Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Arae

5 lut 2019, o 02:01

Przyglądał się jej, gdy mówiła, słuchając z nieświadomym półuśmiechem na ustach. Lubił odkrywać coraz to nowe szczegóły z jej życia, rzucać światło na te drobne tajemnice, które ukrywała lub o których po prostu nie mówiła. Jeszcze kilkanaście tygodni temu stanowiła dla niego całkowitą zagadkę o której nie wiedział nic, nawet imienia którym nie chciała się podzielić; Niebieska, tak ją wtedy nazwał, zastanawiając się czy jest jego wrogiem, czy niechętnym sojusznikiem.
Fortuna miała swoje poczucie humoru.
- Nie wiem co to znaczy, więc nie musisz się obawiać. Dla mnie jesteś wyjątkowa - rzucił, śmiejąc się cicho. Sięgnął po kubek, odbierając go z jej dłoni i opierając o własne udo. Kawałek naramiennika znalazł swoje miejsce z powrotem na stole pośród innych elementów pancerza, między jedną rękawicą, a drugą.
Kiwnął krótko głową, gdy wspomniała rozwój biotyków.
- Wiem. Siostra - przypomniał krótko. Samo to pojedyncze słowo sprawiło, że poczuł jak coś lodowatego chwyta go za kark, przypominając o nagraniu sprzed kilkudziesięciu minut - i o Mae, notującej coś intensywnie w swoich datapadach. Dotyk był jednak zaledwie muśnięciem, nieprzyjemnym przypomnieniem; uniósł kubek do ust, odsuwając myśli na bok, gdy gorący napój niemal sparzył mu usta.
Opowieść Mayi zrobiła resztę. Przysłuchiwał się jej z uwagą, gdy otwierała przed nim ten jeden rozdział swojej przeszłości. Część z tego co mówiła widział we fragmentach raportów, część była nowością, a część poskładał z jej wspominanych, pojedynczych zdań, ale dopiero teraz naszkicowała mu pełny obraz. Mógł tylko się domyślać przez co przechodziła, gdy jej organizm próbował dostosować się lub walczyć z postępującym wpływem pierwiastka zero oraz towarzyszącymi temu zmianami.
Kiedy wspomniała o uderzaniu w ścianę z całej siły, mimowolnie jego wzrok odbiegł na własną dłoń, skrytą pod bandażem. Pieczenie na kłykciach przypominało teraz tępe mrowienie, ale wiedział o czym mówi. Gdyby nie naturalny odruch obronny organizmu przed wyhamowaniem, gdyby nie wrodzona granica wydzielona przez płonące zakończenia nerwowe, to o czym mówiła mogło się skończyć poważniejszym urazem. Natomiast ciało naładowane biotyką... Prawa fizyki nie oszczędzały jej mięśni i jej kości, nawet jeżeli błękitny blask sugerował coś innego.
- Widziałem odczyty, gdy leżałaś w kapsule medycznej - powiedział ciszej, kiedy podwinęła rękaw. Odstawił kubek na blat i odruchowo sięgnął do jej ręki, delikatnie ujmując jej przedramię jedną dłonią, a kciukiem drugiej przesuwając powoli po drobnej, charakterystycznej bliźnie. Wyczuwał pod opuszkami, że jej gładka skóra jest w tym miejscu nieco inna, ale prawdziwe zmiany ukrywały się pod spodem. I to, i to było kolejnym elementem jej historii. - I trochę się domyślałem. Po tym jak popchnęłaś mnie na ścianę, a potem jak staranował cię kroganin i wyszłaś z tego z grubsza bez szwanku. Ramiona, żebra... Wszystkie wzmocnili? - dodał pod adresem modyfikacji.
Przez chwilę wodził palcami po niewielkim śladzie w zamyśleniu, nim dotarł do niego jej wcześniejszy komentarz. Uniósł na nią wzrok, a za nim podążył jego łuk brwiowy i kącik ust.
- No nie wiem. Chcesz się założyć? - rzucił z lekkim rozbawieniem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

5 lut 2019, o 15:41

Westchnęła cicho, przypominając sobie, że kapsuła medyczna podpowiedziała mu już wiele na temat jej ciała i modyfikacji, które przeszło. WI w niej ukryta nie była w stanie przeanalizować i zidentyfikować wszystkiego, ale kilka, najbardziej podstawowych rzeczy wykryła. O kłótni pewnie nawet nie pomyślała - działanie w afekcie zawsze pozostawało nieco mgliste, szczególnie, gdy nie wywołało większego poruszenia, jedynie zakończyło ich rozmowę, podobnie jak huk rozpadającego się szkła, uderzającego o ścianę. Po tym opuściła statek.
- Metalowe żebra by mi się przydały - parsknęła śmiechem, wolną rękę opierając o swój brzuch. Gdzieś tam, pod bluzą i materiałem koszulki znajdował się opatrunek, albo już go zdjęła. Nie minęły jeszcze dwa tygodnie odkąd wrócili z Szanghaju, ale szybko przestała pokazywać po sobie dyskomfort, jak zwykle. Leki przeciwbólowe dobrze radziły sobie z tłumieniem wszystkiego.
- W taki sposób? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, unosząc nieco rękę, po której jeździł palcem, badając powierzchnię blizny. - Nie.
Sięgnęła po kubek z kawą, odstawiony na blat stołu i upiła łyk, nie chowając drugiej ręki. Sama przesunęła po swoim przedramieniu spojrzeniem, dość obojętnie. Miała kilka lat żeby się przyzwyczaić, a pewnie wzmocnienie kości ułatwiło jej życie. Może już kontrolowała biotykę wystarczająco dobrze, by nie łamać sobie rąk o ściany, ale w walce miało to swoje plusy, szczególnie, gdy przeciwnik nie spodziewał się żelaznego uścisku dwukrotnie węższej od siebie kobiety. Opancerzona czy nie, pozornie sprawiała wrażenie mniejszego zagrożenia niż wyższy i szerszy turianin z pancerzem technologicznym jako trzecią, ochronną barierą. Przynajmniej póki nie błysnęła na niebiesko.
Uszkodzone części pancerza leżące teraz na stole stanowiły niezaprzeczalny dowód na to, że choć miała tę przewagę, nie zawsze wystarczała by uchronić ją przed atakami. Jej skłonność do podejmowania ryzyka w każdej walce też miała swoje trzy grosze do dodania, razem z impulsywnością. Jeśli kiedyś, tak jak wspomniała, nie musiała naprawiać niczego zbyt często, oznaczałoby to, że ostatni rok zmienił również jej styl walki, a nie tylko wygląd i charakter.
Uniosła brwi, wpatrując się w niego podejrzliwie gdy zaproponował zakład. Złapała za rękaw bluzy, ściągając go z powrotem w dół i zakrywając jasne przedramię czarnym materiałem, po czym cofnęła rękę, rozsiadając się wygodniej w krześle.
- Może chcę - odparła z szelmowskim uśmiechem, odstawiając kubek z gorącą kawą z powrotem na stół, zaintrygowana jego pytaniem. - O co?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

5 lut 2019, o 18:29

Wspomnienie ich kłótni było odległe i częściowo rozmazane, ale w jego pamięci nadal zajmowało szczególne miejsce. Niewiele osób było w stanie wyprowadzić go wtedy z równowagi, a tych którym udało się sprawić, że piętrząca się w nim złość i inne emocje eksplodowały na zewnątrz, można było liczyć na palcach jednej dłoni. Turiańskiej. Maya była jednym z wyjątków,którym się to udało, chociaż wtedy i okoliczności były bardziej sprzyjające. W pewien sposób oboje wyrzucili wtedy z siebie część złych wspomnień, które tamtego czasu zżerały ich od środka, popychając każdego we własną spiralę upadku.
- A w inne? Mogę oczekiwać, że niespodziewanie aktywujesz ukryte modyfikacje i twoje ramiona zamienią się w noże? - zapytał, uśmiechając się półgębkiem. Przesunął palce niżej, naciskając delikatnie kciukiem między jej środkowy, a serdeczny. - Albo dłonie rozłożą ci się na boki, a ze środka wysuną się lufy karabinów?
Wzmocnienia genetyczne oraz bioinżynieria nie należały do takiej rzadkości jak kiedyś, gdy chodziło o permanentne usprawnienia ciała wybiegające poza implanty, ale nie były też tak częste. Przeszkodą nie była jednak niewystarczająca technologia, a środki, które musiały kosztować oraz cała masa wymogów, które musiała spełniać. O ile doszukiwano się modyfikacji w legalny, bezpieczny sposób - Szanghaj oraz jego dolna dzielnica, tętniąca na samym dnie miasta, stanowiły zupełnie inny świat i dowód co może zrobić postęp, gdy nie miało się nic przeciwko ryzykowania własnym zdrowiem. Głosy istot sprzeciwiających się takim wzmocnieniom były równie liczne, co skrzętnie zakrzykiwane; chociaż w mediach co jakiś czas można było doszukać się reportaży z tych czy innych wieńców protestacyjnych, on sam nie przypominał sobie żadnej większej afery.
Może dlatego, że nigdy nie szukał.
Cofnął rękę i sięgnął po kubek, odchylając się z powrotem na krześle. Upił łyk gorącej kawy, przez kilka sekund obserwując biotyczkę znad krawędzi naczynia i delektując się intensywnym smakiem mocnego napoju.
- O małą stawkę czy o dużą? - rzucił w odpowiedzi, uśmiechając się pod nosem. Przez chwilę zastanawiał się nad własną propozycją, bo pomimo tego, że sam wyszedł z inicjatywą, nie miał nic konkretnego na myśli. Kiedy jednak oblizał po paru sekundach usta i opuścił naczynie z powrotem na uda, ta pojawiła się w jego rozbawionym spojrzeniu. - O małą - śniadanie do łóżka przez tydzień. O dużą... - zawiesił na chwilę głos i przekrzywił głowę, obserwując biotyczkę. - Tatuaż.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

5 lut 2019, o 18:54

Zrobiła dziwną minę, gdy wspomniał o zamieniających się w noże dłoniach, ale gdy przeszedł do luf karabinów wysuwanych z dłoni, zaśmiała się głośno.
- Jakie ty vidy oglądasz? - spytała z rozbawieniem, odchylając się w krześle. - Uważaj, bo jeszcze trafisz na kill switcha - dodała, naciskając to samo miejsce, w którym wcześniej znalazł się jego palec, po czym wysunęła swoją dłoń z jego i pokręciła ostentacyjnie głową, patrząc na niego oceniająco.
Z zewnątrz nie było nawet po niej widać modyfikacji. Nie miała tajemniczych linii, które oddzielały syntetyczną skórę pokrywającą implant od prawdziwej. Na pewno gdyby podniosła w górę włosy, dając mu dostęp do swojego karku w miejscu tak jasnym, jak mesa, dostrzegłby skutek wszczepienia biotycznego implantu, specyficzną bliznę, choć inną od tej na przedramieniu. Poza jej twarzą, kolorem oczu i włosów, niewiele ją wyróżniało przy początkowej ocenie. Blizny chowała pod ubraniami, a większość z nich nie była poszarpanymi skutkami walk, jak te na policzku i kilka na dłoni, a cienkimi, jasnymi liniami, niewidocznymi na pierwszy rzut oka. Skutkami operacji, nie przebytych walk i starć.
Napiła się kawy, z podejrzliwością w oczach obserwując go znad krawędzi kubka gdy zastanawiał się nad odpowiedzią. Sama nie proponowała własnej, skoro wyszedł z inicjatywą, ale najwyraźniej idea jej się spodobała. Małe zawody były ciekawszym zajęciem niż posprzątanie stołu, na którym wciąż zostały rozrzucone części pancerza, z czego nie wszystkie do końca sprawdzone. Wszystkie najważniejsze uszkodzenia i tak zostały już załatane, a broń przeczyszczona, więc i niebieskowłosa straciła zainteresowanie wystarczająco, by nie przypomnieć mu o tym, że miał coś dokończyć.
Machnęła ręką, drugą odstawiając kubek na blat gdy wspomniał o małym ryzyku. Śniadanie do łóżka przez tydzień nie przypadło jej do gustu i nie musiała nawet o tym mówić. Słysząc jednak jego drugą propozycję, zamarła w połowie drogi naczynia do blatu, krzywiąc się lekko.
- Twoje imię w sercu na moim ramieniu? - westchnęła, niepocieszona tym, że akceptując większe ryzyko możliwie będzie się na to pisać. - Nie wiem, czy wystarczająco ci ufam.
Odstawiła wreszcie kawę i przysunęła się do niego, zakładając nogę na nogę. Jej spojrzenie pojaśniało od błysku, który towarzyszył zawadiackiemu uśmiechowi za każdym razem, gdy ten pojawiał się na jej ustach. Tak jak teraz.
- A na pewno nie ufam twojemu sentymentalizmowi - dodała, przypominając mu swoje poprzednie słowa. Mimo wszystko, ważyła jego propozycję przez chwilę, zastanawiając się nad tym intensywnie, biorąc pod uwagę potencjalne ryzyko w razie przegranej i słodycz w wypadku wygranej. Biorąc pod uwagę to, co ich czekało, nie miała zbyt wiele do stracenia.
- Niech będzie - westchnęła, odsuwając się w krześle i wstając, żeby zająć miejsce po jego drugiej stronie, ale przy krótszej stronie stołu - tak, żeby po przekątnej blatu mogli być naprzeciw siebie, nie obok. - Do trzech?
Uśmiechnęła się drapieżnie, podwijając rękaw prawej dłoni. Nie zawahała się ani na sekundę, pomimo tego, że turianin posturą znacznie ją przewyższał i prawdopodobnie siłą fizyczną również - przynajmniej ogólną.
- Przegrany po każdej powinien jeszcze pić - dodała niewinnie, odciągając włosy na jedno ramię. - Ale z tym twoim słabym likierem musiałbyś pić szklankami.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

5 lut 2019, o 20:42

- Mało ambitne - przyznał otwarcie, gdy cofnęła dłoń. - Albo bardzo ambitne. W zależności jak się na nie patrzy.
Vid, który próbowali oglądać ostatnio razem, był prawdopodobnie jednym z kategorii tych, które bez namysłu uwzględniłyby wspomniane przez niego bioinżynieryjne rozwiązania, gdyby pojawiła się fabularna potrzeba. Nie było to kino najwyższych lotów ani takie do którego sięgałby w pierwszej kolejności, ale spełniało swoje zadanie - ktoś kto decydował się na oglądanie takiego typu filmów, nie spodziewał się tam znaleźć wysokich przesłanek ani głębokich rozmyślań. Takie vidy były odwróceniem uwagi, ucieczką myśli od rzeczywistego świata, zupełnie jak książki o których rozmawiali tego samego wieczora. Stanowiły przyjazne zwieńczenie dnia dla zmęczonego umysłu albo idealną rozrywkę dla wojskowych nudzących się w swoich koszarach, chcących pooglądać coś ze swoimi współtowarzyszami.
Był w obydwu tych sytuacjach. Winny, nawet gdyby chciał się wypierać.
Ślady które zdobiły jej ciało, nie były jednak pozostałością po modyfikacjach, które producenci chętnie adaptowaliby na ekrany komercyjnych filmów. Ledwo widoczne, nawet w ostrym świetle, były subtelną pamiątką po zmianach ukrytych dla oka. Przez kilka chwil wodził po niej spojrzeniem, myślami błądząc jednak gdzie indziej - przywołując obrazy i wspominając, szukając pamięcią innych, podobnych śladów, na które wcześniej nie zwrócił uwagi, gdy miał okazję. Kiedy jego wzrok napotkał spojrzenie złotych oczu, uśmiechnął się do niej krótko. Bursztynowe tęczówki też nie były typowym elementem ludzkiej fizjonomii, ale o tą jedną rzecz nie zapytał.
- A czy ryzyko i niewiadome nie są częścią przyjemności? - odpowiedział niewinnie pytaniem na pytanie. Poruszył kubkiem na boki, kręcąc nim nieświadomie i pozwalając by ciemny płyn przelewał się w środku po ściankach. W końcu pokręcił jednak głową. - Obiecuję, że to nie będzie moje imię w sercu - dodał łaskawie, śmiejąc się cicho.
Pomysł na tatuaż był z pewnością małym przejawem zaufania, ale błysk w oku kobiety podpowiedział, że złapała zainteresowanie pomysłem jeszcze nim sama się zgodziła. Sentymentalizm stanowił pewne niebezpieczeństwo, ale znakowanie ciała było niemal tym samym co blizny - każde z nich niosło ze sobą jakąś historię. I o ile jego własny varren również przedstawiał wiele do życzenia, tak w tuszu, który go narysował, znajdowały się wspomnienia. Gdzieś na świecie czwórka innych turian z oddziału specjalnego miała podobny symbol, prowadząc własne życie, ale wciąż stanowiąc część pewnej przeszłości, nawet jeżeli dość nieistotnej w pryzmacie wszystkich wydarzeń.
- Dopuszczam możliwość konsultacji przed podjęciem ostatecznej decyzji o tym "gdzie" i "co" - dodał, upijając kolejny łyk kawy. Gdy westchnęła i wstała, zaśmiał się cicho z tryumfem w głosie, po czym również odstawił kubek. Jego spojrzenie przesunęło się po elementach pancerza rozrzuconych na blacie, ale te czekały na swoją kolej - już zapewne nie dzisiaj, ale jutro. Czas napięcia i oczekiwania jeszcze się nie skończył, a on z radością przyjmie kolejny moment na rozproszenie uwagi, gdy umysł nie będzie mógł sobie poradzić z powoli upływającym czasem przed atakiem na placówkę.
Kiwnął głową na jej pytanie, przesuwając się razem z krzesłem, tak żeby znaleźć się po przeciwnej stronie miejsca, które ona sobie wybrała. Kiedy jednak wspomniała alkohol, parsknął krótko i podniósł się na na nogi.
- Chcesz podbić stawkę, Volyova? - rzucił przez ramię z szelmowskim uśmiechem, podchodząc do kuchennych blatów. Sięgnął do jednej z szafek u góry, otwierając ją, a potem następną, gdy w pierwszej nie znalazł tego czego szukał. Zmarszczył brwi, przez chwilę przesuwając butelki i naczynia, nim w końcu natrafił na tą, która nawiedzała go czasami w koszmarach, a która teraz wywołała z powrotem uśmiech. Chwycił grubą szyję, drugą ręką sięgając po dwie szklanki i z całym dobytkiem obracając się z powrotem ku Mayi.
Kiedy usiadł na swoim miejscu, w jego spojrzeniu błysnęło rozbawione wyzwanie. Postawił jedno puste naczynie przed biotyczką, drugie przed sobą, a butelkę ryncolu między nimi i zaczął niespiesznie podwijać rękaw własnej koszuli.
- A żołądek też ci wymienili na stalowy? - rzucił lekko, kręcąc nadgarstkiem dla rozgrzewki, po czym opierając łokieć na blacie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

5 lut 2019, o 21:28

Maya <50<Vex
0

Maya <50<Vex
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

5 lut 2019, o 22:04

Jego obietnica w jakiś sposób ją przekonała, choć prawdopodobnie zgodziłaby się na wszystko i bez niej. Zbyt lubiła ryzyko, albo wierzyła w swoje umiejętności wystarczająco by zaryzykować. On już miał swój tatuaż varrena, drugi by mu przecież nie zaszkodził - nie tak, jak jej. Nie miała przecież żadnego. Tylko blizny, z których pewnie nie była nawet w połowie tak dumna, jak on ze swojego znaku na przedramieniu.
- Świetnie - parsknęła śmiechem, mimo wszystko ciesząc się z możliwych konsultacji. Nawet jeśli wątpiła w to, że jest w stanie przegrać, lepiej było mieć zabezpieczenie, jakiekolwiek.
W kilku łykach opróżniła połowę swojego kubka. Kawa była najsmaczniejsza gdy była gorąca, nie na tyle, żeby oparzyć, ale wystarczająco by zaspokoić kubki smakowe. Mimo wszystko, zostawiła naczynie na miejscu gdy wstała, opuszczając swoje poprzednie miejsce i siadając na innym, pewnie zimnym krześle. Teraz patrzyła na Viyo wyzywająco, siedząc naprzeciw niego, z oboma rękawami bluzy podwiniętymi w górę, niemal bojowo.
- To zależy - odpowiedziała ostrożnie, obserwując go gdy wstał z miejsca i ruszył do blatu w kuchni. Zmarszczyła brwi, bojąc się tego, co zaraz wymyśli w reakcji na jej słowa. Gdy dostrzegła niepodpisaną, tajemniczą butelkę, pokręciła głową z dezaprobatą, choć jej uśmiech, wbrew temu, poszerzył się natychmiast. - Chciałabym. I zaraz pewnie pożałuję, że tego nie zrobili.
Oceniła wzrokiem leżącą obok butelkę i naczynie, które podstawił przed nią, ale jej wzrok wcale nie stracił na drapieżności. Uśmiechała się pod nosem, stawiając łokieć na blacie w lustrzanej pozycji do niego. Chwyciła jego dłoń delikatnie, jak zwykle, ale jej uśmiech zdradzał coś zupełnie innego.
- Powodzenia - rzuciła pod nosem, zaciskając swój chwyt, zwiastując początek pierwszej rundy.
Wpatrywała się w niego z pewnością siebie wymalowaną na twarzy i lekkim uśmiechem, nie tracąc jednak swojej powagi. Pomimo tego, jak drobna wydawała się jej dłoń w porównaniu do jego, jej uścisk okazał się żelazny. Wpijał się boleśnie w jego własną, a gdy tylko usiłował przesunąć swoją rękę ku zwycięskiej pozycji, czuł napór.
Mimo wszystko, jej wzrok zdradził jej słabość. Jej pewność siebie była zasłużona - Volyova nie była łatwym przeciwnikiem w tak trywialnym wyzwaniu, ale nieco przeceniła swoje możliwości. Dostrzegł lekkie zaskoczenie w chwili, w której naparł na jej rękę z całej swojej siły, a ona, z sekundy na sekundę, poddawała się po trochu, by wreszcie dać za wygraną i pozwolić wierzchu swojej dłoni uderzyć o metalowy blat.
Zaklęła głośno, wyrywając swoją dłoń z uścisku i wzdychając głośno gdy jej wzrok natrafił na butelkę rynkolu.
- Cholerni turianie - mruknęła, podstawiając mu swoją szklankę, żeby nalał tyle rynkolu, ile uznał za stosowne. - Ludzie są słabsi - dodała, wyjaśniając swoją poprzednią pewność siebie.
Gdy nalał do szklanki ekwiwalent jednego kieliszka, skrzywiła się dwa razy. Pierwszy raz gdy podniosła naczynie do ust i powąchała jego zawartość - drugi, gdy wypiła wszystko za jednym zamachem i zamilkła, walcząc z kaszlem i odruchem wymiotnym, który alkohol wywoływał niezależnie od rasy.
- Myślisz, że jeden kieliszek to pół, czy jedna butelka tequili? - mruknęła, usiłując wyliczyć ile potrzebuje wypić, żeby osiągnąć magiczną liczbę czterech butelek, o których wspomniał wcześniej. - Jeden dla ciebie - dodała, niechętnie oddając mu wygraną.
Drugi raz złapała jego dłoń jeszcze pewniej, jeszcze mocniej. Tym razem na jej twarzy pojawiło się skupienie, a nie przesadna pewność siebie. Pozwoliła mu naprzeć na swoją rękę pierwszemu, ale dostrzegł, jak krzywi się lekko, zmieniając swoje podejście. W końcu to nie był głupi zakład z drugim człowiekiem, Viyo znacznie różnił się od niej posturą i pokładami siły, i tym razem gdy próbował powtórzyć swój poprzedni ruch, natrafił na przeszkodzę, twardą jak skała. Jej dłoń, nieporównywalnie drobniejsza, ścięła jego własną, z furią przeciągając jego ramię na jedną stronę i sprawiając, że cała jego ręka uderzyła o blat, w przegranej. Dopiero wtedy kobieta zaśmiała się głośno, odchylając w krześle i podnosząc ręce w zwycięzkim geście.
- Jeden - jeden - odrzuciła z tryumfem, nie dając po sobie poznać, by to zwycięstwo wymagało od niej wielkich pokładów siły. Złapała za butelkę i chętnie przelała część do jego szklanki - nieco większą niż dla siebie, ale przecież mierzyła na oko. - Twoja kolej - dodała zaczepnie, przesuwając szkło w jego kierunku.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

5 lut 2019, o 23:33

Zaśmiał się nieprzyjemnie po jej słowach, odsuwając drugą ręką jeden z nagolenników, który mógł się znaleźć w zasięgu ich zakładu i to samo robiąc z własnym kubkiem.
- Nawet nie masz pojęcia - obiecał jej z lekkim uśmieszkiem, wygodniej układając łokieć na gładkim blacie. Poruszył palcami, rozprostowując je. Kiedy przyglądała się butelce, on obserwował ją z rozbawieniem - w tym jednym doświadczeniu miał bogatsze wspomnienia niż ona, mając styczność z nieprawdopodobnie mocnym trunkiem. Nie była to jedyna butelka, którą trzymał na statku, ale przeznaczenie pozostałych było zupełnie inne - krogański bimber czyścił rdzę z elementów konstrukcji lepiej niż cokolwiek innego, chociaż zostawiał odbarwione ślady tam gdzie dokładnie się go nie przetarło. Nawet zapach wydawał się przewiercać mózg na wylot, wypalając zatoki i wszelkie myśli - dlatego też nie rozlał go od razu do szklanek, tylko pozostawił w zamknięciu. Na wypadek, gdyby biotyczka po raz pierwszy zwątpiła we własne siły i odwagę, i wycofała się z zakładu.
- Zobaczymy czy w ogóle będę go potrzebował - odparł zaczepnie na jej słowa, prowokując ją lekko. W jego oczach zatliła się jednak wesołość, gdy złączyli dłonie; jej własna wydawała się dwa razy drobniejsza w jego własnej, a szczupłość jej przedramienia sprawiała złudne wrażenie kruchości. - Powodzenia.
Podchwycił jej złote spojrzenie i skinął krótko głową, dając znać na start. Sam naparł uderzenie serca później, ale niemal od razu napotkał żelazny opór z jej strony, zupełnie jakby próbował przewrócić stojącą ścianę. Mruknął cicho w reakcji na cień zaskoczenia, ale przecież spodziewał się czegoś podobnego. Dopiero, gdy napotkał rozbawiony i pewny siebie wzrok kobiety, w jego własne usta wygięły się w zdeterminowanym uśmiechu; mięśnie jego przedramienia napięły się z wysiłku, gdy zebrał całe pokłady swojej siły i nie odrywając wzroku od bursztynowych tęczówek, naparł ponownie. Milimetr po milimetrze, centymetr po centymetrze, nieporuszona bariera zaczęła się odchylać, a moment w którym dostrzegł w jej oczach zdziwienie, dał mu więcej satysfakcji niż gotów byłby przyznać.
Kiedy wierzch jej dłoni oparł się o stół, parsknął triumfalnie i wypuścił ją z uścisku.
- Urodzeni drapieżcy, pamiętasz? - rzucił, cofając rękę i ponownie poruszając nadgartskiem. Czuł w ramieniu lekkie pulsowanie, które teraz ustępowało, ale bez wahania sięgnął po butelkę ryncolu i odkorkował jej zapięcie. Intensywny zapach niemal od razu uwolnił się ze środka, grożąc złuszczeniem się farby na suficie mesy. - Ale cholera, pewnie dałabyś radę większości moich starych znajomych z oddziału.
Zwodniczo przezroczysty alkohol o lekko szmaragdowym zabarwieniu wypełnił dno jej szklanki, udając że wcale nie jest równoważny większemu kieliszkowi. Odstawił butelkę na bok i oparł łokieć na stole, a brodę na pięści, obserwując wyczekująco biotyczkę, gdy ta ostrożnie sięgała po napój. Po jego ustach tlił się rozbawiony uśmiech, a w oczach można było dostrzec niecierpliwość, gdy jego ciekawość jej reakcji przeważała jego rozsądek. Gdy powąchała zawartość naczynia, uśmiechnął się szerzej; gdy ją wychyliła za jednym zamachem, rzucając się na nowego wroga z tą samą zaciekłością i brakiem zawahania co na tych bardziej fizycznych, pokręcił tylko głową ze śmiechem.
- Ostatnim razem dałem radę wypić pięć. Albo cztery, nie za dobrze pamiętam - odpowiedział, uśmiechając się krzywo, gdy już odzyskała dech. - A na następny dzień żałowałem, że się urodziłem. Teraz się zastanawiam po co w ogóle to zaproponowałem - dodał, ponownie opierając ramię na stole. Poruszył palcami zachęcająco, mierząc wzrokiem kobietę; z dwojga złego, jeżeli nie przegra ani razu, nie będzie musiał pić. Ryncol w tej chwili wydawał się być większym zagrożeniem niż sama wizja tatuażu.
Tym razem jej uścisk był silniejszy, ale i wzrok pozostał bardziej skupiony. Dostrzegł różnicę niemal od razu, odczytując jej gotowość w sposobie w jaki się pochylała, w tym jak marszczyła delikatnie brwi i jak w jej tęczówkach pojawiała się ta sama determinacja. Gdy tylko naparł, wyczuł ten sam opór co wcześniej, ale tym razem nieporuszona siła okazała się być o wiele bardziej uparta. Ich ramiona napięły się, przez chwilę walcząc po środku, nim w końcu to jego zaczęło przechylać się ku upadkowi. Zaklął krótko, próbując zebrać dodatkowe pokłady energii i pobudzić organizm do walki, ale skoncentrowana furia biotyczki była niepowstrzymana; jego ramię uderzyło o blat z cichym stuknięciem szklanek oraz porozrzucanego pancerza.
- Nieźle jak na słabowitego człowieka - powiedział z krzywym uśmiechem, zginając i prostując palce. Zerknął w stronę butelki ryncolu, a z jego gardła wyrwało się ciężkie westchnięcie. I tyle było z wygrania 3-0. Kiedy podsunęła mu szklankę, chwycił ją w drugą dłoń i przez chwilę kontemplował swój los, nim w końcu uniósł naczynie do ust i wychylił je do dna.
Miesiące nie zmieniły jego smaku ani trochę.
- Yhgggm. Dalej czuć w nim tą samą nutkę rozpuszczalnika, delikatną esencję kwasu siarkowego i wyrafinowany odcień benzyny - stęknął, gdy już pierwsza fala niesmaku wypaliła sobie drogę przez jego przełyk i wstrząsnęła jelitami. Poruszył szczęką, jakby ta mu zdrętwiała, po czym wzdrygnął się wyraźnie. A potem oparł ramie ponownie na blacie stołu, w połowie odcinka między nim, a kobietą.
- To gdzie najbardziej byś chciała sobie zrobić tatuaż? - rzucił zaczepnie, podnosząc z powrotem na nią wzrok. - Może fosforyzujący, na krzyżu? Podobno takie są modne.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

5 lut 2019, o 23:58

Maya <50<Vex
0

Maya <50<Vex
1


Maya <50<Vex
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

6 lut 2019, o 16:06

Rynkol rozlewał się po żołądku, wypalając sobie drogę w przełyku i pozostawiając paskudny posmak. Picie go wydawało się niewłaściwe, smakował jak trucizna, której nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby w siebie wlać. Nieważne czy piło się go wcześniej, czy nie, za każdym razem paraliżował gardło i wprowadzał ciało w stan lekkiego szoku.
- Daj znać, kiedy zaczniesz żałować - odpowiedziała zaczepnie, przyglądając mu się otwarcie, wyraźnie zadowolona z siebie i tego, że tym razem to jego dłoń uderzyła o blat.
Parsknęła śmiechem, ignorując jego wzmiankę o słabowitym człowieku. Wyglądała, jakby dopiero się rozkręcała - po tych wstępnych rundach mniej więcej poznali swoje możliwości, a rynkol był formą przerwy i dania odpoczynku nadgarstkom, choć niezbyt przyjemną dla pijącego.
Wyciągnęła rękę przed siebie, zachęcona pierwszym zwycięstwem. Nie potrzebowała wiele czasu żeby się zregenerować, ich wysiłek też był gwałtowny, choć chwilowy. Obserwowała go z drapieżnym uśmiechem gdy chwytał jej dłoń, ściskając ją instynktownie.
- Myślisz, że twój varren czuje się samotny? - westchnęła, urywając, kiedy poczuła nacisk na swojej dłoni i zrewanżowała mu się tym samym. Przerwała swoją myśl w połowie, a na jej twarzy pojawiło się skupienie. Zmarszczyła lekko brwi, początkowo tracąc przewagę. Drugą dłoń zacisnęła w pięść, prostując plecy, z wolna odbudowując swoją pozycję.
Poczuł, jak jego napięta ręka odgina się w drugą stronę, poczuł dyskomfort nacisku wzmocnionego ramienia, dostrzegł determinację w jej oczach i chwilę później, znów to jego ręka uderzyła o blat jasnego stołu, a powierzchnia kawy w kubku obok zafalowała na skutek drgań.
Volyova parsknęła tryumfalnie śmiechem, sięgając do butelki rynkolu żeby ją otworzyć. Tym razem jej nos znalazł się nieco zbyt blisko szyjki naczynia i wzdrygnęła się, czując jego paskudny zapach.
- Może powinieneś dorobić mu motylka, którego mógłby gonić - zaoferowała niewinnie, nalewając niemal przeźroczysty alkohol do szklanki i szybko zakręciła butelkę. Przysunęła naczynie w jego stronę z szerokim uśmiechem, rozmasowując swój nadgarstek w czasie, w którym on zbierał się do wypicia trucizny.
Kolejne, trzecie podejście wyglądało podobnie jak pierwsze. Znów na twarzy miała pewność siebie - wystarczyła jej ostatnia wygrana, żeby uniknąć tatuowania swojego ciała i za to wymyślić coś dla niego. Jednak podczas tej rundy, w pewnym momencie coś poszło dla niej nie tak. Jego upór zwyciężył, jej zabrakło siły, może odpowiedniego ułożenia ręki, ale tym razem to wierzch jej dłoni stuknął o blat, choć nie bez protestów z jej strony.
Zaklęła siarczyście, patrząc spode łba na butelkę rynkolu. Gdy nalał alkoholu, złapała za szklankę i haustem opróżniła jej zawartość, przeceniając nieco swoje siły. Kaszlnęła, krzywiąc się jakby trucizna faktycznie wypalała jej teraz wnętrzności. Gdy wreszcie odstawiła szklankę na stół, łzawiły jej oczy.
- Myślałam, że za drugim razem będzie lepiej - jęknęła, wyciągając rękę przed siebie, ale jej ciałem przeszedł dreszcz. - Śpię w kapsule medycznej - dodała, łapiąc jego dłoń.
Wypuściła powietrze z ust, nabierając siły i otrząsając się po tym, co wypiła wcześniej. Po tym do jej wzroku wróciło zacięcie - było dwa dwa, od tej rundy zależało teraz wszystko. Może dlatego nic nie mówiła, tylko uśmiechała się pod nosem, wpatrzona nie w niego, a w ich splecione dłonie.
Naparła na jego rękę z całą siłą, którą w sobie miała - zupełnie nieadekwatną do tego, czego można się było po niej spodziewać. Wygięła jego przedramię bez żadnej litości, gwałtownie, od razu, nie dając mu czasu na zastanowienie się i przygotowanie na to, że sięgnie do pokładów siły, których wcześniej po sobie nie pokazywała. Po krótkiej chwili ścięła go na blat i wyciągnęła ręce w górę, z tryumfalnym okrzykiem, po którym wybuchła śmiechem, zdając sobie sprawę ze swojego napięcia jeszcze przed chwilą.
- Dobrze ci szło, jak na słabowitego turianina. - uśmiechnęła się złośliwie, sięgając po butelkę, żeby nalać mu ostatnią, trzecią porcję.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

6 lut 2019, o 18:58

Chwilowa przewaga w kolejnej turze wywołała cień uśmiechu na jego twarzy, który zbladł w tej samej chwili, gdy tylko ich ramiona wróciły do punktu wyjściowego, odpierane przez nacisk ręki biotyczki. Zacisnął drugą dłoń w pięść, ignorując mrowienie kłykci spod bandaża, ale było zbyt późno; jego przedramię drżało przez chwilę, opierając się nieuchronnemu, nim w końcu przechyliło się wraz z resztą ręki, uderzając o blat. Prychnął w odpowiedzi na jej zaczepkę i potarł nadgarstek z krzywym wyrazem twarzy, obserwując jak ona z rozbawieniem sięga po butelkę.
- Może lepiej tobie zrobimy motylka - zaoferował w tym samym tonie i podniósł się kawałek na krześle, ale tylko po to, żeby poprawić swoją pozycję, zaraz opadając z powrotem. - Żeby pasował do twojego delikatnego charakteru - dodał zaczepnie, ale jego uśmiech spełzł, gdy tylko do nosa dotarła po raz kolejny woń krogańskiego spirytu. Chwycił szklankę i przez chwilę wpatrywał się w płyn dnie naczynia z miną jakby kazała połknąć mu robaka. Którego teraz by z radością wybrał w zamian, gdyby miał taką możliwość.
Z jego gardła wydostało się zrezygnowane westchnięcie, gdy uniósł naczynie i wychylił jego zawartość do dna - gwałtownie, nim umysł zorientował się, że nadchodzi ponowna dawka trucizny. Jego żołądek wzdrygnął się rozpaczliwie, a on sam zamknął oczy, oddychając ciężko i powstrzymując torsje; ogień w przełyku zniknął chwilę później, pozostawiając po sobie mieszaninę kwaśnej goryczy i niemal fizycznego bólu, który tylko potwierdzał teorię jak niezdrowe jest picie czegoś takiego. Potrząsnął głową i zakasłał kilka sekund później, otwierając oczy i ocierając je wierzchem przed ramienia.
- Daję ci fory - wyjaśnił ochryple, po czym odchrząknął, próbując pozbyć się drutu kolczastego w gardle. Bezskutecznie. - Dla twojego dobra. Żebyś nie umarła przed... no wiesz. - Wzdrygnął się ponownie, ale nie było to tym razem związane z nadchodzącymi kilkoma dniami, a paskudnym wrażeniem w ustach. Podejrzewał, że nikt przy zdrowych zmysłach, nie byłby w stanie zamartwiać się czymkolwiek podczas picia ryncolu.
To jest, czymkolwiek poza śmiercią od krogańskiego napoju.
Poruszył ramionami ponownie i oparł łokieć z powrotem na blacie, a dłonią poruszył w zapraszającym geście, dając znać że jest gotowy. Teraz to on zmarszczył brwi w skupieniu, bo 2:1 oznaczało, że znalazł się niebezpiecznie granicy przegranej. Kiedy tylko dłoń biotyczki znalazła się w jego własnej, a ich mięśnie znowu się napięły z wysiłku, jego upór zaczął obudowywać się kamienną twierdzą; wzmocnienia zaparły się w ziemię, a on sam zacisnął szczękę na tyle silnie, że aż zazgrzytały mu zęby. Ramię Mayi poruszyło się ku przegranej stronie i tam też skończyło, powoli ale nieubłaganie. Krótkie stuknięcie, które oznajmiło o remisie, zostało zagłuszone przez zwycięskie "ha!" z jego strony.
- Nie spisuj mnie jeszcze na straty, motylku - rzucił z niebezpiecznym uśmiechem, stukając palcami po blacie. Sięgnął po butelkę, przechylając ją ku szklance kobiety i uzupełniając podobną ilość co wcześniej. Powonienie, wypalone dwoma porcjami alkoholu, niemal nie zareagowało na ostry zapach. Obserwował ją z rozbawieniem, gdy walczyła z własnym organizmem, po czym sam również oparł ramię na stole.
- To w zasadzie nie taki zły pomysł - przyznał pod adresem kapsuły medycznej. Poruszył zdrętwiałymi ramionami i ujął dłoń Mayi we własną, ustawiając łokieć. - Dwa - dwa. Gotowa na walkę o wszystko? - dodał, mrużąc nieznacznie oczy.
Odpowiedziało mu milczenie. Tym razem jej atak był zaciekły i gwałtowny, inny od pozostałych, w których przez chwilę opierała się jego sile nim w końcu wygrywała lub przegrywała. Może powinien się tego domyślić - jej natura przeważyła, biorąc górę nawet w takiej walce. Zaklął w zaskoczeniu, gdy jego ramię przekrzywiło się niemal na połowę odległości do blatu nim zdążył w ogóle zareagować. A potem było już za późno - jego przekleństwa stawały się coraz bardziej desperackie, gdy zorientował się, że napór jej siły jest zbyt mocny, żeby mógł z powrotem przeważyć, po czym zakończyły głuchym jękiem, gdy jego dłoń uderzyła wierzchem o stół.
- Nie wiem co bardziej mnie boli - duma czy wizja wypicia następnego kieliszka - mruknął, rozcierając rękę. Na jego ustach błąkał się jednak uśmiech, a w oczach iskrzyło rozbawienie; żadne z nich nie pamiętało w tej chwili o najbliższych dniach, nie przejmując się, że prawdopodobnie nie będzie im dane zrobić sobie tatuażu, bo zginą w uzbrojonej po zęby placówce. Było w tym coś wyzwalającego, nawet jeżeli stał za tym ryncol oraz własne towarzystwo. A widok roześmianej niebieskowłosej odsuwał na bok wszelki mrok, rozjaśniając mu serce. - Nieźle. Naprawdę.
Sięgnął po podsuniętą szklankę bez oporu. Uniósł ją i przez kilka sekund trzymał w zdrętwiałych palcach, obserwując przezroczysty płyn z niesmakiem. W końcu pokręcił głową, wypuszczając z siebie powoli powietrze.
- Per aspera ad astra - mruknął pod nosem, po czym zamknął oczy i wypił ryncol do dna. Przez jego ciało przeszło drżenie, gdy przełykał palący trunek. Wypalone kubki smakowe wyjątkowo nie poprawiały sytuacji, jakby paskudny smak alkoholu stanowił czynnik metafizyczny, a nie czysto biologiczny.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

7 lut 2019, o 02:56

Zadowolona z siebie, odchyliła się w krześle, balansując na jego tylnych nogach. Splotła dłonie i oparła je na brzuchu, obserwując go z rozbawieniem gdy przysuwał do siebie szklankę. Pomimo szerokiego uśmiechu, jej noga stukała pod stołem o podłogę, przypominając o wciąż krążącej w jej żyłach adrenalinie, która nie znikała tak po prostu, od razu gdy zwyciężyła i strach przed przegraną zniknął.
Każdy kolejny kieliszek rynkolu był coraz cięższy do zniesienia, ale był pewien aspekt mocnego alkoholu, który będą mogli później docenić. Biorąc pod uwagę to, jak szybko wypili te kieliszki, prawdopodobnie przeskoczą niebezpieczny epizod wpadania w refleksję gdy z wolna narastało ich upojenie alkoholowe i przejdą od razu do kopnięcia. Napoju wciąż w butelce zostało dużo, zawsze mogli dalej się nim częstować, ale niebieskowłosa nie wyglądała na zainteresowaną, przynajmniej nie bez dobrego powodu lub rekompensaty.
- W moim języku mówi się na to przegrana - odpowiedziała, przysuwając się z powrotem do stołu gdy zabrzmiały obce słowa, których jej translator nie wychwycił.
Przednie nogi krzesła opadły na podłogę, a kobieta znów oparła łokcie o blat, tym razem jednak nie planując czwartej rundy ani dogrywki. Wsparła brodę na rękach, patrząc na niego znad uniesionych brwi.
- Może bukiet niezapominajek na karku? - westchnęła, ostentacyjnie wpatrując się gdzieś w punkt ponad głową turianina, udając zamyślenie. - Czy turianie mają swoje tramp stampy? - dodała, ujmując obojętnie pustką szklankę i przesuwając opuszkiem palców po jej krawędzi, niezainteresowana tym, że na dnie zostało wciąż kilka kropel alkoholu. - To takie znamiona ludzkich kobiet wyzwolonych. Ale tobie też mógłby pasować.
Rynkol rozgrzewał, jak każdy inny, mocny alkohol, ale jego wpływ miał uderzyć nagle, za jakiś czas, szczególnie turianina, który wypił go więcej od niebieskowłosej. Na razie podkreślał tylko emocje, jakie wzbudziła w niej rywalizacja. Nawet sięgnęła do zamka bluzy i zsunęła go do połowy, odsłaniając szary materiał koszulki pod spodem.
Spojrzała podejrzliwie na butelkę, biorąc ją w dłoń i obracając, ale odpowiedzi na pytania błąkające się teraz po głowie nie miała znaleźć na naczyniu z przejrzystym trunkiem. Chwilowo straciła zainteresowanie obmyślaniem jego następnego tatuażu, odstawiając naczynie obok z rozbawieniem, które łatwo było jej utrzymywać gdy butelka była zakręcona, a smak rynkolu pozostawał tylko bolesnym wspomnieniem.
- Smakuje trochę jak nasz absynt, tylko zmieszany z denaturatem i benzyną - mruknęła, kręcąc głową z politowaniem. Zupełnie tak, jakby sama przed chwilą nie wypiła ekwiwalentu dwóch kieliszków tego, co w skrócie opisała jako truciznę. - Przynajmniej to teraz możemy pić razem i zaszkodzi nam tak samo.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

7 lut 2019, o 16:02

Wypuścił z siebie powietrze i otworzył oczy, odsuwając od siebie szklankę. Na jego twarzy była mieszanka wstrętu, rezygnacji, cierpienia i ulgi, że to ostatnia kolejka, a zielone tęczówki miał przeszklone od wysiłku oraz alkoholu rozpalającego mu przełyk. Potrząsnął głową i wzdrygnął się, przecierając dłonią twarz. Sam sobie na to zasłużył.
- Turianie nie przegrywają - mruknął do biotyczki niewyraźnie. - My tylko przegrupowujemy się na wcześniej upatrzone pozycje, żeby wznowić ofensywę w taktycznie bardziej odpowiadającym momencie.
Pokręcił głową po raz kolejny, jakby próbował pozbyć się z niej gęstniejącej mgły lub oparów ryncolu, po czym sięgnął w stronę butelki i zakręcił ją dokładnie. Sama idea ulatniającej się woni trunku skręcała mu dodatkowo żołądek. A tym bardziej pomysł na dogrywkę.
- Żadnych kwiatków na karku - westchnął ciężko, odkładając naczynie. Sięgnął bezmyślnie po leżącą obok rękawicę, obracając ją w dłoniach, jakby jego ręce potrzebowały znaleźć cokolwiek do skupienia swojej uwagi, żeby ignorować palenie w przełyku. Zmarszczył brwi, próbując zrozumieć pierwsze określenie, tylko po to, żeby kobieta wytłumaczyła mu je innym - równie niezrozumiałym. - Wyzwolonych ludzkich kobiet? Wyzwolonych od kogo? I dlaczego symbol byłego niewolnika miałby mi pasować? Ale przynajmniej wiem, że mam mocniejszą głowę niż ty, bo już zaczynasz bełkotać - dodał przekornie, szturchając ją nogą pod stołem. Zgiął palce rękawicy pancerza w pięść i wyprostował jej środkowy palec, po czym przysunął do siebie butelkę, którą odstawiła Maya i nasadził ją na szyjkę, z wyraźnym samozadowoleniem obracając w stronę niebieskowłosej. Proszę, nie tylko Widmo, ale również i artysta.
Porównanie krogańskiego alkoholu do innych środków chemicznych było boleśnie trafne. Zaśmiał się cicho, również odchylając się na krześle i przez chwilę na nim balansując.
- To jednak z trunków uniwersalnych wolę quadima, chociaż przy nim przypomina sok, a nie alkohol - przyznał. Poszukanie trunku, który posiadałby odpowiednią moc i był przyswajalny zarówno dla organizmów prawo- jak i lewoskrętnych, było jednym z planów, które założył sobie dawno, dawno temu, niemal na początku jego obecności na Etsy. Teraz wydawało się to tak trywialne i odległe, że niemal zupełnie o tym zapomniał. Nigdy nie było na to czasu, nigdy nie było większej potrzeby ponad tą, która przekładała się na zwyczajne ułatwienie.
- Ludzie chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać - odezwał się po chwili, luźno zmieniając temat. Sięgnął do krawędzi drugiego rękawa koszuli, również zaczynając go podwijać, gdy palące uczucie rozlało się na resztę ciała. - Wiem, że masz wzmocnienia, modyfikacje i tak dalej, ale wasze połączenie zewnętrznej delikatności i wewnętrznej siły jest nadal nie mniej fascynujące. Podejrzewam, że nawet bez stalowych rąk byś podjęła zakład i próbowała go wygrać z takim samym uporem oraz zaciekłością. I może nawet by ci się udało. Uwielbiam to w tobie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

7 lut 2019, o 20:29

Kręciła głową gdy komentował jej słowa, nie śpiesząc się z wyjaśnieniem ani odpowiedzią. Jej bełkot może miałby sens gdyby słuchał go drugi człowiek, ale dla turianina równie dobrze mogła mówić w innym języku, jak zdarzyło jej się wcześniej, powtarzając słowa matki. Ich translatory były tylko urządzeniami, które robiły co mogły, ale wciąż bywały zawodne - a już na pewno nie były w stanie zmniejszyć przepaści międzykulturowej na tak fundamentalnym poziomie.
- Nie o niewolnictwo mi chodziło - odpowiedziała tylko niewinnie, nie poruszając tematu dalej. Cokolwiek miała na myśli, na pewno taki tatuaż niezbyt pasowałby do turianina - jej przebiegły uśmiech to potwierdzał i wiele więcej nie potrzebował żeby zrezygnować z tego pomysłu.
Wstała na moment, nachylając się nad stołem żeby sięgnąć po swój leżący znacznie dalej kubek kawy. Przepłukanie rynkolu kofeiną może nie było najlepszym pomysłem, ale nie przeszkodziło jej przed spróbowaniem. Upiła łyka, siadając z powrotem na miejsce, ale niemal od razu się zakrztusiło. Stało za tym albo połączenie smaków, albo jej spojrzenie na rękawicę, którą wsadził na butelkę Viyo, ustawioną w odpowiedni sposób.
Wybuchła śmiechem gdy udało jej się wziąć oddech i nie wypluć napoju, którym przepłukała gardło. Odstawiła od razu kubek i odsunęła go daleko od siebie, rezygnując z powrotu do wciąż lekko ciepłej kawy, choć w naczyniu została jej połowa.
- Myślisz, że takie uniwersalne smakowałyby dla nas tak samo? - zamyśliła się na chwilę nad tą kwestią. Kubki smakowe rządziły się swoimi prawami, nawet w obrębie jednego gatunku niektóre rzeczy smakowały w inny sposób różnym osobnikom.
Tak czy inaczej, jedyny uniwersalny trunek, jaki mieli pod ręką, stał teraz przed nimi, przykryty częściowo jej rękawicą ustawioną w oczywisty sposób. Nawet bez niej nie wyglądał zachęcająco, a posmak, jaki zostawił po sobie, skutecznie zmniejszał szansę na to, że którekolwiek sięgnie po niego drugi raz, dobrowolnie.
Wróciła do niego spojrzeniem gdy zmienił temat, porzucając tematy, wokół których obracały się wcześniej jej myśli. Przez chwilę milczała, obserwując, jak podwija rękaw, obracając w dłoni pustą szklankę. Szkło szurało po blacie, ale chyba nie zdawała sobie z tego sprawy, bo ten odgłos jej nie irytował.
- Mam wrażenie, że to twoje podejście bardziej niż... moje cechy - odpowiedziała, wzruszając lekko ramionami. W przeciwieństwie do niego, zsunęła podwinięty rękaw, zamiast podwijać drugi i znów oparła dłonie na szklance, szukając dla nich miejsca, w którym mogły o coś stukać lub coś przesuwać w trakcie rozmowy, bezmyślnie. - Wątpię, żeby ktokolwiek inny uznawał ośli upór i nieumiejętność poprawnej oceny własnych możliwości za pozytywne cechy.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

7 lut 2019, o 22:46

Kubek z jego własną kawą stał nieopodal i przez chwilę bił się z myślami czy również po niego nie sięgnąć. Przepłukanie paskudnego alkoholu wydawało się być dobrym pomysłem, do momentu w którym nie wzięło się pod uwagę jak bardzo ich kubki smakowe muszą być teraz poturbowane po ostatnim łyku. Widząc reakcję Mayi i to jak odsunęła po wszystkim naczynie, nie kontynuując dopijania kawy, uznał że nie warto - odsunął własny kubek palcem na odległość ramienia, żeby nie kusiło.
- Nie wiem - przyznał pod adresem różnic smakowych, porzucając temat językowy. I tatuażu, przynajmniej na razie. - Wiem, że dla nas potrawy dekstro- i lewoskrętne niemal nie różnią się smakiem w większości przypadków, bo zdarzyło mi się już pomylić raz czy dwa jak byłem młodszy. Ale czy ludzie odbierają je tak samo... - Wzruszył ramionami bezradnie. Chyba nie było sposobu, żeby to sprawdzić, biorąc pod uwagę jak bardzo subiektywne było czasami odbieranie smaku. Ostre potrawy i paskudny ryncol były jednymi z niechlubnych wyjątków, gdzie ból przełyku i reakcja organizmu były niemal identyczne. Subiektywizm czy nie, każdy był w stanie stwierdzić, że druga osoba cierpi tak samo.
Jej słowa o cechach sprawiły, że zaśmiał się pod nosem.
- Nigdy nie powiedziałem, że są pozytywne - rzucił z szelmowskim uśmiechem. - Jestem pewien, że twój ośli upór kiedyś znowu doprowadzi mnie do szału, ale nieumiejętność poprawnej oceny własnych możliwości sprawi, że kiedyś wejdziesz w zakład, w którym bardzo wiele zyskam. Może teraz wygrałaś bitwę, ale ja prowadzę wojnę - dodał żartobliwie, stukając palcem w blat. Odsunął po chwili krzesło, żeby wstać; zdrętwiałe od siedzenia ciało od razu odezwało się tępym bólem, który został przykryty jednak nagłym zawrotem głowy, gdy cały wypity alkohol w jednej chwili odnalazł tam swoje miejsce. Przytrzymał się krawędzi stołu, tkwiąc w bezruchu nieco dłużej niż wyglądało to na normalne, nim w w końcu zaklął cicho, czekając aż świat się nieco ustabilizuje.
- O ile dożyję do tego momentu.
Kiedy w końcu odzyskał równowagę, a jego błędnik doszedł do siebie, złapał swoją szklankę i się wyprostował. Krzesła mesy były na dłuższą metę niewygodne, nadając się do krótkich posiedzeń lub chociaż odrobiny ruchu.
- Jak myślisz, zapicie tego paskudztwa czymś normalnym to dobry pomysł? - zaproponował mruknięciem, kontemplując szafkę z resztą alkoholi.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

8 lut 2019, o 00:31

Różnice w smakach dekstro i lewo-skrętnych ludzie może odbierali inaczej, ale Maya akurat miała w życiu mniej okazji by się pomylić. Większość rodzajów kuchni w galaktyce sprzyjała jej żołądkowi, miała mniejsze prawdopodobieństwo natrafienia na coś, czego nie byłaby w stanie strawić. Dodając do tego swój czas spędzony na Ziemi, gdzie to dekstro można było szukać ze świecą, nie na odwrót, nie miała powodu, by zareagować inaczej niż wzruszeniem ramion. Może kiedyś przekonają się, czy oboje odczuwają te różnice tak samo.
Obserwowała go gdy wstawał i przeciągał się, próbując rozruszać zastane kości. Plecy przypomniały się swoim poprzednim bólem, tak jak knykcie obandażowanej dłoni przypominały o leżącym wciąż w jego łazience, potłuczonym szkle za każdym razem gdy poruszył ręką. Tym razem z ich dwójki to Volyova wyszła, w grubszej rzeczy, bez szwanku, pomijając lekkie oparzenie na ramieniu, które prawdopodobnie zagoi się w przeciągu jednej nocy przy pomocy niemal magicznych właściwości medi-żelu, działającego w ekspresowym tempie.
- Czyli uwielbiasz mnie za moje cechy, które nie są nawet pozytywne? - odrzuciła, kręcąc ostentacyjnie głową. - Mam dla ciebie niepokojące wieści.
Uśmiechnęła się pod nosem, odsuwając też w krześle. Przeciągnęła się leniwie, rozglądając po rozrzuconych po stole częściach pancerza, mało zainteresowana sprzątnięciem ich, choć wszystko już skończyli. Rękawica wciąż dumnie wisiała na butelce, wygięta w mało przyjaznym geście, ale gdy wzrok Mayi prześlizgnął się po rynkolu, jej uśmiech tylko się poszerzył.
Wstała z ociąganiem, mrugając kilka razy, jakby potrzebowała złapać teraz ostrość. Alkohol nie wchłaniał się subtelnie, dając pierwsze znaki swojego działania, tylko od razu uderzał w nieprzygotowany umysł. Zupełnie jakby godzinę temu nie siedzieli jeszcze przy kawie, rozmawiając o wojsku, a przepijali zapasy Elpis.
- Bardzo, bardzo zły - mruknęła, ale jej przebiegły uśmiech zaprzeczał wypowiedzianym przez nią słowom.
Podeszła do blatu z drugiej strony szafki, na którą tak wymownie patrzył i odwróciła się, podciągając do góry, żeby usiąść na ladzie.
- Coś tam jeszcze w ogóle zostało? - zagadnęła, pokazując, że nie potrzebuje drugiej zachęty. Wizja zapicia rynkolu czymkolwiek innym, co akurat potrafiła dość dobrze strawić i czego smak lubiła, musiała wydawać się przyjemniejsza niż nakazywał zdrowy rozsądek. Mieli jednak te kilkanaście godzin, do kupy, a krogański trunek potrzebował tylko kilku żeby zacząć się ich puszczać. Może do Morza Cieni wlecą już bez potwornego kaca, szczególnie, jeśli na poważnie zaaplikują sobie końską dawkę medykamentów, w które wyposażona była kapsuła.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

8 lut 2019, o 18:35

Westchnął ciężko, częściowo zdając sobie sprawę z wady konstrukcyjnej własnej logiki, ale pokręcił głową. Przysiadł na krawędzi stołu, spoglądając na kobietę.
- A czy to nie połowa sukcesu, akceptować czyjeś wady? - odparł przewracając oczami. Obrócił w palcach pustą szklankę, próbując zebrać myśli i ująć to co chciał wyjaśnić w odpowiednie słowa. Upojenie alkoholowe miało u niego trzy różne potencjalne drogi, którymi z reguły podążało - wylewną, filozoficzną i ponurą - a wciąż miał na tyle własnej świadomości, żeby wiedzieć, że niebezpiecznie zaczyna balansować na granicy dwóch pierwszych. - Ośli upór wywodzi się z determinacji, a kiepska ocena własnych umiejętności z ambicji. Może masz rację, że to trochę moje podejście, ale nie można o nich w pełni powiedzieć, że są tylko "negatywne", bo to sugerowałoby, że ich przeciwieństwo jest "pozytywne". Obydwie te cechy potrafią sprawić, że osoba, która je posiada, jest w stanie dokonywać niesamowitych rzeczy - czego nie można powiedzieć o drugim krańcu spektrum. Uległość i brak ambicji nie są najlepszą drogą do sukcesu, nawet jeżeli o wiele łatwiej się je toleruje. Upór i aspiracje do zwycięstwa są podłożem każdej wygranej wojny, każdego odkrycia naukowego i każdego postępu, czy to jako jednostka, czy jako grupa. Tylko nie powtarzaj tego fragmentu o ambicji, bo to dość niepopularna opinia wśród turian - dodał, śmiejąc się cicho. Odbił się od stołu, ponownie podnosząc się na nogi i podchodząc do blatu, zajmując miejsce obok niej. - I nie wymagaj ode mnie innej logiki. Po alkoholu to ona pierwsza cierpi najbardziej, tuż przed umiejętnością wygłaszania subtelnych komplementów.
Szafka z butelkami wyglądała dużo bardziej biednie w porównaniu z tym jaka była, gdy opuszczał Cytadelę. Zapasy tequilli skurczyły się do niemal nieistniejących, tak samo jak chatti, którego teraz próżno było szukać. Przez kilka chwil bezmyślnie przesuwał spojrzeniem po etykietach, brzdąkając szkłem gdy przesuwał kolejne naczynia.
- Tequila, jedna butelka, napoczęta. Whisky, dwie butelki, nieotwarte. Quadim, jedna butelka, napoczęta. Sur'ket, jedna butelka, nieotwarta. Vesper, pół butelki. Wspomnienie butelek po chatti, wciąż żywe i bolesne - zaczął wymieniać niemrawo. Przesunął palcami po szklanej powierzchni nim wyciągnął dla siebie tą turiańskiego pochodzenia, będącą jednym z dwóch uniwersalnych trunków, które ostały się w spiżarni i dwóch ostatnich, które w ogóle mógł pić. Quadim wydawał się być jednak o wiele słodszym odpowiednikiem do zapicia paskudnego ryncolu niż ziołowy vesper. - Wpędzamy się w alkoholizm. Ta szafka była kiedyś pełna - zauważył z krzywym uśmiechem, wystawiając również butelkę tego napoju, którego zażyczyła sobie biotyczka. Odkręcił obydwie, ale nie rozlał ich zawartości do szklanek, zamiast tego podając całą kobiecie, a samemu chwytając drugą. Sięgnął wolną ręką do drzwiczek szafki i zamknął ją za sobą, a następnie przesunął się w bok, stając przed siedzącą na blacie Mayą.
- Za bardzo, bardzo złe pomysły - rzucił z szelmowskim uśmiechem, wyciągając ku niej swoją butelkę, żeby stuknąć o dno jej własnej w geście toastu. - Brałaś kiedyś udział w jakiejś misji będąc wstawioną?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

9 lut 2019, o 02:00

Nagłe rozważania, którym się poddał, udzieliły się również jej, wprawiając ją w zadumę. Obserwowała go gdy mówił, nie zdradzając swoich przemyśleń póki nie zaśmiał się, kończąc wytłumaczeniem. Skutki rynkolu odczuwali już oboje, choć różnice w wyglądzie Mayi były bardzo subtelne i jak na razie nie wyglądała na szczególnie pijaną. Darowała sobie za to chodzenie, zajmując komfortowe miejsce na blacie kuchennym. Wypiła mniej, ale po co ryzykować zataczaniem się?
- Na ogół jeśli kogoś coś denerwuje, to go denerwuje - odpowiedziała zdawkowo, ale z uśmiechem na twarzy. To, że jej podejście było inne nie znaczyło, że nie pokrywało się częściowo z jego. - Nie znam wielu osób, które widzą takie cechy charakteru i potrafią je docenić, pomimo wszystko. Znaleźć w nich coś pozytywnego.
Wzruszyła ramionami, obracając się nieco w miejscu gdy sięgnął do szafki. Jej rozbawienie tylko rosło gdy wymieniał kolejne nazwy, bo choć on widział biedniejszy niż wcześniej barek, ona wciąż nie potrafiła się nadziwić temu, że kupił tak wiele, tak różnych alkoholi bez żadnych okazji - ot, żeby mieć na zapas.
- Dalej brzmi na pełną - parsknęła śmiechem, wychylając się żeby zerknąć do środka. - Jakim cudem masz więcej alkoholu dla mnie, niż dla siebie?
Pokręciła głową, ale wskazała wreszcie napoczętą tequilę, jak zwykle. Skoro stała otwarta, równie dobrze mogła spróbować ją teraz skończyć, choć dwa kieliszki rynkolu pewnie spróbują pokrzyżować jej te plany. Nie ustalili ostatecznie jakiej porcji ziemskiego alkoholu odpowiadała jedna porcja krogańskiego trunku, więc tylko czas mógł im to pokazać.
Chwyciła podaną jej butelkę i odkręciła ją od razu, metalową zakrętkę odkładając na bok. Oparła się ramieniem o jego, odruchowo, gdy stanął obok i tak samo odruchowo podniosła naczynie do toastu, zanim upiła łyk zawartości. Tym razem nawet się nie skrzywiła - po rynkolu, to co pili teraz wydawało się być przyjemnie delikatne w smaku i z wolna wypalało posmak, który pozostawił po sobie poprzedni alkohol.
- Nie jestem aż takim wykolejeńcem - odrzuciła z rozbawieniem, odkładając na moment butelkę na bok, po drugiej stronie od tej, gdzie stał Viyo. Obróciła się nieco w miejscu, na tyle, na ile mogła siedząc na blacie i spojrzała na niego w górę w badawczy sposób. - A ty?
Odstawiła dłoń na jego ramię, odkładając na nie brodę. Jej twarz znalazła się prawie tuż obok jego, ale wciąż mogła go obserwować - tylko tym razem nie miałby jak jej spojrzeniu uciec. Niebieskie włosy wyschły już całkowicie, lekko splątane, przykrywając jej policzki i przysłaniając większość blizny, którą miała na jednym z nich.
- Zastanawia mnie co najbardziej nieodpowiedzialnego udało ci się zrobić w Hierarchii - uśmiechnęła się pod nosem, korzystając z nielicznych dobrodziejstw, które niósł za sobą rynkol i poddając się dobremu humorowi, który na dobre już zagościł na jej twarzy.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

9 lut 2019, o 15:38

Wszystko miało swoją drugą stronę monety, jeżeli chciało się jej szukać. Pamiętał jak przez mgłę, że odbyli już podobną rozmowę, ale od tego czasu niewiele się zmieniło. Teraz, ku własnej niechęci, mieli co najwyżej więcej przykładów na to stwierdzenie - gdzie największym i najbardziej niechlubnym był sam Jefferson, którego wzięli za zwykłego, fanatycznego inżyniera, a skończyło się na czymś bardziej skomplikowanym. Nie były to jednak wspomnienia, do których miałby ochotę wracać. Ani moneta, którą chciałby analizować.
Zerknął w jej stronę, a potem z powrotem ku szafce, w której stały butelki.
- Część tych zapasów zrobiłem ostatnio na Cytadeli - zauważył, rozważając jej słowa. - Kupiłem więcej rzeczy dla ludzi, bo więcej istot w galaktyce pije wasze napoje i gdy ktoś trafi na mój statek, to jest większa szansa, że będę miał go czym poczęstować. Uznałem, że się nie zmarnuje. Nie podejrzewałem, że będę miał stałego pasażera - dodał, szturchając ją biodrem. Alkohol miał również praktyczne zastosowanie, nie tylko towarzyskie. Wtedy zakładał, że jego misje często mogą opierać się na odbijaniu zakładników z różnych lokacji, a uspokojenie ich, gdy było już po wszystkim, potrafiło być celem samym w sobie. Parę butelek dobrych trunków czyniło go jednak o wiele łatwiejszym.
Teraz nie żałował, że kupił ich więcej.
Odkorkował quadima, a gdy stuknięcie poniosło się po mesie, również uniósł go do ust. Słodkawy posmak alkoholu niemal od razu zmył paskudne wspomnienie ryncolu, chociaż pierwsze parę łyków smakowało jak mieszanka obydwu. Kubki smakowe wciąż nie potrafiły dojść do siebie, ale potrzebowały czasu, żeby docenić tą zmianę.
- Turianie mają inne podejście do używek. Dopóki nie wpływają na twoją pracę, możesz być w takim stanie, w jakim chcesz - odparł niewinnie, opuszczając butelkę. Obrócił głowę, z uśmiechem wpatrując się w złote tęczówki, gdy oparła brodę na jego ramieniu i przez kilka chwil zapominając, by kontynuować myśl. - Raz. Nasz okręt natknął się na piratów atakujących statek handlowy. Zupełny przypadek, byliśmy akurat w drodze powrotnej z innej misji i alarm wyrwał nas w połowie opijania sukcesu.
Wyłuskał się spod jej oparcia, ale tylko po to, żeby przesunąć się ku niej, stając między jej nogami zwieszonymi z blatu i opierając dłonie na jej talii, odstawiając quadima na stół za jej plecami.
- Obawiam się, że byłem bardzo nudnym, turiańskim kadetem - mruknął z rozbawieniem, błądząc spojrzeniem po jej twarzy. - Innych nie zgłaszają na Widma. Miałem parę ostrzeżeń za wychodzenie z językiem przed szereg, kilka za nieautoryzowane grzebanie w systemach bazy i to wszystko. Moim największym, nieodpowiedzialnym przewinieniem było odcięcie ciepłej wody innym oddziałom, gdy przegraliśmy z nimi w turnieju w sagita - dodał, pochylając się ku niej, żeby skraść kilka kropel tequili z jej ust. Jego własne rozchyliły się w uśmiechu po kilku sekundach, gdy się od niej odrywał. - I jak, quadim smakuje tak samo?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

10 lut 2019, o 16:51

Już wcześniej miała okazję wyrazić swoje zdziwienie tym, jak dobrze wyposażony był Viyo - poczynając od posiadanych przez niego kapsuł medycznych. Część z tego wiązała się z poprzednią załogą statku, bardzo ludzką i nieprzygotowaną na turiańskich pasażerów. Żywność przystosowana do podróży kosmicznych nie psuła się całe lata, jeśli pozostała dobrze zapakowana, więc nie mając wcześniej ludzkiego towarzysza, nie wystrzelał się z tego zbyt szybko. Nawet teraz jedzenie nie ubywało tak szybko jak alkohol. Jak na razie ich sposoby odpoczęcia po każdej misji, trudniejszej od poprzedniej pod wieloma względami, uwzględniały głównie procenty, a w mniejszej części zaspokojenie głodu.
- Pamiętam - przytaknęła gdy wspomniał o używkach, wspominając ich rozmowę wewnątrz batariańskiego transportowca. Jej podejście do tego musiało być nieco inne, ale ona też brała coś nieustannie, choć prawie nigdy przy nim. Gdyby sięgnął do kieszeni jej bluzy, może znalazłby to samo, podłużne pudełko, które schowała do niej rano, przed ich spotkaniem na Crescencie z pozostałą dwójką.
Zły moment na kolejny alarm nie był tak wielkim przewinieniem, ale też takiego się nie spodziewała. Każdy miał prawo do opijania swojego sukcesu, czasem po prostu los miał złe wyczucie czasu i wrzucał kolejne rzeczy, które przerywały celebrację i zmuszały do poniesienia jej konsekwencji.
Uniosła brwi, odwzajemniając jego spojrzenie z zaczepnym uśmiechem. Gdy stanął naprzeciw, przysłonił bezpośrednie, jaskrawe światło mesy, które wcześniej oświetlało jej twarz. W półcieniu, blizny przestawały być tak widoczne, a włosy stawały się ciemniejsze, lecz jednocześnie jej rysy wydawały się wyostrzać. Siedząc na wysokim, kuchennym blacie wciąż była od niego niższa, więc odchyliła się nieco, podpierając z tyłu rękoma, uważając przy tym na odstawioną butelkę quadima i zadarła nieco podbródek.
- Nie umiesz przegrywać z honorem? - skomentowała, kręcąc głową z politowaniem póki nie przysunął się bliżej, szybko sprawiając, by lekko rozkojarzony rynkolem umysł wyparł wszystko to, co opowiedział jej przed chwilą.
Jej usta wygięły się w szerszym uśmiechu w trakcie pocałunku, który odwzajemniła bez chwili zawahania. Wyprostowała się, mimowolnie zaciskając oplecione wokół jego bioder nogi, a wolne teraz ręce oparły się o jego klatkę piersiową. Tequila leżała obok, niemal strącona przed chwilą na ziemię, poza zasięgiem jej wzroku.
Zacisnęła palce na tkaninie bluzki, którą Viyo miał na sobie, reagując na jego odsunięcie się. Nawet w półcieniu, jej oczy wydawały się jasne, niezdrowo rozświetlone błyskiem drapieżności, której nie było tam jeszcze pięć minut wcześniej.
- Za słodki - westchnęła z udawanym niezadowoleniem, ciągnąc za trzymany w dłoniach materiał i przysuwając go do siebie, odwzajemniając pocałunek z większą żarliwością niż wcześniej. Alkohol nie trafiał w jej gusta, ale o ustach, które nimi smakowały, z pewnością miała inne zdanie.

Wróć do „Prywatne jednostki”