Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

20 paź 2015, o 15:25

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

20 paź 2015, o 15:54

Faktycznie, Iris doskonale słyszała kłótnie przez połączenie, którego Matt przecież nie zerwał. Cokolwiek Rebecca chciała zrobić z Peterem i na jakikolwiek genialny pomysł by nie wpadł Tarczansky, byli już niedaleko. Tuż koło śluzy, tak przynajmniej wynikało z fragmentu zasłyszanej dyskusji na poziomie. Dlatego też rąbnięcie z całej siły pięścią w panel na ścianie Arsufa faktycznie przyniosło zamierzony skutek. Zamknęło pomost z drugiej strony i rozpoczęło oczyszczanie atmosfery z toksyny - mogła tylko mieć nadzieję, że nie zatrzasnęła jej swoim ratownikom przed nosem. Bo teraz już wiedziała, było ich dwoje. Rebecca, którą poznała w Prezydium, również w jakiś sposób uniknęła zakażenia toksyną i teraz zmierzała w ich kierunku. To było obiecujące, jeśli tylko udało się im dostać do przejścia zanim zatrzasnęła je radna.
Ale udało im się. Procedura dekontaminacji musiała trochę zająć, bo wyglądało na to, że mimo posiadania odtrutki starali się zachować czyste powietrze na Arsuf. WI któregoś ze statków informowała o przebiegu procesu.
- Macie jakiś plan? - spytał Tilus. - Najprościej by było, gdyby jakimś cudem udało się poddać wszystkich pod działanie toksyny - stwierdził, przeładowując pistolet. - Podejrzewam, że antidotum nie działa na stałe, jeśli ponownie się nawdycha to paraliż wraca, więc radna też by nam padła...
Przestąpił z nogi na nogę i westchnął. W żaden sposób nie skomentował ich wymiany zdań sprzed chwili, zapewne już się takich w życiu sporo nasłuchał.
Zza drzwi śluzy prowadzącej na pokład SSV Arsuf dobiegł huk.
Zajęta rozmową Iris nie zauważył Petera, który wyskoczył zza rogu i jednym, długim susem powalił ją na ziemię. Uderzenie było silne i przez długą chwilę nie mogła nabrać ponownie oddechu, nie dość że przygnieciona do metalowej podłogi ciężkim ciałem pirata, to jeszcze z płucami zaciśniętymi przez upadek.
- Wracasz ze mną - warknął kapitan i szybko, z wprawą, zacisnął kajdanki na jej nadgarstkach, za plecami radnej. Tym razem przygotował się lepiej, prawdopodobnie zgarnął je ze swojej kajuty, razem z pistoletem, który teraz przyciskał do skroni kobiety. - Wstawaj - polecił i sam się podniósł, by szarpnąć ją w górę. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że każde jego słowo nadal jest słyszane przez połączenie, w śluzie. - Naprawdę uważasz, że masz gdzie uciec? Z Venus mogę sobie cię przynieść z powrotem. Chcesz się wystrzelić w kapsule, czy jaki miałaś genialny plan? Wracamy.
Silnym uściskiem złapał ją za szyję, nie uniemożliwiając jej oddychania, ale z całą pewnością je utrudniając i wciąż przyciskając broń do jej skroni, popchnął z powrotem w stronę kajuty.
I wtedy śluza otworzyła się.
Peter obrócił się tylko w miejscu i na widok nieoczekiwanych gości wyszczerzył zęby w grymasie wściekłości. Ale wciąż trzymał radną, zasłaniając się nią teraz przed potencjalnym atakiem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

21 paź 2015, o 09:05

Niemal westchnęła z rezygnacją, gdy jej oczom ukazała się taka a nie inna scena. Gdy tylko prowadząca na pokład Arsufa śluza otworzyła się, okazało się, że na żadne subtelne plany nie mają czasu - przynajmniej nie w tej chwili. Była Iris, był Peter, wszystko inne musiało więc chyba po prostu zaczekać.
Oczywiście, Dagan nie mogła nie uśmiechnąć się krzywo na sposób, w jaki obronić zamierzał się pirat. Bo wiecie, osłanianie się Radną może i sprawdziłoby się w chwili, gdyby naprzeciw korsarza stał jakikolwiek inny, honorowy przedstawiciel Przymierza, ale... Ale to była Rebecca. Starsza sierżant Dagan, dla której nietykalność Fel była tematem naprawdę mocno dyskusyjnym i w żaden sposób nie stanowił argumentu mającego powstrzymać czerwonowłosą od działania. Działania, czyli w tym przypadku - przeciążenia.
Dagan nie miała możliwości wywołania tak silnego impulsu, by porazić dwa cele jednocześnie, stąd jeśli tylko trafiłaby w jakikolwiek skrawek ciała Petera - Iris nic by się nie stało. Raczej. A jeśli nawet - po prostu ją ogłuszy, a ogłuszenie to stan odwracalny. Nic strasznego. Zakładając oczywiście, że pirat nie strzeli... Ale hej, jeśli nawet strzeli, to przecież Rebecca i tak będzie czysta. Robiła co mogła, bla, bla. Że negocjacje? Że zapomniała o rozwiązaniach polubownych? Hej, nie była głupia. Jeśli ona nie zaatakuje, za ułamek sekundy zrobi to Matt. A dobrze byłoby jednak nie mieć żadnego opóźnienia, nie dawać piratowi możliwości naciśnięcia spustu, nie?
A więc - przeciążenie. Jedno, a potem drugie - gdyby potrzeba było poprawić zdjęcie tarcz pirata, lub, gdyby tych udało się pozbyć już za pierwszym razem, po prostu spróbować obezwładnić przeciwnika. Obezwładnić. Bo wiecie, Dagan nie chciała go zabijać. Wciąż nie wiedzieli, co działo się z Arsufem od czasu jego zaginięcia, nie? Starsza sierżant miała obowiązek - i zwyczajnie chęć - dowiedzieć się tego w nieco bardziej bezpiecznych dla nich okolicznościach.
Nad sposobem pozbycia się trucizny będą myśleć zaś... Później. Kiedy pozbędą się przynajmniej jednego problemu.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

21 paź 2015, o 18:53

No i stało się. Doszło do konfrontacji, której Matt z całych swoich chęci pragnął uniknąć za wszelką cenę. Chciał to załatwić bardziej wyrafinowanie, z zaskoczenia, subtelnie...Chociaż z tym ostatnim u inżyniera jest dość ciężko i prawdopodobnie zakończyłoby się potwornym wybuchem na skalę galaktyczną. Na szczęście, zobaczył też Radną. Na szczęście całą, zdrową...Na pewno przerażoną. Na nieszczęście zaś...W rękach tego pirata. Gwałciciela, grabieżcy...Tu mogłyby się pojawić kolejne epitety. Jednak wiadomo, że...
-O rzesz Ty, kurwa, łysy chuju z malinowym nosem...-Matthew z pewnością ma lepszy. Niemal natychmiast wymierzył swoją Motyką w pirata, który w tym samym momencie chwycił Radną i zaczął się nią bezczelnie zasłaniać. To bydle. Tacy ludzie z pewnością nie zasługiwali na życie i inżynier z całą pewnością na pewno będzie chciał przyłożyć do tego cegiełkę. Tylko jak? Skoro jego pole manewru w tej sytuacji było dość ograniczone. Nie mógł zrobić zbyt wiele. Zasłaniała go Iris. Nie miał czystego, pewnego strzału. Cały czas jednak miał na uwadze fakt, że miał cały czas aktywne tarcze.
No co za chujec jeden...
Przeszło mu przez myśl. Zdawał sobie też sprawę z tego, że nie był super strzelcem. Ba! Nie strzelał od czasu szkoleń z samoobrony w Fergusson Engineering. Jego obycie z bronią było co najmniej małe, dlatego też...Lepiej, żeby tego nie zrobił. Po dojściu do odpowiedniej konkluzji, postanowił skorzystać ze swoich sztuczek. Technicznych, technologicznych. Jak zwał tak zwał. Wiedział, że to może przynieść korzyści. Obopólne. Dla każdego coś dobrego, choć prywatnie...Matthew dla świętego spokoju pragnął oddać Peterowi strzał prosto w jego dyńkę. Za to, że porwał Iris. Jego przyjaciółkę...A może nawet i kogoś więcej. Przynajmniej dla niego. Wewnętrzna walka inżyniera ze samym sobą toczyła się cały czas. Miał na wadze dwie równoważące się argumenty. Prywatny interes oraz interes Przymierza. Sprawna ręka i informatyczny umysł mógł bez problemu uzyskać informacje o wydarzeniach z Arsufa. Dla mechatronika dowódca piratów żywy lub martwy, nie robił wcale różnicy. Dlatego też...Decyzja zapadła, musiał jednak mieć pewność, że w całej tej sytuacji nie ucierpi Iris, na której w przeciwieństwie do Becci, jej nietykalność bardzo go interesowała. Miał jednak na uwadze fakt, że niekoniecznie musi ona zostać zachowana.
Z pierdolnięciem, ale humanitarnie...
Szybko odstąpił od używania broni palnej. Uruchomił omni-klucz, co nie było jakimś wielkim zaskoczeniem. W obecnej sytuacji była to jedyna możliwość. Jedyna możliwość na zdziałanie czegokolwiek, tym bardziej, że element zaskoczenia zależał właśnie do nich. Jako, że Rebecca zaatakowała pierwsza, nie było innej możliwości jak tylko dokończyć dzieła i zmusić broń Petera do odmówienia współpracy z nim. Oby jeszcze Tilus w przypływie emocji zadziałał rozważnie. Chłodna kalkulacja miała jedynie szansę powodzenia. Sabotaż został posłany prosto w Petera. Wszystko zależało teraz od łutu szczęścia. W końcu powodzenie tego działania musiało mieć odpowiednie warunki. Wszystko musiało zagrać jak w zegarku.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2039
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

21 paź 2015, o 20:19

Jakaś iskierka nadziei zapłonęła, kiedy usłyszała po drugiej stronie Tarczansky'ego całego i zdrowego. Mało tego, prawdopodobnie był także na tym statku. Tylko gdzie, Matt? No gdzie?
- Jestem przy jakiejś śluzie. To ta? Jasne. Zostawię omni-klucz cały czas włączony. Dam Ci też dostęp, abyś mnie namierzył.
Mówiła szybko, jako że ciągle miała świadomość tego upływu czasu i faktu, że on ją zwyczajnie goni. Iris co rusz oglądała się za siebie, gotowa reagować, gdyby zza zakrętu wyskoczył Peter. Chwilowo jednakże nikogo nie było. Mimo wszystko nie czuła się pewniej. Coś jej tutaj nie pasowało...
- Słuchaj... Matt? Co się tam dzieje?
I wtedy zaczął się ten cały jazgot. Poza głosem mechatronika, rozpoznała jeszcze jeden, należący do pani sierżant. Sęk w tym, że oni jej już nawet nie słuchali. Kłócili się, wymieniali jakże subtelnymi uwagami, z kolei ona mogła sobie mówić. Jak grochem o ścianę. Nie dali sobie przetłumaczyć, że lada moment może stracić wywalczoną przewagę. Że ją szukają. Na piedestale gościło wzajemne dogryzanie.
Frustrację złagodziła odpowiedź śluzy. Iris nie kryła zdumienia, iż jej uderzenie pięścią przyniosło jakikolwiek efekt. Nie potrafiła rzecz jasna okreslić czy był on pozytywny, czy wręcz przeciwnie - ale zadziałało. Chciała o tym powiedzieć Matthewowi, pomimo faktu, że Ci nadal się kłocili, ale mniej więcej w tym momencie coś a właściwie ktoś rzucił się na nią i przygniótł swoim ciałem do ziemi. Iris stęknęła, odczuwając dość boleśnie skutki zderzenia się z posadzką. Jej ruchy były ograniczone, tak samo szybko jak znalazła się na ziemi, została z niej dźwignięta. Zdezorientowana starała się chwycić za rękę Petera; ale zastygła w bezruchu, kiedy poczuła lufę przy skroni.
- Nigdzie... Nigdzie z tobą nie pójdę.
Oznajmiła hardo, choć przecież zdawała sobie sprawę, że nie miała za wielę do powiedzenia; pirat był silniejszy, mógł ją wziąć na ręce i zabrać, a nawet gdyby się szarpała, to i tak nie byłaby w stanie się wyrwać.
Kiedy śluza się otworzyła... Zadarła wyżej głowę, ocierając się o nieprzyjemny kawałek metalu. Zobaczyła Mattha i Rebbecę, a jej serce automatycznie zabiło szybciej. Byli przez ten czas tak blisko siebie! Tak cholernie blisko! Iris zagryzła od środka policzki. To wszystko trwało ułamki sekund, nim Dagon nie zaatakowała. Chciała wykorzystać przewagę, którą dawał im element zaskoczenia. Nie miała jej tego za złe.
Iris szarpnęła się, aby odchylić maksymalnie do tyłu. W ostateczności wyląduje tyłkiem na ziemi. W tym samym momencie, wyciągnęła dłoń, aby dotknąć peterowego policzka i z bliska wystrzelić dwoma dys fazowymi. Musiała się zgrać z ich działaniami oraz dać się prowadzić instynktowi, aby wyślizgnąć się z tej niekomfortowej sytuacji w miarę w jednym kawałku.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

22 paź 2015, o 13:13

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

22 paź 2015, o 15:38

Pierwsza zareagowała Rebecca, ale program przeciążenia jak na złość nie chciał się załadować. Radna wciąż jednak stała przed Peterem, swoją niewielką osobą zasłaniając zbyt wiele, by sierżant mogła pozwolić sobie na strzał. W tej samej chwili zza rogu wypadł kolejny z członków tej pokręconej załogi i po ułamku sekundy zawahania posłał w stronę Dagan trzykrotnie rzeź, która odbiła się od jej tarcz przy akompaniamencie cichego protestu generatora. Za to sabotaż Matta do czerwoności rozgrzał pistolet kapitana, tak, że ten stęknął i wypuścił go z ręki. Broń zsunęła się po ramieniu radnej, zostawiając podłużny, czerwony ślad oparzenia i z brzękiem upadł na metalową podłogę.
- Co do kurwy, Jack... - ponownie wzięty za pirata Matt, najwyraźniej ze względu na charakterystyczny hełm z lustrzaną szybą, powinien był pomóc Peterowi. Rzucić się na Rebeccę i unieszkodliwić ją, pomóc swoim ludziom, a nie stawać po drugiej stronie barykady. Z zimnego spojrzenia mężczyzny biła wściekłość... do momentu, gdy Iris nie postanowiła skorzystać z sytuacji. Nie mogła przyłożyć dłoni do jego policzka, bo przecież ręce miała skute za plecami, ale to nie znaczyło, że nie mogła skumulować za nimi wystarczająco dużej energii biotycznej, by ściągnąć z Petera resztę tarcz. Odskoczył, puszczając ją, a jego omni-klucz błysnął. Rzucił się z powrotem po pistolet, który wsunął się w szczelinę między kratownicą na podłodze a ścianą, w międzyczasie zasłaniając się drugim piratem - opancerzonym, dużo lepiej sprawdzającym się w tej roli niż drobna Iris.
Ale nie zdążył z tym pistoletem nic zrobić.
Tilus zmaterializował się obok niego, ukryty do tej pory w kamuflażu. Drobnych ruchów powietrza i załamań światła nikt nie zauważył w zamieszaniu, jakie wywołało niespodziewane spotkanie. To dlatego wyprowadzony przez turianina cios mógł tak gładko wejść w nieosłonięte pancerzem ciało kapitana. Najpierw rozległ się krzyk, potem zalśniło pomarańczowe omni-ostrze, a na samym końcu pojawiła się z powrotem wysoka sylwetka w turiańskim pancerzu. Wyszarpnął broń z pleców mężczyzny i odskoczył, na wszelki wypadek, by nie narazić się na kolejny atak ze strony drugiego z piratów.
Peter zwalił się na ziemię z głuchym stęknięciem, a wokół niego szybko zaczęła rosnąć kałuża krwi. Ale żył jeszcze, tym razem cios nie dobił go tak, jak poprzednio dobił Jacka. Tilus nie miał jednak wprawy w skutecznym zabijaniu jednym cięciem, wtedy to było tylko szczęście. A może szczęście mieli teraz...? Cóż, zależy z czyjego punktu widzenia.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

22 paź 2015, o 16:05

Wszystko zadziało się szybko i... Nie do końca tak, jakby sobie tego życzyła. Omni-klucz poleciał w kulki, przeciążenie nie padło wtedy, kiedy powinno i cały chaos skończył się Peterem w rozlewającej się kałuży krwi. Szlag. Szlag by to trafił. Przecież on był jej potrzebny! Jeszcze przez chwilę, może dwie, ale... Och, kurwa, nadgorliwość naprawdę była gorsza od faszyzmu.
Pozostał jednak jeszcze jeden pirat - i tym również należało się zająć. Zadbanie o to, by kapitan nie zdechł za szybko (bo wiecie, pomijając już kwestie Przymierza i tego, co mogliby od niego chcieć - na łatwy i przyjemny zgon należało sobie wcześniej zasłużyć) było ważne, tyleż samo jednak istotne było pilnowanie samych siebie.
Ostatecznie więc Dagan znów zaatakowała. Chwilowo ignorując swe tarcze - działały? działały, martwić więc będzie się dopiero wtedy, gdy generator ostatecznie odmówi posłuszeństwa - znów postanowiła sięgnąć po to nieszczęsne, dobre na wszystko przeciążenie. Tym razem tylko jeden raz. A potem... Cóż, potem znów liczyła na to, że pozostali poradzą sobie tak ślicznie, jak przedtem. Bo ona miała inne zajęcia. Zajęcia w postaci Petera.
Dopadając rannego w tej samej chwili, w której drugi impuls elektryczny opuścił (lub nie, naprawdę liczyła jednak na to, że tym razem szczęście jej dopisze) jej omni-klucz, bez wahania przykucnęła obok i zaaplikowała Peterowi porcję medi-żelu. Licząc na to, że skonsternowany jej zachowaniem korsarz numer dwa za cel obierze sobie raczej kogoś innego - hej, miał do wyboru jeszcze całą trójkę - chciała jak najszybciej powstrzymać krwotok kapitana i potem, nie odstępując od rannego (powiedziała przecież, że jest jej, nie?) zamierzała upewnić się, że nikt nie położy na nim łap. Ani targana chęcią zemsty Iris, ani oszalały Matt, ani wreszcie żaden z lojalnych kolegów kapitana. Nikt. Miała z korsarzem do pogadania i naprawdę nie interesowało ją, co pozostali o tym myślą. Nie interesowało do tego stopnia, że w kolejnej chwili miała już omni-ostrze gotowe do cięcia każdego, kto jako pierwszy zamierzałby negować jej decyzję. Komukolwiek. W tej chwili przeciwnikiem mógł być każdy, kto utrudniałby jej pracę.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2039
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

22 paź 2015, o 20:33

To były ułamki sekund. Skrzywiła się, czując, jak rozgrzany metal przesuwa się po jej ramieniu, tworząc prawdopodobnie bliźniaczą do lewego ramienia bliznę, acz nie mogła sobie pozwolić na chwilę słabości. Bolało, piekło, nie mniej zawsze mogło się to dla niej skończyć gorzej.
Wykorzystała moment, biotyka zrobiła swoje, a kiedy już nikt jej nie trzymał, odsunęła się byleby jak najdalej od kogokolwiek. Zaginieni Chłopcy mieli tendencję do wyskakiwania... właściwie to znikąd. Dlatego też Iris, mimo iż skuta, mogła na tyle manewrować palcami, iż gotowa była posłać każdemu, kolejnemu zagrożeniu skupioną w osobliwość biotyczną falę. Nie pałała zemstą, acz nie zamierzała pozwolić sytuacji ponownie wymknąć się spod kontroli.
Już na spokojnie rozejrzała się po otoczeniu, pobieżnie szacując straty. Peter nie wyglądał najlepiej, wykrzywiła nieznacznie usta, kiedy w Iris odezwała się głos humanitaryzmu.
- Medi-żelem mu nie pomożesz. Mają tutaj pomieszczenie medyczne, mogę go zaszyć... Ale. Ekhem.
Dość znacząco wskazała na swoje skrępowane nadgarstki, bo jakoś nikomu się nie spieszyło do tego, aby rozkuć ten kawałek metalu, który coraz bardziej ugniatał jej ręce. Jakby za mało była poobijana w związku z ucieczką i późniejszym błądzeniu po pokładzie. Odchyliła głowę do tyłu i nabrała powietrza.
- Wykorzystałam połączenie alarmowe. Najbliższe Widmo już nas namierzyło, możliwe, że informacja poszła dalej, czyli do najbliższej jednostki Hierarchii Turian bądź Przymierza. Zaraz nawiąże jeszcze jedno połączenie, niech tylko będzie pewne, że nikt nas już tutaj nie zaatakuje. Jak wygląda sytuacja na Venus? Co z resztą Zagubionych Chłopców?
Wielce prawdopodobne, że byli po prostu lepiej poinformowani. Zresztą, jakoś musieli się przenieść ze statku na statku.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

22 paź 2015, o 20:58

Co do kurwy, Jack
Ha! A to dobre. Najwyraźniej Matthew w podreperowanym pancerzu bardzo przypominał jednego z nich. Jak widać było na załączonym obrazku, wcale tak nie było, bowiem właśnie ten podrabiany pirat zwrócił się przeciwko swojemu podrabianemu szefowi. To utwierdziło go w przekonaniu, że mogli odgrywać dalej tą szopkę. Starać się załatwić to w sposób bardziej subtelny. Tak jak zakładał pierwotny plan. Na to jednak było za późno, nie mógł już niczego zmienić. Musiał stawić czoła tutejszej bandzie, co trochę go cieszyło. Ba! Nawet bardzo satysfakcjonowało, że mógł spojrzeć prosto w oczy i poznać tego bydlaka, który chciał skrzywdzić Iris. Tak też zrobił, z ogromną uciechą patrzył jak rozgrzany pistolet wypada z jego rąk, jak zostaje pozbawiony swojego argumentu, swojej siły. Pod hełmem zarysował się lekki uśmiech, który rzecz jasna nie był widoczny dla reszty. Wszystko byłoby w porządku, gdyby...Właśnie. Gdyby nie ten drugi pirat. Co prawda, nie zostało ich wielu. Załatwili już trzech. W związku z tym zostało siedmiu. Osuwający się na ziemię Peter był już czwartym wyeliminowanym. Wystarczyło go dobić. Taki plan przynajmniej pojawił się w głowie mechatronika, gdy tylko dowiedział się o jego zamiarach względem Radnej. Niestety, Becca myślała inaczej. Mógł się tego spodziewać. Tego, że Przymierze nie podziela jego chęci mordu.
Co ona odpierdala?
Przeszło mu przez myśl, gdy znów załadował następujące programy. Sonda bojowa, która miała zadziałać niczym wabik na wroga. Odciągnąć jego uwagę i skupić na sobie swój ogień, by oni mogli z łatwością pozbawić kolejnego oponenta ducha. Następnie załadował program Spalenie, który miał polecieć prosto w pirata. Zdawał sobie cały czas sprawę ze stanu swojego pancerza. Na cholerę on go w ogóle zmieniał? Teraz jest bezużyteczny. Mogli się cofnąć...Matthew znów bohatersko musiał chować się po kątach, by przypadkiem nie zostać trafionym. Sytuacja rodem wyciągnięta z Raitaro. Z tymże tam w ogóle nie miał pancerza. Uznał jednak, że obecne obicie można traktować jako jego brak. Dlatego też...znów musiał kombinować, obserwować, próbować znaleźć sobie jakąś osłonę terenową, z której można byłoby skutecznie prowadzić ogień i przy okazji ograniczyć szansę na trafienie. Niestety. W pobliżu żadnej nie było. Jedyne za kim mógł się teraz schować to Tilus, ale...Miał na tyle honoru i dumy, by tego nie robić. Jednak, na wypadek kolejnego ataku. Odskoczył, podobnie jak Tilus, lecz w przeciwną stronę. W kierunku Iris, by po zakończonej potyczce móc się nią zająć. Rozkuć, gwoli ścisłości. W efekcie tego manewru, przymierzył jeszcze broń i wycelował ją w stronę Młodego. Tak na wszelki wypadek, gdyby działania grupy nie przyniosły skutku. Myślał, że wystraszy się wycelowanej prosto w niego pukawki.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

22 paź 2015, o 23:35

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

24 paź 2015, o 21:08

Iris mogła proponować, narzekać, szantażować emocjonalnie i czegokolwiek by nie próbowała, nikt nie zajął się jej kajdankami. Sierżant Dagan dopadła do pirata, w celu utrzymania go przy życiu wystarczająco długo, by udzielił jej odpowiedzi na dręczące ją pytania. Był coś winien Przymierzu, czyż nie? Jej długo wyczekiwany wybawiciel, Matthew, też nie zwrócił na nią uwagi, w końcu została uwolniona z objęć Petera i nie musiał się już martwić ewentualnym gwałtem na radnej. Turiański mechanik co prawda pojawił się zaraz obok, ale jego priorytetem też nie była Iris. Wszyscy, zupełnie jakby jej tam nie było. Pozostało jej stać i... czekać. Aż skończą.
Zaaplikowanie medi-żelu rannemu kapitanowi zajęło chwilę, chwilę wystarczająco długą by młody pirat zdecydował, co chce ze sobą zrobić, już po tym, jak otrząsnął się z uderzenia plazmy, które rozlało się po jego tarczach. Rebecca była zbyt blisko, mogła zbyt wiele. Nie zwrócił uwagi na to, że kobieta próbuje względnie Petera poskładać, za to wyraźnie zauważył wyciągnięte omni-ostrze. Nieistotne było to, że przeznaczone dla kogoś innego, chłopak po prostu posłał w Dagan rzeź, i za chwilę drugą. Pierwsza ściągnęła z niej całe tarcze, druga poszarpała napierśnik - na szczęście nienależący do niej, pożyczony tylko, ale jednak. Pozostało mieć nadzieję, że nie wpłynęła na jego szczelność, bo kiedy przyjdzie im wrócić na Venus, trzeba będzie ponownie stawić czoła toksynie. Ułamek sekundy później biotyczne uderzenie zbiło ją z nóg i odrzuciło dobre dwa metry od rannego.
- Zostaw go! - warknął ostrzegawczo, jakby to, co właśnie zrobił, nie mówiło wystarczająco wiele. Cofnął się dopiero, gdy dwa strzały turianina uderzyły w jego tarcze. Determinacja na jego twarzy ustąpiła miejsca niepewności i zrobił trzy kroki do tyłu, tak, by w każdej chwili móc wskoczyć za ścianę. Uniósł dłoń do komunikatora. - Wracajcie na statek, kurwa, teraz.
Sonda nie uruchomiła się, nie wspominając o przeciążeniu, które Rebecca bezskutecznie usiłowała wypuścić ze swojego omni-klucza. To musiała być usterka, nad którą trzeba było posiedzieć dłużej. Pechowo, że ujawniła się akurat teraz. Jeśli faktycznie za chwilę ktoś się tu posłusznie pojawi po zawołaniu młodego pirata, a program przeciążenia nadal nie będzie działał, nie postawi to jej w najciekawszej sytuacji.
Peter stęknął i zakasłał, przyciskając dłoń do prowizorycznie zasklepionej przez Dagan rany. Z wysiłkiem otworzył oczy akurat w momencie, gdy kobieta odrzucana była od niego przez ładunek biotyczny. Potem uniósł pochmurne spojrzenie na radną, tym razem nie wysilając się na słodkie słówka i obietnice nieziemskiej rozkoszy. Stęknął ponownie i oparł głowę o ścianę, pozostając bezsilnie w półleżącej pozycji. Chyba wiedział, że nie bardzo może sobie w tej chwili pozwolić na spacery.
- Nie strzelaj w Młodego - rzucił w końcu słabo, trochę nieprzytomnie, chyba kierując słowa do Tilusa. - Tak, zszyj mnie, proszę. Nie tak to... - zakasłał. - Nie tak to miało wyglądać. Dogadamy się, co?
Skrzywił się i ponownie stęknął z bólu. Medi-żel nie pomagał na tak poważne rany, nie całkiem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

27 paź 2015, o 15:14

W momencie, gdy Młody obrał za cel Rebeccę, Matt będący w gotowości bojowej, natychmiast pociągnął za spust, by posłać w niego serię pocisków. Jako, że był przygotowany do tego strzału, zrobił to jakby odruchowo, mechanicznie. Chłodna kalkulacja podpowiadała mu, że tak trzeba. Jeśli dalej pozwolą mu tak poczynać z pewnością ich wszystkich pozabija, a jak widać...Jest narwany i nieprzewidywalny. Nie chciał go zabijać, chciał go uświadomić, że wszyscy są w pełnej gotowości i są całkowicie zdeterminowani i nie pozwolą sobie na jakikolwiek błąd. Jeśli będzie taka konieczność, powybijają całą załogę. Bez mrugnięcia okiem.
-[Rzuć broń! Spróbuj jeszcze jakiś sztuczek, a skończysz jak Twój pierdolony szef!-Wydarł się, mając nadzieję, że również ostre artykułowanie wpłynie na zachowanie Młodego. Nie zamierzał się z kimkolwiek cackać. Chwilowo, stroniący od siłowych rozwiązań Matthew gdzieś poszedł. Zamiast tego pojawił się ten, który zamierzał zrobić wszystko po to, by ochronić Iris, Tilusa i Beccę. Choć dwójka mogła sobie poradzić samodzielnie, to skuta Radna była raczej bezradna (łapiecie?) w sytuacji bezpośredniego starcia z piratami. Na pewno nie mógł sobie pozwolić na to, by pirat zaatakował. Wiedział, że jego pancerz nie wytrzyma zbyt długo. Jeden porządny strzał i będzie po nim. Jeden atak. Skończy jak Peter, a może nawet i gorzej. Cały czas mierzył w pirata, czekając na jego reakcję. Nie spoglądał na jego dowódcę. Jego los dla niego był obojętny. Mógł zdechnąć w katuszach, a chęć dogadywania się w takim momencie? To akt tchórzostwa. Przynajmniej dla Matthew'a. W obliczu śmierci nagle zapragnął dyplomatycznych rozwiązań? Zdał sobie sprawę z tego, że nie ma szans? Może chce zorganizować zasadzkę? Inżynier brał pod uwagę bardzo dużo rozwiązań. Żadne z nich nie zakładało wyjście Petera żywego z tej sytuacji. W sumie, w obecnej chwili miał czystą sytuację do tego, by go dobić. Jednak zdał sobie sprawę, że nie przyniesie to żadnych korzyści. Jest ich kartą przetargową. Mogli pertraktować z nimi. Wynegocjować warunki ich poddania. Mogli też wysadzić ich wszystkich w powietrze, albo zwrócić władzom Przymierza, którzy z pewnością będą bardzo zadowoleni z faktu, że dopadnięto ludzi odpowiedzialnych za zabicie załogi i kradzież statku, tudzież...Dryfującego wraku. Miał przeczucie, że informacje jakie zdobędą nie będą takie oczywiste, jakich się prawdopodobnie spodziewają.
Adrenalina buzowała w ciele mechatronika. Powstrzymywał się przed tym, by jeszcze raz zaatakować Młodego. Jednak postanowił zastosować się do prośby Petera. Jeśli jednak spróbuje wykonać jeszcze jakiś dziwny ruch, Matt z pewnością odpłaci mu pięknym za nadobne. Skoro chciał się dogadać, Matt zamierzał wyartykułować swoje postulaty, cały czas mierzył w drugiego pirata. Musiał być gotowy. Tak na wszelki wypadek.
-To może na początek owocnej współpracy...Wycofaj swoich ludzi? Oddaj fanty? Uwolnij orkę?...Wróć. Aaa i jeszcze powiedz temu oszołomowi, żeby nie skakał. W zamian mogę dać Ci życie i zagwarantować, że nie przefasonuje Ci facjaty...Jeszcze.-Proste, prawda? Jak sznurek w kieszeni. Jeśli Peter chciał przeżyć, musiał chyba przystać na warunku stawiane przez inżyniera, który mówił bardzo poważnie. Może nawet, aż za bardzo. Był jednak łaskawy. Działał wbrew zadaniom, które wcześniej sam sobie zlecił do wykonania. Uratować Iris, zabić człowieka, który jest odpowiedzialny za jej krzywdę. Pierwsze zostało wykonane połowicznie. Drugie zaś miał na wyciągnięcie ręki i aż go ręka świerzbiła, aby dokończyć dzieła. Cały czas jednak się powstrzymywał. Dla przypomnienia. Matthew cały czas trzymał Młodego na muszce, dlatego też w tej chwili nie był wstanie rozkuć Iris. Ale halo! Przecież ma jeszcze ze sobą dwójkę ludzi. Wróć. Jednego człowieka i turianina. Ten pierwszy łata rannego pirata, zaraz z siebie zrzuci pancerz i weźmie piętno Radnej na siebie, a to drugie...Wygląda tak, jakby mu się nudziło.
-Tilus, nie stój jak widły w gnoju i rozkuj Iris. Osłaniam Cię.-Mruknął ostrym tonem. Nie był skory do żartów, w tej sytuacji to chyba zrozumiałe.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2039
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

27 paź 2015, o 16:40

Spokojnie, Iris. Paniką nie uratujesz swojego tyłka, ani żadnego innego.
Nie kryła rozczarowania faktem, że wszyscy nagle mieli tysiące pilnych spraw na głowie przez co ona nadal tkwiła jak kołek z kajdankami na rękach. Tym samym, kwestia jakiegokolwiek bezpieczeństwa była mocno dyskusyjna. Bo o ile zagrożenie wciąż się czaiło oraz czaić będzie, to chociaż z wolnymi rękoma jest w stanie zareagować od razu. A tak? Nie małej gimnastyki będzie zmuszona dokonać, aby skupić jakikolwiek, większy ładunek i tym samym posłać go w przeciwnika.
Jak na życzenie, znikąd właściwie biotyka dotknęła Dagon, odrzucając ją kilka metrów dalej. Od razu spięła się i wytężyła zmysły, aby zlokalizować źródło i tym od razu osobliwością unieruchomić je w zawieszeniu. Biotyka lepiej eliminować od razu, choć nie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Oczywiście Tarczansky rzucił się od razu na Młodego, miała więc przez cały ten czas oko na Matthewa, gotowa osłonić go biotycznym rzutem, jakby niespodziewanie zagrożenie się rozmnożyło. Oberwał dość mocno jeszcze nie tak dawno, pancerz zapewne ledwo co się trzymał.
Zakładając, że Tilus do niej doskoczył, podniosła ręce tak, jak była w stanie i jak najmniej mu to przeszkadzało; przez cały czas, kiedy turianin majstrował przy więzach, Fel miała dosłownie i w przenośni oczy szeroko otwarte, gotowa reagować bez ceregieli falą uderzeniową na każdego, kolejnego pirata.
Wycofaj swoich ludzi? Oddaj fanty? Uwolnij orkę?
- Matt...

Westchnęła. Może i był w korzystniejszym położeniu, przez co mógł się pokusić o dyktowanie warunków, nie mniej jego bezpruderyjność... Cóż. Nie była cechą dyplomaty. Zanim więc Peter cokolwiek odpowiedział, Iris wtrąciła pośpiesznie. Widziała przecież, że zaczynał gasnąć w oczach.
- Jeśli mam Ci pomóc, każ swoim ludziom rzucić broń i się nie wtrącać. Najlepiej się nie zbliżać. Tilus? Możesz go z Rebbecą ostrożnie przetransportować do sali zabiegowej?
Oczywiście o równej wymianie porozmawiają później. Teraz, czas nie był ich sojusznikiem. A i Iris nie mogła patrzeć, jak ten wykrwawia się na środku korytarza. Wysiliła się na blady uśmiech.
- To w ogóle tak nie powinno wyglądać. To jak będzie?
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

28 paź 2015, o 19:59

W pewnym sensie dobrze się stało. W pewnym sensie. Bo podobno nie jest dobrze tłumić w sobie emocje, tak? To źle działa na nerwy, na psychikę i tak dalej. Takie mądrości powtarza każdy specjalista od, chociażby, zespołu stresu pourazowego. Ozdabiając suchy termin kwiecistymi słowami takimi jak przepracować problem czy uwolnić emocje, wojakom radzi się niczego w sobie nie dusić, bo... No, bo będzie źle. Tak w skrócie. I wiecie co? To chyba działa. Teraz, gdy jej majestatyczny, wywołany biotyką lot okrasiła siarczystą, swojską, przeciągniętą śpiewnie kurwą, Dagan poczuła się lepiej. Trochę. W pewnym sensie.
W każdym razie na tyle dobrze, by po wstaniu nie sięgać od razu po broń, nie mierzyć w żadnego z piratów tylko, rozmasowując obite plecy, odetchnąć powoli i pozostając z tyłu (nie miała takich oporów, jak Matt i nie widziała - przynajmniej teraz - problemu w chowaniem się za czyimiś plecami) prychnąć cicho. Z frustracji, rozczarowania, może zwykłej irytacji. Jak zwał, tak zwał, co za różnica.
W każdym razie, gdy znów prezentowała się godnie i gdy z nadgarstków Fel spadły kajdanki, gotowa była zrobić to, co jej kazano. Gdyby tylko kapitan przystał na warunki, to - zachowując oczywiście zasadę ograniczonego zaufania - gotowa była podnieść go razem z Tilusem i przenieść tam, gdzie by jej kazano. Czyli do najbliższej, znajdującej się na Arsufie stacji medycznej. Nie zamierzała się buntować, bo przecież utrzymanie Petera przy życiu - przynajmniej jeszcze przez jakiś czas - było w jej interesie.
Nie wiedziała, jak ze swą pamięcią stoją inni, ale ona wciąż miała przed oczyma żołnierzy, którzy przedtem tu służyli. Tu, na tym pokładzie. Ludzie, których osobiście nie znała, którzy jednak nosili takie same mundury, jak i ona. To zobowiązywało, nie? Radna Radną, piracki abordaż swoją drogą, ale lista celów Dagan w tym momencie obejmowała też jeszcze jeden, znaczący punkt. Ostatecznie rozwiązanie niejasności dotyczących losów załogi statku Przymierza.
To jednak musiał zaczekać, przynajmniej do chwili, aż Peter zostanie powstrzymany od śmierci na dość długo, by zadać mu kilka pytań - zadać mu je mniej lub bardziej sympatycznie. Musiała czekać do momentu, aż jego chłopcy posłusznie się rozbroją i przestaną zgrywać twardych, i...
Wiecie, w to ostatnie Dagan wciąż średnio wierzyła. W to, że to może być takie proste. Wciąż więc miała w dłoni Szpona, wciąż warczała pod nosem na dysfunkcyjny omni-klucz i, na wszelki wypadek, zregenerowała tarcze. Naprawa uszkodzonego pancerza również, podobnie jak takie czy inne przesłuchanie, musiała chwilowo zaczekać. Teraz liczyło się to, by nie dać się zastrzelić, Rebecca ograniczyła się więc do zajęcia takiej pozycji, która pozwalała jej obserwować i Młodego, i śluzę prowadzącą na Venus, skąd mogli nadejść kolejni piraci.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

29 paź 2015, o 13:51

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

29 paź 2015, o 15:40

Seria z karabinu Tarczanskiego bardzo ładnie odbiła się od resztek tarcz młodego pirata, ale ten nie odpowiedział już ogniem. Był wierny i posłuszny, więc skoro Peter powiedział "nie strzelamy", to grzecznie nie strzelał. Mruknął tylko jakieś niewyraźne przepraszam, co zabrzmiało trochę żałośnie w obecnej sytuacji. Zerknął tylko na biotyczny błysk w okolicach radnej, ale jako że nadal była jeszcze bezradna, to się nim nie przejął. Może przez unieruchomione wciąż ręce, a może przez dość silny stres, Iris nie udał się atak.
- Młody niepotrzebnie sra żarem - kapitan z wysiłkiem uniósł rękę z komunikatorem w omn-kluczu i siląc się na swobodny ton odwołał alarm. Nie brzmiał swobodnie, ale można było uznać, że jest zwyczajnie wściekły. - Róbcie swoje.
Słowa zabrzmiały też w hełmie Matta, łącznie z dyskusją, która rozwinęła się chwilę później:
- Kurwa, prawie się na schodach zabiłem. To wracam.
- Ja pierdolę, jak zwykle.
- Panikujesz jak pizda jakaś, człowiek kostkę skręci bo ty się boisz własnego cienia.
- Tak jak poprzednim razem, co zobaczył volusa bez hełmu i prawie zemdlał.
Peter westchnął ponownie i wyłączył komunikator, ale przy uchu Tarczanskiego dyskusja trwała w najlepsze. Mógł albo wsłuchiwać się w nią dalej, albo też się od niej odciąć, biorąc przykład z rannego. Twarz młodego przyjmowała po kolei wszystkie kolory tęczy, aż w końcu nerwowym ruchem sam się rozłączył i pochylił się nad swoim dowódcą, by pomóc go przenieść.
Tilus szybko znalazł się za plecami radnej i uruchomił omni-klucz, by złamać kod i rozpiąć kajdanki. Nie zajęło mu to więcej niż trzydzieści sekund, więc albo miał w tym wprawę, albo po prostu nie stanowiły one dla niego żadnego wyzwania.
- Nic pani nie jest, pani Fel? - rzucił cicho. - Proszę się nie martwić, wyjdziemy z tego.
Trudno było stwierdzić, czy przekonuje siebie, czy ją, ale nie było to zbyt wiarygodne. Zza szyby jego hełmu patrzyło na nią zmęczone, ale zdeterminowane spojrzenie.
- Na początek owocnej współpracy radna mnie zszyje - odparł Peter na żądania mechatronika. - Jak widzisz, nikt się tu nie wybiera, żeby przefasonować facjaty wam, więc uznaj to za moją dobrą wolę. Tak jak chciałaś, słońce - skrzywił się i stęknął, gdy Rebecca z turianinem podnieśli go z ziemi. Krew, która wsiąkła w jego czarną koszulkę, zostawiła też efektowną plamę na metalowej płycie podłogi. Przez całą drogę się nie odzywał, pozwalając Młodemu prowadzić wszystkich do ambulatorium, z zamkniętymi oczami czekając na obiecany ratunek.
Dla Iris pomieszczenie było już doskonale znajome i trochę czasu spędziła na przegrzebywaniu zawartości szafek, więc wiedziała gdzie czego szukać. I wiedziała też, że nie ma za bardzo czego. Prowizoryczne zaopatrzenie stacji medycznej było wręcz smutne, kiedy przyszło do faktycznej operacji. Mogła skorzystać z maszyny chirurgicznej, jeśli tylko chciała, w końcu przynajmniej ona działała.
- Jak to zrobiliście? - spytał cicho, kiedy udało się znieczulić ranę i przestał się przejmować tym, że zaraz się wykrwawi. Był blady i oddychał ciężko, ale jeśli Iris się nim zajęła, to nieco się uspokoił. Młody tak samo, chociaż w tej chwili wyglądał na bardziej przejętego od swojego kapitana. - No i jak będzie teraz? Obawiam się że nasze plany, te wykraczające poza ambulatorium, niekoniecznie się ze sobą pokrywają.
Omni-klucz Matthewa po raz kolejny mignął, przypominając o oczekującej wiadomości tekstowej.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

29 paź 2015, o 16:02

Trochę się zadziało i... rozwiązało? Gdy piraci zostali tymczasowo powstrzymani od gnania na ratunek swemu szefowi i gdy nastąpiło tymczasowe zawieszenie broni, mogli zrobić parę rzeczy. Przede wszystkim - przenieść Petera i udzielić mu pomocy wystarczającej do przetrwania, do było oczywiste. Ale to nie wszystko, prawda? Bo skoro już zapowiadała im się nieco dłuższa rozmowa, skoro w planach mieli pobyć już nieco dłużej - to czas ten można było wykorzystać. Można i wręcz - trzeba było.
Gdy więc Iris zajmowała się nieszczęsnym poszkodowanym, Rebecca, zezując na poczynania Matta (to, jak go świerzbiły rączki, było widoczne aż nadto), zajęła się tym, czym być może powinna już wcześniej. Czyli, dokładniej mówiąc, dość bezpośrednim zadbaniem o interesy Przymierza. Korzystając z faktu, że w centrum zainteresowania znaleźli się piraci, Dagan na moment skupiła się na omni-kluczu. Nie, nie bawiła się już w zmuszanie narzędzia do bardziej intensywnej współpracy. Tym razem chodziło o zwyczajny kontakt, puszczoną na liniach Przymierza wiadomość o dość skrótowej treści. SSV Arsuf, stosowne koordynaty, wezwanie do przejęcia statku. Bo to w końcu była ich własność, nie? Wojskowa. Nie Rady, nie ewentualnego Widma, które być może gnało już na ratunek Fel, ale Przymierza Systemów. A że o swoją własność należało dbać, toteż Dagan liczyła na zainteresowanie. Wiadomość potwierdzając oczywiście swym własnym, elektronicznym podpisem - gdyby komuś chciało się sprawdzić, czy to nie żart - odetchnęła głęboko gdy tylko swoisty SOS poszedł w eter i dopiero wtedy zainteresowała się Peterem. Jakiż bystry z niego człowiek, kto by pomyślał!
- Zakładam, że najpierw po dobroci oddacie nam naszą własność - stwierdziła po prostu, ruchem głowy wskazując otoczenie statku, na którym się znajdowali. - A potem, na przykład, porozmawiamy o służących tu przedtem żołnierzach.
Zatrzymując się w pobliżu łóżka, na którym zalegał kapitan, przez dobrą chwilę spoglądała na kapitana, ostatecznie swym zainteresowaniem obdarzając także młodego.
- Chociaż, szczerze mówiąc, ja chętnie posłuchałabym o tym teraz. Kto opowiada? Ty, licząc na to, że Radna jest na tyle dobrym chirurgiem, że nie będą drżeć jej ręce... - Tak, to była delikatna groźba, choć sama Rebecca właściwie nie miała zamiaru jakoś tam szczególnie Petera straszyć. - Czy może twój wychowanek, skoro jest już taki posłuszny i spokojny? - Spojrzała uważnie na Młodego.
Co się z piratami stanie potem - to już było jej właściwie wszystko jedno. Jak przedtem mogła się jeszcze zastanawiać, zwracać uwagę na atrakcyjność Petera (co tu kryć, zdecydowanie jej typ!) czy cokolwiek innego, tak teraz chodziło jej już tylko o to, by dowiedzieć się wszystkiego, czego potrzeba i wrócić bezpiecznie do domu. I jeszcze, po powrocie, opić pewnie konkretnie spektakularną akcję udaremniania korsarskiego abordażu, bo jakżeby inaczej.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

29 paź 2015, o 20:37

No i tak właśnie miało to wyglądać. Młody potulnie zrezygnował z dalszej konfrontacji. Wiedział, że to nie za jego sprawką. Seria, choć celna, nie wydawała mu się dostatecznie mocnym argumentem do rzucenia broni. Rozkaz kapitana. To już co innego. Mechatronik na pewno zadziałałby odwrotnie. Zachęciłoby go to jeszcze bardziej do walki, ale taki już był byt chorego buntownika, który cały czas musiał sobie coś udowadniać. Tylko ciekawe co? Po wszystkim, opuścił broń. Skoro nie było takiej potrzeby celować we wszystkich, to czemu miałby tego nie zrobić?
Jojczenie jego przyjaciół "piratów" szybko zostało wyciszone. Nie chciał słuchać ich marudzenia, co prawda mógł wziąć pod uwagę fakt, że mogła być to podpucha i być może jeden nie posłucha i wróci na pokład sprawdzić, co tam się dzieje. Skoro to jednak Młody po raz kolejny wykonał taką gafę, to może faktycznie nie było się czego obawiać. Póki co, zachowywał się spokojnie. Przynajmniej starał się. Spojrzał na Iris, uśmiechnął się blado, czego niestety nie mogła zauważyć przez hełm.
-Właśnie. Nie bój nic, Bąbel.-Odezwał się krótko, wracając natychmiast do obserwacji sytuacji. Musiał ubezpieczać osoby niosące Petera, jak i pilnować Młodego, na wypadek gdyby wpadło mu coś głupiego do głowy. Jeden fałszywy ruch, a jego przeładowane tarcze dowiedzą się dlaczego nie warto igrać z ogniem. Słowa Petera były irytujące. On jednak cały czas myśli, że ma przewagę. Co prawda, w ilości ludzi może i ją miał, ale w swoim obecnym stanie raczej tracił na wartości jako autorytet załogi. Inżynier poczuł się do tego, żeby uświadomić mu w jakiej właśnie sytuacji się znalazł.
-To z mojej strony proponuje luja ogłuszacza w ryj, a za akt łaski...No nie wiem, tego, że urwałem Ci jaj przy samej szyi. Pasuje?-Nie rozumiał też, dlaczego w ogóle go podnieśli? Przecież powinien się czołgać do ambulatorium. Rozruszać się, rozciągnąć. Wtedy na pewno bardziej go rozboli i przypomni sobie dlaczego nie warto gwałcić najważniejszych osób w galaktyce. Dlaczego w ogóle nie warto ich porywać, od tego warto zacząć. Naprawdę, Matt bardzo mocno powstrzymywał się od zachowywania się jak nazista. W głowie kreowały mu się różnokolorowe, kwadratowe i podłużne opcje torturowania obecnego kapitana SSV Arsuf. Nie interesowała go za bardzo historia okrętu. Wychodził z prostego założenia.
Nie mój cyrk, nie moje małpy.
Ale fakt, że skrzywdził bliskie dla niego osoby i mało co nie doszło do tragedii dla jednej z najważniejszych, nie zamierzał mu odpuścić i miał zamiar zademonstrować jak powinno się traktować takich jak on. Zwyrodnialców, gwałcicieli, morderców. Może faktycznie...Łatwiej było go pozbawić genitaliów? Ten człowiek odpowiadał za wiele zbrodni. Domyślał się, ile istnień mógł mieć na sumieniu. Ile osób konało pod wpływem tej potwornej toksyny. Jak on mógł żyć z takim brzemieniem? Był naprawdę chorym potworem. Podążał za resztą. Co innego miał zrobić, a po dotarciu do ambulatorium, zajął miejsce bardzo blisko Petera. Wszystko argumentując tym, że to naprawdę wszystko na wszelki wypadek. W głowie inżyniera kłębiła się przynajmniej setka myśli. Prowadziły się wewnętrzne wojny.
Dobić czy nie dobić? Oto jest pytanie...
Podczas wewnętrznej dysputy, milczał. To byłoby dziwne, gdyby swoje myśli wyrażał na głos, choć można odnieść wrażenie, że najczęściej tak właśnie robi. Artykułuje bardzo głośno to co mu ślina na język przyniesie. No. Tak to w życiu jest. Jak to zrobili? Jak tu dotarli? Byli sprytni, a swoich tajemnic wcale nie musieli zdradzać. Jeśli ktoś chciałby wykorzystać jego triki na innym statku, to lepiej, aby wszystkich inżynierskich sztuczek nie znał.
-Niekoniecznie, ale wiesz...Zawsze można się dogadać. Powiesz nam grzecznie, co się stało ze statkiem. Oddasz nam fanty. Odwołasz swoich ludzi, jeśli wszyscy są tak grzeczni jak ten gówniak...To pójdzie jak z płatka. A później bon voyage, bilet do pierdla dla Ciebie i Twoich ziomeczków. Niestety, w jedną stronę.-Wtedy jego omni-klucz odezwał się. Nie zauważył wcześniej otrzymania wiadomości tekstowej, dlatego też zdziwił się jej pojawieniem.
I jeszcze powiedzcie mi, że raty kredytu nie opłaciłem, a się zajebie...
Przeszło mu przez myśl, gdy włączał urządzenie w celu odczytania korespondencji. Odsunął się na bezpieczną odległość, na wypadek, gdyby byłby to ktoś inny niż komornik.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2039
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

30 paź 2015, o 06:44

Uczucie wielkiej ulgi towarzyszyło swobodnemu rozprostowaniu rąk i kolejno rozmasowaniu obolałych nadgarstków. Peter był sprytny, tym razem, nie mniej niech niebiosom będzie dzięki, że jednak spryt to nie wszystko. Iris naprawdę wolała nie gdybać, w jakim byłaby właśnie położeniu, gdyby nie biegła wystarczająco blisko bądź, gdyby biotyka ją zawiodła.
- Dziękuje.
Odwróciła się ku turianinowi. Była skłonna wierzyć, że to, że teraz stoi on bezinteresownie tutaj, a nie chowa się na Venus, świadczy o lojalności załogi i winna to docenić. Bo tak naprawdę tylko Tilusa mogła oceniać w takich kategoriach; Tarczansky'ego znała całe swoje życie, co wymuszało na nim pewne zachowania, z kolegi Dagan była w końcu żołnierzem a Ci raczej nie przechodząc obojętnie obok zaginionej własności Przymierza. Na moment, pod pretekstem poprawienia materiału, pochyliła się i musnęła ramię turianina, co powinno skraść jego uwagę.
- Skontaktuj się z Przymierzem bądź Hierarchią.
Mruknęła wystarczająco cicho, aby nikt inny nie usłyszał. W między czasie Peter oraz reszta gotowa była iść dalej, mając zagwarantowany względny spokój ze strony piratów, czemu rzecz jasna nie do końca ufała. Stosując zasadę ograniczonego zaufania, rozglądała się uważnie, jak i nasłuchiwała, czy aby przypadkiem ktoś nie szykuje im niespodzianki za rogiem.
- Matthew, dość.
Dwoma, bezdyskusyjnymi słowami, odcięła się od jego bąblowania. Rozumiała, emocje, także była wdzięczna za podjęcie próby uratowania jej tyłka, nie mniej Tarczansky się zapędził. Nie była tutaj tylko ona i on. Abstrahując już od faktu, że wszelkie zwracanie się do niej jak do małej dziewczynki zawsze były irytujące.
Pomieszczenie medyczne zawiodło ją po raz drugi. Po cichu liczyła, że być może wcześniej coś przeoczyła, nie mniej smutna prawda szybko dała jej do zrozumienia, iż zwyczajnie nikt nie dbał o tutejsze zaopatrzenie. Do dyspozycji nie miała podstawowych narzędzi, także czysty gazik był na wagę złota.
- Ułóżcie go przy komputerowej stacji. Ktoś tu się nie kwapił, aby dbać o sterylność, ale może nią uda się coś zdziałać...
Oczywiście, musiała skomentować warunki, w której przyszło jej pracować. Jeśli były tutaj jakieś zachowane w czystości rękawiczki, właśnie teraz znalazły się na jej rękach.
Po zapoznaniu się z programami i wybraniu odpowiedniego, służącego do zszywania laserowo ran, musiała rozstawić po kątach resztę, aby nie tkwili nad nią oraz Peterem wianuszkiem, ograniczając pole widzenia.
- Nie będzie to nic przyjemnego.
Uprzedziła lojalnie, odsłaniając jego ranę oraz odkażając ją czymś, jeśli cokolwiek takiego znajdowało się w pomieszczeniu. Pirat musiał zagryźć zęby, z kolei Iris stanąć przy panelu i delikatnie kierować wąską wiązką, która jak podejrzewała najpierw miejsce wypali, a następnie zabliźni. Iris, jako neurochirurg, zwykła pracować pod presją, aczkolwiek paplanina wyjątkowo działała jej na nerwy.
- Jeśli zamierzacie się przekrzykiwać, róbcie to na zewnątrz.
Już ugryzła się w język, aby nie dodać, że zwłaszcza Matthew powinien się zamknąć, jeśli zamierza się wtrącać w taki nieproszony sposób, bo przecież zaraz usłyszałaby, że się nie wiadomo z jakiego powodu czeka, a ten tylko chciał dobrze. Prawdą było jednakże, że wyrażaniem swojej opinii nie pomagał.
- I mam nadzieje, że wasza dyskusja nie przeszkadza Wam w pilnowaniu wejścia. Bo chyba zwracacie uwagę na to, czy aby na pewno nikt się do nas nie zbliża, prawda?
Iris potrząsnęła głową i na nowo skupiła się na panelu.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”