Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Fregata CFW - "As"

30 sty 2016, o 10:20

As to klasyczna fregata przymierza, przejęta przez siły CFW i zmodyfikowana pod ich modłę. Ten konkretny model poświęcił część uzbrojenia na rzecz zwiększenia mocy silników. Zostały z niego usunięte główne działa oparte na akceleratorach masy, gdyż on pochłaniały najwięcej mocy generatora. Pozostawiono mu za to wyrzutnie rakiet dystrupcyjnych oraz wszystkie oryginalne działka wspierana przez system GUARDIAN. Ten brak został jednak nadgoniony dwoma, samonaprowadzającymi rakietami typu Javelin. Posiada on ładownię, w której składuje Kodiak'a i Mako. Posiada własną zbrojownię i ambulatorium. Statek lata na specjalnej, wzbogaconej mieszance paliwa, by nadać mu jeszcze większą prędkość, zwiększając moc silników o 25%
Obrazek
Wszystkie statki CFW, idąc za przykładem ich flagowca (Thor'a), były nazywane imionami bóstw lub bestii mitologii Nordyckiej. Kapitan tego statku, nie chciał się na to zgodzić. Pewien sprytny człowiek wykorzystał fakt, że Vincent jest karciarzem i podsunął mu nazwę: As. Kapitan przystał na nią, niewiedzą że on również ma coś wspólnego z mitologią nordycką. Jednak kiedy się o tym dowiedział, było już za późno. Dla podkreślenia swojej wersji, wymalował na prawej burcie, zaraz obok nazwy statku kazał namalować Asa Pik. Oprócz tego, fregata ma czerwone akcenty, czyli barwy CFW.
Kapitan: Vincent Red
Pierwszy Oficer: Duglas Time
Drugi Oficer: Wilhelm Bruder
Sternicy: Katiusza Sokołow i Thomas Parks
Centrum Informacji Bojowych: Ernest Tide
Centrum Kontroli Ognia: John Kaminsky
Główny inżynier: Ronald Dickerson
Centrum Kontroli Informacji: Michael Burns
Pozostała załoga to 30, osób w skład której wchodzą między innymi mechanicy, ochrona, medyk, logistyk.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnio zmieniony 8 lut 2016, o 21:45 przez Zeto’Seya, łącznie zmieniany 1 raz.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Fregata CFW - "As"

8 lut 2016, o 21:20

Wilson był pod wrażeniem tego, że Mark niemal z miejsca był w stanie zasnąć, jak tylko się położył. Facet był niesamowity pod tym względem, no ale z pewnością doświadczenie w lataniu kosmicznym tirem, pozwoliło mu na wyrobienie sobie takiej umiejętności. Averyanov musiała jeszcze o czymś porozmawiać z Red'em i zniknęła ja jakiś czas w pokoju komunikacyjnym. Kobieta paradoks, jednocześnie była otwarta i gadatliwa, a mimo wszystko skryta i wymijająca określone tematy. Posiadała stopień porucznika, ale mimo to mogła ustawiać kapitanów ich floty, jak jej się podobało, że nie wspominał o delegatach w konsulacie. Dodatkowo to ona przyszła go rekrutować do ich frakcji, zamiast osoba o stopniu równym jego lub wyższa, jak to wymagał obyczaj. W regulaminie floty Przymierza nie było nigdzie wzmianki o czymś takim, ale coś takiego stosowano z grzeczności.
Tania wróciła do pomieszczenia i w pierwszym momencie nie miał pojęcia, czy widzi ją podekscytowaną, czy też podenerwowaną. Szybko się jednak okazało, że ta druga opcja była bardziej prawdopodobna, szczególnie w momencie, kiedy się odezwała ze swoimi wątpliwościami.
Cole westchnął zastanawiając się co tak właściwie powinien jej powiedzieć. Miał jej dać fałszywy gwarant tego, że niezależnie co się stanie, ona przeżyje? Miał jej powiedzieć, że jego słowa dadzą jej nieśmiertelność, bo zapewni ją, że nic złego się nie stanie? Oboje mogli zginąć na tej misji i wystarczyłaby tylko jedna pomyłka ku temu. Jedna. A ona chciała, by ją pogłaskać i zapewnić, że wszystko będzie dobrze.
- Nie jestem samobójcą. Gdybym uważał, że nie podołam temu, już teraz odwoziłabyś mnie na jakiś cywilizowany świat. - mógł jej dać tylko prawdę i musiało jej to wystarczyć, bo nic więcej by od niego nie otrzymała. Żadnej fałszywej nadziei. Czy ktoś zginie? Prawdopodobnie. Czy wszyscy zginą? Tego też nie mógł wykluczyć. Osobiście jednak nie miał zamiaru umierać i dlatego broniłby się przed śmiercią, drapiąc i kąsając tak mocno, jak tylko by się dało. Czy by przeżyć poświęciłby któregoś z podwładnych? Jeżeli tylko misja zostałaby dzięki temu ukończona, to tak. Tak samo samemu poświęciłby się za sukces operacji. Jednak nie był fanatykiem i takie zachowanie nie przystawało komuś o jego randze. Wiedział bowiem, że gdyby wszystko się posypało, to zabiłby wszystkich łącznie ze sobą, byle tylko nie dopuścić do tego, by Odin został przechwycony przez Hegemonię. Liczył też, że każdy z jego podwładnych, postąpiłby podobnie, gdyby on już był martwy i nie mógł wydać rozkazu o takim efekcie.

***

Minęło trochę czasu i w końcu dotarli do punktu spotkania z Asem, fregatą Konfederacji Pogranicznych Światów. Co ciekawsze, jak tylko oba statki połączyły się rękawem dokującym, ich pilot od razu i jak gdyby nigdy nic, zerwał się z krótkiego snu, będąc gotowym na przesiadkę, a może nawet i na samą akcję. Niesamowity człowiek. Kom... kapitan Cole również wstał ze swojego miejsca i biorąc swoje bagaże, przeszedł kilka metrów w kierunku śluzy, napotykając na swojej drodze dwóch czerwonych marynarzy z karabinami szturmowymi, którzy robili za komitet powitalny. To akurat zdziwiło oficera, bo zdawało się być jednym ze standardowych postępowań floty w przypadku połączenia się dwóch obcych jednostek z których jedna należała do floty, a druga nie. To było jakby regulaminowe zachowanie, zgodne z przepisami bezpieczeństwa.
Mężczyźnie nie umknęły słowa powitania marynarza, które kończyły się dwiema informacjami. Pierwsza z nich mówiła o naradzie wojskowej i ogólnym planowaniu działań, na której oczekiwano panią porucznik. Z kolei Wilson miał pójść do hangaru, gdzie znajdowali się jego podwładni na czas tej misji. Skłamałby sam przed sobą gdyby powiedział, że nie poczuł ukłucia dumy na brak zaproszenia do narady. Fakt, był oficerem ich marynarki dopiero od jakiejś godziny, ale liczył na podobne traktowanie jak pozostali jej członkowie. W końcu oficerem floty był dłużej, niż większość ich ludzi prowadziła dorosłe życie. Prawdopodobnie.
- Rozumiem i dziękuję. Prowadźcie mnie do hangaru. - odpowiedział swoim zwyczajowym tonem, kierując te słowa do do jednego z żołnierzy. Może co prawda nie byłby obecny przy planowaniu, ale to nie było tak na prawdę ważne. Podczas operacji to on będzie odpowiedzialny za wszystko i on będzie decydował o każdym posunięciu. Liczył po prostu, że zdobędzie jakieś dodatkowe informacje wywiadowcze, oraz pozna Vincenta Reda we własnej osobie. Kolejny ze starych zwyczajów, które wedle tradycji pielęgnowano w Przymierzu, choć nie uwzględniał tego regulamin. Nie mniej poszedł razem z marynarzem, po drodze starając się nasiąknąć tutejszym kolorytem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Fregata CFW - "As"

8 lut 2016, o 23:48

Mina Tani zdradzała lekkie zdziwienie, ale kobieta szybko się opamiętała, poprawiła mundur i wskazała podbródkiem kierunek, dając żołnierzowi znać, by prowadził. Obróciła się jeszcze tylko do Wilsona posyłając mu przepraszający uśmiech i zapewniła, że jak tylko skończą z naradą, zaprosi go do pokoju taktycznego by omówić ostateczną wersję planu. Wraz z eskortującym ja żołnierzem zniknęła za śluzą, jednak nim to się stało obejrzała się jeszcze raz na Marka i Wilsona, posyłając im kolejny, pokrzepiający uśmiech. Pilot nieznacznie nachylił się do Wilsona i konspiracyjnym półtonem zapytał:
- Ją nie bolą usta od tych ciągłych uśmiechów - zapytał z teatralnym zdziwieniem na twarzy - na prawdę, co by się nie działo to pośle jeden z tych uśmiechów. Przepraszający, pocieszający, szczery i roześmiany... pełny serwis.
Wskazany przez Wilsona żołnierz zasalutował i odpowiedział: Tak jest! Po drodze do windy nie było widać żywej duszy, statek był niepokojąca milczący. Jedynym dowodem, że znajdował się tu ktoś jeszcze, były głosy dobiegające z mesy. Zjechali parę pięter w dół, na piąty poziom statku, gdzie mieścił hangar i śluza prowadząca do maszynowni. Tam przywitał ich charakterystyczny szum pracującego silnika i już nieco mniej standardowe pogwizdywania oraz wiwaty dobiegające z hangaru. Mark z zainteresowaniem stawał na palcach, chciał dostrzec co ciekawego dzieje się w pomieszczeniu do którego zmierzali. Mało tego, nawet sam żołnierz sprawiał wrażenie zainteresowanego źródłem hałasu. Cokolwiek się tam wyprawiało, z pewnością nie było tutaj codziennością. Hala była sporych rozmiarów, prostokątnym pomieszczeniem. Wewnątrz stał Mako, Kodiak oraz coś, co przypominało skrzyżowanie kapsuły ratunkowej z transporterem. Dziwny twór był cały obwieszony różnymi zbiornikami, o odmiennych kształtach i pojemności. Uwijała się przy nim czwórka mechaników, i jedna była quarianka. Bez wątpienia kobieta, o szarym kombinezonie i niebieskich szatach. Dosyć niska, na oko metr sześćdziesiąt, szczupła, jednak szeroka w tali. Stała ona przed statkiem, w szerokim rozkroku, dyrygując mechanikami. Na środku hangaru zebrała się spora grupa marynarzy w czerwieni (to tłumaczyłoby wyludnienie okrętu), otaczająca dwie siłujące się postaci. Byli to bez wątpienia turianie, którzy postanowili się zmierzyć w walce wręcz. Tłum dookoła wiwatował i dopingował do dalszej walki. Przepychanki zakończyły się w momencie, w którym wyższy z turian złapał drugiego za ramię, pociągnął je mocno i wykręcił boleśnie. Następnie kopniakiem zmusił drugiego do klęknięcia i przygwoździł go do pokładu. Dookoła rozległy się wiwaty i oklaski. To wyrwało strażnika z zamyślenia.
- Oficer na pokładzie - krzyknął do marynarzy, którzy natychmiast stanęli na baczność, twarzą do Wilsona. Tak samo turianie, którzy od razu ustawili się w równym szyku. Cała szóstka obcych miała na twarzy zielone tatuaże. Zwycięzca pojedynku pomógł wstać pokonanemu i zajął pierwsze miejsce w szeregu. Następnie wysunął się na przód i zasalutował.
- Starszy sierżant Tiberius Vitas, dowódca oddziału uderzeniowego melduje się na służbę sir!
Zapadła krótkotrwała cisza, którą przerwał nagły szczęk metalu i syk ulatniającego się gazu. To jeden ze zbiorników się rozszczelnił i wyrzucał z siebie białe opary gazu. Jeden z mechaników musiał czegoś niedopilnować. Quarianka, która i tak nie stała na baczność rzuciła się by naprawić usterkę. Szybko zakręciła zawór i stanęła przed sprawcą wypadku. Zacisnęła trójpalczaste dłonie w pięści i niemal przycisnęła go do ścian statku.
- Żeby ci tak osyfiały kulczak siknął jadem w sam środek tej piegowatej mordy, ty bezużyteczna kupo wybroczyn z liszaja na dupie rozdeptanego przez stąpacza kolcowęża - tyrada wyraźnie wstrząsnęła adresatem, który nie wiedział co powiedzieć - chcesz żebyśmy w środku pola asteroid zostali bez możliwości manewrowania? Żeby nas rozwaliły, psia ich mać kamienie?! Gdybym nie miała hełmu naplułabym ci w tę wymiętoloną przez pokąsie, zasraną po czubki uszu mordę. Jeśli nie zostanie zrobione to porządnie...
Zamilkła wpatrzona w bladego już mężczyznę. Wolno odwróciła się w stronę kapitana i wyprostowała plecy. Najwyraźniej przypomniała sobie, że cała reszta stoi w milczeniu i słychać każde jej słowo. Niektórzy wykręcali głowy by widzieć całą tę sytuację, inni (jak na przykład turianie) nawet nie drgnęli, Mark był wyraźnie rozbawiony całą sytuacją.
- Już ją lubię - mruknął do siebie pod nosem.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Fregata CFW - "As"

11 lut 2016, o 23:20

Trzeba było się zgodzić z pilotem, że Tania faktycznie posiadała pełen zestaw mimiki twarzy, który z pewnością był dostarczany w standardowym zestawie dla każdego człowieka. Ona po prostu korzystała z tego częściej niż inni, na co zwrócił uwagę Mark. Wilson w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami i pozwolił się prowadzić marynarzowi po dosyć odludnym pokładzie, aż do samej windy. Jednostka tej klasy powinna posiadać przynajmniej kilka tuzinów załogi, a jak na razie to widział jedynie dwóch z nich. Co prawda coś tam słychać było w mesie obok, co mogło służyć za dowód tego, że statek nie jest również na szkieletowej załodze. Najbardziej zaskakujące były jednak gwizdy i dopingowania, które dochodziły z hangaru, jeszcze zanim winda zjechała na jego poziom.
Pierwszą rzeczą jaką zobaczył Cole, były szerokie biodra odwróconej do niego quarianki, która dyrygowała mechanikami. Samczy instynkt, który szybko zwalczył podnosząc wzrok wyżej.
Ludzie uwijali się przy jakiejś ostro przerobionej kapsule ratunkowej, która musiała być pomysłem jego głównej mechanik, ale to nie przy niej słychać było hałasy, ale trochę dalej. Na środku wolnej przestrzeni hangaru utworzony był krąg czerwonych koszul; załogi okrętu, która najwyraźniej urządziła sobie sparing.
Jako oficer taktyczny, spędzający większość czasu na mostku, nigdy nie widział takich potyczek. Słyszał o czymś takim, to prawda, ale nigdy nie widział na oczy. Załogi zwykle wybierały miejsca i czas, kiedy "stary" był zajęty i nie było szans, że się napatoczy.
Cole odstawił swoje bagaże i powoli zaczął zmierzać w kierunku centrum zainteresowania, chcąc się dowiedzieć co tak właściwie się dzieje we wnętrzu tego zamkniętego, choć niezbyt szczelnego kręgu "areny". Dostrzegł wtedy dwóch turian, którzy w najlepsze urządzali sobie zapasy. Walka akurat się skończyła krótko po jego przybyciu i o dziwo wygrał turianin. W życiu nie obstawiałby innego wyniku.
Prowadzący go żołnierz, robiący za eskortę, oprzytomniał w końcu i nagle nastała znajoma mężczyźnie atmosfera. Chcąc, czy też nie, uśmiechnął się i powitał jak starego przyjaciela, którego nie widział długi czas. Wszyscy żołnierze w sali stanęli na baczność, co również dotyczyło turian. Najbardziej niezwykłym dla niego był jednak widok sierżanta Vitasa, który wykonał ludzki salut. Nawet dla tak doświadczonego oficera jak Wilson, wciąż zdarzały się rzeczy niespotykane, które urozmaicały jego życie.
Ubrany wciąż w cywilny garnitur stał na przeciw wszystkich marynarzy i dając sobie krótką chwilę, przyjrzał się każdemu z nich. Chciał już wykonać krok w kierunku sierżanta, który mu się przedstawił i zrobić to samo, ale hałas po jego lewej, zwrócił uwagę mężczyzny, a chwilę potem coś, czego by się nie spodziewał. Czytał materiały dostarczone mu przez panią porucznik, ale mimo wszystko był pod wrażeniem języka jakim posługiwała się Laia. Sporo z tego to były soczyste kawałki, choć większości nie zrozumiał i musiał się domyślać ich znaczenia. Kobieta widocznie nie zwracała uwagi na słowa "oficer na pokładzie", albo szybko o tym zapomniała. Jedna z tych rzeczy mówiła o jej słabej spostrzegawczości, a druga o problemach z pamięcią krótkotrwałą. No, ale wszystko po kolei,
Podszedł do sierżanta Vitasa, zasalutował mu i wyciągnął do niego rękę.
- Kapitan Wilson Cole, dowódca pana i pańskiego oddziału na czas trwania misji. Dajcie na spocznij. - ledwie to powiedział, a zaczął wzrokiem zezować po całkiem pokaźnej grupie, która zebrała się by podziwiać widowisko - Ci co nie muszą tu być, mogą się rozejść do swoich zajęć. Proszę mi przedstawić skład.
Może i zachowanie żołnierzy nie było regulaminowe, ale nawet jako kapitan, Wilson nie posiadał uprawnień, czy raczej nie chciał z nich korzystać, by dyscyplinować załogę. Spojrzał też na drugiego z turian, który w walce okazał się mniej szczęśliwy i skinął na niego podbródkiem.
- Obyło się bez kontuzji żołnierzu? - zapytał chcąc tak samo załapać kontakt z nowymi podwładnymi, jak i dowiedzieć się, czy przez jakąś źle umieszczoną w czasie walkę, straci jednego spranego członka zespołu.
- Jeżeli to nie stanowi problemu dla sprawności transportu... - powiedział głośniej, co by słychać go było wyraźniej w trochę dalszej części hangaru, ale nie spojrzał w tamtą stronę, wciąż patrząc przed siebie, na oddział turian - ...prosiłbym panią Laia'Sirah o dołączenie do nas.
Część wstępną miał za sobą i teraz była kolej na część zasadniczą.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Fregata CFW - "As"

12 lut 2016, o 00:21

Marynarze z Asa czym prędzej zebrali swoje manatki i wynieśli się z hangaru, dziękując opatrzności za szczęście i wyrozumiałość świeżo upieczonego kapitana. Chwilę zajęło nim tłumek ulotnił się w sali, a pustkę po nich wypełniła cisza i szum silnika. Z ekipy fregaty zostali tylko mechanicy, wciąż stojący przy barce. Żołnierz który ich tu przyprowadził odezwał się do Wilsona.
- Mam zabrać walizki i odstawić je do magazynu na czas misji sir? Powiedziano mi, że i tak nie będą potrzebne. Pancerz czeka na Pana w zbrojowni.
Turianin najwyraźniej nie przejął się brakiem munduru, przyjął słowa Wilsona za pewnik i wykonał rozkaz. Wykonał krok w przód, obrócił się do swojej drużyny i dał komendę na spocznij, po czym wrócił do szeregu. Ludzie i turianie rozluźnili się, stanęli w rozkroku a ręce schowali za plecy, wzrok zaś wbili nie w ścianę przed sobą a w kapitana, który miał ich poprowadzić do zwycięstwa. Tiberius po kolei wywoływał żołnierzy:
- Calrius wystąp, Viccius wystąp, Ignarian wystąp, Gornus wystąp, Octanion wystąp, Wymer wystąp, Tretyakov wystąp, Warton wystąp, Bramlett wystąp - skończył wymieniać starszy sierżant. Każdy żołnierz, od lewej do prawej zrobił krok do przodu, kiedy tylko Tiberius wymówił jego nazwisko. Łącznie sześciu turian i czterech ludzi, sami mężczyźni. Obok nich stała dwójka marynarzy, mężczyzna i kobieta, którzy po regulaminowym salucie przedstawili się jako Zoe i Tom Goodheart.
Poturbowanym żołnierzem okazał się Viccus, który pokręcił tylko głową i zapewnił Wilsona, że wszystko z nim w porządku i jest w stu procentowej sprawności.
Po chwili dołączyła też quarianka, która najwyraźniej musiała się upewnić czy na pewno nic się nie rozleci pod jej nieobecność i warknąć ostatni raz na nieudolnego mechanika. Chyba mruczała coś jeszcze pod nosem, ale stawiła się w odpowiednim miejscu w szeregu i wykonała zwykły salut.
- Laia'Sirah melduje się na rozkaz - zameldowała się quarianka.
Jeśli nie liczyć Tani, to przed Wilsonem stał pełny skład. Okrętowy mechanik, sternik, drużyna abordażowa i kanonierzy. Wszyscy wydawali się być gotowi i pewni siebie. Po krótkim namyśle Mark też dołączył do szyku. Żadne z nich nie miało barw CFW na sobie, turianie i ludzie z oddziału uderzeniowego mieli szare pancerze, działowi założyli na siebie ogólnodostępne mundury ze wzmocnieniami na klatce piersiowej.
- ETA dwie godziny i dwanaście minut, wyskoczymy w pobliżu pasa asteroid - odezwał się kobiecy głos w głośnikach - załoga ma obowiązek zająć z góry przewidziane stanowiska i pozostać w pełnej gotowości.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Fregata CFW - "As"

13 lut 2016, o 18:03

Hangar wyludnił się szybciej niż oficer był w stanie przedstawić się, co nie było takie złe. Może załoga potrzebowała rozrywki do poprawienia morale lub jego utrzymania i dlatego zachowywała się nieregulaminowo, ale wciąż jednak byli zdyscyplinowani na tyle by uciec, kiedy dano im taką możliwość. Kolejna rzecz jaką się dowiadywał o siłach CFW.
Konwojent Wilsona, który przyprowadził do hangaru jego i Marka, poinformował świeżo promowanego kapitana, że otrzyma pancerz przydzielony na czas trwania misji, oraz zapytał o jego bagaże. Uświadamiając sobie, że na ścisłość Cole nie potrzebuje żadnej ze swoich rzeczy, odwrócił głowę za ramię i skinął mężczyźnie.
- Dobry pomysł. Poinformuj także pokładowego zbrojmistrza, by przydzielił mi broń boczną. To będzie wszystko. - na ścisłość to nie potrzebował żadnej broni, bo w końcu cała akcja będzie polegała na walce i ucieczce okrętów, jednak uważał, że powinien mieć przy sobie pewne starodawne insygnium szarży.
Tymczasem jego sierżant sprawnie zapoznawał oficera z oddziałem. Razem miało być ich szesnaście osób. Robiąc tą matematykę, dowódca operacji musiał się przyjrzeć kapsule, czy aby na pewno pomieści ich wszystkich.
Wszyscy stali przed nim w dwuszeregu i dzięki temu Wilson był w stanie ogarnąć ich wszystkich wzrokiem, bez niepotrzebnego rozglądania się na boki. Chciał już nawet coś powiedzieć, kiedy usłyszał informacje z intercomu, odnośnie czasu trwania podróży do miejsca akcji.
- Dziękuję sierżancie. - odezwał się do turianina, po czym zaczął się zwracać do zebranych przed nim - Z racji tego, że czas nas goni to nie mam możliwości teraz, by porządnie się z wami przywitać i zapoznać z każdym osobiście. Żałuję tego, ale takie są okoliczności i wszyscy sobie z tego zdajemy sprawę. Za półtorej godziny oczekuję pełnej gotowości oddziału. W ostatniej godzinie przygotowanie będzie sprawdzane pewnie z tuzin razy, bo zadanie przed nami będzie trudne. Wykonalne, ale wciąż trudne. Trudne szczególnie dlatego, bo... - podniósł nadgarstek lewej ręki, by spojrzeć na starodawny, analogowy zegarek - ...chcę się wyrobić przed kolacją.
Przemowa była krótka, ale nie mógł sobie pozwolić na inną z racji wcześniejszego nie przygotowania sobie mowy powitalnej. Dodatkowo od razu wysyłano go na akcję, świeżo po werbunku, a to sprawiało, że musiał liczyć na wymyślenie czegoś i mówić z głowy.
- To będzie wszystko ode mnie. Zostają tylko sierżant Vitas, Jorrick i Laia'Sirah. Reszta rozejść się do swoich zajęć. - odezwał się, odprawiając całą resztę. - Sierżancie, prosiłbym nam znaleźć jakieś miejsce, gdzie nasza czwórka może w spokoju porozmawiać. Nawet głupi Kodiak może być.
Pozwolił sobie na małe opóźnienie związane z całą wcześniejszą sytuacją, ale przyszedł czas na to, by dorośli mogli w końcu przedyskutować odpowiednie sprawy.
Dowódca oddziału powtórzył wydany przez Wilsona rozkaz i zaproponował by udać się do Kodiaka. Oficer skinął głową na zgodę i wszyscy ruszyli do pojazdu. Kiedy cała czwórka znalazła się we wnętrzu desantowca, Cole zamknął jego drzwi i włączył światła.
- Dobrze. Przejdę od razu do rzeczy. Mark, mapa. - zwrócił się do pilota i nie czekając aż ten ją włączy, zaczął mówić do turianina - O całej misji dowiedziałem się niespełna dwie godziny temu, ale pan sierżancie wie o niej wcześniej niż ja. Chciałbym usłyszeć jakby pan widział nasze dostanie się na krążownik. - ledwie skończył, a już odwrócił się do quarianki - Pani natomiast jest tutaj z racji swojej wiedzy technicznej i za chwilę będę zadawał pytania w tym temacie, ale wpierw pan sierżant mówi. Proszę.
Może to dziwnie wyglądało wszystko, a szczególnie fakt, że zaczął się zachowywać niemal jak salarianin z ich nadpobudliwością i ledwie skończył mówić jedno a zaczynał drugie. Jednak wciąż uważał, że mają zbyt mało czasu i każda chwila się liczyła. Bo ile to jest dwie godziny na planowanie, kiedy porządnie zabierać się trzeba za to na dni i tygodnie przed akcją? To prawie jak nic.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Fregata CFW - "As"

13 lut 2016, o 23:20

Żołnierz potwierdził przyjęcie rozkazu skinięciem głowy, zabrał bagaż i skierował się z powrotem do windy. Mechanicy zabrali się znów do roboty, uznając że Wilson najwyraźniej zajmie się swoimi podkomendnymi. Zaczęli montować kolejne zbiorniki i podłączać jakieś okablowanie. Wszystko wyglądało dosyć topornie i trudno było określić po co tyle różnych zbiorników w jednej kapsule. Jorrick wpatrywał się za to w nią od dłuższego czasu, poruszając bezgłośnie wargami, być może licząc coś lub recytując. Marsowa mina, która widniała dotychczas ne jego licu, ustąpiła miejsca wyrazowi zrozumienia i dziwnej ekscytacji - wyrażonej przez błysk oczu i lekki uśmieszek na twarzy. Cokolwiek kłębiło się w jego głowie, był z tego zadowolony.
Tiberius zasalutował, obrócił się do swoich żołnierzy i wydał krótki rozkaz: Słyszeliście kapitana, odmaszerować - kiedy podkomendni odmaszerowali ten odwrócił się do kapitana - Nawet głupi Kodiak może być? Więc zapraszam właśnie tam. Chyba, że mam wyprosić ludzi z kwatery, do której właśnie się udają - wskazał odchodzących.
Szczęśliwie dla oddalających się żołnierzy, Kodiak w zupełności zadowolił Wilsona. Przeszli przez hangar w kierunku wspomnianej maszyny, która stała opuszczona przez wszystkich. Mimo, że była odmalowana i odrestaurowana widać było na niej ślady używania w postaci wgłębień po pociskach i rys. Raczej nie był to nowszy z modeli. Mijając ich "desantowiec", Wilson zwrócił uwagę iż nie jest to zwykła kapsuła. Była większa, a przez otwarty właz dostrzegł przestronne, acz surowe wnętrze. Pod ścianami kapsuły stały fotele chroniące przed silnymi wstrząsami. Czyżby przewidywali lądowanie awaryjne? W sumie statek nawet nie miał widocznych silników! Przed hybrydą kapsuły i trumny (bo tak to można było w takim wypadku porównać) zatrzymała się quarianka, by wygrażając pięścią puścić wiązankę mechanikom i obiecać, że jak wróci:
"Każdy wyskrobany z pomiędzy zębów liszaja zjedzonego przez Terraxa obwieś, który coś spapra kiedy wrócę, skończy jako karma dla varrenów". Po tym krótkim stwierdzeniu wróciła do pochodu, najwyraźniej bardzo z siebie zadowolona.
Kiedy już wgramolili się do Kodiaka a Mark odpalił mapę, sierżant pochylił się nad nią, uważnie wpatrując się w asteroidę na której spoczywał krążownik. Po chwili wskazał ją jednym z palców.
- Zależy jak blisko nas dostarczy pilot z tego, co wiem nasz "desantowiec" ma ograniczoną manewrowość i jeśli rozbijemy się kilometr od statku to już sukces. Dla fregat będziemy zbyt małymi celami by odkryły nas na pasywnych radarach, zwłaszcza w szczelnych kombinezonach, które nie oddają ciepła. Od tego momentu będzie co najmniej kilka wejść na statek, szczelina w burcie, rampa lub silniki. Tu już poradziłem się szeregowej Lai...
- Gówno tam, maglowałeś mnie trzy godziny na temat statku ty trącany przez liszaja, synu varrena z matki orucki - wybuchła quarianka - przez ciebie musiałam trzy godziny czekać z regulacją odrzutu i kontem nachylenia thrusterów gazowych!
- Jestem pewny, że gdybyś przelała swoje fantastyczne pomysły na blueprint, z pewnością mechanicy sami daliby radę wykonać odpowiednie modyfikacje - odezwał się chłodnym tonem Turianin i uniesieniem dłoni powstrzymał kolejny wybuch - jak mówiłem... już się poradziłem szeregowej Lai i dowiedziałem się, że przez silniki można dostać się do wnętrza okrętu. Następnie spacyfikujemy najciszej jak się da techników batarian i przejmiemy statek.
- Co do tej manewrowości to jeszcze bym pomyślał - odezwał się Mark, który dotąd milczał - wydaje mi się, że wyląduję kapsułą z dokładnością do 100-150 metrów. Jeśli oczywiście będę oszczędzał na zbiornikach gazu, co zależy natomiast od gęstości pól asteroid przez które przelecimy.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Fregata CFW - "As"

20 lut 2016, o 16:30

Im więcej dowiadywał się od sierżanta, tym mniej mu się wszystko podobało. Fakt, z tego co zdążył się już domyśleć, to kapsuła jaka miała ich dostarczyć na Odin, korzystała z dysz na gaz równie zimny co próżnia. To było i tak więcej niż się spodziewał, co było w zasadzie dobre. Problem leżał jednak w manewrowości maszyny, oraz pojemności zbiorników z gazem, bo najwyraźniej ten improwizowany statek nie miał takiej wydajności jak promy wyposażone w standardowy napęd.
- Szeregowa Laia. - odezwał się wpatrując w mapę wyświetlaną przez ich pilota - Może to wina tego, że znam panią dopiero kilka minut i nie jestem przyzwyczajony do tego, ale proszę pohamować swój temperament.
Co prawda w zdaniu skierowanym do głównej mechanik było zawarte słowo "proszę", ale uznawał to za zwykły zwrot grzecznościowy. To co powiedział, mimo dobrego humoru u oficera, było poleceniem na równi ważnym jak rozkaz, więc niech nikt z obecnych nie miał ku temu wątpliwości.
Mógł się też domyślić tego, że Hegemonia zostawi oddział na pokładzie okrętu, w celu jego zabezpieczenia, ale liczył w duchu na gładkie przechwycenie. Sęk w tym, że nigdy nic nie szło gładko i z tego powodu potrzebował oddział abordażowy.
- Jeżeli chociaż jeden z batarian zgłosi na fregaty, że jesteśmy na pokładzie i chcemy przejąć okręt, zanim będziemy w stanie nim uciec, ostro utrudni to nam zadanie. - stwierdził kierując swoje spojrzenie z mapy na turianina - Nie mam zamiaru wątpić w umiejętności i kompetencje pańskich podwładnych, ale nie mogę wyłącznie na tym polegać. Potrzebujemy czegoś jeszcze co nam pomoże na pokładzie.
Tutaj właśnie zaczynała się rola quarianki, do której skierował się frontem, chowając lewą dłoń w kieszeń spodni.
- Czy jest pani w stanie z dostępnych na Asie środków zmontować zagłuszanie? Lub wykorzystać jakieś z systemów przechwyconego okrętu, by uniemożliwić batarianom komunikację? - domeną Wilsona były bitwy, planowanie ich i kierowanie nimi, ale technikalia to była dla niego czarna magia. Po bitwie na Strażniku wiedział jednak, że są sposoby na zagłuszanie łączności radiowej między oddziałami naziemnymi a okrętem na orbicie. Musiały więc istnieć metody na to, by żadne sygnały radiowe nie mogły opuścić wnętrza okrętu, jak i tam dotrzeć.
- A pan sierżancie. Jaką liczbę przeciwników pan przewiduje, oraz wymagany czas na ich pełną neutralizację? - tak, z każdym rozmawiał na temat dziedziny na której się dana osoba znała, ale wchodziło w grę jeszcze wymordowanie czterookich z obstawy, schowane pod eufemizmem "pełna neutralizacja". Okrutne prawa wojny, które były konieczne, jeżeli chciało się ją przetrwać w jednym kawałku. - Potrzebuję znać szacunkowy czas na przejęcie pełnej kontroli nad okrętem. O ile główne systemy statku, byłyby w miarę sprawne.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Fregata CFW - "As"

20 lut 2016, o 19:46

Quarianka wyraźnie nie była zadowolona z uprzejmego upomnienia kapitana, ale na pewno się tego spodziewała. Zamiast fali przekleństw nastąpiła chwila ciszy, podczas której kobieta prawdopodobnie mówiła wszystko co miała powiedzieć w wyobraźni i po wyrzuceniu z siebie wszystkiego potwierdziła przyjęcie rozkazu krótkim: Tak jest panie Kapitanie. Być może poprzedni kapitan zaszedł jej za skórę, ale faktycznie nauczył posłuszeństwa. Jeśli tylko utrzyma nerwy na wodzy, praca z nią powinna być przyjemnością.
Turianin wykazał się zrozumieniem dla wątpliwości Wilsona. Nie chodziło w końcu o jego ludzi, tylko o zniwelowanie szansy na wyciek informacji o ich obecności na Odinie i porażkę. Dlatego w odpowiedzi na słowa kapitana skinął tylko głową z tajemniczą miną. Quarianka za to rozsiadła się wygodniej, splotła ręce na piersi i wyraźnie była zadowolona z tego, że bez niej nic nie zadziała.
- Na chwilę obecną widzę dwa... nie, trzy sposoby. Pierwszy to wysadzenie anteny, ale nie sądzę by coś takiego było proste do wykonania, zważywszy że chcemy tam wejść niepostrzeżeni. Drugi to stworzenie mechanizmu zakłócającego, niestety z tego co tu jest EMP nie zrobię, więc do zrobienia pozostaje coś prostego. Niestety takie urządzenie prędzej czy później wykryją i obejdą, potem zgłoszą usterkę - quarianka westchnęła nim wymieniła ostatnią opcję - jest też alternatywa z podpięciem się do systemów statku i za pomocą wirusa zneutralizowanie przekazów radiowych. Ale musiałabym się wziąć za pisanie wirusa już teraz i nie wiem czy zdążę zrobić program, który go wymaże - Laia cmoknęła z niezadowoleniem i aktywowała omni-klucz by przejrzeć jakieś pliki - jest szansa, że dam radę napisać coś z opcją on/off, ale nie potrafię powiedzieć jak duża.
No tak, mogli albo mieć przelot bez możliwości komunikacji lub nie mieć wirusa wcale, w wypadku gdyby ich okrętowa mechanik nie zdążyła go napisać. Na taką sytuację przydałby się Plan B. Przyszła pora na wypowiedź dowódcy drużyny szturmowej, który mówiąc ważył każde słowo, mówiąc nieśpiesznie i z wyrazem skupienia na twarzy.
- Standardowo do ochrony takiej jednostki wystarczy 20 żołnierzy obstawiających wejścia, jednak w przypadku celu takiej wagi liczba ochroniarzy może się nawet podwoić. Ochrona nie musi być liczna, mają taktyczne pozycje, w razie potrzeby mogą wezwać wsparcie. - turianin pochylił się i uformował z dłoni piramidkę - kluczem do sukcesu jest ciche podejście, moi ludzie to specjaliści. Dzięki wyposażeniu zakupionemu przez konfederację będziemy w stanie w ciszy oczyścić statek. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, statek będzie oczyszczony w ciągu dwudziestu minut.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Fregata CFW - "As"

21 lut 2016, o 19:48

Przedstawione przez quariankę opcje odnośnie zakłócenia łączności były przestawiane w kolejności od najbardziej beznadziejnej to wysoce preferowanej. Mechaniczne uszkodzenia systemów komunikacji, były czymś czego Wilson chciał uniknąć za wszelką cenę i chciał o tym wspomnieć kobiecie, ale sama doszła do podobnych wniosków. Fakt, chodziło w końcu o ciche podejście, a eksplozje czemuś takiemu nie pomagały, ale również po zakończeniu akcji abordażowej, potrzebowałby w pełni sprawnych systemów łączności, by zgrać ucieczkę razem z Asem. Tego najwyraźniej Laia nie brała pod uwagę. W tym co powiedziała, kryło się jednak coś, co było całkiem pożyteczne.
- Chwila. - uniósł prawą rękę w momencie, kiedy jego główna mechanik przestała mówić. W głowie zaświtał mu pewien pomysł, ale nie wiedział na ile był on wykonalny w tak małym okienku czasowym - Wiem, że dokładam ci pracy, ale czy byłabyś w stanie przechwycić ich transmisje, gdy bylibyśmy na pokładzie? To z pewnością pomogłoby w ich pacyfikacji. Albo inaczej. Które z tych zadań widziałabyś za łatwiejsze do wykonania? Podsłuchiwanie, czy wyłączenie i włączenie komunikacji zewnętrznej w dowolnym momencie?
Przewidywania podane przez sierżanta były w miarę dobre, o ile nie dochodziłoby do przedłużających się starć, a do szybkich i precyzyjnych uderzeń. Co do zapewnienia o przeszkoleniu drużyny szturmowej, to Cole nie miał powodu by w to wątpić. Wspomniane też było, że Konfederaci nie szczędzili środków na odpowiednie wyposażenie oddziału. Zapewne była mowa o broni z tłumikiem, oraz omni-modach w przypadku gdyby była możliwość cichego podejścia na bardzo bliski dystans.
- Dwadzieścia minut to jest dobry czas, sierżancie. - odezwał się, kiwając przytakująco głową. Podwładni kapitana zdawali się wiedzieć co należy zrobić, by wykonać misję porządnie. Jego zadaniem było z kolei zapewnić im te dwadzieścia minut jakich potrzebowali.
Po otrzymaniu odpowiedzi od quarianki, skinął jej głową, jak również pilotowi, odprawiając tamtą dwójkę.
- Dziękuję wam. To wszystko. - więcej nie musiał mówić, bo nie było takiej potrzeby. Więcej musiał wyjaśnić sobie z sierżantem. Tak więc gdy tylko zostali oni sami we dwóch, westchnął cicho.
- Sierżancie Vitas. - odezwał się, siadając na jednym z wolnych miejsc - Zapewne powiedziano panu, że ta misja jest niezwykle ważna, ale nie powiedziano panu wszystkiego o niej. Nie tylko ważne jest dla Konfederacji, by posiadać w swoich zasobach kolejny okręt. Ważne jest też, by nie wpadł on w ręce Hegemonii. Na uzbrojenie tego krążownika wchodzą bowiem działa Thanix.
Tak, mężczyzna specjalnie zrobił w tym miejscu przerwę, by jego nowy podwładny miał możliwość pełnego zrozumienia sytuacji. Wpuszczał turianina z brodzika do basenu, licząc na to, że o ile nie zacznie od razu w nim pływać, to chociaż się nie utopi.
- Nie muszę panu chyba tłumaczyć tego, jak wielka nierównowaga zapanowałaby, gdyby dostali oni dostęp do najnowocześniejszego obecnie uzbrojenia, które w końcu udałoby im się powielić na wszystkich swoich statkach. Kluczowe jest więc, by w przypadku niepowodzenia naszej misji, batarianie nie zyskali w swoim arsenale tej technologii.
Dobrze zdawał sobie sprawę z tego co mówił, ale z obserwacji sierżanta potrzebował wiedzieć, czy ten posiadał już takie dane, oraz czy byłby skłonny zrobić co do niego należy, gdyby przyszedł odpowiedni czas. Trudno było powiedzieć Wilsonowi, czy dowództwo Konfederackiej Floty brało pod uwagę ten wariant i został on również zaaprobowany, dlatego najlepszym możliwym sposobem, było dowiedzenie się tego od oficera, którego żołnierze mieli biegać po statku i być może w międzyczasie też rozkładać ładunki wybuchowe w kluczowych jego miejscach.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Fregata CFW - "As"

22 lut 2016, o 15:50

Quarianka przygarbiła się pod ciężarem zadania. Widać było, że głęboko zastanawia się nad odpowiedzią - w końcu od tego mogło zależeć czy misja się powiedzie, czy nie. Długo siedziała w milczeniu, stukając palcami w poręcz siedziska, aż w końcu wyprostowała się z gotową odpowiedzią:
- Znacznie prościej będzie zneutralizować częśćowo systemy łączności, niż każdą transmisję z osobna wyłapywać - przetarła szybkę hełmu i ponownie się odezwała - jeszcze jakaś cho... transmisja wymsknie i wszystko... weźmie w łeb.
W takim wypadku konieczne było napisanie wirusa, przez co quarianka musiałaby wziąć się od pracy - o czym nie omieszkała poinformować Wilsona i wychodząc zatrzymała się przy wyjściu, pytając go o to którą wersję wirusa ma przygotować. Mark był w prawdzie nieco zawiedziony tym, że kazali mu się zmywać, ale bez marudzenia wygramolił się na zewnątrz, zagadując do Laii kiedy odeszła w końcu od Kodiaka. Przez szybkę widać było, że dziewczyna wróciła w pobliże kapsuły i dalej poganiała mechaników, do których dołączył też jego pilot w formie biczownika. Co chwila coś im pokazywał, czasami z czymś pomagał, ale głównie kontrolował ich pracę. Kobieta wzięła się zaś wzięła się do pracy, miała własne zadanie o które musiała się martwić.
Sierżant z kolei wydawał się nie przejmować tym, że zostaje sam na sam z Wilsonem. Najwyraźniej spodziewał się dodatkowych instrukcji lub wymagań. Dlatego słuchał uważnie każdego słowa kapitana, a na wzmiankę o Thanix jego szczęki wyraźnie się rozszerzyły, a on sam wydał z siebie bliżej niesprecyzowany pomruk. Informacja Wilsona wyraźnie była dla niego nowa i zmieniała jego sposób patrzenia na sprawę. Nagle wszystko stało się jeszcze bardziej poważne i konieczne do zrobienia. Turianin wyprostował się jeszcze bardziej i z dumą w głosie odpowiedział swojemu kapitanowi:
- Proszę się nie martwić, gdyby coś poszło nie tak zadbamy o to, by nie doszło do skopiowanie tej technologi. Muszę powiadomić ludzi by zabrali ładunki, w najgorszym wypadku zdetonujemy rdzeń co doprowadzi do zniszczenia statku - widocznie chciał coś dodać, ale wahał się. W końcu udało mu się przełamać i dodał - dołożymy wszelkich starań by misja się udała, liczymy na Pana, Sir.
Ledwie turianin skończył mówić, a na Omni-kluczu człowieka wyświetliło się powiadomienie o nowej wiadomości. To była Tania, która powiadomiła Wilsona o zakończeniu obrad i zaprosiła do pokoju taktycznego, gdzie będzie mógł spotkać z kapitanem. Wspomniała też, że przy wyjściu powinien już czekać na niego przewodnik.
Faktycznie, czekał na niego ten sam żołnierz co wcześniej i powitał go przepisowym salutem. Następnie poprowadził przez korytarz do windy, która zabrała ich na wyższy pokład do pokoju zebrań, po drodze mijali CIB i Wilson mógł zerknąć na znajomo wyglądające otoczenie - zajętych swoimi zadaniami załogantów, mapę galaktyki, mnóstwo monitorów i innych źródeł danych. Brakowało tylko kapitana sprawującego nad tym wszystkim pieczę, ten czekał na niego w sali zebrań, w której widniały cztery osobne urządzenia do połączeń holograficznych, szeroki stół i wyświetlacz, który obecnie pokazywał godło CFW. Red stał obok Tani, rozmawiając z nią o czymś, ale kiedy tylko zobaczył Wilsona porzucił obecną rozmówczynię i z uśmiechem podszedł do przybyłego gościa. Był to wysoki mężczyzna, ubrany w czerwony mundur oficerski. Do paska przyczepioną miał kaburę z pisoletem, na głowie spoczywała kapitańska czapka, na piersi zaś wisiał błyszczący medal - identyczny jak ten, który jeszcze niedawno zdobił pierś Tani. Z twarzy sprawiał wrażenie sympatycznego typa, z licznymi zmarszczkami w okolicach oczu i kącików ust, widoczne dzięki gładko ogolonej twarzy. Częściowo schowane pod czapką czarne włosy zaczynały już powoli siwieć, srebrne pasma zdobiły skroń kapitana.
- Ah, Kapitan Cole - wyciągnął prawicę - Vincent Red, niezmiernie mi miło. Proszę wybaczyć, że wcześniej nie przyszedłem ale mieliśmy z Tanią do zamknięcia ważną sprawę - wykonał przepraszający gest - polityka dopadła nas i tutaj.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Fregata CFW - "As"

28 lut 2016, o 16:17

Laia całkiem długo się zastanawiała nad odpowiedzią, co Cole brał za dobrą monetę. Może i kobieta była pyskata w stosunku do sierżanta, ale traktowała swoją pracę poważnie. Jej odpowiedź pozwoliła Wilsonowi na podjęcie najbardziej optymalnej decyzji. Znała się na rzeczy i skoro mówiła, że prościej było zagłuszać to taka była prawda. - Zajmij się zagłuszaniem w takim razie. - polecił jej, nim opuściła desantowiec razem z pilotem.
Jorrick wyglądał na zdziwionego wyproszeniem, ale słowa przekazane sierżantowi, były wyłącznie dla wiedzy jego i oddziału bojowego. Już dawno temu Cole, jako młody oficer, nauczył się tego, że podział informacji jest niezbędny, jeżeli zadanie ma zostać wykonane prawidłowo. Nikt nie mógł wiedzieć zbyt dużo, bo przez to niektórzy tracili na efektywności. Kto normalny z zapałem wykonywałby zadanie wiedząc, że zostaje wystawiany na straty? Żołnierze potrzebowali myśleć, że dowództwo ma plan zwycięstwa, który brał pod uwagę to, że wszyscy przeżyją. Tylko szaleńcy pchali się w objęcia pewnej śmierci.
Z Tiberiusem była to o tyle inna sytuacja, że przekazał mu informacje odnośnie nowych parametrów w przypadku porażki. Przegrana CFW miała być jednocześnie przegraną Hegemonii. Krwawy remis. Zanim jednak do tego by doszło, z całą dozą pewności siedemdziesiąt procent składu byłoby już martwe i nie istniałaby już żadna pewna możliwość na ucieczkę Odinem. Turianin, podobnie jak jego przełożony to rozumieli, ale już taki Mark lub quarianka? Co do tego nie było pewności.
- A ja na pana i pański oddział sierżancie. - mężczyzna skinął obcemu głową i spojrzał na omni-klucz, który informował go o wiadomości przychodzącej. Tania chciała się z nim widzieć. Pokiwał kilka razy głową, wygaszając swoje urządzenie i ponownie spojrzał na swojego podwładnego - To będzie wszystko sierżancie.
Tymi słowami go pożegnał i odprawił do swoich podkomendnych, po czym udał się do windy przed którą stał znajomy już marynarz. Odsalutował mu i pozwolił się prowadzić do kapitana tej fregaty.
W windzie miał trochę czasu na zastanowienie się nad pewnymi rzeczami i jedną z nich była myśl o quariance. Co prawda w swoim życiu niewiele poznał osobników tego gatunku, ale pamiętał za to, że większość z nich tuż po imieniu i nazwisku przedstawiała się również statkiem do którego przynależy. Jak więc to było z Laią? Może się ją o to spyta po wszystkim, kiedy już nie będzie musiał myśleć nad czekającym ich zadaniem.
Winda się zatrzymała na pokładzie bojowym i kiedy Cole z niej wyszedł, instynktownie zaciągnął się powietrzem. Kolejna rzecz z której nie zdawał sobie sprawy, że mu brakowało. Prowadzony przez eskortującego go żołnierza, Wilson przeszedł niemal niezauważony w ubiorze bardziej pasującym na jakieś przyjęcie, niżeli do pełnego mundurowych, centrum informacji bojowych.
Sala konferencyjna była praktycznie taka jak powinna i dlatego oficer nie zaszczycił jej zbędnymi spojrzeniami, ale inaczej było z dwiema osobami jakie były w niej obecne. Tanię już znał, ale teraz miał okazję spotkać się z mężczyzną, który w drugiej fazie planu będzie miał swoje kluczowe pięć minut.
- Kapitanie. - odezwał się uprzejmie, kiedy uścisnął dłoń drugiemu oficerowi, po czym skinął głową pannie Averyanov, którą widział ostatnio jak wchodzili na pokład, czyli stosunkowo niedawno - Pani porucznik.
Na wspomnienie o ważnej sprawie i polityce, uśmiechnął się odrobinę. Być może mógł być w błędzie, ale sprawy polityczne rozumiał w tym przypadku jako "pociąganie za sznurki", którego efektem było zamienienie krążownika z fregatą miejscami. Co prawda Wilson nie znał szczegółów tego zajścia, które doprowadziły do tego, ale w sumie nie musiał tego wiedzieć i nawet nie chciał. Na ten krótki czas przed operacją, wolał skupić się wyłącznie na tym.
- Chyba dobrze w takim razie, że tego nie słuchałem i poszedłem zapoznać się z podwładnymi. - odpowiedział żartobliwie, po czym splótł palce obu rąk za plecami - Więc. Pani porucznik już panu powiedziała coś na temat przebiegu zadania? Na temat roli "Asa" w tym całym przedsięwzięciu?
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Fregata CFW - "As"

29 lut 2016, o 15:35

Na wzmiankę o polityce na twarzy Tanii wykwitł cierpki uśmiech, który wyraźnie zdradzał iż ona również wolałaby się zapoznać z załogą, niż słuchać wywodów polityków. Jeśli faktycznie chodziło o marudzenie, a nie o coś innego co było równie nieprzyjemne. Być może w innej sytuacji skomentowałaby to jakoś, ale w obecności drugiego kapitana wolała nie uzewnętrzniać swoich opinii na temat polityki i tych, którzy aktywnie brali w niej udział.
Red nie zauważył, lub celowo zignorował jej mimikę i zamiast tego pokiwał w zamyśleniu głową i wolnym krokiem oddalił się w kierunku jednej z konsol. Po przyciśnięciu paru przycisków, nad stołem wyświetlił się model 3d obszaru misji. Kapitan wpatrywał się w chwilę w obraz i kiedy przemówił, w jego głosie brzmiał bardziej konkretny ton.
- Tak, pani porucznik wspomniała mi o wariantach, które pojawiły się podczas waszej dyskusji. Obydwie opcje wydają się mi wykonalne i przemyślane. Jeśli chodzi o rozdzielenie wabików, może się pojawić problem. Tryt rozmieszczamy w formie torpedy, Batarianie mogliby wykryć przelatujący pocisk. Dlatego jego droga powinna być jak najkrótsza. Decyzję o tym który wariant wybierzemy podejmie Pan w trakcie misji - mężczyzna pogładził się po podbródku prawą ręką, wolną zaś szerokim gestem wskazał zaś mapę - jedyne co muszę jeszcze wiedzieć, to gdzie będzie moja pozycja wyjściowa. Osobiście upatrzyłem sobie D4. Ta asteroida to świetne miejsce na kryjówkę. W dodatku korzystając z technologi opartej o drony, będę mógł z łatwością monitorować ruchy statków, samemu będąc niezauważonym.
Mapa była uzupełniona o trzy czerwone punkciki, które symbolizowały fregaty wroga. Przewidywane pozycje zakładały, że jedna jest w bezpośredniej bliskości a pozostałe dwa okręty latają w pobliżu. Oczywiście były to tylko przypuszczalne pozycje, zgodne z podręcznikiem. Batarianie mogli przyjąć zupełnie inną taktykę, chociaż kapitan uważał inaczej i wkrótce zdradził dlaczego.
- Z naszych informacji wynika, że Batarianie są przekonani o tym, że nikt nie wie o ich obecności w sektorze. Mamy też niepotwierdzone informacje, jakoby statki które pilnują Odina były ściągniętymi z patrolów jednostkami. Wszystko po to by zrobić coś po cichu. To działa na naszą korzyść.
Tania wycofała pod ścianę, zostawiając planowanie wielkim umysłom. Najwyraźniej nie czuła powołania do zarządzania zasobami ludzkimi, lub coś innego chodziło jej po głowie. Kiedy jednak Red skończył mówić, kobieta wysunęła się z cieni i oznajmiła spokojnym głosem.
- Kwestię latania statkami i ucieczki zostawię wam - zrobiła krótką pauzę by móc zerknąć na jednego i drugiego - ja pójdę się już przygotować, odpowiednio wyekwipować i zapoznać z drużyną. W razie potrzeby będę pod omni-kluczem, chyba że któryś z kapitanów chce poruszyć jakąś kwestię teraz?
Prawie dwie godziny na przygotowanie się, to sporo czasu. Jednak zważywszy na to, że chciała się zapoznać z załogą i "przygotować" (cokolwiek miała na myśli poza odpowiednim wyposażeniem), taka wymówka była całkiem wiarygodna. Vincent nie miał pytań, dał jej znak że jeśli chodzi o niego, to może iść. Stwarzało to też okazję by podpytać o Tanię. Jeśli Wilson miał jakieś nurtujące go pytania, kapitan statku mógł okazać się cennym źródłem wiedzy. Chyba że była to jakaś pieczołowicie skrywana tajemnica lub temat tabu. Jedno było pewnie, jeśli nie spróbuje to się nie dowie. Być może uda mu się wyciągnąć takie informacje od samej Tanii, lub od kogoś innego po misji. Kto wie.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Fregata CFW - "As"

5 mar 2016, o 20:38

Hologram jaki wyświetlił Red i kilka słów wyjaśnienia, odnośnie tego jak widział sytuację wystarczyły, by zainteresować Wilsona. Prawdę jednak mówiąc, nie spodobały mu się wyjaśnienia, że powinien zdecydować się na jakiś wariant, czy to z wabikami, czy też z maskującą chmurą trytu. To nie była dobra informacja dla kapitana i w widoczny sposób nie krył tego na twarzy.
- Przyznam szczerze, że jestem rozczarowany. Spodziewałem się mieć dostęp zarówno do wabików, jak i trytu. Nie jedno, czy drugie. - westchnął i spojrzał na sufit, dając sobie krótką chwilę - Kapsuła zrzutowa z racji cichego, ale mało wydajnego napędu nie nada się do rozmieszczenia wabików. Czy Kodiak na niskich emisjach silników, mógłby się tym zająć, gdy ja i oddział abordażowy już byśmy działali? Widziałem, że ma pan jednego w hangarze.
Cole bardzo chciał się dowiedzieć, dlaczego musiałby wybierać między jednym rozwiązaniem, a drugim. Jedno bowiem ratowało mu skórę w pierwszej fazie ucieczki, a z kolei drugie pod sam jej koniec. Oba uważał za wymagane do skutecznego przeprowadzenia akcji, skoro tysiąc innych rzeczy mogło jeszcze pójść nie po jego myśli.
Tania z kolei najwyraźniej chciała się wydostać z pomieszczenia, wykorzystując sprzyjającą ku temu okazję. Mężczyzna spojrzał na dowodzącego fregatą, a potem z powrotem na panią porucznik i wzruszył ramionami.
- W sumie to niemal każdemu w drużynie przydzieliłem zadania do których mają się przygotować, więc są teraz zajęci. Szczególnie quarianka. Laia. Dobrze by było nie odrywać ją od tego co robi. - jeżeli porucznik Averyanov nie widziała powodu dla którego miałaby przebywać w pomieszczeniu, Wilson nie widział sensu, by trzymać ją na siłę.
- Więc, kapitanie Red. Jakie są trudności, by wykonać oba zakładane przeze mnie warianty?
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Fregata CFW - "As"

9 mar 2016, o 20:24

Starszy mężczyzna zmarszczył brwi, jakby zastanawiając się nad znaczeniem wypowiedzi Wilsona i dopiero po chwili na jego twarzy ukazał się wyraz zrozumienia, który mieszał się z konsternacją. Najwidoczniej kapitan źle dobrał słownictwo, o czym nie omieszkał poinformować swojego rozmówcę.
- Um - odchrząkną - proszę wybaczyć, źle się wyraziłem. Obydwie opcje są jak najbardziej wykonalne.
Lekko podirytowany swoją pomyłką kapitan wybrał się na małą przechadzkę po pomieszczeniu. Tę chwilę milczenia wykorzystała Tania by odpowiedzieć Wilsonowi.
- Dobrze, zatem po prostu udam się odpocząć, gdybyście czegoś odemnie potrzebowali nie wahajcie się mnie powiadomić - zasalutowała obydwu i oddaliła się szybkim krokiem. Drzwi zasunęły się za nią z sykiem, zostawiając dwóch kapitanów zupełnie samych. Red może i był dobrym kandydatem na kapitana, ale widocznie brakowało mu wprawy na tak ważnym stanowisku. Czyżby zjadały go nerwy, może dręczyło go jeszcze coś innego. W każdym razie zdradzał pewne oznaki stresu, poruszał nerwowo dłonią (jakby trzymał w niej jedną z tych odstresywujących piłeczek), błądził nieco wzrokiem. W końcu postanowił się odezwać.
- Dobrze, skoro już to wyjaśniłem to zajmijmy się sprawą rozmieszczenia i taktyki - Vincent wrócił do rozmowy już spokojniejszy - rozumiem, że przybieramy domyślnie taktykę szybkiego wydostanie Odina z systemu, tak? Skoro nie znamy stopnia sprawności okrętu, to powinna być najlepsza taktyka - zrobił pauzę i w zamyśleniu potarł podbródek - i co zrobimy jeśli będzie w dużej mierze sprawny?
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Fregata CFW - "As"

11 mar 2016, o 23:13

Tak jak Cole przewidywał, pani porucznik starała się opuścić salę, niezależnie od tego czy miała jakieś sprawy do załatwienia czy też nie. Zrobiła to tak szybko, że z pewnością nie zauważyła tego, jak były oficer Przymierza zmarszczył brwi. Jej rozmowa z Vincentem musiała być wyjątkowo paskudna, co w opinii Wilsona nie ulegało wątpliwości.
Wyjaśniła się jednak sprawa odnośnie trytu, oraz wabików. Obie były możliwe do zrealizowania na raz, a kapitana Asa po prostu źle się wyraził. Zdarza się to i trudno. Po prostu życie na mostku nauczyło dowodzącego operacją, żeby zwracać uwagę na wszystko. Bitwy wygrywa ta strona, która popełni jak najmniej błędów, a one rodzą się z niewiedzy.
- Cóż... - nowy kapitan CFW podszedł do stołu wyświetlającego holograficzną projekcję i wpatrywał się w niego, wciąż mając ręce za swoimi plecami - jak będzie w dużej mierze sprawny, ułatwi to tylko jego ekstrakcję. Nie będę niepotrzebnie wdawał się w potyczkę na tak nierównych warunkach. - wyjaśnił, po czym wskazał palcem na miejsce z którego miała się rozpocząć cała operacja - Tam widziałbym kapsułę zrzutową i Kodiaka. W czasie kiedy kapsuła podchodziłaby do okrętu, a mój oddział zabezpieczałby cel, Kodiak zabrałby się za rozmieszczanie fantomów w pasach asteroid po "lewej" i "prawej", które emitowałyby sygnatury fregat. Skały powinny w miarę dobrze maskować tak małą jednostkę, a szczególnie gdyby poruszała się do tego niezbyt szybko, ale dużo tu robiłby też element zaskoczenia. Batarianie uważają, że są cwani i udało im się wykiwać wszystkich, więc mogą nie być tak czujni, jak powinni w przypadku alarmu bojowego. - wyjaśnił dosyć ogólnikowo pierwszą fazę misji, ale już zabierał się za szczegóły, ruszając się z miejsca i niespiesznie idąc w prawo, by patrzeć na hologram pod innym kątem - Wabiki aktywowane byłyby zdalnie, wyłącznie przeze mnie. Wtedy kiedy bym tego chciał i potrzebował. W optymistycznym planie to kończyłoby fazę abordażu a zaczynało fazę ucieczki. Skierowalibyśmy okręt ku asteroidzie w której czekałby na nas pański As. Widzielibyście nas na wszystkich sensorach, jak na dłoni. Prawdopodobnie poprosiłbym o użycie torped trytowych na podane przez nas koordynaty, razem z informacją co macie zrobić dalej. Do tego potrzebowałbym kodowany kanał i sprzęt łączności średniego zasięgu. Łączność na Odinie może działać a może nie. Nie chcę się uzależniać od kaprysu losu.
Zatrzymując się kapitan Cole spojrzał na drugiego dowódcę i zastanawiał co jeszcze powinien dodać raczej niewiele tego było, bo i zbyt wiele niewiadomych mogło się wydarzyć.
- Będę z panem szczery, kapitanie. Jeżeli wszystko pójdzie lepiej niż zakładam, to nie będę angażował pańskiej jednostki. Nie jestem jednak optymistą i mam przeczucie, że będziemy potrzebować wsparcia. Postaram się więc, by gdy już do tego dojdzie to rozwalić każdą jedną fregatę Hegemonii, by nie było światków obecności CFW w tamtym regionie.
Wszystko było pięknie i ładnie, ale Wilson wcale nie wierzył, że takie to będzie. Okręt Cerberusa pilnowany przez Hegemonię na terenie Przymierza, gdzie zakradali się Konfederaci. Wystarczająco dużo czynników zewnętrznych, by móc uważać, że całym planowaniem można się podetrzeć, bo w dowolnym momencie ktoś wpadnie na trzeciego. Zbyt długo służył we flocie, by uważać, że nie dojdzie do ingerencji którejś ze stron. Coś niespodziewanego się wydarzy, a on będzie w samym centrum tego. Musiał się więc postarać, by gdy do tego dojdzie, niespodzianka nie przywitała go, gdy będzie miał spuszczone spodnie.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Fregata CFW - "As"

14 mar 2016, o 22:15

Red z najwyższą uwagą słuchał każdego jego słowa i w zamyśleniu pocierał podbródek. Każde słowo Wilsona było natychmiast przetwarzane i zapamiętywane tak, by podczas wykonywania planu nic się nie pomyliło, nie było zgrzytów i tragicznych w skutkach wypadków.
- Bardzo dobrze, zatem każę zorganizować panu odpowiedni nadajnik. Kodiak powinien zdać egzamin, jeśli tylko będzie trzymał się poza zasięgiem radarów, które nie powinny być cudami współczesnej technologii, ale każę im trzymać dystans - nie ma sensu niepotrzebnie ryzykować. Torpedy zostaną niebawem załadowane do czterech komór torpedowych.
Po tym rozmowa nie była już długa, zahaczała głównie o techniczne aspekty, wyszkolenie załogi i tym podobne tematy. Być może w innych okolicznościach usiedliby w wygodnych fotelach, wypili kawkę i przekąsili ciasteczka. Teraz jednak nie był na to czas i miejsce, więc dosyć szybko rozeszli się do swoich zadań, uprzednio życząc sobie powodzenia. Kapitan Red pewnie miał co robić, ale jeśli chodzi o Wilsona to mógł się on co najwyżej powłóczyć po fregacie lub spędzić nieco czasu z żołnierzami. Tiberius siedział ze swoim oddziałem w zbrojowni, sprawdzając sprzęt i omawiając różne warianty taktyki. Laia'sirah spędzała większość czasu wygrażając mechanikom Asa i montując zbiorniki oraz całą resztę. Skończyła mniej więcej pół godziny przed dotarciem na miejsce i ten czas spędziła rozmawiając z Mark'iem wewnątrz promu. Jeśli zaś chodzi o Tanię... pozostawała nieuchwytna (o ile nie została wezwana przez omni-klucz). Najwidoczniej chciała spędzić nieco czasu sama.

W końcu jednak wszyscy zostali zmuszeni do przerwania swoich spokojnych zajęć i na statku zapanowała ożywienie. Wilson znów poczuł znajome uczucie nostalgii, widząc jak wszędobylscy majtkowie przygotowują się do misji. W hangarze zaś zebrała się cały jego oddział. Dziesięciu żołnierzy, pilot, inżynier i Tania - wszyscy (z wyjątkiem quarianki) w identycznych szarych zbrojach. Drużyna uderzeniowa była uzbrojona po zęby. Poza standardowymi karabinami szturmowymi mieli też dwa granatniki, rozkładane wieżyczki, byli obwieszeni granatami i nawet jeden z żołnierzy miał na wyposażeniu miotacz ognia.
Po hangarze kręcili się też ludzie Red'a, ładując wabiki na pokład Kodiaka i dokonywali ostatnich poprawek.
Mark zacierał nerwowo ręce i oblizywał wargi. Obok niego stała quarianka, która wszelkie emocje skryła pod swoją maską. Tiberius stał w szyku razem ze swoim oddziałem i nie zdradzał większych oznak zdenerwowania, jedynie zawodowy spokój. W końcu Tania, która też od czasu do czasu przygryzła wargę i nieustannie bawiła się swoją monetą, stanęła przed Wilsonem (któremu też został przydzielony pancerz oraz pistolet) i zasalutowała mu.
- Kapitanie! Porucznik Tania Averyanov melduje, że oddział jest gotowy do rozpoczęcia misji i czeka na twój rozkaz.
Wszyscy czekali na jego znak. Nie pozostało nic innego jak wsiadać do dziwacznego promu i lecieć na misję. Nim jednak Wilson zdołał się odezwać, w głośnikach zabrzmiał znajomy damski głos, który obwieścił że wylecieli z nadprzestrzeni i w ciągu pięciu minut powinni znaleźć się w punkcie docelowym podróży. Oprócz tego wspomniała też o stanie pełnej gotowości bojowej i dała Kodiakowi zielone światło na wylot kiedy tylko dotrą na miejsce.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Fregata CFW - "As"

26 mar 2016, o 23:53

Wszystko wyglądało na przedyskutowane i gotowe do wprowadzenia, a Cole i siły CFW byli na tyle gotowi do akcji, na ile byli w stanie przy tak wąskim oknie czasowym. Reszta krótkiej rozmowy opierała się głównie na krótkich pogaduchach odnośnie przeszkolenia i innych technikaliów, po czym pożegnali się, życząc sobie wzajemnie powodzenia. Wilson wyszedł z pokoju konferencyjnego i przeszedł się do zbrojowni, by pobrać pancerz bez oznaczeń frakcyjnych, oraz broń pozbawioną numerów identyfikacyjnych. Przypasował go dokładnie, co by nie ograniczał jego ruchów podczas działań, pistolet przypiął do biodra i zastanawiał się nad tym, co jeszcze powinien zrobić. W jego głowie nie było zbyt wiele myśli odnośnie strategii, które już by się wcześniej nie pojawiły, dlatego poszedł toalety. Spędził w niej chwilę korzystając z pisuaru, ale i tam nie nawiedziłaby go myśl z genialnym pomysłem, czy też ostrzeżeniem mającym uratować im wszystkim skórę.

Pojawił się w hangarze praktycznie na minuty przed tym jak rozszedł się po nim sygnał o wejściu do systemu. Byli praktycznie wszyscy, którzy powinni. Uzbrojeni po zęby szturmowcy turiańskiego sierżanta, pilot, quarianka i działonowi, a także pojawiła się druga w łańcuchu dowodzenia. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Co prawda miotacz ognia u jednego z żołnierzy uważał za przesadzony, ale nie wnikał w to. Dziwniejszych rzeczy był świadkiem.
W końcu jednak wszyscy się zebrali w szeregu, a Tania podeszła do niego i dała mu sprawozdanie o gotowości drużyny. Kapitan Cole stanął w pozycji zasadniczej i również oddał jej honor salutując.
- Dziękuję pani porucznik. Dajcie na spocznij. - odpowiedział, po czym spojrzał na wszystkich zebranych, gdy już przestali stać na baczność - Panowie i panie, mamy chwilę przed lotem więc się streszczę. Nie wiem jakie rzeczy motywują was do działania i starania się, by dobrze wykonywać swoje obowiązki. Może są myśli o bliskich, chęć wykazania się, lub po prostu zwykła służba. Chcę jednak by każde z was pomyślało teraz o tej rzeczy, która was napędza. Pomyślcie o tym i zapamiętajcie to, bo być może w kluczowym momencie będziecie potrzebowali tej myśli. Może dzięki temu wszystko pójdzie jak należy, a po wszystkim każde z was będzie mogło się napić w Thargos i gratulować sobie sukcesu.
Przyglądając się spokojnym i skupionym obliczom każdego z oddziału, był przekonany o tym, że ma do czynienia z profesjonalistami. Co prawda musiał się jeszcze o tym przekonać na własnej skórze, podczas misji, ale jedno spojrzenie na tą grupę mówiło mu, że może to się udać. Może uda im się wrócić ze znaczącym procentem obecnego składu. Kto wie, może nawet wrócą wszyscy?
- Pakować się karocy moje kopciuszki. Jedziemy na bal. - więcej nie był w stanie powiedzieć, bo zegar tykał, a on nie chciał się spóźnić na imprezę. Razem z pozostałymi osobistościami zaczął więc iść do kapsuły, a korzystając z chwili gdy szedł obok porucznik Averyanov, powiedział do niej ciszej - Idziesz tam gdzie ja, chyba że powiem inaczej.
Może i trepy Tiberiusa to byli zabijacy, ale za kogoś takiego nie uważał tajemniczej blondynki, która do niedawna przebywała z nosem w książkach. Nie chciał by przez jakieś nieprzewidziane wydarzenie miał się pozbyć drugiej oficer, zanim jeszcze zdąży mieć z niej pożytek.
- Wiesz co robić Mark. Zabierz nas na miejsce.
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Fregata CFW - "As"

27 mar 2016, o 12:58

Kodiak - Rzut na ukrycie się przed radarami; 80
0

Laya - Rzut na przechwytywanie transmisji; 80
1
2

Mark - Rzut na lądowanie A<45<B<65<C<95<D
3

Oddziały Tiberiusa, rzut na powodzenie (A<50<B<75<C<100):
Drużyna A - 4
Drużyna B - 5

Mostek, rzut dla drużyna A i B (A<50<B<65<C<100)
6

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Drużyna A 7
Gość 1 - A>70>B>100 9
Drużyna B 8
Turianin A>70>B>100 10
Gość 2 A>70>B>100 11
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek
Zeto’Seya
Awatar użytkownika
Posty: 388
Rejestracja: 17 maja 2014, o 22:04
Miano: Zeto'seya
Wiek: 26
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarianin
Zawód: Pilot - Złota Rączka
Lokalizacja: Treches
Status: Maskotka Drużyny
Kredyty: 220
Lokalizacja: Breslau

Re: Fregata CFW - "As"

27 mar 2016, o 15:15

Tania odwróciła twarz w kierunku żołnierzy i dała odpowiednią komendę. Cały skład nieco się rozluźnił, ale wciąż wpatrywali się w Wilsona i chłonęli każde jego słowo, biorąc je sobie do serca i przetwarzając. Każdy z tych dzielnych mężczyzn i kobiet miał coś o co chciał walczyć i za co żyć. Jego słowa były dla nich niczym remedium na strach i dawka siły potrzebnej do wykonania zadania. Większość miała zacięte, zamyślone miny - najwidoczniej przypominając sobie to co jest dla nich cenne i najważniejsze. Tania zaś spoglądała na niego, z nijaką dumą, pewna że dokonała właściwego wyboru oficera. Ta chwila była wyjątkowo patetyczna, być może nawet za bardzo - ale takie właśnie najbardziej zapadają w pamięć i dają najlepsze świadectwo.
Byli gotowi. By polecieć, by walczyć, być może ginąć, ale wygrać. Wszyscy łącznie z Markiem i Laią, zasalutowali jak jeden mąż i zakrzyknęli: TAK JEST! Zaczęli ładować się do kapsuły, w której ledwo się pomieścili, nie mówiąc już o sprzęcie który uwierał ich i często był trzymany na kolanach. Najpierw puścili Kapitana z Tanią i pilota, potem wgramoliła się reszta. Pani porucznik nie miała nic przeciwko trzymaniu się blisko, kiwnęła tylko głową i posłała mu kolejny pokrzepiający uśmiech. Następnie cała załoga założyła hełmy i je uszczelniła. Mark nie miał zwykłego hełmu, zamiast niego na głowę wsuną otwarty kask pilota ze znacznie większym polem widzenia. Ledwo wsiadł zaczął przełączać kontrolki, sprawdzać ciśnieniomierze (których było tutaj mnóstwo), mapę klawiszy i ogólne przygotowanie pojazdu do lotu. W tym czasie z hangaru wystartował Kodiak ze sporym ładunkiem i zniknął za burtą. On miał swoją misję, oni swoją. Wnętrze hali wypełniło się milczeniem i napięciem. Obsługa stała w gotowości, wpatrując się uparcie w kapsułę, która nie miała okien ni przeszklonego kokpitu, jedynie właz z tyłu. Sam pilot kierował się wyłącznie za pomocą obrazu przerzucanego na bieżąco z kamer. W końcu w głośnikach odezwał się znajomy głos:
- Przygotować desantowiec do wystrzelenia - Mark przełączył dwa przełączniki i położył rękę na zwolnieniu blokady wyrzutni - 4...3...2...1 Masz okno do pod...
Reszty już nie usłyszeli, pilot zwolnił blokady i kapsuła zostało wyrzucona w przestrzeń kosmiczną, prosto między przeogromne pole asteroid.
- No to lecimy - podsumował spokojnie Mark.
Przez następne dziesięć minut lotu Mark odciął się od świata zewnętrznego. Był w pełni skupiony na kontrolowaniu kapsuły jak najmniejszym kosztem gazu wylotowego - w końcu kto wie czy nie będzie potrzebna większa ilość do nagłego uniku? Nie raz przelatywali zaledwie dziesiątki metrów obok asteroid a co mniejsze kawałki odbijały się od powierzchni kapsuły, wydając przy tym głuchy dźwięk. Dwukrotnie uniknął bezpośredniego uderzenia i lawirował dalej między kamieniami. Zagryzał przy tym walkę i garbił się nad konsolą kontrolną, sprawdzając co chwila ciśnieniomierze i pozostałe przyrządy. W końcu zobaczyli swój cel: spomiędzy kamieni wyłonił się jeden znacznie większy, z czarną smugą na powierzchni. To był krater wyżłobiony przez Odina, którego majestatyczna sylwetka majaczyła w oddali. Lekko przechylony na bakburtę, leżał tam na wyciągnięcie ręki. Jego poszycie było przebite w dwóch miejscach na bakburcie, coś też tam eksplodowało.
Nie było ich widać, ale wszyscy wiedzieli, że gdzieś niedaleko krążą fregaty, pilnując swojego złotego jaja. Mimo ich radarów kapsuła przemknęła między nimi niezauważona i dotarła do celu, osiadając "miękko" ruchem ślizgowym na powierzchni asteroidy, zaledwie siedemdziesiąt metrów od celu, jak na taką manewrowość doskonała precyzja.
- 15% gazu nam zostało, nie wiem jak wy, ale ja uważam to za całkiem niezły wynik - pochwalił się pilot z dumą w głosie.
- Dobra robota Mark, zobaczymy jak sobie poradzisz z krążownikiem - odpowiedziała mu Tania, która właśnie odpinała pasy - zbieramy się panowie.
Wszyscy wyładowali się z kapsuły i zaczęła się zabawa, w której to nie Wilson, ani nie Tania mieli dyrygować, a Tiberius, który nakazał podzielić się na dwie grupy i wejść silnikami.
- Viccius, Calrius, Ignarian, Wymer, Tretyakov - wskazał poszczególnych żołnierzy - tworzycie grupę drugą, zabieracie ze sobą Mark'a, Toma i Zoie. Viccius dowodzi, reszta za mną. Panie kapitanie, proszę trzymać się z panią porucznik i inżynier trochę z tyłu. W razie zatrzymania jednej z grup, jedna część załogi może udać się do drugiej, w ten sposób unikniemy sytuacji w której statek nie odleci bo nie ma pilota - spojrzał po swoich ludziach, wskazał statek i dał rozkaz do wymarszu.
Na początku wszystko szło gładko, dotarli do silników. Od razu zobaczyli dwa duże wgniecenia na rufie, ale nie przebicia. Jeden silnik został trafiony na łączeniu z kadłubem statku, z tamtego miejsca sterczały powyginane strzępy metalu.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Z pomocą niskiej grawitacji wskoczyli na górę i przeszli dalej. Viccius dowodził drużyną B, Tiberius drużyną A. Dysze silników były długie, szerokie i ciemne wewnątrz. Szybko uporali się z pokonaniem dystansu i w synchronizacji z drużyną B weszli do środka maszynowni, zastając tam samotnego Batarianina, który był tak zaskoczony, że nawet nie zdążył zrobić zaskoczonej miny i już miał miejsce na siódme oko. Jakiś mechanik, bez pancerza i tarczy. Wytłumiona broń szybko się z nim rozprawiła i poszli dalej. Następne dziesięć minut było kluczowymi. Przetrząsali pokój za pokojem, eliminując batarian jeden po drugim. Żołnierze z godnym profesjonalistów stylu otwierali każdy pokój i sprawdzali przejścia. Ale jak sam Wilson już powiedział, nic nigdy nie idzie dokładnie zgodnie z planem. W pewnym momencie Gornus i Warton otworzyli kolejne drzwi i zastali tam już nie tak zdziwionego Batarianina, który złapał człowieka za broń i wciągnął do pokoju, zasłaniając się nim. Wilson i reszta akurat byli niedaleko i widzieli jak nagle na Turianina wpada czterooki mięśniak, trzymający w żelaznym uścisku żołnierza a wolną ręką uderza w niego omni-pięścią od dołu. Krzyk żołnierza był słyszalny, nawet przez maskę, w promieniu wielu metrów. Chrupnęły żebra, pancerz wgiął się do środka i siła odrzutu posłała konającego żołnierza na ścianę po drugiej stronie, w którą uderzył z głuchym łoskotem i spadł na podłogę. Turiański komandos nie stracił jednak głowy i nim Batarianin zdążył wziąć zamach wbił mu omni-ostrze między żebra i miotną nim o podłogę, gdzie dopadł do niego drugi turianin i odstrzelił z przyłożenia. Martwy przeciwnik zaległ na podłodze, brocząc krwią ze swoich ran. Bramlett podbiegł do leżącego towarzysza i sprawdził czy żyje sprawdzając puls, zdjął mu nawet hełm i odsłonił powieki. Twarz Wartona wykrzywiona była grymasem bólu, a z ust ciekła mu krew. Bramlett zacisnął usta w wąską linię i zamknął mu oczy.
- Martwy - zameldował.
- Niedobrze, mogli usłyszeć - Tiberius spojrzał na quariankę - blokujesz sygnał?
- Tak, narazie nie wysyłali żadnej transmisji - odparła Laia wpatrując się w Omni-klucz.
- Dobra, ruszamy dalej, zachowajcie ostroż... - Tiberius przerwał i najwyraźniej słuchał jakiegoś komunikatu - wiedzą już, że tu jesteśmy, wpadli większą kupą na Drużynę B, Laia?
- Nie wysyłali żadnych wiadomości drogą radiową, musieli puścić sygnał wewnętrzną drogą awaryjną, kablem - odpowiedziała nerwowym tonem kobieta - do tego praktycznie nie da się dotrzeć bez rozbierania ścian, nie wszystkie statki to mają, nie można było tego sprawdzić!
- Dosyć, nie tłumacz się - powstrzymał ją Turianin - siedź z tyłu i pilnuj transmisji. Reszta, idziemy dalej!
Wilson nie widział twarzy Tanii zza zasłoniętego hełmu, ale to wydarzenie musiało wywołać na niej lekki wstrząs. Przez chwilę została w tyle, ale ruszyła dalej z bronią w pogotowiu. Nie oddalała się jednak od Wilsona i nie robiła nic głupiego, była opanowana na tyle by nie szaleć.
- Jest transmisja sos do statków patrolujących... zablokowana - oznajmiła quarianka - nadchodzą kolejne, ale póki co trzymam ich krótko.
Parli dalej, raz zatrzymała ich mała wymiana ognia w szerokim korytarzu. Tania wcisnęła się wraz z Wilsonem za jakąś osłonę a Laia wskoczyła do pustej kajuty. Pociski świstały w powietrzu, jednak Tyberius nie dał znaku do ewakuacji personelu sterującego statkiem. Zamiast tego rozkazał użyć broni ciężkiej. Żołnierz z miotaczem ognia wypluł w stronę przeciwników niemałą ilość płonącej cieczy, wypłaszając pięciu batarian zza osłon. Nie trzeba było wiele czasu by żołnierze pozbyli się odsłoniętego przeciwnika. Zadziałał system przeciwpożarowy, który zaczął powoli zwalczać płomienie.
Ruszyli dalej, ku mostkowi. Tuż przed dostali informacje o stracie żołnierza i jednym krytycznie rannym w drużynie B - Tretyakov i Calrius. Ustawiali się właśnie przy grodziach na mostek, kiedy zdenerwowanym głosem odezwała się quarianka, która od dłuższego czasu klikała coś na omni-kluczu.
- Wypuścili wiadomość specjalnym kanałem, nie udało mi się jej zablokować! Patrol wie, że tu jesteśmy - rozejrzała się po wszystkich, a z jej głosy wyłamywał się przepraszający ton. To był znak do działania, wraz z drużyną B dostali się na Mostek, gdzie nie musieli już walczyć. Zamiast tego zastali szóstkę Batarian, którzy stali z rękami podniesionymi do góry i oznajmili, że się poddają.
Nie czekając na specjalne zaproszenie załoga rzuciła się do działania. Tom i Zoe przystąpili do konsol by sprawdzić stan dział i torped. Mark pobiegł na miejsce pilota i zajął je pospiesznie, aktywując konsolę. Fotel zjechał na szynach niżej, opuszczając go to bardziej przeszkolonej przestrzeni, gdzie widział więcej i pojawiały się wszystkie ekrany. Już teraz zaczął coś przełączać i ustawiać.
Quarianka zajęła dwie konsole i na obu jednocześnie wklepywała komendy diagnozy i sprawdzała wcześniejsze. Tania zajęła zaś miejsce łączności i nadajnika.
- Trzy z czterech baterii Thanix sprawne, jedna na bakburcie uszkodzona, niezdolna do działania - zakomunikował Tom i zaraz wtrąciła się Zoe - cztery na dziesięć Javelinów, pięćdziesiąt torped dysrupcyjnych co starczy na jakieś dziesięć standardowych salw.
Zaraz po niej odezwała się quarianka, która najwyraźniej zakończyła diagnozę.
- Uszkodzone chłodzenie rdzenia statku, będzie działać z maksymalną mocą 60%, same tarcze pochłoną 40%, strzał z pojedyńczej baterii to 5%. Zmniejszenie prędkości może nam zapewnić dodatkowe 10%, zwiększenie na odwrót, pochłonąć dodatkowe 10% - wyświetliła hologram statku i przyjrzała mu się pośpiesznie - Bakburta uszkodzona, przebite poszycie i wnętrze, rufę też ktoś potraktował pewną dozą siły ognia, ale jest to lekkie uszkodzenie, jeden z lewych silników ma poważne uszkodzenie, może nie przyjąć bezpośredniego strzału, sterburta trafiona, ale nie przebita. GARDIAN'y sprawne w 80%, część na lewej burcie uszkodzone i nieliczne na rufie.
W całym tym pędzie do Wilsona podszedł Tiberius i zapytał go co robić z batarianinami, którzy się poddali. Nie wyglądali na żołnierzy, być może personel naprawczo/sterowniczy.
- Kapitanie - odezwała się w końcu Tania - radar pokazuje dwie fregaty w sektorze C6 i jedną w B8.
- Szefie - odezwał się Mark - sterowanie działa, silniki są gotowe do odpalenia, ruszać?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek

Wróć do „Prywatne jednostki”