Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Crescent

30 paź 2018, o 20:55

Odpowiedź turianina, której wysłuchała przyglądając mu się uważnie, wystarczyła jej. Skinęła oszczędnie głową, przenosząc spojrzenie z Widma z powrotem na swój kubek. Skoro twierdził, że będzie w stanie obiektywnie ocenić jakie skutki może przynieść pozostawienie Jeffersona przy życiu, Francuzka nie miała do wyboru nic, jak mu zaufać. Zwłaszcza, że z tego co mówił Nazir, wynikało, iż oni na Noverię nie lecą. A szkoda. Tam też nigdy nie była.
Wyglądało jednak na to, że zamiast odwiedzać nową planetę, przyjdzie im polować na transport gdzieś w przestrzeni. Poprzednia kradzież poszła im wyjątkowo dobrze, ta jednak nie miała mieć tak beztroskiej otoczki, jak luksusowe targi w Lirii. Mimo to jednak wspomnienie wywołało na jej twarzy uśmiech, który częściowo ukryła za zasłoną włosów - zupełnie inny, niż ten nieprzyjemny, w którym rozciągnęły się usta Nazira. Może jednak ten cały burdel, w którym tkwili, miał mieć jakieś miłe momenty. Nie unosząc głowy uruchomiła omni-klucz i z ciekawości sprawdziła jak daleko od wspomnianego miejsca się znajdują, bo mimo swoich niekończących się podróży, bardziej szczegółowej mapy galaktyki nigdy nie nauczyła się na pamięć. Znajdowali się tuż obok. To była dobra wiadomość.
Uniosła zdziwiony wzrok na Viyo w momencie, gdy usłyszała słowa na temat wirusa. O tym nie mówili przedtem. Mówili o torturach, o martwych turianach, nie wspominali o broni biologicznej wycelowanej w jedną rasę. Khouri pewnie to wszystko już wiedział, Volyova tak samo. Tylko ona jedna znów była zaskakiwana nowymi informacjami. Dochodziła do wniosku, że bycie zaskoczoną powinno przestać już ją zaskakiwać.
- Wytworzyli ją? - spytała cicho, bo słowa Vexariusa odpowiedzi na to pytanie nie zawierały. Jeśli im się to udało, czy na AZ-99, czy w którejkolwiek innej z placówek, to studnia bez dna stawała się czarną dziurą. Rozwiązania takiej sytuacji Irene chyba w ogóle nie potrafiła sobie wyobrazić.
Nie miała więcej pytań. Nie chciała też wtrącać się w rozmowy osób w to bardziej zaangażowanych. Ale wraz z tematami poruszanymi przez Widmo, do niej zaczynały wracać myśli, które kołatały się w jej głowie zanim udało im się znaleźć Khouriego. Zanim przestała funkcjonować w ciągłym strachu, niepewności i pośpiechu - ta frustrująca niewiedza, z którą nie mogła zrobić nic. To w pewnym momencie minęło, zastąpione zgoła innymi emocjami, których tak łatwo nie dało się zepchnąć na dno umysłu, nawet po kilku godzinach spokojnego snu. Teraz jednak nie znajdowali się we dwoje w zamkniętej kajucie, a w czwórkę w poobijanej mesie, rozmawiając o rzeczach, które zmuszały do innego nastawienia. Do powrotu do tego wszystkiego, co zostawili poza pokładem Crescenta.
A stopniowo pewnie również do tej złości, którą groziła Nazirowi dnia poprzedniego i która stopniowo wdrapywała się z powrotem do jej głowy, wygrzebując sobie wygodne gniazdko wśród innych myśli.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

30 paź 2018, o 22:01

- Jeśli dali mu wolną rękę, będzie miał ochronę. Dewitt miał - dorzuciła Volyova, myśląc intensywnie nad problemem, jaki tworzył im Jefferson. - Jeśli uciekł od nich, nie pozwalałby sobie na wywiady w ANN. Nie chowa się.
Przygryzła dolną wargę, szukając odpowiedzi w kłębowisku własnych myśli, oplatających strzępki informacji, które dały im sztuczne inteligencje. Linia B nie słynęła ze zwalniania ludzi tak zaangażowanych w jej newralgiczne operacje. Nie tak po prostu.
- Nie są nieomylni. Dewitt mógł ich przechytrzyć - odparł Khouri, wpatrując się w swój omni-klucz niewidzącym wzrokiem. - Zbierał na nich brudy. Gdyby ktoś się o tym dowiedział, nie dostałby ochrony przede mną.
Niebieskowłosa westchnęła poirytowana, przytłoczona ilością niewiadomych. Dostali tak wiele odpowiedzi, które tylko namnożyły zbierające się w jej głowie pytania. Mieli wgląd w strukturę organizacji - w ciało węża, którego łeb usiłowali odciąć. Ślad miejsca, gdzie tej głowy mogli szukać i trop za osobą znającą dokładną lokalizację. A jednak wątpliwości tylko rosły. Dlaczego Jefferson pracował teraz gdzie indziej? Czym zajmowała się placówka na Chasce? Co tam znajdą?
- Jak długo Jefferson pracuje na Noverii?
- Sześć miesięcy.
Maya skrzywiła się, nie dostając odpowiedzi, której oczekiwała. Może spodziewała się założonej na nich pułapki, ale B nie mogłoby zarzucić sideł, nie tak dawno temu, z tak wielkim wyprzedzeniem. A może jednak?
Khouri odłożył kubek na stół, przenosząc wzrok na turianina gdy ten zarzucił go pytaniami. Westchnął z irytacją, podnosząc rękę by podrapać się po boku głowy, ostrożnie, unikając szwów na rozległej ranie nad uchem, biegnącej niewiele dalej od blizny, którą miał już wcześniej gdy Viyo go spotkał.
- Na Thessii udało mi się wyciągnąć trochę odpowiedzi od ludzi z oddziału. Tych, którzy przylecieli za mną. Pokierowali mnie do Bryanta i ludzi, z którymi pracował. Bryant już nie żył, ale wiedziałem, że targu nie dobijał sam. Chciałem dotrzeć do Dewitta. Skinner był po drodze, jedyny trop - odrzucił, mówiąc szybko, pobieżnie, jakby żal mu było czasu na wchodzenie w szczegóły. - Wiedziałem, jak się nazywa, ale nic innego. Zapłaciłem kartelowi Castiglione za jego lokalizację.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Crescent

30 paź 2018, o 23:34

Pytanie Irene zawisło w powietrzu. Widmo przyglądał jej się przez chwilę w milczeniu, ale było to spowodowane zaledwie cieniem ostrożności związanej z bardzo delikatnym tematem, a nie nieufnością. Jego zawahanie trwało zaledwie uderzenie serca, nim skinął głową - twierdząco. Cztery osoby znajdujące się w tej chwili w mesie (sześć, jeżeli liczyć obecne duchem SI) dzieliły w tej chwili tajemnice, które mogłyby wstrząsnąć Cytadelą, Radą, Przymierzem i prawdopodobnie większością galaktyki. Nawet jeżeli nie znali się w pełni, a ich zaufanie wciąż było szorstkie na krawędziach i nieoszlifowane, to siedzieli w tym razem. Po prostu nadal była to myśl do której się przyzwyczajał.
- Wytworzyli - powiedział zdawkowo, obserwując zielone tęczówki. - Kilka miesięcy temu przez przypadek wydostał się na Lyesii. Było o tym głośno w wiadomościach - mruknął, unosząc kubek do ust i w jednym łyku dopijając resztę ciepłej zawartości. Gorzki smak kawy nie zabił jednak nieprzyjemnego, cierpkiego uczucia, które mimowolnie napłynęło pod wpływem wspomnienia, wbrew narzuconemu spokojowi, którym się otulił od wejścia na pokład.
- Ale większość danych o wirusie uległa zniszczeniu na AZ-99, a te próbki które tam wytworzyli, już nie istnieją. Wyniki badań nie były przekazywane na bieżąco z placówki do ludzi odpowiedzialnych, więc być może nigdy nie uda im się go odtworzyć - dodał, kręcąc głową i porzucając temat. Pajęczyna powiązań, która rozkwitała dookoła ich wspólnych celów rozprzestrzeniała się w nieskończoność - jedno pytanie pociągało tuzin kolejnych, jedna tajemnica setkę następnych. Wirus stanowił częściowo zamknięty rozdział, który być może ponownie otworzą na Chasce, ale do tego czasu musieli się skupić na tym co miało nadejść.
Musieli. On musiał.
Odsunął od siebie pusty kubek i przeniósł wzrok na Mayę oraz Nazira, wymieniających myśli na temat Dewitta oraz Jeffersona, te same które krążyły wcześniej po jego głowie. Niewiadome, które piętrzyły się przed nimi i które tworzyły aureolę nowej tajemnicy dookoła Noverii, Chasci i samego inżyniera. Sam nie sądził, żeby to była pułapka. Nie aż tak skomplikowana, nie tak wielowarstwowa. Linia B nie miała pojęcia o Etsy i o Isis, a bez nich nie przebiliby się przez zabezpieczenia Skinnera, nie posklejali faktów. Brudy księgowego były tym na co wyglądały. Ich szansą.
Przyglądał się w ciszy Khouriemu, gdy ten odpowiadał. Skinął głową na jego wyjaśnienie dotyczące młodego hakera, niespiesznie układając sobie na spokojnie w głowie nowe fakty i zamykając ten jeden rozdział, który wciąż wcześniej był niewiadomą.
- Chłopak jest utalentowany. Linia B ukradła od niego więcej programów, chociażby takich jak te szyfrujące urządzenie Dewitta i Katji - rzucił krótko. Informację o kartelu już znał i pokrywała się z tym co przekazała im podczas ich pierwszego, radiowego spotkania Irene, ale to jego nazwa wywołała w zielonym spojrzeniu cień zainteresowania. Kartel Castiglione. Jedno nazwisko, niezwiązane z AZ-99 i całym bagnem, w którym teraz siedzieli, ale które uzupełniło jeszcze inną niewiadomą. Z innego równania, innej księgi, innego czasu. Nazwisko, które skrzętnie zanotował sobie w pamięci.
- Dlaczego pozbyłeś się omni-klucza? - powtórzył, wracając do swoich pytań i obserwując żołnierza. Wcześniej podejrzewał najróżniejsze powody - pluskwa śledząca, kradzież, uszkodzenie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

31 paź 2018, o 06:57

Znów nie wiedziała, jak zareagować - tym razem na krótkie skinienie głową Widma, które okazało się nieść ze sobą więcej, niż dziesiątki wypowiedzianych przedtem słów. Nie umiała tego skomentować. Oklepana formułka "przykro mi" doprowadzała ją do szewskiej pasji, bo znaczyła wszystko i nic, nie mówiła więc tego praktycznie nigdy. Czy Viyo czekał w ogóle na jakąś reakcję z jej strony? Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem i strachem, choć to drugie wywołane nie było bezpośrednio tym, co powiedział, a faktem, że zorientowała się właśnie jak bardzo źle to od samego początku dla nich wyglądało.
- Jak możesz teraz w ogóle współpracować z ludźmi? - spytała cicho, niewiele wnosząc tymi słowami do rozmowy, bo przecież pytanie było czysto retoryczne; ona akurat doskonale wiedziała, że świat nie jest czarno-biały, a uogólnianie błędu kilku do wszystkich dzielących tę samą rasę byłoby dużą niesprawiedliwością. Ale Francuzka miała pewność, że gdyby dowiedziała się o planowanym ksenocydzie całej jej rasy, nie znalazłaby w sobie dość siły woli i spokoju, by dogadywać się z przedstawicielami tej drugiej strony, nawet niebędącymi bezpośrednimi uczestnikami tego konfliktu. A Viyo współpracował z byłą linią B. Zacisnęła usta i przeniosła wzrok gdzieś na drugą stronę mesy, za plecy turianina.
- Byłam poza zasięgiem boi komunikacyjnych przez długi czas - wyjaśniła, tylko w tym znajdując ewentualną przyczynę swojej niewiedzy. Czy kiedy ona przechodziła piekło na zapomnianej przez boga i ludzi asteroidzie, Widmo przechodził swoje własne? Pewnie tak. Kiedy komuś waliło się życie, trudno było patrzeć na to, co działo się dookoła. Wiadomości były ostatnim, co obchodziło wtedy Dubois. Ale teraz, z jakiegoś powodu, miała wrażenie, że nie wszystkie dane ze wspomnianej przez turianina placówki zostały zniszczone. To byłby dar od losu, jedna rzecz, która poszła we właściwym kierunku - to się nie zdarzało. Była realistką, ale ta pesymistyczna myśl zawisła nad nią ciemną chmurą i nie dawała się odpędzić. Będą mieli jeszcze problemy. Vexarius będzie je miał.
Gdy padło pytanie, skupiła się na Khourim, z równym zainteresowaniem czekając na jego odpowiedź. Teoretycznie opowiedział jej już większość wydarzeń, ale tego chyba nie wyjaśnił. Nie wiedziała, czy odpowiedź nie będzie związana z nią - może nie chciał, by Isis się z nim skontaktowała, może nie chciał by zrobiła to Irene. A może faktycznie chciał pozostać poza siecią, licząc na to, że w ten sposób trudniej go będzie zlokalizować byłym współpracownikom. Nie pytała go o to, bo wyjaśnień było dużo i każde miało całkowity sens. Nie było to przecież na tyle istotne, by dopytywała i by teraz Widmo tak bardzo nalegał na odpowiedź.
Ona miała więcej pytań, inne, które nie nadawały się do zadania tutaj, w towarzystwie turianina i niebieskowłosej. W większości dotyczyły Shani, a oni raczej nie wiedzieli o młodej kuzynce Khouriego, mieszkającej na Thessii. Wplątywanie jej teraz w cały ten bajzel i wytykanie Nazirowi śmierci i pogrzebu przy Viyo nie było dobrym pomysłem, więc milczała.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

31 paź 2018, o 12:12

Wyświetl wiadomość pozafabularną Maya znała tę historię, przynajmniej częściowo. Ale dopiero słysząc ostatnie pytanie Irene drgnęła, zerkając na siedzącego obok turianina. Może wcześniej nigdy nie przeszło jej to przez myśl. W końcu latał ludzkim statkiem, przybył na Illium żeby poprosić ją o współpracę, choć wtedy nie wiedział jeszcze w co tak do końca się pakuje i kim niebieskowłosa jest w tej historii. Nigdy nie dał jej żadnego powodu by miała sądzić, że czuje urazę lub wstręt do całej jej rasy - ale gdy wspomniała o tym Irene, nie wydało się to takie niedorzeczne i głupie. Po tym wszystkim, co ludzkość wyrządziła, uważając się za ofiary w dawnym konflikcie z turianami, ciężko było dalej ją w ten sposób postrzegać.
Musiała jednak pamiętać duchy, które dostrzegał czasem gdy jego wzrok wędrował w jakiś punkt przestrzeni na dłużej, podczas gdy umysł przeżywał Lyesię na nowo.
- Mam wrażenie, że polujemy na dziwną formę Cerberusa, nie Przymierze - mruknęła pod nosem, zwieszając głowę, z wzrokiem utkwionym w kubku. Dostrzegła jednak kątem oka moment, w którym Khouri otworzył usta by coś powiedzieć i machnęła ręką. - Tak, wiem, jedno wzięło się z drugiego.
Uniesioną ręką potarła oczy. Dopiero gdy oderwała od nich palce, Irene dostrzegła, że wydają się lekko opuchnięte.
Khouri odchrząknął, stukając palcami w pusty kubek. Nie wydawał się przyparty do muru pod ich spojrzeniem. Ominął jedno pytanie, ale gdy wróciło z powrotem do rozmowy, wzruszył ramionami nieśpiesznie.
- Z wielu powodów. W Szanghaju bez niego było łatwiej się ukrywać, tam wszystko cię wykrywa i próbuje się połączyć - odparł, po czym zrobił chwilę przerwy, zawieszając między nimi ciszę przerywaną przez szum pracujących systemów statku. - I Isis. Praktycznie na nim żyła. Wszystko dla mnie szyfrowała, katalogowała. Gdyby mnie złapali...
Rozłożył ręce, omiatając spojrzeniem mesę. Crescent był ściśle związany ze sztuczną inteligencją. Najwyraźniej nawet mała szansa na to, że Isis sobie nie poradzi w razie trafienia omni-klucza w złe ręce, wystarczyła mu by porzucić urządzenie całkowicie, rezygnując z jej pomocy i wygody urządzenia.
Przez chwilę oboje milczeli, krążąc myślami po różnych tematach. Początkowo wydawały się związane - czekało ich sporo wspólnej pracy, nawet jeśli zaraz będą musieli się rozdzielić. Ciężko było nie spekulować, nie dorabiać sobie teorii, nie myśleć nad tym, co mogło czekać na końcu tej plątaniny sznurków, którą próbowali rozwikłać. Ale gdy Volyova przerwała ciszę jako pierwsza, jej spojrzenie znacznie pociemniało.
- Straszny chuj z ciebie - prychnęła, wpatrując się spode łba na siedzącego obok Khouriego. Mężczyzna obrócił ku niej głowę, marszcząc brwi w lekkim zaskoczeniu, ale nie zareagował natychmiastową defensywą. Mógł sobie pewnie wyobrażać, że w głowie Mayi wszystko to, co stało się w Szanghaju, poszłoby lepiej gdyby skomunikował się z nimi jak człowiek. Tylko dla niego to nie było takie proste i oczywiste.
- Wylewajcie sobie żale, jeśli chce-...
- Miałeś moje akta. Od samego początku. Wiedziałeś o Bryancie, prawda? - warknęła, prostując się. Jej plecy napięły się natychmiast, a dłonie zacisnęły w pięści. Dopiero na ten widok, spojrzenie Khouriego również nabrało powagi.
- Nie wszystko. Nie było tego w aktach, przecież mówiłem - odparł i, jakby świadomie dolewając oliwy do ognia, wzruszył ramionami z obojętnością, która tylko rozjuszyła niebieskowłosą. - Sama się w to wjebałaś. Trzeba było się nie zgadzać na transfer.
- I tak byś dla nich pewnie robił - zadrwiła zimno, bez rozbawienia, które powinno iść z tym gestem w parze. - Gdyby i ciebie nie wjebali. To nie pierwsza taka historia. Tyle ludzi wokół wyruchali, a ty zawsze miałeś to w dupie.
- Co miałem według ciebie zrobić? Zgłosić zażalenie do centrali? Może odejść, widząc jak niesprawiedliwie cię potraktowali? Dorośnij - prychnął, nie pozwalając, by wściekłość nad nim zwyciężyła, ale Dubois natychmiast poznała po jego sylwetce, po drganiu szczęki, że niewiele mu brakuje.
- Gdyby to nie ciebie wrobili, zostałbyś z nimi dalej, bo jesteś pierdolonym socjopatą - syknęła jadowicie, radząc sobie ze stresem tak, jak potrafiła najlepiej - wyładowując na osobie, która w jej opinii zawiniła z ich czwórki najwięcej. -
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Crescent

31 paź 2018, o 13:18

Słowa rudowłosej sprawiły, że turianin uśmiechnął się oszczędnie, chociaż ten gest nie sięgnął jego oczu. Nie odpowiedział. Bo i co mógł powiedzieć? Że nie ocenia całej rasy na podstawie czynów grupy? Że miał szczęście znać kilku porządnych ludzi nim poznał tajemnice ukryte na dnia piramidy na AZ-99, więc wiedział, że nie wszyscy są tacy jak osoby stojące za koszmarami z klatek i chorobami hodowanymi w próbówkach? Że owszem, czasami gdy jego umysł błądził, a wzrok padał na ludzi przemieszczających się po ulicach miasta, zastanawiał się czy inne rasy byłyby zdolne do tego samego, po czym przypominał sobie batarian hołdujących niewolnictwo, salarian przygotowujących genofagium i turian rozpylających je nad Tuchanką? Że starał się osądzać ludzi po ich czynach, a nie uprzedzeniach?
Prawda była taka, że to nie oni odpowiadali za AZ-99. Jeżeli kiedyś ten ktoś wpadnie w jego ręce, wtedy wszystko będzie wyglądało inaczej. Zupełnie inaczej.
- Tamto laboratorium z Karath zostało założone podczas incydentu przy Przekaźniku 314. Ktokolwiek odpowiada za projekt, najprawdopodobniej ma już swoje lata, jak Valokarr. Mówimy tu o dekadach działania jednostki, nie o latach. Być może Cerberus i ten odłam linii B wywodzą się z tego samego miejsca, być może to jedna i ta sama pajęczyna. Ich cele wydają się być takie same - podsumował w końcu niechętnie, kręcąc głową. Na tym etapie mogli tylko gdybać, bo szczątki tropów które otrzymali, nie niosły za sobą tej informacji. Było tak jak wspomniał wcześniej Nazir - nie polowali na jedną głowę, a na tuzin. Stali nie naprzeciwko węża, a ludzkiej hydry.
Skrzyżował ramiona, w zamyśleniu błądząc po holograficznym wyświetlaczu i wciąż obracającym się na nim obrazie Chasci. Dopiero nagłe, ostre słowa niebieskowłosej biotyczki przyciągnęły jego uwagę z powrotem do rzeczywistości i chwili obecnej. Przeniósł na nią wzrok, unosząc nieznacznie łuk brwiowy, a potem spoglądając na Khouriego. To że żołnierz był chujem, ustalili już wcześniej. Kobiecie zdarzało się wybuchać, ale zwykle podążał za tym jakiś tok myślowy.
I tak było też teraz.
Słuchał ich ostrej wymiany zdań w milczeniu, ale gdy w powietrzu zaczęło się robić gęsto od napięcia, pokręcił głową. Wyciągnął dłoń, dotykając lekko boku biotyczki, żeby zakotwiczyć jej zbierającą się wściekłość w jednym miejscu nim wyrwie się spod kontroli.
- Maya - poprosił krótko, próbując podłapać jej spojrzenie. Po chwili przeniósł je na żołnierza. - Przestańcie. Oboje. Wiemy już co mamy robić i na czym stoimy. Będziemy w kontakcie komunikacyjnym, gdy któreś z nas dowie się czegoś więcej. Jeżeli to wszystko, to wracamy na Elpis.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

31 paź 2018, o 13:49

Brak odpowiedzi świadczył o tym, że na jej pytanie trudno było ją jednoznacznie udzielić. Irene uśmiechnęła się, choć jej puste spojrzenie wciąż wpatrywało się w bliżej nieokreślony punkt za plecami Widma. Tak bardzo się od siebie różnili, że trudno było uwierzyć, iż w ogóle udało im się nawiązać jakąś współpracę. Ale może wynikało to z faktu, że się wówczas nie znali.
- Twój rozsądek jest przerażający - mruknęła, wyciągając swoje wnioski z jego milczenia. Chyba nawet całkiem trafne.
W milczeniu, które trwało dłużej, niż wszystkie poprzednie, okręcała kubek wokół jego własnej osi, patrząc, jak cień jego ucha pada na jasny blat stołu. Myśli rudowłosej krążyły wokół zbyt wielu tematów, by potrafiła zdecydować się na poruszenie któregokolwiek z nich. Viyo miał ważne sprawy, Khouri i Volyova byli ich częścią. Przy ich problemach, te, które w głowie mała Francuzka, wydawały się problemami dziecka. Nie były istotne w kontekście broni biologicznej i tego, co Przymierze robiło z żołnierzami linii B.
Drgnęła dopiero wtedy, gdy Maya odezwała się do Nazira i nie były to pytania ani plany, a oskarżenie. Wyraz twarzy Irene wyglądał mniej-więcej tak samo, jak ten, który odmalował się na twarzy turianina. Nie wiedziała do czego to dąży, ale najwyraźniej miała się dowiedzieć, bo kobieta miała więcej zarzutów.
Jej słowa sprawiły, że spojrzenie rudowłosej mimowolnie pociemniało. Nie znała go. Nie miała o nim pojęcia. Skoro miała do niego takie pretensje, mogła je równie dobrze mieć do wszystkich żołnierzy z linii B. Każdego nazywała chujem, skoro nie rzucili wszystkiego w cholerę, kiedy w jej życiu coś się posypało? Doskonale pamiętała stan, w jakim znajdował się Khouri, gdy opuścili asteroidę, a on już musiał myśleć o kolejnym przydziale. Był wrakiem człowieka, bo socjopatę z niego zrobili. Nie był nim później, na Thessii. Nie był nim z nią.
Co miała powiedzieć? Obronić go własną piersią, rzucając się przed kobietę i krzycząc do niej, jak bardzo nie ma racji? To nie była jej walka, tylko Nazira. On sam musiał poradzić sobie z atakiem niebieskowłosej, który z jednej strony teoretycznie miał rację bytu, ale z drugiej - wyzwalał wściekłość nie tylko w mężczyźnie. Czego ona teraz oczekiwała? Że Khouri się będzie kajał? Naprawdę nie miała o nim pojęcia. Wrogość Volyovej sprawiła, że całkiem pozytywne nastawienie Dubois zmieniło się diametralnie w ciągu kilku minut, kilkunastu wypowiedzianych przez nią zdań.
- Wracajcie - odparła sucho i po dłuższej chwili przeniosła wzrok na Widmo. - Wy na Noverię, my po sprzęt, tak? To raczej my czekamy na kontakt od was. To wy lecicie po informacje.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

31 paź 2018, o 14:04

Tajny rzut MG
A<33%<B<66%<C
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

31 paź 2018, o 16:34

W takich chwilach, Volyova rzadko kiedy reagowała na dyskretny dotyk. Jej wściekłość odmalowywała się w zmęczonym spojrzeniu i wykrzywionej w grymasie twarzy, choć resztką opanowania trzymała się w ryzach. W stronę Khouriego poleciały tylko epitety i wściekłe spojrzenia, nie kubki czy błękitne, biotyczne pociski. Mimo wszystko, zamilkła, zaciskając zęby i staczająć resztę rzeczy, które mogłaby powiedzieć, wgłąb swojego umysłu.
A przynajmniej póki nie doczekała się riposty.
- Ja, socjopata i ty, wielka bohaterka Przymierza, tkwimy teraz w jednym i tym samym gównie.To cię boli? Uważasz się za lepszą? - zadrwił, z głosem nasyconym ironią. Otworzył usta, by dorzucić coś jeszcze w złości, ale tym razem też mu przerwała.
- Zamknij się - prychnęła od razu, zapominając o ręce Vexa znajdującej się gdzieś przy jej boku, tunelowo widząc tylko i wyłącznie pociemniałe, szare tęczówki Khouriego. - Myślałam, że dasz nam cokolwiek, co cię usprawiedliwi. Ale dla ciebie jesteśmy jak kolejna robota.
- Mam zacząć płakać nad tym, jak nam jest źle?
- Jaka jest różnica między tobą, a nimi? Gdyby cię nie udupili, to z tobą walczylibyśmy w Szanghaju - jej głos zatrząsł się od gniewu, u którego podłoża leżała cienka granica, po której stąpał Khouri - przynajmniej w jej oczach. - Pamiętam nasze operacje. Uwielbiali cię. Wysadziłbyś cywilny statek bez mrugnięcia okiem. Dziękowałam górze gdy przestali brać mnie do twojego oddziału.
Ostatnie zdania sprawiły, że resztki obojętności i drwiny zniknęły z twarzy mężczyzny siedzącego obok rudowłosej. Wysadzenie statku cywilnego było tematem niekoniecznie mu obcym, albo po prostu narosła w nim odpowiednia ilość złości i goryczy, by pozbawić dobrze trzymających się dotychczas hamulców.
- Przestałem brać cię do swojego oddziału bo potrzebowałem ludzi, którzy robią to, co musi być zrobione, nie rąbniętej shaheed narażającej wszystkich wokół - podniósł buzujący od wściekłości głos, puszczając wcześniej obejmowany dłonią kubek. Choć wypowiadając arabskie słowo brzmiał bardziej miękko, nie ociepliło to skutych lodem słów. - Świat nie kręci się wokół twojej pierdolniętej głowy. Jak nie ja, to kto inny będzie winny za wszystko, co cię spotkało.
Krzesło odsunęło się ze zgrzytem, gdy niebieskowłosa podniosła się na nogi, łapiąc swój pusty już kubek. Wyprostowała się, patrząc na Khouriego z ledwie powstrzymywaną pogardą. Przez krótkie kilka chwil wyglądała, jakby miała cisnąć naczyniem w głowę żołnierza, początkując koniec ich pozornie zahartowanej, lecz w istocie kruchej współpracy. Mierzyła go spojrzeniem przez długą sekundę, wydającą się trwać znacznie więcej, po czym odwróciła się w stronę wyjścia z mesy i ruszyła naprzód, zostawiając pożegnanie turianinowi.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Crescent

31 paź 2018, o 17:51

Wyświetl wiadomość pozafabularną Dotyk nie wystarczył. Gdy na powierzchni tamy pojawiło się pierwsze pęknięcie przez które zaczęła przeciekać woda, potrzeba było czegoś więcej niż kawałka taśmy izolacyjnej, żeby powstrzymać napór ukrytej za nią siły. Vex widział wściekłość buzującą w spojrzeniu Mayi i iskry strzelające z bursztynowych oczu, iskry zapowiadające nadchodzącą pożogę. Wystarczyło mu uderzenie serca by zorientować się, że jej wcześniejszy wybuch to tylko wierzchołek góry lodowej, że pomylił się w pierwszej ocenia i że to coś więcej od frustracji wywołanej starymi przewinieniami Khouriego. Znał ją lepiej niż każdy z tu obecnych, ale to nie ułatwiało sprawy.
Czuł pod palcami jak kobieta się trzęsie ze złości, a jej słowa przecinały powietrze równie celnie co riposty Nazira. Otworzył usta, żeby ponownie im przerwać i ugasić kłótnię w zarodku, ale niespodziewanie wbrew wszelkiej logice zamknął je z powrotem. Być może przerażający rozsądek o który go posądziła Irene, miał swoje granice, a być może ponownie doszedł do głosu, bo tym razem Widmo się nie odezwał. Słuchał w milczeniu oboje, pozwalając im wykrzyczeć swoje oskarżenia. Wyrzucić z siebie to, co żarzyło się pod warstwą węgli i wzajemnych uraz. Przynajmniej powierzchownie.
Mieli zaatakować we czwórkę kompleks pełen najlepiej przeszkolonych żołnierzy na planecie w połowie skutej lodem, a w połowie spalonej przez pobliską gwiazdę, rzucić się na potwora chowającego się w cieniu olbrzymich korporacji, dekad doświadczenia i środków idących w dziesiątki milionów kredytów. Musieli współpracować. A współpraca oznaczała zaufanie, nawet szczątkowe. Czy byli do tego zdolni?
Nawet teraz, po wszystkim co przeszli?
Ostre słowa żołnierza i obraźliwe - a przynajmniej tak się domyślał - określenie w nieznanym mu języku, sprawiły że jego własna krew zaczęła szybciej krążyć. Jego wzrok pociemniał na uderzenie serca, ale nie zdążył samemu odpowiedzieć. Krzesło biotyczki zaszurało o podłogę, a ona sama się podniosła; jego wzrok podążył za nią, a mięśnie spięły się w gotowości, by w razie czego powstrzymać ją od czegoś czego wszyscy będą potem żałowali, ale okazało się, że niepotrzebnie - pożoga trawiąca złote spojrzenie pozostała w ryzach, przynajmniej na chwilę obecną. Pogardliwy wzrok, którym obdarzyła Nazira był ostatnim pożegnaniem, gdy sama odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia.
Krzesło Widma również zaszurało chwilę później, gdy wyprostował się i podniósł powoli.
- Ma trochę racji, Khouri - powiedział cicho, nie patrząc na żołnierza, tylko schylając się po swój kubek. - Między robieniem tego co musi być zrobione, a staniem się zbrodniarzem nie lepszym od tych, których ścigamy, jest bardzo cienka granica. Widziałem nagrania z Thessi, widzieliśmy raporty z Szanghaju. Trupy które zostawiłeś i to w jaki sposób to zrobiłeś. Wiem, że widzisz to jako jedyny środek do celu i zapewnienia sobie wolności, wiem też że żadne z nas nie ma rąk czystych od krwi, ale... Po prostu uważaj. Bo pewnego dnia obudzisz się i uświadomisz sobie, że między tobą, a Reedem nie ma żadnej różnicy poza tą, że stoicie po dwóch różnych stronach barykady. A jeżeli nie ma różnicy, to jaki jest w tym wszystkim sens? - rzucił retorycznie, podnosząc wzrok na mężczyznę.
Czy tego chciał, czy nie, ale uratowali mu życie w Szanghaju. Już za samo to mógł wykazać chociaż cień zrozumienia, a nie zasłaniać się drwiną i obcesową postawą, ale nie było siły, która mogłaby zmusić go do empatii. Może być socjopatą tak jak zarzuciła mu Maya, a może po prostu tak silnie chował się we własnej skorupie żołnierza, że cała reszta stawała się nieistotna. Viyo poznał go jednak na tyle, by wiedzieć, że nie powinien oczekiwać większej wdzięczności niż zdawkowe "dziękuję". To czy ich relacje kiedykolwiek wyjdą poza coś więcej niż nieprzyjemną i konieczną współpracę, pozostawało tajemnicą, ale na chwilę obecną nie wyglądało, żeby Nazirowi na tym zależało. Ani Mayi. I po prawdzie to chyba nikomu z nich.
Przez chwilę błądził spojrzeniem po jego pobliźnionej, wściekłej twarzy, po czym przeniósł spojrzenie na Irene i skinął jej krótko głową - na pożegnanie. Cała czwórka miała się już długo nie zobaczyć, nie przez najbliższe kilka dni lub tygodni. Wsunął wolną dłoń do kieszeni i odwrócił się na pięcie, niespiesznie ruszając w stronę wyjścia z mesy.
- Powodzenia ze sprzętem - rzucił przez ramię. - Będziemy w kontakcie.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

31 paź 2018, o 18:37

Oboje mieli trochę racji, ale to nie był powód, by teraz wylewać swoje żale w taki właśnie sposób. Irene zacisnęła nerwowo zęby, przeskakując spojrzeniem z Nazira na niebieskowłosą i z powrotem. Miała dość nerwów. Miała dość krzyków i wzajemnych pretensji. Ich życie było wystarczająco popieprzone, by teraz nie miała ochoty zastanawiać się jak skończyć się może wywołana przez Mayę kłótnia.
- Pewnie, pozabijajcie się tu - syknęła, wstając. - Wyręczycie swoją górę.
Spokojny głos Widma brzmiał dużo mniej spokojnie, gdy stawał po stronie niebieskowlosej. A może tylko się jej wydawało. Ona powstrzymywała się przed komentarzem, przed bronieniem Nazira ze swojego punktu widzenia, ale najwyraźniej Viyo nie miał z tym problemów, gdy chodziło o Mayę. Może przez to, że była jego podwładną - taka była jego rola. Może musiał stanąć po jej stronie, a może naprawdę uważał że kobieta ma rację. Jeśli to drugie, to był wyjątkowo naiwny jak na Widmo.
- Rozmawiałaś z nim na ten temat, kiedy nie słuchałam, czy po prostu wyciągasz własne wnioski na podstawie tego, co pamiętasz z przeszłości i co pokazały bezstronne media? - swoje pytanie skierowała do niebieskiej. - Myślałam, że każdy, kogo przyjmują do B jest już po części socjopatą. A jak was słucham, to mam wrażenie, że patrzę właśnie na dowód.
Odepchnęła się od stołu i przeszła do zlewu, do którego niedbale wstawiła kubek, nie uważając na to, by go nie uszkodzić. Odwróciła się do pogrążonej w kłótni dwójki, mierząc ich wściekłym spojrzeniem.
- Co wam to da teraz? Że powyzywacie się od chujów i innych arabskich rzeczy? Nie wiem jaka przeszłość was łączy, ale jeśli mamy mieć wpływ na przyszłość, to może, do cholery, zaczniecie się zachowywać jak dorośli ludzie - warknęła. - Nie wiesz czym kieruje się Nazir i jakie miał plany na życie zanim wszystko się zjebało. A ty nie wiesz co się wydarzyło w jej życiu, że wściekła się tak tylko patrząc na twoją twarz i przypominając sobie twoje decyzje z ostatnich tygodni i wcześniej. Chyba że znacie się dużo lepiej, niż zakładam - wbiła oskarzycielskie spojrzenie w Khouriego i oparła ręce na biodrach. Nie miała nic więcej do powiedzenia. Ostatni raz spojrzała na Widmo i skinęła głową, po czym opuściła mesę, bez zastanowienia kierując się do jednego znajomego i bezpiecznego miejsca - kokpitu Crescenta.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

31 paź 2018, o 20:41

Ich konflikt wydawał się mieć tylko jedną drogę - naprzód, ku większej eskalacji, która nie mogła skończyć się dobrze. Volyova zmierzyła Irene spojrzeniem, ale nie skomentowała jej słów. Nie była w stanie w nerwach docenić tego, że próbują ich pojednać, ani we wściekłości nie była zdolna do poczucia wyrzutów sumienia. Nie było jej głupio, że zaczyna kłótnię w taki sposób, z takich powodów i w takim momencie. W nerwach tego nie odczuwała.
Opuściła pokład Elpis, zostawiając ich trójkę w mesie.
- Połowa ludzi, z którymi pracowałem, chciała mnie zabić. Co miałem według ciebie zrobić? Oszczędzić ich, dać drugą szansę? - prychnął Khouri na słowa Widma. Wdzięczność miała swoje granice, ale jej obecności nie wykluczało to, że mieli inne poglądy na niektóre kwestie. - Oboje zabijamy kiedy trzeba, ale tylko ty wmawiasz sobie, że robisz to w inny sposób ode mnie. Efekt jest ten sam.
Sięgnął ręką znów do kubka, nie patrząc w stronę rudowłosej, która ruszyła do blatu, gdzieś za jego plecami. Gdy niebieskowłosa zniknęła, szybko zniknęła ogromna furia widoczna w jego spojrzeniu, zastąpiona irytacją. Mdłym posmakiem po wzburzeniu i ostrej wymianie zdań.
Mruknął coś w odpowiedzi, pozwalając Viyo odprowadzić się samemu do wyjścia, a Irene wyjść na korytarz. Rozdzielili się w pewnym momencie, jedno skierowało się do śluzy, drugie do kokpitu.
Kabina pilota była taka sama jak zwykle. Cicha, otwarta przed Francuzką. Gdy drzwi się za nią zamknęły, światła znowu przygasły. Dostrzegła Elpis za wizjerami, w miarę, gdy fregata odczepiała się i odsuwała od Crescenta, pochłaniana przez pustkę kosmosu.
Nie musiała długo czekać na dotarcie do kajuty Khouriego. Może dlatego Isis nie pojawiła się by do niej dołączyć czy oderwać jej myśli od tego, co się wydarzyło, zagadując. Skrzyła drzwi znów rozsunęły się z sykiem, a mężczyzna wszedł do środka, stając za fotelem, który zajęła.
Odetchnął ciężko, milcząc przez chwilę, z wzrokiem utkwionym w ciemnym obrazie po drugiej stronie wizjerów. Nie byli odwróceni w stronę Ziemi. Widzieli tylko niebieski błysk Przekaźnika w oddali i niebo upstrzone gwiazdami. Kosmos wydawał się pusty gdy wyglądało się przez okno - dopiero spojrzenie na radar uzmysławiało, że Układ Słoneczny przypominał mrowisko bardziej niż pustkowie, którym był na pierwszy rzut oka.
- Dobrze poszło - skwitował zajście ponuro, zajmując wreszcie jeden z foteli - swój, jeśli go zostawiła wolnym, lub drugi.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

31 paź 2018, o 21:10

Po drodze do kokpitu wstąpiła do kajuty po papierosy, a potem opadła na fotel drugiego pilota, bo domyślała się, że wcześniej czy później przyjdzie tu też Nazir. Jej złość nie przeszła po wyjściu niebieskowłosej, trwała wciąż, na tym samym poziomie. Osunęła się po fotelu, odgarniając rozpuszczone włosy z ramienia, bo łaskotały ją w odsłoniętą przez wycięcie bluzki skórę. Sama też nie zagadywała teraz Isis, nie miała ochoty na dyskusję z kolejną osobą o niezłomnej logice - wystarczył jej Viyo, przynajmniej na najbliższe minuty. Obserwowała w milczeniu, jak kadłub Elpis zaczyna się poruszać, a potem stopniowo odsuwać od Crescenta. Statek zabierał turianina i narwaną niebieską. Irene była już gotowa obdarzyć ją odrobiną zaufania, sympatii, przez ten drobny fakt, że pomogła jej odzyskać Khouriego. Po tej rozmowie miała ochotę dać jej w twarz - inna sprawa, że to samo miała ochotę zrobić Nazirowi. Pierdoleni żołnierze. A myslala, że to ona ma wybujałe ego.
Drgnęła, gdy usłyszała za sobą głos mężczyzny, ale nie odwróciła się do niego. Wydęła usta w niezadowoleniu, niezmiennie wpatrując się w pustkę za wizjerem i powoli przeczesując palcami końcówki włosów. Czubek jej buta poruszał się jednak szybko, nerwowo, świadcząc o irytacji, którą trudno jej było utrzymać w środku.
- Volyova jest pojebana - stwierdziła z przekonaniem. - Nie wiem co to było. Nie wiem co w ten sposób chciała uzyskać. Co jej zrobiłeś?
Wydobyła z paczki jednego ze swoich wiśniowych papierosów i odpaliła go, zaciągając się głęboko dymem. Rzuciła pudełko na panel przed sobą, by nie trzymać go na kolanach.
- Ale miała trochę racji. Musiałeś zabijać ludzi na środku miasta, dać się nagrywać? Co to, kurwa, było, Nazir?
Zacisnęła zęby, opuszczając wzrok na żarzącą się końcówkę papierosa. Ostatnio paliła wczoraj wieczorem. Emocje były wtedy większe, ale skończyły się dobrze. Dzisiaj raczej nie zapowiadało się na wyznania.
- Nie mogłeś go gdzieś zaciągnąć? Wyobraź sobie co czułam, kiedy wylądowałam w Szanghaju i na dzień dobry zobaczyłam jak zabijasz kogoś na środku ulicy - warknęła. - Cud, że Viyo i niebieska się nie pożegnali ze mną i nie zwinęli po tym powitaniu. Jak chcesz uniknąć zaszufladkowania jako terrorysta, kiedy zachowujesz się jak jeden?
Odwróciła w końcu głowę do mężczyzny siedzącego na fotelu pierwszego pilota. Jej spojrzenie paliło, ale nie w sposób, który mógł zachęcać do przeniesienia kobiety na swoje kolana, jak zazwyczaj.
- Nie rozumiem połowy tego, co zrobiłeś, Nazir. Nie potrafię wyobrazić sobie Twojego toku rozumowania. To ty zawsze byłeś tym, który planuje, który ma wszystko poukładane, nawet w pośpiechu. Ostentacyjne zostawianie za sobą szlaku trupów nie brzmi jak ty. Odcinanie mnie od Shani też. Od informacji o tym pierdolonym pogrzebie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

31 paź 2018, o 22:31

Nie odpowiedział z początku, choć widąc jego naburmuszenie, ciężko było się dziwić. Nie mógł się z Dubois nie zgodzić. Opadł na swój fotel, obracając głowę w jej stronę, nawet jeśli z początku nie patrzył na nią z uwagą. Oparł policzek o skórzane, znajome mu obicie po czym westchnął ciężko, uspokajając się nieco. Sięgnął do kieszeni spodni, wydobywając swoją, zmiętą paczkę papierosów gdy przypomniała mu o nich wyciągając własne.
- Nie wiem - burknął, wzruszając ramionami. Elpis miarowo oddalała się od nich na ekranie radaru. Obie sztuczne inteligencje milczały, nie angażując się w powstały konflikt w żaden, widoczny dla nich sposób. Może wymieniały swoje argumenty za i przeciw, kłócąc się w sferze, której organiczny umysł nigdy nie byłby w stanie pojąć.
- Nie - odparł twardo, tonem, którym kończyło się temat. Odruchowo, jakby zdążył zapomnieć, na czym polegała normalna dyskusja, a nie oznajmianie faktów i żądanie wyjaśnień. Odpalił końcówkę papierosa i zaciągnął się mocno, łapiąc go w jedną dłoń. Drugą potarł skroń, zbierając myśli, ubierając je w słowa. - Nie chciałem.
Wpatrywał się w przestrzeń kosmiczną uparcie, jakby z gwiazd chciał wyczytać zdania, które powinien teraz powiedzieć, a których od niego oczekiwała. Momentami wszystko było między nimi dokładnie tak, jak powinno, a czasem wracał stan z samych początków ich znajomości, gdy rozmowa wydawała się zbyt trudna do podtrzymania.
- Stos trupów na ulicach nie szkodził tylko mi. Oni zawsze działali z cienia, wyręczając się innymi osobami, przykrywając polityką wszystkie operacje. Nigdy nie widziałaś o nich artykułów na ANN, nikt nie spekulował w wiadomościach - zaczął wreszcie, po pewnej chwili zwłoki. Machnął ręką do wizjera, wyciszonego pulpitu, wskazując coś, czego nie byli w stanie objąć wzrokiem. - A teraz? Huczy od tego cały extranet. Policja znajduje ciała żołnierzy, którzy zginęli w bitwie o Cytadelę, albo jeszcze wcześniej. Łowców nagród, losowych trupów, ludzi, którzy nie istnieją. Wystarczy, że kilka osób zacznie zadawać pytania.
Zmarszczył brwi, zaciągając się tytoniowym dymem. Wszystko co robił szkodziło znacznie bardziej jemu niż Przymierzu i osobom w ich szeregach, które były za to wszystko odpowiedzialne. Zasiewało ziarno niepewności, jednocześnie przesądzając kategorycznie o jego losie. Choć jego twarz pozostała napięta i pochmurna, w stalowym spojrzeniu dostrzegła więcej, niż był skłonny przyznać. Niż planował, przynajmniej z początku, póki nie otworzył ponownie ust, zaskakując chyba samego siebie.
- Spotkałem Reeda trzy razy. Za każdym razem wysyłał za mną ludzi z takim cholernym spokojem, jakby był pewny, że zaraz będę problemem z głowy - mruknął pogardliwie, strzepując nadmiar popiołu do pozostawionej tu kiedyś, niemal zapomnianej popielniczki. - Chciałem, żeby widział to, co robię. Wiem, że to był błąd. Ale wtedy wydawało się to mało istotne.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

31 paź 2018, o 23:53

- To dlaczego nie powiedziałeś tego Volyovej? - rozłożyła ręce i uniosła lekko brwi w wyrazie niezrozumienia. - Nie wiem, nie znam jej, jest narwana i ewidentnie porąbana, ale znam ciebie. Dlaczego nie odpowiedziałeś jej tak, jak odpowiadasz mi, kiedy czegoś nie rozumiem? Za dużo by cię to kosztowało? Duma by ucierpiała?
Pokręciła głową i odwróciła się z powrotem do pustki, zaciągając się dymem. Dwie sekundy później wypuściła go przed siebie wąską strużką, pozwalając jasnej chmurze lekko przesłonić dobrze znany widok. Może była w błędzie, a Nazir naprawdę był tym socjopatą i tylko z nią potrafił rozmawiać. Tylko ona umiała znaleźć sposób, by do niego dotrzeć. Ale przecież byli wcześniej na Thessii, widziała, że tak nie jest. To Przymierze miało na niego taki wpływ, a Maya do tego przymierza wcześniej należała. A co jeśli to w niej tkwił problem, nie w samym Khourim? Francuzka potrząsnęła głową. Radziła sobie z odczytywaniem ludzi, po wszczepieniu implantu wyjątkowo dobrze. Ale nie radziła sobie z głębszą psychoanalizą. Nigdy dotąd nie miała okazji poznać nikogo tak dobrze, by mieć na to czas.
- Jedno z was mogło zachować się normalnie - mruknęła, przecierając czoło wierzchem dłoni. - Chociaż jedno. Do czego wy w ogóle chcecie doprowadzić? Macie ten sam cel, czy dwa zupełnie różne? Nie możecie ze sobą porozmawiać bez rzucania się sobie nawzajem do gardeł? Mógłbyś jej wytłumaczyć. Ja się nie chciałam wtrącać, ale powinieneś był powiedzieć jej, że nie ma racji. Że nie jesteś tym człowiekiem, o którym mówiła. Bo nie jesteś, prawda? Przecież chyba cię znam.
Mówiła cicho, nie patrząc na niego. Słowa Mayi przypomniały jej Khouriego, który zabrał ją z prywatnego statku transportowego, by potem go wysadzić. Który bez skrupułów odstrzelił głowę swojemu technikowi. Który potem opowiadał jej, że mógłby przestrzelić jej kolano, żeby spędziła całą podróż na asteroidę w swoich szczynach i nie stanowiła problemu. Który na asteroidzie przez dwa lata odpowiadał za organizację całego tego piekła. Który wybrał własnoręczne pobicie jej jako jedyny sposób na uratowanie jej przed śmiercią. A teraz... teraz wcale nie było lepiej. Francuzka skuliła się w sobie, zagubiona, bo przestała mieć pewność, czy to aby na pewno ona miała rację co do Nazira, czy może przypadkiem właśnie niebieskowłosa. Podciągnęła nogi do siebie, na siedzisko fotela i objęła je wolną ręką.
- Nie powinieneś był odcinać mnie od Shani - podkreśliła jeszcze. - Od Thessii. Mówisz, że jestem w stanie wam pomóc, że mam umiejętności, a jednocześnie nie ufałeś w to, że poradzę sobie, jeśli coś pójdzie nie tak ze względu na ciebie - wciągnęła słodki dym w płuca. - Mówiłam ci, że nie mam nikogo poza tobą, poza waszą dwójką, nawet jeśli moja relacja z nią jest krótka i niekoniecznie bardzo zażyła. Kiedy poleciałeś ty, a z nią nie miałam żadnego kontaktu, to było... to było jak kiedyś. Tylko że wszystko było nie na swoim miejscu. Kiedyś mi to nie przeszkadzało. Teraz przeszkadzało i mi, i jej. Nie możesz podejmować takich decyzji za innych. Nie możesz za mnie postanawiać z kim będę się kontaktować, a z kim nie. Mogłeś mi powiedzieć, żebym tego nie robiła, a nie zakładać na mnie blokadę, jak na dziecko.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

2 lis 2018, o 13:49

- Dlaczego mam się jej z czegokolwiek tłumaczyć? - warknął w odpowiedzi, nieco zbyt ostro niż planował z początku. Odwrócił znów wzrok w stronę przestrzeni kosmicznej, podnosząc papierosa do ust. Dym powędrował ku sufitowi, szybko odfiltrowywany przez wentylację sterowaną przez systemy podtrzymywania życia. - Nie wiem, czy nie jestem - odparł burknięciem, chowając strapienie za chmurą tytoniu.
Westchnął ciężko, z irytacją, której nie mógł ulokować w czymś konkretnym. Nie mógł wyżyć się na siedzącej obok Irene, w końcu niczym mu nie zawiniła. Sfrustrowała go sytuacja, Volyova była tylko kolejnym, dorzuconym mu do koszyka kamieniem, który musiał dźwigać.
- Słyszałaś ją. Zarzuca mi to, że byłem dobry w swojej robocie - dodał, skupiając się na pasjonujących gwiazdach w oddali. Crescent wciąż unosił się w przestrzeni, choć Elpis pomknęła ku Przekaźnikowi Masy, co mogli obserwować na radarach. Im się nie śpieszyło - a przynajmniej tak uznała Isis. Gdyby mieli spóźnić się na przechwycenie jakiegoś transportu zareagowałaby od razu, nie zważając na to, czy sytuacja sprzyja zmianie tematu, czy nie.
- To nie tak - skrzywił się, kręcąc głową. Nie rozumiała, ale jak miał to wytłumaczyć? - Miałem tylko to skończyć. Obiecałem ci. I nagle moja twarz wisiała w extranecie koło reklam środków na porost włosów. Chciałem do ciebie polecieć. Nie masz pojęcia jak bardzo.
Kolejna warstwa popiołu odłączyła się od żarzącej końcówki, wędrując ku ziemi. Część wpadła do popielniczki, część została na podłokietniku, szybko strzepnięta wierzchem dłoni.
- Ale przylecenie do ciebie na Eden Prime, albo na Illium, wyrwanie cię z normalnego życia, to chyba najbardziej egoistyczna rzecz, jaką mogłem zrobić. Kamery są wszędzie. Nawet teraz nie zdziwię się, jeśli będziesz w ogłoszeniach razem ze mną, przez współudział. Chciałem to naprawić zanim wrócisz na Crescenta - dodał, z rezygnacją w głosie, która mówiła więcej niż oderwane od rzeczywistości spojrzenie. Myślałem, że dam radę pozostało niewypowiedziane, zawieszone w przestrzeni przez krótką chwilę. - To było jak zaraza. Odciąłem się od Shani, ale mnie znalazła. Widzisz jak się to skończyło. Więc odciąłem ciebie od niej. To nie jest kwestia tego co umiesz, a co nie. Co, gdyby Isis po ciebie nie przyleciała? Ukrywałabyś się przez miesiące? Przeze mnie - mruknął, w zasłonie dymnej chowając poczucie winy. Przymknął oczy, opierając głowę o wezgłówek fotela, milcząc przez dłuższą chwilę. Półmrok kokpitu wybaczał wiele. Chował część blizn, chował widoczne zmęczenie. Pozostawiał obojętną, męską sylwetkę siedzącą na miejscu pilota.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

3 lis 2018, o 02:33

Potrząsnęła tylko głową w odpowiedzi. Nazir nie miał prawa tego zrozumieć, bo jego charakter nie pozwoliłby mu zachować się inaczej. Był tym pieprzonym socjopatą i musiała się z tym pogodzić, nawet jeśli był nim tylko w niewielkim stopniu, gdy Irene znajdowała się obok.
- Nie zamierzam jej bronić - poinformowała go. - Jej też nie rozumiem. Jak mamy dalej zrobić cokolwiek konstruktywnego, jeśli będziecie się traktować w ten sposób? To, że czasem pokażesz odrobinę swojej ludzkiej strony nie sprawi, że uznają, że jesteś słaby, czy czegokolwiek tam się obawiasz.
Nie zgadzała się z tym, co mówił. Skrzywiła się tylko, ale wciąż wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt w przestrzeni. Powinni ruszać. Polecieć w swoją stronę, tak jak w swoją stronę poleciał Viyo. Tylko nie miała dokładnych koordynatów, które mogłaby wpisać w system. Khouri musiał to zrobić, aktywować panel i zmusić statek do ruchu, albo poprosić o to Isis.
Francuzka ponownie zaciągnęła się dymem. Tutaj czuła się dobrze, bezpiecznie, nawet jeśli rozmowa, którą prowadzili, nie należała do najłatwiejszych. Fotel w kokpicie był miejscem, w którym potrafiła odnaleźć się zawsze. Podłokietniki i oparcie oddzielały ją od świata, a gdy podciągała też pod siebie nogi, była już całkowicie schowana przed wszystkim, co mogło wywołać u niej kolejny atak paniki i chęć ucieczki. Działało to prawie tak dobrze, jak objęcia Nazira, choć teraz to drugie chyba nie przyniosłoby efektów.
- Nie wiem - odparła spokojnie. Spokój jednak szybko zniknął, gdy dotarło do niej, że jej twarz może pojawić się w mediach. Na samą tę myśl robiło się jej niedobrze. Myślała, że pozbyła się wszystkich cieni przeszłości, ale jeśli zacznie wyświetlać się na ekranach milionów telewizorów, zaraz znajdzie ją matka, albo ktoś inny z rodziny. Miała być martwa. Nie mogła być oskarżona o współudział w atakach terrorysty, gdy była martwa.
- To nie jest też kwestia tego co by było gdyby - rzuciła, już z wyraźną frustracją. - Trzeba było napisać do mnie wiadomość z pieprzonego portowego terminala. Poprosić pierwszego lepszego faceta na ulicy, żeby to zrobił od siebie, bo zepsuł ci się omni-klucz. A zresztą od siebie mogłeś, zanim to wszystko tak się spierdoliło. Nie kontaktuj się z Shani, obserwują ją. A, tak w ogóle, żyję. Ale odezwę się jak będzie bezpiecznie. Takie to trudne? - odwróciła się do siedzącego obok mężczyzny. - Myślisz, że jestem gówniarą, która zrobiłaby ci na złość, albo uznałaby to za nieistotne bzdury? To była moja decyzja. To powinna być moja decyzja - poprawiła się i zgasiła końcówkę papierosa w popielniczce wbudowanej między fotelami. - Tak jak moją decyzją było pozostanie poza Thessią. Musiałeś rozstawić kordon statków dookoła planety, żebym przypadkiem do niej nie doleciała? Czy może miałeś ludzi, którzy mnie pilnowali i mieli zareagować, gdybym wpadła na jakiś głupi pomysł, który psułby twój idealny plan? Myślałam, że masz do mnie zaufanie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 lis 2018, o 18:26

Wyświetl wiadomość pozafabularną Skrzywił się w widoczny sposób. Ręka dzierżąca papierosa zamarła w połowie drogi, ignorując z wolna wypalającą się końcówkę. Wokół nich mieszał się tytoniowy dym o dwóch różnych zapachach, co jakiś czas przykrywając ich twarze szarą zasłoną. Papierosy Khouriego miały ostry zapach, kontrastujący z łagodną, przyjemną wiśnią, mieszając się z nią w specyficzny sposób.
W jego jasnym spojrzeniu pojawiły się cienie. Wychyliły na powierzchnię, przekroczyły barierę, za którą skrzętnie je upchał, nie pozwalając, by mrok ostatnich dni przytłoczył szczęście na widok rudowłosej i Crescenta. Teraz opadały jak kotara, zasłaniając go przed jej spojrzeniem skuteczniej niż siwe kłęby.
- Co...? - jego głos brzmiał stoicko, nieco ponuro lecz normalnie, póki nie uwiązł mu w gardle. Przełknął ślinę, odkładając papierosa ostatnią, trzeźwą myślą do popielniczki. Dostrzegła zmianę na jego twarzy, w jego postawie, dostrzegłaby ją pewnie nawet bez pomocy Vertigo. Jakby jedna z masek zniknęła, zastąpiona inną, żywą. Pulsującą od nagromadzonych emocji, przeskakujących pomiędzy sobą jak w kalejdoskopie. - Myślisz, że to takie proste? Że to wszystko sprowadza się do tego, czy jesteś gówniarą, czy nie?
Odsunął się od przyjemnie chłodnego zagłówka. Wyprostował w fotelu, spoglądając na nią z góry, spojrzeniem tak zimnym, a zarazem gorejącym od czegoś, z czym spoglądał na Hamesa kilka miesięcy temu, pośród rozpadającego się kompleksu.
- Nie wiedziałem nic. Kiedy połowa osób z mojego oddziału zaczęła do mnie strzelać na Palavenie, myślałem, że się dowiedzieli. O odejściu. Nie wiedziałem, skąd, od jak dawna. Nie miałem pojęcia kogo obserwowali, czy mnie, Crescenta, ciebie, czy wiedzieli o tobie i Isis - podniósł głos nieświadomie, trzęsący się od emocji, przed którymi całkowicie się wzbraniał. Opowiadając o tym, co robił przez ostatnie tygodnie, przed Viyo i Volyovą, wydawał się od tego oderwany. Jakby przemawiał jako obserwator wydarzeń, które przetaczały mu się przed oczami. Teraz dostrzegała je w swoim odbiciu, w stalowych tęczówkach przykrytych mgłą. - Isis mnie uratowała. Przebili się przez ten pancerz. Kazałem jej zabrać nas gdzieś, gdzie będzie bezpiecznie. Nie myślałem o tym, żeby zostawić ci wiadomość. Nie wiedziałem co jest bezpieczne, nie wiedziałem nic. Musiałem jakoś załatać te dziury - skrzywił się, dawno przestając zwracać na nią uwagę tak, jak powinien. Myślami był gdzie indziej, a z każdym kolejnym zdaniem jego ciało wydawało się przybierać coraz to bardziej defensywną postawę. - Ukryła statek w pasie asteroid. Wyłączyła większość systemów. Byliśmy jak kolejny głaz, nikt nie miał prawa nas znaleźć. I dwie godziny później znalazło nas pierdolone Widmo! - niemal krzyknął, zrywając z fotela bez jęku sprzeciwu, choć obolałe ciało nie mogło przyjąć tego normalnie. Nie porównując jego stan ze stanem z rana, kiedy wyjście z łóżka wiązało się ze skrzywieniem.
- Byli pięć kroków przede mną. Cały czas. Poleciałem na Thessię z lokalizatorem w kieszeni. I co? I jak to się skończyło? - syknął, gdy poprzednie zerwanie się na nogi odebrało mu werwy, przytłumiło ziejący wściekłością głos, choć tylko na chwilę. Kiedy tracił nad sobą kontrolę, nie potrafił usiedzieć w miejscu, ale jego głos zawsze szedł w parze z malującymi się w oczach uczuciami. Wśród nich, bezradność grała pierwsze skrzypce. Przeplatała się z finezją pomiędzy winą a utratą wiary, która przyszła jako naturalny następca zaskoczenia. Khouri w życiu przygotowany był na wszystko.
Dobitnie udowodniono mu, że za każdym, niezachwianym przekonaniem, inna umiejętna osoba jest w stanie dodać pytajnik.
- W jeden dzień leżę z tobą w łóżku, w drugim jestem terrorystą - ryknął, ręką chcąc chyba wskazać znów pulpit sterujący, extranet, sieć poza korwetą, ale tylko przypadkowo uderzając nią w metalowe obicie zniżającego się przed wizjerem sufitu kokpitu. Jego przygotowanie na wszystko, radzenie sobie z problemami, strategiczne działania, wszystko to było jak wydmuszka, przez którą wcześniej nie była w stanie dojrzeć atakowanego ze wszystkich stron człowieka. Wydmuszka intensywnie przez niego pielęgnowana, podtrzymywana przez spokój, z jakim podchodził do rzeczy, przez który niebieskowłosa Volyova przypięła mu łatkę socjopaty.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

3 lis 2018, o 19:30

Nie spodziewała się, że go w ten sposób sprowokuje. Nie zamierzała tego zrobić. Skuliła się w sobie, ale nie odwracała wzroku, z coraz większym zdziwieniem obserwując jego narastającą wściekłość. Przecież nie powiedziała nic takiego strasznego. Dała mu tylko do zrozumienia, że jest na niego zła o niektóre z jego decyzji. Nie mogła tego robić? Nie miała prawa wyrażać swojego zdania? Zacisnęła zęby i drgnęła w zaskoczeniu, gdy mężczyzna nagle poderwał się z fotela. Czego miała się po nim spodziewać? Nie pamiętała, by kiedykolwiek zachowywał się wobec niej w taki sposób. Może raz, jeszcze przed asteroidą. Miała rację, myśląc wcześniej, że wróci Khouri, którego poznała na samym początku. Miała go teraz tutaj, patrzyła na jego wykrzywioną we wściekłości twarz, nie wiedząc jak zareagować. I pierwszy raz pożałowała słów, do których wypowiedzenia zmusił ją poprzedniego wieczora. Przez długą chwilę trudno było jej określić emocje, które w tej chwili w niej wywoływał i ostatecznie doszła do wniosku, że zwyczajnie się go boi. Stała przed nią wściekła niewiadoma - wściekła na nią, bo miała czelność mieć wobec niego jakieś oczekiwania.
- Po pierwsze, nie jestem w stanie domyślić się rzeczy, których mi nie mówisz - odparła, siląc się na spokój. - Nie wiedziałam o tym wszystkim. Z mojego punktu widzenia wyglądało to inaczej. Myślałam, że na tym statku mogę mówić, co myślę. Że jeśli się ze mną nie zgodzisz, to porozmawiamy jak ludzie, a nie będziesz się na mnie darł.
Może w innej sytuacji próbowałaby go uspokoić, przytulić się do niego, zmusić do tego by ją objął i chociaż na moment zapomniał o tym, co go bolało, co znajdowało się poza pokładem Crescenta. Ale teraz nie miała do tego ani nastroju, ani siły, a już na pewno nie zamierzała tego robić, kiedy na nią wrzeszczał.
- Rozumiem. Przyjęłam. Nie miałam racji mając do ciebie pretensje. Zrobiłeś co uważałeś za słuszne i miałeś wtedy na głowie gorsze rzeczy - stwierdziła gorzko, ale zgodnie z prawdą. To, co mówił, tłumaczyło jego decyzje. Pewnie sama nie zachowałaby się wtedy lepiej. Na pewno zrobiłaby coś głupiego, czego żałowałaby teraz bardziej, niż Nazir zablokowania komunikacji między Shani a Irene. Choć on pewnie tego nie żałował wcale.
Podniosła się z fotela, odsuwając się od Khouriego i stopniowo wycofując się w stronę wyjścia z kokpitu. Podskoczyła, gdy machnął ręką, uderzając we fragment panelu. Potrząsnęła głową z rezygnacją, gdy po raz kolejny zalała ją fala myśli, mówiących, że to niebieskowłosa jednak miała rację.
- Jak zamierzasz się na kogoś drzeć, zadzwoń do Volyovej - zaproponowała oschle, mierząc Nazira lodowatym spojrzeniem. To nie był człowiek, do którego czuła jakiekolwiek pozytywne uczucia. To był ktoś, kto sprawiał, że zastanawiała się, czy nie popełniła największego błędu w swoim życiu, decydując się na wyznanie wczoraj. - Nie będziesz miał problemów z tym, czy jesteś kochankiem, czy terrorystą, bo dla niej jesteś tylko tym drugim.
Odwróciła się i zostawiając mężczyznę za plecami, ruszyła w stronę kajuty. Swojej, tym razem. A potem zablokowała za sobą drzwi, bo wyjątkowo nie miała ochoty patrzeć na jego wykrzywioną we wściekłości twarz.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 lis 2018, o 22:38

Zapomniany, leżący w popielniczce papieros zdążył już zgasnąć gdy również wstała z fotela. Khouri zamrugał kilka razy, obracając głowę w jej stronę. Zmieniając położenie zakotwiczyła go w rzeczywistości, od której tak szybko uciekły jego mysli, kierując się na ciemniejsze, poskręcane tory. Pokręcił głową na jedne z jej słów, ale zrobił to z lekkim opóźnieniem, więc nawet nie wiedziała na które. Może dopiero widząc, że reaguje w sposób, którego nie chciał, a może dostrzegł swoje odbicie w którejś z czystych powierzchni kokpitu Crescenta i nie spodobało mu się to, co zobaczył.
- Irene - westchnął wreszcie. Jej imię prawie zawsze brzmiało miękko opuszczając jego usta. Nawet teraz. Nie mogła tylko wiedzieć, czy to zasługa francuskiego słowa, czy zaczął się już uspokajać. - Zaczekaj - poprosił, odbijając się od pulpitu, o który stał oparty.
Nie podszedł zbyt blisko ani nie wyciągnął w jej stronę ręki, wiedząc, że jeśli zaintrygował ją swoją prośbą choćby na chwilę, to była ulotna. Z frustracją i zrezygnowaniem przetarł dłonią twarz, zaciskając na chwilę palce na dłuższych włosach na czubku głowy. Zmęczenie miało wiele wymiarów, ale tego, które podniosło jego głos, nie dało się odespać, ani zaleczyć medi-żelem.
- Nie jestem na ciebie zły, przepraszam - dodał, podnosząc na nią spojrzenie spod zmarszczonych brwi. Wyprostował się, choć jego sylwetka dalej zwiastowała targającą nim złością.
Wahał się. Otworzył lekko usta, chcąc coś powiedzieć i zamknął je od razu, krzywiąc się w grymasie bliżej nieokreślonej wściekłości.
- Nie wiem co robić - przyznał po krótkiej chwili milczenia, wpatrując się z gasnącym żarem w zielone tęczówki połyskujące w półmroku pomieszczenia, w którym stali w dziwnym zawieszeniu. Nie było w tym złamanej dumy ani upokorzenia. Gdyby to od tych dwóch rzeczy zależało to, jak się zachowywał w ciągu ostatnich miesięcy, nie miałby po co jej zatrzymywać. - Nie wiedziałem wtedy, za cholerę nie mam pojęcia teraz.
Wykrzywił usta w uśmiechu, który nie miał żadnego związku z rozbawieniem. Odwrócił się, opierając dłonią o zagłówek fotela pilota. Żrąca go od środka świadomość tego, że za miesiąc cały ich trud mógł pójść na marne bo żadne z nich nie miało pojęcia, czy cokolwiek z ich działań wyjdzie, manifestowała się w nim tłumioną goryczą.

Wróć do „Prywatne jednostki”