Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Arae

21 wrz 2018, o 00:58

Spojrzała na zawieszoną w przestrzeni rękę tak, jakby miała ją oparzyć gdyby tylko zbliżyła się jeszcze bardziej. Nie wiedziała co zrobić. Jak poradzić sobie z tym wszystkim, co sprawiało, że najchętniej rzuciłaby się do wyjścia - ale nie mogła. To jedno rozumiała. Wiedziała, że teraz nie może zakryć się maską obojętności. Nie może się zdystansować, odwrócić wzroku, zbyć go żartem. Zmienić temat, albo wstać i stwierdzić, że na nią już pora, jak kiedyś wyszła z mesy gdy jej wzrok zabłądził w szmaragdzie na zbyt długo. Nie miała schronienia, kąta, do którego mogłaby się wycofać. Wyznanie zaskoczyło ją na otwartym polu, na które wyszła niechętnie, kładąc się obok niego po to, by spojrzeć w układające się nad nimi gwiazdy, zamiast tego zrzucając rzeczywistość, której uderzenie było bolesne.
Kręciła głową gdy mówił. Nie odczuła spokoju widząc, że ją rozumie - może dlatego, że nie rozumiał jej wcale. Dla niego jej wyjście byłoby końcem wszystkiego, co mieli teraz. Czymś bezpowrotnym, zapieczętowanym. Dla niej to, co stało się teraz, przypieczętowało jej obawy, przywróciło pożerający serce strach.
- Nie. Nie rozumiesz - odparowała głośno, urywając któreś z jego zdań, przecinając odgłosy tła ekranu i jego cichy głos niczym ostrze, przebijając się na drugą stronę. - Nie wiesz. Nie masz pojęcia.
Walczyła ze wściekłością, za którą chowała się rozpacz, co jakiś czas wychylając się na powierzchnię, spoglądając na niego zza zasłony pociemniałych tęczówek. Resztki trzeźwości, resztki tego, co czuła w środku przytrzymywały ją w miejscu, podczas gdy frustracja chciała tylko zwiększać dzielący ich dystans. Wyjść z łóżka, ubrać się, wrócić do zimnej i małej kajuty na drugim końcu jej świata.
- Miałam to wszystko. Miałam statek. Karierę. Ludzi, których... - urwała. Jedna szala przeważyła drugą. Puściła kołdrę, sięgając po leżącą na ziemi bluzę, której rękaw zahaczył o krawędź łóżka. - NIe masz pojęcia - zdołał usłyszeć, zanim jej głos zniżył się do szeptu. W następnej chwili zrezygnowała z ubierania się, zamiast tego zamierając, patrząc na trzymaną bluzę jak na coś obcego, coś, na czym nie powinna teraz skupiać wzroku.
- Ja nie mam lat. Nie mam pięćdziesiątki, do której mogę dobić. Nie rozumiesz tego.
Chwyciła materiał bluzy i zmięła go podświadomie, ściskając tak, jak kołdrę wcześniej. Coś w tym ruchu było mechanicznego, jak we wzruszeniu ramion gdy mówiła o tym, ile jeszcze czeka ją życia. Wyduszenie z niej tego, co na co dzień przewijało się przez jej głowę, było ostatnimi podrygami wspomnień ostatnich kilku tygodni, usiłujących wywalczyć sobie miejsce w jej głowie, kierować jej emocjami.
- Pogodziłam się z tym. Z tym wszystkim - powiedziała cicho, choć stanowczo. Niemal przez zaciśnięte zęby. Przestała się dygotać, przestała omiatać rozbieganym spojrzeniem pomieszczenie. Był jakiś spokój, który udało jej się osiągnąć, ale nie dlatego, że dostrzegła promyk nadziei na horyzoncie.
Może po prostu zdusiła w sobie to, co pchało ją w jego ramiona, zastępując to pragmatyzmem.
- Ale ty nie.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

21 wrz 2018, o 02:01

Jego słowa osiągnęły efekt przeciwny do tego, który chciał osiągnąć, ale nie było już od tego odwrotu. To co miało dać jej poczucie bezpieczeństwa, poczucie spokoju, wzburzyło jej delikatne zaufanie i zraniło głęboko w uczucia, które odsłoniła. Teraz gdy strach został zastąpiony przez frustrację i wściekłość, było jeszcze gorzej, bo wiedział, że znowu stawia swoje systemy obronne. Że buduje nie tylko mury, ale rozstawia zasieki i uzbraja miny. Tym razem przed nim. I to cięło najbardziej, zostawiając głębokie rany.
- Więc pomóż mi zrozumieć - poprosił cicho, patrząc na nią z bólem. Nie przez nią, przez siebie. Że nie potrafi jej dać tego czego potrzebowała, bo może miała rację. Może nie potrafił pojąć strachu w którym żyła przez całe swoje życie, świadomości że posiada zaledwie ułamek tego co inni i że musi to wykorzystać zanim zostanie jej to gwałtownie odebrane. A także wyrzeczeń, przez które musiała przejść, żeby w końcu pogodzić się z tym faktem. Ale chciał zrozumieć, nawet jeśli oznaczało to utratę nadziei i pogodzenie się z losem.
Kiedy dostrzegł, że puściła kołdrę i chwyciła leżącą na ziemi bluzę, przez jego twarz przemknął impuls bólu.
- Maya. Proszę.
W tym jednym słowie zawarte było więcej niż potrafił wyrazić jakąkolwiek dłuższą wypowiedzią. Śledził ją spojrzeniem, gdy miotała się we własnych myślach, zaciskając dłonie w pięści w poczuciu bezsilności, że nie potrafi jej pomóc. Że tym razem nie może wyciągnąć jej ze spirali, w którą się rzuciła, przytulić i ponownie zaciągnąć w stronę ciepła, bo każda z tych rzeczy odniesie przeciwny skutek. Kiedy dostrzegł jak na jej twarzy ponownie pojawia się maska, a w oczach zaczyna gościć chłód, pokręcił głową. Ta jedna podjęta przez nią decyzja była bardziej przerażająca niż jej trwoga, bardziej niż jej chaotyczne spojrzenie czy potrzeba ucieczki.
Bo oznaczała ucieczkę z jego kajuty nawet jeżeli nie zrobiła nawet pojedynczego kroku w stronę drzwi.
- Nie rób tego - powiedział cicho, patrząc w jej złote tęczówki z żalem. - Nie chroń mnie z obawy przed tym co może nadejść. Nie odcinaj się ode mnie - powtórzył, a jego ramiona oparły mimowolnie. - Będę walczył o ciebie nawet jeżeli będzie to oznaczało walkę z tobą.
Czy to właśnie robiła? Próbowała odsunąć się od niego i zadusić uczucia które tak udało im się rozniecić jeszcze kilka minut temu, żeby nie musiał mierzyć się z jej utratą? Czy może żeby to ona nie musiała przechodzić przez to co miało nadejść wraz z jej końcem? Przez fałszywą nadzieję? Na każde z tych rzeczy było już za późno, a dwa słowa tego nie zmieniały. Czy gdy rozmawiali o przyszłości i o wciągnięciu jej do załogi jej statku, jej zbliżający się koniec się nie liczył? Na czym polegała różnica?
- Co to zmienia? Dlaczego ma nam to przeszkodzić w cieszeniu się tym co mamy tu i teraz? - zapytał ze zmęczeniem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

21 wrz 2018, o 16:35

Wyświetl wiadomość pozafabularną Cofała się wgłąb siebie, jak miała w zwyczaju, ale nie tak sprawnie jak zwykle. Nie umykała przed jego spojrzeniem w kilku susach chowając za wzniesionymi barierami. Potykała się o własne nogi, o rzucone na drogę kamienie, gdy zakorzeniona głęboko w jej sercu część jej samej nie chciała się oddalać. Chciała zostać, uwierzyć w jego słowa, oddać temu, co ich łączyło. Pozwolić na rozwój tego, co widziała w jego oczach od dawna, co odbijało się w jej własnych, gdy na to pozwalała, nie chowając się za obojętnością. Ale nie potrafiła. Jej spokój był chwilowy. Reagowała na słowa turianina ostro, kręcąc głową tak, jak kręcił on gdy sięgała po bluzę.
- Byłam... Jezu, byłam taka głupia - jęknęła, na moment tracąc go z oczu. Odwracając wzrok, zwieszając głowę, wbijając spojrzenie w jasną kołdrę. Znalazła się nawet na niej plama, którą zostawiła po sobie tequila - teraz leżąca na stoliku, kompletnie zapomniana. Efekty spożytego przez nich alkoholu wywietrzały całkowicie. - Nie wiedziałam. Nie sądziłam, że...
Urwała. Wściekłość nie pozwalała jej dokończyć. Złość na siebie, nie na niego. Czego innego mogła się spodziewać? Że zachowają koleżeńskie stosunki? Że to, co pomiędzy nimi iskrzyło nie straci na niewinności, nie przerodzi się w coś większego? Wiedziała, co czuje, ale wypierała z siebie tego konsekwencje, póki dwa słowa wreszcie wyciągnęły tę kwestię na powierzchnię. Uświadomiły, jak głęboko w to wszystko wpadła, co teraz może się stać.
- To wszystko zmienia - zaprzeczyła, drżąc. - To nie jest jakiś termin, o którym muszę pamiętać. Ja to czuję. Cały czas.
Objęła się ramionami, wpijając paznokcie we własne ramiona, zupełnie jakby gorzka prawda wywoływała w niej fizyczny ból. Wpatrywała się w pościel z apatią. Przerażenie tym, jaki błąd popełniła, z wolna umykało z jej oczu, przepędzane przez rezygnację. Podciągnęła ugięte w kolanach i przykryte kołdrą nogi pod siebie. Wciśnięta w kąt łóżka, w zimną ścianę za jego ramą, zwinięta w pozycji embrionalnej zamknęła na chwilę oczy. Nie przypominała osoby, która pomogła mu pozbyć się oddziału dziesiątki przeciwników kilka godzin wcześniej, ciskającej czarną materią na prawo i lewo. Noszącą pożogę i zniszczenie wszędzie tam, gdzie pojawiła się w obłokach błękitnego dymu. Była mniejsza, złamana, pozbawiona determinacji i szczęścia, które dawał jej swoją obecnością.
- Niedługo mnie nie będzie, Vex - odparła, negując słowa, którymi wcześniej odpowiedziała na jego pytanie o dany jej czas. Wtedy wydawała się nie mieć pojęcia, nie zakładać niczego. Ani roku, ani dwudziestu lat. Ale wtedy przemawiała do niego zza murów. Patrząc w jej oczy nie widział prawdziwych uczuć, mógł tylko domyślać się co było prawdą, a co półprawdą.
Zwiesiła głowę, chowając twarz w dłoniach, gdy nie była w stanie wytrzymać nacisku jego spojrzenia. Sytuacja ją przerastała. Nie potrafiła mówić o takich rzeczach, nie potrafiła nie zbywać ich obojętnością. Dzielić się tym, co przechodziło jej przez myśl, a co było zbyt trudne by opisać to jednym zdaniem. Rozdygotana z trudem podniosła głowę, opierając potylicę o metalową ścianę za nią, zamykając oczy. Blizny na jej policzku z wolna przecinała wędrująca wzdłuż niego łza.
- Patrzenie na to, co działo się z Rosą, zniszczyło mi życie. Mi i wszystkim innym - odezwała się cicho, pozwalając, by opadające na jej twarz włosy zakryły to, czego nie chciała pokazywać. - Po prostu o tym zapomnij. Nie chcę tego - dodała, nie precyzując, nie potrafiąc wyrazić w pełni kłębiących się w jej głowie myśli i obaw.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

21 wrz 2018, o 18:19

Wyświetl wiadomość pozafabularną Być może jeszcze kilka tygodni temu mieli szansę na niewinność, być może wtedy ich pocałunki i czuły dotyk mogły pozostać tylko na poziomie zabawy i chwilowej ucieczki przed teraźniejszością. Ale na to też już było za późno. To AZ-102 zmieniło wszystko, zmieniło jak oboje się postrzegali i czego zaczęli wzajemnie w sobie szukać. Ich wspólna chwila intymności na siedzeniu transportera pozwoliła opuścić na chwilę mury i zajrzeć do środka, ale była jedynie zwieńczeniem żaru i fascynacji, które rozpalały się w nich od pierwszego spotkania, efekt naturalnego iskrzenia, które pojawiło się przy pierwszej wymianie zdań, półsłówek i szelmowskich uśmiechów. Dopiero głęboko pod lodem planety skutej wieczną zmarzliną mury naprawdę runęły po raz pierwszy, wpuszczając go do środka i sprawiając, że nie chciał stamtąd wracać.
- Maya... - Jej imię ponownie wyrwało mu się z ust, ale po raz pierwszy nie potrafił powiedzieć nic więcej. Po raz pierwszy to jemu zabrakło słów, zabrakło umiejętności złożenia sensownej odpowiedzi. Wiedział co czuła, widział to w jej oczach jeszcze przed paroma minutami; teraz jednak całe to uczucie skrywało się za połamanym szkłem zwierciadeł, które nie tyle popękały co zostały strzaskane przez te dwa słowa. Była przerażona i wściekła, a to łamało mu serce.
Kiedy podciągnęła kolana pod brodę i objęła się ramionami, dygocąc, drgnął chcąc ją objąć. Przytulić z całej siły do piersi, ogrzać, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Wiedział jednak, że wtedy ucieknie, że poderwie się do szaleńczego biegu w stronę bram tak jak przerażone na śmierć zwierze nie potrafi rozpoznać wroga i przyjaciela. Więc siedział w bezruchu, zaciskając palce na pościeli i wpatrując się w jej ból, próbując ignorować własny rozdzierający klatkę piersiową. Jej maski teraz opadły, pokazując co było naprawdę pod spodem. Maska szaleńczo uśmiechniętej biotyczki, która z radosnym błyskiem w oku wskakuje w sam środek nieprzyjaciół, ignorując pociski zasypujące jej tarcze; maska nosicielki czarnej materii, której pełne furii spojrzenie siało zniszczenie tam gdzie smoliste języki ognia wyżerały kompozyt pancerzy i tam gdzie pulsujące kule osobliwości dezintegrowały fragmenty rzeczywistości; maska szelmowskiej dezerterki, która zbywała pytania zawadiackimi żartami i która była obojętna na wszystko; maska czułej dziewczyny, która chciała wtulać się w jego ramiona i spędzić w nich kolejne godziny, ignorując świat zewnętrzny... Nie, nie maski. Fragmenty. Wiedział to już wcześniej, wiedział że każda z nich była częścią jej samej, tworząc skomplikowaną, wielowarstwową istotę, którą darzył uczuciem.
Pojedyncza łza, która spłynęła po jej policzku, była jednak pierwszą którą zobaczył. Pierwszą, którą mu pokazała. Pomimo tego co dostrzegła na AZ-102, pomimo tego co przeżyła w Hexie, pomimo wszystkiego...
Chciał krzyczeć. Krzyczeć i cofnąć czas, zadusić te dwa słowa, które to sprawiły, we własnym gardle, sprawić że nigdy ich nie wypowiedział i jej nie zranił. Wiedział jednak też, że było już na to o wiele za późno. Ciężar tego faktu leżał na jego ramionach bardziej niż wszystko co zrobił do tej pory.
- Co chcesz, żebym zrobił? - zapytał ze zmęczeniem, patrząc na nią z rozdzieranym spojrzeniem. Chciał spojrzeć w bursztynowe, wypełnione cierpieniem tęczówki, żeby znalazła prawdę w jego własnych, ale nie pozwalała mu na to, unikając jego wzroku. - Zapomniał to co czuję? Zapomniał to co ty czujesz? Przecież wiesz, że nie mogę. I nie chcę. Już na to za późno.
Pokręcił głową. W jego głosie pobrzmiewało przybicie, ale też i determinacja, stanowiąc dziwne, niemal wykluczające się połączenie.
- Myślisz, że jak patrzyłem jak Reed cię postrzelił, to nic nie czułem? Sądziłem, że cię zabił, Maya. Byłem pewien, że cię straciłem tam w tej przetwórni, że nigdy więcej już nie zobaczę twojego uśmiechu i złotych oczu - powiedział niemal bezgłośnie. - Myślisz, że nie umieram trochę za każdym razem, gdy widzę jak cierpisz przez przeszłość i przez to co sądzisz, że znajdziesz na horyzoncie? Że nie rozdzierało mi serca jak widziałem czyste przerażenie w twoich oczach na AZ-102, wiedząc że nie jestem w stanie ci pomóc? Jak widzę cię po każdej misji w kapsule medycznej? Myślisz, że nie chcę krzyczeć z wściekłości, gdy nadzieja czasami znika z twoich oczu? Że nie pamiętam o twoim upływającym czasie, o którym opowiedziałaś mi w hangarze? Ja też to czuję, Maya. Każdą z tych rzeczy. I każda jest tego warta. Nie waż się mówić, że to co innego i że nie wiem o czym mówię. Nie umniejszaj tego.
Wyprostował się powoli, z trudem. Jego dłonie drżały, chyba po raz pierwszy odkąd opuścił Lyesię, pierwszy raz, gdy to nie nocny koszmar nawiedził jego myśli, ale pomimo tego rozprostował palce, puszczając pościel.
- Maya... - Pomimo wcześniejszych słów, jego głos na powrót stał się łagodny, chociaż przebijał się przez niego smutek. - Wiem, że pewnie nigdy nie będę na to gotowy. Ale nie zapomnę. Nie chcę. Chcę być przy tobie, chcę móc cię obejmować i patrzeć w twoje oczy, chcę poznawać każdą twoją historię i ciebie. Chciałbym nawet jeżeli miałabyś zniknąć za tydzień, dzień, minutę. Nawet jeżeli ma to zniszczyć mi życie. Nie zmienisz tego.
Materiał prześcieradła zaszeleścił cicho, gdy mężczyzna się poruszył. Boleśnie powoli, patrząc na skuloną biotyczkę, na łzy na jej policzkach i włosy opadające w nieładzie na nagie ramiona. Chciał przysunąć się do niej, usiąść obok, oprzeć się o ścianę i objąć ją ramieniem. Przekonać gestami do tego czego nie potrafił zrobić słowami.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

22 wrz 2018, o 16:44

Vid śledził poczynania asari, która mignęła im w pierwszej części. Akcja mogła dziać się po, lub przed wydarzeniami Fantomowego Złodzieja, stanowiącego tło do ich rozmowy. Choć muzyka była cicha, wydawało się niestosowne. Ich umysły wytłumiały linie dialogowe wypowiadane przez aktorów, jakby słuchali ich zza bardzo grubej ściany. Dramaty napisane przez scenarzystów już dawno przestały którekolwiek z nich śmieszyć.
Wciśnięta w ścianę nie przypominała już siebie. Siedzącej przy stole w mesie, w zamyśleniu przyglądającej się niezapominajkom, które kupił w zadziwiającym ją geście. Leżącej w kapsule medycznej z ponurym uśmiechem na ustach, mówiącej mu, by przestał stać nad nią bezczynnie. A już na pewno nie przypominała zajmującej lożę Horusa Niebieskiej, patrzącej na niego spode łba, z szelmowskim uśmiechem błąkającym się po twarzy, przebiegłością w spojrzeniu. Vigil było przeszłością, z którą u jego boku z trudem zaczynała się godzić, starając zostawić ją za sobą. Nie zauważyła tylko tego, że jego obecność zmieniała jej podejście nie tylko do tego, co było, ale też wszystkiego co mogło nadejść. Odbierała jej spokój, z jakim rozmyślała o wytyczonej przez przeznaczenie linii wśród gwiazd z jej nazwiskiem na sobie. Sprawiała, że świadomość własnej tymczasowości napawała ją bólem, a cierpienie, jakie mogła przysporzyć jemu kontynuując to, w co tak niepewnie wstąpiła, odbierało jej tchu.
Milczała, nie wiedząc, co może z siebie wydusić. Jej emocje były niczym kolejka górska, wznosząc się do góry i opadając w dół chwilę później. Myśli kłębiły się w głowie jak rój pszczół w ulu, do którego nikt bez odpowiedniej ochrony nie ośmieliłby się podejść.
- Nie wiem - odparła, bo tylko to była w stanie. Jej wzrok był nieobecny, a jakaś część podświadomości usiłowała zmusić ją do opisania tego, co teraz czuła, z marnym skutkiem. Wyduszenie z siebie wszystkiego, o czym myślała teraz, było równie niemożliwe jak streszczenie fabuły dwóch vidów, które przeleciały w tle, niemal niezauważone. - Nie wiem co robić.
Schowała twarz w dłoniach, odgradzając się od świata. Tego, który widział jej blizny i widział jej łzy, widział złamane spojrzenie i drżący podbródek. Wszystko to, co chciała ukryć, co zdradzało jak bardzo nie była pogodzona z tym, o czym mówiła z fałszywą pewnością. Co ukazywało jej przerażenie, obecne zawsze w tyle głowy, gdy robiła sobie kawę w mesie, gdy sięgała do broni w Hexie, gdy łapała za butelkę tequili z uśmiechem na ustach.
- Wiem co z tego wyjdzie, jak to się skończy. Zostanie z tobą pomimo tego wszystkiego jest najbardziej egoistyczną rzeczą, jaką mogę zrobić - szepnęła, obejmując podwinięte pod siebie nogi, niewidzącym wzrokiem wpatrując się w ekran naprzeciw. Nie odsunęła się, gdy zmienił pozycję. Siedziała na miejscu, pozwalając mu się objąć ramieniem, jak kamienna statua, zimna jak zwykle. Nie rzuciła się do ucieczki ani nie wróciła do ubierania, zostając na miejscu owinięta kołdrą. Stanowiło to podwaliny jakiejś decyzji, do której zaczynała się przekonywać, ale widząc jej stan, ciężko było brać cokolwiek za pewne. Cokolwiek zdecyduje, nie będzie ostatecznym. Nie powstrzyma wahań i kwestionowania wszystkiego, nie sprawi, że wszystko teraz będzie już dobrze, póki nie stanie się to, o czym mówiła i wszystko nagle się zepsuje. Mogła tylko wsiąść do wagonu pociągu, w którym stała już jedną nogą, ale nie przestanie rozważać wyjścia z niego na następnym przystanku.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

22 wrz 2018, o 17:22

Wyświetl wiadomość pozafabularną Widząc jej stan, nie był w stanie nie zastanowić się co by było, gdyby nigdy nie wypowiedział swoich słów. Gdyby nigdy nie kontynuowali tego to rozpoczęło wnętrze batariańskiego transportera, pozwalając wzajemnemu przyciąganiu znaleźć swoje zaspokojenie w przelotnej bliskości i rozchodząc się w dwie różne strony parę godzin później. Czy byłaby wtedy szczęśliwsza? Czy jej przerażenie i ból pozostałyby za grubymi murami aż do końca, pozwalając jej przeżyć swoje ostatnie lata w spokoju, ale też i samotności? Czy było to lepsze od ich wspólnego otworzenia się na własne myśli, pragnienia i obawy?
Kiedy usiadł obok niej i nie uciekła, objął ją ostrożnie ramionami, przyciągając do siebie. Jej chłód i apatia przerażały go niemal tak samo jak wcześniejsza trwoga w jej oczach, sprawiając że jego serce krwawiło z bólu. Oparł czoło na jej skroni, zamykając oczy i czując jak drży.
- Ja wiem - powiedział cicho, wsłuchując się w jej urwany oddech.
Sceny vidu zmieniały się na ekranie, przedstawiając kolejne obrazy, których żadne z nich nie dostrzegało. Być może film zdobył jakieś nagrody, a być może stanowił jedno z podrzędnych dzieł kinematografii, ale dla nich równie dobrze mógłby nie istnieć. Wypowiadane kwestie, wybuchy, pościgi... Wszystko rozbijało się o grubą zasłonę ich własnego świata, skupionego na problemach i emocjach o wiele bardziej złożonych niż te, które przedstawiał Fantomowy Złodziej.
Przeznaczenie czeka na drodze, którą postanowiłaś ominąć, tak mu powiedziała. Chciał jej to przypomnieć, chciał poprosić, żeby tej jednej nie omijała, ale czy tak właśnie mogła postrzegać ich wspólną przyszłość? Czy może jej własne poczucie przeznaczenia widziało ją jako drogę, która ma się zakończyć tylko jego cierpieniem, którego doświadczyła ona po śmierci swojej bliźniaczki? Ścisnął ją silniej, jakby próbował ją tym powstrzymać przed ucieczką, przywrócić z powrotem w jego ramiona, do jego świata. Otworzył oczy; na dnie zielonych tęczówek tlił się ból, ale też i zdecydowanie, to samo które wielokrotnie pchało go do podążania za nią - w lodowe objęcia śniegu, w języki czarnej materii, w pole minowe.
- To nie jest twoja decyzja. - Jego głos nie niósł ze sobą urazy ani ostrzeżenia, a jedynie smutny spokój. Otworzył oczy i uniósł rękę, żeby dotknąć jej policzka; delikatnie odsunął jej dłonie, a potem ujął ją za brodę, żeby łagodnie zwrócić jej twarz w swoją stronę. Żeby nie uciekła spojrzeniem przed jego własnym, żeby mógł znowu zatonąć w jej bursztynowych tęczówkach, ale co ważniejsze - żeby ona mogła zobaczyć co znajduje się w jego własnych. Ból, bezgraniczne uczucie, ale i determinacja, towarzysząca twardemu postanowieniu. Wiedział, że jeżeli w altruistycznych i przerażonych pobudkach zdecyduje się nie wsiąść do tego pociągu, on wyskoczy za nią. Że będzie jej szukał i przekonywał aż do samego końca, nawet jeżeli miało to oznaczać porzucenie wszystkiego nad czym teraz pracowali. Czy gorzkie miesiące zakończone jeszcze gorszym finałem były lepsze od tego samego kresu, ale poprzedzonego słodkimi, wspólnymi chwilami?
- Nieprawda - powiedział miękko. Jego kciuk przesunął się delikatnie po jej pobliźnionym policzku, ścierając słoną łzę. - Ja chcę tego, bez względu na to co czeka na końcu. Każdego dnia towarzyszyły mi obrazy i wspomnienia, które rozdzierały mi serce, spychały mnie coraz głębiej w dół urwiska. Twoja bliskość jest jedyną rzeczą, która sprawia, że każdy kolejny dzień jest warty przeżycia, bez względu na to ile ich jeszcze będzie. Nie zabieraj mi tego, bo myślisz, że mnie dzięki temu ochronisz.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

22 wrz 2018, o 18:24

Dotyk był tym, czego potrzebowała by utrzymać się na powierzchni gdy myśli ściągały ją niżej, ku dnie. Zamrugała, łapiąc kontakt z tym, co działo się na ekranie, dostrzegając piaskowe wydmy. Przypominały w swym wyglądzie Klendagońskie. Przez moment obserwowała promienie słońca odbijające się od piasku i rozmyty w tym świetle obraz krajobrazu w oddali, ponad głowami z trudem podróżujących w tych warunkach, opancerzonych żołnierzy.
Jej decyzja czy nie, widziała drogę, która prowadziłaby ją z dala od niego. Możliwość ucieczki, dla jego własnego dobra, a może dla samego, lepszego samopoczucia. NIemyślenia o tym, jak ostatnie dni wypadały w porównaniu do roku, który spędziła pewnie przygotowując się na ostatni sprint. Pomimo ich kłótni, ostrza Bryanta, starcia z kroganinem, a nawet słodko-gorzkiego charakteru wyprawy do Szanghaju, Maya była w swoim żywiole. Z wolna wychylała się z kryjówki, patrząc na świat wokół podejrzliwym wzrokiem, przyzwyczajona do czegoś zupełnie innego.
Niechętnie oderwała dłonie od twarzy, obejmując się nimi tak, jak wcześniej. Złoto w jej oczach było płynne. Jego determinacja gasiła ogniska rozpalone przez wahania i strach, tłumiące to, co wypełniało jej wzrok wcześniej. Co skłoniło go do wypowiedzenia słów, które wydawały się wszystko psuć, choć nigdy nie były prawdziwą przyczyną. Były uzmysłowieniem, sprowadzeniem jej do chwili obecnej, w której musiała prędzej czy później się obudzić. Może szczęściem było, że ocknęła się w niej teraz, zagrzebana w pościeli, przyklejona do rogu łóżka w odruchu. Może gdyby zorientowała się do czego oboje doprowadzili kiedy indziej, podczas nocy spędzanej w doku, w pustej kajucie lub mesie, złapałaby za torbę i skierowała do wyjścia, nie dając mu możliwości powiedzenia wszystkiego, co teraz skłaniało ją do zostania.
- A kiedy mnie nie będzie? - zmarszczyła brwi, wpatrzona w jego pełne bólu spojrzenie, odbijające jej własne. Oparła głowę o ścianę, do której przylgnęły niebieskie włosy, podobnie jak lgnęły do skórzanego oparcia siedzenia w batariańskim pojeździe. - Co zrobisz wtedy?
Głos jej się załamał, w inny sposób niż wcześniej. Wyglądała na zmęczoną. Bataliami we własnej głowie, rozdzierającymi jej serce na strzępki wątpliwościami. Walczeniem ze sobą i nim o to, by zapewnić sobie trochę szczęścia. Poczuciem winy, które pojawiło się w jej spojrzeniu wcześniej i znów w nim zagościło, gdy podjęła decyzję. W końcu na to nie zasługiwała. Jej droga była prosta, krótka i zmierzająca w miejsce, którego nikomu innemu by nie życzyła, a już na pewno nie osobie, na której tak bardzo jej zależało. Pozwolenie mu, by przemierzał ją wraz z nią było dla niej wyrazem szczerego egoizmu.
Zamknęła oczy, przysuwając się, by oprzeć na jego ramieniu głowę. Poddając się z wiedzą, że jeszcze będą chwile, w których tego pożałuje. Przylgnęła do jego ciała, spragniona ciepła, które oferowało. Bliskości, przez którą w jej głowie pojawiał się chaos.
- Nie powinnam zabijać tamtego ochroniarza w Hexie - powiedziała nagle, cicho, w stronę jego klatki piersiowej, jakby wcale nie zależało jej na tym, by ją usłyszał. - Nie dbałam o to. Jeden trup więcej, czy mniej. Nie wiem co się ze mną stało w ciągu tego roku.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

22 wrz 2018, o 20:10

On również widział drogę, którą niebieskowłosa mogła wybrać, którą panicznie chciała wybrać dla jego własnego dobra. Od fizycznej ucieczki oddzielała ją teraz kosmiczna przestrzeń i odległość od najbliższej planety, ale to były tylko chwilowe przeszkody, bo przecież nie zamknąłby jej w kajucie i nie więził aż zmieni zdanie, gdyby tylko podjęła taką decyzję, a nie inną. To tej ucieczki, która czaiła się w jej głowie bał się najbardziej. Tej, która mogła sprawić, że wróci z powrotem za swoje mury, okopie się za nimi silniej niż poprzednio i która na zawsze przesłoni jej wzrok lustrzaną, nieprzeniknioną kurtyną.
Już kiedyś uciekła. Gdy w mesie przebrzmiały krzyki i oskarżenia, gdy podłogę zaścielało potrzaskane szkło. Gdy jej emocje wzięły górę, eksplodując w błysku czarnego ognia, zmuszając ją do ucieczki w samotny atak na posiadłość Virii, gdzie planowała albo zginąć, albo zagłuszyć obrazy i słowa w swojej głowie.
Widział to teraz w jej bursztynowych oczach, widział każdą z tych możliwości. Ale widział też jak każda z nich powoli blaknie, jak każda odsuwa się na dalszy plan, gdy w końcu udało mu się przebić przez mrok zaściełający jej duszę. A to sprawiało, że jaśniejszy promyk ulgi pojawił się w jego klatce piersiowej, rozluźniając nieco uścisk szponów zaciskających się na sercu.
- Nie wiem - przyznał otwarcie po jej pytaniu, patrząc w złote tęczówki pełne cierpienia, poczucia winy i sprzecznych emocji. - Spróbuję nie spaść z urwiska. - Jego wzrok błądził po jej oczach, ale na usta po chwili wpłynął bardzo lekki, chociaż wciąż smutny, uśmiech, który próbował jej przekazać. - Może kupię sobie skycara na pocieszenie?
Myśl o tym co miało nadejść nie była tą, którą chciał rozważać. Jeżeli pozwoliłby sobie na to porzucenie nadziei i spojrzenie w przyszłość, co mógł zobaczyć? Siebie, siedzącego pod ścianą mesy dookoła potrzaskanych naczyń, z kłykciami zakrwawionymi od uderzenia nimi w stalową ścianę? Szklankę wypełnioną zielonym alkoholem przed turianinem spędzającym dzień w dzień w Horusie, zobojętniałym na całą resztę świata? Bukiet niezapominajek na samotnym grobie odwiedzanym tylko przez jedno Widmo? Każda z tych możliwości zaciskała mu palce na gardle, miażdżąc je aż nie mógł zaczerpnąć powietrza, ale każdą z nich dławił jedną i tą samą myślą. Jednym i tym samym zdeterminowanym spojrzeniem wgłąb złotych, czystych tęczówek.
Warto.
Kiedy w końcu przysunęła się do niego, wtulając w jego ramiona, westchnął cicho. Z nieopisaną ulgą, z wdzięcznością. Ze zmęczeniem, ale takim które wywołuje smutny uśmiech na ustach. Objął ją silnie, zamykając oczy i przez parę długich sekund po prostu tulił do siebie, próbując ochronić przed całym światem i myślami szalejącymi w jej własnej głowie. Wiedział, że te mogą sprawić, że kiedyś zmieni zdanie, że kiedyś powrócą ze zdwoją siłą, gdy akurat nie będzie go w pobliżu lub gdy nie będzie mógł jej zatrzymać. Ale akceptował to.
Jej pytanie sprawiło, że otworzył oczy, mimowolnie marszcząc łuki brwiowe. Nie odpowiedział od razu, ale przesunął jedną dłoń na jej włosy, bezwiednie wplatając w nie palce i głaszcząc ją powoli.
- Przeszłaś piekło, które złamałoby każdego - powiedział cicho, wpatrując się w obrazy zmieniające się na ekranie, ale bez jakiekolwiek udziału uwagi. Nawet gdyby dostrzegł zieloną oazę, która wyrosła przed podróżnikami na horyzoncie, zapraszającą ich strzelistymi palmami i krystalicznie czystym źródłem, po którego powierzchni tańczyły złote refleksy słońca, nie potrafiłby powiedzieć jakie ma znaczenie dla toczącego się wątku. - Ale nie złamało cię do końca. Wypłoszyłaś resztę klientów.
Pamiętał sytuację o której mówiła. Sam również powiedział wtedy słowa, których żałował, a które okazały się być tak daleko od prawdy jak to możliwe. Maya nie była ani trochę jak Bryant, ani trochę jak Viria. A on sam był hipokrytą, biorąc pod uwagę ile podobnych czynów miał na swojej drodze, gdy jego emocje wyrywały się spod kajdan dyscypliny i pragmatyzmu.
- O czym myślisz?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

22 wrz 2018, o 22:59

Wyświetl wiadomość pozafabularną Łatwiej było nie myśleć o tym, co czekało ich za kilka, kilkanaście tygodni czy za kilka metrów po wyjściu z kajuty. Czas i miejsce przestawały się liczyć gdy trwali w objęciach, nieważne czy tutaj, siedząc pod kołdrą czy na niewygodnym siedzeniu batariańskiego pojazdu. Tutaj ich przeciwnikiem były tylko własne myśli i niewypowiedziane słowa. Przerażenie, które ogarniało ich oboje gdy wyobrażali sobie ponurą przyszłość, przez które kobieta kuliła się mocniej, przyciskając policzek do jego ramienia tak, jakby był w stanie odegnać jej koszmary.
Cisza między nimi zapadała często. Zawsze, gdy niebieskowłosa nie była pewna co powiedzieć, lub nie czuła potrzeby dodawania czegokolwiek. W obecnej nie było jednak niezręczności. Siedzieli pochłonięci własnymi rozmyślaniami, nawet jeśli Viyo zdobył się na ponury żart, to nie było jej obok by go docenić. Myślami była daleko. Może na skutej lodem planecie, zastanawiając nad tym, jakim żartem przeznaczenia było ocalenie jej jednej z całego oddziału tylko po to, by miała umrzeć niewiele później.
Kiwnęła głową, udowadniając, że coś jednak do niej docierało. Wypłoszyła cywili, choć zrobiła to z wściekłością, ukierunkowaną w stronę ochroniarzy Bryanta i jego samego. Uciekali zalewając wtedy przejście, utrudniając poruszanie się, podczas gdy Volyova zniknęła w ich tłumie, teleportując się po raz pierwszy na jego oczach. Dopiero jej furia pokazała jak bardzo różniła się od normalnych biotyków, których turianin w boju wiedział wielu. Dopiero wtedy przestała się kontrolować i ukrywać tego, co potrafiła naprawdę.
- Wszystkim. Niczym - mruknęła w odpowiedzi, naciągając na siebie kołdrę pod samą brodę. - Faktycznie wykorzystałam twoją słabość - dodała z westchnięciem, obracając głowę nieco, choć wciąż opierała się o jego ramię, a niebieskie kosmyki muskały jego skórę. - Nie umiałam dotrzeć do Bryanta sama. Nie miałam pojęcia kim jesteś i czego ode mnie chcesz.
Wzruszyła lekko ramionami. Jej oddech się uspokajał, choć chyba to wszystko nie do końca do niej dalej docierało. Zwyczajnie cofała się w przeszłość, tym razem znajdując w niej ukojenie. Oderwanie myśli od chwili obecnej i tego, co miało nadejść. Teraz przyszłość przerażała ją bardziej niż atakujące ją szpony stworzeń na błotnistym AZ-99. Planeta, choć wciąż była drzazgą w jej sercu, przez rok nawiedzała ją we snach, tak jak jej lodowa następczyni. Dopiero wylądowanie na powierzchni tej drugiej kolejny raz, wraz z Widmem, choć rozgrzebało wszystkie jej rany, pomogło jej zostawić to za sobą. Nie widzieć mglistego kształtu piramidy zamykając oczy, ani rozjaśnionego błyskami burzy nieba, widocznego przez wyrwę w kadłubie Niezłomnego.
- Dziękuję, że mnie stamtąd wyciągnąłeś.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

23 wrz 2018, o 00:20

Tym razem cisza, która zapadła była inna od tych, które zwykły wypełniać brak słów między nimi. Oboje byli zmęczeni - fizycznie, po kilku godzinach śledztwa w Szanghaju, po walce, po adrenalinie płynącej przez ich ciała, ale także i psychicznie, po bitwach, które musieli stoczyć. Po emocjach wyciągniętych na powierzchnię zza grubych murów, po wyznaniach i po obrazach przyszłości, która miała nadejść. Był w niej jednak pewnego rodzaju spokój. Akceptacja. Jak pierwsze promienie słońca na tle jasnego, chociaż wciąż szarego nieba, które pojawiało się w pierwszych minutach po gwałtownej burzy.
Nie odpowiedział na jej słowa, pozwalając im płynąć swobodnie. Jego spokojowi, towarzyszyła melancholia, chociaż w sercu zrobiło się lżej; odkąd przylgnęła do jego boku, ponownie wracając w objęcia i pozwalając sobie zaakceptować ich uczucia, znaczna część ciężaru rozsypała się na jego ramionach, a szpony zaciskające się na gardle poluzowały swój uścisk. Jej wspominanie przeszłości sprawiło jednak, że sam na krótką chwilę odbiegł myślami do czasu, w którym się spotkali, do chwil w których oboje nie potrafili zdobyć się na wzajemne zaufanie. Krótka wiadomość Khouriego spowodowała, że on nie wiedział czego ma się spodziewać, a ona kto ją odnalazł i dlaczego, co ostatecznie doprowadziło do innego rodzaju iskrzenia. Oboje potrzebowali się wtedy wzajemnie i oboje postanowili to wykorzystać, tak jak on złamał ich chwilowy rozejm grożąc ostrzeżeniem Bryanta. Nie było to coś z czego był dumny, ale jak każda decyzja - była czymś co stanowiło jego fragment. Sumę dróg i wybranych drzwi.
- Oboje byliśmy wtedy w... nieciekawym miejscu, jeżeli chodzi o zaufanie - odpowiedział po chwili, patrząc niewidzącym wzrokiem na holograficzny wyświetlacz. Słońce połyskujące na powierzchni wody stanowiło zapowiedź do nadchodzących napisów, stanowiących zwieńczenie kolejnej części Złodzieja. Być może gdyby nie ostatnia misja na Klendagonie, gdyby nie fakt, że zdrada i kłamstwa Girbacha wciąż były świeże w jego głowie... być może wszystko wyglądałoby inaczej. Być może pozwoliłby Mayi prowadzić go do końca, a być może jego obiekcje obudziłyby się później - w gorszym momencie. Patrząc z perspektywy czasu, każde z nich wciąż nosiło świeże rany.
Ostatecznie był jednak szczęśliwy, że to zrobiła. Może nigdy nie byliby tu gdzie są teraz, gdyby po prostu opowiedziała mu wszystko w tamtej loży w Horusie. Nie powiedział jednak tego na głos, bo samo to ponownie dotykało przyszłości - nawet jeżeli potencjalnej, takiej która mogłaby składać się z pustego pokładu Elpis oraz samotnego picia przy barze Horusa.
Nie przestawał przesuwać palcami pomiędzy splątanymi kosmykami, nieświadomie rozprostowując niektóre z nich, a jeszcze bardziej plącząc inne. Jej ciche podziękowanie sprawiło, że obrócił nieznacznie głowę, przyglądając się jej z góry w milczeniu; na jego ustach ponownie pojawił się smutny uśmiech, ale odpowiadał on ciepłemu uczuciu, które mogła dostrzec w jego zielonych tęczówkach, gdyby tylko podniosła wzrok. Pocałował czubek jej głowy delikatnie, na krótką chwilę chowając twarz w jej włosach, napawając się jej bliskością, jej zapachem.
- Zawsze - powiedział miękko.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

23 wrz 2018, o 01:12

Trzeci vid dobiegał końca, znów przypominając o upływającym czasie. Leniwy zegar, zmieniający oświetlenie w kajucie w zależności od sceny i grający raz energetyczną, wesołą muzykę, raz powolne smęty. Maya dopiero teraz wydawała się zwracać na niego jakąkolwiek uwagę. Tak jak turianin, o którego się opierała, wpatrywała się w przesuwające przed jej oczami obrazy, nawet jeśli myślami pozostawała daleko.
Otarła ręką policzek, przetarła dłońmi oczy. Łzy oczyściły je z przysłaniającej je mgły. Obnażyły zmęczenie, przekrwione spojówki, pociemniałe spojrzenie. To był długi dzień i choć zaczął się miło, skończył na mieszanych odczuciach, które smutny uśmiech podsumowywał najlepiej. Wcześniej żadne z nich tak nie czuło zakradającego się do nich wyczerpania, ale po kolejnym wybuchu emocji, ciało niebieskowłosej znów było chłodne, pozbawione sił na cokolwiek innego.
Oderwała głowę od jego ramienia, spoglądając na niego przez długą chwilę. Patrząc na to, na co teraz przystawała, zostając w miejscu. Zielone spojrzenie i uśmiech na ustach, ciepłe ramiona i pełne komfortu słowa. To wszystko odganiało ciemne chmury znad jej głowy znacznie lepiej niż zapomniana butelka alkoholu na stoliku czy pancerz i pistolet, który został w drugiej kajucie. Z pełną tego świadomością zbliżyła się by pocałunkiem przypieczętować wskoczenie do pociągu, choć oboje mieli jakiś obraz tego, jak wyglądał przystanek końcowy. Pocałowała go, długo i czule, nim wymsknęła się spod jego ramienia, by osunąć niżej, patrząc tęsknie na poduszkę, koło której siedziała.
- Tyle rzeczy jest do zrobienia jutro - westchnęła niechętnie, przesuwając się i tym samym wymuszając to na turianinie. Zgarnęła bluzę i rzuciła ją obok, na ziemię, nie patrząc nawet gdzie ląduje. Nie potrzebowała okrycia, kiedy miała prywatny termofor obok. Ekran pociemniał, pokazując napisy końcowe, gdy jej głowa spoczęła na chłodnej poduszce, a ciało natychmiast zbliżyło do Viyo, wsuwając w jego objęcia.
- Nie chcę nawet o tym myśleć - dodała po długiej chwili układania się w pościeli, którą doprowadzili do opłakanego stanu pod względem ułożenia. Z dobrze zaścielonego łóżka pozostał chaos, który zniknął im z oczu gdy tylko Viyo wyłączył odliczanie do startu następnego vidu. Pozostał tylko przyćmiony blask omni-kluczy na biurku, robiący za lampkę nocną, ale też nieprzyjemne przypomnienie tego, od czego zapewne zaczną poranek.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

23 wrz 2018, o 02:12

Jej pocałunek był tym czego nie wyraziły słowa, tym czego potrzebował bardziej niż chciałby przyznać. Niema zgoda, nieme potwierdzenie, że nie ucieknie, nie teraz. Kiedy ich usta oderwały się po dłuższej chwili, westchnął cicho z mieszaniną niewypowiedzianej tęsknoty i ulgi; gdy otworzył oczy i napotkał wzrok miodowych tęczówek, czysty i niezamglony przez cienką zasłonę apatii, wahania lub wściekłości, kolejne fragmenty ciężaru na jego ramionach skruszały, osypując się na ziemię na podobieństwo popiołu.
Ostatni dzień przypominał sinusoidę zdarzeń, wypełniony słodkimi wzniesieniami i gorzkim upadkiem. Odnalezienie Khouriego, ucieczka Reeda, błogie chwile spędzone w ramionach Mayi, smutne minuty wypełnione łzami i strachem. Przez jeden wieczór czuł się jeszcze bardziej zmęczony niż po powrocie z lodowej planety, która teraz wydawała się być odległa o całe tygodnie, a nie godziny jak było w rzeczywistości. Kiedy kobieta zsunęła się niżej, podążył za nią, opierając potylicę na poduszce i poprawiając ją ramieniem, żeby chociaż odrobinę spełniała swoją rolę. Sen zakradał się powoli, ale nieubłaganie, wyczuwając chwilę słabości.
- Witaj w moim świecie - odpowiedział na jej słowa z cieniem uśmiechu. Obrócił się na ku niej bokiem, podpierając skroń ramieniem i obserwując ją przez chwilę w milczeniu, napawając się tym drobnym widokiem, nim aktywował omni-klucz, żeby połączyć się z wyświetlaczem vidu. Odkąd po raz pierwszy dostał informację o misji na AZ-99 i odkąd postawił nogę na pokładzie Huntera, to jedno zdanie wypowiedziane przez biotyczkę mogło podsumować każdy jego wieczór. Zawsze było coś do zrobienia i zawsze upływający czas w klepsydrze był niewystarczający, żeby zrobić wszystko co sobie zaplanował. Jedna rzecz ciągnęła następną, jedna poszlaka kolejną... Jego myśli zahaczyły o temat jutrzejszego dnia, ale płynnie zawróciły z powrotem z krótkim nope, bo samo rozważanie go oznaczało zapuszczenie się z powrotem na męczące, ciężkie tereny.
Kiedy kolejkowanie vidów zostało wyłączone, ekran zgasł, pogrążając kajutę w ciemności. W porównaniu ze światłami tańczącymi wcześniej po ścianach i źrenicami przyzwyczajonymi do zmiennych kolorów, ta przez chwilę wydawałaby się jeszcze głębsza gdyby nie pomarańczowy blask dwóch urządzeń. Turianin przysunął się do kobiety, przytulając ją i obejmując ją w milczeniu, ignorując błękitne włosy łaskoczące go po szyi; nie zdziwiłby się, gdyby znalazł jutro niebieską nitkę lub dwie pośród swojego ubrania lub zaginioną między chitynowymi płytkami pancerza.
- Co by to nie było, damy sobie radę.
Chłód jej ciała był przyjemny, a bliskość rozluźniała silniej niż miękkość poduszki i poskręcanej, porozrzucanej pościeli, ale łóżko po chwili ponownie zatrzeszczało, gdy mężczyzna odchylił się od biotyczki i przechylił przez krawędź materaca bez słowa, szukając czegoś na podłodze. Kilka sekund później coś załopotało w powietrzu, a następnie uderzyło o biurko; pomarańczowy blask zgasł gwałtownie, gdy para spodni przykryła obydwa omni-klucze, odcinając je od rzeczywistości.
Ciche westchnięcie, które wyrwało się z piersi turianina, gdy z powrotem przylgnął do kobiety, mówiło samo za siebie. Zamknął oczy, pozwalając by jej bliskość oraz spokojny oddech towarzyszyły mu tak długo, aż nie zabrał ich nadchodzący sen.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

23 wrz 2018, o 16:45

Sen zakradał się niepozornie, powoli. Z każdym oddechem pochłaniając świadomość turianina po trochu. Stłumione przykrywającym je materiałem omni-klucze przestały rozświetlać pomieszczenie, pogrążając je w ciemnościach, do których wzrok musiał się przyzwyczaić. Niebieskie włosy rozrzucone na jasnej poduszce wydawały się czarne w mroku. Po jego pokrzepiających słowach, kobieta przysunęła się tylko bliżej, wtulając w jego klatkę piersiową, pozwalając, by oplotły ją ramiona. Oddychała spokojnie, miarowo, znajdując wreszcie spokój, którego od ostatnich godzin tak bardzo jej brakowało.
Gdy obudził się pierwszy raz, czuł się wyspany, choć nieco przytłumiony. Wewnątrz kajuty było jasno. Przez iluminator wpadały promienie porannego słońca, tworząc na ścianach cienie tam, gdzie spotykały się z meblami, lub rzuconymi na biurko częściami pancerza. Potrzebował chwili, by dojść do siebie zanim zdołał usiąść w miejscu i oprzeć potylicę o metalową ścianę.
Volyovej obok nie było. Łóżko było puste, choć w nienagannym stanie. Pościel była czysta i, poza miejscem, w którym nakrył się kołdrą, idealnie rozścielona.
Kontrolka na jego omni-kluczu się świeciła, informując o nowej wiadomości. Początkowo, z jakiegoś powodu, nie mógł się na niego dostać. Urządzenie było zaszyfrowane, ale z pomocą przyszła Etsy, lub Isis. Któraś z SI odblokowała przed nim dostęp do skrzynki odbiorczej, gdzie zobaczył wiadomość, której nadawcą była jego siostra.
Vex! Nie uwierzysz, jak spędzę następną przepustkę! Ojciec wygrał wycieczkę. Wiesz, że nigdy nie ruszają się z Palavenu, sama nie wiem jak udało mi się ich przekonać, ale... rodzinne wakacje! Tego potrzebowałam. Żałuję, że ciebie tu nie będzie bracie. Tęsknimy za tobą wszyscy. Co się z tobą dzieje?
Następną wiadomość wyślę z... e... systemu Karath? Niby mają tam boję komunikacyjną. Zobaczymy.
Ściskam!
To zimno zaciskających się na jego sercu, lodowatych szponów sprawiło, że obudził się po raz drugi. Drgnął gwałtownie, otwierając oczy, którymi z początku niczego nie dostrzegł. W kajucie było ciemno, choć szybkie sprawdzenie omni-klucza potwierdziło, że minęło sześć godzin odkąd skończył się trzeci vid. Na urządzeniu nie było żadnych nowych wiadomości.
Śpiąca z nim niebieskowłosa nie odsunęła się ani na centymetr w ciągu nocy. Leżała praktycznie na jego poduszce, wtulona w jego szyję, oddychając miarowo póki jego nagłe wybudzenie nie sprawiło, że szybko zaczęła się dobudzać.
- Vex? - mruknęła cicho, poprawiając się w miejscu. Była rozgrzana, przez kołdrę i jego bliskość. Poza łóżkiem kajuta była chłodnym miejscem.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

23 wrz 2018, o 18:51

Przebudzenie przyszło powoli, z trudem przebijając się przez umysł otulony zmęczeniem i wciąż żałośnie chwytający się tych fragmentów snu, które mu pozostały. Kiedy tylko uchylił powieki, jego nieprzytomny wzrok padł na pościel obok siebie. Pustą, zaściełaną, zimną. Materiał prześcieradła zaszeleścił cicho, niosąc się echem po pokoju, gdy podparł się do pozycji siedzącej, opierając plecami o ścianę.
- Maya? - zapytał cicho, z trudem wydobywając głos z zaciśniętego gardła. Jego myśli płynęły wolno, chaotycznie, nie mogąc się skupić; jego wzrok prześlizgnął się po pomieszczeniu rozświetlonym przez złote promienie wschodzącego słońca, jakby oczekiwał że między długimi cieniami znajdzie niebieskowłosą biotyczkę. Czarne sylwetki broni rozwieszonej na ścianach tańczyły po meblach między bursztynowymi plamami światła, przesuwając się powoli w miarę z płynącym czasem, nadając pomieszczeniu dziwnego, żywego wrażenia. - Ets, gdzie jest Maya?
Coś zimnego zaciskało mu się na piersi i na karku, jakby jakaś ciężka łapa próbowała przygnieść go do ziemi. Jego mięśnie i stawy poruszały się z trudem, pokonując opór niezwykle gęstego powietrza, gdy pochylił się ku drugiej połowie łóżka, przesuwając dłonią po gładkiej pościeli. Była zimna, nie poruszona. Czy Maya już wstała? Czy wymknęła się, gdy tylko zamknął oczy i uciekła w przestrzeń kosmiczną żeby nigdy nie zostać przez niego znaleziona? Wkradająca się do serca panika utrudniała oddychanie bardziej niż gęste powietrze, naciskała na klatkę piersiową nie pozwalając jej się rozprężyć. Jak miał ją znaleźć mając do przeszukania całą czarną pustkę za iluminatorami statku? Każdą mgławicę, każdy system?
- Etsy? Gdzie jest Maya? Czy poszła spać do transportera?
To miało przecież sens, nie powinien się denerwować. Jego oddech zaczął się uspokajać, przynajmniej dopóki inna myśl nie przebiła się ponad wzburzone morze pozostałych. A może nigdy jej tutaj nie było? Może wczorajszy wieczór był tylko wytworem wyobraźni i zmęczonego umysłu? Snem z którego właśnie się przebudził?
Krótkie świecenie kontrolki omni-klucza zwróciło jego uwagę, odciągając ją od paniki i zmieszania rosnących w sercu. Oderwał dłoń od prześcieradła i spuścił nogi na posadzkę, ignorując tępy ból w sztywnych stawach i pulsowanie w łydkach. Grafitowy blask rozlał mu się po przedramieniu, gdy aktywował omni-klucz, mrużąc oczy przed jego światłem. Zegar na pulpicie pokazywał godzinę 4L:1Y5.
To dobrze. Nie spał tak długo jak myślał. W końcu tyle rzeczy było do zrobienia dzisiaj.
Marszcząc łuki brwiowe próbował rozszyfrować skrzynkę odbiorczą, ale jej kod tańczył mu przed oczami, zmieniał się, uzupełniał. Palce rozpisywały boleśnie powoli kolejne litery, ale te nie miały większego sensu. Dopiero jego SI przyszła mu z pomocą, jak zawsze. Z zadowoloną ulgą opuścił ramię, pozwalając znakom rozszyfrowywać się samym, a elektronicznym symbolom rozpadać bez pośpiechu. Jego wygaszacz ekranu - złote oko, utrzymywane przez czarne przewody w gąszczu wieloramiennych, błyszczących cząstek - zamrugało leniwie i rozmyło się, pozwalając mu w końcu zajrzeć do czekającej na niego wiadomości.
Słowa były trudne do odczytania, tak jak poprzednio linie kodu. Zbijały się ciasno ze sobą, żeby po chwili zamienić miejscami i uciekać pod jego spojrzeniem. Do myśli, zanurzonych w ciężkiej, oleistej cieszy, z trudem przebijało się ich znaczenie, ale na dźwięk głosu Maerii w jego sercu zagościła tęsknota i znajome ciepło. Kiedy ostatnio widział się ze swoją siostrą? Kiedy się uściskali i wymienili coś więcej niż kilka wiadomości między jego misjami?
Karath.
To jedno słowo spadło na niego z całym ciężarem gwiazdy rozpalającej system do którego się odnosiło. Poczuł że nie może zaczerpnąć powietrza, gdy lodowata panika zaczęła wbijać mu szpony w serce i w trzewia, gdy chłód wypełnił mu żyły. Coś dociskało jego klatkę piersiową, zaciskało palce na jego gardle, gdy wpatrywał się w wiadomość. Nie! Przecież nie mogła tam lecieć! Kto ich tam wysłał, dlaczego?! Musi ją ostrzec! Spróbował się poderwać z łóżka, ale ręce miał jak z drewna. Musi ich zatrzymać zanim wylecą! Zanim wlecą do Krwawego Morza i- Szarpnął się mocno, próbując przebić przez oleiste powietrze utrudniające mu poruszanie się i-
Drgnął gwałtownie i otworzył oczy, wracając do rzeczywistości, tym razem tej prawdziwej. W kajucie było niemal czarno, bo nie było słońca, które mogłoby ją rozświetlać, nie było dziennego cyklu do którego mogliby się dostosować. Nawet blask omni-kluczy, skrytych pod materiałem spodni, ledwo rzucał refleksy przez szczeliny między materiałem, a blatem biurka, tam gdzie ubranie nie zakryło ich całkowicie.
Z jego gardła wydostało się ciche westchnięcie, gdy spanikowany umysł w końcu zrozumiał gdzie się znajduje. Bliskość Mayi i gorąco jej ciała zakotwiczyło go z powrotem w kajucie, pozwalając przypomnieć sobie wydarzenia z wczorajszego wieczora. Zrozumieć co było prawdziwe, a co nie. Jego serce biło jak szalone, ale teraz stopniowo uspokajało swój bieg, gdy poczucie bezpieczeństwa wywołane ciepłem kobiety wzięło górę. Nie uciekła.
- Jestem tu - szepnął na jej senne pytanie, zbliżając usta do jej czoła i zostawiając pocałunek między rozrzuconymi włosami. Puścił na chwilę jej talię, żeby sięgnąć do swojego omni i uruchomić go na przygaszonym, nocnym trybie.
Zegar na pulpicie pokazywał godzinę 10:54. Wciąż był zsynchronizowany z lokalnym czasem Szanghaju.
Nie było żadnych nowych wiadomości.
Ulga, która towarzyszyła temu faktowi tylko trochę odsunęła zimną pustkę, która wciąż pozostała w jego sercu. Koszmar senny szybko opuszczał jego umysł, jak to zwykle z koszmarami bywało, ale nieprzyjemne wrażenie zawsze trwało dłużej niż wszystko inne. Wygasił holograficzne urządzenie i zsunął się z powrotem w ramiona biotyczki. Jego wzrok błądził po jej twarzy, gdy powoli wracała do rzeczywistości. Śpiąc, wydawała się taka spokojna, taka delikatna. Z jej twarzy znikały wszelkie troski, pozostawiając tylko tą samą niewinność, którą musiała skrywać głęboko pod warstwami wściekłości, bólu i strachu. Nawet blizny na jej policzku wydawały się wygładzać, blaknąć. Oparł głowę na poduszce, wpatrując się w ten widok i chłonąc go z uczuciem, pozwalając odsunąć na bok wszystkie inne, nieprzyjemne wspomnienia.
- Mówił ci już ktoś jaka jesteś piękna?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

23 wrz 2018, o 20:24

Jeśli nie zrobił tego wcześniej, Volyova sięgnęła do swojego omni-klucza, włączając światła - nie na maksymalny poziom, który wypaliłby im oczy przyzwyczajone do ciemności, ale odrobinę. Na tyle, by mogła widzieć więcej, a jej włosy przestały wydawać się czarne, przybierając zamiast tego granatowy kolor.
Wyglądała na wyspaną, choć skutki końca poprzedniej nocy odbijały się w jej spojrzeniu i lekko zmęczonych oczach. Nie przeszkadzało jej to w uśmiechnięciu się, gdy pocałował ją w czoło. Dobudzanie się trwało u niej chwilę - miała wystarczająco lekki sen, by przebudzić się gdy turianin się ruszył, ale był to raczej odruch bezwarunkowy, po którym i tak potrzebowała chwili na dojście do siebie.
Parsknęła śmiechem słysząc jego pytanie - głównie dlatego, że zdawała sobie sprawę z tego, jak wyglądała. Odruchowo odgarnęła część włosów z twarzy, choć splątane wydawały się przylegać do każdej powierzchni, koło której się znalazły. Rozrzucone częściowo po jego poduszce, częściowo pomiędzy dwiema, wydawały się żyć swoim życiem.
- Z rana? Uznajmy, że jesteś pierwszy - odparła z rozbawieniem, nachylając się, by móc go pocałować. Tak samo jak wcześniej, zanim zasnęli kilka godzin temu, tak teraz. Dobranoc i dzień dobry zawarte w jednym geście, którego żadne z nich nie musiało tłumaczyć.
Przez to, że jego przebudzenie nastało przed jej, nie była do końca pewna tego, czy coś się stało, czy po prostu chciał wyjść z łóżka, ruszyć się. Dopiero gdy pojawiło się światło, umożliwiając jej odwzajemnienie spojrzenia, dostrzegł w jej oczach obawę. Uniosła dłoń do jego twarzy, przesuwając kciukiem po policzku z cichym westchnieniem.
- Turianie to otwarte książki, pamiętasz? - uśmiechnęła się znowu, wspominając ich rozmowę z mesy. - Znowu wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.
Odgarnęła część kołdry z siebie, gdy zaczęło jej się robić zbyt gorąco i obróciła się na brzuch, opierając brodę i ramię o jego klatkę piersiową. Patrzyła na niego z góry, zamyślona, nie pozwalając, by świat zewnętrzny przedarł się do nich teraz. Jeszcze przez chwilę ten poranek był przedłużeniem wieczoru, który musiała kontemplować w głowie, mając odpowiedni dystans. Nie będąc wybuchową mieszanką emocji, tylko będąc zdolną do lepszej oceny. Ta mogłaby ją wypłoszyć z posłania, ale Mayi nigdzie się nie śpieszyło, przynajmniej teraz.
- Etsy pewnie skończyła z omni-kluczami - powiedziała cicho, wolną dłonią bezmyślnie błądząc po jego klatce piersiowej, kreśląc na niej niewidoczne znaki. - Trochę żałuję, że Skinner nie był lepszy w swojej robocie.
Uśmiechnęła się smutno, wiedząc, że jej uczucia w tej chwili były absurdalne. Potrzebowali tych informacji, potrzebowali wiedzieć, co mają robić dalej. Ale w łóżku ciężko myślało się o tym, co powinno, a co chciało się zrobić. Nie chciała go opuszczać, to było pewne.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

23 wrz 2018, o 21:48

Blady blask lamp zaczął odsuwać na bok ciemność, odkrywając przed światem krawędzie mebli i pojedyncze detale sypialni, a także ich samych. Zaspane oczy kobiety, zmierzwione włosy rozrzucone po poduszkach oraz po jego szyi, jej senny uśmiech gdy ją pocałował... Przez chwilę zastanawiał się jak wyglądała jej własna noc. Czy również nawiedziły ją koszmary i widmo okrętowej syreny, zagłuszającej cały rozsądek i zwiastującej huk ognia towarzyszący wchodzeniu spadającego statku w atmosferę? Czy może tego wieczora jego ramiona i uścisk uwolniły ją od tego losu, zapewniając chwilowy spokój i błogi sen?
- W takim razie pierwszy sukces dzisiejszego dnia mam już za sobą - mruknął w odpowiedzi, a kąciki jego ust wyczuwalnie uniosły się z zadowoleniem, gdy go pocałowała. Tęsknie odwzajemnił ten gest, pozwalając by wczoraj i dzisiaj na te kilka sekund zlały się jeszcze w jedno, by były ostatecznym potwierdzeniem, że ostatnie godziny były prawdziwe. Że nie przebudzi się po raz trzeci, żeby odkryć, że łóżko ponownie jest puste, a pościel zimna.
Jej zatroskane spojrzenie przywróciło go z powrotem na ziemię. Westchnął cicho i uniósł dłoń, przytrzymując jej własną przy swoim policzku. Jej ciepło było rzeczywiste, a dotyk uspokajający.
- Mm. Tylko dla czytających w myślach biotyków - odpowiedział, odwzajemniając jej smutny uśmiech. Kiedyś w pierwszym odruchu znowu zbyłby ją żartem, znowu zmieniłby temat. Ale teraz nawet gdyby chciał to zrobić, to widziała prawdę w jego oczach tak jak widział ją w jej. Ujął jej dłoń, odrywając od swojej twarzy i składając krótki pocałunek na jej palcach. - Zły sen. Ale dzięki tobie odchodzi w niepamięć.
Kiedy odsunęła pościel i obróciła się na brzuch, przesunął drugie ramię, rozprostowując zdrętwiałe od całonocnego bezruchu stawy. Gdy oparła brodę na jego klatce piersiowej, uśmiechnął się do niej lekko i sięgnął do splątanych kosmyków, odsuwając kilka z nich z jej twarzy. Zamyślenie w jej złotych tęczówkach pokrywało się częściowo z jego własną świadomością nieuchronnie zbliżającego się świata, którą uparcie spychał na dalszy plan. Też nie chciał wracać do rzeczywistości. Do pajęczyny utkanej przez nieznanego człowieka w sercu oddziałów linii B, do politycznych zagrywek na szczycie Cytadeli, do podążania za tropami i do walce z niemożliwym. Chłód pokoju oddzielonego od nich pościelą i rozgrzanym ciałem Mayi był tylko ułamkiem powodów dla których chciał zostać w łóżku przez kolejne kilkanaście godzin.
- Ja też - przyznał, odwzajemniając jej smutny uśmiech. Jego palce nieświadomie przesunęły się po jej plecach wzdłuż kręgosłupa, tak jak jej własne kreśliły niesprecyzowane symbole na jego płytkach. Delikatne wyładowanie statyczne, które strzeliło go po opuszkach, gdy mijał krąg L4 sprawiło, że drgnął nieznacznie, chociaż zaczynał się już do tego przyzwyczajać.
- Gdyby znalazła coś poważnego, pewnie by nas obudziła - zauważył po chwili, chociaż w jego głosie nie było pełnej pewności. Etsy była bardziej empatyczną istotą niż niejeden człowiek którego znał i nie zdziwiłby się, gdyby przekonała również Isis, żeby wstrzymały się z informacją o odpowiedziach, po to by ich podopieczni mieli więcej czasu dla siebie lub na odpoczynek.
Była też jeszcze szansa, że obydwa omni-klucze nie zawierały nic przydatnego. Że ich trop urwał się tu i teraz, stanowiąc koniec drogi na którą tak liczyli. Myśl, która zakradła się do jego umysłu wywołując nieprzyjemne uczucie w sercu, ale która od razu została siłą zagrzebana.
- Myślisz, że możemy zostać tu jeszcze przez chwilę? - mruknął zamiast tego, tonąc w złotych tęczówkach. - Na przykład z tydzień?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

24 wrz 2018, o 21:10

Rozświetlenie lamp dało im wiele. Nie tylko mogli widzieć się nawzajem, ale też wykonali krok w stronę opuszczenia łóżka - nawet jeśli żadne z nich teraz tego nie chciało. Spodnie dalej przykrywały omni-klucze, ale teraz były chociaż widoczne, tak jak wydobywający się spod materiału, pomarańczowy blask dwóch urządzeń jednocześnie. Rzeczywistość czekała za rogiem, ale korzystała z każdej okazji by wślizgnąć się do środka kajuty, przypomnieć o swojej obecności, doprosić jakiejś reakcji z ich strony. Obracając się na brzuch, Maya odwróciła się tyłem do urządzeń, tyłem do wyjścia i świateł. Nie potrzebowała przypomnienia, wolała skupić się na turianinie, koło którego leżała, przynajmniej jeszcze przez chwilę.
- Chcesz o tym porozmawiać? - spytała, odgarniając niebieskie włosy, które opadając na jej policzek jednocześnie przykryły część jego klatki piersiowej. Uśmiechnęła się lekko, czując dłoń przesuwającą się wzdłuż kręgosłupa. Tam, gdzie trafiała na bardziej czułe miejsca, wyczuwał lekkie drżenie.
Etsy się nie odzywała, dając im tyle prywatności, ile tylko potrzebowali - choć niewykluczone, że słuchała, czekając na bezpośrednie polecenie ze strony Viyo. Czy skończyła pracę, czy nie, nie dzieliła się z nimi informacją, pozwalając, by doszli do siebie w swoim tempie - wyjątkowo leniwym, gdy oboje leżeli w jednym łóżku. Gdyby nie Maya, Vex pewnie w tym czasie zdążyły wziąć prysznic i przygotować się na następny dzień wypełniony pracą, zamiast leżeć i z całej siły starając wyprzeć poranek z głowy.
- Khouri potrzebuje dojść do siebie. Ja muszę poleżeć tydzień w łóżku - odparła z uśmiechem błąkającym się po ustach. Wzruszyła lekko ramionami, gestem, który mówił sam za siebie. - Nie widzę innej opcji.
Nie widać po niej było obrażeń, których doznała wczoraj. Leżąc na brzuchu w jednej pozycji było jej wygodnie, a jednocześnie pościel ukrywała sińca, zakrywającego już jej cały prawy bok, nabierającego niezdrowego, fioletowego koloru.
Rozpoznał, gdy jej myśli wreszcie powędrowały ku temu, co ich czekało. Jej wzrok nieco pociemniał, a uśmiech zbladł. Cała determinacja, którą wybudowała wściekając się na Reeda, teraz uleciała, pozostawiając chęć zostania w ciepłej kołdrze, w turiańskich ramionach, w chwili obecnej.
- Muszę naprawić pancerz - westchnęła, przesuwając dłonią po jego klatce piersiowej, odgarniając niebieskiego włosa, który znalazł tam swoje miejsce. - Wziąć prysznic. Zjeść śniadanie. Wypić kawę.
Jęknęła z zawodem, wyciągając spod głowy rękę, którą się podpierała, kładąc w miejscu podbródka policzek i przysuwając się, by korzystanie z Viyo jako poduszki było nieco bardziej komfortowe.
- Praca na etat jest ciężka, wiesz? - zażartowała, obracając głowę w jego kierunku, choć leżąc na jego klatce piersiowej spoglądanie mu w oczy było wymagającym zadaniem.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

24 wrz 2018, o 22:19

Pytanie Mayi sprawiło, że przeniósł wzrok na sufit, przez chwilę błądząc nim po przydymionych lampach oraz wzmocnieniach konstrukcji poszycia okrętu, przecinających go niczym stalowe żebra, chociaż nadal elegancko wkomponowanych w architekturę kajuty. Sen przeciekał mu przez palce, rozpadał pod dotykiem myśli i ulatniał z każdą kolejną minutą, jak to miały w zwyczaju sny, ale wiele fragmentów wciąż pozostawało boleśnie wyraźnych.
- Obudziłem się sam, w pustym łóżku - powiedział w końcu, uśmiechając się do niej trochę posępnie. - Nie wiedziałem czy już wstałaś, czy tylko mi się przyśniłaś. A potem dostałem wiadomość od mojej siostry, o tym że... wygrała wycieczkę. Na Karath, do Rdzawego Morza. - Strzępki wspomnień znikały, kruszejąc im mocniej próbował sobie coś przypomnieć, ale tego nadal nie potrafił zapomnieć. Zimne uczucie w klatce piersiowej i brak oddechu obudziły go skuteczniej niż zrobiłby to jakikolwiek budzik, teraz jednak pozostawiły po sobie tylko nieprzyjemne echo. Westchnął cicho i uniósł dłoń do twarzy, zamykając na chwilę oczy i pocierając palcami powieki.
- Często śnią mi się podobne rzeczy. Na AZ-99 w jednej z klatek była młoda turianka, która... - urwał, gdy chłód zaczął wypierać ciepło łóżka i leżącej na nim kobiety. Z jego gardła ponownie wydostało się westchnięcie, tym razem jednak zrezygnowane, gdy zorientował się dokąd prowadzi ta droga. Świadomie zepchnął myśli z powrotem na dno swojego umysłu, w to samo miejsce w którym skrzętnie upchnął rzeczywistość zerkającą zza progu, po czym zamknął za nimi klapę w podłodze, postawił na niej ciężką skrzynię i sam usiadł na niej zdeterminowany. - Ale teraz to Reed. Dobrał się do mojej głowy, sprawił że znowu zacząłem myśleć o rodzinie - mruknął. Trzeciemu westchnięciu towarzyszył krótki pocałunek na czubku jej głowy, jego kotwica z powrotem w rzeczywistości. Tej lepszej. - A ty? Dobrze spałaś?
Łaskotanie błękitnych włosów na klatce piersiowej i ciepło przylegającej do niego kobiety były tym na czym zdecydował się skupić w przeciwieństwie do ponurych tematów. Przesuwał leniwie palcami wzdłuż jej pleców, badając każdy kolejny krąg ukryty pod bladą skórą i przyglądając się gęsiej skórce, która pojawiała się na jej ramionach niekoniecznie z powodu chłodu kajuty.
- To postanowione - odparł, śmiejąc się cicho. Maya w pewnym sensie miała na niego zły wpływ - nie tylko przez rzeczy, które byłby gotowy zrobić dla jej bezpieczeństwa lub wolności, ale również ze względu na efektywność pracy. Nie pamiętał kiedy ostatnim razem wylegiwał się w łóżku dłużej niż to konieczne; pobudka ze snu zwykle wiązała się z gorącym prysznicem, który miał odgonić nocne mary, szybkim ubraniem się i kawą w mesie, której towarzyszyło oglądanie prasy na ekranach zawieszonych nad stołem lub przeglądanie danych na omni-kluczu. Teraz żadna z tych rzeczy nie brzmiała nawet odrobinę interesująco, nawet jeżeli w końcu musieli zacząć nad nimi myśleć.
- Mam wprawę w naprawianiu swojego. Pomogę ci - zaproponował, gdy wspomniała pancerz. Odgarnął palcem kilka niesfornych kosmyków z jej ramienia, a na jego ustach po chwili pojawił się psotny uśmiech. - W każdej z tych rzeczy.
Objął ją ramieniem, a gdy oparła policzek na jego klatce piersiowej i podniosła na niego wzrok, zaśmiał się po jej słowach. Uniósł nieznacznie głowę znad poduszki, żeby móc widzieć jej żartobliwe spojrzenie, sam odwzajemniając go uśmiechem.
- Mm. Strasznie - przyznał. - Ale dzięki temu będziesz mogła sobie wpisać bohaterkę galaktyki do CV. I... nie wiem, asystentkę Widma? - dodał z zaczepnym błyskiem w oku.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

25 wrz 2018, o 18:58

Zmarszczyła brwi słysząc to, co odwiedziło go w nocnych koszmarach. Biorąc pod uwagę wszystko co przeszła przez ostatni rok, sama musiała przez to przejść. Ponure myśli, które zwykło się chować za maską uśmiechu i żartów, a nawet skrajnego dystansu i udawanej obojętności, zwykły wracać w ciemnościach. Zakradały się do pościeli do potwory, których każde dziecko spodziewało się pod łóżkiem lub w szafie, a które tak naprawdę żyły wewnątrz głowy, schowane w cieniu. Czekające na moment zwątpienia i słabości by wstąpić w krąg światła, przypominając o swoje obecności.
- Życie nigdy nie układa się po twojej myśli - odparła po chwili, ignorując jego pytanie z początku. - Lubię myśleć, że tak samo jest ze snami. I żadne z nich się nie spełniają - uśmiechnęła się, podobnie jak on. Z dozą smutku w tym wyrazie, który szybko zamaskowało ziewnięcie. Przeciągnęła się lekko, dopiero wtedy napotykając przeszkodę w postaci uszkodzonego żebra. Jej skrzywienie trwało tylko chwilę.
- Zadziwiająco tak.
Pomimo słodko gorzkiego zakończenia ich dnia, wyglądała na zadowoloną ze swoich sześciu, przespanych godzin, do czego obecność turianina musiała się przyłożyć w znacznym stopniu. Teraz, słysząc o jego mało przyjemnej nocy, objęła go ramieniem, chcąc zrekompensować niemiły posmak jaki zostawiały koszmary swoją obecnością.
Złe sny, choć mijały, pozostawiały po sobie paskudny ślad. Taki, który na ogół niszczył poranki, spędzane w podłej atmosferze. Coś zawsze było nie tak, jakby część siebie pozostawiało się w pierzynie, zamkniętą w labiryncie myśli i strachów, niepełnym wychodząc z łóżka.
Budzenie się w dwójkę nigdy nie było optymalne, jeżeli nikomu nie śpieszyło się do wyjścia. Obietnica zostania w kajucie była kusząca, może nawet bardziej przez świadomość tego, jak bardzo była niepoprawna. Jego słowa szybko przywróciły na jej usta szelmowski uśmiech. Znajomy, ten sam, którym obdarzyła go w Hexie, lecz wzbogacony o znacznie więcej. Zniknęła z niego nieufność, pojawiło się przywiązanie.
- Czyżby? - mruknęła, nachylając się, by go pocałować, zanim nie rzucił ostatniej ze swoich uwag.
Prychnęła, chowając rozbawienie pod fasadą oburzenia. Podniosła się lekko, zsuwając częściowo zakrywającą jej plecy kołdrę.
- Kolejny żarcik o byciu kapitanem? - spytała z przebiegłym uśmiechem, sięgając ręką do swojej poduszki. - Wiesz, na filmach zawsze zabijają poduszkami ludzi w szpitalach. Zauważyłeś?
Złapała własną obiema dłońmi, kładąc na jego klatce piersiowej i opierając na niej podbródek, z niebezpiecznym błyskiem w oczach spoglądając na niego z góry.
- Zawsze się zastanawiałam czy to naprawdę działa.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

25 wrz 2018, o 19:45

- Kto by pomyślał, że lekarstwem na złe sny będzie turiański termofor? – mruknął z uśmiechem, chętnie chowając go w nadchodzącym pocałunku. Wspomnienia koszmarów blakły i znikały, rekompensowane przez bliskość oraz czułe objęcie ramienia niebieskowłosej, pozostawiając po sobie jednak coś z tylu głowy, nieprzyjemną świadomość potencjalności obrazów oglądanych w nocy, chropowaty ślad na gładkiej powierzchni wyczuwalny ilekroć prześlizgnęły się po nim myśli. Sam poczuł jednak cień zadowolenia, że biotyczka dostała swoją spokojną noc, coś z czym miała problem od swojej pierwszej ucieczki z AZ-102. Własny koszmar był niewielką za to ceną.
- Mhm. W końcu jesteś poważnie ranna i lekarz zalecił ci odpoczynek. Przecież nie możesz się przemęczać, muszę ci pomóc – odparł przewrotnie, uśmiechając się półgębkiem. Wyciągnął szyję, tęsknie zbliżając usta do jej ust, gdy zaczęła się nachylać; gdy niespodziewanie się odsunęła, z jego gardła wydobył się mimowolny jęk zawodu.
Ich relacje na poziomie załogi okrętu były w najlepszym wypadku niesprecyzowane. Sam był jego kapitanem, bo tego wymagały oficjalne dokumenty podrobione przez Etsy, ale kim byłaby ona, gdyby udało im się oczyścić ją z zarzutów i dostać zgodę od Rady? Zastępcą? Wsparciem? Żaden z wyimaginowanych tytułów nie był w stanie opisać tego czym była. Temat na przyszłość, prawdopodobnie dużo weselszy od tego co miało ich czytać.
- Na tych samych filmach, w których robią z nich improwizowane tłumiki? – Jego spojrzenie przesunęło się po jej poduszce, a sam się zaśmiał. Arcydzieło sztuki medialnej, które wspólnie oglądali – czy raczej próbowali oglądać przez pierwsze kilkanaście minut – poprzedniego wieczora zdecydowanie należałoby do gatunku, w którym ludzie ginęli w szpitalach pod naporem miękkiej poduszki. Może w Fantomowym Złodzieju 3, jeżeli galaktyka doczekała się jego ekranizacji.
Jego dłonie przesunęły się z jej pleców niżej, a potem zatrzymując się na biodrach, gdy przekrzywił zaczepnie głowę.
No nie wiem. Myślisz, że byś mi dała radę, Volyova?
Nie, wspólne wstawanie zdecydowanie nie było optymalne, ale było nieporównanie bardziej przyjemne. Myśl o tym, że Khouri i Dubois mogą już czekać po drugiej stronie komunikatora albo wręcz omawiać następne kroki z obiema SI, była w jakiś sposób… nietypowa. Nie potrafił przeprocesować tego wrażenia, gdy z jednej strony wiedział, że powinien mieć poczucie winy w spowolnianiu śledztwa i być może narażaniu go na utratę śladów, ale z drugiej, wpatrując się w złote tęczówki i szelmowski uśmiech nad swoją twarzą, nawet nie mógł się tym przejmować.
- A co jak ja spróbuję cię utopić w ramach zemsty? – dodał wyzywająco, czemu jednak przeczył rozbawiony błysk w oku. Podniósł się nieco na łokciach, próbując sięgnąć do kolejnego pocałunku, ale bezskutecznie przez pierzastą ścianę między nimi.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”