Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Crescent

11 lip 2017, o 23:13

Ona też wiedziała, że to jest pożegnanie. To wszystko już się wydarzyło, siedzieli w ten sam sposób, chociaż na drugim fotelu, całkiem możliwe że miała wtedy na sobie ten sam sweter. Potem poszła spać, a gdy rano się obudziła, musiała zejść z Crescenta. I choć wtedy schodziła na asteroidę zarządzaną przez mściwego szaleńca, a teraz po prostu na jakiś czas opuszczała statek, to właśnie to rozstanie wydawało się trudniejsze, a pożegnanie bardziej potrzebne. Może przez to nawet w jej spojrzeniu pojawiło się lustrzane odbicie emocji Nazira, uwolnione z klatki i tysiąca masek przez wypity alkohol. Nawet sobie z tego nie zdawała sprawy, zbyt zaabsorbowana tym, co się działo.
Całowała jego usta, całowała całą twarz, którą znała teraz lepiej niż własną. Oblicze patrzące na nią z lustra czasem było obce, a Vertigo nie pomagało, gdy miało się problem z samym sobą. Nazira już znała. Przesuwała opuszkami palców po brzegu szczęki, po brwi i bliźnie na skroni, choć znała je już w dotyku na pamięć. Prawie nie zarejestrowała kiedy część jej ubrań wylądowała na podłodze, zresztą było to zupełnie nieistotne. Ani jej sweter, ani jego koszulka nie były im potrzebne. Spodnie też nie. Nie odrywając ust od ust mężczyzny, po omacku sięgnęła do panelu obsługi fotela, podnosząc tym samym oba podłokietniki do góry, tak by mogła obrócić się i usiąść do niego przodem. A potem, po pozbyciu się całej reszty zbędnych rzeczy, w całości poddała się emocjom, narastającemu w niej pożądaniu i tęsknocie, która chyba przeszła na nią z Nazira.
Ostatni raz przed zaśnięciem, a potem przed opuszczeniem statku, znajdowała upojenie nie tylko w alkoholu, ale i w jego objęciach. Spoglądała na niego z góry, na te poznaczone częściowo już zaleczonymi bliznami ramiona, na uniesioną twarz i jasne, szare oczy. W półmroku kokpitu wszystko wyglądało inaczej. Odgarnęła włosy z ramion i odrzuciła głowę do tyłu, przyciągając jednocześnie Nazira do siebie - do swojej szyi, do dekoltu, zaciskając jego dłonie na swoich biodrach.
On też był wszystkim, na czym Irene zależało. Miała z nim wszystko, czego kiedykolwiek chciała i o czym marzyła, siedząc zamknięta w domu na Ziemi, w czyjejś kajucie albo mieszkaniu na Cytadeli. Uczynił ją wolną, jednocześnie czyniąc ją szczęśliwą. Nikomu przedtem się to nie udało, nie równocześnie.
Czas płynął szybciej, niż im się wydawało, a ostatnie godziny uciekały zbyt prędko. Długo już nie patrzyła na zegarek, ale wiedziała, że raczej nie pośpi dziś długo. Nie chciała wstawać, odsuwać się od Nazira. Z jakiegoś powodu obawiała się, że to ostatni raz. Idiotyczna, niemająca najmniejszego sensu myśl, którą odepchnęła od siebie, sama przytulając się do Khouriego jeszcze mocniej. Świat nadal wirował wokół niej, miała wrażenie że jeszcze bardziej niż przedtem.
- Nie zapomnij o mnie jak tam będziesz - odezwała się w końcu cicho. Delikatnie przesunęła ustami po jego zarośniętym policzku. - O tym wszystkim.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

12 lip 2017, o 00:23

Sekundy umykały tak szybko, że ciężko było je zarejestrować. Wydawałoby się, że kilka chwil spędzonych wspólnie w kokpicie trwa całą wieczność. Nawet Vertigo nie pomagało jej w zburzeniu tego złudzenia. Pustka wokół nich, cisza, wypełniona jedynie szumem pracujących systemów. Cichy oddech mężczyzny, obejmującego dziewczynę dłońmi. Przesuwające się wzdłuż jej gładkiej, jasnej skóry palce nie zdawały sobie sprawy z upływu czasu. Czemu ona miałaby to robić.
Całe ciało Khouriego wzbraniało się przed przekazywaniem tego, co było tak oczywiste. Pożegnanie brzmiało źle i tak je się odczuwało. Zupełnie jakby nigdy nie mieli się zobaczyć po raz kolejny, co przecież nie było prawdą. Ale tak nagły powrót do Przymierza nie był czymś, czego mężczyzna się spodziewał i to teraz wpływało na jego zachowanie.
W jego czynach czuć było jednak znacznie więcej niż starał się po sobie poznać. W każdym, najmniejszym ruchu, w drobnym pocałunku, przekazywane było niewypowiedziane uczucie, którego utraty mógł się bać. Utraty, która wiązała się z nieuchronną rozłąką.
Alkohol sam się znalazł. Dubois może go nie potrzebowała, ani nawet nie chciała, ale sam znalazł się w rękach Khouriego w pierwszej, wolnej chwili. Szampan, który pili kilka dni wcześniej - tylko dla odmiany schłodzony. Nawet krótka noc spędzona przy trzymaniu rudowłosej w objęciach nie powstrzymała jego ponurych myśli na dłużej, choć ewidentnie próbował skupić się wyłącznie na rozkoszowaniu daną chwilą. Ale jak cieszyć się teraźniejszością, jeśli wynika to z obawy o przyszłość?
- Nie wiem, jak mógłbym o tobie zapomnieć - odparł cicho, lecz nie nieśmiało. Był pewny swoich słów, teraz jak nigdy wcześniej. - Zrobię wszystko, żeby wrócić jak najszybciej.
Przymknął oczy, skupiając się na jej dotyku na krótką chwilę. Z każdą, upływającą godziną jego stres miał się zwiększać. Wkrótce okazał się zbyt wielki, by ukryć go przed gołym okiem, a co dopiero przed Vertigo, dzięki któremu potrafiła widzieć znacznie więcej niż wszyscy pozostali.
- Po prostu nie zrób sobie krzywdy - dodał ciszej, wręcz ponuro, jakby niechętnie mówił coś takiego po tym, gdy wyraził swoją wiarę w to, że Irene zawsze sobie ze wszystkim poradzi, jak wcześniej.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

12 lip 2017, o 12:52

Przeniosła wzrok na butelkę, która pojawiła się w dłoni Nazira nie wiadomo skąd. Uśmiechnęła się na jej widok. Zawsze było jej wszystkiego za mało, na to też nie zamierzała narzekać. Odebrała od niego szampana i napiła się, rozgrzana i zmęczona. Nie po to, by upić się bardziej, ale dla zwykłego zwilżenia ust. W końcu nic innego tutaj nie mieli.
- Trzymam za słowo - odparła, przesuwając opuszkami palców po jego klatce piersiowej. W porównaniu z kolorem jego skóry, jej dłoń była strasznie jasna, niemal biała. Naprawdę potrzebowała trochę słońca. Może uda się jej go nieco złapać na Illium. Asari też przecież musiały mieć plaże, prawda? Nawet jeśli nie miały tradycji korzystania z nich dla rozrywki, to przecież miały ludzkich turystów.
Gdy Khouri znów spoważniał, pokręciła głową i pochyliła się, żeby pocałować go jeszcze raz, odwracając jego uwagę od tego, co nieuniknione. Nie chciała tego, nie chciała smutku i rozpamiętywania tego, co jeszcze się nie wydarzyło.
- W ogóle we mnie nie wierzysz, co? - spytała, zsuwając się z jego kolan i sięgając po kolei po swoje ubrania. Nakładała je na siebie powoli, w międzyczasie rzucając Khouriemu jego rzeczy. - Dlaczego? Dam sobie radę.
Poplątane włosy zasłoniły jej twarz, gdy zapinała spodnie i naciągała na siebie sweter. Dopiero potem przeczesała je palcami i przeciągnęła na jedno ramię, częściowo odsłaniając jeden swój profil. Wróciła potem na fotel, najpierw opuszczając jednak jego podłokietniki, by mogła usiąść na jednym z nich. Przesunęła paznokciami po karku mężczyzny, chwilę później odwracając jego twarz do siebie.
- Nie rób tego, Nazir - poprosiła. - Przecież to tylko kilka dni. Nic sobie nie zrobię, ty też nic sobie nie zrób, zobaczymy się na Illium. A potem zrobimy to wszystko, o czym rozmawialiśmy. Przerobimy Crescenta, polecimy do tych wszystkich miejsc. Niepotrzebnie się tak... zirytowałam wcześniej, kiedy mi o tym powiedziałeś. Było zbyt wcześnie rano.
Zsunęła się z podłokietnika na jego kolana i oparła głowę o jego ramię.
- Bądź tutaj, teraz. Rano możemy narzekać.
Chciała tu zostać, w kokpicie statku w którym czuła się jak w domu. Patrzeć przez wizjer, dopóki nie zamkną się jej oczy ze zmęczenia. Rozmawiać z Nazirem o wszystkim i o niczym, byle nie o tym, co miało wydarzyć się dopiero jutro. W końcu, nie wiedząc nawet kiedy, zasnęła w tej nie do końca wygodnej pozycji. Nadal nie wiedziała, czym właściwie na Eden Prime będzie musiała się zająć, ale zakładała, że dowie się gdy wstanie. Miała tylko nadzieję, że gdy się obudzi, nie będzie znowu sama. Nie w ten ostatni wspólny poranek przed opuszczeniem statku.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

12 lip 2017, o 19:27

Przymierze już wcześniej było niczym dziura pochłaniająca jego myśli, wraz z dobrym humorem. Pojawienie się Dubois zmusiło go do zaczęcia kwestionowania wszystkiego, czym wcześniej przejmował się mniej, jeśli w ogóle. Obróciło jego priorytety w inny sposób, nawet jeśli to było coś, co zaczął uświadamiać sobie dość niedawno.
Nie wyglądał jednak, jakby miał jej cokolwiek za złe. Wręcz przeciwnie. Co nie zmieniało faktu, że skupienie się na tu i teraz było tak ciężkie jak tylko mogło być.
Uśmiechnął się, nieszczerze, bo jego spojrzenie pozostało stalowe. Tak, jakim miało być - chłodne, stworzone do szarych oczu.
Wstał, również wciągając na siebie spodnie i koszulkę, choć w mroku kokpitu początkowo miał problem ze znalezieniem drugiego. Opadł na fotel nim jej udało się ubrać całkowicie, obserwując rudowłosą póki nie opadła z powrotem na jego kolana. Chętnie objął ją ramieniem, przytulając do siebie, dłonią wędrując ku bujnym włosom.
- Mam złe przeczucia co do tej misji - odparł jedynie w odpowiedzi i wzruszył lekko ramionami, chcąc zgodnie z jej prośba skończyć temat, ale wcześniej wyjaśnić swoje słowa, do których wypowiedzenia prawdopodobnie skłonił go odrobinę alkohol.
Uniósł butelkę trzymanego szampana do ust, upijając kilka łyków nim pochylił się lekko i odłożył szkło na podłogę.
Wkrótce kobieta odpłynęła. W kokpicie było ciemno, a jedynym towarzyszącym im dźwiękiem był jednostajny, miarowy szum.
Pozycja, w której zasnęła, szybko przestała być wygodna. Mężczyzna obejmował ją cały czas, dłonią gładząc jej włosy. Pierwszy raz przebudził ją ruch. Wtedy dostrzegła już prawdziwy, lekki uśmiech Khouriego, podnoszącego się z fotela i zabiegającego ją ze sobą.
Następnym razem obudziła się w łóżku kajuty kapitańskiej - sama z siebie, a może przez zapach kawy wypełniającej powietrze. Przebrany mężczyzna przeszedł do aneksu sypialnianego kajuty i położył dwa kubki z ciemnym płynem na szafce obok niego, po czym usiadł na miękkiej pościeli. Włosy miał mokre, ubrany był już w co innego. W dali, na stole, leżał rozłożony pistolet, którego części, wyczyszczone, czekały na złożenie.
- Dolatujemy na miejsce - przywitał ją z lekkim uśmiechem, nachylając się i, po chwili zastanowienia, kładąc obok niej na łóżku.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

13 lip 2017, o 10:38

Przebudzona na moment, gdy Nazir ją podniósł, mruknęła tylko coś o tym, że lubi jak ją nosi i żeby zdjął z niej spodnie. A potem już wpadła głęboko w objęcia Morfeusza, w sieć snów w których wszystko szło świetnie i tych, w których wszystko się waliło. Całe szczęście, że gdy wstawała rano, nic z tego nie pamiętała.
A rano obudził ją chyba zapach kawy. Jak w słabych reklamach w United Channel i beznadziejnych piosenkach. Niechętnie otworzyła oczy, wbijając wzrok w dwa kubki.
- To się nie liczy jako śniadanie do łóżka - wymruczała, obracając się na bok, przodem do kawy i Nazira. - Śniadanie to jedzenie.
Rozgrzana po śnie, wtuliła się w Khouriego, korzystając z faktu że położył się obok. Zastanawiała się czy w ogóle spał, ale zdecydowała nie pytać. Uśmiechał się do niej, to był duży plus. Może chrapała. Albo mówiła. Nie, chyba nigdy nie mówiła przez sen. Wsunęła ręce pod jego koszulkę, w tym jednym rzadkim momencie gdy nie były zimne.
- To znaczy? Za ile lądujemy? - zmusiła się do uchylenia powiek i zerknięcia na omni-klucz. Musiała wiedzieć, czy nie dostała wiadomości od Ericha. Przecież nie była w stanie domyślić się, czego od niej chce, jeśli nie da jej jakichś konkretów. To była spora kolonia, zawsze znajdzie sobie jakieś zajęcie, ale wolała dostać te obiecane piętnaście tysięcy.
- Długo spałam? Czuję się jakby minęły dwie godziny.
Podniosła się w końcu, po kilkunastu minutach dobudzania się, by sięgnąć po swój kubek. Kawa była mocna i smaczna, a Nazir wiedział jaką Irene pije. Rozgrzewała lepiej niż sen. Usiadła, oparta plecami o zagłówek i odgarnęła włosy z twarzy. Przesunęła spojrzeniem po pomieszczeniu, zauważając, że Khouri już się szykuje. Była w stanie prawie założyć się o to, że nawet nie próbował położyć się obok niej choćby na krótką drzemkę. Dopiero teraz znalazł się w łóżku, a w tej chwili przecież też nie zamierzał spać.
- Chyba jestem spakowana. Muszę tylko wziąć prysznic i coś zjeść przed zejściem - myślała na głos. - Byłeś tu kiedyś? Na Eden Prime? Ciekawe jak tam jest - uśmiechnęła się do Nazira, wolną ręką przesuwając po jego ramieniu. - Wyślę Ci pocztówkę. A ty napisz do mnie jak dolecisz. I jak... skończysz.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

13 lip 2017, o 14:39

Khouri uśmiechnął się pod nosem, sięgając po kubek z kawą i upijając łyka, jakby dla niego było to odpowiednie i wystarczające śniadanie.
- Zrobię ci zaraz, niech ci będzie - odparł, jakby miał wyświadczyć jej przysługę poprzez dotrzymanie ich zakładu. Uśmiech nie znikał z twarzy osoby robiącej dobrą minę do złej gry.
Odstawił kawę, gdy położył się obok niej. Zamiast tego nagrzaną od kubka dłoń skierował ku jej głowie, gładząc bezmyślnie jej włosy gdy leżała wtulona w niego.
- Za dwie godziny - odparł z rezerwą, wzrok utkwiwszy w suficie gdy ona odpaliła swój omni-klucz. Niestety, ten pokazywał dalej brak sygnału, co świadczyło o tym, że nie znaleźli się jeszcze w systemie, ani w zasięgu boi komunikacyjnej, z którą mogłaby się połączyć.
Zaśmiał się, pozwalając jej wstać i robiąc to samo samemu. Sięgnął po kawę, a także jej kubek, by móc jej go podać.
- Spałaś siedem - odrzucił, bez cienia wyrzutu, choć jego uśmiech nieco zbladł, a zastąpiła go konsternacja. Z początku ciężko było zorientować się dlaczego - ale zamarł w trakcie podawania jej kubka. W jaskrawym teraz, w przeciwieństwie do wczorajszego półmroku, świetle, na jej nieskazitelnie jasnej skórze odznaczał się formujący na nadgarstku siniak.
Podał jej kubek, nie mówiąc nic na ten temat, choć wyraźnie zaczął się nad nim zastanawiać. Może nie był pewien, czy sam przez przypadek jej tego nie zrobił, na przykład wczorajszej nocy.
- To weź, ja przygotuję jedzenie - odparł z oporem, wreszcie podnosząc czujne spojrzenie na jej twarz. Uniósł własny kubek by napić się czarnej kawy. - Byłem raz czy dwa. Ale dawno temu - dodał po chwili, uruchamiając omni-klucz. - Dziwna kolonia. Nie wiem jak wygląda teraz, po ataku gethów. Ale nie była taka zła wcześniej, poza tym, że jest kompletnym odludziem. Nie chciałbym tam mieszkać.
Z opisu na pewno nie przypominała tętniącej życiem Thessii, której spora część planety wypełniana była ogromnymi, wypełnionymi ludźmi miastami i portami.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

14 lip 2017, o 22:01

- Dziękuję, jesteś taki kochany - odparła z rozbawieniem, słysząc jego łaskawą zgodę na zrobienie jej śniadania. Wygrała to, więc się jej należało. - Szkoda tylko, że muszę się dopraszać.
Sama też zauważyła tego siniaka, dokładnie w chwili, w której spojrzał na niego Nazir. W jednej sekundzie stanęły jej przed oczami wydarzenia z tamtego klubu. Erich, który pomylił jej uśmiech i przyjemną rozmowę z chęcią wskoczenia mu do łóżka. A nawet jeśli nie do łóżka, to może chociaż szybkiego numerka w jego prywatnej loży. Przypomniała się jej jego złość, gdy zorientował się, że nic z tego nie będzie, a Irene o dziwo pozostaje wierna. Nie wyglądała na taką, prawda? W tej chwili jednak nic po sobie nie pokazała. Ani niezadowolenia, ani zażenowania tamtymi wydarzeniami. Nazir nie pytał, ona więc nie odpowiadała, bo nie miała na co. Przyjęła kubek z kawą, by zaraz upić łyka. Była pyszna. Taka, jaką lubiła.
- Ja też nie chciałabym tam mieszkać. Znając moje szczęście, wpadłabym w sam środek tego ataku gethów - uniosła wzrok na Khouriego. - Nie to żebym teraz zamierzała korzystać z tego szczęścia. Może tym razem mi odpuści.
Nie do końca wiedziała jak to działało. Życie wrzucało ją czasem w najgorsze zamieszanie, do tego stopnia, że zaczynała tworzyć testament w głowie, za każdym razem jednak wychodziła z tego bez szwanku. Chyba więc nie powinna narzekać.
Gdy Nazir wyszedł po śniadanie, Irene nie wytrzymała jednak dlugo w łóżku. Nie wiedziała powodu, by w nim pozostać, wyszła więc, rozglądając się za swoimi spodniami. Nie znalazła ich jednak, siadła więc tak, jak była, na kanapie, pochylając się nad rozłożoną bronią. Zgarniętą po drodze z łazienki szczotką zaczęła rozczesywać włosy, nie odrywając wzroku od części, pogrążona w zamyśleniu.
- Twój pancerz jest cały? - spytała, gdy tylko Khouri wrócił do kajuty. - Nie pamiętam. Nie potrzebuje klejenia? Dziękuję.
Przyjęła śniadanie i pochyliła się nad talerzem, z apetytem zabierając się za jedzenie. Było jej chłodno teraz, gdy wyszła z pościeli, ale to dobrze, może dzięki temu obudzi się szybciej i skuteczniej.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

15 lip 2017, o 01:07

- Jestem - odparł natychmiast, z szelmowskim uśmiechem wymalowanym na twarzy, nim nie przysunął się by móc ją pocałować. Gdy odległość między nimi znikała, wraz z nią czyniły to troski, które wyłapywał umieszczony w jej głowie implant.
Jego dłoń przesunęła się po jej ramieniu, po gładkiej, jasnej skórze, docierając do zgięcia łokcia i dalej, wędrując w stronę nadgarstka, który szybko zaczął go trapić. Początkowo nie poruszał jednak tego tematu, zamiast tego starając się samemu wyłapać szczegóły dnia poprzedniego, który nieco zlewał się z tym jeszcze wcześniejszym, przynajmniej w jego niezbyt trzeźwej w tym okresie głowie.
- Znając je, teraz znajdziesz składowisko złomu, w którym zaatakuje cię armia aktywnych gethów - parsknął śmiechem, odsuwając się, by odłożyć swoją kawę z powrotem na stolik i odwrócić się, opuszczając stopy na podłogę. Przeciągnął się, a coś w jego plecach strzeliło cicho w buntowniczej reakcji na to.
- Zaraz wracam.
Wyszedł z kajuty, dając kobiecie dziesięć minut prywatności. Pomieszczenie, teraz jasne, ujawniało więcej szczegółów niż poprzedniego wieczora. Nowe ślady nadpaleń po papierosie, który nie trafił do pustej już popielniczki. Dwa datapady ciśnięte w kąt, do jednej ze skrzyń, z wnętrza której migał sygnał aktualizacji danych na jednym z nich. Części broni nie były wszystkimi, jakie wchodziły w jej skład - znajomy pistolet był tylko częściowo rozłożony, najmniejsze elementy znajdowały się już na miejscu, staranniej lub mniej doczyszczone, lecz pieczołowicie włożone tam, gdzie były wcześniej. Mało kto chciał zginąć z powodu eksplozji wadliwie działającej broni. Khouri z pewnością nie.
- Już sobie z nim poradziłem - odparł od razu, zaskoczony nagłym pytaniem. W dłoniach trzymał dwa, duże talerze, z zawartością nieco przypominającą wyglądem leczo. Do warzywnej potrawki, której podstawą była cukinia, dorzucono pokrojone w kostkę mięso. Pomiędzy łokciem a własną klatką piersiową, mężczyzna podtrzymywał również większy półmisek z pieczonymi kawałkami chleba z serem. - Własnoręcznie wybrane. Liczy się? - zaśmiał się, podając jej talerz i niedbale odsuwając kawałki pistoletu na bok, robiąc miejsce na stole. Odłożył również półmisek, widelce i wrócił po swoją kawę, zostawioną na półce.
- Zapomniałem, że coś mi jeszcze zostało ze złotego pakietu żywieniowego. Na Crescencie nie ma raczej warunków, żeby to zrobić samemu - wzruszył lekko ramionami, brzmiąc tak, jakby, gdyby ów warunki miał, to danie przygotowałby sam.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

15 lip 2017, o 12:12

Nie spodziewała się tak rozbudowanego śniadania, liczyła bardziej na prostą jajecznicę albo zwyczajne kanapki. Tymczasem dostała spory posiłek, ale była przekonana że jest w stanie bez problemu go zjeść. Zawsze rano była głodna. Choć jeszcze lepiej określało ją stwierdzenie, że po prostu zawsze była głodna.
Rozczesane włosy układały się znacznie lepiej, przeciągnięte na jedno ramię nie wpadały do oczu i pozwalały spokojnie skupić się na jedzeniu. Uśmiechnęła się, wyciągając do niego rękę po półmisek, który trzymał łokciem, żeby wszystko nie wysypało się zaraz na ziemię.
- Fantastycznie - zaśmiała się i przesunęła na kanapie, robiąc miejsce dla Nazira. - Nie jestem już w łóżku, ale niech będzie, że się liczy.
Leczo nie należało do jej ulubionych potraw, ale jego smak rekompensowało pyszne pieczywo, które Khouri przyniósł w zestawie. Zajadała więc jedno i drugie, całkiem zadowolona z ostatecznego zestawienia. Popijała słodką kawą, która szybko się jej skończyła. Wbrew pozorom czuła się wyspana. Ciężko było podnieść się wcześniej, ale teraz nie odczuwała tego zmęczenia, zniknął piasek spod powiek i chęć powrotu w ciepłą pościel. Nawet nie było jej już zimno.
- Wciąż nie wiem, o co chodzi - westchnęła między kęsami. - Wskoczyliśmy w przekaźnik w złym momencie. Zgodziłam się wstępnie na coś, o czym nie mam pojęcia.
Pokręciła głową, odsuwając od siebie w końcu pusty talerz. Było jeszcze przynajmniej pieczywo, więc oparła się wygodnie, zakładając nogę na nogę i dojadała bułką.
- Najwyżej zbiorę się od razu i polecę na Illium, tu też jest port przecież. Jeden transport na dobę, znając życie, albo w ogóle z przesiadką, ale pewnie coś się znajdzie. Ale liczę na to, że to zlecenie nie będzie miało nic wspólnego z głęboką wodą i będę mogła zostać.
Nie była zestresowana, bardziej zaciekawiona i sfrustrowana niewiedzą. Wolała mieć pojęcie o tym, w co się pakuje, zwłaszcza, że przeleciała właśnie pół galaktyki po to, żeby w razie czego dojść do wniosku że jednak nie jest to dla niej i wraca. Co innego, gdyby siedziała na Eden Prime od dwóch tygodni, a zlecenie dostała przy okazji, na zajęcie nudnych wieczorów.
- Ciekawe, czy będę z tym sama - dodała jeszcze, strzepując pojedyncze okruszki ze swetra. - Muszę pójść pod prysznic i się ubrać.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

15 lip 2017, o 20:02

Nawet Nazirowi ciepły posiłek przypadł do gustu i pochłonął go zanim ona znalazła się w połowie jedzenia swojej porcji. Opadł na siedzenie, kończąc jeszcze chrupkie pieczywo, nim wrócił do ciemnej, pachnącej kawy. Ta przynajmniej nie przypominała zwykłych pomyjów, jakie kupowano i przechowywano na większości cywilnych statków klasy ekonomicznej.
- To twoja pierwsza robota, nie wrzucą cię na głęboką wodę, nieważne jak dobrze ci poszło na targach - odparł z rezerwą, chowając usta za kubkiem z kawą. - Choć miejsce jest dziwne. Nie wiem, co wartościowego mogłoby znajdować się w takiej dziurze.
Westchnął i przeciągnął się, odczuwając skutki przygotowań, które wypełniły jego normalną rutynę snu. Pochylanie się godzinami nad pistoletem z pewnością nie pomogło jego plecom, choć sam fakt, że teraz mógł wyciągnięty ułożyć się w kanapie pomagał im odpocząć.
- Myślę, że więcej transportów się znajdzie. Eden Prime dużo sprowadza, żeby zrekompensować utratę zasobów i ludzi. Statek handlowy czy transportowy pewnie też zgodziłby się cię przewieźć, jeśli zapłacisz odpowiednio dużo.
Sączył kawę, ciepłą, choć nie tak gorącą jak gdy przyniósł ją świeżo zaparzoną do kajuty. Pomieszczenie zdążyło już przesiąknąć jej zapachem, nim zaczęło pachnąć jedzeniem.
- Raczej będziesz - odparł, odrywając się od oparcia siedzenia. Wsparł łokcie o blat, kładąc obok biały, czysty kubek z ciepłym napojem o kontrastującej barwie. Jego wzrok znów zawędrował w okolicę jej nadgarstka. - Nie śpiesz się. Znajdę ten kontakt do znajomej, na wypadek, gdybyś potrzebowała czegoś dostać w kolonii.
Ujął jej rękę, przesuwając delikatnie kciukiem wzdłuż bruzdy. Nie bolała zbyt mocno, lecz wyglądem wyraźnie się odznaczała od reszty skóry.
- To z przedwczoraj? - zagadnął, marszcząc brwi i unosząc na nią spojrzenie. Było badawcze, ciekawe, tylko w głębi za wszystkimi pozostałymi uczuciami chowała się irytacja. - Została mi jeszcze tamta maść - dodał, wzdychając, jakby spełniła się obawa dotycząca tego, że znów będzie musiał ją wyjąć.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

17 lip 2017, o 20:39

- Nie taką głęboką wodę miałam na myśli - odparła, uśmiechając się krótko pod nosem, ale nie ciągnęła dłużej tego tematu. Nazir martwił się o nią znacznie bardziej, niż ona sama martwiła się o siebie. Miał złe przeczucia i chociaż Irene nie spytała przedtem, czy żywi je wobec swojej własnej misji, czy jej zlecenia, w tej chwili miała wrażenie że do jednego i drugiego nastawiony był tak samo negatywnie. Nie dziwiła mu się wcale, po kilku dniach beztrosko spędzonych na Thessii ciężko było wrócić do codzienności, która wyglądała jednak nieco inaczej. Jeszcze. To się miało niedługo zmienić, chyba że złe przeczucia Nazira okażą się słuszne.
Skinęła głową, po raz kolejny chętnie przyjmując do wiadomości informację o znajomej z Eden Prime. Nie czuła jeszcze potrzeby proszenia o pomoc kogoś, kogo w życiu na oczy nie widziała, zresztą generalnie o pomoc nie lubiła prosić, ale dobrze było mieć zabezpieczenie.
Dopiero gdy Khouri nie wytrzymał i jednak postanowił skomentować siniaka na jej nadgarstku, Francuzka sama na niego zerknęła i parsknęła śmiechem, powstrzymując się przed ostentacyjnym westchnięciem. Nie chciała poruszać tematu Ericha, nie chciała mieć teraz wymówek ani patrzeć, jak Nazir się wścieka. Dlatego uniosła dłoń przed sobą i obejrzała nadgarstek z bliska.
- Pewnie tak, nie pamiętam - stwierdziła. - Byłam tak pijana, że cud, że wiem jak dotarłam z powrotem na Crescenta. Nie trzeba.
Potrząsnęła głową. Siniak jak siniak, zniknie tak samo jak wszystkie pozostałe. A że był tylko jeden, Irene nie czuła się z nim niekomfortowo. Zresztą i tak zabierała ze sobą rzeczy z długimi rękawami. Extranet twierdził, że na Eden Prime nie było obecnie zbyt gorąco.
- Brakowało mi tego, takiej możliwości odcięcia się od wszystkiego i chwili zapomnienia - rzuciła w zamyśleniu. - Długiej chwili. Kilkudniowej. Przesuń się do przodu.
Weszła na kanapę, zamiast na siedzisku siadając na jej oparciu i zacisnęła dłonie na spiętych ramionach Khouriego. Gdy siedział przed nią, nie widział jej twarzy, miała więc spokojne kilka minut bez udawania beztroski. Wcale nie chciała go puszczać do Przymierza, zwłaszcza że widziała, jak to na niego wpływało, a ona nie mogła dla niego zrobić nic poza mało profesjonalnym rozmasowaniem jego pleców. Westchnęła bezgłośnie i milczała, skupiając się na ruchach własnych dłoni. W sumie nie mogła się doczekać, jak skończy to, co miała do zrobienia tutaj i wróci na Illium. Znacznie łatwiej było nie pogrążać się w skomplikowanych rozmyślaniach, gdy siedziało się w głośnym klubie z ładnym drinkiem w dłoni.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

17 lip 2017, o 23:29

Westchnieniem skomentował jej odpowiedź, jednocześnie skinieniem głowy przyjmując ją do wiadomości. Nie musiało mu się to podobać, ale nie zamierzał najwyraźniej drążyć tematu. Bo nie było czego. Cokolwiek, lub ktokolwiek stał za siniakiem na jej nadgarstku był już daleko od nich. Może gdyby choćby podejrzewał o to Ericha, trudniej byłoby mu powstrzymać złość. Muller był przecież osobą, która na wstępie miała u Nazira tragiczną opinię. Ale Khouri tkwił w błogiej niewiedzy dotyczącej zajścia między Irene a mężczyzną i całkiem możliwe, że nigdy miał z tego stanu nie wyjść.
- Wakacje się przydały - uśmiechnął się do wspomnień z Thessii, która z pewnością uchodziła za wspaniały urlop. Chwilę później przesunął się automatycznie do przodu, ze zdziwieniem obracając głowę i śledząc wstającą na kanapie rudowłosą. Jego usta rozwarły się, a w oczach błysnęło niewypowiedziane pytanie, nim nie złożyła rąk na jego ramionach, a on parsknął śmiechem, rozumiejąc. - Nie musisz, nie bolą już - odparł, ale wyprostował się, sięgając z powrotem do swojego kubka.
- Robiłaś to kiedyś w ogóle? - zagadnął, zerkając do tyłu, choć nie zdradzając wyrazem swojej twarzy tego, czy pytanie wynikało z tego, że czuł amatorską robotę, czy nie miało żadnego powiązania z efektem.
Czas upływał tym szybciej, im mniej się o nim myślało - a przynajmniej taka była reguła. Ale teraz rozmyślanie o nieuchronnym lądowaniu na Eden Prime wydawało się wszystko przyspieszać. Minuty ubiegały nieuchronnie na niezobowiązującej rozmowie, nim Khouri nie odwrócił się i nie podziękował cicho, po czym zaproponował rewanż, który, jeśli się zgodziła, okazał się na tyle przyjemny, ze łatwo było wynieść wnioski, iż nie robił tego pierwszy raz.
Wkrótce, zbyt szybko, a może zbyt wolno, jego omni-klucz piknął, a z głośników odezwała się sztuczna inteligencja, informując ich o procedurze wyjścia z kanału przekaźnika masy.
- Będziemy w doku za czterdzieści minut - mruknął Khouri, zerkając na swój komunikator. Pozwolił jej zająć się własnymi sprawami, samemu wracając do pistoletu, który wciąż tkwił niezłożony w całości na stole. Szybko dokończył robotę i następnym razem dostrzegła Oprawcę w komplecie, przez szparę uchylonej skrzyni, w której został schowany.
Wejście do systemu oznaczało również znalezienie się w zasięgu boi komunikacyjnej, która wychwyciła omni-klucz Dubois i przekazała jej wszystkie zalegające wiadomości. W głównej mierze był to spam, kilka pijackich wiadomości od Assaf, które najwyraźniej nie przedostały się przez jej pocztę wcześniej. Oraz jeden, pokaźny, szyfrowany mail od Mullera.
Darron Helsing

Inżynier w ludzkiej kolonii na Eden Prime. Reszta jego danych w załączniku. Starszy facet, wydaje się być dość prosty do załatwienia. Nie interesuje nas on, tylko jego prywatny dysk. Zdjęcie tego, jak może wyglądać, w załączniku. Podobno zawsze nosi go przy sobie.
Nie interesuje cię zawartość, tylko sam dysk. Jeżeli znajdziesz dane tak ciężko zaszyfrowane, że sama nie będziesz potrafiła ich odblokować, to wiesz, że to ten.

Koordynaty miejsca, do którego masz go podrzucić, wyślę następnym mailem jeśli weźmiesz robotę.

20 kafli jeśli wyrobisz się w terminie.
Jeden mniej za każdy dzień opóźnienia.

Wchodzisz?
Załącznik był dość obszerny, choć mało ciekawy. Mężczyzna był starszą osobą, jedną z pierwszych, która osiedliła się na Eden Prime. Wierny swojej kolonii, która stała się jej domem, nie opuścił planety podczas ataku gethów a teraz nadzoruje jedne z najważniejszych prac rekonstrukcyjnych przy systemach obrony kolonii. Bezdzietny, wdowiec.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

18 lip 2017, o 11:59

- Nie wyglądasz, jakby nie bolały - stwierdziła, nadal upierając się przy swoim. W odpowiedzi na pytanie, czy kiedyś to robiła, skinęła tylko głową. Nie trzeba było profesjonalnych kursów fizjoterapii, żeby nieco rozluźnić plecy. Ale Irene miała w tym trochę wprawy, choć nie do końca lubiła wspomnienie, które się z tym wiązało. Nie potrafiła zliczyć ile razy rozmasowywała spięte mięśnie Hounda, gdy wracał wściekły i zmęczony. Wtedy przynajmniej nie musiała na niego patrzeć. Nauczyła się wyczuwać pod palcami, w których miejscach należy ucisnąć mocniej, a które można zignorować. W przypadku Khouriego nie robiła tego z niechęcią, choć teraz, gdy jej niechcący przypomniał o czasie spędzonym na Stingu, trochę straciła swój entuzjazm. Za to całkiem chętnie zeszła później na dół i odwróciła się do Nazira tyłem, pozwalając mu odwdzięczyć się tym samym.
Czterdzieści minut to nie było dużo czasu dla kogoś, kto jak Irene potrzebował znacznie więcej, żeby się przygotować. Dlatego też szybko zebrała się z kajuty Nazira, zostawiając go z naczyniami po śniadaniu i kawie, kierując się do swojej kwatery. Tam wzięła szybki prysznic, splotła włosy w kilka warkoczy łączących się w wysoki kucyk i nałożyła delikatny makijaż, praktycznie tylko na oczy. Potem ubrała się wygodnie, w czarną bluzkę z długim rękawem i skórzane spodnie, a całą resztę ciuchów spakowała do swojej torby. No, nie całą, bo nie musiała zabierać wszystkiego. W końcu tu wracała. Do ubrań dorzuciła kosmetyki, piękny, nowy pancerz i Wdowę, po czym ze znacznie mniejszym trudem niż zwykle zamknęła walizkę. Tłumiciela przypięła sobie do biodra i zarzuciła na ramiona krótką kurtkę. Była gotowa do wyjścia.
Oczywiście, że tak. Jaki jest termin?
Odpisała w międzyczasie Erichowi. Nie mówiła, że jest już na miejscu, nie chcąc informować go, że tak naprawdę będzie miała prawdopodobnie więcej czasu, niż zakładał. To był plus dla niej, on nie musiał o tym wiedzieć. Przyjrzała się danym mężczyzny, już teraz zastanawiając się, jak do tego podejść. Musiała go jednak chyba najpierw poznać, w tym przypadku niczego nie mogła założyć z góry.
Opadła na kanapę obok Nazira, rzucając torbę na podłogę obok.
- Nie zdążyłam pokazać ci pancerza. Zapomniałam. Teraz już mi się trochę nie chce przebierać - utkwiła wzrok w jednej ze skrzyń. - Dostałam jeszcze kilka pijackich wiadomości od Shani. To jest niesamowite, ja chyba nigdy po pijaku do nikogo nie pisałam. Tyle jest lepszych rzeczy do roboty, nie rozumiem jak może przyjść do głowy coś takiego - parsknęła śmiechem, krzyżując nogi w kostkach. Ile miała minut do opuszczenia Crescenta? Pięć? Dziesięć?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

18 lip 2017, o 14:25

Odpowiedź od Ericha przyszła z lekkim opóźnieniem. Kobieta zdążyła zrobić już wszystko i przygotować się do wyjścia, gdy jej urządzenie piknęło, informując o nowej wiadomości. Była krótka, ale też treściwa.
Siedem dni, od dzisiaj, na dostarczenie.
Termin był długi, jeśli nie odejmowało się pełnej drogi. Gdyby Irene dopiero przyjęła zlecenie będąc na Thessii, jeden dzień pochłonęłaby jej droga, być może czekanie na odpowiedni transport na Eden Prime też trwałoby kilka godzin. Z powrotem podobnie. W przypadku pecha, nawet trzy dni mogła stracić na lataniu tam i z powrotem.
Oprócz tego, na komunikator przyszła jej lokalizacja miejsca, do którego ma oddać dysk - jeden z budynków na Nos Astrze, mieście, które dość dobrze znała. Przynajmniej w porównaniu do kolonii, w której miała wysiąść teraz.
Miła niespodzianka pojawiła się również na jej koncie. Zaliczka w postaci 3 tysięcy kredytów przed wykonaniem pracy, miała, lub mogła, ułatwić jej wykonywanie zlecenia.
Khouri siedział na miejscu, składając małe urządzonko, którego Dubois wcześniej nie widziała na oczy. Coś w nim naprawiał, korzystając z narzędzi, które mógł wytworzyć jego omni-klucz. Podniósł jednak wzrok na nią gdy weszła do kajuty i uśmiechnął się bez przekonania, słysząc wzmiankę o Shani i pancerzu, której nie zobaczył na niej do tego czasu.
Wstał z miejsca, zerkając na godzinę. Powoli zbliżali się do Eden Prime.
- Będziemy w porcie za dziesięć minut - zakomunikował, wstając. - Chodź do kokpitu.
W jego kajucie nie zostało i tak już nic wartego uwagi, przynajmniej jej. Zostawił urządzonko na blacie i ruszył do wyjścia z kajuty, a jego kroki odbijały się echem, gdy podeszwa ciężkich, wojskowych butów obijała się o metal.
W kokpicie zniknęły pulsary, zniknęło promieniowanie. Na zewnątrz unosił się w przestrzeni kosmicznej ogromny, niebieski glob. Eden Prime na swój sposób przypominało Ziemię, lecz sprzed kilku stuleci. Spora część planety była zielona, natywna. Nie było widać struktur architektonicznych, błysków świateł widocznych z orbity, jak w przypadku Illium, Thessi czy nawet ojczystej planety Dubois.
Kolonia nie była też tak charakterystycznie zabudowana. Akrologie, w których mieszkali osadnicy, rozłożone były na przestrzeni setek kilometrów, a nie zbite w kupę jak w mieście, w którym z wolna zaczyna brakować przestrzeni. Eden Prime miało czym oddychać.
- Isis da ci znać, kiedy będzie po mnie lecieć. Albo ja dam - stwierdził, wpatrując się w ciemną stronę planety, przy której Crescent rozpoczynał wchodzenie w orbitę. Hologram w kokpicie pokazywał jednak jego trajektorię i mieli wylądować w kolonii, która znajdowała się po jej dziennej stronie. - Masz wszystko czego potrzebujesz?
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

19 lip 2017, o 11:16

Wchodząc do kokpitu, westchnęła tylko głęboko. Dolatywanie do planet zawsze łączyło się z niesamowitymi widokami, do których nie mogła się przyzwyczaić. Eden Prime wyglądało znajomo, choć było całkowicie obce. Ale przecież Ziemi też nie widziała nigdy z orbity, nie tak naprawdę. Nazir obiecał, że będzie jeszcze miała ku temu okazję i wierzyła mu na słowo. Podeszła do panelu przed fotelem drugiego pilota i oparła się o niego, nie siadając jednak. Za to na fotel rzuciła swoją torbę. Nie byłaby w stanie usiedzieć w miejscu. Kolejna nowa planeta, której nigdy dotąd nie widziała. Kolejne zlecenie, kolejne wyzwanie. Może będzie miała szansę wypróbować swój pancerz w akcji - z jednej strony mocno na to liczyła, z drugiej wolała tego uniknąć.
Patrzyła przed siebie, nie odrywając wzroku od widoku za oknem. Przestała podzielać obawy Khouriego, zbyt przejęta, by przejmować się jego złymi przeczuciami. Poza tym nie było sensu zamartwiać się czymś i wściekać na to, na co nie miało się wpływu. Jej życie nie stanie się przecież od tego lepsze. Jego też nie.
- Mam wszystko - odparła, nie odwracając spojrzenia. Nie mogła, po tak długim locie między przekaźnikami dobrze było zobaczyć coś takiego. Tęskniła za tym i trochę żałowała, że teraz będzie musiała zejść na ląd. A jednocześnie nie mogła się doczekać. Była pod tym względem przypadkiem beznadziejnym.
Obserwowała zbliżający się glob, może trochę też dlatego, że nie chciała patrzeć na Nazira, wiedząc, jak niezadowolony jest z faktu, że musi ją tu zostawić. To miała być ich pierwsza dłuższa rozłąka, która mogła skończyć się różnie.
Może powinna zabrać z Crescenta jednak wszystkie swoje rzeczy, w razie gdyby zmieniła zdanie w ciągu najbliższych kilku dni?
- Okej, jestem gotowa do zejścia - powiedziała, gdy weszli w orbitę planety i statek zaczął zmierzać bezpośrednio do portu. Gdy był już całkiem blisko, podniosła swoją torbę i zarzuciła ją sobie na ramię. Nie chciała zostać na pokładzie ani minuty dłużej, niż było to konieczne, nie dlatego że nie chciała siedzieć z Khourim, ale ze względu na swoją wrodzoną niecierpliwość. Wszystko było już na wyciągnięcie ręki. A gdy coś było na wyciągnięcie ręki, trudno było jej się powstrzymać przed zgarnięciem tego przy pierwszej lepszej okazji.
Odwróciła się do Nazira i uśmiechnęła się do niego. Podeszła bliżej, siadając znów na podłokietniku jego fotela, po czym przesunęła opuszkami palców po jego policzku, szyi, by ostatecznie oprzeć dłoń o jego klatkę piersiową.
- Uważaj na siebie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

19 lip 2017, o 13:00

Eden Prime zbliżało się nieuchronnie, tak inne od Thessii, lecz budzące podobne odczucia - jak każdy oglądany z kosmosu glob, wydawało się obce, lecz piękne. Nawet Liria, nawet po tym, gdy ją odwiedzili, pewnie taka by się wydawała gdyby spojrzeli na nią z góry raz jeszcze. Perspektywa zmieniała wszystko, a kosmos sprawiał, że to wszystko stawało się jeszcze wspanialsze.
Khouri wydawał się być obojętny na uroki planety. Spoglądał bez zainteresowania na panele, rezygnując z fotela, na którym zwykle zajmował od razu miejsce. Teraz tylko oparł łokcie o szczyt siedzenia i pochylił się, krzyżując nogi w kostkach.
Isis płynnie prowadziła Crescenta, pewnie tak doskonale, jak żaden pilot nie był w stanie. Turbulencje przy wchodzeniu w atmosferę były niemal niedostrzegalne. Statek sunął przez powietrze tak, jak przez próżnię kosmiczną, podczas gdy SI podejmowała decyzje o regulacjach nachylenia i wysokości w ułamku sekundy, bazując na danych dostarczanych jej przez czujniki oraz radar.
W pewnym momencie odezwała się również wieża kontroli lotów, pytając ich o nazwę statku, nazwisko właściciela oraz cel przybycia. Nazir nie patrząc na Dubois podał swoje własne nazwisko, nazwę statku i cel - przewóz osób i mienia. Prawdopodobnie to na barki rudowłosej spadnie wymyślenie celu przybycia na tę planetę w trakcie kontroli w porcie.
Constant, stolica, wyglądała specyficznie. Nie przypominała żadnego innego miasta, które Irene widziała, choć wypełniona była wysokimi budynkami. Wszystkie jednak wydawały się być budowane według jednego czy dwóch schematów, a na zewnątrz nich nie świeciły się hologramy. Żadne reklamy nie krążyły między budynkami. Wyglądało cicho, spokojnie, wręcz idyllicznie.
W oddali widoczne były zielone wzgórza. Jeszcze dalej, na horyzoncie, błyszczał akwen wodny, odbijając od swojej tafli promienie słońca. Gdy dolatywali, widzieli również pola uprawne, obsługiwane przez zautomatyzowane systemy i poruszające się po wyznaczonych ścieżkach maszyny.
Isis szybko zakomunikowała zadokowanie, gdy tylko wsunęli się do przeznaczonego im miejsca w małym porcie.
Nazir dopiero wtedy odsunął się od siedzenia i obrócił w jej stronę. Przyjął ją w swoje ramiona, przytulając po raz ostatni, choć jego ciało było zesztywniałe. Może ich rozłąka uświadamiała mu powagę tego, że za kilka godzin znajdzie się wśród ludzi, których nie chciał widzieć już nigdy więcej.
- Ty też. Żadnych atomówek - powtórzył trzeci raz, z lekkim rozbawieniem. Najwyraźniej ta krótka historia, opowiedziana ogólnikowo, zapadła mu w pamięć bardziej niż inne. - Do zobaczenia - dodał ciszej, odprowadzając ją do śluzy. Zanim pozwolił jej przez nią przejść, ujął jej twarz w dłonie i przysunął do własnej, składając na jej ustach ostatni, długi pocałunek.
Crescent pozostał w doku przez następne piętnaście minut. Wkrótce, wychodząc już na świeże powietrze z doku, usłyszała huk startującego silnika. Statek uniósł się w powietrze powoli i przyspieszył, przebijając się przez atmosferę w stronę czerni kosmosu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

26 lis 2017, o 02:27

Wyświetl wiadomość pozafabularną To, co planował zrobić porucznik, nie należało do zbyt najmądrzejszych rzeczy. Może właśnie dlatego gdy nie usłyszał sprzeciwu Etsy, mógł naprawdę zrozumieć powagę sytuacji. Nie tylko nie był w stanie liczyć na SI jako przewagę po swojej stronie, lecz poczuł presję czasu wywołaną walką toczącą się gdzieś na poziomie, którego nie był w stanie śledzić.
- Uważaj na siebie - syntetyczny głos zabrzmiał w hełmie turianina, odbijając się od jego ścianek cichym echem.
Skok nie był czymś, co, przynajmniej w teorii, znajdowało się poza pulą umiejętności porucznika. Lata treningu zarówno pod wodą, jak i w przestrzeni kosmicznej miały przygotować go na taką ewentualność, a jemu samemu zdarzało się unosić w przestrzeni kosmicznej nieraz. Świadomy krok w pustkę był jednak nieco innym doznaniem - takim, którego od jakiegoś czasu nie miał szansy zaznać.
Kontrolka w hełmie poinformowała o wyłączeniu magnetycznych butów na sekundę przed tym, gdy ich podeszwy oderwały się od krawędzi przejścia. Elpis znalazła się za nim, lecz, nie mając możliwości obrócenia się i dostrzeżenia fregaty, równie dobrze mogła być odległa o setki kilometrów.
Stał się milczącym, postronnym uczestnikiem niemej bitwy kosmicznej, w której oba, schludne okręty unosiły się obok siebie ciemne, ponure i puste, podczas gdy sieć łącząca je wrzała. Na kilkanaście sekund otaczały go tylko gwiazdy i cisza, przypominające o tym, iż kosmos nie był tylko matematyką i fizyką, lecz harmonią. Balansem natury, która z najmniej przyjemnego miejsca we wszechświecie zrodziła istoty potrafiące dostrzec jej piękno.
Śluza korwety znalazła się obok niego. Może wymierzył dobrze, lecz nie wziął pod uwagę delikatnego ruchu, w jaki wprawiony był okręt. Pomimo lotu wydającego się być pozbawionym jakiejkolwiek prędkości, uderzenie w twardy kadłub celu nie zostało w pełni zamortyzowane przez pancerz turianina.
Uderzenie nie pozbawiło go całego pędu, z jakim leciał w stronę okrętu. Ze zgrzytem ceramicznych płytek ocierających się o siebie jego pancerz przesuwał się wzdłuż kadłuba, spadając z jedynej płaszczyzny, do której udało mu się dolecieć, nim magnetyczne buty nie włączyły się ponownie za instynktowną komendą porucznika.
Przez krótką chwilę, stojąc na powierzchni połyskującego pancerza, mógł dostrzec Elpis - niemal dwukrotnie większą, samotną fregatę, która całkiem niedawno stała się jego domem, a która teraz była zagrożona przez obcy umysł sztucznej inteligencji Cerberusa.
Wnętrze śluzy było ciemne, poza jedną, awaryjną lampką informującą wszystkich o tym, że właz jest otwarty. W środku nie było grawitacji ani powietrza, które w mgnieniu oka wyleciało w przestrzeń kosmiczną.
Właz niemo zatrzasnął się za turianinem, pogrążając go w całkowitej ciemności. Zgodnie z wolą Etsy lub nie, śluza zamknęła się z powrotem, z Viyo będącym na pokładzie obcego statku. Proces dekontaminacji rozpoczął się automatycznie, niepowstrzymany przez SI, która doskonale musiała zdawać sobie sprawę z jego obecności. A może nie była w stanie mu przeszkodzić? Nie teraz, póki Etsy wciąż trzymała łapy na niektórych systemach korwety?
A może po prostu Vexarius wchodził w pułapkę.
Drzwi prowadzące na spowity mrokiem pokład otworzyły się, ukazując mu schludny korytarz sporadycznie rozświetlany prostokątnymi lampkami przy suficie. Rozwidlał się w lewo i prawo, pusty. Systemy podtrzymywania życia działały, w dodatku napęd szumiał dość głośno pomimo stoickiej pozycji korwety, co sugerowało, ze znalazł się na pokładzie z maszynownią.
Jak na razie, nie docierał do niego żaden znak obecności kogokolwiek innego.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Crescent

26 lis 2017, o 15:07

Wyświetl wiadomość pozafabularną Cisza kosmosu otuliła go w momencie, gdy tylko jego nogi straciły oparcie w pokładzie Elpis. Trwający kilkanaście sekund dryf przez czarną przestrzeń wydawał się wiecznością dla Viyo zawieszonego między jednym okrętem, a drugim. Brał udział w podobnych misjach, ale gdyby ktoś kiedyś mu powiedział, że będzie w pojedynkę podchodził do abordażu uzbrojonej po zęby korwety, to pewnie by go wyśmiał.
Widać nigdy nie mów nigdy.
Nieoznakowany okręt stawał się coraz większy i większy, aż w końcu porucznik uderzył ciężko o jego poszycie. Zderzenie wyrwało mu przekleństwo z ust, płyty jego pancerza zachrobotały o kadłub, gdy przesuwał się równolegle do niego nim w końcu złapał oparcie. Magnetyczne buty, aktywowane uderzenie serca później, gwałtownie zatrzymały go w miejscu. Mrużąc oczy rozejrzał się po strukturze, do której przylgnął, szukając wzrokiem śluzy, a gdy tylko ją odnalazł, od razu ruszył w jej stronę.
Elpis, oddalona od niego o kilkadziesiąt metrów, wciąż toczyła bezgłośną walkę. Nim dotarł do wejścia, rzucił ostatnie spojrzenie w jej stronę; obydwa okręty przypominały dwie bestie płynące obok siebie przez rozświetlony gwiazdami, nieprzenikniony ocean. Dwie ogromne istoty, dwa lewiatany pokryte ceramicznymi łuskami kompozytowego pancerza, z elektroniką pulsującą w ich miedzianych żyłach i z akceleratorami masy służącymi za kły i pazury. Nowoczesny ekosystem, tak odmienny od tego co natura prezentowała sobą na planetach chronionych przez warstwę atmosfery, a zarazem dokładnie taki sam.
Zacisnął palce rękawicy na krawędzi śluzy i dezaktywował na sekundę buty, przeciągając się do środka i lądując we wnętrzu niewielkiego pomieszczenia. Gdy drzwi automatycznie zasunęły się za jego plecami, on już ponownie zdejmował karabin z pleców. Kiedy śluza wpuściła go do środka, przywitał korytarz okrętu z bronią przyciśniętą do ramienia i gotową do strzału, błyskawicznie omiatając to jedną stronę przejścia, to drugą.
Pusto.
Skoro nie czekał na niego oddział abordażowy, to dlaczego SI ustawiła lot przechwytujący? Dlaczego wciąż działały systemy atmosfery, jeżeli nikogo w środku nie było? Dlaczego wyglądało to na zaproszenie? Jeżeli była to pułapka, to bardzo wyrafinowana. Taka, której celu nie potrafił dostrzec.
Zawahał się tylko na chwilę. Jeżeli tajemniczy okręt był chociaż trochę podobny do Elpis i do innych pojazdów, to po lewej stronie powinien mieć wejście do kokpitu, a po prawej przejście do dalszej części. Korweta była dużo mniejsza niż jego statek, a to oznaczało mniej obszaru do przeszukania. Ile mogła mieć pokładów? Dwa? Trzy? Ruszył w lewo, trzymając plecy pod kątem do ściany, żeby móc w razie czego błyskawicznie odwrócić się w przeciwną stronę, gdyby atak nadszedł z wnętrza statku. Kokpit będzie prawdopodobnie pusty biorąc pod uwagę syntetycznego pilota, ale wciąż musiał to sprawdzić, nie chcąc zostawić sobie przeciwnika, który mógłby zaatakować go od pleców.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

26 lis 2017, o 16:17

Vex, spostrzegawczość.
<50
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

26 lis 2017, o 16:39

Wyświetl wiadomość pozafabularną Ściany korytarzy rozświetlał delikatny blask pancerza technologicznego, jeden towarzysz stąpającego powoli do przodu turianina. Drugim była cisza. Przerażający, wciskający się w mózg szum pracujących systemów, od którego w uszach dźwięczało po kilku sekundach. Światła były przygaszone, lecz nie wyłączone. Wnętrze okrętu spowijał mrok, będący oszczędnością energii, lub idealnymi warunkami do polowania.
SI prawdopodobnie nie miałaby wielkiego problemu w wyrzuceniu Viyo z pokładu. Istniały setki różnych możliwości i kombinacji, które skutecznie utrudniłyby, lub zakończyły życie porucznika, który wkroczył na terytorium nie tyle należące, co będące inną istotą. Syntetyczną, lecz żywą, w pewnym tego słowa znaczeniu. Mógł zakładać, że jego chwilowe bezpieczeństwo wynika z pułapki, w którą niechybnie wkraczał, lecz równie dobrze to Etsy mogła zajmować większość czasu swojej przeciwniczki, atakując gdy tylko ta śmie przeznaczyć nieco swoich zasobów na atak na własnym polu.
Tak czy siak, teraz nie mógł uzyskać odpowiedzi na wiele palących go pytań. Te miały przyjść z czasem, okupione krwią, cierpliwością lub jednym i drugim.
Skręcając w lewo, dostrzegał tylko więcej pustego korytarza. Mrok nie był mu przychylny - ukrywał mankamenty i zagięcia ścian aż do chwili, w której turianin je mijał. Patrzenie przed siebie, nad siebie i pod nogi nie było łatwe w takich warunkach, chyba, że zdecydował się włączyć latarkę.
Wreszcie dostrzegł rozwidlenie. Gdy porucznikowi udało się dotrzeć do jednej z osi korwety, napotkał nieco więcej światła nad drzwiami windy - była włączona, wręcz zachęcając do skorzystania z niej, choć mogło to być ryzykowne. Zbyt ryzykowne jak na sytuację, w której znajdował się już teraz.
Korytarz okrążał cały pokład, być może łącząc się z tyłu statku. Mając wyjście ruszenia nim dalej, w drogę powrotną w stronę tyłu, wejść do windy lub skręcić w lewo, ku dziobowi korwety, obrał drogą naprzód, przechodząc przez drzwi witające go zielonym panelem.
Tutaj korytarz był nieco szerszy, choć wciąż ponury i cichy. Jak na razie statek nie dawał mu powodu by myśleć, że jest na nim ktokolwiek poza nim i bojowo nastawioną SI, choć obecność atmosfery i światła, nawet takiego, skłaniała do myślenia.
Dostrzegłszy w oddali drabinkę i właz prowadzący na poziom wyżej, turianin omiótł spojrzeniem okolicę nim sięgnął do zimnych prętów barierki. Wspinając się szczebel po szczeblu, wcisnął się w tunel między poziomami, który zdecydowanie nie był przystosowany do przechodzenia przez niego w pełnym rynsztunku. Już gdy miał sięgnąć do włazu, pozwalającego mu wyjść na zewnątrz, jego ręka cofnęła się jak oparzona. Wzrok zatrzymał się na małej nieregularności w ściance za drabinką - nieregularności, której przeoczenie mogło kosztować go życie gdyby zabrakło mu szczęścia.
Pod jednym ze szczebli wciśnięta była mała, skryta mina kierunkowa. Wojskowa i uzbrojona, z pewnością wyrządziłaby więcej szkody osobie w tunelu niż jego metalowym ściankom.
Wejście do góry, przynajmniej to, było uzbrojone a rozbrojenie go nie było łatwą opcją. Turianin mógł spróbować to zrobić, ruszyć do windy lub cofnąć się aż do śluzy i wybrać prawą stronę.

Wróć do „Prywatne jednostki”