Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Arae

18 wrz 2018, o 19:59

Przez uderzenie serca przyglądała mu się dalej, póki nie padło stwierdzenie, nie pytanie. Zareagowała na nie lekkim drgnięciem ramion, uśmiechem, w którym widoczny był dystans. Ten sam, do którego wcześniej przywykł, a do którego ciężko było wrócić gdy przed chwilą tuliła się do niego mamrocząc głupoty. Wróciła do niej pewna powaga, inna perspektywa. Tak radziła sobie z emocjami, spychając je w dal, podchodząc do ważnych rzeczy pragmatycznie, a do mniej istotnych wybuchowo. Negatywne uczucia były prostsze do przeprocesowania.
- To nie takie proste - odparła zdawkowo, jednocześnie, poniekąd, przyznając mu rację, a poniekąd się z nim nie zgadzając. Ogólniki były jej specjalnością gdy tego chciała.
Sięgnęła po butelkę, słuchając go z zainteresowaniem. Wcześniej zwolniła, więc tequili wciąż została w środku połowa, a chatti ubyło nieco więcej z jego porcji.
- Mitologia - mruknęła z zadowoleniem, choć nie wydawała się wiedzieć wiele na temat, na który mówił. Przez chwilę zastanawiała się nad sensem wypowiadanych przez niego zdań, szukając w głowie odpowiedników, wiedzy ze szkoły, czegokolwiek, co cofnęłoby ją o setki lat w tył, do czasów, gdy wierzono w panią Fortuny. - Jeżeli ma cokolwiek wspólnego z kołem fortuny to może nie być dla ciebie dobra informacja - dodała z lekkim rozbawieniem, pociągając łyk alkoholu. Oparła butelkę o swoje udo, poprawiając się w miejscu na jego kolanach.
- Lubisz swoje odcienie szarości, prawda? - zagadnęła, uśmiechając się nieco szerzej. - We wszystkim. Także w tym. Nie ma A ani B, tylko prawda jest po środku.
Sama mu kiedyś odpowiedziała, że wśród odcieni szarości jeden jest zawsze jaśniejszy od drugiego. Jej poglądy było nieco inne, ale z ciekawością pytała go o jego zamiast opowiadać o sobie. Zbierała informacje, trawiła. Może też postanowiła sobie, że sprawdzi to w extranecie, jak on Cordovę.
- Brzmi prawdziwie - poprawiła go, spoglądając na etykietę na butelce. - Bo chodzi. Z akceptacją tego przychodzi spokój. Przynajmniej przyszedł dla mnie.
Wzruszyła ramionami, znów, orientując się chyba jak mocno zmienił się jej nastrój w przeciągu kilku minut. Uśmiechnęła się przepraszająco, nawet jeśli jej wzrok, zakotwiczony w rzeczywistości, pozostał takim samym, jakim stał się zupełnie nagle.
- Moja matka jest... uduchowiona. Chyba można to tak nazwać. Nie chodzi o konkretną religię, tylko poglądy na życie - wytłumaczyła, upijając kolejny łyk tequili. - Spodobałaby jej się twoja opowieść o Pani Fortunie.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

18 wrz 2018, o 20:45

Spojrzenie turianina ślizgało się od jednej tęczówki do drugiej, ale mury okazały się nieprzebyte. Ogólniki i zbywanie lekkim uśmiechem stanowiło zasłonę, którą bardzo dobrze pamiętał jeszcze z początku ich znajomości, z czasów gdy do wyciągnięcia z niej czegokolwiek musiał zaoferować coś również samemu, na wymianę. Jej maska, na podłożach której powstała ich gra w pytanie i odpowiedź.
- Nic nigdy nie jest - potwierdził cicho, po czym westchnął krótko. Również sięgnął po butelkę, biorąc z niej przykład, ale w drodze powrotnej stuknął jej szkłem lekko w szkło butelki biotyczki, w geście nie tyle toastu, co milczącego pojednania. Zarzucenia tematu na chwilę obecną i powrotu do niego w jej własnym czasie, skoro wybrała bezpieczniejsze upchnięcie go z powrotem na dno.
- Może. Nie wiem, nie znam tego aż tak dobrze - przyznał, upijając łyk chatti. - Często spędzałem czas w kantynach, szczególnie na misjach łączonych z Przymierzem. Rozmawiało się o najróżniejszych rzeczach, szczególnie o różnicach kulturowych. Potem czytałem na extranecie o reszcie, jak mnie zaciekawiło. Ale Fortuna chyba miała jakieś koło - dodał z powątpiewaniem w stosunku do własnej pamięci.
Jej rozbawiony komentarz sprawił, że zmrużył oczy, chociaż po jego ustach wciąż błąkał się uśmiech.
- Lubię - potwierdził ostrożnie, szukając potencjalnej pułapki. Dopiero, gdy wyjaśniła, zaśmiał się cicho. - Bo to z reguły prawda.
Odcienie szarości wydawały się tym bliższe rzeczywistości, im dalej tkwił w pracy Widma. Można było zamknąć oczy i uparcie udawać, że nie widzi się kolorów rozciągających się na spektrum, ale to wcale nie zmieniało tego, że naprawdę tam były. Jej własna odpowiedź jednak również była prawdziwa - w końcu, gdyby odcienie były takie same, to nie byłyby odcieniami. Zawsze był jaśniejszy i ciemniejszy kolor, tak jak zawsze była lepsza i gorsza droga.
- Ale cierpienie sugeruje coś złego. Unikanie go - zauważył, odstawiając butelkę na blat. Oparł dłonie na jej własnych, obejmując wraz z nią jej naczynie, ale patrząc na nią z dołu. Dopiero po chwili zrozumiał, że mogła mieć na myśli coś innego, coś zupełnie przeciwnego od unikania - samą świadomość, że wraz z przywiązaniem przyjdzie ból. - Nigdy nie miałem okazji, żeby zapytać cię czy ty w coś wierzysz. Zen?
Kiedy wspomniała matkę, przekrzywił nieznacznie głowę, nie będąc pewnym czy to nie działanie leków ponownie otworzyło małe przejście. Przez uderzenie serca przyglądał się jej z ciekawością, nie mogąc nie zacząć zastanawiać się jak wyglądało dzieciństwo małej Volyovej - i czy sama, wbrew temu co czasem sugerowała, w głębi nie odziedziczyła trochę tej cechy po rodzinie.
- To dobrze - powiedział po chwili przetrawiania tej informacji. Jeżeli jego wypowiedź wywołała uniesienie brwi lub pytające spojrzenie, uprzejmie wyjaśnił: - W takim razie muszę jeszcze tylko wymyślić jak przypodobać się twojemu ojcu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

18 wrz 2018, o 21:42

- Zen? Nie. Raczej nie dla mnie - odparła po chwili namysłu, milknąc znowu, na długie kilka chwil, podczas których to złota tequila była najbardziej interesującym elementem jej otoczenia, nie turianin, na którego kolanach zagrzała miejsca.
Mruknęła coś do butelki, z frustracją, która nie miała nic wspólnego z tym, co mówił. Patrzyła na dłonie obejmujące jej własne z rosnącą irytacją, zanim zdecydowała się podnieść głowę.
- Przepraszam. Sama zaczynam temat a potem nie potrafię nic przekazać - mruknęła z westchnieniem, na tyle głębokim, by skrzywiła się gdy jej klatka piersiowa poruszyła się zbyt mocno, przypominając o złamanym żebrze. - Nie umiem tego opisać tak, żeby nie brzmiało cholernie głupio. Próbuję, ale mi nie wychodzi.
Oderwała swoje dłonie od niego, unosząc butelkę by pociągnąć z niej dwa, głębsze łyki. Wciąż zbierała myśli, nieustannie to robiła. Poddanie się w połowie tematu, który sama rozpoczęła, pod wpływem leków czy nie, nie wchodziło przecież w grę, ale nie chciała jednocześnie psuć ich luźnego wieczora poważnymi rozmowami.
- Il destino ti aspetta sulla strada che hai scelto per evitarlo. - jej głos zabrzmiał miękko, bardziej melodyjnie niż zazwyczaj, gdy wypowiedziała zdanie w obcym dla turianina języku. - Przeznaczenie czeka na drodze, którą postanowiłeś ominąć. Tak mawiała, szczególnie kiedy poszłam na studia - dodała, wspominając znów rodzicielkę, która z początku nie miała być interesującym punktem ich dyskusji.
- Lubiła wierzyć, że wszystko ma jakiś cel. Że Rosa nie umarła przez to, że miała w życiu pecha. Wiesz, jacy ludzie są. Lepiej myśleć, że wszystko jest wielkim planem niż zbiorem przypadków. Ja taka nie byłam, nie mogłam jej słuchać. Nienawidziłam jej pierdolenia, szczególnie później, kiedy zaczęły się problemy ze mną - opuściła dłoń dzierżącą butelkę, opierając w tym samym miejscu, w którym oparła ją wcześniej. - Ty masz swoją Fortunę i półśrodki. Ja miałam fakty. Szanse procentowe, czystą statystykę. Ale ona mówiła swoje.
Urwała, znów korzystając z przerwy by zebrać w sobie myśli i uformować strzępki zdań w jedną wypowiedź. Gdzieś musiała zmierzać, choć nie wiedziała jak do tego dotrzeć. Dyskusje na luźne tematy były proste, ale na te dotyczące czegoś tak istotnego jak system wierzeń i podejście do życia na ogół były zbyt skomplikowane by móc ogarnąć je w kilku zdaniach, co tylko dodatkowo ją frustrowało.
- Ale z czasem zaczynasz się zastanawiać. Kiedy dziesiąty lekarz mówi ci, że nigdy czegoś takiego nie widział i masz marne szanse na dożycie następnego miesiąca. A ty trafiasz do tego marginesu statystycznego, raz za razem, zaprzeczając logice i wszystkiemu w co wierzysz.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

18 wrz 2018, o 23:16

Wewnętrzna walka i rosnąca frustracja, która pojawiała się na twarzy kobiety były siłowaniem się przyzwyczajeń z chęcią otwarcia się. Vex podświadomie poczuł zmianę nastroju, gdy opuściła wzrok na złoty trunek, a w jej spojrzeniu poza zamyśleniem zagościła determinacja i irytacja na siebie samą. Nie odezwał się jednak, jakąś częścią siebie wyczuwając, że jest to moment, przez który biotyczka potrzebowała przejść sama; nie chodziło już o mury, które próbowała opuścić, a o to co leżało za nimi. O myśli, zebrane w chaotyczną plątaninę, które teraz próbowała rozplątać, podzielić się nimi w formie, która byłaby dla niego zrozumiała. Poprosił, żeby wpuściła go do środka i to właśnie próbowała zrobić.
Dlatego słuchał. Słuchał w milczeniu, błądząc spojrzeniem po jej tęczówkach i pozwalając jej opowiadać we własnym tempie, szukać odpowiednich słów tak długo jak potrzebowała. Kiedy przywołała z pamięci cytat, przekrzywił głowę mimowolnie zaciekawiony, nie potrafiąc rozpoznać ani języka, ani znaczenia. Melodyjne słowa w jej ustach zabrzmiały naturalnie, ale także niosły ze sobą dozę czegoś jeszcze - nostalgii? Odległych wspomnień? Dopiero jej następne wyjaśnienie przyniosło rozwiązanie.
Jej opowieść wyjaśniała tak wiele. Pytanie o przeznaczenie, niechęć do wspominania matki, obawę przed wejściem na ścieżkę zaufania oraz rozmyślanie o przyszłości. Czysta statystyka, o której mówiła, podpowiadała że nic z tego nie może dobrze się skończyć. Rozumiał to bardziej niż mogła przypuszczać. Ale teraz zrozumiał też jej wahanie i niepewność. Pomimo faktów, pomimo prawdopodobieństwa, świat za każdym razem udowadniał jej, że procentowe szanse nie zawsze sprawdzają się w obliczu rzeczywistości, a coś, co denerwowało ją u matki i co uważała za bzdury, okazywało się coraz bardziej prawdziwe - wbrew wszelkiej logice, wbrew temu co podpowiadał rozum. To co zjadało Mayę od środka, to była wątpliwość. Kryzys wiary, ale nie w religię lub wyznanie - a w przyjęty przez nią porządek rzeczy.
Kiedy zamilkła na dłużej, nie odzywał się przez chwilę, również zbierając myśli. Zastanawiając się nad tym co powiedziała, nad tym co wyznała.
- Czy poczułabyś się teraz lepiej gdyby okazało się, że przeznaczenie istnieje i że twoja matka miała rację, czy gorzej? - odezwał się w końcu łagodnie, przyglądając się jej złotym tęczówkom. - Statystyka zawsze była... skomplikowanym tematem między mną, a Etsy. My sami jesteśmy marginesem statystycznym. Ale jeżeli przyrównasz wszystko do liczb, to nawet szansa jeden na sto tysięcy miliardów oznacza z definicji, że gdzieś tam w tych stu tysiącach miliardach próbek istnieje ta jedna, właściwa. Gdy cię poznałem, na przestrzeni jednego dnia zdążyłaś udowodnić mi, że czysta statystyka ciebie też nie dotyczy. Pierwszy raz, gdy Etsy zauważyła, że statystycznie patrząc, jest większa szansa, że spróbujesz mnie zabić, zamiast ze mną porozmawiać i odpowiedzieć na moje pytania, i drugi, kilka minut później, gdy szacowała zakończenie twojej potyczki z Bryantem. Czy można to wyjaśnić naukowo, czystymi faktami? - Wzruszył nieznacznie ramionami. Jego dłonie spoczęły na jej udach, opierając się na nich luźno jakiś czas temu. - Pewnie tak. Można też uznać, że szczęście lubi również i ciebie, przez co często znajdujesz się we właściwym zakresie wykresu prawdopodobieństwa. A może też przyjąć, że los ma dla ciebie jakąś wytyczoną, niezmienialną ścieżkę, jakiś plan.
Zamilkł na chwilę, próbując ostrożnie ująć w słowa to co chciał przekazać. Film lecący w tle stracił na znaczeniu już dawno, teraz zupełnie porzucony przez uwagę oboje.
- Myślę, że ostatecznie liczy się tylko to w co chcesz wierzyć - powiedział w końcu powoli. - Pomimo naszej technologii, postępu, danych naukowych, wciąż są rzeczy, których nie rozumiemy albo o których nie wiemy. To co kiedyś było dla nas niepojęte i uznawane za niemożliwe, teraz znajduje poparcie w matematyce lub fizyce. Może z przeznaczeniem i statystyką jest tak samo? Może kiedyś okaże się, że zarówno ty jak i twoja matka obie miałyście rację, i że rzeczywiście wszystko ma jakiś cel, ale droga do niego wiedzie przez niezliczone szanse prawdopodobieństwa. Nie wiem. Chciałbym mieć dla ciebie odpowiedź, która przyniesie ci wyjaśnienie i ulgę, ale... - Ponownie wzruszył ramionami, nieco bezradnie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

18 wrz 2018, o 23:46

Odwzajemniała jego spojrzenie coraz częściej. Coraz rzadziej jej własne odchylało się w bok, utkwione w ścianę, w poduszkę, jego dłonie, etykietę tequili. Otworzyła się dla niego nagle, a potem równie gwałtownie wzniosła przed sobą mury, dopiero teraz znajdując złoty środek pomiędzy dwoma stanami, mówiąc coraz więcej. W końcu lubiła go słuchać, lubiła go poznawać, dyskutować na tematy, na które nie mogła porozmawiać z nikim innym. Tylko ona była zatrzaśniętą księgą, czasem, choć rzadko, ukazując mu kilka stron z rozdziałów pomiędzy prologiem a epilogiem, z których musiał poskładać jakoś sensowną całość i jej obraz w swojej głowie.
- Nie potrzebuję od ciebie odpowiedzi - odparła miękko, wpatrując się w szmaragdowe tęczówki tak, jak on wpatrywał się w jej. - Tylko zrozumienia.
Zawahała się, obracając w dłoni butelkę. Napicie się tequili było dobrym przerywnikiem, w trakcie trwania którego mogła wymyślić ciąg dalszy, ułożyć w słowa swoje myśli, poukładać wszystko w głowie. Teraz wydawało się nie na miejscu, więc jej dłoni spoczęły na szyjce butelki i nie podniosły się, a kobieta ani drgnęła.
- Ja jej uwierzyłam. Ostatecznie - przyznała, dopiero teraz odwracając wzrok. Błądząc nim po czerwonym tatuażu, o którym rozmawiali dawno temu. - Powtarzała mi, że to wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Że jestem stworzona do czegoś wielkiego - parsknęła śmiechem, pozbawionym prawdziwego rozbawienia, które mogłoby objąć jej chłodny wzrok. - Wierzyłam w to. Tylko dzięki temu zostałam na szkoleniach. Nie były przyjemne, nie potrafiłam niczego kontrolować. Łamałam sobie ręce o ściany, bo nie wiedziałam co robię.
Westchnęła, nagle chwytając jednak za butelkę. Jednak była jak najbardziej na miejscu, a złoty płyn był tym, czego potrzebowała. Skrzywiła się, tak, jak osoba o delikatnych kubkach smakowych krzywiła się pijąc mocny trunek, choć w przypadku Volyovej to pewnie nie była kwestia tego.
- Wtedy przyszedł Niezłomny. I było źle, ale nie było strasznie. Ale potem przyszedłeś ty i... - zamarła, wspominając ich pierwszą kłótnię, wypełnioną agresją i tłuczonym szkłem. - I okazało się, że całe moje życie legło w gruzach bo znalazłam się za blisko ludzi stworzonych do czegoś wielkiego.
Umilkła na chwilę. Nie wyglądała na złamaną, ale na pewno tak czuła się wtedy, ciskając piorunami w stronę Viyo z powodu każdego, wypowiedzianego przez niego słowa. Zniszczona przez prawdę, która okazała się zbyt dobijająca. Przez możliwość tego, że wszyscy jej ludzie umarli na darmo.
- Ale potem to zmieniłeś - mruknęła cicho, niechętnie podnosząc ku niemu wzrok. Kąciki jej ust uniosły się nieco wyżej. - Nadałeś temu wszystkiemu z powrotem sens.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

19 wrz 2018, o 01:04

Słowa wypowiedziane łagodnym tonem sprawiły, że zamilkł, odwzajemniając wzrok miodowych oczu. To jedno mógł jej zaoferować. Zrozumienie. Potrafił dostrzec kryzys wiary we własne przekonania, potrafił pojąć jak trudno było walczyć z rzeczywistością, szczególnie na jej miejscu. Będąc jedyną bliźniaczką, która ocalała pomimo tego co sugerowała logice, stając się jedną na milion nosicielką czarnej materii i otrzymując wyrok z tego samego powodu, datę ważności którą jednak raz za razem odsuwała na dalszy plan... Statystyka dotyczyła wszystkich, ale skupiała się na większości. Ona była niemożliwym, liczbą tak daleko po przecinku, że w normalnym warunkach zaokrąglało się ją do zera, do braku prawdopodobieństwa wystąpienia. Kiedy raz za razem pokonuje się przeciwności losu i pomimo wszelkiemu rozsądkowi zmierza do przodu, łatwo uwierzyć w działanie... czegoś jeszcze.
Kiedy zaczęła dalej opowiadać, ich niedawna przeszłość nabrała innego znaczenia. W milczeniu przesuwał spojrzeniem po jej twarzy, po emocjach powoli ponownie wypływających z dna złotych stawów; nie odwzajemnił jej niewesołego śmiechu, nie sięgnął również po własną butelkę, gdy sięgnęła po swoją. Nie tylko otwierała przed nim mury, ale również odsłaniała to co leżało najgłębiej, ukryte głęboko pod powierzchnią. Mógł tylko słuchać.
To nie był jeden kryzys wiary, a dwa - przez co drugi był tym silniejszy. Dopiero teraz zrozumiał jak wtedy w kantynie Elpis był tak daleko od prawdy. Jak wielki cios nieświadomie jej zadał, otwierając ranę którą była o wiele bardziej skomplikowana niż mógłby sądzić. Opowiadając jej o wielkich graczach, o prawdziwej grze. I dopiero teraz zrozumiał też dlaczego ostatnie słowa Reeda tak ją dotknęły, nawet jeżeli nie były skierowane ku niej. Czuła się ograna, bo uznała, że świat ponownie wyśmiał słowa jej matki, z kpiną traktując ją jako dodatek, sugerując że tylko taki był jej powód. Że jej przeznaczenie było nieistotne, błahe.
Westchnięcie, które wydostało się z jego gardła, było trudne do zidentyfikowania, tak jak mieszanina emocji, która zalała tym razem jego. Odwzajemnił złote spojrzenie, gdy w końcu podniosła na niego wzrok, przez parę długich sekund nie mogąc znaleźć jednej, dobrej odpowiedzi. Pewnie dlatego, że takiej nie było. I może dlatego jej nie oczekiwała.
- Bez ciebie dalej błądziłbym po omacku. Latał od jednej misji do drugiej, w przerwach szukając śladów i prędzej lub później pewnie wypalając się porażkami lub beznadziejnością całego przedsięwzięcia - powiedział cicho. - Ty dałaś mi nie tylko sens. Dałaś mi cel.
Pochylił głowę, opierając czoło o jej własne. Przez kilkanaście długich sekund milczał, błądząc myślami dookoła tego co mu opowiedziała i tego co to oznaczało. Tego jak bardzo się przed nim otworzyła i tego, że nie mógł - nie chciał - tego zaufania zranić. Tym razem jednak to on nie potrafił znaleźć właściwych słów, mając nadzieję, że spojrzenie odwzajemniane przez złote tęczówki i to co tliło się za nimi będzie wystarczające.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

19 wrz 2018, o 02:29

Jej skóra wciąż była zimna w dotyku, choć już dawno przestała się trząść. Statek był chłodny, a temperatura ciała turian wyższa, ale kobieta wspominała o tym jaki AZ-102 miało na nią efekt. To nie był chłód, na który mogła pomóc jej gruba bluza, ani nawet ciepła pościel, na której oboje siedzieli. Przymknęła oczy gdy oparł swoje czoło o jej, milcząc przez dłuższą chwilę. Uniosła ręce do góry, bezmyślnie puszczając butelkę, która została w miejscu tylko dzięki klatce piersiowej, o którą się opierała. Ujęła dłońmi turiańską twarz, przesuwając kciukiem wzdłuż jego linii szczęki. Westchnęła cicho, w inny sposób niż poprzednio. Z ulgą, zadowoleniem. Mówienie o tym nie było łatwe. Choć powiedziała tak wiele, pewnie nie ruszyła nawet głębszych warstw tego, jak postrzegała świat, ale przybliżyła swoje spojrzenie na niego Viyo. W końcu na to zasługiwał, tak jak na zaufanie i szacunek. Był w środku małego chaosu wypełniającego jej życie, nadając mu głębszy sens. I był powodem, dla którego znajdowała się na Elpis, dla którego poleciała z nim na lodową planetę, na której niegdyś czuła zaciskające się na jej sercu, mroźne szpony śmierci.
- Wszystko z przeznaczeniem w nazwie brzmi źle - mruknęła, oburzona tym, że nie udawało jej się znaleźć sensownych słów. - Ale wierzę w to, że dostaniesz swoją sprawiedliwość - dodała cicho, ciszej, niż wszystko inne. Niemal została zagłuszona przez vid z tyłu. Kolejny film pełen akcji, wypełniony strzelaniną, wybuchami, pościgami i wrzaskami przestępców, zlewającymi się w odgłosy nieistotnego tła.
Odsunęła się, uchylając powieki. Za barierą ze złota kłębiły się emocje, które wcześniej skrywała głęboko w sobie, zanim zapanowała nad własnymi słabościami.
- Wiesz... - uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem, odrywając dłonie od jego twarzy i opierając je o materiał znów pozwijanej koszulki. - Wiara w to, że nie masz wpływu na swój los, ma wiele plusów.
Ciężko było ocenić czy w pełni zartuje, czy w jej słowach dalej kryje się ziarno prawdy. Potrafiła manipulować swoja mimiką wystarczająco dobrze by wprawić go w zakłopotanie, gdy próbował dotrzeć do tego, co działo się w jej głowie, zasłonięte żartami i rzucanymi przez nią ogólnikami.
- Swobodniej wskakuje mi się w piątkę uzbrojonych najemników, na przykład. Jeśli mam zginąć teraz czy za miesiąc, to równie dobrze mogę się przy tym dobrze bawić, a nie chować za osłonami pół życia - wzruszyła ramionami, odchylając się na sekundę, co okazało się jej zgubą. Przytrzymywana przez ich ciała butelka tequili przewróciła się na bok, a kobieta zaklęła, szybko łapiąc ją w ręce, by zostawiła jak najmniejszą plamę - która i tak pojawiła się na jasnej kołdrze koło jej uda. Warknęła coś pod nosem z niezadowolenia, upijając łyk nim odłożyła szkło na szafkę nocną. - Na to też nie miałam wpływu - dodała, tym razem z ewidentnie łobuzerskim uśmiechem, z którym nachyliła się by złożyć na jego ustach długi i tęskny pocałunek.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

19 wrz 2018, o 11:59

Każde zajrzenie za zasłonę jej własnych tajemnic i myśli było drobnym sukcesem, ale taka była już jej natura. Akceptował to, nawet jeżeli wymagało to od niego cierpliwości i delikatności nieporównanie większej niż ta, która była wymagana do czegokolwiek innego. Wiedział też, że prawdopodobnie nigdy nie pozna wszystkiego co działo się za bursztynowymi ścianami, do końca mając dostęp tylko do pojedynczych kartek z pojedynczych rozdziałów, nawet jeżeli w końcu uda mu się poskładać w nich niemal pełną opowieść. Taka była jednak cena, którą gotowy był płacić bez cienia sprzeciwu.
Chłód czoła biotyczki i jej bliskość pozwalały myślom płynąć swobodnie; całe napięcie, które towarzyszyło im po powrocie z Szanghaju i po rozmowie w kajucie, już dawno zniknęło, pozostawiając tylko przyjemne ciepło w klatce piersiowej, skutecznie wypierające wszystko inne. On również na chwilę zamknął oczy, po prostu siedząc w bezruchu i wsłuchując się w jej oddech, niemal niedostrzegalny ciężar ciała na kolanach, dotyk zimnych palców na policzku i szczęce.
- Nie chcę sprawiedliwości – odparł na jej słowa, podnosząc powieki i napotykając jej spojrzenie. – To znaczy chcę, ale… Chcę twoją wolność bardziej. Twoje odzyskanie twojego życia. Sprawiedliwość może poczekać.
Kiedy się odsunęła, oparł potylicę o ścianę. Obserwował ją bez słowa, ale gdy ponownie wspomniała los, uśmiechnął się z wahaniem. Wyczuł delikatną zmianę jej nastroju i miał przeczucie co zapowiada jej wypowiedź.
- Nie wątpię. Na przykład jakie? – połknął jednak haczyk, przekrzywiając nieznacznie głowę. Kiedy wyjaśniła, parsknął krótko pod nosem. Tak, to wiele wyjaśniało z jej zachowania, częściowo tłumacząc fakt, że rzucała się prosto w ogień bez zawahania. Wcześniej wierzył, że napędzało ją to, że nie ma nic do stracenia, bo uważała, że wszystko straciła – swoich towarzyszy, rodzinę, życie, dobre imię. Śmierć w walce stanowiłaby wtedy tylko kropkę na końcu książki, która już dawno miała dla niej swoje zakończenie. Teraz, znając ją lepiej i otrzymując małe okno na jej myśli, podejrzewał, że w jej słowach jest jednak ziarno prawdy.
- Fortuna ceni odważnych. Ale tak, dało się zauważyć. Wiesz jak trudno za tobą nadążyć? Muszę sobie sprawić jakieś silniki odrzutowe, bo inaczej nie da rady – odparł z przebiegłym uśmiechem, przewracając oczami. Otworzył usta, żeby dodać coś jeszcze, ale nie zdążył; nagły ruch kobiety sprawił, że butelka zatańczyła groźnie, a on drgnął odruchowo, gdy część polała się po pościeli. Wyprostował się, po czym wybuchnął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać; nagły atak paniki w próbach złapania naczynia był jak szturchnięcie od rzeczywistości, dopominającej się do powrotu.
- Dlaczego mam wrażenie, że teraz będę słyszał tą wymówkę dużo częściej? – odparł z przekąsem. Gdy pochyliła się do niego, jego usta wykrzywiły się w uśmiechu, chciwie łaknąc smaku tequili. Parę sekund później oderwał się od niej i westchnął ciężko, chociaż w jego oczach wciąż pozostało rozbawienie; zapach rozlanego alkoholu unosił się w powietrzu, wypełniając ich otoczenie słodką, tak znaną mu wonią. – Wybaczę. Ale tylko jak zostaniesz na noc, bo przecież sam nie mogę spać w takich warunkach – dodał przekornie, przesuwając dłonie z jej kolan wyżej, z powrotem na talię; jego palce zamarły jednak na wysokości jej żeber, przypominając sobie o ich delikatnym stanie.
- Musiałaś sobie akurat połamać żebra? – mruknął z cieniem udawanej frustracji.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

19 wrz 2018, o 16:51

Wyświetl wiadomość pozafabularną Było wiele rzeczy, które jeszcze mogła chcieć mu powiedzieć. Teraz, gdy zdobyła się na całkowitą szczerość, obnażając swoje podejście do świata, łatwiej było mówić dalej, choćby na inne rzeczy, ale te znów mogły kierować do mniej przyjemnych tematów. Do powrotu jej skupienia na tym, by bursztynowe spojrzenie pokazywało tylko tyle, ile musiało, potrzebowało. Rozmowa z nią czasem była przechadzką po polu minowym, po którym oboje nie wiedzieli do końca jak się poruszać. Nie wiedziała jak przekazać mu instrukcję dotarcia bezpiecznie z jednego jego końca na drugi, nie była w stanie rozbroić pułapek. Mogła tylko liczyć na to, że w żadną nie wpadnie, tak, jak stało się to teraz.
Ale im dłużej siedziała z uśmiechem na ustach, tym temat fortuny zbaczał na inny tor. Vid za jej plecami okazał się być spokojniejszym od poprzedniego. Nie było tak często wrzasków ani huków dobiegających z ekranu, które mogłyby ich rozpraszać. Akcja działa się w jakimś kolorowym mieście, wypełnionym pięknymi wschodami i zachodami słońca, zastępowanymi co jakiś czas przez barwne, ruszające się hologramy. Przez nie kajuta kapitańska tonęła w odcieniach tęczy, tak jak aureola wokół kobiecej głowy zmieniała swój wygląd, nadając niebieskim włosom różny efekt.
- Postaram się zwolnić następnym razem - cmoknęła przebiegle, z udawaną troską w głosie, nim z jej ust wyrwało się przekleństwo gdy tylko butelka z trunkiem przewróciła się na bok, rozlewając odrobinę alkoholu na pościel, zostawiając na niej wyraźny ślad. Niesmak po tym wypadku utonął w pocałunku, którym skutecznie odwróciła i jego, i swoją uwagę. Odsuwając się, jej spojrzenie znów zelżało. Nie zaszła go mgła, nie straciła kontaktu z rzeczywistością, ale jeśli oczy w istocie były zwierciadłami duszy, te na powrót stały się czyste i przejrzyste.
- No nie wiem. Zimna i pusta kajuta gdzieś po drugiej stronie statku jest bardzo kusząca - odparła, drocząc się, z niebezpiecznym przebłyskiem w spojrzeniu, którym go obdarzyła. Jego warunek był zupełnie zbędny. Jej powrót do przydzielonej przez niego kajuty na początku nie wchodził nawet w grę, już dawno było na to zbyt późno.
- O nie - odparła z udawanym przejęciem, odsuwając się od niego, prostując tym samym. Znów znalazła się nieco wyżej, obserwując to, w jaki sposób patrzył na nią. - Poważna sprawa. Lekarz kazał przez dwa tygodnie nie ruszać się z łóżka - dodała niewinnie, choć nie była w stanie pozbyć się odrobiny ironii z własnego głosu. Nie wiedzieli ile jeszcze mają czasu do dyspozycji, nim znów będą musieli założyć pancerze. Na pewno nie była to kwestia tygodni, tylko kilkunastu godzin, może kilku, krótkich dni. Zdecydowanie mniej, niż potrzebowało żebro na regenerację.
- Dobrze, że już w nim jestem - mruknęła, sięgając do zapięcia czarnej bluzy. Nieśpiesznie rozsunęła zamek, odsłaniając cienką, białą bluzkę na ramiączkach i mały opatrunek na klatce piersiowej, tam, gdzie przy łopatce jej ciało przebiło omni-ostrze, przedostając się przez warstwy pancerza. Początkowo nie spuszczała z niego wzroku, pozbywając się wierzchniej odzieży, która przez ten cały czas utrzymywała jej ciało w optymalnej temperaturze. Podwijając krawędź koszulki, którą ostrożnie zdjęła przez głowę. Chciała na niego patrzeć, chciała widzieć jego reakcję, dostrzec znajomy błysk w oku. Ale nawet ona miała swoje granice, po których przekroczeniu jedynym, czego potrzebowała był dotyk jego dłoni i ziołowy posmak na ustach. Na jej ciele od razu pojawiła się gęsia skórka.
- Nadążysz? - spytała z szelmowskim uśmiechem, odchylając się do tyłu, czekając, aż podniesie się wyżej, by zasłużyć na pocałunek, samemu go skraść.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

19 wrz 2018, o 20:14

Wyświetl wiadomość pozafabularną Kolorowe światła neonowego miasta tańczyły po ścianach kajuty, rzucając długie cienie, ale i wielobarwne figury na rozwieszoną na nich broń oraz elementy wyposażenia porozstawiane w różnych miejscach pokoju. Czerwony zachód słońca chowającego się za strzelistymi budynkami otoczył postać Mayi ognistą łuną, prześwitując między splątanymi, ciemnymi lokami, tylko po to by chwilę później rozjaśnić się ku błękitnej aureoli, gdy scena zmieniła się, przedstawiając czyste, dzienne niebo.
- Lepiej nie. Chyba, że aż tak polubiłaś moją medyczną WI - odrzucił z tym samym tonem i uśmieszkiem tlącym się na ustach, podłapując chwilową grę. Ta jednak od razu spadła na dalszy plan, gdy kobieta tak ładnie opisała swoją własną kajutę, dając znać, że nigdzie się nie wybiera. Spanie samotnie było teraz ostatnim na co każde z nich miałoby ochotę, nie tylko biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia i myśli, które z pewnością tylko czekały na chwilę ciszy. Wyciągnął do niej ręce, ale wyślizgnęła mu się, odsuwając się o kawałek, a jej łobuzerski uśmiech podpowiedział resztę.
- Tak myślisz? - stwierdził, obserwując ją z dołu z rozbawieniem i przesuwając spojrzeniem za ruchem jej dłoni, gdy sięgnęła do krawędzi bluzy. - Brzmi bardzo nieprawdopodobnie, jestem pewien, że się pomylił. Wyraźnie się nie zna.
Wyglądało na to, że chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zamilkł niespodziewanie, gdy dźwięk rozsuwanego suwaka subtelnie wzbił się ponad dźwięki szumu pojazdów oraz echo miasta, prezentowanych na wyświetlaczu za nimi. Jego wzrok przesunął się za nim powoli, a kąciki ust uniosły mimowolnie w górę.
- Zmieniam zdanie. To musiał być najmądrzejszy lekarz w naszej galaktyce - mruknął po długiej chwili, gdy materiał czarnego okrycia zaszeleścił i upadł obok łóżka. Zielone spojrzenie błądziło otwarcie po ciele, który skrywał wcześniej pod sobą, zatrzymując się na chwilę na opatrunku przy jej obojczyku, ale od razu tracąc zainteresowanie, gdy jej palce odnalazły krawędź koszulki. Ciche wciągnięcie powietrza wydostało się niemal bezgłośnie z jego gardła, gdy i ona odnalazła swoje miejsce gdzieś na podłogowych panelach.
Jego wzrok przesunął się powoli po bladej skórze z niegasnącym uwielbieniem; po smukłych liniach jej żeber i talii, po wszystkich krzywiznach i rysujących się pod powierzchnią obojczykach. Kolorowe światła ślizgające się po jej sylwetce nie ukrywały ciemniejszych plam w miejscach, w których powoli rosły siniaki po ataku Reeda, ale to był widok który towarzyszył jej tak jak błękitny kolor włosów. Jego milczenie trwało długo, ale w końcu za spojrzeniem podążyły dłonie, wywołując upragniony dreszcz i gęsią skórkę. Palce musnęły boki, ciesząc się dotykiem zimnej skóry i chciwie badając każdy jej centymetr. Tam gdzie żebra były zdrowe, tam napotkały wąską, znajomą bliznę po omni-ostrzu Bryanta, przesuwając po niej delikatnie kciukiem; tam gdzie klatka piersiowa była nienaznaczona siniakami, tam znalazły chwilę fascynacji.
- To zabrzmiało jak wyzwanie - odpowiedział zawadiacko znajome słowa, odrywając wzrok i podnosząc go do góry, ku jej złotym tęczówkom, w jednej z tych wyjątkowych chwil podczas których robił to z trudem. Podsunął się wyżej, chciwie sięgając ustami do jej własnych w głodnym odruchu; posmak tequili wymieszał się z posmakiem chatti, ale tylko na chwilę. Kiedy oderwał się od niej, jego własna koszula zaszeleściła cicho, gdy sięgnął ku jej dolnej krawędzi, ściągając ją przez głowę. Ciemna odzież zniknęła gdzieś rzucona za nimi, tylko po to, by rano móc zostać odkryta na kolbie wiszącej strzelby; niecierpliwie pochylił się z powrotem ku biotyczce, szukając jej ust, szyi. Holograficzny wyświetlacz przesunął szmaragdowymi refleksami po nich oboje, nie wzbudzając nawet najmniejszego zainteresowania obrazami, które pokazywał.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

19 wrz 2018, o 21:26

Słowa, które poprzedziły już wiele wspaniałych chwil sprawiły, że mruknęła coś z udawanym oburzeniem. Na tyle niewyraźnego, że nie wiedział, czy mówiła w ogóle w zrozumiałym dla niego języku, czy wyrwało jej się coś w tym, w którym mówiła wcześniej. Nie miała prawa być na niego zła. W końcu zawsze wiedział co powiedzieć, co ona chciała usłyszeć, szczególnie w takich chwilach, a jedynym, do czego w rozbawieniu mogłaby się przyczepić to to, jak wykorzystywał to, co na nią działało.
Znów jej ciało skryte było w półmroku, w cieniu rzucanym przez kobietę. Na vidzie statek kosmiczny przesuwał się przez bajeczną scenerię, odlatując w stronę kosmosu, prosto w gorące objęcia niebieskiej mgławicy, ale to, co przyciągało wzrok, znajdowało się znacznie bliżej. Przecięte kilkoma bliznami, których nie miała gdy poznali się w Horusie. Siniakami, które pozostawił po sobie pocisk wystrzelony przez Reeda, a które wskazywały miejsce, w którym jego dotyk musiał być delikatny. Ale wszystko inne było takim, jakim je zapamiętał. Gładka skóra drżąca przy każdym pocałunku, miękkie usta, których kącik przecięty był małą szramą, lgnące do niego, uzależnione od czułych pocałunków, następujących jeden po drugim.
W batariańskim pojeździe ich warunki były gorsze. Nie było łóżka, ciepłej pościeli. Miejsca i komfortu. W zachowaniu niebieskowłosej widoczna była zmiana, ale była zbyt pochłonięta obecnością Viyo by dostrzegać to, jak zmieniło się jej otoczenie. Wcześniej przebłysk, w którym jej dłoń zawędrowała do tatuażu na jego twarzy w skradzionej łowcom najemnikom machinie trwał u niej tylko chwilę. Chwilę, podczas której wydawała się rozumieć, że wszystkie jej drogi prowadziły do tych ramion i tego miejsca. Teraz, po słowach, które wypowiedziała wcześniej, zrozumienie błąkało się w jej spojrzeniu obecne w każdej sekundzie, w której jego dłonie błądziły po wąskich bliznach na jej ciele. Za łobuzerskim uśmiechem nie czaiła się rezerwa, każąca jej odsunąć się gdy tylko jej umysł otrzeźwieje. Wiedziała, że znajduje się w miejscu, w którym powinna być, a to dało jej spokój, którego tak potrzebowała. Pozwoliło oddać się chwili, zapomnieć o wszystkim, co działo się za czterema ścianami kajuty kapitańskiej. Turianin nie był przyjacielem przez wspólną traumę. Nie był nikim, za kogo go uważała gdy się poznali, gdy pełna agresji trzymała się z dala, zasłaniając urazę żartami i dwuznacznościami. Prawda okazała się daleka od jej ponurych rozważań, a mężczyzna przed nią nie tym, czego się obawiała.
Odsunęła się w roztargnieniu, z trudem wracając do rzeczywistości na tyle, by zorientować się, że siedząc mu na kolanach nie pozwala na nic innego. Dłońmi chwyciła za krawędź jego spodni, ciągnąc je w dół, choć bez zamiaru ściągnięcia ich z niego. Wokół jej ciała uniosła się niebieska łuna. Drobne, błękitne płomyki zatańczyły na powierzchni jasnej skóry, choć Volyova wydawała się tego nie zauważać. Zamiast tego, pociągnęła Viyo do siebie, odsuwając go od ściany, o którą mógł się opierać. Zmuszając do położenia na plecach, nim wróciła na jego kolana, odnajdując drogę do ust, od których nie chciała się odrywać.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

19 wrz 2018, o 22:53

Blizny stanowiły jedną z drobnych różnic w poglądach na życie między nimi. Dla niego przedstawiały historię, zakładkę między kartami książki, do której można było wrócić w każdej chwili; gdy przesuwał palcami wzdłuż bledszego śladu między jej żebrami, widział zarówno omni-ostrze wbijające się w nią z ręki Bryanta, jak i wspomnienie całego Hexa; gdy dotykał skóry pod krawędzią opatrunku przy jej obojczyku, wiedział że kiedyś w przyszłości w ten sam sposób będzie to wywoływać chwile z przetwórni piezo ale również i ich dzisiejszej rozmowy. Dla niej były przypomnieniem, ale innego rodzaju. Nauką, że była zbyt wolna, jak sama to określiła.
Od czasu klubu z Illium oboje uświadomili sobie, że popełnili wiele błędów w ocenie. Tak jak on nie był tym za kogo go uważała, tak ona nie była tą, o którą bycie ją oskarżył w Hexie. Ciężko było nie myśleć jak niewiele brakowało, żeby ich znajomość zakończyła się nie w czułych pocałunkach, a we krwi i huku wystrzałów. Ciężko było nie myśleć o roli losu. Fortuny. Wszystkiego co miało w nazwie przeznaczenie i głupio brzmiało.
Wnętrze kajuty i miękkie łóżko były odmienną scenerią od poprzednich w których się znaleźli, ale różniła się również i nastrojem. Tam gdzie w batariańskim transporterze wygrał długo narastający żar rosnący pod powierzchnią, osiągający siłę która w końcu przy wsparciu alkoholu przełamała na chwilę wzajemne mury, tak tutaj towarzyszyło im wewnętrzne ciepło i coś dużo głębszego; tam gdzie mesa Elpis była świadkiem zwycięstwa głodu i niecierpliwości do ponownego zanurzenia się w ogniu rozpalonym w hangarze, tak tutaj czas płynął powoli, pozwalając napawać się i hołubić każdą chwilę. Nie było tu dźwigni i niewygodnych foteli, a także mroku skrywającego większość szczegółów poza złotymi tęczówkami; nie było przewróconych szklanek, twardego stołu i niezapominajek rozsypanych na blacie i wplecionych między błękitne kosmyki.
Lazurowa poświata, która ją otoczyła, była inna od tej, której czarne języki wyżłobiły pęknięcia na jego rękawicach pancerza i inna od tej, która potrafiła zamienić kawałek rzeczywistości w nicość. Niebieskie płomyki były delikatne, subtelne, podobne do tych, które towarzyszyły jej w chwili uniesienia pośród illyjskich kwiatów, ale niosły ze sobą siłę. Kiedy chwyciła go za pas i pociągnęła w dół, zmuszając do zsunięcia się na plecy, nie zaprotestował; kolejny z pocałunków, który złożyła pochylając się nad nim, ponownie przesłonił mu twarz, gdy tym razem towarzyszyła mu kurtyna błękitnych włosów oddzielających go od reszty świata. Jego dłonie powędrowały na jeden z jej boków oraz na przeciwne mu ramię, za nic mając sobie pełgające lśnienie biotyki; subtelne mrowienie promieniowania piezo niemal utonęło w natłoku innych emocji, gdy niebieska łuna prześlizgnęła się po jego palcach, błądzących pośród rozświetlonej skóry.
Umysł nie potrafił - nie chciał - się skupić na niczym innym poza bliskością, smakiem tequili na ustach, a w końcu i poszukiwaniem pojedynczego guzika. Film mógłby nie istnieć, równie dobrze zastąpiony przez pokaz wielobarwnych slajdów; nawet dźwięki zlały się w jednolite, nie do odróżnienia tło.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

19 wrz 2018, o 23:49

Błękitne płomyki nie przypominały tego, czym posługiwała się w walce. Nie były iskrzącymi się fragmentami czarnej materii, wybuchającymi na powierzchni tego, z czym się starły. Nie były czarne jak najciemniejsza z nocy, pochłaniające światło wokół tak, jak pochłaniały życia, których zdołały się uczepić. Ten rodzaj biotyki był mu znajomy i w porównaniu do tego, do czego u jej boku mógł zdążyć przywyknąć, okazał się niewinny.
Pozbawiał ją kontroli, a jej umysł sięgał poza świat i materię, która go otaczała, ku czemuś, co unosiło równie niebieskie końcówki jej włosów, muskające turiańską twarz gdy pochyliła się do przodu. Guzik przytrzymujący jej spodnie był najmniej istotną przeszkodą, lecz najcięższą do pokonania gdy zaślepiało ją pożądanie. Kiedy wpadła w jego objęcia, nie chciała już nigdy ich opuszczać.
Powietrze iskrzyło od wzmagających się języków biotyki, sunących gładko wzdłuż jej ciała, otulających jego dłonie gdy wsparły się na jej talii i ramieniu. Nie widziała tego, tak jak nie widziała własnych blizn czy paskudnego siniaka. W zielonych oczach odbijało się wiele rzeczy, ale w nich każdy dowód na to, że była zbyt wolna, był pięknym znamieniem dodającym jej charakteru. Nic nie było w stanie jej rozproszyć. Nawet chwila, w której jej ciało wyprężyło się w łuk, a dłoń bezwiednie zacisnęła na jego karku, nie pozwalając na zbędny dystans.
W jego spojrzeniu odnalazła drogę, którą postanowiła ominąć. Widząc to, cofnęła się na szlak, pozwalając, by los pchnął ją w odpowiednie miejsce. Biotyka wokół niej reagowała niczym druga skóra, falując i drżąc pod wpływem każdego ruchu, a później z wolna uspokajając się gdy niebieskowłosa odzyskiwała swój oddech. Świat wokół nich parował od gorąca. Kołdra wydawała się parzyć, tak jak wcześniej nieustannie chłodne dłonie Mayi. Wtuliła się w jego ramiona, opierając swój policzek o jego, chowając twarz w ciepłej poduszce na krótką chwilę. Obróciła się później na zdrowy bok, odruchowo sięgając po skrawek kołdry, którym mogła się przykryć. Pościel była tak pomięta i rozrzucona na wszystkie strony, że nawet zlokalizowanie plamy po wylanym alkoholu było zadaniem graniczącym z niemożliwym.
Westchnęła, nie chcąc psuć momentu słowami, które mogły do niego nie pasować. Oparła brodę o jego klatkę piersiową, przyglądając się mu zza opadających na jej twarz, niebieskich kosmyków. Uniosła rękę, by pogładzić go po policzku w zamyśleniu, za którym tym razem nie chował się rosnący między nimi dystans.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

20 wrz 2018, o 01:06

Blask biotyki rozświetlał pokój silniej niż którakolwiek scena z filmu, nadając jasnym ścianom i rozwieszonemu uzbrojeniu nadnaturalnego, szafirowego koloru, a chwili surrealistycznego, wyrwanego poza rzeczywistość nastroju. Błękitna poświata odbijała się w szmaragdowych tęczówkach, gdy te chłonęły pełen, podkreślony przez nią widok z fascynacją; moc zaprzeczająca fizyce unosiła niebieskie pukle włosów biotyczki, elektryzowała powietrze, mrowiła na jego ciele. Lazurowe światło dominowało, a drobne płomyki to pulsowały, to przygasały, zmuszając cienie na ścianach do tańca w rytm ich własnego tempa, w rytm dwóch oddechów. Łatwo było uwierzyć, że posiadają własne życie, własną świadomość teraz wypuszczoną na wolność ale pozostającą w pełnej synchronizacji ze swoją nosicielką.
Emocje, do tej pory kłębiące się pod powierzchnią, teraz zlały się w jedność, gdy zniknęło wahanie, wszelkie pozostałości murów czy niepewność. To nie był już triumf chwili nad rozsądkiem, ani potrzeby nad dystansem. Pocałunki stały się dodatkiem, gdy dotyk i bliskość przejęły kontrolę - czy raczej pozwoliły ją zatracić. Rzeczywistość, AZ-99, Khouri, Reed... Wszystko straciło na znaczeniu, zniknęło, zostało wypalone przez błękitny blask, przyspieszone bicie dwóch serc, dotyk dłoni wspartej na klatce piersiowej i drugiej, wbijającej palce na karku. Jego zielone spojrzenie tonęło w jej bursztynowych stawach, nie chcąc się od nich oderwać, gdy z tęsknotą łaknął każdej sekundy ich widoku, każdej chwili w której mógłby się w nie wpatrywać.
Głębsze westchnięcie, cichy jęk wzbijający się ponad dźwięki filmu, zlały się z najsilniejszym impulsem niebieskiego światła, które padło na ściany i zafalowało na gładkiej skórze. Dotyk rozpalonego policzka na jego policzku przeczył wcześniejszemu chłodu, którym biło ciało kobiety, ale towarzyszące temu drżenie teraz miało zupełnie inne źródło. Jego dłoń odnalazła jedną z jej łopatek, a druga miejsce na lędźwiowym odcinku kręgosłupa, wyczuwając pod sobą trzepotanie gwałtownie bijącego serca, klatkę piersiową opadającą i unoszącą się w rytm ciężkiego oddechu, takiego jak u niego. Przez kilka długich chwil czas zwolnił do najwolniejszego tempa, płynąc powoli ale i bez towarzyszącej mu rzeczywistości. Lazurowy blask przygasał, krew płynęła coraz wolniej, oddech się uspokajał.
Kiedy obróciła się bokiem, objął ją bez słowa ramieniem i przyciągnął do siebie w niemal zaborczym odruchu. Myśli wciąż płynęły z trudem, leniwie, więc umysł skupił się tylko na jej bliskości, na cieple jej ciała przylegającym do jego boku. Obrócił twarz w jej stronę, odwzajemniając jej spojrzenie w ciszy i błądząc nim po jej twarzy, niespiesznie chłonąc jej widok jakby nigdy miała mu się nie znudzić. Jego wolna dłoń w roztargnieniu głaskała ją po nagim ramieniu, nieświadomie, przez kolejne długie minuty ciszy, ale we wzroku można było dostrzec czułość.
Jego myśli błądziły swobodnie, obracając się dookoła towarzyszącej mu kobiety. Jeszcze kilka miesięcy temu liczyły się dla niego tylko odpowiedzi, tylko większe dobro oraz naprawianie galaktyki. Czy to właśnie nie na tych podstawach została oparta jego kandydatura na Widmo? Maya zmieniła wszystko. Dodała do jego altruistycznych, idealistycznych pobudek osobisty cel, własne pragnienie, które teraz widać było w jego tęczówkach, nie ukryte pod warstwą praktyczności i logicznej oceny. Przy niej czuł się szczęśliwy. Spełniony. Wypełniała w nim dziurę wyszarpaną przez szpony bestii z AZ-99, przez zgodę na zabicie jeńców, przez przeżycia z Lyesii, sprawiając że te schodziły na dalszy plan. Ona sama upajała go, przyciągała do siebie jak ćmę ogień, a sama myśl, że mógłby ją utracić, wywołała nieprzyjemny chłód pod powierzchnią chitynowych płytek i zmusiła do mimowolnego przyciągnięcia jej bliżej. Wtulił twarz w jej błękitne włosy, zamykając oczy i napawając się jej bliskością, zapachem, ciepłem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem wdzięczny, że cię spotkałem - wyszeptał cicho, ledwie słyszalnie w płynącej w tle muzyce. - Przy tobie nic innego nie ma znaczenia. Byłbym gotowy spalić cały świat, jeżeli znaczyłoby to, że mógłbym wywołać twój uśmiech lub zobaczyć szczęście w twoich oczach.
Ciężko było powiedzieć ile upłynęło czasu, nim uniósł z powrotem powieki i żeby ponownie napotkać spojrzenie tych złotych. W jego własnych widać było oddanie i miłość, których nie próbował - nie chciał - ukrywać, nawet jeżeli jakaś jego część panicznie bała się, że z jakiegoś powodu ją to spłoszy. Napisy końcowe drugiego wida zawitały na jego powierzchni już jakiś czas temu, wolno płynąc przez ekran.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

20 wrz 2018, o 15:05

Objęła go gdy wtulił twarz w splątane, niebieskie włosy, kładąc dłoń na jego policzku. Przymknęła oczy, wsłuchując się w muzykę, w jego miarowy oddech. Trwając w objęciach bez słowa sprzeciwu, nie zauważając nawet tego, że znów zsunęła się zagarnięta przez nią kołdra, odsłaniając nagą skórę, wystawiając na działanie chłodu. Uśmiechnęła się lekko, choć nie był w stanie tego dostrzec. Uśmiechnęła się tak, jakby wyczuła jego myśli gdy przyciągnął ją do siebie, jakby wiedziała wszystko bez absurdalnych, telepatycznych umiejętności przypisywanym biotykom. Przez długie kilka chwil wokół nich nie działo się nic, choć oboje leżeli zamknięci we własnych światach, wypełnionych emocjami, wyznaniami i pytaniami, które nie odnajdowały ujścia na zewnątrz w obawie tego, jakie mogłyby mieć reperkusje.
Cofając się, by móc na nią spojrzeć, od razu dostrzegł utkwione w nim, jasne spojrzenie. Na ramieniu, które wyciągnęła ku niemy, połyskiwała blizna po spotkaniu z siatką ogrodową, cienka i delikatna, w przeciwieństwie do czterech szram przecinających jej odkryty teraz policzek. Nie miała sztucznej inteligencji, która przypominałaby jej o zanikającym, moralnym kręgosłupie, ani która nawracałaby ją na właściwy tor tak, jak Etsy nawracała Widmo. Miała tylko odbicie w lustrze, przypominające o wszystkim, co straciła, odbierające ochotę na jakąkolwiek zmianę. Obserwowanie się oczyma turianina wywoływało w niej uśmiech. Lubiła to, kim stawała się przez jego obecność.
- Gdzie byłeś rok temu? - wyrwało jej się, bez cienia oskarżenia czy wyrzutu, lecz z żalem w głosie. Ich losy splotły się kilka miesięcy temu, choć żadne z nich wtedy o tym nie wiedziało. Przez jedną chwilę, w której systemu statku wykryły wrak na AZ-102, Viyo znalazł się bliżej leżącej koło niego kobiety niż mógłby się spodziewać. - Żałuję, że nie poznałam cię wcześniej.
Muzyka w tle umilkła, obnażając niesłyszalne wcześniej drżenie w jej głosie. Zamknęła oczy, wtulając się w jego klatkę piersiową i chowając twarz przed jego spojrzeniem. Gdyby poznali się wcześniej, wszystko mogłoby być inne. Ich znajomość mogłaby rozpocząć się inaczej, mogła nigdy nie wylądować w B, nigdy nie trafić do Horusa. Nigdy nie rzucić szklanką w mesie Elpis, wykrzykując mu w twarz słowa, których potem mogła żałować. Które dawno przestały być prawdziwe i adekwatne, a reprezentowały jej fałszywy obraz osoby, którą był naprawdę.
- Sprawiasz, że wierzę w dobre zakończenie tego wszystkiego - dodała cicho, gdy w tle znów włączył się kolejny vid, zakolejkowany wcześniej, odpalony automatycznie. Druga część Fantomowego Złodzieja zaczynała się taką samą muzyką jak pierwsza i dzięki temu mogli to rozpoznać. W końcu przy pierwszych kilku minutach nawet uważali na to, co dzieje się na ekranie. - Chcę je zobaczyć.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

20 wrz 2018, o 16:27

Wyświetl wiadomość pozafabularną Cienka blizna na jej ramieniu, podobnie jak te przecinające jej policzek oraz drobny nos, były zaledwie kolejnymi zakładkami w pisanej przez nią książce. Jego oczy z czułością przesunęły się po jej twarzy, nie widząc śladów pozostawionych po pazury, a to kim była pod spodem, to kto wcześniej chował się za murami i popękanym szkłem. Czasy podczas których chciała skoczyć w przepaść za swoim pragnieniem zemsty, podczas których spadała w dół wewnątrz spirali autodestrukcji, skończyły się, gdy w porę udało mu się ją złapać i przyciągnąć ku powierzchni. Nie chciał nawet myśleć jak skończyłaby się jej historia, gdyby się nie spotkali lub gdyby podjęli inne decyzje podczas rozmowy w Hexie. Nie chciał widzieć jednego z wielu prawdopodobnych epilogów, w których jej ciało leżało na szczycie klubowego budynku po środku lądowiska skycara, z jedną dłonią zaciśniętą na ranie w brzuchu i martwymi oczami wpatrującymi się w nocne niebo - w zakończeniu w którym nigdy nie było go przy jej boku, w którym nigdy nie poznał co ukrywało się w przerażeniu pod maską furii, pragnienia zemsty i bezdusznego mordu. Sama ta myśl mroziła serce, zaciskając na nim swoje szpony.
- Żałuję, że nie odnalazłem cię wcześniej - odpowiedział cicho w tym samym tonie, tonąc w jej złotych tęczówkach.
Jak wyglądałyby ich relacje, gdyby spotkali się przed Horusem? Przed jej lądowaniem na AZ-102, przed jej upadkiem na mroźnej planecie? Czy zaiskrzyłoby między nimi, gdy on był porucznikiem turiańskich oddziałów specjalnych, a ona oficerem N7? Czy poznaliby się w żołnierskim barze na dwóch różnych przepustkach, siedząc przy ladzie na wysokich stołkach i sącząc chatti oraz tequilę? Idealistyczny żołnierz Hierarchii i plakatowa bohaterka Przymierza?
Kiedy wtuliła się w jego klatkę piersiową, otulił ją ramionami. Czuł chłód jej skóry i gęsią skórkę, która powoli zaczynała pokrywać ramiona, więc oferował swoje ciepło. Chciał być blisko i nigdy jej nie wypuszczać, tak jak ona wcześniej.
- Będzie na nas czekać na końcu tego wszystkiego - obiecał niemal bezgłośnie, wpatrując się w znajome otwierające napisy na ekranie, ale ich nie widząc. Kąciki jego ust uniosły się po chwili mimowolnie, gdy coś innego odezwało się w jego głowie, efekt błogiej radości. - Nie ma wyjścia, bo inaczej Fortuna znajdzie się następna na naszej liście.
Łóżko zatrzeszczało cicho, gdy obrócił się powoli na bok, delikatnie układając wtuloną w niego kobietę na plecach. Podparł się obok niej, nachylając nad nią i odnajdując jej usta. Tym razem jednak jego pocałunek był spokojny, długi i naznaczony namiętnością, a głodnym pośpiechem. Kiedy oderwał się po kilku nieskończonych sekundach, na jego wargach nie było uśmiechu, ale niespodziewana powaga. Podjął pewną decyzję, nawet jeżeli oznaczało to ponowne wkroczenie na niezbadane pole minowe, po drugiej stronie którego stała biotyczka. Decyzję, która warta była ryzyka i która sprawiła, że ruszył przez ziemię najeżoną ładunkami wybuchowymi bez wahania i bez spoglądania w dół, kierując się prosto ku sylwetce oddalonej na horyzoncie.
Uniósł dłoń, w zamyśleniu przesuwając palcami po jej policzku, muskając kciukiem drobną bliznę sięgającą jej kącika ust.
- Kocham cię, Mayu Volyova. I chcę dać ci to dobre zakończenie bardziej niż cokolwiek innego.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

20 wrz 2018, o 20:37

Wyświetl wiadomość pozafabularną Zaśmiała się cicho gdy znów padło imię Fortuny. Myśl, że ofiarą ich działań miała paść pani samego przeznaczenia wydawała się niemal zarozumiała. Zwykli śmiertelnicy przeciwko rzymskiej bogini - niczym opowieść z mitów. Te jednak nie miały często szczęśliwego zakończenia, ale żadne z nich nie musiało teraz zwracać na to uwagi. Koło fortuny wydawało się obracać w pomyślny sposób dla nich odkąd tylko opuścili Szanghaj, a słowa Reeda opuściły głowę niebieskowłosej, dając jej spokój. Głupie vidy okazały się pomysłem trafionym w dziesiątkę, nawet jeśli przestali zwracać na nie uwagę po kilku minutach, a akcja drugiego z nich kompletnie im uleciała. Teraz były tylko tłem do tego, co działo się między nimi. Zegarem odmierzającym ich czas spędzony w gorącej pościeli, grającym równo co półtorej godziny, spowijającym kajutę w półmroku przy napisach końcowych i relaksującej muzyce.
Muśnięcie policzka, długi pocałunek, zakończony jej westchnieniem. Nie chciała ruszać się z miejsca, choć przed chwilą zrobiłaby wszystko by móc dalej chować twarz przed jego spojrzeniem, tuląc się do niego. Teraz odwzajemniała je ze śmiałością, ignorując tylko połowicznie przykrywającą ją kołdrę. Powietrze nadal było nagrzane, a on wciąż był blisko. To wystarczało, by utrzymać ją szczęśliwą, niechętną do ruszenia się z łóżka. Dopóki nie dostrzegła nagłej powagi wkradającej się do jego mimiki. Wtedy jej uśmiech zbledną.
Może jednak dwa słowa były w stanie to popsuć.
- Nie - wydusiła z siebie po chwili. Wcześniej półotwarte oczy teraz przypominały dwa, złote spodki. Jej ciało zesztywniało pod jego dotykiem, mięśnie napięły się bezwiednie, a głos uwiązł w gardle. - Nie możesz - wyrzuciła z siebie z trudem. W jej głosie zabrzmiała złość i gorycz. Ta sama, która na ogół chowała się w zakamarkach jej tęczówek, czekając, aż jego noga uderzy w minę, lub potknie się, mówiąc coś, czego nie powinien. Ta sama, która od ostatnich kilku dni znikała się i pojawiała z powrotem, nigdy nie zagrzewając miejsca na dłużej. Wiedziała, jak na nią patrzył. Uśmiechała się, widząc nasyconą uczuciami zieleń, spoglądającą na nią z góry, ale z jakiegoś powodu opisujące to dwa słowa oddaliły ją o setki metrów z miejsca, w którym była.
Wycofała się, automatycznie, bezwiednie. Nie miała nawet gdzie uciekać, nie teraz, nie w takiej chwili. Była zbyt odsłonięta, wyszła zbyt daleko za otaczające ją mury by teraz odwrócić się na pięcie i szybko przejść przez bramę, zatrzaskując ją za sobą. Choć na jej twarzy pojawiła się bezpodstawna złość, w oczach zagościł strach, przerażenie wręcz. To samo, z którym spoglądała na skrzące się niebo, rozdzierane przez magnetyczną burzę na AZ-102. Petryfikujące, wyciągające z jej płuc powietrze, kradnące kilka uderzeń serca. Zaciskające się żelazną pętlą na jej brzuchu, wywołując ból gorszy od ruchu złamanego żebra.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

20 wrz 2018, o 21:24

Nagłe zesztywnienie mięśni kobiety było pierwszym sygnałem, że jego wędrówka przez pole minowe nie poszła tak jak zamierzał. Gwałtownie rozszerzone źrenice niemal wypełniły złote tęczówki, gdy uczucie i bezgraniczne zaufanie niespodziewanie wycofały się w popłochu; lodowe mury wystrzeliły spod ziemi, rosnąc i odbudowując się, ku jego grozie. Jej szybkie wciągnięcie powietrza było niczym kliknięcie inicjatora na zakopanym ładunku wybuchowym - jedynym, trwającym ułamki sekund ostrzeżeniem przed tym co miało nadejść chwilę później.
Co on najlepszego zrobił?
Dwa słowa, które miały podsumować wszystkie pozostałe, a których bali się wypowiedzieć lub których nie potrafili ubrać we właściwe zdania. Dwa słowa, które nigdy nie zostały wypowiedziane między nimi, ale które pod wieloma względami były niepodważalne po ostatnich wydarzeniach oraz wzajemnych wyznaniach. Dwa słowa, które niespodziewanie wbiły nóż między nimi.
On również zesztywniał, ale nie ze złości, a z zaskoczenia. I obawy, która wysunęła lodowate szpony z głębi podejrzenia, że właśnie tymi dwoma słowami zniszczył coś tak delikatnego, co budowali razem od tych kilkunastu tygodni.
- Dlaczego? - zapytał cicho, patrząc w rozszerzone oczy pełne uczuć, których źródła nie potrafił zrozumieć. Złość, przerażenie, gorycz. Bo znali się zbyt krótko, pomimo wspólnych przeżyć których inni nie doświadczyliby przez całe lata jeżeli w ogóle całe życie? Bo uważała, że ponieważ jej czas miał się skończyć w najbliższym czasie z powodu czarnej materii trawiącej jej umysł i ciało, to było najgorsze co mógł zrobić? Czy może natrafił na rozdział księgi, do którego jeszcze nie zaglądał wcześniej?
Musiała to wiedzieć. Kiedy ich tajemnice opadły, kiedy leżeli w swoich ramionach i spoglądali wzajemnie w okna własnych dusz, wykiełkowało tam uczucie, które można było nazwać tylko tymi słowami. A jednak z jakiegoś powodu, te dwa słowa znaczyły o wiele, wiele więcej.
- Maya - poprosił cicho, nie chcąc bardziej jej spłoszyć, chociaż wyglądało że na to było o kilkanaście sekund zbyt późno. Wiedział, że jeżeli teraz pozwoli jej uciec, jeżeli nie naprawi tego co zrobił, nie będzie już powrotu. A ta myśl rozcinała mu serce na dwoje.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

20 wrz 2018, o 22:33

Tysiące myśli przelatywało przez jej umysł w jednej chwili. Sprzecznych ze sobą, ze wszystkim, co wyrażało jej spojrzenie pełne strachu. Z tym, jak zachowywała się pod wpływem jego dotyku, czego nie potrafiła ani nie chciała ukrywać, póki rzeczywistość uderzyła ją tam, gdzie opuściła jego. Wyrażenie tego, co odbijało się w jej oczach wywołało reakcję porównywalną ze spojrzeniem przeszłości w twarz na zbitej lodem skorupie, jaką było AZ-102. Kryształowy glob przecięty był bliznami Niezłomnego. Pozostałościami po tym, co zdefiniowało jedyną ocalałą, wciskając na drogę, która prowadziła ku dnie aż do rozwidlenia, którym było Elpis. Na obu końcach kajuta kapitańska lub śluza.
- Dlaczego- nie, przecież... - odsunęła się jeszcze mocniej na dźwięk własnego imienia padającego z jego ust. Podniosła do pozycji siedzącej, nie zważając na piekący ból w żebrach. Wcisnęła w ramę łóżka, ze zmiętą kołdrą oddzielającą ją od turianina, za którą pragnęła schować się teraz cała. Potargane włosy przylgnęły do metalowej ściany łóżka, ale były ostatnim, na co mogłaby zwrócić w tej chwili uwagę. - To nie tak miało być - warknęła, a jej głos załamał się zanim dotarła do końca zdania.
Na jej twarzy pojawiały się cienie, lecz wątpliwość nie była jednym z nich. Złość z wolna przysłaniała pozostałe, przeważając, wykrzywiając jej twarz w grymasie. Podsycona przerażeniem, które zastąpiło odbijające się w złocie zaufanie i czułość. Siedziała spetryfikowana, gdyby nie jej drżące dłonie, zaciskające się na materiale. Łóżko nie było na tyle wielkie, by zapewnić prawdziwy dystans, a jednak siedząc kilkanaście centymetrów dalej wydawała się być w innej galaktyce.
- To? To może mieć szczęśliwe zakończenie, o którym mówisz. O którym ja mówię. Mówiliśmy - oderwała jedną rękę od kołdry, wskazując na omni-klucze spoczywające na biurku, hakowane przez pracujące nad złamaniem kodu, obie sztuczne inteligencje. - Ale to, co- ty, przecież...
Nie sprecyzowała. Mówiła urywanym głosem, dygocącym od poruszenia. W normalnych warunkach, w normalnej sytuacji, jego wejście na pole minowe i porażka sprawiłyby, że cofnęłaby się w bezpieczne schronienie, odcinając od turianina. Wracając do skorupy, w której zawsze mogła się skryć. Tym razem jednak była przerażona, ale dopiero po chwili był w stanie to przerażenie zidentyfikować. Zaklasyfikować do czegoś, odczytać.
Co ona najlepszego zrobiła?
- To jest tymczasowe - wycedziła, z żalem przeistaczającym jej głos w pełen smutku szept. Jej klatka piersiowa podnosiła się gwałtownie, a ruszona adrenaliną kobieta wydawała się z każdą chwilą coraz mocniej tracić nad sobą kontrolę.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

21 wrz 2018, o 00:05

Wyświetl wiadomość pozafabularną Z bólem obserwował jej strach wymalowany na twarzy wraz z tysiącem innych emocji, które przepływały przez jej spojrzenie. Dwa słowa, które wypowiedział wcześniej, były jak nieświadome uderzenie spłoszonego zwierzęcia, jak cios który złamał całe ostrożnie budowane zaufanie. Szczególnie, że nie wiedział co przełamało jej tamę przerażenia, nie wiedział co takiego zrobił i dlaczego, gdy jeszcze parę sekund wcześniej byli bliżej niż kiedykolwiek, odsłaniając wszystkie swoje tajemnice.
Kiedy usiadła gwałtownie, a potem się odsunęła, odruchowo wyciągnął rękę, żeby ją powstrzymać, ale ta zamarła w połowie drogi. Zimne szpony zaciskały się na jego sercu i w brzuchu, gdy widział ją w takim stanie; wtuloną w ścianę, z oczami wielkości spodków w których odbijały się sceny na ekranie, który oboje ignorowali, zasłaniająca się cienką pościelą na której zaciskały się jej palce, jeszcze bardziej blade niż wcześniej.
Materiał prześcieradła zaszeleścił, gdy on również usiadł powoli, podpierając się ręką o łóżko. Bał się poruszyć, bał wykonać jakikolwiek gest, żeby jeszcze bardziej jej nie spłoszyć, więc tylko patrzył na nią w milczeniu. Sceny z filmu rozgrywającego się za jego plecami rzucały kolorowe światła na ściany i na jej pobielałą twarz, ale w tej chwili było to ostatnie o czym mógłby myśleć. Cienie, które zadomowiły się w jej spojrzeniu, bolały go bardziej niż jakikolwiek pocisk, którym mógłby zostać postrzelony, bardziej niż omni-ostrze wgrywające się w klatkę piersiową. Słyszał jak plątała się w słowach, jak próbowała przekazać mu coś tak jak wcześniej.
Dopiero, gdy wskazała drżącą dłonią w stronę omni-kluczy, a jej głos się załamał, niespodziewanie się uspokoił. Zrozumiał. Zrozumiał co za strach stał za jej reakcją, co wywołało wściekłość, którą próbowała się bronić w znanym mu odruchu.
- Maya - powtórzył cicho, ale tym razem jego głos był łagodny, chociaż przebijał się przez niego smutek. Wróciło do niego ciepłe uczucie, gdy zrozumiał co próbowała mu przekazać, a co ważniejsze - dlaczego. Nie czyniło to tej chwili łatwiejszą, ale pozwalało dostrzec szansę. Promienie słońca przebijające się przez pył opadający po eksplozji ładunku ukrytego pod powierzchnią ziemi. - Wiem o czym myślisz i czego się obawiasz. Wiem na co się piszę. Pamiętam. I nie zmienia to moich słów.
Chciał się do niej przysunąć i ją objąć bardziej niż cokolwiek, ale wiedział, że to tylko ją spłoszy jeszcze bardziej, sprawi że odepchnie go lub wybuchnie, dlatego siedział w bezruchu, wpatrując się w jej przerażone oczy nawet jeżeli sprawiało mu to trudność. Więc jednak chodziło o czarną materię. O datę ważności, którą dostała i wyrok śmierci, który na nią czekał prędzej lub później - za rok, dwa, dziesięć. W jej myślach non-stop trafiała do marginesu prawdopodobieństwa, ale nie mogła trafiać tam wiecznie. A przynajmniej tak sądziła. Zacisnął palce dłoni opierającej się na prześcieradle w pięść w chwilowym impulsie bezsilności.
- Wszystko jest tymczasowe, jeżeli tylko będziesz na to patrzeć w ten sposób. Niektóre rzeczy bardziej, niektóre mniej. - Asari, elkorzy, nawet SI. Nic nie było wieczne, poddając się pod upływem czasu. Ciało się starzało, części zużywały, umysł szwankował. Czasem jedna historia kończyła się gwałtowniej od drugiej. - W życiu, które prowadzimy, koniec może nadejść niespodziewanie chociażby jutro, w następnej walce czy podczas skoku przez Przekaźnik. Czy przez to nie powinienem cię pokochać? Czy przez to mam chować się za osłonami pół życia?
Jego wzrok błądził po jej twarzy, ale jego spojrzenie przygasło. Wiedział, że jej myśli były dużo bardziej skomplikowane, tak jak emocje odbijające się w oczach, w których teraz próbowała rozgorzeć wściekłość i zawód. Chciał jej przekazać tak wiele rzeczy, tak bardzo uspokoić jej obawy, pokazać spojrzenie na nią ze swojej własnej perspektywy.
- Będę o ciebie walczył, nawet jeżeli miałbym walczyć z samą rzeczywistością i logiką. Będę walczył o twoje dobre zakończenie, nawet jeżeli mam walczyć ze statystyką. - Jego spojrzenie próbowało odszukać jej własne, a emocje, które ponownie wypłynęły na wierzch, były trudne do zidentyfikowania. Determinacja, ból. Ale i spokój. Na jego ustach pojawił się smutny uśmiech, gdy odezwał się ponownie. - I nawet jeżeli mi się to nie uda... Powiedziałem ci już kiedyś, że jesteś tego warta. Każdej walki. Każdej porażki. Każda sekunda z tobą jest tego warta, bez względu na ryzyko i bez względu na to co może nadejść.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”