Znów stęknęła po trafieniu. Nazir chyba rozruszał się lepiej, niż zakładała, proponując mu zejście do ładowni w tym celu. Nie, bycie po tej drugiej stronie nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń w jej życiu. Teraz już wiedziała, że lepiej nie dopuścić, by z atakującej stać się ofiarą, tą dosięgniętą przez śmiercionośne ostrze. A już na pewno nie zamierzała bez kamuflażu czekać na atak - no, chyba że przy kolejnym sparingu.
- Nie ma za co - jęknęła z frustracją. - Widzisz, jak ja się dla ciebie poświęcam?
Trudno jej już było się skupić na tym, na czym powinna. Szybko traciła zainteresowanie tym, co było ważne i przenosiła je na rozrywkę, czyli to, co ją bawiło. Trening na początku był dobrym rozwiązaniem na wyrzucenie z siebie negatywnych emocji i poćwiczenie tego, czego najbardziej się w walce obawiała. Ale nie byłaby w stanie walczyć jeszcze przez godzinę, testując te same chwyty w różnych odsłonach, kolejne trzydzieści razy widzieć skupionego na ataku Nazira, znów zastanawiać się którą ze swoich taktyk wybierze. Może i jego mimika była ograniczona, a w szarych oczach widniał lekki chłód, mimo to jednak Francuzce już znudziło się trenowanie i postanowiła zrobić to po swojemu i zupełnie nieprofesjonalnie.
Gdy uwiesiła się jego ręki, spodziewała się, że choć trochę się zawaha, a ona będzie mogła wtedy pociągnąć go na podłogę i przewrócić. Ale zapomniała z kim walczy. Khouri był wielkim klocem, do którego powalenia potrzebne by były cztery takie jak ona. Krzyknęła coś w oburzeniu i roześmiała się, kiedy podniósł ją z ziemi, ale nie puszczała jego ręki, bo obawiała się, że sama wtedy wyląduje tam, gdzie miał wylądować przecież on. Kamuflaż wyłączył się chwilę przed tym, jak rąbnęła plecami o szybę i wtedy też na krótką chwilę ucichł jej śmiech - uderzenie bowiem lekkie nie było, wycisnęło więc powietrze z jej płuc.
- Naprawdę? - spytała z rozbawieniem, gdy już wzięła kolejny wdech. Śmiała się chyba pierwszy raz od powrotu na Crescenta; a na pewno pierwszy raz tak beztrosko, nie w formie sarkastycznych parsknięć towarzyszącym rozmowie. - A myślałam, że uwieszenie się na twojej ręce jest najlepszą taktyką, jaką mogłam wymyślić.
Splotła dłonie na karku Nazira i poprawiła ułożenie nóg, by złapać się go mocniej. Metalowy pręt, który wciąż trzymała w dłoni, sterczał teraz nad głową mężczyzny, więc odrzuciła go na podłogę. Upadł z brzękiem kilka metrów od tego, z którego chwilę wcześniej zrezygnował Khouri.
- Masz przewagę wszystkiego - poinformowała go z przekąsem. - Czego ty ode mnie oczekujesz? Jeszcze miotasz mną po ścianach.
Łatwo było zapomnieć o jego opatrunkach i ranach, które odniósł jeszcze poprzedniego dnia, a z których wyleczyła go kapsuła na Elpis. W chwili obecnej nie wyglądał nawet na zmęczonego, więc i Francuzce daleko było do wyrzutów sumienia. A zresztą wydawało się jej, że trening właśnie dobiegł końca. Pochyliła lekko głowę w bok, obserwując kosmos odbijający się w szarych oczach, bo nigdzie indziej go nie mogła teraz zobaczyć, gdy znajdował się za jej plecami. Przesunęła kciukiem po starej bliźnie na skroni mężczyzny i uśmiechnęła się do niego tak, jakby poranna rozmowa się nigdy nie wydarzyła. Bo prawdę mówiąc, dla szybko spychającej problemy na tył głowy Irene, praktycznie tak już było.
- Możesz mnie już postawić na ziemi - rzuciła, a kąciki jej ust uniosły się jeszcze wyżej.