Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Crescent

16 wrz 2018, o 09:07

- Wiem - odparła, unosząc lekko brwi w wyrazie, jakby było to oczywiste. Jej usta rozciągnęły się w uśmiechu, gdy ją po raz kolejny już dzisiaj pocałował. Jeśli nie zdołał tego zauważyć, to musiał to poczuć. Uśmiechała się pierwszy raz od trzech dni. Nie potrzebowała niczego poza Nazirem, żeby znaleźć w sobie z powrotem odrobinę radości, którą myślała, że straciła razem z nim.
Było wiele tematów, które powinni poruszyć, jak chociażby Shani i Thessia. Irene chciała opowiedzieć mu o małym, nowiutkim statku, ktory ukradła tylko po to, żeby dolecieć do jego kuzynki, ale nie chciała psuć mu już dziś nastroju. Chciała powiedzieć mu jak go znalazła, porozmawiać o naprawach Crescenta. Ale każdy z tych tematów w konsekwencji prowadził do innych, mniej przyjemnych, które za moment przypomniałyby mężczyźnie w jakim momencie życia tak naprawdę się znajduje i ile rzeczy zrobił nie tak. Może jutro. Teraz pozwoliła się ponownie przyciągnąć, wyjmując jednocześnie włosy spod ciemnej koszulki. To nie był czas na opowieści i pytania, których wcale nie miała do niego tak mało. Łącznie z tym, które zadała mu chwilę po wejściu do tej kajuty, a na które odpowiedzi nadal nie otrzymała.
- Nie będziesz wyglądał gorzej - obiecała, wsuwając się w jego ramiona. Pościel pachniała znajomo, ale wszystko i tak otaczał teraz zapach konwalii, którego brakowało jej przez ostatnie godziny. - Byłam ostrożna przecież.
Wtuliła się w niego, unosząc jeszcze jednak głowę tak, by przez moment móc na niego patrzeć. Dużo czasu zajęło jej przyznanie się do uczuć, które wobec niego miała, ale gdy już to zrobiła, każde z wypowiedzianych przez nią słów na stałe odbiło się w jej oczach. Nie musiała niczego powtarzać, ani dodawać. Khouri wiedział.
- Może użył innego słowa, bardziej sensownego, tylko translator zmienił na sympatię - odparła z rozbawieniem. - Ale myślę, że on wie. Ma czasami strasznie... świdrujące spojrzenie. Były momenty, kiedy wpatrywał się we mnie, a ja miałam wrażenie, że czyta mi w myślach. Chociaż to ja przecież to robię - uśmiechnęła się. Nazir nie wiedział o jej implancie, ale chyba nie chciała mu o nim mówić. Zrzucanie wszystkiego na szósty zmysł, przeczucia i intuicję było lepszym rozwiązaniem. Westchnęła cicho. - Myślę, że nie przedstawiłam się im z najlepszej strony. Mogłam wyjść na socjopatkę.
Przesunęła palcami po klatce piersiowej mężczyzny, zatrzymując dłoń, gdy dotarła do dużego opatrunku. Coś zbyt często byli ranni. Los dał im chwilę wytchnienia na Thessii, gdzie Khouri mógł ubrać się w drogi garnitur, a ona w równie drogą sukienkę i gdzie oboje wyglądali lepiej, niż kiedykolwiek. Wtedy czuła się, jakby była w końcu na właściwym miejscu - teraz miała wrażenie, że żyje dwa życia, jedno tamto, drugie to obecne. Któreś z nich było bardziej prawdziwe i wolała nie zastanawiać się, które.
- Jak nie podoba ci się sympatia, to jak nazwałbyś swoją technik? - spytała. - I co z moim awansem?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 wrz 2018, o 12:03

Przeciągnął się z trudem, poprawiając ułożenie poduszki pod głową. Ostrożność ostrożnością, ale niektórych rzeczy nie dało się zrobić bez konsekwencji następnego dnia, nie w tym stanie. Jego uśmiech potwierdzał tylko jak mało go to obchodzi w tej chwili, nawet jeśli okaże się, że ledwo doczołga się do Elpis a Widmo spojrzy na nich tym swoim świdrującym spojrzeniem.
- Może wie. Dużo zrobiłaś żeby mnie znaleźć - odrzucił cicho, odgarniając kilka opadających na jej twarz włosów do tyłu, z powrotem na poduszkę. - Znając życie dodał to sobie do listy zagadek do rozwiązania. Pewnie siedzi i stresuje SI wpatrując się w pasek postępu ich hakowania.
Byli tak bardzo odlegli od tego, jak tylko się dało. Irene doprowadziła ich z daleka od Ziemskiej orbity. Dryfowali w jakiejś części układu Słonecznego, pomiędzy pasmami, po których poruszały się statki kosmiczne i sondy, po środku pustki.
- To chyba teraz najmniejszy z naszych problemów - podsumował, przenosząc dotąd nieobecny, utkwiony w ścianie wzrok na wpatrujące się w niego tęczówki. Przez dłuższą chwilę po prostu ją obserwował, trzymając nieustannie w objęciach.
Jej pytanie sprawiło, że zaśmiał się, ale nie odpowiedział na żadne z nich z początku. Obie były kłopotliwe. Nigdy nie chował się z ich relacją gdziekolwiek, gdzie się udali, ale też znał granice, których wolała się trzymać. Widmo nie był kolejnym klubowiczem ze szklanką alkoholu w ręku, Volyova nie była jego ubraną w elegancką sukienkę towarzyszką. Czy był sens maskowania się przy tamtej dwójce, kiedy, tak jak powiedział, mieli sto razy gorsze problemy na głowie? Może nie. Ale dla bezpieczeństwa odpowiedział tylko na drugie, maskując pierwsze śmiechem.
- A kim chciałabyś być? - odparł pytaniem na pytanie, uśmiechając się pod nosem. - Możesz być zastępcą kapitana. Chyba wyżej się nie da, musiałabyś mnie zastąpić.
Sama idea ich hierarchii była absurdalna i kompletnie niepotrzebna. Nawet Khouri sprzeciwiał się temu, żeby Isis nazywała go kapitanem, ale czasem potrzebowali pustych, nic niewartych tytułów w rozmowach z ludźmi, którzy za ich pomocą rozumieli świat lepiej.
- Jeszcze trochę i zostaniesz pilotem.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

16 wrz 2018, o 12:39

Uśmiechnęła się, wyobrażając sobie Widmo wpatrzone w jakiś panel na Elpis, w milczeniu poganiające biedną SI swoim znaczącym spojrzeniem. Pasowało to do niego, choć Irene podejrzewała, że też mógł potrzebować trochę odreagowania i po tym, czego się dowiedział, a co tak nim wstrząsnęło, mógł zareagować zupełnie inaczej po opuszczeniu przez nich pokładu jego statku. Uśmiech zrzedł jej nieco, a wzrok Irene przeszedł na wylot przez Nazira, gdy coś się jej przypomniało.
- Zostawiłam broń na Elpis - stwierdziła. - Położyłam na szafce w stacji medycznej i jej nie zabrałam.
Po chwili załamania nad swoją pamięcią wzruszyła jednak ramionami i wróciła myślami mniej-więcej do chwili obecnej. To nie było tak, że rozstali się z Viyo na zawsze i mogła się pożegnać ze strzelbą, która okazała się zaskakująco skuteczna. Poza tym zabrała też coś od zielonowłosej, razem z omni-kluczem odszyfrowywanym teraz przez dwie sztuczne inteligencje. Chciała sprawdzić, co to było. Wystrzał z tej broni był pierwszym, co rzuciło nią o ścianę, mimo, że przecież miały ochraniać ją tarcze.
Kolejne słowa Nazira wybudziły ją z zamyślenia, z powrotem przywołując uśmiech na jej usta i do jej oczu.
- Tak jak mówiłam, musielibyśmy się zamienić - powtórzyła zdanie, którym odpowiedziała wtedy turianinowi. - Mogę być zastępcą. Podoba mi się to. Odpowiedzialne stanowisko dla odpowiedzialnej osoby.
Przeciągnęła się, ukrywając tym samym rozbawienie. Chyba była ostatnim, kogo można by nazwać tym określeniem. Wiedziała jednak, że jakiekolwiek stanowiska na tym statku to były tylko nazwy. Nie mieli hierarchii, poza jednym drobnym faktem, że to Khouri podejmował ostateczne decyzje odnośnie Crescenta. Uruchomiła omni-klucz i przygasiła światło w kajucie, pogrążając cały bałagan i ich samych w lekkim półmroku.
- Pilota już masz - zauważyła, przytulając się z powrotem. Podciągnęła kołdrę wyżej, chowając się pod nią prawie z całą głową. Wreszcie było jej po prostu ciepło, nie zimno po prysznicu i gorąco z targających nią emocji. Przez chwilę milczała, zastanawiając się, czy powinna poruszyć niewygodny temat Isis. Bała się, że zepsuje Khouriemu nastrój przed snem. Ale przecież to było ważne. - Powinieneś z nią porozmawiać. Bardzo się o ciebie bała. To wizja utraty ciebie zmusiła ją do złamania twoich zakazów i skontaktowania się ze mną. Potem stresowała się, że będziesz na nią zły - oparła głowę o ramię Nazira. - Myślę, że tak samo jak ja, nie wiedziałaby jak funkcjonować bez ciebie. Odkąd mnie przywiozła na Ziemię, była ze mną przez cały...
Zamarła, otwierając oczy i spoglądając w półmroku na swój lewy nadgarstek, na przedramię ręki opartej o klatkę piersiową mężczyzny. Dała SI dostęp do swojego omni-klucza, nie prosząc jej, by go opuściła, kiedy wrócili na Crescenta. Otworzyła się przed nią później, w kokpicie, ale niekoniecznie chciała być podsłuchiwana podczas pełnej emocji rozmowy z Khourim. I potem.
- Isis, czy ty nadal wszystkiego słuchasz? - spytała cicho, powoli, bojąc się odpowiedzi, która nadeszłaby natychmiast, gdyby była twierdząca.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 wrz 2018, o 13:31

Machnął ręką na pozostawioną tam broń - to było oczywiste, że jeszcze się spotkają. Jak nie oni będą tego chcieli to Widmo z pewnością. Poza tym, Viyo nie wydawał się być typem, który zawłaszcza sobie strzelbę, mając prawdopodobnie swój własny, mały arsenał.
- Ja nie mam pancerza. Ani niczego. Zostało w Szanghaju - odparł, tracąc beztroską błogość, z którą leżeli na łóżku dotychczas. Zdawał sobie z tego sprawę, więc przytulił ją do siebie mocniej i zamknął na chwilę oczy. - Załatwimy to jutro. Mam kilka pomysłów.
Dioda przy wyłączonym ekranie migała gdzieś nisko na ścianie, przypominając o tym co przeglądał gdy weszła do kajuty. W jego stanie i tak ciężko było pakować się do walki w najbliższym czasie, ale bez pancerza to było niewykonalne. Miał na pewno jakiś sprzęt, który został w skrzyniach, ale wątpliwe, by wśród broni, pochłaniaczy ciepła i różnych innych, mniej lub bardziej przydatnych rzeczy znalazł się drugi pancerz bojowy takiej jakości, jakiej był jego stary.
Kiwnął głową gdy wspomniała o Isis. Nie mieli okazji ze sobą porozmawiać, poza krótką wymianą zdań gdy weszli na statek. Nie miał urządzenia, na który mogłaby wysyłać wiadomości, sprawdzając jak się czuje. Wchodząc do kajuty praktycznie był od niej odcięty i chyba to wywołało w nim odrobinę poczucia winy. Milcząc, czekał na to, że SI się odezwie - tak jak zresztą Irene. Omni-klucz nie wydobył z siebie syntetycznego głosu Isis. Opuściła jej urządzenie, a przynajmniej moduł odpowiedzialny za nasłuch i odtwarzanie.
- Porozmawiam z nią - przytaknął, kiedy SI się nie odezwała. Westchnął ciężko, gładząc skórę na ramieniu leżącej naprzeciw Francuzki, wsuwając dłoń pod kołdrę, którą prawie całkowicie była przykryta. - Nie chciałem, żeby ją znaleźli. Mi łatwiej ukryć się w mieście. Statkiem ucieka się trudniej, w dodatku z ryzykiem dla niej - wyjaśnił cicho, znów bez widocznego w głosie zmęczenia. Powrót cięższych tematów zastąpił błogi spokój, przynajmniej na chwilę sprawiając, że jego oczy były szeroko otwarte. - Nie mam o co być na nią zły.
Złamanie obietnic, które złożyła Khouriemu, wiązało się ze szczęśliwym znalezieniem go przez ich wszystkich. SI może nie spodziewała się tego, że wdzięczność zabije wszelkie zarzuty, które mógłby wobec niej mieć, ale dla Nazira sytuacja była jasna, a Isis nie była niczemu winna.
- Przyleciała po ciebie? - zagadnął, wkładając rękę pod jej poduszkę by nie musieć uginać jej pod dziwnym, niewygodnym kątem, chcąc jednocześnie leżeć tak blisko niej.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

16 wrz 2018, o 13:59

Nie ukrywała ulgi, która ją ogarnęła, gdy zorientowała się, że Isis kulturalnie wycofała się z jej omni-klucza, gdy już było po wszystkim i dwójka bliskich jej ludzi z powrotem znalazła się na pokładzie statku. Zamknęła oczy i wróciła do skupiania się na ciepłych ramionach Nazira, na dźwięku jego głosu, biciu serca, które prawie była w stanie wyczuć pod opartą o jego klatkę piersiową dłonią.
W żaden sposób nie skomentowała decyzji Khouriego, choć miała parę rzeczy do powiedzenia na ich temat. Wolał odciąć się od nich, niż ściągnąć na nie niebezpieczeństwo i po części to rozumiała - to przecież stąd wynikała poniekąd jej chęć ucieczki, zanim będzie za późno. Ale teraz już było za późno. Przepadła, rzucając się z klifu, chociaż nie wiedziała, czy na końcu wpadnie do czystej wody, czy rozbije się na skałach.
Nazir zapomniał, że ani ona, ani Isis nie są nieporadne. Francuzka mogła się taka wydawać, gdy mówiła o uczuciach, ale we wszystkich pozostałych aspektach życia radziła sobie. I jeśli poprosiłby ją o pomoc, chociaż częściowo przyznał, że jej potrzebuje, zrobiłaby wszystko, co byłoby trzeba. Tak samo jak zrobiła teraz. Jedyne, co było trudne do przełknięcia, to fakt braku jej powiązań z tematem i możliwości jakiegokolwiek wsparcia pozostałej trójki w dążeniu do ich własnych celów. Ona mogła stanowić pomoc w na polu bitwy, w walce, do której pewnie znowu dojdzie, bo tutaj dwie sztuczne inteligencje nie miały zbyt dużego pola do popisu. Ale o tym mieli dzisiaj nie rozmawiać, jasno zrozumiała pełen złości komentarz Nazira wcześniej i nie spieszyło się jej do poruszania tego tematu ponownie.
- To długa historia. Nie byłam w Lirii, byłam na Illium, kiedy mnie znalazła. Stamtąd ruszyłam twoim tropem - zaczęła, zastanawiając się jak opowiedzieć to w skrócie. - Ci z Przymierza mnie znaleźli, ale przysłała po mnie taksówkę, pomogła mi uciec z hotelu. Nie mogłam wtedy lecieć do portu, bo tam by na pewno na mnie czekali. Isis znalazła jakiś mały, prywatny statek, stojący na obrzeżach miasta. Pożyczyłam go sobie, żeby dolecieć na Thessię - uśmiechnęła się do siebie, przypominając sobie reakcję Selzii i Shani, gdy poinformowała ich jak do nich dotarła. - Najgorszy był skok przez przekaźnik, ale jakoś się udało.
Poprawiła się w miejscu. Jej myśli wróciły do wizyty w Phobii, do Mullera, który usiłował namówić ją, by sprzedała mu się za informacje, których potrzebowała. Dopiero teraz powoli docierało do niej, jak daleką drogę przeszła, żeby móc leżeć obok Nazira i cicho opowiadać mu przebieg swoich ostatnich kilku dni, czerpiąc błogą przyjemność z jego objęć. Illium, potem Thessia, potem długi lot na Ziemię z prowizoryczną naprawą statku i to wszystko, co wydarzyło się w Szanghaju przy współpracy z Widmem. Może faktycznie nie miała racji, mówiąc, że nie jest im się w żaden sposób przydać.
- Na Thessię już po mnie przyleciała. Pod wodospady - dodała, przypominając jemu i sobie zarazem ten jeden dzień, gdy odwiedzili to miejsce. - Stamtąd leciałyśmy już razem, do Szanghaju. Skontaktowała mnie z Widmem i dotrzymywała mi towarzystwa w pustym statku - zamilkła, po krótkiej chwili dodając jeszcze kilka słów: - Lubię ją. A ona chyba polubiła mnie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 wrz 2018, o 20:36

Pomimo półmroku, dostrzegła wyraz niezadowolenia na jego twarzy gdy wspomniała o ludziach z Przymierza, którzy odnaleźli ją na Illium. Zmarszczył brwi, skrzywił się. Mogłaby przysiąc, że zacisnął schowaną pod jej poduszką dłoń w pięść i rozluźnił pośpiesznie, starając skupić na reszcie historii, docenić to, co zrobiła, a nie wspominać wszystkie wyrządzone jej przez niego krzywdy, nawet jeśli bezpośrednio nie miał w nich udziału.
- Jesteś dobra - zauważył, nie tyle zaskoczony, co pod wyraźnym wrażeniem. - Kiedy przy mnie latałaś Crescentem dopiero co udało ci się wlecieć do i z doku. Przekaźnik to wysoka liga.
Uśmiechnął się wreszcie, puszczając jedną uwagę o wojsku w niepamięć, choć widziała jak bardzo miał ochotę spytać o to, kto to był. Zielona już nie żyła, nie była problemem. Reed? Reed już i tak miał na sobie zapisany wyrok śmierci jeśli którekolwiek z ich czwórki się na niego natknie. Teraz jeszcze większy niż wcześniej.
- Isis jest jak twój wredny nastolatek, który nie chce wychodzić ze swojego pokoju gdy przychodzą goście - zauważył z rozbawieniem, poprawiając kołdrę, która zsunęła się z jego ramienia. - Pamiętam jak nie chciała się odezwać przy tobie. Ani słowem, pisała mi na omni-kluczu to, co chciała mi powiedzieć jeśli byliśmy w jednym pokoju.
Zaśmiał się na wspomnienie zachowania sztucznej inteligencji, pomijając to, w jakich było okolicznościach. Lecieli wtedy na asteroidę, SI miała wiele powodów by nie chcieć udzielać się przy kimś, kogo eskortowali jako więźnia, którego więcej nie mieli zobaczyć, ani uświadczyć na pokładzie. Wtedy mówił Irene, że SI jest nieśmiała. Poniekąd tak było.
- Myślałem, że przejdzie jej kiedy zobaczy, że ci ufam. Ale musiała sama się przekonać - westchnął, wzruszając lekko ramionami. Nie miał wpływu na jej zachowanie, a przynajmniej nie w kwestii innych ludzi. - Cieszę się, że się dogadujecie.
Ich współpraca była bardzo owocna - umożliwiła Francuzce dotarcie tutaj, do tej chwili, w równym stopniu co pomoc Widma. Bez Isis w ogóle nie mogłaby się z nim skontaktować, nie zostałaby zabrana z Illium, nie wiedziałaby gdzie szukać. Może o Khourim dowiedziałaby się dopiero widząc ogłoszenie o znalezieniu jego trupa w Szanghaju, kiedy byłoby już za późno na to wszystko. Vex nie szukał Nazira sam z siebie, nie szukałby gdyby go o to nie poprosiła.
- Przeleciałaś za mną kawał galaktyki - zauważył cicho, wpatrując się w zielone punkty okryte półmrokiem.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

16 wrz 2018, o 21:04

Irene zaśmiała się cicho.
- Kiedy potem leciałam tamtym statkiem, nadal jedyne co umiałam, to wlecieć i wylecieć z doku. Przez całą drogę do przekaźnika zastanawiałam się, czy lepiej nie będzie mi zawrócić - uniosła dłoń i zupełnie niezależnie od tego, co mówiła, przesunęła palcami po linii zarośniętej szczęki Khouriego, przyglądając się mu. W ciemności nie dało się zauważyć zmęczenia na jego twarzy i jej podkrążonych oczu. Patrząc na siebie nawzajem, widzieli to, co chcieli zobaczyć.
Zielone oczy Irene rozszerzyły się w zaskoczeniu, a jej usta wykrzywiły się w udawanym oburzeniu. Ona wychodziła z siebie, żeby przekonać ją do swojej osoby, a SI w tym czasie ostentacyjnie ją ignorowała. Francuzka była przekonana, że Nazir mówił prawdę. Że Isis się wstydziła. Teraz się okazywało, że rzeczywistość była mocno odmienna.
- Już ja jej to wygarnę - obiecała, spoglądając w bok, jakby miała po drugiej stronie kajuty zobaczyć biały hologram z grzywką i jasnoniebieskimi tęczówkami. Swoją drogą, nie poinformowała Nazira o tym ogromnym przełomie, jaki nastąpił w kontaktach jego dwóch kobiet, bo tak w sumie można było to nazwać. Ale nie mówiła. Chciała być świadkiem jego zaskoczenia, gdy wyjdzie z kwatery i powita go uśmiech Isis. - Może była zazdrosna? Teraz dogadujemy się. Lepiej, niż się spodziewasz.
Jej dłoń prawie bezwiednie błądziła po skórze Nazira. Przesunęła się po znacznie dłuższych, niż ostatnio włosach z boku jego głowy i zjechała za uchem w dół, po szyi, do pokrytego tatuażem ramienia. Tak jak za każdym razem, gdy padał na niego jej wzrok, zaczęła błądzić opuszkami palców po słabo widocznych w tym świetle konturach. Niepewnie skinęła głową w reakcji na jego ostatnie słowa.
- Kawał galaktyki - przyznała. - Cały czas byłam tuż za tobą. Dzień później, kilka godzin później. Każdy odsyłał mnie dalej. W pewnym momencie zaczęłam tracić cierpliwość.
To przez to właśnie zginął Dewitt. Zirytował ją za bardzo, żeby była w stanie darować mu życie. Był dupkiem i wyniosłym chamem, a o śmierci Nazira mówił tak, jakby bawiło go to najbardziej na świecie. Z tych wszystkich, którzy dziś zginęli, on zasługiwał na to najmocniej.
- Nie myśl, że nie jestem na ciebie wściekła - podkreśliła jeszcze cicho, na moment zabierając rękę, by odgarnąć kosmyk włosów, który zsunął się jej na oczy. - Mam wiele powodów. Ale nie mam na to siły dzisiaj. Ty zresztą też.
Przysunęła się bliżej, podnosząc głowę, żeby delikatnie pocałować ciepłe, znajome usta. Zdecydowanie nie wyglądała, jakby była wściekła, więc łatwo było uznać jej słowa za czcze gadanie. Mimo to z tyłu jej głowy wciąż krążyła myśl o pogrzebie, o którym nie wiedziała i o panice, jaką przez ostatnie dni wywoływała w niej myśl, że nie znajdzie już Nazira, a trupa. Zimnego, obcego, jednego z wielu. Przytuliła się mocniej, usiłując wyprzeć to z umysłu. Leżący obok niej mężczyzna nie był ani zimny, ani obcy.
- Powinieneś pójść spać - stwierdziła prawie szeptem. - Ile spałeś przez ostatni tydzień? Trzy godziny dziennie?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 wrz 2018, o 21:30

Uśmiechnął się szerzej widząc jej oburzenie, jakby dopiero przypomniał sobie, co mówił jej wcześniej, kiedy niekoniecznie chodziło tylko o wstyd. Mimo wszystko Isis była też nieśmiała. Widać to było w rozmowach z nią, szczególnie gdy postanowiła pokazać jej część swojej twórczości, bojąc o to co Irene na ten temat powie lub pomyśli. Prawda leżała po środku, choć stosunki Khouriego i sztucznej inteligencji mogły wyglądać trochę inaczej niż między Isis a Francuzką. W końcu SI uważała Nazira za swojego kapitana, a Cerberus musiał nauczyć ją tego, co oznaczała hierarchia. Czy stosowała się do niej ściślej niż Irene sądziła, czy też traktowała Khouriego jako przyjaciela bardziej, niż zwierzchnika?
Nie znał jej strony historii. Nie było czasu, nie było okazji żeby spytać o szczegóły, ale Irene jakoś musiała zjawić się w Szanghaju. Część już przed nim odkryła, ale to nie było to samo co doświadczanie tego na własnej skórze. Nie czuł jej strachu przy przelatywaniu przez Przekaźnik, niepewności wobec tego, czy uda jej się dotrzeć dalej. Rozmowy z obcym Widmem, potencjalnego upokorzenia gdyby nie chciał przyjąć jej prośby i pomóc. Niewiadomej goniącej niewiadomą, z nim na końcu tej szalonej gry, toczącym własne bitwy.
- Nie wiedziałem - odparł, szybko orientując się jak słabą wymówką są te słowa. - Było już za późno. Nie wiem. Siedziałem w tym zbyt głęboko. Nie wyobrażałem sobie napisania do ciebie teraz. Chciałem to dokończyć, nie mieszając cię w to wszystko.
Westchnął, przymykając oczy, co ledwo była w stanie dostrzec. Za jego głową, na szafce stał znajomy budzik. Kiedyś, dawno temu leżała w tym łóżku zastanawiając się nad tym jaki czas podawał. Dziesiąta rano na Cytadeli zwiastowała dziesiątki ubranych w garnitury urzędników przechadzających się po Prezydium z teczkami w rękach, podczas gdy w Szanghaju, który opuścili, był środek nocy.
- Trochę więcej. Różnie. Zależy gdzie byłem - odrzucił dość obojętnie. Był zmęczony, ale nie wydawał się powoli poddawać nadciągającemu snu. - Dopiero cię odzyskałem. Nie wiem, ile czasu będziemy mieli jutro.
Nachylił się by odwzajemnić jej pocałunek, nieco spóźniony. Ranek miał nastać wtedy, kiedy oni tego zachcą - ale kiedy już wstaną, zacznie się odliczanie. Ile czasu mogli poświęcić na śniadanie nim nie przyjdzie im wrócić na Elpis, gdzie będą czekać na nich odkodowane omni-klucze?
- Gdzie byłaś przez ten miesiąc? - zagadnął, zaciekawiony tym, jak spędziła czas - bo to na pewno było przyjemniejsze niż ostatnie kilkadziesiąt godzin, szczególnie dla Irene.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

16 wrz 2018, o 21:56

Chciała skomentować, że gdyby się w to nie wmieszała, to niczego by nie dokończył, ale zrezygnowała, bo przecież to wiedział. Zamknęła oczy i westchnęła cicho, nie chcąc kontynuować teraz tego tematu, tak jak nie chciała poruszać tematu Shani. Na Cytadeli była dziesiąta, w Szanghaju była noc, a na pokładzie Crescenta taka godzina, jakiej akurat potrzebowali. Irene przez ostatnie dni tak często zmieniała strefę czasową, że już sama nie wiedziała, czy jest śpiąca, czy jeszcze nie do końca obudzona, czy powinna pić kawę, czy może niekoniecznie. Biorąc pod uwagę, że większość czasu spędziła na pokładzie dwóch statków, znajomego i obcego, sama nie wiedziała czy przespała więcej nocy, niż faktycznie minęło, czy mniej. Takie funkcjonowanie i towarzyszący mu stres sprawiły, że Francuzka też była wykończona.
Ale Nazir miał trochę racji. Dopiero się odnaleźli i choć z troski o niego zamierzała zmusić go do snu, było zbyt wiele słów, które cisnęły się na usta. Jedne przyjemne, inne mniej; jedna ważne, drugie zupełnie nieistotne. Odsunęła się z powrotem, żeby go widzieć.
- Trochę tu, trochę tam. Najpierw Eden Prime, stamtąd poleciałam na Cytadelę - zamyśliła się, usiłując przypomnieć sobie dokąd zaprowadziło ją życie podczas tego bezsensownego miesiąca oczekiwania. - Na Cytadeli szukałam jakiegoś zlecenia, dla odmiany bardziej legalnego, ale przysięgam, że nic nie było. Spędziłam tam z tydzień, chodząc codziennie do kina. Był kilkudniowy maraton Szkła i stali, codziennie jedna część.
Wolała nie zastanawiać się, co w tym czasie robił Khouri. Czy kiedy ona siedziała w wygodnym fotelu, zajadając się popcornem, jemu jego ludzie strzelali w plecy? Czy może później, jak szła do Czyśćca, by w klubie zapomnieć o swojej tęsknocie? Wzruszyła lekko jednym ramieniem.
- Potem poleciałam już na Illium. Obiecałam ci, że tam będę czekać i w sumie wtedy wydawało mi się, że minęło już strasznie dużo czasu i lada moment powinieneś się odezwać. Mieliśmy pozwiedzać Nos Astrę - przypomniała mu. - Długo tam czekałam. Nic nie robiłam, bo każdego kolejnego dnia byłam przekonana, że to już dzisiaj. Że to przecież niemożliwe, żebym miała tam siedzieć jeszcze dłużej, sama.
Nie mówiła tego z pretensją, bo przecież wiedziała, że nie miał na to wpływu, skoro zdecydował, że nie będzie się z nią kontaktował dopóki nie skończy swoich spraw. Generalnie obiektywnie na to patrząc, jej dwa tygodnie w Nos Astrze były bardzo przyjemne, nie licząc niekończącego się oczekiwania.
- Ale naprawdę nie ma o czym mówić. Mogę ci poopowiadać o ludziach, których spotkałam, jeśli cię to interesuje. O tym jak jakiś volus chciał mnie pozwać, albo jak pijany turianin w Wieczności napisał o mnie wiersz, który miał dwa wersy i osiem słów, z których połowy nie tłumaczyło i nie mam pewności, czy chciał być miły, czy mnie obrażał.
Uśmiechnęła się. Może to właśnie powinna robić. Odwracać jego uwagę od tego, co wydarzyło się ostatnimi dniami i co czekało ich jutro. Z reguły całkiem nieźle jej szło poprawianie jego nastroju, i nie zawsze musiała go w tym celu wciągać do łóżka.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 wrz 2018, o 22:29

Szkło i stal brzmiały wystarczająco poważnie, by uniósł brwi gdy o nich wspomniała, uśmiechając się szerzej.
- Były tak dobre jak filmy z majorem Lane? - spytał rozbawiony, wspominając ich niekoniecznie trafiony wybór przy pierwszym oglądaniu vidów - a może wręcz przeciwnie, bardzo dobry wybór. Przygody majora mogły zbliżyć ich do siebie, były w końcu tak głębokie, wzruszające i życiowe, jak nic innego czego mogli doświadczyć w swoich szarych rzeczywistościach.
Nie wyglądało na to, by myślał o swojej perspektywie w czasie, w którym ona odpoczywała. Cieszył się z tego, że nie siedziała zamartwiając się codziennie - nawet jeśli pewnie przemilczałaby to gdyby tak było, nie dzieląc się z nim tym mało przyjemnym aspektem miesiąca pełnego oczekiwań. Zastanawiała się co robił on i może też on sam, siedząc gdzieś w środku nocy, zażywając odrobiny spokoju zaszyty w anonimowej lokalizacji, myślał o niej. O tym, czy spędziła wieczór w jakimś klubie i zasnęła w hotelowym łóżku, czy wciąż była gdzieś na mieście, czy pracowała. Jak mówił, myśl Francuzki trzymała go przy zdrowych zmysłach. Nietrudno było się domyślić, że ciekawiło go to jak spędzała dni.
- Co zrobiłaś biednemu volusowi? - spytał z ironią, poprawiając się w miejscu. Poduszka wydawała się być dla niego niewygodna. Może zdążył od niej odwyknąć przez czas spędzony poza tym łóżkiem. - Może to było turiańskie haiku.
Parsknął śmiechem, odwracając się by zerknąć na czas cytadeli z ciekawości. Zegarek był jednym z niewielu źródeł światła w pomieszczeniu. Bez niego zapadłaby całkowita ciemność.
- Zawsze przyciągałaś do siebie ludzi - mruknął, obracając się na brzuch, z ręką wyciągniętą ku jej talii. Wtulił twarz w miękką poduszkę, wyciągając spod jej drugie ramię.
Milczał przez chwilę, krążąc myślami po tym, co mówiła. Miejscach, które odwiedziła, ludziach, których spotkała. Jedno z nich interesowało go bardziej niż inne.
- Co z Shani? - spytał cicho, obracając głowę w jej stronę. Lekkość zniknęła z jego głosu, ale w końcu wypowiedział pytanie, które trzymał w sobie dość długo.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

16 wrz 2018, o 22:57

- Nie znasz tego? - spytała ze zdziwieniem, unosząc brwi. - Proszę cię, na pewno widziałeś kiedyś przynajmniej jedną część. Lubię te vidy, wyszedł nowy. Puszczali wszystkie stare po kolei przez te kilka dni przed premierą najnowszego.
Nie powiedziała mu o czym opowiadały, ale chyba nie chciała, bo dawno już doszła do wniosku, że Nazir całkowicie stracił wiarę w jej gust filmowy. Westchnęła, kiedy spytał o volusa i zamknęła oczy z widoczną frustracją. Nie potrzebował nawet światła, żeby wyobrazić sobie jej minę.
- Co on mi zrobił, raczej - poprawiła go. - Nie wiem. To eskalowało bardzo szybko. Stałam w kolejce, wpieprzył się przede mnie, możliwe że lekko zaprotestowałam, a on zaczął na mnie sapać, mówiąc, że khh, jak mi się nie podoba, khh, to coś tam, khh. Jakoś tam mu odpowiedziałam, więc uznał, że to rasizm i groźba i w życiu nikt go tak nie obraził, po czym zaczął dzwonić do prawnika. Oni są pierdolnięci.
Zaśmiała się, gdy wyobraziła sobie turian piszących haiku. W sumie musiała spytać Vexa, czy coś takiego istnieje i czy często tworzy dwuwersowe wiersze o rzeczach, które go inspirują. Mruknęła twierdząco, bo owszem, przyciągała ludzi. Z reguły mężczyzn. Nazir był chyba jedynym, który z takim silnym uporem nie zamierzał z nią nawet rozmawiać, kiedy ściągnął ją na swój statek. I proszę, jak to się skończyło.
Kiedy sam z siebie poruszył temat Shani, utkwiła uważne spojrzenie w jego twarzy. Szare oczy błyszczały się w ciemności, chociaż ich kolor był teraz tylko wytworem jej wyobraźni. Trudno było jej zacząć, gdy każde jej słowo mogło go zaboleć bardziej, niż zakładała wypowiadając je.
- W sumie nie najgorzej - odezwała się niepewnie, po długiej chwili namysłu. Nie, Assaf wyglądała strasznie, gdy ostatnio Francuzka ją widziała, ale to nie znaczyło, że musi mówić Nazirowi całą prawdę. - Mieszka u Selzii. Martwiła się o ciebie strasznie, więc starałam się mówić im na bieżąco, co się dzieje. Nie dokładnie, ale mniej-więcej. Omni-klucz Selzii nie był namierzany, mogłyśmy się w ten sposób porozumiewać - obróciła się na plecy, milknąc na długie kilkanaście sekund. - Była na mnie zła, że nie mogła się do mnie dodzwonić. Że nie mogła powiedzieć mi o pogrzebie i spytać co z tobą. Dopiero później dowiedziałam się, że Isis blokowała naszą komunikację.
Z twojego polecenia, pomyślała, ale nie dodała tego na głos, pozwalając mu dojść do tego samodzielnie.
- Napisałam jej, że zadzwonisz do niej, jak wrócimy na Crescenta. Bała się o ciebie. Nie wydawała się zła, chciała lecieć ze mną jeśli nie znalazłabym nikogo innego. Całe szczęście, że znalazł się Viyo - pokręciła głową. - Dobrze było ją zobaczyć. W każdym razie pokierowały mnie z Selzią do kartelu, a Muller dał mi namiar na Skinnera.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

16 wrz 2018, o 23:16

Oglądane przez nią vidy i sytuacja z volusem łatwo wywoływały w nim śmiech, ale następny temat szybko pozbawił go tej radości, z którą jej słuchał. Zadawał pytanie za pytaniem, ciesząc się z tego, że mówiła. Wsłuchując w głos, którego tak długo mu brakowało, dopóki nie poruszył niebezpiecznej kwestii. Ale w końcu musiał - nie miał kontaktu z Shani. Nie miał niczego poza ogromnym poczuciem winy i pamięcią tego, co się stało na Thessii zanim ją opuścił. Wątpliwe, by dostał zaproszenie na pogrzeb.
Milczał, nawet gdy przestała mówić. Pewnie doceniał to, jak dobierała słowa, nie chcąc wyrządzić mu krzywdy i powiedzieć czegoś, co tylko pogłębiłoby ból, który odczuwał na samą myśl o tym co się stało. Mimo wszystko, gdy wreszcie się odezwał, przemawiał z mieszanką złości i smutku.
- Dlatego nie chciałem do niej pisać. Ani do ciebie - mruknął ponuro, choć pod kamienną fasadą tłoczyły się emocje. - Nie spodziewam się, że jest na mnie zła. Shani taka nie jest. To jest najgorsze.
Odsunął się bezmyślnie, odrywając rękę od jej ciała by przetrzeć zmęczone oczy, wybadać miejsce plastra na nosie i sprawdzić, czy jeszcze się trzyma. Wypuścił powietrze z ust ze zrezygnowaniem, odkrywając się nieco, gdy zaczęło mu się robić zbyt gorąco pod kołdrą.
- Jej ojciec nie żyje przez to, że tam przyleciałem. Powinna mnie nienawidzić, a nie probować mnie znaleźć - dodał z nagłą złością i frustracją, która pojawiła się trochę zbyt szybko by mogła dotyczyć tylko Shani, o której mówiła Irene. Umilkł, zbierając myśli, wahając się przed wyciągnięciem na wierzch tematu, który mógł zepsuć im koniec wieczora. - Moją siostrę napadnięto na ulicy. W biały dzień. Tylko dlatego, że jesteśmy rodziną, a ja jestem terrorystą.
Jego głos trząsł się od gniewu, a dłoń kurczowo zacisnęła na materiale prześcieradła. Wyglądał, jakby z trudem powstrzymywał się przed wstaniem z łóżka. Bezczynne leżenie było ciężkie gdy ciało budziła adrenalina, stworzona u podnóża wściekłości. Nie mówił wcześniej zbyt wiele o swojej rodzinie - była, żyła, ale nie utrzymywał z nią kontaktu. Mimo wszystko nie wszyscy byli tam złymi ludźmi, jak ojciec, którego nie wspominał najlepiej.
- Mam tego wszystkiego dość.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

16 wrz 2018, o 23:46

Nie do końca była w stanie go zrozumieć. Nie miała rodziny, nawet daleko. Pewnie jej matka zapomniała już, że kiedyś w jej życiu był ktoś taki, jak Irene. Nie miała rodzeństwa, ani kuzynostwa. Wszyscy albo nie żyli, albo nie miała pojęcia co się u nich dzieje. Nie brakowało jej tego. Sądziła, że w przypadku Nazira jest podobnie, choć właściwie nie miała ku temu powodów. Przecież nie musiał nienawidzić wszystkich swoich bliskich.
Nie umiała mu pomóc w jego frustracji. Co mogła dla niego zrobić? Opowiadać więcej bzdurnych historii o volusach? Teraz byłoby to bardzo nie na miejscu. Zadać więcej pytań? Udzielanie odpowiedzi tylko dodatkowo pogorszyłoby jego samopoczucie. Nie tak miał wyglądać ten wieczór, Khouri musiał przecież odpocząć, po raz pierwszy od dawna zasnąć z uśmiechem na ustach. Rudowłosa przekręciła się znów na bok, przodem do niego, wyciągając dłoń do jego zaciśniętej na pościeli pięści i delikatnie wsuwając swoje palce pomiędzy jego, zmuszając go tym samym do jej rozluźnienia.
- Coś poważnego? - spytała w końcu cicho.
Powoli przestawało ją dziwić, że zdecydował się trzymać Francuzkę z dala od tego wszystkiego. Że zareagował tak widoczną złością na myśl, że Przymierze znalazło ją na Illium. Możliwe, że gdyby było inaczej, a ich relacja byłaby oficjalna, nie miałaby nawet danej możliwości pomyślenia o zorganizowaniu dla niego ratunku. Jeśli jego siostra teraz zginęła, tak samo jak ojciec Assaf, jego ból przestałby ograniczać się do poczucia winy. Przysunęła się do niego bliżej, bez pytania o zgodę wsuwając się pod jego ramię, nie przyjmując do wiadomości ewentualnych protestów.
- Nie będziesz dalej w tym trwać. Jutro ruszymy to dalej. Jak znajdziecie dowody, a Widmo za ciebie poręczy, to będzie tylko kwestia czasu, zanim wycofają wszystkie listy gończe - obiecała cicho. - Viyo nie pozwoli na to, żeby to trwało w nieskończoność. Ma swoje powody, ale nie zgodzi się na przeciąganie czegokolwiek. Nie wiem, ile będziecie na to potrzebować czasu, czy kilka dni, czy kilka tygodni. Nie wiem, co trzeba zrobić, żeby to cofnąć. Ale teraz nie jesteś z tym sam.
Przytuliła się do niego, wiedząc, że jej bliskość działała na mężczyznę kojąco. Nie mógł się rzucać we wściekłości i zaciskać palców na pościeli, kiedy Irene wtulała się w niego. To tak nie działało.
- Mówiłam ci już, że nie wiem, jak mogę wam pomóc, ale zrobię wszystko, czego będziesz potrzebował, Nazir - mówiła cicho, przesuwając palcami po jego plecach. - Teraz już może być tylko lepiej, może iść tylko sprawniej. Zobacz, z kim współpracujesz. Nie ma zbyt wielu terrorystów, którzy mają po swojej stronie Widmo. Już nie jesteś z tym sam - powtórzyła.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

17 wrz 2018, o 00:18

Pokręcił głową, szybko rozwiewając jej obawy, choć ciężko było to dostrzec przez ciemność wokół nich.
- Nie wiem, chyba nie. Dostałem tylko jakąś głupią wiadomość od matki - mruknął niechętnie, zamykając oczy. Uścisnął lekko jej dłoń gdy wplotła palce pomiędzy jego. Jej obecność tworzyła ogromną różnicę, nic dziwnego, że zdołała powstrzymać za jej pomocą wybuch. Taki, przez który nie byłby w stanie wytrzymać dłużej w łóżku i wstałby tylko po to, by miotać się bez celu po kajucie, lub planować następny dzień. Z nią wszystko inne mogło poczekać do następnego ranka.
- Nie chodzi nawet o nią. To wszystko nie byłoby tak spieprzone gdyby dotyczyło tylko mnie - odrzekł, ponownie otaczając ją ramieniem i tuląc do swojego boku, choć początkowo bez przekonania, bardziej automatycznie - w ruchu, którego nie zdążył jeszcze zapomnieć. - Ale te listy pogrążają wszystkich wokół.
Umilkł, słuchając jej głosu zamiast niepotrzebnie wypluwać z siebie kolejne, przygnębiające zdania. Wtulił twarz w jej skłębione włosy. Jego oddech zwalniał, wracając do normalnego tempa.
- Nie wiesz? - spytał z przebłyskiem rozbawienia, choć głównie brzmiał na zdziwionego. - Opowiedziałaś mi przed chwilą o tym wszystkim. A później w Szanghaju...
Westchnął z frustracją, nie znajdując odpowiednio przekonujących słów od razu. Dla niego jej obecność tworzyła ogromną różnicę, to było oczywiste. Ale nie chciał mieć tylko w swoim łóżku i ramionach, wolał mieć ją przy swoim boku i w pancerzu, i bez.
- Tyle już przeszliśmy. Nawet z tą galą na Thessii. To była twoja zasługa. A teraz razem z Widmem uwolniłaś mnie z jakiejś cholernej przetwórni - wymruczał w jej włosy, gładząc jej ramię, uspokajając się z chwili na chwilę. Nawet to, co powiedziała odwróciło nieco jego uwagę. Nie mówił tak lekko jak wcześniej, ale zeszli z dołujących tematów, przynajmniej na chwilę. Naturalną koleją rzeczy było ich wypłynięcie prędzej czy później, ale mogli tylko liczyć na to, że ten wieczór zakończą pozytywnym akcentem. - Jesteś dla mnie cenniejsza niż Widmo czy Volyova. Potrafisz więcej, w dodatku rzeczy, z którymi ani ja, ani on sobie nie radzimy. Przecież wiem, prawie go ostatnio tu zabiłem - uśmiechnął się lekko, może z większą pewnością siebie niż powinien. Widziała nagrania, widziała, że walka wydawała się być tylko trochę po jego stronie, w końcu był ranny.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

17 wrz 2018, o 08:10

Parsknęła śmiechem, gdy po raz kolejny zaczął ją przekonywać, że jest przydatna. Nadal nie rozumiał, w czym tkwi jej problem i dlaczego twierdzi, że nie jest w stanie im pomóc. Ale to nie był czas na tę rozmowę. To nie był czas na żadne poważne tematy. Zamknęła oczy, wtulona w niego, a świat dookoła przestał istnieć. Dotyk, którego tak bardzo jej brakowało przez ostatni miesiąc, wynagradzał jej oczekiwanie. Nie potrafiła opisać słowami jak bardzo za nim tęskniła. To nie było do niej podobne, ale już ustalili, że żaden z jej poprzednich związków nie był podobny do obecnego. Myśl o tym, że miałaby stracić Nazira przepełniała ją paniką. Klątwa nie mogła być wytworem jej wyobraźni, kiedy ewidentnie raz za razem patrzyła, jak się spełnia. Nie wiedziała co zrobić, żeby tego uniknąć.
- Masz rację - odparła cicho. - W końcu mój niezaprzeczalny urok osobisty, którego brakuje całej waszej trójce, uratuje nas wszystkich. Ewentualnie jak już nie będę wiedziała, co robić, to coś wam ukradnę. Brzmi jak świetny plan.
Zaśmiała się cicho i uniosła głowę, żeby znów na niego spojrzeć. W jej oczach widniało nie tylko rozbawienie, ale i ciepło, które okazywała chyba wyłącznie wobec niego. Uspokoił się, to był drobny sukces. Może to było zadanie dla niej, trzymać jego popieprzony narwany charakter w ryzach, żeby znów nie zrobił czegoś głupiego. Nie zdemolował statku w samoobronie, na przykład. Uniosła lekko brwi, słysząc jego przechwałkę.
- Mhm - mruknęła z powątpiewaniem. Pamiętała to nagranie, nie wyglądało jakby miał jakąkolwiek przewagę. - Mnie prawie też. Cudem mi serce nie stanęło, jak zobaczyłam do jakiego stanu doprowadziłeś mojego pięknego Crescenta. Następnym razem, jak będziesz kogoś prawie zabijał, rób to gdzie indziej.
Crescent nigdy nie należał do niej, ale mieszkała tu już od dłuższego czasu i czuła pewną odpowiedzialność. Nie była w stanie sobie przypomnieć, kiedy ostatnio znalazła jakieś miejsce, które tak bardzo jej odpowiadało, które było domem. Przeskakując z hotelu do hotelu nie miała nawet swojego ulubionego. Statek, który ich otaczał, utrzymywał w pustce nieopodal Ziemi, okazywał się jednak dokładnie tym, czego szukała. Tak samo jak leżący obok niej jego kapitan.
- Masz drabinki do naprawienia - przypomniała z powagą. - I moje zaufanie do odzyskania. Teraz to strach cię zostawiać tu samego. Sprzątałam po was przez kilkanaście godzin w sumie, a gdy zadzwoniłam do Viyo, pierwszym co powiedział, gdy mu się przedstawiłam, to że nie przyjmuje rachunków za naprawy statku.
Poprowadziła jego dłoń pod materiał ciemnej koszulki, którą przedtem zabrała mu sprzed nosa. Lubiła czuć jego dotyk na nagiej skórze swoich pleców, na załamaniu talii i biodra. Nawet jeśli nic więcej nie miało się dziś między nimi wydarzyć, nie musiała z tego rezygnować.
- Poleciałabym na jakąś galę jeszcze raz - powiedziała w zamyśleniu, uśmiechając się lekko. - Podobałeś mi się w garniturze.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

17 wrz 2018, o 22:06

Przewrócił ostentacyjnie wzrokiem po suficie, czego nawet nie mogła w pełni zauważyć w tej ciemności. Miał swoje podejście do jej przydatności - nie rozumiał tego, o co chodziło jej, więc próbował pomóc jej na swój sposób. Swoim spojrzeniem na sytuację, w której faktycznie była dla niego bardziej wartościowa niż Widmo, robiące to, co potrafił robić on, plus kilka innych dodatków. Volyova była zupełnie innym tematem. Skoro kilka razy znalazła się w jego oddziale wiedział dobrze co potrafi, tak jak wiedział, co potrafi Irene i tak czy siak nie zmieniał swojego zdania w tej sprawie.
- Twojego pięknego Crescenta? - spytał z cwanym uśmiechem, unosząc wysoko brwi. - Szybko przyzwyczajasz się do tego zastępcy kapitana - dodał przebiegle, przysuwając się by pocałować ją w policzek.
Chętnie wsunął dłoń pod materiał własnej, zdecydowanie zbyt dużej na nią koszulki. Jej talia była ciepła i znajoma, tak samo jak naznaczona nachodzącymi na siebie bliznami dłoń. Pasowali do siebie. Gdy leżeli tak razem, wszystko wydawało się takim, jakim być powinno.
- On rozwalił drabinki. NIe moja wina, że nie umiał ich rozbroić - wzruszył niewinnie ramionami, opierając głowę na zgiętej w łokciu dłoni. - Sama widziałaś monitoring. Musiał je rozwalić, bo nie potrafił zdjąć min - dodał, tym samym, pewnym siebie głosem. W tym jednak miał całkowitą rację - Viyo koniec końców użył windy, wbrew pierwotnemu planowaniu.
Parsknął śmiechem słysząc pierwsze słowa Widma. W zasadzie mogliby żądać od niego rekompensaty, gdyby to znajdowało się choćby w połowie ich listy największych problemów. Obdrapany Crescent, choć wyglądał źle i wymagał napraw, również z zewnątrz, nie był sprawą życia i śmierci, w przeciwieństwie od pozostałych zmartwień, które czyhały na nich za drzwiami kajuty.
- Lubię w nich chodzić. Tylko nie mam okazji - mruknął w odpowiedzi, przesuwając dłoń wyżej. Dawno minął środek jej talii i miejsce, do którego go doprowadziła. Teraz z każdą chwilą jej koszulka podwijała się coraz wyżej, podczas gdy usta mężczyzny odnalazły drogę do jej szyi. - Może tym razem wybierzmy normalną galę. Nie taką, w której musisz uwodzić jakiegoś podstrzałego turianina i nie widzę cię przez połowę czasu, bo jesteś zajęta - dodał z westchnieniem, odgarniając nosem zasłaniające mu dostęp do jej szyi włosy.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

17 wrz 2018, o 22:35

- Po prostu w końcu dostałam to, co należało mi się od początku - odparła z rozbawieniem. - Teraz jeszcze tylko ciebie mam na drodze do całkowitego przejęcia statku. Isis już powoli przechodzi na moją stronę. Zobaczysz.
Łatwo było nie myśleć, co działo się za zamkniętymi drzwiami kajuty, gdy leżeli tak we dwoje, rozmawiając o rzeczach zupełnie nieistotnych. Wzrok Irene przyzwyczaił się już do półmroku, rozświetlanego niemal wyłącznie przez zegar i jakieś małe lampki, które zostawiła włączone po drugiej stronie kwatery kapitańskiej. Patrzenie na Nazira nie było już trudnym zadaniem. Gdy oparł głowę na swojej ręce, też mógł przyglądać się jej z góry. Uniosła dłoń i delikatnie przesunęła palcem po plastrze na jego nosie, szybko jednak przechodząc na zarośnięty policzek. Naprawdę mógłby kiedyś przez dłużej wyglądać normalnie. Nie narzekałaby, gdyby dla odmiany nie musiała patrzeć na oparzenia, rany, czy skutki pobicia. Pokręciła głową z rezygnacją do swoich myśli, nie wypowiadając ich na głos. Khouri podobał się jej, gdy nie miał twarzy wykrzywionej w grymasie wściekłości. Lubiła jego szare oczy i ostre rysy twarzy, tak samo jak fakt, że był od niej tyle wyższy. Lubiła kontrast koloru ich skóry, bo jej po ostatnich latach funkcjonowania na statkach i stacjach była jaśniejsza, niż kiedykolwiek - jego się nie zmieniała. Lubiła patrzeć na ich splecione dłonie, albo na rękę przesuwającą się powoli w górę jej uda, gdy nie miała na sobie pancerza, a sukienkę, albo zupełnie nic. Lubiła jego - ten narwany charakter i to, jak traktował ją.
Z zamyślenia wyrwały ją jego słowa, chyba w połowie zdania orientując się, że Nazir nadal mówi do niej o drabinkach. Uśmiechnęła się, przysuwając do niego bliżej, gdy ta dłoń, o której przed chwilą myślała, wsunęła się pod jej - a właściwie jego - koszulkę.
- Ty naprawisz, on zapłaci, brzmi jak doskonały plan - odparła.
Obróciła się na plecy, dając Nazirowi lepszy dostęp zarówno do tego, co jeszcze przed chwilą skrywał podwinięty przez niego ciemny materiał, jak i do swojej szyi. Przeciągnęła się znów, być może trochę prowokując leżącego obok mężczyznę i zaśmiała się cicho.
- Normalne gale są nudne - zauważyła. - A podstarzały turianin był bardzo miły i nie uwodziłam go, tylko prowadziłam z nim dyskusję na poziomie. Opowiadał mi o postępie i nowych technologiach. Ty dowiedziałeś się czegoś konstruktywnego w tym czasie? Pewnie nie - uniosła brwi i zerknęła na niego, a w jej oczach znów pojawiło się rozbawienie.
Gdy jeszcze kilka godzin temu znalazła go w przetwórni, przypiętego do krzesła i wyniszczonego przez tortury, bo inaczej nie dało się tego nazwać, nie spodziewała się takiego zakończenia dnia. I byłoby zupełnie inne, gdyby nie kapsuły medyczne na Elpis. Teraz uśmiechał się do niej, chwilowo nie myśląc o bólu i tej ciemnej chmurze, zawieszonej nad nim przez Przymierze. Czy nie o to jej właśnie chodziło? Teraz jeszcze musiała tylko zmusić go do snu. Nie była pewna, co usiłował osiągnąć teraz przez swoje działanie, ale gdy jasną skórę jej klatki piersiowej znów pokryły ciarki, wywołane przez czuły dotyk, spojrzała na Nazira karcąco i pociągnęła materiał koszulki w dół.
- Nie za dobrze się czujesz przypadkiem? - parsknęła śmiechem. - Ja nie będę opowiadać Viyo, że spadłeś ze schodów.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

17 wrz 2018, o 23:03

Plan rudowłosej niemal nie miał wad. Khouri z Isis mogli nauczyć ją obsługi statku tak, jak poduczyli ją pilotowania. Wtedy mogliby stać się całkowicie zbędni. Zostałaby Irene, jako technik pokładowy, pilot i kapitan, w dodatku z urokiem osobistym, którego żadne z tej dwójki nie podziałało. Sama ta wizja rozbawiła Khouriego wystarczająco, by zaśmiał się cicho, chowając resztę rozbawienia w jej włosach.
- Zdobyłem nam tamto zlecenie - przypomniał jej o kobiecie, z którą rozmawiał przez część wieczoru podczas gdy ona usiłowała rozwikłać ich zagwozdkę skradzenia pistoletu dla Shani. - Wciąż czeka. Po tym wszystkim wreszcie możemy przewieść to, co chciała. Płaci dobrze.
Przemytnictwo może nie brzmiało zbyt ambitnie ani wyniośle, ale Crescent się do tego nadawał. Był szybki, mały, zarejestrowany na anonimowego właściciela. Z Isis na pokładzie mało kto mógłby ich zatrzymać, nawet jeśli ktoś spróbowałby ich sprawdzić. Mogła wgrać im różne identyfikatory, może nawet podać ich za Widmo i sprawić, że mało który statek ośmieliłby się zbliżyć. Najemnictwem Nazir wzgardził już wcześniej, ale za przewiezienie odpowiedniej przesylki w odpowiednie miejsce ludzie potrafili zapłacić sporo.
W tej chwili myślenie na ten temat nie widniało na liście jego priorytetów. Zamyślił się, przesuwając dłonią po ciepłej skórze na jej brzuchu, przysuwając się bliżej, by złożyć pocałunek na granicy tego, co przysłaniała jego koszulka, a co pozostawało odkryte.
- To wszystko przez te drabinki - westchnął ostentacyjnie. Opuszki jego palców wędrowały po jej skórze, nakreślając mniejsze i większe koła. Z wolna kierowały się niżej, ku kości biodrowej. Spoglądał na nią z góry, z satysfakcją dostrzegając jak drży pod wpływem dotyku. - Zapomniałem, że je rozwalił i spadłem na dół. Teraz jeszcze zapłaci za ubezpieczenie - dodał niewinnie, skracając dzielącą ich odległość nim zdążyła mu odpowiedzieć. Ich pocałunek trwał długo. Przysunął ją w tym czasie do siebie, jeszcze bliżej niż wcześniej. Koszulka, którą skrzętnie odwinęła z powrotem znów znalazła się wyżej niż powinna. Chciał czuć ciepło jej ciała, miękką skórę reagującą na każdy jego dotyk. Chciał przypomnieć sobie o tym jak się zachowywała pod wpływem jego dotyku, jak wyginała się do tyłu gdy całował jej szyję. Upajał się jej bliskością, zapominając o tym, która była pora i o tym co powinni robić. Nic innego się nie liczyło.
- Przy tobie czuję się bardzo dobrze - dodał, odpowiadając na jej pytanie. Pełne, czerwone usta Francuzki były tym, czego teraz potrzebował, podczas gdy jego dłoń nieśpiesznie przesuwała się po jej ciele, badając każdą krzywiznę. Zahaczając o ciemną bieliznę tak, jakby robił to czystym przypadkiem, nie mając niczego nieodpowiedniego na myśli, choć każdy jego pocałunek wydawał się temu podejściu przeczyć.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

17 wrz 2018, o 23:47

Mruknęła coś twierdząco, zamykając oczy i poddając się jego dłoni. Jej silna wola w przypadku Nazira nie istniała. Nigdy się jej to nie zdarzało - normalnie wychodziła z założenia, że można patrzeć, ale nie dotykać. Lubiła czuć na sobie spojrzenia i wiedzieć, że się podoba, a gdy tylko ktoś usiłował przejść od obserwowania i gadania do czynów, Francuzka skutecznie się wykręcała i znikała. To była gra, która od zawsze ją bawiła i to nie zmieniło się też teraz. Tylko kiedy tą drugą osobą był Khouri, traciła wszelkie swoje zasady. Nie zastanawiała się w tej chwili nad niczym poza faktem, że mężczyzna nie powinien teraz zajmować się nią, ale zapaść wreszcie w sen. A na pewno nie interesowała jej kobieta z Thessii i jej zlecenie.
Uśmiechnęła się znów i otworzyła oczy, chcąc jeszcze jakoś skomentować drabinki, ale nie do końca spodziewany, długi pocałunek pozbawił ją resztek rezonu. Podwinięta koszulka nie miała już znaczenia, tak samo jak kołdra, która zsunęła się z nich gdzieś na wysokość bioder. Irene wsunęła palce we włosy z tyłu głowy mężczyzny, czując, jak tonie w jego dotyku, w cieple jego ciała i ust. Nie miała cierpliwości również teraz, ale obiecała sobie nie zrobić absolutnie nic, co będzie mógł jej później wypominać.
- Miałeś iść spać - westchnęła, wyobrażając sobie już, jak będą się czuć jutro. Jak będzie się czuł on.
Wyrzuty sumienia zostały jednak zepchnięte gdzieś na dalszy plan, razem z drabinkami, zleceniem od blondynki z Lirii, z Isis czekającą na zewnątrz na rozmowę z Nazirem, z bronią pozostałą na Elpis i nawet z Widmem, prawdopodobnie wpatrującym się teraz w pasek postępu hakowania na swoim ładnym, czystym statku.
Zadrżała znów, wciąż jednak nie odpowiadając mu tym samym pośpiechem, którym reagowała zazwyczaj. Otworzyła oczy, wbijając nieco zamglone spojrzenie w Khouriego. Całkiem możliwe, że to, co z nią robił, miało spory wpływ na jej uczucia. A może to działało odwrotnie? Miała zbyt małe doświadczenie, jeśli chodziło o poważne związki, by potrafiła się zdecydować. Leżąc teraz obok niego i z powrotem stopniowo tracąc nad sobą kontrolę, dochodziła do wniosku, ze trzydzieści sekund szczerości przynosiło naprawdę dobre rezultaty.
- Robisz to tylko po to, żeby dostać swoją koszulkę z powrotem? - spytała podejrzliwie, przesuwając dłonią po ręce Nazira, ramienia aż po palce, którymi tak delikatnie gładził jej skórę. - Czy jak ci ją oddam, to się uspokoisz i pójdziesz spać?
Trudno było uwierzyć w szczerość jej troski o niego, gdy widział, jakie skutki przynoszą jego działania. Były momenty, w których Irene nie potrafiła niczego przed nim ukrywać i to na pewno był jeden z nich. Ale wbrew temu, jak reagowało jej ciało, ona naprawdę chciała, żeby Khouri znalazł te kilka godzin na odpoczynek.
- Qu'est ce que tu es entrain de me faire - wyszeptała mało przytomnie, z przyzwyczajenia na wszelki wypadek mówiąc do niego znowu w języku, którego nie rozumiał, nie umiejąc się zdecydować, czy chce go do siebie przyciągnąć, czy odepchnąć i zmusić do odrobiny rozsądku.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

18 wrz 2018, o 01:14

W miarę, gdy Crescent spokojnie unosił się w jakimś punkcie przestrzeni kosmicznej, oni zatracili poczucie czasu i miejsca. Zdążyli porozmawiać na kilka poważniejszych tematów, ale obecność rudowłosej za bardzo rozpraszała leżącego obok niej mężczyznę by mógł skupić się na problemach przeszłości i tych, z którymi musieli zmierzyć się następnego dnia. Jej słowa nie wywołały w nim żadnej reakcji, przynajmniej początkowo. Zbyt łatwo tracił skupienie, choć jej miękki głos był jedną z niewielu rzeczy, które były w stanie go uspokoić w tak krótkim czasie.
- Śpieszy ci się gdzieś? - odparł, przekomarzając się, po usłyszeniu kolejnego polecenia pójścia spać. Był zmęczony, senny, ale jej bliskość go upajała. Pozbawiała samokontroli, która zmusiłaby go do przymknięcia powiek i poddania się wyczerpaniu, które poniosłoby go do krainy snów. Zamiast tego zamknął jej usta pocałunkiem, odwracając w jej stronę i znów pochylając nad nią, odwracając uwagę od tego, co powinien, a czego nie powinien robić.
Tęsknoty nie dało się zaspokoić kilkoma godzinami spędzonymi w swoim towarzystwie. Sen był ucieczką od chwili obecnej, po którą nie chciał sięgać, nieważne jak wołałoby o to jego ciało. Wolał bawić się materiałem własnej koszulki, sunąc palcami po jasnej skórze, z fascynacją badając jej fakturę jakby nie zdążył poznać jej wystarczająco.
Wymruczał coś w jej włosy, ale pozbawiona skupienia, nie mogła stwierdzić w jakim języku. Wcześniej przyznała się do tego, że wyznania kierowała ku niemu po Francusku. Nie musiał znać znaczenia jej słów by założyć, że były pozytywne. Potraktować je jako zachętę. Każdy jego pocałunek był chciwy, zapalczywy, jakby nad jego głową pojawił się zegar odmierzający czas. Złapał krawędź przydużej koszulki i uniósł do góry, pochylając się, by każdy, na nowo odkryty fragment jej ciała obdarzyć ciepłym muśnięciem warg nim chłodne powietrze kajuty wywoła w niej dreszcz. Dopiero gdy szara odzież zniknęła, pozostał ostatni jej skrawek, który przysłaniał ciało rudowłosej, a który okazał się zupełne niepożądany.
Tym razem gorąca pościel otulała ich dwoje, nie pozwalając, by zimno przestrzeni kosmicznej przeżarło się przez warstwy pancerza, konkurując z gęsią skórką, którą pozostawiał po sobie każdy ruch pochylającego się nad nią mężczyzny. Od pierwszego pocałunku, złożonego po wewnętrznej stronie jej uda, po ostatni, Khouri był zbyt skupiony na niej by myśleć o potrzebie snu. Zbyt zafascynowany każdym jej westchnięciem, każdym cichym jękiem i podrygiem pobudzonego ciała by wrócić na swoje miejsce teraz, zamknąć oczy i czekać na dzień następny. Była wszystkim, czego w życiu potrzebował, a sprawianie jej przyjemności było jedną z wielu rzeczy, których brakowało mu w ciągu ostatniego miesiąca. Świat na zewnątrz mógł walić im się na głowę lecz nic nie było w stanie przedostać się przez szczelne drzwi kajuty kapitańskiej, do której nie docierał nawet głos wszechobecnej sztucznej inteligencji.
Minęło sporo czasu nim jego głowa z powrotem opadła na chłodną poduszkę, a ramię objęło jej talię, przysuwając do siebie. Chwycił za krawędź kołdry, naciągając ją na ciało leżącej obok Francuzki nim wtulił się w jej bok, chowając twarz w gęstych, rudych włosach.
- Dobranoc - westchnął z zadowoleniem, całując ją po raz ostatni w skroń, nim wreszcie zamknął oczy, poddając się walczącemu o jego uwagę zmęczeniu.

Wróć do „Prywatne jednostki”