Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Crescent

15 gru 2018, o 23:45

Roześmiała się, gdy wyraził swoje oburzenie, zdając sobie sprawę, że faktycznie może nie powinna była przedstawiać tego w takim świetle. No ale niestety, to było zgodne z prawdą, a jego z reguły nie okłamywała. Pomysł na prezent dla Isis przyszedł sam, a póki co najlepszym, co wpadło jej do głowy dla Nazira, nadal pozostawała ta wstążka - zwłaszcza, że wydawał się z tej wizji zadowolony. Szkoda, że miała dla siebie jeszcze odrobinę szacunku, która nie pozwoliłaby jej na realizację tego planu. Niewiele, ale zawsze.
- To dlatego, że jesteśmy teraz najlepszymi przyjaciółkami - rzuciła z rozbawieniem, wywołanym widokiem obrażonego Khouriego. - Przeskoczyła nad ciebie w mojej hierarchii. Bardzo mi przykro.
Nie mówiła poważnie, ale chyba nie musiała tego podkreślać, Nazir sam mógł się domyślić. W ramach przeprosin i zaprzeczenia swoim własnym słowom wtuliła się w niego mocniej, tak jakby miało mu to zrekompensować jej złośliwości.
- Isis nigdy niczego mi nie dała. Od ciebie dostałam te rękawice, a one... no, ciężko będzie mi to przebić. Boję się, że jak rozpakujesz prezent ode mnie, to uśmiechniesz się krzywo, udając, że ci się podoba. Nie przeżyłabym tego. Nigdy nie umiałam dawać prezentów, ale nie przeszkadzało mi to, bo było mi wszystko jedno. Na... na tobie za bardzo mi zależy - dodała cicho, szczerze. - Będę się stresować tym przez następne trzy tygodnie, czy ile zostało do świąt. Bardziej, niż czymkolwiek innym. Naprawdę.
Westchnęła, gdy zdecydował, że dyskusja ma dobiec końca i choć niechętnie, to zamknęła oczy. Pozwoliła się przyciągnąć, odwzajemniając uścisk, który mówił więcej, niż jakiekolwiek słowa. No, może nie więcej, ale wystarczająco dużo, by nie musieli werbalizować tych emocji. Nie chciało się jej spać, pomimo zmęczenia, które przyniósł jej dzisiejszy dzień, zarówno fizycznego, jak i psychicznego.
- Nawet nie próbuj - mruknęła, wyobrażając sobie jak Nazir usiłuje naciągnąć na siebie dwa razy za mały napierśnik. Parsknęła śmiechem, ale uspokoiła się szybko, wiedząc, że to do niczego nie prowadzi. Musieli odpocząć. Musieli wytrzeźwieć i mieć jutro wystarczająco dużo energii, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. Ona przede wszystkim. Westchnęła głęboko, opierając się czołem o znajomą klatkę piersiową. Świat tym razem na nich nie czekał. - Dobranoc, Nazir.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 00:47

Wyświetl wiadomość pozafabularną Prychnął, wzgardzony i upodlony do numeru dwa w jej Crescentowej hierarchii, ale powstrzymał się od komentarza. Sztuczna inteligencja może wiedziałaby co powinna kupić im od razu gdyby przedstawili jej taką ideę. Jej priorytety były nieco dziwne w porównaniu do ludzkich, mogłaby wymyślić coś, czego żadne z nich by nie doceniło, ale przynajmniej miałaby logiczną argumentację za swoim wyborem, cokolwiek by to nie było.
- Rodzina rodziną, ale przy innych nigdy nie chodzi przecież o prezent - odrzucił łagodnie, wyczuwając, że może poważnie zacząć się stresować już tym teraz. - Nawet skarpetki. Gdybyś dała mi takie w Napoleona, od razu bym się ucieszył, bo są spersonalizowane - zażartował, posługując się imieniem sprzed lat. O ile nie musiał mówić poważnie, wniesienie historii do tego łatwiej było pokazać na przykładzie. - Żartowałem. Błagam, nie w Napoleona.
Jego ramiona drgnęły, gdy szukał lepszej odpowiedzi na jej zmartwienia. Rękawice były trafione, bo znał się na sprzęcie, wiedział jak ona operuje w walce, wiedział co mogło jej się przydać z ekwipunku, o którym słyszał, choć niekoniecznie z niego korzystał. Wykorzystał swoją wiedzę w dziedzinie, w której wobec niej miał przewagę, ale to nie znaczyło, że nie było innych.
- Cieszę się, że ci się tak spodobały - uśmiechnął się sam do siebie, bo ona ledwo była w stanie to dostrzec. - Ale cokolwiek mi dasz, będę szczęśliwy. Naprawdę.
Pocałował ją w czoło, milcząc przez chwilę. Muzyka już nie grała, ale szum podtrzymywania życia był wzbogacony przez działający w oddali silnik FTL. Im dłużej przebywało się na statku tym łatwiej dostrzegało się różnice w dźwiękach, które wydawał w doku, w przestrzeni kosmicznej i w tunelu Przekaźnika Masy. Były one subtelne, ale po tak długim czasie mieszkania na korwecie nawet do uszu Francuzki docierały nowe brzmienia.
- Dobranoc, Irene - odpowiedział, opierając brodę o jej głowę, położoną nieco niżej na poduszce względem niego. Gdy leżeli w ten sposób, ciężko było określić, gdzie kończyła się pościel, a gdzie zaczynało zwykłe prześcieradło, ale mężczyźnie to nie przeszkadzało. *** Noc przyniosła ukojenie, choć było ono krótkie. Gdy otworzyła oczy ponownie, jej wzrok napotkał jasny, biały sufit. Przez okno wpadało do środka światło, zatrzymując się na gładkiej ścianie, pomalowanej na jasnoszary kolor z zielonymi akcentami przy samej podłodze. Jej łóżko było wąskie, a pościel satynowa, w neutralnych kolorach. Obok leżał pluszak, którego pamiętała na tyle, by wiedzieć, że kiedyś gdzieś istniał, ale nadane mu imię nie pozostało w jej pamięci na długo.
- Oh, mon dieu! Irene, obudź się! - wysoki, kobiecy głos poprzedzony był stukotem wysokich obcasów obijających się o drewniane panele. Drzwi otworzyły się bezszelestnie, nie dając dziewczynie możliwości na przygotowanie się na wtargnięcie do środka kobiety. - Marie! MARIE! Już siódma rano, obiecałaś mi pomóc! Przecież ona w ogóle jest niegotowa. Nieumyta, nieubrana. A goście będą tu o ósmej...
- Bardzo przepraszam, już, tak, tak... - przed łóżko dobiegła uśmiechnięta, młoda dziewczyna. Miała jasne, związane w kok włosy i przemiłą twarz. Kucnęła, pomagając Irene usiąść w łóżku. - Chodź, Ren, szybciutko, bo mama będzie zła.
Gdy wstała, w kącie jej świadomości pojawiła się obserwacja - coś było nietak. Spoglądała na świat z dołu. Był kolorowy, skąpany w blasku porannego słońca, ale dziewczyna prowadząca ją do garderoby wydawała się wielka w stosunku do niej. Ośmioletnia Irene zaspanym wzrokiem ogarniała swój pokój, dostrzegając świąteczne dekoracje, które poprzedniego wieczora zawiesiła, zanim godzinę później ich ułożenia nie poprawiła jej matka. Wcześniej były nierówne, poklejone taśmą klejącą, nie prezentowały się tak dobrze, jak mogły.
Pośpiesznie ubrana przy pomocy Marie, zdążyła się ocucić zanim przybyli goście. Czas pomiędzy szóstą, a ósmą rano przemknął niczym przerzucone kilka stron książki. Zerknęła na nie i wydawało jej się, że wszystko wie, ale gdy schodziła po schodach do ogromnego salonu, sceneria wokół była obca. W tle pobrzmiewała cicha muzyka, grana przez kogoś na skrzypcach. Nie była to żadna z kolęd, miała melancholijne, ponure brzmienie, które nie wydawało się pasować do wszystkiego wokół.
- Kochanie, tutaj. - Ines siedziała przy stole, obok swojego męża. Wyciągnęła rękę ku dziewczynce, zapraszając ją do siebie. Wokół kręcili się różni goście - głównie ubrani w garnitur mężczyźni w towarzystwie swoich żon. Wszystkie uśmiechały się serdecznie na widok małej, ślicznej rudowłosej, ubranej w jasnozieloną sukienkę. - Posłuchaj, jak West pięknie gra - dodała, unosząc rękę i wskazując choinkę.
Obok niej stał stołek, na którym siedział mężczyzna. Ubrany był we frak, nowoczesny i modny, w stylu tych noszonych przez turiańskich dygnitarzy. W dłoni trzymał skrzypce i smyczek, wygrywając nostalgiczną melodię. Dopiero gdy podniosła wzrok wyżej, w jej sercu pojawił się lód.
Ramiona jego fraku, dłonie, skrzypce i twarz pokryte były we krwi. W czole ziała dziura, czarna jak noc, zakrwawiona soczystą czerwienią. Twarz wydawała się znajoma.
Weston Hames podniósł głowę i zaprzestał gry, napotykając spojrzenie młodej dziewczynki. Uśmiechnął się do niej serdecznie, wyginając szeroko usta.
*** Budzik wyrwał ją z sennego otępienia, zmuszając do otworzenia oczu. Jego dzwonienie nie miało żadnego sensu - ani ona, ani Nazir nie ustawiali godziny, o której powinni się obudzić. Gdy sięgnęła do omni-klucza, dostrzegła pozostawiony przy okazji komunikat od Isis.
Wychodzimy z Przekaźnika Masy za 10 minut.
Czas do przechwytu barki: 3 godziny 10 minut
Światła w kajucie wydawały się jaśniejsze niż wcześniej. Wyłączyła urządzenie i patrząc na zegarek, zauważyła, że przespała bardzo mało. Khouri wciąż leżał obok. Po raz pierwszy od dawna, wciąż spał gdy ona się rozbudziła. Wtulony w jej szyję, obejmował ją ramieniem, które wydawało się ważyć dwa razy więcej gdy mężczyzna był nieprzytomny. Oddychał spokojnie i miarowo, nieświadom głośnego alarmu, który rozległ się na jej urządzeniu wcześniej.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 01:16

Dawno nie budziła się w tym łóżku. Dlaczego? Nie pamiętała. Przecież to było jej łóżko, nie spała w żadnym innym. Z trudem otworzyła oczy, spoglądając na ozdoby zawieszone nad sobą. Nie dziwiło jej już, że matka je po niej poprawiała. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie zrobić tego dobrze. Tak jak większości rzeczy. I o dziwo wcale nie dlatego, że była dzieckiem. Inne dzieci to potrafiły.
Przetarła oczy, siadając na brzegu łóżka. Marie wyglądała inaczej, albo miała inną twarz. A może to imię się nie zgadzało? Czy mama wymieniła coś w opiekunce? Odgarnęła poplątane, rude włosy z twarzy i mruknęła coś niechętnie. Nie chciała gości o ósmej. Nie chciała nikogo. Chciała wrócić do łóżka i dalej spać. Czego matka od niej chciała tak wcześnie rano? I tak nie potrafiła niczego robić na tyle dobrze, żeby chwaliła się nią szczerze. Znowu będzie uśmiechać się sztucznie, a gdy wszyscy wyjdą, Irene dowie się, co zrobiła źle.
- Nie chcę iść na dół - zaprotestowała. - Nie chcę nakładać tej sukienki.
Z jakiegoś powodu nie była jednak w stanie zaprotestować skuteczniej. Jej ciało poddawało się opiekunce, gdy pomagała się jej szybko ubrać w jasnozielone paskudztwo i czesała jej włosy. Z małego lusterka patrzyło na nią piegowate, pucołowate odbicie. Dawno tak nie wyglądała, choć nie wiedziała dlaczego. Przecież wyglądała tak jak zawsze.
Nie mogła też zostać w swoim pokoju. Prowadzona przez Marie, posłusznie szła, czekając na to, co czeka ją w salonie. Wszyscy byli wysocy. Dużo wyżsi od niej, bardziej niż zwykle. Podnosiła głowę, usiłując dojrzeć twarze, uśmiechające się do niej z niewytłumaczalną czułością. Co było w niej takiego urzekającego? Była tylko dzieckiem. Chociaż czy na pewno?
Jej wzrok powoli wędrował w górę, po sylwetce skrzypka, do jego twarzy. Nie chciała jej widzieć, ale nie umiała się powstrzymać. A gdy potworne usta rozciągnęły się w uśmiechu, mała Irene krzyknęła, robiąc krok do tyłu i przewracając się o coś, czego nie powinno tam być.
*** Obudził ją brak możliwości wciągnięcia powietrza do płuc. Potrzebowała długich kilkunastu sekund, żeby zorientować się, że nie jest dzieckiem, a martwy Weston Hames nie daje koncertu w jej domu. Dziura ziejąca w jego głowie, zalewająca krwią twarz, jego dłonie i skrzypce, wciąż widniała w jej pamięci, ale teraz przynajmniej powoli odzyskiwała świadomość, że to był tylko sen. W końcu udało się jej odetchnąć, najpierw płytko, a potem normalnie. Z trudem wyłączyła budzik, którego przecież nie nastawiała i nieprzytomnym spojrzeniem przeczytała informację od SI.
To nie była dobra pobudka. Przetarła oczy, niemal tak samo jak we śnie, a gdy się na tym przyłapała, przestała natychmiast. Zamiast tego opuściła wzrok na śpiącego obok niej Nazira i po prostu przyglądała mu się przez moment, samej stopniowo dochodząc do siebie. Była tutaj, z nim, nie w starym domu na Ziemi w towarzystwie ludzi, których miała nie widzieć już nigdy. Była z Khourim. A on był z nią. To wszystko było tylko snem. Odetchnęła głęboko, upewniając się, że z jej płucami jest wszystko w porządku, po czym zamknęła oczy jeszcze na moment. Sen jednak nie przychodził z powrotem, bo Francuzka za bardzo obawiała się tego, że wróci razem z koszmarem.
Ile mogły trwać ich przygotowania? Nazir wczoraj mówił, że musi przysiąść z Isis i przygotować ich do akcji. Nie zrobił tego ostatecznie, bo Irene zajęła jego czas. Cieszyła się, widząc, jak spokojnie śpi, ale doszła do wniosku, że powinna go obudzić. Nie wysunęła się spod jego ręki, obróciła się do niego tylko, by delikatnie przesunąć palcami po jego skroni, boku jego głowy, potem szyi i ramieniu. Cicho wyszeptała jego imię. Miała pewne wyrzuty sumienia, ale chyba tego od niej oczekiwano. Liczyła tylko, że jego noc była spokojniejsza i przynajmniej wyspał się lepiej, niż ona.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 01:49

Dobudzenie Khouriego nie było łatwe. Spał dość błogo, bez cienia zmęczenia lub zdenerwowania na swojej twarzy. Nie wyglądał, jakby śniło mu się cokolwiek złego, w przeciwieństwie do rudowłosej leżącej obok.
Zareagował, na jej widok lub wyszeptane imię. Nie miał ciężkiego snu, przeważnie i tak budził się przed nią, i to on patrzył jak powoli się budzi. Tym razem to on mruknął coś niezrozumiałego i przysunął się bliżej, chowając twarz w jej włosach, rozrzuconych wszędzie wokół. Był rozgrzany po nocy, część kołdry z siebie zrzucił, ale Francuzka dalej była dobrze zakryta pościelą.
Westchnął zaspany, nie otwierając oczy, ale poruszając się wreszcie. Spał na brzuchu, obejmując ją ramieniem. Początkowo gdy wyszeptane przez nią imię kręciło się po granicach jego świadomości, przesunął rękę, znów wsuwając dłoń pod jej koszulkę, której krawędź podwinęła się do góry gdy spała. Przesunęła się po jej talii przy akompaniamencie kolejnego mruknięcia z jego strony.
- Która godzina? - spytał cicho, lekko zachrypniętym głosem, odmawiając otworzenia oczu przez dłuższą chwilę, badając palcami krzywizny jej ciała, które znał doskonale, ale zawsze lubił odkrywać na nowo.
Przewrócił się z niesmakiem na bok, uchylając powieki. Skrzywił się przy tym ruchu, prawdopodobnie teraz płacąc cenę za leżenie w tamtej pozycji zbyt długo. Przyzwyczajenia wygrały z opatrunkiem na klatce piersiowej i dyskomfortem, jaki musiał wywoływać, choć on nie miał na to żadnego wpływu gdy spał.
Dostrzegł twarz leżącej obok Francuzki i jego kąciki ust uniosły się w górę, a on sam przysunął, składając na jej ustach krótki pocałunek i zamykając oczy jeszcze na kilkanaście sekund. Objął ją ramieniem, przenosząc dłoń na jej plecy i przytulając do siebie. Drugą ręką sięgnął po krawędź kołdry i naciągnął ją na ich oboje, nie akceptując początku nowego dnia, który przyszedł zbyt szybko.
Sen jednak nie porwał go ponownie, nie gdy leżała obok, a oni mieli tak wiele do zrobienia. Nawet senny musiał sobie o tym szybko przypomnieć. Otworzył oczy, muskając jej skórę opuszkami palców i przez chwilę wpatrywał się w jej oczy, po których rozpoznał, że obudziła się niewiele wcześniej.
- Wyspałaś się? - zagadnął ciszej, przecierając wolną ręką twarz, jakby miało mu to pomóc w wybudzeniu się, choć zanim jego wzrok przestał być zamglony, a stał się trzeźwy i przejrzysty, minęło kilka minut.
- Ile tych porannych kaw ci jeszcze jestem winien? - parsknął śmiechem, odgarniając swoje potargane włosy do tyłu, choć niezbyt udało mu się je tym samym zaczesać - bardziej wywołał jeszcze większy nieład. - Dzisiaj postaram się z niczym jej nie zmieszać.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 10:20

Dotyk dłoni przesuwającej się po jej rozgrzanej skórze stopniowo przywracał ją do rzeczywistości. Westchnęła cicho, wtulając się w Nazira tak, jak kilka godzin temu, gdy obrócił się do niej. Z zamkniętymi oczami skupiła się na cieple jego ciała i tej ostatniej chwili spokoju, jaką mieli w tym momencie.
- Przepraszam, że cię obudziłam. Mamy trzy godziny jeszcze - mruknęła cicho, zaspanym głosem. - Ale Isis mnie obudziła, więc zakładam, że nie możemy ich spędzić w łóżku.
Bliskość Nazira działała na nią nie tylko kojąco. Odrobina rozsądku, jaka nie wiadomo skąd brała się w niej tak rano, mówiła jednak, że nie może marnować czasu na przyjemności, nie ważne jak kuszące by to było. Jej ciało lgnęło do leżącego obok mężczyzny, szukając zapomnienia snu, który wciąż majaczył gdzieś na granicy jej świadomości. Ale nie było czasu. Mruknęła coś z niezadowoleniem i otworzyła oczy.
- Nie. Zły sen - wyjaśniła.
Padające na nią z góry szare spojrzenie skutecznie odsuwało jej myśli od tego, co wydarzyło się w nocy. Nie była już we Francji, nie było świąt, trup Hamesa nie grał na skrzypcach, a ona zdecydowanie nie była już dzieckiem. Uniosła rękę, by przeczesać potargane włosy Khouriego, co najwyraźniej nie przynosiło żadnego skutku. Żałowała, że tak rzadko miała możliwość obudzenia się obok niego, skoro zazwyczaj wstawał pierwszy - a gdy już taką możliwość miała, to im się spieszyło.
- Nie kaw, tylko śniadań - poprawiła go. - Ale nie musisz. Skoro i tak musimy wstać, pójdę do mesy i zrobię sobie sama. Nadal zostanie ci... pięć.
Uśmiechnęła się w końcu, przesuwając dłonią wzdłuż szyi Khouriego, tak jak wtedy, gdy go budziła, potem po jego ramieniu i klatce piersiowej, by w końcu westchnąć z niezadowoleniem i obrócić się na plecy. Musieli się podnieść. Nie chciała ryzykować marnowania pół godziny na spełnianie swoich porannych tęsknot, podczas gdy każda minuta mogła być dla nich cenna. Dla niej, przede wszystkim, skoro to ona miała wyjść w pancerzu do pustki. Tak przynajmniej to wcześniej zrozumiała, bo jeszcze nie mieli okazji porozmawiać o konkretach.
- Za moment wychodzimy z przekaźnika - mruknęła. - Albo już wyszliśmy.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 16:55

Trzy godziny to zarówno mało, jak i dużo. Zależy ile potrzebowali do tego czasu zrobić. Nazir przytaknął, nie przejmując się zbytnio czasem, co mogło wynikać z jego zaspania lub świadomości tego, że zdążą ze wszystkim. To on miał więcej do roboty przed wyjściem, ona już później, zakładając, że wszystko na początku pójdzie tak, jak powinno.
Mruknął pod nosem coś z niezadowoleniem, słysząc o jej złych snach i przytulił ją mocniej do siebie, przytrzymując w miejscu, pod ciepłą kołdrą, pod którą łatwiej było zapomnieć o wszystkim, co nieprzyjemne. Nie mieli kilku godzin na powtórzenie przyjemnego poranka z poprzedniego dnia, ale zawsze mógł ukraść kilka minut nim oboje wrócą do rzeczywistości.
- Dobrze, że mamy Isis. Nie wiedziałem, że aż tak długo będę spać - westchnął, gdy świadomość otoczenia zaczęła do niego docierać. - Dzięki.
Nachylił się, by pocałować ją w nagie ramię, z którego zsunął się dekolt jego koszulki. Była na nią zbyt duża, więc nie leżała ciasno, ani w jednym miejscu. Uśmiechnął się, widząc ją z rana - taką, jak wspominała, bez żadnego makijażu, z rozwalonymi włosami i fragmentem zmiętej pościeli odbitym dwoma pręgami na jej policzku.
- Śniadania - przytaknął, przypominając sobie. - Też już wstaję, to mogę ci odgrzać. Zostaną wtedy tylko cztery.
Ich zakład ciągnął za sobą wspomnienia z Thessii nawet gdy żadne z nich nie wspomniało o planecie. Khouri odgrzebał się trochę z kołdry, którą przykrył ich oboje przed chwilą, ale z niechęcią przywitał chłodne powietrze kajuty. W łóżku było zbyt przyjemnie, nawet gdy do ich myśli zakradała się wizja pustki kosmicznej, w której czekało ich następne zadanie.
- Wczoraj, na gali, wyglądałaś jakoś inaczej - rzucił z przekąsem, wpatrując się w utkwione w nim, zielone spojrzenie z zachwytem w oczach i zanim zdążyła oprotestować jego tani żart, obrócił się znów. Podniósł na rękach, pochylając nad nią by móc wpić własne usta w jej, kradnąc kilka długich, zaspanych pocałunków. Jego wargi przesunęły się czule po linii jej szczęki, przeniosły niżej, na wrażliwą, rozgrzaną szyję, nie chcąc zaakceptować napiętego grafiku, jaki zmuszał ich do wyjścia z posłania.
Westchnął przeciągle, obdarzając jej skórę ostatnim pocałunkiem i podnosząc się, spoglądając na nią z góry. Wyglądał lepiej niż wczoraj, z każdą przespaną nocą, nawet jeśli trwała tylko kilka godzin, sprawniej goiły się jego obrażenia, a zmarszczki zmęczenia na twarzy robiły się coraz płytsze.
- Prysznic najpierw - postanowił, podnosząc się na kolana i ujmując jej dłonie, pociągając ją lekko do pozycji siedzącej. - U mnie czy u ciebie? - zagadnął, korzystając z okazji i wsuwając pod jej koszulkę dłoń, na miejsce w zagłębieniu jej talii, gdzie pasowała najbardziej. Pytanie było grzecznościowe - z doświadczenia wiedział, że Irene mało kiedy wybierała własną kajutę jeśli miała możliwość skorzystania z tej, szczególnie wspólnie z nim.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 18:15

- Przecież ja też już wstaję - westchnęła. - Nazir, wiesz co to znaczy śniadanie do łóżka? Odgrzanie i postawienie na stole w mesie się nie liczy.
Rozłożyła szeroko ręce, zajmując prawie całą przestrzeń na materacu, gdy Khouri podniósł się do pozycji siedzącej. Jej wzrok podążał za jego twarzą, z satysfakcją zauważając te drobne różnice między tym porankiem, a poprzednim. Nawet poruszał się dziś już swobodniej, choć wczoraj nie dała mu zbyt wiele czasu na wytchnienie. Uśmiechnęła się do niego złośliwie, mrużąc lekko oczy gdy padły jego słowa, ale zanim zdążyła wyrzucić z siebie kąśliwy komentarz, Nazir wszystko zepsuł.
Jęknęła cicho, w ramach protestu, jednocześnie wbrew tej reakcji obejmując go i przyciągając do siebie z powrotem. Nie chciała wstawać, nie chciała wychodzić z ciepłego łóżka i już na pewno nie chciała rezygnować z bliskości mężczyzny, obok którego się obudziła. Nie potrzebowała większej zachęty, żeby w ułamku sekundy zgodzić się na wszystko, co proponował, na gorący oddech wędrujący w dół jej szyi i dłoń przesuwającą się w górę pod koszulką. W końcu sam wiedział, ile czasu potrzebowali na przygotowania.
Kiedy jednak Nazir odsunął się od niej, fuknęła coś z niezadowoleniem i ukryła twarz w zgięciu łokci, ponownie usiłując dojść do siebie.
- Nie możesz mi tak robić - zaprotestowała, odbierając informację o prysznicu jako zakończenie tej dobrze zapowiadającej się chwili. Co później okazało się zupełnie błędne. Opuściła ręce, spoglądając na Khouriego ostrożnie, jakby obawiała się kolejnej takiej zmyłki. Była jeszcze zaspana, nie wiedziała co się dzieje, nie była gotowa na taki emocjonalny rollercoaster. Pozwoliła się podnieść do pozycji siedzącej, a kiedy jego dłoń znów przesunęła się po jej rozgrzanej skórze, Irene wygrzebała się z pościeli i przylgnęła do Nazira z powrotem. - Tak - odpowiedziała tylko nieprzytomnie, orientując się chwilę później, gdy już zdążyła ukraść mu kilka kolejnych stęsknionych, zaspanych pocałunków. - To znaczy, u ciebie - mruknęła cicho.
Kajuta była zimna, gdy wychodziło się z rozgrzanej pościeli, więc Irene nie przedłużała tej chwili. Wstała z łóżka, prawie jednocześnie zdejmując z siebie koszulkę Nazira. Wrzuciła ją gdzieś w odmęty spienionej kołdry i już w drodze do łazienki przeczesała palcami włosy, usiłując zebrać je w jakiegokolwiek koka, żeby nie moczyć ich ponownie. W łazience je spięła, a potem weszła pod prysznic i pierwsza odkręciła mocno ciepłą wodę, która rekompensowała im opuszczenie łóżka.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 18:51

Resztki rozsądku kazały mu wyjść wreszcie z łóżka, wyciągnąć z niego Irene i przygotować ich mentalnie na to, co miało przyjść niedługo. Jakoś wczoraj niezbyt im to wyszło, a powoli kończył się czas. Koniec końców wskoczą w coś zupełnie nieprzygotowani, nie wiedząc nic i licząc na własne szczęście, a ostatnio wykorzystali go dość dużo. Zasoby nie mogły być nieograniczone, powinni zachować się odpowiedzialnie i trzeźwo, ustawić budziki, przygotować plan działania, założyć na siebie kilkudniowe zmęczenie i depresję i stanąć twarzą w twarz z przeznaczeniem, którego Dubois tak się bała.
- Jestem kapitanem, wszystko mogę - odmruknął nieprzytomnie, uśmiechając się łobuzersko. Testowanie jej cierpliwości wcześniej nie przychodziło mu do głowy, zbyt wiele czasu spędzili na dwóch różnych końcach galaktyki by tego próbować. Teraz wydawał się bawić, ale nie nią, a ideą zapomnienia o świecie na jeszcze godzinę. Kosztem śniadania i dodatkowych minut na przygotowanie, samo rozważanie tego patrząc z zewnątrz było absurdalne, ale jego strategiczne działania i zdrowy rozsądek niepierwszy raz znikały gdy Francuzka pojawiała się obok.
- Tak - powtórzył za nią elokwentnie i ruszył za nią, zatrzymując się gdy kołdra oplątała mu nogi, zmuszając do głębokiego wdechu i zatrzymania na kilka sekund, żeby móc się uwolnić z okowów wymiętej pościeli.
Parsknął śmiechem w reakcji na jej, jego, koszulkę lecącą gdzieś w bok. Weszła do łazienki pierwsza, zostawiając go samego w kajucie na kilka chwil. Dołączył do niej po kilku sekundach zwłoki, wkraczając pod ciepłe strumienie padającej wody. Kilka chwil bez niej obok dały mu okazję na namyślenie się, racjonalne zastanowienie nad tym, ile rzeczy musieli dziś jeszcze zrobić. Nic dziwnego, że miał zdecydowane w oczach gdy zamknął za sobą drzwi prysznicowe i odgarnął włosy, które pod wpływem wody opadły mu na czoło. Podrosły przez ten miesiąc i przestały się układać, ale w wodzie to i tak nie miało żadnego znaczenia.
Złączył ich usta w pocałunku, obejmując jej talię jedną ręką i przysuwając do siebie. Prysznic wciąż był zimny, tylko spływająca z góry woda była gorąca i ciało przytulającego ją mężczyzny ciepłe. Wolną ręką sięgnął do jej podbródka, unosząc go wyżej, obracając jej głowę w bok, wyznaczając ustami drogę przez jej policzek do ucha. Opuszkami palców badał z wiecznie niespełnioną fascynacją to, jak zachowywała się jej skóra pod wpływem dotyku, bez względu na temperaturę. Zgrabnie ominął każdego siniaka i drobną rankę, przesuwając się w poprzek jej żeber, krąg po kręgu docierając do pasa. Podciągnął jej udo w górę, zamaszystym i zdecydowanym ruchem, po którym powrócił do delikatnego zataczania kręgów, którymi z wolna wytyczał ścieżki w dobrym kierunku, wiedząc co wywołuje w niej drżenie. Objęcia były delikatne, ale zmieniały się w imadło gdy próbowała się odwrócić, odwdzięczyć czy jak człowiek umyć pod prysznicem, w którym oboje stali. Uśmiechnął się, odrywając od niej z trudem swoje usta, zamiast tego pochylając się i opierając czoło o jej. Z niektórymi rzeczami rozsądek i dopominająca się o ich uwagę sztuczna inteligencja nie były w stanie wygrać.
Jakby podświadomie wiedząc, że została zignorowana, Isis przesłała następną wiadomość, włączając omni-klucz Irene i wywołując śmiech Khouriego.
Wychodzimy z tunelu Przekaźnika.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 19:27

Nie mieli dużo czasu i Irene zdawała sobie z tego sprawę, ale w rzeczywistości wcale tego czasu nie potrzebowała. Nie musieli spędzać pół godziny pod prysznicem, badając każdy fragment siebie nawzajem, powstrzymując się i testując swoją cierpliwość. Irene nie chciała być odpowiedzialna za ewentualne niepowodzenia przez to, że opóźniała ich wyjście z kajuty. Widziała też determinację w oczach Khouriego, gdy znalazł się pod prysznicem razem z nią. Uśmiechnęła się do niego, wciągając go pod wodę i szybko znajdując drogę z powrotem do jego ust.
Wygłodniała, teraz głównie przez to, co robił w łóżku, przez fakt że nie miała pewności czy w ogóle do czegokolwiek dojdzie, przywarła do niego, nie zwracając już uwagi na to, czy woda po raz kolejny moczy jej włosy, czy nie. Mimo, że przyszli tutaj przez chłodną kajutę, Irene wciąż czuła senne rozgrzanie. I choć wolałaby być teraz zaplątana w pościeli, tak doszła do wniosku, że są w stanie w ten sposób połączyć przyjemne z pożytecznym i że w sumie to nie marnowali tego czasu tak dużo, jak mogliby, gdyby nie udało im się wstać.
Jęknęła cicho, opierając się o ścianę i poddając się Khouriemu. Miała wrażenie, że z dnia na dzień zna ją coraz lepiej. Że nie ma już możliwości, by jakikolwiek, najdrobniejszy jego gest był dla niej obojętny. Wiedział, co robić, wiedział jak to robić i gdzie. A ona była ostatnią, która mogłaby być z tego powodu niezadowolona. Przyciągnęła go do siebie mocno, wpijając się w jego usta zapalczywie i niwelując resztki oczekiwania. Nie mieli czasu, ale mieli siebie, na te najbliższe kilkanaście krótkich minut. Przecież nic się nie stanie, jak zjedzą śniadanie, siedząc jednocześnie nad planami barki, prawda? To się dało pogodzić.
Tym razem zignorowała wiadomość całkowicie, nie otwierając jej nawet. Nie miała do tego głowy. Isis musiała wiedzieć, że już wstali, a przynajmniej jedno z nich, skoro odkręciła się woda pod prysznicem. Powinna dać im spokój, bo przecież powinna się domyślać, że zaraz wyjdą. Za chwilę, jeszcze nie teraz. Teraz byli tu tylko we dwoje, spleceni w jedną całość, zatopieni w namiętności i obojętni wobec świata. W tej chwili żadne wiadomości do nich nie docierały.
Ciężkie, błogie westchnięcie, które wyrwało się z jej gardła później, sprawiło, że otworzyła też oczy i niechętnie uruchomiła omni-klucz, by odczytać wiadomość. Biorąc pod uwagę kiedy ją otrzymała, teraz musieli znajdować się już w docelowym systemie, i to od dobrych kilkunastu minut.
- Mogłabym takie poranki mieć codziennie - wymruczała cicho, dezaktywując omni-klucz i przeciągając się w objęciach Nazira, jak kot. Pocałowała go i delikatnie odsunęła od siebie, sięgając zamiast tego po coś, czym dla odmiany mogła się umyć, korzystając z prysznica zgodnie z jego głównym przeznaczeniem. - Gdyby tylko nikt nas tak nie poganiał.
Nie zajęło jej to dużo czasu, włosy w większości pozostały suche, a przynajmniej oboje obudzili się całkiem skutecznie. Wyszła na zewnątrz, owijając się szerokim ręcznikiem, nie odrywając wzroku od męskich pleców, po których spływały strumienie wody. Oparła się o ścianę przy prysznicowej szybie, a kąciki jej ust uniosły się lekko w górę, gdy Nazir na nią spojrzał.
- J'aime quand vous souriez - rzuciła. - To ci powiedziałam kiedyś. Przetłumaczyłam też. Pamiętasz, co to znaczy?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 20:19

Niezbyt dobrze wychodziło im przejmowanie się tym, co miało przyjść dalej. Poprzedni poranek już był błogi i obfitował w pozytywne emocje, ten również od niego nie odstawał, choć musieli się bardziej spieszyć. Mężczyzna nie potrzebował wiele. Choć z początku wydawałoby się, że zmienił się nie do poznania po ostatnim miesiącu, że przestali być ze sobą kompatybilni i nie potrafili już ze sobą rozmawiać, dwa dni później coraz dłużej przypominał siebie z ich czasu na Thessii. Cienie ostatnich tygodni pojawiały się coraz rzadziej, tak, że łatwo było o nich całkowicie zapomnieć.
Pocałował ją gdy się odsunęła, jeszcze raz, ostatni, przedłużając chwilę o kilka cennych sekund, po których wrócili do korzystania z prysznica tak, jak powinni. Sięgnął po swój szampon, nakładając go pośpiesznie na włosy i niedbale odkładając gdzieś na bok, gdziekolwiek mógł. Nie śpieszył się wcześniej, więc teraz powinien, żeby nadrobić.
- Za niedługo możesz je mieć codziennie - obiecał cicho, niemal nie przebijając się przez szum otaczającej ich wody. Statek wokół nich niemal niezauważalnie drżał, wychodząc z tunelu Przekaźnika i obierając jakiś kurs w systemie z pomocą SI. Nie potrzebowała ich do pomocy gdy miała bazowy plan opracowany, to szczegóły powinni dopiąć, nad śniadaniem lub w ogóle bez niego.
- Pamiętam - potwierdził, uśmiechając się szerzej, spłukując pianę z głowy i uważając, żeby przy okazji się nią chwilowo nie oślepić. Zamiast po żel pod prysznic, nieświadomie sięgnął znów po szampon żeby na szybko się przemyć, ale najwyraźniej mu to nie przeszkadzało. Kilka sekund później już się opłukiwał, gotów do wyjścia na zimne powietrze kajuty.
Przytulił ją jeszcze raz, całując w czoło. Było mokre od wody, tak jak część jej włosów, ale większość udało się zachować z dala od strumieni prysznica.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ze mną jesteś - westchnął, unosząc jej podbródek i kradnąc ostatni pocałunek, po którym zmusił się do wyskoczenia spod prysznica i szybkiego, niedokładnego otarcia ręcznikiem, dając jej więcej czasu na umycie się jeśli tego potrzebowała.
Pięć minut później kończył się ubierać. Ciemnozielone spodnie i wojskowe buty nie przypominały tego, co również kupił u T'Scaavy żeby nie wyglądać jak typowy gość z Przymierza gdy byli na Thessii. Gdy nie przywiązywał uwagi do tego, co miał na sobie, sięgał po to, do czego był przyzwyczajony. Wciągnął na siebie tylko szary podkoszulek z rękawem z lekką teksturą czegoś niekonkretnego, przez którą nie był gładki i był gotowy do drogi.
- Śniadanie? - zagadnął, zapraszając ją do wyjścia z mesy lub ruszając samemu jeśli potrzebowała więcej czasu żeby się ubrać. W tym czasie mógł przygotować posiłek dla siebie i dla niej, tak jak kawę - czarną, nie fioletową, bo nie dał sobie wiele czasu do namysłu.
- Isis? Ile mamy czasu? - spytał głośno gdy znalazł się na korytarzu, gdzie SI mogła go usłyszeć.
- Dwie godziny dwadzieścia minut.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 21:04

Jeszcze przez krótką chwilę przyglądała mu się, zastanawiając się, czy powiedzieć mu, że myje się nie tym, co trzeba, ale zrezygnowała, rozbawiona. Zamiast tego zebrała z podłogi swoją bieliznę i ruszyła w stronę wyjścia, z zamiarem ubrania się w swojej kajucie, bo przecież tutaj miała tylko wczorajsze rzeczy, ewentualnie jego koszulki. Musiała nałożyć coś, co nadawałoby się pod pancerz, co było dużym wyzwaniem, biorąc pod uwagę, że swój jedyny kombinezon wyrzuciła. Rzuciła Nazirowi krótkie "zaraz wracam", wciągnęła buty na bose nogi i tak elegancko ubrana, w nie i w ręcznik, opuściła kwaterę kapitańską.
Będąc już u siebie, zrzuciła buty i ręcznik i weszła do własnej łazienki. Rozczesała włosy, splatając je znów w ciasny warkocz, jaki nie przeszkadzał jej pod hełmem, a potem wygrzebała z szuflad świeżą bieliznę, wygodne, choć mocno przylegające do ciała spodnie i czarną bluzkę z długim rękawem. Ubrała się, wciskając brzeg bluzki głęboko w spodnie, żeby nie podwijała się pod pancerzem. Na nogi wciągnęła już czarne buty z żółtymi wstawkami, nie widząc sensu w zmienianiu ich później. Całą resztę pancerza od razu zabrała ze sobą, przenosząc ją do mesy w celu ponownego sprawdzenia go w dobrym świetle. Skoro miała wychodzić w nim w pustkę, nie mogła pozwolić sobie na niedokładność.
- Śniadanie - zgodziła się z Nazirem, spotykając go na korytarzu. Podążyła za nim do mesy, gdzie złożyła swój sprzęt na jednym z krzeseł, sama podchodząc do szafki z liofilizowanymi posiłkami. Tym razem wybrała sobie zwykłe tosty, nic nadzwyczajnego. Wrzuciła je do podgrzewacza, unosząc pytające spojrzenie na Khouriego. - Co dla ciebie? Zrobisz mi kawę?
To też przyspieszało przygotowania - jeśli dzielili się jakoś tym, kto co robi. Francuzka usiadła przy stole, stawiając na nim swoje śniadanie i to, co wybrał sobie on. Zabrała się za spożywanie, bardziej głodna, niż spodziewała się jeszcze godzinę temu. Może i nie miała kaca, nie bolała jej głowa i nie czuła ogólnego otępienia, ale dawno nie czuła rano takiego głodu. Choć powód ku temu mógł być jeszcze inny. Zerknęła na Nazira, podążając tropem swoich myśli.
- Co musimy zrobić, zanim dolecimy na miejsce? - spytała. - Macie plany barki?
Swoje pytania kierowała już nie tylko do niego, ale również do Isis, zakładając, że ich słucha. Rozejrzała się w poszukiwaniu znajomego hologramu, kobiecej twarzy z jasnymi włosami o prostej grzywce.
- Powiecie mi teraz, co tak właściwie mam tam zrobić? Mam się dostać do środka, znaleźć tam konkretny sprzęt, tak? Zapiszesz mi, jaki, Nazir?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 21:32

Machnął ręką na śniadanie ale po chwili namyślenia przytaknął, przypominając sobie, że choć może powinni zaoszczędzić trochę czasu, to pasowałoby też coś zjeść i dobrze zacząć dzień, nierozproszonym przez głód.
- To samo - odparł, widząc, że wyciąga dla siebie tosty. Sam zajął się włączaniem ekspresu i wyjęciem dwóch kubków, żeby przyrządzić dwie kawy, pamiętając o tym, jaką piła ona. W roztargnieniu zrobił taką też sobie, ale nie skrzywił się nawet upijając pierwszy łyk gorącego napoju, nie dając mu szansy na ostygnięcie. Postawił kubek przed nią, a drugi koło swojego talerza.
W rogu, przy wejściu do pomieszczenia, pojawiła się Isis. Wizualizacja dotrzymywała im towarzystwie przy jedzeniu a sama sztuczna inteligencja przywołała od razu plany techniczne czegoś, co wyglądało jak barka.
- Mamy, ale nie wiemy, która to będzie - przyznał, odgryzając kawałek tosta i żując go pośpiesznie. - Isis?
Domyślając się tego, co potrzebował, przywołała dla nich dane pozyskane z omni-kluczy ZIelonej i Dewitta. Mówiły o modelu barki, AT21, ale zawierały notatkę obok, sporządzoną przez Isis lub Nazira.
- AT21-A i AT21-C to jedyne modele wciąż w obiegu, które bierzemy pod uwagę. Różnią się konstrukcją i dostępem do wejścia.
Khouri przerwał jedzenie, machając ręką do hologramu i obracając go na drugą stronę, gdzie znajdowały się dwa zdjęcia barek. To co zauważyła od razu, to to, że tylko na jednej była oznaczona śluza.
- Jedna otwiera się normalnie, możemy do niej podpiąć Crescenta. Ale druga jest przystosowana do otwierania tylko w suchym doku - dokończył z niezadowoleniem. - Jeżeli okaże się, że wysłali AT21-C, będziesz musiała dostać się przez właz awaryjny.
Isis zaznaczyła na dachu barki owalny kształt, który musiał być wspomnianym przez niego włazem.
- Jeżeli uda mi się przedrzeć do systemów barki, powinnam móc go otworzyć za ciebie - poinformowała ją Isis od razu. - Crescent ustawi się w najbliższej, bezpiecznej pozycji ale będziesz musiała pokonać kilka metrów w przestrzeni kosmicznej.
Kilka metrów to nie było dużo, ale w przypadku drogi przez park, na chodniku, stałym gruncie. W przypadku dwóch, możliwie poruszających się obiektów w pustce kosmosu to zupełnie inna sprawa i Khouri od razu przybrał ponurą minę, zły na siebie, że to ona, nie on, musi wykonać to zadanie.
- Mam listę rzeczy, które powinny być w środku. Musisz je tylko wrzucić do śluzy. Chyba, że nam się uda z typem barki. Wtedy wyrównamy ciśnienie i wejdę z tobą.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 22:07

Słuchała co mówią, przeskakując spojrzeniem z jednego na drugie. Z jakiegoś powodu czuła już, że trafi się im ta barka, której nie otworzą inaczej jak w suchym doku. Z reguły miała szczęście, ale ostatnio wykorzystała już chyba wszystkie jego zasoby. Głównie zabijając zielonowłosą i wyciągając Nazira z fabryki. Uniosła wzrok na wyświetlone przed nią modele obu barek, przybliżając je sobie nieco, by przyjrzeć się układowi wejścia. Dobrze by było mieć śluzę, naturalnie.
- Przez właz awaryjny - powtórzyła, na chwilę przerywając jedzenie, bo nie mogła się do końca skupić, przeżuwając.
Odwróciła się do Nazira, usiłując wyobrazić sobie jak miałoby wyglądać pokonanie kilku metrów w przestrzeni kosmicznej. Miała odepchnąć się od śluzy Crescenta i liczyć na to, że uda się jej złapać barki, czy jak? Nigdy się tym nie interesowała, nie wnikała w to jak inni radzą sobie z przemieszczaniem się pomiędzy statkami bez łączenia śluz. Teraz żałowała, bo gdyby miała taką wiedzę, może jej klatki piersiowej nie zaczynałaby powoli przepełniać panika.
Widząc minę Nazira uśmiechnęła się jednak lekko, w żaden sposób nie okazując po sobie obaw.
- Kilka metrów to nie problem - wzruszyła ramionami. - Nie rób takiej miny. Nie takie rzeczy już robiłam. Dam sobie radę, jak będzie trzeba. A może i tak okaże się, że możemy się pod tę barkę podpiąć i problemu nie będzie.
Nie dawała po sobie poznać, jak bardzo przeraża ją ta wizja, bo nie chciała dokładać Khouriemu stresu. Zresztą przecież zawsze lubiła uczyć się nowych rzeczy, prawda? Niekoniecznie takich, przy których przez najdrobniejszą pomyłkę mogła ją czekać śmierć, na którą nikt nic nie poradzi, bo Nazir nie miał pancerza, ale cóż, czasem trzeba było podnosić poprzeczkę. Podniosła kubek, by napić się kawy i schować za nim rzednącą minę. Potem wróciła do jedzenia, choć apetyt znacząco jej zmalał.
- Czy barki będą miały obstawę? Kogoś, kto z nimi leci? Mam spodziewać się ataku, czy w razie czego... wyeliminuje się ich zanim przejmiemy sprzęt? - dokańczała swoje tosty, spoglądając raz na Nazira, raz na Isis, nie wiedząc w sumie kto będzie miał więcej danych na ten temat. - Nie wiem, czy mam brać broń.
Doszła do wniosku, że i tak nie da rady zjeść śniadania do końca, więc zamieniła stojący blisko talerz na kubek gorącej kawy i skupiła się na niej. Była pyszna, tym razem bez żadnych musujących dodatków poprawiających samopoczucie.
- Zawsze możemy zabrać stamtąd wszystko, jeśli zdążymy - zaproponowała. - Dobry sprzęt łatwo się sprzeda, na Omedze chociażby. Mówiłeś, że kredyty nie będą problemem, ale zawsze dobrze mieć zabezpieczenie. A podejrzewam, że to, czego używasz ty, nie jest tanie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 22:59

Kiedy mówiła, zmusił się do wrócenia do jedzenia tostów, o których zapomniał niemal od razu gdy zaczęli się zastanawiać nad barkami. Byli już w Gromadzie Exodus, teraz czekali aż transport opuści Terrę Novę i będą mogli go przechwycić. W teorii ich misja nie była skomplikowana, ale wymagała przemyślenia wszystkich aspektów - a nawet nie wszystkie znali.
Jego minę skutecznie zmieniał wepchany do ust tost, ale nie wydawał się być bardziej zadowolony po jej zapewnieniu. To był jego pancerz, jego sprzęt, którego tylko jemu brakowało. Nic dziwnego, że wolałby zająć się tym sam a nie posyłać Irene tam, gdzie dużo rzeczy mogło pójść nie tak. Gdyby śluza była opcją, mógł jej pomóc - wejść do środka i tak musiała pierwsza, zabezpieczyć teren.
- Barki są zarządzane przez zaawansowane WI. Nie mają ludzkiej załogi na pokładzie, bo byłaby tylko stratą zasobów - odparła Isis, po chwili milczenia, jakby sprawdzała, czy Nazir nie chce odpowiedzieć na zadane przez rudowłosą pytanie ale dopiero kończył jedzenie. Popił kawą, kiwając głową na znak, że zgadza się z SI. - Aczkolwiek wewnątrz mogą znajdować się inne zabezpieczenia. Mechy, lub blokada drzwi i zaworu.
Według schematów, transport nie był zbyt duży. Część ładunkowa miała być wypchana sprzętem, wojskowym i technologicznym. Maszynami, których Irene nie rozpoznawała po samych oznaczeniach, a także nasionami i sadzonkami, z jakiegoś powodu.
- Weź broń - odpowiedział na drugą część pytania Khouri, ocierając wierzchem dłoni usta. - Pistolet, albo strzelbę. Sprzęt jest zapakowany w grube skrzynie, nie powinnaś móc go uszkodzić śrutem, tylko nie celuj z Claymora prosto w nie.
Odsunął od siebie talerz, też nie widząc sensu w kontynuacji jedzenia gdy nie sprawiało mu już żadnej przyjemności. Łączenie przyjemnego z pożytecznym w takim wypadku nie miało większego sensu. Zamiast tego skupił się na swojej kawie i schematach, które pokazywała im Isis.
- Teoretycznie możemy wziąć wszystko - zgodził się, kiwając głową. - Ale mamy ograniczony czas. Barka stąd wylatuje. Przymierze ma bazę obok - dodał, ręką przenosząc hologram gdzieś obok, chowając okno z schematem barki a przywołując obraz planety. Na radarze kręciło się wokół niej mnóstwo statków. - To transport Przymierza, nieważne, czy legalny, czy nie. Jeśli zobaczą, że go zaatakowaliśmy, wyślą posiłki. Przechwycimy go przy samym Przekaźniku Masy, jak najdalej, ale nie będziemy mieli więcej, niż dwudziestu minut od zhakowania barki.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 23:16

- Mechy? - powtórzyła, unosząc brwi. - Nigdy nie miałam...
Przerwała, przypominając sobie w połowie zdania, że jednak miała z mechami do czynienia. Tylko po pierwsze, nie miała wtedy jeszcze pojęcia jak się bronić, ledwie potrafiła trzymać pistolet i jedyne, co robiła, to starała się ich unikać. A po drugie, to nie było przyjemne wspomnienie. Prawie się wtedy utopiła, zalana przez hektolitry wody. Jej spojrzenie stało się nieobecne, gdy wróciły wspomnienia. To było pierwsze jej zlecenie kurierskie, które poszło bardzo nie tak. Wszystkie poprzednie się sprawdzały, dostarczała to, co miała, odbierała kredyty i leciała w swoją stronę. Tutaj... tu po raz pierwszy od ucieczki z domu miała do czynienia z Przymierzem i już wtedy w sumie powinna była się domyślać, że macza ono palce w większej ilości brzydkich rzeczy, niż w tej jednej podwodnej stacji. Wtedy jednak miała inne sprawy na głowie.
- Miałam. Nieważne. Dobrze - skinęła głową, zaciskając dłonie na kubku z kawą.
Starała się mówić swobodnie, nie pokazując po sobie jak stresuje ją fakt, że cała ta odpowiedzialność spoczywa teraz na niej. Wejść, pozabijać mechy, powyłączać zabezpieczenia do których dostępu nie miała Isis, poprzerzucać sprzęt na pokład Crescenta i jeszcze uciec, zanim pojawią się posiłki. A, no i nie zginąć, gdyby zupełnie przypadkiem rozszczelnił się jej pancerz, albo zostałby uszkodzony.
- Weźmiemy tyle, ile zdążymy - uśmiechnęła się znów. - Obiecuję zachować rozsądek. Chociaż wiesz, z jakim trudem mi to przychodzi, kiedy widzę ładne rzeczy leżące bez właściciela.
Usiłowała chociaż trochę rozchmurzyć Nazira, choć nie wiedziała właściwie po co. Może tylko dlatego, że wystarczająco dużo stresu miał w życiu ostatnimi czasy. Poza tym, była teraz skuteczniejsza niż kiedykolwiek. Nie pokładała przesadnej nadziei w swoich umiejętnościach, ale zdawała sobie też sprawę z tego, że nie jest już słodka i bezbronna, jak jeszcze dwa lata, czy nawet rok temu. Jakiś rok minął właśnie, odkąd znalazła się w podwodnej stacji ze zleceniem dostarczenia dysku.
Teraz wiele rzeczy zrobiłaby inaczej.
- Czy jest coś jeszcze? - spytała, odwracając się teraz do hologramu SI, mimo, że ta znajdowała się przecież wszędzie wokół nich. - Coś, co powinnam wiedzieć? Na czym w ogóle miałoby polegać moje przedostanie się z Crescenta na barkę, jeśli nie będziemy mogli się pod nią podpiąć? Pytam tak... dokładnie. Jak to wygląda?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 gru 2018, o 23:47

Utkwił w niej niepewne spojrzenie gdy wspomniała o mechach, ale kiwnął głową gdy potwierdziła. Mogła wyglądać spokojnie i przyjmować te wiadomości z powagą, ale musiał domyślać się, że się stresuje. On się stresował. Widać było po nim rosnące zdenerwowanie, nawet jeśli niekoniecznie związane było z rudowłosą i wątpliwością w to, czy sobie poradzi. Był zły, że musiała coś robić, ale musieli ruszyć dalej i porządnie to omówić zamiast dąsać się na to, jak życie się potoczyło.
- Skrzynie powinny być oznaczone. Sporządziliśmy z Nazirem listę przedmiotów - odpowiedziała Isis, przesyłając za Khouriego listę Irene. Nie było tego dużo - cztery pakunki, oznaczone serią liczb i liter, które nic jej nie mówiły, ale miały też oznaczenie wojskowe obok i na pewno miały być w tym transporcie, obojętnie którą barką miał być wysłany.
Nazir umilkł na chwilę, zajmując się piciem kawy. Chyba nawet nie zauważył, że zrobił dwie takie, jakie lubiła Irene. Może jej smak nie robił mu większej różnicy, szczególnie teraz, gdy mieli tyle innych problemów na głowie.
- Twoje buty przyczepią się do każdej, metalowej podłogi. Musisz się tylko dobrze wybić i złapać jakiegokolwiek fragmentu barki. Gdy włączysz magnesy, będziesz mogła po niej iść jak po wszystkim innym i dojść do włazu - odrzucił, nie wiedząc też do końca od czego powinien zacząć. Spacery w kosmosie na pewno były częścią rutynowego szkolenia w wojsku, ale nie należały do standardowych zadań, nawet dla niego. - Skup się tylko na włazie. Nie patrz nigdzie. NIe patrz na Crescenta, ani na kosmos. To cię rozproszy, albo schrzani ci równowagę i nie utrzymasz pionu. Jeśli nigdy tego nie robiłaś, nie patrz nigdzie poza włazem.
Powtórzył się w zdaniu, ale nie był pewny jak mało doczynienia z byciem w przestrzeni kosmicznej była Irene. Może na Harpii też zajmowała się techniką, a technicy czasem musieli wyjść na zewnątrz żeby spojrzeć na stan pancerza, załatać jakąś dziurę lub dostać się do systemu, do którego łatwiejsza droga prowadziła z przestrzeni, a nie ze środka.
- Widziałem w ładowni linę, w tych skrzyniach - dodał nagle, wbijając zamyślone, niewidzące spojrzenie w stół. - Możemy cię przywiązać. Jeśli coś się stanie, wyciągnę cię.
- Musimy zapewnić szczelność Crescenta. Nie będzie możliwości zawiązania liny poza otwartą śluzą, do której nie będziesz miał wstępu - zanegowała od razu Isis. Kierowała się logiką, a nie potrzebą uspokojenia Irene lub zabezpieczenia się w jakiś sposób, ale Nazir pokręcił głową.
- Przywiążemy ją w śluzie, ale w razie czego otworzysz na chwilę drzwi.
- Dekompresja nie...
- Isis - przerwał jej ostro, odkładając kubek na stół. - Nic się nie stanie. To tylko kilka sekund, nie zamarznę, nie uduszę się, nie wywieje mnie w kosmos. A to i tak w najgorszym wypadku, nie wychylę się jeśli wszystko będzie w porządku.
Sztuczna inteligencja zamilkła, uciszona. Może jego wytłumaczenie jej wystarczało, a może określiła, że jest tylko kilka procent szans na to, że będą wymagać ingerencji Nazira, więc o te kilka procent nie warto było się teraz z nim spierać o logistykę.
- Lina i tak się przyda. Nie odlecisz - zakończył, przenosząc na nią wzrok żeby upewnić się, że to rozumie. Ryzyko śmierci w nieskończonym locie w stronę najbliższej gwiazdy znikało, gdy coś uziemiało ją do Crescenta.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

17 gru 2018, o 00:31

Przyjęła listę pakunków na swoje urządzenie, przesuwając spojrzeniem po numerach i wiedząc już na dzień dobry, że ich nie zapamięta. A przynajmniej nie na tyle, by nie musieć sprawdzać czy aby na pewno zabiera ze sobą dobrą paczkę, gdy już będzie się jej wydawało, że trafiła na ten właściwy. Podziękowała sztucznej inteligencji pod nosem i zapatrzyła się w ciągi cyfr, na krótką chwilę wyłączając się z rozmowy.
Szybko jednak zorientowała się, że Nazir odpowiada na jej pytanie, więc dezaktywowała omni-klucz, z powrotem unosząc na niego wzrok. Gdy wspomniał o butach, skrzyżowała nogi w kostkach, czując ich ciężar. Nigdy nie używała tej funkcji, skąd miała mieć pewność, że ten pancerz ją posiada? Co jeśli odepchnie się od Crescenta i na tym się skończy jej przygoda życia, bo akurat w tym jednym pancerzu do niczego niczym się nie przyczepi? Westchnęła, przecierając twarz dłonią, bo ta wizja odebrała jej siłę na udawanie, że to właściwie dla niej dzień jak co dzień. To nie był dzień jak co dzień i oboje o tym wiedzieli.
- Nie rozglądać się, jasne - powtórzyła.
Nie miała szkolenia, ani nie testowała sprzętu. Jedyne, co jej zostało, to wrodzony talent do wszystkiego, co wymagało koordynacji ruchowej. To nie było wiele, ale kto wie, może wystarczy. A może w ogóle tej barki tam nie będzie, tylko ta normalna, ze śluzą. Wtedy wszystkie jej obawy okażą się nic nie warte. Mieli na to jakieś pięćdziesiąt procent szans, więc pozostało im tylko czekać na konkrety.
Teraz, słysząc konflikt między podejściem Nazira, a Isis, patrzyła tylko na niego. Miała mieszane uczucia, bo z jednej strony nie wiedziała, czy chce żeby tak ryzykował, a z drugiej nie umiała sobie wyobrazić, że nic nie będzie jej łączyło ze statkiem. Jeśli nie trafi, magnesy nie zadziałają, odleci w pustkę, co zrobiliby bez liny? Polecieliby po nią Crescentem od drugiej strony, licząc na to że trafi przez otwartą śluzę do środka? To było dla niej zbyt wiele, więc potrząsnęła tylko głową i odetchnęła głęboko, starając się swoją panikę zachować w środku.
- To nie problem. Może nie będzie trzeba - uśmiechnęła się, choć tym razem trochę nerwowo. Poprawiła ułożenie rękawów na nadgarstkach, tylko po to, żeby coś zrobić z dłońmi. Papierosy zostały w kajucie. - Najwyżej dociągnę się do statku sama, jeśli będę przywiązana. To nie dwudziesty pierwszy wiek, moje rękawice są chwytne. Będziecie tylko musieli wpuścić mnie do środka.
Podniosła się i zebrała talerze, by wyrzucić niedojedzone resztki śniadania i opakowania po nich. Potem dopiła resztkę swojej kawy i umyła po sobie kubek. Wszystko tylko po to, by na chwilę odwrócić się od Khouriego i uspokoić mimikę, nad którą zaczynała tracić kontrolę. Przestań. Nic ci nie będzie.
- Jak mam wrzucić ładunki na Crescenta? - spytała, zmieniając temat na wygodniejszy. - Chcecie, żebym je do czegoś przywiązała, czy mam je po prostu popchnąć w stronę śluzy? Może lepiej będzie je zabezpieczyć.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

17 gru 2018, o 01:16

Wciąż byli w strefie rozważań. NIe wiedzieli, która barka opuści Terra Novę. Może będą mieli szczęście i uda im się trafić na ten pierwszy typ. Wtedy Crescent tylko podłączy się do śluzy i oboje wejdą do środka, po tym, gdy Irene przeskanuje pomieszczenie. Będą wtedy mogli też wynieść znacznie więcej rzeczy, bo będzie ich dwójka. Zniknie co prawda komfort 0G, w którym przenoszenie rzeczy bywało prostsze jeśli odpowiednio dobrze się celowało rzucanymi paczkami, ale Irene nie będzie sama w pustce kosmicznej, niepewna tego, czy jej pancerz wytrzyma i czy utrzyma własne nerwy na wodzy.
- Ważne, że nie odlecisz. Crescent będzie blisko, naprawdę - zapewnił ją, tak czy siak trzymając się konceptu liny, czy miałby ją wciągać na pokład czy uda jej się podciągnąć samej. To było zabezpieczenie. Może poradzi sobie na zewnątrz doskonale i w ogóle nie będzie musiała z niej skorzystać, ale musiała czuć się lepiej ze świadomością, że zawsze będzie uwiązana korwety. Nie poleci w kosmos, nie poślizgnie się na dachu barki i nie spadnie w nieskończenie głęboką przepaść, z której nawet Isis nie będzie w stanie jej pochwycić Crescentem.
- Śluza ma metr głębokości - odezwała się Isis, słysząc jej pytanie. - Powinna wystarczyć, by ułożyć w niej skrzynie. Nie muszą być przywiązane, gdy zamknę śluzę, przywrócę ciśnienie i grawitację statku, zostaną w środku.
- Uważaj tylko, żeby cię nie przygniotły kiedy włączy się przyciąganie - dodał Nazir, pamiętając o nieco innych rzeczach, które nie wpadały do głowy Isis od początku. Patrzyła na to technicznie. Statek, ładunek, osoba przewożąca. Irene była w pancerzu, w którym przeżyje w pustce, z butami, które utrzymają ją na barce. Nic nie mogło pójść nie tak, nie pamiętała o czynniku ludzkim, który bywał wadliwy.
- Nie ryzykuj - westchnął Khouri po krótkiej chwili milczenia, podczas której jego wzrok utkwiony był w ciemnej kawie. Upił już jej połowę, ale zrobił sobie przerwę, odchylając się w krześle i oddalając od blatu. Uniósł na nią spojrzenie po krótkiej chwili. Odbijała się w nim troska i niepokój, jakkolwiek nie chciałaby go uspokoić pokazując po sobie brak paniki i ułożenie. - Wiem, że fajnie byłoby zabrać więcej sprzętu. Ale piętnaście minut, po tym czasie musisz być u nas, w śluzie - podkreślił twardo, zdecydowanie, prostując się. Odłożył ręce na blat i, nie wiedząc co z nimi zrobić, chwycił za kubek.
- Statki Przymierza nie muszą być obok żeby do nas strzelić - dodał ciszej. W tle, wizualizacja Isis unosiła się nad ziemią z niewzruszoną miną. - Nie będziemy mogli ruszyć Crescenta. Mamy bariery kinetyczne, ale jeśli trafią, a ty będziesz na zewnątrz...
Westchnął, unosząc dłoń do twarzy i przecierając ją, jakby cała magia ich wspólnego poranka zniknęła, zastąpiona strachem i zdenerwowaniem.
- Piętnaście minut. Jeśli wpakujesz wszystkie pudła i będziesz mieć jeszcze pięć, weź dodatkowe dwa. Ale jeśli minie piętnaście, nie wracaj po nic.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

17 gru 2018, o 09:16

Mimowolnie parsknęła śmiechem, bo wizja zostania przygniecioną przez skrzynię w kontekście całej problematyki tej akcji była zbyt absurdalna, by tego nie zrobiła. Wydawało się jej, że takie rzeczy to już sama wiedziała, nie potrzebowała takich uwag, ale cóż, ostrożności nigdy za wiele. A Nazir się martwił. Pewnie by tego nie przeżył, gdyby Francuzka poradziła sobie ze wszystkim, po czym została zniszczona przez skrzynie w śluzie.
- Uprzedź mnie tylko, Isis, jak będziesz włączać grawitację - poprosiła.
Skinęła głową, słuchając jego upomnień. Rozumiała, że nie może tego przedłużyć tylko dlatego, że któraś ze skrzyń dodatkowo się jej spodoba. Miała te piętnaście minut i to nie mogło się zmienić. Nie pytała, co by się wydarzyło, gdyby statek oberwał, podczas gdy ona byłaby na zewnątrz, bo potrafiła to sobie bardzo dobrze wyobrazić. Wtedy nawet lina by jej nie pomogła.
- Dobrze - zgodziła się. - Nie będę tego przedłużać. Obiecuję być na czas.
Opierała się teraz tyłem o blat aneksu kuchennego, nie wracając do stołu. Gdy stała zamiast siedzieć, czuła się jakoś bardziej przygotowana, nawet jeśli nie miało to żadnego znaczenia. Co w takim razie mieli jeszcze do zrobienia teraz? Większość jakichkolwiek działań teraz leżało w gestii SI.
- Mamy szczegółowe plany tych barek? - spytała, ponownie spoglądając na hologram, który wyświetlał je tylko od zewnątrz. Nie miałaby nic przeciwko zajrzeniu do środka, albo na systemy, do których sztuczna inteligencja nie miała zdalnego dostępu. Omni-klucz powinien pozwolić jej przepalić się przez wszystko, ale to trwałoby dłużej. Poza tym, największym problemem, nie licząc potencjalnego skoku przez pustkę, było Przymierze, które mogło zaatakować w każdej chwili.
- To są twoje wyliczenia, Isis? - upewniła się. - Że mam dokładnie piętnaście minut, zanim będziemy musieli stamtąd znikać? Tyle czasu zajmie Przymierzu ewentualna reakcja?
Potwierdzenie takiej informacji przez SI upewniało i pozwalało ustawić sobie alarm na omni-kluczu, który miałby uprzedzić ją, gdy będzie kończyć się jej czas. Wszystko było do zrobienia. Ludzie okradali takie barki przecież od zawsze. Wróciła do stołu i skoro już nie jedli, przełożyła pancerz z krzesła na stół, zabierając się za sprawdzanie skuteczności swoich wczorajszych napraw.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

17 gru 2018, o 14:30

Khouri niechętnie sięgnął po drugiego tosta, kierowany głodem bardziej niż chęcią dokończenia śniadania. Pochłonął go w kilku, większych kęsach i odsunął od siebie talerz, sięgając po kawę. Wciąż nie wiedzieli fundamentalnych rzeczy, ale mogli teraz przynajmniej mentalnie przygotować się na obie ewentualności - tę prostszą i tę cięższą.
- Będę tuż obok, za śluzą - powtórzył, obserwując Irene choć stanęła po drugiej stronie pomieszczenia. Odsunął się z krzesłem od stołu ale pozostał na miejscu, obracając głowę ku Isis. Kobieta o białych oczach i otulających jej jasną twarz włosach była oazą spokoju, w przeciwieństwie do ich dwójki. Spoglądała na nich badawczym wzrokiem, odzwierciedlając ruchy kamery monitoringu w mesie, za pomocą której tak naprawdę mogła ich widzieć.
- Obu - potwierdziła, przywracając ekran z oboma transportami.
Obie barki miały przestrzeń ładunkową wyglądającą dość standardowo. Miała cztery metry szerokości i siedem długości. Paczki w niej przykute były do ścian zaczepami, jak w magazynach, ale te powinna móc od razu zdjęć - były tylko zabezpieczeniem przed wstrząsami i lataniem po wnętrzu barki w 0G. Niektóre umieszczone były na środku, dzieląc przestrzeń na dwie alejki, łączące się pomiędzy większymi skrzyniami. Na końcu znajdowało się przejście do kabiny pilota, na wypadek, gdyby był potrzebny - miał jedno miejsce w mini kokpicie, choć nie mieli spodziewać się żywej załogi na pokładzie.
- Tak. Piętnaście minut trzynaście sekund to szacunkowy, minimalny czas jakiego potrzebuje Przymierze by zauważyć, że barka nie wkroczyła do tunelu Przekaźnika tylko zboczyła z kursu ku nam i wysłać kontratak.
- Zakładając, że Isis zhakuje barkę i nie zauważą nas za Przekaźnikiem - wtrącił Nazir, stukając palcami w bok kubka. - Inaczej WI może wysłać sygnał alarmowy wcześniej, albo zobaczą, że się na nią czaimy. Najbliżej nas jest...
Machnął ręką, marszcząc brwi. Schematy barki zniknęły, zastąpione przez szczegółowy obraz Terra Novej i ruch wokół planety, który był dość gęsty. Isis wyłoniła z niego jedną, interesującą kropkę.
- MSV Ankara - wyczytał. Statek był po drugiej stronie planety od nich, setki tysięcy kilometrów stąd, ale w kosmosie odległości były mniej imponujące gdy chodziło o okręty kosmiczne. Krążownik miał dużą siłę rażenia. - Jeżeli uda nam się zostać w okolicy przekaźnika, mogą nie chcieć do nas strzelać. Chociaż tego cholerstwa chyba i tak nie da się rozwalić - wzruszył ramionami, nie będąc w stanie powiedzieć jej w tej kwestii niczego poza spekulacjami. - Tak czy siak, piętnaście minut. Jeśli Ankara nie jest w gotowości, wyślą z bazy coś innego, szybszego.
Wstał, łapiąc naczynia i odkładając je do zlewu, nie myśląc nawet o tym by je od razu umyć. Podszedł do Francuzki i rzucił spojrzeniem na jej pancerz, wzdychając bezgłośnie. Opadł na miejsce obok i złapał część, którą sprawdziła, sprawdzając ją drugi raz.
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - spytał, podnosząc wzrok na nią znad naramiennika. - Może da się to inaczej załatwić. Możemy poczekać na Widmo.

Wróć do „Prywatne jednostki”