Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Crescent

3 gru 2017, o 02:08

Wyświetl wiadomość pozafabularną Turianin nie odpowiedział na słowa Isis, obracając je powoli w głowie. Życie bywało przewrotne, złośliwe i wredne, ale nieraz udowadniało, że miało bardzo wyrafinowane i specyficzne poczucie humoru. Jego historia pokrywała się z tym co zasugerowała. Ile minęło czasu odkąd po raz pierwszy spotkał generała Valokarra w podziemiach AZ-99? Trzy miesiące? Wciąż pamiętał jak pole siłowe oddzieliło go, Vasir, Lindsay oraz Matta od reszty drużyny, a po drugiej stronie stanął stary turianin wraz ze swoimi żołnierzami. Wciąż pamiętał jak generał zastrzelił Olgę, byleby tylko dać ujście swojej nienawiści i zemścić się na jego decyzji. Wciąż pamiętał zgrzyt starego przycisku aktywującego ładunki rozmieszczone po całej placówce, ładunki które miały pogrzebać dziesiątki turian i ludzi, a także Adiustora.
Kto go wtedy nacisnął? Lindsay? Czy może on? Tak często o tym myślał, że prawdziwa wersja wydarzeń zatarła się w jego pamięci. Teraz pewnie nawet pod przysięgą zeznałby, że on.
Dlaczego więc nagle znalazł się po drugiej stronie bariery?
- Życie byłoby za proste, gdyby tak było - mruknął na słowa SI. Obrócił głowę w stronę drzwi mesy, gdy usłyszał za nimi podniesione głosy, po czym podniósł się na nogi. Jego łydki i ścięgna odpowiedziały bólem, który ponownie zignorował. Chwycił karabin, ale nie skierował go lufą w stronę drzwi. Uderzenie o drzwi sprawiło, że zmarszczył brwi.
Czy Isis próbowała uspokoić swojego kapitana?
Żołnierz wtargnął do mesy jak burza, a jego furia ponownie podążyła za nim. Jednak tym razem turianin trochę się tego spodziewał. Nie cofnął się pomimo wszystkich swoich instynktów i nie poderwał broni, żeby odwzajemnić gest człowieka. Może sprawiła to chwilowa przerwa od walki, a może rozmowa z SI, ale tym razem jego adrenalina nie przesłoniła innych reakcji.
- Zakładam, że nie znalazłeś nadajnika w pancerzu - odpowiedział lodowato, wytrzymując spojrzenie mężczyzny. Podejrzenie, że Radny Quentius nie powiedział całej prawdy ćmiło się w jego głowie od momentu, gdy żołnierz opisał pokrótce walkę, która miała miejsce - z odległości, na otwartej przestrzeni, a nie w korytarzach jak określił to starszy turianin. Był to kolejny element, który nie miał sensu. Cokolwiek mężczyzna teraz znalazł, najwyraźniej również bardzo nie pasowało do tej wersji.
To, że Radny prawdopodobnie go okłamał, nawet nie zabolało. Może była to po prostu ostatnia z kropli goryczy, które przez ostatnie tygodnie stopniowo skapywały do jego czary.
Albo może jego idealizm w końcu dał za wygraną, tak jak przewidziała Vasir.
- Powiedziałem ci to samo co powiedziano mi. Już wiesz po co potrzebuję pełny obraz sytuacji? - odparł zimno, nawet nie mrugnąwszy, gdy człowiek wycelował w niego broń. - Ja również nie żartowałem. Chcesz odpowiedzi - zacznij ze mną gadać.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 gru 2017, o 02:31

Wyświetl wiadomość pozafabularną Ułamek sekundy w tej sytuacji wydawał się trwać wieczność. Turianin nie cofnął się, przez co mógł spoglądać w lufę karabinu oddaloną zaledwie o kilkanaście centymetrów od jego oka. Wystarczająco, by tarcze przechwyciły zabłąkaną kulę, ale nawet wiara w technologię nie była w stanie powstrzymać impulsów płynących prosto z pnia mózgu - tych najbardziej prymitywnych, wysyłanych przez niego sygnałów dymnych wieszczących niebezpieczeństwo.
Żołnierz bezwiednie oblizał usta, w głowie dokonując decyzji podczas tego krótkiego mierzenia się spojrzeniami. Mógł nacisnąć spust lub zrobić cokolwiek innego - gdy zamiast tego uniósł drugą rękę, Viyo dowiedział się na czym stoi - póki był grunt, na którym można było stać.
W garści trzymał kilka, małych przedmiotów, lecz to drobny lokalizator umieszczony między jego kciukiem a palcem wskazującym zwrócił uwagę porucznika. Pod tą małą, podobną do łuski pocisku skorupą tliła się energia zdolna do wytwarzania sygnału przechwytywanego z drugiego końca galaktyki. Rzucony na blat stołu, radośnie wysłał komunikat na omni-klucz Vexariusa, niczym tragiczny program do nawigacji informując o swojej bliskości.
Jesteś u celu.
Brzdęk odbijania od stołu, który poniósł się echem po mesie gdy ludzki żołnierz wyrzucił pozostałe rzeczy z wnętrza swojej dłoni, przypominał odgłos upadania pocisków odbitych od tarcz. Brunatną, pozlepianą powierzchnię zdobiło teraz nie jedno, ale cztery, identyczne urządzenia. Miniaturowe pluskwy, z których tylko jedna wysyłała sygnał, nieustannie piszcząc w komunikatorze Viyo niczym natrętna mucha.
- Żaden turianin tego nie podłożył - syknął mężczyzna, wpatrując się w turianina zawzięcie, chcąc dostrzec reakcję w jego oczach skrytych pod pancernym szkłem wizjera. - Zrobił to człowiek.
Pozwolił, by waga tych słów zawisła między nimi jak inny, osobliwy rodzaj oparu. Taki, który tworzył mętlik w głowie, mącąc umysł starający się rozpaczliwie włożyć wszystkie puzzle w odpowiadające im miejsca.
Iskry tańczyły w stalowych oczach człowieka, niczym zimne ognie będące w stanie poparzyć w znacznie dotkliwszy sposób niż ich gorące odpowiedniki. Jasnym stał się powód furii, nie w pełni wywołanej faktem kłamstwa wypowiedzianego przez turianina nie posiadającego pełni informacji. Zdrada musiała rozsierdzać go od środka.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Crescent

3 gru 2017, o 12:45

Wyświetl wiadomość pozafabularną Porucznik nie odwrócił głowy, ani nie cofnął się pod lufą karabinu. Jego instynkt przetrwania krzyczał głośno, odmawiając postawienia życia na szali pochłoniętego wściekłością człowieka, którego emocje zmieniały się jak w kalejdoskopie, gotowe pochłonąć w ogniu cały statek, ale zamiast tego wytrzymał pełne furii spojrzenie. Prymitywne impulsy zgasły jednak niespodziewanie, gdy żołnierz otworzył dłoń i na blat stołu upadły cztery drobne urządzenia. Cztery metaliczne stuknięcia, nie jedno.
Intensywne szepty nakazujące bronić się, strzelać, atakować - wszystko gwałtownie ucichło, gdy umysł turianina niespodziewanie skupił się na nowej informacji, zupełnie jakby jego organizm porzucił wszystko na rzecz potencjalnych odpowiedzi. Jak wygłodzony kundel, który przestał dbać o własne zdrowie, bo ktoś rzucił na ziemię przed nim hałdę mięsa.
Zignorował karabin wymierzony w swoją głowę i sięgnął do nadajnika, podnosząc go między dwoma palcami i wpatrując się w niego w milczeniu. Czerwona dioda świeciła intensywną czerwienią, a gdzieś we wnętrzu małego urządzenia pulsowało miniaturowe źródło zasilania i nadajnik potrafiący pokonać niesamowite odległości. Turianin powstrzymał odruch, żeby zgnieść ją w rękawicy, a jego dłoń zadrżała niecierpliwie.
- Skąd masz pozostałe trzy? - wychrypiał powoli. Potrząsnął głową i wypuścił pluskwę, a ta po raz kolejny brzdęknęła o drewnianą powierzchnię. Bezceremonialnie odłożył karabin na blat i zamknął na chwilę oczy. Myślał intensywnie; szalenie niebezpieczny człowiek, do którego właśnie odwrócił się bokiem, teraz przestał mieć na chwilę znaczenie.
- Gdyby to była inna sytuacja, to odpowiedź byłaby prosta: ktoś z twoich cię wystawił i wykorzystał mnie, żebym po tobie posprzątał - odezwał się po dłuższej chwili. - Podrzucił ci nadajnik, a potem anonimowo przesłał namiary do turiańskiego Radnego, wiedząc że skłoni go to do podjęcia działania i wysłania swojego ogara twoim tropem. Ale to nie może być tylko to. Wtedy Quentius nie wcisnąłby mi rzewnej historyjki o dzielnym turiańskim żołnierzu, który wybiegł prosto w ogień krzyżowy na korytarzu i oddał życie, żeby podrzucić ci nadajnik. Nie musiałby. I nie w momencie, gdy na szali stoi wojna. Miałby świadomość, że ten kto dostarczył mu koordynaty, musiał wiedzieć, że prawda może wzniecić kolejny pożar i rozpętać to, co właśnie powstrzymaliście.
Podniósł wzrok, przez chwilę błądząc po zakrwawionych narzędziach i zużytych lekach, ale ich nie widząc.
- A to oznacza, że albo jest idiotą, albo namiar na nadajnik nie był taki anonimowy i chodzi o coś jeszcze - stwierdził w końcu zimno. Sięgnął do szyi, przełączając zaczepy, które z sykiem dehermetyzowały wnętrze jego kombinezonu. Chwilę później zdjął hełm i postawił go na stole, odwracając się przodem do żołnierza i patrząc mu w oczy już bez ochronnej warstwy pancerza między nimi.
- Zabieraj broń sprzed mojej twarzy. Skończyłem z walką z tobą. Ktoś pogrywa tutaj w bardzo niebezpieczną grę, manipulując i jedną, i drugą stroną - powiedział ponuro. - I jeżeli również chcesz się dowiedzieć kto i dlaczego, to to jest moment, w którym przestajemy skakać sobie do gardeł i zaczynamy współpracować.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 gru 2017, o 16:17

Wyświetl wiadomość pozafabularną Turianin żądny był odpowiedzi bardziej niż czegokolwiek innego, szczególnie w tej chwili. Mężczyzna nie wydawał się podzielać jego zainteresowania - wręcz przeciwnie. Nieustanna furia sprawiała, że wyglądał, jakby doskonale wiedział co się stało i właśnie to sprawiło, że nie mógł wytrzymać w miejscu.
- Takich używaliśmy.
Nie tylko on - użył liczby mnogiej. Pozostałe trzy musiał wziąć z którejś ze swoich szafek lub skrzyń, w których trzymał ekwipunek na pokładzie tego statku.
Zaklął pod nosem, opuszczając lufę karabinu. Intensywnie myślał, nieco nieobecnym wzrokiem obserwując, jak porucznik zdejmuje swój hełm, ukazując twarz dotychczasowemu przeciwnikowi. Viyo wyraźnie przestał traktować go jako wroga, którego należało wyeliminować - teraz to w głowie żołnierza ważyły się losy tego, jak on podejdzie do tej kwestii.
- Nie wiem, dlaczego radny wkopał cię w taki sposób - skrzywił się. Mówił ciszej, choć jego głos drżał od rozsierdzających go emocji. - Ale mój przypadek może nie mieć z tym nic wspólnego.
Odwrócił się, zabezpieczając karabin i opadając na jedno z krzeseł - metalowych, dzięki czemu były w stanie unieść ciężar całego osprzętowienia, które na sobie miał. Opancerzoną dłonią przetarł zmęczoną twarz, jakby dzięki temu był w stanie się otrzeźwić, przywrócić klarowność myśli umykającą z każdą chwilą.
- To miała być moja ostatnia misja. W Małpiej Grani - burknął, niechętnie przechodząc do czegoś, co mogło stanowić początek odpowiedzi. Przynajmniej kilku, zgromadzonych na szczycie góry lodowej. - Z takich oddziałów nie możesz po prostu odejść, więc darowałem sobie składane wypowiedzenia. Mieliśmy po prostu zniknąć.
Skrzywił się, opierając łokcie o kolana, pochylając do przodu w siedzeniu. Zmęczenie nie pozbawiało go chęci działania, tylko tworzyło niestabilny i autodestrukcyjny miks.
- Dowiedzieli się więc sprzątają. Jeżeli przekazali sygnał radnemu to znając życie ma go dwieście innych osób - warknął wściekle, prostując się w krześle i spoglądając w górę, na turianina, który trzymał w ręku małą sondę. Zniszczyć ją, czy zwabić innych, ścigających? - Isis?
- W systemie na razie nie ma nikogo, ale mogą czekać przy przekaźniku. Wiedzą skąd wylecimy - odparła SI bez chwili wahania.
Mężczyzna zerwał się z krzesła do pozycji stojącej w następnej sekundzie, lecz zamarł, słysząc nieznany głos
- Jeśli mogę dodać. Sprawdziłam bazy danych, do których mam dostęp - nieśmiały głos Etsy zabrzmiał w komunikatorze turianina, na tyle głośno, by mężczyzna stojący obok mógł to usłyszeć.
Omni-klucz Viyo zapiszczał, ukazując holograficzne, niewyraźne zdjęcie żołnierza stojącego naprzeciw niego.

NAZIR KHOURI POSZUKIWANY
Eks-przymierze, oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości. Terrorysta.

Uprasza się ludność cywilną o ostrożność,
osobnik jest ekstremalnie niebezpieczny dla otoczenia.


Za jego głowę wyznaczona jest nagroda
500,000 kredytów[/font]

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Crescent

3 gru 2017, o 17:34

Wyświetl wiadomość pozafabularną Porucznik przeniósł wzrok na człowieka, obserwując go i oczekując jego ostatecznej decyzji. Kiedy ten w końcu opuścił karabin i usiadł ciężko na metalowy fotel, turianin uznał to za finalną odpowiedź. Zawieszenie broni przeszło w rozejm, chwilowy czy nie - czas pokaże.
- Jest więcej niż jedna możliwość - przyznał, wzruszając ramionami. Miał tego świadomość niestety, ale jak to Isis wcześniej określiła: życie organiczne nie było zero-jedynkowe. Istniały wartości pomiędzy, tak jak odcienie szarości, które barwiły świat między czernią, a bielą. - Informację mógł dostarczyć ktoś niżej od niego, ktoś związany z Hierarchią. Mam cały łańcuch dowodzenia do prześledzenia.
Oparł się biodrami o stół, krzyżując ręce na piersi i spoglądając na mężczyznę. Słuchał jego opowieści w milczeniu. Najwyraźniej nie on jeden był tutaj ofiarą spisku, ba, mógł nawet nie być ofiarą w ogóle. W całej tej historii mogło chodzić tylko i wyłącznie o ludzkiego żołnierza, a on mógł stać się zwyczajnym narzędziem w rękach kogoś innego.
- Oddziały tajnych operacji? Takie, których można się wyprzeć, gdy przyjdzie co do czego? - zapytał, ale bez większego zdziwienia. Wyglądało na to, że każdy rząd miał coś takiego. Hierarchia szkoliła Czarną Straż, Salarianie OZS. Naiwnością byłoby założenie, że Przymierze nie ma własnej sekcji, która załatwiałaby brudną robotę.
- Jeżeli faktycznie chodzi po prostu o usunięcie byłego pracownika, to robią to z rozmachem, trzeba im to przyznać - mruknął, błądząc po twarzy mężczyzny. Ostatnia misja... Czy wiedza w jego głowie była na tyle niebezpieczna, że wymagała zaangażowania w to Radnego i postawienia na szali delikatnej wojny między Hierarchią, a Przymierzem? Być może. Kto wie w ilu podobnych misjach brał udział i ilu ludzi mógł tym pogrążyć.
Niespodziewany głos Etsy sprawił, że Viyo przekrzywił głowę i uśmiechnął się mimowolnie. Wyglądało na to, że Isis również uznała, że walka dobiegła końca i że mężczyźni nie stanowią dla siebie zagrożenia. Dobrze było ponownie usłyszeć głos swojej SI.
- Dziękuję, Ets. Wszystko w porządku? - zapytał, unosząc przedramię i aktywując omni-klucz, na którym właśnie pojawiła się wiadomość. Wyświetlacz od razu wyświetlił holograficzny list, który zawisł między nim, a człowiekiem niczym eteryczna, półprzezroczysta ściana.
Nazir Khouri.
Pięćset tysięcy kredytów.
Terrorysta.

Wzrok porucznika przesuwał się powoli po błyskających czerwienią napisach, ale jego umysł podążył dalej. Niemożliwie ogromna kwota przemknęła przez jego myśli, ale wbrew pozorom nie zagościła tam zbyt długo. Zbyt wiele kompromisów by go kosztowała, by w ogóle rozważyć ten fakt. Może jednak zostało w nim coś z idealisty.
A może po prostu nie lubił być przez nikogo pogrywany.
- Eks-przymierze, terrorysta... Próbują ugrać dwie pieczenie przy jednym ogniu - stwierdził po dłuższej chwili z ociąganiem. Wpatrywał się przez chwilę w twarz na liście gończym, po czym wygasił omni-klucz; holograficzna podobizna zniknęła, zastąpiona przez prawdziwą, dużo wyraźniejszą i pociętą zmarszczkami zmęczenia oraz wściekłości. - Zrzucenie winy na Cerberusa byłoby bezpieczniejsze, ale zrzucenie jej na renegata też może zadziałać. Szczególnie jeżeli sypną taką ilością kredytów.
Potrząsnął głową, obserwując Nazira. Nawet nie próbował domyślać się jak człowiek musi się teraz czuć - zdradzony i wystawiony na pożarcie całej galaktyki przez swoich własnych przełożonych tylko dlatego, że próbował zakończyć swoje dotychczasowe życie. Tylko dlatego, że próbował odejść. Na jego miejscu też pewnie byłby wściekły.
- Wiesz kto mógł cię zdradzić? Albo kto zaplanował zamach? Masz jakieś nazwisko na którym moglibyśmy się skupić? - zapytał powoli. - Skoro chciałeś zniknąć, to zakładam, że nie powiedziałeś o tym zbyt wielu osobom. Skądś musieli się dowiedzieć. Mieć pewność.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 gru 2017, o 19:03

Wyświetl wiadomość pozafabularną Być może konfrontacja z radnym Quentiusem rozjaśniłaby stronę po jego stronie - zakładając, że turianin w ogóle będzie do tego chętny. Sprawa była delikatna, mocno polityczna, przez co lawirowanie między prawdą a kłamstwem było niczym stąpanie po bardzo grząskim gruncie.
Mężczyzna, nie widząc potrzeby w dalszym ukrywaniu prawdy, jedynie skinął głową. Nie zamierzał się rozwodzić, opowiadać ze szczegółami - to, czym się zajmował, w jego opinii nie musiało do Viyo docierać. Wiedział co powinien, nic więcej mu się nie przyda.
- Tak - odparła lakonicznie, co nie do końca przekonywało co do jej stanu, lecz nie było żadnym złym objawem. Gdyby Isis wyrządziła jej krzywdę, raczej nie pozwoliłaby jej o tym mówić - a blokowanie komunikacji dla zasady było najprostszym sposobem na osiągnięcie tego. - Porozmawiamy na statku.
Khouri rzucił karabin na stół koło pluskiew leżących w zaschniętej krwi. Odwrócił się do turianina bokiem, wyraźnie rozumiejąc jego gesty jako tymczasowy rozejm. Skrzywił się, unosząc omni-klucz by sprawdzić ogłoszenie na własnym urządzeniu, na które Isis szybko mu je przesłała. Wpatrywał się w nie przez dłuższą chwilę, wzrokiem pełnym stłumionej nienawiści. Może nie poznawał siebie w starym, rozmazanym zdjęciu, a może to podpis pod własnym nazwiskiem sprawił, że coś w jego środku się gotowało.
- Wiem - odrzucił twardo, dezaktywując urządzenie i podnosząc wzrok na porucznika. W jego środku, za fasadą furii, negatywne emocje wzbierały niczym fale. - Mam dużo nazwisk, na których się skupię. Ja, sam. Tobie nic kurwa do tego.
Ostatnie zdanie wydobyło się z jego ust w postaci gardłowego warknięcia. Odwrócił się, ruszając w stronę dyspozytora i nalewając sobie jakiegoś jasnozielonego napoju do szklanki, która jakimś cudem nie ucierpiała w starciu, choć stała na blacie. Odłożył ją z hukiem, zbyt mocno, pozbawiony wyczucia, zakuty w pancerz. Nie pękła jednak, gdy siła uderzenia rozłożyła się równomiernie na jej grubszym denku.
- Jesteś Widmem, nie? Spytaj swojego radnego dlaczego wysłał cię na to zadupie i kto sprzedał mu bajeczkę o podłożonym nadajniku - stwierdził, sięgając ręką do zaczepów rękawic. Jedno pytanie przypominało, że Khouri nie wiedział z kim rozmawia. Żadne z nich się nigdy nie przedstawiło - list gończy zrobił to za ludzkiego żołnierza. - Reszta to moja sprawa.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Crescent

3 gru 2017, o 19:59

Porucznik przez chwilę spoglądał w stronę mężczyzny, w milczeniu błądząc wzrokiem po jego twarzy. Oczekiwał, że ten wybuchnie po obejrzeniu listu gończego, ale tak się nie stało. Może jeszcze do niego nie dotarła powaga tej sytuacji, a może wręcz przeciwnie. Może jak tylko zorientował się, że został zdradzony, w pełni zrozumiał co to oznacza i czego ma się spodziewać. Pół miliona kredytów za jego głowę oznaczało, że nie będzie miał się gdzie ukryć ani do kogo zwrócić o pomoc. Ilu osobom mógł zaufać? Tak naprawdę, w pełni? Mając pewność, że dla pięciuset tysięcy kredytów nie wystawią go przy pierwszej możliwej okazji.
- Wszyscy toczymy swoje bitwy - mruknął, sięgając ponownie po nadajnik i obracając go delikatnie w palcach. Czerwone światełko wciąż nadawało, wciąż przesyłało koordynaty; było przynętą do której płynęły rekiny i tylko kwestią czasu było nim dostrzegą pierwsze płetwy przecinające powierzchnię wody.
- Twoja SI mogłaby zduplikować sygnał na pozostałe trzy - rzucił w zamyśleniu, bawiąc się drobnym urządzeniem. - Albo mógłbyś go podrzucić na pobliską planetę lub po prostu wyrzucić w przestrzeń. Kupiłoby ci to trochę czasu. A ja chętnie wziąłbym jeden jako dowód. Albo i dwa, na prywatny użytek. Kawał dobrej elektroniki.
Odłożył je w końcu na blat za plecami i przeniósł wzrok na pozostałą część mesy. Gdy Nazir porzucił stół, ruszając do dyspozytora, odprowadził go spojrzeniem.
- Jak poważnie zostałeś ranny? - odezwał się po chwili, obserwując jak żołnierz nalał sobie napoju. Wciąż trzymał się prosto i pewnie, ale jak długo to potrwa, gdy opadnie adrenalina? Ponownie skrzyżował ramiona. Kiedy Nazir zasugerował trzymanie się własnych interesów i przepytanie Radnego, nie odpowiedział - bo zamierzał zrobić dokładnie to o czym mówił. Przynajmniej jeżeli chodziło o Quentiusa.
- Viyo. Nazywam się Vexarius Viyo - powiedział po kilkunastu sekundach, śledząc go spojrzeniem. Nie poprawił go, że technicznie rzecz biorąc nie był Widmem, bo sam już nie wiedział czym obecnie było. Na pewno nie porucznikiem sił specjalnych, już nie. Może naprawdę był po prostu zatroskanym obywatelem. - I nie musi być tylko twoją sprawą - dodał spokojnie. Jego usta wykrzywił cień niewesołego uśmiechu.
- Ty nadal jesteś dupkiem, ale szkoda byłoby narażać twoją SI, gdybyś spróbował ugryźć coś, czego nie będziesz w stanie przełknąć.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 gru 2017, o 21:33

Wyświetl wiadomość pozafabularną Mężczyzna wpatrywał się w urządzenie, które w rękach trzymał Viyo. Sam musiał rozważać opcje wykorzystania go - fakt, że wiedział o jego obecności i aktywacji dawał mu ogromną przewagę. Wciąż posiadanie go na pokładzie korwety było niebezpieczne - szczególnie na dłuższą metę.
- Znajdę dla tego zastosowanie - odrzekł, już nieco spokojniej. Ogień furii dogasał pozostawiając po sobie zimno. - Możesz sobie wziąć - dodał, wzruszając ramionami, choć zajęło mu to kilka sekund.
Ściągnął opancerzoną rękawicę i rzucił ją na kuchenny blat. Potrąciła odłamki szkła, sunąc kilka centymetrów po blacie - za nią dołączyła druga.
Pluskwy nie były czymś, co trudno było dostać - ale z takimi konkretnie Viyo jeszcze się nie spotkał. Turianie produkowali nieco inne, szczególnie w wyglądzie, gdzie pola do popisu nie było wiele, lecz wystarczająco.
- O to się nie martw - mruknął obojętnie. Odwrócony bokiem do porucznika, zajmował się swoim pancerzem i zdejmowaniem naramienników, udając w pełni tym zaabsorbowanego, choć jego myśli z pewnością błądziły po miejscach dalekich od pokładu korwety, na którym byli teraz. - Dzięki za troskę - dodał po chwili, z nutą ironii w głosie, choć może tak już miał brzmieć jego głos przez resztę rozmowy i słowa Vexa nie miały na to wpływu.
- Nie potrzebuję cię do tego - oderwał spojrzenie od pancerza, przenosząc je na turianina. Upór musiał mieć jakiś powód, jego głos brzmiał stanowczo, choć nie oschle. - Doceniam to, co to teraz robisz, Viyo. Ale to moje gówno, w które wcisnęli mnie moi przełożeni. Przygotowywałem się na nie od ostatniego pół roku.
Oparł się tyłem o blat kuchenny, patrząc w napięciu na porucznika. Jego głęboko skrywana nienawiść nie była już nawet częściowo połączona z obecnością turianina na pokładzie. Gdy ten wspomniał o SI, uśmiechnął się krzywo.
- Kto jak kto, ale Isis sobie poradzi, ze mną czy beze mnie. Lepiej niż ja bez niej.
Zdrada nie była czymś, co go zszokowało. Czuł się oszukany i wściekły, ale zachowywał spokój poprzez świadomość tego, że zakładał taką opcję. Jeden z wielu sposobów na zakończenie współpracy, być może bardziej lub mniej efektowny. Ten miał ogromny rozmach.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Crescent

3 gru 2017, o 22:20

Wyświetl wiadomość pozafabularną Viyo skinął głową oszczędnie, biorąc dwa nieaktywne nadajniki i przez chwilę trzymając je na otwartej dłoni. W końcu zacisnął na nich delikatnie palce i wsunął do jednej z ładownic przy pasku. On również znajdzie dla nich zastosowanie, może nawet prędzej niż później.
- Etsy, będziesz mogła zdublować sygnał koordynatów na jeden z nich, gdy go później aktywuję? - zapytał, unosząc dłoń do komunikatora. Jeżeli SI potwierdziła, opuścił rękę i spojrzał ponownie na Nazira, przez kilka sekund nic nie mówiąc. Obserwował jak ten zdejmuje z siebie kolejne płyty wzmocnionego pancerza i jak odkłada je z brzdękiem na blat, pomiędzy zbłąkane łuski oraz szkielety szklanek, które znalazły się w krzyżowym ogniu ich pierwszego spotkania. W końcu pokręcił głową i oderwał biodra od stołu, prostując się i sięgając po karabin. Magnetyczne zaczepy kliknęły metalicznie, gdy broń z powrotem znalazła się na jego plecach.
- W takim razie lepiej dla was obojga, żebyś miał rację - rzucił tylko, biorąc swój hełm. Potłuczone szkło zazgrzytało pod jego butami, gdy ruszył niespiesznie przez mesę, w stronę wyjścia. - Jesteś wyjątkowo groźnym przeciwnikiem, Khouri, jednym z groźniejszych, z którymi miałem okazję walczyć. To była niemal przyjemność - dodał przez ramię. Wyglądało na to, że ich krótka znajomość właśnie dobiegła końca; zarówno on jak i były żołnierz Przymierza mieli teraz własne walki do odbycia, własne odpowiedzi do zdobycia.
Minął pusty pochłaniacz ciepła po Motyce, porzucony gdzieś między nogami fotela. Nim opuścił mesę, zatrzymał się jednak jeszcze w progu.
- Ostatnia rzecz. A w zasadzie dwie. - Oparł jedną dłoń o framugę i spojrzał w stronę człowieka, przez chwilę przyglądając się mu w milczeniu. Odezwał się dopiero, gdy człowiek skupił na nim swoją uwagę. - Jesteś pewien, że Valokarr zginął?
Śmierć generała nie cieszyła go, a przynajmniej nie w typowym tego słowa znaczeniu, ale stary turianin musiał zginąć. Był zwyczajnie zbyt groźny żeby żyć, nie tylko dla niego, a dla całej galaktyki. Jeżeli istniała szansa, że eks-żołnierz nie dokończył dzieła, a Hierarchia wydała fałszywe oświadczenie... Nawet nie chciał o tym myśleć.
Gdy Nazir odpowiedział, bez względu na to czy była to odpowiedź twierdząca czy nie, skinął krótko głową.
- I druga sprawa. Na dolnym pokładzie, w twoich celach... Datapad czy Isis?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

4 gru 2017, o 14:41

Etsy nie odpowiedziała od razu, aktywując omni-klucz porucznika za niego. Połączyła się z jedną z pluskiew, zapuszczając badawcze macki do wnętrza urządzenia nim zdecydowała o swojej odpowiedzi.
- Myślę, że tak.
Khouri odkładał kawałki pancerza na blat, powoli, metodycznie. W zamyśleniu nie spieszył się z taką czynnością, więc dopiero po kilku minutach zdjął wszystkie ceramiczne płytki osłaniające jego ramiona. Odwrócił się przodem do turianina, gdy ten ruszył powoli w stronę mesy. Patrzył, jak ten bierze hełm, być może zastanawiając się nad tym, czy to dobry pomysł - wypuszczać Widmo z wiedzą, szczątkową, lecz wiedzą o tym co stało się na Palavenie.
Uśmiechnął się pod nosem, już bez ironii w geście, słysząc jego słowa. Parsknął śmiechem, sięgając do pierwszych zaczepów u szczytu napierśnika.
- Przebiegły turianin z ciebie - stwierdził, dłonią zrzucając na ziemię część odłamków szkła walających się po blacie, przez które nie było na nim miejsca. Korwetę czekało sprzątanie, ale prawdopodobnie nie leżało to wysoko na liście priorytetów porucznika. - Spotkałem kilka Widm w swoim życiu, pasujesz do opisów z nagłówków. Niebezpieczni skurwiele z nielimitowanymi środkami i brakiem jurysdykcji, lepszych oddziałów specjalnych Rada nie mogła sobie wymyślić.
Westchnął, kręcąc głową. Korweta zadrżała, ruszając z określonego punktu w przestrzeni kosmicznej, przemieszczając się zaledwie o dziesiątki metrów nim zatrzymała się ponownie. Śluzy dwóch statków połączyły się z chirurgiczną precyzją, koordynowane przez dwie SI, potrafiące dokonywać korekt lotu za pomocą silników manewrowych do milimetrów odległości.
- Wpakowałem w jego łeb cztery kule, więc myślę, że tak - mruknął w odpowiedzi, zerkając kątem oka na wychodzącego turianina, jakby nie wiedział czego się spodziewać po tym pytaniu - a raczej swojej odpowiedzi. Nagłego załamania rozejmu? Nie widząc niczego takiego, od razu nieco się rozluźnił. - Datapad.
Przynęta była przynętą. Możliwe, że na pokładzie mechanicznym było więcej pozostawionych pułapek, ale Viyo naciął się na dwie, a zignorował jedną.
- Dzięki za rozwalenie drabin - rzucił ironicznie, gdy Viyo wychodził na korytarz.
Śluza na tym poziomie znajdowała się tuż przed wejściem do kokpitu. Dym opadł, ukazując dość schludne wnętrze sporadycznie poprzecinane śladami walki - osmalonymi wgłębieniami w metalu. Wchodząc do śluzy, wyszedł po znanej sobie stronie. Elpis czekała, nieuszkodzona, z włączonymi systemami podtrzymywania życia i światłem.
Etsy milczała, gdy dwa statki się rozłączyły i niemal w jednej chwili wystrzeliły w stronę przekaźnika w Tasale.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

17 cze 2018, o 21:01

Droga nad wodospady trwała długo, choć gdy leciała nad nie poprzednim razem wszystko to wydawało się trwać zaledwie minuty. Wtedy czas spędzała przyjemniej, jako towarzysza mając Nazira, nie własne myśli i ciszę radiową ze strony Isis. Dopiero kilka minut po wejściu do promu, jej omni-klucz przyjemnie się rozświetlił, informując o nadejściu wiadomości.
Lądowanie za 25 minut.
To odpowiadało na zadane SI pytanie. Przez pozostały, dany jej w pojeździe czas mogła obserwować świat dookoła. Liria okazała się być znacznie większa niż Dubois mogła się spodziewać, choć była gęsto upakowanym miastem. Sama dzielnica Reone trwała i trwała, nim przekształciła się w dzielnicę fabryczną, z nieco mniejszą ilością parków i terenów zielonych, których nadal widziała sporo. Prom poruszał się szybko, ale po pierwszej, spędzonej w nim godzinie zauważyła, że czekają ją jeszcze dwie, co czyniło ją spóźnioną na spotkanie z Isis. Zhakowanie skycara pozwoliło jej zdjąć oganiczenia prędkości i wycisnąć z pojazdu tyle, ile tylko się dało, ograniczając jej opóźnienie do dwudziestu minut.
Wkrótce, gdy zdążyło ogarnąć ją znużenie podróżą, zauważyła unoszący się słup skroplonej wody, przecinający powietrze pięćdziesiąt kilometrów dalej. Lavail błyszczały z daleka, skąpane w miękkim, przedpołudniowym świetle słońca. Nie słyszała huku, który wydobywał się spod zwałów wody uderzających o ziemię póki skycar nie wylądował na jednym z miejsc postojowych, wypuszczając ją na zewnątrz i akceptując fantomową zapłatę sześciuset kredytów za podróż. Taksówkarska stawka nie była zbyt przyjemna dla portfela gdy trzeba było przelecieć prawie pół planety.
Lądowisko E14.
Odległy huk wody przywoływał wspomnienia niemniej niż śmiech mijanych przez nią ludzi. NIkt tutaj nie wyglądał podobnie jak ona, niezainteresowana w odpoczynku, tutejszych restauracjach czy oglądaniu atrakcji, którą miała pod nosem. Większość turystów na platformach widokowych, koło których przechodziła, ubrana była w luźne, skąpe ubrania. Niektórzy byli mokrzy, szczególnie ci wracający z miejsc postawionych tuż przy samych wodospadach, gdzie ciężko było zachować suchość ubioru.
W miarę, gdy ruszała wgłąb parku przypominającego dziki las, huk stawał się cichszy, przekształcając w zwykły szum wody. Mijając alejki dotarła do tej oznaczonej literą E, a kilkadziesiąt metrów dalej dostrzegła lądowisko.
Crescent stał na miejscu, lądując idealnie na środku przeznaczonego dla niego miejsca. Statek nie błyszczał się w słońcu tak, jak powinien. Na jego kadłubie pojawiło się kilka rys, choć Irene nie była w stanie stwierdzić, czy były nowe czy pojawiły się już wcześniej, miesiące, może lata temu. W świetle dziennym, tak ostrym jak nigdy w dokach, korweta wydawała się zakurzona, a promienie słońca uwydatniały każdą niedoskonałość jej kadłuba.
- Witaj w domu - głos Isis rozległ się w śluzie gdy ta zamknęła się za Irene, odgradzając ją od wiosennego powietrza, zamykając w sterylnym, choć znanym jej środowisku.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

17 cze 2018, o 21:56

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Poranek spędzony w towarzystwie pary kobiet był czymś tak normalnym, że aż nierealnym w obecnej sytuacji. Gdyby ktoś zobaczył je przez okno, albo z przelatującej taksówki, nie miałby jak domyślić się jak bardzo niepewne są przyszłości. Przynajmniej dwie z nich. W sumie Irene cieszyła się, że Selzia nie zgodziła się, by Shani poleciała z nią. Nie chciała mieć na głowie życia dziewczyny, bo czasem miała problemy z kontrolowaniem swojego własnego - co dopiero czyjegoś. Pozwoliła sobie nawet na beztroską pogawędkę na temat inny niż Nazir i czekające ją poszukiwania. To było miłe śniadanie na balkonie, mogło takim pozostać do samego końca.
Dopiero gdy dopiła kawę i postanowiła opuścić tę bezpieczną przystań, jaką stanowiło mieszkanie asari, spoważniała, a na jej twarz wróciło skupienie. Przerzuciła sobie torbę przez ramię dobrze wypracowanym ruchem i uściskała je obie, choć na Assaf skupiając się trochę dłużej. Uśmiechnęła się do niej, słysząc to urocze, pełne emocji pożegnanie. Tej dziewczyny nie dało się nie lubić. Była jak ucieleśnienie światła słońca, nawet gdy nad jej głową wisiały ciemne chmury.
- Obiecuję na siebie uważać. I obiecuję, że napiszę, jak tylko coś się zmieni. Ty też pisz, jeśli tylko będziesz czegokolwiek potrzebować. Tym razem nie będzie między nami już ściany nie do przejścia - dodała cicho, przypominając sobie, że jej dotychczasowy brak kontaktu z Shani wywołany był przez Isis. Albo widzimisię Nazira. Albo właściwie jedno i drugie.
Lot taksówką dał jej dużo czasu na przemyślenia. Za dużo. Dlatego też wyciągnęła z torby datapad z jakimiś książkami - nawet nie pamiętała, skąd go miała, całkiem możliwe że ukradła komuś podczas swoich licznych podróży transportami publicznymi przez ostatni miesiąc - i zabrała się za czytanie jednego z umieszczonych na nim tandetnych romansów. Historia była tak absurdalna i głupia, że od razu ją wciągnęła, dając jej zajęcie praktycznie na cały lot. Zdążyła tylko dojść do wniosku, że gdyby zrobili z tego vid, miałaby kolejny do kolekcji filmów na wysokim poziomie artystycznym do oglądania wspólnie z Nazirem.
Widok, który ukazał się jej oczom gdy wyszła spomiędzy drzew, nie był tym, czego się spodziewała. Crescent potrafił wyglądać lepiej. Zaczęła się zastanawiać jak to się stało, że w tej chwili sprawiał wrażenie zabawki, którą wyciągnięto z pudła na strychu - zniszczonej i nadgryzionej przez ząb czasu. No i przede wszystkim brudnej. Po raz pierwszy od bardzo dawna Irene poczuła, jak jej serce zaciska się w smutku. Ten statek to była jedna z niewielu rzeczy w życiu, na których naprawdę jej zależało. To był jej dom, musiała się z tym pogodzić i nawet SI wypowiadająca te słowa na głos, gdy kobieta znalazła się na pokładzie, niczego nie zmieniła.
- W końcu - westchnęła, wyciągając rękę i przesuwając dłonią po ścianie korytarza prowadzącego do mesy, a potem do kajuty. - Uściskałabym cię, Isis, gdybym miała jak. Dobrze tu być. Tęskniłam.
Zatrzymała się w połowie drogi, zdając sobie sprawę z tego, że nie potrafi wybrać kajuty, do której powinna się udać. Jedna należała do niej, ale była to własność tylko w teorii, bo w praktyce wyglądało to zupełnie inaczej. Ostatecznie zostawiła bagaż w mesie i obróciła się w miejscu, ruszając do kokpitu. Tam zajęła miejsce, które zazwyczaj zajmował Khouri, ewentualnie z nią na kolanach. Statek był bardzo pusty bez niego.
- Lecimy? Może lepiej nie zostawać na planecie dłużej, niż musimy. Już i tak dotarłam za późno, wybacz - aktywowała systemy sterów, choć właściwie nie wiedziała, czy musi. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się o czym powinna teraz pomyśleć. - Musimy zatankować, Isis? Chcesz, żebym ci pomogła przy starcie, czy mnie nie potrzebujesz? - zdjęła z siebie kurtkę i rzuciła ją na sąsiedni fotel. - Opuśćmy planetę i jak znajdziemy się w bezpiecznej od niej odległości, zastanowimy się co dalej.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

17 cze 2018, o 22:33

Wyświetl wiadomość pozafabularną Crescent przypominał coś, co w przeszłości znała doskonale, ale do czego powrót nie był tym czym mógłby się wydawać. Sytuacja wyostrzyła jej wzrok, doszukujący się każdej rysy, każdego zabrudzenia pogarszającego ogólny wygląd korwety choć gdyby był z nią Khouri, pewnie nie zwróciłaby uwagi na część z jego uszkodzeń. Kadłub nosił na sobie ślady atmosfer, w które musiał wejść, środowisk, w których lądował, a także walk, które stoczył. Wejście do środka przez sekundę dało jej poczucie normalności. Zmyło zły posmak z ust, wywołany widokiem, którego nie do końca się spodziewała. Jak się okazało, tylko na chwilę.
- Statek nie jest taki sam bez was na pokładzie - przyznała SI, w swej wylewności, która w przeciwieństwie do tej okazywanej przez Assaf, wcale do niej nie pasowała. Isis zawsze była odosobniona, odsunięta od nich, rozmawiająca wyłącznie z Nazirem póki z wolna nie przekonała się do Irene.
Sterylny zapach każdego statku był inny. Crescent pachniał miłymi chwilami, ciepłą kawą, obiadami z mikrofali, tytoniem. W pewien sposób był bardziej znajomy dla Irene niż wszystkie inne, w których zagrzała miejsca - może dlatego, że był jednocześnie środkiem transportu. Dzięki niemu poznała inne zakątki galaktyki jednocześnie mając swoje łóżko w kajucie, punkt zaczepienia. Możliwość powrotu.
Jej kroki odbijały się echem od ścian gdy ruszyła do przodu, do znajomego korytarza okrążającego mesę. Dopiero wtedy po jej kręgosłupie przesunęła się nieprzyjemna fala zimna, pozbawiająca ciepła, które odczuła wchodząc z powrotem na pokład. Jej wzrok natrafił na bruzdy, blizny wyrzeźbione w ścianach, ślady po kulach i małych wybuchach. Niegdyś czyste, ciemne przejścia korwety przypominały pole zaciekłej bitwy. W jednym miejscu blacha była wgnieciona po uderzeniu pocisku wielkiego kalibru, odsłaniając delikatne systemy w środku. Co trzecie światło nie działało, wewnątrz unosił się specyficzny zapach prochu, który nie zdążył wywietrzeć, niefiltrowany przez systemy podtrzymywania życia.
Wejście do mesy było trudniejsze niż wszystko inne. Ściany w korytarzach mogły nosić swoje rany, zadane przez obcych napastników, uzmysławiając rudowłosej powagę sytuacji, ale to jadalnia wbiła w jej serce długą, cienką szpilkę. Schludne niegdyś pomieszczenie było pobojowiskiem, wypełnionym odpryskami metalu, dziurami w zewnętrznych warstwach poszycia, kulami leżącymi na ziemi pośród odłamków szkła ze zniszczonych naczyń. Na błyszczącym od skruszonych szklanek stole światło pochłaniały zaschnięte, brunatne ślady ludzkiej krwi.
- Przyjście Widma nie było pokojowe - glos Isis zabrzmiał zbyt głośno, nienaturalnie dla sceny wewnątrz mesy, wywołując na skórze rudowłosej gęsią skórkę. - Powrót Nazira z misji także nie.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

17 cze 2018, o 22:54

To nie było coś, czego mogła się spodziewać. Nie przyszło jej nawet do głowy, że zastanie taki widok. Gdy wchodziła do statku, spodziewała się kurzu, ewentualnie bałaganu, ale nie czegoś takiego. Crescent był zniszczony walkami, które się na nim odbyły. Był po postu porozwalany. Piękny, czysty pokład, jasne ściany i znajome pomieszczenia niczym już nie przypominały tego, co pamiętała. Zupełnie jakby wróciła tu kilka miesięcy wcześniej. Brakowało tylko ścieżki z krwi, pozostałej po wyciąganiu za śluzę bezgłowego trupa.
Nie czuła ulgi, której się spodziewała. Miała wejść na pokład i ucieszyć się z tego, że się tu znów znalazła. Tymczasem na jej klatce piersiowej zaciskały się szpony emocji, której nie potrafiła rozpoznać. Nigdy nie przywiązywała się do rzeczy, traciła coś, to zdobywała nowe. Crescent był jednak czymś więcej, niż przedmiotem. Czymś więcej, niż środkiem transportu. Czy Isis była z nim jednością? Prawdopodobnie tak, może więc dlatego Francuzkę tak to bolało, że patrzyła na zniszczone, przeorane walką ciało sztucznej inteligencji. Nie mogła ona czuć bólu, więc współczucie nabierało innego wymiaru, ale Irene czuła coś więcej. Coś, czego nie potrafiła nazwać.
- Chciał pomóc? Tak wygląda wsparcie? - warknęła cicho, bardziej do samej siebie niż do Isis, pochylając się i podnosząc jakieś odłamki z podłogi. Nie była pewna czy odpadły one od ściany, czy od jakiegoś mebla, bo w miejscu, w którym stała, mogło to być wszystko. Zacisnęła zęby w bezradnej złości. Długo milczała, patrząc na szklanki. Turiańska krew była niebieska, ta miała inny kolor. Cała beztroska poranka prysła jak bańka mydlana.
- Posprzątam tu jak wylecimy - powiedziała. To było jedyne słowa, jakie udało się jej z siebie wydusić. Nie chciała być tutaj teraz dłużej, niż było to konieczne. I dotyczyło się to zarówno mesy, jak i planety. Jak już znajdą się w bezpieczniejszym miejscu, niż powierzchnia Thessii, będzie mogła zabrać się za wyrzucanie wszystkiego, co było nie na właściwym miejscu i naprawianiu usterek. Rzuciła podniesione śmieci z powrotem gdzieś w kąt, orientując się dopiero teraz, jak bardzo drżą jej dłonie. I jak bardzo nie ma pojęcia, co robi się w momentach takich, jak ten.
- Myślisz... myślisz, że powinnam najpierw skontaktować się z Viyo, czy lecieć do Szanghaju? - spytała w końcu, po długich kilkunastu minutach, których potrzebowała, by dojść do siebie. - I co z tobą, Isis? Potrzebujesz napraw?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

17 cze 2018, o 23:48

Krew była stara, tak jak zniszczenia, które odniosła mesa - a może jeszcze starsza. Ciężko było wyróżnić, które z uszkodzeń powstały z winy turianina, a które z winy kogoś innego. Crescent nie okazał się być bezpiecznym miejscem - takim, które zawsze może się przemieścić wraz z osobą ukrywającą się na pokładzie. Walka dopadła Khouriego właśnie tutaj za sprawą jednego, niepozornego nadajnika. Może to spowodowało, że odrzucił pomoc Isis, decydując się na jej bezpieczeństwo ponad wszystko inne. Ponad wsparcie, które mogło znacznie przechylić szalę zwycięstwa dla niego.
- Oboje przyczynili się w podobnym stopniu do eskalacji przemocy - skomentowała jej warknięcie SI, nie rozróżniając, czy było tylko wypowiedzianą pod nosem uwagą czy pytaniem, na które powinna udzielić odpowiedzi. - Oferty pomocy pojawiły się później.
Ślady walki wbrew pozorom nie były tak skoncentrowane w innych miejscach na statku. Całość ognia skupiła się na mesie i korytarzach, które ją otaczały, a teraz Dubois przyszło zmierzyć się z tego efektami. Schludne, eleganckie wnętrze nie przypominało dawnego siebie. Co najwyżej zawartość szafek się nie zmieniła, choć nie wszystko ze sprzętów elektronicznych mogło działać tak, jak powinno, utrudniając korzystanie z pomieszczenia.
- Dziękuję - odparła na propozycję posprzątania. Nie była fizyczna w takim samym tego słowa znaczeniu jak Irene. Brud teoretycznie nie musiał jej przeszkadzać, ale Isis też miała swoje pobudki, chęci i zwyczaje. Niekoniecznie musiała podobać jej się świadomość tego, w jakim stanie jest Crescent, na zewnątrz i w środku. Nie widziała leżących na ziemi kul ale czuła przerwane przewody, niedziałające światła.
- Myślę, że im wcześniej tym lepiej - zasugerowała, a wraz z jej słowami, korweta zadrżała a silniki zamruczały pod wpływem gestu sztucznej inteligencji. Nie odlatywała, czekała na rudowłosą, choćby z czystego przyzwyczajenia jeśli nie uprzejmości. Nigdy nie sterowała statkiem sama. Zawsze każdy swój ruch oznajmiała wcześniej Khouriemu - Crescent robił to czego oczekiwał dzięki niej.
- Nie. Żaden z ważnych systemów nie ucierpiał. Crescent jest w dobrym stanie - zameldowała bez chwili zawahania, dzieląc się jedną, dobrą wiadomością na przestrzeni ostatnich minut, które Irene spędziła na pokładzie. - Możemy wylecieć i połączę cię z Widmem Viyo.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

18 cze 2018, o 00:17

Chciała rzucić, że nie musi dziękować, ale nadal miała problemy z wyduszeniem ze sobą większej ilości słów, niż pojedyncze, dotyczące tylko tego, co najważniejsze. Zatęskniła za nasłonecznionym tarasem w mieszkaniu Selzii, a jednocześnie wiedziała, że nie byłaby w stanie opuścić teraz Crescenta, choćby jej kazali. Nie kiedy statek wyglądał tak, jak wyglądał. Musiała wyrzucić to wszystko, co leżało w niewłaściwym miejscu, musiała zmyć krew, naprawić przynajmniej część systemów. Może praca odwróci jej myśli od tego, co najgorsze, bo będzie miała czym się zająć.
Po wejściu do kokpitu, zgodnie z wolą sztucznej inteligencji zajęła się podniesieniem statku z lądowiska. Nawet jeśli Isis teoretycznie mogła zrobić to sama, to z jakiegoś powodu czekała na Francuzkę, a jej to nie przeszkadzało. Mogła poćwiczyć. Po tym szesnastogodzinnym przelocie przestało to być choć trochę przerażające. Zresztą z płaskiego lądowiska znacznie łatwiej było wylecieć, niż z doku, bo wystarczyło podnieść się do góry. Jeśli chodziło o załatwienie sprawy z kontrolą lotów, pozostawiła to Isis, bo ona i tak nie miała teraz do tego głowy.
Dopiero gdy znalazły się w pustce, a Thessia została za ich plecami, stanowiąc teraz niewielki glob widoczny z oddali, Irene obróciła statek w miejscu i przyglądała się jej przez chwilę. Zboczyła z uczęszczanych szlaków i chciała teraz po prostu pobyć gdzieś w spokoju, takim, jakie zapewniało właśnie to miejsce w kosmosie. I tak póki co nie wiedziała dokąd lecą, więc zbliżanie się do przekaźnika masy mijało się z celem. Zsunęła się z fotela i powoli wyszła z kokpitu, usiłując nie patrzeć na chaos na korytarzach i w mesie jako na duchy minionych wydarzeń, a jak na zwykły bałagan.
- Nigdy nie spodziewałam się, że to powiem, ale połącz mnie z Widmem - poprosiła, podchodząc do jednej z szafek i wyciągając z niej duży, wytrzymały worek na śmieci. - Moja matka wymarzyła sobie dla mnie karierę polityczną. Może gdyby wszystko poszło zgodnie z jej planem, mówiłabym to częściej.
Powiesiła go sobie na krześle i stopniowo zaczęła zbierać wszystko, co nie znajdowało się na swoim miejscu. Odłamki mebli, pociski, szklanki - te zakrwawione i te tylko potłuczone. Nie wiedziała czego ma się spodziewać po tej rozmowie. Czym w ogóle zajmowało się takie widmo na co dzień? Gdzie teraz był? Na Palavenie, na Cytadeli? Będzie chciał się z nią spotkać, czy wyśmieje ją i stwierdzi, że ma już inne rzeczy do roboty, a skoro Khouri nie skorzystał, to ona ma się zająć swoim życiem i przestać zawracać mu głowę? Złapała ścierkę i przetarła stół. Przynajmniej ten był teraz czysty, stanowiąc jedną gładką i błyszczącą powierzchnię w całym tym burdelu dookoła.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

18 cze 2018, o 00:32

Wylecenie Crescentem nigdy nie było tak proste jak teraz. Lądowisko skryte było drzewami dookoła, ale wystarczyło uruchomienie kilku, kluczowych silników korekcyjnych i niedotknięcie wszystkich pozostałych. Obrót statku wymagał nieco większej finezji ale po tym, co udało jej się dokonać na Nos Astrze, wszystko wydawało się być banalnie proste. Może to dlatego, że tutaj Isis czuwała nad wszystkim, dzięki czemu rudowłosa nie musiała się tak stresować potencjalnym popełnieniem śmiertelnego w skutkach błędu. Tutaj nie musiała tak skupiać się na każdej rzeczy, robiąc niektóre odruchowo, nie pamiętając nawet wykonania wszystkich kroków poprawnie. Jej umysł zajął się tym sam, poniekąd w podświadomości.
Kokpit był jednym z pomieszczeń, które pozostały niezmienione. NIe było w nim nawet jednego, niepotrzebnego kubka po kawie. Był czysty, schludny, musiał zostać zamknięty, odcięty od reszty statku gdy na pokład wtargnęli intruzi. Był miłym wspomnieniem tego, jak Crescent powinien wyglądać. Z fotela pilota rozpościerał się widok na górne warstwy atmosfery gdy korweta z hukiem wynosiła się w powietrze, zostawiając w dole wodospady Lavail, Lirię, Shani i Selzię. Cała Thessia stała się globem wypełniającym większość wizjera, jednocześnie tracąc na swoim realizmie. Balkon stał się odległy, tak jak kawa, którą wypiła kilka godzin wcześniej.
- Próbuję - odpowiedziała, gdy Irene zabrała się do pracy. Przez chwilę wkładała do worka większe odłamki w milczeniu, przy akompaniamencie szumu pracujących systemów podtrzymywania życia. - Jego statek ma SI. Taką jak ja, tylko znacznie młodszą. Nie rozstałyśmy się w dobrych warunkach, przejęła moją wiadomość.
Sztuczna inteligencja nie była zjawiskiem popularnym w galaktyce, a już na pewno nie na pokładzie statku Widma. Strażnicy prawa galaktycznego nie mogli jednocześnie go łamać. Mogli je naginać by dostać tego, czego potrzebują. Niektóre przepisy mogły ich nie obowiązywać, ale złamanie tak istotnego dekretu ustanowionego przez Radę wydawało się być dość poważnym odstępstwem od stereotypu osoby na tej posadzie.
- Musimy poczekać. Jest w burzy magnetycznej, nie ma z nim łączności radiowej - dodała swoim syntetycznym głosem odbijającym się od uszkodzonych ścian.
Przez chwilę pozwoliła rudowłosej pracować w ciszy i spokoju, o ile tak można było to nazwać. Natłok myśli był ciężki do uniknięcia, szczególnie teraz, gdy jej nerwy były zszargane. Praca mechaniczna z pewnością pomagała oderwać się od świata przypuszczeń i gdybań.
- Jak ty wykorzystałaś ten miesiąc? - zagadnęła w pewnym momencie, cechując się dystansem do sytuacji, której była zarówno świadkiem jak i czynnym uczestnikiem.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

18 cze 2018, o 09:25

- To czekajmy - rzuciła cicho, przenosząc się ze sprzątaniem nieco dalej, niż poza stół. Faktycznie, to było dobre zajęcie. Prozaiczna czynność taka jak wyrzucanie rzeczy, które nie znajdowały się na swoim miejscu, była czymś, czego teraz w sumie potrzebowała. To nie wymagało uwagi i przemyśleń. Jak skończy to zbierać, przyjdzie czas na zmycie ścian i podłogi z plam po wybuchach i krwi. Rozejrzała się w poszukiwaniu tej granatowej, nie czerwonej. Czy tylko Nazir był ranny? Czy to w ogóle była jego krew, czy należała do innych ludzi? Mogła się co najwyżej domyślać. Ewentualnie spytać Isis, ale nie była pewna czy chce znać odpowiedź. Wróciła więc do bezmyślnego sprzątania.
Gdy padło pytanie, przez długą chwilę nie wiedziała jak ma na nie odpowiedzieć. Isis rzadko zagadywała tak po prostu i Francuzka nie spodziewała się tego teraz. Właściwie chyba Isis nigdy nie spytała o to, jak minął rudowłosej dzień, albo co robiła w wolnym czasie. To Irene zadawała to pytanie częściej, jak wracała na statek, albo budziła się rano, z przyzwyczajenia. Ludzie lubili o sobie mówić, więc z rozpędu zagadywała tak też SI, nie spodziewając się, że się ona tego od niej nauczy.
- Nieszczególnie go wykorzystałam - odparła, wrzucając następną stertę śmieci do worka. - Próbowałam podjąć kilka zleceń, żeby coś zarobić, ale żadne nie wyszło. Na jedno cały czas czekam, mają się do mnie odezwać jak będzie można zacząć. Pozostałe dwa nie wypaliły.
Rozejrzała się w poszukiwaniu czegoś więcej, co nadawało się do wyrzucenia, ale chyba niestety teraz czekała ją ta gorsza część sprzątania. Przynajmniej w mesie. Opuściła ją więc, by pozbierać odłamki w pozostałej części statku. Szła powoli, schylając się gdy musiała. Nigdzie się jej zresztą nie spieszyło.
- Czekałam, aż Nazir się odezwie. Mówił, że to nie potrwa więcej, niż dwa tygodnie, więc po dwóch tygodniach nie chciałam zaczynać już nic nowego, zakładając, że w każdej chwili możecie przylecieć - westchnęła cicho. - Nie spodziewałam się, że po dwóch tygodniach minie trzeci, potem czwarty. Teraz mija piąty. Mogłam nie czekać w sumie, tylko zająć się czymś z trochę większym zaangażowaniem. Teraz to i tak nie ma znaczenia.
Po jakimś czasie miała pozbierane już wszystkie śmieci. Było ich sporo, ale po wyczyszczeniu z nich pomieszczeń pokład Crescenta wcale nie wyglądał lepiej. Porządniej, ale wciąż był brudny. Wciąż przypominał o tym, co wydarzyło się, kiedy Francuzki tu nie było. Zacisnęła usta w wąską kreskę i wyciągnęła ze schowka jakąś szmatę. Nie spodziewała się, że będzie musiała szorować pokład. Co za absurd. To było uwłaczające i dobrze, że nikt poza Isis jej teraz nie widział.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

18 cze 2018, o 12:54

Sprzątanie statku nie było zajęciem godnym jej umiejętności - nawet, gdy przypięto jej łatkę technika okrętowego. Ktoś to jednak musiał zrobić i jeśli nie chciała patrzeć na efekty starych walk samemu spędzając czas na okręcie musiała się tym zająć. Isis mogła tylko pomóc słowami, zajęciem jej myśli, niczym innym.
Mesa wkrótce wróciła do swojego niemal starego wyglądu. Kilka ścian wciąż było uszkodzonych, a jeden z paneli był wgięty pod wpływem uderzenia czegoś ciężkiego. Na próżno szukała śladów innej, obcej krwi. Znalazła kilka kropel na ziemi, ale były brunatne, czerwone. Musiały należeć albo do Nazira, albo kogoś, kto również zaatakował ich na statku. Praca manualna mogła zajmować jej niespokojny umysł, ale odkrywanie kolejnych śladów z powrotem wytrącało ją z równowagi.
- Przepraszam, że nic nie wiedziałaś - przyznała sztuczna inteligencja, tak szczerze, jak tylko mogła. Była w stanie rozumieć Irene albo bardzo dobrze to udawała. Rozmowy z nią były inne niż z wszystkimi pozostałymi, rudowłosej ciężej było odgadywać jej chęci i intencje. Mogła tylko wierzyć w to, że są dobre, na podstawie jej zachowania do tego czasu.
Po ponad godzinie, zapach prochu zniknął zastąpiony środkami czyszczącymi. Odłamki i krew zniknęła, pozostawiając tylko wgięcia w metalowej strukturze, ślady po kulach i niedziałające kilka świateł. Gdy podeszła do włazów obecnych w kilku miejscach, zauważyła, że drabinki w nich są zniszczone po wybuchu czegoś, co musiało być małą bombą, może miną. Wszystkie w ten sam sposób, od góry, co sugerowało zabezpieczenie ich przez Nazira a nie wysadzenie przez kogokolwiek, kto próbował dostać się do środka od strony maszynowni.
Jeżeli była głodna, znalazła w mesie jedzenie. Zarówno podgrzewacz jak i ekspres do kawy nie ucierpiały, zachowując swoją funkcjonalność choć ilość dostępnych kubków znacznie się pomniejszyła. Ciężko było o apetyt, ale dobrze było wiedzieć to na przyszłość. Czekały ich godziny czekania, albo na Widmo, albo w podróży do Układu Słonecznego.
- Twoja kajuta została zamknięta odkąd ją opuściłaś. Możesz tam odpocząć - zasugerowała Isis, nie wiedząc pewnie co innego może w tej chwili powiedzieć. Miała w sobie wiele odpowiedzi na pytania, których Irene decydowała się nie zadać. Ostatnim razem gdy rozmawiały tutaj, obie na pokładzie Crescenta, zwracała się do niej per pani. Teraz wszystko się zmieniło, tak jak sytuacja wokół.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

18 cze 2018, o 20:56

Przeprosiny pozostały bez odpowiedzi. Irene nadal była zbyt o to zła, by tak po prostu je przyjąć, twierdząc, że nic się nie stało. Stało się. Może gdyby była na bieżąco z tym, co się u nich dzieje, nie musiałaby teraz zmywać krwi Nazira ze srebrnej poręczy krzesła. Zacisnęła zęby, usiłując odepchnąć od siebie tę myśl i wmówić sobie, że to po prostu zwykły brud - taki, jak każdy inny.
Po godzinie pracy była zmęczona i trochę mniej sfrustrowana, niż przedtem. Statek zaczynał z powrotem wyglądać tak, jak go zapamiętała, może nie był sterylny, ale przestał śmierdzieć krwią i spalenizną. Choć może oba te zapachy były tylko wytworem jej wyobraźni. Wyrzuciła trzy ścierki, które zużyła do sprzątania, razem z workiem śmieci, do zgniatarki. Potem umyła ręce i zrobiła sobie kawę, tę, której smak znała tak dobrze. Nie tej fioletowej, która smakowała Nazirowi, ale normalniej, klasycznej. Najlepszej. Potem z tą kawą usiadła przy czystym stole i przez chwilę nie ruszała się z miejsca.
- Nie wiem - powiedziała cicho. - Czy kajuta jest moja, jeśli przesiedziałam w niej w sumie może z pięć godzin? Z całego mojego czasu spędzonego na Crescencie?
Przeniosła wzrok na torbę i przyglądała się jej przez chwilę.
- Znów długo żyłam jak quarianin. Jak nomad. Wcześniej nie widziałam w tym nic złego, a teraz po raz pierwszy coś w tym wszystkim było nie tak. Martwiłam się o kogoś. Martwiłam się o was. A teraz ryzykuję własnym życiem żeby uratować jego irytującą, egipską dupę. Zrobiłam się słaba?
Nie liczyła na odpowiedź, która cokolwiek wniesie. Zresztą sama nie wiedziała dlaczego o to pyta. Czasem łatwiej było rozmawiać z kimś, kto nie miał ciała, czyjego palącego wzroku się nie czuło na swojej twarzy. Z reguły było to trudniejsze, bo Irene nie potrafiła wtedy wyczytać emocji, ale nie jeśli chodziło o poruszanie takich tematów. Niechętnie się przed kimś otwierała, teraz przyszło to jakoś naturalnie.
- Mogę iść do kajuty Nazira? - spytała jeszcze cicho, jakby to, co teraz proponowała, było nie w porządku. Bo może faktycznie było to pewne pogwałcenie jego prywatności. - Swoją drogą, może tam zostało coś, co da mi szerszy obraz na to wszystko. Albo wręcz przeciwnie, jakieś konkrety.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”