Przez uderzenie serca przyglądała mu się dalej, póki nie padło stwierdzenie, nie pytanie. Zareagowała na nie lekkim drgnięciem ramion, uśmiechem, w którym widoczny był dystans. Ten sam, do którego wcześniej przywykł, a do którego ciężko było wrócić gdy przed chwilą tuliła się do niego mamrocząc głupoty. Wróciła do niej pewna powaga, inna perspektywa. Tak radziła sobie z emocjami, spychając je w dal, podchodząc do ważnych rzeczy pragmatycznie, a do mniej istotnych wybuchowo. Negatywne uczucia były prostsze do przeprocesowania.
- To nie takie proste - odparła zdawkowo, jednocześnie, poniekąd, przyznając mu rację, a poniekąd się z nim nie zgadzając. Ogólniki były jej specjalnością gdy tego chciała.
Sięgnęła po butelkę, słuchając go z zainteresowaniem. Wcześniej zwolniła, więc tequili wciąż została w środku połowa, a chatti ubyło nieco więcej z jego porcji.
- Mitologia - mruknęła z zadowoleniem, choć nie wydawała się wiedzieć wiele na temat, na który mówił. Przez chwilę zastanawiała się nad sensem wypowiadanych przez niego zdań, szukając w głowie odpowiedników, wiedzy ze szkoły, czegokolwiek, co cofnęłoby ją o setki lat w tył, do czasów, gdy wierzono w panią Fortuny. - Jeżeli ma cokolwiek wspólnego z kołem fortuny to może nie być dla ciebie dobra informacja - dodała z lekkim rozbawieniem, pociągając łyk alkoholu. Oparła butelkę o swoje udo, poprawiając się w miejscu na jego kolanach.
- Lubisz swoje odcienie szarości, prawda? - zagadnęła, uśmiechając się nieco szerzej. - We wszystkim. Także w tym. Nie ma A ani B, tylko prawda jest po środku.
Sama mu kiedyś odpowiedziała, że wśród odcieni szarości jeden jest zawsze jaśniejszy od drugiego. Jej poglądy było nieco inne, ale z ciekawością pytała go o jego zamiast opowiadać o sobie. Zbierała informacje, trawiła. Może też postanowiła sobie, że sprawdzi to w extranecie, jak on Cordovę.
- Brzmi prawdziwie - poprawiła go, spoglądając na etykietę na butelce. - Bo chodzi. Z akceptacją tego przychodzi spokój. Przynajmniej przyszedł dla mnie.
Wzruszyła ramionami, znów, orientując się chyba jak mocno zmienił się jej nastrój w przeciągu kilku minut. Uśmiechnęła się przepraszająco, nawet jeśli jej wzrok, zakotwiczony w rzeczywistości, pozostał takim samym, jakim stał się zupełnie nagle.
- Moja matka jest... uduchowiona. Chyba można to tak nazwać. Nie chodzi o konkretną religię, tylko poglądy na życie - wytłumaczyła, upijając kolejny łyk tequili. - Spodobałaby jej się twoja opowieść o Pani Fortunie.