Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Crescent

11 lut 2019, o 17:13

Nie dość, że nie urodziła się na statku lub kolonii, to Irene wciąż była młoda. Przeżyła znacznie więcej niż przeciętne, byłe studentki w swoim wieku i prawdopodobnie i tak miała więcej do czynienia z obcymi niż ktokolwiek, kogo znała ze szkoły, lub rodzinnej miejscowości. Khouri jednak ze swoim doświadczeniem w wojsku po kosmosie latał od lat, więc z początku nie pomyślał nawet, że Dubois miała mniej okazji do poznania kogokolwiek.
Tak czy inaczej, z jej filozofią nieprzywiązywania się do losowo poznanych ludzi, nawet pomimo jej uwielbienia do klubów Nos Astry lub Omegi i tego, jak przesiąknięte obcymi kulturami były to miejsca, nie miała wielu szans na nawiązanie nowych znajomości.
Blasto nieco to jej przybliżał. Połączenie Ziemskiej kultury i vidu tworzonego w większości przez nie-ludzi było niekiedy śmieszne, a sytuacje absurdalne, ale na tym polegał urok filmów tego typu. Nie dało się odmówić im ich relaksacyjnych właściwości i choć mężczyzna siedzący obok niej non stop kręcił lekko głową, na twarzy miał rozbawienie. Choćby trochę pomogło mu to oderwać jego myśli od tego, co czekało ich następnego dnia, od zmęczenia, które teraz przepełniało jego ciało i utrudniało poruszanie się.
- Dla większości z nich to my jesteśmy dziwni - uśmiechnął się lekko, gdy wspomniała specyficzne zachowanie drella, porównując jego fascynację ludzką kulturą do tej, którą przejawiał Viyo. - Kompletnie od siebie różni, podzieleni na państwa, wiary i ideologie.
Galaktyka była różnorodna, ale mało było tak niepokojących podziałów jak te, które występowały u ludzi. Z ich perspektywy, nowych na tej arenie, wszystko inne było dziwaczne i obce, ale to działało w dwie strony.
Im dalej leciał vid, tym mocniej zarysowywał się w nim wątek fabularny, nie pozostawiając miejsca na żartobliwe, niemające sensu wstawki i śmieszne cytaty, które chyba miały być ludzkiego pochodzenia, ale żadne z nich nigdy wcześniej ich nie słyszało. Khouri oglądał resztę już spokojniej, gładząc dłonią bezwiednie jej ramię lub włosy, ale oszczędzając sobie już komentarzy gdy po raz kolejny Blasto spadł na ziemię, albo gdy przez kilka scen utrzymywano scenerię podwodną, pokazując jego niesamowitą zwinność. Mężczyzna otworzył już usta, ale albo odebrało mu mowę, albo zrezygnował z mówienia czegokolwiek.
Po intensywnym, trzecim akcie, przyszła pora na tradycyjne święta, przyjemną atmosferę i spełnionego swoim sukcesem Blasto, obserwującego z okna promu przykryte białym puchem domy, ich zapalone światła i roześmianych ludzi widocznych przez okna, jakby był świętym Mikołajem, zostawiającym za sobą najważniejszy prezent na świecie - zapobiegnięcie unicestwienia Nowego Jorku przez sektę, która poszukiwała posiadane przez niego części jakiegoś artefaktu, napędzanego niszczycielską siłą pierwiastka zero.
- Od razu czuję ten świąteczny klimat - parsknął śmiechem, ale pomimo jego żartu, wyglądał na nieco bardziej odprężonego teraz, po dwóch godzinach w wygodnej kanapie z niewymagającym videm na ekranie, niż wcześniej. - Teraz potrzebujemy tylko choinki z wodorostów, menory z ukrytymi w świecach ostrzami, prezentów z bombami w środku i ze dwa małe kotki - dodał, wymieniając specyficznie zinterpretowane, religijne symbole, przeniesione na scenerię fantasy thrillera.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

11 lut 2019, o 23:39

Przyznała Nazirowi rację, usadawiając się wygodnie w jego objęciach, kiedy już skończyła jeść i mogła się oprzeć, bez nieustannego wiercenia się w tę i z powrotem. Przerzuciła nogi przez jego uda, wtulając się jednocześnie w znajomą klatkę piersiową i starając się odsunąć narastający niepokój od nich obojga. Oglądanie vidu było dobrym sposobem na zabicie nieprzyjemnych myśli, pod warunkiem, że faktycznie człowiek się na nim skupił. A ich Blasto wciągnął, nawet jeśli nie był do końca tym, czego oczekiwał Khouri po tym cudownym wieczorku filmowym.
Irene nie czuła się zmęczona, rozumiała podejście Nazira, które zakładało, że pójście teraz spać jest dość trudnym zadaniem. Ale mimo to wiedziała, że powinni odpocząć przed wyjściem z przekaźnika. Nawet jeśli to miała być tylko raczej krótka, godzinna drzemka. Przynajmniej byli na tyle rozsądni, żeby teraz nie pić. To nie zdarzało im się często.
- Prezent z bombą w środku? Jak sobie życzysz - uniosła głowę, odwracając wzrok od napisów końcowych. - Przynajmniej nie muszę się już zastanawiać, co ci kupić. Będziesz mieć rozrywkę z rozbrajaniem. Może pójdzie ci lepiej, niż Viyo z minami przy drabinkach.
Pokręciła głową z politowaniem, gdy znów wspomniał koty. Irene nie była fanką zwierząt, a posiadanie ich na Crescencie niekoniecznie było szczytem jej marzeń. To było zbyt duże zobowiązanie. Większe, niż wyznanie, z którego zawsze można było się wycofać, większe niż zajęcie kilku szafek, które można było opróżnić. Z praktycznego punktu widzenia nie rozumiała, jak poznany przez nią drell mógł trzymać kotki na pokładzie. To było ryzykowne i dla kotów, i dla samego statku.
- Nie podobał ci się ten vid, nie? - spytała, uśmiechając się lekko, a w jej oczach pojawiła się odrobina poczucia winy. Nie potrafiła utrafić w jego gust, bo nie rozmawiali o tym, co faktycznie lubią oglądać, do tej pory w ogromnej większości wybierając film dla żartu, nie w celu faktycznego zapewnienia sobie rozrywki na co najmniej przeciętnym poziomie. Blasto był przeciętny, ale też chyba nikt nie oczekiwał po nim niczego więcej. Chociaż kto wie. Może właśnie Khouri czuł się rozczarowany. - Nie umiem wybrać niczego na serio. Wybacz. Przynajmniej łatwiej zaśniesz, jeśli cię znudził. Chodź do łóżka.
Nieważne, jak mężczyzna odebrał jej słowa, Irene miała na myśli wyłącznie przejście do części sypialnianej i wsunięcie się w pościel, dopóki oboje byli najedzeni i rozleniwieni. Uniosła dłoń i przesunęła opuszkami palców po miejscu, w którym nowa blizna przecinała starą.
- Może następnym razem, jak będziemy się kłaść spać, nie będziemy musieli martwić się już niczym - dodała cicho. - Może będziemy mogli obudzić się rano i chociaż przez kilka dni żyć tak, żeby nikomu nie chciało się o nas nagrywać vidu akcji.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

28 lut 2019, o 16:45

Uśmiechnął się, dostrzegając okruchy poczucia winy w jej oczach. Wyciągnął ku niej rękę, przesuwając uspokajająco po jej ramieniu, choć w jego własnym spojrzeniu tkwiło rozbawienie. Pokręcił głową, zerkając na znikające w górze ekranu, przesuwające się po nim napisy końcowe, które wydawały się nie mieć końca. Uświadamiały nakład pracy i ogromną ilość ludzi zaangażowanych w powstanie tego dzieła, które momentami przypominało najwyższej jakości film akcji o niesamowitych efektach, a w innych chwilach wydawało się tanim, świątecznym filmem o specyficznej fabule.
- Nie tak, że mi się nie spodobał. Po prostu ciężko mi się skupić - wyjaśnił przepraszająco, nie dostrzegając jej winy w tym, co teraz mógł czuć po obejrzeniu takiego arcydzieła. - Ja wybierałem gorsze. Ale teraz mogłabyś mi puścić najlepszy vid, jaki powstał w tym dziesięcioleciu i pewnie nie będę potrafił go docenić.
Ciężar tego, co miało nadejść następnego dnia odkładał się na jego barkach, ukazując wszystkie zmarszczki zmęczenia, które wygładziły ostatnie godziny spędzone razem. Umilkł, obserwując ją częściowo nieobecnym spojrzeniem, przesuwając jedynie dłonią po jej nadgarstku, po ręce, którą uniosła do jego twarzy, muskając opuszkami palców bliznę. Światła w kajucie były przyciemnione, a teraz, gdy pomieszczenia nie rozświetlały eksplozje ani jaskrawe dekoracje świąteczne, blask z ekranu był blady. Rozświetlał jego jeden profil, zwracał uwagę na lekko uniesiony kącik ust i łagodność tam, gdzie złość nadawała jego rysom ostry charakter. Gdy spoglądał na nią, nie przypominał tak znienawidzonego przez Volyovą, socjopatycznego oficera. Ale teraz w jego oczach krył się smutek, z którym nie musiał patrzeć na nią od dawna. Towarzyszył myślom, których nie chciał wypowiadać na głos, zawsze będąc tym, który zapewnia Francuzkę o szczęśliwym zakończeniu. O tym, że oboje dadzą radę, że ona się do tego nadaje, że jest w stanie im wszystkim dorównać. Że nie potrzebuje wojskowego szkolenia, że nie powinna wierzyć w klątwy. Nie mógłby być jej opoką, gdyby teraz pozwolił sobie na wypowiedzenie ponurych refleksji. Nie musiał zresztą ich mówić - oboje wiedzieli, że może następnym razem, gdy zamkną oczy, nie będą musieli przejmować się niczym, ani ważnym, ani nieistotnym, bo jutro mogło wcale nie nadejść.
- Chodźmy spać - zaproponował, zdejmując jej dłoń ze swojej skroni i całując jej wierzch, nim obrócił się, wyłączając vid na ekranie, i rozświetlając wnętrze kajuty na tyle, by wiedzieli gdzie zaczyna się stół, a gdzie kończy i jak dotrzeć do łóżka. - Wyniosę to - dodał, chwytając od razu talerze i ruszając do mesy zanim zdążyła zrobić to samo.
Wrócił do kajuty chwilę później. Dezaktywował ekran, który wcześniej wygasiło wyłączenie vidu i sięgnął do krawędzi swojej koszulki, zrzucając ją na bok, na oparcie kanapy, nim przeszedł do łóżka, gubiąc też buty. Wydawał się zamyślony, nie zwracał uwagi na to, gdzie lądują jego rzeczy, choć ostatnio wprowadził do swojej kajuty porządek. Wsunął się pod pościel i odruchowo przyciągnął do siebie leżącą obok Francuzkę, albo od razu, albo dopiero wtedy, gdy zdecydowała się do niego dołączyć.
Łatwo było snuć plany, które odsuwały prawdziwe zagrożenie i stres na bok. Łatwo było wyobrażać ich sobie odwiedzających Thessię, a później Aite. Latających promem przez niebo w poszukiwaniu smoków, o których mu wspominała, wolnych od zmartwień, od listów gończych i ryzyka wykrycia przez media. Wolnych od stosu trupów, jaki ciągnął się teraz za nimi, od pytań władz i żądzy zemsty wszystkich, których napotkali. Zupełnie tak, jakby był jeden sposób, by to wszystko od siebie odsunąć, jakby ciała były fizycznie przywiązane do poszycia Crescenta i mogli w pewnym momencie je odciąć, zacząć zupełnie nowe życie, oddzielić stare grubą kreską i to było tylko kwestia czasu, nim tego dokonają.
Idee były potrzebne. Dzięki nim ostatnie kilka dni, które spędzili ze sobą, były uspokajające, oczyszczające. Oddaliły ich na moment od problemów, ale jutrzejszy dzień i wszystko to, co za nim stało, mógł wszystkie ich marzenia przekreślić. Wszystko to, co zrobili, mogło okazać się daremne, a ich rozważania o przyszłych wycieczkach na inne planety mogły okazać się urojeniami dwójki głupców, do których jeszcze nie dotarło, że ich życia są przekreślone.
Ciężko było nazwać odpoczynkiem to kilka godzin, które im zostało do przybycia na miejsce, a które postanowili poświęcić na sen. Łóżko wydawało się niewygodne, a choć ciało było zmęczone, umysł nie pozwalał mu wypocząć. Francuzka odczuwała napięcie, któremu nie zaradziłaby poranna joga i choć nie mogła wiedzieć na pewno, bo w mroku niewiele widziała, mogła wyczuć, że mężczyzna obok niej nie śpi. Jej oddech nie zmienił się na powolny i miarowy, a ciało co jakiś czas poprawiało się w miejscu.
Gdy ich omni-klucze piknęły komunikatem Isis, Khouri otworzył oczy natychmiast, choć ani drgnął poza tym, z początku. Włączył urządzenie i zmrużył oczy, gdy nie dostosowało swojego blasku do poziomu naświetlenia w otoczeniu od razu, zamiast tego porażając ich oboje. Komunikat SI był krótki i mało pokrzepiający - do systemu została im godzina drogi.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

1 mar 2019, o 12:40

To zamknięcie oczu, które miało nie skutkować ich otwarciem nigdy więcej, nie miało jeszcze wydarzyć się dzisiaj. Może jutro, może za kilka miesięcy czy lat, gdy Irene popełni jakiś większy błąd. A może tym największym błędem w jej życiu, prowadzącym do śmierci, miało być uczucie, jakim obdarzyła siedzącego obok człowieka. Ale dziś mieli zasnąć razem i obudzić się razem, nawet jeśli jutrzejszy dzień nie miał przynieść niczego dobrego. Strach, ból i niepewność w każdej kolejnej nadchodzącej minucie, ryzyko na każdym kroku, a może ostatecznie też rozpacz. Nie chciała jej oczekiwać, ale nie potrafiła o niej nie myśleć.
Ale głównie przez to nie mogła też zasnąć. Chciała, ale nie była w stanie. Początkowo wtuliła się w Nazira normalnie, z zamkniętymi oczami, czekając na te ostatnie kilka godzin odpoczynku, ale sen nie przyszedł. Zrezygnowała więc z bezowocnych wysiłków, ostatecznie leżąc tylko obok mężczyzny i wdychając znajomy zapach jego skóry. Mijała minuta za minutą, kwadrans za kwadransem, czas przeciekał jej przez palce, choć znacznie wolniej, niż zazwyczaj. Jutrzejszy dzień wisiał nad jej głową jak ciężka, burzowa chmura. Obiecywała Nazirowi chwilę odpoczynku i może fizycznie poczuli się odrobinę lepiej, ale psychicznie Francuzka zjeżdżała długą spiralą w dół. Przyczyną mogło być spojrzenie Khouriego, pozbawione resztek nadziei, jakie rzucił jej zanim wyłączyli ekran i wsunęli się pod pościel. Wiedziała przecież, że miał prawo do słabości, tak samo jak ona i każdy inny. Mogli rozmawiać o tym, co będą robić później, dokąd polecą i jak wspaniale będzie wrócić na Thessię, ale rzeczywistość była dużo bardziej depresyjna. Na Thessii czekała na nich pogrążona w żałobie Shani i Muller, wściekły na rudowłosą, która nie chciała rozłożyć przed nim nóg i zainteresowany sztuczną inteligencją, o której ta w swojej bezgranicznej głupocie mu powiedziała. A cała reszta galaktyki wcale nie miała nagle przestać ich szukać. Nawet jeśli im się uda, Nazira nie wyniosą na piedestał, ubranego na biało i oczyszczonego ze wszystkich zarzutów przed oczami całej galaktyki. Byli jak dwa, może cztery kamyki wrzucone w dobrze działającą, naoliwioną machinę Przymierza. Irytujący i utrudniający funkcjonowanie, ale szansa, że swoją obecnością zniszczą wszystko, była wyjątkowo niewielka. Musieliby mieć bardzo dużo szczęścia, a to prawdopodobnie odwróciło się od nich w momencie, gry Irene wypowiedziała słowa, których wypowiadać nigdy nie powinna. I nawet wtedy, gdy z tej machiny wypadną, będą zniszczeni jak nigdy przedtem. A na pewno ona będzie.
Podejrzewała, że Nazir zdaje sobie sprawę z tego, że leżąca obok niego kobieta nie śpi, tak samo jak wiedziała, że nie spał on. Zatopiona w swoich ponurych, przerażających rozmyślaniach, nie wiedziała kiedy minął cały czas, jaki im pozostał. Drgnęła, zaskoczona komunikatem Isis, czując, jak panika zaciska szpony na jej klatce piersiowej. Nie byli na to gotowi. Ona nie była. Nigdy się na to nie pisała, nie chciała walczyć o czyjeś życie, skoro nie chciała walczyć nawet o swoje. Chciała zniknąć, uciec. Odlecieć i udawać, że to wszystko się nie wydarzyło. Może istniały miejsca w galaktyce, w której Nazira by nie rozpoznali. Gdzieś w Terminusie. Może gdyby usunęli blizny z jego twarzy, zniknęłyby cechy charakterystyczne, które od razu rzucały się w oczy i sprawiały, że w głowie pojawiał się wizerunek poszukiwanego przez cały świat terrorysty.
A może mogłaby zniknąć sama. Tylko że teraz było już na to za późno. Teraz nie miała jak i dokąd uciec.
Nie była w stanie wydusić z siebie czegokolwiek. Nie była w stanie uśmiechnąć się do Khouriego, zaproponować kawy, tak jak wczoraj udawać, że wszystko będzie super jak tylko zniszczą tajną placówkę wojskową i zabiją kilka ważnych osób. Dziś to nie działało. Ale nie chciała też obarczać Nazira jeszcze swoim własnym przerażeniem, więc po prostu milczała. Za to przysunęła się do niego i przytuliła jeszcze ten jeden, krótki raz, zanim będą musieli opuścić zmiętą po niespokojnej nocy pościel i przygotować się na najgorsze.
W układzie, do którego lecieli, mogło wydarzyć się wszystko. Mogło czekać na nich Przymierze, które w jakiś sposób zorientowało się gdzie ich złapać. Mógł czekać Viyo, gotowy do działania. Mogli tam też dostać od niego wiadomość z miejscem spotkania, które znajdowało się kolejne kilkanaście godzin dalej. Irene by tego chyba nie zniosła. Była już zestresowana za bardzo, by wytrzymać jeszcze dłuższe oczekiwanie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2019, o 02:43

Dzień następny już zakradł się do ich kajuty i objawił pod postacią wiadomości od Isis i nieprzyjemnego budzika, jednak żadne z nich nie chciało tego tak po prostu zaakceptować. Jakby ciepła kołdra i zamknięcie oczu mogło wydłużyć resztki posiadanego przez nich spokoju, przedłużyć to, czego koniec był nieunikniony. Wypierając świadomość tego z głowy, Khouri również milczał. Przytulił ją mocniej gdy przysunęła się do niego i leżał bezruchu, wsłuchując się w jej równy oddech. W pozycji, w której leżała i ciemności, jaka panowała w kajucie, nie widziała wiele, ale musiała wyobrażać sobie jaki miał wyraz twarzy.
To nie był ich pierwszy, tak ciężki poranek, ale poprzedni mężczyzna zaczął szybciej. Zastała go stojącego przy stole, wpatrzonego w przesuwające się po ekranie dane. Analizującego zlecenie, które otrzymał niespodziewanie, a które doprowadziło do tego wszystkiego, z czym musieli uporać się teraz.
Dłoń, którą przesuwał bezwiednie wzdłuż jej splątanych włosów, zamarła gdy wreszcie obrócił ku niej głowę i pocałował ją w czoło, wybudzając się ze stanu, któremu daleko było do snu. Przypominał martwe odrętwienie, które czuła także i ona. Sięgnął wolną ręką do krawędzi kołdry i zdjął jej część z siebie, jakby miało to zapoczątkować jego wyjście z łóżka, ale chwilowo wciąż w nim leżał, nie decydując się na nic więcej.
- Udało ci się przespać choć chwilę? - spytał łagodnie, mimo tego, że było to bezcelowe. Musiał znać odpowiedź jeszcze zanim otworzyła usta żeby zaprzeczyć. Może miał świadomość jej niespokojnych ruchów w nocy. Żadne z nich niezbyt odpoczęło w ciągu tych kilku godzin.
Podniósł się na łokciach, powoli przyzwyczajając ciało do ruchu, a umysł do potencjalnego wyjścia z posłania. Włączył ponownie omni-klucz, zaglądając na godzinę i brak nowych wiadomości w skrzynce, jakby to miało ulec zmianie w ciągu kilku godzin lotu w tunelu Przekaźnika.
- Oby Widmo się nie spóźnił - westchnął, rozjaśniając do połowy światła w kajucie i wyłączając urządzenie. W półmroku nie wyglądał na tak padniętego jak wcześniej - najwyraźniej samo spokojne leżenie było w stanie go zregenerować, przynajmniej trochę, albo taka była magia niskiego oświetlenia, w którym wszystko wyglądało lepiej.
Spojrzał na nią z góry, zdobywając się na lekki uśmiech. Chwila słabości przeistoczyła się w kilkugodzinne odrętwienie, po którym jedynym, co mógł zrobić, było jakoś przeć do przodu i mieć nadzieję, że to wszystko będzie miało jakiś sens w ogólnym rozrachunku.
- Śniadanie do łóżka i kawa? - zaproponował łagodnie, sięgając dłonią do jej twarzy by odgarnąć kilka niesfornych, rudych kosmyków, które opadły na jej skroń i czoło w trakcie leżenia.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2019, o 18:25

- Sama nie wiem - odpowiedziała na jego pytanie, nie do końca zgodnie z prawdą. - Może trochę.
Samą Irene zaskoczyło, jak głucho brzmiał jej głos. Odchrząknęła, dając w ten sposób do zrozumienia, że przyczyną tego faktu jest tylko niewyspanie, po czym uśmiechnęła się lekko w spóźnionej reakcji na pocałunek. Na pewno nie zamierzała teraz dzielić się z nim przemyśleniami, w których pogrążona była do tej pory. Przywołała na twarz możliwie najbardziej naturalny spokój i sama też podniosła się do pozycji siedzącej. Miała nadzieję, że przynajmniej jej widok w jakiś sposób poprawi humor siedzącemu obok mężczyźnie, właścicielowi koszulki którą miała na sobie. W końcu nie było po niej widać paniki, która utrudniała jej oddychanie i uniemożliwiała wyjście spod kołdry. Nie wiedział, że jej pierwszą myślą po przyjściu powiadomienia od Isis było rozważanie co stałoby się z kapsułą ratunkową, gdyby wystrzeliła się w niej teraz. Wyglądała tak jak zawsze rano, z poplątanymi od przewracania się w łóżku włosami, nieprzytomną miną i lekkim uśmiechem, jakim przecież zawsze reagowała na jego dotyk. Nic tutaj nie odbiegało od normy.
Żeby tylko serce przestało się jej tak tłuc, jak opętane.
Może gdyby Widmo nie przyleciał wcale, nie musieliby się w to dalej angażować.
- Wstanę z tobą - zaprotestowała, przesuwając się na brzeg łóżka. - Jak mi tu przyniesiesz jedzenie, to nie zwlokę się przez następną godzinę. A trochę nie ma na to czasu.
Obróciła się w miejscu, opierając stopy o podłogę. Odkrytą nagle skórę jej nóg pokryły ciarki, wywołane chłodną w porównaniu do pościeli temperaturą pomieszczenia. Tak bardzo nie chciała dzisiejszego dnia.
- Pójdę wziąć prysznic - zerknęła na Khouriego, rzucając mu dwuznaczny uśmiech. Jak zawsze. - Tym razem sama i u siebie. Będzie zdecydowanie szybciej. Za dwadzieścia minut w mesie?
Wstała, rozglądając się za spodniami, które ściągnęła z siebie kilka godzin temu, by przebrać się w koszulkę Nazira. Bluzkę też szybko zmieniła na wczorajszą, tę, której używała do spania, wrzucając tam gdzie było jej miejsce, czyli w zmiętą pościel. Może gorący prysznic pomoże jej z tym atakiem paniki. Może dopiero zimny. A nawet jeśli nie, najwyżej będzie dalej udawać, że wszystko jest w porządku - zupełnie tak, jak Nazir. Oboje byli w tym fantastyczni.
Dopiero gdy przebrała się w swoje rzeczy, zerknęła na niego pytająco, a jeśli nie miał wobec niej planów na ten najbliższy kwadrans, opuściła kajutę kapitańską.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2019, o 20:49

Kiwnął głową, obracając się do swojej krawędzi łóżka i opuszczając nogi na podłogę. Przeciągnął się lekko, przy cichym proteście zastanych od ciągłego leżenia stawów. Pościel wydawała się nieprzyjemnie gorąca od ciągłego przewracania się pośród niej, więc nie próbował zatrzymać Irene w sypialni, której raczej oboje mieli dość od ostatnich kilku godzin. Każde z nich myślami było zupełnie gdzie indziej. Być może połowa, jak nie większość odwiedzanych przez Francuzkę w głowie miejsc wymagała od niej kradzieży kapsuły ratunkowej, ale nie mogła wiedzieć, czy Khouri nie myślał o tym samym. Jego podejście do problemów na ogół było znacznie inne, ale skala problemów się zmieniła, ich wspólna relacja również. Teraz zasady i chęć stawienia czoła kłopotom niekoniecznie musiały być priorytetem.
Uśmiechnął się do niej ponownie, obserwując, jak wysuwa się spod kołdry i wstaje na równe nogi. Jej splątane włosy dyskretnie chowały spojrzenie, w którym może dostrzegłby ślady czegoś niepokojącego - gdyby odważył się ich teraz szukać. W tej chwili ich skrzywione twarze oboje mogli zrzucić na karb zmęczenia wywołanego nieprzespaną nocą. Zresztą, niektórych rzeczy lepiej było nie wypowiadać na głos, jeśli się nie musiało - w tej dziedzinie mieli już ekspertyzę.
- Pasuje - przytaknął po krótkiej chwili, obserwując, jak zbiera się do wyjścia z kajuty. Sam również wstał z łóżka i odprowadził ją do połowy pomieszczenia, stając przed drzwiami własnej łazienki. - Tylko się nie zgub szukając - zażartował, otwierając przejście do pomieszczenia obok. Jego kajuta już dawno przestała być tylko i wyłącznie jego własną, biorąc pod uwagę to, jak często Irene odwiedzała swoją, traktując ją bardziej jako schowek na swoje rzeczy a śpiąc i biorąc prysznice razem z nim.
Zniknął w łazience gdy wyszła na korytarz, jak zwykle nieco chłodniejszy dla rozgrzanej po nocy skóry. W chłodzie była pewna rześkość. Czyste, odfiltrowane powietrze rozbudzało, ale daleko mu było do poranka na powierzchni jakiejkolwiek, czystej planety.
Dwadzieścia minut później stanęła przed drzwiami mesy nie wiedząc w pełni czego będzie mogła się spodziewać, poza tym, że Khouri z pewnością poradził sobie z prysznicem szybciej od niej. Zastała go w środku, parzącego drugą z dwóch kaw, z czego ta dla niej była już gotowa. Obrócił się w jej kierunku, chwytając za kubek z gorącym napojem i podał jej go na wejściu, patrząc na nią z góry.
Mokre, dłuższe włosy opadały mu na jeden bok głowy, więc zaczesał je do tyłu, by nie spadały mu na czoło. Jego policzki były gładkie, a twarz wydawała się młodsza o kilka lat za sprawą błysku determinacji, który przygasając na jeden wieczór odznaczył się swoją nieobecnością. Na nogach znów miał wojskowe buty i spodnie, a pod szarym podkoszulkiem nie ukrywał się już nowy opatrunek.
- Lepiej? - spytał, uśmiechając się lekko. Najwyraźniej jemu prysznic znacznie pomógł. Dał też dwadzieścia minut na przemyślenia, jakby mu ich brakowało po takiej nocy, w trakcie której miał więcej niż jedną sposobność żeby dywagować nad tym, co czekało ich dalej, gdy dolecą do systemu.
Obrócił się, ignorując piknięcie ekspresu, który poinformował go o zrobionej, drugiej kawie. Sięgnął do szafki z jedzeniem i po krótkim sprawdzeniu zawartości, wyciągnął omleta dla siebie i spojrzał na nią pytająco.
- Na co masz ochotę?
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2019, o 22:15

Ostentacyjnie przewróciła oczami, ale nic nie powiedziała. Układ, który zakładał, że Francuzka śpi u Nazira, funkcjonował między nimi od początku i raczej nie zapowiadało się, by cokolwiek miało się zmienić. W międzyczasie tylko dostała kajutę, w której mogła schować swoje trzy ubrania na krzyż, plus dwa pancerze i cały arsenał zebranej broni. Swoją drogą, zdecydowanie nie wyglądała na kogoś, kogo zawartość szafy prezentowałaby się w ten właśnie sposób.
Ale jej kajuta była tam, gdzie zawsze. Z jakiegoś powodu pachniało w niej konwaliami, choć Irene nie spędzała w niej dużo czasu. Może zostawiła w łazience otwarty olejek, a może wszystkie jej rzeczy miały ten zapach, tylko przebywając w kajucie Khouriego odzwyczajała się od jego intensywności. Gdy drzwi zasunęły się za nią, ściągnęła z siebie ubrania, rzucając je po drodze na podłogę. W kwaterach kapitańskich nie robiła takiego bałaganu, tutaj nikomu on nie przeszkadzał. Nago weszła do łazienki, natrafiając w niej od razu na swoje odbicie. Nie zaskoczyło jej. Rudowłosa postać w lustrze utkwiła w niej swoje spokojne spojrzenie, w żaden sposób nie wskazujące na to, by właśnie ze stresu wywracały się jej wnętrzności. Gdyby przyglądała się sobie dłużej, może przekonałaby samą siebie, że właściwie to niczym się nie przejmuje.
Gorący prysznic nie pomógł, zimny też nie. Umyła włosy i wysuszyła je, postanawiając nie czekać tym razem, aż wyschną same, skoro nie wiedziała, co ich czeka za pół godziny, czy czterdzieści minut. Zamalowała tylko cienie pod podkrążonymi od niewyspania oczami i ubrała się w pierwsze, co nawinęło się jej pod rękę - wczorajsze spodnie i bordowa bluzka, może nieco zbyt wyzywająca jak na ich dzisiejsze plany, ale doszła do wniosku, że pewnie i tak Viyo z Volyovą mają o niej jakąś tragiczną opinię, więc to, co będzie miała na sobie, nie będzie miało absolutnie żadnego znaczenia. Irene tak czy inaczej niewiele miała rzeczy skromnych i czysto użytecznych. Jedna prosta, czarna bluzka, jaka przychodziła jej do głowy, była teraz przeznaczona pod pancerz i czekała na swoją chwilę, złożona niedbale na brzegu nigdy nieużywanego łóżka, a w białym swetrze nie mogła chodzić wiecznie.
Wchodząc do mesy, przesunęła nieco nieobecnym spojrzeniem po sylwetce i twarzy Nazira.
- Ogoliłeś się - zauważyła, pozwalając odrobinie rozczarowania odezwać się w tym spostrzeżeniu. Odebrała od niego kawę, unosząc wzrok w poszukiwaniu znajomego, stalowego spojrzenia. Dziś już nie było w nim tego smutku, rezygnacji, które znalazła tam wczoraj. Czy udawał, tak samo jak ona? - Dobrze wyglądasz. Chociaż nie dzięki temu. Prawie jakbyś w nocy spał - uśmiechnęła się lekko. - Dziękuję.
Usiadła z kawą przy stole, przyglądając się jak Nazir wyjmuje sobie śniadanie. Jej żołądek zaciśnięty był na supeł, ale biorąc pod uwagę ile jadła normalnie, nie mogła teraz nie tknąć niczego.
- Może tosta - odpowiedziała niepewnie, podpierając głowę na łokciu i leniwie popijając kawę. - Jak się czujesz? Jak te wszystkie twoje rany?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 mar 2019, o 20:53

Jego uśmiech poszerzył się nieco gdy usłyszał jej uwagę, być może przez jej spostrzegawczość, a może przez tę nutę rozczarowania, którą dało się wyczuć w jej głosie. Ostatnie dwa tygodnie przeistoczyły jego zarost w powoli powstającą brodę, która była odmienna od tego, do czego przywykł, na ogół utrzymując się w schludnym stanie i nie pozwalając włosom rosnąć do takiego poziomu. Niedbałą fryzurę, z którą niewiele mógł teraz zrobić, rekompensował więc gładkimi policzkami, żeby choć jedno przypominało mu o tym, kim był miesiąc temu gdy spoglądał w oczy swojemu odbiciu w lustrze.
- Prysznic dobrze mi zrobił - odparł, trochę wymijająco, ale równie dobrze mógł nie mieć nic więcej do dodania.
Mieli spotkać się z Viyo i Volyovą, a wspólne tkwienie w depresyjnym nastroju mogło im tylko zaszkodzić. Musieli się zmobilizować, jakkolwiek ciężkie by to nie było, choćby po to by nie przegrać walki jeszcze zanim się jej podejmą.
Zabrał się za przygotowywanie śniadania gdy podsunęła mu tosty jako pomysł na posiłek dla niej. Poprzednim razem niezbyt szło im pochlanianie ich przed misją i pewnie tym razem ich apetyty wcale się nie zwiększyły, ale organizm potrzebował posiłku, nawet jeśli stres wytłumiał wszystkie sygnały i łatwo było o tym zapomnieć. Khouri wziął dla siebie omleta z warzywami i odłożył na blat, gdy jej tosty się podgrzewały. Nie minęło pięć minut gdy talerz z parującym jedzeniem trafił jej przed nos, odłożony na blat przez mężczyznę.
- Już dobrze, bez porównania do tego, co było od razu po Szanghaju - odrzucił uspokajająco, wracając się jeszcze po swoją kawę, o której przypomniało mu powtórzone pikanie ekspresu. - Kapsuła Viyo dobrze mnie polatała, a medi-żel dokończył resztę. Szwy już się chyba rozpuściły. Zostaną blizny, ale to najmniejszy problem teraz.
Kilka dodatkowych, wąskich linii na jego ciele nie było poparzonym plecami, które wymagały natychmiastowej wizyty w klinice. Zresztą, w ciągu następnych kilku dni może nabawią się jeszcze większej ich ilosci oboje, więc nie uważał planowania usunięcia ich teraz za sensowne.
Usiadł naprzeciwko niej, zabierając się do jedzenia - szybko, jak zwykle. Z przyzwyczajenia, głodu lub zwykłej chęci wygryzienia się w aromatyczny omlet, uszczknął większą jego część nim odłożył na chwilę widelec i podniósł na nią wzrok znad talerza.
- A ty? Jak siniaki i mostek? - zerknął na jej bluzkę, ale nie była wystarczajaco wyzywająca by odkryć rany, które powstały po roztrzaskaniu jej napierśnika przez biotyczny wybuch. - Skończyłaś wszystko przy pancerzu? Broń? Czyściłaś w ogóle tę strzelbę kiedykolwiek?


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2019, o 20:13

Z wątpliwą miną przyglądała się śniadaniu, które przed nią stanęło. Wyjątkowo nie miała ochoty na jedzenie, ale mimo to sięgnęła po jeden z tostów, zmuszając się do przyjęcia chociaż odrobiny pożywienia. No i nie chciała, by Nazir martwił się dodatkowo. Może powinna zamknąć się w swojej kajucie na następne pół godziny, do momentu opuszczenia przekaźnika, licząc na to, że mężczyzna też czymś się zajmie i czas upłynie im szybciej.
- Ja się czuję dobrze - skinęła uspokajająco głową. - Siniaki nie bolą, zresztą zaraz znikną, jak zawsze. Z mostkiem też wszystko okej. W końcu ja też byłam przez chwilę w kapsule, mnie też poskładała, chociaż w sumie nie miałam żadnych większych ran. Fizycznie nic mi nie jest. Gdybyś zdecydował, że czas na trening, tym razem na sto procent bym cię przewróciła.
Groźnie wycelowała w niego palec wolnej ręki, chwilę później zajmując ją kubkiem świeżej kawy. Ta działała jak zawsze, orzeźwiająco i rozgrzewająco. Była słodka, pobudzająca, nie zdarzały się dni żeby Irene odmawiała, gdy dawano jej możliwość napicia się czarnego, kofeinowego napoju.
- Pancerz jest poskładany. Broń...
Zamyśliła się przez moment, gdy padło pytanie o strzelbę. Czy ją czyściła? Z krwi Hounda, owszem, niedługo po ich powrocie ze Stinga. Patrząc, jak po zlewie spływają strumienie pomarańczowej, zabrudzonej wody, oczami wyobraźni widziała ciemnoczerwoną kałużę, w jakiej zostawiła przedtem kapitana najemników i swoją kuzynkę, która sama poderżnęła sobie gardło. Nie myślała o tym przez naprawdę długi czas, ale teraz ta myśl pojawiła się po raz kolejny - wprosiła się do jej umysłu, któremu przez noc pełną przerażających przemyśleń opadły bezpieczne bariery. Jej dłoń zamarła z kubkiem w połowie drogi do ust, poruszając się ponownie dopiero kilka długich sekund później.
- ...czyściłam - odpowiedziała na pytanie, odstawiając kawę na stół. Uśmiechnęła się lekko. - Na początku, i później też, czymś musiałam zająć nadmiar wolnego czasu, jaki miałam kiedy leciałyśmy po ciebie. Chociaż nie wiem, czy robię to dobrze. Nie miałam za bardzo do czynienia ze strzelbami dotąd. Z reguły korzystałam z pistoletów, o ile w ogóle musiałam. Te wiedziałam jak czyścić. Claymore jest z pięć razy większy i ma trochę inną budowę, ale nie urwało mi dotąd ręki, więc raczej zrobiłam to dobrze.
Dojadła pierwszego tosta, w zamyśleniu spoglądając na drugi. Może nawet zje oba. Rozkręcała się.
- Nie sądziłam, że będę używać tej broni. Po pierwsze, jest wielka, głośna, to nie mój typ. Po drugie... sam wiesz - wzruszyła lekko ramionami. - Ale mimo wszystko zabrałam ją ostatnio i nie żałuję. Gdyby nie Claymore, ani mnie, ani ciebie by tu nie było. Nadal jestem pod wrażeniem tego, jak skuteczna byłam wtedy, w Szanghaju. Nie to że się chwalę - uniosła dłoń w obronnym geście, na wszelki wypadek, jeszcze zanim Nazir zdążył skomentować. - Po prostu długie ostrze i ta strzelba to dobry zestaw.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

13 mar 2019, o 15:28

Kiwał głową, robiąc sobie przerwy od jedzenia. Mogli sobie powtarzać to jak mantrę - wszystko, co było przygotowane, wszystkie plusy, jakie mogły poprawić ich szanse. Nic z nimi nie było, Khouri sam czuł się znacznie lepiej a kapsuła poskładała go wystarczająco, by mógł zdjąć opatrunek, który nosił do tej pory codziennie. Nie byli może najświeżsi w kwestii zmęczenia, ale nie byli też na tyle wyczerpani, by bać się popełnienia błędu, który może ich kosztować życie. Niewiele więcej mogli zrobić teraz, ale zagadując o broń, Nazir szukał dokładnie tego - jakiejś luki w ich planie i przygotowaniach, coś, co wciąż wypadałoby naprawić, poprawić, nawet jeśli operowali na ułamkach procentów szansy na to, że będzie to miało znaczenie w ogólnym, ostatecznym rozrachunku.
- Nie wątpię - odrzucił, uśmiechając się znad krawędzi kubka. Upił łyk kawy pomimo jej gorąca, odstawiając naczynie na bok i sięgając po widelec.
Hound wydawał się teraz drugim rozdziałem ich znajomości, kiedy sami byli w dziesiątym. Wydarzenia na Stingu wciąż czasem odzywały się w podświadomości Francuzki, ale z wszystkimi problemami, którymi musieli stanąć na czele teraz, wydawały się blednąć pod zasłoną czasu, zgniecione innymi priorytetami, które wybierał sobie jej umysł i im poświęcał uwagę.
Mężczyzna kiwnął z uznaniem, wspominając efektywność strzelby, o której jej mówiła. Sam niewiele pewnie z tego pamiętał, bo posługiwała się nią gdy jego nie było obok, żeby to dostrzec, a później wszystko było tak chaotyczne, że równie dobrze mogłaby strzelić nią mu obok ucha i mógłby się nie przejąć tak, jak powinien. Broń Hounda okazała się mordercza, a ta morderczość rekompensowała jej ciężar i to, jak nieporęczna czasami się wydawała. Uratowała Francuzce życie, to ściśle wiązało się też z uwolnieniem Khouriego. Oboje zawdzięczali Houndowi sporo, jeśli spojrzeć na to z odpowiedniej perspektywy. Pewnie nie kupiłaby sobie takiego oręża sama z siebie, szczególnie patrząc na ceny takich strzelb w sklepach. Nie były też zbyt popularne, żeby mogła ukraść ją pierwszemu lepszemu najemnikowi na Omedze.
Pomimo braku apetytu, mężczyzna zjadł swojego omleta, częściowo pewnie się do tego przymuszając. Zaspokojenie głodu było kolejną, setną, tysięczną procenta, o który wzrastały ich szanse jeśli patrzyło się na to w taki sposób. Odsunął od siebie talerz i przysunął kubek z kawą, znów podnosząc go żeby napić się łyka.
- Dobrze sobie z nią radzisz. Myślałem, że będzie zbyt ciężka, żebyś mogła z niej wycelować skutecznie, ale na odległości, na które podchodzisz, szrapnel i tak wszystko obejmie - kiwnął głową, wpatrując się w ciemną powierzchnię napoju. Z przyzwyczajenia zaparzył zwykłą, nie fioletową. - Mogę na nią spojrzeć? Jeśli nie masz nic naprzeciw. Sprawdzę, czy jest w dobrym stanie.
Uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami. Jeszcze mi rąk nie urwało nie przemawiało do niego zbyt mocno, ale też zajęcie czymś dłoń zdecydowanie pomoże zabić czas.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

14 mar 2019, o 23:29

Niepewnie skinęła głową. Z jakiegoś powodu wizja Nazira oglądającego broń należącą wcześniej do Hounda wprawiała ją w dyskomfort. Ale przecież to była tylko strzelba, nie pamiątka po zmarłym najemniku. Tylko czy na pewno? Irene sama nie była do końca przekonana. Do podniesienia się z krzesła zmusiła ją jednak myśl, że faktycznie lepiej, by Claymore'a sprawdził Khouri, który z pewnością ma o tym większe pojęcie, niż Francuzka.
- To zaraz wrócę - rzuciła, zostawiając swoją niedopitą kawę na stole i na chwilę opuszczając mesę.
Jej kajuta wyglądała tak, jak zawsze. Może była nieco bardziej zabałaganiona. Dubois przy okazji zgarnęła z podłogi ubrania, które zrzuciła z siebie gdy rano szła pod prysznic i ustawiła rozsypane pod ścianą dwie pary butów - czyli w sumie wszystkie, jakie miała, nie licząc tych od pancerza i tych, które miała na nogach. Otworzyła szafkę z bronią, sięgając po ciężką strzelbę i chwyciła ją mocno, opierając o biodro. Jej wzrok na chwilę powędrował w stronę drugi raz naprawionego pancerza, a potem do wyłączonego wizjera na ścianie. Po chwili namysłu otworzyła szufladę w poszukiwaniu nowego pochłaniacza, którego początkowo nie znalazła - natrafiła za to na biżuterię, którą miała na sobie na gali w Lirii. Zamarła na kilkanaście długich sekund. Momentami trudno jej było uwierzyć w to, jak jej życie potrafiło obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni, nie pytając jej o zdanie. Zatrzasnęła szufladę jednym zdecydowanym ruchem, pochłaniacz wyjęła z kolejnej, po czym opuściła kwaterę.
- Proszę uprzejmie - położyła strzelbę przed Nazirem, sama zajmując swoje poprzednie miejsce. Gdy nie miała na sobie pancerza, niosąc tak dużą broń musiała wyglądać jeszcze bardziej absurdalnie. Claymore do niej nie pasował. To jednak nie było coś, co decydowało o jej wyborze uzbrojenia na najbliższą akcję.
Sięgnęła z powrotem po kawę i napiła się, podpierając potem brodę na dłoni i przyglądając się siedzącemu naprzeciwko mężczyźnie. Starała się nie myśleć o powiązaniach strzelby z jej przeszłością, bo pewnie jemu to nawet nie przychodziło do głowy, więc tylko westchnęła bezgłośnie i założyła nogę na nogę.
- Myślałam o tym, żeby go przemalować - rzuciła swobodnie. - Ale pewnie znowu byś się ze mnie śmiał, tak jak wtedy, kiedy zmieniłam kolor omni-klucza - machnęła ręką. - Nie na zielono. Na czarno. Może wydawałby się mniejszy. Pasowałby do pancerza.
Czubek jej brązowego buta poruszał się równomiernie w górę i w dół, do muzyki, której nikt nie słyszał. Na pierwszy rzut oka Irene mogła wydawać się rozleniwiona, z braku laku przyglądająca się działaniom Khouriego. Jej postawa nie wyrażała żadnych emocji, te same zielone oczy wpatrzone w męskie dłonie, czy paznokcie tak samo jak zawsze wystukujące bliżej nieokreślone rytmy na szarym, ceramicznym kubku. W rzeczywistości jednak nie umiała przegonić znad głowy ciężkiej chmury, która przyplątała się w nocy.
- Mam wrażenie, że już wieczność lecimy przez ten przekaźnik - mruknęła. W głosie nie udało się jej tym razem ukryć frustracji, może przez to, że Nazir znał ją już zbyt dobrze, a może nawet nie próbowała. - Mogliby w końcu wynaleźć szybszy sposób transportu. Albo chociaż komunikacji w chwilach takich jak ta. Chciałabym już wiedzieć jak poszło Viyo.
Chciałabym wiedzieć czy Shani odpisała na wiadomość.
Ale tego nie powiedziała już na głos. Nie miała wprawy w utrzymywaniu tak długotrwałych znajomości. A te kilka tygodni, przez które znała kuzynkę Nazira, i tak były szokująco długim okresem czasu, jak na jej standardy.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

18 mar 2019, o 18:53

Kiwnął głową gdy wstała z krzesła i ruszyła do wyjścia. Sam też odsunął się od stołu żeby zgarnąć z niego talerze i sztućce, zająć się czymś przez te kilka minut jej nieobecności. Gdy wróciła, niosąc wielkiego Claymore'a w dłoniach, wpatrzony był w omni-klucz, czytając coś ze zmarszczonymi brwiami. Dezaktywował jednak urządzenie gdy postawiła mu przed oczami broń i uśmiechnął się lekko, widząc to, jak z nią wyglądała, lub po prostu podziwiając strzelbę. Jej budowa może i była nieco toporna, a farba na niektórych krawędziach zdarła się pod upływem czasu, jeszcze przed tym gdy broń stała się własnością Francuzki, ale takiego uzbrojenia nie widziało się na co dzień i ze wszystkich ludzi, których znała, akurat Khouri pierwszy by docenił możliwość obejrzenia takiej samemu.
Zanim cokolwiek zrobił, podniósł ją w dłoniach i przysunął bliżej, oglądając pod światło. Przesunął dłonią po rysach na kolbie, po slocie na pochłaniacz i po lufie, z której wydostawał się szrapnel wraz z każdym, morderczym naciśnięciem na spust.
- Lakier na broni to co innego - odpowiedział i wzruszył lekko ramionami, powstrzymując śmiech. - Choć gdybyś chciała przemalować ją na zielono to już inna sprawa.
Uruchomił własne urządzenie, odkładając strzelbę obok i sięgając po kawę, żeby napić się jej łyka po czym odstawić kubek na blat tak, żeby mu nie przeszkadzał. W pomarańczowym, standardowym blasku rzucanym na metalową powierzchnię, ostrożnie zdjął zewnętrzną część obudowy i zajrzał do środka. Skupienie się na pracy od razu zdjęło nieco ciężaru z jego barków. Nawet nie zauważał, lub nie chciał tego komentować, nerwowego uderzania buta o podłogę gdy Francuzka obserwowała to, co robił.
Nie było to nic inwazyjnego. Akcelerator działał prawidłowo, a broń była utrzymywana w dość dobrym stanie przez najemnika, który dzierżył ją przed nią. Dla niego pewnie strzelanie z niej było nieco prostsze, a ramiona nie paliły ogniem po kilku wystrzałach z rzędu.
- Pewnie dobrze. To Widmo - odpowiedział, wzruszając lekko ramionami. - Jeśli jakimś cudem udało mu się ogarnąć Volyovą to miał ogromną przewagę nad NDC.
Urwał na chwilę, skupiając się na poprawie czegoś w kilku łączeniach. Zajęło mu to tylko chwilę, ale podróż już i tak dłużyła się Dubois boleśnie, więc nawet teraz siedzenie w mesie wydawało się trwać i trwać, nie mając żadnego końca, a zajęty jej strzelbą Khouri na chwilę mógł odegnać własne zniecierpliwienie, ale jej pozostało tylko patrzeć.
- Dobrze, że mi pokazałaś. Następny strzał urwałby ci ręce - skomentował rzeczowo, ale kąciki jego ust uniosły się w górę, sugerując, że nie mówił zbyt poważnie. Niewiele musiał przy Claymorze zrobić - był w dobrym stanie, może nie idealnym, ale też nie mieli tu warunków żeby doprowadzać mającą kilka lat użytkowania za sobą broń do stanu kupnego.
- Niewiele takich trzymałem w rękach - przyznał, zabierając się do zamknięcia obudowy.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

18 mar 2019, o 21:20

Kąciki jej ust też uniosły się z odrobiną rozbawienia, która pojawiła się w jej głowie na myśl o położeniu na strzelbę jadowicie zielonego lakieru. Lubiła ten kolor, ale bez przesady. Napiła się kawy i z powrotem podparła głowę na dłoni.
- Nie no, nie zielony - stwierdziła, dochodząc do wniosku, że w rękach Nazira ta broń wyglądała znacznie naturalniej. - Chociaż czarny jest trochę nudny. Może różowy.
Jej propozycja nie była poważna, ale musiała przyznać, że różowy Claymore to nie było coś, co w galaktyce widywało się często. No i tego Khouri już na pewno nie trzymał w rękach, choć mógłby wyglądać z takim całkiem uroczo. Uśmiechnęła się do niego, nie próbując ukryć rozbawienia. Podejrzewała, że nietrudno było się domyślić co chodzi jej po głowie, gdy tak zerkała to na strzelbę, to na jego poobijaną twarz.
Obserwowała jego działania, sama też porównując je z tym, co robiła sama i zapamiętując ewentualne rozbieżności. Jednego z elementów dotąd nie czyściła, ale to przez fakt, że nie miała pojęcia o tym, że da się go rozłożyć. Mimo to była to bardziej kontrola, niż faktyczne doprowadzanie Claymore'a do porządku, a to sprawiło, że Francuzka poczuła lekkie zadowolenie. Nie miała wyszkolenia wojskowego, a wcale nie była w tym dużo gorsza. Może znajomość ogólnych kwestii technicznych i standardowej budowy większości broni wystarczyły, żeby wciąż miała czym tę strzelbę trzymać.
- Zostałabym kadłubkiem na nogach - skrzywiła się. - Przykra sprawa. Nie wiem, czy robią implanty całych kończyn, nigdy się nie interesowałam. Ale taki technik to by ci się już do niczego nie przydał, a do tego nie możesz dopuścić.
Podała mu ostatni element obudowy, gdy kończył składanie broni, po czym odebrała strzelbę od niego, kładąc ją przed sobą. Przesunęła dłonią po obdrapanej powierzchni, po dziwnym wklęśnięciu, którego przyczyny mogła się jedynie domyślać, po nieaktywnym teraz światełku, które zapalało się przy odblokowaniu. Gdyby nie zabrała jej ze sobą wtedy, w Szanghaju, pewnie ich trupy gniłyby sobie teraz w tamtej fabryce. No, a na pewno jej. Nawet nie przebiłaby się do pomieszczenia z systemami kontroli.
- Ja tym bardziej - przyznała. - Zresztą ogólnie korzystałam może z pięciu broni w życiu. Wliczając te trzy, które mam teraz na Crescencie. W porównaniu do ciebie to chyba marny wynik.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

19 mar 2019, o 03:22

Różowy Claymore może działałby na wrogów wystarczająco dobrze, by zawahali się na widok drobnej rudowłosej dzierżącej taką morderczą broń, ale Khouri parsknął śmiechem, nie doceniając tych wartości dodanych mimo swojego uwielbienia do zwiększania szans o ułamki procentów. W takich wypadkach myślała znacznie mniej szablonowo od niego, nawet jeśli nie w pełni poważnie.
- Robią. Dostałabyś pewnie lepsze ramiona niż kiedykolwiek miałaś własne - odrzucił ze śmiechem, zamykając ostatni z segmentów broni, do którego wcześniej zajrzał. Nie zeszło mu z tym więcej niż dwadzieścia minut, bo nie miał wiele do czyszczenia, jedynie sprawdzania. Zawsze było to jakieś zajęcie, a i dla Francuzki mogło to być ciekawszą czynnością niż wpatrywanie się w ścianę, albo zegarek, podczas gdy Crescent pokonywał setki lat świetlnych, które dzieliły ich od układu. - A jeśli nie, to mogłabyś poleżeć kilka miesięcy w szpitalu i wyhodowaliby ci nowe. Żołnierzom tak robią.
Podsunął strzelbę do niej, oddając jej broń i zerknął na zegarek, z westchnieniem widząc liczbę, którą estymowała im sztuczna inteligencja. Nie zostało im wiele czasu, ale niewystarczająco, żeby już stać przy śluzie i czekać. Nie wiedzieli, czy dotrą na miejsce przed, czy po Elpis, a jeśli w ogóle to czy nie będą mieli kolejnych godzin do przeczekania podczas gdy na miejsce będzie docierał Viyo. Podróże kosmiczne były na tysiąckrotnie wyższym poziomie niż ten, o którym marzono jeszcze sto lat temu, dzięki Przekaźnikom Masy, ale dla zniecierpliwionych, zestresowanych ludzi nawet taki cud techniki okazywał się nie być wystarczająco dobry.
- Zdziwiłabyś się. W wojsku korzysta się z tego samego cały czas - odrzucił, sięgając po swój kubek. Wewnątrz kawa stawała się już chłodna, ale nie przeszkadzało mu to w napiciu się łyka. - Na strzelnicach cywilnych na ogół największym rarytasem są rzeczy z wojska, albo jakieś policyjne gówna. Dopiero po transferze do B zaczęły się ciekawsze rzeczy, bo nie mogliśmy korzystać z części zasobów Przymierza. Ktoś mógłby się zorientować.
Przesunął spojrzeniem po broni gdy ona musnęła metal dłonią. Claymore z pewnością nie należał do standardowego wyposażenia, choć wyglądem nie wyróżniał się tak bardzo od innych strzelb, poza swoim rozmiarem i ciężarem. Nie miał piorunów strzelających z lufy ani pulsującego energią akceleratora masy, którego komora byłaby częściowo odsłonięta.
- Batarianie mają pojebane bronie. Strzelają z wyrzutni harpunów na długie dystanse - pokręcił głową, sięgając do kubka by tym razem dopić resztę kawy i odsunąć naczynie od siebie, bardziej by zrobić coś z rękoma niż by zaspokoić pragnienie. - Najciekawsze chyba są bronie gethów, ale tych też niewiele widziałem na żywo. Działają jakoś zupełnie inaczej od normalnych.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

21 mar 2019, o 15:09

- Lepsze niż te? - spytała z rozbawieniem, unosząc jedną rękę w górę i zginając ją w łokciu, by napiąć nieistniejące mięśnie. - Niemożliwe.
Może i wyhodowanie sztucznych ramion brzmiało efektownie, ale Irene skrzywiła się na tę myśl, dochodząc do wniosku, że chyba wolałaby w razie czego porządną protezę. Pokrytą sztuczną skórą, może z jakimiś bonusami w postaci większej siły, czy podskórnego pancerza. Filmy i książki opowiadające o niedalekiej przyszłości już takie elementy zawierały. Kto wie, czy jakieś organizacje już nie skupiały się na takich badaniach. Może nawet Przymierze, skoro tak bardzo lubili implantować w ludzi wszystko co się dało.
Uniosła wzrok znad broni, gdy Nazir zaczął mówić. Nie wszystko do niej docierało. Fakt, że pracował dla wojska, tak bardzo nie pasował do sytuacji, w jakiej go poznała, ani w jakiej znajdował się teraz, że momentami było to wręcz nierealne. Znała Przymierzowców wcześniej i byli inni. Zupełnie inni. W tej chwili wizja Khouriego, ubranego w granatowy mundur i ćwiczącego w strzelnicy, wydawała się jej zupełnie absurdalna. Tak jakby spędził całe życie jako kapitan Crescenta, nosząc swój czarny pancerz. Chociaż kto wie, może on również patrząc na nią nie potrafił sobie wyobrazić przeszłości, o jakiej mu opowiadała. A może nie myślał o tym w ogóle.
- Widziałam taką wyrzutnię kiedyś - przyznała, cofając się wspomnieniami do czasów na Stingu. - Ale broni gethów już nie. Swoją drogą, kolejne dwie rasy, z których przedstawicieli nie było mi dane poznać. Może na szczęście.
Kąciki jej ust uniosły się w lekkim uśmiechu, choć jej myśli wciąż krążyły wokół tego, co będzie się działo gdy opuszczą przekaźnik i w końcu będzie im dane spotkać się z Widmem. Opierając jedną dłoń na szerokiej lufie Claymore'a, Irene przyglądała się Nazirowi, przerażona obawą, która od rana wyraźnie rysowała się w jej głowie - że to ostatni ich wspólny dzień. Że może go teraz straci, a może on straci ją. Myśl o śmierci, która nie pojawiała się u niej zbyt często, wywoływała nienaturalną pustkę w jej spojrzeniu. Inne obawy łatwiej było jej ukrywać. Zastukała długimi paznokciami w blat, opuszczając wzrok na własną dłoń, po chwili orientując się, że milczy zbyt długo.
- Przepraszam. Stresuję się - przyznała, zaciskając palce na pustym kubku po kawie. - Ile do wyjścia z przekaźnika?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

25 mar 2019, o 17:12

- Może na szczęście - przytaknął z zamyśleniem, wracając do czegoś wspomnieniami. - Dobrze, że nie było cię na Cytadeli podczas ostatniej wojny.
Wtedy zdecydowana większość społeczeństwa zamieszkującego galaktyczną stolicę odczuła obecność gethów, nawet jeśli nie wszystkim było dane stanąć oko w oko z maszynami. Szczęśliwcy zaszyli się w swoich domach i tylko obserwowali efekty walk w kosmosie, lub słyszeli odległy terkot karabinów gdy wojsko zwalczało tych, którzy przedarli się do środka stacji jakimś cudem, choć nikt nie wiedział jakim dokładnie. Ci cywile, którzy spotkali getha na swojej drodze, prawdopodobnie nie dożyli by opowiadać w barach swoją historię każdemu, kto zechciałby jej posłuchać.
- Hm? - mruknął, podnosząc nieobecny wzrok znad blatu, na którym leżał Claymore. Na stole widoczne było kilka rys, które pojawiły się tu po pierwszym spotkaniu Khouriego z Widmem. Może zrobił je hełm, który mężczyzna zdjął z głowy i wściekle cisnął na blat, może odłamki szkła lub kule, które przesunęły się po jego powierzchni i wbiły w ścianę obok, naprawioną później przez Irene. Crescent wyglądał już dość dobrze, ale gdyby się przyjrzeć, wciąż miał swoje blizny, które ujawniało jaskrawe światło mesy.
Jego kapitan był zbyt zamyślony by zwrócić uwagę na milczenie ich obojga. Chwila ciszy nie należała do tych miłych, podczas których oboje rozumieli się bez słów i nie musieli psuć tej atmosfery zbędnymi zdaniami. Nie była też jednak wypełniona niezręcznością. Ponownie, ich problemy na chwilę przestały wynikać z ich charakterów lub podejścia do różnych spraw - tym razem były efektem sytuacji, w której znaleźli się oboje, choć w nieco inny sposób.
- Wiem - odpowiedział z opóźnieniem, włączając ponownie swój omni-klucz żeby sprawdzić na zmieniające się cyferki w zegarze, który ustawiła im Isis. Nie pokazywały czasu w żadnym, sensownym miejscu w galaktyce, tylko odmierzały ten pozostały im do wyjścia z tunelu Przekaźnika. - Dolatujemy.
Zamarł na sekundę po tym zdaniu, patrząc po stole, po czym zamknął zegarek i dezaktywował urządzenie. Jego krzesło odsunęło się od stołu ze zgrzytem, na który on sam się skrzywił. Złapał kubki po kawie, puste lub z resztką zimnego napoju i wstał, podchodząc do zlewu żeby nieśpiesznie je zmyć.
Ostatnie minuty wydłużały się niezmiernie, ale wreszcie statek zadrżał w charakterystyczny sposób, a Isis aktywowała napęd, wysuwając ich z objęć mrocznej strony kosmosu.
- Elpis jest w układzie - poinformowała ich, skanując wszystko dookoła w poszukiwaniu wojskowych okrętów lub zagrożenia. Niczego takiego nie znalazła. Fregata Widma na nich czekała, więc SI skierowała korwetę w jej stronę, automatycznie porozumiewając się z operującą na drugim statku Sztuczną Inteligencją.
- Chodźmy do nich - zaproponował Khouri, rezygnując tym razem z przyjęcia tamtej dwójki na pokładzie Crescenta, choć bez podawania wyraźnego powodu. Gdy nadeszła pora, skierował się do śluzy wraz z Francuzką, gotów przejść na drugi okręt gdy oba zostały połączone rękawem między dwoma przejściami.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

21 maja 2019, o 21:55

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Ulga, jaką poczuła w momencie powrotu na Crescenta, była nie do opisania. To samo zresztą zauważyła u Nazira. Pewnie wynikało to z tego, że na Elpis rozmawiali na poważne tematy, ustalali sprawy dotyczące życia i śmierci, a tutaj... tutaj był dom, jakkolwiek nietypowo by takie stwierdzenie dla Francuzki nie brzmiało. Cieszyła się, że mieli jeszcze chwilę dla siebie tutaj, nawet jeśli mieli ją całą spędzić na sprawdzaniu sprzętu i przygotowaniach. Czy miała dużo rzeczy do przeniesienia na statek Widma? Nie bardzo. Pancerz nałoży na siebie, broń przypnie na plecy, żadnego dodatkowego bagażu nie planowała. Tylko Khouri pewnie zamierzał zebrać ładunki wybuchowe, o których wspominał. Czy to Viyo je miał? Nie pamiętała, na czym to stanęło. Chyba kiedy o tym rozmawiali, ona była zbyt zaabsorbowana panikowaniem.
Gdy zadał pytanie, którego się spodziewała, choć miała nadzieję, że go uniknie, westchnęła ciężko. Nie wiedziała co mu na to odpowiedzieć. W milczeniu ruszyła razem z nim w stronę kajut, zanim znalazła właściwe słowa, w które mogłaby ubrać odpowiedź. Gdyby miała faktycznie wyrzucić z siebie wszystko, co siedziało jej w głowie, Nazir pewnie kazałby jej zostać na statku.
- Myślę, że nic więcej nie wymyślimy teraz - odparła równie ostrożnie, jak on zadał pytanie.
Idąc pustym korytarzem nie czuła się jeszcze jakby szła na ścięcie. Pewnie inaczej będzie, kiedy przyjdzie im ruszyć tą samą drogą w drugą stronę, za te nieszczęsne półtorej godziny. Nadal czuła dziwne otępienie, którego nie zmieniło nawet opuszczenie towarzystwa turianina i niebieskowłosej kobiety.
- Całe szczęście, że nauczyłeś mnie jak rozbroić sześciu żołnierzy jednocześnie. Myślę, że jestem ustawiona - uśmiechnęła się, przywołując na twarz wyraz beztroski, jakiej nie powinna teraz czuć, jeśli byłaby o zdrowych zmysłach. Chociaż, czy była, faktycznie? Poddałaby tę teorię w wątpliwość. Parsknięcie śmiechem wyrwało się jej samo, przecząc resztkom rozsądku, które gdzieś tam jeszcze walczyły w jej głowie o przetrwanie.
- Nawet Isis nie jest w stanie wyliczyć prawdopodobieństwa tego, że to wszystko się uda, więc co ja mogę powiedzieć? - wzruszyła ramionami, odwracając się do Nazira, opierając się jednocześnie plecami o ścianę obok kajuty, tak, jakby wejście do niej w tym momencie miało skończyć tę rozmowę. Kwatery kapitańskie nie były miejscem na takie dyskusje. - To najbardziej szalona rzecz, za jaką kiedykolwiek się zabierałam. A nie uważam swojego życia za nudne i pozbawione wrażeń. Jak dobrze pójdzie, to będzie ciekawsza historia do opowiadania, niż ta z atomówką.
Wpatrywała się w szare tęczówki, już nawet nie szukając w nich zapewnienia. Nie mógł jej żadnego dać, a nawet gdyby potrafił, to Irene by w nie nie uwierzyła.
- A co ty myślisz?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12105
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

22 maja 2019, o 00:58

Uśmiechnął się na wzmiankę o ich treningu. Szkolenie nie było nawet ułamkiem tego, czego powinna się nauczyć by rozbrajać sześć osób w pomieszczeniu bez większego napocenia się, ale przyjemnie wypełniło im oczekiwanie - to na przylot do systemy, na przybycie barki czy późniejszy kontakt z Widmem. Jak na razie głównie czekali i nawet Khouriego zżerało zniecierpliwienie, choć nie miotał się po pomieszczeniach tak jak Irene. Każde z nich miało teraz tysiące powodów by czuć się źle, ale samo przypomnienie ich ostatniej lekcji wystarczyło, by zdjąć nieco ciężaru z jego barków. A może to jej śmiech to wywołał, czegokolwiek by przed tym nie powiedziała.
- Ja tam idę tylko dla zasady - zgodził się, naśladując jej beztroski ton. Jej przychodziło to znacznie naturalniej niż jemu. - Daj znać, jak będziesz potrzebować, żebym podał ci pochłaniacz.
Stanął koło wejścia, podchodząc bliżej niej gdy oparła się o ścianę. Wyczuwał, że za drzwiami znajduje się zakończenie ich rozmowy, więc nie aktywował panelu, zwyczajnie stając obok.
- Isis, myslisz, że wszyscy zginiemy? - spytał lekko sarkastycznie, podnosząc głowę, jakby pytanie wyrzucał w powietrze, nie do stojącej obok Francuzki - co, biorąc pod uwagę jego odbiorcę, było bardzo na miejscu.
- Rezygnacja z mojego wsparcia jest nierozważna - odpowiedziała natychmiast, ale niebezpośrednio zahaczając o podsunięty przez niego temat.
Khouri uniósł brwi, wyglądając na zbitego z tropu, ale ciężkie westchnienie, które wydobyło się z jego ust, zwiastowało zaadaptowanie się do nowego wątku, który o dziwo wydawał się cięższy niż ich perspektywa śmierci w cyferkach.
- Wystarczy, że będą mieli jeden statek z SI na pokładzie, nie dostaną dwóch - odrzucił twardo, choć za w stanowczością widoczną w jego posturze i wyrazie twarzy chowała się zwyczajna obawa. Crescent i Isis znajdowały się bardzo daleko od pułapu rzeczy, które był w stanie poświęcić by kupić im dodatkowe kilka procent szans. Tego typu ryzyko wydawało się niewarte świeczki choć SI musiała mieć o tym inne zdanie.
Jego wyraz twarzy lekko zelżał gdy spytała o jego myśli, a wzruszenie ramion wkrótce potem pokazało, że nie zamierzał poważnie odpowiadać na to pytanie - tak jak ona, bezpiecznie okrążając temat.
- Z jednej strony dobrze byłoby to załatwić od razu - stwierdził, przysuwając się bliżej i opierając o ścianę obok niej, bokiem, patrząc na nią z góry. - Z drugiej mam wrażenie, że te dwadzieścia cztery godziny można jeszcze wykorzystać.
Westchnął, pokazując, że nie mówi w pełni poważnie. Z pewnością to rozważał, ale teraz jego głos był zaledwie jednym z czterech.
Otworzył usta by dopowiedzieć coś jeszcze, ale zamknął je szybko po tym, gdy napotkał jej spojrzenie. Mogła tylko domyślać się tego, co chodziło mu po głowie i motywowało do tego, by wydłużyć okres męki oczekiwania o kolejne dwadzieścia godzin.
- Muszę sprawdzić ile zostało tych wybuchowych - mruknął, podnosząc rękę do głowy i pocierając skroń w skupieniu.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

22 maja 2019, o 11:23

Chyba nie chciała znać odpowiedzi na pytanie, które nawet w ramach żartu zadał sztucznej inteligencji. Ona w sumie liczyła na to, że dostanie od niej poradę, albo że zwróci jej uwagę na coś, co przeoczyli. To było już... zbyt konkretne. Na szczęście Isis wymigała się również od tej odpowiedzi. Irene uśmiechnęła się krzywo, opuszczając wzrok gdzieś w podłogę. I tak nie miało znaczenia gdzie patrzy, SI ją słyszała.
- Przecież będziemy w zasięgu. Prawda? - zerknęła na Nazira pytająco. Czy podjęli jakąś decyzję, której nie usłyszała? Coś przegapiła? Zostawiali Crescenta tutaj, czy gdzieś poza dostępem do extranetu? - Nikt nie rezygnuje z twojego wsparcia.
Potrząsnęła głową. Przecież da Isis dostęp do swojego omni-klucza. Może nie będzie w stanie bezpośrednio wpłynąć na systemy stacji, ale to nie było tak, że nagle zostaną od niej odcięci i nie będą mieć z nią żadnego kontaktu. Irene go potrzebowała. W tych wszystkich przerażających wizjach nie brała pod uwagę braku znajomej sztucznej inteligencji. Po ostatnim tygodniu była do niej zbyt przyzwyczajona, zbyt pewna jej obecności, by pozwolić sobie ją teraz odebrać.
- Nie wiem, co jeszcze chcesz zrobić - stwierdziła cicho. - Nie ma jak ich wykorzystać. Nie masz danych, nie zrobisz planów. Nie przygotujesz się do nieznanego.
Wsunęła rękę w dłoń stojącego obok mężczyzny, chyba szukając w całym tym chaosie czegoś znajomego. Może i w jej głosie brzmiała beztroska, ale wcale jej nie czuła. Milczała przez długą chwilę, nawet gdy już stwierdził, że musi iść sprawdzić ładunki wybuchowe. Potrzebowała tylko tych kilkudziesięciu sekund w ciszy, bez wiszącego nad nimi Widma, dosłownie - Viyo - i w przenośni - porażki. Tylko jeden moment, zanim życie pchnie ich dalej do przodu, ciepło znajomej dłoni na kilkanaście uderzeń serca. Nie odpowiadała, nawet jeśli o coś spytał, skupiając się tylko na jednym.
Ale mieli tylko półtorej godziny, a ona marnowała czas.
- Pójdę z tobą - westchnęła w końcu i zabrała rękę, gestem głowy wskazując bliżej nieokreślony kierunek. Nie wiedziała gdzie je trzyma, dokąd ma się skierować. Po tym jak posprzątał swoje skrzynie, mogły być dosłownie wszędzie. - Może ci chociaż pomogę poprzenosić.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”