Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Arae

5 cze 2019, o 10:12

Rzuty Mayi i Nazira
Znajomość łaciny
Maya <30% Nazir <50%
0

Wegz nie patrz
Wyświetl uwagę administratora
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

5 cze 2019, o 10:25

Widząc lekkie skrzywienie u rudowłosej, Maya uśmiechnęła się lekko, przepraszająco.
- Tylko whisky została. Ziemska i salariańska - wytłumaczyła, wzruszając lekko ramionami. Nie tylko dla Francuzki to nie był pierwszy wybór jeśli chodziło o alkohole, ale Nazir, któremu podała butelkę później, wyglądał na zadowolonego.
Ani Viyo, ani nikt inny nie rozpoznał przytoczonego przez nią, łacińskiego cytatu. Nawet Khouri w swoim zainteresowaniu historią nie zareagował, nie odrywając się od panelu pojazdu, przełączając jakieś opcje beztrosko. Nie obawiał się tego, że w pewnym momencie włączy jakieś ukryte systemy uzbrojenia i rozwali hangar, a przynajmniej na to nie wyglądało.
- Turianie dzielą się na tych, którzy nienawidzą ludzi i tych, którzy ją uwielbiają? - rzucił z rozbawieniem, zerkając na Widmo stojące poza pojazdem.
Maya nie zareagowała na przytyk, ale łatwo było jej unikać wzroku siedzących w środku Mako osób, gdy siedziała na jego masce. Zwyczajnie nie pochyliła się w ich stronę póki nie zachciała napić się whisky, które i tak musiało wrócić do Irene nim mogło z powrotem dotrzeć do będącej poza zasięgiem rąk Nazira niebieskowłosej.
Powstrzymała się też od komentarza później, obserwując turianina gdy formułował odpowiedź na komplement, lub zniewagę - w zależności od swojego punktu widzenia. Odebrała butelkę od Francuzki, upijając sporego łyka ze środka i z zastanowieniem oceniła poziom płynu - jedna butelka na trzy osoby to było dość mało, ale w mesie została jeszcze jedna. Mieli tylko pięć godzin, może otwieranie drugiej było nierozważne, ale Volyova wydawała się ostatnią osobą by teraz nad tym się zastanawiać. Może ex aequo z Irene.
- Przeżyjemy - zdecydował Khouri, klepiąc tablicę rozdzielczą pojazdu i występując jedną nogą poza pojazd. - Zaraz spakuję miny - dodał, wskazując ręką na torbę, którą wcześniej rzucił na ziemię bez zastanowienia.
Maya podążyła wzrokiem za jego ruchem dłoni i uniosła lekko brew, pewnie wspominając huk, który temu towarzyszył, ale nie skomentowała.
- Co z tym lokalizatorem, Viyo? Mówiłeś, że jeszcze go masz - przypomniał, obracając głowę w kierunku Widma. - Sami z nich korzystają, pewnie go wykryją od razu jeśli weźmiesz go na siebie. Ale możemy go jakoś inaczej wykorzystać.
- Zawsze się przyda - odrzuciła niebieskowłosa, z powrotem podając butelkę Irene. - Zaznaczyć lokalizację pojazdu? Podrzucić komuś na miejscu?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

5 cze 2019, o 15:09

Cytat rzucony przez Irene nie spotkał się ze zrozumieniem turianina, ale wywołał w nim naturalną ciekawość. Translator nie raczył automatycznie przetłumaczyć archaicznego języka, pozostawiając go jedynie w sferze jego domysłów.
- Brzmi bardzo poważnie – zauważył uprzejmym tonem, spoglądając do wnętrza przez drzwi. – Ale niestety nic nie rozumiem. Moja wiedza waszych wymarłych języków sprowadza się tylko do komend wojskowych, powiedzeń waszych generałów i przysłów nie dłuższych niż parę słów. Tylko niezbędne rzeczy, tak naprawdę.
Jej prztyczek odnośnie preferencji, będący lustrzanym odbiciem jego własnej, drobnej prowokacji z ich wspólnej wizyty w Szanghaju, napotkał tylko jego przewrócenie oczu. Touche, byłoby tu odpowiednią reakcją, gdyby mówił po francusku.
- Jedzenie też – potwierdził zamiast tego, kręcąc bezmyślnie butelką w dłoni. – Głupio byłoby, gdybym nie miał. Wbrew pozorom Maya nie żywi się tylko krwią pokonanych wrogów i łzami żołnierzy linii B – dodał, podnosząc wzrok na biotyczkę siedzącą na masce pojazdu.
W pewnym sensie kwestia jego zaopatrzenia była czysto pragmatycznym podejściem. Biorąc pod uwagę rozłożenie organizmów o dekstroskrętnej architekturze DNA i tych o lewoskrętnej, prawdopodobieństwo trafienia na pokład człowieka, asari lub salarianina było wielokrotnie większe niż trafienie turianina lub quarianina. Można byłoby się kłócić, że nawet przy charakterze jego pracy i szansie na tymczasowe zabieranie na Elpis wszelkiego rodzaju odbitych jeńców czy uratowanych cywili, nie potrzebował żadnej z tych rzeczy, ale on był zdania, że zawsze lepiej coś mieć i nie korzystać, niż nie mieć i potrzebować.
No i były też te nieszczęsne preferencje.
- To nie takie proste – odpowiedział z ociąganiem na pytanie Nazira oraz niejako uwagę rudowłosej. Przesunął palcami po etykiecie vespera, w zamyśleniu obracając w głowie jej słowa. – To nie tak, że część turian was nienawidzi. Wiele ludzi błędnie uważa, że mamy do was uraz przez Incydent 314, ale po prostu zakładacie to na podstawie swoich własnych odczuć. Widać to chociażby w różnicy w nazewnictwie. Tylko wy określacie nasze pierwsze spotkanie jako „wojna”, dla nas to nie było nic aż tak dosadnego – dodał, wzruszając nieznacznie ramionami. – Ci którzy darzą was… nie wiem, nazwijmy to „dystansem”, mają raczej inne powody. Ostrożność, prędzej. Wasza rasa pojawiła się znienacka, wszędzie was pełno, weszliście do Rady, wasze Widmo miało udział w śmierci poprzedniej, a każde z was jest zupełnie inne od drugiego, przez co ciężko nadać wam jedną łatkę, ciężko się do was przygotować. Niektórzy nie lubią tej niepewności. Innych ona fascynuje – dodał, unosząc wymownie butelkę, po czym przysuwając ją do ust, żeby upić parę łyków. Ziołowy alkohol, mocniejszy i słodszy niż chatti, był zbyt aromatyczny jak na trunek do czystego popijania, ale nie zostało go aż tyle, żeby robiło to różnice.
- Jesteście jak cukierki bez etykiety. Nigdy nie wiadomo co się trafi – podsumował swój wywód pogodnym tonem, opuszczając butelkę i opierając ją na krawędzi opony obok siebie.
Jego wzrok prześlizgnął się po torbie z minami, ale komentarz do ich traktowania zostawił dla siebie. Przewidział wcześniej zawartość bagażu (w końcu skoro chcieli wysadzać ściany, to gdzieś te ładunki wybuchowy Khouri musiał trzymać), ale zakładał, że ten musiał być zabezpieczony. Albo miał o Nazirze zdecydowanie zbyt wysokie mniemanie, jeżeli tak nie było. Za to pytanie o lokalizator zwróciło jego uwagę.
- Mam – potwierdził z ociąganiem. – A raczej Maya ma. Przy swoim pancerzu.
Podniósł wzrok, podłapując jej spojrzenie. Ostatnim razem przekazał jej lokalizator na AZ-102, pomimo jej pierwszych obiekcji; nigdy go nie odebrał, ale też nigdy nie zapomniał, że się u niej znajduje.
- Ale wątpię, żeby go namierzyli, jeżeli tego nie będziemy chcieli. Etsy przeprogramowała go na moją prośbę jak tylko opuściliśmy układ naszego pierwszego spotkania – dodał, wracając spojrzeniem do byłego żołnierza. – Jeżeli macie jakieś pomysły co z nim zrobić, to śmiało. Nie liczyłbym jednak, żeby udało nam się podrzucić go Steigerowi.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

5 cze 2019, o 20:40

- Faktycznie - odparła turianinowi, uśmiechając się lekko. - Tylko niezbędne. Wszystko, co mówi się w wymarłych językach, brzmi bardzo poważnie. Kiedyś to też umiałam powiedzieć po łacinie. Teraz już tego nie pamiętam.
Zrezygnowała jednak z dosłownego tłumaczenia, bo Viyo o nie nie poprosił. Zresztą było to jedno z tych powiedzeń, które wymagałoby pewnego podłoża filozoficznego, na którego wyjaśnianie Francuzka nie miała teraz ochoty. Może kiedyś, choć mało to było prawdopodobne. Przeglądała więc dalej specyfikacje, z czystej ciekawości, sprawdzając czy po czasie spędzonym na Crescencie może i pod tym względem jej wiedza poszerzyła się odrobinę. I w sumie tak było, choć nadal nie na tyle, by cokolwiek to wnosiło w ich życie. Na pewno nie w ciągu najbliższych kilkunastu godzin.
Przejęła butelkę z powrotem od Mayi, odpinając się w końcu od Mako i odwracając w fotelu w stronę wyjścia z pojazdu. W zamyśleniu patrzyła gdzieś na przestrzał przez plecy odwróconego do niej tyłem Nazira, nie myśląc w ogóle ani o minach, ani o lokalizatorach. Rozmowa działa się jakoś obok niej i na pewno nie była to jeszcze wina wypitego przez nią alkoholu, bo przecież dopiero w tej chwili brała drugiego łyka. Ostra whisky rozpaliła ogniem jej klatkę piersiową, mimo niekoniecznie przyjemnego smaku dając zdecydowanie przyjemne odczucie w ciele. Osunęła się niżej w fotelu i zogniskowała wzrok na profilu Khouriego, bo nikogo innego stamtąd nie widziała.
- Dość blisko znałam kiedyś pewnego turianina i był zupełnie inny od ciebie, Viyo - zauważyła, wracając do poprzedniego tematu, tak jakby wzmianka o minach i ładunkach nie miała miejsca. - Każdy, kogo się poznaje, jest jak cukierek bez etykiety. Niektóre są ładne z zewnątrz i zgniłe w środku. Inne potrafią zaskakiwać pozytywnie, chociaż spodziewasz się najgorszego. Myślę, że rasa nie ma tu znaczenia. To, że roznieśliśmy się po galaktyce szybko, cóż... chyba ogólnie ludzie są bardziej ciekawscy niż rozsądni. A na pewno ja jestem. Nazir pewnie ma już czasem dość tysiąca pytań, które mu zadaję.
Uśmiechnęła się znów lekko i upiła jeszcze jednego łyka, zanim przekazała butelkę Khouri. Potem odwróciła się z powrotem i ponownie podpięła do systemów pojazdu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

7 cze 2019, o 15:10

Maya kiwnęła lekko głową gdy wspomniał lokalizator, który wcześniej za jego prośbą zabrała. Miał dość ogólne zastosowanie, choć ciężko było w tej chwili wymyślić takie, które faktycznie byłoby pożyteczne, bez ryzyka wykrycia.
- Przeprogramowanie nic wam nie da jak przeszukają cię na wejściu i znajdą go w kieszeni - przypomniał mu żołnierz z lekkim westchnieniem. - Dlatego wam raczej nie ma sensu go zostawiać. Chyba, że sprytnie go ukryjesz - dodał z rozbawieniem, ale jakikolwiek mógł być w tym zdaniu lub geście podtekst, nie raczył go skomentować. Whisky była ciekawszą opcją, choć biorąc pod uwagę ich tempo, kończyła się dość szybko.
- Nie wiem - przyznała niebieskowłosa na poprzednie słowa Widma. Wzruszyła lekko ramionami, nie mając wielu pomysłów i rozejrzała się dookoła po pozostałych. Widząc brak reakcji ze strony Irene i stosunkową obojętność Nazira, odezwała się ponownie. - Skoro nie mamy żadnych pomysłów, mogę go co najwyżej zostawić na statku żeby się nie zmarnował gdy nas przeszukają.
Umilkła, gdy Irene wróciła do tematu różnic między ludźmi a turianami - których według niej było mniej niż tych widzianych przez Widmo. Ani ona, ani Nazir nie mieli zbyt wiele do dodania na ten temat, umilkli więc oboje podczas gdy dwójka konwersowała.
W tym czasie Khouri wysiadł z Mako i przeszedł do swojej torby, otwierając ją i wyjmując ze środka rzeczy, które ubierał lub montował na pancerzu, a które nie musiały iść do pojazdu. Pistolet, generator tarcz, kilka paczek, których zawartością się z nimi nie podzielił. W środku torby zostały koniec końców ładunki wybuchowe i miny zbliżeniowe znacznie mniejszego kalibru.
- Cztery ładunki - rzucił do pozostałych, choć Irene już to wiedziała. - Na cztery dziury. Oby.
Odłożył oba pudełka w jedno miejsce w torbie, podnosząc się i prostując, po czym spojrzał wyczekująco na Mayę i turianina.
- Przynieście to, co mamy wam jeszcze wziąć - polecił im, wracając do pojazdu. Stanął przy drzwiach od strony fotela Irene, nie wchodząc do środka tym razem. Odebrał tylko od niej, lub od niebieskowłosej, butelkę z alkoholem by pociągnąć małego łyka. - Bez szaleństw. Wielki ciężar do przenoszenia będzie nas spowalniał.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

8 cze 2019, o 11:53

Jego spojrzenie przesunęło się torbie leżącej w pobliżu Mako, bardziej z potrzeby zawieszenia na czymś wzroku podczas rozmowy z rozmówcą, którego nie widział, niż z samej ciekawości. Bez wybuchowej zawartości bagażu Khouriego ich misja starałaby się dziesięć razy trudniejsza, co samo w sobie po raz kolejny udowadniało, że zawsze lepiej mieć na podorędziu jakieś zapasy. Nawet gdy chodziło o ładunki wybuchowe.
A może szczególnie gdy chodziło o ładunki wybuchowe.
- Nic dziwnego. Ja jestem jedyny w swoim rodzaju - odparł z niezachwianą skromnością na słowa Irene, uśmiechając się pod nosem. Jej uwaga, podobna do tych które jakiś czas temu wymieniali z Mayą, sprawiła jednak że ponownie wrócił myślami do tematu. - Trochę tak. Ale w przypadku innych masz chociaż ogólne pojęcie co mogą sobą reprezentować, zestaw stereotypów na które jest całkiem spora szansa, że okażą się prawdziwe. Postawisz w szeregu dziesięciu turian i zasalutujesz, a dziewięciu z nich bez namysłu odpowie ci tym samym. Ustaw w szeregu dziesięciu volusów i powiedz, że masz sto kredytów, a dziewięciu z nich zacznie ci radzić jak je zainwestować. Po bezpośrednim poznaniu każdy będzie inny, jasne, czasami nawet drastycznie, ale ogólną architekturę mają bardzo zbliżoną. U was czegoś takiego brakuje.
Uniósł ponownie butelkę do ust, bo smak alkoholu znieczulającego kubki smakowe dobrze korespondował z filozoficznymi tematami, które poruszali. Te jednak dość prędko zaczęły wracać do czekającej na nich rzeczywistości; być może mieli jeszcze pięć godzin i plan, ale wciąż pozostawały w nim niewiadome, które musieli określić. Albo chociaż rzucić na nie światło i wspólnie potwierdzić, że zdają sobie sprawę z ich ryzyka.
- Prawda. Bardziej miałem na myśli, że nie wykryją jego sygnału jak tylko pojawimy się na planecie lub w samym układzie - zauważył na słowa Khouriego pod adresem lokalizatora. Drobne urządzenie jeszcze im się nie przydało, poza byciem zabezpieczeniem na AZ-102, ale nie zamierzał z niego rezygnować. Nadajnik stanowił kawał porządnej, nowoczesnej technologii, której nie było tak łatwo dostać. - Może w takim razie niech Nazir go weźmie na czas misji. Ich nie będą przeszukiwać, a jeżeli okaże się, że się przyda, zawsze będzie bliżej niż na Elpis. A jak go nie użyjemy, to po wszystkim weźmiemy go z powrotem - zaproponował, podnosząc wzrok na niebieskowłosą.
Cofnął nogi, gdy z pojazdu w międzyczasie wyłonił się mężczyzna, pozwalając mu przejść. Upił kolejny, niewielki łyk vespera, śledząc spojrzeniem żołnierzem, a potem elementy wyposażenia, które zaczął wyciągać z torby. Kiedy ten wspomniał ładunki wybuchowe, skinął oszczędnie głową. Oby.
- Jak myślicie, jaka jest szansa, że mają kamery na zewnątrz, skierowane w każdą stronę okolicy? - mruknął bez większego entuzjazmu. Odłożył butelkę na ziemię obok koła i skrzyżował ramiona na piersi, wbijając wzrok w torbę. Temat przekazanego sprzętu był drugą z niewiadomych.
- Z jednej strony najchętniej oddałbym wam swój karabin i omni-klucz, żeby się nie okazało, że po rozbrojeniu nas schowają je gdzieś, gdzie nie będziemy mieli do nich dostępu i zostaniemy z niczym. Ale z drugiej strony wolałbym mieć je przy sobie, gdyby się okazało, że może nie będzie potrzeby zdawania broni i że będziemy potrzebować wszystkiego od razu - rzucił na jego propozycję, z niezadowolonym niezdecydowaniem. W końcu jednak pokręcił głową do własnych myśli. - Dam wam jeden z moich starych omni. Na wszelki wypadek.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

9 cze 2019, o 17:46

Po chwili namysłu skinęła głową, zgadzając się ze słowami Widma. Miał rację. Nie było czegoś takiego wśród ludzi. Ciekawość? Nie wszystkich interesowało cokolwiek poza czterema ścianami własnego domu. Pazerność? Też nie. Może więc po prostu jej utracony znajomy był tym jednym na dziesięć, który nie zasalutowałby w odpowiedzi, ale sprzedał kosę pod żebra. Ot, turiańska czarna owca. Uśmiechnęła się gorzko do wspomnień, wciąż siedząc na fotelu obok kierowcy, choć już nie zatopiona w systemach pojazdu. Przysłuchiwała się rozmowie, póki co zupełnie biernie, po raz kolejny dochodząc do wniosku, że pozostała trójka dużo lepiej niż ona poradzi sobie z organizacją wszystkiego przed akcją. Ona będzie działać dopiero, gdy już przyjdzie co do czego. Improwizacja zawsze wychodziło jej lepiej, niż rozsądne planowanie.
Kilka minut później podniosła się ze swojego miejsca i wyskoczyła z promu w poszukiwaniu butelki. Niezależnie od tego, czy miał ją Nazir, czy Volyova, wyciągnęła wyczekująco rękę i napiła się, gdy już ją otrzymała. Przyglądała się im w milczeniu, każdemu po kolei, gdy mówili. Groźnemu spojrzeniu niebieskowłosej i jej delikatnym, niepasującym do niego ustom. Szerokim ramionom Nazira i prawie już zagojonym ranom na jego skroni i policzku. Intensywnie zielonym oczom Viyo i symetrycznym kształtom tatuaży na łuskach jego twarzy. Byli tylko jednostkami. Każde z nich, każde osobno, każde inne. Czy gdyby byli równo salutującą czwórką turian, mieliby lepsze szanse? Pewnie tak. Ale Isis nie chciała jej wyliczyć szans wcześniej i nie zechciałaby wyliczyć teraz.
- To placówka na zadupiu świata - odezwała się dopiero wtedy, gdy Widmo poruszył temat monitoringu. - Może mają kilka kamer na zewnątrz, ale nie sądzę, żeby to było ich główne zabezpieczenie. Większość pewnie jest w środku, w jakichś salach bardziej laboratoryjnych. Zawsze trzeba mieć dowód, jak coś pójdzie nie tak podczas badań czy innych eksperymentów, monitoring go zapewnia.
Uśmiechnęła się znów krzywo, słysząc jego dalsze rozmyślania.
- Jeśli myślisz, że cię nie rozbroją na wejściu, Viyo, to podziwiam twój optymizm - mruknęła, popijając jeszcze łyka whisky, zanim podała butelkę dalej. Czuła już, jak ciepło przyjemnie rozprzestrzenia się po jej ciele. Dobrze, że przynajmniej miała teraz czas, żeby dojść do siebie. Co nie zmieniało faktu, że gościnność Mayi bardzo jej odpowiadała. Może dogadałyby się nawet, gdyby spotkały się w innych okolicznościach. I bez Nazira.
- Ale może się okazać, że faktycznie będziesz potrzebować wszystkiego od razu. Też bym na twoim miejscu nie oddawała. Nie masz jakiegoś starego pistoletu na czarną godzinę? Ja biorę ze sobą tylko strzelbę - skinęła głową w stronę swojej torby, leżącej kawałek za tą należącą do Khouriego. - Mogę zabrać pistolet dla ciebie, razem ze starym omni-kluczem. A jeśli okaże się zbędny, oddam ci go po prostu po powrocie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

9 cze 2019, o 18:16

Khouri kiwnął głową, przyjmując do wiadomości, na co Maya zeskoczyła ze swojego miejsca na masce pojazdu, podając butelkę skrzętnie szukającej jej rudowłosej.
- Przyniosę ci go - zaproponowała, przeciągając się nieco. Mako nie było najwygodniejszym z siedzisk, poza znajdującymi się w jego wnętrzu fotelami. Ruszyła w stronę wyjścia z hangaru, pomimo tego, że Nazir nie wyraził potrzeby zobaczenia lokalizatora teraz.
Dla niektórych nawet trzyminutowy spacer po pokładzie był lepszy od siedzenia w miejscu, w towarzystwie lub nie, a z ich dwójki, to żołnierz okazywał wielokrotnie większą cierpliwość niż Volyova.
- Nie będzie za zimno? - spytał w odpowiedzi na to, o czym myślał Viyo. - Jeśli jest na lodowej części, w górach, wystarczy im chyba radar.
Wzruszył lekko ramionami, pochylając się do torby by ją zamknąć, gdy Widmo podjął swoją decyzję. Złapał pakunek i wrzucił tymczasowo na jedno z siedzeń, nie wyjmując, gdy wróciła do hangaru Volyova. Ona również nie planowała niczego mu dawać - głównie dlatego, że niczego zbędnego, dodatkowego nie miała, tak jak Vex miał inne bronie. Miała swój pistolet maszynowy, z którym nie planowała się rozstawać i swoje umiejętności - w które pokładała taką samą wiarę, jak w fizyczne uzbrojenie.
Alkohol szybko umykał ze środka butelki, z pomocą trójki osób, które chętnie po niego sięgały. Trunek turianina skończył się w mniej więcej tym samym czasie - zdecydowanie zbyt krótko, nawet nie w połowie ich podróży. Pozostały czas upłynął im na rozmowie, przygotowaniach, sprawdzaniu po raz dziesiąty sprzętu, a nawet siedzeniu w ciszy. Piątej kawie, szybkiej przekąsce, butelce wody. Sprawdzeniu systemów Mako, sprawdzeniu systemów Elpis, sprawdzeniu szczelności metalowych drzwi, za którymi ukryte było serce Etsy.
Oczekiwanie było niemal surrealistyczne. W towarzystwie nawet początkowa lekkość w rozmowie utrzymywała się przez długi czas. Po drugiej godzinie, nie słychać było sztywności lub ukrytej złości w głosie Mayi gdy rozmawiała z Nazirem. Świadomość tego, że prawdziwe żyć lub nie żyć zaczynało się już za chwilę wprowadzała korektę do ich podejścia do siebie nawzajem.
- Trzydzieści minut do wylotu po drugiej stronie Przekaźnika Masy w Rdzawym Morzu. - głos Etsy rozległ się w trzech pomieszczeniach jednocześnie.
W kajucie kapitańskiej, w której Viyo nakładał na siebie pancerz. W kajucie Mayi, w której kobieta, ubrana w pełny rynsztunek, w zamyśleniu obracała między palcami zmrożony, porysowany nieśmiertelnik z wygrawerowanym na sobie nazwiskiem kogoś innego niż ona. W hangarze, gdzie Khouri dopinał ostatni zaczep na nowej rękawicy, a Irene sprawdzała, czy światło Elpis nie obnażyło urazów, które mogła pominąć przy poprzedniej naprawie swojego pancerza.
Dwadzieścia minut przed wylotem, drzwi kajuty kapitańskiej otworzyły się. Volyova wsunęła się do środka niemal bezszelestnie. Twarz miała bladą, ale w oczach tkwił spokój, którego wcześniej próżno było szukać. Spięła włosy w kok, odgarniając luźne kosmyki za ucho. Pod pachą trzymała swój hełm, broń przypięta była do jej uda, a umyty, zdobywczy generator tarcz na powrót znalazł się przy jej pasie.
- Gotowy? - spytała cicho, podchodząc do turianina, choć jej pytanie było zaledwie uprzejmością niewymagającą odpowiedzi. Stanęła naprzeciw, z milionem myśli kotłujących się za bursztynową zasłoną, z ustami zaciśniętymi w linię.
- Zapomniałem już jak wyglądał - westchnął Khouri, a jego głos odbił się echem od ścian hangaru. Przesunął dłonią po gładkiej powierzchni napierśnika. Pozbawiony rys, wypełnień omni-żelu, nadpaleń i zwykłego brudu, jego pancerz bardziej przypominał to, czym miał być z założenia - elitarnym sprzętem najwyżej klasy. Czarny jak bezgwiezdna noc, w niektórych miejscach odbijał światło z blaskiem, w innych pochłaniał je matową powierzchnią. Geometryczny, mniej opływowy i zdecydowanie większy od tego, który miała na sobie Irene, dobrze reprezentował jego rolę w każdej walce, w której oboje brali udział.
Uśmiechnął się do rudowłosej, podchodząc do niej bliżej. Kolba nowego karabinu wystawała ponad jego ramieniem, chrom odznaczający się od czerni.
- Nie chcę dodawać niepotrzebnej presji - zaczął cicho, opancerzoną rękawicą sięgając do jej podbródka, przesuwając kciukiem po jej policzku tak samo czule, jak zawsze wtedy, gdy jego dłoń nie była pokryta warstwą pancerza. - Ale ja już wymyśliłem prezent dla ciebie na święta - wyjaśnił z roztargnieniem, odsuwając na bok splątany, rudy kosmyk, który wydostał się z upięcia.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

9 cze 2019, o 20:18

W przeciwieństwie do wszystkiego, co wydawało się rozsądne, im bliżej było wyjścia z przekaźnika, tym Irene czuła się spokojniejsza. Z pewnością nie była to kwestia wypitego alkoholu, bo ten już dawno opuścił jej organizm i teoretycznie powinna czuć się teraz dużo gorzej niż przedtem, ale nie. Trzymała się dobrze, choć gdzieś z tyłu jej głowy obijała się myśl, że to tylko niczym niepodparta fasada, która runie jak tylko cokolwiek pójdzie nie tak. Może była bardziej małomówna niż zwykle, może nawet zadawała mniej pytań, bo nie chciała znać odpowiedzi, może sprawdziła swój sprzęt dodatkowe trzy razy, podczas gdy zazwyczaj nie robiła tego w ogóle. Postronny obserwator mógłby bez trudu stwierdzić, że kobieta w całym tym spokoju po prostu rozumie powagę sytuacji, bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Postronny obserwator, który nie zdawał sobie sprawy z tego jak mocno tłukło się jej serce, kiedy wciągała na siebie później elementy pancerza. Ale poza tym jednym, drobnym szczegółem, trzymała się naprawdę dobrze.
Stanęła nad Nazirem, gdy wyjmował swój sprzęt ze skrzyni. Ona była już gotowa - ubrana, z każdym zapięciem zaciągniętym i zablokowanym dwa razy. Lubiła to, jak wyglądała w tym wciąż nowym, choć już podniszczonym, kradzionym pancerzu. Prawie jakby była jedną z nich i wiedziała co robi. Hangar Widma nie posiadał jednak lustra, w którym mogłaby sobie poprawić nastrój nieistotną kontemplacją własnej opancerzonej sylwetki, więc pozostało jej skupienie się na gładkich powierzchniach zbroi Nazira.
- Będziesz wyglądał jak elitarny żołnierz z plakatu jakiegoś vidu - uśmiechnęła się do niego z góry, robiąc krok w tył, gdy ten wstał i zabrał się za nakładanie na siebie kolejnych czarnych, lśniących elementów. - Do czasu pierwszego trafienia.
Opierała się plecami o ścianę Mako, całkiem już przyzwyczajona do tego pojazdu, ze względu na cały czas, jaki tu spędzili. Przyglądała się swoim rękawicom, które też przecież dostała od Khouriego w prezencie. Może dlatego gdy poruszył ten temat, zaśmiała się krótko i uniosła na niego rozbawione spojrzenie.
- Ja przecież też. Zamówiłam już trzy metry czerwonej wstążki. Powinno wystarczyć nawet na dwie spore kokardy.
Uniosła ręce, splatając je na karku mężczyzny. Zapomniała o obserwującej ich Etsy i o fakcie, że ktoś mógł w każdej chwili wejść do hangaru, a przecież mieli niepisaną umowę, by sprawiać przed tutejszymi wrażenie, jakby nic ich nie łączyło. Mniej lub bardziej skutecznie. Utwardzony materiał jej przedramion oparł się o twardą, lśniącą powłokę napierśnika Khouriego. Trudno było o wiele czułości w pełnym rynsztunku.
- Nie daj się postrzelić - poprosiła cicho, przesuwając spojrzeniem po gładkiej, czarnej powierzchni na jego klatce piersiowej. - Nie po to go kradłam, żebyś go od razu zniszczył.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

9 cze 2019, o 22:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną Lot tunelem Przekaźnika coraz bardziej przybliżał ich do ostatniej strony rozdziału rozpoczętego prawie pół roku temu. Pięć godzin wspólnej podróży obdarło wszystkich z wzajemnie ukierunkowanego napięcia i nieświadomej sztywności skuteczniej niż wypity wspólnie alkohol, gdy cień rzucany przez Rdzawe Morze padał coraz większym łukiem na Elpis oraz jej pasażerów. Lekka rozmowa, filozoficzne tematy na temat różnorodności ras galaktyki, wymiana cytatów i krótkich żartów coraz silniej były wypierane przez świadomość zbliżającego się końca, gdy umysł coraz częściej niekontrolowanie umykał ku oczekującej ich planecie i placówce badawczej. Minęła godzina, dwie, trzy. W końcu nawet i oni rozeszli się po Elpis, kiedy myśli zaczęły szukać nowych obiektów na których mogły skupić swoją uwagę - inwentaryzacja okrętu, sprawdzenie pancerza, weryfikacja zabezpieczeń, zmuszenie organizmu do posiłku... Każde zajęcie było dobre, byleby tylko zabić czymś upływające minuty, zabić chłód pełznący po żyłach i oplatający żołądek oraz splot słoneczny, zabić ostrzegawcze mrowienie pod łuskami na karku, gdy organizm coraz silniej dawał znaki o nadchodzącym niebezpieczeństwie - nawet jeżeli to wciąż było oddalone o lata świetlne i barierę mieniących się błękitem pulsarów.
Głos Etsy, który rozległ się z głośników, wyznaczył granicę trzydziestu minut. Niczym pierwsza kropla, która przelała się przez granicę tamy, czas ponownie zaczął zmieniać swój bieg, rozpędzając się do większych prędkości. Vex przyjął tą wiadomość milczeniem, ale coś w jego środku rozluźniło się mimowolnie.
Koniec oczekiwania. Koniec niewiadomych.
Przedostatni element pancerza znalazł swoje miejsce na jego naramienniku, wskakując w zapięcia z cichym kliknięciem - jedynym dźwiękiem, który przez ostatnie kilka minut wypełniał systematycznie wnętrze kajuty, gdy powoli nakładał na siebie uzbrojenie. Poruszył niespiesznie ramieniem, sprawdzając jego mobilność. Rękawice, leżące na pościeli łóżka, wciąż czekały na swoją kolej, gdy drzwi od jego kajuty rozsunęły się z cichym sykiem, wpuszczając do środka biotyczkę.
Gdy uniósł na nią wzrok i ich spojrzenia się spotkały, dostrzegł że nie on jeden znalazł spokój w świadomości, że prawie dotarli do celu.
Spokój w sercu burzy.
- Na tyle, na ile którekolwiek z nas może być gotowe - odpowiedział na jej słowa, pozwalając sobie na cień uśmiechu. Pod względem ekwipunku każde z nich było już gotowe - jego zdobyczny karabin leżał na biurku, czekając na zajęcie miejsca pośród zaczepów magnetycznych na plecach, przy udzie wystawała rękojeść pistoletu, przy pasie mrugał generator tarcz, a nowy omni-klucz oplatał przedramię, niemal niewidoczny po wygaszeniu. Wiedział jednak, że nie o to kobieta pyta. I że nie musi odpowiadać.
Obrócił się w jej stronę i obserwował ją jak podchodziła. Jego spojrzenie prześlizgnęło się po bursztywnowych tęczówkach, ale teraz żadne słowa nie potrafiłyby wyrazić tego co się za nimi kotłowało. Co przyniesie najbliższe kilka godzin? Jak będzie wyglądało ich życie później? Czy w ogóle wyjdą z tego żywi? Czy uda im się spełnić którąkolwiek lub wszystkie z jego obietnic? Co znajdą na Chasce? Setki pytań bez odpowiedzi, setki emocji i odczuć nawet niezwiązanych z przyszłością, a przeszłością, setki myśli szeleszczących niczym las drzew. Wiedział, bo dokładnie to samo działo się za jego parą zieleni, chociaż teraz stanowiło raczej tło, skutecznie odsunięte na dalszy plan.
W milczeniu przysunął się do niej i opierając dłonie na jej talii.
- Jutro jest pierwszy dzień, pamiętasz? - powiedział łagodnie, spoglądając na nią z góry i przypominając swoje niedawne słowa. - Pierwszy dzień po tym wszystkim. Teraz już tylko to ma znaczenie.
Przesunął powoli spojrzeniem po jej twarzy, błądząc w nostalgii po znajomych złotych tęczówkach, jasnych bliznach przecinających policzek i nos, po ustach zaciśniętych w wąską linię i błękitnych nitkach, które nie znalazły się w swoim upięciu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

28 cze 2019, o 23:53

Wyświetl wiadomość pozafabularną Pancerz Khouriego nie przypominał wręcz tego, w którym widziała go wcześniej. Był czysty, czarno-szary, gładki, zadbany. W niektórych miejscach wydawał znacząco różnić się budową lub fakturą, prawdopodobnie będąc nieco zmodyfikowanym od czasu, gdy Nazir dostał w swoje ręce jego starszy model. T5-V był czymś niezwykłym, co nie przypominało pancerza ani technologii, którą posługiwał się pierwszy lepszy najemnik na Omedze czy gdziekolwiek indziej, ale w tej kwestii i on, i Irene wypadali podobnie. Jej strój również odbiegał od pozostałych, nawet po kilku stoczonych przez nią walkach, z których nie wyszedł całkowicie bez szwanku.
- Szybko, zrób zdjęcie - zażartował, nie odrywając od niej wzroku gdy ona przyglądała się jego pancerzowi z zainteresowaniem. Zdążył już nacieszyć się jego nowością w mesie - teraz najważniejszym, i jedynym istotnym, było to, że działał. On i cała reszta sprzętu, który udało im się zabrać. Ponad jego ramieniem chrom kolby karabinu szturmowego odstawał kolorem i teksturą od reszty pancerza, przypominając o sobie. - Myślisz, że tym plakatowym płacą podwójnie?
Parsknął śmiechem, splatając swoje dłonie na jej plecach, przysuwając ją blisko siebie gdy jej dłonie spoczęły na jego karku. Obecność Etsy wydawała mu się nie przeszkadzać. W świetle tego, co ich czekało za pół godziny, SI odkrywająca ich sekret, o który Widmo i tak ich podejrzewało, wydawała się całkowicie nieistotna.
Słysząc jej cichą prośbę, spoważniał widocznie, nawet jeśli jego usta wciąż wygięte były w uśmiechu. W szarym spojrzeniu dostrzegła lustrzane odbicie swojej obawy, którego nie wypowiedział na głos, nie pozwalając na to, by odczuwany przez niego strach zmaterializował się w postaci słów.
- Szramy podobno dodają charakteru - odrzucił swobodnie, gładząc spięte, rude włosy dłonią w uspokajającym geście, który w tej chwili miał zadziałać na ich oboje. Z każdym ruchem dłoni, jego wzrok stawał się mniej świadom otoczenia, a narastało w nim zamyślenie, z jakim wpatrywał się w dwa, jadowicie zielone punkty znajdujące się tak blisko niego. Nagromadzone w nim zmęczenie i stres w ciągu ostatnich dni było zaledwie ramą do większego, przesyconego emocjami obrazu. Te same emocje błyszczały w jego oczach, gdy czule odsuwał czerwone kosmyki na swoje miejsce, z każdym ruchem wprowadzając w jej fryzurze coraz większy nieład.
Pochylił się, łącząc ich usta w pocałunku, obojętny na obserwujące ich oko sztucznej inteligencji, na nieprzyjazne okoliczności, na obcy teren obcego statku. Jej usta były znajome, a jego wypełnione obietnicą tego, co miało nadejść później, gdy wrócą na pokład zwycięsko. - Za kilka godzin będziemy wolni - mruknął w jej włosy, całując czubek jej głowy nim wypuścił ją z objęć, a przynajmniej odsunął na tyle, by mogli swobodnie rozmawiać.
Wzburzone, bursztynowe morze zaznało spokoju na chwilę przed rozpoczęciem prawdziwego sztormu. W oczach niebieskowłosej próżno było szukać przesadnej pewności siebie lub obojętności, a jej ustom daleko było do wygięcia się w uśmiechu, a jednak jej zimna krew była wyczuwalna nawet z daleka. Tak łatwo wyprowadzana z równowagi, tym razem wypełniona była wewnętrzną harmonią, odzwierciedlając samopoczucie Widma, do której kajuty postanowiła wejść.
- A może to ostatni dzień tego wszystkiego - odparła, pozwalając sobie na lekki uśmiech. Dopiero wtedy mógł dostrzec jej nerwowość - gdy jej twarzy wykrzywiał grymas, do którego musiała się zmusić, bo w żaden sposób nie wydawał się naturalnie pasować do ich sytuacji. - Wieczny optymista - upomniała go; nawet jeśli ostatnie wydarzenia mocno zachwiały ich wspólnym przekonaniem w tej kwestii; podchodząc bliżejl
W świetle kajuty dostrzegał miejsca, w których omni-żel wypełnił uszczerbki w jej pancerzu z jego pomocą. Nie pokrywała ich warstwa kurzu ani brudu, były świeże, przypominając o walce w Szanghaju czy Noverii. Obie wydawały się absurdalnie odległe do tego miejsca, w którym były teraz - tak daleko, że lata świetlne nie obejmowały tej skali.
W ciszy, jaka zapadła w kajucie, jej dodatkowy krok brzmiał jak grom przecinający niebo. Metal uderzający o metal, ciężki, okuty but stąpając po podłodze kontrastował z delikatnym wsunięciem się jej w jego ramiona. Ceramika oddzielała ich ciała od siebie, nie pozwalając na wyczucie ludzkiego ciepła jej klatki piersiowej lub chłodu dłoni.
Milczała przez długą chwilę, która wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Pół godziny, których potrzebowali na dotarcie do systemu, mogłoby być godziną lub dwiema, gdyby odliczać je cichym oddechem niebieskowłosej, zbierającej swoje miejsce w jedno, składne zdanie.
- Dziękuję, że doprowadziłeś mnie tutaj - powiedziała cicho, unosząc głowę ku niemu, ale jej wzrok spoczął na jego policzku, zaledwie centymetry od turiańskich oczu, jakby kontakt wzrokowy obnażał więcej, niż chciałaby w tej chwili wypowiedzieć. - Nie zamieniłabym ostatnich tygodni na nic innego.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

29 cze 2019, o 14:18

Wyświetl wiadomość pozafabularną Każde z nich miało powody, żeby z niepokojem wypatrywać tego co zaczynało majaczyć na horyzoncie. Najbliższe godziny mogły przynieść długo wyczekiwaną ulgę i zasłużony spokój, ale mogły też przywitać ich chaosem, bólem i kolejnymi falami goryczy, której poczucie znali aż za dobrze. Najważniejsze było jednak nie to co zbliżało się z nadchodzącą burzą, a to co znajdowało się za nią - bez względu na to jak wielki sztorm w nich uderzy, za jego granicą znajdował się nowy świat, nowa rzeczywistość. I każda komórka jego ciała miała nadzieję, że - jak to w przypadku wszystkich burz bywa - za nią czekało na nich spokojne, gładkie morze.
- Może - odpowiedział po jej słowach, odwzajemniając jej uśmiech. Optymizm był już u niego zasobem bardzo ograniczonym, ale dotarli do punktu, w którym był jedynym na co mógł sobie pozwolić. Bo jakie miał alternatywy? Nadzieja na to, że uda im się wygrać, że pomimo wszelkiego prawdopodobieństwa oboje wyjdą z tego żywi i że dane będzie mu spróbować spełnić wszystkie pozostałe, złożone obietnice, była jedynym co pchało go do przodu, jedynym dzięki czemu wciąż stał na nogach i co dawało mu siłę, żeby przeć do przodu. Bez niej równie dobrze mógł położyć się na ziemi, zwinąć w kłębek i z pustym spojrzeniem obserwować jak świat dookoła płonie i wali się na niego. - Ale każdy koniec to początek czegoś innego. Bez względu na wszystko, dzisiaj kończy się pewien rozdział, może nawet cała książka. Ale nie oznacza to, że nie czeka na nas nowa.
Dwa pancerze zazgrzytały cicho o siebie, gdy ceramika otarła się o ceramikę, a metal o metal. Objął biotyczkę ramionami, przytulając do siebie i opierając brodę na czubku jej błękitnowłosej głowy. Jego wzrok zawisł gdzieś na drzwiach kajuty, ale nie widział ich, myślami odbiegając gdzieś indziej; ku cichemu oddechowi kobiety, ku delikatnemu zapachowi jej włosów, ku bliskości jej ciała, nawet oddzielonego przez kompozytową warstwę uzbrojenia i wyściółki kinetycznej. Ta sama nadzieja miała tylko jedno źródło i pochodzenie - w którego sercu znajdowała się bursztynowooka biotyczka.
- Każdy z nich był warty tego wszystkiego. Każdy dzień, każda minuta - odpowiedział równie cicho, gdy przerwała ciszę. Jasne ślady omni-żelu na jej pancerzu przypominały świeże blizny, żywe świadectwo tego co razem przeszli, w takim samym stopniu jak jego rany na żebrach i dłoni czy jej na brzuchu, poczynając od spotkania w Horusie, przez walkę w Hexie, polowanie na terenach Orena Virii, próby przeżycia AZ-102 i Noverii, aż do tego momentu. Niemożliwa historia, która rozwinęła się kierunku, którego żadne z nich nie spodziewałoby się jeszcze kilka tygodni temu, gdy ich spojrzenia spotkały się w zapuszczonym barze - gdzie on rozglądał się za niewiadomym Vigilem, a ona uspokajała swoją potrzebę zemsty na Bryancie alkoholem i towarzystwem znajomych, ani gdy prawie rzucili się sobie do gardeł - stojąc nad ciałem ochroniarza, ciskając w siebie oskarżeniami, gotowi zerwać współpracę lub stać się nowymi wrogami.
- Ja też.
Kiedy uniosła głowę, opuścił wzrok do jej twarzy. W przeciwieństwie do niej, jego spojrzenie błądziło po jej tęczówkach, bo bladej skórze i jaśniejszych śladach; mury, które kiedyś oddzielały ich przy niemal każdym słowie i każdym zdaniu, teraz były jedynie wspomnieniem swojej dawnej chwały, stanowiąc tylko przypomnienie jak daleką drogę przebyli. Umysł Mayi pozostawał nieprzenikniony na niektórych ścieżkach, stanowiąc jednak teraz słodką tajemnicę, a nie niedostępną, wrogą twierdzę.
W odpowiedzi na jej podziękowanie uniósł dłoń w rękawicy, delikatnie ujmując jej podbródek i składając na jej ustach pocałunek - długi, pełny i wyrażający o wiele więcej niż którekolwiek z nich byłoby w stanie wypowiedzieć, jakby próbował przekazać w nim wszystko to o czym myślał, co wspominał i to czego wypatrywał za poczerniałym, rozbłyskującym horyzontem; wszystko to co miało dać im siłę żeby przebić się przez zbliżającą się ścianę cienia i zniszczenia. Gdy po chwili oderwał się powoli od jej warg, jego wzrok ponownie odszukał jej tęczówki.
- Dziękuję, że dałaś mi siłę, by tutaj dotrzeć.
Oparł czoło o jej własne, jedyny punkt gdzie chłód jej ciała mógł stanąć naprzeciwko jego własnemu ciepłu. Milczał przez kilka uderzeń serca, tonąc w złotych stawach, ale gdy jego umysł się z nich wynurzył, jakiekolwiek wątpliwości lub obawy, które mogły w nim być wcześniej, teraz zniknęły.
- Zrównamy Chascę z ziemią, pogrzebiemy Steigera w popiołach za to co zrobił i odzyskamy nasze życie. Zaczniemy nową książkę, nawet jeżeli oznaczałoby to przepisanie naszego losu w gwiazdach ogniem i zmuszenie Fortuny siłą do uległości.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

30 cze 2019, o 18:17

Były takie chwile, w których Irene nie potrafiła udawać. Kiedy dobrze wypracowana maska po prostu znikała, zastąpiona wszystkim tym, co tak naprawdę ciążyło jej w sercu. Nie było tych chwil wiele, z reguły musiała być albo bardzo pijana, albo przytłoczona rzeczywistością. W tym przypadku zdecydowanie w grę wchodziło to drugie. Wpatrywała się w stalowe oczy Nazira, a przez jej głowę przelatywało chyba wszystko, co działo się od początku ich znajomości. Od pierwszych, desperackich nieco wspólnych chwil, przez każde kolejne miejsce w które ją zabierał - nie licząc asteroidy czy Stinga, naturalnie - po ten moment, gdy stali objęci w obcym hangarze, przy obcym pojeździe, czekając na zejście na obcą planetę.
Nie wiedziała, czy istniało coś takiego jak przeznaczenie. Coś, co kierowało ich życiem, wpływało na decyzje i doprowadzało to sytuacji takich, jak ta. Jeśli tak, to mogła zrzucić na nie całą winę. Jeśli nie, czy to znaczyło, że to absolutne zaślepienie obejmującym ją mężczyzną było najgłupszym co zrobiła? Czy powinna tego żałować, wszystkiego co mu powiedziała, wszystkiego co z nim zrobiła, wszystkiego co czekało ich zaraz na Chasce? Może popełniła błąd. Może powinna była tańczyć teraz w jakimś klubie, radośnie naćpana i oderwana od rzeczywistości.
Tylko nie chciała tego już robić sama.
Uśmiechnęła się niepewnie, zdając sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie ukryć już przed Khourim swoich obaw. Udawała przez ostatnie godziny, wyłączając się emocjonalnie i funkcjonując obojętnie jak robot. Śmiała się, gdy coś miało być zabawne, przygotowywała sprzęt gdy robili to inni, bezmyślnie obserwowała Nazira gdy wyciągał swój pancerz, zastanawiając się nad różnymi pierdołami, byle nie nad tym, co ich czekało. Ale tak się nie dało na dłuższą metę. Wiedziała, że mężczyzna jest jej wdzięczny za to, że wciąż przy nim jest. Że załatwiła wsparcie Widma i Volyovej, że nie wycofała się, zostając w bezpiecznej kajucie Crescenta po drugiej stronie przekaźnika, może nawet za to, że nic na ten temat nie mówi, nie komentuje i nie panikuje, choć przecież powinna. Tak bardzo powinna.
- Nie chcę, żebyś miał więcej charakteru - odpowiedziała cicho, od razu orientując się jak niewiele sensu miały jej słowa.
Bała się o siebie i bała się o niego. Ona również na chwilę zapomniała o obserwującej ich Etsy, i przywarła do Nazira mocno, gdy ich usta złączyły się w pocałunku może ostatnim przed akcją - a może ostatnim całkiem. Czy ona na pewno robiła to dobrowolnie? Jak to się stało, że się na to w ogóle godziła?
- Chcę z tobą wrócić na Crescenta - dodała prawie szeptem, nie odsuwając się nawet na centymetr. - Chcę móc z tej wolności skorzystać. Mówiłeś, że damy sobie radę... - zamilkła na moment, nie chcąc kończyć zdania pesymistycznymi słowami "nie wiesz tego". Przesunęła opuszkami palców po skroni Nazira. - Ta obietnica ma się spełnić. Chcę dać ci prezent na święta, zobaczyć z tobą smoki, polecieć na jedną z twoich ekspedycji. Nie chcę, żeby to, co dzisiaj, było... końcem. Więc masz... masz nie zrobić nic głupiego. Masz ze mną wrócić. Obiecaj mi, że ze mną wrócisz.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

9 lip 2019, o 15:16

Na jego wspomnienie o kończącej się książce, złote spojrzenie podniosło się w górę, spoglądając w zieleń z cieniem majaczącym na krawędzi tęczówki, jakby spodziewała się bardziej negatywnego wydźwięku wypowiedzianego przez niego zdania. Nawet jeśli w jej podejściu do zbliżającego się zadania na próżno było szukać optymizmu, którego z braku laku czepiał się Viyo, cień schował się do swojej kryjówki gdy jego następne słowa ociepliły to, w jaki sposób patrzyła przed siebie. Pod wpływem pocałunku jej usta wygięły się wręcz w lekkim uśmiechu, łapczywie chwytając jedynej rzeczy, która wynikła z AZ-99 i napawała niebieskowłosą szczęściem. Pośród tego wszystkiego co się działo, przynosiło to ukojenie, choćby na krótką chwilę.
- Dziękuję, że siłą mnie tutaj zaciągnąłeś - odpowiedziała mu nieco swobodniej niż wcześniej, na moment splatając dłonie na jego karku, głowę zadzierając w górę by móc na niego patrzeć ze swojej, niższej perspektywy.
Na ostatnie słowa już nie odpowiedziała. Zamiast tego, odwróciła głowę w bok, przytulając się do niego mocno, pochłaniając pewność, z jaką to wszystko wypowiedział. Już Steiger był przekonany o swojej wygranej - jeśli to przekonanie przeszłoby też na nich, być może nie mieliby już o co walczyć. Rozumiała to na tyle dobrze, by tłamsić negatywne odczucia w sobie zamiast wypowiadać je na głos, jakby wypowiadanie ich głośno niepotrzebnie je urzeczywistniało.
- Już niedługo - powiedziała cicho, niemal bezgłośnie, odsuwając się od niego i odstępując na pół kroku, dając mu przestrzeń by mógł dokończyć ubieranie się, lub przejść do biurka i zabrać ze sobą rzeczy, nim Etsy wygoniła oboje do kokpitu, informując o wyjściu z tunelu Przekaźnika.
Irene od zawsze potrafiła panować nad tym, co powinna, a czego nie powinna po sobie pokazywać. Może Khouri znał ją wystarczająco dobrze by dostrzegać kłamstwo w każdym, oszczędnym uśmiechu lub lekkości ruchów, ale dopiero gdy jej maska opadła na chwilę w hangarze, różnica była tak ewidentna. Kalejdoskop emocji pojawił się tam, gdzie wcześniej była robotyczna mimika, sprawiając, że mężczyzna przysunął ją do siebie mocniej i bliżej. Niewiele widziała świata poza jego pochyloną w jej stronę twarzą i spojrzeniu, które choć szare, gdy kierował w jej stronę, zawsze wydawało się ciepłe.
Uśmiechnął się nieco szerzej słysząc zdanie, które może według niej nie miało wiele sensu patrząc z perspektywy, ale miało go wystarczająco by zrozumiał o co jej chodzi. Mimo tego, nie przerywał, pozwalając, by pomimo obcego terytorium i obserwującej ich sztucznej inteligencji Widma, jej emocje znalazły ujście w słowach.
- Kocham cię - odrzucił niemal bezgłośnie. Gdyby nie tkwiła w jego objęciach, wystarczająco blisko by poczuć ciepły oddech na policzku gdy mówił, mogłaby to przegapić. - Jutro będziemy świętować. Na Crescencie, nie tutaj. Paskudnym jedzeniem i tym, co zostało z alkoholu. W kokpicie, lecąc już w stronę Thessii.
Uniósł jej podbródek z powrotem w górę, składając na jej ustach pocałunek, który był obietnicą samą w sobie, niechętnie odsuwając się gdy w hangarze rozległ się komunikat sztucznej inteligencji, skrzętnie ignorującej to co się działo. Dolatywali już do systemu.
- Obiecuję - dodał na koniec, choć jego wzrok wyrażał to lepiej niż słowa, zbędne w tej chwili.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

14 kwie 2020, o 21:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Maya nie skomentowała jego słów, ale pochyliła głowę i odetchnęła głęboko. Ciężko było jednoznacznie określić, na ile wywołane to było tym, co powiedział, a ile w tym było ulgi z chwili spokoju. Choć Elpis trzęsło, gdy wznosiła się na orbitę Chasci, bazę zostawili za sobą, a wraz z nią skute lodem lądowisko i martwe ciało Steigera, leżące pod jego cennymi kwiatami.
Khouri kiwnął głową, po czym bezpardonowo złapał za kołnierz inżyniera, wyciągając go na korytarz ze śluzy.
- Wyskakiwać z pancerzy - zażądał, trącając go w ramię lufą trzymanego w dłoniach karabinu, którego ani na chwilę nie schował na zaczepy magnetyczne w trakcie ucieczki. Wciąż miał też na sobie swój hełm. Przerażeni cywile, nie mogą ani na chwilę nacieszyć się swoim bezpieczeństwem, zaczęli ściągać z siebie rynsztunek.
- Ty też musisz iść do kapsuły - zaprotestowała Volyova, wskazując na jego posklejany medi-żelem pancerz. Żel mógł zatamować krwotok i zmniejszyć rwący ból w okolicach ran, ale działał na długo. - Możesz zadzwonić już z kapsuły - dodała, łapiąc go za ramię i ciągnąc w swoją stronę, chwilowo tracąc zainteresowanie specyfikiem, który jej wstrzyknięto i skupiając się na turianinie.
- Wynocha oboje - fuknął żołnierz pod nosem, uważnie obserwując, jak technik laboratoryjny nie potrafi poradzić sobie z zaczepem rękawicy. - Wyglądacie jak spłoszone szczury. Ja się nimi zajmę.
- Baza uległa zniszczeniu - zakomunikowała Etsy, obojętnym głosem. Na znajomych pokładach fregaty bardziej brzmiała jak syntetyk, ale po jej zachowaniu ciężko byłoby odróżnić ją od zaawansowanej wirtualnej inteligencji.
Nie odczuli eksplozji w żaden sposób. Statek wsunął się w czułe objęcia kosmosu, którego zimno koiło skołatane nerwy w przeciwieństwie do skostniałej półkuli Chasci.
- Chodź - poprosiła cicho Maya, ciągnąc go za ramię. Wyglądała na zbyt zmęczoną, by dodatkowo się o to kłócić, ale była osobą upartą. Tylko jeśli stawiał zdecydowany sprzeciw, pozwoliła mu się wymsknąć kapsule medycznej jeszcze na chwilę. Sama już w drodze zaczęła odpinać swoje rękawice i powoli uwalniać się z rynsztunku.
Khouri został przy śluzie, czekając, aż cywile pozbędą się pancerzy i wszystkich innych dóbr osobistych, poza ubraniami. Dopiero wtedy zaprowadził ich do kajut, kierując się wskazaniami Etsy, która wiedziała, jakie pokoje są zajęte, a które można było przekształcić w prowizoryczne cele.
- Widmo Vasir czeka na linii - poinformowała go sztuczna inteligencja, odzywając się tym razem na jego omni-kluczu, a nie w głośnikach statku. - Tak jak sześć innych osób.
Nie kazała mu na siebie długo czekać. Twarz Vasir była znajoma, ale zniekształcona. Jej profil przykrywała zaschnięta krew, a twarz wykrzywiała się w tym samym grymasie, który obserwował gdy wyszła z kapsuły medycznej po ich powrocie z Lyesii. Mimo tego, na jego widok westchnęła z ulgą.
- Wisisz mi grubą przysługę, Viyo - prychnęła, a w jej głosie przez chwilę zabrzmiała reprymenda. - Twoja rodzina jest bezpieczna. Poobijana, wściekła i w szpitalu, ale bezpieczna.
Wyprostowała się. Miała na sobie pancerz, ale musiała znajdować się w pomieszczeniu, lub na statku. Wokół niej było też zupełnie cicho, mikrofon nie wyłapywał żadnych innych odgłosów.
- Jak poszło?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

14 kwie 2020, o 23:15

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nie odpowiedział od razu, ale nie miał też siły się spierać z kobietą. Miał nadzieję, że dopóki stał o własnych siłach, dopóki utrzymywał się w pionie, tak długo jego organizm będzie walczył z rzeczywistością i odpierał efekty wszystkich obrażeń których doznał. Medi-żel nie działał jednak w nieskończoność, a znieczulający specyfik coraz bardziej poddawał się pod naporem bodźców czających się na granicy zakończeń nerwowych. Ostatecznie skinął po prostu głową, przyjmując jej propozycję.
- Khouri - odezwał się cicho, wyswabadzając ręce i prostując się. Zignorował kąśliwy ton mężczyzny, spoglądając w jego stronę. - Dziękuję.
Byli uwikłani w to wszystko we trójkę, ale chcąc nie chcąc, mężczyzna był głównym powodem dla którego wciąż żyli. Dług między nimi, jeżeli wciąż istniał po Szanghajskiej przetwórni piezo, został spłacony z nawiązką.
Poddał się ręce Mayi, ruszając za nią w stronę skrzydła szpitalnego. Znajome korytarze Elpis stanowiły kontrast do skąpanych szkarłatnym światłem przejść placówki na Chasce. Tutaj byli bezpieczni. Nie groziły im oddziały żołnierzy Castora, nie było Reeda, nie było Steigera... Wypuścił z siebie powietrze, nie potrafiąc jednak nie myśleć o tym co będzie ich oczekiwać w najbliższych kilku tygodniach. Chociaż jego organizm powoli zaczynał orientować się, że zagrożenie minęło, to poczucie bezpieczeństwa i ulga nie chciały nadejść.
Komunikat Etsy był lakoniczny, ale stanowił pewną kropkę na końcu rozdziału. Coś się zakończyło, coś co rozpoczęli wiele miesięcy temu. Baza Castora zniknęła z powierzchni Chasci, zmieciona eksplozją reaktora. Gdy Elpis uciekała ku gwiazdom, gdzieś pod nimi zgliszcza placówki osuwały się ku przepaści, zabierając ze sobą część lodowego zbocza, ciało Mathiasa Steigera i dziesiątki pracowników niższego szczebla, których skazali na śmierć samą swoją obecnością. Jakiekolwiek tajemnice znajdowały się w pozostałych 34,97%, które ludziom Reeda udało się skasować, zostały zabrane do grobu razem z naukowcem oraz jego dziedzictwem.
Upadek bloków domina, który został zapoczątkowany wiele miesięcy temu w układzie Rdzawego Morza, dobiegał końca.
Zdejmowanie pancerza przypominało uwalnianie się ze skostniałej, zakleszczonej skorupy. Sztywnymi palcami odpinał kolejne elementy, odkładając je na blat w pomieszczeniu medycznym. Rękawice, porysowane i nadpalone od elektronicznych kajdan; ochraniacze na przedramiona, które znosiły uderzenia oprawców Reeda; napierśnik, dziurawy od kul i powyginany od ciężaru regału Steigera.
- Maya - zaczął miękko, gdy zorientował się, że próba otwarcia jednego z wygiętych, trudniej dostępnych od uderzenia zapięć kończyła się dla niego ostrym bólem w okolicy żeber. - Pomóż mi.
Zaschnięta, błękitna krew zdobiła nie tylko otwory na pancerzu, ale również i materiał kombinezonu pod spodem, przesiąknięty nią i nienaturalnie sztywny. Ze świstem wypuścił z siebie powietrze, gdy kobieta pomogła mu pozbyć się ostatniego elementu, po czym odłożył go również na blat. Sięgnął do ładownicy, przez chwilę szukając w niej strzaskanej fiolki, po czym gdy ją odnalazł, podszedł do kapsuły, która miała ugościć Mayę i zdrętwiałymi wprowadził jej zawartość do portu od analizy toksykologicznej, jeżeli taki posiadała.
Jego własna kapsuła medyczna powitała go cichym, znajomym sykiem chwilę później, otwierając przeszkloną barier.
- Aż sześć? Kto jeszcze? - Vasir. Irissa? Nie potrafił domyślić się pozostałych czterech. Położył się w środku z trudem, po czym aktywował program do analizy obrażeń. Jego palce zamarły na krótką chwilę, gdy coś innego przyszło mu do głowy, po czym dorzucił do badania rozkaz o weryfikację wirusologiczną. Poza Łzami Chory, Reed mógł mu wstrzyknąć wszystko, gdy był nieprzytomny. Zrobienie z niego nosiciela tego samego wirusa, który wybił turiańską populację Lyesii, nie leżało pewnie zbyt daleko w sferze planów Steigera.
Dopiero, gdy zainicjował procedurę skanu, przełączył się na ekran połączeń i wybrał pierwsze z nich. Twarz Vasir pojawiła się na nim chwilę później.
- Hej, T.
Jego wzrok przesunął się po twarzy kobiety, dostrzegając krew. Cokolwiek wydarzyło się równolegle na Palavenie, również nie było zwykłą, łatwą przeprawą. Ludzie Steigera musieli mieć to samo przeszkolenie co ci w placówce, stanowiąc elitę sekcji B, bo wątpił żeby ktoś o słabszym przeszkoleniu potrafił doprowadzić asari do podobnego stanu.
Ulga, która zalała go po jej słowach, była o wiele bardziej wyczuwalna niż ta, która towarzyszyła samej ucieczce z placówki. Zamknął na chwilę powieki, nie mogąc powstrzymać dławiącego wytchnienia, które towarzyszyło przynajmniej jednemu ciężarowi zdjętemu z jego klatki piersiowej.
- Wiszę. Dziękuję - potwierdził ze zmęczeniem, otwierając oczy. Chociaż w głosie kobiety brzmiała reprymenda, jej znajomy widok dodawał otuchy. Słowa, chociaż daleko im było do łagodności, mówiły jednak o wiele więcej - sugerowały, że przynajmniej ten jeden most wciąż stał, nie do końca spalony.
- Gorzej niż miałem nadzieję, lepiej niż się spodziewałem. - Teraz tylko czas miał pokazać jak wiele osiągnęli. W jego głosie, chociaż ponurym, nie było jednak zawodu. Jakimś cudem przeżyli i osiągnęli więcej niż mogliby liczyć; dopiero powoli zaczynało do niego docierać jak wiele szczęścia mieli i jak bardzo Los się do nich uśmiechnął, łaskawie prowadząc ich przez samobójczą misję - nawet pomimo tego co mogła przynieść przyszłość. - Zgraliśmy dwie trzecie danych z głównego serwera i zabiliśmy człowieka, który był uważany za serce albo mózg Castora. Całą bazę niestety trafił szlag, a większość personelu cywilnego, który uważali za krytyczny, zdążyła zostać ewakuowana, ale mamy listę wszystkich pracowników. Uciekł też Donovan Reed, kat i prawa ręka Steigera.
Ostatni element najbardziej mu ciążył, bo wiedział, że ta jedna rzecz może być źródłem całej masy bólu i problemów.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

15 kwie 2020, o 18:16

Niebieskowłosa odłożyła na bok własny napierśnik, zapinany pośpiesznie w bazie Castora. Przysunęła się bliżej, sięgając do zapięcia, które sprawiało mu trudność. Jej dłonie drżały, szukając odpowiedniego miejsca. Z bliska, w białych światłach ambulatorium Elpis, jej cera była trupioblada.
- Już - poinformowała go cicho, gdy zaczep puścił, umożliwiając mu zdjęcie z siebie reszty pancerza. Stała obok, wspomagając go jeśli tego potrzebował, na chwilę zapominając o własnym pancerzu i czekającej na nią kapsule medycznej. Porównując ich obrażenia między sobą, pierwszy raz to nie ona l edwo stawiała kroki, podczas gdy ciało usiłowało znaleźć balans mając kilka zdrowych żeber mniej. - Odpocznij - poprosiła, gdy przeszedł do własnej kapsuły, wiedząc, że w tej chwili ani ona, ani on nie będą w stanie tego zrobić.
Wsunęła się do swojej kapsuły medycznej i pociągnęła za jej pokrywę, pobudzając system do automatycznego zamknięcia i pierwszego, wstępnego skanu ciała. Kapsuła przyjęła również próbówkę i rozpoczęła jej skan, ale to, czy systemom się on powiedzie miał pokazać czas.
Etsy w tym czasie przesłała na jego omni-klucz czekających na połączenie nadawców. Na szczycie listy figurowała radna Irissa i radn Quientus, dzwoniący prywatnie. Po nim, oficjalne połączenie od Rady Cytadeli. Drugą połowę stanowiła siostra Viyo i jego matka, a na samym końcu, wyróżniający się od reszty towarzystwa - Skinner.
Gdy kapsuła skończyła wstępny skan, ilość czerwonych komunikatów przeważała na małym hologramie obrazującym jego ciało. Jeden z pocisków drasnął mu wątrobę, inny uderzył w pierś, cudem mijając serce. Od uderzeń, kopniaków i upadków, trzy z jego żeber były roztrzaskane, bark był zwichnięty, a kość piszczelowa pęknięta w dwóch miejscach. Jego głowa pełna była większych lub mniejszych ran, a ucho, w którym wciąż nie odzyskał pełni słuchu, bolało.
Tela milczała, pozwalając mu odpowiedzieć. Pewnie mu się przeglądała, gdy maszyna czekała na potwierdzenie znieczulenia całkowitego z jego strony. Bez względu na to, czy wybrał całkowite, czy miejscowe, uparcie tak jak Maya niegdyś, wciąż miał tyle czasu, ile sobie dawał wstrzymując się z decyzją.
- Statki Rady będą czekać po drugiej stronie Przekaźnika - odpowiedziała po krótkiej chwili, nie komentując w bezpośredni sposób tego, co jej zakomunikował. Odczekała chwilę, robiąc efektowną pauzę, lub myśląc nad tym, co jej przekazał. - Twoja rodzina jest bezpieczna, Vex. Ale ty nie. I nie mówię tu o tym Reedzie, czy resztce ich organizacji. Poleciałeś solo. Zignorowałeś wszystkie prawa i przepisy i to, że na papierze cię nie obowiązują, cię nie uratuje z tej sytuacji.
Wyciągnęła przed siebie omni-klucz, przeklikując przez kilka ekranów. Jego własny komunikator piknął po otrzymaniu wiadomości - były to koordynaty w systemie obok.
- Dopilnuję, żeby twoja rodzina trafiła pod opiekę dobrych ludzi, ale jeśli masz jeszcze jakieś przysługi u Irissy, najwyższa pora je wykorzystać. Nie wiem, na ile duma każe jej wyciągnąć cię z tego syfu. Przyleć pod te koordynaty. Współpracuj.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

15 kwie 2020, o 19:53

Lista oczekujących stanowiła zapowiedź tego co czekało na niego w przyszłości. Jego wzrok przesunął się po pierwszych dwóch nazwiskach, zatrzymując na dłużej tym należącym do turiniana - mógł się tylko domyślać czego chciał od niego Radny Quientus, ale nie podejrzewał, żeby było to coś, co chciałby usłyszeć. Czy mężczyzna zorientował się, że Khouri, który rzekomo zginął z rąk Vexa, przeżył i pojawił się w szanghajskich mediach? Czy może również widział go jako personalną porażkę i chciał mu to przekazać? A może jego pobudki były o wiele bardziej chłodne i praktyczne, bo to Irissa miała zebrać polityczne żniwo za niesubordynowane Widmo, a on po prostu zamierzał wykorzystać sytuacją do kolejnego, prywatnego planu?
Nie podejrzewał, żeby turianin dzwonił z gratulacjami za wymierzoną sprawiedliwość zabitych na AZ-99.
- Mają dość moich niespełnionych obietnic, że wrócę do domu? - odparł z ociąganiem na słowa Vasir. Czerwone symbole i ostrzeżenia skanu błyszczały w rogu pomieszczenia, odbijając się na jego tęczówkach, ale w tej chwili jego myśli zaprzątało to co czekało go po drugiej stronie Przekaźnika. Obrażenia będące świadectwem tego co przeszedł i źródło nowych blizn, były niczym w stosunku do tego co mogła zaoferować przeszłość.
- Wiem. Zrobiłem co musiałem, wiedząc jakie będą tego konsekwencje. - W jego głos wdało się zmęczenie, ale nie próbował się bronić lub przekonywać jej do swoich racji. Prawda była tak, że zaakceptował to już wiele tygodni temu i wiedział, że gdyby zaszła potrzeba, zrobiłby dokładnie to samo jeszcze raz. Przynajmniej gdy chodziło o wybranie ścieżki wbrew zaleceniom Rady i przylot na Chascę.
Kiedy kobieta sięgnęła do omni-klucza, a jego własny odezwał się piknięciem chwilę później, w milczeniu spojrzał na to co mu przesłała. Jednak to jej następne słowa sprawiły, że jego milczenie się przedłużyło.
Nie odpowiedział od razu. Zmęczenie na chwilę ustąpiło pod nadejściem znajomego napięcia, które wkradło się do jego ciała niepostrzeżenie. Współpracuj. Słowo przebrzmiało wewnątrz kapsuły - porada bardziej doświadczonego Widma, ale i przyjaciółki, która prawdopodobnie lepiej od niego wiedziała czego mógł oczekiwać. Bo co go mogło czekać? Areszt, dla niego i Mayi. Więzienie. Konfiskata Elpis i Etsy. Zimna wściekłość Irissy, chłodna satysfakcja Quientusa, lista wykroczeń, złamanych praw i obietnic, szereg kar i tygodnie straconego czasu, a może wręcz miesiące lub lata. To ostatnie najbardziej zaciskało mu pazury na piersi, uciskając klatkę piersiową bardziej niż widmo znieczulenia.
Maya nie miała tyle czasu. Musiał rozszyfrować dane z serwerów, musiał poszukać lekarstwa, musiał znaleźć lekarzy biegłych w czarnej materii, którzy potrafiliby odtworzyć na ich podstawie kurację... Nie mógł zrobić żadnej z tych rzeczy siedząc w areszcie.
A gdyby mu się nie udało, czy naprawdę chciałby żeby ostatnie dni swojego życia biotyczka spędziła w więziennym łóżku szpitalnym?
Jego cisza trwała zbyt długo, by można było to wziąć za przypadek. W końcu jednak uniósł dłoń i potarł delikatnie nasadę nosa, wypuszczając z siebie powietrze w zmęczonym westchnięciu.
- Dziękuję, T. - odezwał się. - Za zajęcie się moją rodziną. Za ostrzeżenie. I za wszystko. Obawiam się, że moje wszystkie przysługi spłynęły razem z rynsztokiem i już od jakiegoś czasu jestem na etapie wyłącznie zaciągania własnych - mruknął. Jego palce przesunęły się na wyświetlacz maszyny, pomimo rozległości obrażeń wybierając znieczulenie miejscowe.
Nie wiedział ile miał czasu nim Elpis będzie musiała ruszyć do sąsiedniego systemu, ale wyglądało na to, że nie mógł sobie pozwolić na odpoczynek.
Telefony musiały zostać odebrane przed skokiem przez Przekaźnik, a tok dalszych działań przedyskutowany z Mayą oraz Nazirem, bo gdy tylko wskoczą w tunel między Chascą, a punktem docelowym, będzie za późno by zdecydować co dalej. A odbieranie połączeń z Radą graniczyło z samobójstwem, jeżeli zrobi to bez wiedzy o tym jaką amunicją i jakimi kartami - pod postacią danych z serwera - dysponuje. Metaforycznym, karierowym i dosłownym.
- Też tam będziesz? - zapytał po chwili, przenosząc wzrok z powrotem na ciemne tęczówki niebieskoskórej.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

15 kwie 2020, o 20:46

Asari kiwnęła głową słysząc jego podziękowania. Jej pobudki do tego odbijały się w spojrzeniu drapieżnych oczu i głęboko związane były z przeszłością, która ich łączyła. Lyesia mogła odcisnąć na niej mniejsze lub większe piętno, ale teraz mogłoby je nie być, mogła nie mieć szansy na odbycie tej rozmowy gdyby nie ingerencja Widma.
- Możesz mi się odwdzięczyć wykopując się z tego gówna - odparła, chowając emocje za surowszym tonem głosu. - Sprawdźcie te dane. Zobaczcie jak wartościowe są i jak bardzo wam pomogą. A kiedy staniesz przed Irissą, przekonaj ją, jak wiele ma w tym zasługi - dodała, uśmiechając się ironicznie, choć jej wzrok pozostał ponury. - W końcu nie zdobyłeś tylko części danych, ale tyle.
Elpis, kierowana przez sztuczną inteligencję, obrała kurs na Przekaźnik, o czym Etsy poinformowała ją krótkim komunikatem na urządzeniu. Mieli niecałe pół godziny do dotarcia do Przekaźnika i skoku do sąsiedniego systemu, gdzie czekać miały na nich inne statki.
- Jestem dalej na Palavenie, więc nie - odrzuciła, kręcąc głową. - A nawet jeśli, już dość się wtrącałam. Nie chcieliby mnie na miejscu.
Westchnęła, unosząc dłoń do skroni, która nie była przykryta plamami krwi. Potarła ją zawzięcie, jakby próbowała pozbyć się bólu głowy co, biorąc pod uwagę jej stan, było dość prawdopodobne. Po chwili podniosła z powrotem głowę i spojrzała na turianina w swoim komunikatorze. Uśmiechnęła się lekko, bez werwy czy rozbawienia - zmęczona, ale umiarkowanie zadowolona.
- Dobrze cię widzieć. Może gdy to wszystko się skończy, napijemy się w barze, a nie w areszcie. - przyznała. - Poskładaj się do kupy. Macie sporo roboty przed sobą.
Mrugnęła do niego lekko, sięgając do komunikatora by przerwać połączenie, zostawiając go samemu w kapsule medycznej, która czekała na reakcję z jego strony by rozpocząć pracę. Przewidywany czas operacji wskazywał na godzinę dwadzieścia minut, zakładając, że skorzystałby ze znieczulenia całkowitego, co maszyna w tej chwili rekomendowała.
Nie widział z tej perspektywy Mayi. Leżała gdzieś obok, z wzrokiem utkwionym w suficie, własnym omni-kluczu lub pogrążona w śpiączce farmakologicznej. Do jego kapsuły nie docierał żaden dźwięk pochodzący spoza niej - jedynie stukanie aparatury i pikanie pulsometru. Gdzieś w innej części statku, Khouri zaciągał do kajut cywilnych więźniów, słuchając się zaleceń Etsy. Gdzieś w innej części kosmosu, jeden, dwa statki, a może cała ich flota przygotowywała się do przechwycenia Elpis, pertraktacji lub otwarcia ognia, a gdzieś, po drugiej stronie Chasci, statki pełne ocalałych naukowców mknęły przez pustkę do własnej, bezpiecznej przystani.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

15 kwie 2020, o 22:47

Wyświetl wiadomość pozafabularną Przez jego usta przemknął cień zmęczonego uśmiechu, odwzajemniając ten który pojawił się u Teli.
- W pracy Widma, polityka jest przerwą między różnymi zadaniami. Nigdy nie zapomniałem - odpowiedział na jej sugestię. Po przybyciu do sąsiedniego systemu wkroczą z jednej potyczki w drugą, o wiele mniej krwawą, ale wcale nie mniej niebezpieczną. O ile kiedyś traktował nadchodzące rozmowy z Radnymi jako element do wypróbowania własnego umysłu i języka w starciu z zawodowymi politykami, chcąc pokazać że to te dwie rzeczy tworzą największą granicę między zwykłym, turiańskim żołnierzem, a nim, ale ta mrzonka już dawno temu umarła. Irissa, Quentius, pozostali Radni... Wszyscy grali w tą grę o wiele dłużej niż on. Być może jego umiejętność dyplomacji oraz wykorzystania słów jako kolejnego narzędzia pomagała my w co dziennych starciach, ale gdy przychodziło do rozmów z Radną Asari oraz Radnym Turian, było to jak odpowiednik walki z ludźmi Steigera.
Skinął głową na jej słowa, akceptując ten fakt i odsuwając własne ponure rozmyślania. Vasir wystarczająco ryzykowała i odsuwała rozkazy Irissy, która kazała jej go przyprowadzić, więc nie zdziwił się, że mogło się to przełożyć na pewne niezadowolenie ze strony Radnej oraz na fakt, że obecność drugiej Widma mogła tylko przynieść więcej niechęci.
- Ja stawiam - odparł z westchnięciem, sięgając do ekranu. - Do zobaczenia, T.
Jakaś jego część uśmiechnęła się smutno w duchu na tą myśl. Czas kiedy mógł chodzić po barach i odpoczywać przy szklance alkoholu wydawał się niemal tak odległy, jak jego służba w armii. Niemal nie pamiętał już momentów gdy ciągle się nie śpieszył, nie walczył z czasem lub z rzeczywistością. Ale podsunięty przez nią obrazek wciąż był miłym obrazkiem. Czy dogadałaby się z Mayą, gdyby przyszli do baru we dwójkę, czy raczej starłyby się w iskrach dwóch odmiennych osobowości? A może kilka butelek alkoholu sprawiłoby, że knajpa rozniosłaby się na strzępy w próbie porównania czyja biotyka jest silniejsza?
- Ets, nie wprowadzaj nas od razu w tunel Przekaźnika - poprosił, wracając do rzeczywistości. Uparte sugestie kapsuły medycznej o znieczulenie całkowite na razie zignorował, zamiast tego wskazując jej, że może rozpocząć znieczulenie miejscowe i pracę nad jego obrażeniami dolnych kończyn. - Jak myślisz, ile czasu będzie ci potrzebne na złamanie zabezpieczeń na plikach z serwera?
Jego organizm wył o odpoczynek, ale ten miał jeszcze długo nie nadejść. Po ranach które otrzymał i po ilości energii, którą spożytkował na ciągły dostęp do adrenaliny, miał wrażenie, że potrzebował co najmniej dwóch dni snu - półtorej godziny śpiączki farmakologicznej było tym samym co kropla rosy dla umierającego człowieka na pustyni.
Przez chwilę wpatrywał się w oczekujące rozmowy, po czym z ociąganiem ponownie sięgnął do ekranu - tym razem wybierając jednak połączenie o wiele bardziej lokalne.
- Khouri - odezwał się, gdy omni-klucz zasygnalizował kontakt z drugim mężczyzną. - Jesteś już sam?
Pewne kwestie wciąż pozostawały otwarte - tym bardziej teraz, gdy cała misja pozornie zakończyła się sukcesem. Udział eks-żołnierza był jedną z nich. Być może wspólna walka dobiegła końca, ale to oznaczało tylko, że wracali do o wiele bardziej skomplikowanej rzeczywistości.
- Kierujemy Elpis do sąsiedniego systemu - zaczął z ociąganiem, gdy dostał potwierdzenie. - Będą tam na nas czekać okręty Rady, a ja... Nie mogę obiecać tego co będzie dalej.
Zamilkł na chwilę, pozwalając przetrawić mu ten fakt, nim kontynuował.
- Jest spora szansa, że do czasu wyjaśnienia sprawy z Castorem, możemy zostać tymczasowo zatrzymani. Jeżeli chcesz się przesiąść na Isis, to jest na to ostatnia szansa. Nikt nie wie o twojej obecności na Chasce. - Jego wzrok zawisł na komunikatorze, ale w jego głosie nie było wątpliwości. Nazir na to zasłużył. - Możemy to tak utrzymać i twierdzić, że nigdy nie przyleciałeś do nas po Szanghaju. Mogę też powiedzieć, że zginąłeś wraz z resztą pracowników bazy, pogrzebany na dnie urwiska.
To co Khouri planował zrobić teraz ze swoim życiem, pozostawało do tej pory wyłącznie jego własną tajemnicą. Co kierowało nim do samobójczego ataku na Chascę, do pozbycia się Steigera? Zwykła zemsta? Chęć wyrównania rachunków? Dostanie szansy na drugie życie?
- Możesz też zostać i mogę powiedzieć prawdę.
Czy Radni przekonaliby się do Khouriego? Do terrorysty i do żołnierza sekcji, która oficjalnie nie istniała? Czy sprawiłoby to jeszcze więcej kłopotów dla Radnej Ludzi - kłopotów, które wydawało się, że Viyo teraz niósł do nich całymi wiaderkami?
- Uszanuję twoją decyzję bez względu na to co zdecydujesz, ale chciałbym cię prosić o jeszcze jedną przysługę. Czułbym się lepiej, gdyby Isis również czekała dyskretnie po drugiej stronie Przekaźnika. Na wypadek gdyby... rozmowy nie do końca poszły po mojej myśli.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”