Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Crescent

18 wrz 2018, o 08:10

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nie bardzo wiedziała, co powinna mu na to odpowiedzieć. Czy się jej spieszyło? Raczej nie, ale nie chciała mieć później wyrzutów sumienia, gdy jutro będzie patrzyła jak zgina się pod ciężarem bólu. Gdy okaże się, że coś sobie naciągnął, albo zerwał i przy całym swoim cierpieniu będzie rzucał jej te znaczące spojrzenia, wobec których nie będzie miała argumentów - bo przecież to ona zaczęła, choć dużo, dużo wcześniej.
Zresztą jej protesty na niewiele się zdały, gdy były tylko słowami, bo jej ciało rwało się do niego, jakby wcale nie znaleźli się w swoich ramionach dwie godziny temu, a dopiero teraz. Widział wszystko jak na dłoni - efekt każdego swojego pocałunku, każdego momentu, w którym jego palce przesuwały się po spragnionej skórze. Widział, jak próbuje się powstrzymać, po raz pierwszy chyba poddając się mu całkowicie, nie chcąc brać odpowiedzialności za jego jutrzejsze cierpienie. Widział też głód w jej oczach, rosnący z każdym gestem, z każdym centymetrem podwijającej się samoistnie szarej koszulki. Przeciągnęła ją przez głowę i rzuciła gdzieś poza łóżko, a temat zwracania jej Nazirowi zniknął na dobre, nie mogąc być teraz bardziej nieistotnym.
Taka zapalczywość nie zdarzała mu się często, z reguły leżała po stronie Irene. Tęsknota we wszystkim, co z nią robił, była obezwładniająca. W chwili, w której poczuła pierwszy pocałunek na wewnętrznej stronie uda, zrezygnowała z cichych protestów, zastępując je głośnym westchnieniem, które w niecierpliwości wyrwało się jej z ust. Silniejsze, niż pragnienie, okazały się jednak emocje, które wypełniły ją, przelewając się w każdym jej kolejnym niekontrolowanym jęku. Świat został gdzieś daleko, a jej świadomość ograniczała się do mężczyzny, wobec którego zdecydowała się wcześniej na poważne wyznanie i teraz czuła każde z tych uczuć, o których mówiła, zapadając się razem z nim w studnię bez dna. Oddała mu całą kontrolę, tak jak oddała mu swoje życie, choć sądziła, że nie znajdzie się nikt, komu będzie mogła i chciała je powierzyć. I póki co, w tej ciemnej, cichej kajucie, nie mogło się wydarzyć nic, co sprawiłoby, że uznałaby to za zły pomysł.
Wciąż rozpalona i rozedrgana, długo nie mogła potem zasnąć. Zapomniała o ubraniach, które z niej zdjął, wtulając się w niego mocno. W chwilach takich jak ta, obnażona ze wszystkich swoich barier i masek obojętności, którymi się otaczała przy ludziach, była bardziej bezbronna, niż kiedykolwiek. Jakieś słowa cisnęły się jej na usta, choć jednocześnie nie wiedziała jakie, nie potrafiła złożyć pełnego zdania. A na pewno nie w języku, który by zrozumiał.
- Dobranoc, Nazir - wyszeptała, chcąc powiedzieć coś jeszcze, choć nie potrafiła. Niektórych słów nie chciała wypowiadać po raz drugi, a cała reszta okazywała się zupełnie niewłaściwa.
Długo jeszcze leżała, wsłuchując się w oddech przytulającego ją mężczyzny, do momentu, w którym zorientowała się, że zasnął. Palce jej dłoni wciąż błądziły po jego ramieniu, więc teraz przestały. Otworzyła oczy i odwróciła głowę, by jeszcze przez chwilę móc spojrzeć na tak spokojne teraz, oklejone plastrami oblicze człowieka, u którego boku znalazła swoje miejsce we wszechświecie. Uśmiechnęła się jeszcze jeden raz, a potem obróciła tyłem do Nazira i wtuliła w niego plecami, obejmując się w pasie jego ręką. W końcu jednak, po długim oczekiwaniu, i ją zmorzył sen. I chyba po raz pierwszy od długiego czasu nie śniło się jej nic.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

18 wrz 2018, o 13:13

Zapadła w długi i mocny sen, który przyniósł jej zmęczonemu ciału ukojenia. Oplatające ją ramiona powstrzymywały niepewność i stres przed dostaniem się do jej głowy w postaci niechcianych koszmarów. Crescent był cichy, a kajuta kapitańska z jej właścicielem w środku była jej ciepłym domem. Choć znalazła się na statku już wcześniej, dopiero teraz mogła poczuć, że przesypia pierwszą noc po powrocie tak, jak powinna.
Nie wiedziała tylko co przebudziło ją jako pierwsze. Może czuły pocałunek przytulającego ją mężczyzny z samego rana, gdy otworzył oczy jako pierwszy, przyzwyczajony do krótkiego odpoczynku, którego nie były w stanie przedłużyć nawet odniesione przez niego obrażenia. Może jego brak, gdy wysunął się z pościeli i ruszył do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic. A może zapach świeżo parzonej kawy z mlekiem, którą postawił na stoliku nocnym koło jej głowy godzinę później. Lawirując naczyniami, chwilę później do kubka dołączył talerz z parującymi naleśnikami.
Khouri przespał mało, ale wyglądał na wypoczętego gdy położył też swoje śniadanie na blacie, wchodząc z powrotem pod kołdrę. Włosy miał wilgotne, z nosa zniknął plaster. Zostały szwy na brwi i z boku głowy, i nowy, założony już własnoręcznie opatrunek na brzuchu, ale wyglądał lepiej. Wbrew temu, co działo się wczoraj, nie zapowiadało się na to, by musiał mocno tłumaczyć się ze swojego stanu przed Widmem gdy wreszcie go spotkają.
- Śniadanie do łóżka - przypomniał jej z rozbawieniem, przyciągając w objęcia zanim udało jej się podnieść na tyle, by sięgnąć po to, co przyniósł. - Długo spałaś - mruknął tęsknie, całując ją w policzek. Zegarek na Cytadeli nie mówił jej wiele w kwestii czasu Szanghajskiego ale dawał mniej więcej jakieś poczucie czasu. Według niego minęło siedem godzin, więc nie tak dużo, ale nie mogła wiedzieć po ilu obudził się Khouri i ile spędził leżąc obok niej w ciszy, napawając się tym, że wreszcie ma ją przy sobie.
Jego dłoń musnęła nagie plecy, gdy wreszcie wypuścił ją z objęć. Pamiętał, że zasnęła nie mając na sobie niczego i nie potrzebował lepszej zachęty by wrócić pod ciepłą kołdrę, choć sam był już w pełni ubrany. Porzucona przez nią koszulka, skradziona wieczór wcześniej, leżała na ziemi ale była na wyciągnięcie ręki.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

18 wrz 2018, o 15:17

Ostatnie kilkadziesiąt minut spędziła w półśnie, słysząc, że Nazir się krząta po kajucie, ale będąc zbyt zmęczoną, by przejąć się tym jakoś bardziej i wstać. Dopóki słyszała, że jest na statku, dopóty nie miała problemów z faktem, że nie ma go w łóżku. Wczoraj mieli czas na nadrobienie wielu zaległości i dziś rano Irene była w stanie wytrzymać te pół godziny, czy godzinę, nie czując ciepła jego ramion. Przewróciła się tylko na brzuch, chowając twarz w poduszce i pod zasłoną włosów. Poranki zawsze były ciężkie, nieważne czy spała siedem godzin, czy trzy.
Podniosła głowę dopiero gdy usłyszała naczynia stawiane na stoliku po jej stronie łóżka. Nieprzytomnym spojrzeniem zmierzyła kubek ze świeżą kawą, wzdychając ciężko na widok dolanego do niej mleka. Mruknęła coś niezbyt sensownego, gdy Khouri wrócił do łóżka i przyciągnął ją do siebie. Dopiero wtedy zaczęła powoli się budzić, najpierw orientując się, że mężczyzna jest już ubrany, a potem, że ona sama niczego na sobie nie ma. Nie podciągnęła jednak kołdry pod samą szyję. Nigdy nie należała do osób pruderyjnych i to się akurat nie zmieniło, a przecież przed Nazirem nie miała się czego wstydzić.
- Siedem na dziesięć - odezwała się nieco zachrypniętym jak zawsze z rana głosem. - Zdążyłeś już zapomnieć, że nie piję kawy z mlekiem?
Uśmiechnęła się do niego, nie żywiąc jednak urazy. Na jej plecach pod dotykiem mężczyzny jak zawsze pojawiła się gęsia skórka, ale tym razem nie poddała się temu wrażeniu, tylko sięgnęła po leżącą niedaleko szarą koszulkę i przeciągnęła ją przez głowę, zasłaniając się przed jego wzrokiem - choć pewnie bardzo cierpiał z tego powodu. Tak czy inaczej jego szare ubranie było lepszym wyborem, niż nie wiadomo czyja pomarańczowa bluzka.
Upiła łyka kawy, jakiej normalnie nie pijała. Nie skrzywiła się, ale już wiedziała, że będzie musiała zrobić sobie nową. W jej oczach błysnęło rozbawienie. Nazir tak się postarał, a i tak mu nie wyszło. To miało swój urok.
- Ale dziękuję - odstawiła kubek i zamiast niego podniosła talerz, stawiając go sobie na kolanach. - Naleśniki to świetny wybór.
Odwróciła się do Khouriego i uniosła głowę, by pocałować go krótko w policzek. Odgarnęła z twarzy włosy, które po nocy miała w całkowitym nieładzie, sięgając po widelec. Ten poranek był tak beztroski, że aż nie pasował do wczorajszego dnia. Zaczęła się zastanawiać, czy sztuczne inteligencje odblokowały już omni-klucze. Czy Isis coś do niej pisała, informując o tym, jak mało czasu mieli. Wolała tego nie sprawdzać, bo wtedy musiałaby już zająć się naprawą pancerza, planowaniem dalszych działań i martwieniem się o Nazira. Wolała siedzieć tu, wciąż w nastroju wczorajszego wieczoru. Tak, jakby nic się nie wydarzyło, jakby to był kolejny z wielu takich samych błogich poranków. Wbiła sztućce w naleśnika.
- Nie wyglądasz, jakbyś spadł z drabinki - zauważyła, uśmiechając się do Khouriego.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

19 wrz 2018, o 13:33

Uniósł brwi, odrywając usta od jej szyi i odsuwając się by móc spojrzeć na nią, potem na kawę, a potem z powrotem na nią, po czym wzruszył ramionami, uśmiechając się przepraszająco.
- Dorzuciłem do niej z pięć odżywek i witamin, żeby postawiła nas na nogi. Smakowała paskudnie - wytłumaczył, podnosząc się do pozycji siedzącej i sięgając po swoje naczynie, żeby upić łyka. W swoim też miał mleko. - Myślałem, że mleko zamaskuje, ale dalej jest straszna - dodał, krzywiąc się, choć łobuzerski uśmiech szybko wrócił na jego usta. Nie wiedziała tylko, czy faktycznie zapomniał i teraz pośpiesznie szukał wymówek, czy faktycznie dolał mleka próbując jakoś naprawić jej smak.
- Zrobię ci zaraz nową - obiecał, nachylając się by pocałować ją w czoło.
Obserwował, jak zakłada na siebie znalezioną na ziemi, szarą koszulkę z poprzedniego wieczora. Nie zdążył się w niej zbytnio nachodzić przed snem, ale i tak pachniała jak wszystkiego jego rzeczy, jak on sam. Nie była nowojorska, pożyczona z Elpis, tylko wyciągnięta z którejś ze skrzyń lub szafek, w których trzymał ubrania.
Upił kilka łyków kawy, odstawiając kubek na blat. Była gorąca, ale nie parzyła przez wlane do niej, zimne mleko. Planował ją dokończyć, bo była koktajlem, który miał stawiać na nogi w ciągu kilku minut. Dopiero potem sięgnął po talerz i parujące naleśniki, z których spływał syrop klonowy. Smakował zaskakująco dobrze - do złudzenia przypominał prawdziwy, którego znalezienie teraz, nawet na Ziemi, nie należało do najprostszych zadań.
- Myślałem, że będzie gorzej - przyznał, odkrawając kawałek dwóch naleśników na raz widelcem i rzucając się do jedzenia tak, jak miał w zwyczaju - dwa razy szybciej niż Francuzka. Od wczoraj niczego nie jedli. Żołądek rudowłosej wydawał się już na etapie pogodzenia z rzeczywistością i przestał domagać się o jedzenie, póki nie poczuła jego zapachu w kajucie. - Nie gadałem jeszcze z Viyo. Chyba mamy trochę czasu - dodał, poruszając temat świata poza ich łóżkiem i chłodną kajutą. - Możesz się na spokojnie ogarnąć. Naprawię którąś drabinkę w tym czasie najwyżej - westchnął z niezadowoleniem, wspominając skutki walki z Widmem i kilka obowiązków, które mogły, choć nie musiały czekać.
Przez chwilę jadł w milczeniu, zafascynowany naleśnikami od momentu poczucia znajomego ukłucia głodu. Żołądek miał od dawna pusty, ale wcześniej brakowało mu apetytu żeby rzucić się do zapasów w mesie.
- Rozmawiałem z Isis za to.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

19 wrz 2018, o 14:58

Uniosła brwi ze zdziwieniem i odwróciła głowę, zupełnie inaczej spoglądając teraz na kubek świeżej kawy. Może faktycznie smaczniejsza byłaby bez mleka, ale też bez tego wszystkiego, co Nazir do niej dosypał. A skoro tak czy inaczej miała być paskudna, to równie dobrze mogła być paskudna z mlekiem. Wzruszyła ramionami.
- Nie trzeba. Wypiję tę.
Skupiła się na naleśnikach, co jakiś czas zerkając na Nazira kątem oka. Miał zaskakująco dużo energii i wyjątkowo dobry humor. Zastanawiała się z czego to wynika - czy to była kwestia ich wczorajszej rozmowy, czy może faktu, że w końcu miał pomoc i mniej lub bardziej realną szansę doprowadzenia swoich spraw do końca? A może po prostu po raz pierwszy od bardzo dawna się wyspał?
Gdy poruszył wątek Widma, nie mówił z tą samą złością, co wczoraj, kiedy próbowała zacząć rozmowę na temat ich dalszych planów. Uniosła na niego wzrok, teraz już z otwartym zainteresowaniem. Pewnie zdążył rano pójść do kokpitu i sprawdzić, czy Isis nie zapisała jakichś wiadomości od turianina. Ciekawa była, czy znalazł sobie już omni-klucz. Tokiem tych myśli, jej spojrzenie podążyło na lewy nadgarstek mężczyzny, w poszukiwaniu urządzenia. W końcu zwalczyła niechęć i zerknęła również na swój własny, spodziewając się migającej diody. Znów wróciły do niej myśli z poprzedniego dnia, którymi podzieliła się z Khourim po wejściu do jego kwatery. Wróciła do jedzenia swoich naleśników, bo jednak nieprzyjemne myśli nie psuły jej apetytu. Nie jadła kilkanaście godzin.
- Muszę naprawić pancerz - westchnęła, natychmiast gubiąc część swojej porannej energii. Rzeczywistość i tak spadła na nich dużo później, niż się spodziewała, ale to nie zmieniało faktu, że mogłaby nie robić tego wcale. - A co z twoim? Mówiłeś, że masz jakiś pomysł. Masz drugi, czy chcesz gdzieś lecieć po nowy?
Wzmianka o sztucznej inteligencji sprawiła, że Irene zatrzymała widelec w połowie drogi do ust, unosząc za to brwi. Ciekawa była, czy Isis przyznała się do włamania się do folderu z jego raportami. Z tego co Francuzka wiedziała, to było dla niej najbardziej problematyczne, bo tego nie mogła tak łatwo wytłumaczyć. No i wciąż pozostawała kwestia tego, że SI nie chowała się już w ścianach, udając, że jej nie ma, a przynajmniej nie robiła tego wczoraj. Czy pokazała się też jemu?
- I co? - ponagliła Khouriego.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

19 wrz 2018, o 22:07

Uniósł naczynie by stuknąć własnym kubkiem o jej, po czym wypić duszkiem kilka łyków. Pomimo pierwszej reakcji, szybko przyzwyczaił się do dziwnego smaku lekko gazowanej kawy. Sam fakt, że wpadł na pomysł wrzucenia do niej specyfików sugerował, że już kiedyś tak robił. Albo teraz poczuł potrzebę eksperymentowania, na logikę łącząc kofeinę z witaminami i odżywkami, nie zastanawiając się nad tym czy będzie dało się to w ogóle jakoś spożyć.
Kiwnął głową gdy wspomniała o pancerzu, nie przerywając jedzenia. Gdy zaczął jeść ewidentnie zorientował się jak bardzo jest głodny i przyspieszył, ignorując zdrowy rozsądek, który nakazywał jeść tym wolniej, im dłużej z tym zwlekał.
- Szanghaj jest raczej spalony. Po stary nie wrócę, zresztą był już w takim stanie, że nawet ty byś z niego wiele nie poskładała - westchnął, odkładając talerz na kolana i sięgając po kawę. Naleśniki były słodką zagryzką po gorzkim, specyficznym napoju. - Potrzebuję do tego tych omni-kluczy - dodał, tonem, który wyjaśniał wszystko, po czym wrócił do jedzenia. Potrzebował chwili żeby zorientować się, że nie odpowiedział na jej pytanie, tylko rzucił ogólnikiem i resztę zachował dla siebie. Może zdążył odwyknąć od komunikacji międzyludzkiej, a może naleśniki były zbyt kuszące i łatwo go rozpraszały, tak jak na ogół robiła to jej bliskość.
Nie miał na nadgarstku nowego urządzenia. Chyba nie śpieszyło mu się do powrotu do świata, w którym nieustannie podpinało się pod extranet.
- Sprzęt Przymierza dla linii B transportowany jest zautomatyzowanymi barkami towarowymi z małą obstawą jednej korwety, na ogół. Jeśli Dewitt odpowiadał za księgowość, może mieć rozpiski wyposażenia, lokalizacje, daty i godziny, których potrzebuję - dodał, odkładając na chwilę widelec, choć biorąc pod uwagę to, ze zjadł już większość śniadania, równie dobrze mógł wcisnąć sobie do ust resztę naleśnika zamiast robić przerwę. - Ukradnę sobie nowy pancerz - podsumował, obracając ku niej głowę. - Z pomocą twoją i Isis, jeśli się zgodzicie.
Uśmiechnął się do niej przebiegle znad krawędzi kubka. Zdecydowanie miał dobry humor i sen musiał mieć w tym jakiś udział, ale sposób, w jaki patrzył na siedzącą obok Francuzkę sugerował inny powód.
Słysząc jej ponaglenie zmarszczył podejrzliwie brwi, patrząc na nią przez chwilę, próbując coś odczytać ze spojrzenia zielonych tęczówek.
- Włączyła swoją wizualizację. Pojawiła się - odparł zdawkowo, nie spuszczając z niej wzroku. - Wiesz coś o tym? - zagadnął, wracając do jedzenia, które szybko skończył.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

19 wrz 2018, o 22:49

Uśmiechnęła się znacznie szerzej niż wcześniej. Musiała poczekać chwilę na dokładne wyjaśnienie, ale nie przeszkadzało jej to, bo sama była zajęta swoim śniadaniem. W międzyczasie wypiła kawę, pochłaniając ją duszkiem, tak jak piło się lekarstwa - nie było to najsmaczniejsze, co w życiu piła, bo dorzucanie do tak doskonałego napoju jednocześnie gazowanych witamin i mleka było absurdem, ale opróżniła kubek i odstawiła go na stolik, wbrew swojej woli krzywiąc się lekko. Zagryzła jednak naleśnikiem i cierpienie zniknęło, bo śniadaniu nie miała nic do zarzucenia.
- Ukradniesz sobie? - powtórzyła z rozbawieniem. - W kradzieży pancerzy mamy wprawę - zauważyła, wzruszając lekko ramionami i zjeżdżając niżej po zagłówku łóżka. Została jej końcówka jedzenia, mogła ją dokończyć leniwie i bez pośpiechu. - Jest szansa, że dam się przekonać, jeśli użyjesz właściwych argumentów. A co do Isis, to nie wiem.
Wyciągnęła jedną nogę spod kołdry, bo wyspała się dużo lepiej, niż zakładała od razu po obudzeniu, więc teraz w zagrzanej pościeli zrobiło się jej zbyt gorąco. Chłodniejsze powietrze kajuty stanowiło przyjemną ulgę. Powoli zjadła ostatnie kawałki swojego naleśnika i odstawiła talerz na stolik, obok kubka po kawie. Przeciągnęła się, wyciągając ręce w górę, a poplątane po nocy włosy znów opadły jej na twarz. Musiała coś z nimi zrobić - związać, albo umyć jeszcze raz.
- Całkiem możliwe - odparła na pytanie Khouriego niewinnie. Odwróciła się do niego, a kąciki jej ust rozciągnęły się w ostrożnym, niepewnym uśmiechu. - Myślę, że zrobiła to po to, żeby mi coś udowodnić. Miałam... spory kryzys wczoraj. Kiedy poszłam do kokpitu. Dlatego zresztą...
Nie dokończyła, tylko wzruszyła ramionami. Chyba nie chciała mówić Nazirowi wszystkiego. Szczerość szczerością, ale nie musiał znać każdej jej myśli. Nie chciała psuć mu nastroju, informując go, że poważnie rozważała wczoraj odejście. Choć możliwe, że i tak dowie się tego od Isis. Nigdy nie wiedziała, co SI mu przekazuje, a czego nie. Westchnęła cicho.
- Jest śliczna. Żałuję, że nie wyszłam z tobą z kajuty rano. Chciałam zobaczyć twoją minę, jak zobaczysz, że pokazuje się z powrotem - przysunęła się do Khouriego i wsunęła się mu pod ramię, korzystając z faktu, że odstawił już talerz. Jeszcze pięć minut, zanim wyjdzie z łóżka i zajmie się konstruktywnymi rzeczami. Tylko chwila. Wszystkie poranki przez ostatni miesiąc spędzała w samotności i to była miła odmiana, z której nie chciała rezygnować zbyt prędko. - Ale inaczej sobie ją wyobrażałam. Ma grzywkę.
Uniosła pytający wzrok na Khouriego, jakby ta grzywka była teraz największym dylematem w jej życiu. W rzeczywistości jednak wciąż trudno było jej przyzwyczaić się do myśli, że hologram Isis wygląda jak ludzka kobieta. Może jednak była to tylko kwestia czasu, tak jak Irene pogodziła się wcześniej ogólnie z jej obecnością, tak samo powinna poradzić sobie z jej obrazem.
- Dogadaliście się? Wszystko w porządku? - spytała jeszcze, wciąż mając w głowie potencjalną złość Nazira spowodowaną grzebaniem w jego zaszyfrowanych folderach.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

20 wrz 2018, o 10:35

Złapał pusty talerz i odłożył na bok, kończąc śniadanie przed nią. Chwycił za kubek i dopił resztę, pewnie żałują, że nie zrobił tego wcześniej i nie miał już czym zagryźć nieprzyjemnego smaku.
Jeśli potrzebował ukraść pancerz, siedział koło niejakiej ekspertki. Raz już jej się to udało, w dodatku w wysoce strzeżonym budynku, okradając kobietę, która pewnie do dziś zaklinała się wspominając tamten dzień. Barka była zarówno utrudnieniem, jak i ułatwieniem - była pusta, bo zautomatyzowana, ale też zawieszona w kosmosie. Z niej nie dało się uciec jeśli cokolwiek poszło nie tak, nie bez wsparcia Crescenta obok. Udział Elpis był wątpliwy - Widmo był jednak przedstawicielem prawa. Zamieszanie go w kradzież sprzętu Przymierza nie wyglądałaby dobrze jako dodatkowy punkt w jego raporcie.
- Isis się zgodzi - odparł z szelmowskim uśmiechem, obracając się w jej stronę. Wciąż jadła, więc trzymał ręce przy sobie, dając jej w spokoju skończyć. - Myślę, że ciebie też jakoś przekonam.
Też odgrzebał się z kołdry, w której szybko zaczęło mu się robić gorąco. On był już obudzony, umyty i ubrany, więc nie potrzebował wiele by ciepła pościel przestała być tam komfortowa jak wolność w chłodnym powietrzu kajuty.
Zamyślił się na moment, z wzrokiem utkwionym w jej twarzy. Mówił kiedyś o Isis, mówił, że miała wizualizację, ale nie lubiła jej pokazywać. Chyba nie spodziewał się tego, że zobaczy ją teraz.
- Cieszę się, że ci się spodobała - odpowiedział, wygodnie ignorując temat jej kryzysu wczorajszego i nie dopytując. Wszystko wyszło im na dobre, a oni zasnęli w dobrych humorach, więc nie było sensu tego odgrzebywać. - Wyglądała trochę inaczej na początku. Miała na sobie mundur Cerberusa - dodał, opierając kubek o pościel, podpierając głowę na zgiętej w łokciu ręce. Wewnątrz naczynia już nic nie zostało, ale w jej pozycji odgięcie się teraz do stolika przy łóżku było zbyt kłopotliwe.
- Powiedziała mi wszystko - przyznał, przez chwilę zbierając słowa. - Uratowała mi życie, nie mam o co się wściekać. Ale wiem, czemu myślała, że będę zły.
Przesunął kubkiem po prześcieradle, prostując je w jednym miejscu, choć w każdym innym było zmięte i potargane.
- Te raporty, które ci pokazała... To nie tak, że miałem prawo robić sobie ich kopie i przechowywać. Wgrałem je do jej systemów bo wiedziałem, że Isis nie da się zhakować. Myślałem, że będę mógł je kiedyś wykorzystać, jeśli coś się spieprzy - mrugnął kilka razy, wracając swoim skupieniem do lezącej obok rudowłosej. - Wiem, że nie pokazałaś ich Viyo. Dziękuję. Zrobiłby z tego jeszcze większy syf.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

20 wrz 2018, o 12:40

- Mówiła mi - skinęła głową. - Dobrze, że sobie zmieniła.
Gdy wspomniał o raportach, poczuła pewnego rodzaju ulgę. Skoro wiedział i nie był zły na Isis, to nie będzie się wściekał również na Irene, o to, że poprosiła sztuczną inteligencję o odszyfrowanie folderu. Była wtedy dość kategoryczna i w sumie to na jej prośbę SI się na to zdecydowała. Nie była z siebie zadowolona i Francuzka odczuwała wtedy nawet lekkie wyrzuty sumienia, ale szybko o nich zapomniała w ferworze tego wszystkiego, co się wówczas działo. Pokręciła głową.
- Nie pokazała mi ich - uściśliła. - Tylko ona wie, co w nich było. Mi wysłała wyłącznie informacje, o które ją prosiłam, a które tam znalazła, albo i nie. Na temat jakiegoś Wilsona, Skinnera, szukała też czegoś co mogłoby wskazywać na to dokąd poleciałeś, ale w tym akurat twoje raporty nam za bardzo nie pomogły - przeniosła wzrok gdzieś dalej, na krótką chwilę pogrążając się w zamyśleniu. - Więc trudno, żeby Viyo miał je przeglądać.
Były takie chwile, w których nie poznawała samej siebie. W rzeczach dotyczących Nazira i Isis była lojalna do bólu. Normalnie nie powstrzymałaby swojego zaciekawienia i zajrzenie do raportów stałoby się celem jej życia - tylko dlatego, że nie mogła tego zrobić. Ale nie chciała sprzeciwiać się decyzji SI, tak samo jak nie chciała tracić zaufania Nazira, którego nie wypracowała sobie łatwo. Wiedziała, jak problematyczny jest jej charakter i domyślała się, że przyzwyczajenie się do niego zajęło mężczyźnie sporo czasu. Jej nieobecne spojrzenie błądziło gdzieś w okolicach nieaktywnego teraz ekranu, na którym kiedyś, w innym życiu, oglądali swoje vidy. Gdyby jej życie ułożyło się inaczej, gdyby miała ku temu powody, takie jakie miała teraz, może wyszłaby na ludzi.
- Powinnam była poznać cię wcześniej - rzuciła cicho, nawiązując do swoich myśli, o których Nazir nie miał skąd wiedzieć. Gdy zorientowała się, jak absurdalną było to zmianą tematu, uśmiechnęła się lekko i wybudziła z krótkiego marazmu, w który niechcący wpadła. Odgarnęła włosy sprzed oczu.
- Mam nadzieję, że po tym wszystkim nie będziesz musiał ich więcej wykorzystywać - wróciła do poprzedniego wątku. Raporty musiały zawierać mnóstwo miejsc i nazwisk, które miały wpływ na to, jak wyglądało teraz życie Khouriego i jakim on sam był człowiekiem. Pewnie nazwisko Donovana Reeda też tam się znajdowało, tak samo jak zielonowłosej, którą Francuzka pozbawiła życia, ledwie uchodząc z własnym.
- Ta z zielonymi włosami... kim ona była? - spytała, po raz kolejny przeskakując z tematu na temat. Teraz, kiedy już nie otaczał ich półmrok, a ich samych nie przepełniała ta niekończąca się tęsknota, trudno było jej skupić się na jednym. Miała zbyt dużo pytań, ale nie mogła ich przecież zadać wszystkich na raz.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

20 wrz 2018, o 15:34

Pozwolił sobie nawet na wzruszenie ramionami gdy uściśliła, że nigdy nie czytała raportów. Najwyraźniej wolał, by Viyo się do nich nie dorwał, ale wzrok Irene na nich mu nie przeszkadzał. Może dlatego, że wiedział o intencjach turianina. Wiedział też, że był Widmem i mógł poczuć się w obowiązku, żeby wszystko wyciągnąć na jaw, pójść z tym do Rady, prasy, gdziekolwiek. Dubois nie bawiła się w politykę. Wiedział, że mogła mieć do niego setki pytań, bo zawsze lubiła ich zadawać od groma, ale dlatego, że lubiła wiedzieć. Zaspokajać swoją ciekawość.
Jej cicha uwaga była czymś nowym. Wspomnieniem ich poprzedniego wieczora, trzydziestu sekund szczerości, które przerodziły się w kilkugodzinną ucieczkę od reszty świata.
- Powinniśmy poznać się w inny sposób - odrzekł, choć ona szybko chciała wrócić do tematu, na który mówili wcześniej. - Klatki nie są dla ciebie - dodał, powtarzając słowa, które kiedyś mruknął w jej włosy gdy byli na Thessii.
Przysunął ją bliżej, dłoń wsuwając pod materiał koszulki, która przykrywała jej ciało. Zmiętą kołdrę leżącą między nimi odsunął gdzieś na bok, nie patrząc, czy przypadkiem jej fragment nie spada na podłogę. Nie chciał, żeby jej gruba warstwa ich oddzielała. Póki nie wychodzili na zewnątrz, dzień poprzedni nie musiał jeszcze się kończyć. Poranek upływał im leniwie, ale nie musieli się śpieszyć. Isis się nie odzywała, omni-klucz Irene nie miał nowych wiadomości. Nikt nie dobijał się do wnętrza kajuty kapitańskiej. Mieli chwilę spokoju, nawet jeśli była to cisza przed burzą.
- Była oficerem. Jak Reed - odpowiedział, bezmyślnie przesuwając palcami wzdłuż jej talii, po krzywiźnie, którą znał już na pamięć. - Jak ja.
Przymierze było w nim mocno zakorzenione, nawet jeśli nie przypominało niczego z przygód majora Lane, które oglądali wcześniej. Za każdym razem gdy próbowała poruszyć ten temat, jego spojrzenie robiło się napięte, a postawa niemal defensywna. Nawet teraz mówienie o tym było dla niego trochę dziwne. Mówił z dystansem, ostrożnie, jakby badał nowe terytorium, mówiąc o czymś, co stanowiło spory fragment jego życia, a co upadając pociągnęło całą jego resztę w dół.
- Umiała zastraszać. Była dobra do misji, w której nie było cywilów na horyzoncie, bo z nimi zawsze miała problemy - dodał, nie precyzując. - Pewnie chętnie pomogłaby Reedowi mnie okładać, ale uznał, że lepiej przyda się gdzie indziej, kiedy zaczęły się problemy. Kiedy przylecieliście.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

20 wrz 2018, o 16:15

- No nie są - potwierdziła cicho. Już sam fakt, że zdawał sobie z tego sprawę, był sukcesem, którego nie udało się jej osiągnąć nigdy przedtem. Uśmiechnęła się do niego i uniosła głowę, wolną ręką przyciągając go do siebie, by obdarzyć go krótkim pocałunkiem. Nie smakował gazowaną kawą, tylko syropem klonowym.
Były chwile, w których uczucia wobec Nazira wypełniały ją całą, od stóp do głów. Powoli dochodziła do wniosku, że to mogła być choroba psychiczna, bo nie potrafiła sobie z tym poradzić. Tak czuła się wczorajszego wieczora i tak samo było teraz, mimo, że większość poruszanych przez nich od rana tematów nie była przyjemna i beztroska. Mimo to jednak Irene trudno było wstać, pójść pod prysznic, po pancerz, zająć się naprawą, rezygnując z dłoni przesuwającej się wzdłuż jej talii. Może za moment. Chciała mu powiedzieć, co ostatnio się jej przypomniało - to, jak twierdził, że swoimi wielkimi oczami i śliczną buzią niczego nie zdziała - wytknąć mu to, pośmiać się z niego. Ale poprzednio, gdy wspomniała ich pierwsze spotkanie, humor Nazira spadł na łeb, na szyję. Byli wtedy w Enigmie, w loży z basenem i Irene była przekonana, że nic nie jest w stanie popsuć nastroju mężczyzny. Myliła się wówczas i nie chciała tego samego błędu popełnić również teraz.
Gdy wrócili do tematu zielonowłosej, Francuzka spoważniała. Przyglądała się Khouriemu, który nie do końca chyba radził sobie z rozmawianiem z nią na ten temat. Ale musiał wiedzieć, że jeśli chce, by brała w tym udział, jakichś informacji trzeba było jej udzielić. Choćby podstawowych. Odpowiedzieć na pytania, które potrzebowała zadać, wyjaśnić zależności których nie rozumiała. Uniosła lekko brwi, orientując się, że nigdy nie spytała Nazira jaki ma stopień. A może spytała, tylko on stwierdził że po przejściu do linii B stopień przestał mieć tak duże znaczenie? Nie do końca pamiętała. Opuściła wzrok na swoje dłonie, przypominając sobie roztrzaskujące się o ziemię bicze, ani nie przywołujące dobrych wspomnień, ani same takich nie stanowiące.
- Była dobra - zgodziła się. - Bałam się, że do ciebie nie dotrę, kiedy przyszła ona. Kilka razy rzuciła mną o ścianę. Za długo się zbierałam w sobie. Nie mam jeszcze... no, odruchów, które macie wy. Ona, ty, Viyo, niebieska.
Poruszyła lekko prawym ramieniem, jakby chciała sprawdzić, czy jeszcze ją boli. Kapsuła mogła zaleczyć poważniejsze obrażenia, ale raczej nie bawiła się w usuwanie krwiaków i obić. To już pozostawało kwestią czasu.
- Ale dotarłam. Jakoś dałam sobie z nią radę. Chociaż jak się tak zastanawiam, to z tobą bym sobie raczej rady nie dała - stwierdziła z zamyśleniem wywołanym porównaniem, którego użył Nazir. Kiedy wyobrażała sobie choćby trening z Khourim, oczami wyobraźni widziała, jak po prostu ją łapie i na tym kończą się wszystkie jej możliwości. Jeden kącik jej ust uniósł się w półuśmiechu. - Jesteś zbyt wielki. W sumie to chyba powinnam się cieszyć, że jesteśmy po tej samej stronie.
Podciągnęła kołdrę odrobinę wyżej, żeby nie spadała na podłogę.
- Czy poza Reedem, jest więcej takich jak ona, wśród ludzi którzy cię teraz szukają? Wiesz coś o tym?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

20 wrz 2018, o 21:53

Westchnął ciężko słysząc o rzucaniu nią o ściany, bo jak inaczej mógł zareagować. Nie wściekał się, nie psuło mu to humoru, powstrzymał się nawet przed skrzywieniem. Zielonowłosa należała do przeszłości. Teraz nie była osobą, tylko jednym z pozostawionych przez Francuzkę trupów - a sterta nieustannie rosła, coraz szybciej i szybciej w miarę, gdy rudowłosa robiła się w tym coraz lepsza.
- Jest niebezpieczna. Była - poprawił się szybko, odruchowo. Nie widział jej truchła, by mogło wypalić się na jego siatkówce, przypominając o tym, że już nie istniała. - Ale ty też jesteś - dodał, odwracając się, żeby odłożyć kubek. To była rozmowa na temat poruszony wieczór wcześniej, ale już pokazał po sobie, że nie do końca rozumiał obawy Irene. Jego podejście było inne. Patrzył na nią w inny sposób. A może po prostu nie porozmawiali o tym nigdy porządnie, tylko rzucali hasłami w trakcie odmiennych dyskusji.
- Nie wiem, czy brak tych odruchów to coś złego - mruknął, poprawiając się w miejscu, na moment odrywając od jej talii rękę, ale chwila minęła szybko. Nie musiał nigdzie iść i nie chciał się od niej oddalać. - Czasem wolałbym ich nie mieć.
Szare oczy błysnęły rozbawieniem na dźwięk jej uwagi, a usta rozciągnęły się w łobuzerskim uśmiechu. Różnica w rozmiarze na pewno byłaby przeszkodą, ale Khouri miał też swoje wady tam, gdzie ona wychodziła zwycięsko.
- Tego nie wiesz dopóki nie spróbujesz - mruknął przebiegle, przesuwając opuszkami palców po jej żebrach, wyczuwalnych pod cienką skórą. - Ja chętnie zobaczę.
Crescent nie miał nawet miejsca dla nich na poważniejszy trening, gdyby tego chcieli. Może na piętrze niżej, gdzie korytarz był szeroki, a z maszynowni wpadało na niego światło z rdzenia pierwiastka zero. Tyle, że tam były też cele, które nie mogły kojarzyć jej się zbyt dobrze. Może kiedy uda im się przebudować statek i tego pozbyć, inaczej musieliby znaleźć sobie inny skrawek przestrzeni.
Oszczędnie skinął głową w odpowiedzi na jej następne pytanie. Ich ilość go nie przytłaczała, był przyzwyczajony. Mówienie o tym na pewno było specyficzne, ale było też wielką zmianą. Nigdy nie mówił o pracy, nigdy nie uważał tego za przyjemny temat, na który mogli sobie pogawędzić, leżąc w łóżku po zjedzeniu sytego śniadania.
- Nie wiem ilu na naszych szczeblach. Niżej? Na pewno wielu. Zgrałem sporo akt, pomogli mi też znajomi. Mogłem się przygotować. Na Thessię przylecieli ludzie, którzy służyli wcześniej ze mną - jego wzrok pociemniał na wspomnienie zdrady. - Też ci, którzy byli ze mną na asteroidzie.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

20 wrz 2018, o 22:29

Jej usta rozciągnęły się w lekkim, łobuzerskim uśmiechu. Miał rację, była niebezpieczna. Może gdy się poznawali, nie była to pełna prawda, ale w tej chwili diametralnie się to zmieniło. Po tych dwóch miesiącach, czy może nawet więcej, które się znali. Zgubiła rachubę, bo życie miotało nimi po zbyt wielu różnych miejscach, by była w stanie trzymać się jednego kalendarza.
- W końcu jestem małą żmiją, pamiętasz? - spytała, nawiązując do ich pierwszych rozmów. Nie budziły już one w niej złości, dopóki nie myślała o samej asteroidzie, ale teraz bynajmniej nie zamierzała tego robić. Bardziej przypominała się jej zupełnie inna sytuacja, w trakcie której o tym rozmawiali. Zaskakująco podobna do tego, co robili wczoraj wieczorem. Wiele rzeczy się zgadzało, poza miejscem, bo wtedy wszystko działo się na kanapie. Jednoznaczne myśli musiały odbić się na jej twarzy, zanim się zorientowała, więc zamaskowała je parsknięciem śmiechem.
- Moglibyśmy spróbować, chociaż trochę boję się, że wyglądalibyśmy po tym jeszcze gorzej, niż teraz - pokręciła głową, choć wizja prowizorycznego treningu, nawet w tej nieszczęsnej ładowni, do której na samym początku zabrał ją Adamo, była wyjątkowo ciekawa. Nie była tylko pewna, czy ta ciekawość wynika z jej chęci udowodnienia, że jednak coś potrafi, czy z chęci nauczenia się czegoś nowego. W jej przypadku prawdopodobnie z jednego i drugiego. Nigdy jednak niczego takiego nie robiła, a jakiekolwiek jej ćwiczenia ograniczały się do sporadycznych wizyt na strzelnicy. Całej reszty nauczyła się z doświadczenia, zapewne ryzykując wiele, ale jednocześnie mając zupełnie naturalne warunki, z którymi nie każdy miał w życiu styczność. Dotąd dopisywało jej dużo szczęścia i miała nadzieję, że tak zostanie - przynajmniej pod względem własnych obrażeń, a raczej ich braku. To musiała być kwestia jakiejś bliżej nieokreślonej intuicji, bo na pewno nie skutecznego szkolenia.
- Służyłeś z Reedem? - spytała, budząc się z zamyślenia, gdy Khouri zaczął mówić dalej. - Bo jeśli tak, to pewnie jesteś w stanie chociaż częściowo się domyślić, czego się po nim teraz spodziewać - zmarszczyła brwi, spoglądając na moment w dół, gdzieś w okolice swojego kolana. - Myślisz, że może narobić problemów Widmu? Na początku, kiedy ustaliliśmy że polecimy za tobą, Viyo mówił, że w razie gdyby nasza współpraca wyszła na jaw, mamy mówić, że ścigamy groźnego przestępcę - celowo nie użyła słowa terrorysta, nie chcąc sprowokować nim kolejnego wybuchu złości Nazira. - On może to wszystko pokrzyżować, skoro uciekł. Będzie jego słowo przeciwko słowu Viyo. Komu uwierzą, jeśli nie znajdą cię w celi na Elpis, albo Widmo nie odpowie na pytania Rady?
Strzepnęła z nagiego uda nieistniejącą drobinkę kurzu i oparła na nim dłoń. Widziała siniaka, który tworzył się na jej przedramieniu. Prawą stroną uderzyła w ścianę najmocniej, bo aż dwa razy, i to z pełnym impetem. Nie wszystko jej pancerz był w stanie zamortyzować. Nie wstawała jeszcze dziś z łóżka, więc nie wiedziała, jak bardzo będzie obolała gdy to zrobi.
- To jest tak pogmatwane, że nie mam do tego siły - mruknęła bardziej sama do siebie, niż do Nazira. - I do tego dochodzi jeszcze ta pierdolona polityka. Gdybym chciała się w niej zagrzebać po szyję, dokończyłabym studia.
Westchnęła i uniosła na mężczyznę krótkie, przepraszające spojrzenie.
- Nie mam pretensji do ciebie, Nazir. Do świata mam. Nie powinno tak być.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

21 wrz 2018, o 00:07

Stare sformułowanie nie kojarzyło mu się z już z ponurymi początkami ich znajomości. Żmija była przedawnionym określeniem, które nie pasowało do ciepłego spojrzenia, ust wygiętych w uśmiechu i przyjemności, jaką sprawiało im przebywanie we własnym towarzystwie. Nie pasowała też do pościeli, w której leżeli częściowo zagrzebani.
- Ostatnie co pamiętam to egzotyczna piękność - odparł, podchwytując jej przebiegłe spojrzenie i wykorzystując je jako pretekst do przysunięcia się bliżej, uniesienia błądzącej wzdłuż jej boku dłoni wyżej, podwinięcia koszulki, która przysłaniała więcej, niż by tego chciał.
Trening teraz mógłby skończyć się gorzej niż poprzedni wieczór, a Khouri nie byłby zbyt imponującym przeciwnikiem, z wielką raną na brzuchu, pewnie promieniującą bólem do klatki piersiowej przy każdym zgięciu tułowia. Leki przeciwbólowe i witaminy czyniły jego życie znośnym i umożliwiały normalne funkcjonowanie, ale nie były w stanie zdziałać cudów.
- Viyo prędzej uwierzy, że spadłem z drabinek. Trening to słaba wymówka - mruknął pod nosem, nachylając się nad nią by skraść jej jeden pocałunek, zanim temat ich rozmowy przeniósł się na tematy, które nie sprzyjały czułości.
Obserwował ją niewidzącym spojrzeniem gdy mówiła o Reedzie i warunkach swojej współpracy z Widmem. Wydawał się znać Donovana tak, jak znał Mayę, może lepiej. Pewnie też pojawiał się w raportach, które chowała przed światem Isis.
- Nie wydaje mi się. Reed pracuje dla karaluchów, wątpię, żeby chciał rzucać na to wszystko światło - odpowiedział zdawkowo, znów łapiąc kontakt z rzeczywistością dzięki jej spojrzeniu. - Polityka i media to nie jego styl. Woli uderzać gdzie boli. Myślisz, że Viyo najbardziej zależy na reputacji? - spytał, patrząc na nią zastanowiony. W tej chwili, choć on pierwszy poznał Vexa, to Irene spędziła z nim więcej czasu, w dodatku na rozmowach i współpracy, a nie walce przeciwko sobie. Znała się na ludziach, potrafiła wyciągnąć wnioski. - Co o nim myślisz?
Jego pytanie nie było podszyte zazdrością, choć jeden kącik ust powędrował mu do góry gdy je zadał. Jak na razie ich konwersacja w mesie, choć owocna, nie zbliżyła mężczyzn do siebie zbyt mocno.
Wyciągnął rękę spod głowy, zamiast tego pozwalając jej opaść na zimną już poduszkę. Położył się obok, sięgając dłonią do jej twarzy by odgarnąć kilka rudych, poskręcanych frędzli z jej czoła. W tej chwili świat, do którego miała pretensje, równie dobrze mógł eksplodować - oni znajdowali się poza jego zasięgiem.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

21 wrz 2018, o 00:34

I znów się roześmiała, gdy usłyszała o egzotycznej piękności, mimo, że obecnie nie miała najlepszych wspomnień związanych z Mullerem. Trudno było określić jednoznacznie ich rozmowę jako poważną, albo swobodną. Przeskakiwali z tematu na temat, czasem bardziej przygnębieni, czasem rozbawieni, a czasem silący się na obojętność. Dla Irene też nie było to łatwe, nie kiedy do tej pory Nazir skrzętnie ukrywał przed nią tę część swojego życia i nie wiedziała, które z jej starannie wybranych słów poruszą jakąś czułą strunę. Usiłowała uzyskać odpowiedzi na swoje pytania, jednocześnie nie sprawiając, by Nazir czuł się z tym źle. Póki co nie szło jej najgorzej, miała wprawę w tym lawirowaniu. Całkiem możliwe, że fakt bycia półnagą, rozgrzaną po nocy i leżącą tak blisko też miał na niego swój wpływ.
Pocałunek był krótki i delikatny - tym razem Irene nie była już wygłodniała i do bólu stęskniona, więc pozwoliła mężczyźnie wrócić na swoje miejsce wtedy, kiedy uznał za stosowne. Potem w milczeniu wysłuchała jego odpowiedzi, zupełnie nie czując się zaskoczona wypełniającym ją uczuciem ulgi. To wciąż były tylko przypuszczenia, ale była w stanie w nie uwierzyć. Nie wiedziała tylko, gdzie Reed mógł uderzyć tak, by zabolało najbardziej. W jego rodzinę, ponownie? W nią samą? Przypomniał się jej jego podły uśmiech, gdy odwiedzili ją z zielonowłosą w Nos Astrze. Nie miała ochoty widzieć go ponownie. Ulga zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
- Nie sądzę - odparła. - Ale to nie o reputację mu chodziło, tylko o Radę. Nie byłby chyba w stanie wytłumaczyć im, dlaczego tak naprawdę to robi. Sami mówiliście. Macie tylko poszlaki, twoje słowa przeciwko całemu światu, żadnych dowodów, do tego ryzyko wiszącej nad galaktyką wojny... - jej usta wykrzywiły się lekko w niezadowoleniu. - Mam nadzieję, że na tych omni-kluczach znajdzie się cokolwiek.
Gdy spytał o Viyo, jej spojrzenie rozjaśniło się nieco. A może wywołał to ten jego półuśmiech, do którego definitywnie miała słabość. Wyciągnęła rękę do tego uniesionego kącika ust i delikatnie przesunęła po nim opuszkami palców - a później po policzku Khouriego i jego skroni.
- Sama nie wiem. Turiańskie głosy są niesamowite. Mogłabym go słuchać godzinami - odparła, obracając się na plecy i przeciągając ostentacyjnie, jak kot po długiej drzemce. - Jest bardzo inteligentny i widać, że interesuje go ludzka kultura. Nie spotyka się takich często, to bardzo intrygujące. Wszystko, co mówi, wydaje się przemyślane i niegłupie. I mimo swojego nieco... surowego wyglądu, myślę, że ma dobre serce. Trochę żałuję, że nie mam okazji poznać go w innych, mniej stresujących okolicznościach. Może byłby wtedy do mnie inaczej nastawiony, może dogadalibyśmy się lepiej i kto wie...
Odpowiadając na pytanie Khouriego, wpatrywała się w sufit, a w jej głosie na próżno było szukać czegokolwiek poza absolutną niewinnością. Obróciła się na brzuch, wspierając brodę na dłoniach i wbijając w Nazira spojrzenie, w którym nie udało się jej już ukryć rozbawienia, wywołanego potencjalną zazdrością leżącego obok mężczyzny.
- Myślisz, że dla niego też jestem egzotyczną pięknością?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

22 wrz 2018, o 16:17

Nie mógł zrobić, ani powiedzieć nic więcej poza wzruszeniem ramionami. Stosunki Widma z Radą były jego własnymi. Khouri nie miał pojęcia jak Viyo dogadywał się ze swoimi przełożonymi, czy mógł prowadzić jakieś śledztwo na własną rękę czy jednak był w Szanghaju wbrew wszystkim rozkazom, które dostał. Może zaryzykował wszystkim szukając swoich odpowiedzi wraz z Niebieską, a może Irene zwyczajnie wygodnie znalazła się na podobnej drodze. Mieli swoje pytania do Skinnera, nie związane z Khourim. Jego udział nie był dla nich aż tak istotny jak dla Dubois, przynajmniej do czasu, gdy nie dostali od hakera niczego pożytecznego. Wtedy Nazir był ich jedyną nadzieją na rozjaśnienie sytuacji.
Gdy przeciągnęła się jak kot, uniósł brwi, nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Nie, żeby jego pytanie należało do najbardziej poważnych, jak jej wypytywania o Reeda czy Zielonowłosą, ale skakali po tematach tak gwałtownie, że nie zdołał się na to przygotować. Półuśmiech potrzebował tylko sekundy by zagościć na jego ustach, tak jak dłoń bez chwili zwłoki sięgnęła do jej brzucha, wsuwając się pod koszulkę. Spoczęła, ciepła i znajoma, na jej gładkiej skórze, chwilowo nie ruszając się.
- Z pewnością. Niewiele turianek ma tak długie, rude włosy. Większość jest brunetkami - westchnął, grając w grę, którą zaczęła. Akceptując rzucone mu wyzwanie, nawet jeśli nie planowała by nim było. Przysunął się, bez śladu rozbawienia, które odbijało się w jej oczach. Udawał całkowicie poważnego z zadziwiająco dobrym skutkiem, nawet jeśli nie potrwało to dłużej niż kilku sekund. Jego dłoń drgnęła, przesuwając się czule po kręgach jej żeber, wzdłuż talii i wytyczonych przez siebie ścieżek, które znał już na pamięć. W oku pojawił się błysk, niszcząc jego pełną powagi maskę, pozbawiając fasady obojętności.
- Myślisz, że napisałby ci haiku? - mruknął, obracając się na bok. Przysuwając bliżej, do skrytej za rudą zasłoną szyi, w którą wymruczał ostatnie słowa. Wraz z nimi przyszedł ciepły oddech na skórze, poprzedzający krótki pocałunek. - Słyszałem, że to ich rasowa specjalność.
Z przebiegłym uśmiechem nie zatrzymał wędrującej po jej ciele dłoni, nawet gdy zaczęła unosić przydużą koszulkę, podwijając ją, wysuwając spod jej pleców i podciągając do góry. Obnażając fragmenty jej skóry, wystawiając na działanie chłodnego powietrza, unoszącego się w kajucie.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

22 wrz 2018, o 17:35

Pokiwała głową z przekonaniem, unosząc lekko brwi. Słabo im szło rozmawianie na poważne tematy. A może wychodziłoby im to lepiej, gdyby w końcu wyszli z łóżka i zajęli się czymś konstruktywnym. Gdyby Nazir nie miał takiej łatwości w dostaniu się do gładkiej, jasnej skóry jej talii i okolic, ona też pewnie nie bawiłaby się w przeskakiwanie z wątku na wątek i prowokowanie leżącego obok mężczyzny. Roześmiała się, słysząc jego komentarz.
- Na pewno - odparła, nie zwracając uwagi na jego działania. - Jakbym poprosiła, to już w ogóle. Mam wprawę w uwodzeniu podstarzałych turian.
Nie miała pojęcia, ile Widmo tak prawdę mógł mieć lat. Nigdy nie potrafiła ocenić wieku kogoś innej rasy. W przypadku asari była w stanie pomylić się o dobre trzysta lat, z turianami wcale nie miała lepiej. Ile mógł mieć Viyo? Trzydzieści? Pięćdziesiąt? Nie była w stanie sobie nawet przypomnieć jakiego wieku z reguły dożywali turianie, więc umiejscowienie go na jakiejkolwiek osi było dla niej niewykonalne. Ale jednego była pewna - podstarzały akurat nie był.
- Nic na to nie poradzę. Wiesz, jak mnie ciągnie do stróży prawa i porządku - westchnęła, a gdy poczuła jak dopiero co założona koszulka znów podwija się do góry, odsłaniając wszystko to, co chciała nią zakryć, odsunęła się od Khouriego, a jej twarz przyjęła wyraz absolutnego oburzenia.
- Przepraszam, chyba sobie żartujesz. Ja potrzebuję porządnego i poważnego mężczyzny, który zajmuje wysokie stanowisko, a nie jakiegoś pierwszego lepszego kapitana ze złamanym nosem - parsknęła śmiechem i stanowczo odepchnęła go od siebie.
Podniosła się do pozycji siedzącej, odgarniając znów włosy z twarzy i rozejrzała się po kajucie. Nie wyglądała najlepiej, głównie przez porozrzucane wszędzie ubrania. Wiedziała, że powinni wstać, bo w końcu czekało ich dziś więcej rzeczy do zrobienia, niż w ogóle mogła zakładać. No i jej piękny, nowy pancerz wciąż leżał przy wejściu na statek, rzucony w kąt, zniszczony i zapomniany. Decyzja opuszczenia ciepłego łóżka była jednak jedną z najtrudniejszych, jakie musiała w życiu podjąć. Długo czekała na to, żeby znów budzić się w objęciach Nazira i od dotyku jego dłoni zaczynać dzień. Zerknęła na niego przez ramię, by po chwili namysłu obrócić się i pochylić nad nim z tym rodzajem uśmiechu, którym nawet wśród wielu różnych używanych przez nią masek nie obdarzała nikogo innego.
- Z drugiej strony na pewno nie potrafi zrobić tak pysznej kawy, jak ty - wymruczała i pocałowała go, długo i z czułością, która przeczyła jej poprzednim słowom i delikatnym, złośliwym prowokacjom. Po tym, co powiedziała mu wczoraj, mogła sobie chyba jednak na nie pozwolić, wiedząc, że i tak nie będą miały żadnego wpływu na ich relację. - Powinniśmy wstawać? - spytała cicho.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

22 wrz 2018, o 23:44

Podobne oburzenie spostrzegła na twarzy Khouriego, gdy tak brutalnie został pozbawiony dostępu do jej pachnących olejkiem włosów i znajomego ciała. Mruknął coś niezrozumiałego, chyba nawet nie po angielsku, w pierwszej reakcji na to. Jeden wieczór nie był w stanie wypełnić luki, którą stworzył cały miesiąc. Mogliby leżeć godzinami, przeplatając poważne tematy z tymi, które takimi nie były, a wciąż nie miałby dość i nie próbowałby wyjść z łóżka. Do tego potrzeba było żelaznej woli, której w tej chwili nie miał.
Dopiero jej fuknięcie sprawiło, że zaśmiał się w odpowiedzi, posłusznie odsuwając z powrotem na swoją poduszkę. Wilgotne włosy zdążyły już podeschnąć, teraz zmierzwione przez chwilowy powrót na posłanie.
- Pamiętaj, że w wojsku byłem majorem - odparł z kamienną twarzą, do której nie pasowały połyskujące rozbawieniem, szare oczy. - Czym jest Widmo przy wspaniałej instytucji Przymierza?
Ciężko było nie użyć ironii w ostatnim zdaniu. Jak na razie wojsko generowało tysiące problemów zamiast solucji. Okazało się wszystkim, co zaprzeczało plakatom w extranecie zachęcającym do werbunku. Generałowie kłamali i oszukiwali, w obrębie hierarchii działały jednostki wyjęte spod prawa w zupełnie innym znaczeniu niż Widma Rady, rzucane pod pociąg by ratować integralność służb. Khouri był dobry w tym co robił. Mówił jej to, podając jako jeden z powodów, dla których nie chciał tego rzucać. Ale każdy miał swoje granice, a Przymierze w tej chwili przekroczyło jego, postępując o kilka kroków za daleko.
Uczynienie z kogoś terrorysty było w końcu co najmniej dwoma.
Podniósł się na łokciach, rozważając wstanie. Łóżko okazało się przyjemnym przystankiem, ale traciło na uroku gdy Francuzki w niej nie było. Jej pocałunek zmył z jego ust posmak, jaki pozostawiło wspomnienie wojska. Pozbawił kilku ponurych myśli, które przetoczyły się przez jego głowę w ułamku sekundy, w przebłysku tego, z czym musiał mierzyć się wcześniej i co wciąż czekało na nich na zewnątrz.
- Chyba tak - westchnął przeciągle, z niechęcią o tym myśląc, tak samo jak i ona. Przeciągnął się, krzywiąc, gdy rana na brzuchu zaprotestowała temu, co przynosiło ulgę plecom. Nieśpiesznie podniósł się do pozycji siedzącej, przeczesując palcami włosy. Zarostu wciąż się nie pozbył, z przyzwyczajenia, braku czasu lub zwyczajnego nie dbania o coś tak mało istotnego w porównaniu do rany z boku głowy czy przeciętego łuku brwiowego.
- Widmo jeszcze się nie odzywał. Ogarnę tu kiedy pójdziesz się myć - dodał, rozglądając po kajucie. Niektóre z jego skrzyni były otwarte lub półotwarte, na stole leżało kilka rzeczy, pościel była rozwalona. Niewiele, ale coś, czym mógł się zająć zanim zaatakują ich nowe informacje.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

23 wrz 2018, o 01:16

Pokręciła głową, dając mu w ten sposób do zrozumienia, że niestety stopień majora w Przymierzu nie jest tym, co jej wystarcza. Jej śmiech był czymś, co ściany kwatery kapitańskiej Crescenta słyszały po raz pierwszy od bardzo dawna. Długo jej tutaj nie było, a gdy wróciła, nie miała nastroju na żarty i ani nie usłyszała, ani nie zobaczyła niczego, co miałoby ją tak rozbawić. Dopiero obecność Nazira wszystko zmieniała.
Przyglądała mu się jeszcze przez chwilę z uwagą, gdy zauważyła, jak krzywi się przy próbie podniesienia się z łóżka. Poczuła w sercu ukłucie strachu, przypominając sobie o tym, co mogło na niego czekać za drzwiami. O tym, co mogła na niego ściągnąć swoją własną głupotą i nagłymi przypływami emocjonalności. Nie był w wystarczająco dobrym stanie, żeby Irene czuła się bezpiecznie z wizją walki z całym pieprzonym światem, która czekała ich za moment. Wyglądał jak kpina losu, który teraz wskazywał jej go palcem, mówiąc "zobacz, nawet nie będę musiał się wysilać". Po jej plecach przeszedł dreszcz i tym razem nie był on wywołany dotykiem Nazira, a szczerą obawą o jego życie. Albo bardziej egoistycznie - o jej życie bez niego.
Uśmiechnęła się do niego i skinęła głową, wstając z materaca. Kiedy jednak odwróciła się do niego plecami, ten przekonujący uśmiech zniknął. Znalazła gdzieś w okolicy swoją bieliznę i resztę ubrań - część naciągnęła na siebie, bo chodzenie w samej koszulce po statku było nieco niekomfortowe; resztę zabrała do prania, albo do wyrzucenia.
- Muszę naprawić ten pancerz, więc pójdę z tym do mesy - poinformowała go swobodnie, nie przyznając się do ciemnych chmur, które nagle się zebrały nad jej głową. Może przejdzie jej, gdy Khouri zażyje swoje stymulanty i jego stan nie będzie rzucał się jej w oczy. - Przyjdziesz tam do mnie?
Stół w mesie był większy i lepiej oświetlony. No i tam była też Isis. Francuzka była tak przyzwyczajona do jej obecności przez ostatnie kilka dni, że teraz dziwnie było nie rozmawiać z nią od samego rana. Zanim opuściła kajutę, przesunęła jeszcze spojrzeniem po bałaganie panującym w pomieszczeniu, ale doszła do wniosku, że skoro Nazir już wszystko przy sobie rano zrobił, mógł teraz zająć się porządkami.
Kombinezon, który zawsze nosiła pod pancerz, teraz do niczego się już nie nadawał. Nie wszystko dało się naprawić. To nie była jedna rana cięta, albo postrzałowa, którą mogłaby zszyć, tylko materiał poszarpany przez biotykę praktycznie wszędzie. Nie poszła więc po niego, by przebrać się po prysznicu, a zamiast niego nałożyła na siebie te same skórzane spodnie, które nosiła często - dla odmiany nie zbyt duże i jasne, ale dopasowane i czarne. Wygrzebała też ze swojej nierozpakowanej jeszcze torby ciemnozieloną bluzkę z długim rękawem i stójką, ale odsłoniętymi ramionami i pionowym wycięciem na dekolcie. Doszła do wniosku, że jak będzie musiała przebrać się w pancerz, to wtedy będzie się zastanawiać co nałożyć pod spód. Teraz przynajmniej dla Khouriego mogła wyglądać jak człowiek. Wysuszyła umyte na szybko włosy, rozprostowując je nieco i zamalowała powstającego na policzku siniaka. Dopiero wtedy odbicie spojrzało na nią z lustra z satysfakcją wywołaną tym, co widziało. Wciągnęła na nogi swoje wygodne, płaskie buty, zabrała kilka tubek omni-żelu z bocznej kieszeni swojej walizki i ruszyła do mesy, zachodząc jeszcze pod śluzę po pancerz.
- Hej, Isis - przywitała się, wchodząc do dużego, jasnego pomieszczenia. Położyła napierśnik na stole i rozpięła go, wyciągając ze środka pozostałe elementy. Wyglądały żałośnie. Westchnęła ciężko i usiadła na jednym z krzeseł, łapiąc najpierw jeden z naramienników i zabierając się za składanie go w całość. - Jak ci minęła noc?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

27 wrz 2018, o 15:02

Khouri skinął głową na potwierdzenie, odprowadzając ją wzrokiem do wyjścia z kajuty. Nie wiedział, że jej uśmiech przygasł gdy tylko się odwróciła. Nie podzielał jej wątpliwości i obaw - był tylko szczęśliwy, że ją odzyskał i zdążyli spędzić ze sobą trochę czasu. Niewystarczająco by nadrobić tak długi okres rozłąki, ale chociaż upewnić się, że nadal są na tej samej stronie. Że nie stracili na kompatybilności, że pomimo tego, co mu się przydarzyło, wciąż był tą samą osobą, a zmiana w jego zachowaniu nie była permanentna.
Gdy skończyła doprowadzać się do porządku, mogła przejść do mesy. W pomieszczeniu czekała na nią sztuczna inteligencja. Uruchomiła swoją wizualizację gdy Irene przechodziła przez drzwi, wyświetlając się obok panelu koło nich. Jej hologram płynnie zanikał w pustkę na wysokości jej klatki piersiowej. Dawał więcej światła niż lampy umieszczone w suficie, choć było mniej naturalne. Białe, czyste, niemające udawać słonecznego.
- Cześć, Irene - odparła zadziwiająco luźno, prostując się nieco, ręce chowając za plecami, choć i tak widać to było tylko po jej ramionach, reszta leżała poza zasięgiem wzroku i wizualizacji. - Dobrze. Jak minęła tobie?
Chwilę po wejściu rudowłosej do środka wszedł Khouri, z dwoma talerzami i kubkami w dłoniach, które od razu zabrał do zlewu żeby na szybko zmyć.
- Znalazłem tę maść na siniaki, zostawiłem ci w kajucie jeśli chcesz - rzucił, biorąc swój kubek i kładąc obok, z drugim w ręku obracając się przodem do Dubois, tyłem opierając o blat. - Normalnej kawy? - zaproponował, uśmiechając się pod nosem.
Sam zdecydował się czarny, pobudzający napar, pozbawiony mleka ani dodatków witaminowych. Zrobił jedną, lub dwie jeśli też chciała, kawę i postawił na stole, zajmując przy nim miejsce obok Irene.
- Przeorała ci ten pancerz - zauważył elokwentnie, przesuwając spojrzeniem po żłobieniach w niegdyś idealnej, gładkiej powierzchni. Wciąż wyglądał jak nowy, w niektórych miejscach nietknięty jakąkolwiek walką, ale napierśnik ucierpiał w nim najmocniej. - Isis, ile mamy czasu?
- Ciężko zdefiniować. Skończyłyśmy łamanie zabezpieczeń pięć i pół godziny temu. Czekamy na reakcję Widma Viyo - odparła Isis z boku pomieszczenia. Nazir odruchowo odwrócił się w jej kierunku, nieprzyzwyczajony do tego, że ma coś, na czym może skupić wzrok przy rozmowie z SI. I coś, do czego może unieść wymownie brwi.
- Możesz go spytać za ile mamy być na Elpis?
- Mogę spytać Etsy - odrzuciła, wracając z odpowiedzią niemal natychmiast. - Ciężko zdefiniować

Wróć do „Prywatne jednostki”