Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Crescent

12 sty 2019, o 13:37

Dłonie przesuwały się po jej skórze, z wzrastającym naciskiem zataczając palcami kola na jej powierzchni. Co jakiś czas ruch z jednego przechodził drugi, ale nie odrywał rąk od jej pleców, przyzwyczajając je do ich obecności. Zataczane spirale zmieniały swój kierunek co jakiś czas, przesuwając się w poprzek kręgosłupa, ale nie uciskając kręgów zbyt mocno przy okazji. Samo ciepło poruszających się po jej skórze palców, głaskających lub rozcierajacych obolałe miejsca, przywracało elastyczności jej zastanym mięśniom i relaksowało.
Wrócił wzrokiem do tatuażu, gdy o nim wspomniała. Był długi, rozciągający się wzdłuż rdzenia kręgowego w górę i w dół.
- Na tobie wygląda dobrze. Pasuje ci - przyznał, muskając opuszkami palców listki, których nie potrafiła teraz dostrzec ani wyczuć. - Na ogół nie dajesz mi dużo czasu żeby się mu przyjrzeć - dodał z rozbawieniem, pochylając się lekko nad jej plecami, choć nie przerwał masażu, choć wzrósł on nieco na intensywności.
Przez jego umiejscowienie, nie mogła oglądać go codziennie, a gdy znajdowali się w sytuacjach, w których miał do niego dostęp Khouri, mieli też inne, lepsze rzeczy do roboty niż podziwianie wzorów wytatuowanych na jej ciele.
- Długo go już masz? - zagadnął, odgarniając zabłąkane kosmyki jej włosów z powrotem za ramię, do którego potrzebował dostępu.
W obecnych czasach ciężej było ocenić wiek tatuażu, gdy pigment utrzymywał się w skórze niezmieniony przez wiele lat. Wzór na jego ramieniu wydawał się pochodzić z zamierzchłych czasów, może któregoś pierwszego roku w wojsku, ale wciąż był tak czarny jakby zrobiono go tydzień temu i dopiero się wyleczył.
Wzruszył ramionami, ale nie mogła tego nawet zauważyć. Skrzynie zostały w mesie, na ziemi, razem z metalową obudowa, którą równie dobrze mogli wyrzucić, bo do niczego im się pewnie nie przyda.
- Obiecałem ci masaż - odrzucił z uśmiechem, nie przerywając. - I tak będę musiał nad tym potem ślęczeć, przynajmniej godzinę albo dwie. Mogę to zrobić później, kiedy będziesz spać.
Kieliszki szampana leżały na wyciągnięcie ręki, ale Irene nie miała jak po nie sięgnąć, a Nazir najwyraźniej o nich zapomniał, przynajmniej w tej chwili. Pochylił się mocniej, muskając ustami powierzchnię tatuażu, bezpośrednio przy jej kręgosłupie. Poczuła powiew powietrza, gdy stłumił ciche westchnienie, prostując się.
- Podoba mi się - zadecydował, ze zwłoką odpowiadając na jej pierwsze pytanie. - Miał jakieś znaczenie?
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 14:53

Jej usta rozciągnęły się w uśmiechu, wywołanym jego słowami. Nazir zawsze wolał widzieć jej twarz, niż plecy. Wolał mieć dostęp do jej ust, niż przyglądać się tatuażowi, gdy Francuzka się przed nim rozbierała.
- Mam wrażenie, ze to nie do końca jednak moja wina - zauważyła.
Czuła, jak spięcie z jej mięśni stopniowo znika, zastępowane błogim rozluźnieniem. Nie był to może najbardziej profesjonalny masaż, jakiego jej w życiu udzielano, ale nie mogła zaprzeczyć, że sprawiał jej przyjemność. Nawet jeśli wiedziała już, że bez skóry zabezpieczonej olejkiem będzie miała później zaczerwienione całe plecy.
- Mówiłam ci - przypomniała mu. - Od liceum. Więc już dobre kilka lat. Nie pamiętasz? Opowiadałam ci o moim wyjeździe ze znajomymi nad morze. Wtedy go zrobiłam.
Westchnęła, gdy usłyszała jego plany. Odkąd pamiętała, gdy pojawiało się w ich życiu cokolwiek niepokojącego, Nazir nie potrafił spać. Robił wszystko, żeby tylko nie położyć się z nią do łóżka, chyba że wciągała go tam siłą i pilnowała by nie wstał, dopóki nie wpadł w objęcia Morfeusza. Teraz też już zaczynał kombinować.
- Nie. Kiedy ja będę spać, ty też będziesz - poinformowała go głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Dotyk ust w okolicy karku sprawił jednak, że nie kłóciła się dłużej. Z powrotem zamknęła oczy, skupiając się na chwili obecnej. Na zapachu konwalii, nacisku ciepłych dłoni na plecach, na równie ciepłym głosie Nazira. Brzmiał jak inny człowiek, gdy mówił tylko do niej. Nie był tym zniszczonym przez Przymierze żołnierzem, wrakiem człowieka, jakiego znali Widmo i Volyova. Niczego o nim nie wiedzieli. Nie mieli pojęcia, jaki potrafi być dla niej.
Wzruszyłaby ramionami, gdyby mogła, ale pozycja w jakiej leżała nie umożliwiała jej tego za bardzo. Zamiast tego mruknęła tylko coś przecząco, po chwili jednak dodając:
- To orchidea. Podobno przynosi szczęście, ale tego dowiedziałam się po fakcie.
Brzmiało to jak wyjątkowa ironia losu, biorąc pod uwagę jej przekonanie, że jej osoba wszystkim przynosi pecha. Może miało to neutralizować ten wpływ, ale tego nie robiło. Przynajmniej nie według niej. Nazir jednak twierdził, że Francuzka na jego życie zadziałała zupełnie inaczej.
- Wybrałam go, bo był ładny. I chciałam zrobić coś, na co w życiu by mi w domu nie pozwolono - poprawiła się w miejscu, gdy Khouri na moment oderwał dłonie od jej pleców. Odwróciła głowę w drugą stronę, skoro i tak go nie widziała. - A twój? Ten, który masz na ramieniu?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 15:19

Podróże w tunelu Przekaźnika zawsze niosły ze sobą pewien spokój, który odczuwali w kajucie kapitańskiej. Może przez to, że nie mieli wielu powodów by z niej wychodzić - planowali raczej w mesie, w kokpicie wchodzili i wychodzili z systemów, a także lądowali na planetach. Podróże między systemami zawsze były długimi okresami ciszy radiowej, braku informacji, ale też braku bezpośredniego zagrożenia. Stres z czasem malał, szczególnie gdy znajdowali sobie lepsze rzeczy do roboty niż zamartwianie się i odświeżanie danych na datapadach, jakby miało to choć trochę zwiększyć ich szanse. Teraz wszystko było w rękach Widma i jego niebieskowłosej towarzyszki. Prawdopodobnie dotarli już na Noverię, ale o tym, czy udało im się dostać do Kevina Jeffersona czy odnieśli porażkę, nie dowiedzą się wcześniej niż za kilka godzin.
- Mówiłaś o wyjeździe, tatuażu nie zarejestrowałem- odmruknął, zafascynowany jej skórą. Jego skupienie malało gdy pozwalał sobie na coś więcej niż przyjemny, zwykły masaż. Nie był specjalistą i niewiele mógł zrobić by faktycznie poczuła się nowo narodzona, ale znał podstawy i wiedział co robić by mogła się choć trochę zrelaksować. Pustka na zewnątrz teraz nie przypominała tej, w którą wkroczyła godzinę, dwie godziny temu. Była niebieska, pełna martwych gwiazd, pozostałości po supernowych i pochłaniających całe światło czarnych dziur, które nie przyciągały swoim widokiem tak, jak połyskujące nad metalową barką punkty otoczone atłasem. - Mhm.
Uśmiechnął się, przerywając na chwilę, ale nie oderwał rąk od jej pleców. Musnął jej łopatkę, pewnie znów odgarniając kilka włosów, choć mogła czuć na sobie jego zamyślone spojrzenie gdy wspomniała o znaczeniu swojego tatuażu. Może przyglądał mu się na nowo, patrząc, jak układa się na jej plecach, lub szukając miejsca, w którym orchideę przeciął bicz. Jeśli miała przynosić szczęście, przecięta blizną utraciłaby na swoim uroku. Zabieg wystarczył, by martwa tkanka zniknęła, a ślad po traumatycznym zdarzeniu zniknął z jej skóry. Pozostały tylko wspomnienia i świadomość tego, że przez pewien okres, jej plecy w jakiś sposób zaprzeczały temu, co miał oznaczać namalowany na nich wzór.
- Pierwszy tatuaż wybrałaś na kręgosłupie? - jego palce przesunęły się wzdłuż kręgosłupa, krąg po kręgu docierając do miejsca, w którym wzór się kończył. - Odważnie - dodał z rozbawieniem, odrywając od niej ręce na chwilę.
Odsunął się, przypominając o musującej zawartości kieliszków. Sięgnął po swój i zerknął pytająco na nią, zanim podał jej własny, jeśli chciała się na chwilę podnieść. Jeśli nie, odstawił naczynie gdy już się z niego napił, wracając do poprzednio wykonywanej przez siebie czynności.
- Jest stary. Bardzo - odparł obojętnie. Tatuaż nieco wystawał spod rękawka jego podkoszulka. Był długi, otaczał jego ramię i kończył się dopiero przy łokciu. - Mój ojciec zawsze twierdził, że tatuaże są bezużyteczne, więc nie powinno się na nie marnować ani czasu, ani pieniędzy - parsknął śmiechem, przenosząc dłonie do jej ramion, by spróbować pozbyć się nagromadzonego w nich napięcia. - Nie chciałem być jak on.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 16:23

Chyba nie zdawała sobie do końca sprawy z roztargnienia, w jakie wprowadzała go jasna skóra jej pleców. Może przez fakt, że na niego nie patrzyła, a do tego zatopiona była w rozmyślaniach. Wspomnieniach, jakie wzmianka o tatuażu wywołała. Gdyby wtedy ktoś powiedział jej, jak będzie wyglądać jej życie za siedem, osiem lat, w życiu by w to nie uwierzyła.
- Lubię symetrię - wyjaśniła, nie widząc w sumie żadnego innego powodu, który mógłby wpłynąć na jej wybór miejsca. - Kiedyś też częściej nosiłam rzeczy z odkrytymi plecami. Miałam trochę więcej okazji. A teraz? Nie wolno, bo rozprasza - stwierdziła z przekąsem, choć Nazir raczej mógł się domyślić, że kobieta nie mówi poważnie. Jeszcze tylko tego brakowało, by w takich ubraniach wpakowywała się do maszynowni, albo naprawiała pancerz. Nawet nie kusiło jej, żeby przebierać się na pokładzie statku w takie rzeczy, co sprawiało, że tatuaż w większości czasu pozostawał ukryty pod materiałem.
Gdy przypomniał jej o kieliszku ze słodkim alkoholem, podniosła się, jedną dłonią przytrzymując cienki materiał bielizny przy swojej klatce piersiowej. Drugą przyjęła szampana, z zadowoleniem i zupełnie nieelegancko duszkiem wypijając całą zawartość swojego szkła. Przez ramię zerknęła na siedzącego za nią mężczyznę, szukając wzrokiem znajomego kształtu na jego ramieniu, wystającego spod rękawa.
- Widzę, że mieliśmy podobne motywy - zaśmiała się. - Niekoniecznie słuszne. Teoretycznie tatuaż powinien być czymś ważnym. Tak przynajmniej słyszałam. Powinien mieć głębsze znaczenie dla osoby, która się na niego decyduje. Jak... nie wiem... kwiaty, które rosły wokół domu rodzinnego. Czy coś. A ja nawet nie wiem, czy orchidee rosną we Francji. Nigdy mnie ogród za bardzo nie obchodził.
Nie kładła się już, zamiast tego siadając wygodnie po turecku, by ułatwić Nazirowi dostęp do swoich ramion. Gdy leżała tak, jak wcześniej, z rękami pod głową, nie dało się wymasować tych mięśni. Ból, który był skutkiem nacisku, był przyjemny. Tak samo jak cały masaż.
Potem już długo milczała, dla odmiany nie zagadując mężczyzny. Wpatrywała się w zagłówek łóżka, do którego była odwrócona, z pustym kieliszkiem w jednej dłoni, a z drugą zajętą zakrywaniem zbędnej nagości. Po chwili zamknęła oczy i zamruczała cicho. Roztargnienie, z którego nie zdawała sobie sprawy, stopniowo przenosiło się też na nią, choć niczego z tym nie robiła. W końcu wydawało się, że dopiero co wyszli spod prysznica - choć od tamtej pory minęło już kilka godzin, to nadal było niewiele czasu, zwłaszcza w porównaniu do miesiąca, przez który się nie widzieli. Odetchnęła głęboko, odkładając pusty kieliszek gdzieś przed sobą i dokładnie odgarniając włosy na jedno ramię.
- Muszę częściej kraść coś dla ciebie - stwierdziła z przekonaniem, uśmiechając się lekko. - Zdecydowanie warte nagrody. Twoje ręce potrafią więcej, niż się spodziewałam. Teraz mi nawet głupio, że w ciebie nie wierzyłam.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 16:50

- Muszę zaprotestować - uśmiechnął się szerzej, przesuwając znów wzrokiem po jej tatuażu tak, jak studiował go gdy zobaczył go po raz pierwszy, w tym samym łóżku, w którym leżała teraz. Odkryte plecy i białe sukienki mogły doskonale pasować do niej jako osoby, ale wydawały się nieco nie na miejscu gdy była na Crescencie i spełniania funkcje technika pokładowego, naprawiając to, o co prosiła ją Isis. Nie zdarzało jej się to często, bo SI radziła sobie wzorowo z utrzymaniem statku i zadbaniem o to, by wszystko działało tak optymalnie, by możliwie zminimalizować ryzyko usterki, ale nigdy nie wiadomo. Korweta tylko przypominała cywilną na pierwszy rzut oka, ale miała więcej wspólnego z okrętami wojskowymi, choć na znacznie wyższym standardzie niż ten oferowany przez Przymierze.
On odstawił swój kieliszek tak czy inaczej, chcąc mieć obie wolne ręce. Gdy usiadła, znów odsunął jej włosy naprzód, nie chcąc przez przypadek ich złapać i pociągnąć, choć i tak musiał na to uważać. Odsłaniając jedno ramię, częściowo zasłaniał drugie. Było ich zbyt dużo by na dłuższą chwilę je okiełznać.
- Może tak. Po tym jednym nawet nie pomyślałem, żeby robić następne - odparł obojętnie. - Chyba nie miałbym pomysłu na inne. Może twoje imię pisakiem. Albo głowę niedźwiedzia na plecach.
Wydawał się mówić poważnie, ale jego głos zawsze ledwie wyczuwalnie się zmieniał gdy nie potrafił powstrzymać rozbawienia na dłużej niż chwilę. Nie przeszkadzało mu to w masowaniu jego ramion, choć nie wydawał się na tym zbytnio skupiony to dalej robił to skrupulatnie.
- No i ta łezka to dobry pomysł. Będzie odpowiednio wyglądać na liście gończym.
Również milczał, kolejne kilka minut pozwalając, by ciszę wypełniał szum pracujących systemów statku. Zachował swoje myśli dla siebie, zamyślony wpatrując się w płomienne włosy, otulone przez ciepłe światło kajuty. Dopiero gdy odezwała się ponownie odzyskał świadomość swoich ruchów, wcześniej podtrzymywanych mechanicznie. Kończąc, gładził jeszcze jej ramiona, teraz pozbawione części nagromadzonego w nich napięcia.
Nachylił się znów, korzystając z okazji by pocałować ją krótko w zagłębienie szyi, korzystając z odkrytego ramienia, gdy jego dobrze podtrzymywana samokontrola na moment zawiodła. Pragnienie jej bliskości wydawało się być niemożliwym do zaspokojenia, bez względu na to jak rozpoczął się ich dzień, ani jak skończył poprzedni.
- Wszystkie mi tak mówią - odrzucił niewinnie, odsuwając się by zgarnąć swój kieliszek szampana i dopić resztę zawartości. Butelka została na stole w drugiej części kajuty, ale chwilowo nie ruszał się z miejsca. - Dwieście kredytów się należy.
Obrócił jej głowę ku sobie i zamknął usta pocałunkiem nim zdążyła oprotestować kwotę za jego profesjonalne usługi. Zadowolony z siebie, odebrał jej kieliszek i odsunął się dalej, siadając na krawędzi łóżka. Westchnął przeciągle, lustrując wzrokiem jej odkryte plecy i sylwetkę, po czym wstał z miejsca nim w szarych oczach pojawił się dobrze jej znany głód. Przeszedł z powrotem wgłąb kwatery, żeby uzupełnić oba kieliszki i dopiero wtedy wrócić do posłania, siadając na poprzednim miejscu.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 17:54

Zaśmiała się cicho.
- O tak, zawsze chciałam mieć swojego własnego, podpisanego faceta - zauważyła. Nazir sprawiał, że uczucie bycia od kogoś zależnym stawało się dla niej nieco mniej przerażające, ale tatuaż z imieniem to nadal była przesada. Nawet, jeśli zrobiony był pisakiem. - Dlaczego niedźwiedzia? W razie czego mogę pomóc ci coś wybrać. Gdybyś miał ochotę na kolejny. Pasowałoby ci ich więcej.
Zachowywała spokój i względną obojętność wobec każdego razu, gdy przerywał masaż, a do jasnej skóry znajdowały drogę jego usta. Mimo to jej ciało samo ją zdradzało, gdy w tych miejscach momentalnie pojawiały się ciarki. Na to nie miała wpływu. Teoretycznie byli ze sobą nieco ponad dwa miesiące, w rzeczywistości półtora, plus drugi rozłąki. Nigdy nie sądziła, że po takim czasie wciąż będzie chciała tkwić w związku, a bliskość drugiej osoby nadal będzie działała na nią równie mocno.
Zerknęła na niego z oburzeniem w oczach, ale Nazir szybko odwrócił jej uwagę od wszystkiego, co nie było jego ustami. Łatwo traciła nad sobą kontrolę, więc teraz też tylko westchnęła. To było do niej niepodobne, nie zdecydowała się na złośliwą ripostę ani nie zbyła jego słów dwuznacznym żartem. Nie odrywała od niego wzroku, gdy odsunął się od niej i usiadł na brzegu łóżka, przyglądając się jej półnagiej sylwetce, gdy wstał i poszedł napełnić kieliszki, ani gdy wracał. Gdzieś w międzyczasie naciągnęła ramiączka z powrotem na siebie i zapięła stanik na plecach, by nie musieć trzymać go ręką. Ale nie znalazła jeszcze bluzki i nie naciągnęła jej, ukrywając się przed stalowym spojrzeniem. Zresztą nie miała się czego wstydzić - nie miała kompleksów, nie nosiła byle jakiej bielizny, pod względem wizualnym nie miała sobie nic do zarzucenia, może poza siniakami, które wciąż gdzieniegdzie odcinały się kolorystycznie od jej skóry. Ale jej bierność nie wynikała wcale z tego, że chciała, by Khouri na nią patrzył. Zawiesiła się tylko, zatopiona we własnych myślach, zapatrzona w idącego do niej mężczyznę.
Zabrała mu jeden kieliszek, sięgając jednocześnie do jego policzka. Opuszki jej palców przesunęły się lekko po zarośniętej szczęce, wzdłuż linii żuchwy, przez skroń, a potem bok jego szyi. Gdy ta sama dłoń zjechała nieco niżej i oparła się o szeroką klatkę piersiową, Irene otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak ubrać myśli w słowa, jednocześnie unikając wyznania. Nie było to chyba możliwe.
- Nazir, posłuchaj, ja... - zaczęła, ale w niczym jej to nie pomogło, nie rozpędziła się na tym wystarczająco, by dokończyć. Wpatrywała się więc w szare oczy, nienaturalnie przedłużając milczenie.
Już nawet nie chodziło o ten jeden masaż. Nie chodziło o rękawice do pancerza, Thessię, o wszystkie wspólne noce. Nie miała znaczenia ani asteroida, ani Sting, ani Phobia, ani fotele w kokpicie Crescenta. Nie liczyły się wypite razem drinki, ani trupy, które zostawili na swojej drodze. Nieistotne było wszystko, poza tym, co znajdowało się w tym chłodnym, a jednocześnie tak ciepłym stalowym spojrzeniu. Chciała tylko, żeby wiedział. Żeby nie myślał, że jakkolwiek to na niej wymusił wcześniej, te dwa dni temu. Bo nawet jeśli tak było, musiał zdawać sobie sprawę, że to jest prawda. Przygryzła wargę, przenosząc wzrok na znajome usta. Nie umiała wyobrazić sobie co zrobi, jeśli cokolwiek pójdzie nie tak. Jeśli po tym wszystkim, co przeszli i z planami, które mieli, ona go straci, za tydzień, może dwa. Jego - jedynego, przy którym mogła być sobą. Ale wbrew tym obawom, wbrew myślom o wiszącej nad nią klątwie, w końcu znalazła właściwe słowa, które miała w głowie od samego początku, tylko nie uważała ich za dobry pomysł. Zmieniła zdanie.
- Kocham cię - powiedziała w końcu cicho, ledwie przebijając się przez nikły szum systemów statku. - Wiem, że jestem trudna. Ale... chciałam, żebyś wiedział... tak bez całej tej dramy, która była wtedy, ja... naprawdę...
Westchnęła i przestała mówić, bo chyba i tak jej próby sklecenia sensownego zdania niczego nie wnosiły. Wyznania nie zdarzały się jej tak po prostu, i to gdy była trzeźwa, więc sama nie wiedziała co ją do tego skłoniło. Była nieporadna i irytowało ją to bardziej, niż potrafiła przyznać.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 18:25

Wyświetl wiadomość pozafabularną - Ten na plecach Lane'a wyglądał świetnie - odpowiedział rzeczowo, już będąc w drodze do butelki szampana. Major, którego przygody oglądali, miał wiele atutów, ale oryginalność jego tatuaży raczej do nich nie należała.
Możliwe tatuaże na skórze Khouriego musiałyby poczekać na chwilę normalności w ich życiu. Nawet ten obecny był przecięty małą szramą - pamiątką po asteroidzie, lub Stingu, nawet nie w połowie tak widoczną jak cięcie bicza, które ona musiała usuwać. Nieregularność we wzorze widoczna była tylko w odpowiednim świetle, nawet teraz tylko mignęła rudowłosej na chwilę, gdy się od niej odsuwał, a tylko dlatego, że wiedziała już gdzie patrzeć by ją znaleźć. Nie poprawiał swojego w salonie kosmetycznym, jak ona, bo, podobnie jak w przypadku pozostałych blizn, skupił się tylko na nieprzyjemnych oparzeniach.
Jasny napój wypełnił oba naczynia, lekko musujący. Odstawił butelkę na bok, nie decydując się na zabranie jej ze sobą do łóżka. Wrócił do posłania i podał jej kieliszek, dopiero wtedy pijąc z własnego. Szampan nie był zbyt mocny, Irene nie czuła nawet wpływu wypitego alkoholu, choć poprzednio swoją porcję wypiła prawie całą duszkiem. Wciąż był chłodny i przyjemny w smaku, mimo czasu, który upłynął odkąd wyjęli go z szafki.
Obrócił głowę w jej stronę, czując na policzku dotyk. Stres towarzyszący mu od miesiąca osadzał się płytkimi zmarszczkami przy oczach, wygładzonymi przez ostatnie dni, które wreszcie spędzili razem. Dostrzegając jej zamyślenie i słysząc niepewność w głosie, zamarł na chwilę, opierając kieliszek o swoją nogę. Pomimo tego, że obawa potrafiła te same oznaki zmęczenia ukazać ponownie, patrząc na nią nie spodziewał się złych wiadomości i zachował swój spokój. Uniósł rękę, przechwytując jej dłoń i przysuwając do swoich ust, całując opuszki jej palców tak, jak robił wiele razy. Splótł własne z jej, opierając je na swojej klatce piersiowej i obserwując, jak z wolna docierają do niej słowa, których chciała użyć. Dopiero słysząc je, wyglądał na w pewnym stopniu zaskoczonego. Puścił jej rękę, sięgając do tej drugiej, w której trzymała swój kieliszek i odbierając jej naczynie. Oba odstawił na ziemi, obok, w bezpiecznej odległości od siebie i bez słowa objął ją w pasie, ciągnąc do tyłu. Położył się na wygrzanej wcześniej przez nią kołdrze, zmiętej od ich wiercenia się i przyciągnął ją bliżej do siebie, przez chwilę jedynie obserwując w milczeniu, w tak bliskiej odległości, w jakiej znalazły się ich twarze.
- Wiem - odpowiedział równie cicho, sięgając do włosów, które opadły na jej policzek gdy nagle położyła się razem z nim i odgarnął je do tyłu. Przesunął kciukiem wzdłuż jej kości policzkowej, gładząc jasną skórę, nieskażoną ani jedną szramą lub blizną. - Nie pomyślałem nawet, że mogłaś wtedy nie mówić tego poważnie.
Przysunął ją do siebie lekko, wystarczająco, by pocałować środek jej czoła i przytulić do siebie mocniej, na tyle, na ile pozwalała mu na to obecna pozycja. Nie chcąc zdejmować butów, ani pakować się z nimi do łóżka, chcąc, nie chcąc, miał ograniczone pole manewrów.
- Nie jesteś trudna. Po prostu czasem... nie wiem, co mogę powiedzieć, a czego nie - dodał, choć poprzedziła to chwila milczenia, podczas której tylko jej się przyglądał. - Powtarzałbym ci to codziennie, gdybym mógł. Ale nie muszę. Wiem, że czujesz to samo.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 19:20

Odetchnęła z ulgą, gdy okazało się to łatwiejsze, niż zakładała. Pozwoliła zabrać sobie kieliszek, choć nie zdążyła jeszcze napić się świeżo nalanego tam szampana. Gdy opadła z powrotem na łóżko, odgarnęła włosy z twarzy zanim zrobił to Khouri. Nie była tak zestresowana jak za pierwszym razem, gdy czuła, że musi mu odpowiedzieć, bo inaczej wszystko się posypie. Teraz nie musiała. Chciała. Chciała, żeby Nazir wiedział, żeby wyznanie nie wiązało się z tamtą chwilą, która chyba w żadnym z nich nie zostawiła całkowicie dobrych wspomnień. Westchnęła, gdy ją przytulił i zamknęła oczy, opierając czoło o jego klatkę piersiową. Podniosła powieki dopiero wtedy, kiedy zaczął mówić dalej.
- Nie musisz - potwierdziła cicho, z powrotem odnajdując szare spojrzenie. - Ja po prostu... słyszałam to w życiu od kilku osób, ale to nigdy nie było prawdziwe. Nie wiedzieli, co mówią. Byłam trofeum, a wyznanie miało być sposobem na uwiązanie mnie do siebie. Chyba. Nie wiem. To były tylko słowa. Irytujące, nic nie znaczące słowa.
Jej dłoń mimowolnie wsunęła się pod koszulkę Nazira, by oprzeć się o znajome, ciepłe plecy i w ten sposób przytulić się do niego mocniej. Opuściła wzrok, po chwili namysłu wracając do wtulania się w niego tak, by nie widział jej twarzy. Dlatego w końcu między innymi istniały uściski. Kiedy patrzenie na siebie nawzajem stawało się zbyt trudne.
- Wiem, jak wyglądam. Wiem, jak to wykorzystać. Wiem też, kiedy to jest powód... wszystkiego, co się dzieje. Kiedy jest jedynym, co kogoś do mnie ciągnie. I chyba zawsze tak było. Mam wrażenie, że mówię bez sensu - westchnęła. - Ty widziałeś mnie już w każdym możliwym stanie. W najgorszym i najlepszym. Nie próbujesz zmienić mnie na siłę. Nie mówisz mi, dlaczego to, co robię, jest złe. Dlaczego tak, jak ja chcę, nie da się żyć - zamilkła na moment. - Przez chwilę myślałam, że... bałam się, że to wszystko tylko przez te wielkie oczy i śliczne coś tam - niedokładnie zacytowała jego słowa sprzed wieków. - Ale tak nie jest. I wiem już. Bo gdyby tak było, nie czułabym tego samego.
Westchnęła ciężko i pokręciła głową.
- Jestem w tym beznadziejna. We wszystkim jestem lepsza, niż w mówieniu o uczuciach. Przepraszam.
Zamilkła na długie kilkadziesiąt sekund, bezmyślnie przesuwając opuszkami palców po plecach Khouriego, tych, na których w bliżej nieokreślonej przyszłości miałby pojawić się niedźwiedź.
- Uwielbiam spędzać z tobą czas. Nieważne gdzie, nieważne jak. To jaki jesteś, też. Nie wiesz, jak długo cię szukałam. Chociaż właściwie nie, nie szukałam, bo nie sądziłam, że to w ogóle możliwe, żeby znaleźć. Wcześniej potrzebowałam w życiu wielu różnych rzeczy, nie mogłam znaleźć sobie miejsca, nie umiałam... ja... teraz potrzebuję tylko ciebie. Tylko. To wszystko, co dawało mi radość wcześniej, nie daje mi już nic, kiedy nie mam ciebie. Przez ten miesiąc...
Znów ucichła, jeszcze zanim zdołała skończyć zdanie. Jej dłoń na jego plecach znieruchomiała.
- Boję się. Cholernie się boję tych następnych dni. Tego, co będzie po wyjściu z przekaźnika. Po tym jak Viyo wróci. Jak polecicie... polecimy rozwiązać to ostatecznie. Nie wiem, jak to się skończy. Nigdy nie przeszkadzały mi niewiadome, ale teraz... ta jedna... nie chcę cię stracić. Nie mogę. Nie możesz mnie zostawić.
Chyba nigdy dotąd nie mówiła tak szczerze i chyba nigdy przed nikim tak się nie otworzyła. Wszystkie ściany, które wokół siebie wznosiła, były grube i mocne, nie do zburzenia przez byle co. Ale Khouri to nie było byle co. Pierwszy raz była tak pewna tego, co mówiła i tak przekonana co do swoich uczuć.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 19:55

W lustrzanym odbiciu jej ruchu, przesunął swoją dłoń na jej plecy, przesuwając nią po kwiecistym wzorze, o którym wcześniej rozmawiali. Nie przerywał jej, pozwalając mówić, choć jej twarz wciąż częściowo była skryta przed jego spojrzeniem. Przywykł do tego, oferował jej schronienie, którego potrzebowała w tak niecodziennej dla siebie chwili. Otwierając przed nim całkowicie z nieznanego mu powodu, teraz, po tym, gdy zrobił jej obiecany masaż w nagrodę za jej ciężką pracę na zewnątrz. Jego ręka przesuwała się w górę, docierając do opadających na pościel włosów, pomiędzy które wsunął palce, gładząc je póki nie poplątał ich przez przypadek jeszcze bardziej niż wcześniej. Jego klatka piersiowa unosiła się miarowo, a koszulka, którą wcześniej na siebie założył, pachniała jak wszystkie inne, kojarzą się z przyjemnym czasem spędzonym na statku, nie Szanghajem ani nieprzyjemnymi terenami Thessii, na której zmuszony był działać sam.
- Wiem, o czym mówisz - odpowiedział cicho, gdy zakwestionowała sens wypowiadanych przez siebie słów. - Ja na początku też nie wiedziałem.
Umilkł, zbierając myśli, zanim postanowił sprecyzować. Wysunął palce spomiędzy jej włosów, gładząc je mniej inwazyjnie, starając nie poplątać ich dodatkowo.
- Dałem ci dostęp do wszystkiego, na czym mi zależy, nie wiedząc do końca dlaczego chciałaś ze mną zostać. Szczególnie po tym, co ci zrobiłem - urwał, nie chcąc wracać do nieprzyjemnych tematów. Crescent, Isis, jego służba w wojsku, która była tajna - wszystko to znalazło się przed rudowłosą, której do końca nie znał, która miała wiele podstaw by chcieć się na nim zemścić i niewiele by obdarzyć go sympatią. Nawet będąc nikim, udając martwą Francuzkę, szkody, które mogłaby wyrządzić, ciężko było opisać. Informacja o obecności Isis w nieodpowiednich rękach była niebezpieczna, o czym świadczyła reakcja Mullera, gdy zmuszona była mu ją podać wcześniej, na Thessii. - Chciałem ci to zrekompensować. Pomóc. Sam nie wiem. Zrozumiałem dopiero na Thessii i pokochałem tak mocno, że z trudem powstrzymywałem się przed powiedzeniem czegokolwiek.
Odsunął ją od siebie lekko, nie zmuszając do spojrzenia na siebie, ale przyglądając jej twarzy, którą ujął dłonią, gładząc jej policzek. Na jego ustach nie było uśmiechu, ale w spojrzenie było ciepłe i szczęśliwe, gdy mówiła dalej, korzystając z tego, że udało jej się otworzyć na chwilę swoje mury i wpuścić go do środka, pozwalając mu zajrzeć do tych części własnej osobowości, które zawsze skrzętnie ukrywała.
- Nigdy nie sądziłem, że czegoś mi w życiu brakuje, póki nie straciłem ciebie - wyznał cicho, nie pochmurniejąc gdy wspomniała o tym, co czekało na nich teraz. - Nie przeszkadzało mi to, jak żyłem wcześniej. Nie chciałem uciekać z Przymierza dlatego, że zrozumiałem, jak mnie traktują. Nie myślałem nawet o tym gdy byłem ostatnio na Thessii. Albo kiedy byłem w Szanghaju.
Oparł swoje czoło o jej, przesuwając się na łóżku, nieświadom tego, jak blisko jego but znalazł się przy leżących na ziemi kieliszkach, niemal jeden z nich przewracając. Wyciągnął jej dłoń spod swojej koszulki, opierając o swoją klatkę piersiową i ściskając własną.
- Sprawiłaś, że zrozumiałem jak pusto było bez ciebie. Myślałem, że miałem już wszystko wcześniej, a nie miałem niczego. - pocałował kącik jej ust, nie puszczając jej ręki. - Nie zostawię cię. Żadne z nas tam nie zginie - dodał twardo, jakby to była rzecz, której był tak pewny jak niczego innego.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 20:24

Nie wiedziała, dlaczego zdecydowała się z nim zostać. Chciała rozwiać jego wątpliwości, udzielić mu odpowiedzi na to niezadane pytanie, ale zwyczajnie jej dla niego nie miała. Czy powodem była tylko jej potrzeba bliskości? Po wszystkim, co przeszła na asteroidzie, nie była w stanie odsunąć się od drugiego człowieka, nieważne kim był, i wrócić do swojej starej znajomej samotności? A może nie chciała opuszczać statku, wiedząc, jak wygląda? Pobita i zniszczona przez te dwa, czy trzy dni spędzone w prawdziwej niewoli?
- Nie wiem dlaczego zostałam - przyznała. - To był impuls. Nie sądziłam, że się zgodzisz. Myślałam, że mi powiesz, że to nie jest najlepszy pomysł i odstawisz mnie na Illium, tak jak się umawialiśmy. Może po prostu za bardzo spodobał mi się statek, żeby nie spytać, czy mogę zostać.
Nie odsuwała głowy od jego klatki piersiowej, ale mógł usłyszeć, że się uśmiecha. Tak było łatwiej. Zmusiła się do pierwszego wyznania, a teraz reszta wylewała się z niej, jakby zbyt długo trzymana była pod ciśnieniem w szczelnym pojemniku. A dopóki Nazir na nią nie patrzył, a w jego głosie nie słyszała negatywnych emocji, mogła mówić dalej.
- Thessia była jak sen - przyznała cicho, odsuwając się w końcu lekko, skoro tego chciał i unosząc na niego niepewne spojrzenie. W jego oczach nie było jednak niczego, czego musiałaby się obawiać. - Jak wszystko, o czym marzyłam. Każdy dzień tam. Każda godzina z tobą.
Nigdy mu tego wszystkiego nie mówiła. Gdy decydowała się na wyznania, były one w języku, którego nie rozumiał. Wiele rzeczy mogło wywołać jej szczerość w tej chwili, ale raczej sam masaż nie miał na to zbyt wielkiego wpływu. Irene miała wrażenie, że to nadchodząca wielkimi krokami niewiadoma była przyczyną jej obecnej otwartości. Nie miała pojęcia, ile ona jeszcze potrwa i kiedy się skończy, a Francuzka wróci do dawnej siebie, skrajnie oszczędnej pod względem uczuciowym.
Wierzyła, że Nazir wierzy w swoje słowa. Czy ona sama też w nie wierzyła? Niekoniecznie. Nie mogła być tego tak pewna, jak był Khouri i on też nie powinien. Ale było ich czworo i może jeśli jakimś cudem dogadają się z Volyovą, ich szanse na przetrwanie wzrosną. Tak czy inaczej Irene zamierzała pilnować zarówno siebie, jak i jego. Zrobić wszystko, żeby jego obietnica pozostała prawdą. Żeby mogli dalej żyć.
Gdy pocałował kącik jej ust, Dubois zamknęła oczy, szybko znajdując drogę z powrotem do jego miękkich warg, gdy tylko skończył mówić. Jej pocałunek nie był krótki, przy okazji, ale długi i pełen przekonania.
- Przepraszam - wyszeptała potem cicho. - Za ten dystans. Zbyt długo mi zajęło zrozumienie, że nie jest potrzebny. Że przed tobą nie muszę się zamykać. I że nie chcę.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 20:52

- Cieszę się z takiego impulsu - odpowiedział z uśmiechem. Cokolwiek ją skłoniło do zostania na Crescencie, doprowadziło do tego, co mieli teraz. Z wielu powodów mogli przyznawać, że tkwili w nieprzyjemnej sytuacji, po tym co stało się w Szanghaju i co czekało ich niedługo, ale leżąc razem na łóżku ten ogrom problemów, który na nich czekał, był czymś, z czym warto było się zmierzyć. Normalność, o którą musieli zawalczyć, była tej walki warta tak długo, jak Dubois budziła się każdego ranka przy nim i każdego wieczora zasypiała obok. Galaktyka była tak wielka jak ich plany na jej zwiedzenie i to wystarczało, by mężczyzna z przekonaniem zapewniał ją o tym, że wyjdą z tego cali. Odzyskanie siebie nawzajem tylko po to, by niedługo z powrotem się utracić, było zbyt okrutną złośliwością losu by mógł objąć to myślami i rozważać na poważnie.
Thessia dla ich obojga była nie tylko odpoczynkiem. Wzbudzała uczucia, o których tylko wspominali, lawirując między trzema językami tak, jakby odkrywanie niektórych rzeczy było zbyt ryzykowne, by robić to w jednym. Ich krótkie wakacje były intensywne, wypełnione atrakcjami, śmiechem i nawet rodzinną atmosferą, jaką przynosiła obecność Shani, ucieszonej z ich przyjazdu całkowicie szczerze. Niepotrzebującej wiele by przyjąć Irene ciepło, z otwartymi ramionami i zaprowadzić ich oboje do miejsc, w których spędzała czas ze swoimi znajomymi. Dzielił ich miesiąc od czasu spędzonego w Lirii, a jednak z każdym, spokojnym dniem na Crescencie, Thessia była coraz bliżej w ich wspomnieniach, niesiona relaksem i miłością, z którą nierozerwalnie była związana.
Odwzajemnił jej pocałunek, zawierając w nim wszystko inne, czego nie zdążył jej powiedzieć, czego mógł nie wyrazić gdy ona otworzyła się przed nim całkowicie. Pokręcił głową gdy odsunęła się by wyszeptać przeprosiny, zamiast tego znów zamykając jej usta. W jego oczach nie było już głodu, który pojawiał się przy okazji szelmowskiego uśmiechu nieraz, ale całował ją mocno, jakby w ten sposób mógł przekazać jej swoją pewność siebie i tego, że cokolwiek nie czekałoby na nich niedługo, poradzą sobie z tym jak ze wszystkim innym.
- Nie musisz - odparował, przesuwając własne usta na jej policzek, składając pocałunek również na nim i następny na jej skroni. - Nie masz za co przepraszać. Nieważne co było wcześniej. Rozumiem.
Przytulił ją do siebie, przesuwając dłonią po jej ramieniu i stosunkowo chłodnej skórze. W kajucie było dość zimno, choć ubrana nie odczuwała tego wcale, ale teraz jej bluzka leżała tam, gdzie ją zostawiła, a przed zimnem chroniły ją tylko jego ramiona. Podniósł się na jednym łokciu, spoglądając na nią z góry z uśmiechem błąkającym się na ustach i niemal od razu przysunął z powrotem bliżej.
- Kocham cię - powtórzył, muskając jej policzek nosem gdy nachylił się, by pocałować płatek jej ucha.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 21:32

Nie miała pojęcia jakim cudem trafiła na kogoś takiego jak on. Gdyby chociaż w życiu zasłużyła sobie czymś, by los zesłał jej go w nagrodę, to by rozumiała. Ale ona nie była dobrym człowiekiem. A na pewno nie przed trafieniem na Crescenta. To tutaj nauczyła się empatii i dotarło do niej, że może jej na kimś zależeć bardziej, niż na samej sobie. I tutaj był też on. Miała rację, gdy mówiła mu jakiś czas temu, że uczynił ją lepszym człowiekiem, bo dokładnie to zrobił, choć oboje mieli sporo popełnionych grzechów, mniejszych lub większych. I jeśli istniało niebo, dla Francuzki raczej nie było tam miejsca. Ale mogła iść do piekła. Byle z Khourim.
Gdy podniósł się na łokciu, przyglądając się jej z góry, nie zastanawiała się już nad tym, czy przyczyną tego wzroku jest jej wygląd. Może to był właśnie jej błąd. Może gdyby wcześniej otworzyła się przed kimś, nie miałaby wątpliwości dlaczego ten ktoś z nią jest. Ale wszystkie poprzednie związki - choć wbrew pozorom takich, w które była szczerze zaangażowana na dłużej niż trzy dni, nie był zbyt wiele - nie miały teraz najmniejszego znaczenia. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby powiedzieć to wszystko komukolwiek innemu, niż Nazir. Absolutnie nie.
Słowa, które wypowiedział, tym razem nie wywołały w niej żadnego spięcia. Nie przyszło jej do głowy, że jest nienormalna i ostatnie pół godziny było błędem. Nie chciała uciekać. Nie odwróciła nawet wzroku, wbijając w niego swoje zielone spojrzenie, otoczone przez morze miedzianych włosów. Jej usta rozciągnęły się w końcu w uśmiechu, choć przez ostatnie kilkanaście minut mówiła rzeczy, które były dla niej zbyt trudne, by zrobić to na dłużej. W tej chwili, gdy Nazir zasłaniał jej światło lamp kajuty, a właściwie pochylony nad nią przesłaniał jej cały świat, nie potrafiła nawet myśleć o znajdowaniu się teraz w jakimkolwiek innym miejscu.
Uniosła rękę, znów przesuwając dłonią po jego policzku.
- Jestem twoja - powiedziała cicho, nawiązując do słów, które wypowiedział kiedyś na Thessii, w jednym z klubów. Nie pamiętała teraz w którym. Tańczyli wtedy, a gdy Nazir się odezwał, ją to całkowicie przerosło. Teraz wiedziała już, że miał rację. - A ty jesteś mój.
Obróciła głowę, by znaleźć drogę do jego ust, a potem uniosła się na łokciach, stopniowo zmuszając mężczyznę do wstania. Dawno zapomniała już o szampanie. Ten alkohol nie był im chyba pisany, bo za każdym razem zostawał zapomniany. Gdy Nazir stanął obok łóżka, zepchnięty z niego przez Francuzkę, ona podniosła się na kolanach na brzegu materaca, sięgając do koszulki, którą mężczyzna miał na sobie i ściągając ją z niego niespiesznie. W sumie spodziewała się, że jego profesjonalny masaż do czegoś podobnego doprowadzi, ale w życiu nie zakładała, że jej bariery nagle runą, bez absolutnie żadnej przyczyny. A gdyby teraz, po tych wyznaniach, miała ubrać się i pójść robić cokolwiek innego, chyba by tego nie przeżyła.
Gdy sypiali ze sobą na początku, jedyne, co Nazir o niej wiedział, to że jest o dziwo całkiem normalna. A ona o nim? Nic. Był jej odskocznią. Podobali się sobie z wyglądu, działali na siebie mocniej niż powinni, cała reszta była nieistotna. A teraz? Irene nie pokochała go za bycie tą odskocznią. Poznali się lepiej, niż mogli zakładać na początku swojej znajomości i żadne z nich tego nie żałowało. Ich droga była wyboista i niebezpieczna, ale Francuzka nie wyobrażała sobie, że miałaby iść inną.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 22:00

Ich pierwsze wyznania na Crescencie wydawały się tak samo nieaktualne, jak nieaktualne było ich pierwsze poznanie się na tym samym statku. Wyrzucone w złości i płaczu, we wściekłości i zmęczeniu ich obojga, i przeraźliwym strachu rudowłosej, nie były przyjemnym wspomnieniem, choć powinny nim być. Obecna chwila wydawała się być tym, czym Thessia była dla ich znajomości, pozbawiona goryczy, którą wcześniej każde z nich musiało przełknąć, skupiając na tym, co pozytywnego stało się pomimo nieszczęścia.
Słowa, którymi opisał Irene Weston na asteroidzie, lub listy gończe z jego zamazanymi podobiznami i wycinkami nagrań kamer monitoringu, nie sposób było zaakceptować w chwili takiej jak ta. Pasowały do zupełnie innych osób, z którymi nie mieli nic wspólnego nawet, jeśli to był obraz, w który wierzyło współpracujące z nimi Widmo.
Uśmiech, w którym wreszcie rozszerzyły się jej usta, był jedyną reakcją jakiej teraz potrzebował. Jaśniejszy niż gwiazdy, które teraz mijali, podróżując przez pustkę z prędkością, o której nie śniło się fizykom dwudziestego pierwszego wieku. Otaczały go cuda, z których prawdziwie liczyło się tylko jedno.
Drogę do jej miękkich, smakujących szampanem ust znał na pamięć. Spotykając ją w połowie, tęsknie odwzajemnił jej pocałunek, posłusznie podnosząc się do pozycji siedzącej przy szeleście opatrunku, na który nie zwrócił uwagi. Doby, które spędzali razem na Crescencie dały mu czas na rekonwalescencję, której potrzebował by wrócić do siebie. Całkowite zagojenie się ran i tak wymagało tygodnia, którego nie mieli, a do tego czasu medi-żel działał zbawiennie, a jej towarzystwo pozwalało mu całkowicie zapomnieć o tym, co doskwierałoby mu bez niej obok.
Nie śpieszył się, tak jak i ona, choć sam też złapał za swoją koszulkę i jednym ruchem zdjął ją z siebie, odrzucając na szafkę przy łóżku. Materiał przysłonił częściowo zegar, zamazując cyfry, lecz przebijając ich pomarańczowym blaskiem. Nie spuszczając jej z oczu, nie dostrzegał kieliszków, koło których znów niebezpiecznie blisko stanął i wyłącznie szczęśliwym zrządzeniem losu nie zrzucił na ziemię, pomniejszając już wybrakowany zapas o kolejne dwie pozycje.
Wsunął dłonie pod jej uda, podnosząc ją wystarczająco, by wchodząc na łóżko przesunąć ją dalej, robiąc więcej miejsca. Nie oderwał od nich dłoni, pochylając się nad nią by połączyć ich usta pocałunkiem, na który nie chciał dłużej czekać. Dwa wypowiedziane przez niego słowa opisywały wszystko to, co widziała w jego spojrzeniu na balkonie podczas gali lub na szczycie pomnika, na który nielegalnie wlecieli taksówką. Znał jej ciało na pamięć, jednak jego dłonie poruszały się po nim wolno, badając je każdego wieczora na nowo, znajdując sobie inne miejsca, do których pasowały tego dnia i o tej porze. Przerwał tylko na chwilę, zafascynowany kształtem jej ust, który dopełniał kształt jego własnych, jakby nie potrafił uwierzyć w to, że gdzieś w tym świecie znalazła się osoba taka jak ona.
Podniósł ją lekko, by dotrzeć do zapięcia jej bielizny i pomóc w zdjęciu jej, odkładając ją gdzieś w bok, na poduszkę łóżka, w którego poprzek leżeli w tej chwili i zsunął się niżej, przesuwając swoją uwagę z jej ust na szyję, z szyi na dekolt, wyznaczając szlak, którym podążała za jego dotykiem jej gęsia skórka.
Z każdą spędzoną z nią minutą znajdował setki powodów, dla których był w miejscu, któremu żadne inne nie było w stanie dorównać.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 22:43

Mógł zostawić ją Hamesowi i niczym się nie przejmować. Wykonać misję w planowanym czasie, nie wcześniej, tylko po to, żeby szybciej ją stamtąd wyciągnąć. Mógłby wrócić do pracy w oddziałach B i dalej żyć swoim poprzednim życiem, nigdy nie zaznawszy tego szczęścia, jakie mu dawała jej obecność. Ona też mogła zgłosić go komu trzeba i dostać to pół miliona, za które spokojnie przeżyłaby wiele następnych lat. Zabraliby go do więzienia, choć bardziej prawdopodobnie zastrzelili za zdradę, a ona miałaby swoje kredyty i dalej plątałaby się z nimi w samotności, w drogich sukienkach, po największych kasynach. Zaskakująco obie opcje wiązały się ze śmiercią drugiej osoby. Byli od siebie zależni bardziej, niż zdawali sobie sprawę.
Irene chyba nigdy nie czuła się tak, jak w tej chwili. Potrafiła czerpać przyjemność z fizycznej bliskości drugiego człowieka tak samo, jak ze wszystkiego innego. Czasem miała ona dla niej większe, czasem mniejsze znaczenie. Gdy była z Houndem, nie miała żadnego. Ale tutaj... coś się zmieniło. Nie umiała określić co takiego. Zawsze była wygłodniała dotyku dłoni Khouriego, zawsze tęskniła za pocałunkami, za jego ustami przesuwającymi się po jej jasnym, nieoszpeconym przez blizny ciele. Za spojrzeniem, które rozpalało w niej ogień i odbierało jej rozsądek. Ale teraz coś było zupełnie inaczej. Nie potrafiła tego nawet określić. Czuła się naga jeszcze zanim ją rozebrał, drżała jeszcze zanim ją dotknął, tak jakby zrzucenie wszystkich barier w jakiś sposób wpływało na nią też teraz. To wyznanie znaczyło dużo więcej, niż poprzednie, któremu towarzyszyły łzy i które wypowiedziała tylko dlatego, że nie chciała, żeby wszystko się posypało. Faktycznie, mieli spory problem z pierwszymi razami.
Choć jeśli chodziło o łóżko, w nim rozumieli się od samego początku.
Jej westchnięcie odbiło się od ścian kajuty, gdy przeczesała paznokciami włosy z tyłu głowy Nazira. Jego gorący oddech przesuwający się w dół jej klatki piersiowej, jego dłonie badające każdy skrawek jej ciała - Francuzka miała wrażenie, że to wszystko dzieje się po raz pierwszy. Uniosła lekko biodra w górę, pozwalając mu ściągnąć z siebie resztę ubrań, a potem poddała się mu całkowicie, nigdy chyba nie czując takiej pewności względem drugiej osoby, jak teraz.
Wyjątkowo niczego nie pospieszała. Z reguły jej cierpliwość była na wykończeniu jeszcze zanim pokłady cierpliwości Nazira były choćby początkowo naruszane, ale nie dziś. Dzisiaj nic jej nie goniło. Badała dotykiem znajomy kształt jego ramion, mięśni rysujących się pod już nie tak idealną, pobliźnioną skórą jego pleców. Był jej, był dla niej. I w tej chwili nie potrafiła zrozumieć, skąd brały się przedtem jej opory. Chyba po prostu nigdy nie spotkała nikogo takiego jak on. I nieważne w jakie bagno był zanurzony teraz po szyję, Irene nie zamierzała go w tym zostawić. Nie wyobrażała sobie w ogóle, że mogłaby to zrobić. Byli dla siebie wszystkim i dopiero teraz to do niej docierało. Naprawdę potrzebowała dużo czasu, żeby zrozumieć swoje uczucia, ale gdy to się już stało, zaczęła pojmować jak zbędne były wcześniej jej obawy. Kto wie, może ten miesiąc rozłąki był im właśnie po to potrzebny. Jeśli faktycznie nic nie działo się bez przyczyny, to było jedyne wyjaśnienie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

12 sty 2019, o 23:15

Coś się w niej zmieniło, co sprawiło, że powtórzone przez niego słowa wywołały w niej zupełnie inne uczucia. Rozumiał to, widział zmianę w jej zielonych oczach gdy zatrzymywał się, spoglądając na nią z góry. Nie miał nic do dodania, bo nie było słów, którymi lepiej mógłby wyrazić wszystko to, co czuli oboje. Tylko dotyk.
Zatrzymał się, z powrotem znajdując się nad jej twarzą i wyciągając do niej jedną rękę. Pogładził ją po policzku, równolegle do linii żuchwy, natrafiając na okalające jej twarz, rude włosy, których część rozrzucona była po zmiętej pościeli. Opuszek jego palca zatrzymał się na jednym piegu, zdobiącym jej kość policzkową, ledwie wybijającym się ponad naturalny koloryt jej skóry teraz, gdy jego plecy zasłaniały lampy kajuty, przykrywając ją cieniem. Żadne z nich nie musiało się śpieszyć. Głód w jego oczach nie był tym, który testował jego cierpliwość i ograniczał wszystkie jej pokłady, zmuszając do działania.
Wtulił twarz w zagłębienie jej szyi, czując wypełniający powietrze dookoła zapach konwalii, znajomy i niezmienny od ich pierwszego spotkania. Błąkająca się po jej ciele dłoń pobudzało jej ciało do drżenia, które unosiło kąciki jego ust w uśmiechu. Sprawianie jej przyjemności zawsze wydawało się dawać mu więcej satysfakcji niż uleganie jej pośpiechowi, którego teraz nie musiał się obawiać. Nie potrzebowali chwili zapomnienia i powrotu do codziennych obowiązków, poznawali się na nowo.
Być może gdyby nie miesiąc rozłąki, nie zrozumiałaby tego tak dobrze. Może spędzaliby ze sobą czas, powoli decydując się na coraz śmielsze wyznania, a może coraz częściej korzystając z języka, który rozumieli oboje. Ale jeśli byli na ścieżkach wytyczanych im przez los i wszystko miało swój powód, by się wydarzyć, to być może tego potrzebowali oboje by zrozumieć w pełni wagę drugiej osoby we własnym życiu. Być może wciąż wahałby się nad zostawieniem wojska wbrew jej prośbom i swoim obietnicom, a ona wciąż zastanawiałaby się nad ucieczką gdy to, co działo się na Crescencie stawałoby się zbyt przytłaczające.
Stłumił jej jęk pocałunkiem, który oddzielał ich kotarą od gdybań i różnych innych możliwości. Zostały na ziemi, koło wojskowych butów rzuconych blisko naczyń z szampanem, do którego mieli takie szczęście, jak do wspólnego oglądania vidów i nie wróciły do ich łóżka gdy jej ciałem przeszedł dreszcz, a z ust wydobyło się westchnięcie.
Nie wypuszczał jej z objęć, nie potrafiąc, lub nie chcąc z początku, uspokoić własnego oddechu. Mruknął w coś jej splątane włosy, ujmując jej podbródek dłonią i obracając w bok, odsłaniając policzek i skroń, które pocałował, każde z osobna, kładąc się obok. Wsunął wolną rękę pod jej talię, przysuwając ją do siebie, lub na siebie, otwierając po dłuższej chwili oczy i uśmiechając się szerzej, gdy jego wzrok natrafił na jej twarz, oddaloną zaledwie o centymetry.
- Przynosi szczęście, mówisz - mruknął półprzytomnie, przesuwając palcami wzdłuż jej kręgosłupa, wypowiadając zapewne część myśli, które przetaczały się teraz w jego głowie. - Muszę częściej robić ci masaż.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

13 sty 2019, o 00:04

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nazir też zachowywał się inaczej. Widziała coś nowego w jego oczach, coś, czego nie było przedtem. Patrzył na nią, widząc chyba więcej, niż ona widziała kiedykolwiek, nawet ze swoim Vertigo. I z jakiegoś powodu miała wrażenie, że teraz w kontaktach z Khourim ten implant nie był jej do niczego potrzebny. Nadal nie zamierzała mu o nim mówić, zwłaszcza, że w tej chwili fakt posiadania, czy też nieposiadania wszczepu w żaden sposób chyba nie wpływał już na ich związek.
Jeszcze jakiś czas temu nie nazywałaby tego w ten sposób. Może stwierdziłaby, że to romans. Szybki i intensywny, jak wszystkie. Sądziła, że wcześniej czy później rozejdą się, każde w swoją stronę. Związek - to było coś więcej. Coś, co mieli teraz. I nawet jeśli jej zduszone pocałunkami jęki nie brzmiały inaczej niż zwykle, to wszystko, co działo się w środku, w jej głowie, z jej ciałem, wszystko było zupełnie nowe, a jednocześnie tak niesamowicie znajome.
Jej zielone spojrzenie przesuwało się po znajomych bliznach na jego twarzy, gdy się odsuwał, choćby na moment. Patrzyła na te ostre rysy twarzy, które tak zniechęcały ją na początku, a które teraz kojarzyły się jej tylko z siłą jego charakteru. Na te szare oczy, tak ciepłe, gdy ich wzrok padał na nią. Na dobrze znajomy kształt jego ramion, przez ostatni miesiąc zgarbionych pod ciężarem problemów. Na kształt ust, już nie wykrzywionych w niezadowoleniu, ale szukających tych miejsc na jej ciele, do których jeszcze nie znalazły drogi, albo do których znały ją doskonale.
Kochała go. I po raz pierwszy w życiu ta myśl jej nie przerażała.
Zamknęła oczy, gdy Nazir złożył dwa pocałunki z boku jej twarzy i położył się obok niej. Wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze z płuc, usiłując uspokoić oddech tak samo jak on. Sądziła, że po prostu ją przytuli, ale gdy wciągnął ją na siebie, podniosła powieki z zaskoczeniem, opierając się o jego klatkę piersiową. W jej oczach błysnęło rozbawienie, ale ułożyła się wygodnie, podpierając brodę na dłoniach, splecionych na jego mostku. Rude włosy spływały po jego prawym ramieniu na łóżko obok, gdy przyglądała się mu w milczeniu, dopóki on pierwszy się nie odezwał. Uśmiechnęła się do niego ciepło, przez dłuższą chwilę nie odpowiadając.
- Musisz - przyznała w końcu.
Dużo mówiła przedtem. Może jakiś czas temu stwierdziłaby, że to było więcej, niż Nazir powinien wiedzieć, ale teraz wiedziała, że było to dokładnie tyle, ile trzeba. Czy przyciągnęła tym samym nieuniknione bliżej? Czy może tak jak dotąd nie sprowadziła na niego najgorszego, tak nie zrobi tego też teraz? Podciągnęła się lekko, by pocałować go znów, jeszcze jeden raz, nic nie dodając. Może teraz przyszedł czas na milczenie. Tym razem to ona wtuliła się w jego szyję, nieruchomiejąc. Zamknęła oczy, wciągając do płuc znajomy zapach, mieszający się z konwaliową wonią jej olejków do włosów.
Coś było inaczej. Nie umiała określić co, ale jednego było pewna - tak powinno być już dawno temu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

13 sty 2019, o 00:34

Muskał dłonią jej kręgosłup, przesuwając palcami po nagiej skórze, obserwując ją tym razem z dołu z tajemniczym uśmiechem na ustach. Cokolwiek się między nimi zmieniło, nie powiedział ani słowa, ale wydawał się to rozumieć. Może tak wyobrażał sobie chwilę, w której wyzna jej miłość, a ona w radości opowie mu tym samym. Nie to, co stało się wcześniej, czego nie można było nazwać szczęśliwym momentem - nie bez ciężkiej do przełknięcia pigułki, przez którą ciężej było doceniać wszystko inne, w tym powrót do siebie.
Przyglądał jej się w zamyśleniu, nie psując chwili zbędnymi słowami. Światło tym razem padało na jej głowę, podświetlając płomiennorude włosy, opadające na kołdrę i jego klatkę piersiową. Drugą dłonią odgarnął część z nich za jej ucho.
Westchnął, rozglądając się, gdy przyszło do niego otrzeźwienie. Zerknął na zegarek, ale nie dowiedział się niczego nowego bo cyfry zakrywała jego koszulka, a omni-klucza jeszcze nie założył, więc pogodził się z nieświadomością tego, która była godzina i ile czasu już upłynęło.
- Ciekawe ile im jeszcze zejdzie na Noverii - rzucił, wracając myślami do tego, co rozgrywało się teraz gdzieś w innej części galaktyki, po czym uśmiechnął się szerzej, z sobie znanych tylko powodów. - Widmo na pewno będzie pod wrażeniem, jeśli powiemy mu, jak spędzaliśmy czas gdy on walczył o życie na jakimś zadupiu.
Parsknął śmiechem, chwytając ją w talii dla asekuracji. Jego ramiona i plecy napięły się, gdy podniósł się nagle, odrywając od ciepłej pościeli i siadając na łóżku, marszcząc lekko brwi gdy odczuł efekt tego ruchu w częściowo zaleczonej ranie na brzuchu. Objął ją, trzymając przy sobie i jeszcze nie pozwalając się ubrać, przynajmniej przez chwilę.
Barka zajęła im zaledwie kilka godzin planowania i martwienia się, a potem może maksymalnie pół godziny wykonania, od jej wejścia do śluzy po wyjście - tyle, ile pewnie samo lądowanie na powierzchni planety zajęło Elpis po tym, gdy pozostała dwójka wleciała do nowego systemu. Może już udało im się dopaść Jeffersona, tylko oni nie byli w stanie dostać wiadomości w tunelu Przekaźnika. Tak czy inaczej, ich zadanie okazało się znacznie łatwiejszym niż przewidywali i odbyło się bez żadnych komplikacji, poza pominięciem omni-klucza z zabieranych rzeczy. Przy wszystkich innych ich problemach i konsekwencjach poprzednich potknięć, to wciąż mogli z czystym sercem zaliczyć jako sukces.
- W razie czego na pokładzie musiałaś poradzić sobie z oddziałem uzbrojonych żołnierzy - mruknął w jej włosy, znów wtulając twarz w jej szyję, dłońmi gładząc skórę na odkrytych plecach, na które opadły rude pukle. - I nie zdążyliśmy na pierwszą barkę, tylko na drugą.
Gdy się odsunął, zobaczyła jego rozbawienie. Rozdzielając się, w praktyce zapewnili sobie małe wakacje i odpoczynek od tego wszystkiego, a nie całodobowe zamartwianie tym, czy przeżyją następny tydzień, o które pewnie podejrzewał teraz poważniejsze i skupione na zadaniu Widmo.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

13 sty 2019, o 00:58

Jej uśmiech poszerzył się znacząco. Widmo nie miał pojęcia, co działo się między nimi, a na pewno nie oficjalnie. Mógł się domyślać, mógł nawet spytać swojej SI, która zadałaby to samo pytanie Isis, a ta odpowiedziałaby konkretnie, rozwiewając jego wątpliwości. Pamiętała, że dla tamtych dwojga wciąż są parą psychopatów, więc w sumie w ich oczach musieli pasować do siebie wyjątkowo dobrze.
Gdy Nazir usiadł, chciała sięgnąć po ubrania, ale jeszcze trzymał ją w miejscu. Zamiast tego przesunęła więc dłonią po jego klatce piersiowej, w stronę brzucha, przyglądając się tej różnicy w kolorze ich skóry, którą tak lubiła.
- Masz prawo do odpoczynku po tym wszystkim, co przeszedłeś - stwierdziła z przekonaniem. - Powinieneś w ogóle mieć tygodniowy urlop od wszystkiego. Czas, żeby poczuć się lepiej. Wyleczyć rany. Spędzić go ze mną, na przykład tak jak teraz. A ile dostałeś? Kilkanaście godzin, i to tylko przez to, że lecimy przez przekaźnik.
Wcale nie miała ochoty wstawać. Mogłaby leżeć tak przez kolejną godzinę, albo nawet siedzieć, czuć jak jego dłonie wywołują ciarki na jej skórze, czuć gorący oddech na szyi, spojrzenie przesuwające się po jej nagim ciele. Ale nie mogli. A przynajmniej Nazir nie mógł.
- Było ich sześciu - odparła cicho, z rozleniwieniem spowodowanym jego bliskością. - Rozbroiłam ich wszystkich nowo poznaną sztuczką, a potem obezwładniłam wskakując im na plecy i gryząc po kostkach i zabrałam sprzęt. A na końcu nasprejowałam na barce napis PRZYMIERZE TO DZIWKA.
Wyciągnęła ręce w górę, przeciągając się jak kot, gdy odsunął się od niej na tyle, by mogła to zrobić. Potem wstała, rozglądając się za swoimi ubraniami. Najpierw jednak zauważyła dwa kieliszki na podłodze, które po chwili namysłu podniosła i podała jeden Nazirowi. Napiła się, zgrzana i spragniona, jeszcze zanim się ubrała. Może robiła to celowo, pozostawiając ten widok dla Khouriego na następne kilka chwil. Może nie. W końcu odstawiła jednak puste naczynie na szafkę nocną i zaczęła nakładać na siebie rzeczy, które przedtem mężczyzna z niej zdjął.
- A ty w tym czasie co? Siedziałeś sobie i zdrowiałeś po prostu? - spytała, przeciągając czarną bluzkę przez głowę. - Też musisz sobie wymyślić emocjonującą historię. Powiedz, że ci szwy puściły i wypadła ci wątroba - zaproponowała, uśmiechając się do Nazira szeroko. Zakładając, że też już wstał, podeszła do niego i stanęła na palcach, unosząc głowę w oczekiwaniu jeszcze jednego, ostatniego pocałunku. - Ale że już ci lepiej, więc nie muszą się martwić.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

13 sty 2019, o 01:55

- Dokładnie, aktywny wypoczynek, to jest to - odpowiedział z przekonaniem, chętnie dokładając swoje cegiełki do tworzonej przez nich historii, w której absolutnie żaden fragment Widmo z Volyovą nie uwierzą, jeśli wypowiedzą to w ten sposób, w którym mówili o tym teraz. - Wciąż jeszcze nie wydobrzałem, ale zacisnę zęby i polecę z wami walczyć z nieznanym.
Nie przeszkadzała mu świadomość tego, że może chciałaby wstać i się ubrać, wciąż obejmował ją jak wcześniej, korzystając z tego, że znalazła się na jego kolanach i chwilowo wciąż była na wyciągnięcie ręki.
Pokręcił głową z rozbawieniem, gdy jej opowieść obrała nieco inny kierunek, ale odchrząknął, łącząc fakty odpowiednio szybko, by jakoś ją uzupełnić o swoje trzy grosze.
- Klasycznie - skomentował hasło, które postanowiła wysprejować. - Niestety gonił nas krążownik, więc na Crescenta wskakiwałaś w locie, unikając promieni lasera śmierci.
Uśmiechnął się szerzej gdy podniosła ręce i przeciągnęła się, przesuwając dłońmi wzdłuż jej talii, ale z roztargnieniem nie dostrzegł jak mu się wymyka, wstając. Westchnął przeciągle, uznając, że to dobry moment by samemu też się ubrać. Jego spodnie nie leżały zbyt daleko, więc złapał je od razu, na oślep, przyglądając się jej podejrzliwie gdy złapała za szampana, nie śpiesząc się do przykrycia czymkolwiek. Jemu to na pewno nie przeszkadzało. Odebrał od niej kieliszek chłonąc ją spojrzeniem, upijając łyka napoju ukradkiem, gdy przeciągała przez głowę swoją bluzkę.
- Może któryś z sześciu żołnierzy przedostał się za tobą na Crescenta i okazał się zmodyfikowanym genetycznie pół-cyborgiem, którego musiałem zabić przy użyciu ołówka? - zagadnął w odpowiedzi, najwyraźniej nieusatysakcjonowany wystarczającym poziomem emocji, jaki gwarantowała wypadająca wątroba. - Chyba widziałem to kiedyś w vidzie. Myślisz, że ogląda tanie, ludzkie filmy?
Zapiął wreszcie spodnie i, wstając, zdjął koszulkę z zegara odsłaniając godzinę - piątą dwa w Prezydium. Czas, który mieli do wylotu z Przekaźnika powoli się kurczył, ale wtedy zawsze mogli po prostu sprawdzić komunikatory i wlecieć w następny tunel, do kolejnego układu, upewniając się przy tym, czy Przymierze ich śledziło, czy udało im się zbiec. Włożył ją na siebie, przysłaniając opatrunek, zza którego możliwie miała strzelać w ich historii wątroba.
Uśmiechnął się szerzej gdy stanęła na palcach, obejmując ją odruchowo w talii.
- Powinniśmy napisać książkę - przyznał, nachylając się ale czekając chwilę, nim złożył na jej ustach ten pocałunek, na który czekała. - Albo scenariusze do vidów. Byłyby lepsze niż wszystko co oglądamy.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

13 sty 2019, o 11:07

- Ołówka? - powtórzyła z powątpiewaniem i pokręciła głową. Nazir był zdolny, ale chyba nie aż tak. Do takich widowiskowych umiejętności jeszcze trochę mu brakowało. Niewiele, ale zawsze. - Na pewno ogląda. Skądś musi znać te wszystkie ludzkie przysłowia.
Pocałowała go w końcu, przyciągając jego głowę do siebie, bo nie chciała już czekać. Musieli wyjść poza ten moment, gdzie byli odcięci od świata i zatopieni tylko w swoich oczach, w uczuciach na których bardziej szczere niż kiedykolwiek wyznanie sobie pozwolili. Nieistniejące zasłony, za którymi skryli się lądując w łóżku, teraz opadły, a do nich wróciła świadomość, że znajdują się na Crescencie, w kajucie kapitańskiej, a nie we śnie. Choć Francuzka wciąż miała problemy z uwierzeniem w to, że naprawdę udało się jej otworzyć i nie znajdowała się jeszcze w swojej kwaterze, potajemnie przepakowując zawartość szafek do walizki.
- Wystarczyłoby opisać naszą codzienność, żeby stworzyć coś mało wiarygodnego, ale nadającego się na vid - zaśmiała się cicho. - Ciekawe, kto by mnie grał. Może Ines Bisset.
Chyba nie było teraz niczego, co mogłoby zepsuć jej nastrój. Miała wrażenie, że unosi się kilka centymetrów nad ziemią. I już nawet wspomnienie poprzedniego razu, gdy zmusiła się do wypowiedzenia tych słów, w roztrzęsieniu i przerażeniu, przestało jej aż tak przeszkadzać. W końcu doprowadziło ostatecznie do tego, co mieli teraz. A tej chwili nie miała absolutnie niczego do zarzucenia.
Odsunęła się od Nazira, skoro już i tak wstali z łóżka i przeszła do łazienki, w której kiedyś zostawiła swoją szczotkę, tak samo jak kilka innych niezbędnych na co dzień rzeczy. Nie zastawiła jej tysiącem dziwnych płynów i kosmetyków do wszystkiego, ale podstawowe tu miała, mogła więc teraz rozczesać splątane włosy. Pokręcone wcześniej przez warkocz, teraz rozprostowały się nieco. Nie była to może najbardziej staranna fryzura, jaką Francuzka potrafiła zrobić, ale nie chciała ich spinać, skoro nie musiała.
Przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze, które uśmiechało się do niej lekko. Dotąd najlepiej czuła się, gdy wokół niej dudniła głośna muzyka, alkohol albo narkotyk krążył w jej krwiobiegu, a ona w całkowitej beztrosce oddawała się temu, co przynosiła noc. Gdy miała na sobie coś przyciągającego spojrzenie, staranny makijaż, ułożone włosy. Teraz nie zgadzał się praktycznie żaden z tych warunków, a Irene i tak czuła się, jakby nigdy dotąd w swoim życiu nie doświadczyła naprawdę szczęścia. Może przesadzała. Może było to dla niej tak nietypowe, że nie umiała przejść nad tym do porządku dziennego. Ale nie umiała przestać się uśmiechać.
- Chcesz coś zjeść? - zaproponowała, wychodząc z łazienki. Od ich śniadania minęło już te kilka godzin.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”