Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Przyczajony

17 cze 2014, o 21:57

- Jeszcze nie jestem pijana, Deriet. - skomentowała sucho, patrząc na zwierzątka pod swoimi nogami - Więc raczej zdziwiłabym się, gdyby ich tu nie był, jak wrócimy. Ale może potem ugotujemy je na obiad. Jadłeś kiedyś koty? - zapytała, podpuszczając drella. Potem pochyliła się nieco i pogłaskała to jednego to drugiego, a one wyprężały swoje drobne ciałka pod jej ręką. - Być tu grzeczne. - powiedziała, sama sobie się dziwiąc, jak te stworzenia na nią oddziaływały. Zaczęła nawet rozważać, czy nie ukraść ich Derietowi, kiedy będzie spał. Położyła dłoń na jego ręce. - Świetnie, chodźmy i zabawmy sie trochę.

z/t
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Przyczajony

17 maja 2015, o 17:30

Wyświetl wiadomość pozafabularną

- Statek nie musi wyglądać - uśmiechnęła się. - To znaczy... dobrze jeśli jest ładny, ale nie to jest najważniejsze.
Ostatni, na którym mieszkała, nie dał się jej poznać. Zamknięta na całe dnie w kapitańskiej kajucie nie miała czasu na zwiedzanie, błądzenie po pokładzie aż pozna wszystkie jego tajemnice. Kiedy wychodziła, patrzono na nią dość... nieprzychylnie, więc robiła to tylko wtedy, gdy naprawdę musiała, gdy Hound jej kazał albo gdy towarzyszyła jej Nadia. To nie był statek, za którym tęskniła, tego nie chciała zobaczyć nigdy więcej. Prawda była taka, że gdyby zdarzyło się jej znaleźć ponownie w kajucie Hounda to chyba by zwariowała. W sekundę, na miejscu.
Tęskniła za innym statkiem. Tym, który z pomocą nieznajomego turianina ukradła niedługo po ucieczce z Ziemi. Na tamtym spędziła najpiękniejsze dni swojego życia. Znała każdy kąt, każdą skrytkę. Miała swoje miejsca, o których wiedziała ona sama i nikt inny. To był duży transportowiec, przeznaczony do handlu, nie do zabawy w piratów, ale przecież właśnie dlatego wychodziło im to tak dobrze - nikt ich o nic nie podejrzewał, przerażenie odgrywane przez Irene przy połączeniach było wiarygodne i nawet nie musieli nikogo gonić, bo statki same podpinały się pod ich śluzę. Zresztą zmodyfikowane zaczepy uniemożliwiały odpięcie się i ucieczkę.
Przeciągnęła się i zeskoczyła ze stołka, czując, że jej nogi są już nieco miękkie. Ale pirackie czasy nauczyły ją wielu rzeczy, między innymi wykształciły całkiem porządną odporność na alkohol. Może nie taką, którą szczyciłby się przeciętny mechanik okrętowy, czy starzy żołnierze, ale niezłą jak na kobietę.
- Lubię - przyznała. Cholera, trzymała się w pionie i nie wymagała podtrzymywania, ale świat wydawał się trochę rozmyty i miała dziwne wrażenie, że o czymś nie pamięta. Rado? Kot. Mieszkała przecież z kotem. Czy ja go nakarmiłam przed wyjściem? - Musisz mieć naprawdę porządnie zabezpieczone kable, skoro trzymasz koty na statku - stwierdziła, podążając za drellem.

Sylwetka Przyczajonego była naprawdę efektowna. Po wejściu do doku Irene zatrzymała się w miejscu, na wszelki wypadek opierając się o ścianę i przez dłuższą chwilę przyglądała się mu. Nie widziała jeszcze czegoś podobnego.
- Wszystkie wasze statki tak wyglądają? - spytała, odpychając się od ściany i ruszając w stronę śluzy. - Wasze, to znaczy... drelli? Nasze są inne. Prostsze. Nie mają tych... - wykonała ręką nieokreślony ruch, mający chyba prezentować jedno z zewnętrznych ramion jednostki. - Do czego wam one?
Stanęła przed wejściem, przestępując z nogi na nogę. Chciała go tylko zobaczyć od środka. Nie zamierzała zawracać Derietowi głowy przez całą noc, ani zasypywać pytaniami, bo przecież nie znała się na tych wszystkich systemach. To był specyficzny rodzaj miłości - kochała statki, chociaż nie miała o nich pojęcia. A może właśnie dlatego? Gdyby zrozumiała, jak działa każdy z systemów, stałyby się dla niej zbyt... zwyczajne? Uśmiechnęła się tylko do drella, czekając aż wpuści ją na pokład.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Przyczajony

18 maja 2015, o 12:10

Potrzebowała czy nie potrzebowała pomocy to sprawa drugorzędna. Jakby upadła to by była wściekła że jej nie złapał więc Deriet wolał dmuchać na zimne i uważać na nią, ale nie pokazując tego po sobie. On sam się chwiał od tej ilości alkoholu, ale jeszcze szedł prosto. Zresztą, jakby on się odwrócił to by nic się nie stało, oprócz zszarganej dumy.
A wracając do statku, to on dbał o swoje cudeńko i zawsze miał baczenie by nie miało nawet jednej rysy. W końcu jakby nie patrzeć to był jego dom i tak o niego dbał. Zawsze czysty, wysprzątany i zadbany. Oczywiście nie był aż takim pedantem żeby się wkurzać jak jest nie na swoim miejscu, ale lubił czystość.
- Ciekawym jest że mam mieszkanie na Omedze, a i tak wolę mieszkać na statku. Możliwe że się do niego przywiązałem. - rzekł gdy wchodzili do doków. - A co do kabli, to wszystkie są w ścianach więc nawet gdyby chciały to się do nich nie dobiorą.
W sumie nigdy o tym nie pomyślał, gdyby kable były na wierzchu to istotnie koty mogłyby się nimi zacząć bawić.
W końcu dotarli do Przyczajonego i drell zauważył że statek istotnie robił na kobiecie wrażenie. Przynajmniej na razie ze względu na wygląd.
Gdy ta zapytała o statki drelli on uśmiechnął się tylko.
- Nie, to był mój autorski pomysł. Rozumiesz kiedyś ten statek rozbił się i Inżynierowie Błekitnych musieli poskładać go do kupy. W sumie z tego co zostało zrobili całkowicie inny statek. Ale kolor i wygląd to był mój pomysł. Kazali mi puścić wodze fantazji i naszkicować jak miałby wyglądać. A co do obręczy to jest system maskujący. Wygląda jak bajer dlatego został pomalowany tak by ludzie myśleli że to tylko ozdoba. W ten sposób nie przyciągają nadmiernej uwagi.
Tia, jakby taki statek nie przyciągał wzroku.
Podeszli do włazu, a Deriet wyciągnął pilota i kliknięciem opuścił właz.
- Zapraszam. - wskazał na wejście i wszedł za nią do środka. Zamknął też za sobą drzwi, tak by ciepło nie uciekało.
Od razu na środku pierwszego korytarza coś poruszało się na ziemi. Dwie, małe kulki które po chwili zwróciły łebki w stronę gości. Wyglądało na to że są w środku walki.
Obrazek
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Przyczajony

18 maja 2015, o 13:28

- Tak, wiem, mówiłeś to już - parsknęła śmiechem i weszła do środka.
Kiedy przekroczyła próg statku, właściwie już jej nie było dla świata. Może i z zewnątrz wyglądał dość... ekstrawagancko, wyglądało też na to że dziwny kształt nie był wcale typowy dla statków drelli. Ale w środku był taki, jak wszystkie. Przesunęła wzrokiem po ścianach i suficie, dopiero po chwili zwracając uwagę na koty, zwinięte w jeden dwukolorowy kłębek futra na podłodze.
- Faktycznie nie musisz się martwić o kable, prędzej zagryzą siebie nawzajem - stwierdziła i minęła je, przesuwając dłonią po ścianie. - Ale ja bym była ostrożna na twoim miejscu. Koty potrafią dostać się w najdziwniejsze miejsca.
Nie to, że nie uważała kotów za wspaniałe stworzenia. Podziwiała je i może nawet trochę się z nimi identyfikowała. Były piękne i niezależne, przychodziły do człowieka tylko jeśli miały na to ochotę i gdy nie chciały zostać, to nie dało się ich zatrzymać. Obserwowały wszystko tym swoim oceniającym wzrokiem i można się było tylko domyślać, co siedzi im w głowie. Ale to nie znaczyło, że miała ochotę być teraz cała w kłakach, podrapana przez małe pazurki. Bo te tutaj nie wyglądały, jakby chciały być teraz głaskane. Uśmiechnęła się do nich i ruszyła w stronę mostku.
- Od dawna go masz? Ile to jest wiele lat? Nie wygląda na starą jednostkę - spytała, zatrzymując się w kabinie pilota i opierając się o jeden z paneli, uważając, by niczego przypadkiem nie włączyć. Nie znała się na tym, nie potrafiła pilotować, ale swego czasu lubiła pilotom towarzyszyć. Siedziała wtedy na drugim fotelu z kubkiem gorącej kawy czy herbaty i wpatrywała się w pustkę za szybą. Teraz przez okno widoczny był dok Cytadeli, więc nic nadzwyczajnego. Rozejrzała się po kabinie i obróciła się w miejscu, postanawiając sobie samej zorganizować zwiedzanie. Deriet wyglądał na już porządnie wciętego, nie kazała mu więc chodzić za sobą.
Zajrzała do kwater załogi i sali konferencyjnej, gdzie zatrzymała się przy gablotach. Rzeczy wystawione w ten sposób na widok zwykle były wartościowe i miały duże znaczenie dla właściciela, albo dla innych, którzy mogli dać za nie całkiem przyjemną kwotę. Uśmiechnęła się do siebie, postanawiając póki co odsunąć od siebie te myśli, chociaż zestaw noży wyglądał interesująco. Jeszcze takiego nie miała.
- Mieszkanie masz na Omedze? - spytała w końcu, wracając do drella. Uśmiechała się w zamyśleniu, wciąż trochę zatopiona we wspomnieniach. Usiadła na pierwszym lepszym wolnym miejscu, czując, że tak jednak będzie lepiej i zarzuciła nogę na nogę. Jej wzrok wędrował z miejsca na miejsce, jakby czegoś szukała. Ale może po prostu poznawała statek, Deriet nie był w stanie tego stwierdzić. Przeczesała włosy, znów odgarniając je z twarzy i oparła się wygodnie. - Czyli przyleciałeś tu na chwilę, po coś konkretnego?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Przyczajony

18 maja 2015, o 15:41

Deriet westchnął widząc jak jego kocurki znów się biją małymi łapkami. Podszedł do nich i wziął jednego jedną ręką i drugiego drugą po czym usadowił je sobie na ramionach.
- Spokój ma być. - mruknął do nic z uśmiechem, a następnie powiedział do kobiety - Czuj się jak u siebie w domu. Może i jest ciasny, ale własny.
Drell pozwolił jej myszkować po statku, chociaż jeszcze nie spotkał się z taką osobą która tak by podchodziła do statków. Noże były zwykle, stalowe, zapewne produkowane hurtowo, ponieważ prawdopodobnie nie miały służyć jako dekoracja. Trzech noży brakowało, co mogło świadczyć że drell ma je schowane gdzieś w stroju. Może o tym mówił wspominając że ma zręczne palce.
Mimo wszystko pozwolił jej buszować, ale nie spuszczał z niej oka. Może to była mimo wszystko lekka nieufność, a może wolał być dobrym gospodarzem i odpowiadać na jej ewentualne pytanie.
- Ile lat pomyślmy...dwa lata przed rozbiciem się i trzy lata do teraz. Pięć lat, a nie wygląda na stary bo dbam o niego. W sumie to jedyne co mam.
A co do wartościowych rzeczy to nie wyglądało jakby Deriet coś takie posiadał. Wszystko było uporządkowane, ale nic wartościowego. Same, zwyczajne sprzęty. Widać ten nie gustował w ładnych bibelotach, a może nie miał komu ich sprezentować to nie kupował. Jedynie na jednym z łóżek mogła dostrzec ciekawy hełm który pewnie też był wykonany na zamówienie. Też w kolorze srebrnym.
- Mieszkanie tam mam od dwóch tygodni, ale to dziura która nadaje się do spania i remontu. A nie chce mi się wydawać kredytów na drugie mieszkanie to żyję sobie tutaj. I tak zlecenia przychodzą mi z różnych części galaktyki. A tutaj przyleciałem na urlop. Na omedze czasami łatwiej dostać w pysk niż dobrze się bawić. A skoro o zabawach mowa to powiesz w końcu co ty preferujesz? Czasami mam ochotę zostawić Błękitnych i zacząć własną działalność mimo iż jestem już sierżantem.
Następnie wszedł do kuchni, wyciągnął butelkę wódki i nalał do dwóch szklanek. Wrócił szybko do rudowłosej i podał jej szklankę.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Przyczajony

18 maja 2015, o 17:24

- Urlop na Cytadeli - uśmiechnęła się. - Rozumiem. Byłam na Omedze kiedyś - rzuciła od niechcenia, jakby wcale nie miała tam nie tak dawno zlecenia, które prawie poskutkowało wypuszczeniem oszalałej WI z podwodnej bazy i przejęciem wszystkich statków Przymierza. Jakby nie czekała tam na nią zgraja najemników, gotowa za obiecaną sześciocyfrową kwotę wpakować ją z powrotem do klatki Hounda. - Jest... specyficzna. Lubię ją czasem odwiedzać, ale nie chciałabym tam zamieszkać.
Jednak mimo wszystko lubiła miejsca czyste i niewypełnione takim syfem, jak uliczki Omegi. Tam było zbyt wielu takich jak ona, każdy więc pilnował omni-klucza, kieszeni, torebek. Nawet po pijaku w barach ludzie orientowali się co się wokół nich dzieje, bo tak to tam funkcjonowało: przy odpowiednim ogarnięciu samemu się wybierało, z której strony łańcucha pokarmowego stacji się tkwiło. Irene wolała być na górze.
Cytadela była porządna, ale oferowała taki sam tłum, jak Omega. W końcu centrum galaktyki, każdy choć raz tu był, a jeśli nie był, to na pewno kiedyś chciałby ją odwiedzić. I wystarczająco wielka, by zapewniać anonimowość. Co prawda Irene jeszcze nie potrzebowała się ukrywać, ale podejrzewała że nie stanowiłoby to tu problemu, gdyby przyszło co do czego.
- Bardziej... emocjonujące - zaśmiała się. - Nie lubię się nudzić - chęć podzielenia się szczegółami przeszła jej tak szybko, jak się pojawiła. - Jaką działalność chciałbyś założyć? Też firmę ochroniarską? Źle ci się pracuje pod kimś innym, czy po prostu znudził ci się firmowy tatuaż?
Być może dała do zrozumienia, że wie zbyt wiele, ale z drugiej strony to nie była jakaś straszna tajemnica. Wystarczyło zobaczyć członka Błękitnych Słońc bez koszulki, by wiedzieć, jak ich znakują. A ona swojego dawnego znajomego widywała nie raz, w końcu mieszkali ze sobą. Swoje też jej opowiedział i rozumiała, jak to działa. Przez moment zastanawiała się nad tym, jak wyglądają tatuaże na skórze drelli, ale Deriet wybudził ją z zamyślenia, podając jej szklankę z alkoholem.
Zakręciła nią, wpatrując się niepewnie w przejrzysty płyn i uniosła na niego rozbawione spojrzenie.
- Nie wiem jakie masz pojęcie o ludziach, ale zwykle... nie pijemy w ten sposób - pół szklanki wódki to nie było coś, co Irene by przeżyła. Wiedziała o tym doskonale, znała przecież swój organizm. - Jeśli chcesz, żebym wyszła stąd o własnych siłach, to znajdź mi coś do popicia, proszę - zaśmiała się. Jej omni-klucz zapikał cicho. Uniosła przedramię i otworzyła wiadomość, a po przeczytaniu rozpromieniła się. - Przepraszam na moment, muszę odpisać.
Zdjęcie spokojnej plaży świadczyło o tym, że Hearrow skończył już swój przydział i ma chwilę przerwy. Zresztą potwierdziła to wiadomość, którą napisał. Krótka, treściwa. I wracał. Irene dawno nie cieszyła się tak z czyjegoś powrotu.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Miała wrażenie, że udało się jej napisać całkiem sensowną wiadomość, mimo upojenia alkoholowego, więc wysłała ją i wyłączyła omni-klucz. Za dwa dni. To już tak niedługo.
Podniosła się z miejsca i ruszyła za drellem, który pewnie poszedł znaleźć coś do wódki. Oparła się o ścianę obok i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Wypiję jeszcze jednego i będę się zbierać - stwierdziła. Nie bardzo wiedziała, po co miałaby mu zawracać głowę. Jej też do głowy nie przychodziło nic poza ukradnięciem całego statku, a nawet po pijaku wiedziała jak bardzo zły jest to w tej chwili pomył. Nie dała jednak niczego po sobie poznać, wciąż uśmiechając się tak, jak uśmiechała się zawsze, lekko, jednym kącikiem ust.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Przyczajony

19 maja 2015, o 11:06

- Cóż, nie kupiłem tego mieszkania, a je dostałem. Mówią że darowanemu koniowi nie zagląda się w szczękę. Czy jakoś tak, nie pamiętam dokładnie. - rzekł wzruszając ramionami. Był już trochę podpity i nie pamiętał dokładnie jak to brzmiało.
Może jak będzie kiedyś bogaty i sławny to może wyremontuje sobie tamto mieszkanie, bo teraz tam nie wpuściłby praktycznie nikogo. Jeszcze sufit się zarwie. Błękitni mają dziwne podejście do wynagradzania swoich pracowników. Także ostatnio dorzucają go do pary z ludźmi z którymi nie lubił pracować, co go powoli irytowało. Może to już czas by odejść i stanąć na swoim ? Ale samemu to tak nie ma sensu. Co to za jednoosobowa firma .
- Co do firmy to raczej byłaby ... do wszystkiego ... nie będę sie ograniczał jedną rzeczą. Jeśli wiesz co mam na myśli . - mrugnął do niej specyficznie. - W dzisiejszych czasach tylko ci nieuczciwi potrafią się wzbogacić, takie życie. Też nie lubię się nudzić, a sama ochrona jest często nudna.
Podszedł do niej i usiadł obok. Potem spojrzał na jej szklankę, po czym na swoją .Dziwne, on zawsze pił czystą, bez popity. No ale jeśli chce to nie będzie problemu.
- Nie wiedziałem, wszyscy z którymi zawsze piłem to pili bez popity. - szybko wstał i poleciał po jakiś napój. Wrócił z kolejną szklanką, zielonego, bulgoczącego płynu i podał jej. - Fracteus Vigri.
To był jego ulubiony napój bezalkoholowy. Jeśli miałby przyrównać to do jakiegoś ziemskiego smaku to byłaby to cola z domieszką limonki.
- To może mi pokażesz w wolnej chwili te swoje zabawy? Zawsze mogę cię też zaprosić na badanie anomalii. Zawsze warto mieć towarzysza, a moi, wszyscy ostatnio się wykruszyli.- uśmiechnął się i wypił jednym haustem połowę zawartości swojej szklanki wódki.
Poczekał spokojnie aż ruda odpisze, nie poganiając jej. Mimo iż zwykle nie potrzebował towarzystwa, to po alkoholu ludzie często się zmieniają. Nie chciał by dziewczyna sobie poszła, ale w żaden sposób nie zatrzymywałby jej gdyby jednak chciała. Nie ma co zmuszać nikogo na siłę.
Koniec końców, nie wiadomo czy to pod wpływem alkoholu, czy może własnej chęci położył rękę na jej udzie. Nie wiedział na czym polegały jej zabawy, ale zaciekawiły go na tyle że chętnie by się dowiedział.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Przyczajony

19 maja 2015, o 12:22

Skinęła głową na wzmiankę o nieuczciwych i parsknęła śmiechem. Cóż, jej wzbogacanie się jakoś średnio wychodziło, chociaż do przykładnych obywateli nie należała. Ale to może dlatego, że wszystkie kredyty, które udawało się jej zdobyć, natychmiast wydawała. Wybitnie nie potrafiła oszczędzać. Przypomniała się jej wiadomość o niebieskim datapadzie w szufladzie, w domu. Normalnie by z tego skorzystała, ale teraz... teraz było za późno, a sytuacja była specyficzna.
Uśmiechnęła się przepraszająco, przyjmując szklankę z napojem. No dobra, może i miała względnie mocną głowę, ale nie potrafiła pić jak facet. Jakoś jej to nigdy nie przeszkadzało.
- W zęby - przypomniała sobie. Domyślając się, że Deriet mógł nie zrozumieć o co jej chodzi, dodała jeszcze: - Koniowi w zęby.
Boże, jak bardzo bredziła. Zmarszczyła brwi, wlewając wódkę do szklanki z częścią bezalkoholową i dopiero wtedy się napiła. W porządku, było smaczne, jak to drinki.
- Badanie anomalii... - Wracam za dwa dni. - Teraz... za bardzo nie będę mieć czasu. Zostaję na Cytadeli na najbliższy tydzień, może dłużej, nie wiem.
Jej wzrok powędrował w dół, na zieloną dłoń opartą na jej udzie. Przekrzywiła lekko głowę, przyglądając się fakturze skóry. Ludzka była miękka, jasna, delikatna, ta wyglądała jak wężowa. Jakoś nie potrafiła wyobrazić sobie jej dotyku, nie przez gruby materiał spodni. Irene nie była w żadnym stopniu rasistką, absolutnie - wychowana została w poszanowaniu do każdego, studia też zrobiły swoje, ale wybory jakie podejmowała w życiu nieczęsto prowadziły ją pomiędzy obcych. Do turian się przyzwyczaiła, asari były wystarczająco podobne do ludzkich kobiet, ale drelle... Deriet był pierwszym, z którym rozmawiała tak długo. No i pierwszym, który usiłował skorzystać z faktu, że była pijana.
- No nie wiem... - mruknęła i napiła się ponownie. Może to faktycznie było dobre rozwiązanie na ten wieczór. Może powinna sprawdzić, jak funkcjonuje druga strona Cytadeli, ta która interesowała ją najbardziej, zanim wróci ten, który wybitnie tego nie popierał. - Hmm... w porządku, tylko mi coś obiecaj - zmrużyła oczy, wbijając świdrujące spojrzenie w drella. - Jeśli będziesz przeciwny, jeśli to ugodzi w twoje... poczucie obowiązku, czy inne takie... moralności, to możesz się odwrócić i iść w swoją stronę. Ale mi nie przeszkadzaj. I nie nasyłaj na mnie nikogo - dodała z przekąsem, co świadczyło o tym że i coś takiego się jej zdarzyło.
Podniosła się, dopijając drinka i automatycznie uciekając spod dłoni Derieta. Chciał, żeby mu pokazała, więc dobrze, w sumie faktycznie w towarzystwie zawsze raźniej. O ile on czegoś nie spieprzy i nie będzie mieć przez niego problemów. Uśmiechnęła się szeroko, odstawiła szklankę i podeszła pod śluzę, by ją otworzyć. Stanęła w progu, z pytającym wzrokiem utkwionym w drellu.
- Idziesz? - rzuciła. - Znasz Cytadelę, to powiedz, gdzie tu mają jakiś ciekawy sklep z fajnymi rzeczami. Niekoniecznie z bronią, to się nie skończy dobrze. Wino! Gdzie sprzedają dobre wina?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Przyczajony

19 maja 2015, o 12:50

Cóż, podryw na badanie anomalii nie wyszedł, ale chyba przynajmniej udało mu się przekonać ją by została z nim jeszcze trochę dłużej. Nie chciał jej wykorzystywać jeśli ona by tego nie chciała, ale dziś miał ochotę na jakąś bliższą znajomość. Czasami to wychodzi tak że jak się czegoś mocno chce to to nie wychodzi, a jak się nie chce to samo przyłazi. Tego wieczoru drell chciał coś porobić w miłym towarzystwie, nieważne czy to będzie sex czy miła zabawa. Jedyna osoba na której mu zależało prawdopodobnie go olała i nigdy więcej jej nie zobaczy. Mimo wszystko drell nie był typem depresanta, czy kogoś kto zachowuje się jak emo. Dziś chciał fajnie spędzić wieczór i już.
Co do położonej reki, to on w sumie miał już kontakt ze skórą człowieka, więc to nie było dla niego niczym zaskakującym. Zastanawiał się tylko czy nie dostanie w łeb czy coś takiego. Nie wiadomo jakiego typu ta kobieta jest osobą.
Koniec końców udało mu sie chyba przekonać ją by pokazała mu to o co jej chodzi. Wysłuchał uważnie jej warunków i tylko uśmiechnął się.
- Wątpię byś mnie czymś zaskoczyła, ale zgadzam się. No chyba że byś przy mnie karmiła roślinę ludojada ludźmi to bym był zaskoczony. - rzekł nie spuszczając z niej oczu.
Na wzmiankę o sklepie z winami zamyślił się chwilę wytężając swój umysł, by sobie przypomnieć gdzie tutaj jest jakiś taki porządny sklep. W końcu przypomniał sobie jak przechodził obok jakiegoś świata alkoholi przy ostatniej wizycie na Cytadeli. To nie było tak daleko.
- W sumie kojarzę jeden taki sklep niedaleko. Ale po tej aurze tajemnicy wnioskuję że nie powinienem brać pieniędzy? - uśmiechnął się cwanie i odpalił mapę cytadeli na swoim omni kluczu pokazując rudej punkt niedaleko statku gdzie mieścił się sklep z winami.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Przyczajony

15 cze 2015, o 12:14

Usłyszawszy słowa pocieszenia, Palmira położyła głowę Derietowi na ramieniu. Nie zwracała uwagi na takie rzeczy jak złamana ręka. Po prostu zamknęła oczy i zasnęła. Obudziła się dopiero po tym, jak drell potrząsnął nią kilkakrotnie. Humor nie dopisał jej od samego dzień dobry, ale trudno się dziwić, będąc w tym stanie. Chwilę potem doszła lekko do siebie i przypomniała sobie, że miała zaaplikować sobie leki. Drżącymi rękami otworzyła zawartość apteczki. Przede wszystkim wyciągnęła saszetkę leku przeciwgorączkowego, dostępnego w każdej aptece i natychmiast go połknęła. Kent nie dysponował żadnym antybiotykiem, tylko medigelem i słabymi tabletkami przeciwbólowymi. To musiało wystarczyć na jakiś czas. Nache wstrzyknęła zażyła leki, po czym opadła ciężko na poduszkę. Być może za kilka godzin poczuje się nieznacznie lepiej.

- Dziękuję, Deriet. Gdyby nie ty, to chyba leżałabym tam na korytarzu aż ktoś by mnie nie znalazł. – wyznała, zamykając oczy. – Mógłbyś proszę zrobić mi mięty albo podstawić miskę?

Nie liczyła na więcej pomocy ze strony drella. I tak wystarczająco wsparł ją transportując w bezpieczne miejsce. Nie chciała też nadużywać jego gościnności.

- Wybacz, że widzisz mnie w takim stanie. Czuję się okropnie i jestem całą brudna. Nie wiem nawet, ile czasu spędziłam w tej obskurnej klinice. – powiedziała, starając się nie patrzeć Kentowi prosto w oczy. – W której zresztą zostałam sama.- dodała, bo też po obudzeniu nie zastała obok siebie nikogo znajomego. – Jak tylko dojdę do siebie troszkę zaraz się stąd zbiorę. Nie martw się, nie będę ci ciężarem na zbyt długo. Muszę sobie tylko załatwić jakieś leki. Nie mam ubezpieczenia zdrowotnego, kosztowałyby mnie znacznie więcej niż mogę sobie na to pozwolić.
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Przyczajony

15 cze 2015, o 12:52

Deriet tylko obserwował jak Palmira aplikowała sobie leki. On nie wiedział co jej jest wiec nie miał pomysłu jak jej pomóc. No ale to ona była lekarzem i wiedziała co sobie zażyć w jakich ilościach. Ciekawe co on by zrobił gdyby go tak trzasnęło. Pewnie zawlókłby się do szpitala albo zjadł każdą tabletkę jaka tu była. No ale na szczęście dla niego nic takiego nigdy mu się nie przydarzyło.

- Jak juz ci kiedyś powiedziałem, zawsze do ciebie dotrę gdy będziesz mnie potrzebować. - uśmiechnął się do niej klęcząc blisko. Kiedy zamknęła oczy pogłaskał ją miło po policzku. - Zaraz przyniosę ci mięty. A ty postaraj się zdjąć ten zniszczony kombinezon, jak nie dasz rady to zaraz ci pomogę.
Szybko wstał i podał jej z szafy swoją koszulę by mogła przebrać sie w cos czystego, po czym udał się do kuchni zaparzyć tego co sobie życzyła. W międzyczasie na posłanie do Palmiry wskoczyły znane jej dobrze małe kotki w kolorze czarnym i białym, po czym położyły się blisko niej i przyglądały się swoimi wielkimi, lśniącymi oczętami.
Deriet w tym czasie szybko zaparzył gorącej mięty i przyniósł ją do pokoju. Znowu kucnął obok Palmiry i podał jej ciepły napój.
- Proszę kochana, uważaj bo gorące. - przyglądał sie jej z troską. na stwierdzenie że została sama skrzywił się. - Miałaś być w klinice z tą swoja pseudo siostrą. Jak wróciłem do kliniki to w recepcji powiedzieli mi że nie ma cię tam. Może mieli tam taki burdel w papierach, a może ta twoja siostrzyczka kazała im tak mówić za pieniądze. Nie mam pojęcia. Na moje połączenia nie odpowiadałaś więc szukałem cię po Omedze, ale bez skutku. Więc wybacz, ale nie byłem wstanie cię odszukać. Przepraszam. - w sumie nie wiedział co mógł wtedy jeszcze zrobić. Ci lekarze od siedmiu boleści wprowadzili go w błąd i teraz to było efektem. - Wiesz że nigdy nie byłaś dla mnie ciężarem, możesz tu zostać ze mną ile tylko chcesz, bo jesteś jedyną osobą na której mi zależy. A leki i ubrania ja ci kupię, bo domyślam się że swoich nie masz nigdzie pod ręką, ty postaraj się dojść do siebie. Wiesz że tutaj też może być twój dom.
Mówiąc ostatnie słowa uśmiechnął się do niej. Chciał by z nim została, ale wiedział że nie zatrzyma jej na długo. Koniec końców znów zniknie na długo, a Deriet będzie mógł mieć nadzieję że ta kiedyś się do niego znów odezwie. Taki juz jego los, jedyna osoba na której mu zależało czesto znikała z jego życia mimo iż tego nie chciał.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Przyczajony

15 cze 2015, o 20:03

Palmira opuściła oczy z poważną miną, kiedy Deriet okazywał jej czułość, ale chyba szczytem bezczelności z jej strony byłoby teraz go odepchnąć lub unikać, choć oczywiście nie to było jej celem w tym momencie i nie tego chciała. Wtedy rzucił jej się w oczy temblak na ręce drella.

- Jesteś ranny? To przeze mnie? Od dźwigania?- zapytała, ożywiając się nieco. Gdyby tylko stan fizyczny jej na to pozwolił, od razu sama sprawdziłaby ruchomość stawów i stopień regeneracji jego ręki. Niestety nie miała sił nawet, żeby unieść się wyżej na posłaniu.

Kiedy Deriet wyszedł, Palmira zaczęła odpinać sobie górną część uzbrojenia, odwzajemniając kotom spojrzenia. Zaczęła od naramienników i okryć rąk. Rzucała je w nieładzie za łóżko. Potem zmusiła się by usiąść na brzegu łóżka. Mozolnie zdjęła z siebie napierśnik i dolne partie zbroi. Pozostając w samym czarnym nakryciu spodnim oparła ręce na udach i w takiej pozie zastał ją znowu drell.

- Nie mam siły… - wyrzuciła z siebie z mieszanką złości i smutku. - Muszę się jakoś dowlec do prysznica… - mówiła bardziej do siebie niż do niego, zbierając siły, by się podnieść. – Postaw proszę miętę na chwilę na stoliku. Niech wystygnie. I nie mam siostry. Nigdy nie miałam. Nie wiem kto to był i czego chciał. – skomentowała na temat kobiety, którą poznała krótko przed utratą świadomości. – Ubrania gdzieś mam… nie wiem… czy nie zostawiłam u Kraivena… Czy co się z nimi stało. Czy są w przechowalni. Ale znajdę je. A jeśli chodzi o leki. To są drogie leki, Deriet. Nie chcę narażać cię na koszty.

Po tych słowach spróbowała się podnieść. W garść złapała koszulę i ruszyła dwa kroki przed siebie, po czym musiała złapać się ściany, żeby nie upaść.
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Przyczajony

15 cze 2015, o 20:27

- Ręka ? nie, pamiętasz jak mną miotło z drugiego piętra zanim odeszłaś wraz z tą dziwką która nas oszukała? No to wtedy złamałem sobie rękę. Już się prawie zrosła wiec jest dobrze. Więc wybacz, ale jakim zabójcą bym był, gdybym złamał sobie rękę od noszenia kobiety? - uśmiechnął się lekko żartując sobie by podnieść ją na duchu i rozpogodzić lekko. - O mnie się nie martw, jestem twardszy niż wyglądam.
Następnie obserwował ją gdy ta próbowała wstać. Znał już ją na tyle długo że najpierw sama będzie próbowała zrobić co zamierza, a gdy jednak uzna sobie w myślach że nie da rady to nie będzie przeciwstawiać się jego próbom pomocy. Cenił sobie ją za jej siłę i cięty charakter dlatego też nie mógł przesadzać z próbą opieki bo to się mogło skończyć źle.
Gdy zobaczył ją w samych spodniach wróciły do niego wspomnienia ale szybko je przegnał, bo przecież to nie był czas na takie rzeczy. Postawił miętę na stoliku i przez chwilę obserwował jak ta próbuje dojść do łazienki. Dopiero gdy zobaczył że jednak sama nie da sobie rady doskoczył do niej i objął ją w pasie jak często to czynił by jej pomóc.
- Wiesz że twoje zdrowie jest dla mnie ważne. Nie chciałaś przyjąć naszyjnika to chociaż przyjmij ode mnie leki. Pieniądze nie grają tutaj roli, ponieważ nie chcę cię stracić. - mówił spokojnie prowadząc ją w stronę prysznica. - Więc jak już doprowadzimy cię do lepszego stanu sporządzisz mi listę lekarstw, a ja po nie polecę. Tym razem daj mi coś zrobić dla ciebie. Co do ubrań to zanim je znajdziesz to nie możesz chodzić w takich zniszczonych rzeczach więc kupię ci też jakieś normalne ubrania. Chociaż jedną parę.
Na wzmiankę o Kreivenie nic nie powiedział, a po chwili doprowadził ją do drzwi łazienki.
- Zaczekam pod drzwiami, ale jak usłyszę że coś się dzieje to wejdę pomóc więc nie zamykaj ich proszę. - nie dopowiedział że z kokpitu ma dostęp do wszystkich drzwi więc nawet jakby się zamknęła i usłyszałby ze upadła to i tak dałby radę wejść.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Przyczajony

15 cze 2015, o 21:01

- Oszukała nas? Wybacz, nic nie pamiętam. – Wydusiła z siebie, kiedy drell objął ja i zaprowadził do łazienki. – Nie mamy recepty. Nie mogę tych leków legalnie wykupić. – wyznała bez ceregieli. Nie miała siły na dumę i uprzedzenia.

Zgodnie z prośbą Palmira nie zamknęła drzwi. Usiadła sobie na toalecie, żeby zdjąć z siebie ubranie. Zrobiła to nieporadnie, ale w końcu rzuciła nim niedbale o futrynę tak, że nogawka wystawała na korytarz. Nie obchodziło jej to jednak wcale. Drżąca wpakowała się do kabiny prysznicowej. Uruchomiła wodę i ustała w tej pozycji może pięć minut. Po chwili osunęła się do pozycji kucającej, rysując rękami po szybie, która wydała z siebie charakterystyczny piszczący odgłos. W tej pozie siedziała jakiś czas, prawie zasnąwszy znów ze zmęczenia. Kiedy minęło już z dobre dwadzieścia minut, dopiero zebrała w sobie kolejne siły, żeby się obmyć. Po dłuższym czasie wyłoniła się spod prysznica, wytarła się lekko ręcznikiem i założyła na jeszcze nieco mokre ciało długą koszulę Derieta, która sięgała jej do połowy ud. Nic więcej czystego nie miała, ale wstydziła się o to poprosić drella. Planowała sama wyjąć sobie jakąś czystą bieliznę z jego szafki po jego nieuwagę.

Tak oto stanęła w progu łazienki.

- Pomożesz mi dojść do łóżka?- zapytała, bo obawiała się, ze sama jednak nie da rady.

Wsparta znów na drellu, wskoczyła pod kołdrę najszybciej jak mogła. Ułożyła głowę na poduszce i zadowolona wreszcie się uśmiechnęła. Wciąż czuła się paskudnie, ale nieporównywalnie lepiej niż przed kilkoma godzinami.

- Jak sobie poradziliście potem beze mnie? Co stało się z tą dziwną kobietą, która podawała się za moją siostrę? – zapytała, szczerze zainteresowana tym, co ją ominęło. – I… wiesz co stało się z Kraivenem? Czy nic mu nie jest?- dopytała nieśmiało, choć czuła wyraźnie, że Deriet nie chce o nim rozmawiać. – Jak żałuję, że nie udało mi się znowu nic osiągnąć. – zmieniła temat natychmiast. – Czemu zawsze musi mi się coś takiego przytrafić? Nigdy nie uda mi się chyba dojść do czegoś w życiu. Chyba dorastam do myśli, że powinnam powrócić do matek… To znaczy do rodziców. – poprawiła się natychmiast. Wśród asari wstydliwe było posiadanie dwóch matek - One miały dla mnie chociaż jakieś perspektywy. A ja sobie nie radzę.
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Przyczajony

15 cze 2015, o 21:47

- Skoro nie można leków legalnie wykupić to je ukradnę. Co to za problem dla mnie. - rzekł z lekkim uśmiechem i popatrzył jak ta zamyka drzwi.
Drell wtedy rozsiadł się na podłodze pod drzwiami, nasłuchiwał i czekał. jakaś tam zła część jego chciała by ten wbił sie teraz do łazienki pod pretekstem że coś słyszał, ale ta myśl szybko odeszła. Jeśli ta będzie chciała z nim coś więcej kiedyś ponownie to sama mu da znać, lub będą lepsze okazje.
W końcu Palmira wyłoniła się z łazienki więc Deriet wstał i przyjrzał się jej dokładnie. Mimo że nadal była chora to wyglądała pięknie, a dodatkowo przez mokrą koszulę było wiele widać więc sexapil był na swoim miejscu.
- Wyglądasz oszałamiająco. - rzekł po prostu gdy wyszła. - Oczywiście że pomogę.
Znów chwycił ją w pasie i pomógł dojść do łóżka. Mimo wszystko czuł przyjemność z tej bliskości i chciałby by trwała jak najdłużej. No ale trzeba doprowadzić mimo wszystko Palmirę do zdrowia.
Gdy ta była już pod kołdrą on sam usiadł przy niej i widział że już jej o wiele lepiej , bo zaczęła go zarzucać pytaniami. Na wzmiankę o Kreivenie znowu zmarszczył brew, a gdy ta umilkła sam zaczął opowiadać
[color=40FF00]- Co do tej kobiety to nie wiem. Poszła z tobą, a jak to sie skończyło właśnie widzę. Co do radzenia sobie w tym całym syfie to nie było łatwo. Kreiven o którego tak dopytujesz wrzeszczał na każdego kto się nawinął i przez to zwalił nam na głowę pół dzielnicy. Po misji został w dzielnicy i bawi się dalej w mordowanie wszystkich. -[/color] rzekł niedbale. - Pewnie gdybyś do niego napisała to co do mnie to jeśli by chciał to by mógł być w klinice w ciągu dziesięciu minut. Mi zajęło tak długo bo byłem akurat w próżni kosmicznej, ale od razu ruszyłem do ciebie
Koniec końców Deriet nie wiedział że ta napisała takie same wiadomości do niego i Willa.
- Co do osiągnięć to nie poddawaj się. Każdy ma przeżycia - otulił ją ramieniem jeśli pozwoliła. - Jeśli chcesz to wrócimy znów do badania anomalii. Zarobimy trochę pieniędzy, kupimy jakieś lokum i założymy na przykład... firmę badawczą. W sumie można by coś takiego machnąć nawet u mnie w tym nieużywanym lokalu. To taki pomysł na szybko, ale mogłoby się udać. A i poczekaj chwilę.
Wstał na chwilę i wyszedł do kuchni i po chwili wrócił z butelką wina i dwoma kieliszkami.
- Jeśli chcemy byś wróciła do zdrowia to musimy się napić. Podobno nic nie działa na lepsze samopoczucie niż wino. - uśmiechnął się do niej i podał jej na wpół pełny kieliszek. Palmira mogła rozpoznać w nim to które sama kiedyś przyniosła na statek drella i które sączyli przy romantycznej kolacji.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Przyczajony

15 cze 2015, o 22:26

Palmira skrzywiła się lekko w swój typowy sposób. Nie chciała, by Deriet ryzykował złapanie z powodu leków, ale z drugiej strony jaki byłby z niego szpieg, gdyby nawet nego nie umiał zrobić nie robiąc wokół siebie zamieszania?

Komentarz odnośnie jej wyglądu wydał się Palmirze co najmniej dziwny. Spojrzała na siebie i wszystko, co jej prześwitywało. Zawstydziła się tak, że chropowana skóra na policzkach przybrała ciemniejszy odcień, co u asari oznaczało rumieniec. Nic nie mogła na to jednak poradzić w tej chwili, tym bardziej, ze pomimo działania leków wciąż czuła się na tyle słabo, by nie myśleć o tego typu sprawach. Nawet, jeśli Deriet miałby ją teraz obłapić. Zakryła się jedynie kołdrą po same uszy.

- Nie daje mi to spokoju. Kim ta asari była i czego chciała. Nie wydaje ci się to dziwne, co zrobiła? I jej pewność w głosie…

Historia na temat Kraivena sprawiła, że Palmirze zrobiło się za niego trochę wstyd.

- Naprawdę zachował się tak nieostrożnie?- dopytywała z czystej ciekawości, choć widziała, że Deriet chce ten temat szybko uciąć. – A co się teraz dzieje w Gozu? Dalej… mordują tam ludzi? Czy… Deriet… podobno Błękitne Słońca mordowały tam wszystkich na rozkaz. Ty chyba w tym nie uczestniczyłeś?- dopytywała bez pardonu.

Uwaga Derieta okazała się trafniejsza niż sam mógł przypuszczać. Palmira napisała do niego dokładnie taką samą wiadomość i choć ten był w pobliżu nie odpisał nawet krótko. Może był po prostu fałszywy a teraz Nache do niczego już mu się nie przyda, więc nie kwapił się choćby odpowiedzieć.

Palmira westchnęła, na słowa Derieta. Nie chciała zastanawiać się nad ich realnością, bo też pewnie niewiele w nich było możliwe do spełnienia.

- Dziękuję, Deriet, ale chyba nierozsądnym byłoby pić po lekach i w gorączce. – stwierdziła, biorąc do ręki miętę. Leżąc tak przyglądała się starej snajperce drella nieobecnym wzrokiem. Coś działo się w jej głowie, ale nic wzburzającego, bo miała na twarzy wiele zrezygnowania i spokoju. – Ja… chyba muszę się przespać.
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Przyczajony

15 cze 2015, o 23:20

Widział jaka była zmęczona więc na nic nie naciskał, w sumie nigdy tego nie robił, a starał się umilić jej dnie i wieczory, by były chociaż taką lekką odskocznią od rzeczywistości. Pomysł z założeniem laboratorium nie był wcale taki zły jak dla niego. Mogliby podróżować i badać różne anomalie na czyjeś zlecenia i dostawaliby pieniądze nawet jeśli taka anomalia to fake czy inne gówno. A to byłby tylko jedna z wielu cech ich działalności. badanie znalezionych przez innych artefaktów i wycenianie ich oraz szukanie własnych. Jak dla Drella to był dobry pomysł na życie, no ale Palmirę ciężko do czegoś przekonać.
- Nie wiem kim była ta asari ale zniknęła równie szybko jak się pojawiła. - A ta dalej wypytywała o Kreivena że aż drell westchnął. - Znasz ty go w ogóle? To jest człowiek z przerostem agresji nad treścią. A co do wybijania ludności przez błękitnych to właśnie ci byli mordowani przez ludność, a jednym skorym do mordowania był właśnie twój znajomy o którego non stop pytasz. Nie było żadnych rozkazów, nie było niczego co mogłoby wskazać że błękitni mordują ludzi więc nie wiem skąd się "kreiven" dowiedział takich bajek, a jeśli są prawdziwe to ja nic o nich nie wiem.
Deriet mimo wszystko poczuł się urażony że mimo iż to on jej cały czas pomagał, był przy niej to ona bardziej interesowała się Kreivenem, a dało radę wyczytać to w jego głosie, mimo iż rzadko nie kontrolował się. Rozdrażnienie jednak szybko minęło i na jego oblicze znów wpłynął lekki uśmiech.
- No nic, napijemy się innym razem. Ty tu jesteś lekarzem. O lekach i ubraniach porozmawiamy jutro tak? - rzekł i poczekał aż Palmira wypije cały kubek, po czym podszedł do wyłącznika światła i zgasił światło. - Dobranoc kochana.
Następnie usiadł pod jej łóżkiem na ziemi i co jakiś czas zerkał na nią. Postanowił że nie będzie spać, by być przytomnym gdyby czegoś potrzebowała.
Mimo wszystko i jego sen w końcu znuży i żeby mu było wygodniej położył głowę i ręce na nogach asari i pewnie tak go zastanie jak ta się obudzi pierwsza.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Przyczajony

16 cze 2015, o 11:38

Słowa Derieta podziałały na Palmirę jak grom z jasnego nieba, że aż poczuła się słabo. Nabrała powietrza do płuc, żeby nieco się uspokoić, a głowę położyła bezwładnie na poduszce. Miał rację. Co tu dużo mówić. Nie znała Kraivena i chodziła za nim niezbyt pozytywna opinia, pomijając już sam fakt, że należał do organizacji przestępczej. Trudno powiedzieć, ile z poglądów Kenta wynikało z ewidentnego braku sympatii dla współpracownika a ile opierało się na faktach. Nache przypuszczała jednak, że drell wie więcej niż chciałby jej powiedzieć, bo są to company confidential, których nie może zdradzać byle komu. A może nawet nie chciałby, żeby nie narażać asari na ewentualne konsekwencje.

Palmira już więcej nie pytała o Kraivena. Odłożyła swój omniklucz wraz z filiżanką na półkę, wyciszając w nim na noc dźwięk.

- Porozmawiamy jutro. – odpowiedziała tylko krótko. – Dobranoc.

Po zgaszeniu światła Palmira położyła się na boku i zwinęła w kulkę. Nie musiała długo czekać, zanim ogarnął ją błogi sen. Nie poczuła nawet, kiedy Deriet ułożył głowę w jej nogach, otoczony poszystym futrem dwóch kotów.

Noc okazała się być jednak dla Nache niepokojąca. Po kilku godzinach snu gorączka wzmogła się. Asari zlała się potem, koszula przywarła do jej ciała. Ciałem wstrząsać zaczęły lekkie dreszcze.

- Nie odchodź… - majaczyła przez sen, ściskając w rękach kołdrę i podciągając kurczowo do góry. – Nie rób mi tego. Nie…

Trudno było stwierdzić, kogo dotyczyły te słowa. Czy Derieta czy Williama, a może kogoś jeszcze innego? A może jej słowa nie składały się w nic rzeczywistego, asari poddała się wytworom swojego umysłu, które same podsuwały jej wszystkie lęki, jakie w sobie nosiła. Mogły to być też jakieś wspomnienia, które obudziły się w nocy, aby dręczyć ją w gorączce.
Deriet Kent
Awatar użytkownika
Posty: 600
Rejestracja: 23 sie 2012, o 14:18
Miano: Deriet Kent "Maska"
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Drell
Zawód: Szpieg Błękitnych Słońc
Postać główna: Deriet Kent
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.710

Re: Przyczajony

16 cze 2015, o 15:54

Deriet mógł sobie być bezlitosnym zabójcą ale na pewno nie był nieczuły dla ludzi na których mu zależało. Normalnie ludzie których spotykał po drodze go nie obchodzili i nie przejmował się nimi. Problem zaczynał się wtedy gdy ci zaczynali pokazywać mu swoja głębię i przestawał ich traktować przedmiotowo. Dlatego zazwyczaj starał się nie utrzymywać z nikim kontaktów na dłużej, prócz tej jednej osoby która jakimś cudem wbiła się do jego głowy i wywróciła mu świat do góry nogami. Palmira.
Gdy ta zasnęła Deriet przyglądał jej się uważnie. Miał nadzieję że dojdzie do siebie, chociaż pewnie gdy tylko tak się stanie to ta go opuści. Nie ma co jednak martwić się na przyszłość i zająć się tym co jest tu i teraz.
Chwilę po niej zasnął, lecz obudziły go jej jęki gdyż prawdopodobnie śnił jej się jakiś koszmar.
[color=00FF00]- Ci... już dobrze, jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram skarbie. [/color]- rzekł cicho chwytając ja delikatnie za rękę. Następnie pocałował w czoło i pogładził je łagodnie tak by się nie obudziła. Miał nadzieję że to pomoże.
Gdy Palmi przestała się wiercić, deriet usadowił się obok i na omnikluczu zaczął przeglądać potencjalne apteki do obrabowania z potrzebnych im lekarstw.
Nie zamierzał już spać, bo i tak złamał swoje postanowienie i teraz musi go dotrzymać chociaż w większym stopniu. Rano zrobi jej jakieś śniadanie i będzie dobrze.
Po ubrania nie będzie się włamywał, bo pieniądze ma, bo nie wydał ich jeszcze po ostatnim zleceniu. W końcu wybrał odpowiednią aptekę która wydawała mu się dość obfita w leki. Dziwne by było jakby się włamał po konkretne rzeczy, a tam ich nie będzie.
ObrazekObrazek Bonusy:
Karabin Snajperski: +22.5% obrażeń (przedłużenie lufy IV) , Zmniejszenie kary za celność 12 (Mod skup. V)
Cywilne | Bojowe | Theme
Palmira Nache
Awatar użytkownika
Posty: 609
Rejestracja: 26 gru 2012, o 13:26
Miano: Palmira Nache
Wiek: 230
Klasa: szturmowiec
Rasa: Asari
Zawód: niezależna badaczka
Kredyty: 27.650
Medals:

Re: Przyczajony

16 cze 2015, o 16:54

Gdy poczuła na ręce uścisk dłoni i pocałunek na czole, wyraźnie się uspokoiła. Wciąż była w głębokim śnie.

- Zmieniłam zdanie. – wymamrotała niemal niedosłyszalnie. - Nie idź nigdzie. – po tych słowach chwyciła słabo rękę Derieta i nie puszczała. On wtedy przysunął się nieco bliżej, żeby było mu wygodniej i tak pozostawał aż do pobudki.

Gorączka ustała po kilku dobrych godzinach. Wtedy Palmira obudziła się, choć wciąż czuła się bardzo słaba. Podniosła głowę i zobaczyła Derieta przy sobie. Nie dawała mu początkowo znać, że już nie śpi ani nie cofała ręki. Przez jakiś czas pogrążyła się w swoich myślach, być może wspominając koszmar minionej nocy.

- Cześć. – powiedziała chrapliwym głosem, podnosząc wyżej błękitne oczy, skryte za zmęczonymi powiekami. – Jak ci się spało? – zapytała, obracając się w końcu na plecy. Ręką chwyciła po swój omniklucz. Spojrzała na zegarek i na pocztę elektroniczną. Potem ułożyła się na plecach. – Mam nadzieję, że nie robiłam wczoraj głupstw. Nic nie pamiętam. Tylko, że… wzięłam prysznic i poszłam spać. – zagadnęła.

Wróć do „Prywatne jednostki”