Ona też wiedziała, że to jest pożegnanie. To wszystko już się wydarzyło, siedzieli w ten sam sposób, chociaż na drugim fotelu, całkiem możliwe że miała wtedy na sobie ten sam sweter. Potem poszła spać, a gdy rano się obudziła, musiała zejść z Crescenta. I choć wtedy schodziła na asteroidę zarządzaną przez mściwego szaleńca, a teraz po prostu na jakiś czas opuszczała statek, to właśnie to rozstanie wydawało się trudniejsze, a pożegnanie bardziej potrzebne. Może przez to nawet w jej spojrzeniu pojawiło się lustrzane odbicie emocji Nazira, uwolnione z klatki i tysiąca masek przez wypity alkohol. Nawet sobie z tego nie zdawała sprawy, zbyt zaabsorbowana tym, co się działo.
Całowała jego usta, całowała całą twarz, którą znała teraz lepiej niż własną. Oblicze patrzące na nią z lustra czasem było obce, a Vertigo nie pomagało, gdy miało się problem z samym sobą. Nazira już znała. Przesuwała opuszkami palców po brzegu szczęki, po brwi i bliźnie na skroni, choć znała je już w dotyku na pamięć. Prawie nie zarejestrowała kiedy część jej ubrań wylądowała na podłodze, zresztą było to zupełnie nieistotne. Ani jej sweter, ani jego koszulka nie były im potrzebne. Spodnie też nie. Nie odrywając ust od ust mężczyzny, po omacku sięgnęła do panelu obsługi fotela, podnosząc tym samym oba podłokietniki do góry, tak by mogła obrócić się i usiąść do niego przodem. A potem, po pozbyciu się całej reszty zbędnych rzeczy, w całości poddała się emocjom, narastającemu w niej pożądaniu i tęsknocie, która chyba przeszła na nią z Nazira.
Ostatni raz przed zaśnięciem, a potem przed opuszczeniem statku, znajdowała upojenie nie tylko w alkoholu, ale i w jego objęciach. Spoglądała na niego z góry, na te poznaczone częściowo już zaleczonymi bliznami ramiona, na uniesioną twarz i jasne, szare oczy. W półmroku kokpitu wszystko wyglądało inaczej. Odgarnęła włosy z ramion i odrzuciła głowę do tyłu, przyciągając jednocześnie Nazira do siebie - do swojej szyi, do dekoltu, zaciskając jego dłonie na swoich biodrach.
On też był wszystkim, na czym Irene zależało. Miała z nim wszystko, czego kiedykolwiek chciała i o czym marzyła, siedząc zamknięta w domu na Ziemi, w czyjejś kajucie albo mieszkaniu na Cytadeli. Uczynił ją wolną, jednocześnie czyniąc ją szczęśliwą. Nikomu przedtem się to nie udało, nie równocześnie.
Czas płynął szybciej, niż im się wydawało, a ostatnie godziny uciekały zbyt prędko. Długo już nie patrzyła na zegarek, ale wiedziała, że raczej nie pośpi dziś długo. Nie chciała wstawać, odsuwać się od Nazira. Z jakiegoś powodu obawiała się, że to ostatni raz. Idiotyczna, niemająca najmniejszego sensu myśl, którą odepchnęła od siebie, sama przytulając się do Khouriego jeszcze mocniej. Świat nadal wirował wokół niej, miała wrażenie że jeszcze bardziej niż przedtem.
- Nie zapomnij o mnie jak tam będziesz - odezwała się w końcu cicho. Delikatnie przesunęła ustami po jego zarośniętym policzku. - O tym wszystkim.