Kiwnął głową - ciężko było się nie zgodzić. Nie zdążyła wziąć najłatwiej wymienialnej paczki. To pancerz był najważniejszy, od biedy wszystko inne mógł zabrać nawet ze zwłok pierwszego żołnierza, którego będą musieli zabić na swojej drodze. Miał też jakąś broń, w kajucie była na nią skrzynia, a w przestrzeni ładunkowej miał ten jeden pistolet. Może poupychane było tego jeszcze więcej na Crescencie, po prostu nigdy nie potrzebował niczego poza obecnym karabinem. Teraz został gdzieś w Szanghaju, razem z jego pancerzem. W miejscu, w którym się ukrywał, lub wyrzucony przez Reeda i jego ludzi. I tak nie musieli martwić się o powiązanie Nazira z linią B przez kogokolwiek, kto znalazłby jego sprzęt, bo wiedział, jak ukryć jego pochodzenie i sam o to zadbał.
- Miałem ogólne plany - przyznał, obracając się w jej stronę. Odstawił kawę na blat za sobą, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Zahra może być nieaktualna. Nie wiem, nie pisałem do niej. Ale za przewiezienie tego prototypu oferowała czterysta.
Westchnął, pocierając skronie palcami. Humor wciąż miał dobry, ale Zahra i jej zlecenie miało już miesiąc, jej oferta mogła być nieaktualna.
- Tysięcy - uściślił, orientując się, że nie powiedział wszystkiego. - Crescent jest szybki. Z Isis, możemy mieć takie papiery na niego jakie tylko chcemy. Wygląda tylko podejrzanie, szczególnie z tymi celami. Gdyby przyszła jakakolwiek kontrola ciężko to będzie wytłumaczyć.
Przysunął się do niej, przechodząc naprzeciw, wsuwając pomiędzy zwisające nogi i opierając dłonie na jej udach. Wszystko się udało, przeskoczyli jeden stopień i wyszli z tego bez szwanku. To, że czekało ich jeszcze dwadzieścia, to było zmartwienie na kiedy indziej. Jutro, może pojutrze, kiedy skontaktują się z Widmem i zobaczą, jak poszło tamtej dwójce na Noverii. Nie mógł sobie odmówić jej bliskości, choć niczego więcej nie próbował robić. Sięgnął po kawę, napił się i oparł ciepły kubek o jej nogę.
- Możemy na tym zarobić. Jest ryzyko, zawsze będzie, ale lepiej wykorzystać statek niż szukać losowych zleceń na Omedze. Tak mi się wydaje - kontynuował, spoglądając na nią z góry. Siedząc na stole wciąż była od niego niższa. - Na razie nie wiem, chyba nie wszystko od razu. Ale jeśli Zahra będzie dostępna, albo coś innego się trafi, to ufundujemy twoje medyczne fanaberie - dodał uszczypliwie, maskując uśmiech potrzebą napicia się kawy z kubka. Jak na razie kapsuła uratowała jego, nie ją, więc najwyraźniej czuł, że może swobodnie żartować na ten temat.
Westchnął, przesuwając bezmyślnie dłonią po jej udzie, wpatrując się w materiał spodni.
- Stacja medyczna i zbrojownia, a nas tylko dwójka - zauważył, ale nie wyglądał na niezadowolonego z tego powodu. - Będziemy latać najdroższą korwetą w historii.