Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Arae

19 sty 2018, o 10:45

Wiadomość od Mayi nie była zbyt zaskakująca. Nasłanie zabójców przez Virię musiało być równoważne z polaniem rozżarzonych, tlących się ogników złości kobiety paliwem rakietowym, które ponownie roznieciło jej wściekłość do rozmiarów zdolnych spopielić wszystko na jej drodze. Turianin wygasił omni-klucz i oparł czoło z powrotem o ścianę prysznicu, wbijając wzrok w jasne płyty .
Miał wrażenie, że nie dało się nudzić w towarzystwie niebieskowłosej.
Duma Virii była tym, co ostatecznie miało przyczynić się do jego śmierci. Widział pogrom jaki zrobiła kobieta i do czego przyczynił się Widmo, a jednak postanowił ponownie wsadzić kij w mrowisko, szturchnąć śpiącą bestią ostrym końcem. Może nie zrozumiał w pełni konsekwencji, które mu groziły w przypadku porażki zabójców, a może po prostu o to nie dbał, przyzwyczajony do tego, że wszystko idzie po jego myśli. Na pewnym etapie władza oślepiała, a Viria znalazł się wystarczająco wysoko, by załatwiać swoje sprawy pieniędzmi, przysługami lub groźbami.
Żadne z tych rozwiązań nie było skuteczny w przypadku jego lub Volyovej.
Ciepła woda rozluźniała mięsnie spięte do granic wytrzymałości, działając bez udziału znieczulonego ciała. Energia nabyta po ośmiogodzinnym śnie zniknęła, wypłukana skutecznie przez adrenalinę i teraz Widmu pozostało tylko to jedno lekarstwo na odrętwienie i ponownie obolałe ciało.
- Nie. Odpowiednia ilość kredytów i to Viria zostanie przedstawiony jako ofiara naszej napaści - mruknął, zgadzając się z Etsy. Nie mieli materialnych dowodów na ich obecność w klubie, ale wystarczyłaby odpowiednia ilość zeznań naocznych świadków - prawdziwych lub podstawionych - i Viyo nabawiłby się kolejnej migreny i nienawiści do tutejszej linii prawa, próbując to wykręcić.
Zakładając, że nie zasłoniłby się immunitetem Widma i nie pokazał władzom środkowego palca w nagłym ataku braku cierpliwości. Wysłuchanie reprymendy od Rady mogło nie być tego warte. - Załatwimy to sami. Metodą Volyovej, jak będzie trzeba.
Sięgnął do kranu i wyłączył strumień wody, wychodząc niechętnie spod prysznica. Częściowy paraliż nie ustąpił, ale jego dłoni i ciała nie barwiła już przynajmniej błękitna, lepka krew. Biały opatrunek odcinał się wyraźnie na tle ciemnych łusek, szczelnie skrywając rzeczywiste rozmiary rany, która teraz wydawała się mała i wręcz nieznacząca. Viyo musnął palcami jego gładką powierzchnię, wyczuwając pod nim delikatne zgrubienie. Jednak parę centymetrów w górę lub w bok...
Kiedyś jego szczęście się skończy.
Owinął się ręcznikiem i wyszedł z łazienki, przechodząc do swojej kajuty. Wciąż czuł się usztywniony, a po jego ruchach nawet ślepy by się dopatrzył, że coś jest nie tak, ale nie mógł narzekać. Ostatecznie wciąż miał mały zapas medi-żelu, który podtrzyma go w pionie na czas nadchodzącej misji. Coś, czego jednak jego elektroniczna towarzyszka z pewnością nie będzie pochwalać.
Zdrętwiałymi ruchami ubrał się w świeże, jasne spodnie i rozpinaną koszulę z długimi rękawami, którą jednak zostawił otwartą na najbliższy czas, darując sobie walkę z guzikami. Osłabienie organizmu dawało o sobie znać, ale akurat za to mógł winić tylko siebie. W przypływie adrenaliny zapomniał wczoraj o najważniejszym, podtrzymując ciało tylko na witaminowych sokach i czystej woli. Teraz za to płacił. Kolejny kwadrans spędził w mesie, podgrzewając sobie dwie poracje hermetycznie zapakowanego dania, złożonego z posiłku bogatego w najważniejsze wartości odżywcze - nawet jeżeli nie w wyborny smak.
Następny punkt na liście - zamówić jakieś normalne jedzenie i książkę kucharską. W przestrzeni kosmicznej nie było to możliwe, ale na Nos Astrze większość restauracji chętnie dowiozłaby do niego posiłek. Coś, na co jednak nie chciał na razie czekać, a co zostawił jednak ku pamięci na wieczór.
Jedzenie podniosło mu nieco poziom energii, a czas sprawił, że znieczulenie stopniowo zaczęło schodzić z jego organizmu, pozostawiając po sobie nieprzyjemne mrowienie, wrażenie ciągnięcia przy każdym ruchu tułowiem, a także odległe echo lekkiego bólu. Gdy po czterdziestu minutach Etsy powiadomiła go o nadejściu kwiaciarki - tym razem prawdziwej - Viyo odebrał bukiet niezapominajek z jedną dłonią praktycznie na aktywatorze omni-ostrza, błądząc czujnym spojrzeniem po niewinnej kobiecie, a potem po odległym hangarze doku. Zabójczyni mogła nie być jedyna, coś czego nie zamierzał już zlekceważyć.
- Jeszcze nie wiem. Chyba wstawić do jakiegoś wazonu - odpowiedział na pytanie SI, gdy za jego plecami ponownie zamknęły się drzwi śluzy. Przyjrzał się kwiatom w swojej dłoni i powąchał je ostrożnie; jeżeli została dostarczona mu trująca wersja i po raz drugi będzie umierał na progu, tym razem z powodu szkodliwego pyłku w płucach, to może na to sobie zasłużył...
Cofnął głowę i potarł łaskoczący nos, po czym ruszył z powrotem do mesy. Aktywował monitory, przełączając je na lokalne wiadomości, po czym wyciągnął z szafy coś co było zbliżone do wazonu - a najpewniej było jedną z wysokich szklanek - i wsadził kwiaty do środka, stawiając je na blacie. Niebieska korona drobnych kwiatków niezbyt ubarwiała stół zawalony pancerzem, więc Widmo z westchnięciem zabrało się za sprzątanie sprzętu z powrotem do swojej kajuty.
- A potem wykorzystać jako element uspokojenia Volyovej, gdy znowu zacznie się gotować - dodał, odstawiając karabin Bryanta u nóg łóżka. - Nawet jeżeli będę musiał to zrobić poprzez wepchnięcie jej ich do gardła. Mówiłaś, że są jadalne, tak?
Po paru minutach przeniósł się do kokpitu i usiadł w fotelu, wybierając wygodniejsze miejsce na odpoczynek niż krzesła mesy. Rana ciągnęła niemiłosiernie, a sztywność obolałych żeber nie ustąpiła, ale praca miała szansę na złagodzenie tych efektów. Aktywowany omni-klucz wywołał na jeden z wyświetlaczy obraz posiadłości Orena Virii oraz samej wyspy, a Widmo zagłębił się w planowanie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

19 sty 2018, o 11:39

Etsy nie naciskała na udanie się ze sprawą mafioza do władz. Znała Vexa już na tyle, by wiedzieć, że jego metody, często omijające politykę, działały. Oren Viria właśnie stracił szefa swojej ochrony, a jego klub został zrujnowany. Spróbował zapłacić za swoją zemstę, czy raczej ugodzenie w jego dumę, choć teraz się bunkrował, bojąc odpowiedzi ze strony swoich niedoszłych ofiar. Jego wysepka była mała i sztuczna - platforma utworzona na wodzie, z pokaźną willą i prostokątnym basenem, zaprojektowanym tak, by przypominał oczko wodne. Samo dotarcie na miejsce nie byłoby proste, gdyż znajdowała się kilometr od najbliższego brzegu czy budynków.
Nawet strzelec dzierżący karabin snajperski mógł mieć z tym problem, szczególnie przy tak porywistym wietrze, jaki przemykał między uliczkami Nos Astry w tej chwili.
Jedzenie dodało mu sił, choć też chwilowo wzmogło uczucie zmęczenia wywołane nagłym podniesieniem poziomu cukru w organizmie. Kwiaty czy sprzątanie kajuty działały zbawiennie, zajmując czymś jego ręce, odwracając myśli od rwania w boku i kolejnej, nadciągającej potyczki.
- W kajucie Carie był wazon - odparła SI. Końce łodyg bukietu były wilgotne od wody, w której trzymane były kwiaty, nim nie zostały złożone przez którąś kwiaciarkę w oszczędnie udekorowany prezent. Kwiaty przewiązane były fioletową, ozdobną wstążką, trzymając się razem nawet gdy pozbył się fioletowego papieru.
Kajuta byłej pilot Elpis pozostała w mniej więcej takim samym stanie, w jakim widział ją po raz ostatni. Część szafek wciąż była otwarta po złodziejskim incydencie niedoszłego nabywcy statku, ale w jednej znalazł biały, metalowy wazon z szklanym paskiem idącym wzdłuż po dwóch stronach walca.
- Nie sądzę, żeby miało to w czymś pomóc - odrzekła lakonicznie sztuczna inteligencja na sugestię wepchnięcia kwiatów do gardła wściekłej kobiecie. - Ale może docenić kolor kwiatów.
Ekwipunek Viyo widział już wiele walk, za wyjątkiem części elementów pancerza, dla których strzelanina w klubie była chrztem bojowym. Niektóre rysy pozostawił na nim specjalnie, a inne były tak drobne, że umknęły jego zmęczonemu spojrzeniu dziesięć godzin temu i dostrzegał je dopiero teraz, chowając poszczególne części. Po piętnastu minutach biurko było już czyste, a sprzęt upchany po szafkach, które miał do dyspozycji.
- Masz gościa.
Dla odmiany to nie asari stanęła przed śluzą Elpis tym razem, choć jej głowa też owiana była niebieskim kolorem. Etsy nieco się pośpieszyła, otwierając jej drzwi gdy turiańska dłoń dopiero uniosła się do góry, by sięgnąć do panelu.
- Widzę, że Viria cię nie dopadł - wypaliła od razu, przestępując przez próg śluzy bez względu na to, czy zaprosił ją do środka czy nie. Wyminęła go w przejściu, obracając się w jego stronę dopiero po wyjściu z korytarza, od którego ścian odbił się echem stukot uderzających o podłogę, niskich obcasów.
Jej włosy były wilgotne i poskręcane, od deszczu lub niedawno wziętego prysznica. Z twarzy zniknęły ślady krwi, przywracając blask miodowym oczom gdy tylko zniknęło z nich zmęczenie. - Ze mną próbował już trzeci raz. Zawsze myślałam, że to Bryant, nie on.
Uśmiechnęła się lekko, wyciągając dłoń z kieszeni dłuższego płaszcza, którego nie zdejmowała pomimo wejścia do środka. Zgarnęła część potarganych przez wiatr włosów i zgarnęła je za ucho, rozglądając się po wnętrzu statku ze znacznie większym zainteresowaniem niż gdy weszła do niego poprzednim razem, zbyt wyczerpana, by otoczenie robiło jej jakąkolwiek różnicę.
Ostatnio zmieniony 19 sty 2018, o 17:50 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

19 sty 2018, o 17:39

Pomimo czasu, który spędził na jej pokładzie, Elpis wciąż miała przed nim swoje drobne tajemnice. Zgodnie z sugestią SI, ruszył w stronę kajuty Carie, po drodze zdejmując purpurowy papier otaczający łodyżki i wyrzucając go do kosza na śmieci w mesie; drobne kwiatki pachniały delikatnie i słodko, wprowadzając na korytarz okrętu odrobinę świeżości i odsuwając na bok neutralną woń niemal sterylnego wnętrza. W kroplach wody, które lśniły na łodyżkach i liściach, odbijały się jasne światła mijane na korytarzu.
- Musisz mi kiedyś opowiedzieć jaka była - powiedział do swojej towarzyszki, gdy stanął w progu kajuty należącej niegdyś do poprzedniej pilotki Elpis. Jego wzrok przesunął się po wnętrzu pomieszczenia, którego niemal nie ruszył od ostatniego razu. Rzeczy z pozostałych pokoi załogi uprzątnął i przeniósł w pudłach do ładowni, ale do tej jednej nigdy nie mógł się zabrać. Może dlatego, że Carie była jedyną pasażerką Elpis, którą spotkał osobiście.
Nawet jeżeli była wtedy martwa od dłuższego czasu, porzucona we wnętrzu kapsuły z dziurą ziejącą w klatce piersiowej i pustymi oczami wbitymi w sufit.
- Tayley - dodał, wchodząc do środka kajuty. Jedną ręką delikatnie trzymał bukiet kwiatów jakby były stworzone ze szkła, uważając by ich nie uszkodzić, a drugą przejrzał kolejne szafki; gdy w jednej znalazł wąski wazon, wyciągnął go pod światło lamp i wsunął do środka niebieskie kwiatki. Dopiero, gdy ocenił swoje dzieło, po raz kolejny obrzucił spojrzeniem wnętrze kajuty pilotki.
Ciekawe co powiedziałaby o nowym właścicielu Elpis. Czy byłaby wściekła? Zdegustowana? A może uważałaby, że trafił w dobre ręce, skoro sama pozwoliła odlecieć uciekającej Tanyi i Tiberiusowi, prawdopodobnie przypłacając to życiem?
Wycofał się z pomieszczenia i pozwolił Etsy zasunąć drzwi za swoimi plecami.
- I smak też. Nie wiemy tego - podsunął swojej towarzyszce, gdy wracał do mesy, by napełnić wazon wodą i postawić go na środku stołu nim zabrał się za sprzątanie pancerza.
Kiedy Maya pojawiła się ponownie pod Elpis, Widmo wygasił omni-klucz i podniósł się z fotela w kokpicie, przechodząc do mesy. Drzwi otworzyły się jeszcze nim zdążył nacisnąć panel, sugerując że Etsy również postanowiła odrobinę zaufać kobiecie, nawet jeżeli ta wciąż stanowiła dla nich pewną niewiadomą. Na widok niebieskowłosej turianin uśmiechnął się krótko, po czym odsunął się na bok, żeby wpuścić ją do środka.
Lub nie zostać stratowanym, gdy sama prawie przecisnęła się obok niego.
- Nie żeby nie próbował - powiedział, poklepując się delikatnie po rannym boku, ale czysto symbolicznie. Wciąż poruszał się sztywno, chociaż znieczulenie zeszło z niego już paręnaście minut temu; obolałe mięśnie dawały się jednak we znaki szczególnie w momentach, gdy się obracał lub po coś sięgał.
Stuknął dłonią o panel, zamykając śluzę za ich plecami.
- Widać chowa urazę za naszą wizytę w jego klubie - rzucił, ruszając na korytarz za kobietą. Wskazał ręką w stronę mesy, zapraszając ją w tamtym kierunku. - I za twoje wszystkie poprzednie. Na chwilę obecną zabunkrował się w swojej posiadłości na wyspie i raczej nie przyjmuje gości - dodał kąśliwie.
- Kogo do ciebie przysłał?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

19 sty 2018, o 22:28

Wyświetl wiadomość pozafabularną Carie Tayley była jedną z tajemnic, do których droga prowadziła bezpośrednio przez SI. Prawdopodobnie kamery monitoringu mogły pokazać turianinowi jakiś czas z życia poprzedniej załogi, o ile zapisy sięgały tak daleko - tak jak pokazały mu dwójkę zbiegów, przeżywających swoje ostatnie, tragiczne chwile. Etsy nie mówiła wiele na ten temat, lecz jej skrytość równie dobrze mogła wynikać z faktu nie bycia pytanym. Jako SI, jej konkretność potwierdzała stereotyp.
- Bardzo ją lubiłam - odparła, ukazując swoją bardziej ludzką naturę. Mogła opisać jej charakter lub wygląd, zamiast tego podjęła wątek własnego podejścia do niej. - I tęsknię, tak jak tęskniłabym za tobą.
Nauczona nowego sformułowania nie mogła w pełni być pewna czy to, co czuje, potwierdza definicję tęsknoty, którą mogła znaleźć w extranecie. Ale kontakty międzyludzkie i własny rozwój na tym polu opierał się na obserwacji i własnych próbach.
Volyova, stojąc w korytarzu naprzeciw turianina, przesunęła spojrzeniem po jego klatce piersiowej, zatrzymując wzrok na wystającym spod koszuli, jasnym opatrunku. Przypominał jej własny, położony w podobnym miejscu i zaaplikowany przez taką samą kapsułę.
Oboje mieli sporo szczęścia w tej kwestii.
- Więc jednak ostrze w plecy, nie pistolet w twarz - uśmiechnęła się lekko, wspominając ich rozmowę dotyczącą Illium.
Jak na razie klub wydawał się głównie potwierdzać jego opinię o tej planecie, co nie zmieniało jej odmiennego podejścia. Mając apartament na Nos Astrze i polując na Bryanta od jakiegoś czasu musiała widzieć więcej z tego, co Illium miało do zaoferowania, niż Viyo.
- Teraz? Jakiegoś faceta - odparła dość obojętnie, ruszając w kierunku mesy, do której ją zaprosił. Dopiero wtedy zdecydowała się zdjąć płaszcz, co zrobiła dość powoli. Rana, ta lub inne, musiała jej doskwierać, choćby odrobinę. Zdjęła wierzchnie odzienie i przerzuciła je przez oparcie krzesła, odsłaniając dość luźną, szarą koszulkę z długimi rękawami i skórzane, czarne spodnie. Przy udzie miała przypiętą kaburę z pistoletem maszynowym.
- Za pierwszym razem przysłał oddział. Choć może to był Bryant. Wyglądali na jego ludzi - westchnęła, stając przy stole zamiast zająć miejsce, nie do końca zdecydowana co do tego, czy chce siedzieć, czy nie. - Nie spodziewałam się ich. Nie tak szybko. To było zanim po raz pierwszy się do nich wybrałam - uśmiechnęła się krzywo, tym razem bez cienia rozbawienia na twarzy. Dość mocno sugerowało to obrażenia, które musieli jej zadać, wykorzystując jej zaskoczenie. Nic dziwnego, że teraz wyszła bez większego, widocznego gołym okiem uszczerbku, w przeciwieństwie do Widma. Była przygotowana.
- Na której wyspie siedzi Viria?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

19 sty 2018, o 23:20

Wyświetl wiadomość pozafabularną Pamiętał ostatnią rozmowę z Etsy w której próbował wyciągnąć z niej coś na temat jej przeszłości. SI nie wydawała się być wtedy skora do dzielenia się swoją historią, wahając się przed udzieleniem odpowiedzi i odsuwając ją na dalszy plan. Może rzeczywiście wiedziała czym jest tęsknota. Może nie był pierwszym, którego charakter uczłowieczał jej elektroniczne serce i Carie Tayley również pozostawiła po sobie głęboki ślad na jej duszy zamkniętej w stalowym ciele Elpis. Tęsknota zwykle oznaczała smutek i nostalgię, a chociaż nie mógł wiedzieć jak to wygląda w perspektywie Sztucznej Inteligencji, podejrzewał, że jego towarzyszka mogła wcale nie być daleko za istotami organicznymi w tej kwestii.
Temat poprzedniej pilotki był kolejną tajemnicą, którą skrywał pokład Elpis, tym razem jednak dużo bardziej osobistą.
Być może to do niej odniosła się Etsy, gdy próbowała go ostrzec w klubie przed zrobieniem czegoś irracjonalnego, gdy jej podszyta emocjonalnym zabarwieniem obawa zaskoczyła nawet jego. Jej słowa utonęły potem w obliczu wystrzałów i eksplozji, chwilowo zapomniane, ale było to coś, o co Widmo chciał ją zapytać. I co zrobi, gdy na powrót zyskają trochę prywatności.
- Nawet nie w plecy. Dałem się podejść od przodu - odpowiedział na słowa kobiety, odwzajemniając jej uśmiech własnym, chociaż nieco krzywym. Sięgnął do koszuli, zaczynając na powrót niespiesznie zapinać guziki. - Viria przysłał asari. A ja najwyraźniej mam słabość do wszystkiego co niebieskie.
Ruszył za kobietą w stronę mesy, przyglądając się jej z tyłu, gdy zdejmowała płaszcz. Sen i odpoczynek we własnym łóżku zdecydowanie jej pomógł, bo do jej kroku wróciła sprężystość i energia, nawet jeżeli wciąż wstrzymywane przez zesztywniałe ciało i obolałe mięśnie. Jej wyczerpanie było dużo bardziej dotkliwe niż jego nawarstwione zmęczenie, a organizm wypalony przez nadmierne korzystanie z czarnej materii, ale teraz dzielili wspólnie jedną ranę. Nawet jeżeli w wielu innych kwestiach różnili się jak ogień i woda.
- Poza tym wziąłem ją za kwiaciarkę - dodał, zatrzymując się w wejściu i opierając ramieniem o framugę. Jeżeli niebieskowłosa nie zauważyła nowego elementu mesy, skinął delikatnie głową w stronę kwiatów na stole, a przez jego usta przemknął szelmowski uśmiech.
Jednak nawet oczekiwanie dostawy kwiatów nie usprawiedliwiało go z opuszczonej gardy. Kto wie jak wszystko by się skończyło, gdyby Viria również wysłał do niego oddział zabójców, a nie jedną kobietę? Może w ogóle by nie otworzył wtedy śluzy, a może po dokach właśnie walałyby się kolejne ciała. Lub jego własne.
- Może obserwował strefę przylotów i cię rozpoznał. Trudno cię przeoczyć w tłumie - skwitował jej uwagę, przekrzywiając nieznacznie głowę. Dziewczyna nie tylko wypoczęła - wyglądała również na bardziej skorą do opowieści, co było miłą odmianą. Uniósł ramię i oderwał się od framugi, aktywując omni-klucz. Między jego urządzeniem, a urządzeniem Volyovej przemknęła niewidzialna porcja informacji, gdy turianin przesłał jej namiar na posiadłość, którą oglądał wcześniej dzięki Etsy.
- Ale jak bardzo nie miałbym ochoty na małą zemstę na Virii, jest on obecnie na szarym końcu moich priorytetów - dodał, obchodząc stół i podchodząc do szafki. Wyciągnął dwie szklanki i obrócił głowę, spoglądając pytająco na Mayę i unosząc wymownie naczynie do góry.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

20 sty 2018, o 00:02

Wyświetl wiadomość pozafabularną Kobieta parsknęła śmiechem, słysząc o ciosie, który wcale nie trafił go w plecy. Jej wzrok prześlizgnął się jeszcze raz po opatrunku, póki ten nie zniknął za zapinaną koszulą, którą turianin miał na sobie.
- Asari bywają też fioletowe - odrzuciła niewinnie, odwracając się w stronę turianina, stojącego przy wejściu do mesy. Jej ręka spoczęła na powierzchni przewieszonego przez oparcie płaszcza, wspierając się na krześle. Fakturę skóry zaburzała wąska blizna, wyglądająca na podobną do tych, które zdobiły jej twarz, choć znacznie mniejsza i krótsza.
Uniosła brwi, wodząc własnym spojrzeniem za jego, ku środkowi stołu, do którego zwrócona była tyłem. Odsunęła się od krzesła, obracając w miejscu i zastygła, dostrzegając bukiet kwiatów.
Do jej wzroku wkradła się podejrzliwość, z którą zerknęła na stojącego obok turianina, ale szelmowski uśmiech wydawał się zdradzać to, że wie więcej niż po sobie pokazuje.
- Nie sądziłam, że na Illium można dostać niezapominajki - zagadnęła łagodnie, z nutą rozbawienia w głosie. - I nie spotkałam nigdy Widma, które miałoby słabość do kwiatów.
Sięgnęła do wazonu, wyjmując z bukietu jedną, pojedynczą łodygę, u której szczytu widniał pęk malutkich, niebieskich kwiatów i niemal odruchowo uniosła ją wyżej, oglądając pod światło jak coś znanego, lecz zapomnianego - idealnie pasującego do nazwy, której użyła by to opisać.
- Z drugiej strony, nie poznałam zbyt wiele Widm.
Zawadiacki uśmiech nie zniknął z jej twarzy, odbierając wiarygodności jej minie przedstawiającej pełną niewinności nieświadomość tego, co mogły znaczyć stojące na stole kwiatki. Odsunęła krzesło znajdujące się obok tego, na którym spoczął jej płaszcz i opadła na nie, siadając zwrócona bokiem do stołu.
- Może powinnam przestać farbować włosy - dodała z nutą ironii, wpatrując się w trzymaną w dłoni łodygę niezapominajek, znad których podniosła wzrok na turianina. - Albo usunąć te blizny.
Nie musiała w oczywisty sposób żartować by wiedział, że jej na tym nie zależało. Miała dużo czasu na zmianę wizerunku. Niebieskie włosy były wyborem, tak jak pozostawienie blizn, których usunięcie w dzisiejszych czasach nie było niczym skomplikowanym lub szczególnie drogim. Obie te rzeczy stanowiły pewne wyobrażenie transformacji, jakiej uległa jej osobowość na przestrzeni ostatnich miesięcy, a może lat.
- Soczek? - uśmiechnęła się pod nosem, widząc dwie szklanki, ale machnęła dłonią z przyzwoleniem, sięgając do kieszeni spodni. Mały, wyrwany martwemu Bryantowi omni-klucz obróciła między palcami, po krótkiej chwili zawahania kładąc na powierzchni stołu koło siebie.
- Możesz zawołać koleżankę - uniosła lekko brew, wpatrując się w Widmo wyczekująco. - Gdy tylko ją poznam, dam jej omni-klucz do rozszyfrowania.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

20 sty 2018, o 01:50

Kto wie jak wyglądały obrażenia kobiety na chwilę po ich otrzymaniu. Blizny, które obecnie zdobiły jej twarz dodając charakteru, pochodziły od głębokich i poszarpanych śladów zostawionych przez ostre jak brzytwa pazury ślepych bestii, a on widział co potrafiły zrobić. Wzmocnione płyty pancerza nie stanowiły dla nich przeszkody, a co dopiero wizjer hełmu i delikatna, ludzka skóra policzka oraz szczęki. Podejrzewał, że nie były to jedyne ślady, które nosiła na ciele. Nawet jeżeli były to jedyne, których zdecydowała się nie usuwać.
Przestał jej się przyglądać, gdy spojrzała w jego stronę, odpowiadając na jej niewypowiedziane pytanie cichym śmiechem.
- Bo nie można - odparł z rozbawionym błyskiem w oku przyglądając się jak Maya wyciąga pojedynczą łodyżkę z koroną drobnych kwiatków, a potem przygląda się jej odruchowo. Dopiero wtedy kontynuował. - To trująca odmiana rosnąca na łąkach Thessi - dodał z przekornym uśmiechem, mrużąc nieznacznie oczy i pozwalając sobie na sekundę lub dwie zwłoki z wyjaśnieniem. W końcu kobieta już raz posądziła go o próbę otrucia, nawet jeżeli było to w czysto odruchowej reakcji na stres, zmęczenie i nieznane środowisko.
Tak jak w przypadku Virii: drobne przyjemności.
- To znaczy nim została genetycznie zmodyfikowana, żeby stać się w pełni nieszkodliwą i przyjazną dla otoczenia - dokończył, obracając się tyłem do blatu i opierając o niego biodrami. Kącik jego ust uniósł się nieznacznie. - Ale na tyle jej blisko do niezapominajki, na ile to możliwe. Uznałem, że będzie do ciebie pasować.
Przeżycia, których doświadczyła Maya, zmieniłyby każdego, Jaka decyzja stała za zmianą koloru włosów oraz zostawieniu blizn na widoku? Czy to było przypomnienie, zabraniające jej zapomnieć co wydarzyło się z jej towarzyszami oraz czego dopuścił się Bryant? Czy może sygnał, że dawna Volyova, uśmiechnięta i kasztanowowłosa, zginęła na AZ-99 wraz z resztą oddziału? Cokolwiek to było, było osobiste.
Postawił obie szklanki na blacie, ale nie planował podstawiać je pod dozownik. Wybór napoju soku byłby najprawdopodobniej niewspółmierny do tematów, które będą lada chwilę omawiali i Viyo doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wymiana żartów i lekkiego flirtu nieuchronnie stanowiła straż przednią do historii z powodu której oboje się tu znaleźli, a ta nie była pogodna, nie była też łatwa ani przyjemna. Zapomniana planeta z Rdzawego Morza przywoływała to co najgorsze, zarówno jemu jak i jej.
Kolejna drobna rzecz, która ich łączyła.
- W takim razie mam nadzieję, że dobrze wypadam na ich tle. Tych, których poznałaś - dodał pod adresem Widm, sięgając kolejny raz do szafki. Tym razem po butelkę Quadima, którą zakupił jeszcze na Cytadeli podczas gromadzenia pierwszych zapasów na Elpis, parę dni po przylocie z Lyesii i rozejściu się z Vasir. Międzyrasowy alkohol dysponował wszystkim czego było potrzeba - odpowiednią ilością procentów, uniwersalnym składem i mniejszym ryzykiem kaca, chociaż akurat w tej chwili to pierwszy i drugi podpunkt był najważniejszy.
- Myślę, że soczek nie wystarczy.
Odwrócił się od szafek i postawił szklankę przed kobietą, samemu z drugą obchodząc stół i siadając naprzeciwko niej. Wewnątrz obydwu naczyń błyszczał delikatnie zielony trunek, a butelka znalazła się na blacie między nimi, kilkanaście centymetrów od omni-klucza oraz wazonu z niezapominajkami. Turianin oparł szklankę na udzie i spojrzał na małe urządzenie, przyglądając mu się w milczeniu przez długie kilka sekund.
Przenośny komputer Bryanta mógł zawierać w sobie odpowiedzi na wszystkie tajemnice lub przynajmniej na kilka z nich. Niepozorny omni-klucz leżący na blacie i lekko poczerniały od biotycznych języków ognia skrywał w sobie informacje, które mogły być jednym ze stopni do rozwiązania wszystkiego nad czym oboje się zastanawiali.
Podniósł wzrok na niebieskowłosą, a jego palce zastukały w zamyśleniu na oparciu krzesła w nieświadomym odruchu, którego jeszcze nie nauczył się kontrolować.
- Jesteś dla mnie zagadką, panno Volyova - powiedział w końcu, błądząc spojrzeniem po twarzy Mayi. Z jego własnych oczu zniknęło rozbawienie i wesoły błysk; pomimo swoich słów, tym razem Widmo było poważne, a jego wzrok zamyślony. W końcu jednak podjął decyzję.
- Etsy to coś więcej niż koleżanka. To przyjaciółka. Ets?
Ostatnie zdanie nie było skierowane już w stronę niebieskowłosej, chociaż turianin nie oderwał od niej wzroku.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

20 sty 2018, o 02:21

Słowo trująca sprawiło, że kobieta zamarła w połowie ruchu, z niezapominajką znajdującą się niebezpiecznie blisko twarzy. Wzrok nieco spoważniał, a twarz zastygła w uśmiechu, z którego zniknęło przekonanie. Myśl, że turianin otrułby ją w tak absurdalny sposób była nieprawdopodobna, ale jej reakcja udowadniała to, że poziom jej zaufania wobec niego, choć ruszył się nieco w górę, wciąż był dość niski. Jedynego komfortu mógł szukać w tym, że nic nie wskazywało, by wiele wyższym obdarzała kogokolwiek innego, przynajmniej z ludzi przez niego poznanych.
- Doceniam wybór - odparła zamyślona, odruchowo opuszczając rękę dzierżącą kwiat i odkładając go na stół obok. - Nawet jeśli padł wyłącznie przez kolor.
Uśmiechnęła się z powrotem, lustrując go spojrzeniem. Wcześniej trzymana niezapominajka niemal wtapiała się kolorem w jej włosy, posiadając w sobie podobny odcień niebieskiego. Wilgotna fryzura była nieco ciemniejsza niż zwykle, ale w jasnym świetle mesy niemal nie robiło to różnicy.
Wyprostowała się, poprawiając w krześle. Choć mogła bardzo chcieć zemścić się na Virii za wszystkie, niedoszłe próby morderstwa, nie wyglądała na będącą w pełni sił. Przeciwko jego nowym, na szybko kompletowanym lub zapasowym ochroniarzom może jej namiastka mogła wystarczyć, ale nie mieli co do tego pewności. Koniec końców, przesuwało to nieco szalę w kierunku sukcesu, wymagając mniejszej ilości szczęścia niż zwykle. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, ciężko było pozbyć się wrażenia, że tych zapasy powoli się wyczerpywały.
- Reszta była trochę bardziej ponura. I mniej przyjaźnie nastawiona - odpowiedziała, obserwując, jak pochyla się do jednej z szafek i oceniając wybór soczku, gdy podniósł zamkniętą butelkę do góry.
Westchnęła, nie przez rozczarowanie, a to, co poniekąd oznaczało wyjęcie alkoholu. Ciężką rozmowę, jaką mogli mieć przed sobą, lub zabranie się za to, co dotychczas czekało na swoją kolej, pośpieszane przez niecierpliwość. Teraz, gdy Bryant leżał martwy, ona była wypoczęta, a ostatnie wydarzenia ułożyły się w jakąś jedną, spójną całość w jej głowie, kobieta wydawała się być spokojniejsza. Maskowała emocje uśmiechem.
- A jednak to soczek nalewasz - parsknęła śmiechem, sięgając jednak chętnie po szklankę i w dwóch, dużych łykach opróżniając połowę jej zawartości, nim odstawiła ją z powrotem na blat.
Nie odwzajemniła jego spojrzenia z początku, ignorując słowa, na które nie potrafiła znaleźć dobrej odpowiedzi. Przeczesała palcami włosy, odgarniając je do tyłu gdy ich obecność tak blisko twarzy zaczęła jej przeszkadzać. Dopiero gdy Widmo poruszyło temat Etsy, rzuciła na niego okiem, otwierając usta by odpowiedzieć na jego pytanie skonfundowana, by zostać ubiegniętą przez syntetyczny głos.
- Miło poznać - przywitała się oszczędnie, sprawiając, że Volyova obnażyła zęby w szerokim uśmiechu satysfakcji, który na sekundę oderwał jej myśli od nadciągającego tematu i powodu, dla którego tu była. Zaśmiała się cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową - sądząc po jej reakcji, dwa, syntetyczne słowa potwierdziły jej teorię.
- Widmo latające samotnie na cywilnej fregacie, współpracujące ze sztuczną inteligencją - uniosła lekko brwi, ale wydawała się być równocześnie rozbawiona, jak i zaintrygowana sytuacją. - Nie tylko ja jestem tutaj zagadką, Viyo.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

20 sty 2018, o 13:47

Wyświetl wiadomość pozafabularną Łuk brwiowy mężczyzny uniósł się do góry, gdy kobieta skwitowała ze śmiechem jego wybór alkoholu, ale na jego usta wpłynął uśmiech. Rzeczywiście, Maya nie sprawiała wrażenia dziewczyny, która gustowałaby w delikatnych i drogich winach czy słodkich likierach; jej cała esencja krzyczała o coś równie wybuchowego jak jej własna natura, coś co potrafiło uderzyć z taką samą niszczycielską siłą jak ona sama. Nic więc dziwnego, że wysokiej jakości Quadim mógł być dla niej za lekki w obliczu tego co zwykle piła.
- W takim razie musisz mnie przeszkolić w ludzkich alkoholach - odpowiedział, nalewając im pomimo tego. - Osobiście pijam głównie chatti, ale niestety wasza delikatna fizjonomia nie popiera tego wyboru.
Szklanka zadzwoniła o szklankę, gdy turianin stawiając jej naczynie, stuknął o nie delikatnie własnym. Nie mieli zbyt wielu tematów do świętowania, ale ten jeden który niebieskowłosa zamknęła za sobą, był wart wzniesienia chociaż krótkiego toastu. Dla niej.
- Jak jest twoja trucizna? - rzucił, gdy już usiadł w krześle. - Tylko błagam na duchy, nie mów że ryncol.
Mógł nie przeżyć drugiego wyzwania.
Kiedy temat zszedł z krogańskiego środka zdolnego wypalać rdzę i przeżerać się przez metal, Viyo spoważniał. Oczekiwał na odpowiedź kobiety, przyglądając się jej nad szklanką, z której upił łyk alkoholu. Quadim miał ponad trzydzieści pięć procent, ale jego mocny smak znikał w delikatnych, maskujących nutach. Rozmowa zeszła na tajemnicę Etsy wcześniej niż sądził, ale jej ukrywanie pozostało już w sferze, którą Widmo postanowił odkryć. SI nie widziała zbyt wielkiego zagrożenia, a on musiał przyznać, że nawet pomimo logicznych barier, zaczynał ufać Volyovej - przynajmniej w pewnym dość szerokim spektrum. Niebieskowłosa bez dwóch zdań była ciężkim kompanem z jej wrodzoną (lub nabytą?) agresją, ale ciągle nie mógł oprzeć się wrażeniu, że pod jej wściekłym pancerzem i nieufnym podejściem kryje się coś delikatniejszego, coś co być może mogło udać się wyciągnąć na zewnątrz. I to temu czemuś chciał zaufać, temu co mogło być starą Vigil, tą o kasztanowychwłosach i mniej obarczoną koszmarnymi przeżyciami.
Kiedy Etsy odezwała się z głośników, a przez twarz Mayi przemknął szeroki uśmiech, turianin uniósł brew zaskoczony.
- Domyśliłaś się - powiedział, chociaż ton wypowiedzi bardziej sugerował stwierdzenie niż pytanie. Odchylił się na krześle, a z jego mięśni wyraźnie zniknęło pewne napięcie, które nieświadomie wkradło się tam chwilę wcześniej. Volyova mogła zareagować na tysiąc różnych sposobów - wściekłością, totalnym wycofaniem się, strachem. Mogła mieć złe doświadczenia z SI, mogła zwyczajnie nie ufać oprogramowaniu co zniszczyłoby ich nić porozumienia... Wyglądało jednak na to, że żadna z tych opcji ostatecznie nie stanowiła problemu. - Co nas zdradziło? Monitoring Hexa?
Pamiętał pokaz, który Etsy dała w klubie, sprawnie zmieniając obrazy na te, które ich interesowały. Z pewnością robiła to instynktownie, żeby dać jak najpełniejszy podgląd na sytuację Vexowi, nie spowalniając swoich procesów na pokaz, bo nigdy nie musiała tego zrobić. A może to on, gdy bez wahania prosił swoją towarzyszkę o zadania, które normalnej hakerce zajęłyby minuty lub wręcz godziny, a nie sekundy.
- Może więc w takim razie wrócimy do naszej małej gry rozpoczętej na dachu budynku z dzielnicy mieszkalnej? - zapytał, unosząc szklankę do ust i skrywając za nią uśmiech. Jego wzrok przesunął się po twarzy niebieskowłosej, ale w jego oczach na powrót zagościł cień rozbawienia. - Zagadki lubią odpowiedzi. Pytania za pytania?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

20 sty 2018, o 22:38

Słowo delikatna sprawiło, że kobieta uniosła nieco wyżej brwi, w lekkim rozbawieniu. Pewnie nie nazwałaby tego w ten sposób, nie jeżeli jednocześnie Quadima określiła jako soczek.
- Chatti? - spytała, nie znając nazwy tego trunku. Nie mogła mieć zbyt wiele do czynienia z turiańskimi nalewkami. - Brzmi jak likier. Lub wino.
Parsknęła śmiechem słysząc jego pytanie, choć nie miała odpowiedzi. Nie od razu. Wrzuszyła lekko ramionami, zastanawiając się przez krótką chwilę nad tym, co powinna odpowiedzieć.
- Nie znam zbyt wielu galaktycznych alkoholi, które moglibyśmy pić razem - odrzekła z lekkim westchnieniem. - Lubię ziemską tequilę i ziemski rum. Część wódek. Marki, których na Illium nie dostaniesz. Ale na pewno nie ryncol.
Uśmiechnęła się pod nosem z powodu znanego tylko sobie, unosząc szklankę do ust i upijając mniejszy już łyk. Chatti było łagodne w smaku, nie wymagało ani przepijana czymś delikatnym, ani przerw w piciu.
Jego spoważnienie przy poruszeniu tematu Etsy nie udzieliło się Volyovej. Słowa sztucznej inteligencji wręcz poprawiły jej humor, wywołując wielką satysfakcję.
- Nie do końca - odrzekła, milknąc po tym. Przesunęła palcem wzdłuż krawędzi szklanego naczynia, wpatrując się w zielony napój wewnątrz w zamyśleniu. - Przeszło mi to przez myśl.
Sztuczna inteligencja nie była jej pierwszą teorią, ale jedną z wielu. Samo sprawdzenie się jej wywołało u niebieskowłosej radość, która raczej wykluczała jakieś traumy związane z tego typu istotami czy wrodzoną do nich niechęć.
- Kilka rzeczy na raz. Twoje kłamstwo na temat kapsuł, na przykład - uniosła spojrzenie, wbijając wzrok w jadowicie zielone tęczówki turianina. - Ludzka kapsuła medyczna. To, że na ogól pracujesz sam, ale różne wypadki chodzą po ludziach, więc kupiłeś sprzęt wart tysięcy kredytów. Sam stereotyp Widm, które pracują w samotności. Odkąd się poznaliśmy, na słuchawce wisiała ci jakaś Etsy, analizując wszystko to, o co ją poprosiłeś i prowadząc dywagacje na filozoficzne tematy.
Gdy sam upił łyk, sięgnęła do szklanki, w lustrzanym odbiciu samej upijąc nieco alkoholu.
- Przede wszystkim jej czas reakcji. W klubie włamała się do tego monitoringu w sekundę. Pomiędzy moim ostrzeżeniem później, gdy się rozdzieliliśmy, a twoim padnięciem na ziemię też nie było w ogóle opóźnienia - uniosła spojrzenie w górę, błądząc po suficie mesy, szukając głośnika, z którego dobiegł głos SI wcześniej. - Zakładałam jakąś cholernie uzdolnioną hakerkę z awersją do ludzi. W końcu nie wyszła kiedy przyszliśmy na statek.
Odstawiła naczynie na blat, tak samo jak on stukając bezmyślnie palcami o metalową powierzchnię. Przez przypadek tknęła leżącą obok łodygę, sięgając po nią chwilę późnej, gładząc podłużne liście w bezmyślnym odruchu.
- Pasuje - zgodziła się na grę po chwili zawahania, z powrotem skupiając swoje spojrzenie na nim. - Skąd ten statek?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

20 sty 2018, o 23:47

Fizjonomia ludzi była delikatna w porównaniu do chropowatej, pełnej zadziorów fizjonomii turian, nawet jeżeli Maya nie była klasycznym przedstawicielem swojej rasy. Pozbawieni pancerza skórnego i chitynowych płytek chroniących ich ciało, z reguły sprawiali wrażenie bezbronnych w obliczu natury.
Niebieskowłosa, genetycznie wzmocniona biotyczka zdolna zrównać z ziemią salę pełną opancerzonych mężczyzn, była naturalnie pewnym wyjątkiem. Słowo delikatna nawet nie leżało na tej samej półce co inne, którymi można by ją opisać.
- Najbliżej mu chyba do waszej wódki. Ma bardzo ziołowy, gorzki smak - odparł pod adresem chatti, kręcąc zielonkawym alkoholem po wnętrzu swojej szklanki. Quadim miał dużo delikatniejszy i łatwiej przyswajalny dla kubków smakowych smak. Na wzmiankę o upodobaniach kobiety w stosunku do ziemskich alkoholi uśmiechnął się półgębkiem. - Może w takim razie uzupełnię barek o kilka twoich pozycji, gdy będę kiedyś ponownie przelatywał zupełnym przypadkiem w okolicy Ziemi.
Różnice w przyswajaniu aminokwasów przez turian oraz pozostałe rasy zawsze stanowiły pewien problem i utrudnienie. Odmienne potrawy, odmienne alkohole, odmienne desery oraz przekąski... Coś co dla jednych było naturalne, dla innych mogło skończyć się nieciekawie. W galaktyce było niewiele rzeczy, które łączyły obie te rasy bez przeszkód. Viyo opuścił wzrok na naczynie w dłoni, błądząc spojrzeniem po zielonkawej powierzchni i zabarwionych tym samym kolorem refleksach światła, które rzucało na jego udo.
Quadim był jedną z takich rzeczy, ale zwykle na stole musiały stać przynajmniej dwie różne butelki oraz dwie różne miseczki z przystawkami.
Przekrzywił głowę, słuchając odpowiedzi Mayi i wyjaśnienia swoich podejrzeń. Gdy zarzuciła mu kłamstwo, podnosząc na niego wzrok, przewrócił oczami z cieniem uśmiechu na ustach. Technicznie rzecz biorąc nie mówił całkiem nieprawdy... Po prostu przemilczał parę faktów. I ubarwił inne.
- Naprawdę trafiam do wielu niebezpiecznych miejsc. I naprawdę byłem zmęczony tym, że ludzie dookoła mnie zostają ranni - powiedział, upijając parę łyków ze szklanki. - Ale fakt, to turiańską kapsułę musiałem dokupić. Dla siebie. Chociaż, gdyby nie było na pokładzie takiej z oprogramowaniem przystosowanym dla ludzi i asari, najpewniej ją również bym dokupił - dodał, wzruszając ramionami. To ile razy już musiał korzystać z obydwu komór, było tylko potwierdzeniem, że są niezbędnym wyposażeniem w ich zawodzie. Nawet nie chciał myśleć co by było, gdyby nie dysponował którąś z nich lub obydwiema.
Na jego dłoniach byłoby zdecydowanie więcej krwi. I niebieskiej, i czerwonej.
- W pewnym sensie jest cholernie uzdolnioną hakerką - zauważył, uśmiechając się pod nosem. Ale obserwacje kobiety były trafne, nie mógł zaprzeczyć. Skinął głową, z cichym śmiechem przyznając jej punkt; miała prawo czuć satysfakcję, jej własna analiza była w porządku.
- Nie podziękowałem ci jeszcze za to. - Jego wzrok napotkał spojrzenie Volyovej, podtrzymując je przez chwilę w swoim nad blatem stołu. - Za ostrzeżenie. Nie miałaś wtedy powodów by to robić.
Jego niewypowiedziane pytanie zawisło w powietrzu na kilka uderzeń serca: Więc dlaczego to zrobiłaś? To była jedna z tych drobnych niewiadomych o naturze których dywagował z Etsy, gdy próbowali określić kim naprawdę jest Maya i co znajduje się pod jej pancerzem furii i instynktu.
Ponownie uniósł szklankę do ust, upijając łyk i przyglądając się nad naczyniem kobiecie. Gdy w końcu zadała swoje pytanie, westchnął cicho i opuścił szklankę. Jego palce zastukały na jej bocznej powierzchni, wygrywając krótkie staccato.
- Elpis należała do ExoGeni, chociaż pod inną nazwą. - Mógł powiedzieć wiele rzeczy, maskując brzydką prawdę, która kryła się za historią statku - że odkupił ją od poprzedniego właściciela, że nie zna jej pełnej historii, że nie ma pewności skąd jest tak naprawdę. Ale skoro już zdecydował się zaufać niebieskowłosej, nie zamierzał wycofywać się ze swojego słowa. - Lecieli nim członkowie jednej z ekspedycji, która wylądowała na AZ-99, a potem para uciekinierów z kompleksu położonego pod tamtejszymi bagnami. Natrafiłem na niego podczas prób wyśledzenia tych ostatnich i wtedy też poznałem Etsy.
Do tej pory nie wiedział gdzie ExoGeni znajdowało się na pajęczynie łączącej najróżniejsze grupy z zapomnianym obiektem badawczym na porzuconej, bagiennej planecie. Kolejna nitka, której nie zdążył sprawdzić.
- Zaprzyjaźniliśmy się i nie chciałem jej zostawiać w rękach podrzędnego przemytnika, któremu para sprzedała statek za garść kredytów. Ani zwracać do podejrzanej korporacji, która mogła mieć coś wspólnego z Karath. Więc go odkupiłem. Pieniędzmi skradzionymi z konta ExoGeni - dokończył otwarcie, rozkładając wolną rękę w geście mówiącym "winny, Wysoki Sądzie". Poprawił się w krześle, opierając jedną nogę o drugą. Jego własne pytanie było tym, które krążyło mu w głowie już od bardzo dawna, niemal od samego początku jego wizyty w Nos Astrze. Przesunął spojrzeniem po twarzy Mayi, po bliznach zdobiących jej policzek i złotym spojrzeniu, w które ponownie wrócił przyjemny dla oka wewnętrzny blask.
- Co cię łączy z Khourim?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

21 sty 2018, o 00:21

Kobieta znów zerknęła w stronę szklanki gdy wspomniał o wódce, której sam koloryt alkoholu w żadnym stopniu nie przypominał. Zresztą, nie musiał - jej uwaga na temat soczku była czysto humorystyczna, a sam fakt, że mogli pić jedną rzecz razem, bez nabawienia się niepokojących reperkusji na następny dzień, był miłym dodatkiem.
- Wódka nie ma smaku. Może mówisz o whisky - odparła, wypowiadając się na tyle, na ile pozwalało jej doświadczenie w konsumpcji ludzkich rodzajów wódek. - Korzenna, ziołowa, gorzka.
Wilgotne włosy zdążyły już wyschnąć, pozostawione w takim nieładzie, w jakim były wcześniej. Przeczesanie ich palcami nie było łatwe, więc zgarnęła je za jedno ramię, opierając głowę o oparcie krzesła.
- Miałam - odparła obojętnie, wzruszając lekko ramionami. - To, że nasza współpraca się wtedy skończyła, nie robiło z ciebie wroga.
Dokończyła swoją porcję Quadima, odstawiając naczynie na stół. Sięgnęła po butelkę i dolała sobie podobną ilość, nadstawiając jej szyjkę również nad szklane naczynie turianina, proponując mu to samo, po czym odstawiła ją na miejsce. Złapała niezapominajkę w dłoń, obracając kwiat między palcami, choć gdy tylko padła znajoma jej nazwa planety, jej wzrok nie odrywał się do mówiącego turianina. Złoto w jej oczach nie przygasło, choć uśmiech zniknął, gdy Widmo wyjawiło powiązanie Etsy - dotychczas luźnego i wręcz zabawnego tematu - z przepaścią, ku której Volyova gotowa była skoczyć.
- Mhm - odmruknęła, odwracając wzrok. Informacja, która wydawała się być tak prostą do przekazania przez turianina, nie była tak łatwa do przyswojenia. Wcześniej wydawała się zapomnieć o powiązaniu Vexa z AZ-99, czemu ciężko było się dziwić. W chwili, w której jej to wyjawił, targały nią emocje tak silne, że zdolne były zmusić ją do koszmarnych rzeczy i całkowitego porzucenia sumienia.
- Niewiele - odpowiedziała z cichym westchnięciem. - Przed odejściem, służyłam w tak zwanej linii B. Khouri też był Black opsem. Odbyliśmy dwie, trzy misje razem - dodała, uparcie wpatrując się w kwiat, podczas gdy jej umysł trawił informacje i tworzył kolejne pytania. - AZ-99 nie było jedną z nich. Byłam wtedy w N. Wszystko się zjebało i wykasowali ją ze wszystkich rejestrów.
Uniosła szklankę do ust, upijając spory łyk zielonego alkoholu. Szklanka stuknęła odstawiana na metalowy blat.
- Co było w środku tej piramidy?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

21 sty 2018, o 01:12

Podczas tamtych sekund po których się rozdzielili, sytuacja między nimi nie wyglądała jakby skończyła się tylko współpraca. Złość i nienawiść, które targały kobietą, utrudniały dostrzeżenie granicy między staniem się z partnera zwykłym konkurentem, a wrogiem takim samym jak atakujący ich ochroniarze. Widmo nie skomentował jednak jej odpowiedzi, kwitując ją tylko krótkim skinięciem głowy. Na znak, że akceptuje jej odpowiedź. I dziękuje bez słów.
Również dopił swój alkohol i w milczeniu podsunął szklankę pod szyjkę butelki, kiedy kobieta postanowiła uzupełnić swoją. Tematy na które stopniowo schodzili zdecydowanie nie nadawały się do zapijania sokiem, a quadim, chociaż delikatny dla kubków smakowych, wciąż pozwalał odrobinę spłukać gorzki posmak pojawiający się w ustach ilekroć wspomnienia kierowały się w stronę AZ-99 lub Lyesii. Trzydzieści pięć procent czystego alkoholu w objętości butelki, zwodniczo ukrywało się pod neutralną, zieloną powierzchnią napoju.
Przyglądał się kobiecie nad stołem, błądząc wzrokiem po jej dłoniach, gdy sięgnęła po niezapominajkę. Obracała ją w palcach niemal nieświadomie, a błękitne płatki ładnie korespondowały z jej własnymi, lekko splątanymi przez wodę kosmykami. Zakupione przez niego kwiaty pasowały nie tylko kolorem, stając się niewypowiedzianym tłem dla ich historii.
Oboje nie zapomnieli tego przez co przeszli. Nie potrafili, nawet jeżeliby chcieli.
Skinął głową w milczeniu, gdy wyjawiła swoje powiązanie z Nazirem. Domyślił się już, że służyli w jednym oddziale, ale nie podejrzewał, że ich znajomość była na tyle krótka. Emocje, które wychwycił wtedy na jej twarzy w Horusie, musiały być skierowane nie w stronę samego mężczyzny, a raczej operacjom w których brali razem udział i utajnionej linii wojskowej, a także wspomnieniom, które te przywoływały.
Nadal nie wiedział jednak dlaczego Khouri wysłał go do niej. Może wiedział o misjach, w których brała udział. Ale o to zdaje się musiał zapytać już samego żołnierza.
- Więcej ślepych bestii. Dużo więcej - odpowiedział na jej pytanie, a przez jego własne oczy przemknął cień. Opuścił wzrok na własną dłoń, zaciskając powoli palce i rozwierając je, próbując rozluźnić sztywne mięśnie. - A także tajny kompleks badawczy, założony jeszcze za czasów Incydentu Przekaźnika 314 i wciąż utrzymywany w tamtym okresie. Jego personel przez te kilkanaście lat nie kontaktował się ze światem zewnętrznym, wciąż żyjąc na waszej starej technologii i z propagandowymi hasłami wypisanymi na ścianach. Myśleli, że wojna wciąż trwa. Zarówno oni jak i ponad setka turiańskich jeńców, których przetrzymywali na najniższych poziomach.
Mięsień twarzy Widma drgnął niekontrolowanie. Przez te wszystkie miesiące mówił o tym dopiero drugi raz i wcale nie było to łatwiejsze. Za pierwszym towarzyszyła mu komisja wojskowa na Cipritine, wyciągając z niego wszystkie detale, żeby zadecydować o jego ostatecznym losie.
- Trwało to całe lata i więcej niż jedno pokolenie więźniów. Eksperymentowano na nich i trzymano ich w klatkach jak zwierzęta, próbując poznać i rozpracować. Ostatecznym celem kompleksu było stworzenie śmiercionośnego wirusa, który celowałby tylko w moich rodaków.
Tym razem dłoń, którą mimowolnie zacisnął w pięść, nie chciała się rozluźnić. Czuł paznokcie wbijane we wnętrze dłoni, próbujące powstrzymać zimną furię, która tliła się w jego sercu niemal tak jasno jak wczorajsza złość Volyovej. Potrzebował całej swojej dyscypliny i siły woli, żeby stłumić ją w zarodku i po chwili rozluźnić rękę. Z jego gardła wydostało się ciche westchnięcie.
Podniósł wzrok z powrotem na swoją rozmówczynię i sięgnął po szklankę. Tym razem upił niemal połowę jej zawartości.
- Na czym miała polegać wasza misja? Operacja Vigil?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

21 sty 2018, o 01:33

Coś w jej sylwetce się zmieniło gdy wspomniał o ślepych bestiach, lecz był w stanie tylko wychwycić zmianę, bez konkretnego wskazania na to, co ją wywołało. Spięła się nieco, unosząc dłoń trzymającą kwiat niezapominajki i wsuwając ją z powrotem do wazonu, w którym tkwiła reszta bukietu. Gdy odwracała się bokiem do Widma by to zrobić, światło odbiło się od jej blizn, przypominając o tym, jak świeże były. Nie mogły mieć dziesięcioleci. AZ-99 było jątrzącą się raną w jej sercu, nie widmem przeszłości, z którą wciąż się nie pogodziła.
Złoto przygasło w jej oczach, zmieniając się w odcień brudnego brązu. Słowa Widma nie były łatwe do zaakceptowania, nawet dla niej, i choć wcześniej skutecznie skrywała emocje za fasadą ironicznego uśmiechu, tak teraz nie była w stanie przywrócić go z powrotem.
Wypuściła powietrze z ust, nagle i gwałtownie, jakby wstrzymywała oddech w płucach o kilka sekund za długo. Gra w wymianę pytań nie była tak łatwa, jak z początku się spodziewała. Bardzo szybko przeszli na konkretne tematy, które otwierały każdą z ran, jaką zadała jej przeszłość, zmuszając ją do przeżycia jej na nowo.
Z jej ust wyrwało się przekleństwo. Przesunęła spojrzeniem po klatce piersiowej turianina, teraz skrytej pod koszulą, jak gdyby dotarło do niej znaczenie niektórych blizn, znaczących jej powierzchnię, których związku z systemem Karath wcześniej nie podejrzewała. Ciężko było jej się dziwić. AZ-99 odcisnęło na jej osobowości wyraźne piętno, widoczne przez większość czasu ich wspólnej współpracy, którą turianin wypełniał profesjonalnym podeściem i żartami, nieświadom sedna historii.
- Ja.. - zaczęła, ale urwała, jakby energia pozwalająca jej wypowiedzieć cokolwiek skończyła się zanim przekazała pierwszą myśl, która pojawiła się w jej głowie.
Jej reakcją nie było sięgnięcie po szklankę. Wydawała się pić odruchowo, dla przyjemności lub przyzwyczajenia, ale teraz zamarła niczym figura woskowa, której twarz na stałe utrwaliła mieszanina trwogi i bólu.
- To ośrodek wojskowy. Był. Protean albo kogoś jeszcze przed nimi. Mieliśmy go zbadać - jej głos załamał się przy ostatnim słowie, sprawiając, że, mimo wszystko, złapała szklankę z Quadimem, gdy jej umysł kazał marnie zamaskować urwanie zdania pod koniec poprzez wykonanie jakiejkolwiek czynności.
Milczała, nie wyrzucając z siebie żadnego, następnego pytania. Jej wzrok był pusty, utkwiony w jakimś punkcie przestrzeni pozbawionym znaczenia, podczas gdy cała jej uwaga skupiona była na czymś, co nie znajdowało się w mesie.
- Co z nimi zrobiliście? - gdy wreszcie się odezwała, jej głos był cichy, pozbawiony energii, którą miał wcześniej.wał.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

21 sty 2018, o 02:02

Wyświetl wiadomość pozafabularną To co znaleźli na dnie kompleksu wykraczało poza wszelkie próby pojmowania. Zdawał sobie z tego sprawę. Być może każdy normalny turianin wyrobiłby sobie szczerą, gorącą nienawiść do wszystkich ludzi po tym co zobaczył, ignorując to czy byli zaangażowani w wojnę, czy nie. Sam nigdy nie dowiedział się jak się skończyła historia Vallokiousa albo jak zareagowała reszta jego załogi.
Pokręcił głową kiedy Maya odezwała się po raz pierwszy. Może czuła ból za to co zrobili jej rodacy, ale w przeciwieństwie do innych, on nie zamierzał winić całej rasy ludzkiej za błędy jednostek. Nie mógł.
- Czyli tak jak my. Też nie wiedzieliśmy na początku co zastaniemy w środku - odpowiedział powoli. Jego wzrok ponownie prześlizgnął się po jej twarzy, zatrzymując się na wąskich bliznach przecinających jej policzek. Nie chciała ich usunąć z osobistych powodów i żeby przypominać sobie o tym kim teraz się stała, ale w jakiś sposób do niej pasowały. Było tak jak powiedział wcześniej - ślady na jej twarzy stanowiły historię, coś co ją ukształtowało na tą osobą, którą była teraz.
- Byłem tam z oddziałem liczącym siedem innych osób. Mieszany skład, ale większość turian. Jedna asari, jedna ludzka kobieta. Te same ślady, które zdobią twoją twarz, pokrywają również mój napierśnik - potwierdził cicho, przesuwając wzrokiem po jaśniejszych pasmach na skórze Mayi. - To część tych, które zostawiłem na pancerzu.
Nie wiedział jak kobiecie udało się wydostać po zdradzie Bryanta i planował o to zapytać, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie. Jej rany wciąż były świeże, wciąż daleko im było do zagojenia. Zaspokojenie jego ciekawości nie było warte rozgrzebywania akurat tego tematu i sprawiania jej bólu.
Nie popędzał jej z pytaniem, samemu również korzystając z tej chwili ponurej ciszy, która zapadła. Oboje mieli w sercu dziurę, której powodem była bagnista planeta i oboje radzili sobie z tym na swój sposób. Jej pancerz polegał na złości i biotycznym ogniu, jego na żartach i poczuciu humoru; oboje jednak maskowali tym to co tliło się pod spodem.
Kiedy padło pytanie, które musiało w końcu paść, turianin odwrócił wzrok na resztę mesy.
- Pośród jeńców znaleźliśmy starego, zapomnianego generała - zaczął mówić, chociaż z początku mogło się wydawać, że może nie usłyszał jej słów. - Gdy nadeszliśmy, akurat próbował przeprowadzić bunt i wyzwolić swoich krewniaków lub zginąć próbując. Był... wyniszczony i przeżarty wściekłością. Lata tortur i zamknięcia sprawiły, że jego nienawiść do ludzi urosła do niepoczytalnych rozmiarów. I miał do tego wszelkie prawo.
Ponownie opuścił wzrok na swoje dłonie, wbijając w nie wzrok. Teraz nie próbował jednak ich zaciskać w pięści. Po prostu patrzył na chitynowe płytki pokrywające palce oraz delikatniejsze wnętrze. Na krew, która je pokrywała, a której nie było widać i której nie mogła zmyć żadna ilość gorącej wody.
- Był zdeterminowany zniszczyć Przymierze, gdy tylko wydostanie się na zewnątrz. Użyć tego ośrodka i losu swoich krewniaków jako broni, żeby zemścić się na ludziach za to co zrobili. Na wszystkich ludziach - kontynuował cicho, a głos wibrował mu z napięcia. - Przed wojną był wpływowy i uwielbiany, a po swojej domniemanej śmierci stał się bohaterem. Popchnąłby Przymierze i Hierarchię do wojny, która utopiłaby galaktykę we krwi. Niebieskiej i czerwonej. Miliony zginęłyby po obydwu stronach z powodu działań jednej grupy.
Opuścił dłonie, ale nie spojrzał w stronę Mayi. Tym razem nie potrafił, chociaż jego głos pozostał bezbarwny, gdy dopowiadał ostatnią część odpowiedzi na jej pytanie.
- Ośrodek był zaminowany, jako zabezpieczenie. Wysadziłem go razem ze wszystkimi którzy byli w środku.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

21 sty 2018, o 02:29

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jej wzrok długo nie odwracał się od jakiegoś fragmentu stołu, na którym utkwił. Obróciła się już w krześle, wcześniej siedząc bokiem do oparcia, teraz prostując znacznie, jakby jakaś część jej podświadomości kazała jej przygotować się do ucieczki. Zmęczenie fizyczne mogło zniknąć, a ona mogła wrócić na Elpis odświeżona, ale poruszanie tematu, który nie był jej obojętny musiało wywołać pewną reakcję. Ta okazała się nie być zbyt przyjemną.
Milczała, bo znalezienie odpowiednich słów nie było łatwe. Jej oddział nigdy nie dotarł do wnętrza piramidy. Naturalnym było, że, rozważając w niektóre noce na temat nieudanej misji zadawała sobie w głowie pytanie dotyczące tego, co znajdowało się wewnątrz. Nie spodziewała się odpowiedzi teraz, nawet, jeżeli część już ich dostała. Nawet jeśli, nie mogła się na to przygotować, choć ciężko było ją winić. Miesiące, może lata tył jej głowy okupowała natrętna, niewyjaśniona kwestia, którą teraz omawiało Widmo. Jego historia pełna była zawiłości, których głębia znikała wraz z uproszczonym streszczeniem misji, której znamię nosił do dziś.
- Dlatego mu zapłacili - niemal szepnęła, chętnie sięgając po szklankę pełną alkoholu, którą opróżniła dwoma, dużymi haustami. Quadim mógł mieć trzydzieści pięć procent, lecz jak na razie nie wydawał się wywierać zbyt wielkiego wpływu. Był dopełnieniem historii. Pieczeniem na języku, gorzkim posmakiem, odwracającym na ułamek sekundy uwagę od tej szkody, która nie posiadała fizycznego odzwierciedlenia. - Przymierze.
Nie wydawała się mówić do turianina. Radzenie sobie z emocjami nie było jej mocną stroną, a przynajmniej nie z tymi negatywnymi. W tej chwili jej myśli musiały pędzić z prędkością światła, sprawiając, że ciało wyłączne odruchowo sięgnęło po butelkę. Gdy dolała sobie alkoholu, wewnątrz pozostała mniej niż połowa zielonego trunku.
To co mówił z jej perspektywy musiało być surrealistyczne. Zdziwienie tkwiło w jej oczach jak mały dodatek do omiatającej je ciemności. Przepaści, wgłąb której spadała od dłuższego czasu, na krótkie chwile oszukując się, że wspina się ku szczycie.
- Nie wierzę ci.
Nagłe słowa przecięły ciszę niczym ostrza, latające w ich kierunku w ciągu ostatniej doby. Na twarzy Niebieskiej widniała zaciętość, być może wywołana wypieraniem z siebie całej tej sytuacji.
- Po co więc Khouri? Po co szukanie mnie w tym barze? - żachnęła się, upijając kolejny łyk alkoholu i odstawiając szklankę na stół. - Wysadziłeś ich w cholerę. Twoim przeciwnikiem jest Przymierze, o zemście więc nie ma mowy. A przynajmniej nie było, do teraz.
Zerknęła ku leżącemu na blacie urządzeniu. Wciąż nie dała pełnej autoryzacji Etsy, więc SI, nie chcąc naruszać niczyjej prywatności, nie zaczęła deszyfracji.
- Robisz to z ramienia rady? Wiedzą o Etsy?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

21 sty 2018, o 03:57

Wyświetl wiadomość pozafabularną Każde z nich miało w głowie własną układankę, własne tajemnice wypełnione dziurami, do których brakowało odpowiednich elementów. Oboje szukali ich na własną rękę, ale dopiero na szczycie ostatniego piętra ekskluzywnego klubu okazało się, że mogą sobie pomóc. Że fragmenty historii, które posiadali i które dla nich były pozbawione sensu, w rzeczywistości były elementami układanki... ale nie ich własnej.
Ich własna układanka okazała się po prostu jednym elementem czegoś większego. Częścią złożoną z mniejszych części, która w perspektywie wyglądała na finalną całość, by w rzeczywistości okazać się zaledwie dolnym stopniem na wielkiej drabinie.
Skinął głową bez słowa, gdy z jej ust wyrwało się mimowolne podsumowanie roli Bryanta w tym wszystkim. I jego tajemniczego pracodawcy. Doszedł do tego w tym samym momencie, w którym pyskaty snajper wyrzucał swojej nemezis jej własne grzechy.
- Ktoś z Przymierza - poprawił ją cicho, ponownie podnosząc na nią wzrok. - Ktoś stary, ktoś kto brał udział w wojnie. Ktoś kto wie o ośrodku. Ktoś czyje nazwisko być może znajduje się na omni-kluczu Bryanta.
Drobne urządzenie wciąż leżało na blacie przy Volyovej, wyglądając równie niewinnie co sam wazon z błękitnymi kwiatkami. Nawet pomimo ponurych odpowiedzi, które mogło w sobie skrywać.
Nagłe oskarżenie, którym kobieta rzuciła w jego stronę, sprawiło że przez jego twarz przemknął cień, a dłoń ponownie zacisnęła się w pięść. Zimna furia zakotłowała się pod jego klatką piersiową, ale szybko zmieniła kierunek, nie mierząc w stronę biotyczki.
- Bo spierdoliłem sprawę.
Do tego sprowadzała się cała późniejsza historia. Khouri, Maya, Adiustor. Nigdy nie poznałby opancerzonego żołnierza i Isis, nigdy nie walczyłby ramię w ramię z Mayą, gdyby stary turianin zginął na AZ-99.
- Generał zdążył uciec przed wybuchem. Mój oddział podzieliła decyzja o zniszczeniu ośrodka wraz z naszymi rodakami, widzieli w tym tylko zwykłe ludobójstwo i nie chcieli rozważać konsekwencji uratowania Valokarra. Zdążyli wydostać się przed eksplozją i zabrali go ze sobą. Z ich perspektywy to ja byłem twoim Bryantem. I mieli rację. Mi się po prostu nie udało.
Setka turian, która zginęła pogrzebana pod ruinami piramidy i przykryta bagnami, zginęła na marne. Została zamordowana za pojedynczym naciśnięciem przycisku i w ostatecznym rozrachunku to było właśnie to: zwykłe ludobójstwo. Świadomość, którą turianin miał każdego dnia i za każdym razem, gdy wspominał AZ-99.
- Valokarr wrócił na Palaven, ale nie umknęło to komuś, kto wiedział o podziemnym kompleksie. Niecały tydzień temu moją stolicę zaatakował mały, wyszkolony oddział ludzi, który przedarł się do generała i go zastrzelił. Radny turian chciał odpowiedzi kto za tym stoi, więc wysłał mnie za sygnałem nadajnika, który rzekomo podłożył napastnikom jeden z żołnierzy chroniących Adiustora, a który w rzeczywistości został przekazany radzie przez anonimowe źródło. Wiesz kogo znalazłem na drugim końcu? - Na twarzy Widma próżno było szukać uśmiechu. Jego szklanka wciąż tkwiła na stole przed nim; turianin przestał do niej sięgać, bo bał się, że zgniecie ją w palcach lub roztrzaska o ścianę. Siedział oparty o krzesło, z jedną dłonią na powierzchni stołu, a drugą na udzie, ale całe jego ciało przypominało napięty postronek. - Khouriego. Oddział, który zamordował generała, był oddziałem linii B, wysłanym przez Przymierze. Sygnał, który otrzymała Rada, prowadził do nadajnika, który podrzucili mu jego właśni towarzysze, bo próbował zrobić to samo co ty i Bryant - porzucić obecne życie i zrezygnować ze służby w czarnych operacjach.
Głos turianina wibrował nisko. Tak jak Maya próbowała wypierać z siebie surrealistyczne informacje, które uzupełniały luki w jej własnej układance, tak w nim rozpalały tylko bezsilność i zimną wściekłość skierowaną w stronę przeszłości. Rozmowa przebiła się przez postawione pancerze ich obojga, ujawniając niezagojone rany pod spodem.
W końcu sięgnął jednak ponownie po szklankę.
- Nazir zasugerował, że ty możesz mieć dla mnie jakieś wyjaśnienia lub kolejny trop. Nie wiem czy dlatego, że wiedział o twojej nieudanej operacji, czy dlatego że pamiętał cię z przeszłości. Po to szukałem cię w tamtym barze - kontynuował ponuro, uzupełniając naczynie z tej samej butelki. - I nie, nie robię tego z ramienia Rady. Wraz ze śmiercią generała ryzyko wojny znacząco zmalało, więc temat stracił dla części z nich na znaczeniu, a części nie ufam. Robię to, bo potrzebuję odpowiedzi. Ktoś wiedział o tym co znajduje się pod piramidą, ktoś musiał dostarczać im żywność i zapasy, ktoś wiedział o Valokarze żeby wysłać za nim oddział zabójców. Ktoś wie jak daleko sięga ta cała pajęczyna i kto jest w nią zamieszany.
Potrząsnął głową, bo coraz bardziej brzmiało to jak szaleństwo, które sam sobie utkał, żeby znaleźć wyjaśnienie i ujście dla wyrzutów sumienia. Czasami miał takie wrażenie.
- I nie, nie wiedzą o Etsy. Jeszcze. - Jego wzrok ponownie napotkał twarz kobiety, a na jego usta z trudem wpłynął uśmiech, któremu daleko było jednak do rozbawienia lub wesołości towarzyszącej przy ich początku rozmowy. - I to było więcej niż jedno pytanie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

21 sty 2018, o 19:09

Zmiana w postawie Widma była dostrzegalna. Nie umknęła Volyovej, która zastygła w miejscu, w połowie ruchu sięgnięcia z powrotem po szklankę. Obserwowała go uważnie, jak gdyby nie była pewna tego, co zaraz zrobi, lub historia, a raczej emocje na jego twarzy gdy o niej opowiadał, pochłonęły ją bez reszty. Furia była jej domeną, ale jej odzwierciedleniem był teraz turianin.
Wyprostowała się po krótkiej chwili. Jej wzrok był przygaszony, od nerwów lub smutku, a usta zacisnęły się w wąską linię. Musiała czuć się oszukana - przez Przymierze, a może przez los. Gdyby nie zdrada Bryanta, wszystko mogło potoczyć się inaczej, zarówno dla niej, jak i niego. Skutki tego było zatrważające, lecz mogły być jeszcze gorsze. Nawet, jeżeli z perspektywy czasu poczucie winy zmuszało ich do postrzegania planety jako sumy popełnionych przez nich błędów.
- Odnalazłeś starą zbrodnię wojenną i torturowanych rodaków. A potem pogrzebałeś i oprawców, i ofiary w imię lepszego dobra - stwierdziła, powoli i bez oceny w głosie. Nie czuła się w pozycji do oceniania tego, jaką decyzję podjął. - Widzę, dlaczego przyjęli cię na Widmo.
Złapała szklankę i butelkę, dolewając sobie alkoholu, którego wpływu nie było po niej widać jak na razie. Piła szybko, piła dużo. Może Quadim był dla niej jak soczek, tak jak zażartowała.
Prychnęła, słysząc o wrobieniu Khouriego. Złość znów rozświetliła jej oczy jak intensywne, małe ogniki, które wypalały się gwałtownie, lecz szybko.
- Wiedział o tej operacji. Z grubsza. Ale nie na tyle, żeby połączyć ją z Valokarrem - wzruszyła ramionami, odwracając spojrzenie od turianina i przenosząc je na wnętrze szklanki, wypełnionej zielonym trunkiem. - Nie wiem. Nie mam z nim kontaktu od ostatniego roku.
Zamknęła na sekundę oczy, biorąc głęboki wdech. To wszystko nie było łatwe do przyswojenia i choć proces rozgrzebywania starych ran był konieczny do ich przejścia dalej, do tego, co ważne, nie znosiła go dobrze. Wyglądała, jakby średnio co drugie zdanie doprowadzało ją pod krawędź i gotowa była wyjść w każdej chwili, lecz jak na razie się przed tym powstrzymywała.
Uśmiechnęła się wręcz ironicznie, w geście pozbawionym wszelkiej radości. Zakręciła naczyniem trzymanym w dłoni, patrząc, jak ciecz ślizga się po jego szklankach.
- Nie potrzebujesz do tego mnie. Potrzebujesz Bryanta - powiedziała po dłuższej chwili milczenia. - A przynajmniej tego, co jest tam.
Wskazała ruchem podbródka na leżący na stole omni-klucz. Choć ich sprawa była podobna, a cel leżał w jednym miejscu, nie wydawała się utożsamiać z pobudkami turianina.
Może gdy on szukał odpowiedzi, ona zdawała sobie sprawę z tego, że odpowiedzi maskowały chęć zemsty i nigdy nie chodziło dokładnie o nie.
A może teraz, gdy dowiedziała się, dlaczego jej oddział został zdradzony i skazany na śmierć przez obcego jej człowieka, nie czuła się ani trochę lepiej. Prawda była gorzka i niesprawiedliwa. Zakładała, że AZ-99 było zwykłą pomyłką. Umarli bo znaleźli się w złym miejscu o złym czasie, grożąc sekretom, których ktoś nie chciał ujawniać. Nic nie frustrowało bardziej niż śmierć pozbawiona sensu i żadnego znaczenia.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

21 sty 2018, o 20:17

Wyświetl wiadomość pozafabularną Spochmurniał mimowolnie, gdy wspomniała okoliczności jego przyjęcia na Widmo. Niestety miała rację, przynajmniej częściowo. Wypowiedziane na głos nie brzmiały jak zaszczytne osiągnięcia, za które można było otrzymać awans na najwyższe stanowisko i dołączyć w poczet "obrońców galaktyki", ale prawda była taka, że oddział Wywiadu i Działań Militarno-Obronnych został stworzony właśnie do podejmowania takich decyzji. Plakaty i widy nie tylko nie oddawały prawdziwej natury pracy Widm, ale również stawiały ich w świetle na które zdecydowanie nie zasługiwali. Tak jak linia B, w której służyła niebieskowłosa, jego własna jednostka była zwyczajnie nożem działającym z ramienia Rady, nożem mającym wycinać zniszczoną tkankę zanim wda się w nią zakażenie... lub amputować całą kończynę, gdy będzie trzeba.
Zabij tysiące, by uratować miliony. Można było się kłócić, że "lepsze dobro" i "mniejsze zło" różni tylko semantyka, ale turianin nie był w stanie nazwać tego co się wydarzyło tym pierwszym określeniem.
Pochylił się do przodu, biorąc szklankę i przysuwając do siebie butelkę, gdy Maya skończyła sobie dolewać. Sam również uzupełnił swoje naczynie.
- To i sekretna słabość do kwiatów, pamiętasz? Jeden z głównych wymogów na stanowisko - odpowiedział łagodnie, odchylając się na krześle i unosząc naczynie do ust. Alkohol zmywał gorycz z ust, pozwalał skrupulatnie odbudować emocjonalny pancerz, który na krótką chwilę runął.
- Minęło kilka dni nim mi o tobie powiedział. Może skorzystał ze swoich źródeł i wygrzebał powiązania Valokarra z AZ-99, a potem skojarzył je z tobą. Zapytam go jak będę miał okazję - odpowiedział, potrząsając głową. Bez względu na powody oraz sposoby, Khouri dostarczył mu największy element układanki jaki do tej pory odnalazł. A przynajmniej szansę na takowy.
Kiedy Maya zwróciła uwagę na omni-klucz snajpera, wciąż leżący na stole, przeniósł na niego wzrok na chwilę. Błądził spojrzeniem po czarnych pasemkach otulających niektóre elementy urządzenia, tam gdzie języki biotycznej energii osmaliły je powierzchownie, wyrywając się spod kontroli kobiety oraz po skrywającej się pod obudową elektronice.
- Tak - powiedział wprost, unosząc oczy z powrotem na Mayę. Sama również wyglądała jakby rozmowa doprowadzała ją do granicy; mówienie o starych sprawach nie mogło być łatwe, ale przeszli już przez największy ogień. - Ale jest różnica między tym czego się potrzebuje, a tym czego się chce. Chociaż możemy mieć różne powody, to cel mamy ten sam. Oboje przeżyliśmy AZ-99 i oboje straciliśmy tam coś czego nie można opisać słowami, zyskując blizny które sięgają dużo głębiej niż to co na twarzy czy na klatce piersiowej. Oboje potrzebujemy zakończenia. Wiedziałem to w klubie, gdy pozwoliłem ci zabić Bryanta pomimo odpowiedzi, które miał w swojej głowie i wiem to teraz.
Jego wzrok przesunął się po jej miodowych oczach,
- Nie mówię ci tego, bo nie mam wyboru czy dlatego, bo masz coś, co pomoże mi uzyskać odpowiedzi. Mówię ci to, bo jesteś jedną z dwóch osób, która wie o AZ-99 i którym mogę zaufać w tym temacie. Nawet jeżeli wiem o tobie dużo mniej niż bym chciał.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

21 sty 2018, o 21:19

Wyświetl wiadomość pozafabularną Uśmiechnęła się bez cienia wesołości, spoglądając na znajdujące się w wazonie niezapominajki, których pojawienie się na stole nie było zupełnie przypadkowe. Przemiana w jej zachowaniu nie była tak widoczna gdy rozmawiali na niewygodny dla ich obojga temat. Wręcz przeciwnie - wydawała się zanikać. Kobieta była skryta. Nie oferowała ze swojej strony zbyt wielu emocji poza wściekłością, której pokłady widział w klubie poprzedniego dnia. Nie wydawała się odczuwać komfortu z odpowiedzi, które otrzymywała, choć mogło się wydawać, że zależy jej na nich tak bardzo, jak Viyo. Wręcz przeciwnie, energia z niej opadała pod wpływem zawodu i żalu, tak wielkiego, że nie sposób było opisać go za pomocą słów.
Oparła naczynie o własne udo, spoglądając na nią z góry. Niebieskie kosmyki opadły na jej twarz, zasłaniając jej profil i tworząc ostry cień, skrywający spojrzenie.
- Spójrz na siebie. Ze swoim bohaterskim celem, rozwiązujący polityczne spiski, poświęcający odpowiednich ludzi. Szachujący życiami na lewo i prawo, byle dostać odpowiedzi lub sprawiedliwość.
Nie drwiła z niego, choć jej ton nie był przyjemny. Uśmiech zniknął wraz z ostatnim łykiem Quadima, który przypominał bardziej haust, dzięki któremu połowa zawartości alkoholu zniknęła.
- Cały mój oddział zginął tylko przez to, że otarł się o powierzchnię tego gówna, w którym teraz toniesz. Przez rok szukałam Bryanta, szukałam swoich cholernych odpowiedzi. Nie wierząc, że umarliśmy przez przypadek, przez znalezienie się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Cała operacja, zdrada jednego z naszych, przecież musiał być powód. Ktoś musiał chcieć naszej śmierci, a planeta była tylko odpowiednim scenariuszem.
Szukając powodu, dla którego jej życie obróciło się do góry nogami, nie zakładała, że była tylko postacią epizodyczną w wielkiej historii. Pionkiem ruszonym przez któregoś z dużych graczy, poświęconym by chronić króla. Świadomość tego, że osoba odpowiedzialna być może nawet by jej nie rozpoznała, nie pamiętałaby jednego, nieistotnego rozkazu wydanego przez siebie rok wcześniej, wyciągnęła z serca niebieskowłosej całą pasję, z jaką podchodziła do wyjaśnienia tej tragedii.
- Umarłeś kiedyś, Viyo? - syknęła, podnosząc butnie głowę. - Otarłeś się o długotrwałą śmierć tak blisko, że mogłeś poczuć jej smród wokół siebie?
Odłożyła szklankę z hukiem. Szkło nie pękło, choć można się było tego spodziewać, gdyby uderzyło pod choćby lekkim kątem o metalowy blat. Klatka piersiowa kobiety unosiła się szybko, a policzek drgał w narastającej wściekłości, która pojawiła się niemal w ułamku sekundy. Jednym, przeoczonym przez turianina błysku w oczach.
- Leżałeś z połamanymi żebrami, dusząc się własną krwią i czując, jak zamarzają ci płuca? Zastanawiając się czemu tak dużo osób pierdoli o tym, jak życie przebiega ci przed oczami w ostatnich momentach? - skrzywiła się mimowolnie, nie odrywając wzroku od jadowicie zielonych tęczówek Widma. - Nie będę twoją przyjaciółką przez wspólną traumę. Musisz zadowolić się tą drugą osobą i ciesz się, że masz taką możliwość.

Wróć do „Prywatne jednostki”