Zdjęła kwiat z uda, dołączając go do reszty w wazonie po krótkich oględzinach. Bukiet ożywiał nieco surową, choć elegancką mesę, stanowiąc jakiś naturalny element na pokładzie statku, inny niż obrazy pól i rzek ukazywane w jednym z materiałów nad ich głowami.
Uniosła brew w górę, patrząc na niego przez dłuższą chwilę, ale jego słowa wywołały w niej krótki śmiech. Pokręciła głową, z udawanym politowaniem, jednocześnie obracając się w krześle. Usiadła w lustrzanej pozycji do niego, opierając ramię o szczyt siedzenia.
- Im więcej pijesz tym bardziej cierpią na tym twoje komplementy - zauważyła, niemal automatycznie, wspominając o piciu, sięgając do swojej szklanki, choć zatrzymując się w ostatniej chwili z niewypowiedzianą myślą. Jej wylewność też rosła w miarę, gdy poziom tequili się zmniejszał, z czego musiała w tej chwili zdać sobie sprawę.
Odchrząknęła, upijając mniejszy łyk. Gdy temat dotyczył jej, jej wzrok chętniej błądził po czymś innym niż rozmówca, lub zasnuwał się oparami wspomnień, do których uciekała świadomością niebieskowłosa. Przejechała dłonią po twarzy, przecierając zmęczone oczy, które w miarę, jak upływał wieczór, wydawały się coraz bardziej zdradzać jej samopoczucie.
- Nie - zaprzeczyła. - Gdy zaczynałam studiować, największym wyczynem dla mnie było rzucenie miską bez dotykania jej.
Uśmiechnęła się do swoich myśli, obserwując go kątem oka znad krawędzi szklanki, połyskującej odbitym światłem z ekranów podobnie, jak jeden, samotny fragment rozbitego szkła leżący na ziemi, przykuwający uwagę z odpowiedniej perspektywy siedzącego.
- Wydajesz się być naprawdę z nimi zżyty - zauważyła przytomnie po krótkiej chwili zastanowienia, wtrącając się między jego zdania. - Nie wyobrażam sobie mieć rodziny wojskowych - uśmiechnęła się, powoli sącząc alkohol ze szklanki.
Jeden z ekranów ponad ich głowami zmienił widok na obraz ze stacji unoszącej się na orbicie Nos Astry. Z przestrzeni kosmicznej, Nos Astra była jasnym punktem na ciemnej półkuli, stworzonym z miliona świateł nocnego miasta. Illium obracało się leniwie, w niedostrzegalnym wręcz ruchu, a jedynym, co zakłócało stoicki obraz, były wirujące chmury, przykrywające część powierzchni.
- Musiałeś mu się bardzo podobać jako podwładny - odparła sarkastycznie, wspierając brodę na pięści. Teraz, gdy mówił o sobie, obserwowała go otwarcie, przyglądając się płytkom na twarzy, bliźnie i przykuwającym najbardziej uwagę, czerwonemu tatuażowi. - Podejrzewam, że Hierarchia jest jeszcze bardziej rygorystyczna niż Przymierze. Nie przeszkadzało to wam w awansie?
Nie mogła oprzeć się uśmiechowi, gdy mówił o wakacjach. Nie był on jednak w pełni szczery - wakacje i odpoczynek były czymś odległym, nawet teraz, gdy pozornie jej vendetta dotarła do jakiegoś końcowego punktu. Nic nie powstrzymywało Volyovą przed zabraniem się z Illium i poleceniu w jakieś spokojne, pogodne miejsce, gdzie największym jej zmartwieniem byłyby kończące się drinki z palemkami. Nic poza drzemiącą w jej sercu potrzebą posiadania w swoim życiu celu, której nie wypełniła zemsta na byłym towarzyszu broni.
- Mam wrażenie, że ostatnie wakacje miałam dwa lata temu - odpowiedziała, zgadzając się z nim w tej kwestii. Westchnęła lekko, zakręcając trzymanym naczyniem nieco zbyt mocno, co wywołało plusk znajdującego się wewnątrz płynu.
- Lubię statki, częściowo z tych powodów, co ty - dodała, wracając do jego ostatniego pytania. - Ale nie wszystkie. Życie na większych przypomina funkcjonowanie na stacji kosmicznej. Pancerniki to latające miasta.