Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Crescent

26 lis 2018, o 23:27

Znów stęknęła po trafieniu. Nazir chyba rozruszał się lepiej, niż zakładała, proponując mu zejście do ładowni w tym celu. Nie, bycie po tej drugiej stronie nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń w jej życiu. Teraz już wiedziała, że lepiej nie dopuścić, by z atakującej stać się ofiarą, tą dosięgniętą przez śmiercionośne ostrze. A już na pewno nie zamierzała bez kamuflażu czekać na atak - no, chyba że przy kolejnym sparingu.
- Nie ma za co - jęknęła z frustracją. - Widzisz, jak ja się dla ciebie poświęcam?
Trudno jej już było się skupić na tym, na czym powinna. Szybko traciła zainteresowanie tym, co było ważne i przenosiła je na rozrywkę, czyli to, co ją bawiło. Trening na początku był dobrym rozwiązaniem na wyrzucenie z siebie negatywnych emocji i poćwiczenie tego, czego najbardziej się w walce obawiała. Ale nie byłaby w stanie walczyć jeszcze przez godzinę, testując te same chwyty w różnych odsłonach, kolejne trzydzieści razy widzieć skupionego na ataku Nazira, znów zastanawiać się którą ze swoich taktyk wybierze. Może i jego mimika była ograniczona, a w szarych oczach widniał lekki chłód, mimo to jednak Francuzce już znudziło się trenowanie i postanowiła zrobić to po swojemu i zupełnie nieprofesjonalnie.
Gdy uwiesiła się jego ręki, spodziewała się, że choć trochę się zawaha, a ona będzie mogła wtedy pociągnąć go na podłogę i przewrócić. Ale zapomniała z kim walczy. Khouri był wielkim klocem, do którego powalenia potrzebne by były cztery takie jak ona. Krzyknęła coś w oburzeniu i roześmiała się, kiedy podniósł ją z ziemi, ale nie puszczała jego ręki, bo obawiała się, że sama wtedy wyląduje tam, gdzie miał wylądować przecież on. Kamuflaż wyłączył się chwilę przed tym, jak rąbnęła plecami o szybę i wtedy też na krótką chwilę ucichł jej śmiech - uderzenie bowiem lekkie nie było, wycisnęło więc powietrze z jej płuc.
- Naprawdę? - spytała z rozbawieniem, gdy już wzięła kolejny wdech. Śmiała się chyba pierwszy raz od powrotu na Crescenta; a na pewno pierwszy raz tak beztrosko, nie w formie sarkastycznych parsknięć towarzyszącym rozmowie. - A myślałam, że uwieszenie się na twojej ręce jest najlepszą taktyką, jaką mogłam wymyślić.
Splotła dłonie na karku Nazira i poprawiła ułożenie nóg, by złapać się go mocniej. Metalowy pręt, który wciąż trzymała w dłoni, sterczał teraz nad głową mężczyzny, więc odrzuciła go na podłogę. Upadł z brzękiem kilka metrów od tego, z którego chwilę wcześniej zrezygnował Khouri.
- Masz przewagę wszystkiego - poinformowała go z przekąsem. - Czego ty ode mnie oczekujesz? Jeszcze miotasz mną po ścianach.
Łatwo było zapomnieć o jego opatrunkach i ranach, które odniósł jeszcze poprzedniego dnia, a z których wyleczyła go kapsuła na Elpis. W chwili obecnej nie wyglądał nawet na zmęczonego, więc i Francuzce daleko było do wyrzutów sumienia. A zresztą wydawało się jej, że trening właśnie dobiegł końca. Pochyliła lekko głowę w bok, obserwując kosmos odbijający się w szarych oczach, bo nigdzie indziej go nie mogła teraz zobaczyć, gdy znajdował się za jej plecami. Przesunęła kciukiem po starej bliźnie na skroni mężczyzny i uśmiechnęła się do niego tak, jakby poranna rozmowa się nigdy nie wydarzyła. Bo prawdę mówiąc, dla szybko spychającej problemy na tył głowy Irene, praktycznie tak już było.
- Możesz mnie już postawić na ziemi - rzuciła, a kąciki jej ust uniosły się jeszcze wyżej.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

27 lis 2018, o 00:20

Poprawił sobie chwyt, umożliwiając jej zajęcie wygodniejszej pozycji. Szyba szybko przestawała być zimna w dotyku. Ich ciała po sparingu były rozgrzane i odrobina chłodu nie była w stanie tego zmienić. Ładownia wydawała się dwa razy cieplejsza niż gdy do niej weszli godzinę, może półtorej godziny temu, tak samo jak atmosfera w niej i nastawienie trzymającego ją mężczyzny.
- Trzeba było skakać na plecy - odpowiedział zupełnie rzeczowo, siląc się na powagę. - Albo kąsać po kostkach.
Teraz całą jego twarz oświetlał niebieski kolor. Od pustki odgradzały ich co najmniej dwie, grube warstwy szkła, ale była to najcieńsza bariera na Crescencie. Na zewnątrz szalały błękitne płomienie, tworzące nad jej głową jasną aureolę, odkrywając każdy, zabłąkany włos, który w trakcie ruchu umknął z upięcia.
- Najłatwiej tak sobie powtarzać - dodał z nutą złośliwości w reakcji na jej uszczypliwy zarzut. - Na każdego jest jakiś sposób.
Choć jej twarz spowita była w półmroku, chłonął ten widok z uśmiechem błąkającym się po ustach. Kłótnia przestała mieć znaczenie, kiedy teraz znów było tak, jakby nic takiego się nie wydarzyło. Szanghaj i ostatni miesiąc zmienił wiele, ale w chwilach takich jak te przypominał inny okres w ich życiu. Ten, w którym obserwował, jak rudowłosa siada po raz pierwszy za stery Crescenta, radząc sobie w symulacjach pod jego ciekawskim okiem. Uśmiechnął się szerzej do swoich myśli, a może pod wpływem jej dotyku. Oderwał jedną rękę od jej nogi, korzystając z tego, że już nie musiał tylko jej trzymać, ale też ona trzymała się jego. Złapał kilka rudych kosmyków w dłoń i powoli odgarnął je za ucho, opuszkiem palców wodząc wzdłuż jej kości policzkowej.
- Czyli znowu wygrałem? - spytał beztrosko, nie zwracając najmniejszej uwagi na kosmos zawieszony za jej plecami, odbijający się w szarych oczach. Zbyt łatwo było utonąć w zieleni, z której wspólny trening przegnał rozgoryczenie wywołane nieudanym spotkaniem, a także coś znacznie cięższego do zignorowania - wątpliwości.
Nachylił się, znajdując drogę do jej ust i składając na nich długi pocałunek. Wysiłek prowadził do endorfin, a te sprawiały, że świat odzyskiwał trochę swoich naturalnych barw, nawet jeśli teraz wszystko skąpane było w chłodnym blasku promieniowania.
- Ale dobrze ci poszło - dodał z westchnieniem, odsuwając się chwilę później, wypuszczając ją z rąk jeśli tego chciała.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

27 lis 2018, o 11:00

Zaśmiała się cicho, słysząc propozycję kąsania po kostkach. Nie była aż tak strasznie niska, ale kto wie, może dla Nazira wszyscy poniżej metra dziewięćdziesiąt wzrostu to karły. Potem wzruszyła lekko ramionami. Nie znalazła sposobu na Khouriego, a przynajmniej nie bez kamuflażu, ale podejrzewała, że jeśli będą to powtarzać, to w końcu go znajdzie. Unieruchomienie wroga musiało być przecież czasem przydatne i nie zawsze mógł to zrobić ktoś, kto był większy i silniejszy. Pozostawało to jednak póki co poza zasięgiem jej umiejętności i w tej chwili jakoś wyjątkowo mało się tym przejmowała.
- Znowu wygrałeś - przyznała, przewracając oczami.
Nie zdążyła powiedzieć więcej. Ciepłe usta stanowiące kontrast do chłodnej szyby za jej plecami łatwo rozpraszały. Długo im zajął powrót do tego, co zostawili rano w łóżku, a co potem zostało odsunięte w cień spotkaniem z załogą Elpis i resztą nieudanego poranka. Wątpliwości, które miała w sobie Francuzka, teraz zniknęły, zastąpione tęsknotą, której nie potrafiła się pozbyć po jednej wspólnej nocy. Tęsknotą, która nie byłaby tak straszna, gdyby nie ostatnie dni, przez które nie miała pojęcia, czy w ogóle znajdzie go żywego.
Teraz Nazir był żywy i obecny. Wiedziała to nawet wtedy, gdy zamknęła oczy, smakując znajome usta. Wszystkie myśli o tym, czy aby na pewno w ogóle go zna, czy ten miesiąc nie zmienił zbyt wiele, czy jest jeszcze szansa, by te wszystkie zawiłości ich życia rozprostowały się i nie dały im zginąć - to było nieistotne. I choć tliło się dalej gdzieś na granicy świadomości, to Irene wolała myśleć, że jednak wyznanie, które wydusił z niej wczoraj Khouri było tego warte. Inaczej nic nie miałoby przecież sensu.
- Wiem - odparła ze śmiechem, schodząc z jego rąk z powrotem na podłogę i odgarniając pojedyncze kosmyki włosów z twarzy, te których nie odgarnął jeszcze on. - Dopóki nie zrezygnowałam z kamuflażu. Jak mnie widać, to przestaję być taka śmiercionośna.
Odsunęła mężczyznę od siebie i ruszyła w stronę rozrzuconych na podłodze prętów. Pozbierała je, wrzuciła do skrzyni razem z pistoletem i zamknęła ją, oficjalnie kończąc ich trening. Wbrew kilku ostatnim wygranym Nazira i tak była z siebie całkiem zadowolona.
- Idę wziąć prysznic i muszę coś zjeść - stwierdziła. Od śniadania minęło już dobre kilka godzin, żołądek domagał się uwagi. Zerknęła na Khouriego przez ramię. - Jeśli mnie pamięć nie myli, pod twoim prysznicem spokojnie mieszczą się dwie osoby.
Uśmiechnęła się i podniosła od skrzyni, wyciągając do niego dłoń.
- Chodź. Pomogę ci z opatrunkami. Jak zawsze.
Tyle razy sobie już mówiła, że nie zamierza być jego pielęgniarką i kiedyś przestanie zajmować się jego ranami, ale za każdym razem kończyło się to tak samo. Nie miała żadnego wykształcenia medycznego, co nie sprawiało wcale, że była w stanie obojętnie patrzeć na jego nieporadnie zakładane opatrunki. Zresztą on pomagał jej, kiedy po asteroidzie wróciła z pociętą skórą i siniakami. Później nie miał już okazji, bo Irene miała ewidentnie więcej szczęścia niż on. I prawdę mówiąc miała nadzieję, że tak już pozostanie, choć to, co czekało ich w bliżej nieokreślonej przyszłości nadal napawało ją przerażeniem.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

28 lis 2018, o 21:30

Wypuścił ją z ramion i tak jak ona, odwrócił się w stronę środka pomieszczenia, tyłem do nieziemskiego widoku na zewnątrz. Nadawał ładowni nieco innego, przyjemniejszego klimatu niż zazwyczaj. Pozornie chłodniejszego, choć ciekawszego charakteru. W tej scenerii nawet rzucone pod ścianami skrzynie nie wyglądały na zwykłe, a sparing nie przypominał zwykłego, monotonnego treningu.
Skoro zabrała pręty, sam odbił w bok, do drugiej skrzyni, na której wieko odłożył wcześniej pistolet. Oboje zaczynali się uspokajać po wcześniejszym zastrzyku adrenaliny. Ich ciała wciąż były rozgrzane, a endorfiny szalały w mózgu, ale klatka piersiowa Khouriego unosiła się i opadała już całkiem miarowo.
- Myślę, że jakoś się wciśniemy - odrzucił rozbawiony, przechodząc przez pomieszczenie do drugiej ściany, pod którą stały mniejsze skrzynki. Kucnął przy tej, która była otwarta, przerzucając rękoma zawartość w środku zanim odłożył na swoje miejsce zablokowany pistolet, obok pochłaniacza ciepła, który wcześniej z niego wyjął.
Wstał, powoli się prostując. Uderzenie w bok nie było niczym specjalnym, ale z pewnością musiało mu przypomnieć o obecności rany i opatrunku, które znajdowały się pod koszulką. Ponowne, błogie zapomnienie nie mogło wrócić ot tak, choć ból nie był na tyle uciążliwy by przeszkadzał mu w funkcjonowaniu, lub wywoływał grymas na jego twarzy.
- Nie musisz - uśmiechnął się, ruszając za nią do wyjścia na korytarz. Wydawał się zimniejszy niż ładownia, a może ich ciała zaczęły się już ochładzać gdy wyszli z ładowni. - Umiem zmienić sobie opatrunek - zapewnił ją, podprowadzając ją do jej kajuty i zatrzymując się, patrząc ku niej pytająco. Jeśli nie miała niczego do zabrania ze środka, wrócił razem z nią do kajuty - a jeśli nie, poszedł do własnej sam, chcąc zrobić to, o czym właśnie jej powiedział. Zmienić opatrunek na brzuchu, porządnie przyjrzeć się ranie z boku głowy w lustrze, ocenić obrażenia nim wskoczy pod prysznic, prawdopodobnie nie sam.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

28 lis 2018, o 22:12

- Widziałam jak wyglądały twoje obandażowane plecy. Ale nie to nie - wzruszyła ramionami, ruszając w stronę wyjścia z ładowni.
Zostawienie za plecami widoku, który zapierał dech w piersiach, nie było łatwym zadaniem. Przed samym opuszczeniem pomieszczenia odwróciła się jeszcze, teoretycznie do Nazira, ale jej wzrok podążył za wizjer, grubą szybę, która otwierała im widok na pustkę. Nie pamiętała już, że to tutaj przyprowadził ją Adamo jej pierwszego dnia na Crescencie. Praktycznie żadne miejsce na pokładzie statku nie kojarzyło się jej już z martwym technikiem - poza celą, w której nie musiała jednak spędzać czasu, ani nawet jej odwiedzać. Owszem, gdyby Nazir przypomniał jej, jak paliła tu kradzione papierosy z niewyżytym blondynem, to zaśmiałaby się i zbyła to machnięciem dłoni, ale teraz nawet nie przychodziło jej to do głowy. Westchnęła bezgłośnie i wyszła na korytarz, za drzwi, które zatrzaskując się za nimi oddzieliły ich od chłodnych, migoczących świateł.
Weszła na chwilę do swojej kajuty, by zgarnąć z niej coś świeżego do przebrania się po prysznicu, a potem podążyła za Nazirem. Po wejściu do kwatery kapitańskiej przez krótką chwilę dziwiła ją jeszcze dodatkowa przestrzeń, ale sekundę później przypomniały się jej porządki, na które zdecydował się wcześniej mężczyzna.
Przynajmniej łazienka wyglądała tak samo. Irene rzuciła swoje ubrania na jedną z półek i oparła się ramieniem o ścianę, obserwując Khouriego. Patrzyła, jak ściąga z siebie koszulkę, powoli przesuwała spojrzeniem po bliznach i siniakach na znajomym ciele, obserwowała jak Nazir odkleja od siebie stare opatrunki. Jej ciało też raczej nie mogło wyglądać dobrze pod bluzką i spodniami, ale dawno tak szczegółowo nie przyglądała się sobie w lustrze.
Po chwili namysłu bez słowa podeszła do mężczyzny i wsunęła się pod jego rękę, wtulając się w jego bok i obejmując go w pasie. Uniemożliwiało mu to zajmowanie się swoimi ranami, ale przecież już usunął opatrunki, a nowe i tak założy dopiero wtedy, gdy wyjdzie spod prysznica. Oparta o jego ramię głowa kobiety odwróciła się w stronę lustra. Ich odbicia były wykończone, ale innym rodzajem zmęczenia, niż rano. Nie było ciężaru, który przytłaczał ich po rozmowie w kokpicie, choć na twarz Francuzki wróciła odrobina smutku - choć chyba lepiej było nazwać to troską. Martwiła się. O niego, o nich oboje, o najbliższe dni. I wciąż bała się losu, który tylko czekał ze swoją krucjatą przeciwko niej i wszystkiemu, co było jej bliskie. Stan Khouriego o tym przypominał.
- Jak się czujesz? - spytała cicho, po długiej chwili wsuwając się między niego a umywalkę. - Starałam się być ostrożna.
Uniosła dłoń, przesuwając palcami po tych miejscach jego klatki piersiowej, których nie pokrywały obrażenia. Miała wrażenie, że niedługo nie będzie w stanie więcej takich znaleźć, bo Nazir będzie jedną wielką raną.
- Nie chcę się z tobą więcej kłócić, Nazir - dodała. - I nie potrafię.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

30 lis 2018, o 02:00

Wyświetl wiadomość pozafabularną - Brzuch trochę łatwiej się bandażuje - odrzucił jeszcze i parsknął śmichem, wychodząc za nią na korytarz gdy napatrzyła się na widok za wizjerami.
Crescent był spokojny i cichy, jak zawsze. Korytarze były czyste dzięki włożonej w nie pracy Irene, nawet jeśli nosiły na sobie bruzdy i szramy po walce, którą stoczyła dwójka żołnierzy wcześniej. Jej kajuta była poniekąd powiewem świeżości, bo wciąż ewoluowała. Dochodziły do niej nowe rzeczy, choćby sprzęt, który gromadziła rudowłosa. Reszta fregaty była niezmienna.
Teraz kajuta kapitańska przechodziła transformację. Niewielką, prezentowaną przez odkryte kawałki podłogi i ułożone w szafkach rzeczy, ale zawsze jakąś. Gdy weszła do środka, Khouri wyjmował z jednej ze skrzyni, których nie zdążył wypakować, nowy opatrunek. W wolnej ręce miał już ubranie na zmianę i obie te rzeczy wrzucił do łazienki, wchodząc do środka.
Wewnątrz znów było jaśniej niż w kajucie. Lustro, choć duże, nie pokazywało wystarczająco wiele by mogli się cali w nim obejrzeć i ocenić szkody. Nazir zasłonił je sobą, podchodząc do umywalki, łapiąc za krawędzie koszulki i zdejmując ją sobie przez głowę. Wrzucił ją do zsypu na brudne ubrania i z cichym, niemal niesłyszalnym westchnieniem sięgnął do opatrunku.
Zaszyta rana goiła się dobrze, choć wciąż była opuchnięta. Po uderzeniu dalej musiała piec, sądząc po grymasie na jego twarzy gdy zdejmował z siebie bandaż. Wrzucił go od razu do śmieci, podnosząc głowę.
Złapał jej spojrzenie w odbiciu lustra, gdy stanęła w wejściu, przyglądając mu się. Jaskrawe światło i brak przykrywającej ranę bluzki ujawniały wszystko, co wcześniej wygodniej było przeoczyć. Zmęczenie na jego twarzy było jak bruzda sama w sobie. Ostatni miesiąc odbił się w jego pociemniałym spojrzeniu niczym kilka dodatkowych lat spadających na kark.
Uśmiechnął się do niej, przypominając, że nie wszystko było tak inne, jak wyglądało na pierwszy rzut oka.
- Lepiej niż wczoraj - odparł zdawkowo, starając się nie dawać jej więcej powodów do zmartwień swoją miną i szybko wypędzając grymas z twarzy. - Nic złego nie zrobiłaś.
Odsunął się od umywalki, pozwalając jej znaleźć sobie miejsce przy jego boku. Oplótł ją ramionami, przytulając do siebie bez słowa. Wsparł podbródek na jej głowie i tym razem jego westchnienie było łatwe do wychwycenia.
- Wiem. Postaram się - obiecał, przesuwając dłoń wzdłuż jej pleców w górę, do włosów, które częściowo już uwolniły się z upięcia i opadały na jej kark. Wpatrzony w zadumie w odbitą w lustrze ścianę, gładził rude kosmyki, swoje myśli pozostawiając tym razem tylko i wyłącznie sobie.
Gdy wreszcie się odsunął, pocałował ją po raz pierwszy w czoło. Po tym ręka oderwała się od jej pleców i ujęła podbródek, unosząc go gdy pochylił się, by następny pocałunek złożyć na jej ustach.
- Kiedyś kłóciliśmy się non stop - przypomniał jej z rozbawieniem, które wydawało się stać w sprzeczności i z ich obecną sytuacją, i okolicznościami ich poznania się. - Twierdziłaś, że jestem zazdrosny o Adamo - dodał z udawanym przekąsem, wracając dłońmi do jej talii. Przesunął je w dół, ku krawędzi bluzki, chcąc powoli ją podciągnąć i zdjąć, pamiętając o jej obrażeniach po wybuchu Nowy.
- To było tak dawno temu, że... - urwał, dopowiadając sobie wzruszeniem ramion, bo nie znalazł odpowiednich słów. Pochylił się, ustami muskając jej nagie ramię gdy bluzka wylądowała na półce obok. - W życiu nie myślałem, że to się tak skończy.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

30 lis 2018, o 09:16

Wyświetl wiadomość pozafabularną Miejsca, w które Nazir uderzył wcześniej prętem, też ją lekko pobolewały, ale nie było to nic nie do zniesienia. Miała tylko nadzieję, że ona była równie ostrożna - w końcu nie miała wyczucia, takie treningi to była dla niej nowość - i że nie zaogniła bardziej ran Khouriego, w które przypadkiem trafiła. Zresztą to nie była walka na kije, gdzie celem było powalenie przeciwnika. Próbowali się tylko dosięgnąć, przebić przez obronę, a to nie powinno otworzyć zaleczonych ran, więc Irene nie obawiała się aż tak bardzo.
Nie zdawała sobie sprawy jak bardzo brakowało jej Nazira do momentu, w którym nie zaczęła obawiać się o jego życie. A teraz, gdy była wtulona w jego ciepły, choć ranny bok, docierało do niej, że nie mogła go stracić ponownie. Zwłaszcza, że wiedziała, jak ostateczna ta utrata byłaby tym razem. Nigdy dotąd nie była od nikogo tak dobrowolnie zależna, a już na pewno nie zakładała, że będzie się kiedykolwiek z tym faktem czuła szczęśliwa. Ale teraz, tutaj, wszystko było na swoim miejscu, nawet jeśli poza tą kajutą problemy zaczynały ich przytłaczać.
- Nie pamiętam - parsknęła śmiechem. - Pewnie próbowałam cie sprowokować. Chociaż nie wiem do czego.
Nie mówiła prawdy. Pamiętała całą tę podróż, każdą jej minutę, czy spędzoną w celi, czy w ładowni, czy później kwaterze kapitańskiej i kokpicie. Pamiętała, jak ich relacja ewoluowała, w wielu różnych aspektach. Pamiętała wszystko, co było dobre, ale też wszystko, co było złe i przypomniane przez Nazira prowokacje nie łączyły się jeszcze z tymi dobrymi wspomnieniami. Nie umieli wtedy jeszcze ze sobą rozmawiać, nie znali się, Irene siedziała na kanapie usiłując znaleźć sobie cokolwiek do roboty, do zabicia myśli o asteroidzie. Ale nie, Irene też nie sądziła, że tak to się skończy. Przespała się z nim wtedy tylko dlatego, że chciała oderwać się od wizji czekającego na nią Hamesa. Nie wiedziała wtedy, co ją tam czeka, a to był dobry sposób nie tylko na odreagowanie stresu, ale też na zaznanie ostatnich chwil przyjemności przed przerażającym nieznanym. A że pod ręką był Nazir, cóż - mógł to być równie dobrze każdy inny. Tylko Adamo nie byłaby w stanie tknąć palcem, tego była pewna. Uśmiechnęła się do tych myśli, nadal nie dzieląc się nimi z powoli rozbierającym ją mężczyzną. Podniosła ręce, pozwalając mu zdjąć z siebie bluzkę. W sumie dobrze, że stała tyłem do lustra, nie musiała patrzeć na to, jak wygląda jej ciało.
- Ja też - przyznała, w tych dwóch słowach zawierając wszystkie swoje poprzednie myśli. W życiu nie sądziła, że to właśnie ten człowiek, oprawca za którego uważała go na początku, stanie się centrum jej wszechświata. I że to wobec niego zdecyduje się na wyznanie, na które nie decydowała się w życiu prawie nigdy.
- Byłeś trudny do polubienia - zauważyła, unosząc głowę do Nazira i splatając dłonie na jego karku. - Okoliczności też nie sprzyjały. Ale teraz to już nie ma znaczenia. Ja już myślę o Thessii, gdy przypominam sobie początek naszej znajomości. Nie o... nie o tym, co wcześniej. Myślę o jeziorze Kil'ran. O tym, jak zabrałeś mnie na ten posąg - podniosła się na palcach i pocałowała go ponownie. - O wodospadach Lavail i o wodospadzie w loży z basenem. I z hallexem.
Uśmiechnęła się łobuzersko, wyjątkowo dobrze wspominając tamte chwile. Je łatwiej było przytaczać, niż te, o których nie chcieli myśleć - a przynajmniej ona nie chciała Jej dłonie zsunęły się w dół, stopniowo dążąc do paska jego spodni.
- Nadal cię nie lubię - poinformowała go z rozbawieniem. - Ale masz ładny statek. W bilansie plusów i minusów postanowiłam zostać.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

30 lis 2018, o 17:02

Mógł tylko przytaknąć, pamiętając, że prowokacje akurat były częstym elementem ich kłótni, ale należały do etapu początków ich znajomości. Nie były ani miłe, ani przyjemne, więc choć jego perspektywa była trochę inna od tej Irene, nie zamierzał wspominać tego z radością czy łezką w oku. Zapytani o to, jak się poznali, nawet teraz nie byliby w stanie w pełni szczerze o tym opowiedzieć, Shani czy Selzii, którym pozornie mogli zaufać w pełni. Niektóre rzeczy lepiej zostawić było w przeszłości i liczyć, że nie wypełzną na powierzchnię jak najgorsze koszmary któregoś dnia.
- Z perspektywy czasu widzę, że nasze najlepsze randki miały motyw wodny - parsknął śmiechem, przesuwając dłonią po jej gładkiej, jasnej skórze. Omijając siniak, który choć rzucił jej się w oczy dopiero teraz, nie bolał ani trochę i wydawał się pochodzić wciąż z Szanghaju, a nie ich poprzedniego sparingu. Zawiesił na nim wzrok, pewnie nad tym samym się zastanawiając przez chwilę, nim wrócił spojrzeniem do rzeczywistości. - Zawsze traktowałem Thessię jak drugi dom. Teraz trzeci, w zasadzie. Ale wrócenie do niej było na początku... dziwne.
Wzruszył ramionami, nie potrafiąc zidentyfikować tego, przez co odnosił takie wrażenie. Przez długi czas latał po galaktyce lub tkwił na asteroidzie, wypełniając najróżniejsze, najdziwniejsze i najgorsze zadania Hamesa. Powrót do domu po każdej, rozległej podróży był specyficznym przeżyciem, ale wciąż przyjemnym.
- Wolę myśleć o niej i widzieć ciebie w białej sukience, niż o tym co działo się niedawno - mruknął, uśmiechając do wspomnień. Thessia na chwilę stała się jątrzącą raną, na której samą myśl krzywił się z niezadowoleniem i poczuciem winy. Jeszcze wczoraj mógł myśleć tylko o Shani, o tym jak skończyło się jego ostatnie lądowanie na planecie, ale Lirii zawdzięczali też początki ich prawdziwej, normalnej znajomości i chyba potrzebował tego przypomnienia, żeby przestać się tak zadręczać wizją tej planety. Nie wszystko ostatni miesiąc był w stanie zepsuć do szpiku kości, choć początkowo tak mogłoby się wydawać.
- A ty dalej jesteś wredna - odparł, przykrywając złośliwość śmiechem. Jego dłonie spoczęły na jej talii i już tak szybko jej nie opuściły. - Na szczęście jesteś ładna, więc w bilansie plusów i minusów, pozwoliłem ci zostać - dodał wymownie, zamykając jej usta pocałunkiem.
Rozebranie się nie należało do najprostszych gdy z trudem wypuszczał ją z objęć, ale samo stanie w łazience bez koszulki szybko przestało być przyjemne. Chłód wywoływał gęsią skórkę, ale szum spadającej z góry ciepłej wody zwiastował szybkie zwalczenie zimna. Kajuta kapitańska nie miała ograniczeń zużycia wody, więc nie musieli się śpieszyć z wchodzeniem pod prysznic. Nazir wszedł do niego pierwszy, wciągając ją za sobą i uderzając ręką w panel, który odpowiadał za otwieranie i zamykanie przeszklonej szyby.
Gorące strumienie obnażały każdą, wrażliwszą część ciała nim wreszcie przyniosły ukojenie. Poczuła zmęczenie wywołane treningiem, ale należało do tych przyjemnych zwieńczeń męczącej godziny. Takich, po których każdy odpoczynek wydawał się zasłużony i bardziej satysfakcjonujący.
Gdy ponownie ujął jej twarz w dłonie i pocałował, poczuła, że jego usta nadal wyginają się w uśmiechu. Żadna poranna kłótnia nie była w stanie zmienić tego, w jaki sposób na nią patrzył i jak reagował na jej bliskość, a w tej chwili ten prysznic był wszystkim, czego mógł potrzebować.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

1 gru 2018, o 00:31

Wyświetl wiadomość pozafabularną Miał rację. Woda musiała mieć na nich dobry wpływ - nieważne, czy stojąca, czy bieżąca, taka która czekała teraz pod prysznicem. Irene nie mogła się z tym nie zgodzić; było to coś, co ich łączyło. Wiedziała, że żadnej z tamtych chwil długo nie zapomni, nawet jeśli nie w trakcie wszystkich była trzeźwa, więc wspomnienia bywały zagmatwane. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Nałożyłabym ją jeszcze raz. Ale mam jeszcze drugą, której nie miałam okazji użyć - zauważyła.
Nie wiedziała, kiedy będzie jej dane ubrać się w coś eleganckiego ponownie. Życie raczej nie zamierzało ich rozpieszczać i nawet jeśli teraz mogło się wydawać, że liczy się tylko ich dwójka i nic więcej, oboje wiedzieli że tak nie jest. Gale pozostawały poza ich zasięgiem na co najmniej najbliższe kilka tygodni. Ale w tej chwili jej to nie przeszkadzało. Nie potrzebowała sukienki, ani żadnych ubrań.
Jej śmiech został zduszony pocałunkiem. Momentami zastanawiała się, czy jej życie z Nazirem to był jeden wielki problem, przeplatany pojedynczymi momentami szczęścia, czy odwrotnie. Całkiem prawdopodobne, że podział był równo połowiczny, pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Westchnęła cicho, nie do końca wiedząc, czy było to wywołane nagłymi rozważaniami, czy znajomym dotykiem na nagiej skórze, ale wybrała tę drugą opcję.
Była zmęczona, ale w ten dobry sposób, a spływająca po niej ciepła woda koiła obolałe ciało prawie tak dobrze jak przesuwające się po nim męskie dłonie. Tęskniła za nimi od rana, odkąd kolejna nieudana rozmowa rozdzieliła ich na kilka godzin. Nazira jednak zbyt długo nie było, by ponownie znalazła w sobie choćby odrobinę cierpliwości. Bezmyślnie wymruczała coś o tym, że tęskniła, choć po fakcie zorientowała się, że nie miała pojęcia w jakim języku padły te słowa i czy Nazir ją zrozumiał. Nie powtórzyła jednak, to była tylko pojedyncza myśl, która samowolnie wyrwała się z jej głowy na zewnątrz.
Żadne z nich nie rozważało teraz nawet brania prysznica tak, jak zakładał jego twórca, zbyt zajęci sobą nawzajem. Irene podążała dłonią wzdłuż śladów, jakie na skórze Nazira rysowały drobne strumyki wody. Dopiero teraz zorientowała się, że chyba schudł przez ten ostatni miesiąc, a na jego klatce piersiowej pojawiły się nowe blizny - poza tymi świeżymi, z Szanghaju i starymi, które już znała. Ominęła wielkiego sińca na brzuchu, unosząc wzrok w poszukiwaniu znajomych, szarych oczu i tego uśmiechu, który niezmiennie stanowił jedyną rzecz, jakiej w życiu potrzebowała do pełni szczęścia.
Powoli odwróciła się do Khouriego plecami, prowadząc jego dłoń na swój brzuch i wyżej, po mokrej skórze. Oparła głowę tyłem o jego ramię, pozwalając strumieniom wody spadać na jej twarz i zamknięte powieki. Po względnym chłodzie panującym wszędzie indziej na statku, zaparowany prysznic był miejscem, którego nie chciało się opuszczać. I Irene na pewno nie zamierzała. Odchyliła głowę w bok, sugestywnie dając Nazirowi dostęp do swojej szyi. Mimo gorącej wody, po jej skórze przechodziły ciarki wywołane dotykiem, rękami badającymi krzywizny jej ciała w znajomych gestach, oddechem przy odsłoniętym uchu i karku. Kiedyś nie widziała problemu w samotności, ale teraz nie umiała wyobrazić sobie, że z jakiegoś powodu miałaby zrezygnować z bliskości Khouriego na kolejny miesiąc.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

2 gru 2018, o 03:02

Mieli wiele kłótni, ale liczyć zaczynały się tylko te, które poprzedzały chwile normalności. Słowa Khouriego wypowiedziane podczas pierwszej z ich sprzeczek, wydawały się być samospełniającą przepowiednią. Wiedział, jakich manipulacji może się spodziewać, ostrzeżony przez Hamesa na wiele sposobów. W końcu była kobietą, której głos kusił cywilne załogi, zachęcał do szlachetnej pomocy, jednocześnie wodząc ku niechybnej klęsce. Może gdyby od samego początku wiedział wszystko, widział cały obraz sytuacji i spektrum wyrządzonych przez nią krzywd, łatwiej byłoby patrzeć na nią z obrzydzeniem niż chłodną obojętnością, powstrzymującą nadciągającą fascynację. Musiał być wściekły na siebie za to, że uległ w tak nagły sposób i przez chwilę z pewnością był. Ale gdyby nie poznał jej wystarczająco dobrze by dostrzec autentyczność w jej gestach, sporadyczne zacięcia i niezręczności, z którymi radziła sobie wyrzucając je z siebie w innym języku, nigdy nie pozwoliłby jej zostać na Crescencie na dłużej.
Ich znajomość ewoluowała, ale stare stale mieszało się z nowym. Znajome były pocałunki na delikatnej skórze szyi, dłonie wędrujące wzdłuż talii, przecinające stróżki kropel spływających ku ziemi. Szyba kabiny prysznicowej szybko zaczęła parować, a wewnątrz temperatura wydawała się narastać, choć regulator wody działał bez zarzutu.
Nawet kajuta wydawała się teraz zimnym i odległym miejscem. Z nieprzyjemnymi błyskami błękitnego promieniowania szalejącego na zewnątrz, gorąca woda i para wodna były barierami utrzymującymi ich w innej rzeczywistości. Przylgnął do jej ciała, łaknąc bliskości i drżenia, jakie potrafiły wywołać jego ruchy pomimo otaczającego ich gorąca.
Obrócił ją ku sobie gdy stracił własne pokłady cierpliwości. Chciał móc na nią patrzeć, wpić usta w jej własne, wobec których od początku nie potrafił być obojętny. W przypływie emocji, pchnął ją do przodu, sprawiając, że skóra na jej plecach w nieprzyjemny sposób zderzyła się z lodowatą, dopiero nagrzewającą ścianą i zimnymi płytkami. Nie zważając na kontrast ciepła i zimna, z którym przez chwilę musiała walczyć, złapał jej uda i podniósł do góry, sprawiając, że ich twarze się zrównały, maskując westchnienie pocałunkiem.
Ciężko było wierzyć w to, że żadne z nich nie byłoby teraz w tym miejscu gdyby nie jeden, głupi czyn technika okrętowego przydzielonego przez Hamesa na pokład Crescenta. Pozornie w żaden sposób nie byli do siebie podobni. On, chętny do ustatkowania się w młodym wieku, pozornie prorodzinny, odnajdujący swoją izolację w służbie wojsku. Nie pasował do historii przygodnej awanturniczki, szukającej następnego skoku adrenaliny złodziejki, której życie wydawało się być losowymi elementami układanki, wpadającymi na swoje miejsce w miarę, gdy ich znajomość ewoluowała. Pozornie niepodobny, mężczyzna miał odpowiedź na każdy jej ruch i każdy zduszony jęk, gdy oboje przykryci byli całunem pary wodnej. Nie musiał mówić tego na głos by wiedziała, że nie wyobrażał sobie powrotu do życia, które prowadził jeszcze rok temu.
Może żadne z nich nie szukałoby miejsc w objęciach drugiego gdyby Adamo nie wszedł w nocy do jej celi, chcąc wykorzystać jej bezsilność w bezczelny sposób. Ale jak coś tak istotnego mogłoby zależeć od jednego, tak żałosnego technika?
- Ya amar - mruknął, niemal zagłuszony przez szum padającej wokół nich wody. - Dzięki tobie widzę sens w rzucaniu się na Przymierze.
Oparł własne czoło o jej, nie odsuwając się choć gorąco powoli stawało się coraz mniej przyjemnym dodatkiem, a prysznic powoli przypominał intensywną saunę.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

2 gru 2018, o 11:50

W tych gestach niezręczności nie było. Może zdarzały się momenty, w których nie potrafili ze sobą rozmawiać, bo Nazir przez ostatni miesiąc przeszedł piekło, a Irene nie była najlepsza jeśli chodzi o radzenie sobie z emocjami innych osób, ale w tych chwilach bliskości wszystko było takie, jakie być powinno. Nie miały znaczenia ślady po walce, po torturach, obolałe ciała, cienie wiszące nad ich głowami. W swoich objęciach się odnajdowali, będąc dla siebie nawzajem jedynymi stałymi punktami w zbyt szybko wirującym wokół nich świecie.
Z jej ust wyrwało się stęknięcie, gdy po raz kolejny uderzyła plecami o ścianę, zupełnie tak, jak przedtem w ładowni, choć intencje Nazira teraz były zupełnie inne. Nie wiedziała, czy tak wpływał na niego ten miesiąc rozłąki, czy to, przez co przeszedł, ale Irene miała wrażenie, że stracił nieco tej swojej niekończącej się cierpliwości, przez którą to ona zazwyczaj musiała przebijać się pierwsza. Jej uda zacisnęły się ponownie na biodrach mężczyzny, również tak jak pod koniec ich krótkiego treningu, a dłonie tak samo powędrowały na jego kark. Cała reszta jednak różniła się diametralnie.
Ich funkcjonowanie na statku, jako załogi, nie było najbardziej profesjonalne, ale uporządkowane układy nigdy nie były tym, co Francuzkę interesowało. To, co miała z Nazirem, uporządkowane ewidentnie nie było, choć od wczorajszego wieczoru dużo konkretniej wiedzieli na czym stoją. A przynajmniej on wiedział, skoro wycisnął z niej wyznanie, na które nie zdecydowałaby się inaczej. Trochę poukładało to też w głowie Francuzki, częściowo pozbyła się nieustającej chęci ucieczki, która nasilała się dodatkowo, gdy pod nogi padały kolejne kłody - choć na tę zmianę duży wpływ miała też Isis. Dubois pozwalała sobie wobec Khouriego na taką słabość, na jaką nie pozwalała sobie nigdy, ale nie czuła się z tym źle - wręcz przeciwnie. Zresztą to, jak jej ciało reagowało na każdy gest Nazira, mówiło samo przez siebie.
Oddychała ciężko, rozedrgana, gdy Khouri oparł swoje czoło o jej. Z zamkniętymi oczami odnalazła jeszcze jego usta, żeby skraść kilka ostatnich, spokojnych pocałunków, zanim bańka w której się znajdowali pęknie i będą musieli się od siebie odsunąć. Jeszcze wczoraj słowa, które wypowiedział, sprawiłyby, że spięłaby się i zdystansowała momentalnie, bo nie potrafiła funkcjonować ze świadomością, że ma tak duży wpływ na czyjeś życie. To się jednak zmieniło wczoraj, razem ze zrozumieniem, jak bardzo jej na nim zależy. Przeczesała palcami jego mokre włosy i odetchnęła głęboko, usiłując uspokoić drżenie ciała.
- Zasługujesz na wolność. Bardziej, niż kogokolwiek inny. Bardziej, niż ja - odparła cicho, ledwie przebijając się przez szum wody. - Wywalczymy ją. A potem będziemy mieć przed sobą cały świat.
Otworzyła oczy, szukając znajomego, szarego spojrzenia, w takich chwilach jak ta cieplejszego, niż w jakichkolwiek innych. Wobec niej cieplejszego, niż wobec całej reszty świata. Ściana za jej plecami była już ciepła, samej Irene też było gorąco, ale nie sądziła, by była to wina wody.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

2 gru 2018, o 15:58

Tym razem woda nie wyłączyła się sama, przerywając ich prysznic w niespodziewanym momencie. Limit został wyłączony, wcześniej przez Khouriego, może niedawno przez Isis. Ich zasoby wody przystosowane były do znacznie większej ilości ludzi, co najmniej trzy-czteroosobowej załogi, a oni w dodatku byli w dwójkę w jednej kabinie. O to, że skończą im się zapasy raczej nie musieli się martwić. Sztuczna inteligencja nad nimi czuwała w tych najnudniejszych aspektach kontroli statku kosmicznego, dzięki czemu mogli nacieszyć się sobą, nie pracując za dwoje by utrzymać Crescenta na chodzie.
- Zasługuję - westchnął, powtarzając po niej. Odwzajemnił jej pocałunek, sięgając na oślep ręką do panelu. Gdy udało mu się w niego trafić, szum wody zniknął, a ostatnie krople zatrzymały się, uwięzione w suficie. Wewnątrz wciąż było gorąco i parno. - Nie lubię tego słowa - dodał, uśmiechając się do niej lekko.
Drzwi rozsunęły się, wypuszczając kłęby pary na zewnątrz, wpuszczając do środka lodowate powietrze reszty łazienki, które po poprzedniej saunie wydawało się zaledwie przyjemnie chłodne. Wyszedł na zimną posadzkę, łapiąc dwa ręczniki i podając jej jeden, osuszając się w chwilowym zamyśleniu. Przetarł włosy, z grubsza pozbawiając je wody, podczas gdy jej rude kłębowisko miało przez długi czas moczyć wszystko czego się dotknie.
Wciągnął na siebie spodnie, odsuwając się by zrobić jej trochę miejsca gdy chciała wyjść spod prysznica. Przejrzał się w lustrze dość krytycznie, przeczesując włosy palcami i odstępując jej umywalkę, jeśli jej potrzebowała. Miesiąc wystarczył, by włosy na wcześniej wygolonym boku podrosły, a zarost na dobre zadomowił się na szczęce. Zmiana w wyglądzie nie była drastyczna, ale dla kogoś przyzwyczajonego do utrzymywania się w innej aparycji na co dzień, była boleśnie dostrzegalna.
- Głodna? - zagadnął, chwytając koszulkę w dłoń i uchylając drzwi do kajuty. Zostawił je otwarte jeśli nie miała nic przeciwko, samemu wychodząc z zaparowanej łazienki. Chwycił wyjęty wcześniej opatrunek, rzucając ubranie na stół i, obrócony przodem do najbliższej lampy, zabrał się do zabezpieczenia tej rany, która tego wymagała. Pozostałe goiły się dość nieźle - cięcie z boku głowy wciąż było lekko opuchnięte i wyglądało na świeże, ale pojawiały się pierwsze strupy, a szwy trzymały się bez zarzutu. Kabina medyczna działała w końcu z precyzją, której Irene ciężko byłoby dorównać gdyby to ona musiała go składać.
Po kilku minutach nowy, równie szeleszczący opatrunek przykrył paskudne obrażenia, chroniąc przed brudem, kontaktem z ubraniami i wodą. Pozostałe przy tym papierki rzucił do zsypu, wchodząc na chwilę z powrotem do łazienki.
- Pokaż się - mruknął, obracając ku niej gdy weszła do kajuty. W dłoni trzymał krem, chyba nawet ten sam, którego użyczył jej gdy weszła do kabiny kapitańskiej po raz pierwszy, zaatakowana. Pociągnął ją za rękę ku kanapie, przyglądając obrażeniom po Nowej i siniakom, które po sobie zostawiła. Po chwili zastanowienia wziął też medi-żel i nie czekając na pozwolenie, otworzył jedno, i drugie. Jeden z żeli piekł, drugi był przyjemnie chłodzący. Oba przynosiły ukojenie w piekących, drobnych, powierzchownych ranach, które może i nie wyglądały poważnie, ale z pewnością irytowały.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

2 gru 2018, o 16:32

Czas spędzony pod prysznicem niekoniecznie poskutkował tym, czym skutkować miał z założenia, więc jeszcze przed wyjściem Irene umyła się cała naprędce. Piana, którą spłukała z niej woda kilka minut później, pachniała świeżo i Francuzka też poczuła się dużo lepiej.
- Może od tego powinniśmy byli zacząć dzień - zasugerowała, postanawiając nie komentować jego odpowiedzi. Uśmiechnęła się do Nazira, wyciskając wodę z ciężkich włosów. Były już zbyt długie, powinna je podciąć. Kilka centymetrów, może kilkanaście, nie więcej. Przestawały się układać. Tylko ostatnimi czasy jakoś nie po drodze jej było do fryzjera. Przyjęła ręcznik i osuszyła się w miarę możliwości, by zaraz po tym sięgnąć po ubrania. Spodnie zostawiła te same, tylko czarną bluzkę zmieniła na luźny, biały sweter - ten sam, który nosiła zaraz po asteroidzie, gdy całe jej ciało było obolałe. Był miękki i wygodny, a w tej chwili wygoda była priorytetem. No i przede wszystkim zapewniał ciepło, którego po wyjściu z zaparowanego prysznica jej brakowało.
- Strasznie - skinęła głową, podchodząc jeszcze do lustra. Jej odbicie wyglądało teraz znacznie lepiej. Sięgnęła po swoje olejki i wylała odrobinę na dłoń, by wetrzeć je w końcówki włosów. Standardowy rytuał, z którego nie chciała rezygnować. Zapachy z reguły po jakimś czasie się ludziom nudziły, więc je zmieniali - Irene pod tym względem była wyjątkowo stała, jak pod żadnym innym. Po kilku kolejnych minutach opuściła łazienkę, gotowa przejść do mesy i zająć się jedzeniem.
Obserwowała, jak Khouri kończy zakładanie sobie świeżych opatrunków. Faktycznie, nie szło mu najgorzej. Czekała tylko, aż zrobi wszystko, co ma do zrobienia, bo odkąd już nawet on zaproponował obiad, czuła nieustanne ssanie w żołądku. Głównie dlatego zaprotestowała, gdy pociągnął ją za rękę na kanapę, chociaż wiedziała, że jej protesty na nic się nie zdadzą, gdy Nazir już sobie postanowił, co zrobi teraz.
- Umiem sobie sama posmarować siniaki - powiedziała, przedrzeźniając jego. - Poza tym to nic takiego. Nie musisz mnie całej zasmarowywać. To się zaraz zagoi samo.
Przewróciła oczami, ale posłusznie ściągnęła jeszcze z siebie sweter na chwilę, zakładając, że mu to wystarczy i nie będzie kazał jej zdejmować też spodni, bo przecież na nogach także miała obrażenia. Siniak na biodrze był chyba największy, bo choć najciemniejszy i najbardziej bolesny pozostawał ten na ramieniu, to tamten był rozległy i tęczowy. Ale to były tylko siniaki i powierzchowne zadrapania, nie rany postrzałowe, nie cięcia biczem, nie skutki długich tortur. No i były paskudne. Irene nie miała nic przeciwko temu, by Nazir się jej przyglądał, ale w sytuacjach takich, jak ta pod prysznicem - a nie skupiał się całkowicie na tych szpecących ją śladach.
Żele jednak okazały się przyjemnym ukojeniem, więc szybko przestała się buntować. Opuściła ręce razem ze swetrem, odgarniając włosy w bok.
- Nie kończą ci się jeszcze? - spytała, lekkim ruchem głowy wskazując tubki. Zamilkła na chwilę, by za moment dodać cicho: - Podobał mi się ten okres, kiedy nie musieliśmy ich w ogóle wyciągać. Ciebie chyba po wszystkim zaprowadzę do kliniki, żebyś przestał wyglądać, jakby robili na tobie eksperymenty.
Uśmiechnęła się, przesuwając spojrzeniem po świeżych i starych bliznach na jego twarzy. Część pewnie przykrywał dość świeży zarost, od którego też zdążyła się odzwyczaić. Gdy widzieli się ostatnio, Nazir pozbywał się go codziennie, teraz miał inne priorytety. Absolutnie jej to nie przeszkadzało. Korzystając z faktu, że zajmował się którąś z jej ran, wyciągnęła rękę i przesunęła dłonią wzdłuż linii jego szczęki.
- Musimy ćwiczyć częściej. Podobał mi się ten trening - kąciki jej ust uniosły się w lekkim uśmiechu, gdy uściśliła: - Ten w ładowni. Nauczysz mnie więcej?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

2 gru 2018, o 18:41

Parsknął śmiechem słysząc jak go przedrzeźnia i kiwnął głową, ale nie miało to żadnego znaczenia. Odkręcił pierwszą tubkę i dokonał selekcji, patrząc na to, w które miejsce wystarczył preparat na sińce i obicia, a w których potrzebny był medi-żel. W praktyce miała oczywiście rację. Kilka dni minęłoby i zostałyby tylko ślady po tych najgorszych obrażeniach, a po tygodniu, może maksymalnie dwóch, jej ciało znów byłoby idealnie gładkie i jednolite, bez żadnych blizn, z nietkniętym tatuażem na plecach. Ich następne dni miały jednak wyglądać dość specyficznie i niekoniecznie spokojnie.
- Zaraz to zagoi się z tym - zaprzeczył, podnosząc wyżej tubkę z medi-żelem. Większość zranień nie bolała póki nic ich nie dotykało, ale gdy na dłoni mężczyzny tkwił środek znieczulający, nic co robił nie było w stanie ją zbyt mocno szczypać. - Nie narzekaj - dodał, chowając rozbawienie pod sztucznym przekąsem.
Zerknął na leżącą obok tubkę chłodzącego kremu i wzruszył ramionami, tknięty jej uwagą łapiąc ją z powrotem, sprawdzając opakowanie. Może szukał końcowej daty, po której nie należało już z tego korzystać, ale opakowanie nie wyglądało na stare i zalegające w jego skrzyniach od lat, tylko niedawno zakupione.
- Mieliśmy w B szpitale, kliniki i pielęgniarki, ale z każdą największą pierdołą nie chciałem tam latać - odrzucił, odgarniając kilka rudych włosów, gdy te usiłowały przedostać się przez ramię i opaść na klatkę piersiową, która teraz, chwilo kleiła się od nakładanych specyfików. - Nie od razu zrobiłem sobie takie zapasy.
Kącik jego ust uniósł się w półuśmiechu na jej żart dotyczący eksperymentów. Pochylił się, przesuwając dłonią po własnym, głośnym opatrunku, szczelnie odgradzającym ranę od świata zewnętrznego przy jednoczesnym nieblokowaniu przepływu powietrza, w jakiś sposób.
- Możemy od razu spytać, czy w cenie poprawią mi nos i wytatuują fajną łezkę pod okiem - zażartował, prostując się. Zamknął oba opakowania, odkładając je na stół gdy po kilku minutach skończyły mu się miejsca, w które mógłby cokolwiek zaaplikować, ale nie od razu wstał z miejsca. Przesunął jeszcze spojrzeniem po najgorzej wyglądającym siniaku na jej ramieniu, na który nałożył najgrubszą warstwę kremu, ale dotyk dłoni na jego twarzy sprawił, że oderwał wzrok od obrażeń na jej ciele, przenosząc go ku dobrze znanej, przyjemniejszej dla oka twarzy i zielonym spojrzeniu.
- Mi też. Dawno tego nie robiłem - przyznał, kiwając głową z brakiem zadowolenia wobec samego siebie, który szybko zniknął. - Mi też się przydadzą. Powtórzymy to niedługo, skoro chcesz - obiecał, łapiąc jej dłoń i całując ją krótko. Jego ręce pachniały kremem chłodzącym.
Wstał z miejsca zgarniając oba kremy, podczas gdy ona mogła z powrotem się ubrać. Oba specyfiki szybko wchłaniały się w skórę, więc po kolejnej minucie czy dwóch mogła wciągnąć na siebie sweter bez ryzyka ubrudzenia go którymś z żeli. Rzucił tubki do skrzyni, której nie zdążył jeszcze wypakować i szybko przemył dłonie w łazience, wracając po zostawioną na stole koszulkę. Wciągnął ją przez głowę, zasłaniając opatrunek zielonym materiałem i nadrukiem z logo jakiegoś zespołu, o którym wydawało jej się, że kiedyś słyszała, ale nie mogła być pewna.
Skinął głową ku drzwiom, zachęcająco.
- Jedzenie z Crescenta śniło mi się po nocach - zażartował, ruszając za nią do mesy gdy wyszła jako pierwsza na korytarz. - Zabiłbym za pulpety.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

2 gru 2018, o 20:33

- W chwili, w której wytatuujesz sobie łezkę pod okiem, ja się pakuję i spadam z Crescenta - poinformowała go z przekonaniem.
Uśmiechnęła się mimowolnie, gdy pocałował jej dłoń. Zawsze lubiła, gdy to robił, nawet jeśli okoliczności były mało romantyczne, a gestowi towarzyszył zapach maści, którymi wysmarował pół jej tułowia. Skinęła głową. Zawsze lubiła uczyć się nowych rzeczy, zwłaszcza tak ciekawych i wyglądało na to że takich, które miały się jej przydać w ciągu najbliższych dni, czy też tygodni. Nie wiedziała ile będą jeszcze trwać w takim zawieszeniu, ale to nie mogła być wieczność.
Wciągnęła sweter przez głowę gdy już mogła i wstała z kanapy. Gdy zobaczyła, co nałożył na siebie Nazir, jedna z jej brwi uniosła się oceniająco w górę. Z reguły jego koszulki były jednolite, a przynajmniej ona takie widywała. Pomijając tę jedną, którą znalazła dla niego na pokładzie Elpis i która teraz pewnie tkwiła gdzieś w śmieciach.
- Nie wiedziałam, że masz też takie ubrania. Takie... - w jej oczach błysnęło rozbawienie. - Nieprofesjonalne.
Opuściła kajutę, rozważając już z pełnią zaangażowania co będzie mogła zjeść na obiad. Na pewno nie miała ochoty na nic słodkiego, ale nie mogła się zdecydować, czy woli papkę ziemniaczaną, czy makaron. Z dnia na dzień wybór posiłków na Crescencie malał, a tego, co było na nim najlepsze, od dawna już nie widziała. Wiedząc, że Khouri nie jada ciast, oszczędzała te, które stały w szafce, nie chcąc kiedyś obudzić się z ogromną potrzebą słodkości, a bez możliwości jej zaspokojenia.
- To co ty jadłeś? - zatrzymała się na moment, by się z nim zrównać. Uniosła na niego oceniające spojrzenie. - Czyli śniłam ci się ja i pulpety. Ciekawe połączenie. Sądziłam, że do mnie pasują bardziej naleśniki - uśmiechnęła się. - Myślę, że jeszcze jakieś zostały. W sensie pulpety. Ja raczej nie przepadam, więc ci ich nie wyjadłam. Chcesz kawę?
Pytanie było naturalną konsekwencją włączenia ekspresu od razu po wejściu do mesy. Ona może i się wyspała, ale kawa w środku dnia też nie była złym pomysłem. Tylko zwykła, nie ta nieszczęsna fioletowa. Wyciągnęła kubek, dwa, jeśli Nazir wyraził chęć i wybrała odpowiedni program na panelu, pozwalając sprzętowi przygotować napój samodzielnie, podczas gdy ona szukała czegoś, na co miałaby ochotę. Zajęło jej to trochę czasu, ale w końcu zdecydowała się na jakiś makaron curry z warzywami - tego tu jeszcze nie jadła, bo z reguły decydowała się na posiłki mięsne. Podała też pulpety Khouriemu, jeśli sam ich wcześniej sobie nie wyjął. Wszystko do podgrzania, naturalnie.
- Jak byłam na Cytadeli, to jadłam pyszne mięso. Trafiłam do jakiejś knajpki w okręgu Zakera. Nie mogłam się ruszać potem przez trzy dni - łatwo było mówić o rzeczach nieistotnych, gdy stres został tymczasowo odsunięty w cień przez ostatnie wydarzenia. - Podziwiam ludzi, którzy potrafią gotować. Ja niestety jestem w stanie przypalić wodę. Dobrze, że masz tu gotowe posiłki. I jeśli się spodziewasz, że jak kiedyś nakupisz składników to twoja technik będzie ci gotować pyszne, świeże obiady, to jesteś w dużym błędzie.
Usiadła z kawą przy stole i wyciągnęła jednego ze swoich wiśniowych papierosów. Miała czas na spalenie go, zanim podgrzeją się ich obiady. Paliła teraz chyba więcej, niż kiedykolwiek wcześniej i jej samej nie do końca się to podobało, ale uspokajało ją to, a po ostatnich dniach stało się już przyjemnym nawykiem. Dopóki się jej nie kończyły, nie musiała się jednak chyba ograniczać, prawda?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

2 gru 2018, o 22:15

Słysząc jej uwagę, pochylił głowę, wpatrując się w nadruk na swojej koszulce i unosząc brwi w zaskoczeniu. Jego usta rozciągnęły się w półuśmiechu, gdy przesunął dłonią po gładkim nadruku na materiale, niemal niezauważalnie się prostując.
- Na specjalne okazje, jak gale, uroczystości i czasem śniadania - odparł niewinnie, nie drążąc tematu koszulki ani nadruku na niej, nie uznając tego tematu za wartego pociągnięcia najwyraźniej. Bluzka to bluzka, czasem i jemu zdarzało się założyć coś, co nie było jednolite, w stonowanym kolorze przynależącym do grupy maksymalnie czterech różnych - czarnych, białych, szarych i granatowych. - Dla ciebie się tak stroję - dodał, gdy wymijała go w przejściu.
Crescent był mały, ale był w stanie w jakiś sposób pomieścić tak wiele pokoi. Mieli kawałek do przejścia, choć nie był imponujący. Khouri zwolnił od razu, pozwalając jej się z nim zrównać bez niepotrzebnego przyspieszania.
- Dokładnie. Na ogół w różne noce, ale byłaś w kilku duetach - odrzucił rozbawiony, zatrzymując się przed wejściem i automatycznie przepuszczając ją przodem.
Choć na statku byli tylko oni i Isis, mesa wydawała się nieco bliższa jego serca niż kajuta kapitańska. W niej zamykali się przed światem, często o nim zapominając. Tutaj wychodzili do ludzi - nawet jeśli w grupie ludzi była tylko jedna, bardzo nieludzka pod względem fizycznym istota. Sztuczna inteligencja nie pojawiła się tym razem przy wejściu w postaci swojego hologramu. Obserwowała ich z dala lub była zbyt zajęta swoimi sprawami by z nudów zacząć z nimi pogawędkę na jakiś temat.
- Sam sobie zrobię - postanowił, sięgając po fioletową, kupioną na Thessii kawę, za którą nie przepadała. Trening i wspólny prysznic obudziły w nim dawnego siebie jak nic innego nie byłoby w stanie. Widać było, że ma świetny humor. Taki, który nie wydawał się zaledwie zasłoną do piętrzących się w tyle głowy problemów. Ten sięgał znacznie dalej, niemożliwy do zepsucia jednym, sarkastycznym komentarzem nabuzowanej biotyczki. Taki, którego ostatnio brakowało.
Thessiańska kawa była dziwna w smaku, ale jej zapach ładnie mieszał się z normalną i oba szybko wypełniły pomieszczenie. W międzyczasie Irene miała chwilę by wygrzebać z szafki coś, co chciałaby zjeść i podać Khouriemu pulpety, które nawet zapakowane w półprzeźroczystą folię nie wyglądały zbyt apetycznie.
- Są paskudne - skomentował, odbierając od niej opakowanie. - Ale jakoś mi tego brakowało.
Podgrzanie obu potraw zajęło im tylko kilka chwil, po których zajęli miejsca przy stole, a Khouri rzucił się do jedzenia w swoim zwyczajowym tempie. Pierwsze spotkanie jego kubków smakowych z pulpetami wywołało specyficzną minę na jego twarzy, ale nie protestował, jedząc i tylko trzeźwością umysłu zmuszając się do zrobienia przerw.
- Nie mów mi nawet o prawdziwym mięsie - parsknął śmiechem, choć było w nim coś tragicznego, biorąc pod uwagę jakość jego posiłku. - Jedzenie na mieście zawsze było zbyt wygodne, żebym czuł potrzebę gotowania w domu - wzruszył ramionami, odkładając widelec i łapiąc za kawę. Była gorąca, ale najwyraźniej jemu nie przeszkadzało ani to, ani jej smak.
Obserwował ją przez chwilę, zamyślony. Upił kilka łyków napoju i odstawił kubek z powrotem na blat stołu, łapiąc z powrotem za sztućce.
- Następnym razem poszukam technika, który wykorzysta naszą zaawansowaną kuchnię lepiej - westchnął ostentacyjnie, ruchem wolnej ręki wskazując na ekspres, zaawansowaną mikrofalówkę i dwa palniki obok zlewu.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

2 gru 2018, o 22:45

- Brzmi jak bardzo dziwny fetysz - mruknęła pod nosem, nie domagając się jednak odpowiedzi. Tęsknota za pulpetami była czymś, czego nie rozumiała i raczej nie zamierzała zrozumieć. Ale dobrze było widzieć Nazira w takim nastroju. Podejrzewała, że przez ostatni miesiąc zdarzał mu się on rzadko, jeśli w ogóle. Przynajmniej do tego się przydawała, żeby odwrócić jego myśli od najgorszego. No i do kilku innych rzeczy w sumie też.
Rozejrzała się za Isis, ale nie zawołała jej, gdy zorientowała się, że sztuczna inteligencja nie aktywowała hologramu w mesie. Na pewno ich słuchała i była świadoma tego, co robią, ale to nie znaczyło, że musiała angażować się w każdą dyskusję. Kiedy zrobiła więc kawę i usiadła z nią do stołu, przez chwilę po prostu paliła w milczeniu, popijając słodki dym słodką kawą i przyglądała się Khouriemu plączącemu się przy szafkach. Wsparła głowę na ręce, w zamyśleniu przesuwając spojrzeniem po tak dobrze znajomej sylwetce mężczyzny, nie orientując się przez to, kiedy podstawił jej jedzenie pod nos. Podziękowała, ale nie zabrała się za posiłek od razu, bo chciała najpierw skończyć palić.
- Kiedyś... jak jeszcze mieszkałam na Ziemi... naprawdę próbowałam się nauczyć - rzadko wspominała o swojej przeszłości, w jakichkolwiek aspektach, ale uznała, że akurat gotowanie nie jest trudnym tematem. - Moje pierwsze podejście do naleśników wyglądało tak, że dolałam do ciasta płyn do mycia naczyń i zorientowałam się dopiero wtedy, kiedy próbowałam jednego zjeść. Dokładnie wtedy poddałam się i polubiłam jedzenie na mieście. I takie, które można zamówić do domu.
Zgasiła papierosa w popielniczce i wstała, by umyć ręce. Dopiero wtedy zabrała się za swój makaron, odrzucając włosy na plecy, bo wpadały jej do talerza. Jej obiad był dobry. Może nie powalał, ale na pewno smakował lepiej, niż pulpety z varrena, czy innego taniego mięsa, które jadł Nazir.
- Nie wiedziałam, że planujesz pozbyć się obecnego, ale jeśli tak, to koniecznie, następnym razem postaraj się bardziej - skinęła głową, jednocześnie licząc kiedy ostatnio sprawdzała systemy. Chyba nie minęło wiele czasu, raptem dwa dni, a gdyby działo się cokolwiek wymagającego natychmiastowej interwencji, Isis dałaby jej znać. Posiadanie SI pod tym względem było ogromnym plusem. - Ale ty w tej zaawansowanej kuchni zrobiłeś całkiem niezłą jajecznicę.
Uśmiechnęła się do Nazira, trochę ze względu na to wspomnienie, a trochę na widok tempa, w jakim pochłania swoje danie. Przez chwilę obserwowała go, tak jak on ją moment wcześniej, zastanawiając się, czy w ten sposób będzie w stanie w ogóle poczuć, że jest najedzony. Dojadła jednak w milczeniu, bo jej żołądek domagał się uwagi i choć nie robiła tego tak szybko i łapczywie jak Khouri, to jednak posiłek ewidentnie sprawiał jej długo wyczekiwaną przyjemność. Odchyliła się potem na krześle, zakładając nogę na nogę i łapiąc ciepłą kawę w dłoń. Była słodka, stanowiła świetny deser.
- Masz coś ważnego dzisiaj jeszcze do zrobienia? - spytała.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 gru 2018, o 17:22

Dziwnym zbiegiem okoliczności, słysząc o jej dolaniu do naleśników płynu do zmywania naczyń, zakrztusił się kawałkiem pulpeta. Kaszlnął, zasłaniając sobie dłonią usta, czym przy okazji wiarygodnie zasłonił swój śmiech. Potrzebował kilku chwil na dojście do siebie i uspokojenie się, nim zdołał kontynuować temat absurdalnego zepsucia ciasta, który z jakiegoś powodu go całkowicie zafascynował.
- Chyba potrzebuję szczegółów - zaśmiał się, wreszcie będąc w stanie wziąć normalny wdech. Znów odłożył widelec, uznając, że to bardzo dobry moment żeby zatrzymać się przy jedzeniu i wrócić do niego po chwili. Odchylił się w krześle do tyłu, sięgając po kubek z fioletową kawą i upijając jej kilka łyków. Naprawdę musiała mu smakować, bo ubywało jej dość szybko choć dzisiaj to była już trzecia, którą przyswoił, jeśli nie czwarta. - Pomylił ci się z oliwą? - zagadnął zaczepnie, z niewinnym uśmiechem na twarzy.
Jajecznica Thessiańska, jak ją nazwał gdy przyrządził ją dla Irene, może i smakowała dobrze, ale wciąż była jajecznicą. Dość małym wyznacznikiem czyichś umiejętności kulinarnych, chyba, że był to specjalny przypadek, jak rudowłosa i jej operowanie patelnią w kuchni. Może gotowałby częściej gdyby miał na to czas, a Crescent zaopatrzony był w świeże składniki. Pakowane, gotowe dania przechowywało się znacznie łatwiej, a kiedy już zawijali do portu to na ogół zjedzenie w innym, obcym mieście było znacznie bardziej interesującą kwestią niż kiszenie się w statku, w którym spędzali większość swojego czasu, podróżując.
- Mam nadzieję, to mój popisowy numer - zażartował, odkładając kubek na blat i obracając go w dłoni. - Rzadko kiedy miałem okazję gotować w życiu. Moja matka była świetną kucharką, choć nienawidziła tego strasznie i rzadko kiedy jadła to, co sama przyrządzała. Twierdziła, że było niedobre, a ja zabijałem się z siostrą o dokładkę.
Uśmiechnął się do tego wspomnienia, bo choć było odległe i pochodziło z życia, które już dawno przestał prowadzić, wciąż było jednym z tych przyjemnych rozdziałów w jego rodzinnym życiu. Miał dużo tych negatywnych, które przyćmiewały niekiedy resztę, przez co nigdy nie wyrażał chęci powrotu do Egiptu, nawet gdyby był w stanie, ale czasem powspominać było warto.
Wrócił do jedzenia, już nieco ostrożniejszy niż wcześniej, pamiętając jak to się skończyło kilka minut temu, ale kończąc tak jak zwykle. Rozpędzał się w trakcie, przez co po chwili resztka pulpetów zniknęła z jego talerza, a on ponownie odchylił się w krześle, usatysfakcjonowany zjedzeniem czegoś porządnego, co chodziło mu po głowie od dłuższego czasu.
- Muszę zobaczyć z Isis na ten statek, który mamy przechwycić - westchnął, stukając palcami w bok leżącego naprzeciw kubka. - Chciałem też wypakować resztę rzeczy ze skrzyń w kajucie, ale nie powinno mi to długo zająć. Zostało tylko kilka.
Po tym jedynym zagraconym miejscem zostaną cele, do których i tak żadne z nich nie wchodziło bez powodu, Irene szczególnie. Crescent miał się zmienić, a te dwa pomieszczenia miały znaleźć nowe zastosowanie po przebudowie, ale życie postanowiło rzucić im kłody pod nogi i uniemożliwić realizację, a przynajmniej odwlec ją w czasie.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

3 gru 2018, o 22:10

Nie spodziewała się, że Nazira tak to rozbawi, ale na widok mężczyzny krztuszącego się jedzeniem, w jej oczach też błysnęło rozbawienie. Rozłożyła ręce w wyrazie bezradności i uśmiechnęła się przepraszająco, choć to nie on musiał jeść ten wyjątkowo nietypowy posiłek kilka lat temu. Pokiwała głową, gdy wysnuł swoje wnioski, w stu procentach zgodne z prawdą.
- Stała tuż obok. Oba były żółte. Kto normalny trzyma na wierzchu płyn do mycia naczyń, kiedy ma zmywarkę?
Opuściła wzrok na swój talerz i ułożyła na nim sztućce równolegle, oba skierowane na godzinę piątą. Niektóre przyzwyczajenia znikały, inne zostawały na zawsze. Może Irene nie była już tą samą osobą co kiedyś, ale nigdy nie zaczynała, nie jadła, ani nie kończyła posiłków nieelegancko. Nawet jeśli to, co robiła od rana, wyjątkowo eleganckie nie było.
Kiedy Nazir się uśmiechał, łatwo było nie zauważać blizn i świeżych ran na jego twarzy. Rudowłosa wsparła brodę o rękę i przyglądała mu się, gdy opowiadał o przeszłości, do której prawdopodobnie nigdy nie miał już wrócić - tak jak ona do swojej. Ale wspomnienie ewidentnie było przyjemne. Zresztą kto normalny nie lubił dobrego jedzenia, nawet jeśli było tylko przebłyskiem z przeszłości?
- Mogę jakoś wam w tym pomóc? Przydam się do czegoś? - spytała, powoli popijając kawę. Do ich celu zostało jeszcze prawie dziesięć godzin, powinni więc raczej zdążyć ze wszystkim, łącznie z kilkoma godzinami zdrowego snu, którego Khouriemu na pewno brakowało. Pamiętała, jak sypiał gdy się stresował - czyli wcale. Zawsze budziła się w pustym łóżku, z reguły nie mając nawet pewności, czy Nazir w ogóle położył się chociaż na chwilę.
- W wypakowywaniu rzeczy ze skrzyń mogę ci towarzyszyć. Chyba, że masz w nich jakieś kompromitujące rzeczy i nie chcesz, żebym je widziała - uniosła pytająco brwi, a kąciki jej ust uniosły się lekko. - Chcę odpocząć chwilę, więc poczytam sobie coś. Wolę z tobą w twojej kajucie, niż sama w swojej. Jeśli ci to nie przeszkadza.
Nadal nie umiała sobie wyobrazić kapitańskiej kwatery Crescenta bez pudeł i skrzyń. To był jej integralny element. Co będą robić, gdy nagle pojawi się w niej tyle wolnego miejsca? Jak się do tego przyzwyczaić? Odgarnęła wilgotne włosy z ramienia, z którego zsunął się sweter, bo sprawiały, że robiło się jej chłodno.
- Smakowały ci wspaniałe pulpety? - spytała, uśmiechając się szerzej.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

4 gru 2018, o 15:47

- Sam jeszcze nie wiem - westchnął, przerywając by znów napić się kawy. Utkwił wzrok w jej papierosie na krótką chwilę, odruchowo sięgając dłonią do kieszeni spodni, ale ta tym razem była pusta. Nie zabrał paczki swoich ze sobą, ale wiśniowe go nie przekonywały więc zrezygnował z zapalenia teraz, przenosząc to w czasie na późniejszą porę, gdy wrócą do kajuty. - Nie patrzyłem na to, co znalazła Isis. Mamy dużo czasu, więc zaraz to zrobię. Albo wieczorem.
Wzruszył ramionami, wbrew samemu sobie jakoś nie garnąc się do planowania i pracy tak szybko. Wciąż był zrelaksowany po treningu i tym, co przyszło później. Gorący prysznic, ciepły posiłek i dobra kawa nawet człowieka takiego jak on potrafiły zmusić do siedzenia na miejscu i rozkoszowania się chwilą obecną, nie wybiegając myślami naprzód, do tego co czekało ich za dziesięć godzin.
- Na pewno będę potrzebował twojej pomocy później. Masz pancerz, ja nie - przypomniał, odsuwając swoje krzesło ze zgrzytem po metalowej podłodze. Wstał, zgarniając oba talerze ze stołu i ruszając do zlewu, żeby oba na szybko przemyć. Szum wody zagłuszył działające w tle systemy podtrzymywania życia, gdy Khouri odwrócił się do niej plecami, sprzątając po obiedzie. - W najgorszym wypadku nie będziemy mogli w ogóle połączyć śluzy z barką. Niektóre są tak projektowane, jak kontenery, które otworzyć można tylko w suchym doku.
Szczęk naczyń szybko ucichł, gdy odłożył je na suszarkę i wrócił do stołu, chwytając kubek z fioletową kawą, której została w środku tylko połowa. Przesunął spojrzeniem po blacie i zatrzymał je wyżej, na siedzącej przy nim Francuzce, patrząc na nią wyczekująco - nie wiedząc, czy jeszcze chciała posiedzieć w mesie czy mogli już ruszyć do kajuty.
- Przeszkadza mi strasznie - odrzucił z rozbawieniem, uznając to za dobry znak, że mogą ruszać dalej. Mesa była przyjemna, ale w kajucie miał trochę rzeczy do dokończenia i rozmowę mogli kontynuować tam w trakcie tego.
- Przepyszne - skomentował jakość pulpetów z lekkim przekąsem, ale pobrzmiewało w nim rozbawienie. Zatrzymał się przy wyjściu, czekając aż do niego dołączy i razem wyjdą na wąski korytarz biegnący wokół mesy.
Idąc do kajuty kapitańskiej zauważało się dwie, większe rysy na ścianach, ale Khouri ignorował je całkiem nieźle. Remont i naprawa statku szybko spadły na jego liście priorytetów gdy wszystko inne zrzuciło im się na głowę, a jemu już szczególnie. Crescent też przy tym ucierpiał, ale nie tak mocno, by musieli za wszelką cenę szukać teraz ekipy technicznej, która mogłaby się nim zająć.
Wchodząc do kajuty od razu sięgnął po leżącą na stole paczkę własnych papierosów i bez zawahania odpalił jednego, odrzucając zapalniczkę wraz z paczką na blat.
- Jeśli szukasz czegoś do czytania - zasugerował, wskazując ręką skrzynię w połowie wypakowanych książek. Samemu stanął koło tej, w której trzymał bandaże, opatrunki i różnego rodzaju elementy pakietu pierwszej pomocy, których połowy przeznaczenia nie znała. Tabletki, które musiałaby chwycić w dłoń i przeczytać etykietę, żeby pojąć ich cel, okłady wyglądające na nasączone medi-żelem gazy. Stanął nad kontenerem i pomyślał przez chwilę nad miejscem odpowiednim dla tego wszystkiego i jego wybór padł w końcu na łazienkę. Miała kilka, rozsuwanych szafek, w których obecnie leżały tylko ręczniki. Zaciągnął się tytoniowym dymem i powoli zaczął przekładanie zawartości skrzyni do jednej, wybranej przez siebie szafki w łazience.

Wróć do „Prywatne jednostki”