Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Crescent

26 maja 2017, o 19:30

Skinęła głową, zgadzając się na ustalenia, jakie na szybko poczynili i po posprzątaniu po sobie Irene opuściła mesę, kierując się najpierw w stronę swojej kajuty. Przebrała się z białego swetra w coś bardziej schodzonego i nadającego się do ewentualnego wybrudzenia, czy uszkodzenia, po czym przeszła we wskazane przez Isis miejsce. Czas nie miał znaczenia, kiedy zagłębiała się w techniczne sprawy, bo zwykle jednocześnie zatapiała się w rozmyślaniach, które biegły swoim torem niezależnie od napraw. Słuchała Isis i do większości rozwiązań starała się dojść sama, ciesząc się, że SI daje jej tę możliwość.
Gdzieś w międzyczasie uruchomiła omni-klucz i wysłała do Nazira krótką wiadomość o treści "uprzedzam, że jeśli to będzie nudne romansidło to zabieram alkohol i idę pić sama w kokpicie". Zaczęła się też zastanawiać co powinna spakować. Dwa tygodnie to było dużo czasu, ale ona nauczyła się żyć bez rzeczy, które większość ludzi uznawała za niezbędne. Może dlatego nie obawiała się, że zabraknie jej miejsca w torbie. W końcu do niedawna w tej torbie mieściła absolutnie wszystko.
Kiedy skończyła, posprzątała po sobie i wróciła do kajuty. Ściągnęła brudną bluzę i umyła się po naprawach, by przebrać się z powrotem w jasny sweter. Chwilę później torba wyciągnięta spod łóżka z hukiem opadła na materac, tuż obok walizki z nowym pancerzem. Irene nie pakowała się już strasznie dawno. Ostatni miesiąc wydawał się wiecznością. Ubrania w szufladach, broń w szafce, kosmetyki porozstawiane po dwóch łazienkach. Nie poznawała siebie samej i teraz, gdy miała wrócić do poprzedniej wersji siebie, wcale nie chciała tego robić. Westchnęła i otworzyła torbę.
Wrzucenie do niej wszystkiego, czego mogła potrzebować przez najbliższe kilkanaście dni zajęło jej dokładnie tyle czasu, ile się spodziewała - mało. Starannie złożony pancerz razem z rękawicami od Khouriego, Wdowa i Tłumiciel, ubrania które mogły ale nie musiały się jej przydać, ręcznik... Mieściło się łatwiej niż przedtem, ze względu na pancerz który zajmował gdzieś o połowę mniej miejsca, niż poprzedni. Nie zabrała wszystkiego, licząc na to, że jednak nie zmieni zdania co do powrotu na Crescenta i połowa ubrań i broni jej nie przepadnie.
Przez moment zastanawiała się, czy nie powinna się przebrać w coś, co bardziej pasowałoby do ostatniego wspólnego wieczoru przed rozstaniem, ale szybko doszła do wniosku, że nie ma sensu. Była przekonana, że skończy się tak, jak zwykle - na innych rozrywkach, niż vid, a to, co miała na sobie, nie miało najmniejszego znaczenia. Z westchnięciem zostawiła za sobą torbę względnie gotową do wylotu i ruszyła do Nazira.
- Skończyłam. Powinno być wszystko ok - poinformowała go, wchodząc do kajuty. Tym razem nie opadła prosto na kanapę, stanęła tylko pod ścianą i oparła się o nią ramieniem. - Przez chwilę się zastanawiałam, czy może się zdrzemnąłeś przez ten czas, ale podejrzewam, że nawet ci to przez myśl nie przeszło. Ile dzisiaj spałeś?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

28 maja 2017, o 03:24

Gdy weszła do środka, kajuta wyglądała inaczej niż gdy ostatni raz ją widziała, wychodząc by zrobić sobie kawę. Światła były już jasne, rozświetlały całe wnętrze. Chaos, jaki normalnie panował wokół częściej używanych skrzyń, teraz zniknął, a wszystkie były spakowane i zamknięte. Ze stolika zniknęły szklanki, a z kanapy ubrania. Została tylko wiecznie leżąca na swoim miejscu popielniczka i paczka papierosów.
Ekran ukazujący napływające informacje również zniknął, zastąpiony jakąś stroną z extranetu, która wyglądała na zwykłe wiadomości.
Mężczyzna poderwał wzrok znad omni-klucza gdy drzwi się rozsunęły. Pogrążony w lekturze siedział na kanapie, a oderwany od sztucznego, pomarańczowego światła hologramu, zamrugał kilka razy, skupiając spojrzenie na rudowłosej. Widok ten przywrócił przyjemne wspomnienia i myśli, skrywające się za uśmiechem, który ukazał się na jego twarzy chwilę potem.
- Jak poszło? - zagadnął, dezaktywując urządzenie. Choć nie musiał pytać - jeśli coś poszłoby nie tak, pewnie by się o tym dowiedział. Irene musiała sobie poradzić pracując jednocześnie z zaawansowaną SI. Szczególnie, jeśli usterka nie była tak rozległa.
Nie wstał z miejsca, tylko przyglądał się stojącej naprzeciw rudowłosej, opartej o zimną, metalową ścianę. Przyglądał jej się uważnie, jakby zajęcie takiej pozycji wiązało się z tym, że zaraz odbędą mało przyjemną, choć konkretną rozmowę.
- Niewiele - odparł dość obojętnie. Nie widać było po nim tak charakterystycznego zmęczenia nieprzespanej nocki, które pojawiało się na twarzach większości innych osób. Dubois dostrzegała je w niewinnych gestach, odpowiednich kątach, pod jakimi patrzyła. Przekrwionych tęczówek nie było widać w takim świetle, jakie panowało w kajucie. A przynajmniej nie z jej pozycji.
- Ty się chociaż wyspałaś? - jedna brew powędrowała nieco wyżej. - Mamy jeszcze sporo czasu. Możesz się zdrzemnąć, jeśli chcesz. Ja wybrałem już vid, ale dumny z niego nie jestem - parsknął śmiechem, uruchamiając ponownie omni-klucz, by przenieść zawartość otwartej na nim karty na obecnie nieaktywne urządzenie wyświetlające obraz na ścianie, pod którą teraz stała.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

29 maja 2017, o 18:39

Rozejrzała się dookoła, prawie nie poznając posprzątanej kajuty. W jej kwaterze panował zwykle porządek, ale trudno się było temu dziwić, skoro to była bardziej jej garderoba i składzik na broń. Cały bałagan robili tutaj, nic więc dziwnego że gdy zebrało się wszystkie ubrania - podejrzewała że nie tylko te należące do Nazira, ale i do niej - zrobiło się tu znacznie ładniej.
Odwzajemniła uśmiech, podchodząc bliżej i po chwili namysłu siadając obok Khouriego. Podwinęła nogi pod siebie i przesunęła spojrzeniem po pomieszczeniu w poszukiwaniu obiecanego alkoholu. W sumie powinni trochę przystopować, bo pili ostatnio niemal codziennie. Tak było łatwej radzić sobie z problemami, których namnożyło się zbyt wiele, w ten sposób wypadało też świętować drobne sukcesy, a teraz traktowali to jako pożegnanie - trudno było się dziwić. To jednak nie zmieniało faktu, że pili często. Może niektórzy stwierdziliby, że zbyt często.
- Chyba dobrze - odparła. - Isis nie narzekała.
Była ostatnią osobą, która dobrowolnie pchałaby się w poważne rozmowy na niewygodne tematy. Nie, spytała zwyczajnie z troski, bo pamiętała że tak samo nie spał, gdy zbliżały się inne nieprzyjemności, jak asteroida albo Sting. Może nie potrafił, stres związany z służbą to było dla niego zbyt wiele, nawet jeśli nie pokazywał tego po sobie za dnia.
- Nie - parsknęła śmiechem. - Obudziłam się za wcześnie. Ale spać pójdę później, na te ostatnie kilka godzin, a ty pójdziesz ze mną. Teraz i tak bym nie zasnęła, za dużo kawy. Masz tu wszystko co trzeba, czy mam skoczyć do mesy?
W razie czego podniosła się i poszła po alkohol i jakieś przekąski, ale jeśli Nazir o tym pamiętał, po prostu wsunęła się pod jego ramię i oparła o niego, znajdując dla siebie idealne miejsce. Poczuła, jak spięte ma plecy i kark. Stres z Khouriego przeszedł na nią, nawet jeśli tego nie kontrolowała i nawet nie do końca odczuwała do tej pory. Westchnęła cicho i zerknęła na omni-klucz, sprawdzając, czy nie dostała przypadkiem wiadomości z konkretami od Ericha.
- To co na dzisiaj? - spytała. - Horror? Thriller? Dramat? Dokument? - wymieniła, zakładając, że każde z nich pasuje do tego, co mogło być konikiem Nazira. W sumie nie wiedziała, co lubił oglądać. Nigdy nie miała okazji się tego dowiedzieć, za każdym razem sama wybierając vid na wieczór.
Zanim jednak włączył film, uniosła wzrok, spoglądając na jego zmęczony profil. Chciała mu jakoś pomóc, ale nie miała jak. Nie potrafiła, kiedy on decydował się na decyzje będące przeciwieństwem tego, co ona mu radziła. Podniosła rękę i przesunęła kciukiem po brzegu jego zarośniętej szczęki. Nie chciała go wypuszczać, bo bała się, że wróci do niej inny człowiek. Nie ten, do którego żywiła te wszystkie dziwne uczucia.
- Masz jeszcze coś ważnego do zrobienia dziś?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

30 maja 2017, o 11:51

Khouri pokręcił lekko głową - na stole zresztą nic nie było, więc najwyraźniej zostawił wszystko w mesie.
- Nie wiedziałem ile ci jeszcze zejdzie, wolałem, żeby alkohol się się odmroził - odparł, poprawiając się w miejscu i uśmiechając lekko. - Znajdziesz wszystko?
Po usłyszeniu potwierdzenia, wstał z miejsca, uruchamiając urządzenie i rozświetlając pomarańczowy ekran na ścianie naprzeciw.
W międzyczasie kobieta przeszła do mesy. Żadna z wiadomości do niej nie doszła, jeżeli Erich takowe wysłał - ale też lecieli obecnie z prędkością wyższą niż światło, żadna nie miała dojść. Prawdopodobnie dotrze do niej wszystko gdy przeskoczą z jednego kanału przekaźnika do drugiego, chwilowo łącząc się z boją komunikacyjną następnego systemu, który mieli na swojej drodze.
Alkoholu nie było tak mało - poza piwem i szampanem zalegającymi w lodówce, znalazła też specyficzną brandy i więcej miodu pitnego asari. Również przekąsek zostało sporo z ich uzupełniania zapasów na Thessii, więc ze znalezieniem czegoś co by jej odpowiadało nie miała większego problemu.
Gdy weszła, ekran przedstawiał stopklatkę z początku napisów, z jakimś logotypem większej wytwórni filmowej.
- Wszystko po trochu - odparł i parsknął śmiechem, poprawiając się na kanapie i pozwalając, by i ona ułożyła się wygodnie pod jego ramieniem, którym natychmiast ją objął. - Chciałem wybrać coś poważnego, ale jak zobaczyłem tytuł Stary volus i morze kredytów to nie mogłem się powstrzymać.
Uśmiechnął się szelmowsko, reagując na jej dotyk odwróceniem twarzy w jej kierunku. Przesunął po niej spojrzeniem, na tylko krótką chwilę, po której utkwił wzrok w ekranie przed nimi i pokręcił głową.
- Wszystko już załatwiłem - odparł na potwierdzenie tego, sięgając do miski by spróbować czegokolwiek, co postanowiła przynieść do kajuty.
- Podobno jest inspirowane ludzkimi opowieściami, tylko w wykonaniu volusów - zmienił od razu temat na znacznie przyjemniejszy i zabawny jednocześnie. - Nie mogę się doczekać.
W którejś z wielu jego skrzyń kryły się w końcu książki. Starsze i nowsze, mogły zawierać tak staroświeckie dzieła jak te, do których odwoływać miał się film. Może przez to, przez znany mu tytuł, wybrał właśnie taki vid po prostu wiedząc, że będzie dobry w tym, jak zły miał się okazać. Muzyka powoli zaczęła się sączyć z ekranu, prezentując coś, co wyglądało jak faktyczne morze - tylko nie kredytów. Fizyczny zbiornik wodny, w którym kąpały się mali turianie, nim uwaga kamery nie skupiła się na stojącym na brzegu niedaleko volusie, w dumnej pozie, z podpartymi rękoma bokami, spoglądającemu z wyższością na dzieci. Żałosne, wydobyło się z jego ust, przy akompaniamencie świszczącego wydechu.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

30 maja 2017, o 20:15

- Jakoś sobie poradzę - odparła, wychodząc z kajuty do mesy. Zapasy mieli wystarczające, by zaspokoić swój głód i pragnienie na ten jeden wieczór. I to z nawiązką. Zabrała pitny miód, postanawiając tym razem spróbować docenić jego smak, w przeciwieństwie do ostatniej swojej przygody z tym alkoholem. Do niego wzięła ostre chrupki i jakieś ciasto, którego porcja była za duża na jedną osobę, nawet taką wielką jak Nazir. Jeszcze dwie szklanki, widelczyki i jakimś cudem zabierając to wszystko za jednym zamachem, wróciła do kajuty.
Parsknęła śmiechem, gdy usłyszała tytuł wybranego vidu i pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Stary volus i morze - powtórzyła. - Morze kredytów. Nie wierzę. Spodziewałam się po tobie czegoś na wyższym poziomie. Spróbuj tylko jeszcze raz zrzucić winę na mnie za to, co oglądamy.
Duża wytwórnia filmowa dawała jednak jakąś nadzieję, więc nie narzekała dłużej. Dobrze było wrócić w objęcia Khouriego po tym poranku, w który została wrzucona dość gwałtownie. Obudziła się sama, a Nazir był spięty i zestresowany, więc trudno było oczekiwać od niego czułości. Teraz było inaczej, oboje udawali że wszystko było w porządku i planowali robić to do końca tego ostatniego wspólnego wieczoru. Przynajmniej Irene. Mogła wtulić się w niego, zastanawiając się jednocześnie ile dni w samotności sprawi, że dojdzie do wniosku, iż wcale nie potrzebuje tego do szczęścia.
Zanim jednak to zrobiła, rozlała alkohol do szklanek i podała jedną Nazirowi. Sama na początek sięgnęła po ciasto, postanawiając zjeść jego część, zanim się okaże, że mężczyzna jednak będzie w stanie pochłonąć sam cały kawałek. Było czekoladowe, ale nie za słodkie. Pasowało do miodu. Dopiero z nim w rękach zajęła docelowe miejsce w objęciach Khouriego i przeniosła wzrok na ekran.
- Piękne - stwierdziła rzeczowo i wsadziła sobie do ust kawałek ciasta.
Trudno było jej skupić się na tym, co działo się w vidzie, ale nie pokazywała tego po sobie. Zajęła się jedzeniem i piciem, choć biorąc pod uwagę że wstali zaledwie kilka godzin temu, to teoretycznie nie powinni jeszcze sięgać po alkohol. Ale było jej dziś wszystko jedno. Nie odzywała się, bo za bardzo nie wiedziała, co miałaby powiedzieć. Spędzili razem miesiąc, którego prawdopodobnie nigdy nie zapomni. W większości na plus, częściowo oczywiście na minus, ale wyrył się mocno w jej pamięci. Gdzieś z tyłu jej głowy pulsowała myśl, że to nie jest ich ostatni wieczór przed chwilowym rozstaniem, ale ostatni całkiem. Trudno było ją od siebie odgonić, zwłaszcza że z reguły gdy Irene odchodziła, to już nie wracała. Ktoś kiedyś powiedział, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki i ona się do tej zasady stosowała. Tylko że tę rzekę lubiła. I nie wiedziała co dalej. Tkwiła w zawieszeniu, tak jakby czas nie płynął, nie zbliżał ich nieubłaganie do nieuniknionego. Bo może to ona wszystko widziała w niewłaściwym świetle?
Nie odzywała się, nie zadawała tysiąca pytań. Odstawiła w końcu pojemnik z ciastem i przerzuciła się na sam miód, obserwując volusa poruszającego się na ekranie. W sumie trochę ciekawiło ją, jak potoczy się akcja. Gorzej niż z majorem Lane'm raczej nie będzie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

31 maja 2017, o 22:52

Khouri ostrożnie spojrzał an to, co przyniosła, jakby nie był pewien czego może się spodziewać. A może przez to, że na ogół tak słodkich rzeczy nie jedli, tylko przynosili jakieś słone przekąski. Może w ogóle zapomniał, że coś takiego zostało. Odkąd na Crescencie była, nie sięgał prawie w ogóle po słodkie alternatywy, jedząc nawet śniadania na słono gdy ona szukała innych. Przyjął później szklankę z alkoholem, wyraźnie akceptując jej zawartość.
- Właśnie taki masz na mnie wpływ - westchnął ostentacyjnie. - Mój gust filmowy zszedł na psy.
Nie poruszył w ogóle tematu innych rzeczy, które robili razem. Na przykład tego, że okradł jakąś bogatą asari na gali tylko i wyłącznie dlatego, by pomóc Shani i Irene w kwestii tego pancerza, samemu nie mając z tego nic poza satysfakcją. To wydawało się być zdecydowanie gorszym przewinieniem niż wybranie takiego słabego vidu.
Zaśmiał się głośno, nagle, jakby przypomniał sobie jej ostatnie słowa lub tytuł vidu.
Scena w nim się zmieniła w miarę, gdy oni popijali miód pitny czy zabrali się za ciasto, które Nazir dość oszczędnie jadł, wbrew smoczemu apetytowi, który był dla niego dość charakterystyczny.
Historia powoli się klarowała. Volus opuszczał Palaven - brzydką według niego i biedną planetę, na której się wychował, przygarnięty jako sierota przez dwójkę turiańskich biedaków, dla których miłość była ważniejsza niż wszelki pieniądz. On również niegdyś był takim obłudnikiem - w roku, w którym osiągnął dojrzałość, przejrzał jednak wszystkich, a prawda skąpała jego życie w blasku kredytów, które przelane zostały na jego konto oszczędnościowe super plus w banku millenium (mało dyskretna reklama) a on postanowił je odłożyć, by zarobić więcej.
Żegnał się więc z suchym gruntem, z roześmianymi bachorami, z niewygodną wodą. Żegnał się by wyruszyć na powrót ku świetności, sam, z wielkimi planami na przyszłość. Ponoć jego prababką była słynna Barakishy'ia, której przedsiębiorcze geny przeszły do jego żył.
- Masz rację - odparł lakonicznie Nazir, po czym westchnął ostentacyjnie, jakby pochłonięty refleksją, którą wzbudził w nim film. Jego palce przesuwały się powoli wzdłuż jej ramienia, zataczająć kręgi i kreśląc na poweirzchni jej jasnej skóry bliżej nieokreślone wzory. - Otagowany był jako dramat i thriller - dodał, a kącik jego ust podniósł się nieznacznie, w miarę gdy przeżuwał kolejny kęs ciasta. - Jak na razie nie widzę żadnych odwołań do ludzkich powieści, niestety. Dobrze, że rzucił brudnych turian w cholerę. Spójrz na nich - fuknął, przetaczając wzrokiem po suficie, gdy vid ukazał ostatnie ujęcie Palavenu - głównego bohatera Obanisha, patrzącego zza szyby promu na bawiące się, brudne, turiańskie dzieci.
- Może odwiedzimy Palaven - zaproponował, choć rozbawienie w jego glosie sugerowało małą powagę propozycji. - Wspomożemy biedotę. Dwadzieścia lat temu byłem przez krótki okres wolontariuszem, może zostało mi trochę wprawy i empatii.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

1 cze 2017, o 17:45

Przewróciła tylko oczami, gdy usłyszała, że wybór vidu znów jest jej winą. Nie bez powodu poleciła to Nazirowi, nie chciała tym razem brać za to odpowiedzialności i nie zamierzała. To nie ona postanowiła i tym razem zdecydować się na głupi tytuł zamiast czegoś rozsądnego. Mimo, że miał być to dramat i thriller, Irene nie widziała w tym póki co niczego dramatycznego.
- Volusów się nie da brać na poważnie.
Przypomniała się jej ich pierwsza rozmowa. Na początku, jeszcze zanim wylądowali razem w łóżku. Kiedy zadawała mu tysiące pytań, szukając punktu zaczepienia który ułatwiłby jej ucieczkę. Kiedy oskarżał ją o to, że swoimi wielkimi oczami i słodką buźką usiłuje coś osiągnąć. Kiedy rozważali taktykę, jaką może stosować voluskie wojsko. Teraz, gdy słyszała jak główny bohater vidu sapie i wzdycha, też nie umiała uczepić się poważniejszego aspektu tego filmu.
Sama chętnie zjadła większość ciasta, jeśli Nazir nie był wobec niego zbyt entuzjastycznie nastawiony, rezygnując póki co ze słonych chrupków. Popijała powoli miodem, oszczędnie, dopiero teraz doceniając jego smak. Faktycznie alkohol był dobry i wręcz żałowała, że po Stingu wypiła go praktycznie duszkiem. Ale wtedy sięgnęła po pierwszą lepszą butelkę, jaką znalazła w szafce i interesowała ją wyłącznie jego skuteczność.
- Jak ci się zebrało na altruizm i masz za dużo kredytów na koncie, to może nie będę ci oddawać za usunięcie blizny - odparła z rozbawieniem. Wciąż o tym pamiętała i z jakiegoś powodu wyjątkowo zależało jej na tym, by się rozliczyć, zamiast wykorzystać fakt, że Nazir zapłacił za nią. Tylko na razie nie było jej na to stać. Może uda się jak wróci z Eden Prime, wynagrodzenie podane przez Ericha wydawało się obiecujące.
- Palaven mi się wydaje zimny i nieprzyjemny - rzuciła. - Czy biedota, czy nie, masz musztrę na każdym kroku. Za dużo zasad, które trudniej łamać, niż choćby na Cytadeli. Dobrze, że stamtąd ucieka. Jak on się nazywał?
Przyglądała sie volusowi, który teraz tkwił w transporcie publicznym na wspomnianą przez nią Cytadelę i przeglądał akcje jakichś spółek. Zaczepiony przez asari, zaczął monolog o tym jak dotychczasowe życie wpłynęło na jego światopogląd. Błękitnoskóra słuchała, kiwając głową i co jakiś czas rzucając jakiś komentarz. Chwilę później pojawiły się jej flashbacki, związane z turianami, którymi volus ostentacyjnie gardził. Ona miała inne zdanie na ten temat. Jej uśmiech stał się wymuszony, a komentarze bardziej zjadliwe. Może to z jej strony można było się spodziewać dramatu.
- Pewnie go zabije na koniec - stwierdziła cicho, upijając łyka miodu i odstawiając go na stół, by zamiast szklanki wziąć w palce wiśniowego papierosa i odpalić go. Lubiła ich smak. Zapach dymu również. Przyciągnęła popielniczkę do siebie i z powrotem oparła się o Nazira. Dobrze było czuć jego dotyk na ramieniu. Sweter nie odsłaniał go zbyt wiele, ale wystarczająco dużo, by palce mężczyzny miały dostep do jej jasnej skóry.
Przeniosła wzrok na swoją dłoń, po raz kolejny dochodząc do wniosku, że jest zbyt blada. Może jeśli będzie miała jeszcze czas po Eden Prime, poleci na którąś z plaż Illium i złapie trochę słońca. Życie na statkach i stacjach nie nadawało skórze zbyt pięknego kolorytu, a przy Khourim była już zupełnie biała. Choć on wydawał się to lubić, ten kontrast jaki tworzyli.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

7 cze 2017, o 11:20

Khouri pokręcił głową rozbawiony, w tej sprawie się z nią zgadzając w pełni - dla nich volusy równie dobrze mogły uchodzić za dziwną rasę nadętych kurdupli w kształcie kuli. Może gdyby mieli inną budowę ciała, można byłoby się ich obawiać, ale w takim wypadku nawet próby brania na poważnie ich przedsiębiorczości i umiejętności obrotów kredytami nie zawsze odnosiły sukces.
- Zapomniałem o tym w ogóle - odparł, zerkając na nią, jakby przez koszulkę i w tej pozycji był w stanie dostrzec jej plecy, za które przecież zapłacił. - To pierdoła. Nie musisz mi za to oddawać, wiesz przecież.
Przysunął ją nieco bliżej siebie, na tyle, na ile fizycznie to było możliwe. Popijał swój miód powoli, rezygnując później całkowicie z ciasta, którego ona mogła pochłonąć tyle, na ile miała ochotę.
Obserwował rozwój wyrażeń spod zmarszczonych brwi, choć ciężko było zachować powagę. Może to była ich okropna cecha - śmianie się z tragedii ludzkiej, czy tam volusowej, która innych, być może volusów, wzruszy lub poruszy. Ale Nazir nawet nie ukrywał, że film go bawi, a "dramat" jako przypisany mu gatunek miał nieco inne znaczenie niż powinien.
- Nie jest taki zły - parsknął śmiechem w odpowiedzi. - Mimo wszystko, Palaven jest dziesięć razy bezpieczniejszy niż Thessia. Może sto razy bardziej niż Ziemia. W tak ułożonym społeczeństwie większość zna swoją rolę, sytuacja polityczna i gospodarcza jest w normie, przestępstw nie ma aż tak wielu. Są plusy. Choć to pewnie nie planeta dla ciebie - zakończył z szelmowskim uśmiechem. Jako złodziejka nie odnalazłaby się tam zbyt dobrze gdyby chciała tam zamieszkać. Chyba, że zmieniłaby fach. - I nie pamiętam. Albo jeszcze nie powiedzieli.
Asari powoli przeszła na drugą stronę pojazdu, a volus w spokoju odleciał w kosmos, ujęcie się zakończyło. Następne pokazywało futurystyczną wersję przewodów wewnątrz omni-klucza, przez które przelatywały jasne przebłyski danych. Sieć, infrastruktura systemu, skąpana w pomarańczowym świetle, wydawała się być małym organizmem, który zaatakował wirus - czerwone cząsteczki przenikały przez kolejne bariery pomiędzy systemami, w miarę, gdy antywirus panicznie usiłował je pokonać.
- Myślisz, że tak wygląda hakowanie? - spytał z powątpiewaniem, odkładając miskę z przekąskami na stół i dolewając sobie miodu. Tym sposobem jedną, wolną ręką mógł obejmować ją non stop, a drugą tylko podtrzymywać opartą o własne udo szklankę. - Gdzie się tego w ogóle nauczyłaś? Nie wydajesz się początkująca.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 cze 2017, o 09:30

Pierdoła, na którą nie było jej stać w tamtym momencie, a przecież miała przy sobie wtedy trochę ponad dwa tysiące kredytów. Pierdoła kosztowała jednak znacznie więcej i z jakiegoś niewyjaśnionego powodu Irene chciała zapłacić za nią sama. Może bolało ją to uczucie braku kontroli nad swoim życiem, z jakim wiązała się ta blizna. Tej kontroli nie odzyskała sama, oddał jej ją Nazir, najpierw zabierając ją z asteroidy, potem pozbywając się Hounda, a na samym końcu płacąc za jej zabieg. Dopiero potem, już na Thessii, wszystko zaczęło układać się inaczej. Lepiej. Może dlatego to ona sama chciała poczuć się sprawcą tej zmiany, której punktem przełomowym było właśnie usunięcie blizny. Odcięcie się od niedalekiej przeszłości, nawet jeśli symboliczne, miało być jej decyzją i jej działaniem.
Jednocześnie wiedziała, że może sobie powtarzać, że odda kredyty Khouriemu, a tak czy inaczej była pewna, że tego nie zrobi. Miała inne, lepsze rzeczy, na które mogła wydać zapłatę za czekające ją zlecenie. Nic nie odpowiedziała. Pozwoliła się przyciągnąć i oparła się o klatkę piersiową mężczyzny, co jakiś czas zaciągając się słodkim papierosem.
- Są plusy - powtórzyła. - Może gdybym wybierała planetę, na której ktoś chciałby się ustatkować, Palaven byłby w pierwszej piątce. Ale jeśli chodzi o miejsca warte odwiedzenia, nawet bym go nie wymieniła. Jest ciekawy. Intrygujący. Jak każde nowe miejsce. Tylko do tego jakoś mnie nie ciągnie. W całym swoim życiu poznałam tylko jednego turianina, który nie byłby poważny, obowiązkowy i ułożony.
Dzięki Houndowi był już martwy. Nauczyła się nie płakać nad tym, szybko wykształciła w sobie zobojętnienie z którym łatwiej było żyć, niż gdy rozważało się śmierć przyjaciół. Ale zawsze go lubiła. Był zaprzeczeniem wartości, jakie wpajano młodym turianom. No i świetnie gotował, nawet posiłki nie-dekstro.
- Na studiach. Propedeutyka zdejmowania zabezpieczeń i włamywania się do baz danych - odparła, wydmuchując w górę strużkę dymu. Spojrzała na Nazira z rozbawieniem i wzruszyła lekko ramionami. - Nie wiem gdzie. Zawsze miałam do tego dryg, zaczynałam od drobnych rzeczy jeszcze w liceum. Jak opuściłam Ziemię, miałam okazję robić to częściej. Kwestia wprawy. Mogłam obserwować innych, czasem dostawałam rady. Nawet nie wiem ile razy miałam z tego powodu problemy. Drugiego dnia po moim pierwszym wylądowaniu na Omedze włączyłam alarm na pół strefy handlowej - parsknęła śmiechem. - Nadal nie zawsze mi wszystko wychodzi, ale czuję się już dużo pewniej, niż powiedzmy... rok temu.
Hakowanym urządzeniem okazał się omni-klucz volusa. Nie miał o tym pojęcia, ale wyglądało na to, że powoli zaczynała się jego lawina nieszczęść. Wciąż nie było wiadomo co jest tego przyczyną, czy asari, czy ktoś inny. On jednak był zbyt zajęty oglądaniem vidu na ekranie przed sobą, by to zauważyć.
Napiła się miodu, czując już jak rozgrzewa się od środka jej klatka piersiowa. Zrobiło się jej gorąco, więc ściągnęła z siebie sweter, zostając w cienkiej bluzce na ramiączkach. W kajucie i objęciach Nazira było znacznie cieplej, niż w maszynowni.
- Ty nigdy nie próbowałeś? - odwróciła głowę do Nazira, na moment przestając się skupiać na vidzie. - Jak ty tam przeżyjesz beze mnie? Bez technika jesteś jak bez ręki - uśmiechnęła się. - Może ci przydzielą kogoś, kto będzie otwierał przed tobą zamknięte drzwi.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

13 cze 2017, o 13:57

Khouri siedział wyraźnie zastanawiając się nad kwestią Palavenu, szybko wypowiadając na głos swoje pytania, gdy skończyła mówić.
- Zastanawiam się, ilu ludzi mieszka na Palavenie. Tak w ogóle. Nie dość, że dalej obie rasy podchodzą do siebie ostrożnie, a momentami wrogo, to jeszcze kultury są tak inne. I promieniowanie na powierzchni - przerwał, by unieść szklankę ze świeżo dolanym alkoholem i napić się słodkiego miodu. - Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek chciał tam żyć.
Pewnie znaleźliby się zapaleńcy. Entuzjaści pierwszego kontaktu, badacze, naukowcy, politycy w ambasadach ludzkości, o ile takie w ogóle były potrzebne przy istnieniu Rady Cytadeli i ambasad na tejże stacji.
Tak czy inaczej, widać było, że volus radził sobie dość nieźle, choć na pewno sam nie chciał na Palavenie zostać.
Przez moment, gdy wspomniała studia, obrócił w jej stronę głowę i spojrzał na nią z podejrzliwością w oczach, by wybuchnąć śmiechem słysząc nazwę kierunku, który w tę wiedzę wzbogacał studentów. Wzruszył lekko ramionami, ale pozostał odwrócony już w jej kierunku, chłonąc te drobne zdania na temat jej przeszłości - takie, których bezpośrednio nie mógł wyczytać w jej aktach, co najwyżej domyślać się po zgłoszeniach do odpowiednich służb.
- Nawet nie pytam, co cię do tego skłoniło - odparł z rozbawieniem, pozostawiając resztę niewypowiedzianą - pewnie w kwestii kredytów mogła mieć wszystko, czego sobie tylko zażyczyła. Nie musiała kraść. Skoro to robiła, musiała chcieć to robić, a on mógł domyślać się dlaczego. - W moich szkołach kradł prawie każdy. Wszędzie, zawsze. Był taki duży plac targowy niedaleko szkoły, w Ras el-Tin, na który wybierali się dwójkami czy trójkami. Nawet ja chodziłem, z ciekawości, ale rzadko - dodał, przytrzymując jej szklankę i papierosa jeśli miała problem ze zdjęciem swetra z tego powodu. - Mój ojciec stwierdził, że za każde przyłapanie przez władze będzie odcinał mi po palcu, więc albo miałem nie dawać się złapać, albo tego nie robić. Wolałem nie robić.
Choć wspomnienie nie brzmiało zbyt optymistycznie, Khouri się śmiał. Musiał mieć wtedy siedemnaście lat, może mniej. Broni nie trzymał jeszcze w ręku ani nie zwerbowano go do wojska. Był kompletnie innym człowiekiem - może takim, przy którym nie udałoby jej się wytrzymać tak długo, jak przy obecnym.
- Panel zawsze można rozwalić. Drzwi otworzyć na siłę, odciąć zasilanie. Wysadzić - wzruszył ramionami ponownie, uśmiechając się szelmowsko znad szklanki, z której dopijał resztkę miodu. - Hakowanie jest cichą opcją, ale nie jedyną.
Nachylił się, by sięgnąć po miód i dolać go sobie do wnętrza naczynia, opadając po tym z powrotem na oparcie kanapy i zerkając na vid, w którym hakowanie omni-klucza już się udało, a volus, nie wiedząc o tym, właśnie tracił jakieś cenne dane zapisane na urządzeniu.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

14 cze 2017, o 14:04

- Nie pytaj - zaśmiała się. Nie potrafiłaby odpowiedzieć na to pytanie. Może przyczyną była zwyczajna nuda. Życie, które było tak bezpieczne i poukładane, że wydawało się mdłe i nijakie. Zaplanowane następne dwadzieścia lat, pięknie ułożone przez matkę i samą Irene, której wydawało się, że da radę tak funkcjonować, skoro w ten sposób funkcjonuje większość społeczeństwa. Cóż, była w błędzie i teraz, siedząc oparta o Nazira, nie żałowała tego, że udało się jej z tej klatki wyrwać. To było jej miejsce. Na statku, który mógł w każdej chwili znaleźć się w innym miejscu, zabrać ją gdzie tylko chciała, na krótko lub na długo, bez zobowiązań. Z mężczyzną, który nie próbował jej zmieniać.
Odwróciła wzrok od Khouriego i utkwiła go z powrotem w ekranie. Vid rozkręcał się powoli, wszystko wokół volusa zaczynało się sypać i okazywało się, że opuszczenie Palavenu nie było najlepszym pomysłem, na jaki w życiu wpadł. Być może byłaby w stanie wczuć się w dramaturgię dzieła, gdyby główny bohater tak nie sapał i wyglądał inaczej. Nie umiała brać volusów na poważnie. Naprawdę nie umiała.
- Szkoda palców - stwierdziła. - Z tego co mówiłeś o swoim ojcu, byłabym w stanie mu uwierzyć na słowo - złapała jego wolną dłoń i splotła z nią swoją własną. - Lubię te ręce, szkoda by było, gdyby były wybrakowane.
Parsknęła śmiechem, gdy usłyszała jego kolejne słowa. Ona wolała ciche opcje. Może dlatego nie potrafiła się przerzucić na strzelbę, która trzymała się w zaczepach w jednej z szafek jej kajuty. Mimo, że to był sprzęt o bardzo wysokiej skuteczności, nie umiała sobie wyobrazić siebie z czymś takim w rękach. Nie wspominając o tym, że to była strzelba Hounda. Obok tego też nie potrafiła przejść obojętnie. Ale miała pistolet i snajperkę, zestaw z którym czuła się najlepiej. Cicho, skutecznie, jeden czysty strzał albo kilka mniejszych, ledwie słyszalnych. Bez rozwalania drzwi siłą i wysadzania czegokolwiek.
- Dobrze, na przyszłość zapamiętam, że w sumie nie jestem ci potrzebna - rzuciła i uniosła lekko brwi, upijając łyka ze swojej szklanki. Teraz już było jej dobrze, ciepło i błogo, zapomniała o niewyspaniu i nieprzyjemnej pobudce. Alkohol naprawdę potrafił zdziałać cuda.
Nowe mieszkanie, które miało czekać na volusa na Cytadeli, okazało się niewykończonym kawałkiem bloku w stanie surowym. Nie nadawało się do zamieszkania, więc bohater poszedł do hotelu, klnąc pod nosem. W hotelu nie miał czym zapłacić. Został sam, ze swoją niewielką walizką i jedynie tym, co posiadał w środku. Teraz siedział na niej pod hotelem, opierając głowę na rękach, a całe życie przesuwało mu się przed oczami.
- Przesadza - parsknęła śmiechem. Ona niejednokrotnie była w takiej sytuacji. - Przyzwyczajenie do wygód tworzy same problemy.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

20 cze 2017, o 14:33

Khouri odpowiedział lekkim uściskiem dłoni, gdy odpowiedziała na jego słowa, jednocześnie splatając własne palce z jego. Lata i kolejne misje i tak odcisnęły piętno, również na jego rękach. Podwójna blizna na wierzchu jego dłoni stanowiła tego potwierdzenie, tak jak i różne inne, pojedyncze, mniejsze jasne linie przecinające knykcie lub okolice nadgarstka. Ślady licznych zadrapań, możliwie takich, po których nikt nie spodziewał się, że pozostawią po sobie tak trwały ślad.
- Nie wątpię, że by to zrobił. Dlatego nie ryzykowałem - parsknął śmiechem, dość luźno wspominając również swojego ojca, którego przecież na tym świecie już nie było, a z pewnego irracjonalnego powodu wywoływało to w Khourim negatywne uczucia, a nie tylko ulgę czy radość.
- Tego nie powiedziałem - odparł z szelmowskim uśmiechem, odwracając głowę w jej stronę, przez co jego twarz znalazła się bardzo blisko - głównie przez wgląd na to, w jakiej pozycji oboje siedzieli.
Vid powoli przekazywał historię, w której od volusa odwracali się wszyscy, którzy przyrzekli mu pomóc, lub wręcz zobowiązali się do tego. Jak na razie z otwieranego przez niego biznesu nic nie wychodziło, a on siedział pogrążony w depresji na kanapie, w jakimś klubie na Nos Astrze. Jedna z tancerek asari podeszła, proponując mu taniec i drinka na poprawienie humoru, w reakcji na to odrzucił coś o prymitywizmie niebieskich striptizerek i o tym, jak oburzające jest to, że jedna z takich striptizerek zasiadała w Radzie Cytadeli. Mały kutas, warknęła malowniczo kobieta po czym odwróciła się na pięcie i zostawiła go samemu sobie. Siedział więc dalej, nie mając się gdzie podziać, ostatnie kredyty wydając na alkohol, przy nodze trzymając swoją walizkę.
- Stereotypy - żachnął się Khouri w odwołaniu do jej słów, nachylając się by odłożyć na chwilę szklankę. Miód rozgrzewał od środka, ciężko było ignorować również jego narastający wpływ.
- Zaraz jego życie się odmieni - dodał i, jak na zawołanie, komunikator volusa zaterkotał, informując o połączeniu z tajemniczym mężczyzną, który oferował mu szansę życia. Potencjanlnego współpracownika nie zrażał nawet fakt, że głos mężczyzny był zmodyfikowany, brzmiał niemal jak głos SI.
Dłoń mężczyzny przesunęła się w tym czasie w górę kobiecego ramienia, docierając do rudych, miękkich włosów i bawiąc się ich kosmykami przez krótką chwilą, przesuwając nimi po powierzchni gładkiej skóry, drażniąc ją jak gdyby używał piórka.
Coś w jego mimice i postawie się zmieniło, jakby lekko spoważniał. Patrzył na nią przez chwilę nim nie oparł głowy o jej własną, nagle przygnieciony świadomością tego, że tylko godziny dzielą go od powrotu na służbę. Ten ciężar był z nim cały czas, na moment zamaskowany rozbawieniem wywołanym filmem, teraz znów się ukazał, choć mężczyzna nie dawał tego po sobie poznać zbyt łatwo.
- Wiesz już co będziesz robić przez te kilka dni wolnego? - zagadnął, uśmiechając się lekko. Myślenie o tym w perspektywie urlopu technika pracującego na statku kosmicznym na pewno wyglądało lepiej niż w rzeczywistości.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

26 cze 2017, o 14:35

Uśmiechnęła się tylko do siebie, nie mówiąc już nic więcej ani na temat rąk i blizn, ani ojca Nazira. Nie umiała sobie wyobrazić Khouriego jako małego chłopca, ani jako nastolatka, który podkrada rzeczy ze stoisk na targu i postanowiła nie próbować. Przez moment obserwowała volusa, próbując skupić się na bólu jego życia. Nie miał łatwo. Rozumiała, dlaczego vid był dramatem, ona jednak niezmiennie nie czuła jego cierpienia. Swoje czuła bardziej, to związane z nieuniknionym opuszczeniem Crescenta w momencie, gdy wszystko miało wyglądać inaczej. I nawet gdy była zajęta czymś innym, te obawy nie znikały. Obawy wobec tego, co może wydarzyć się w te kilka dni, czy tygodni, które zaplanowali zupełnie nie tak, a teraz życie rzucało im kłody pod nogi. Czuła już, że coś pójdzie nie tak. Tylko jeszcze nie wiedziała co.
Może tak zadziałało na nią to poważne spojrzenie, które Nazir jej rzucił, pewnie nie zdając sobie sprawy z tego, jak wiele emocji Irene jest w stanie z niego wyczytać. A może klimat vidu, który mimo niepoważnego głównego bohatera jednak był nieco przytłaczający. Przedstawiał Cytadelę od tej nieprzyjaznej strony, którą niewielu ma okazję poznać. Gdy Khouri zadał pytanie, przez chwilę milczała, by w końcu puścić jego dłoń i nalać sobie miodu do szklanki, która teraz stała pusta.
- Nie wiem jeszcze - odparła, wracając na swoje miejsce i wtulając się w niego tak, jak przed chwilą. Upiła łyka smacznego alkoholu, znów czując, jak rozgrzewa jej klatkę piersiową. - To znaczy... Odezwał się do mnie Erich, jest coś do zrobienia na Eden Prime, dlatego chciałam, żebyś mnie tam podrzucił. Nie wiem jeszcze co, nie dostałam konkretów. Pewnie przyjdą jak wyjdziemy z przekaźnika. Nie mam nic innego do roboty, więc czemu nie.
Wyprostowała nogi przed siebie i oparła je o stół, skrzyżowane w kostkach. Volus zgodził się na warunki nieznajomego i właśnie leciał do jakiejś dzielnicy magazynowej, w bliżej nieokreślonym celu. Tego się pewnie mieli dowiedzieć za chwilę.
- A potem... tak jak mówiłam, pewnie polecę na Illium. Tam na ciebie poczekam. Prawdopodobnie.
Uniosła głowę, uśmiechając się do niego. Palcami wolnej ręki przeczesała włosy z boku jego głowy. Były już dłuższe, niż kiedy się poznali. Jakoś nie zauważyła tego do tej pory. Przez chwilę chciała spytać, czy on już wie, co będzie dokładnie robił, ale stwierdziła, że lepiej nie poruszać niewygodnego tematu Przymierza i rozkazów, które spadły na nich jak grom z jasnego nieba.
- Będzie mi ciebie brakować - powiedziała cicho, prawie natychmiast odwracając wzrok. Nie przywykła do wyznań, a to wyrwało się jej zanim zdążyła schować się za swoją maską. Ale taka była prawda, wiedziała, że tak będzie. Przynajmniej przez pierwsze kilka dni. Co później - zobaczymy.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

5 lip 2017, o 10:38

Khouri nie dawał po sobie poznać, że imię Ericha wywołało w nim jakiekolwiek emocje. Wydawał się już nauczyć jak reagować na niego w sposób normalny, lub ten przestał mu już tak przeszkadzać. Jedno lub drugie. W tej chwili ciężko było określić co. Zajął się więc oglądaniem specyficznego vidu, piciem słodkiego miodu i chwytaniem za tematy, które bezpośrednio nie zahaczały o Mullera.
- Mam dobrą znajomą na Eden Prime. Mogę dać ci do niej kontakt gdyby coś się działo - mruknął po krótkiej chwili milczenia, śledząc jednak wzrokiem volusa biegnącego przez pusty, ciemny korytarz po tym, gdy przestraszył się rozmówcy siedzącego w fotelu pokoju hotelowego, do którego go przewieziono. - Ciekawe czy już podniosło się po ataku gethów.
Westchnął, dolewając sobie końcówkę alkoholu i dopiero wtedy zerkając na jej szklankę. Zasugerował, że może pójść po coś następnego, skoro vid trwał, a oni byli dopiero w połowie.
W miarę, jak pochłaniali coraz więcej alkoholu, rozłąka za kilka godzin wydawała się oddalać. Stawać jakimś nieistotnym tematem, wcale nie nieuchronnym i poważnym jak teraz. Może również Khouriemu pozwoliło to nie myśleć o służbie i tym, co czeka go gdy podrzuci ją na miejsce, a sam uda się do własnego celu.
Gdy odwróciła wzrok, to jego głowa przekręciła się w jej stronę, a wzrok spoczął na jej profilu. Długo nie odwracał spojrzenia, przesuwając nim po jej skroni, brwiach. Zatrzymując się na oczach, a później, przez kości policzkowe, na ustach. Szukanie właściwych słów było żmudne, a alkohol podpowiadał tylko te, których na trzeźwo nie wypowiedziałby z łatwością.
- Poradzisz sobie - mruknął, unosząc dłoń, która spoczęła na jej karku, delikatnie gładząc skórę. - Sama radzisz sobie najlepiej - dodał, uśmiechając się pod nosem. Nie było to kłamstwo - tak długo jej to wychodziło, że z początku to, czy faktycznie zostanie z nim na Crescencie, non stop poddawał w wątpliwość. - Postaram się być jak najszybciej. Nie wezmę ze sobą Crescenta. Na początek, na odprawę, może tak, ale później Isis odleci. Możesz zawsze do niej napisać kiedy już znajdzie się w zasięgu radarów.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

5 lip 2017, o 23:18

Skinęła głową. Nie miała nic przeciwko posiadaniu kontaktu, który nie musiał, ale mógł się jej przydać. Nie wiedziała co się wydarzy na Eden Prime. Coś mogło pójść nie tak, a wtedy znalezienie miejsca na przeczekanie burzy mogło być równie ważne, co sam sukces w wykonaniu zlecenia od Ericha. Nie przeszło jej nawet przez myśl zapytanie kim może owa znajoma być dla Nazira, ale pewnie przez to, że jakoś nie wyobrażała sobie jego w relacji z kimś na tak dużą odległość. Z Gromady Exodus nie wszędzie było blisko.
- Nie wiem - odparła, choć jej niewiedza była dość oczywista. - Dawno o nich nic nie słyszałam. Teraz nie pozostaje mi nic, jak sprawdzić na własne oczy. Raczej jest w porządku, po co miałabym lecieć na wyludnione pobojowisko?
Zgodziła się na kolejną butelkę, bo czując przyjemne rozgrzanie i rozluźnienie trudno było przerwać picie. Organizm nie zdawał sobie sprawy z tego, że wcale nie będzie coraz lepiej i gdzieś jest ta granica, której nie należałoby przekraczać. W tej chwili Irene chciała więcej - jak zawsze więcej, wyciskając tak samo z butelki, jak i z życia ile się da.
Vid leciał powoli swoim tempem, zbliżali się chyba do załamania akcji, do największego dramatyzmu całej fabuły i nawet dało się go odczuć, bo volus się nie odzywał. Jego życie legło w gruzach, popadł w paranoję i generalnie nie było z nim najlepiej. Rudowłosa jednak nie czuła się przez film przytłoczona, był on jedynie dodatkiem, tłem do myśli, które przelewały się przez jej głowę i nie miały nic wspólnego ze starym volusem.
Czuła na sobie spojrzenie Khouriego, ale uparcie nie odwracała się do niego z powrotem, udając, że tak niezwykle zaabsorbowana jest oglądaniem. Dopiero gdy zaczął mówić, przeniosła wzrok na szklankę, potem na opartą niedaleko jego dłoń, a potem w okolice jego klatki piersiowej. W końcu uśmiechnęła się lekko.
- Nie mówię, że sobie nie poradzę - stwierdziła. Po jej plecach przeszedł dreszcz wywołany dotykiem. Jak zawsze. - Nie o to mi chodziło. Ale cieszę się, że we mnie wierzysz.
Spojrzała na niego, może chcąc zapamiętać ten moment na dłużej, kiedy go nie będzie, albo kiedy wróci odmieniony. A może podświadomie szukała jakichś odpowiedzi, które mógł dać jej Vertigo. Sama do końca nie wiedziała. Gdzieś w niej tlił się płomyk ekscytacji tym, co ją czekało. Nowym miejscem, nowym zleceniem. Pamiętała, że czuła to samo na początku swojej wyjątkowo krótkiej pracy dla Handlarza Cieni. Miała nadzieję, że to nie skończy się aż tak źle i Muller jej nie wystawi.
- Dobrze. Oglądaj - upomniała go, wciskając się głębiej w jego objęcia i opierając głowę na jego ramieniu. Nie miała teraz weny na rozważanie tego, co zrobi ze statkiem i czy Isis faktycznie przyleci, jeśli Irene będzie potrzebować. - Już się kończy.
Wyjątkowo dotrwali do końca vidu, który nie skończył się aż tak tragicznie, jak podejrzewała, ale głównemu bohaterowi daleko było do szczęśliwego zakończenia. Popełnił błąd, opuszczając Palaven, a ten błąd odcisnął się bolesnym piętnem na kolejnych latach jego życia. Irene nie czuła z nim żadnego powiązania. W życiu nie żałowała opuszczenia Ziemi. Może dlatego siła przekazu na nią nie zadziałała aż tak mocno.
- Wciągnął mnie, a nie spodziewałam się na początku - powiedziała, gdy na ekranie pojawiły się końcowe napisy, jednocześnie powoli wstając z kanapy. Dopiero wtedy poczuła, ile wypiła. Nie zachwiała się, ale kajuta zakołysała się wokół niej jakby byli na pokładzie statku morskiego, nie kosmicznego. Wyciągnęła rękę do Nazira.
- Chodź ze mną - poprosiła. - Do kokpitu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

7 lip 2017, o 11:26

Od ataku gethów minęło już sporo czasu - a media przestały interesować się Eden Prime pół roku po incydencie. Kolonia wracała do normalności. Zajmowano się zniszczeniami, odnową gospodarki i morale kolonistów, których tak wiele zginęło, lub uciekło z planety i nie planowało na nią wracać. Z pewnością gdyby planeta dalej była pobojowiskiem, wszyscy w galaktyce by o tym wiedzieli. Nazir więc nie wyglądał na zmartwionego. W końcu wierzył w to, że cokolwiek by się nie działo, to sobie poradzi. To była znacznie lepsza postawa niż zwykłe umartwianie się.
Objął ją ramieniem, zsuwając dłoń z jej karku, przysuwając zamiast tego do siebie. Vid z jakiegoś powodu wydawał się umiarkowanie pasjonujący, choć uwaga Khouriego była zbyt rozproszona. Jego wzrok utkwiony w ekranie zawieszał się co jakiś czasu, gdy mężczyzna wyrywał się z zamyślenia, starając ponownie skupić na obecnej chwili, którą przecież spędzał z rudowłosą.
Dopijając zawartość swojej szklanki, nachylił się, wypuszczając ją z objęć na krótką chwilę, by odłożyć naczynie na stół. Reszta przekąsek została już zapomniana, tak jak to, że po więcej zawsze mogli pójść.
- Może gdyby bohaterem nie był volus, tylko człowiek lub turianin, byłbym w stanie traktować ten vid jako dramat - westchnął, obserwując stojącego w rogu, małego przykurcza w pancerzu, z rękami założonymi na klatkę piersiową. Wyglądał jak zepsuta zabawka. - Nigdy nie byłem ani nie widziałem ich planety. Ciekawe jak na niej żyją - zastanowił się, marszcząc brwi, jakby nigdy wcześniej na to nie wpadł i teraz ta idea wydawała się fascynująca. - Musimy to kiedyś sprawdzić.
Uśmiechnął się pod nosem, obserwując zakończenie vidu, które, ku jego zaskoczeniu, nie było tak oczywiście szczęśliwe jak mogłoby się spodziewać. Tytuł, jakże wymowny, do czegoś zobowiązywał.
- Czuję, że produktywnie spędziliśmy wieczór - zaśmiał się, odrywając plecy od oparcia kanapy i przeciągając się, rozprostowując zastałe mięśnie. Zamrugał kilka razy, gdy zmiana poziomu przypomniała mu, że trochę wypili. Przesunął spojrzeniem po swojej kajucie, nadzwyczaj porządnej i czystej. Skrzynie były zamknięte, wszystko wewnątrz schowane. Niektóre były uchylone, pewnie te, z których wciąż musiał wyjąć kilka rzeczy. Dopiero po chwili jego wzrok natrafił na jej wyciągniętą rękę. Skinął głową, bez słowa ją ujmując i wstając. W końcu też lubił przebywanie w kokpicie.
Po głośnym vidzie, wewnątrz małego, ciemnego pomieszczenia było niesamowicie cicho. Jedynie szum statku, bicie mechanicznego serca napędzającego Crescenta podróżującego z prędkością, o którejś niegdyś ludzkość nie śmiała nawet marzyć.
Khouri opadł na jedno z dwóch siedzeń, ciągnąc Irene za rękę za sobą. Zawsze siadała obok, tym razem pociągnął ją na swoje kolana, obejmując mocno, a twarz chowając we włosach, które siłą rzeczy się przy niej znalazły.
- Służba na większych statkach zmusiła mnie do docenienia ciszy Crescenta - uśmiechnął się, czego nie mogła z obecnej pozycji zobaczyć, przynajmniej póki się nie odwróciła. - Ale czasem mi tego brakowało. Harmidru wokół. Nawet pomimo filozoficznych i trochę przerażających rozmów z Isis.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

7 lip 2017, o 15:45

Odpowiedziała uśmiechem, zgadzając się z nim. Wyjątkowo udało im się nie przerwać oglądania tylko po to, żeby zająć się czymś całkowicie innym. Może dlatego, że byli już w miarę przyzwyczajeni do swojej bliskości, a Irene tym razem nie ściągała z siebie ubrań, bo nie miała ran i siniaków do opatrzenia i posmarowania.
- Możemy sprawdzić. Chciałabym to kiedyś zobaczyć.
Rodzima planeta volusów była według niej znacznie ciekawsza do zwiedzania, niż Palaven, o którym rozmawiali chwilę wcześniej. Thessia, którą odwiedzili do tej pory, była cudownym doświadczeniem i Irene była przekonana, że z każdą kolejną planetą będzie dokładnie tak samo. A przynajmniej w tym momencie. Nie myślała teraz o rozstaniu, kiedy szła do kokpitu, ciągnąc mężczyznę za sobą. Przypomniało się jej jak szła do niego po raz pierwszy - zła, sfrustrowana i bezradna. Gdy lecieli na asteroidę. Podążała wówczas za Nazirem tylko dlatego, że nie miała nic innego do roboty.
Usiadła na jego kolanach, choć początkowo zamierzała zająć miejsce drugiego pilota, jak zawsze. Nie była to teraz może najwygodniejsza pozycja świata, musiała siąść bokiem i przerzucić nogi przez podłokietnik, jeśli chciała choć trochę widzieć Khouriego. Przesunęła paznokciami po jego karku.
- Filozoficzne rozmowy z Isis? - zaśmiała się. - Ma inne podejście do życia, niż ty? Ważne, że miałeś się do kogo odezwać i uzyskać w miarę sensowną odpowiedź. Ja się cieszę, że Isis się zdecydowała jednak ze mną rozmawiać, bo na początku przecież nie chciała. Co nie, Isis? Dogadujemy się już.
Przeniosła wzrok na widok za oknem, który może dla innych nie był niczym zwyczajnym, ale Irene nigdy się nie nudził. Prawie jakby urodziła się na statku, nie na Ziemi. Może matka coś przed nią ukrywała, kto wie. To by wiele wyjaśniało.
- Mi też czasem tego brakuje - przyznała. - Ale nie teraz. Po Thessii... tutaj jest tak spokojnie. I z tobą mi dobrze. Nie potrzebuję nikogo więcej - parsknęła nerwowo śmiechem, znów łapiąc się na tym, że mówi więcej niż powinna. - Cicho.
Pochyliła się, wolną rękę delikatnie podnosząc twarz Khouriego do góry, żeby mogła go pocałować. Dawno już przestała mieć do niego o cokolwiek pretensje, teraz była mu bardziej wdzięczna niż komukolwiek innemu w całej galaktyce. W szczególności w tym momencie, w którym alkohol płynął przez jej żyły, rozgrzewając ją i podżegając w niej wszystkie pozytywne emocje, jakie w ogóle kiedykolwiek czuła.
- Za dużo piję ostatnio - mruknęła, odsuwając się od Nazira na moment, ale tylko na tyle, by móc wypowiedzieć te słowa.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

10 lip 2017, o 19:39

Wydawało się, że więcej czasu spędzali w kokpicie gdy wizjery pokazywały znacznie mroczniejszą część kosmosu niż ta widzialna gołym okiem. Khouri już do tego przywykł - w końcu podróże z normalną prędkością mniejszą od tej, z którą podróżuje światło, trwały tyle, ile statek potrzebował do dotarcia do przekaźnika. Czyli niewiele. W korytarzach przekaźnika za to spędzali godziny, czasem nawet doby, przemierzając ogromne porcje galaktyki w zatrważającym tempie.
Mężczyzna przez zupełnie kilka sekund wpatrywał się w odległy, podświetlony na niebiesko punkt - może wymarłą gwiazdę, może pulsar, migający zbyt szybko, by byli w stanie to dostrzec. Nie było to żadnym z przyjaznych miejsc, ale przyciągało wzrok.
NIe tak bardzo jak siadająca na jego kolanach kobieta. Uśmiechnął się, gdy wpadła w jego ręce po poprawieniu się w miejscu.
- Dobrze byłoby wiedzieć, czy twoja SI ma cię za margines statystyczny - odparł z nutą rozbawienia, unosząc wzrok na panele umieszczone w suficie kokpitu. Isis ich otaczała, ale instynktownie szukało się kontaktu z nią poprzez patrzenie w hipotetyczne miejsce kamery czy głośnika.
- Myślę, że nasz proces komunikacji można jeszcze znacznie usprawnić, ale czyni pani postępy - odparła obojętnie Isis, wywołując Nazira śmiech. Nie pasowało to do tego, co mówił on na ten temat - czyli do nieśmiałości sztucznej inteligencji, która teraz zrzuciła winę za ich brak rozmów na kobietę, której się bała.
- No i widzisz - wzruszył ramionami, jakby słowa Isis tłumaczyły wszystko i on już nic mówić na ten temat nie musiał.
Wyczuła w pocałunku jego lekki uśmiech. Odgarnął część muskających jego policzek, rudych włosów za jej ucho, w geście, który wykonywał dość często. Chwilę później sam się od niej odsunął, by spojrzeć na to, co odsłoniły połyskujące czerwienią w nikłym świetle pulpitu kosmyki.
Również po nim widać bylo lekki wpływ alkoholu, ale nie wyglądało zarazem na to, by ciągłe picie mu przeszkadzało. Ostatnio mieli dużo okazji do świętowania. A wcześniej do zapijania smutków. Powód zawsze znajdował się sam.
- Mam nadzieję, że nie wpakujesz się pod żadną atomówkę - mruknął cicho, wbrew poprzednim zapewnieniom tego, że sobie poradzi. Bo to na pewno zrobi, po prostu dobrze byłoby, gdyby nie musiała sobie radzić w sytuacjach takich, jak te, o których mu mówiła. Wyprostował się w fotelu, przysuwając własną twarz do jej, tym razem jednak wymijając czekające na jego drodze usta. Swój pocałunek złożył dalej, tuż pod jej kością policzkową, a następny tuż przy uchu, przy którym został, opierając swój ciepły policzek o jej. - Jesteś wszystkim na czym mi zależy - dodał, szeptem tak cichym, tak łatwo niknącym w szmerze pracujących systemów, że gdyby zacieśnienie się jego uścisku w tym samym momencie, łatwo było uznać to za bliżej nieokreślony pomruk.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

10 lip 2017, o 23:09

Zaśmiała się, słysząc odpowiedź SI. Nie spodziewała się takiej, zabrzmiała ona prawie jak żart, albo złośliwość, którymi zdarzało im się przerzucać z Nazirem. Może Isis się uczyła, a może po prostu miała do nich "wrodzony" talent.
- Możesz do mnie mówić po imieniu - odparła tylko. - A ja obiecuję postarać się bardziej.
Lubiła spędzać czas tutaj, czy to sama, czy w towarzystwie Nazira. Gdy poza nią nie było tu nikogo, wyjątkowo dobrze się czuła w samotności. Może przez przestrzeń, którą widać było przez wizjer. Nie czuła się zamknięta w metalowej puszce, choć teoretycznie powinna - czuła się wolna, mimo że przecież nie była całkowicie niezależna. Ale z jakiegoś powodu jej to nie przeszkadzało. Czy to dlatego, że Crescent częściowo, nieoficjalnie należał teraz też do niej? Nie umiała tego rozsądnie wyjaśnić.
Kiedy jednak Nazir był tu razem z nią, znacznie trudniej było się jej skupić na tym, co znajdowało się na zewnątrz. Problematyczne stawało się rozsądne myślenie i trzymanie się od niego z daleka. Czy wchodząc tu przed chwilą, naprawdę planowała usiąść na fotelu drugiego pilota? Jakoś niewiele to teraz miało sensu. Chociaż nie, to nie była wina mężczyzny, tylko tego miodu i tego drugiego, co wypili później. Nawet nie zarejestrowała co znajdowało się w drugiej butelce.
- Obiecuję omijać je z daleka - wymruczała w odpowiedzi, prowadząc jednocześnie jedną z jego dłoni pod swój jasny sweter.
Może była zbyt pijana, żeby przyjąć słowa Khouriego jako przełomowe wyznanie. Może to, co wcześniej mówił w swoim języku sprawiło, że wiedziała, że coś takiego wcześniej czy później może nastąpić i w języku, który rozumieli oboje. Może wiedziała, że jest tak, jak mówił, sama zdając sobie częściowo sprawę z tego, co czuje, skoro wyrwało się jej chwilę wcześniej.
Dlatego nie uciekła od razu, zesztywniała tylko na moment, szybko jednak wracając do chwili obecnej, gdy poczuła silniejszy uścisk objęć Khouriego. Nieważne, byli tu i teraz, a teraz Irene chciała jedynie miłego wieczoru na pożegnanie przed rozstaniem.
- Nie mów tego Isis, bo będzie zazdrosna - odparła cicho i odsunęła się od Nazira, spoglądając na niego z góry. Uśmiechała się, tym razem niczego nie udając. Kosmyki włosów, które mężczyzna założył jej za ucho, znalazły swoją drogę z powrotem na twarz, więc Francuzka rozpuściła je całkiem, nie czując już potrzeby by były związane, a jednocześnie wiedząc, że Khouri je lubi.
- Pamiętasz pierwszy raz, jak tu z tobą przyszłam? - spytała, przez ramię zerkając na widok za oknem. - Wszystko było takie inne. Oboje byliśmy - sięgnęła do drugiej jego dłoni i też poprowadziła na nagą skórę swojej talii, powoli nakierowując je w górę, dając do zrozumienia, że sweter jest jej w sumie niepotrzebny. Mogli zostać w kajucie, przejść do łóżka, z pewnością byłoby im wtedy wygodniej. Irene nie myślała jednak rozsądnie. Jej było lepiej tu. - Ale myślę, że na wszelki wypadek teraz też mógłbyś zablokować panele.
To był dobry plan na pożegnanie, nieważne ile czasu mieli się teraz nie widzieć. Ostatnie dni spędzone razem, praktycznie dwadzieścia cztery na dobę, czy ile tam godzin ma dzień na Thessii, będą dużym kontrastem do tych nadchodzących. I właśnie dlatego musieli się sobą nacieszyć po raz ostatni, a czy istniał lepszy sposób, niż ostatnie chwile bliskości, zanim zostanie odstawiona na Eden Prime? W idei epikureizmu, z jaką szczęśliwie żyła sobie Irene, absolutnie nie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

11 lip 2017, o 22:17

SI wypowiedziała z siebie jedynie lakoniczne potwierdzenie, co mogło udowadniać, że, w przeciwieństwie do WI, miała poczucie humoru. Irene mimo wszystko nie spędziła tak wiele czasu na rozmowach z nią, co Nazir. Nie znała jej tak dobrze, mogła wciąż tylko domyślać się jej reakcji lub tego, co myślała. Albo jak myślała i co o niej uważała. Khouri za to zaśmiał się cicho, słysząc krótką odpowiedź wypowiedzianą syntetycznym głosem, co mogło potwierdzać, że odebrał słowa Isis jako żart.
- Mam nadzieję - mruknął równie cicho w odpowiedzi, dając jej ująć własną rękę i poprowadzić je w odpowiednie miejsce. Szybko jego ciepła dłoń spotkała się z chłodną skórą jej talii. Pomimo chłodu panującego na statku, jego ciało zawsze wydawało się być gorące. Również teraz.
Ciche westchnięcie stłumiły rude włosy, w które było skierowane. Nie wydawał się przejmować tym, że jego słowa nie wywołały ogromnej reakcji w kobiecie, do której były skierowane. Alkohol też nieco zmienił jego postępowanie. Może przytępił niektóre zmysły, ograniczył pewne myśli, pozostawiając w jego ciele instynkt, który teraz nim sterował Może zareagował na jej krótkie zastygnięcie, przyciągając ją do siebie jeszcze mocniej niż zwykle, chcąc wyrzucić z niej całą wątpliwość, którą jego śmiałe słowa wypowiedziane w języku, który oboje rozumieli, mogły wywołać.
- Wszystko było inne - powtórzył, wbrew sobie lekko marszcząc brwi. Kolejne jej słowa wyrwały go jednak z tych ponurych myśli, krążących wokół pierwszych rozdziałów ich znajomości. Uśmiechnął się szerzej, nachylając ku panelom, przez co dłoń, którą przytrzymywał ją przy sobie, chwilowo wpiła się w jej bok. Ciche kliknięcie, oznaczające zablokowanie się systemów, jednocześnie było chwilą, w której usta Khouriego znalazły się tuż obok, łącząc z jej własnymi w długim pocałunku.
Jego dłoń powoli uniosła się w górę, podważając materiał, którego pomógł jej się pozbyć. Szybka zmiana tematu służyła temu, co robił, lecz Vertigo widziało więcej, niż mogła ona sama. Możliwe, że widziało więcej, niż był w stanie przyznać sam przed sobą. W każdym jego ruchu dostrzegalna była tęsknota, wywołana rozłąką, która jeszcze nie nadeszła. W każdym, dłuższym oddechu, tliło się jedno i to samo uczucie, nadające całej scenie charakteru pożegnania. I choć on sam mógł ukrywać przed sobą to, co tak naprawdę odczuwał, rudowłosa dostrzegała więcej niż mógł sobie wyobrazić. Ciepły dotyk przesuwający się po jej skórze, palce zahacajace o krawędź spodni, które chwilę później znalazły się na ziemi. Czy planowała usiąść na fotelu obok? Khouri nie był w stanie odpwoiedzieć na to pytanie. Jego czyny za to odpowiadały na inne, bardziej istotne. To krótkie okno, które utworzyło Vertigo, by pozwolić Irene dostrzec świat poza pewną za słoną mimiki mężczyzny, zniknęło kilka sekund później. Wraz z ukryciem zdradzającej tyle emocji twarz w rudych, pachnących konwalią włosach. W pocałunkach przeniesionych z jej ust na delikatną i wrażliwą szyję, dekolt, do każdego z miejsc tak uwielbianych.
Isis milczała. Może przez nabytą, ludzką uprzejmość, ignorowała niektóre z kamer umieszczonych na statku. Panele były zablokowane, a żadne kanały nie nadawały pobranych w poprzednim systemie wiadomości United Channel i innych. Otaczała ich pustka. Mroźna ciemność wypełniona martwym lub śmiertelnie niebezpiecznym tworem, który czynił wnętrze kokpitu przytulniejszym niż było dotychczas.

Wróć do „Prywatne jednostki”