Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Majesty

13 sty 2018, o 19:21

Należący do Cerberusa stosunkowo nieduży pancernik jest jednym z kilku okrętów tej klasy, należących do organizacji. Stanowi ważny element wielu operacji, głównie badań, ze względu na umieszczone na większości pokładów laboratoria i stacje badawcze. Możliwość przemieszczania się po galaktyce jest niezwykle istotna dla podjętych przez naukowców Majesty projektów. Na pancerniku znajdują się także zarówno sale gimnastyczne, holograficzne systemy treningowe, prywatne pomieszczenia dla znamienitych gości i sale konferencyjne, jak i spora ilość celi - obecnie częściowo zajętych.
Majesty stanowi istotny zasób komórki Cerberusa odpowiedzialnej za pracę nad rozwojem biotycznych umiejętności ludzkiej rasy. Oficjalnie przeprowadzane są na statku szkolenia i badana, rzeczywistość jest jednak znacznie mniej różowa. Dzięki opcji zmieniania miejsca pobytu, pancernik ma dużo większe możliwości od placówek stacjonarnych i jego pracownicy pozwalają sobie na znacznie większą swobodę pod względem humanitarności, bądź jej braku. Do tego luksus transportu pozwala szybko reagować na nieprzewidziane okoliczności, bądź konieczność drastycznego zareagowania w odległej części galaktyki.


Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Trouge zostało za ich plecami. Opuszczali je ze znacznie mniej pozytywnym nastawieniem, niż gdy dolatywali do stacji. Przede wszystkim Snow była wtedy znacznie bardziej rozmowna. Nie wybudzała się jeszcze, ale trudno było się temu dziwić, skoro dopiero co była o krok od śmierci. Kyle nie odzywał się przez całą drogę, nie wiadomo więc było, czy jest zły na Charlesa, na siebie, na Susan czy na Statnera. Ale przecież spodziewali się, że któreś z nich może zostać ranne. Takie było ryzyko ich zawodu, brali ten ciężar na ramiona za każdym razem, gdy nakładali na siebie pancerze i chwytali karabiny w ręce. Ale może korporacja Symonsa i Snow nie wyprała ich aż tak bardzo z emocji, jak wyprała Strikera i Dietera. Może oni oboje jeszcze nie potrafili przejść tak po prostu do porządku dziennego nad takim niepowodzeniem. Może właśnie dlatego Statner wybrał Kyle'a na dowódcę ich grupy.
Prom zmierzał we wskazanym kierunku, aż po kilkunastu minutach ich oczom ukazała się sylwetka sporej wielkości pancernika, który na nich czekał. Coma zmarszczył lekko brwi, widocznie nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Może sądził, że to będzie zwykła prywatna korweta, na którą odstawią trzy asari i będą mogli polecieć dalej. Tymczasem ich pojazd został rozpoznany przez systemy okrętu i skierowany w stronę ogromnych hangarów, niemal tak dużych, jak ten, który otrzymali do swojej dyspozycji na stacji. Saana podniosła się z fotela i stanęła przy przejściu do kokpitu, opierając się ramieniem o ścianę. Wpatrywała się w Majesty z niepewnością, która od razu odmalowała się na jej twarzy. Ona też musiała wyobrażać sobie zupełnie coś innego, gdy usłyszała o bogatym ekscentryku, który zażyczył sobie konkretnie jej.
- Statner jest z Cerberusa? - spytał cicho Coma, ruchem dłoni wskazując oznaczenia kadłuba pancernika, które w pewnej chwili dały się już rozpoznać, bo znaleźli się wystarczająco blisko. W jego głosie po raz pierwszy pojawiło się jakieś napięcie.
- Nie wiem - warknął Kyle, opuszczając prom w stronę wskazanego przez systemy doku. - Nie mam, kurwa, pojęcia. Tak czy inaczej wydłubię mu oczy przy pierwszym spotkaniu, nieważne skąd jest i dla kogo pracuje.
Asari odepchnęła się od ściany i przeszła w kółko po tylnej części pojazdu. Nie miała za dużo miejsca na spacery. Widać było, że już nie do końca trzyma pion, ale wciąż próbowała coś wywnioskować ze szczątek informacji, które dostała, bądź które usłyszała przypadkiem.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

13 sty 2018, o 19:45

Striker stojąc przy oknie przyglądał się pancernikowi. Nie podobało mu się to w ogóle. Nie przepadał za Cerberusem. Pracując z Rosenkovem już kilka razy musiał coś robić dla tej organizacji. Dla niego byli niebezpiecznymi zelotami z dużym zapleczem finansowym. Różnica między takimi jak oni, a Striker czy Dieter była łatwa do zauważenia. Jedni walczyli dla idei, oni walczyli bo walczyli. Nie zdziwiłoby go, jeśli operatorzy przeszliby też do nich. Charles sam się przekonał na sobie jak bardzo potrzebował kogoś kto wskaże mu cel do dalszego życia. Cerberus jako organizacja na pewno mogła wskazać takim jak on jakiś kierunek działań.
Pierwszy raz Striker podszedł znacznie bliżej do Comy i spojrzał na niego dość porozumiewawczym wzrokiem. Jeśli będą chcieli ich zrekrutować to pewnie szybko spróbują się stamtąd wycofać. Wolność była znacznie przyjemniejsza, niż całkowicie się oddanie takiej organizacji. Przynajmniej tak to wyglądało dla Charles’a. Widząc jednak reakcje Dietara zrozumiał, że nie tylko on miał bardzo złe przeczucia wobec tego co właśnie robią.
- Idę spakować dodatkową amunicję.
Rzucił do mężczyzn. Miał nadzieję, że zrzucą w tym miejscu swój towar i znikną. Nie miał zamiaru łazić po tym statku. Nie wśród agentów Cerberusa. Pojawił się w nim jakiś dziwny strach przed spotkaniem jakiegokolwiek byłego operatora, który mógłby go rozpoznać. Innym powodem tego strachu była myśl, że Statner naprawdę może robić dla nich. Wtedy raczej Symons nie będzie miał szansy dokonać swojej prywatnej vendetty bo Charles wykończy go przed nim.
Charles zawsze starał się umywać ręce od pracy z dwoma typami ludźmi. Handlarzami niewolników oraz fanatykami. Prędzej czy później okazywało się, że obydwie grupy niezbyt dobrze radziły sobie z wypłatami pensji, co często prowadziło do problemów rozwiązywanych agresją. Do dzisiaj pamiętał jak w pewnym momencie zamiast dokonać bezpiecznej transakcji między Rosenkovem, a Cerberusem ci drudzy uznali, że świetnym pomysłem będzie zabawa w rekrutację, a jeśli ci się nie zgodzili to otworzyli ogień. Nawet nie chciał sobie przypominać ilu agentów Człowieka Iluzji zabił tamtego dnia.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

13 sty 2018, o 20:40

Nikt nie zaprotestował, gdy Charles stwierdził, że musi się dozbroić. Tak jakby widok tego charakterystycznego, żółto-białego logo na kadłubie pancernika sprawił, że jakiekolwiek resztki optymizmu prysły jak bańka mydlana. Sonya pytała się Strikera, dla kogo zgodził się pracować. Do jakiej organizacji należał Statner i czym się zajmuje. Jeśli miało okazać się, że faktycznie był z Cerberusa, to znaczyło, że jej pretensje i wściekłość wobec obojętności Charlesa była całkowicie uzasadniona. Ale póki co mogło wydarzyć się wszystko, tkwili w zawieszeniu dopóki nie spotkają kogoś, kto odpowie na ich liczne pytania i pretensje.
Prom wleciał do dużego hangaru. Stały w nim już pojedyncze jednostki, niektóre z oznaczeniami organizacji, inne bez nich. Kyle wsunął się pomiędzy dwa mniejsze promy po lewej stronie ogromnego pomieszczenia i gładko osadził go na ziemi. Gdy tylko wyłączył systemy pojazdu, podniósł się z fotela pilota i pochylił nad Snow. Chciał odpiąć ją i podnieść z siedzenia, ale wisząca nad nimi groźba nieświadomej pracy dla Cerberusa sprawiła, że doszedł do wniosku, jakoby lepiej było jednak zostawić ją w promie. Może i mieli tutaj świetnej jakości sprzęt i profesjonalistów w fachu lekarskim, on podzielał jednak zdanie Dietera i Strikera na temat organizacji i nie zamierzał zostawiać Susan na pastwę ich doktorów.
- Co teraz? - spytała T'Lais. - Co teraz będzie? Mamy czekać na kogoś? Ten biznesmen, o którym mi opowiadałeś, będzie tu teraz?
Zwracała się bezpośrednio do Charlesa, więc nikt inny jej nie odpowiedział. Może też dlatego, że nie wiedzieli. Gdy jednak drzwi promu uniosły się do góry, w progu stanęła dość niska kobieta, o krótko ściętych, zaczesanych do tyłu kasztanowych włosach i z datapadem w dłoni. Nie miała na sobie pancerza ani loga Cerberusa na klapie skórzanej kurtki, ale za nią stało czterech mężczyzn w klasycznym, biało-żółtym opancerzeniu.
- Dotarliście w końcu - odezwała się i uśmiechnęła się krótko. - Katia Bondar. Dobrze was w końcu zobaczyć na żywo. Statner powiedział, że mam nadzorować przekazanie asari - zerknęła do środka. - Dwie są nieprzytomne, widzę. Może to i lepiej. Zabierzcie najpierw... T'Lais.
Zerknęła na datapad, pewnie porównując stojącą w kącie tancerkę do zdjęcia, które miała zapisane. Saana odsunęła się pod samą przeciwległą ścianę, z przerażeniem spoglądając to na żołnierzy Cerberusa, to na Strikera. Wokół jej dłoni błysnęły błękitne smugi, świadcząc o tym, że nie wiedziała co się dzieje, ale nie zamierzała dać się zabrać bez walki.
- Czekaj - Kyle stanął pomiędzy Bondar, a asari. - Pracujemy dla Cerberusa? Nie było o tym mowy w umowie.
- Jakiego Cerberusa? - jęknęła cicho T'Lais.
- Nie, pracujecie dla Bena Statnera - odparła spokojnie Katya. - Proszę się odsunąć, panie Symons.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

13 sty 2018, o 20:59

Czuł po raz kolejny jak wypełniają go fale niespożytej wręcz ilości gniewu. Tak jakby właśnie to, że musieli współpracować z Cerberusem doprowadziło go do takiego stanu. Każdy pochłaniacz ciepła trzymał w dłoniach tak mocno, że wydawać by się mogło, że te małe pojemniczki za chwilę zostaną zmiażdżone w jego wielkich dłoniach. Pierwszy raz w swoim życiu chciał po prostu wejść na pokład i wysadzić ten statek razem z załogą. Złapał za wyrzutnię. Ona mogła być znacznie bardziej przydatna w ciasnych przejściach na statku.
- Sam chciałbym wiedzieć.
Rzucił do T’Lais. Nie brzmiał już łagodnie czy pewnie siebie, brzmiał bardziej jakby za chwilę miał iść w bój. Na to właśnie się szykował. Nie zamierzał czekać łagodnie jak owca na kolejne rozkazy. Jego rozkazy od Statnera były proste. Dostarczyć żywe osobniki na Majesty. Zrobił. Jeśli będą go chcieli zmusić do wykonywania jakichkolwiek poleceń na statku Cerberusa to równie dobrze mogą sobie wsadzić omni-ostrza w dupę sami, za nim zrobi to on.
Pierwszy raz chyba Striker wykazał się taką dozą niesubordynacji wobec przełożonych w ciągu całego swojego życia. Kiedy wreszcie mógł zobaczyć prawą rękę Statnera przedstawiającą im sytuacje ten tylko postanowił się po prostu przebić przez ochroniarzy Cerberusa. Wisiało mu jak zamierzają je przetransportować ale on nie zamierzał do tego przykładać ręki. Jak chcą mogą się z nią tłuc na pokładzie to nie jego sprawa.
Zatrzymał się tylko na chwilę przy Kati stojąc wręcz zaraz obok niej z wyrazem twarzy, który mówił chyba więcej niż słowa.
- Niech Ben Statner lepiej dobiera partnerów biznesowych.
Rzucił krótko za nim postanowił opuścić prom. Niech się z nimi bawią ludzie Człowieka Iluzji. Jeśli postanowili mu zajść drogę to po prostu ściągnie dwóch ludzi z barku. Chociaż w jego przypadku będzie to uderzenie torsem. Chciał wyjść na zewnątrz i przeczekać tą sytuacje.
Będąc już na zewnątrz wyciągnął z kieszonki znacznie zgniecioną paczkę papierosów. Kończyły mu się. To nie był dobry znak. Odpalił jednego i oparł się o pancerz pojazdu. Niech tylko któryś z tych biało-żółtych pacynek powie mu, że nie wolno tu palić. To była pierwsza misja, a już miał dosyć tej współpracy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

13 sty 2018, o 21:22

Striker mógł bez problemu wyjść z promu, nikt go nie zatrzymywał. Nikt też nie poinformował go, że nie może palić. Ze środka słyszał protesty Saarii, potem cichy wybuch biotyczny, który chyba na nikim nie zrobił wrażenia, a potem urwany krzyk asari i chwilę później jeden z żołnierzy Cerberusa wyniósł ją z promu tak, jak na Trouge Striker przez pół stacji niósł T'Rei. Widać umiejętności biotyczne tancerki nie były tak silne jak te, którymi szczyciła się była komandoska. Tamta jednym uderzeniem zrywała z celu prawie całe tarcze, tutaj nikt się nie przejął jej atakiem. Znając życie dostała jakiś środek usypiający, żeby nie robiła problemów, albo została ogłuszona. Tak czy inaczej został po niej w promie tylko zapach słodkich perfum i przerwany w połowie vid.
- Jeśli Statner pracuje dla Cerberusa, to my też - warknął Symons, podchodząc do Katii i pochylając się nad nią. Kobieta westchnęła i opuściła datapad, unosząc na mężczyznę zirytowane spojrzenie. - Nie godziłem się na to. Nikt z nas nie miał o tym pojęcia. Co to kurwa jest? To Majesty? Pierdolony okręt wojenny? Na chuj wam trzy asari?
- Panie Symons... - zaczęła Bondar, ale Kyle zrobił kolejny krok w jej stronę i popchnął kobietę, przyciskając ją plecami do ściany promu, tuż obok palącego Charlesa. W powietrzu rozległ się dźwięk odbezpieczanych broni, nie tylko dwóch, ale co najmniej sześciu. Byli obserwowani, nie tylko przez obstawę, którą przyprowadziła ze sobą Katia. Nikt jednak nie wystrzelił, bo uniosła ona lekko dłoń, wykonując uspokajający gest poza zasięgiem wzroku Symonsa.
- Kiedy daje się ludziom zlecenie, daje się im konkretne wytyczne. Nie pierdolone zdjęcia trzech asari z informacją "radźcie sobie". Zero konkretów. Zero szczegółów. Tak działa Cerberus? Takie podajecie dane waszym agentom? Łatwiej było dać Strikerowi płaszcz warty czterysta kredytów, niż jebane wytyczne?
- Proszę się uspokoić - Bondar zerknęła do środka promu, rzucając krótkie spojrzenie na nieprzytomną Snow. - Panią Abel możemy zabrać za chwilę do kliniki, zajmą się nią profesjonaliści.
- Pierdolę waszych profesjonalistów - wysyczał jej w twarz Symons. - Pierdolę Cerberusa. Nie na to się pisałem.
- Przypominam, że ma pan możliwość rozwiązania kontraktu po dwóch latach od momentu podpisania go. Jeśli teraz się pan zbuntuje, nie wiem czy pańska córka będzie zadowolona z takiego obrotu spraw.
Kyle patrzył na nią ze szczerą nienawiścią, przez moment wyglądając, jakby chciał napluć jej w twarz. W końcu jednak odepchnął się od ściany promu i odsunął od niej, rozkładając ręce w geście rezygnacji.
- Tak to będziemy załatwiać? - spytał. - Czemu mnie to nie dziwi. Czyją śmiercią grozili tobie, Striker, co? I tobie, Coma?
Mężczyzna, który wyniósł T'Lais, wrócił właśnie do promu i podniósł teraz z podłogi śpiącą od początku handlarkę. Wewnątrz zostały już tylko dwie ranne kobiety, z których jedną mieli oddać, a drugą - być może - uda im się zabrać z Majesty gdziekolwiek indziej.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

13 sty 2018, o 22:11

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Palił swojego papierosa przysłuchując się rozmowie. Nie podobało mu się to dokładnie tak samo jak Symonsowi, jednak on wolał milczeć. Rozmowa w tym momencie nie przyniosłaby żadnej zmiany. Nie miało to sensu. Dlatego też chwilowo nie miał zamiaru w niej uczestniczyć. Jednak w jego zachowaniu było coś nie tak. Zresztą od samego początku tej operacji jego podejście do wszystkiego dość chaotyczne. Jakby nie wiedział co ma ze sobą zrobić, co ma robić dalej. To wszystko było ponad jego siły. Szczególnie teraz, kiedy okazywało się, że Statner pracuje jako kontraktor dla Cerberusa. Nie odrywał wzroku od Kati, która teraz znajdowała się wyjątkowo blisko niego.
Dwa lata. Po tych dwóch latach nie pozwolą im tak po prostu odejść. Docierało to do Strikera powoli. Już to, że uciekł z rąk Rosenkova było ogromnym szczęściem. Inni jakoś też dali sobie jakoś radę na wolności. Tylko jemu przyszło mierzyć się z tym samym po raz kolejny. Nawet gdyby postanowił pracować dla Bratvy to nigdy by nie doszło do takiej sytuacji. Czuł się przerzuty. Zmęczony. Nie tak to miało wyglądać. Nie chciał by jego bliscy musieli cierpieć za jego winy. Nie chciał aby Sonya musiała przechodzić najgorsze przez jego osobę. Jej wiadomość obudziła w nim te same uczucia co zawsze. Była jedyną osobą na tym pieprzonym świecie której naprawdę zależało na jego dobrze. Żałował, że niestety nigdy nie będzie mógł znowu widzieć przyszłości w lepszym świetle.
- Żegnaj, mój raju.
Rzucił sam do siebie głosem tak zmęczonym, że można by było uznać to jak pożegnanie. Pożegnanie z życiem, które go oczekiwało, pragnęło ponownie przyjąć w swoje ramiona, niestety ta droga w tym momencie już na zawsze odeszła.
- Coma, chyba nadszedł dla mnie rozkaz 227.
Dodał jeszcze po rosyjsku. Było to specjalne zarządzenie w jednostkach Rosenkova mówiące to samo co mówiła dyrektywa 227 z czasów drugiej wojny światowej. „Ani kroku wstecz!”. Używana tylko w momencie, kiedy szansa na wycofanie oddziałów była zbyt mała lub kiedy trzeba było poświęcić znaczną ilość operatorów dla wyższego dobra. Użyta tylko dwa razy.
Usadowił sobie papierosa wygodniej w ustach. Nie miał zamiaru dłużej znosić tego wszystkiego. Za długo już trwało to co się działo. Gdyby ta współpraca wyglądała inaczej może nigdy by to tego nie doszła. Statner bardzo się mylił myśląc, że wie jak wywołać lojalność wśród operatorów. Nie rozumiał jednej bardzo ważnej rzeczy. Każda z tych korporacji dawała im coś, czego on nigdy nie będzie potrafił im dać. Pewną stałą, która nie mogła zostać zagrożona. Grożąc ich bliskim, teraz, kiedy wrócili do domów było błędem, którego nie powinno się popełniać.
Wyrzutnia w dłoniach Strikera zaczęła się unosić. Pewnie nie wyglądało to na coś groźnego, mógł po prostu sprawdzać broń. Jednak zamiast tego jej lufa dotknęła głowy Kati. Potem już tylko nastąpił strzał. Co miało dziać się później już go nie interesowało. Jeśli byli tylko kontraktorami dla Cerberusa to przecież nic takiego się nie stanie. Zwykła sprzeczka pracowników, jeśli jednak byli ich pracownikami to nadchodziło piekło.
Charles jednak zamiast jakichkolwiek prób ucieczki czy walki. Po prostu schylił się po Datapad, który mógł wypaść z jej martwych rąk.
- Zabierajcie asari.
Rzucił do żołnierzy Cerberusa. Nie interesowało go co się z nimi stanie. Chciał się stąd wynieść i porozmawiać z Panem Statner na temat tej współpracy. Mógł ją dalej kontynuować jeśli sygnał ostrzegawczy, który teraz wysłał był wystarczająco głośny aby inni zrozumieli, że jemu ten układ właśnie przestał się podobać.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

13 sty 2018, o 22:59

Wyświetl wiadomość pozafabularną - Co? - spytał znów Coma po rosyjsku. To w sumie stało się najczęściej używanym przez niego słowem. Znów nie do końca rozumiał o co może Charlesowi chodzić, a może nie chciał zrozumieć. - Striker, nie.
Domyślił się w końcu, ale nie powiedział nic więcej, nie wybiegł z promu żeby powstrzymać mężczyznę przed działaniem. Jego zobojętnienie sięgnęło już tak daleko, że było mu wszystko jedno co Charles zrobi ze swoim życiem, zresztą przecież wcale go nie znał. Ale tym jednym krótkim protestem wyraził po prostu zdanie na ten temat.
Potem czas zaczął być zupełnie relatywny.
Głowę Katii odrzuciło jak w zwolnionym tempie. Striker widział, jak z drugiej strony kobiecej czaszki wystrzeliwuje czerwona miazga. Widział, jak jej zirytowany wyraz twarzy ustępuje miejsca całkowitej pustce w oczach, a jej ciało zwala się na ziemię. Huk był głośniejszy, niż wystrzał strzelby, a może tylko tak mu się wydawało. Kyle zamarł w miejscu, choć jeszcze sekundę wcześniej miotał się w bezsilności. Może spodziewał się, że Charles stanie po jego stronie i podchwyci jego argumenty. Z pewnością nie sądził, że po prostu zabije prawą rękę ich pracodawcy.
Z kolei operatorzy Cerberusa zareagowali znacznie szybciej. Zanim jeszcze Striker zdołał odwrócić wzrok od martwego ciała, czuł już, jak ktoś wyrywa mu broń z rąk, jak obracają go w miejscu i przyciskają twarzą do promu. Może i był wysoki i postawny, ale rzuciło się na niego co najmniej trzech żołnierzy - tylu przynajmniej zdążył zauważyć. Poczuł, jak na jego nadgarstkach zaciskają się omni-kajdanki, jak ktoś potem łapie go za włosy z tyłu głowy i z całej siły uderza jego twarzą w karoserię pojazdu. Ból przeszył jego nos, gdy najprawdopodobniej mu go złamali, a usta wypełnił znajomy smak krwi. Ktoś krzyczał, zresztą niejedna osoba. Ktoś pochylał się nad martwą Katią, ktoś mówił coś do komunikatora. Zobaczył jak Kyle, z rękami uniesionymi w górę, prowadzony jest z powrotem do promu, gdzie chyba planowali ich przetrzymać, dopóki nie dojdą, co zrobić ze Strikerem.
Trzymający go pod ręce mężczyźni popchnęli go w stronę wyjścia z hangaru. Nie chciał spacerować korytarzami pancernika, ale wyglądało na to, że chyba jego niema prośba nie miała zostać spełniona. Dwóch go prowadziło, jeden szedł z tyłu i Charles niemal czuł lufę broni opartą jego kark, choć była to wyłącznie jego wyobraźnia. Mijani ludzie spoglądali na niego niepewnie. Nie wszyscy mieli na sobie pancerze, ale większość nosiła emblematy Cerberusa.
I taki emblemat miał też na klatce piersiowej Statner, gdy Striker został wprowadzony do czegoś, co najwyraźniej było jego niewielkim biurem. Na jego widok poderwał się z krzesła i oparł pięściami o blat biurka, wbijając wściekłe spojrzenie w krwawiącego mężczyznę.
- Zabiłeś Katię - powiedział. Daleko mu było do spokoju, który prezentował w restauracji w Londynie. - Możesz mi wytłumaczyć dlaczego zabiłeś moją asystentkę? - wyszedł zza biurka i zrobił kilka kroków w stronę Charlesa. Teraz nie miał na sobie garnituru, tylko jakieś zwyczajne, codzienne ubranie z białym kitlem Cerberusa zapiętym pod szyję. - Czy zanim to zrobiłeś, zastanowiłeś się może przypadkiem, kto na tym ucierpi najbardziej?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

13 sty 2018, o 23:35

Na twarzy Strikera pierwszy raz od naprawdę długiego czasu zagościł uśmiech, który trudno było sklasyfikować. To była czysta radość. Szaleństwo, do którego popchnęła go ta cała współpraca. Rosenkov wiedział jak trzymać takich jak on w ryzach. Prędzej czy później inni pójdą jego śladem. Przymusem Statner mógł zdziałać wiele ale nie potrafił tego robić jak korporacja, która dawała im wszystko co chcieli, ich misje były arcydziełami. Przygotowanymi wcześniej z perfekcyjna egzekucją. To co zaprezentował im ich nowy pracodawca było amatorszczyzną, czymś co najwyżej mogli się chwalić jacyś nędzni najemnicy.
Śmierć Kati nie była czymś złym. Striker zabijając ją zrobił dwie rzeczy. Powstrzymał pewien rodzaj problemu, którego Statner nie przewidywał i raczej nigdy nie potrafiłby przewidzieć. Nawet Rosenkov czy HK potrafili pokazać, że oni też są wstanie coś zrobić dla swoich operatorów. Dla tego byli im lojalni. Zastraszanie ich, aż takimi sposobami było wręcz idiotyzmem. Chyba właśnie moment, w którym kobieta mówiła o córce Symonsa, sprawił, że Charles nie mógł już tego dłużej znieść. Oczywiście był gotowy wykonywać wszystkie rozkazy ale kolejny raz słuchanie tego pieprzenia wywołało ten problem.
Nawet nie walczył, kiedy go rozbrajali. Nie miało to sensu. Wiadomość została wysłana. Teraz zostało mu tylko czekać. Cały czas się uśmiechał, nawet w momencie, kiedy jego twarzy uderzyła w metalowe poszycie promu. Potrzebowali, aż tylu ludzi, aby go zatrzymać. To było niewiarygodne. Śmieszne. W jego mniemaniu oczywiście. Pod nosem ciągle nucił jakaś melodię.
Ruszył w raz z obstawą przez korytarze statku. To było coś nowego. Ostatni raz był tak obstawiony jak zabierali go do więzienia. To były dobre wspomnienia. Tyle, że tym razem mógł być prowadzony na śmierć. Chciało mu się śmiać. Dlaczego jeszcze go nie zabili? Czyżby miał być, aż tak ważny? Dopiero jednak, kiedy zobaczył przed sobą Statnera głośno parsknął śmiechem. Pociągnął nosem i splunął na ziemie krwią.
- Bo powiedziała dokładnie to samo co ty teraz.
Uśmiechnął się szczerze. Zęby miał brudne od krwi ale nie wyglądał już na tak wściekłego. Zeszło z niego chyba wszystko co się dało. Był spokojny, pogodzony z tym co miało nadejść. Różnica była taka, że wciąż nie rozumiał po co go trzymają żywego. Jakby to miało jakieś znaczenie. Było to tylko marnowanie środków.
- Ratuje ci dupę przed rebelią w twoich szeregach, a ty jeszcze o to robisz problem Statner.- Westchnął głośno. – Cała ta rozmowa w restauracji była kłamstwem, nie potrafisz prowadzić ludzi takich jak my. Nie umiesz nawet dowodzić. Może umiesz się bawić w naukowe sprawy ale nie nadajesz się na dowódcę wojskowego. Oddział był tak wściekły, że prędzej czy później pewnie odwróciliby się od ciebie. – Spojrzał na swoje pracodawcę mocno przekrwionym wzrokiem, w którym nadal można było widać rządze mordu. – Poświecenie Kati było kluczowe w utrzymaniu wysokiego morale oddziału. Ponoć czytałeś raporty i zaznajomiłeś się z tym jak nas trenowali. Patrząc jednak na cały dzisiejszy dzień mogę stwierdzić, że ktoś tutaj nie odrobił pracy domowej. – Parsknął – Możesz się poskarżyć Człowiekowi Iluzji, na pewno się ucieszy z postępów twoich prac.
Statner nie wiedział też jednej rzeczy. Jeśli coś się stanie jego rodzinie, to każdy z jej członków wiedział o tym czym się zajmował Charles. Długo nie zajmie przekazanie takich informacji innym służbom gdyby coś się im stało. Striker nie był idiotą, wiedział na ile może sobie pozwolić.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

14 sty 2018, o 00:25

Wyświetl wiadomość pozafabularną Statner nie wyglądał, jakby go słuchał. Uruchomił omni-klucz i przeglądał coś teraz wściekle, co jakiś czas rzucając tylko skrępowanemu mężczyźnie jakieś zirytowane spojrzenie. Katia mogła być dla niego ważna, mogła być jedyną osobą której ufał na tyle, by pozwolić jej na bycie odpowiedzialną za sporą ilość jego interesów. Pokręcił głową, wyłączając urządzenie i wracając za swoje biurko. Tam opadł na fotel i odchylił się do tyłu, a w jego oczach pojawiło się teraz zastanowienie. Nie wiedział, co z nim zrobić. Nie wiedział, czy go zabić, czy ukarać, czy po prostu wypuścić. Podziękowanie Strikerowi za uratowanie go przed buntem oddziału nie wchodziło jednak w grę.
- Zamkniesz się wreszcie? - spytał gdzieś pod koniec jego monologu, przecierając twarz dłonią.
Był zły. Nie próbował tego ukrywać. Nie było to niczym niezwykłym, martwa teraz kobieta miała dla niego ogromne znaczenie, nawet jeśli ograniczało się ono wyłącznie do interesów. Katia Bondar była kimś istotnym w jego życiu i teraz jej zabrakło. Jego komunikator zadzwonił. Nie odebrał, rozłączył się.
- Nie masz pojęcia, co było potrzebne, żeby uniknąć rebelii w szeregach, jak to poetycko nazywasz - jego głos był zachrypnięty. - Nie masz pojęcia, jesteś tylko pionkiem. Wydaje ci się, że masz jakiś wpływ na świat, ale jesteś tylko narzędziem w rękach ludzi, którzy wiedzą co robią. Śmierdzącym varrenem, któremu dawali tak dobre żarcie przez pół życia, że nie zauważył, jak ciasno zaciśniętą ma smycz.
Sięgnął po szklankę z wodą, stojącą na blacie. Zupełnie tak, jak w londyńskiej restauracji, choć teraz nie wysilał się na bycie miłym i kulturalnym i nie miał na sobie wartego tysiące kredytów garnituru. Był rozwścieczonym naukowcem, który nie wiedział co zrobić ze stojącym naprzeciwko Strikerem.
- Gdybyś tego nie zrobił, wszystko wyglądałoby inaczej. Katia przyprowadziłaby Symonsa do mnie. Bez ofiar. Ale ty uznałeś, w swoim spierdolonej przez Rosenkov głowie, że NAJLEPIEJ BĘDZIE ZABIĆ BEZBRONNĄ KOBIETĘ? - ostatnie słowa wykrzyczał, znów stojąc, bo przez nerwy nie potrafił usiedzieć w miejscu. - W TWOIM POPIERDOLONYM ŚWIECIE TAK SIĘ ROZWIĄZUJE NIEPOROZUMIENIA? CO W TAKIM RAZIE MAM ZROBIĆ JA?
Zamaszystym ruchem otworzył szufladę biurka i wyciągnął z niej ciężki pistolet. Odbezpieczył go i znów przeszedł przed Strikera, stając naprzeciw niego, z bronią wycelowaną mimo wszystko nadal w dół. Miał przekrwione, szalone oczy, a z boku jego szyi wyraźnie pulsowała pojedyncza żyła. Skinął głową do jednego z żołnierzy, a potem Charles poczuł, jak od paska jego pancerza odpina się generator. Charakterystyczny dźwięk poinformował go o utracie ochrony, jaką stanowiły tarcze. Statner milczał, przesuwając spojrzeniem po sylwetce Strikera, jakby zastanawiał się, jaką krzywdę może mu zrobić.
- Słyszałem, o co zły był Symons - powiedział po długim milczeniu, już spokojniej. - Wiem też dlaczego. Mogliśmy zapewnić Susan opiekę medyczną, odmówił. Może i byłoby łatwiej, gdybyście mieli więcej konkretów, ale mieliśmy powody, dla których ich nie otrzymaliście. Teraz nie ma sensu, żebym się tłumaczył, skoro postanowiłeś wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. Skoro więc zeszliśmy na tak niski poziom, nie pozostaje mi nic, jak się dostosować.
Strzał padł niespodziewanie, przebijając lewe udo Charlesa. Pistolet, z którego korzystał Ben, należał do wyjątkowo ciężkiej serii broni Cerberusa i teraz najemnik mógł doskonale odczuć tego skutki. Wystrzelona z tak bliska kula oderwała płytę pancerza i rozszarpała jego nogę, wywołując przeraźliwy ból. Statner patrzył na krew, która zaczynała powoli wypływać z paskudnej rany, podczas gdy dwóch mężczyzn podtrzymało Strikera, by nie upadł. Nie potrzebował wyjątkowo szczegółowego szkolenia medycznego, by wiedzieć, że jeśli mu tego ktoś nie opatrzy, to szybko się wykrwawi.
- Co powiesz na drugi taki strzał, tym razem w jedną z pięknych, długich nóg Sonii Wade? - spytał cicho Ben. - Skoro już krzywdzimy sobie nawzajem ważnych dla nas ludzi.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

14 sty 2018, o 01:27

Strzał w nogę był niespodziewany. Wolał jednak gdyby ten strzelił mu prosto w głowę. Przynajmniej to załatwiłoby problem do końca, teraz musiał się jeszcze znosić dodatkowy ból. Może trochę go poniosło w hangarze ale nie mógł znieść wyrazu jej twarzy. Traktującej ich jak zwierzęta bez wyboru. W Rosenkovie ich szanowali i chwalili za umiejętności. Tutaj problem rozwiązał tak jak go uczyli. Teraz i tak nie miało to znaczenia i tak za chwile miał umrzeć. Przynajmniej taką miał nadzieje.
- Ben, ty pieprzony hipokryto. – Parsknął śmiechem starając się jakoś przetrzymać ból. – Co ty mi tu pieprzysz o niewinnej i bezbronnej kobiecie. Dostarczamy ci asari jak bydło, a ty chcesz mi powiedzieć, że Cerberus tak bardzo niewinny.
Nie wyglądał na przerażonego. To chyba byłą wciąż jedna z najważniejszych lekcji w jego życiu jeśli chodzi o Rosenkova. Nie ważne jak bardzo będziesz kogoś naciskać, w końcu doprowadzisz do momentu w której ta osoba po prostu zacznie mieć w dupie groźby. Tak właśnie było teraz. Nawet jeśli chcieliby dopaść Sonye to wiedzieli, że ma umiejętności by się bronić. Był jeszcze jego brak w Przymierzu. Wiedział, że tamci jeśli dowiedzą się o Cerberusie to się na nich rzucą. To były proste kalkulacje.
- To trzeba nas było poinformować, że pracujesz dla Człowieka Iluzji Statner, wtedy ułatwiłbym ci robotę i sam sobie wpakował kulkę w głowę.
Teraz zaczynał się zastanawiać nad czymś innym. Skoro i tak miał zaraz zginąć, to czemu nie pociągnąć za sobą też Statnera? Ryzyko było zawsze częścią jego życia. Śmierć tym bardziej. Jego wzrok mówił, że chce zabijać. Jak widać problemy jakie zaszczepił w nim Rosenkov nigdy tak naprawdę go nie opuściły. Trudno było kontrolować psa, który miał tylko jednego pana. Nowy pan nawet nie próbował go uspokoić, kiedy wziął go pod swoje skrzydła.
- Na twoim miejscu nie rzucałbym gróźb bez pokrycia Ben.
Rzucił czując, że zaczyna już powoli tracić za dużo krwi. Nie wiedział jaki plan ma Statner ale mógłby go już w końcu wykonać. Był zmęczony tym ciągłym grożeniem sobie nawzajem. Szczególnie teraz, kiedy postanowił zagrozić też Sonyi. Chociaż wciąż nie rozumiał jaki to ma sens skoro i tak będzie chciał go zabić. Tęsknił za Hogarthem. On by zrozumiał, on by nie doprowadził do takiej sytuacji.
- To co teraz? Kończysz to, czy planujesz się rozkoszować tą sytuacją?
Głos miał spokojny. Trochę drażniący. Ponownie splunął krwią na podłogę. W sumie chciałby się dowiedzieć co teraz robi Sonya. Pewnie się o niego martwi. Czuł się teraz głupio, że ich ostatnie spotkanie tak wyglądało. Miał nadzieję, że jeśli zginie to gniew pozwoli jej zapomnieć o nim.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

14 sty 2018, o 02:05

- Jeśli uważasz, że to są groźby bez pokrycia, to bardzo mało wiesz o świecie, Striker - warknął Ben, sfrustrowany faktem, że swoim strzałem nie wywołał okrzyków bólu i rozpaczy. Przyglądał się Charlesowi przez długą chwilę, z bronią lekko uniesioną w górę, jakby zastanawiał się, czy faktycznie nie będzie najlepiej przestrzelić mu głowy tak, jak on przestrzelił czaszkę najbliższej współpracownicy.
- Mamy ludzi, którzy źle reagują na implanty biotyczne. Ludzi, którzy nie kontrolują swojej biotyki, albo którym niszczy ona organizm. Pozbawienie życia trzech asari na skutek inwazyjnych badań może je uratować dziesiątkom ludzi. Nikt nie przeprowadzi tych badań, poza Cerberusem. Nikt nie rozwinie potencjału biotycznego u ludzkiej rasy, poza Cerberusem.
Zamilkł, z frustracją przypinając pistolet z powrotem do biodra. Najwyraźniej to nie był jeszcze moment, w którym Striker miał umrzeć. Niestety to nie była też chwila na opatrzenie jego rany. Krew wsiąkała w spodnie i powoli zaczynała kapać z nich na podłogę.
- Katia była moim oddanym pracownikiem przez ostatnie sześć lat, Striker. Zajmowała się dokumentacją i kontaktami. Spędzała całe dnie za biurkiem, w wolnych chwilach oglądała quariańskie musicale romantyczne i za dwa miesiące miała wyjść za mąż. Teraz zamiast ślubu będzie miała pogrzeb, bo przypadkiem uraziła dumę Charlesa Strikera.
Wpatrywał się w rozszarpaną nogę stojącego naprzeciw mężczyzny. Ból z chwili na chwilę stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Promieniował w górę i w dół, pulsując i nie pozwalając na swobodne myślenie, co dopiero na rozmowy o moralności, winie i karze.
- Kończę to - odpowiedział po długiej chwili milczenia na ostatnie pytanie Charlesa. - Nie zabiję cię tylko przez to, ile kredytów wydaliśmy na wyciągnięcie cię z więzienia. Odprowadzą cię do promu, rozkują, a potem zostawią, a ty nie będziesz atakować więcej moich ludzi. Zabierzecie się stąd i wrócicie do swoich wspaniałych żyć, żeby czekać znowu, aż do was się odezwę. Ja, albo ktoś, kto zastąpi Katię - odwrócił się i wrócił za biurko. Ciężko opadł na fotel. - Za wykonane zlecenie pozostali otrzymają obiecane kredyty. Ty w nagrodę dostaniesz życie. I może na następny raz nauczysz się kontrolować swoje odruchy.
Sięgnął po szklankę i wypił wodę, opróżniając ją do dna, po czym z hukiem odstawił naczynie na blat.
- Nie licz na to, że ty, twoja Wade, czy ktokolwiek z twoich bliskich może coś zrobić. Cerberus to nie kolos na glinianych nogach. Możecie pozbyć się mnie, ale wtedy znajdzie się następny na moje miejsce. Będziesz się dostosowywał, dopóki nie odpracujesz swojej wolności - miał teraz lodowate, nienawistne spojrzenie. Może Charles marzył teraz o tym, by przestrzelić jego głowę zamiast głowy Katii, ale z tego co mówił, to niewiele by to zmieniło. - Zabierzcie go z powrotem do hangaru i wypuśćcie prom, zanim zejdzie on, albo co gorsza Abel.
Trzymający Strikera mężczyźni obrócili go w miejscu i pomogli mu ruszyć w stronę wyjścia. Noga bolała niesamowicie, zupełnie zagłuszając ból wywołany przez złamany nos. Wrócił z Trouge w stanie idealnym, wystarczyło pół godziny na Majesty i wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Ale trudno było się dziwić. Może byłoby inaczej, gdyby jednak powstrzymał swoje mordercze zapędy i wytrzymał do momentu, w którym wypuściliby ich z pancernika. Powoli zaczynało ciemnieć mu przed oczami.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

14 sty 2018, o 04:28

Nie miał już nawet siły odpowiadać na cokolwiek mężczyźnie. Co ciekawe nie wydał ani razu jakiegokolwiek dźwięki. Nie jęczał z bólu, nawet go nie okazywał. To nie było nawet blisko tego co musiał przechodzić w Rosenkovie. To był tylko kolejny postrzał. Szkoda tylko, że tak rozległy. I do tego w swoją ulubioną nogę. Prawą. Jego wzrok już nie znajdował się na Statnerze ale kierował się w stronę podłogi. Trudno było jednak określi czy dlatego, że tracił tak dużo krwi czy może dlatego, że nie miał juś siły na to wszystko.
Nie miał siły komentować hipokryzji słów swoje przełożonego. Jednak poczuł pewnego rodzaju poczucie winy po raz kolejny. Zazwyczaj udawało mu się bardzo dobrze ukrywać to tak bardzo niepotrzebne uczucie w swoim życiu. Jednak od kiedy spotkał Sonye zaczęło się ono pojawiać coraz częściej. Kiedyś pewnie nie czułby nic. Nawet nie przejąłby się śmiercią czy to asari czy to Bondar. Ot kolejna na liście zabitych. Teraz było inaczej. Czuł się winien wszystkiemu. Ta kobieta miała bliskich, a on tak po prostu odstrzelił jej głowę. Nikt nie rozpozna jej po twarzy. Tego mógł być pewny. Tak jak nie było mu żal T’Rei tak dobrze wiedział, że reszta była niewinna tak samo. To wszystko było bezsensowne. Nie miał już siły.
Nie chodziło tutaj jednak o jego dumę. Jego duma nie została urażona w żaden sposób. Po prostu nie miał już siły tego ciągnąć. Kolejny raz jego psychika postanowiła mu pokazać jak bardzo dowcipna potrafi być w kierowaniu jego losu. Nie potrafił kontrolować własnych zachowań. To stawało się powoli żałosne. Naprawdę myślał, że zasługuje na powrót do społeczeństwa. Jeszcze o tym nie wiedział ale od tego momentu jego praca stanie się znacznie gorsza, nawet nie gorsza. Powróci pewna stała w jego życiu. Samotność. Jak mógłby teraz wrócić do Sonyi? Do rodziny? Ryzykując ich życiem. Miał nadzieje, że się wykrwawi zanim ktokolwiek zdąży mu pomóc. Tak byłoby łatwiej.
Musiał jednak przyznać, że dziesięć tysięcy to była naprawdę mała kwota za którą pozwolili mu dalej żyć. Jak widać jego życie stawało się coraz mniej warte. Nie czuł się dobrze. Decyzja którą podjął pod wpływem chwili była wręcz idiotyczna. Teraz mógł już zapomnieć. Nawet jak odpracuje te dwa lata to Cerberus go zniszczy. Jaki więc był sens kontynuowania tego wszystkiego? Dla kogo? Przecież nie dla przedłużenia wyroku. No i jeszcze została mu współpraca z organizacja, którą gardził. Nigdy nie uwierzy w ich idee.
Ból, który czuł po jakimś czasie sprawiał, że miał ochotę odciąć sobie nogę. Przynajmniej miałby spokój na parę dni. Dotarło do niego też jak jego zachowanie mogło teraz wpłynąć na zespół. Przecież to co zrobił było szaleństwem. Zamiast wesprzeć Kyle’a słowem, po prostu oderwał głowę kobiecie, która postanowiła ich zastraszyć. Żałował, ze to nie Stantner postanowił ich powitać osobiście. Wtedy może wyglądałoby to inaczej. Jednak małą cząstka Strikera mówiła mu, że w jakiś sposób udowodnił braki w jego spojrzeniu na to, że nie będą potrafić nic zrobić.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

14 sty 2018, o 10:52

Statner nie miał już nic więcej do powiedzenia. Obserwował, jak wyprowadzają kulejącego mężczyznę z jego gabinetu, ale na jego twarzy nie było satysfakcji. Nadal był wściekły na Strikera, zresztą nie było w tym nic niezwykłego. Wszyscy obecni przy śmierci Katii i wszyscy, którzy o niej wiedzieli, musieli już mieć wyrobione pewne zdanie na ten temat.
- Przyślijcie kogoś. Niech to posprząta - mruknął jeszcze Ben z gabinetu, zanim zamknęły się za nimi drzwi.
Poprowadzili Charlesa tą samą drogą, którą przeszedł z hangaru do gabinetu. Korytarz, winda, drugi korytarz. Zostawiał po sobie ścieżkę naznaczoną kroplami krwi, więc gdyby zechciał, bez problemu mógłby wrócić do biura Statnera. Ale raczej nie miał na to ani ochoty, ani siły, zwłaszcza że musiał być podtrzymywany przez dwóch ludzi, by nie ugięła się pod nim noga i nie wylądował na ziemi.
Hangar wyglądał tak samo, jak w chwili, gdy w nim wylądowali - to znaczy nie było tu już ani ciała Katii, ani grupy żołnierzy otaczających prom ze wszystkich stron. Na podłodze widniała ciemna plama po krwi, ale nie rzucała się ona w oczy, bo sama podłoga do jasnych nie należała. W promie nie było też już żadnej asari. Wszyscy członkowie jego grupy siedzieli w środku, bo nie mogli wyjść - Statner kazał ich pilnować. Dieter siedział na brzegu pokładu, z nogami wyciągniętymi przed siebie i odpalonym papierosem w ustach, zapatrzony gdzieś w przestrzeń. Na twarzy miał tę samą rezygnację, co wcześniej. Z zamkniętymi oczami opierał głowę o ścianę obok i dopiero gdy usłyszał zbliżających się ludzi, podniósł powieki. Kyle był gdzieś w środku, chyba w kokpicie, na pierwszy rzut oka nie było go widać.
- Kurwa, Striker - powiedział Coma, podnosząc się i wyciągając do niego ręce, żeby pomóc mu wejść do środka. Poczuł, jak kajdanki dezaktywują się, a jego nadgarstki stają się wolne. Żołnierze w pancerzach Cerberusa popchnęli go do środka, w raczej obce objęcia Dietera. Ale ten pomógł mu usiąść i wyjątkowo szybko, jak na siebie, sięgnął do zapasów medycznych promu i wyciągnął stamtąd apteczkę.
- Myślałem że cię zabiją - odezwał się Symons z kokpitu. Siedział obok Susan, opierając dłoń o jej przedramię. Kobieta obróciła lekko głowę, chcąc zobaczyć, co się dzieje. Budziła się już powoli, narkoza puszczała. - Co teraz? Możemy lecieć?
Gdy usłyszał potwierdzenie, bez zastanowienia przeniósł się na fotel pilota i zamknął wejście do promu. Potem aktywował systemy pojazdu i chwilę później zostawili już Majesty za plecami, tak jak wcześniej Trouge. Wpisał jakieś dane do automatycznego pilota i gdy już mógł, przeszedł na tył, by stanąć przed Charlesem z dłoniami wspartymi o biodra. Patrzył na jego złamany nos, na całkiem dobrze opatrzoną przez Garrena nogę i przez długą chwilę nie wiedział chyba co powiedzieć.
- Masz złamanie z przemieszczeniem - odezwał się w końcu. - Lecimy na Ziemię, odstawimy Susan do szpitala, tobie nastawią nos i doprowadzą nogę do porządku.
Z jakiegoś powodu nie komentował tego, co Charles zrobił, co było przyczyną jego obrażeń. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Zajął jedno z siedzisk i oparł twarz w dłoniach, wzdychając ciężko. Coma podał Strikerowi dużą dawkę jakichś leków, bo poza znieczulającym działaniem medi-żelu i czymś wstrzykniętym w udo tuż obok rany, potrzebował najwyraźniej dodatkowych medykamentów. Prom wydawał się teraz pusty, bez trzech asari, z czego jednej oglądającej stary vid. Cisza, która w nim zapanowała, dzwoniła w uszach.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

14 sty 2018, o 19:32

Ciągali go po stacji jak małpę po wybiegu. Dostał kulkę więcej razy niż mógłby zapamiętać, tą ranę czuł trochę inaczej. Może przeznaczenie wysyłało mu jakąś wiadomość. Próbowało powiedzieć mu, że jego szczęście w końcu się wyczerpało. Lub po prostu kulka uszkodziła główna arterie w jego nodze i wykrwawiał się jak inni idioci, którzy dostali kulkę bawiąc się bronią. Cokolwiek by to było, Charles Striker bardzo szybko gasnął wręcz w oczach.
W jego myślał pojawiała się jednak myśl, że chyba właśnie stał się dokładnie taką osobą jaką chcieli żeby był, mordercą. Jakimś klownem do wynajęcia z bronią, który za zadanie miał robić dziury w innych złych typach. Za to mu właśnie płacili, więc w sumie sami sobie byli winni. Można mówić o amerykanach co się chce ale nikt jak właśnie oni, rozumieli kapitalizm. Kupowali produkt i dostawali to za co zapłacili, a ci idioci zapłacili za naprawdę wściekłego socjopatę z brakiem umiejętności odróżniania dobra od zła. Kiedy stał tam w hangarze, wykonując egzekucję na Kati Bondar niczym jakiś śmieszny anioł śmierci zdał sobie sprawę, że mieli rację. Charles nie potrafiłby od różnic dobra od zła, nawet jeśli jedno pomagało by biednym, a drugie kopało masowe groby.
Nie zamierzał jednak tak tego zostawić. Nie zamierzał pracować dla Cerberusa. Musiał tylko wymyśleć jak to zrobić, a póki co wszystkie próby były tylko żałosną desperacją i niczym więcej. Nawet jeśli miałby umrzeć z rąk Statnera, to przynajmniej umrze jako największy ból dupy w dziejach tej organizacji.
Wpadając w objęcia Comy już ledwo stał na nogach. W końcu, kiedy usiadł w jego oczach można było zobaczyć coś czego Dieter mógł nigdy nie zobaczyć w oczach jakiegokolwiek operatora Rosenkova w swoim życiu. Widać tam było cel. Coś do czego Striker chciał teraz dążyć i zrobić to nie bacząc na koszta. Nie zamierzał po raz drugi tracić wolności. Nie tym razem. Dał się opatrzyć jednak ze swoich ust nie wypuścił ani jednego słowa. Tacy jak oni rozumieli się bez słowa. Po jego twarzy wciąż ściekała krew ze złamanego nosa.
Nie odzywał się przez długi czas do nikogo. Jedyne co zrobił to wyciągniecie paczki papierosów. Nie zostało ich wiele. Marne trzy sztuki. Wyjął jedną brudząc go własną krwią. Zresztą tak samo jak metalową zapalniczkę. W niektórych jej miejscach mogło się wydawać, że znajduje się na niej rdza. Tak naprawdę byłą to krew, która przez wiele lat zdążyła już na niej zaschnąć. Ten przedmiot stał się nieodzowną częścią ciała tego człowieka.
Przyglądał się Symonsowi tym samym wzrokiem co Dieterowi. Nie wiedział jaka będzie reakcja zespołu na to co zrobił. Wolał nie wiedzieć. Może im pasowało to co mieli robić ale jemu nie. Był już tym wszystkim wyjątkowo zmęczony.
- Wiesz co zrobią z tymi asari? – Powiedział zachrypniętym głosem. – Potną je żywcem. Jedną za drugą. Jak pierdolone bydło.
Z jego ust wyleciała chmura dymu, której kolor był znacznie ciemniejszy niż zazwyczaj. Może dlatego, że drobinki krwi do niej przyczepiały. Wsadził sobie papierosa do ust, a dłonie skierował w stronę swoje nosa. Głośny dźwięk i charakterystyczny dźwięk nastawionego nosa wypełnił ciche pomieszczenie. Widać było, że Charles ścisnął wszystkie swoje mięśnie z bólu jednak był na tyle wyczerpany, że nie miało to, aż takiego znaczenia. W końcu mógł oddychać normalnie. Nie było to najlepsze rozwiązanie ale w najgorszym wypadku w szpitalu poprawią jego prowizoryczną naprawę. Z medykamentów obok siebie wyciągnął kilka plastrów, które nakleił na nos w miejscu, gdzie chrząstka mogła przebić skórę.
Charles miał mocno podkrążone oczy. Nie wyglądał już tak normalnie jak na początku ich spotkania. W ogóle było z nim pewnie dla nich coś bardzo nie tak ale właśnie w tym momencie Striker pierwszy raz zaczął myśleć całkowicie trzeźwo.
- Mam dosyć bycia tym złym Symons. Nie mogę już tego robić. – Zaciągnął się papierosem. – Kiedy ta suka wspomniała o twojej córce. Nie mogłem tego tak zostawić. Nie mogłem pozwolić tym gnidą z Cerberusa myśleć, że jesteśmy ich niewolnikami. – Przeniósł na niego wzrok. – Jeszcze Statner próbował mi w mówić, jakie to ona prowadziła normalne życie i miała mieć niedługo ślub. Pracowała dla Cerberusa, wiedziała, że każego dnia mogła zginąć w imię swych szczytnych idei.– W oczach Strikera było widać pewien rodzaj smutku i bólu, oprócz Sonyi nikt nie wiedział na jak wielkiej granicy zmęczenia balansuje ten człowiek. – Myślałem, że mnie zabiją. Może tak uwolniłbym się od Cerberusa. Ci jednak każą mi dalej pracować.
Dopiero na ten moment przeniósł wzrok na podłogę. Nie rozumiał tego. Dlaczego mieliby chcieć dalej z nim pracować? Może serio te argumenty z dupy przekonały Statnera, że to był jedyny sposób by trzymać ich w ryzach? Nie wiedział. Nie chciał się jednak dowiedzieć dlaczego tak było. Jedyne o czym teraz marzył to zniszczenie tego statku w drobny mak. Musiał jednak to zostawić na potem. Na moment, kiedy wrócą do niego siły.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

14 sty 2018, o 19:59

Nikt nie odpowiedział na informacje o asari. Mogli się tego spodziewać, a może ta rewelacja nie zrobiła na nich żadnego wrażenia. To był Cerberus, oni zajmowali się cięciem żywcem innych ras na co dzień. Jak pierdolone bydło. Dla nich istotna była tylko supremacja ludzkiej rasy, do tego dążyli i to usiłowali osiągnąć, nieważne jakim kosztem. Może więc właśnie dlatego uznali, że byli operatorzy korporacji są doskonałą inwestycją, skoro mają już napakowane w ciało tyle sprzętu, że wystarczyło aktywować go ponownie, by uzyskać superżołnierzy. Kto wie, czy takich planów nie mieli właśnie wobec Charlesa i wobec Comy, może pozostałej dwójki też, jeśli mieli oni swoje implanty, do których się nie przyznawali. Elegancka sukienka Snow zakrywała plecy, a Symons się nie przebierał, nie mieli więc jak tego sprawdzić, bo nie postanowili się tym pochwalić.
- Jesteśmy - przerwał mu Kyle. - Dopóki nie skończy się kontrakt, to jesteśmy. Potem sobie możesz walczyć i zabijać wszystkie cerberusowe kurwy jakie spotkasz na swojej drodze, ale teraz... tobie też grozili, Striker. Inaczej by cię tu nie było. Ty też masz ludzi, których możesz stracić, nawet jeśli sam przed sobą udajesz, że cię oni teraz nie interesują. A Statner zna do nich drogę i teraz jest na ciebie wściekły za to, co zrobiłeś. Na twoim miejscu wróciłbym do rodziny, czy kogo tam masz i pilnowałbym ich jak oka w głowie, przynajmniej przez najbliższe kilka tygodni. O ile za moment nie wezwą nas z powrotem.
Mężczyzna też był zmęczony. Wszyscy zresztą wyglądali na przybitych. Snow mamrotała coś pod nosem, leżąc na swoim fotelu i poruszając dłonią, przesuwając opuszkami palców po skórzanym podłokietniku. Prom był porządny, elegancki, najwyższej klasy jak na ten model. Teraz Susan i Charles brudzili jego efektowne wnętrze swoją krwią.
- Mówiłem ci, żebyś tego nie robił - powiedział cicho Coma, zamykając apteczkę i chowając ją do skrzyni z medycznym wyposażeniem. - Teraz wszystkie ich oczy będą skupione na tobie. Jesteś niebezpieczny i nieprzewidywalny. Ciesz się, jeśli wszystko będzie w normie jak wrócisz do domu.
Kyle pokręcił głową i wyprostował się, tym razem opierając się plecami w fotelu. Przez chwilę przyglądał się nodze Strikera, która nie krwawiła już, skutecznie zabezpieczona medi-żelem i opatrunkiem. Ale wiedział, że będzie potrzebował rekonstrukcji naczyń krwionośnych i sporej części mięśnia. Na szczęście umowa z Cerberusem zapewniała doskonałą, w pełni refundowaną opiekę medyczną. Szczęście w nieszczęściu.
- Każą ci pracować bo wydali na ciebie życiowe wynagrodzenie zwykłego urzędnika - mruknął Symons. - Przestanie ich to interesować jak skończy się kontrakt. Wtedy jak się zbuntujesz, to strzał już nie będzie w nogę.
Mógł mieć rację. Jeśli Charles będzie zbyt problematyczny, rozstanie z Cerberusem nie będzie należało do miłych. O ile w ogóle do niego dojdzie, a on nie zginie na jednej z ich idiotycznie niedopracowanych zleceń. Chociaż kto wie, może po tej sytuacji nauczą się podawać szczegółowe wytyczne misji.
- Gdzie się wybierasz potem, Striker? - spytał Kyle obojętnie, jakby wracali z wycieczki, a nie z tego nieszczęsnego pancernika.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

14 sty 2018, o 20:23

Wiedział, że będą mu się baczniej przyglądać. Jakby już wcześniej tego nie robili. Zdziwi się, że oni naprawdę myśleli, że z jego psychiką jest wszystko w całkowitym porządku. Dzisiaj się przekonali, że nie do końca tak było. Wiec na to co mówił Symons tylko wzruszył ramionami. Po tym co zrobił nie tkną jego rodziny. Jedna rzeczą jest wiara w to, że mają wszystko pod kontrolą, a ich straszak zwany „twoi bliscy ucierpią” będzie działał na tyle długo, że operatorzy się z asymilują i nie będzie problemu. Po tym co zrobił Striker wiedzieli już, że ten cały straszak poszedł się całkowicie jebać. Jeśli zabiją mu bliską osobę, to on zacznie robić taki syf Cerberusowi jakiego nie robiło mu Przymierze. To prawda był nieprzewidywalny i właśnie dlatego był groźniejszy od reszty swojego zespołu, który wolał siedzieć cicho i trzymać głowy nisko.
- Przynajmniej wy będziecie mieć spokój.
Rzucił tylko. Nie wiedział czy zrozumieją co chciał przez to powiedzieć. Teraz czuł się jak Sonya. W najgorszym wypadku będzie musiał poświęcić tych ludzi w imię zakończenia tej idiotycznej współpracy. A zrobi absolutnie wszystko aby nie być częścią tej idiotycznej organizacji. Nie mógł teraz zniknąć. Wystarczy jednak kilka misji w których wykaże skruchę i wszystko pójdzie z górki. Musiał tylko wpaść na pomysł jak to wszystko rozegrać.
Parsknął śmiechem. Nie zamierzał siedzieć tutaj do końca kontraktu. Nie było takiej opcji. Jeśli ma się pożegnać z tymi psami to zrobi to prędzej czy później. Dopiero gdy usłyszał pytanie gdzie się wybiera potem przez chwilę musiał się zastanowić. Co miał niby zrobić? Najchętniej skrzyknąłby żyjących operatorów i przy najbliższych odwiedzinach stacji zrobił tam masakrę. To nie wchodziło w grę. Za dobrze się kryli. Chociaż miło by było znowu poprowadzić tak doświadczonych ludzi. Może gdyby odnalazł Hogartha. Może wtedy udałoby się cokolwiek zdziałać. Teraz był zdany na siebie. Zresztą jak zawsze.
- Do domu w Berlinie. Musze odpocząć. Potem nie wiem. – Westchnął. – Postaram się nie zapić na śmierć chyba.
Był chyba pierwszy raz od czasów studenckich naprawdę blisko do sięgnięcia do alkoholu. Pewnie jakby zmieszał je z psychotropami to te wolne dni na wolności bardzo szybko by mu minęły. Zarazem też nie mógłby wtedy wymyśleć jakiegoś master planu na rozwiązanie tego problemu. Ale to była tylko kwestia czasu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

14 sty 2018, o 20:55

Reszta podróży upłynęła we względnej ciszy. Widać było, że Symons nie jest zadowolony z działań Charlesa, ale nie mówił nic na ten temat. Nie zależało mu aż tak bardzo na tym, by jego podwładni byli mu bezgranicznie posłuszni i rozliczali się z każdego swojego wyboru. I choć zastrzelenie prawej ręki ich przełożonego było wyborem dość ważnym, to nie miał on dzisiaj jednak siły na rozliczanie Charlesa z tego. Wszystko poszło nie tak. Był wykończony przez złość i stres, i przez strach o Susan, która z jakiegoś powodu była mu bliska, choć parą przecież nie byli. Wnioskując z relacji, jakie między sobą mieli, można było zakładać, że znają się od lat, inaczej kobieta nie pozwalałaby sobie na tyle uszczypliwości wobec swojego dowódcy. Teraz leżała tylko, w końcu umilkła, ale też wybudziła się całkowicie. Striker widział jej otwarte oczy wpatrzone w migotliwy obraz za wizjerem, podczas gdy lecieli między przekaźnikami.
Dobrze było zobaczyć znajomy, błękitny glob na horyzoncie. Żadna planeta nie równała się z Ziemią. Prom okrążył ją i skierował się do Anglii, w której obecnie panowała noc. Zgodnie z założeniami Kyle'a wylądowali na parkingu przed jednym z nowszych szpitali, gdzie chwilę po ostudzeniu systemów zaprowadził Susan. Kobieta mogła chodzić, choć była bardzo osłabiona. Nie mówiła też nic, poza tamtym szeptem chwilę po przebudzeniu z narkozy. Jeśli miała uszkodzone struny głosowe, odzyskanie głosu bez implantu będzie dość problematyczne. Tym jednak miał martwić się ktoś inny, lekarze którym zostanie oddana pod opiekę. Może Cerberus miał sprzęt lepszej klasy, niż pierwszy lepszy ziemski szpital, ale wszystko było lepsze od położenia się pod nóż tej organizacji.
Striker też został przyjęty. Jego nos nastawiono w chwilę, bo niewiele musieli poprawiać, tylko maszyna zaleczyła wstępnie tkankę pod skórą i teraz już wszystko miało wygoić się szybciej. Znacznie dłużej trwała operacja nogi. Nie został wprowadzony w narkozę, ale dostał silne znieczulenie, więc przez dobre cztery godziny leżał na stole operacyjnym, wpatrując się w sufit i słuchając niezbyt ciekawych rozmów lekarzy. Nadbudowano mu naczynia krwionośne i wstawiono syntetyczny mięsień, a potem wszystko pokryto warstwą sztucznej skóry. Miała ona dobrze połączyć się z naturalną, co z reguły zajmowało od tygodnia do dwóch - po tym czasie miał zdjąć opatrunki i podjąć rehabilitację.
Symons pożegnał się z nim, gdy opuszczał szpital, nie dając żadnych informacji na temat Snow. Pewnie jej zabieg jeszcze trwał, a on nie wiedział, jak się skończy. Coma zniknął z kliniki nie odzywając się do nikogo ani słowem. Po prostu w pewnym momencie zniknął zarówno on, jak i jego bagaż z promu.
Na te kilka dni, może tygodni, świat stał przed Strikerem otworem. Dopóki Cerberus się u niego nie upomni, teoretycznie mógł uważać się za wolnego człowieka. Zaleczyć rany fizyczne i psychiczne i spróbować ułożyć sobie życie, które wyjątkowo mocno postanowiło się teraz posypać.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

5 lut 2018, o 10:46

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Gdy wybiegali do ładowni, pancernikiem wstrząsnął kolejny wybuch, tym razem dochodzący z zewnątrz i zdecydowanie niebędący impulsem elektromagnetycznym. Wyglądało na to, że dotarło ich wsparcie i pomimo posiadania oddziału w środku, zaatakowali Majesty. Ale taki przecież był plan. Mieli zniszczyć systemy komunikacji, zanim okręt odzyska zasilanie, włączając jakieś zapasowe generatory. Podłoga zachwiała się pod ich nogami, utrudniając bieg do ładowni, ale nie uniemożliwiając go. W porównaniu do tutejszych żołnierzy, oni i tak byli w znacznie lepszej sytuacji.
Działanie grupy Przymierza po ich wejściu do ładowni było proste i zgrane. Wpadli tam w momencie, w którym kilka osób z Cerberusa zebranych było w powietrzu przez celnie rzuconą osobliwość. Potem strzały pozbyły się problemu, jaki stanowili. To była szybka i oczywista śmierć. Nie mieli szans.
- Charles - odezwał się Daryl. - Muszę wrócić po swoją broń, tę przepaliło. Idźcie zdjąć tych drugich, koło śluzy. Potem przygotujcie hangar na lądowanie promów.
To, co zrobili potem, było zwykłą rzezią. Krzyki nie trwały długo, wybuchy biotyczne też. Dieter, który przyłączył się do nich po drodze, zastosował ten sam sposób, który widzieli po drodze. Poczekał, aż pozostali pozbawią cele osłony zapewnianej przez generatory, a potem osobliwością związał ich w jednym miejscu. I gdy przestała ona działać, na ziemię spadły już trupy.
W hangarze trzeba było zrobić więcej miejsca. Skrzynie wciąż trzymały się podłogi, zostawiając tylko przestrzeń na jedną korwetę. Jeśli miały tu trafić dwa, albo trzy promy, musieli je poprzesuwać. Zajęło im to trochę czasu, ale nie musieli się tym teraz przejmować - mieli co najmniej kilka minut, zanim załoga statku aktywuje zasilanie awaryjne, znajdzie działającą broń i dotrze tutaj. Póki co operowali w całkowitej ciemności.
W końcu do hangaru wleciały dwa promy, z charakterystycznymi oznaczeniami Przymierza, widocznymi nawet w ciemności, przez ich noktowizory. Nikt ich nie zatrzymał, bo nie miał jak. Pojazdy osiadły na zwolnionym dla nich miejscu, a potem wysypali się z nich żołnierze. W sumie była ich tu teraz jakaś trzydziestka, co stawiało cały plan w znacznie jaśniejszym świetle. Zebrali się w jednym miejscu, a gdy dotarł do nich też Daryl, nad omni-kluczem wyświetlił jasną, holograficzny blueprint pancernika, na którym się znajdowali. Na nim zaznaczone było pięć tras, pomiędzy które musieli się podzielić.
- Zakładam, że nie będziecie chcieli innej trasy, niż ta, która prowadzi obok biura waszego przełożonego? - spytał Daryl, podświetlając jedną z nich. Widać jasne było, że ich czwórka ma poruszać się po pancerniku razem. Mimo, że nie mieli za sobą zbyt wielu wspólnych walk, okazywało się, że całkiem sprawnie i skutecznie radzili sobie razem.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

5 lut 2018, o 21:58

Brak grawitacji dawał się we znaki. Nie pamiętał już nawet, kiedy ostatni raz poruszał się w pełnej nieważkości. Niby uczyli ich jak sobie radzić w takich warunkach ale zawsze uważał, że do bycia zwinnym i szybkim w takich warunkach trzeba się urodzić. Toporna budowa Strikera utrudniała różne akrobacje na jakie mogli sobie pozwolić specjaliści od walk w takich warunkach. Mieli chyba jeden taki. Mieli specjalne plecaki z podciśnieniem, które pozwalało im dosłownie skakać i biegać po ścianach. Nigdy nie zamienił z nimi słowami. Traktowali się jakby byli jacyś świetnie elitarni, a używano ich tylko w wyjątkowych sytuacjach.
To co się działo na zewnątrz naprawdę można było nazwać rzeźnią. Nawet przez chwilę zrobiło mu się przykro na myśl co właśnie spotkało tych biednych skurwysynów. Nikt nie był na coś takiego przygotowany. Nawet jeśli Statner podejrzewał ich o zdradę to nie zakładał, że uderzą na taką skalę. Przecież uważał ich tylko za gówno varrenów, za nic niewartych najemników, którzy mieli wykonywać jego rozkazy. Okazało się, że to co uderzyło w Majesty było większe od tego co zakładały jakiekolwiek procedury ochronne. To był otwarty atak na statek, który ponoć miał być niewykrywalny.
- Nie zgub się tylko młody.
Rzucił do brata. On w porównaniu z resztą zajął się czymś bardziej konstruktywnym od zabijania latających w powietrzu żołnierzy i pracowników hangaru. Odpinał od ziemi skrzynie, które teraz przy braku jakiejkolwiek grawitacji wydawały się być lżejsze. Do ich przesuwania wykorzystywał wyrzutnię. Jeden kolec dawał spory rozpęd dla skrzyni. Kierował je w jeden kąt. Nawet nie chciał wiedzieć jak głośno uderza o ziemię jak w pewnym momencie przyciąganie wróci. Teraz jednak chciał po prostu zrobić jak najwięcej miejsca dla lądujących pojazdów.
Striker obserwował jak w końcu pojawiło się ich wsparcie. Anderson się nie bawił w półśrodki. Wysłał im konkretną małą armię. Pewnie żołnierze na promach nie spodziewali się, że naprawdę przyjdzie im przejąć pancernik największego wroga ludzkości. Pierwszą rzeczą jaka mu się rzuciła w oczy były szperacze, które wędrowały po całym hangarze w poszukiwaniu idealnego miejsca do lądowania. To musiało przypominać scenę jak z horroru. Wlatywali do paszczy lwa, które dosłownie chwilę wcześniej zarobił strzałką wypełnioną środkami nasennymi.
Spojrzał na brata i skinął głową. Najtrudniejsze było już za nimi, teraz została im żmudna praca przeczesywania całego statku w poszukiwaniu agentów Cerberusa. Prawda była taka, że mieli teraz cały czas tego świata. Chociaż chciał dopaść Statnera jak najszybciej i zabezpieczyć dane z jego prywatnego terminala. Miał nadzieję, że się zbytnio nie usmażył. Chciał mieć te dane bardziej niż cała reszta.
- Oczywiście. – Charles ściągnął wyrzutnię, która była oparta o jego ramię. – Mam tylko nadzieję, że skurwiel się przypadkowo nie zabił w tym całym syfie.
Przeniósł obraz na wizjer hełmu. Nie musiał przez to gapić się jak idiota co pięć sekund na omni-klucz. Chociaż i tak nie musiał. Znał bardzo dobrze drogę do gabinetu Statnera. Po tym co mu zrobił trudno było wyrzucić to wspomnienie z głowy.
- Symons, czyń honory.
Wskazał mu karabinem wyznaczoną drogę. Jakby nie patrzeć to on był dowódcą. Striker dowodził tylko jak jego nie było obok. Szczerze mówiąc to on miał największe powody by zabić Statnera.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12107
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

5 lut 2018, o 23:15

Wróć do „Cerberus”