Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Crescent

25 lip 2016, o 19:41

Khouriemu nie potrzeba było wielu dni, żeby docenił jej towarzystwo po powrocie. Wystarczyło te kilka godzin w odosobnieniu, których mógł użyć jako pretekstu do wciągnięcia jej na swoje kolana. Choć wyglądało na to, że z wielką chęcią zostałby jeszcze na pokładzie, nie sprecyzował swojej prośby, z góry zgadzając się na wspólne wyjście.
- Możemy - przytaknął cicho, pozwalając, by jego dłoń z talii przesunęła się na jej okryte materiałem sukienki plecy. Wodził opuszkami palców po jej łopatkach, na tyle delikatnie, by w żaden sposób nie móc naruszyć znajdującej się pod tkaniną blizny, o której bardzo dobrze pamiętał. - Ale nie wiem, czy zdążymy przed wieczorem.
Uśmiechnął się, przyciskając ją do siebie jeszcze mocniej, nie pozwalając wyrwać zbyt wcześnie. Jej szyja okazała się być bardzo interesującym punktem kobiecego ciała, lecz nie jedynym, na które zwracał uwagę.
Prędzej czy później złożył pierwszy, delikatny pocałunek w miejscu, w którym niegdyś jej skórę znaczył siniak. Nie zauważyła nawet, gdy ramiączko sukienki zsunęło się z jej ramienia z delikatną pomocą dłoni Nazira, który wędrował w jego kierunku uważając, by jego usta nie odrywały się na zbyt długo od jej skóry.
Kilka dni czy kilka godzin, to nie miało najmniejszego znaczenia. Liczył się tylko powrót w jego ramiona, który wyraźnie jeszcze bardziej poprawił jego już dobry nastrój.
Niechętnie oderwał się od jej dekoltu, myśląc z początku, że będzie chciała wstać. Wzrok ześlizgnął się z oczu, ocenił kości policzkowe, lekko zadarty nos. Widok pełnych ust w tak małej odległości wywołał kolejny uśmiech na jego twarzy na chwilę przed tym, gdy ów odległość została zmniejszona do minimum.
Jej pocałunek, w pierwszym zamyśle krótki i delikatny, szybko zmienił swój charakter. Mężczyzna wplótł swoją dłoń w zsuwające się z ramienia, rude włosy, odpowiadając ze znacznie większą namiętnością, mającą przedłużyć krótką chwilę. Jej nagłe odepchnięcie się go zaskoczyło - jego ramiona zaprotestowały, oplatając się wokół kobiecej talii, nie chcąc wypuszczać właścicielki z objęć.
- Wszystkie miasta wyglądają lepiej o zachodzie. W Lirii jest kilka miejsc, gdzie widać to bardziej niż przy reszcie - mruknął, pozbywając się niezadowolenia z twarzy. Mieli czas, skoro teraz jedyne, o czym chciała myśleć to Thessia na zewnątrz. - Do jednego z takich planuję cię porwać na kolację.
Ujął jej twarz dłonią, kciukiem przesuwając po jej policzku i podbródku, znów skupiając swój wzrok na jej ustach. Pocałował ją krótko i delikatnie, tak jak ona próbowała na początku. Dopiero wtedy jego uścisk zelżał, a dłonie zsunęły się na jej uda, pozwalając jej wstać gdy tylko będzie chciała.
- Pierwszy sklep jaki znalazłem jest w dzielnicy Seneki, tam możemy polecieć najpierw - uruchomił znów omni-klucz, sprawdzając dokładny adres. Drugą dłonią sięgnął do stołu po swój energetyk, żeby dopić go zanim wyjdą. - Dawno nie kupowałem żadnego garnituru - dodał po chwili, marszcząc brwi, przez co ciężko było stwierdzić czy to coś dobrego czy nie.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

25 lip 2016, o 20:29

Spodziewała się, że będzie rozczarowany, dlatego chwilowe niezadowolenie, które zagościło na jego twarzy, jakoś szczególnie jej nie zdziwiło. Zaśmiała się tylko, nie wstając z jego kolan, bo przecież póki co wcale nie zamierzała. Postawiła tylko szklankę z powrotem na stole, obok jego soku, którego kolor z takim zaangażowaniem podziwiał chwilę temu.
- Nie rób takiej miny - rzuciła. - Mi też się podoba to rozpraszanie, nie chcę, żeby przestało działać.
Obietnica wspólnej kolacji brzmiała przyjemnie, ale kojarzyła się jej z długim siedzeniem przy stole w restauracji pełnej obcych ludzi i spędzeniem całego czasu na rozmawianiu o rzeczach, które nie interesowały nikogo, albo były niewygodnymi tematami, których wolała nie poruszać. A potem trzeba było mówić, że świetnie się bawiło, że chętnie się to powtórzy i na podstawie zupełnie nierealnej sytuacji, wspólnego posiłku w dziwnym miejscu, dojść do wniosku, czy faktycznie chce się z tym kimś spotkać ponownie.
- Na kolację? - powtórzyła cicho, przygryzając wargę w zamyśleniu i przeczesując palcami włosy Khouriego. Nie mała dobrych wspomnień, wszystkie takie kolacje okazywały się śmiertelnie nudne i wcale nie zachęcały Irene do pogłębiania znajomości. Może w przypadku Nazira będzie inaczej, liczyła na to, że zaplanowany przez niego wieczór nie odbędzie się w jednej z przeciętnych knajpek, które na każdej planecie wyglądały tak samo.
Cóż, najwyżej Irene poinformuje go, że zabierają drogie jedzenie na wynos i przenoszą się na zewnątrz. A potem sama znajdzie ciekawsze miejsce. W czasie przelotu nad miastem taksówką, z Shani, widziała kilka miejsc, w których chciałaby się znaleźć o zachodzie słońca.
- Dzielnica Seneki, okej - zaśmiała się. Nie miała pojęcia, o czym do niej mówi, nie znała dzielnic miasta, nie znała nawet do końca jego centrum. Poprawiła ramiączko sukienki, które Khouri ściągnął na dół i oparła rękę na leżącej na jej udzie dłoni. Mogła założyć się o coś z Shani, teraz już było za późno. Dopiero teraz doszła do tego wniosku, kiedy obserwowała Nazira i jego dylematy. - Słyszałam, że zrobiłeś się szerszy, rozmiaru na pamięć już nie kupisz.
Nie określiła, czy miała to na myśli w dobrym, czy w złym znaczeniu, patrzyła tylko na niego, powstrzymując się od śmiechu. Tym samym jasno dała mu też do zrozumienia, że rozmawiała o nim z Shani. Nie wiedział tylko, na ile były to głupie żarty, a na ile dotyczyły poważnej przeszłości.
- Masz w ogóle jakieś buty poza tymi? - spytała przy okazji garnituru, pochylając się i zerkając na to, co miał na nogach. Przy jej wysokich, czarnych szpilkach wiszących tuż obok, kilka centymetrów nad ziemią, wojskowe buty stanowiły spory kontrast. Ale Nazir wyglądał, jakby zdecydował się już wybrać się na targi razem z nimi, co sprawiło, że humor Irene poprawił się jeszcze bardziej, dlatego charakterystyczny dla niej tajemniczy półuśmiech praktycznie nie znikał z jej ust.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

25 lip 2016, o 21:18

Jej prośba sprawiła, że zmienił nieco wyraz twarzy, szerzej się uśmiechając. Wyglądał na zaskoczonego tym, że w ogóle zdecydowała się jakoś skomentować jej krótką chwilę na jego kolanach. Na ogół to, co między nimi się działo, nigdy nie było przywoływane w rozmowie. Ot, chwila przyjemności, powrót do życia obok siebie na pokładzie, potem powtórka.
- Szybko nie przestanie - mruknął tylko, odgarniając część jej ułożonych wcześniej włosów za ucho. Obserwował jej profil gdy odwracała się by odłożyć szklankę. Kąciki jego ust już pozostały w górze na następne kilka minut, nim zdecydują się opuścić Crescenta.
- Kolację. I trochę zwiedzania - obiecał, nie zauważając by coś było nie tak.
Nie miał Vertigo, a Irene dość dobrze ukrywała swoje pesymistyczne wspomnienia czy myśli. Na tyle, by nie miał pojęcia co w jej głowie siedzi w większości przypadków, jakkolwiek by nie chciał.
Jeszcze na asteroidzie jej implant nie został wykryty przez lekarza, Khouri nie miał więc jak się tego dowiedzieć z jej dokumentacji. Prawdopodobnie nawet nie podejrzewał, że często jego pokerowa twarz pokazywała więcej wspomaganej wszczepką Irene niż pragnął. Dawało jej to pewien rodzaj przewagi.
- Szerszy? - zamrugał, nie rozumiejąc co ma przez to na myśli. Kilka sekund wystarczyło jednak by dodał do siebie kilka faktów, w tym gadatliwość Shani i ciekawość Irene. - No tak, Shani. I tak nie pamiętam rozmiaru.
Uśmiechnął się, choć odwrócił od niej wzrok, unosząc szklankę z energetykiem do ust i dopijając jej zawartość w dwóch haustach. Choć usiłował, nie wyglądał na tak beztrosko radosnego co przed chwilą. Musiał się zastanawiać nad tym o czym rozmawiały obie kobiety, poza dyskutowaniem na temat szerokości jego barków.
W końcu skoro nie pytała o nic jego, tylko jego kuzynkę, musiała interesować się tematami, o których sam nie chciałby opowiadać. Albo po prostu chciała wiedzieć jaki był dla innych osób kiedyś, jak zapamiętała go Shani. Tak czy inaczej dawało mu to nieco materiałów do rozmyślań, co tylko skłoniło go do wstania. Delikatnie zepchnął ją ze swoich kolan, pozwalając, by wstała na własne nogi. Ze szklanką w jednej dłoni, przysunął krzesło do stołu i odwrócił się, ruszając do zlewu by umyć ją i, przy okazji, kubek po wodzie Irene.
- Te od pancerza - parsknął śmiechem, choć widziała tylko jego plecy. Przepłukał oba naczynia i odstawił na suszarkę, odwracając się wreszcie przodem do niej, a tyłem opierając o blat. - Kupię od razu z garniturem, o ile coś znajdę.
Wzruszył ramionami, nie robiąc z faktu kupowania prawdopodobnie drogiego stroju ot tak zbyt wielkiego szumu. Może czasem bywał na przyjęciach, a ostatni razem, gdy miał coś takiego na sobie, nie był dziesięć lat temu na jego własnym ślubie.
- Możemy iść - zasugerował, rozglądając się po pomieszczeniu, jakby chciał upewnić się, że nie ma tutaj już nic do roboty. - Isis na nich patrzy, musiałem wcześniej zostać żeby ich opłacić i wytłumaczyć co się zniszczyło.
Jeżeli tylko Dubois nie zwlekała, ruszył do wyjścia na korytarz, na którym odgłosy remontu, który przechodził Crescent, były znacznie donośniejsze.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

25 lip 2016, o 23:09

Albo po prostu był pierwszym wspólnym tematem, jaki przychodził do głowy. Chcąc nie chcąc, był kapitanem Irene i kuzynem Shani. Trudno było unikać rozmów o nim, skoro same się nasuwały. Chyba nie spodziewał się, że będą gadać o wszystkim innym, tylko nie o tym. Gdyby spotkał kogoś z przeszłości Dubois, z całą pewnością zadałby mu tysiąc pytań. Ona i tak była powściągliwa, nie wnikała w bolesne wspomnienia, nie chcąc psuć humoru sobie i Shani. Ale nic nie wyjaśniła, bo w końcu nie wiedział, że ma Vertigo i nie domyślał się nawet, ile z tego, co próbował ukryć, ona widzi. Może to i dobrze, tak powinno zostać, nie było czym się chwalić.
50Oparła się tyłem o stół, przesuwając wzrokiem po odwróconej do niej tyłem sylwetce mężczyzny. Próbowała go sobie wyobrazić w tym nieszczęsnym garniturze, ale jej wyobraźnia szybko dała za wygraną. Tylko te od pancerza. W jej szafie teraz znajdowały się trzy pary butów, a czwarte miała na sobie i uważała to za życiowy sukces.
- Ja do niedawna miałam tylko te - rzuciła. - No i też te od pancerza, które są trochę wygodniejsze od szpilek. Nie czuj się potępiony.
Wygodne, płaskie buty, które nosiła gdy nikt na nią nie patrzył i nikomu nie musiała się podobać, zabrali jej na asteroidzie, ostatnie dni spędziła więc albo boso, albo w butach będących częścią pancerza. Nie rzucało się to tak bardzo w oczy, były wygodne, mimo, że względnie kuloodporne. Ale dobrze było rozbudowywać garderobę, choć trochę.
Skinęła głową, gdy uznał, że nie mają tu już nic do roboty i odepchnęła się od stołu, ruszając za nim. W jego towarzystwie nie potrzebowała zabierać ze sobą Tłumiciela, wystarczył jej generator profilaktycznie przypięty pod sukienką. Nie czuła się tu, na Thessii, zagrożona, po kilku godzinach w centrum w towarzystwie Shani w szczególności. Liria wydawała się wyjątkowo bezpiecznym miastem, przynajmniej na pierwszy rzut oka i w centrum. Nie wiedziała, jak daleko leżała dzielnica Seneki, ale i tak ze względu na obecność Nazira pozwoliła sobie na chwilowe odpuszczenie sobie paranoi.
Nigdy nie była świadkiem tak szybkiej i skutecznej naprawy statku i właściwie mogła w tej chwili zgodzić się z Isis - patrzenie na dobrze zgraną grupę sprawiało im przyjemność. Składanie Harpii do kupy zwykle odbywało się na jakiejś podrzędnej stacji, albo kolonii, gdzie części były tanie, a technicy niezbyt profesjonalnie wyszkoleni. Ale nie przyznała się do swoich myśli, jako że Harpia i wszystko, co z nią związane, uznane zostało za temat tabu.
Po wyjściu ze śluzy i z doku, gdy była już pewna, że ekipa remontowa ich nie widzi, przysunęła się do Khouriego i złapała go za rękę, by przeciągnąć ją na swoją talię. Miała dobry humor, nie widziała więc powodu, żeby unikać bliskości i nie chcieć, by ją objął. To nie znaczyło nic wielkiego, po prostu szli teraz razem, a nie obok siebie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

26 lip 2016, o 23:31

Wyświetl wiadomość pozafabularną

- Mhm - mruknęła w odpowiedzi, ze wzrokiem utkwionym w panoramie miasta, widocznej z lecącej taksówki. - Też wolę, żebyś nie wyglądał jak żołnierz Przymierza.
Rzuciła to trochę bez zastanowienia, nie myśląc o tym, że takie stwierdzenie może spowodować konieczność wyjaśnień. Ale nie kwapiła się do nich. Bardziej interesował ją fakt, jakim cudem Nazir jakby nigdy nic był w stanie pójść i wydać kilka tysięcy w sklepie projektantki asari, na trzy ubrania na krzyż. Nie sądziła, że w tej linii sił Przymierza płacą aż tak wiele. Może kredyty miał jeszcze od Hamesa? To nie było istotne, bo przecież miała swoją sukienkę, której wcale nie planowała kupować, ale było jednak trochę interesujące.
- Dobrze - odparła, wyskakując z taksówki w doku. - Przyjdę do ciebie, jak się ogarnę.
Zabrała swoją sukienkę, nie pozwalając mu wziąć jej razem z garniturem. Chciała rozłożyć ją na łóżku obok tej, którą kupiła tego samego dnia rano, by zobaczyć je obok siebie. Gdy to zrobiła, niewiele jej to jednak dało. Górna część tamtej układała się dobrze nawet tak, na płasko, a biała nadal wyglądała jak prawidłowo wyprofilowany kawałek materiału z rękawami. Musiała je przymierzyć, ale to później.
Zdjęła z siebie wszystko przed wejściem do łazienki, związała włosy w niedbały kok i wzięła szybki prysznic, tak, jak Khouri w kajucie obok. Tylko tyle, by czuć się lepiej przez resztę dnia. Poprawiła też makijaż na świeży i upewniła się, że włosy nie żyją własnym życiem, tylko układają się tak, jak ona to zaplanowała. Dopiero wtedy ubrała się z powrotem w swoją zieloną sukienkę, która przecież nadawała się zarówno na kolację, jak i do klubu, bo czemu by nie. Zostawiła w sukienki na łóżku, z którego i tak nie korzystała. Właściwie trzymała w tej kwaterze tylko swoje rzeczy, cały swój czas spędzając gdzieś indziej. Khouri chyba nie cierpiał jakoś z tego powodu.
Przeszła do jego kajuty i bez pukania weszła do środka. Podejrzewała, że jemu poszło z prysznicem szybciej, niż jej, w końcu nie musiał poprawiać makijażu i włosów. A skoro ona zdążyła się umyć i ubrać, czemu u niego miałoby być inaczej?
- Jestem gotowa - poinformowała go, stając przy drzwiach i opierając się o ścianę. - Shani pisała do ciebie? Udało się jej w końcu załatwić wolne?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

26 lip 2016, o 23:59

Uniósł brwi, słysząc jej uwagę, ale nie poprosił by wyjaśniła. Może uznał, że po prostu nie podoba jej się moda, w jakiej ubierają się żołnierze nawet poza służbą, a w szczególności na niej. Tak czy inaczej reszta podróży upłynęła im spokojnie, a trwała tylko kilka minut - prom przemykał pomiędzy pozostałymi, gdy wracające z pracy asari nie stanowiły już problemu.
W doku Crescenta Khouri ponownie zapłacił za przejazd, nie wykorzystując innych możliwości, jak robiła to Shani. Z rozbawieniem obserwował, jak Irene dopchała się do pojazdu by tylko swoją siatkę nieść sama, ale nie protestował. Zabrał własne zakupy i skierował się do statku. Tym razem nad poszyciem pracowała czwórka techników, prawdopodobnie większość z całej ekipy.
Po wejściu na pokład szybko się rozdzielili. Irene, jak zwykle, zastała swoją kajutę nietkniętą, a sukienkę na swoim miejscu.
Gdy dotarła do kajuty Khouriego, ten był już po prysznicu, właśnie kończył ubieranie się. Zeszło mu nieco dłużej niż Dubois, ale za to zakupionych ubrań nie dostrzegła we wnętrzu żadnej z otwartych skrzyń - możliwe, że nawet wykorzystał jakieś szafki skryte w ścianach kwatery.
Wyglądał nieco inaczej, przynajmniej w stosunku do tego, do czego była przyzwyczajona. Męskie trepy zastąpił lżejszymi botkami, choć wciąż sznurowanymi za kostkę. Wojskowe spodnie z dziesiątką kieszeń zniknęły, a na ich miejscu pojawiły się czarne, proste, nieco węższe niż rozlazłe bojówki. Przez głowę wciągał właśnie białą koszulkę, gdy weszła do środka kajuty.
Nie wyglądał jak elegancik, jak opisała go Shani. Wciąż widać było, że nie zmienił diametralnie stylu, przywiązany do dość wygodnego stroju żołnierskiego. Z okazji kolacji po prostu ubrał się nieco bardziej elegancko, żeby nie wyglądać przy niej, ubranej w buty na obcasie i sukienkę, jak kretyn.
- Ja też - rzucił od razu, rozglądając się za zapalniczką, którą wsunął do tylnej kieszeni spodni. Nie skomentował swojej zmiany, choć od razu widać było, że to były jedne z pozostałych rzeczy wchodzących w zawartość drugiej siatki ubrań zakupionych u T'Scaavy.
Uśmiechnął się szeroko na jej widok, poprawiając szybko wilgotne włosy, by nie opadły mu na czoło po tym, gdy włożył koszulkę. Zlustrował spojrzeniem jej sylwetkę nim dotarł do stojącej w przejściu kobiety.
- Tak - mruknął tylko na jej pytanie, wtulając się w jej szyję na krótką chwilę, po której odwrócił się przodem do wyjścia i wskazał na nie. - Chodź - złapał ją za rękę i pociągnął ku korytarzowi, w którym ów rękę puścił, bo akurat przechodziła obok blondynka ze swoją sondą, koło której musiał się przecisnąć.
- Może się spóźnić, ale damy sobie radę do tego czasu - wyjaśnił nieco więcej w kwestii Shani, wyciągając Dubois na zewnątrz, do promu, który już czekał w doku. Być może go zamówił wcześniej.
Wsiadł do środka znów wpuszczając ją pierwszą, wyraźnie podekscytowany. Domysły o wcześniejszym zamówieniu taksówki potwierdziły się, gdy w chwili zamknięcia się drzwi pojazd ruszył, a Khouri nie musiał wstukiwać do niego lokalizacji.
- Spodoba ci się - mruknął tylko, ignorując wszelkie pytanie o miejsce, w które lecieli.
Musiała cierpliwie poczekać.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

27 lip 2016, o 00:34

Uśmiechnęła się lekko, widząc go w innym wydaniu. Faktycznie, zupełnie nie pomyślała o tym, że do siebie nie pasowali pod względem tego, co mieli na sobie. Wcześniej nie miało to znaczenia, ona chodziła w spodniach i szerokich bluzkach, posiniaczona praktycznie wszędzie, Nazir więc mógł nosić bojówki i ciężkie, wojskowe buty, zresztą nie pokazywali się ludziom - siedzieli cały czas na pokładzie Crescenta.
- Widzę - rzuciła cicho, przesuwając wzrokiem po jego sylwetce chwilę przed tym, jak on odwrócił się do niej i zrobił to samo.
Zarzuciła mu ręce na szyję, korzystając z faktu, że znalazł się blisko i znacznie przedłużyła krótką chwilę, którą on chciał poświęcić na przytulenie się do niej dosłownie przez moment. Uniosła głowę, spoglądając na niego z dołu i przyciągnęła do siebie jego głowę, by pocałować go lekko.
- Dziękuję - powiedziała cicho. Przedtem wybrała sukienkę jakby nigdy nic, pozwoliła za nią zapłacić i zabrała ją do swojej kajuty. Wypadało chociaż okazać jakąś wdzięczność. Może i zdarzało się jej wykorzystywać fakt, że mężczyźni lubili kupować jej różne rzeczy, ale nigdy nie przyjmowała ich jak czegoś, co się jej należało. To nie tak działało. Jeszcze dwa tygodnie temu w życiu nie spodziewałaby się, że Nazir będzie jej kupować ubrania, mniej lub bardziej bez okazji, ale najwyraźniej takie rzeczy się zmieniały.
Dopiero wtedy pozwoliła pociągnąć się za rękę, ponownie w kierunku śluzy. Uśmiechnęła się krótko do blondynki, która chyba postanowiła przesondować cały statek. Szła obok Khouriego, zerkając na niego co chwilę. Po tym, co opowiadała jej Shani, dobrze było widzieć go w dobrym nastroju. Nie potrafiłaby funkcjonować z pustą skorupą, jak to dziewczyna określiła. Do tego wyglądał lepiej, niż zwykle. Irene nie przeszkadzało, jak nosił swoje wygodne bojówki, ale potrafiła też docenić zmianę.
- Nadal mi nie powiesz, gdzie lecimy? - spytała, pakując się do promu. - Skąd wiesz, że mi się spodoba?
Spojrzała na jego nogi, z ciekawości sprawdzając tylko, czy zamówił większą taksówkę, czy znów męczył się w małej. Nie sądziła, że akurat to będzie największym problemem Nazira na Thessii - źle dopasowane do jego wzrostu fotele.
Potem już wyglądała przez okno, próbując z mijanych miejsc wywnioskować, dokąd ją zabiera. Nie znała jednak miasta, więc próby nic nie wnosiły. Wciąż była nieco zestresowana, nie tym, że coś pójdzie nie tak, tylko tym, że faktycznie wylądują w kolejnej restauracji. Piła już w jednej herbatę i zjadła ciastko. To wyrobiło normę.
- To wygląda jak park w Nos Astrze - skomentowała tylko mijany gdzieś na dole fragment zieleni. Faktycznie, kształtem przypominał jeden z głównych parków na Illium. Odwróciła się do Khouriego, marszcząc brwi. Vertigo niestety nie czytał myśli, tylko generalny nastrój. Widziała, że jest podekscytowany, że nie może się doczekać dotarcia na miejsce, ale niestety nadal nie miała pojęcia dokąd lecą.
- Byłeś tam już kiedyś? - nie mogła się powstrzymać od pytań, mimo, że mężczyzna nie był skłonny do odpowiedzi. - Czy też lecisz tam pierwszy raz? - przysunęła się trochę do niego. - Dużo ludzi tam będzie?
Próbowała choćby z drobnych szczegółów wywnioskować coś, co dałoby jej względny obraz punktu docelowego. Z Nazirem jednak nie było łatwo, westchnęła więc tylko i posłusznie czekała, zupełnie nieświadomie przesuwając palcem po brzegu sukienki na prawym udzie i wyglądając przez okno.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

13 sie 2016, o 21:49

Wyświetl wiadomość pozafabularną


Podróż, choć krótka, uświadomiła Dubois jak bardzo była zmęczona i pijana jednocześnie. Oczy zamykały się same, nawet, jeżeli próbowała skupić swój wzrok na chłonięciu krajobrazu wokół. Ten nieco się zmienił - krople deszczu niezauważenie zaczęły bębnić o szyby i dach skycara gdy lecieli, początkowo robiąc to na tyle subtelnie, że nie zwracały na siebie uwagi. Wiatr, który przybrał na sile gdy stali na dachu, musiał przygnać chmury, których na nocnym niebie nie było za bardzo widać. Brak gwiazd nie rzucał się tak w oczy w środku miasta, gdzie, otoczeni neonami, stali w zbyt jasnym miejscu, by widzieć cokolwiek sensownego. Lekki, ale chłodny deszcz przybrał na sile w ciągu kilku sekund, powodując, że oboje ocknęli się z transu wywołanego podróżą. Khouri uruchomił omni-klucz, z trudem łącząc się z extranetem by sprawdzić pogodę, zupełnie jakby miało to jakikolwiek sens w chwili, w której mógł po prostu wyjrzeć przez okno.
Gdy zobaczyli Crescenta, wyglądał o niebo lepiej. Może dlatego, że wszystko zostało już ukończone, a może dlatego, że była noc, a oni, wstawieni, nie widzieli możliwych łat na poszyciu. Wyjście z taksówki było jednak wyzwaniem, bo lekki deszcz przerodził się w urwanie chmury. Hallex nie wypłukał się z jej organizmu całkowicie. Nagły huk wiatru, uderzające o jej ramię z pełną mocą, wielkie krople, wszystko to tworzyło wokół nich chaos. Nazir coś powiedział, ale tego nie usłyszała. Złapał ją tylko za rękę, truchtem docierając do wejścia na Crescenta. Śluza rozsunęła się w chwili, w której powietrze przeszył pierwszy, gwałtowny grzmot. Wdarł się w jej ciało wywołując jego drżenie.
Wcześniej nie słyszeli cichych, zwiastujących nadejścia burzy pomruków. Może to buczenie silnika taksówki, choć ciche, zagłuszało wszystko, tak jak wcześniej muzyka lecąca w Enigmie. A może po prostu ta przyszła nagle, niezapowiedzianie, dając im zaledwie kilka minut deszczu na schowanie się na pokładzie.
- Świetnie - mruknął Khouri. Jego głowa i włosy były mokre, tak jak górna część koszulki. Powietrze wokół było zimne, a deszcz potęgował tylko to odczucie. To nie był przyjemny rodzaj kąpieli, taki, jak ta, którą odbyli w Enigmie. Teraz ciężko było jej się nie trząść. Thessia nie była tak ciepła w tym momencie, nie na jej sukienkę. - Isis, wszystko w porządku ze statkiem? - poderwał głowę, prowadząc Dubois od razu do swojej kajuty, jakby nawet nie zakładał, że będzie chciała wejść do własnej. Objął ją ramieniem nawet tutaj, samemu pewnie czując chłód.
- Napraw dokonano w terminie - odpowiedziała uprzejmie sztuczna inteligencja. A może tak się Dubois wydawało. - Mam nadzieję, że spędziliście przyjemny wieczór.
- Bardzo - parsknął śmiechem w odpowiedzi na nietypowe zagadnięcie przez sztuczną inteligencję.
Jego kajuta również była zimna. W tej chwili każde pomieszczenie było zimne. Mężczyzna natychmiast zdjął z siebie koszulkę i cisnął ją w kąt.
- Ciepły prysznic czy kołdra? - uśmiechnął się do Irene, podchodząc blisko, jakby planował pomóc jej pozbyć się znów mokrych ubrań, byle tylko móc ją zagrzać jak najszybciej.
W oddali, ledwo słyszalnie, przebijał się do nich odgłos kropel deszczu uderzających o metalowe poszycie Crescenta. Znów zagrzmiało - głośniej niż wcześniej, w dziwny, specyficzny sposób, w jaki dźwięk roznosił się we wnętrzu ich doku.
- Woda przed snem? - dodał rozbawiony, wspominając jej sposób na uniknięcie kaca następnego dnia.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

13 sie 2016, o 22:48

Garncarstwo brzmiało tak absurdalnie i archaicznie, że Irene przez kilka sekund nie wiedziała, jak na to zareagować. Dopiero po chwili roześmiała się głośno, bo w jej wyobraźni pojawił się Khouri z zapałem ugniatający glinę. Nawet nie zauważyła, kiedy ją objął, tak naturalny stał się już dla niej jego dotyk. Nie była w stanie spoważnieć, nawet gdy wyraził swoje oburzenie faktem, że niewiele o niej wie. To nie była prawda, wiedział wszystko. Dane, które zgromadził Hames, zawierały odpowiedzi na każde możliwe pytanie, więc gdyby chciał, mógłby sobie wszystko sprawdzić. I wbrew temu, co mówił, Irene była przekonana, że Nazir te dane już czytał. Dawniej, jeszcze na asteroidzie, kiedy dowiedział się kim w rzeczywistości jest rudowłosa. Musiał przeczytać. Ale nie zepsuło to jej nastroju, nie dziś, bo to przecież była nieistotna przeszłość.
Gdy wsiadła do taksówki, oparła głowę o ramię mężczyzny, czując, że powoli zasypia. Nieobecnym wzrokiem wpatrywała się przed siebie, nie bardzo rejestrując co widzą. Wybudziły ją dopiero ciężkie krople deszczu uderzające w szybę skycara, wyprostowała się więc i z fascynacją obserwowała to dawno niewidziane zjawisko. To był tylko deszcz, ale ostatni deszcz widziała jeszcze na Ziemi.
Nie spodziewała się, że zmieni się on w burzę, która była już czymś całkowicie przez nią zapomnianym. Pobiegła za Nazirem, a właściwie ciągnięta przez niego za rękę, moknąc w nawałnicy jeszcze bardziej. Zamarła, gdy huk gromu rozdał powietrze i pewnie zostałaby na zewnątrz, gdyby Khouri nie wciągnął jej do środka.
- Zapomniałam, jakie są burze - nie określiła, czy chodzi jej o ich piękno, czy fakt, że mogą przerażać, bo sama nie wiedziała. W tej chwili pasowało jej zarówno jedno, jak i drugie.
Patrzyła pod nogi, trzęsąc się z zimna, choć zaśmiała się cicho, gdy padła odpowiedzi Khouriego. Faktycznie, wieczór był bardzo udany. Szkoda tylko, że Dubois była teraz cała mokra - nie tylko włosy, ale i sukienka, bielizna, praktycznie wszystko poza butami. Nazir musiał mieć podobny problem, choć nie wyglądał na cierpiącego. Zadrżała, gdy ją objął już w kajucie - wcale nie był cieplejszy.
- Kołdra. Mam dość wody na dziś - odparła cicho, odsuwając się od niego, by pozbyć się mokrych ubrań. Wyjście z butów było łatwe, z sukienki już nieco mniej. - Dasz mi coś, w czym mogłabym spać? Nie mam siły iść po to do siebie - poprosiła, licząc na jakąś suchą koszulkę.
Gdy taką otrzymała, przebrała się i bez zbędnych formalności wpakowała się Khouriemu do łóżka, jeszcze zanim on tam się znalazł. Ciepła kołdra była tym, czego potrzebowała.
- Nie do końca to miałam na myśli - zaśmiała się, cała się trzęsąc. Nie chciała się pochorować, nie tu, na Thessii, gdzie miała tyle wspaniałych planów.
Uniosła się na łokciach i odsunęła kołdrę, robiąc miejsce Nazirowi i patrząc na niego wyczekująco. Gdy znalazł się obok, natychmiast wtuliła się w znajomą klatkę piersiową, licząc na to, że w ten sposób zapobiegnie zamarznięciu. Dopiero wtedy powoli przestawała drżeć.
- Dziękuję - wymruczała cicho i uniosła wzrok na leżącego obok mężczyznę. - Zabrałeś mnie w niesamowite miejsca. Lubię spędzać z tobą czas.
To już było niebezpiecznie blisko wyznań, więc umilkła, odsuwając się od niego tylko na tyle, by móc go pocałować. Zasypiała, ale nie chciała urywać rozmowy w połowie, zwłaszcza, że Nazir zrobił dla niej dziś tak wiele. Ciekawe, gdyby spotkała go w barze, pewnie wykorzystałaby go tak samo jak wielu innych i szybko zapomniała. Tymczasem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Uśmiechnęła się lekko, przestając już trząść się prawie całkiem.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

13 sie 2016, o 23:31

Przesunął wzrokiem po suficie, jakby chciał dojrzeć burzy rozpoczynającej się na zewnątrz, tak samo, jak zerkał w górę szukając tam wzrokiem Isis. Nie sprecyzowała, a on nie spytał. Gdy zagrzmiało ponownie, był zbyt pochłonięty ściąganiem z siebie spodni, by zwracać na to zjawisko pogodowe zbyt wiele uwagi.
- Dam - odrzucił tylko, zamierając w połowie. Rozejrzał się, ruszając do jednego z nieoznaczonych pudeł. Dla niej wszystkie wyglądały tak samo, on wiedział jednak doskonale, którego potrzebował w obecnej chwili. Nawet pod wpływem alkoholu.
Schylił się, wyciągając z wnętrza szarą koszulkę. Była miękka i o wiele za duża na rudowłosą, ale nie było to coś, co mogłoby komukolwiek przeszkadzać w sytuacji, w jakiej się znalazła i stanie, w którym była. Podał jej koszulkę, uśmiechając się lekko, gdy ją zakładała. Stał w bezruchu dłuższą chwilę, obserwując ją i zapominając o tym, że sam miał się przebrać.
Albo jej odwrócenie się i ruszenie do łóżka, albo huk kolejnego grzmotu wybudziły go z hipnozy. Ocknął się i zmienił bieliznę na suchą, po tym, gdy zdjął z siebie wszystko inne.
Wsunął się pod kołdrę szybko, gdy tylko uruchomił omni-klucz i przygasił światła. W mroku wszystkie pozostałe jej zmysły się wyostrzyły. Niemal czuła drżenie statku, jakby pioruny uderzały tuż obok, a nie kilometry stąd. Po tak wyczerpującym dniu, w takiej pogodzie, Crescent mógł sprawiać wrażenie najlepszego, najbardziej odpowiedniego miejsca na tę chwilę ze wszystkich, które w Lirii widziała.
Mężczyzna natychmiast ją objął, trzymając blisko siebie. Jego klatka piersiowa była ciepła, w przeciwieństwie do policzka, który oparł o jej głowę, przymykając natychmiast oczy. Widziała go wiele razy zmęczonego - po Ikarze, po asteroidzie, po Stingu. Ten przypadek był jednak inny niż wszystkie pozostałe. Pozostawiał po sobie błogość, nie nerwy i niespokojny sen.
Słysząc tak bliskie wyznaniu zdanie, które wypowiedziała, odsunął się nieco, długo ją obserwując. Czuła na sobie uważne, zaskakująco mało trzeźwe spojrzenie, kiedy burza na zewnątrz nie pozwalała na ciszę. Deszcz uderzał o pancerz, a dźwięk niósł się po wszystkich jego warstwach, docierając do nich.
- To ja dziękuję - odpowiedział podobnym mruknięciem, wystarczająco cicho, by jego głos ledwie przebijał się przez przeszywający powietrze w tej samej chwili grzmot. Przysunął się i pocałował ją w czoło, nim jej usta znalazły drogę do jego sekundę później. Odwzajemnił ten pocałunek z czułością, zastępującą zwykłe pożądanie, które widziała jeszcze w Enigmie, w parze z wygłodniałym spojrzeniem.
Resztki krążącego w jej ciele hallexu wyłapywały każdą kroplę zderzającą się z metalem, każdy rozłamujący niebo grzmot. Każdy, stopniowo coraz bardziej miarowy oddech mężczyzny, w którego klatkę piersiową wtulała się zasypiając. Każde uderzenie jego serca, głośniejsze niż grom.
Przy tym akompaniamencie wreszcie zasnęła, chwilę po tym, gdy zrobił to Khouri.
*** Sen był kojący, nie chciał puszczać zbyt łatwo. Wymazywał zmęczenie poprzedniego dnia i nie pozostawiał po sobie wyczerpania psychicznego, jak za każdym, poprzednim razem, gdy padała na łóżko bez sił. Otworzenie oczu nie było bolesne, choć zlepione tuszem rzęsy po tylu godzinach nie pozwoliły bezproblemowo uchylić powiek. W kajucie wciąż było ciemno, do jej uszu dalej docierało bębnienie deszczu o pancerz statku. Tylko brak grzmotów sugerował to, że cokolwiek wokół niej się zmieniło.
Nazir oddychał powoli. Jego pozycja nie różniła się wiele od tej, w której zasnął. Zamiast leżeć na boku, teraz spał na brzuchu, z głową zwróconą w jej stronę. Ręka zsunęła mu się z jej ramienia, więc obejmował ją w pasie, nawet nieprzytomny trzymając przy sobie tak, że prawdopodobnie uniemożliwił jej zmianę pozycji gdy była nieprzytomna.
Wyglądało na to, że nie miała kaca. Rzecz jasna póki nie wstanie, bądź nie ruszy gwałtownie głową - na razie tkwiła jednak w błogim stanie niewiedzy. Khouri drgnął przez sen i przełknął ślinę, ale nie otwierał oczu, nie zdając sobie sprawy z tego, że już się obudziła. Sen trzymał się go też mocno, nawet, jeżeli nie był taki głęboki nad ranem. Mokre włosy, z którymi kilka godzin wcześniej się położył, teraz tkwiły w nieładzie, wysychając z głową mężczyzny wtuloną w poduszkę. Część opadała mu na czoło, część sterczała na różne strony, choć mogła podejrzewać bez lustra, że ona wygląda podobnie, choć ze zdecydowaną różnicą w rozmiarze problemu.
Hallex zniknął, zastąpiony przez poranną, wciąż trzymającą się jej senność. Deszcz wydawał się łagodniejszy, choć musiał padać też ze znacznie mniejszym natężeniem. Burza zniknęła, pozostawiając po sobie kilka chmur i wspomnienie ostatniej końcówki wieczoru.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

14 sie 2016, o 09:30

Materiał szarej koszulki był miękki i pachniał znajomo. Sięgała jej do połowy uda, na tyle, by robić za prowizoryczną koszulę nocną. Nie wyglądała może w niej oszałamiająco, jak w którejś ze swoich, ale plątanie się teraz po wyziębionym statku było myślą nie do zniesienia. Po suchą bieliznę nie musiała iść, bo koronka schła znacznie szybciej, niż zwykła bawełna, więc mokre zostały tylko jej tycjanowe włosy. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Za co? - spytała, szczerze zdziwiona. Nie zrobiła dla Nazira nic, przez cały wczorajszy dzień pozwalała się rozpieszczać i nawet nie zaproponowała, że za cokolwiek zapłaci. Ekscytowała się Thessią jak dziecko, ciągając go tylko za sobą, nie pytając nawet, czy chce, a on się dostosowywał. Dlaczego jej dziękował? Aż tak był pijany?
W końcu jednak zasnęła, poganiana uderzającymi w kadłub statku kroplami deszczu. Było już ciepło i spokojnie, wtulona w Khouriego i owinięta kołdrą mogła oderwać się od rzeczywistości i zapaść w głęboki sen, mimo frustrujących myśli.

Może to Isis podniosła temperaturę na statku, gdy zobaczyła, że wchodzą na pokład. A może po prostu się wyspała i to sprawiło, że przestała zamarzać. Nie miała jednak siły sprawdzać, ile czasu minęło, odkąd się położyli. To mogło być równie dobrze pięć godzin, co dziesięć, a nie mieli tu okna, by sprawdzić, czy wstało już słońce. Szkoda.
Odetchnęła głęboko i obróciła się na bok, wyczuwając ciężką rękę, wciskającą ją w materac. Khouri spał jeszcze, przez chwilę więc przyglądała się mu, jego wciśniętej w poduszkę twarzy i potarganym włosom, bliźnie na skroni i wyciągniętemu w jej stronę ramieniu. W jej wspomnieniach pojawił się wczorajszy wieczór i noc, powodując zupełnie nie tę reakcję, którą powinien. Irene wypuściła powietrze z płuc, zastanawiając się, jak wydostać się z łóżka, które nagle zrobiło się zbyt małe. Problem nie tkwił w tym, że nie chciała leżeć w nim z Nazirem, tylko w tym, że przez ostatnie dni nawet nie przyszło jej do głowy, żeby tego nie robić. Przetarła oczy, a wczorajszy makijaż zostawił ciemną smugę na wierzchu jej dłoni.
Powinnam wziąć prysznic.
Ostrożnie, delikatnie przesunęła dłonią po przedramieniu Nazira, które obejmowało ją w talii i podniosła je, by wysunąć się spod niego powoli. Liczyła na to, że woda ją otrzeźwi, że poradzi sobie z wczorajszym dniem, który sprawiał, że czuła się... dziwnie. Powinna trzymać dystans, tymczasem opuściła wszystkie swoje bariery. To nigdy nie kończyło się dobrze. Wyszła z łóżka i bezgłośnie skierowała się do łazienki, po drodze zbierając mokre ubrania i rozwieszając je na oparciu kanapy, by wyschły. Nie przyszło im to do głowy, kiedy je z siebie zrzucali, trzęsąc się z zimna.
Gdy spojrzała w łazienkowe lustro, westchnęła tylko. Wytrzymała jeden dzień z ułożonymi włosami i dopracowanym makijażem. Kiedyś w stanie takim, jak teraz, nie widywał jej nikt, bo spała sama. I na pewno nie budziła się w męskich koszulkach. Zmyła rozmazane resztki tuszu i podjęła próbę rozczesania włosów, które potem spięła na szybko i weszła pod prysznic. Ubrała się potem w to samo, bo nakładanie wilgotnej sukienki się jej nie uśmiechało, uznając, że przebierze się później - jak już dotrze do swojej kajuty. Z łazienki wyszła dosłownie kilka minut później, związując jednocześnie włosy w chaotycznego koka, byle przynajmniej nie wpadały jej do oczu. Zatrzymała się na moment, przenosząc wzrok na Nazira. Jeśli nadal spał, ruszyła do mesy, by przynajmniej zrobić kawę. Kawa zawsze pomagała, na wszystko, nawet gdy Irene nie wiedziała, co właściwie jest jej problemem.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

14 sie 2016, o 12:10

Nie doczekała się odpowiedzi ze strony Nazira. Zamknął już oczy i albo zasypiał, albo bardzo dobrze to udawał, nie chcąc wyjaśniać o co dokładnie mu chodziło. Nad ranem ta kwestia pozostawała wyłącznie mglistym wspomnieniem.
Oddech mężczyzny stał się nieregularny, gdy wysuwała się spod jego reki, ale nie doprowadziło to do jego obudzenia. Opuściła łóżko, poza którym nieco bardziej odczuwało się chłód kwatery. Gorące ciało i gruba kołdra szybko pozbyły się jej gęsiej skórki, która na powrót wróciła, gdy jej skóra dostosowała się do nieco niższej temperatury.
Podłoga prysznica była zimna. Bębnienie o metal kropel deszczu zastąpiła ciepła, czysta woda, pozwalająca jej się obudzić i zmniejszająca nieco ten tępy ból, który zagnieździł się w tyle jej głowy. Gdy wyszła, lustro było zaparowane, uniemożliwiając jej przejrzenie się w lustrze bez przetarcia go.
Część makijażu pozostała na jej twarzy, reszta rozmyła się, tworząc ciemne plamy tu i ówdzie. Domycie go nie było łatwe, w końcu wytrzymał bąbelki w basenowym piętrze Enigmy. Ostatecznie w łazience Dubois spędziła sporo czasu, choć prawdopodobnie tego nie odczuła.
Gdy wróciła do kajuty, Nazir już nie spał. Siedział oparty o ścianę za swoimi plecami, z uruchomionym omni-kluczem. Wciąż miał nieco przymrużone oczy, a włosy poprawił przejeżdżając po nich raz dłonią, musiał więc rozbudzić się chwilę temu. Światła w kajucie były znacznie intensywniejsze, musiał je podkręcić, choć wciąż nie było tak jasno, jak powinno być za dnia.
- Dzień dobry - mruknął bez zastanowienia i ziewnął, zanim zdążył się do niej uśmiechnąć, co zrobił chwilę później. Obserwował ją przez chwilę - koszulkę, w którą była ubrana czy kok spięte u góry włosy. Dopiero po chwili zorientował się, że nie leży koło niego w łóżku, tylko stoi naprzeciw. - Chodź tu - dodał, uśmiechając się szerzej. Odgarnął kołdrę koło siebie, ostentacyjnie robiąc jej miejsce, jakby sama nie mogła go sobie znaleźć.
Łatwo było dostrzec, że obudził się z dobrym humorem. Wrócił na moment do przeglądania extranetu, choć z tej perspektywy nie mogła dostrzec co konkretnie sprawdzał.
- Powinno przestać padać za niedługo - odezwał się nagle. Nad jego omni-kluczem wyświetlały się na hologramie ikonki chmur, pewnie przeglądał prognozy pogodowe. - Przy wodospadach już dawno przestało, jest cieplej.
Było wcześnie. Dubois przespała osiem godzin, dopiero dochodziła dziesiąta rano, choć całe jej otoczenie i brak okien wydawało się krzyczeć, że jeszcze jest wieczór, albo wczesny poranek. Ciężko było w takim warunku zacząć dzień, kiedy o jego początku informowało kilka cyferek.
- Możemy dzisiaj polecieć, jeśli wciąż chcesz - zasugerował, niepewny tego, czy deszcz jej nie odstraszy. Nie wyglądał na zniechęconego, nawet jeśli, pomimo zapewnienia, że przy wodospadach nie pada, oni wciąż słyszeli bębnienie kropel gdzieś w górze.
Ostatnio zmieniony 14 sie 2016, o 14:02 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

14 sie 2016, o 13:08

- No hej - odparła cicho, upewniając się, że jego koszulka, którą miała na sobie, nie odsłania zbyt wiele. Z jakiegoś powodu nie chciała teraz prowokować Nazira, kusicielka z wczoraj chyba jeszcze się nie obudziła. Przeniosła wzrok na miejsce, które dla niej zrobił, uśmiechając się lekko, ale nie wróciła do łóżka. Przynajmniej na razie.
- Chciałam pójść po kawę - stwierdziła, wskazując wyjście z kajuty. Naprawdę miała ochotę na gorący, słodki czarny napój. Ból głowy nie był intensywny, podejrzewała więc, że po wypiciu kawy zniknąłby całkiem. Z drugiej strony jej spojrzenie samo powędrowało ku znajomej klatce piersiowej i ramieniu, o które mogłaby się oprzeć, gdyby tylko zrobiła to, co jej proponował. Westchnęła cicho, pozostając w miejscu. Powinna zrobić coś ze sobą. Przejść dla odmiany do swojej kajuty, ubrać się, może przejrzeć schematy, które dostała od ekipy remontowej, żeby poczuć się czymś więcej, niż kochanką. W końcu miała być technikiem, na to się umawiali, nie na związek.
Tylko że chciała wrócić do łóżka i do jego objęć.
- Wodospady - powtórzyła. - Zupełnie o tym zapomniałam.
Przez wczorajszy dzień zdążyło jej to wylecieć z głowy. Działo się tak wiele, że wycieczka na drugą stronę planety, której tak bardzo nie mogła się doczekać, zeszła na dalszy plan. Khouri skutecznie odwrócił jej uwagę każdym kolejnym miejscem, do którego ją zabierał. Przypomniała sobie czas spędzony w basenie w Enigmie i uśmiechnęła się lekko. Zażyty wtedy hallex sprawił, że to wspomnienie pozostało niezwykle intensywne. Na tyle intensywne, by jej nogi same ruszyły powoli w stronę łóżka, całkowicie wbrew jej woli. Doszła do wniosku, że jeszcze przez chwilę może sobie pozwolić na słabość. Jeszcze przez kilka godzin, albo jeden dzień. Byciem samodzielną i niezależną zajmie się później, kiedy indziej. Czy nie po to przylecieli na Thessię? Żeby spędzić tu czas razem? Odsuwanie się od Khouriego tylko i wyłącznie przez swoje dziwne schizy nie musiało niszczyć im tego krótkiego oderwania od rzeczywistości. Jego przepustki, która kiedyś musiała się skończyć.
W końcu znalazła się w łóżku i wsunęła się w jego objęcia, zajmując miejsce które dla niej zrobił, ale nie przykrywając się kołdrą - była rozgrzana po nocy i prysznicu, poza tym jego skóra też była gorąca. Oparła głowę w zagłębieniu jego ramienia i zamknęła oczy.
- Pewnie że chcę - powiedziała w końcu. - Zawsze chciałam. Możemy polecieć dziś.
Zasłuchała się w deszcz bębniący o poszycie statku, a po jej ustach błądził uśmiech, na który pozwoliła sobie z powrotem, odsuwając od siebie wątpliwości. Oparła dłoń o skórę na jego mostku, w miejscu, gdzie kończyły się ślady po oparzeniach. Cieszyła się, że swojej blizny nie widziała na co dzień, choć ciekawa była, czy nadaje się ona już do usunięcia. W końcu minęło kilka kolejnych dni.
- Shani się jeszcze nie odezwała? Dziś też spotkamy się wieczorem z nimi wszystkimi, czy pracuje? - spytała cicho. - Umawiałeś się z nią jakoś? - otworzyła oczy i spojrzała na Nazira od dołu. - Jak się czujesz, tak w ogóle? Pomogła ci woda przed zaśnięciem?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

14 sie 2016, o 14:17

Wzruszył ramionami, nie rozumiejąc, dlaczego nie może pójść po kawę za chwilę, a na razie wrócić do jego łóżka. Spojrzał na nią uważnie, widząc zmianę w postawie teraz, rano, w stosunku do tego co było wieczorem. Nie mógł się jednak temu dziwić. Wieczorem była pijana, jej podejście było inne. Teraz musiał męczyć ją kac i inne skutki uboczne imprezowania kilka godzin wcześniej.
- Wodospady - powtórzył za nią i przytaknął, uśmiechając się szerzej. On najwyraźniej o tym nie zapomniał, ale jej reakcja go bawiła. - Wciąż czekają.
Objął ją ramieniem, zadowolony gdy wreszcie wślizgnęła się do łóżka. Przysunął ją do siebie blisko, składając pocałunek na jej skroni. Jego ciało było gorące, w przeciwieństwie do zimnej, metalowej ściany, o którą częściowo się opierała.
- Jeśli zbierzemy się wcześniej to pokażę ci coś przy okazji - rzucił obojętnie, nie wyglądając, jakby planował się rozwijać. Uśmiechnął się tylko tajemniczo, ignorując przewijające się przez jego omni-klucz, następne komunikaty pogodowe. Większość pokazywała słońce i ponad dwadzieścia stopni, czyli stosunkowo ciepło.
- Nie pisałem do niej, ale pewnie pracuje, skoro wczoraj zrobiła sobie wolne - zamyślił się, przenosząc wzrok na jej opartą o jego mostek dłoń. Skrzywił się, widząc własne blizny i złapał jej rękę odsuwając od nich jak najdalej. - Lepiej - dodał odnośnie swojego samopoczucie, choć nie podał żadnych konkretów.
- Przed targami skoczymy do kliniki - postanowił, zmieniając temat na blizny, które pochłonęły jego uwagę. Nei pytał jej co prawda o zdanie, ale wypowiedział to w liczbie mnogiej. Musiał myśleć też o niej i o tym, że prawdopodobnie nie będzie chciała zachowywać sobie żadnych pamiątek. - Miałem to zrobić wcześniej.
Pocałował jej dłoń i splótł własne palce z jej, pozwalając, by ich ręce opadły na kołdrę, która przykrywała jego nogi. Dezaktywował omni-klucz, przenosząc całość swojej uwagi na siedzącą obok rudowłosą. Sięgnął ku jej włosom, odgarniając za ucho jeden, rudy kosmyk, który wydostał się z luźnego koka.
- Właśnie - mruknął, prostując się nagle. Coś wpadło mu do głowy, ale nie sprecyzował co dokładnie. Rozejrzał się tylko lekko nieprzytomnym wzrokiem po pomieszczeniu, szukając sobie tylko znanej rzeczy. Wypuścił ją z objęć na krótką chwilę, gdy przechylił się w stronę jednej z półek po jego stronie łóżka. Otworzył ją i sięgnął do jej wnętrza, choć nie mogła tego widzieć, bo widok zasłaniało jej jego ciało i pokryte bliznami plecy. - Prawie zapomniałem.
Wrócił do poprzedniej pozycji siedzącej, opierając się z powrotem o ścianę. W rękach trzymał podłużne, czarne pudełko pozbawione jakichkolwiek oznaczeń. Dopiero gdy uruchomił omni-klucz, rozjaśniając kajutę tak, że faktycznie dawało im to poczucie rozpoczętego, nowego dnia, dostrzegła wyżłobienia na wierzchu opakowania. NS Materials.
Nic nie mówiąc wręczył jej pudełko, najwyraźniej poddając się przed wymyśleniem odpowiednich słów. Odsunął się tylko dając jej więcej miejsca, jakby potrzebowała go do otworzenia prezentu.
- Twoje - uściślił, na wypadek, gdyby miała wątpliwości. Nie wyjaśniał jednak nic poza tym.
W wyścielonym podszewką wnętrzu nie znalazła jednak ani biżuterii, której mogła się spodziewać, ani żadnego z drobiazgów. Na jasnym tle odcinała się para ciemnych, lekko wzmacnianych rękawiczek. Nie pasowały do żadnej z jej sukienek - miały miejsca na zatrzaski, pozwalające na dołączenie ich do pancerza. Nie sprawiały więc funkcji modnego dodatku, ale części stroju bojowego. Były jednak zdecydowanie mniej toporne, choć przy tym pewnie mniej wytrzymałe niż jej stara para, którą ukradła niegdyś na Stingu i wciąż nosiła.
Miały specyficzną budowę. Poza wzmacniającymi wstawkami na opuszkach palców dostrzegła dziwnego rodzaju, żółte nakładki, których znaczenia nie znała. Przymierzenie jednej rękawiczki skutkowało jednorazowym podłączeniem się jej do omni-klucza i komunikatora, który miała przy sobie i jednoczesnym rozświetleniem tych żółtych elementów. Nazir uśmiechał się tylko tajemniczo, nie zdradzając ani słowa odnośnie swojego prezentu ani tego, dlaczego tak właściwie rękawiczki łączyły się z czymkolwiek.
Mogła spytać, mogła sama spróbować się domyślić.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

14 sie 2016, o 15:43

Patrzyła, jak odsuwa jej dłoń od swojej poparzonej klatki piersiowej, przypominając sobie, że wczoraj nie miał nic przeciwko jej dotykowi, nawet gdy przesuwała palcami po samych bliznach. Powiedziałaby, że przestały jej one przeszkadzać, ale prawda była taka, że nie przeszkadzały jej nigdy, mimo, że piękne nie były. Skinęła głową, dochodząc do wniosku, że faktycznie trudno było od Shani wymagać dyspozycyjności codziennie. W końcu ona na Thessii nie znajdowała się na urlopie, tak, jak oni, niezależnie od czego ten urlop mieli.
- To świetny pomysł - przyznała, ale nie myślała o jego śladach po oparzeniu, tylko o swojej szramie na plecach. Chwilę później postanowiła to uściślić, żeby Khouri nie zrozumiał jej źle. - Nie mogę mieć blizn. Nawet nie muszę od razu poprawiać tatuażu, chcę tylko żeby to rozcięcie zniknęło.
W Enigmie rozebrała się szybko, bez zastanowienia, tak jak zrobiłaby normalnie. Nazir przypomniał jej wtedy o tym, że jej plecy nie wyglądały dobrze. Skoro on zwracał na to uwagę, gdy ona nie pamiętała, to znaczyło, że było z nimi naprawdę źle. Uniosła na niego wzrok, gdy pocałował jej dłoń i uśmiechnęła się lekko.
- Lubię, kiedy to robisz - przyznała cicho. Generalnie lubiła jego dotyk, ale taki w szczególności. Podświadomie doszła do wniosku, że słusznie zrobiła, wracając do łóżka. - To rozprasza mnie - dodała, nawiązując do jego słów i przeniosła wzrok na niego, by zauważyć, jak coś mu się przypomina, odwracając od niej jego uwagę.
Próbowała zajrzeć mu przez ramię, zaintrygowana jego nagłym ożywieniem. Gdy zobaczyła czarne pudełko, zmarszczyła brwi, bo nie spodziewała się prezentu. Nie chciała, żeby Nazir udowadniał jej, że ich relacja jest zwyczajna, nudna i prosta, nie chciała dostawać biżuterii. W swojej szafce miała kolczyki i naszyjnik warte tyle, że mogłaby sobie za nie kupić skycara. Niepewnie przyjęła jednak prezent, choć dopiero gdy zobaczyła wytłoczony na nim napis. To nie brzmiało jak nazwa firmy z biżuterią, poczuła się więc zaciekawiona.
Podniosła się i usiadła po turecku, kładąc pudełko na materacu przed sobą i otwierając je ostrożnie. Tego, co znalazła w środku, zupełnie się nie spodziewała. To nie był prezent, który dawało się każdemu, sztampowy i oklepany, nieprzydatny, albo nietrafiony.
- Kupiłeś mi rękawice? - podniosła jedną z nich, dokładnie oglądając jej fakturę, a w jej oczach pojawił się błysk. Tak jak wcześniej nie miała ochoty nakładać pancerza już nigdy, tak teraz chciała sprawdzić, czy pasowały. Przesunęła palcem po szwach i łączeniach, po utwardzeniach i żółtych wypustkach. Naciągnęła jedną na lewą rękę, upewniając się, że rozmiar się zgadza. Nazir jednak musiał dobrze znać jej dłonie, albo po prostu trafił idealnie.
Widząc, że nowy element pancerza łączy się z jej omni-kluczem i z komunikatorem, uniosła brwi, przenosząc pytające spojrzenie na siedzącego obok mężczyznę. Połączenie z kluczem mogłaby jeszcze zrozumieć, ale po co rękawicom komunikator?
- Nie widziałam jeszcze takich - stwierdziła, przyglądając się znów, jak rękawiczka układa się, gdy zgina i prostuje palce. - To przez to, że narzekałam na swój pancerz? - zaśmiała się i wydobyła z pudełka drugą, by wciągnąć ją na prawą rękę. Potem zajrzała do środka w poszukiwaniu instrukcji użytkowania, by dowiedzieć się, jak funkcjonują. Jeśli nie znalazła, sprawdziła na omni-kluczu, zakładając, że jakiekolwiek oprogramowanie miały, zdążyło się ono już zainstalować. Uniosła rozprostowaną dłoń, przyglądając się żółtym wstawkom. Zapomniała już o wszystkim, co zaprzątało jej głowę jeszcze kilka minut temu.
- Co w nich jest? - spytała w końcu, jeśli nie znalazła nigdzie odpowiedzi. - I z jakiej to okazji?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

14 sie 2016, o 16:35

Kiwnął głową, choć wyglądał, jakby przez moment chciał spytać, dlaczego nie może mieć blizn. Zrezygnował, uznając prawdopodobnie, że po prostu bardzo ich nie lubi, przynajmniej nie na swoim ciele. Gdy ją poznał jej skóra była idealna, pozbawiona siniaków czy paskudnych ran. Fakt, że to przez niego ten stan się zmienił wywoływał w nim widoczne na jego twarzy wyrzuty sumienia gdy tylko wrócili z asteroidy, a wspomnienie tego, że bezpośrednio stał za siniakami na jej policzku długo nie dawał mu spokoju.
- Może będzie opcja poprawy przy okazji - wzruszył ramionami, zerkając na jej ramię, jakby miał tym samym dojrzeć jej plecy i przecięty tatuaż.
Na razie nie wybrali nawet kliniki, nie zarejestrowali się na żadną godzinę. Będą musieli poszukać jakiejś, do której dojazd nie będzie tragiczny i terminy nie będą długie.
Kąciki jego ust uniosły się jeszcze wyżej gdy przyznała, że podoba jej się to, co robił. Pocałował ją po raz kolejny, w to samo miejsce, lecz po jej wewnętrznej stronie. W tym punkcie na jego dłoni tkwiły dwie, nachodzące na siebie, okrągłe blizny.
Nie odpowiedział na jej kolejne pytania, choć w jego oczach błysnęło rozbawienie, gdy obserwował jej reakcję. Wyglądał na zadowolonego z siebie, że udało mu się kupić jej coś, co przynajmniej ją zaintrygowało. W środku nie znalazła żadnej instrukcji - może Nazir ją wyciągnął razem z pokwitowaniem po zakupie, a może będzie musiała poszukać w extranecie. Mogła też spróbować sama odgadnąć, jeżeli nie chciała iść na łatwiznę.
- Nie musiałaś na niego narzekać, przecież widzę jaki jest tragiczny - zaśmiał się cicho, ignorując fakt, że jego pancerz też nie wyglądał już tak wspaniale. Wciąż dawał znacznie lepszą ochronę niż jej, a przy tym wyglądał nieco bardziej zabójczo, choćby przez swój rozmiar. - Pomyślałem, że ci się przyda.
Nie uściślił do czego konkretnie miałaby używać rękawic. Może chodziło mu o to, że jakakolowiek, nowa część jej pancerza bardzo jej pomoże. Z drugiej strony mógł myśleć o funkcji rękawiczek. Tej, której jeszcze nie znała. Połączyły się co prawda z komunikatorem, ale jedyne, co była w stanie sprawdzić, to to do jakich komponentów dokładnie. Nie tknęły systemów odpowiedzialnych za połączenie, wykorzystały tylko furtkę audio, być może do przekazywania jej do ucha informacji przez wbudowany w nie interfejs, a może do innych rzeczy.
- Pokażę ci potem, jak wezmę prysznic - odpowiedział niewinnie, wygrzebując się powoli z nagrzanej pościeli. - I bez okazji - dodał, choć odwrócony był do niej tyłem, nie mogła więc widzieć jego wyrazu twarzy.
Wczoraj jej za coś dziękował, może to była druga tego część, choć uzyskanie odpowiedzi na dotyczące tej kwestii pytania wydawało się graniczyć z niemożliwością.
- Możesz iść po kawę. Mi tez zrób - dodał, posyłając jej szelmowski uśmiech nim przeszedł do drugiej części sypialni, żeby znaleźć świeże ubrania. Rozejrzał się po wnętrzu, widząc, że rozwiesiła za niego ich mokre wciąż ciuchy, po czym podszedł do jednej ze skrzyń, wygrzebując z niej spodnie.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

14 sie 2016, o 17:45

Przekręciła dłoń kolejny raz, patrząc na swoje nowe rękawice. Obserwowała, jak załamuje się na nich światło, z jakiego zrobione są materiału, jak dostosowują się do ruchów jej palców. Gdy ze Stinga ukradła cały pancerz, też spędziła trochę czasu na przyzwyczajaniu się do niego. Sprawdzała, jak działa, jak radzi sobie w poruszaniu się w nim, dostosowywała szerokość zaczepów i całą resztę.
- Nigdy nie miałam czegoś swojego - stwierdziła cicho, w zamyśleniu, nie zastanawiając się, jak to mogło zabrzmieć. - To znaczy... od początku mojego, żadnego elementu pancerza ani broni.
Wszystko, co miała, było albo kradzione, albo zabrane z trupów, albo mocno używane. I nie mówiła tu o swoim życiu na Ziemi, bo ono się nie liczyło, Irene próbowała o nim zapomnieć. Było nudne i dołujące. To, o czym myślała teraz, dotyczyło ostatnich kilku lat. Wdowę dostała od Przymierza, ale przypominała jej Shodan. Tłumiciela kupiła przez extranet od kobiety, która wyglądała, jakby wymieniała broń na nową średnio raz w miesiącu. Rękawice od Nazira były piękne, nietknięte jeszcze żadną rysą, pachnące nowością i była przekonana, że są trzy razy lepsze od tych, które ukradła Nadii.
Przeniosła wzrok ze swoich dłoni na plecy mężczyzny, gdy ten wstawał z łóżka. Nic jej nie chciał powiedzieć, niczego nie tłumaczył. Bez okazji sprezentował jej część pancerza, bez powodu jej dziękował. Z powrotem utkwiła spojrzenie w rękawicach, tym razem sprawdzając, jakie posiadają zaczepy. Mogła się tylko domyślać, co potrafią, skoro Khouri nie chciał się z nią tą wiedzą podzielić.
- Mógłbyś też pokazać mi zanim weźmiesz prysznic - zasugerowała, uśmiechając się, ale domyślała się, że to nic nie da. Znała Nazira już na tyle, by wiedzieć, że jeśli nie rzuci mu się na szyję i nie odwróci jego uwagi w jedyny całkowicie skuteczny sposób, to on swoich planów nie zmieni. Skinęła więc głową i zdjęła obie rękawice, wkładając je równo do czarnego pudełka.
Podniosła je ze sobą i odstawiła na stół po drodze, gdy wychodziła z kajuty. Rzuciła im chwilowo ostatnie spojrzenie, zanim przeszła do mesy, gdzie uruchomiła ekspres i gdy tylko się nagrzał, zrobiła dwie kawy - jedną dla siebie, drugą dla Nazira. Była zbyt zaaferowana niespodziewanym prezentem, by pamiętać o tym, że miała iść się ubrać. Posłodziła sobie gorący napój i wróciła do kajuty, gdzie postawiła dwa kubki obok rękawic.
Po chwili namysłu ponownie wciągnęła na lewą rękę jedną z nich, przyglądając się, jak żółte wstawki podświetlają się. Przez chwilę patrzyła na nie, nieruchomo stojąc na środku kwatery, by w końcu powoli podejść do drzwi od łazienki, za którymi Khouri brał prysznic, i przyłożyć do nich opuszki palców. Biorąc pod uwagę, że rękawice podłączyły się między innymi do komunikatora, jedynym przypuszczeniem Irene był podsłuch dotykowy. To byłby prezent doskonały, na wszelki wypadek więc się nie nastawiała, ale wolała sprawdzić, czy jej podejrzenia są słuszne.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

14 sie 2016, o 18:27

Nie spuszczał z niej wzroku gdy mówiła, obserwując, jak przygląda się prezentowi. Dopiero po chwili zmusił się do spojrzenia na samą rękawicę, którą musiał wcześniej widzieć, ale teraz mógł zobaczyć, jak leży na jej dłoni. Rękawica wydawała się być smukła, kobieca, przynajmniej w porównaniu do tej, którą ukradła Nadii, a która równie dobrze mogła być noszona przez mężczyznę. Teraz niezbyt będzie to wszystko do siebie pasowało, ale tym będzie mogła martwić się później. Na targach w końcu pancerz nie będzie jej potrzebny.
- Teraz już masz - odpowiedział tylko, nachylając się by pocałować ją w policzek i wreszcie wstać z tego łóżka. - Pasuje ci.
Na pewno pasowała jej lepiej niż pasowałaby jemu, zakładając, że nie była o kilka rozmiarów za mała.
Khouri odnalazł wreszcie jakieś ubranie, które mógłby na siebie włożyć i wyprostował się, rozglądając jeszcze raz po kajucie. Parsknął śmiechem słysząc jej uwagę i rozejrzał się po pomieszczeniu - a może wsłuchał w odgłosy deszczu. Pokręcił jednak głową, jak podejrzewała, że zrobi.
- Może mógłbym, ale nie tutaj - stwierdził, przerzucając sobie ubrania przez jedno ramię. - Więc najpierw prysznic.
Zniknął w łazience, pozwalając jej zająć się kawą. W mesie było cicho, jakby nieco ciszej niż w jego kajucie. A może po prostu deszcz nie padał już tak ostro. Ekspres i tak by go zagłuszył, więc skoro nie nawiązywała rozmowy z Isis, kawę zrobiła w stosunkowej ciszy.
Gdy wróciła do kajuty, Nazir wciąż brał prysznic. Odstawiła kubki na zawalony stół, który zostawił ostatnim razem, wychodząc na taksówkę i mogła zająć się sprawdzaniem rękawicy. Przyłożenie jej do ściany początkowo nie dało żadnych efektów. Dopiero po chwili dostrzegła świecącą na jej omni-kluczu diodę, pytającą o aktywację rękawicy i o to, czy omni-klucz może dodać urządzenie do zaufanych, by zawsze się z nim łączyć gdy tylko ją wkłada.
Teoretycznie jeśli rękawica miała jakieś zabójcze właściwości, aktywowanie jej w jego kajucie nie byłoby zbyt mądre. Gdy wreszcie przyłożyła świecące nakładki na palcach do ściany, wrażenie było oszałamiające.
Słyszała, jak woda wypływa z sufitu kabiny prysznicowej i uderza o jego podłogę. Słyszała to tak wyraźnie, jakby stała w tej kabinie sama, a może jeszcze głośniej - normalnie nie zwracała uwagi na natężenie dźwięku wypływającej wody, ciężko było jej to porównać. Jej mózg na moment zgłupiał, spodziewając się, że zaraz na jej głowę i ramiona spadną ciężkie krople, lecz te się nie pojawiły. Słyszała odgłosy wewnątrz pomieszczenia tak intensywnie, jakby sama w nim była i zamknęła oczy, wytężając pozostałe zmysły.
Usłyszała również gdy Nazir przełączył kontrolkę w panelu na ścianie kabiny, a woda przestała spływać, a sam mężczyzna wyszedł na zimną posadzkę. Z łazienki wydostał się zaledwie kilka minut później. Włosy miał mokre, niedbale zaczesane palcami do tyłu, względnie w jednym kierunku. Naprędce ubrał się w ciemne spodnie, tym razem bardziej przypominające bojówki niż te, które kupił u T'Scaavy. Na klatkę piersiową naciągnął zieloną koszulkę.
- I jak? - uśmiechnął się na jej widok, widząc, że stoi z rękawicą ubraną. Przeszedł koło niej i podniósł kubek z kawą, unosząc go do ust by sprawdzić, czy można już ją pić. - Przydałoby się coś zjeść - dodał po chwili, gdy już podziękował za zrobienie mu kawy. Jeżeli nie miała nic przeciwko, otworzył drzwi prowadzące na korytarz, sugerując wyjście do mesy na śniadanie.


Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

14 sie 2016, o 19:52

Naprawdę nie sądziła, że uda się jej zgadnąć, jakie jest działanie sprezentowanych jej przez Nazira rękawic. Nie zastanawiała się, czy może spowodować jakieś zwarcie, jeśli coś pójdzie nie tak, a może nawet zrobić Khouriemu krzywdę. Był przecież w łazience, a ona na zewnątrz, przykładała ją tylko do drzwi, nie do jego nagiej skóry. Dlatego gdy zorientowała się, że jej domysły były słuszne, zamarła, na długą chwilę nieruchomiejąc, skupiona na tak doskonale słyszalnym szumie wody. Z transu wybudził ją dopiero dźwięk wyłączanego prysznica i sprawił, że oderwała się od ściany, odskakując na środek pomieszczenia.
Wpatrywała się w rękawicę z niedowierzaniem, w ciężkim szoku przyswajając to, co właśnie z drobnej nadziei stało się prawdą. Nazir nie tyle nie potępiał jej zainteresowań i rozrywek, co wręcz je wspierał. Tak to przynajmniej rozumiała. Gdy mężczyzna wyszedł z łazienki, uniosła na niego spojrzenie szeroko otwartych oczu. Nie zdążył ubrać się do końca - zieloną koszulkę trzymał jeszcze w dłoni, gdy rzuciła mu się na szyję w jedynym geście wdzięczności, jaki wydawał się jej słuszny. Pocałowała go mocno, tracąc cały dystans, jaki rano zmusił ją do wyjścia z łóżka.
- Są świetne - powiedziała cicho w końcu. - Jesteś najlepszy, dziękuję.
Nawet jeśli jeszcze chwilę temu nie domyślał się, że Irene sama doszła do tego, do czego służą żółte wypustki i po co rękawice łączą się z omni-kluczem, to teraz już raczej nie miał wątpliwości. Nie musiał już niczego jej pokazywać, nie potrzebowała, żeby tłumaczył jej ich działanie. Przytuliła się do niego mocno, wyglądając dość absurdalnie - w jego szarej koszulce, boso i z jedną czarną rękawicą na lewej ręce. Ale nadal nie pamiętała o tym, żeby się ubrać. Teraz to już całkiem.
- Ja nic dla ciebie nie mam, Nazir - powiedziała niepewnie. Może to była jakaś egipska tradycja? Że kiedy lądowało się w nowym miejscu, trzeba było komuś coś kupić? Nie znała się na prezentach, zawsze je dostawała, nigdy nie doceniała, rzadko kiedy dawała. Nie potrafiłaby wybrać niczego dla Khouriego, nawet gdyby się starała. Poza tym nie było jej teraz stać na sprzęt tej klasy. Poczuła się dziwnie. Przesunęła nosem po jego policzku, jednocześnie ściągając za jego plecami rękawicę z dłoni, ale nie odkładając jej, bo nie chciała się odsuwać.
- To najlepsze, co w życiu dostałam. Nie wiem, co mam powiedzieć - przeczesała palcami jego wilgotne włosy. - Kupujesz mi sukienkę, zabierasz mnie do ruin, potem taka noc i teraz to... nie wiem dlaczego to robisz, ale dziękuję.
Chciała się odsunąć, odłożyć rękawicę do pudełka, wypić kawę i zjeść śniadanie, ale nie mogła tego zrobić. Relacja, która zbudowała się między nimi przez ostatnie tygodnie i to, co robił dla niej, sprawiły, że Irene już całkiem zgłupiała. Nie chodziło o to, ile kredytów wydał na nią poprzedniego dnia i ile prezentów jej dał. Chodziło o to, że poznał ją dobrze, dość trudny do zniesienia charakter i problematyczne zainteresowania, ale niczego to nie zmieniło. Nie opieprzył jej za zakupy z Shani, choć pewnie wiedział na czym polegały, ani za hallex i dał jej rękawice, na zakup których sama by nie wpadła, bo nie miała pojęcia, że takie istnieją. Uniosła się na palcach i pocałowała go jeszcze raz, dawno nie czując się jednocześnie tak szczęśliwa i tak zmieszana. Pogubiła się we własnych emocjach.
- Żałuję, że nie porwałeś mnie pięć lat temu - zaśmiała się, odsuwając się lekko, by pozwolić mu ubrać się w koszulkę, którą wciąż trzymał w jednej ręce.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

15 sie 2016, o 00:16

Gdy rzuciła mu się na szyję, kiedy jego cała uwaga skupiona była na koszulce, którą planował ubrać, cały zesztywniał - głównie przez zaskoczenie. Nie spodziewał się po niej takiej reakcji. Może czekał na kolejne, wymruczane dziękuję, niemal nieśmiałe gdyby nie to, że nie mówiła w ten sposób otwarcie z innych powodów. Parsknął śmiechem zanim zamknęła mu usta pocałunkiem, po którym objął ją, mocno do siebie przyciskając. Nie przeszkadzało mu to, jak była ubrana, albo jak wyglądała bez makijażu i z niedbałym kokiem na włosach, jednocześnie nosząc zbrojoną rękawicę. Patrzył na nią i całował tak, jakby znów zrobiona była na bóstwo, a ubrana była w obcisłą, zieloną sukienkę wpasowującą się w kolor jej oczu.
- Cieszę się, że ci się podobają - odrzucił, rozumiejąc najwyraźniej, że poznała zastosowanie rękawic. - Widziałem je już od jakiegoś czasu. Pomyślałem, że będziesz umiała je wykorzystać.
Nie mógł widzieć tego, jakie miała zainteresowania lub co robiła w wolnym czasie. Znali się niecały miesiąc, który wymagał od niej więcej otwartej walki niż szpiegostwa. Zakup takich rękawic mógł więc tylko potwierdzać to, że przeczytał jej akta i wiedział czym zajmowała się wcześniej, albo po prostu miał bardzo dobre przeczucia. Mogła strzelać w to pierwsze.
Przesunął dłonią po jej ramieniu, docierając do twarzy, która tak mu się podobała. Nie odrywał wzroku od jej oczu, choć jego dłoń luźno przesunęła się po jej niezakrytym przez włosy karku, a potem przeniosła się na ciepły, jasny policzek i skroń. Ujął jej twarz, gotów pocałować ją po raz kolejny, lecz na razie tego nie robił. Tylko obserwował. Badał opuszkami palców wolnej ręki miejsce, w którym wcześniej tkwił siniak, po którym nie było już śladu.
- Nie musisz mi niczego kupować - zaśmiał się z jej odpowiedzi, choć pewnie gdyby wygłosiła swoją myśl o egipskich tradycjach, rozbawiłaby go jeszcze mocniej.
Czując jej dłoń odgarniającą mokre włosy, uśmiechnął się szerzej, choć to, co mówiła, odbiło się na jego wyrazie twarzy. Nie spochmurniał, jego rozbawienie nie zniknęło, lecz westchnął bezgłośnie, chcąc złapać jej dłoń, lecz powstrzymując się i pozwalając jej, by błądziła gdzie tylko jej się podobało.
- Dzięki tobie czuję się jak człowiek - mruknął tak cicho, jakby miał nadzieję, że mimo wszystko go nie dosłyszy. Przeniósł spojrzenie z jej oczu na wydatne kości policzkowe i płomiennorude włosy, odgarniając nieistniejące kosmyki za jej ucho, żeby móc zająć czymś rękę. - Poza tym cieszysz się jak dziecko gdy widzisz nowe rzeczy. Lubię na to patrzeć.
Wypuścił powietrze z ust w tej samej chwili, w której nieco się odsunęła. Uśmiechnął się szerzej słysząc jej uwagę, która, choć przypominała przeszłość, nie sprawiła, że pogrążył się w mniej entuzjastycznych myślach. Wciągnął koszulkę przez głowę w ułamku sekundy, niedbale ją rozprostowując na własnej klatce piersiowej.
Jego wzrok mówił więcej niż słowa, których nie potrafił dobrać w odpowiedni sposób. Patrzył na nią specyficznie, nawet Vertigo nie potrafiło tego zaszufladkować. Nie było to pożądanie ani uwielbienie, nic z tak prostych i płytkich rzeczy. Uśmiechał się w tajemniczy sposób, albo to mieszanina emocji, którą właśnie odczuwała, sprawiała, że postrzegała to na taki sposób. Nachylił się do przodu, składając na jej szyi pocałunek, choć tak naprawdę sięgnął za nią, do stołu, po kawę, którą mu przyniosła.
- Isis może ci puszczać radio w różnych pomieszczeniach, jak chcesz się z nimi oswoić - zasugerował, wskazując głową na jej rękawice. Crescent był pusty, poza ich dwójką. Nie miała zbyt wiele pola do popisu ani ludzi do podsłuchania, a Nazir raczej nie należał do osób, które gadały do siebie. W przerwach od rozmów z SI robił więc wszystko w kompletnej ciszy.

Wróć do „Prywatne jednostki”