Wyświetl wiadomość pozafabularną
Nie odpowiedział od razu, ale nie miał też siły się spierać z kobietą. Miał nadzieję, że dopóki stał o własnych siłach, dopóki utrzymywał się w pionie, tak długo jego organizm będzie walczył z rzeczywistością i odpierał efekty wszystkich obrażeń których doznał. Medi-żel nie działał jednak w nieskończoność, a znieczulający specyfik coraz bardziej poddawał się pod naporem bodźców czających się na granicy zakończeń nerwowych. Ostatecznie skinął po prostu głową, przyjmując jej propozycję.
-
Khouri - odezwał się cicho, wyswabadzając ręce i prostując się. Zignorował kąśliwy ton mężczyzny, spoglądając w jego stronę. -
Dziękuję.
Byli uwikłani w to wszystko we trójkę, ale chcąc nie chcąc, mężczyzna był głównym powodem dla którego wciąż żyli. Dług między nimi, jeżeli wciąż istniał po Szanghajskiej przetwórni piezo, został spłacony z nawiązką.
Poddał się ręce Mayi, ruszając za nią w stronę skrzydła szpitalnego. Znajome korytarze Elpis stanowiły kontrast do skąpanych szkarłatnym światłem przejść placówki na Chasce. Tutaj byli bezpieczni. Nie groziły im oddziały żołnierzy Castora, nie było Reeda, nie było Steigera... Wypuścił z siebie powietrze, nie potrafiąc jednak nie myśleć o tym co będzie ich oczekiwać w najbliższych kilku tygodniach. Chociaż jego organizm powoli zaczynał orientować się, że zagrożenie minęło, to poczucie bezpieczeństwa i ulga nie chciały nadejść.
Komunikat Etsy był lakoniczny, ale stanowił pewną kropkę na końcu rozdziału. Coś się zakończyło, coś co rozpoczęli wiele miesięcy temu. Baza Castora zniknęła z powierzchni Chasci, zmieciona eksplozją reaktora. Gdy Elpis uciekała ku gwiazdom, gdzieś pod nimi zgliszcza placówki osuwały się ku przepaści, zabierając ze sobą część lodowego zbocza, ciało Mathiasa Steigera i dziesiątki pracowników niższego szczebla, których skazali na śmierć samą swoją obecnością. Jakiekolwiek tajemnice znajdowały się w pozostałych 34,97%, które ludziom Reeda udało się skasować, zostały zabrane do grobu razem z naukowcem oraz jego dziedzictwem.
Upadek bloków domina, który został zapoczątkowany wiele miesięcy temu w układzie Rdzawego Morza, dobiegał końca.
Zdejmowanie pancerza przypominało uwalnianie się ze skostniałej, zakleszczonej skorupy. Sztywnymi palcami odpinał kolejne elementy, odkładając je na blat w pomieszczeniu medycznym. Rękawice, porysowane i nadpalone od elektronicznych kajdan; ochraniacze na przedramiona, które znosiły uderzenia oprawców Reeda; napierśnik, dziurawy od kul i powyginany od ciężaru regału Steigera.
-
Maya - zaczął miękko, gdy zorientował się, że próba otwarcia jednego z wygiętych, trudniej dostępnych od uderzenia zapięć kończyła się dla niego ostrym bólem w okolicy żeber. -
Pomóż mi.
Zaschnięta, błękitna krew zdobiła nie tylko otwory na pancerzu, ale również i materiał kombinezonu pod spodem, przesiąknięty nią i nienaturalnie sztywny. Ze świstem wypuścił z siebie powietrze, gdy kobieta pomogła mu pozbyć się ostatniego elementu, po czym odłożył go również na blat. Sięgnął do ładownicy, przez chwilę szukając w niej strzaskanej fiolki, po czym gdy ją odnalazł, podszedł do kapsuły, która miała ugościć Mayę i zdrętwiałymi wprowadził jej zawartość do portu od analizy toksykologicznej, jeżeli taki posiadała.
Jego własna kapsuła medyczna powitała go cichym, znajomym sykiem chwilę później, otwierając przeszkloną barier.
-
Aż sześć? Kto jeszcze? - Vasir. Irissa? Nie potrafił domyślić się pozostałych czterech. Położył się w środku z trudem, po czym aktywował program do analizy obrażeń. Jego palce zamarły na krótką chwilę, gdy coś innego przyszło mu do głowy, po czym dorzucił do badania rozkaz o weryfikację wirusologiczną. Poza Łzami Chory, Reed mógł mu wstrzyknąć wszystko, gdy był nieprzytomny. Zrobienie z niego nosiciela tego samego wirusa, który wybił turiańską populację Lyesii, nie leżało pewnie zbyt daleko w sferze planów Steigera.
Dopiero, gdy zainicjował procedurę skanu, przełączył się na ekran połączeń i wybrał pierwsze z nich. Twarz Vasir pojawiła się na nim chwilę później.
-
Hej, T.
Jego wzrok przesunął się po twarzy kobiety, dostrzegając krew. Cokolwiek wydarzyło się równolegle na Palavenie, również nie było zwykłą, łatwą przeprawą. Ludzie Steigera musieli mieć to samo przeszkolenie co ci w placówce, stanowiąc elitę sekcji B, bo wątpił żeby ktoś o słabszym przeszkoleniu potrafił doprowadzić asari do podobnego stanu.
Ulga, która zalała go po jej słowach, była o wiele bardziej wyczuwalna niż ta, która towarzyszyła samej ucieczce z placówki. Zamknął na chwilę powieki, nie mogąc powstrzymać dławiącego wytchnienia, które towarzyszyło przynajmniej jednemu ciężarowi zdjętemu z jego klatki piersiowej.
-
Wiszę. Dziękuję - potwierdził ze zmęczeniem, otwierając oczy. Chociaż w głosie kobiety brzmiała reprymenda, jej znajomy widok dodawał otuchy. Słowa, chociaż daleko im było do łagodności, mówiły jednak o wiele więcej - sugerowały, że przynajmniej ten jeden most wciąż stał, nie do końca spalony.
-
Gorzej niż miałem nadzieję, lepiej niż się spodziewałem. - Teraz tylko czas miał pokazać jak wiele osiągnęli. W jego głosie, chociaż ponurym, nie było jednak zawodu. Jakimś cudem przeżyli i osiągnęli więcej niż mogliby liczyć; dopiero powoli zaczynało do niego docierać jak wiele szczęścia mieli i jak bardzo Los się do nich uśmiechnął, łaskawie prowadząc ich przez samobójczą misję - nawet pomimo tego co mogła przynieść przyszłość. -
Zgraliśmy dwie trzecie danych z głównego serwera i zabiliśmy człowieka, który był uważany za serce albo mózg Castora. Całą bazę niestety trafił szlag, a większość personelu cywilnego, który uważali za krytyczny, zdążyła zostać ewakuowana, ale mamy listę wszystkich pracowników. Uciekł też Donovan Reed, kat i prawa ręka Steigera.
Ostatni element najbardziej mu ciążył, bo wiedział, że ta jedna rzecz może być źródłem całej masy bólu i problemów.