Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Crescent

17 gru 2016, o 02:26

Coś, co wyglądało na pomieszanie parsknięcia śmiechem z prychnięciem, wydobyło się z jego ust, gdy wypowiedziała już dawno zapomniane imię. Pokręcił głową, komentując jej propozycję tylko w ten sposób - choć z drugiej strony, za komentarz mogła też uznać jego natychmiastowe dopicie resztki wina, które, choć dobre w smaku, jednocześnie wydawało się być mocne. Zamiast pozwolić jej odłożyć butelkę z powrotem na blat, sam ją zabrał, by dolać też sobie - choć mało. Musiał mieć świadomość, że na gali również będą pić, choćby po to, by umilić sobie ten wieczór - albo nie zwracać na siebie uwagi.
- Może być - potwierdził, przytakując, po czym przełożył kieliszek z jednej dłoni do drugiej, chcąc wpisać zaproponowane przez nie dane. - Ethan Lowe - powtórzył ciszej, sprawdzając, jak jego nowe imię i nazwisko brzmią wypowiadane głosem domniemanego właściciela. - Dużo razy zmieniałaś już imiona? - zagadnął, obserwując, jak program generuje pozostałe dane automatycznie. Jak zwykle nie poruszał tematu danych, które Weston posiadał na temat Irene, a które Khouri z pewnością czytał. Może nie zawierały żadnych innych tożsamości, a może było ich mało i chciał wiedzieć, czy nie miała większej ilości wersji. W międzyczasie, zaznajamiając się ze swoją nową osobą, szybko dopijał wino, by chwilę później nachylić się i odstawić kieliszek na blat.
Nie wyglądał na zdezorientowanego lub zestresowanego - albo był w stanie dobrze ukryć przed nią i Vertigo swoje nerwy, albo względnie ich w tej chwili nie czuł. Musiał już mieć doświadczenie w podawaniu się za innych ludzi - chociażby dowodem na to był Hames. Poprzedni pracodawca Nazira był inteligentny i choć Khouri nie musiał trzymać się zmyślonych faktów na temat jego życia, sporą część tych prawdziwych musiał omijać, dbając o inne przykrywki członków swojego zespołu, powoli wdrażanych w sytuację.
Zerknął też na jej omni-klucz, jednocześnie udostępniając jej własną osobę. Po tym dezaktywował urządzenie, zerkając przy tym na Dubois, sprawdzając jej gotowość do wyjścia i udania się na galę.
Jedna z jego brwi uniosła się do góry, gdy do mężczyzny dotarły żądania. Uśmiechnął się szelmowsko, obserwując, jak kobieta ląduje na jego kolanach, jedną z dłoni automatycznie prowadząc ku jej talii, podczas gdy drugą pozwolił jej ułożyć za niego. Była ciepła w dotyku, cieplejsza od nagiej skóry uda, na której wylądowała.
- Czemu nie? Ja będę - odpowiedział niewinnie, niemal niezauważalnie, lecz z całą pewnością odczuwalnie, podążając ręką w górę jej uda w nieśpiesznym ruchu.
Mruknął coś niezrozumiałego, czując jej dotyk na swojej szyi. Pod opuszkami palców poczuła dreszcz jego skóry, nim przeniosła je ku krótszym włosom z boku głowy.
- Lubię gdy to robisz - wyznał, przysuwając własną twarz do jej szyi, nie zatrzymując błądzącej po jej udzie dłoni, która, zahaczając o materiał sukienki, wsunęła się pod nią chwilę później. - Próbujesz być przekonująca - stwierdził zaczepnie, muskając nosem odsłoniętą, nagą skórę w zgięciu szyi rudowłosej.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

17 gru 2016, o 12:25

- Dużo - odparła, na chwilę milknąc. Miała tych imion sporo przez ostatnie dwa lata. Można by nawet stwierdzić że zbyt wiele. Nie wszystkie pamiętała. A czasem się jej myliły. - Chociaż częściej po to, żeby od czegoś uciec, niż żeby profilaktycznie uniknąć problemów. Tego się nauczyłam dużo później.
Dawno nie używała swojego prawdziwego imienia przez tak długi okres czasu, jak teraz. Życie jej na to nie pozwalało. W tej chwili nie wyobrażała sobie, żeby Nazir nazywał ją inaczej. Za bardzo lubiła, gdy nazywał ją Irene. Dobrze to brzmiało w jego ustach. Pokręciła głową, odsuwając od siebie nieprzyjemne myśli i z powrotem się uśmiechnęła. To nie było teraz istotne.
Spojrzała na Khouriego, unosząc lekko w górę jedną brew. On był rozproszony ostatnio za każdym razem, jak Irene była obok niego. Słysząc jego kolejny komentarz, parsknęła śmiechem.
- Próbuję - powtórzyła z rozbawieniem. - Czyli coś jest na rzeczy, tak? Tylko po prostu nie chcesz mi powiedzieć.
Starała się ignorować ciepło jego dłoni pod materiałem sukienki i oddech, który czuła na szyi. Nie było to łatwe, ale dało się. Głównie dzięki temu, że faktycznie jej myśli ciągle krążyły wokół innych tematów: targów, a teraz też tajemnicy, którą Khouri przed nią miał. Spojrzała na niego, dłonią lekko podnosząc jego głowę, tak, by ich oczy się spotkały.
- Powiedz - powiedziała. Teraz już zabrzmiało to bardziej jak prośba, niż żądanie. Nie potrafiła przejść nad tym do porządku dziennego, z tą świadomością, że jest coś, czego nie wie. Znalazła się jeszcze bliżej, przesuwając nosem po jego policzku, a gdy dotarła do ucha, szepnęła: - Proszę.
Była teraz zbyt rozkojarzona, by prowadzić do czegoś konkretnego. Nie chciała przed targami lądować w łóżku, za dużo czasu poświęciła na przygotowanie się do wyjścia, żeby teraz rozwalić sobie włosy i pomiąć sukienkę. Ale tak, próbowała być przekonująca, choć wobec Nazira jej argumenty nigdy nie były jakoś szczególnie skuteczne. Liczyła na to, że może akurat teraz się jej uda. Nigdy nie była cierpliwa.
- Chyba że co bym nie robiła, to i tak nie zamierzasz się przyznawać. W takim razie możesz od razu zamawiać taksówkę - uśmiechnęła się, wzruszając nagimi ramionami i odsuwając się nieco od Khouriego. Obserwowała go z bliska, dochodząc do wniosku, że koszula mu pasuje. Tak samo jak uśmiech. Był innym człowiekiem, może dlatego że dla odmiany wydawał się szczęśliwy.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

18 gru 2016, o 17:26

Khouri nie był ani głupi, ani też nie znał jej tak krótko, by nie widzieć, czego robi. Nie próbowała się zresztą kryć. Obserwował jej poczynania z wyraźnym rozbawieniem, choć jego dłoń nie odrywała się od kobiecego uda, zataczając powolne kręgi na jego powierzchni, z każdym posuwając się o milimetry dalej niż wcześniej. Drocząc i lekko łaskocząc, choć jego mina wskazywała wyłącznie na jego niewinność - zupełnie tak, jakby ta dłoń nie należała do niego i nie miał nad nią kontroli.
Obserwował twarz Irene z uwagą, uśmiechając się szelmowsko nadal, wyraźnie mając do tego powód. Może zgadła, może po prostu bardzo lubił się z nią droczyć. Może nie chciał, żeby teraz wszystko przerywała, bo tak naprawdę nie miał jej nic ciekawego do powiedzenia. Na te pytania nie mogło odpowiedzieć jej Vertigo. Nie mógł nic poza samym Nazirem, który nie wydawał się być do tego skłonnym.
- Manipulantka - mruknął z niezadowoleniem, wplatając dłoń w jej włosy, odgarniając nieliczne kosmyki zasłaniające szyję. Korzystając z tego, na jak minimalną odległość przesunęła własną twarz do jego, odwrócił się nieco, składając na jej policzku krótki, miękki pocałunek, w tej samej chwili, w której wędrująca po jej udzie dłoń przestała zataczać koła, tylko powoli przesunęła się jeszcze dalej.
- I szantażystka - dodał z większym rozbawieniem, na wieść o wzywaniu taksówki, jeśli od początku wiedział, że nie wyjawi przyczyny świętowania.
Westchnął cicho, niemal bezgłośnie, gdy się odsunęła. Cofnął również rękę, opierając ją na jej talii - na, nie pod sukienką.
- Rozmawiałem z Isis, porobiłem też kilka telefonów. Myślimy nad zmianą przeznaczenia Crescenta - rozejrzał się po kajucie, opadając całkiem na oparcie kanapy. - Jest szybki. Bardzo. Mógłby utrzymać nas na wodzie. - dokończył, nie precyzując, co dokładnie miał na myśli. Może stwierdził, ze skoro i tak wydusiła z niego te informacje, to tyle jej wystarczy.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

18 gru 2016, o 23:05

Wzruszyła lekko ramionami, uśmiechając się do Nazira. Powinna się odsunąć, bo bliskość mężczyzny była na tyle uzależniająca, że obawiała się, że ostatecznie nie wstanie, nie skupi się z powrotem na popołudniu. Chciała być przekonująca, tymczasem powoli zaczynała mieć problem z przypomnieniem sobie, czego właściwie chciała. Na szczęście odsunął rękę od jej nagiej skóry, obejmując ją zamiast tego w pasie.
- Możesz mnie nazywać jak chcesz, pod warunkiem, że się dowiem o co chodzi - odparła na te dwa oskarżenia, które rzucił w jej stronę. Dobrze wiedziała, że prościej by było Khouriego przekonać kilkoma logicznymi argumentami, ale szkoda jej było nie wykorzystać tego, jak na nią spojrzał, gdy weszła do kapitańskiej kajuty. Gdyby miało to wpływ na ciąg dalszy dzisiejszego dnia, pewnie by nalegała bardziej, może nawet w ten bardziej przemawiający do Nazira sposób. Czegoś jednak się już dowiedziała.
Naturalnie, czegoś totalnie enigmatycznego i niekonkretnego. Westchnęła.
- Zmianą przeznaczenia? - uniosła lekko jedną brew. Nadal nie chciała zakładać, że mężczyzna poważnie rozważa zajęcie się czymś innym, niż służbą Przymierzu. Wolała zostać pozytywnie zaskoczona, niż rozczarowana, bo doszła do jakichś wniosków zanim właściwie dowiedziała się prawdy. Może zastanawiał się, czym może zająć się Irene, gdy on dostanie swój przydział. Ale czy wtedy miałby ochotę to świętować?
Pokręciła głową i podniosła się z kolan Nazira, sięgając jeszcze raz po butelkę. Uzupełniła sobie kieliszek. Po szybkim wypiciu pierwszego, teraz mogła sobie pozwolić na powolne smakowanie dobrego wina. Zapamiętywanie go na przyszłość i faktycznie celebrowanie tej najwyraźniej nadzwyczajnej chwili. Upiła niewielkiego łyka i zrobiła kilka kroków po kajucie, idąc za wzorem Nazira i rozglądając się wokół, jakby była tu po raz pierwszy. Może liczyła na to, że zobaczy coś nowego, ale nic nie zmieniło się, odkąd była tu ostatni raz. Może zmieni się razem z przeznaczeniem Crescenta.
- Nadal nie wiem o co ci chodzi, ale nie będę już zgadywać - stwierdziła z rozbawieniem, bezmyślnie przesuwając wolną dłonią wzdłuż swojego naszyjnika. - Więc jak dojrzejesz do tego, żeby mi to wyjaśnić, to daj znać.
Uruchomiła omni-klucz, żeby sprawdzić, czy Shani przypadkiem się nie odzywała, ale dziewczyna milczała. W sumie umówili się pół godziny przed rozpoczęciem, a było jeszcze znacznie wcześniej. Potem połączyła się z extranetem, sprawdzając, czy coś już na temat targów pisali, czy nadal tylko trwało odliczanie i nic więcej.
- To co z tą taksówką?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

18 gru 2016, o 23:43

Przebiegły uśmiech Khouriego długo nie znikał z jego twarzy - najwyraźniej jej warunek nazywania jej jak chciał nie wywarł na nim wrażenia. Przesunął jedynie dłonią wzdłuż jej talii, badając fakturę miękkiego, onrytowego materiału, okrywającego doskonale znane mu ciało. Jego wzrok siłą rzeczy podążył w to samo miejsce - spoglądał na to, jak drobne zagniecenia znikają pod wpływem jego dotyku.
- Mhm - mruknął, nie decydując się na wyjaśnienie tego określenia, lub zastosowanie jakiegoś synonimu, który ułatwiłby jej odgadnięcie tego, co też mężczyzna mógł mieć na myśli. - Jeśli nam się uda - dodał ostrzegawczo, może by ostudzić jej możliwy, rodzący się entuzjazm. Sam fakt tego, że uznał, iż coś związanego z tą niepewną wizją zmiany warte jest świętowania mogło takowe uczucia w niej rozbudzić.
Obserwował ją gdy podnosiła się z jego kolan, zabierając rękę. Zamiast rozglądać się po Crescencie, wbił wzrok w jej sylwetkę. W profil jej twarzy, gdy stanęła bokiem. Siedział tak przez dłuższą chwilę, napawając się tym widokiem, nim oderwał plecy od oparcia kanapy, pochylając się nieco i opierając łokcie o własnych kolanach.
- Dam znać jak dojrzeję - potwierdził z tym samym rozbawieniem, które dosłyszał w jej głosie. Poderwał się z kanapy, w przeciwieństwie do niej nie decydując na dolanie sobie wina i rozkoszowanie się smakiem po poprzednim toaście i szybkim wypiciu następnej porcji. - Może po gali będzie już coś wiadomo - dodał dość luźno, niezobowiązująco, gdybając, lecz nie przywiązując do tych słów na tyle wielkiej wagi, by mogła rozpoznać, czy ma coś już w tej kwestii zaplanowane, czy zwyczajnie chodziło o czas, lub inną kwestię. Obszedł stół, stając przy ścianie obok wejścia do łazienki. Panel dotykowy zareagował natychmiast, wsuwając do środka metalową płytę, a następnie odsuwając ją na bok, prezentując małą, kompaktową szafę. Na wieszakach znajdowało się kilka rzeczy, prawdopodobnie tyle, ile w tym momencie mogłaby powiesić u siebie Irene - lub nawet mniej. Bez wahania sięgnął do marynarki od garnituru i wyciągnął ją na zewnątrz, oglądając raz jeszcze pod światło, które tańczyło na metalowych zdobieniach, odbijając się od nich. Drzwi do szafy zasunęły się automatycznie same gdy powiesił z powrotem pusty już wieszak i odsunął się od ściany, wkładając marynarkę na siebie.
- Już zamówię - odparł, uruchamiając omni-klucz i wstukując jedną komendę.
Podszedł do stołu, zgarniając z niego paczkę papierosów i wkładając do jednej z wewnętrznych kieszeni. Zaraz po tym zastygnął, wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
- Wziąłbym generator tarcz, bo pewnie wpuściliby mnie z nim do środka, ale to z góry przyciągnie do nas uwagę ochrony - westchnął, rezygnując z tego pomysłu. Prawdopodobnie niewielu gości targów w centrum stolicy Thessii myślało o możliwych walkach i sposobach na obronę przed niechybną śmiercią.
- Chodźmy - uśmiechnął się do niej, stając przed wyjściem z kajuty i czekając, aż dotrze do niego sama, przepuszczając ją przodem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

7 lut 2017, o 11:58

Prom chodził głośno - zdecydowanie nie był jednym z najlepszych modeli, ale działał i leciał do przodu, kierowany przez Selzię, która natychmiast w destynację wpisała doki, lecz jeszcze przed tym skierowała pojazd w innym kierunku, by upewnić się, że nikt za nimi nie podąża. Po szaleńczej ucieczce, pojazd wtopił się w tło dopiero gdy minął kilka innych taksówek i zwolnił, ustawiając się w korytarzu powietrznym, którym poruszało się wszystko inne leniwym tempem.
- Chyba też sobie muszę takie zrobić w swoim - odparła Assaf rzeczowym tonem. Khouri w tym czasie zabezpieczał karabin, pochylając się najpierw by go podnieść. - Dobiega? Czyli jednak tam była?
- Ciekawe ile razy już tam doszła. Patrząc na siebie samą - odparł Khouri pod nosem, na co Shani parsknęła śmiechem, szybko rezygnując z dalszej rozmowy na temat tego, co wydarzyło się w wieżowcu. W końcu to było za nimi, a perspektywa myślenia o nagrodach była zbyt kusząca, by moc ją ignorować.
Selzia skinęła głową, nie odpowiadając nic rudowłosej, choć nie wyglądała już na tak naburmuszoną jak wcześniej. Wydawało się, że zła jest na Shani, a nie na pozostałą dwójkę, więc to z kuzynką Nazira unikała kontaktu - teraz po prostu prowadziła, siedząc z przodu promu, ciężko było jej więc spokojnie prowadzić rozmowę.
- Zobaczysz - Assaf uśmiechnęła się szeroko, choć ów uśmiech przybrał nieco drapieżnego wyrazu. - Wyślemy koordynaty.
Khouri nawiązał z dziewczyną kontakt wzrokowy i choć żadne z nich niczego nie powiedziało, wydawał się rozumieć. Parsknął śmiechem, wracając do oglądania karabinu, który po krótkiej chwili postanowił odłożyć obok. Nie wyglądał na zainteresowanego wzięciem go.
Odwzajemnił spojrzenie Dubois, za satysfakcją dostrzegając u niej miotające nią, pozytywne uczucia. On również wydawał się być zadowolony, choć nie miał dla siebie żadnych ukradzionych Zu czy wystawcom fantów. Satysfakcja z dokonania czegoś takiego nawet u niego musiała być ogromna. Uśmiechnął się szelmowsko, choć ciężko było stwierdzić, czy z powodu tego, co dokonali, czy wyrazu twarzy jaki miała rudowłosa i spojrzenia, jakim go objęła.
- Poczekać? - spytała Shani, spoglądając na mężczyznę, tym samym zmuszając go do odwrócenia spojrzenia od Dubois. Pokręcił głową przecząco, wstając z miejsca.
Prom szybko wyłamał się ze zwykłego korytarza powietrznego. Selzia gnała w kierunku doków, w których mieli być w zastraszającym tempie.
- Znajdziemy cię potem - odparł, łapiąc walizkę w dłoń i podnosząc ją, gdy przez okno dostrzegł już doki.
Ponownie przywitało ich rześkie powietrze - w dokach jednak wydawało się być nieco bardziej wilgotne, jakby niedawno w tej części miasta padał lekki deszcz. Chłód nie miał szans przebić się jednak przez euforyczne doznania, które odwracały uwagę od czegokolwiek. Crescent czekał na nich taki, jak zawsze - nic nie zwiastowało nadchodzącej tragedii i chyba tym razem faktycznie mogli być spokojni o to, że nic takiego nie nadejdzie.
Gdy śluza otworzyła się, Khouri wszedł do środka i postawił na ziemi wielką walizkę, odwracając się, by zablokować ją po tym, gdy do środka weszła rudowłosa. W środku panował półmrok, rozświetlany jedynie dwoma, awaryjnymi światłami.
- Zainteresuje was pewnie informacja o zamknięciu gali. Ewakuacja została odwołana, lecz gości wysłano do domu. - metaliczny głos SI odbił się od ścian, witając ich na pokładzie. - Wszczęto dochodzenia dotyczące wywołania alarmu, lecz Jalessa Zu jeszcze nie spotkała się z policją.
Mężczyzna jej nie słuchał. Nie podniósł walizki, która musiała interesować Dubois teraz tak, jak nic innego. W jego oczach płonął ogień, a nagromadzona ekscytacja sukcesem, ucieczką i całą tą adrenaliną desperacko szukała ujścia. Szybko jedna z jego dłoni znalazła się na jej talii, mało delikatnie popychając ją na ścianę śluzy.
- Tiberius Nevarr nie został jeszcze odnaleziony. Nie stawił się na ewakuacji.
Przez dłuższą chwilę, na którą pozwalała mu jego cierpliwość, czuła na swojej szyi ciepły oddech, nim skórę rozpalił gorętszy pocałunek.
- Ostatnio widziano go w stanie nietrzeźwości w parku. Jeszcze nie wie, że jego prototyp został skradziony.
Palce wpiły się w jej talię, przyciągając ją z powrotem do męskiego ciała, jakby jego właściciel nie był w stanie zdecydować, albo nie dbał o to, czy ona miała własne preferencje co do usytuowania się, czy też zrobienia czegokolwiek innego, jak przebranie się czy sprawdzenie pancerza.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

7 lut 2017, o 13:41

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Sama też nie kontynuowała tematu Jalessy, która teraz musiała być wściekła. Nie chciała martwić ani Shani, ani jej partnerki. To Emma Thibodeau będzie poszukiwana w razie czego, a w trakcie lotu do doków przestała ona istnieć. Irene uruchomiła omni-klucz i usunęła tę tożsamość, wracając do poprzednich ustawień urządzenia. Z powrotem stała się sobą, tą, której nikt nie szukał, nikt nie zamierzał wsadzić do pierdla i która mogła beztrosko spędzić resztę dnia, świętując sukces.
- Nie czekajcie. Muszę wziąć prysznic - samo przebranie się z zakrwawionej sukienki nie sprawi, że Irene poczuje się lepiej. Potrzebowała choćby krótkiej chwili dla siebie, podczas której będzie mogła doprowadzić się do porządku, przebrać i poprawić makijaż. W końcu czekała ich teraz cała noc na nogach.
Wchodząc do statku odetchnęła z ulgą, unosząc wzrok w górę, gdy odezwała się Isis. Tak jakby miała zobaczyć jej fizyczną reprezentację gdzieś pod sufitem. Przyzwyczajała się wciąż do tego, że była wszędzie wokół. Głos dobiegał z głośników, które znajdowały się gdzieś na górze, może dlatego nadal tak robiła.
- Szkoda. To była dobra gala - odparła, jeszcze zanim Nazir objął ją i popchnął w stronę ściany. Potem jeszcze przez chwilę usiłowała skupić się na tym, co mówiła SI, ale było to znacząco utrudnione przez jego działania. Westchnęła i uniosła dłoń, przesuwając paznokciami w górę po jego karku. W przypadku Tiberiusa całkiem możliwe było, że pobiegł w park i nie przestał biec do tej pory. W swoim stanie ledwie wiedział, gdzie jest góra, a gdzie dół. Pewnie nawet nie zorientował się, że coś jest nie tak. Jutro rano, jak obudzi się trzeźwy, wpadnie w depresję spowodowaną stratą prototypu. Teraz pewnie bawił się równie dobrze, co ona.
No, może nie aż tak.
- Nie masz pojęcia jak cieszę się, że cię poznałam - przyznała, za bardzo upojona emocjami, żeby martwić się tym, czy powinna pozwalać sobie na takie wyznanie, czy nie. - Jesteś wspaniały. Dziękuję.
Być może chciała powiedzieć coś więcej, a na pewno więcej podobnych myśli krążyło w jej głowie, ale nie mogła ich już wypowiedzieć, bo jej usta skupiły się na odnajdowaniu ust Khouriego. Przyciągnęła go do siebie, nie protestując gdy oparł ją o zimną ścianę, bo tym razem wciąż miała na sobie sukienkę z zakrytymi plecami. Gdy skupił się na szyi Irene, jej spojrzenie powędrowało nad jego ramieniem w stronę zamkniętej walizki, ale to przecież mogła zrobić za chwilę. Chociaż bardzo ją kusiło, to wiedziała, że nie musi się spieszyć, bo było już jej. Mogła w ramionach Nazira poszukać teraz ujścia tych emocji, które nabudowali na balkonie, a ostatnie wydarzenia uczyniły je tylko silniejszymi.
Przywarła do niego, przesuwając kolanem w górę jego nogi i nie przejmując się już tym, że sukienka się podwijała. I tak zaraz nie będzie jej na sobie miała. W swoich gestach znów była zachłanna i gwałtowna, bo okoliczności wpłynęły na nią za mocno, by była w stanie zachować resztki cierpliwości. Ale to samo widziała u Nazira, skoro nie pozwolił jej nawet przejść do kajuty. Przesunęła dłońmi po jego marynarce i sięgnęła do częściowo rozpiętych już guzików koszuli, by rozpiąć ich resztę. Dobrze wyglądał, ubrany tak, jak teraz. Aż trochę żałowała, że za chwilę już nie będzie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

7 lut 2017, o 22:17

Wyświetl wiadomość pozafabularną Isis musiała rozumieć, że Nazir kompletnie jej nie słuchał, bo przestała mówić - albo zwyczajnie nie miała już nic do przekazania. Śluza pozostała kompletnie cicha - szum pracujących systemów był odległy. Silniki były nieaktywne, jedynie systemy podtrzymywania życia działały na okrągło. W momencie, w którym zamknęła się za nimi śluza, również odgłosy Thessiańskiej nocy przestały do nich docierać wraz z chłodem wiatru. W ciągu kilku sekund zostali kompletnie sami, a po kilku następnych, również nawiązywanie kontaktu przez sztuczną inteligencję odeszło w niepamięć.
Obserwował ją uważnie, gdy mówiła, jakby połowę sensu odczytywał ze słów, a połowę z mimiki jej twarzy. Na jego twarzy zaszła zmiana - pożądanie zmieniło charakter. Jednocześnie to wyznanie wydawało się go powstrzymywać, dawać mu cierpliwość potrzebną do odpowiedzi, z drugiej jednak strony jedynym, czego pragnął, było zniwelowanie mikroskopijnego dystansu między nimi.
Podziękowania były czymś, co powinno się przyjąć, być może odpowiedzieć czymś równie miłym. On wręcz przerwał jej w połowie słowa, wpijając własne usta w jej w pocałunku tak gwałtownym, jakby utracił kontrolę w ułamku sekundy. Przyznanie tego, że cieszyła się z ich poznania, wiązało się z zamknięciem ich pierwszego rozdziału. Wyparciem Ikara, Asteroidy, Stinga. Wszystkich nieprzyjemności, przez które musieli przejść by dotrzeć do tego punktu znajomości, który w normalnych przypadkach pojawiał się najpierw, przed wszystkimi innymi problemami. Zupełnie tak, jakby poznali się tutaj, na Thessii, na której spędzili wspaniałe wakacje po tragicznym początku, który w impulsywnym wyznaniu okazał się tego wart.
Brzeg jej sukienki nieustannie się podwijał, początkowo naturalnie, gdy uniosła swoją nogę, opierając o jego ciało. Później na jej udzie znalazła się jego dłoń, delikatnie przesuwając do góry, w przeciwieństwie do tego, jak niewzruszony stał mężczyzna gdyby tylko chciała go odsunąć. Błądzące po jej skórze opuszki palców sprawiały wrażenie, że całe jego napięcie skryło się pod powierzchnią, doskonale widoczne, lecz powstrzymywane. Usta złożyły pocałunek w kąciku jej, przesuwając się niżej, na płatek ucha, w miarę, gdy biały materiał podnosił się coraz wyżej.
Wolna ręka owinęła się wokół jej talii w żelaznym uścisku, podczas gdy druga niemal niezauważalnie przesunęła się kilka centymetrów w górę, zaczepiając o materiał bielizny. Odsunął własne usta od jej tylko po to, by móc na nią spojrzeć - z uwagą, obserwując, jak układają się na jej twarzy cienie, gdy padało na nie stłumione światło awaryjnych lamp. Jak układa się sukienka, odsłaniająca oba, nagie ramiona, których jedno po krótkiej chwili postanowił pocałować. Pozwolił jej na rozpięcie guzików jego koszuli, ale nie wyglądał, jakby chciał, żeby robiła cokolwiek więcej. Trzymał ją przy sobie mocno, nie dając ani miejsca, ani możliwości na zrobienie czegokolwiek. Upajał się zapachem jej włosów i skóry, powracaniem do miejsc, które znał i zapamiętał w jej ciele, i poznawaniu ich na nowo. Przyjemnością, jaką chciał jej dawać bardziej, niż czekać na jej rewanż. Jego palce zatoczyły kilka kręgów na jej skórze, niemal niewyczuwalnych, drażniących zmysły, nie ciało, nim dłoń nie przesunęła się dalej, gdzie dążyła i miała zostać na dłuższą chwilę. Pochylił głowę, składając na jej ustach długi pocałunek, pełen uczuć, które widoczne były w jego oczach za każdym razem, gdy widział uśmiech wymalowany na jasnej twarzy rudowłosej.
Walizka leżała obok, chwilowo zapomniana, tak jak obecność milczącej SI, z braku laku zajętej innymi problemami.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

7 lut 2017, o 23:18

Może właśnie przez to, że zaczęli od tego, co najgorsze, mogli pozwolić sobie na to, co mieli teraz. Inaczej Irene była pewna, że nie zagrzałaby długo miejsca u jego boku. Pewnie spędziliby razem wieczór, może noc, biorąc pod uwagę jak bardzo na nią działał. Może nie potrafiłaby odmówić. A może tak się jej wydawało teraz, kiedy wszystkim, czego pragnęła - poza otwarciem walizki, naturalnie - był dotyk jego dłoni i smak jego ust. Pewnie poszłaby dalej, w świat, a on nadal byłby tym mrukiem, którym był gdy go poznała. Wiedziała, że miała ogromny wpływ na jego życie. Obróciła je o sto osiemdziesiąt stopni, tak samo jak jego uczucia. Wiedziała o tym, choć jej tego nie powiedział, tak samo jak zdawała sobie sprawę z własnych - do tego jednak się nie przyznawała nawet przed samą sobą. Przed wszystkimi innymi musiała udawać, on znał ją już od podszewki i ani razu jeszcze nie dał jej do zrozumienia, że cokolwiek mu w niej przeszkadza. Gdyby była kimś innym, dawno już jej wyznania stałyby się bardziej konkretne. Ale nie była, pozostały jej więc próby przekazania tego wszystkiego, co czuła, w inny sposób.
Westchnęła, zapominając o walizce, gdy dłoń Nazira zaczęła wędrować w górę jej uda. Kontrolowała się przez cały wieczór, teraz zaczynała się gubić. Obejmujący ją mężczyzna był wszystkim. Był jej, a ona była jego, nawet jeśli takie określenia sprawiały, że się wściekała. Odwzajemniła pocałunek z tym samym żarem, jaki czuła że strony Khouriego, przywierając do niego jeszcze mocniej, gdy zorientowała się, co zamierza. Nie wiedziała jak może jeszcze się powstrzymywać, jakim cudem potrafi zająć się tylko nią w tym głodzie, jaki widziała w jego oczach, ale nie miała siły zaprotestować. Była upojona radością, adrenaliną i jego gorącym dotykiem, choć tym ostatnim chyba bardziej, niż czymkolwiek innym. Jęknęła, odchylając głowę i opierając ją o ścianę, tak, by miał dostęp do jej szyi, bo to tam właśnie najbardziej lubiła czuć jego ciepły oddech. Gdy w końcu nie kontrolując się już wcale zacisnęła palce na jego ramionach, zapominając o znajdujących się na nich bliznach, nawet zaleczonych, jedynym co przeszło przez jej głowę była myśl, że nie chciała, by ten dzień się skończył.
Zupełnie zapomniała o tym, że na statku wciąż była Isis. Przedtem wstydziła się i nie potrafiła sobie poradzić z myślą, że SI ich obserwuje, w tej chwili nie miało to dla niej znaczenia. Tak samo jak nie miała dla niej znaczenia poplamiona sukienka i walizka za plecami mężczyzny. Chciała tylko jego, teraz, natychmiast. Chciała żeby poczuł to samo, co ona, chciała znaleźć się możliwie najbliżej. Zsunęła z siebie bieliznę, by zaraz sięgnąć do jego paska od spodni. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko, gdy całowała go łapczywie, przesuwając usta od jego warg, przez krzywiznę szczęki, po szyję, której zapach znała równie dobrze, co on jej konwaliowe olejki do włosów. Poprowadziła jego dłonie pod swoje uda, dając mu do zrozumienia, że ma ją podnieść, podczas gdy sama oplotła go nogami i objęła mocno. Nawet nie rozważała marnowania czasu na zdejmowanie sukienki i ciemnej koszuli. Nie teraz, nie tutaj. Priorytet był jeden.
Jęknęła cicho jego imię, potem powiedziała po swojemu coś, czego i tak nie miał prawa zrozumieć, aż w końcu odrzuciła głowę do tyłu i już nie mówiła nic więcej.
Ten dzień nie powinien się kończyć. Ta chwila też.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 lut 2017, o 00:53

Mogła tylko zgadywać co do tego jak skończyłaby się ich relacja gdyby poznali się w innych okolicznościach. Możliwe, że gdyby poznała Khouriego takiego, jakim był na Ikarze, lecz dla odmiany nie poszukującego właśnie jej, zamieniliby tylko kilka słów. Nie wyglądał wtedy na zbyt zachęcającego do dalszego kontaktu mężczyznę. Choć z drugiej strony, miała szansę jedną na milion, że gdyby nie jej krótki piracki epizod, nigdy nie stoczyłby się tak nisko, nie przeistoczył w mrukliwą osobę, niechętnie mówiącą więcej, niż było potrzebne.
Tak czy inaczej, w tym momencie on również musiał czuć się wspaniale z tym, że poznali się nawet w takich okolicznościach. Mogąc odpuścić zalegające w jego głowie resztki wyrzutów sumienia, gdy kilka słów upewniło go w tym, co widział w jej czynach. Że patrząc na niego nie myślała o brudnej, mrocznej asteroidzie, na którą ją zawiózł, a na której zrobił również mało przyjemne rzeczy by mieć pewność, że rudowłosa uchowa się przy życiu. Nie pamiętała o eksplodującym statku transportowym z całą załogą na pokładzie, której wcześniej obiecał, że zostawi ich w spokoju jeśli wydadzą mu przewożoną kobietę. Nie czuła na swojej szyi żelaznego uścisku, a na twarzy ciepłej krwi atakującego, którego zabicie rozpoczęło mały podrozdział w ich znajomości.
Skupienie się wyłącznie na niej było łatwe. Była wszystkim, czego w tej chwili potrzebował, o ile nie w całym swoim życiu. Jej ciało było jak doskonała rzeźba, odkrywana na nowo z każdym przesunięciem dłonią po jej aksamitnej skórze. Bliskość była niczym narkotyk, który wyciągał ich z rzeczywistości do wymiaru, w którym nie liczyło się nic ani nikt. Poza nimi.
Poczuła, jak jego usta wyginają się w pocałunku. Wiedział, co powinien robić, ale za każdym razem jej reakcja przebijała tę powierzchnię, pod którą skryta była żądza. Przycisnął ją mocniej do siebie, niemal boleśnie wpijają palce w jej talię, choć nie zdając sobie z tego sprawy. Przykryta rudymi kosmykami głowa oparła się o metalową ścianę, chłodząc z jednej strony, podczas gdy mężczyzna z drugiej skrył własną twarz w jej włosach, składając krótkie, choć czułe pocałunki na jej szyi.
Być może nie pozwoliłby jej na taki obrót sytuacji. Może znalazłby w sobie wystarczające pokłady samokontroli, by trzymać ją w objęciach do końca świata, nie pozwalając na zrobienie czegokolwiek. Ale nie musiał oponować. Nie, kiedy widział głód w jej oczach, w którym odbijał się również jego własny.
Nim odsunął się na tyle, by dać wolność jej własnym dłoniom, odnalazł drogę do jej ust, na których złożył długi pocałunek, w czasie trwania którego namiętność zwyciężyła cierpliwość. Odrywając się od niej by móc złapać jej uda i podnieść do góry, patrzył na nią z głodem widocznym w oczach, odczuwalnym w ruchach. Teraz nie chciał czekać ani minuty, ani sekundy - zwłoka nie była tego warta. Liczyło się tylko ciało opierające się o metalową ścianę, które trzymał jednocześnie blisko siebie, twarz ponownie chowając w zagłębieniu jej szyi, pocałunki kierując na odsłonięty dekolt i ramiona, unosząc ją tak wysoko, by było to w ogóle możliwe w wygodnej pozycji.
Nikogo nie było na pokładzie poza nimi. Żaden vid ani muzyka nie grały. Towarzyszyły im tylko awaryjne światła, które przez cały ten czas, łącznie z ich nieobecnością, pozostawały takie same. Otoczenie umacniało poczucie zawieszenia w czasie i przestrzeni - chwila wydawała się trwać wieczność, a jednocześnie nie musiała nigdy się kończyć. Mężczyzna długo nie chciał wypuszczać jej z ramion. Jeden moment mógł się kończyć, ale ten, w którym była dla niego wszystkim, trwał nadal.
- Ya amar - mruknął cicho, przesuwając nosem po jej policzku, chowając twarz w pachnących olejkiem włosach. - ya hayati
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 lut 2017, o 01:36

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Ostatnimi czasy czuła się tak, jakby znalazła się dokładnie w tym miejscu swojego życia, do którego dążyła odkąd zyskała jakąś własną wolę. Odkąd opuściła Ziemię, wszystkie jej drogi i wszystkie podjęte przez nią decyzje prowadziły właśnie do niego. Do mężczyzny, który teraz trzymał ją na rękach, opartą o ścianę i składał pocałunki na jej szyi i odkrytych ramionach, doprowadzając ją stopniowo na skraj świadomości. Na pokład tego statku, który z więzienia stał się jej domem, którego o dziwo nie czuła potrzeby opuszczać. Była tutaj szczęśliwa. Wreszcie, pierwszy raz od niepamiętnych czasów, naprawdę była szczęśliwa.
A dzisiaj to już w szczególności.
Nie puszczała go, wciąż trzymając się jego ramion jedną ręką, a drugą przeczesując krótkie włosy z tyłu jego głowy. Dopóki jeszcze kontrolowała, co się z nią dzieje, odwzajemniała pocałunki, obsypując nimi jego skroń i nieogolony policzek. Przygryzła lekko jego ucho, a jej uścisk stał się znacznie silniejszy, kiedy zaczęła tracić już świadomość tego, co się wokół niej dzieje. Czuła wszystko prawie tak, jak tego wieczora, gdy hallex wyostrzał jej zmysły. Czuła podtrzymujące ją ciepłe dłonie i gorący oddech Nazira. Czuła materiał garnituru, nieporównywalnie bardziej szorstki w stosunku do nagiej skóry jej nóg. Czuła chłód ściany i zapach jego skóry. Słyszała też swój głos, odbijający się od nagich ścian śluzy, która nie była duża, więc nawet ciche westchnięcia powracały zwielokrotnione.
Długo próbowała potem uspokoić oddech i drżenie całego ciała. Nazir jednak nie wypuszczał jej z objęć, na szczęście, bo wcale nie chciała nigdzie iść. Dopiero po długiej chwili opuściła nogi z powrotem na podłogę. Wysokie szpilki nadal sprawiały, że była wyższa niż zazwyczaj, ale przy Khourim i tak nie robiło to zbyt wielkiej różnicy. Wtuliła się w jego klatkę piersiową, wsuwając ręce pod rozpiętą koszulę i obejmując go pod nią, przesuwając delikatnie opuszkami palców po jego plecach, już wygojonych. Słowa, które wypowiedział, a które w połowie już znała, sprawiły, że się uśmiechnęła, choć drugiej połowy nie rozumiała. Ale to nie miało znaczenia. Może nie powinna dopytywać, bo mogła domyślać się prawidłowo. Nie powinna też pytać Isis, co to znaczyło, choć tutaj ich słyszała i bez problemu mogła to dla Irene przetłumaczyć.
- Powiedz to jeszcze raz - poprosiła, bo lubiła to, jak brzmiał jego głos, gdy mówił po arabsku. Zupełnie inaczej, miękko, ciepło. Może tylko przez to, że mówił w ten sposób tylko do niej i tylko wtedy, gdy byli sami.
Uniosła głowę i uśmiechnęła się do niego, powoli wypuszczając go w końcu z objęć i sama wysuwając się z jego. Odgarnęła włosy z twarzy. Fryzura, którą sobie ułożyła przed wyjściem, teraz nie przypominała już niczego. Włosy rozsypały się, część z nich wypadła, część tylko trochę się wysunęła z upięcia, niektóre opadały jej na twarz i podwijały się niewygodnie, bo przecież je pokręciła.
- Powinniśmy się zbierać.
Pocałowała go jeszcze raz, po czym poprawiła sukienkę i schyliła się, podnosząc z podłogi swoją bieliznę i torebkę i przypominając sobie o pancerzu, który czekał na nią, zamknięty w walizce. Powoli podeszła do zdobyczy i kucnęła przy niej, po chwili namysłu sięgając do zamka, odblokowując go, żeby wreszcie zajrzeć do środka. Chciała się tylko upewnić. W końcu na to czekała całe popołudnie.
No, między innymi.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 lut 2017, o 13:30

Uścisk musiał kiedyś zelżeć, choć Khouri wolał zatrzymać ją w swoich objęciach jak najdłużej. Odsunął się tylko na sekundę, umożliwiając oparcie się na własnych nogach, w międzyczasie samemu poprawiając wymięty garnitur, który koniec końców na nim pozostał.
Uśmiechnął się lekko, czując obejmujące go ręce. Przyciągnął ją do siebie z powrotem, choć śluza może nie była idealnym miejscem na odrobinę czułości. Mogli chociaż dotrzeć do którejś z kajut, a nie stanąć w wejściu i już w nim pozostać.
Wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, początkowo nie reagując na prośbę. Odgarnął za ucho rude, nieco potargane włosy, patrząc, jak trafiają na swoje miejsce, odsłaniając więcej jasnej szyi, policzka i ucha. Nachylił się, całując te miejsca czule, w formie krótkiego pożegnania, nim będą musieli wrócić do względnej codzienności i przygotować się do kolejnego wyjścia.
Dopiero potem powtórzył cicho te słowa, być może czując lekkie zwątpienie co do tego, czy faktycznie Dubois ich nie rozumie. Może również pomyślał o Isis, która w tej chwili mogła sobie je przetłumaczyć choćby z własnej ciekawości - w końcu SI ciekawa być mogła.
Mówienie w obcym języku było proste. Było zarazem wyznaniem swoich uczuć, jak i pozostaniem w tej sferze bezpieczeństwa, w której każde z nich na ogół się kryło - a przynajmniej w której zawsze mógł znaleźć w Dubois, szczególnie gdy byli w miejscu publicznym, w którym ochota na okazywanie sobie uczuć nie pojawiała się u niej zbyt często.
- Jeśli dobrze zgaduję, tam, gdzie jedziemy, nikogo poza Shani nie będzie obchodziło spóźnienie - parsknął śmiechem, również się odsuwając i dając jej miejsce, by podeszła do walizki. - Zanieść ci to do kajuty?
W śluzie nie było zbyt wiele miejsca, a walizka ważyła sporo sama w sobie - wyglądała na ten typ, w którym przenosi się drogocenne przedmioty. Kuloodporna i niemal niezniszczalna. To, co było w środku, musiało być bardzo cenne, a Dubois podejrzewała co to jest.
Zabezpieczenia były dość skomplikowane. Nie mogła otworzyć walizki od razu, ale mieli w końcu trochę czasu i prędzej czy później jej się to udało.
Wewnątrz, tak jak podejrzewała, starannie ułożona była każda część pancerza będącego prezentem dla Zu. W osobnych, idealnie wyciętych przegrodach, dodatkowo zawinięte w folie. Pancerz błyszczał nowością, a poza nim dorzucono kilka akcesoriów, które nic jej nie mówiły, póki nie spróbuje go przymierzyć i zobaczyć, do czego pasują.
- Ładny - mruknął Nazir, uśmiechając się gdy patrzył na nią bardziej, niż gdy zerkał na pancerz. To jej reakcja go cieszyła - była warta unieszkodliwiania ochroniarzy i chodzenia tam i z powrotem. - Na tobie będzie wyglądał lepiej niż na tamtej starej idiotce.
Zu nie wyglądała ani młodo, ani staro, co musiało oznaczać, że pewnie więcej niż pięćset lat już ma, a Khouri mógł sobie na lekką złośliwość pozwolić. Szczególnie, gdy nie rozumiał fenomenu asari i przedstawicielki tej rasy mało go pociągały.
- Idę pod prysznic - oznajmił, uznając, że z nową zabawką może zostawić ją teraz samą - o ile chciała ją sprawdzić teraz, zanim sama przywróci na swojej głowie jakiś ład.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 lut 2017, o 14:44

Nie umiała się nie uśmiechać teraz, gdy Nazir był tak blisko, a jej zmysły wciąż były rozpalone przez jego dotyk. I gdy ponownie wypowiedział te same słowa, zamknęła oczy, znów wsłuchując się w brzmienie jego głosu, który tak lubiła, choć wtedy gdy mówił do niej w swoim języku, a nie kiedy warczał w czasie walki. I choć zdawała sobie sprawę z tego, że prawie każde zdanie po arabsku było wyznaniem, to nie przeszkadzało jej to ani trochę. Może dlatego, że nie musiała na nie odpowiadać.
Kiedy się w końcu odsunęła, zorientowała się że nadal są w śluzie i tutaj już Isis na pewno wszystko widziała i słyszała. Zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno chciała, żeby SI miała takie nagrania. Tylko było już trochę za późno. Mogli wytrzymać chwilę i dojść chociaż do kajuty, ale Khouri zaczął pierwszy - przynajmniej to na niego zrzucała winę. Przekroczyli granicę już na balkonie na gali, teraz tylko wystarczyło odciąć się od świata na zewnątrz, żeby całkiem już stracić nad sobą kontrolę. Czasem dochodziła do wniosku, że nie wiedziała jak żyła wcześniej bez niego. Jak mogła nie mieć obok siebie tych ciepłych dłoni i ust, które potrafiły zawsze odnaleźć właściwą drogę po jej skórze. Nie wiedziała jak to jest, żyć obok kogoś, kto pasował do niej tak doskonale. Może dlatego minęło tak dużo czasu, a ona wciąż przy nim trwała, chociaż nie musiała.
- Tak, przenieś, proszę - walizka była ciężka, a skoro Nazir sam zaoferował pomoc, mogła z niej skorzystać. W międzyczasie obejrzała pancerz ze wszystkich stron, czując satysfakcję tak silną, że ledwo powstrzymywała się od nałożenia go na siebie teraz, w tym momencie. Ale musiała najpierw wziąć prysznic.
- Jest taki ładny - westchnęła, podnosząc napierśnik w słabym świetle awaryjnym. Widziała jednak wystarczająco dobrze, żeby się nim jarać. - Ten stary przy nim wygląda jak złom. Zobacz.
Uśmiechnęła się do Nazira, odkładając w końcu pancerz i zamykając skrzynię, żeby mógł zabrać ją do jej kajuty. Ruszyła za nim, nie mogąc się w sumie doczekać aż wejdzie pod prysznic. Przez moment rozważała pójście razem z Khourim, ale doszła do wniosku, że wtedy już w ogóle nie opuszczą Crescenta, do końca upajając się sobą nawzajem. Można było pomyśleć, że powinno im już przechodzić, ale najwyraźniej ciągle jeszcze rekompensowali sobie dawniejsze cierpienia.
Zanim Nazir wyszedł z jej kajuty, po zostawieniu tam jej nowego pancerza, złapała go za koszulę i przyciągnęła do siebie, składając na jego ustach jeszcze jeden, długi pocałunek. Nie potrafiła wyrazić całej wdzięczności, jaką odczuwała, słownie. Była pod tym względem chyba lekko upośledzona. Wiedziała za to jak zrobić to inaczej.
Pozwoliła mu potem wyjść, sama zsuwając w końcu buty z nóg i rozpinając sukienkę. Biały materiał wylądował na podłodze, a ona sama weszła do łazienki, spoglądając w lustro. Odwróciła się tyłem, sprawdzając stan swoich pleców, ale te wyglądały tak, jak zawsze. Nie było na nich śladu po uderzeniu bicza. Wciąż jeszcze lekko odcinała się od skóry blizna na ramieniu, ale ona miała zniknąć sama za jakiś czas. Rozpuściła włosy i na chwilę związała je wysoko, żeby nie zmoczyły się pod prysznicem. Po kilkunastu minutach była już czysta, ubrała się więc i na szybko poprawiła makijaż, a włosy postanowiła zostawić rozpuszczone, skoro i tak zachowanie ich w ładzie przekraczało jej umiejętności. Kręciły się nadal ładnie, nie musiała więc martwić się o ich wygląd za kilka godzin. Z szafy wyciągnęła prostą, czarną sukienkę na ramiączkach, sięgającą połowy uda. Lubiła ją, była jedną z wygodniejszych jakie miała. Nie nałożyła jej jeszcze, póki co stając przed walizką i wyciągając z niej kolejne części. Chciała sprawdzić, jak się na niej układają, nawet jeśli nie miała na sobie kombinezonu, a samą bieliznę. Tylko upewnić się, że pasuje, dostosować go do siebie choćby minimalnie, spojrzeć w lustro. Nowe rzeczy były tym, co Irene lubiła najbardziej.
Dokąd lecimy właściwie? Jak mam się ubrać?
Napisała krótką wiadomość do Nazira, nie chcąc chodzić po Crescencie półnago, ale w pancerzu, bo przecież by ją wyśmiał. Wolała wiedzieć, gdyby się miało okazać, że jednak przydadzą się jej wygodne buty, spodnie i kurtka. U nas brzmiało równie enigmatycznie, co praktycznie wszystko, co miało związek z Shani.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 lut 2017, o 16:09

Zgodnie z jej prośbą, zgarnął walizkę i wyszedł na korytarz, opuszczając śluzę, w której przez ten czas zdążyło zrobić się nieco cieplej. Crescent nie był dużym statkiem - szybko minęli mesę i znaleźli się przed drzwiami do jej kajuty, w której postawił walizkę na ziemi i wyprostował się, odwracając w jej stronę i stając w przejściu.
Parsknął śmiechem urwanym w połowie, gdy przyciągnęła go do siebie, zamykając mu usta pocałunkiem, który z chęcią odwzajemnił. Męskie dłonie instynktownie oparły się o jej talię - w miejscu, do którego pasowały idealnie. Biała sukienka się nie mięła - tylko czerwone plamy były na niej skazą. Materiał nadal był miękki i ciepły od jej rozgrzanego ciała.
Odsunął się gdy przerwała pocałunek, z wyraźną niechęcią postępując o krok do tyłu, tym samym wychodząc z jej kajuty na korytarz. Może też obawiał się tego, że byli niebezpiecznie blisko etapu, w którym rezygnują wyjścia na zewnątrz by pobyć tylko ze sobą. Sam fakt, że jemu to nie przeszkadzało, był wystarczającym powodem dla podtrzymania lekkiego dystansu teraz - mieli w końcu świętować. Razem z Shani, być może innymi ludźmi, a nie sami. Pożegnał się z nią szelmowskim uśmiechem, nim drzwi się przed nim zasunęły, a on sam przeszedł do swojej kajuty.
Prysznic z pewnością pozwolił jej się odświeżyć - poczuć lepiej, jakby w tej chwili cokolwiek mogło poprawić jej humor bardziej, niż zamknięta walizka na środku kajuty, wielka jak połowa jej łóżka.
Pancerz był lekki. Znacznie lżejszy od tego, który miała dotychczas. Składał się z takich samych części jak standardowe, lecz ceramiczne płytki nie tworzyły z niego ogromnej skorupy, przez którą nic nie mogło się przebić. Miała również pole do manewru w kontekście jego dostosowania do własnego ciała - po kilku poprawkach, napierśnik leżał na niej idealnie. Z tyłu widoczne było miejsce na generator tarcz, lecz sam sprzęt posiadał zdecydowanie bardziej rozbudowany interfejs niż standardowe. Po jego uruchomieniu i przeskanowaniu, WI skryta w jego wnętrzu natychmiast wypisała swoje uwagi, radząc podpiąć generator tarcz, poprawić mocowania butów oraz podłączyć programy techniczne omni-klucza.
Akcesoriów do smukłego wytworu firmy, którą reprezentował nieznany Irene Vinenct, było sporo. Poza zwykłym pancerzem, we wnętrzu znalazła jeszcze kamizelkę, umożliwiającą przechowywanie dodatkowych pochłaniaczy ciepła i medi-żelu. Podczepianym do kamizelki dodatkiem był również kaptur z długim, żółtym paskiem idącym przez jego środek.
Rękawice były cienkie, bez problemu mogła zastąpić je prezentem od Khouriego, który łączył się z WI pancerza. Dodatkowo pancerz wyposażony był w wizjer i bezprzewodową słuchawkę do ucha. WI posiadała tryb bojowy, w którym analizowała pomieszczenie i przedstawiała dodatkowe informacje o otoczeniu bezpośrednio na wizjerze, a także starała się dać użytkownikowi przewagę nad atakującym. Wśród innych dodatków znalazła również maskę - czarną z żółtymi podświetleniami, generującą pole wokół głowy użytkownika i umożliwiającą przeżycie w przestrzeni kosmicznej, dając podobne benefity jak hełm, poza fizyczną ochroną ciała.
Estetycznie pancerz odznaczał się od pozostałych - zdobienia i wzory upamiętniające wojowniczki asari przecinały czarną powierzchnię ceramiki, a w niektórych miejscach żółtymi dodatkami były małe lampki, które można było wyłączyć w momencie, w którym użytkownikowi zależałoby na skryciu się w ciemnościach.
Wiadomość od Khouriego przyszła od razu.
To klub, trochę gorszej jakości niż Enigma. Weź pistolet. Albo ja wezmę.
Ciężko było stwierdzić, czy mówi w pełni poważnie - w tekście nie było widocznych emocji, którymi mogłaby się posłużyć do interpretacji.
Tak czy inaczej, gdy skończyła sprawdzanie pancerza i postanowiła wyjść, zastała Khouriego w swojej kajucie, siedzącego na kanapie i gotowego do wyjścia. Nie miał już na sobie garnituru, tylko szarą koszulkę. Obok, na siedzeniu, leżała skórzana kurtka, którą prawdopodobnie planował ze sobą zabrać.
- I jak pancerz? - zagadnął, spoglądając na nią sponad omni-klucza.


Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 lut 2017, o 17:00

Nie chciała go z siebie zdejmować. Był idealny, był wszystkim czego mogła od pancerza chcieć i co wyobrażała sobie, gdy myślała o pancerzu idealnym. Był jak stworzony dla niej. Kimkolwiek był Vincent, powinien skonstruować taki sygnowany jej imieniem i nazwiskiem. Przeczytała wszystkie specyfikacje, praktycznie nie potrafiąc ustać w miejscu. Była blisko wybiegnięcia z kajuty tak, jak stała, i wpadnięcia do Nazira tylko po to, żeby wyściskać go za to, że ją na to namówił. W tej chwili nie była w stanie uwierzyć w to, że prawie wtedy zrezygnowała. Jej tendencje uciekinierskie, uderzające w najmniej spodziewanych momentach, tym razem sprawiłyby, że straciłaby strasznie dużo. Gdyby nie Khouri. To on namówił ją na próbę przejęcia biura ochrony na piętrze na VIP-ów i powrót pod apartament. Gdyby była tam sama z Shani, razem z dziewczyną wsiadłaby do promu i odleciała, zostawiając tę niesamowitą zdobycz w rękach Jalessy Zu. Nic by z tego nie miała, poza wdzięcznością. Nie stałaby teraz w pancerzu, który sprawiał, że miała ochotę wziąć swój stary i wyrzucić go przez śluzę.
Po długiej chwili zmusiła się jednak do zdjęcia go z siebie, a konkretnie wtedy, gdy dostała od Nazira odpowiedź na swoje pytanie. Uznała wtedy, że czarna sukienka nie jest takim złym wyborem, chociaż raczej zabierze ze sobą kurtkę. Też była czarna, pasowała, razem z butami, tymi samymi, w których była na targach. Wyciągnęła z torebki rękawice i sprawdziła, w jakim stanie są papierosy. Te, które nie nadawały się już do niczego, wyrzuciła, zostały jej cztery - doszła do wniosku, że wystarczą jej na dziś, więc schowała je z powrotem i rozejrzała się za Tłumicielem. Gdy wzięła go do ręki, zauważyła, że pistolet ochrony został w promie, bo wyskakiwała z niego szybko i zupełnie o nim nie myślała. Trudno, i tak nie był warty zachodu. Schowała swoją broń do torebki i przewiesiła ją sobie przez ramię. Na szybko jeszcze ogarnęła swoje rzeczy, schowała elegancką biżuterię do pudełka i wrzuciła białą sukienkę do prania, by ostatecznie zerknąć w lustro i dojść do wniosku, że może być. Rzadko chodziła ubrana cała na czarno, miała wrażenie że ten kolor dodaje jej zbyt dużo drapieżności. Teraz jednak miała pokręcone, luźno puszczone na ramiona włosy, to trochę niwelowało ten efekt, więc sobie odpuściła dłuższe zastanawianie się nad tym.
Trudno było jej opuścić kajutę. Długo jeszcze stała nad pancerzem, podnosząc pojedyncze części i obracając je w dłoni. W końcu jednak zmusiła się do wyjścia, w czym pomogło jej zwyczajne zamknięcie walizki. Wycofała się ze swojej kwatery, spoglądając na nią z szerokim uśmiechem na twarzy. Z nim też pojawiła się u Nazira, od razu podchodząc do niego i siadając mu na kolana, zupełnie ignorując fakt, że może robił coś konstruktywnego. Kurtkę rzuciła obok.
- Jest idealny - stwierdziła, uruchamiając omni-klucz i przesyłając mu specyfikacje, które wgrała sobie na urządzenie. - Zobacz sam. I układa się tak wygodnie... Mogłabym w nim dziś pójść, ale raczej dziwnie to będzie wyglądać.
Zaśmiała się, obracając się tak, że teraz siedziała przodem do Nazira. Splotła dłonie na jego karku, przysuwając się blisko i oparła się czołem o jego czoło, nie decydując się jednak na kolejny pocałunek. Zamiast tego zamknęła oczy, przeczesując palcami jego włosy i przez chwilę po prostu tak siedziała.
- Dziękuję - powiedziała cicho. Choć pancerz nie był prezentem od niego, to on zaciągnął ją do apartamentów, zdobył do nich dostęp i pomógł jej przebić się przez ochronę. - Dobrze, że tam byłeś.
Pocałowała go krótko i odsunęła się, spoglądając na niego. Trochę czuła się, jakby uśmiech przyrósł już do jej ust. Nie potrafiła przestać, wciąż się cieszyła, nawet jeśli nie z samego pancerza, to z sukcesu, o jakim na pewno mogli mówić, jeśli chodziło o całą akcję.
- Shani coś pisała? Ciekawe, co jej powiedzieli - w końcu robiła to po to, żeby udowodnić swoją wartość, choć Irene nie była pewna komu. Mullerowi? Selzii? Czy był nad nimi ktoś jeszcze? - Ale powinni być zadowoleni. Ja jestem.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 lut 2017, o 21:18

Parsknął śmiechem, widząc, jak pakuje mu się na kolana. Odsunął swoje ręce, wcześniej zgięte w łokciach tak, by móc wygodnie przeglądać ekstranet. Teraz omni-klucz został wyłączony, a zamiast tego jego dłonie spoczęły na jej udach i talii, obejmując ją w pasie.
- Mówiłem - uśmiechnął się pod nosem, zadowolony z czegoś, czego nie doprecyzował. Teoretycznie mogło chodzić mu o namówienie ją do pójścia do biura ochrony - z drugiej strony na samym początku, drocząc się z nią, wspomniał, że pancerz bardziej pasowałby na nią, niż na pacyfistkę Zu. - Dobrze, że ci się podoba.
Zerknął na omni-klucz, na który przesłała mu specyfikacje, powodując jego ponowną aktywację. Druga jego dłoń przesuwała się po ciemnym materiale sukienki, badając go,, jakby mężczyzna jednocześnie zastanawiał się, czy już ją w tym stroju widział, czy może jednak nie.
- Już szukasz pretekstu do zakładania pancerza? - rzucił zaczepnie, z szelmowskim uśmiechem unosząc wzrok znad danych, które oglądał, musząc coś z nich rozumieć. - Widziałem kiedyś jakieś kosmiczne tory przeszkód na orbicie któregoś z księżyców w tym układzie. Albo przy Illium, nie pamiętam.
Parsknął śmiechem, raczej nie skupiając się w szczególe na tej atrakcji turystycznej, która wpadła mu do głowy. Wyłączył urządzenie, zamiast tego odgarniając jej włosy, które jednocześnie znajdywały się niebezpiecznie blisko jego twarzy gdy się nachylała.
Również z jego ust uśmiech nie znikał, gdy znajdowała się blisko niego. Ciężko było uwierzyć w to, że gdy spotkali się na początku, odpowiednio inny tok wydarzeń, być może tylko jakaś mała ich zmiana, mogła sprawić, że Khouri nigdy nie stałby się dla niej czymś więcej niż tylko mrukliwym, milczącym strażnikiem więziennym.
- Poradziłabyś sobie beze mnie - mruknął, przesuwając dłonią po jej ramieniu, gdy rude kosmyki względnie zostały na miejscu za jej nim.
Nawet w tak krótkich chwilach ciężko było mu odmówić sobie odrobiny bliskości. Krótki pocałunek jednak wystarczał - szczególnie po ich małym świętowaniu tego, co udało im się dokonać.
- Nic nie pisała, więc to chyba dobrze - stwierdził, rozglądając się nieco nieprzytomnie po pomieszczeniu, gdy się odsunęła. Na stole wciąż stały dwa kieliszki i przymknięta butelka szampana. Adrenalina sprawnie zmyła z nich zarówno zmęczenie, jak i wpływ wypitych na gali drinków. - Na pewno też jest. Widziałaś, jak się szczerzy - zaśmiał się cicho, opierając znów dłonie o jej uda, choć tym razem zostały na miejscu. - Wzywać taksówkę?
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 lut 2017, o 21:58

Zaśmiała się, kręcąc głową. Nie, nie miała ochoty sprawdzać pancerza w akcji, ale nałożyłaby go chętnie ponownie, tylko po to, żeby sprawdzić na przykład jak układa się na kombinezonie, nie na nagiej skórze. Podejrzewała, że różnica byłaby niewielka, ale zawsze warto było zwrócić na to uwagę. Albo mogła upewnić się, czy rękawice do niego pasują. Albo czy wygodnie się w nim siedzi. Albo generalnie, czy zapamiętała go dobrze, bo w sumie miała go na sobie dość krótko.
- No nie wiem - odparła. Na pewno miałaby problem z asari, która stała przed apartamentem Zu. I z samą Jalessą. O dziwo, obie należały do tej samej, błękitnoskórej rasy, co tylko upewniało Irene w przekonaniu, że po prostu nienawidzi asari. Wszystkich, co do jednej. Nie miała do tej pory ani jednego pozytywnego doświadczenia z żadną przedstawicielką tej rasy. Nawet jeśli przez chwilę myślała, że asari od Handlarza Cieni jest w sumie całkiem spoko, potem się okazało że HC ją sprzedał Hamesowi. I Houndowi prawdopodobnie też. Obwiniała częściowo tę, która załatwiła jej tę robotę. Czyli asari.
Skinęła głową, gdy zaproponował zamówienie taksówki. Nie było sensu dłużej siedzieć tutaj, na Crescencie, skoro czekało ich coś znacznie lepszego poza statkiem. Na pewno ciekawszego, okazja która pewnie się nie powtórzy. Oparła rękę na dłoni Nazira, gdy położył ją na jej udzie. Nie, tej sukienki nie widział, tak samo jak żadnej z tych, które miały choć trochę odsłonięte plecy. Ta miała. Z tyłu wycięta była w kształt litery V, pokazując sporą część tatuażu i blizny, gdyby ta nie była już usunięta.
- Możesz wzywać.
Obróciła się, zerkając na stojący na stole alkohol. Przypomniała sobie o rozmowie sprzed opuszczenia Crescenta, która w sumie nie dała jej żadnych konkretów, a tylko podsyciła ciekawość. Teraz znów się ona w Irene obudziła, więc ponownie wbiła w Nazira swoje jadowicie zielone spojrzenie.
- Co z tym szampanem? - spytała. - Nadal nie powiesz mi o co chodzi, czy teraz już przyszła na to właściwa chwila? Jeśli mam na dokładne informacje poczekać do jutra, albo przez tydzień, to mi to powiedz. Przestanę truć do wyznaczonego terminu, obiecuję.
Uniosła brwi, na moment przyjmując całkowicie poważną minę. Jeśli jednak uparcie stał przy swoim, Dubois westchnęła, wstała z jego kolan i podniosła też swoją kurtkę, narzucając ją sobie na ramiona. Taksówka powinna znaleźć się w doku dosłownie chwilę po jej przywołaniu, więc nie mieli na co czekać. W końcu czekała ich wspaniała noc.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

9 lut 2017, o 16:14

Uruchomił instynktownie omni-klucz, by sięgnąć do extranetowego punktu taksówek. Jej pytanie i skupione na nim spojrzenie zmusiły go do przerwania. Prom byłby tu w ciągu kilku sekund, jakiś najbliższy, a w dokach przecież aż się od nich roiło.
Khouri milczał przez krótką chwilę, zerkając na szampana - dopiero po jego głośnym westchnięciu rozpoznała, że jednak planował coś w tej sprawie powiedzieć.
- Zahra chce od nas przewiezienia jej prototypu, który nie dostał certyfikatów z Cytadeli. Ani żadnych pozwoleń - zaczął, spoglądając na jej ramię, po którym z wolna przesuwały się rude kosmyki, opadając z powrotem na dół. - Zgodziłem się, bo już nad tym myślałem wcześniej. Nad tym jak wykorzystać Crescenta.
Przesunął dłonią po jej udzie, docierając od miejsca, w którym kończyła się sukienka.
- Z Isis załatwiliśmy już kilka miejsc, w których możemy go przebudować. Nie potrzebujemy połowy rzeczy, które upchał tu Cerberus. Jak tych durnych cel. Zamiast tego moglibyśmy go przystosować do takich zleceń. Do transportu.
Przeniósł spojrzenie w jej stronę, obserwując jej reakcję, jakby szukał u niej pochwały lub też chciał, by wygarnęła mu, dlaczego ten pomysł nie miał racji bytu.
- Nie będę najemnikiem. Ale statek jest drogi w utrzymaniu, a bez żołdu jakoś będę musiał na niego zarabiać.
Jego głowa opadła na szczyt oparcia kanapy, podczas gdy wzrok utkwiony był w suficie. Isis możliwe, że właśnie w tej chwili analizowała wypracowany przez nich plan, zbierała kontakty, tworzyła schematy pomieszczeń na Crescencie. - To potrwa. Remont, zbieranie jakichś kontaktów. Potrzebujemy solidnej przykrywki, Crescent nie jest po prostu transportowcem. Rzuca się w oczy. Na razie. Zanim odejdę z Przymierza, wszystko musi być gotowe.
Westchnął ponownie, choć ciężko było znaleźć w nim zrezygnowanie. Wręcz przeciwnie - przecież chciał to świętować, choć jeszcze niczego wielkiego nie osiągnęli. Może świętowali jego podjęcie decyzji, może pierwszy krok ku innemu życiu. Zamiana Przymierza na przemyt nie mogła być niczym łatwym. Wręcz przeciwnie - prawdopodobnie będzie wybujałą i pełną ostrych krawędzi drogą, ale, choć nie wyglądał jeszcze na w pełni zdecydowanego, zaczął poważnie to rozważać.
- Mogłabyś dostać większą kajutę, jeśli chcesz - mruknął ciszej, dodając coś, co w tym wszystkim wydawało się być zupełnie nieistotne, a jednak warte wspomnienia, przynajmniej dla niego.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

9 lut 2017, o 17:26

Skinęła głową, początkowo nadal nie wiedząc, do czego Nazir dąży. Zahra miała wobec Crescenta jakieś plany, na które zgodził się już na gali. Teraz dobrze było widzieć, na czym niewielka przysługa miała polegać. Mieli coś przetransportować, a to mogli zrobić bez najmniejszego problemu, nawet się za bardzo nie wysilając. Inna sprawa, że prototyp był nielegalny. Nie to, żeby to Irene przeszkadzało, bo była chyba ostatnią osobą, która mogłaby na to narzekać.
Słuchała dalej, skupiając się na każdym jego słowie, zaczynając podejrzewać do czego to zmierza. Domyślała się już, choć nie chciała reagować na wyrost, dopóki nie usłyszy czegoś, co utwierdzi ją w przekonaniu, że naprawdę to się zaczyna dziać. Że Khouri podjął tę decyzję, o którą męczyła go ostatnimi dniami. Nie spodziewała się jednak, że Nazir faktycznie do tego dojrzeje. Obserwowała go uważnie, przyglądając się mimice jego twarzy, najdrobniejszym zmianom w jego spojrzeniu, czekając na uśmiech, albo jakąkolwiek pozytywną reakcję na jego własne słowa.
Jej usta za to znów rozciągnęły się w uśmiechu. Nie była w stanie tego kontrolować, nie w momencie, gdy dowiedziała się do czego to wszystko dążyło. Oparła rękę na jego dłoni, wędrującej po jej nodze, zatrzymując ją w miejscu jeszcze zanim on postanowił to zrobić. Patrzyła na niego nawet gdy on przeniósł wzrok na sufit, nie przerywając mu. Wiadomo, że to nie było proste do ogarnięcia, bo sporo miało się teraz w jego życiu zmienić. I choć gdzieś w jej środku pojawiło się ukłucie paniki, ostrzegające ją, że gdy mężczyzna zmienia tak wiele tylko i wyłącznie dla niej, to zaczyna to być zbyt dużym zobowiązaniem, to Irene zepchnęła je na dno umysłu. To nie było tak istotne jak fakt, że nie będzie musiała lecieć z nim na przydział, który mógłby być trzy razy gorszy od asteroidy. Nie będzie musiała też zostać sama, jeśli stwierdziłaby, że nie zniesie tego, co narzucałoby im Przymierze. Pozostanie wolna, razem z nim.
Podniosła się na moment, przekładając nad nim jedną nogę tak, by usiąść całkowicie przodem do niego. Jej dłoń przesunęła się w górę po szyi mężczyzny, przez jego szczękę, po krótkie włosy na skroni. Podniosła się na kolanach, tak, by spojrzeć na niego z góry, żeby nie mógł już unikać jej wzroku. Uśmiechała się, bo w tej chwili trudno było jej tego nie robić.
- Uwielbiam Thessię - przyznała. - Najpierw zwiedzanie, potem gala, teraz to.
Pochyliła się, żeby pocałować go tak, jakby w ten sposób miała przekazać mu całe swoje przekonanie. Oczywiście, że uważała to za słuszny wybór. Oczywiście, że była z niego zadowolona. Nie pamiętała jeszcze dnia, który w tak wiele różnych sposobów uczyniłby jej życie lepszym. Jeśli wcześniej sądziła, że jest szczęśliwa, to teraz zaczęło to przekraczać granice przyzwoitości. Czy jeśli wszystko układało się tak dobrze, to znaczyło, że zaraz się spierdoli? Ostatnio tak było. W sumie za każdym razem w jej życiu tak było. Usiadła z powrotem na jego kolanach i objęła go mocno, wtulając się w niego. Nie potrafiła przestać się uśmiechać.
- Nie chcę większej. Mieszczę się w tej, co mam, a i tak siedzę w twojej - wyprostowała się po chwili i znów spojrzała na Nazira. Patrząc na niego zupełnie już nie pamiętała tych wszystkich ciężkich przeżyć, które musieli przejść na początku. Pamiętała tylko to, co dobre, bo jej umysł szybciej niż u wszystkich innych wypierał negatywne wspomnienia. - To wszystko jest do zrobienia. Poradzimy sobie. Nie będziesz żałował, zobaczysz.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

9 lut 2017, o 20:28

Jej reakcja przelała w niego nieco optymizmu, co łatwo dało się zauważyć po mimice jego twarzy. Rysy twarzy nieco złagodniały, gdy opuszczało je napięcie. Przesunął kciukiem po wierzchu dłoni, która ujęła jego własną, wpatrując się w nią przez dłuższą chwilę. Być może gdyby nie ona, nie planowałby nawet odejścia. Nie utrzymywał dobrych stosunków z rodziną, a dla większości znajomych był wyrzutkiem Przymierza. Najbliżsi musieli mu być ludzie, z którymi pracował bezpośrednio w oddziałach B. Teraz miał bardzo dobry powód by ich wszystkich zostawić.
Odwzajemnił jej pocałunek, przedłużając go jeszcze dłużej - czerpiąc to przekonanie, które starała się mu przekazać. Przekonanie, że dadzą sobie ze wszystkim radę. Wtulił się w jej ciało, gdy przylgnęła do jego klatki piersiowej. Jego twarz skryła się w rudych, kręconych włosach, chłonąc ich zapach, ciepło ciała - zapamiętując rzeczy, dzięki którym podejmował takie, a nie inne decyzje. Chciał mieć ją przy sobie najczęściej jak było to możliwe - niewypowiedziane uczucia tliły się w jego oczach, ocieplając ich stalową barwę, przez którą niegdyś jedynym, co do nich pasowało, był chłód.
- Zamieniłbym wszystkie moje wcześniejsze przyjazdy na Thessię na kolejne kilka dni z tobą tutaj - powiedział cicho, przesuwając opuszkami palców wzdłuż jej kręgosłupa, śledząc linię, wzdłuż której niegdyś znajdowała się blizna, lecz teraz był tylko naprawiony tatuaż.
- Nie mogę po prostu odejść z Przymierza i jednocześnie z tobą zostać - westchnął cicho - negatywne emocje pozostawały uwięzione pomiędzy pasmami jej włosów, nie docierając do jej uszu. - Nie słyszałem nigdy o żadnym złożeniu wypowiedzenia w tych oddziałach. Na razie ich systemy podpięte są do Crescenta, ale każę przygotować Isis wszystko. Będą szukać, ale nie mogą nas znaleźć.
Odgarnął jedną z dłoni jej włosy na drugie ramię - jego twarz znajdowała się blisko. Tak blisko, że czuła na swojej skórze ciepły oddech, nim pocałował krótko jedno z ulubionych miejsc na jej ciele, do których lubił wracać. Wtulił twarz w jej szyję, nie chcąc się odsuwać, nie chcąc wzywać taksówki, przynajmniej nie przez kolejne kilka sekund.
- Nareszcie masz spokój. Od uciekania, od wszystkiego - mruknął, nieco się odsuwając, by na nią spojrzeć. Zlustrować jej twarz, dostrzec pewność w oczach, którą słyszał w głosie. - Wątpię, żeby wiedzieli, że jesteś na Crescencie. Ale jeśli będą szukać mnie, to znajdą też ciebie.
Szukał pewności, ale też starał się dostrzec wahanie. Powrót do życia w wiecznym biegu może i mógł jej nie przeszkadzać, ale z tego co mówił już kiedyś, nadal częściowo pozostawała zagadką nie do odczytania, przy której nie mogło pomóc mu Vertigo, jak to było w jej przypadku.

Wróć do „Prywatne jednostki”