pozwoli im go zabić. Mógł też wykończyć się sam i ułatwić im robotę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

1 mar 2018, o 21:17

Wyświetl wiadomość pozafabularną Cisza, która przerywana była jedynie pojedynczymi uderzeniami w ścianę, raniła uszy. Statner skrzywił się, poprawiając tylko cel pistoletu, gdy Charles się poruszył. To jego trzymał na muszce, choć pewnie nie zdążyłby zdjąć tarcz przeciwnika zanim jego podwładny dopadłby do niego i przebił mu czaszkę kolcami z przyłożenia. Albo nawet niekoniecznie z przyłożenia, wyrzutnia rozszarpałaby jego ciało na strzępy i z daleka, jeśli nie miał na sobie aktywnego generatora.
Stojący obok Bena mężczyzna posłusznie uniósł ręce do góry, nie zamierzając się kłócić i próbować negocjować. Wiedział, w jakiej są sytuacji i pewnie liczył na to, że jeśli będzie współpracował, to potraktują go ulgowo. Statner zdawał sobie sprawę z faktu, że dla niego to niemożliwe. Może widział to we wściekłym wzroku Snow, a może w każdym ich drobnym kroku, nieuchronnie zbliżającym oprawców o niego.
- Jeśli myślisz, że poddam się wam, to jesteś w wielkim błędzie - syknął.
- Albo się poddasz, albo cię do tego zmusimy. A ja nie mam ochoty cię prosić - odwarknęła czerwonowłosa. - Odkładasz ten pierdolony pistolet, albo najpierw tracisz nogę. Tak, jak Striker. Potem poderżniemy ci gardło, ale nie na tyle, żebyś umarł. Dziesięć.
Ben zrobił krok w stronę pomieszczenia, które osłaniała przed ich oczami mleczna szyba. Nie miał wcale daleko do panelu, który pozwoliłby mu wypuścić to, co znajdowało się w środku. Trzy, cztery metry. Dwa susy, a potem mógłby schować się w środku. I pewnie właśnie taki miał plan.
- Dziewięć.
- Jesteś zaskakująco wierna człowiekowi, który wydał cały wasz plan skośnookiej dziwce - parsknął suchym śmiechem mężczyzna. - Jak myślisz, od kogo wiedzieliśmy, że do nas lecicie? Twoja kochana Sonya Wade nas uprzedziła. Dlatego się przenieśliśmy, dlatego nie było nas w podanych koordynatach.
Susan przerwała odliczanie i zerknęła niepewnie na Charlesa, nie opuszczając broni. Za to Coma wyglądał na zszokowanego. Po raz pierwszy jego twarz wyraziła jakiekolwiek emocje silniejsze, niż poziom minimalny. Wpatrywał się nierozumiejącym wzrokiem w Statnera, a potem spojrzał na Snow. Cisza trwała dobre kilka sekund i nikt się nie poruszał, nikt nie powiedział ani słowa, dopóki zaciśniętym głosem nie odezwała się kobieta:
- Osiem.
- Robisz to po to, żeby ona była bezpieczna, tak? Żeby po nią nie sięgnęły macki Cerberusa - Ben uśmiechał się, choć w tym uśmiechu nie było ani krzty rozbawienia. - Wszyscy po to to robicie? To za późno. Już za późno. Podczas gdy wy jesteście tutaj, nasi ludzie niosą zemstę do waszych domów.
- Siedem.
- A Wade mamy już od dawna.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

1 mar 2018, o 21:41

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Charles był oparty o swoją osłonę. Słyszał wszystko co mówił Statner jednak na swój sposób to do niego nie docierało. A przynajmniej chciał aby nie docierało. Nie chciał wierzyć w to co mówił Ben. W jaki sposób miałaby go zdradzić Sonya? Jak? Przecież nie miała prawa mieć powiązać z Cerberusem. Przecież nie miało to całkowitego sensu. Może po prostu nie miał wystarczających informacji. Może nie zauważył tego. Nie rozumiał tego. Nic nie miało w tym momencie żadnego sensu. Złapał za nóż na swoich ramieniu i przeciął swoją maskę w miejscu gdzie miał usta. Teraz ten cały kaptur przypominał balaclave . W swoich ustach usadowił papierosa i go odpalił.
W jego głowie wciąż była gonitwa myśli. Jednak nic nie mówił. Był jak spetryfikowany. Wszystko co było związane z Wade. To wszystko mogło być kłamstwem. Te uczucia, którymi niby go darzyła były kłamstwem. To wszystko stawało się coraz bardziej surrealistyczne. Jednak wciąż niektóre fakty nie pozwały mu podejść do tego jak do całkowitej zdrady. Zdradził jej cały plan. Dosłownie cały plan. Powinni być lepiej przygotowani. Powinni wiedzieć, że lecieli z ładunkiem EMP. Dlaczego tego nie wiedzieli? Dlaczego nie zastosowali się do tego co miało ich spotkać?
Czas mijał powoli ale on czuł się jakby właśnie trafił do pieprzonego limbo gdzie wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Jeśli Statner miał Wade to dlaczego nie wykorzystał jej przeciwko niemu właśnie teraz. Dlaczego teraz wyciągał tą idiotyczna kartę, która zamiast ich uspokoić to doprowadziłaby tylko do przyśpieszenia finału tej całej sytuacji.
I właśnie w tym momencie coś w głowie Strikera przeskoczyło. Pewien przełącznik, który nigdy nie powinien zostać nawet tknięty. Pewna część jego jestestwa, która już na zawsze miała zostać uśpiona. Po raz kolejny poczuł jak jego życie straciło jakikolwiek sens. Jakikolwiek cel. Ostatnie tygodnie, dzięki którym zrozumiał, że może być kimś lepszym były kłamstwem. I chyba właśnie to popchnęło go do tego co zamierzał zrobić.
Wysunął się nagle zza swojej osłony i z całej siły rzucił w mężczyznę nożem, który miał na ramieniu. To nie była energia wytworzona przez broń. To była stal. Stal, która powinna przelecieć przez tarczę bez żadnego problemu i trafić w cel. Potem już tylko szedł w stronę mężczyzny. Powinien się cieszyć, że nie widział oczu Strikera. Nie było w nich już żadnej litości. Był tylko człowiek, którego tak bardzo pragnął Cerberus. W głowie miał tylko jeden cel. I musiał go wykonać nie zważając na to co się z nim stanie.
To był jedyny sposób by chociaż na te kilka chwil mógł zachować typowe dla siebie myślenie. Inaczej uniósłby wyrzutnię i odstrzeliłby sobie głowę tak jak zrobił to wcześniej jednemu z członków załogi statku tej pieprzonej agencji. Ben nie wiedział jak wielki błąd właśnie popełnił. Odebrał Strikerowi coś czego nigdy nie powinien zabrać. Dosłownie przeciął linkę hamulcową w jego głowie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

1 mar 2018, o 21:46

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

1 mar 2018, o 22:28

Może nie mówił wcale prawdy, może to wszystko miało jakiś zgoła inny cel. Kto wie, czy Statner nie postanowił wyprowadzić go z równowagi, zasiać ziarna niepewności tylko po to, by w jakiś sposób skłócić ze sobą grupę. Nie pytał gdzie jest Kyle, nie chciał niczego wiedzieć, po prostu był wyraźnie wściekły - i przerażony, jednocześnie. Jego projekt, który miał godnie służyć Cerberusowi, właśnie wypalił mu prosto w twarz. To mieli być wierni i skuteczni ludzie, którymi mógł załatwić wszystko. Cóż, skuteczni okazali się rzeczywiście, wierni jemu - już nie do końca.
Nóż wbił się mężczyźnie idealnie w rękę, w której trzymał broń. Pistolet wystrzelił, ale nikogo nie trafił, bo w tym samym momencie upadał na ziemię, podczas gdy Statner rozpaczliwie chwytał się za okolice, za które nie mógł się złapać, bo wystawał z nich nóż bojowy. Sapnął i zaciągnął się rozpaczliwie powietrzem, szeroko otwartymi oczami spoglądając w dół. Wszystkiego mógł się spodziewać, biotycznego wybuchu, cięcia omni-ostrzem, czy postrzału, ale nie lecącej w jego stronę broni białej.
Drugi z naukowców nie ruszał się z miejsca, jak zamarznięty wpatrując się w krew, która zaczynała wypływać z ręki Bena. Wyraźnie nie był on przyzwyczajony do ran, tym bardziej takich. Przebita nożem dłoń musiała wyglądać przerażająco dla kogoś, kto do takiego widoku nie był przyzwyczajony. Ben ruszył jednak w stronę pomieszczenia, wciąż chcąc znaleźć tam schronienie, ale zrezygnował, gdy drogę zastąpił mu Coma. Spojrzał na niego i zaśmiał się szaleńczo.
- Jego też nie wywaliliście ze swojej drużyny skautów? On był kolejnym, który pisał z informacją, że atakujecie - stęknął, zwijając się nad swoją dłonią i cofając się, byle dalej od zbliżającego się Charlesa. - Granie na dwa fronty, żeby mieć zabezpieczenie w razie gdyby coś poszło nie tak. Jak akcja się uda, to świetnie, jak się nie uda, to przecież ostrzegałeś, więc ciebie Cerberus potraktuje ulgowo.
- Wypierdalaj, Statner.
Ben ledwo mówił. Był blady i wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć, ale trzymał się jeszcze, uparcie cofając się przed Charlesem. Coś rąbnęło znów w ścianę, więc mężczyzna zerknął na drzwi i oparł się o białe płytki, docierając do końca.
- I tak będziecie żałować. Będziecie żałować, że kiedykolwiek postawiliście stopę na Majesty we wrogich zamiarach. W chwili, kiedy dostaliśmy ostrzeżenie, zostali wysłani odpowiedni ludzie. Wrócicie do pustych domów i zakrwawionych ścian. Albo nie wrócicie.
Zdążył uruchomić jeszcze omni-klucz i coś na nim przełączyć, zanim Charles do niego dotarł. A kontrolka na panelu przy drzwiach prowadzących do tajemniczego pomieszczenia zmieniła kolor na zielony.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

1 mar 2018, o 23:21

Po tylu latach wciąż miał ogromną wprawę w bawieniu się bronią białą. Nóż dosłownie wystrzelił z jego dłoni niczym pieprzony pocisk zdalnie sterowany i trafił dokładnie tam gdzie celował. Nawet nie chciał wiedzieć jaki ból musiał zadać w ten sposób mężczyźnie. Nie mówiąc już o tym, że wyciągniecie ostrza do najprzyjemniejszych też nie będzie należeć. I w sumie na tym chyba najbardziej zależało Strikerowi.
Dlatego szedł dalej w jego stronę jakby wszystko całkowicie przestało się dla niego liczyć. I chyba tak było. Dla Strikera wszystko przestało mieć jakiekolwiek większe znaczenie w tym momencie. Nawet nie interesowało go co dokładnie wysyłał na nich Statner. Nie obchodziło go to. On musiał teraz zabezpieczyć człowieka przed sobą. Albo przynajmniej jego resztki, kiedy z nim skończy.
Zaraz po tym jak Statner postanowił po raz kolejny im zagrozić tym jak bardzo ucierpią przez swoje zachowanie Charles postanowił chociaż na chwilę go ucieszyć. Łapiąc go za rękę na której znajdował się omni-klucz i jednym uderzeniem otwartej dłoni złamać ją w łokciu otwarcie. Ściągnął z niego urządzenie, którego potrzebował. Następnie złapał za nóż, który miał w dłoni. Usadził nogę na jego klatce piersiowe i wyrwał dosłownie zatopione ostrze w jego ręce. Nie miał zamiaru się z nim cackać. Szczególnie nie chciał mu pozwolić uciekać.
- Złap go za ręce.
Rozkazał Comie. Nawet nie interesowało go co planował wcześniej. Coraz mnie rzeczy go wtedy interesowało. Po czym przesunął szybko jego nogi trochę do przodu. Reszte Dieter mógł sie domyśleć. Dwa szybkie kopnięcia w kolana. Tak żeby nie spróbował im uciec. Mało kto potrafiłby uciec z połamanymi nogami. O ile Statner jeszcze kontaktował. Potem złapał go już za fraki i zaczął ciągnąć jego ciało w stronę celi.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

1 mar 2018, o 23:32

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Cerberus”