Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Jewel

26 sty 2019, o 22:29

Czas zleciał szybciej, niż się spodziewała - i dobrze, bo naprawdę dosyć już było integracji i tej pożal-się-Boże parodii życia towarzyskiego i profesjonalizmu. Na miłość boską, nie po to tu byli - na tym pokładzie, wśród tych ludzi - żeby się spoufalać. Pierwsze założenia były takie, że wchodzą, robią rozpierdol, wychodzą i mają temat z głowy, ewentualnie na koniec dostając jeszcze śliczne, złote ordery, w których tak lubowała się góra. Teraz, gdy wszystko poszło w zupełnie innym kierunku, nawet Dagan, skrajnie stroniąca przecież od walki, bezpośredniego zagrożenia - nawet ona zaczęła uważać, że to byłoby jednak lepsze rozwiązanie. Takie bardziej, wiecie, swojskie niż cały ten cyrk, który musieli dotąd odstawić.
W chwili, w której rozległo się wezwanie na dziób statku, Rebecca była niemal szczęśliwa, że to słyszy. Serio, niemal tryskała szczerym entuzjazmem, idąc wraz z resztą na ponowne spotkanie z Mishą - bo nie ulegało wątpliwości, że ponownie zakosztują wspaniałego towarzystwa Vasilieva. Oczywiście, to niemal było całkiem spore i wciąż sprowadzało się do tego, że Dagan szła przed siebie w zasadzie jak automat, bez uśmiechu i jakichkolwiek bardziej ludzkich emocji na twarzy, ale przynajmniej na głowie miała lepiej. Trochę.
Co oczywiście musiało się zepsuć - psując się najpierw stopniowo, gdy z każdą chwilą do czerwonowłosej docierała nienaturalna cisza i później, raz a dobrze, gdy dotarli już na mostek.
- Wystarczająco blisko - rzuciła krótko i ostro w odpowiedzi na pytanie Mishy. Drażniło ją to całe rządzenie się, to powtarzanie do znudzenia, że chcę Przymierza, dajcie mi Przymierza, przyślijcie flotę, ja chcę. Do kurwy nędzy, dawno nie pracowała z tak rozkapryszonym człowiekiem, jakim teraz okazywał się Misha. Przyzwyczajona była, że to ją krytykują za wygórowane żądania, ale serio, teraz odnosiła wrażenie, że jest ideałem w porównaniu do Vasiliev. Ona przynajmniej nie nudziła tak bez przerwy tymi swoimi życzeniami, nie?
Tylko nieobycie społeczne, a więc niepełna - żeby nie powiedzieć, że szczątkowa - świadomość konsekwencji mogących iść za taką postawą, leżały u podstaw jej aktualnego zachowania, jej... Odwagi? Brawury? Zapewne obu po trochu. Chociaż tak naprawdę Rebecca od odwagi była daleka, podobnie jak od pewności siebie. Po prostu była rozdrażniona - no i wciąż głodna, bo zaserwowane jej chrupki ledwo zasługiwało na miano miernej przekąski.
- Możesz przestać w końcu pierdolić i przejść do rzeczy? Proszę? - rzuciła, teatralnie przesadzonym naciskiem akcentując ostatnie słowo. Nie ulegało wątpliwości, że od prośby było to raczej dalekie.
Instynkt samozachowawczy wyłby teraz przeraźliwie, gdyby nie utonął w falach narastającej frustracji i zniecierpliwienia, z których, jako słaby i nie w pełni wykształcony, nie był w tej chwili w stanie się wydobyć.
Gdzieś w międzyczasie wklepała na omni-kluczu kolejną wiadomość na pokład Wizny.
Do: por. Josh Targ, I oficer, SSV Wizna
Od: chor. Rebecca Dagan, Szarańcza, oddział terenowy

Osiągnęliśmy koordynaty docelowe, Rayingiri, Gagarin.
Wasz status?
Była przekonana i absolutnie pewna, że skoro Targ napisał, że są gotowi do interwencji, to dokładnie tak było. Dowiedzenie się, gdzie są konkretnie, z pewnością im jednak nie zaszkodzi. Gdyby mogła rzucić Vasilievowi w twarz konkretną liczbą - trzy, pięć, piętnaście, trzydzieści minut lotu - może przestałby wreszcie zachowywać się jak naburmuszone dziecko.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Jewel

28 sty 2019, o 01:24

Oczekiwanie na kolejną część tej idiotycznej operacji nie minął Charlesowi tak szybko jak myślał. Nie mówiąc już o tym, że w drodze do kibla nie wydarzyło się nic interesującego. Nic a nic. W ogóle wydawało mu się nawet, że ludzi jest jeszcze mniej niż w momencie kiedy ich w puszczono w głąb statku. Zrobił co miał zrobić i w raz ze swoją osobistą obstawą wrócił do reszty grupy.
Przez resztę czasu spędzonego w pomieszczeniu niszczył idealną ciszę stopą która skakała mu od irytacji jaka po raz kolejny w nim narastała. Lepiej, żeby to co planował im pokazać Misha było warte tego całego gówno bo w innym wypadku po prostu roztrzaska mu głowę i gówno go będzie obchodzić to jak zareaguje jego załoga. Problemy z agresją Strikera nie miały prawa minąć zbyt szybką, a jedyną osoba, która potrafiła zapanować nad jego negatywnymi emocjami była Aya. Teraz, kiedy wykonywał swoje zadania sam bez żadnego Cerberusa nad głową czy strachu o życie swoich bliskich jego negatywne emocje po raz kolejny mogły sobie pofolgować.
Może jego wyraz twarzy jak zawsze nie zdradzał tego co się dzieje w jego głowie, ale za to mowa ciała była już trochę bardziej widoczna. Idąc na przód statku jego krok nie był już zwykły. Można było wyczuć, że gdyby teraz dostał rozkaz od kogokolwiek aby rzucić się strażnikom do gardła to po prostu by to zrobił. Bez żadnych blokad czy strachu o własne życie.
Chyba powrót do misji nie był najlepszym wyjściem. Stare nawyki dawały o sobie znać, a bez blokady czy możliwości wyrzucenia ich z siebie, działały o wiele mocniej niż zakładał. Chociaż trudno powiedzieć, żeby zakładał. Były już one częścią jego życia. Nie zauważał ich. Po prostu były. Czy tego chce czy nie, wciąż musi się im podporządkowywać. Może za kilka lat wyzbędzie się poniektórych, ale na ten moment było to raczej mało prawdopodobne.
Nie dodał też nic od siebie bo Rebecca zrobiła już to za niego.
Drażniła go ta sytuacja. Świat nie działał tak, że można mieć coś za nic. Trzeba było coś dać. A póki Vasiliev trzymał ich w swoistym informacyjnym limbo to doprowadzał Strikera do kurwicy. Jeśli za chwilę nie usłyszy genialnego planu Vasilieva lub nie zostanie wprowadzony w to co się dzieje to najzwyczajniej w świecie nie będzie już dłużej czekał i podejmie decyzje o eliminacji mężczyzny.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Jewel

30 sty 2019, o 19:00

Wyświetl wiadomość pozafabularną Usta Mishy wygięły się w niezadowoleniu. Przez długą chwilę przyglądał się Rebecce, jakby z jej ciemnego, głębokiego spojrzenia usiłował wyczytać dokładną lokalizację okrętu Przymierza, którego tak bardzo tu potrzebował. Cokolwiek było tego przyczyną, grupa wysłana przez wojsko do przeprowadzenia negocjacji nie była kimś, komu chciałby się tłumaczyć. I to było powodem ich frustrującej niewiedzy, z którą nie mogli nic zrobić, dopóki przynajmniej częściowo nie spełnią jego żądań.
Do: chor. Rebecca Dagan, Szarańcza, oddział terenowy
Od: por. Josh Targ, I oficer, SSV Wizna

ETA: 20 minut.
Jaki jest status? Co się dzieje w Gagarin?
- Mogę - odparł, odwracając się z powrotem do pootwieranych przed sobą okien systemowych, które nie zawierały w sumie niczego, co mogłoby ich zaskoczyć. A przynajmniej Dagan nic takiego nie widziała, mając mniejszą lub większą świadomość tego, co się tam wyświetlało. Dinh też nie wyraziła zaniepokojenia, choć przy pierwszej sposobności podeszła do panelu bliżej, by zobaczyć, co się dzieje. To nie było zbyt ostrożne, ale nikt też jej nie zatrzymał.
- Zresztą zaraz sami zobaczycie. A jeśli wasz okręt jest faktycznie wystarczająco blisko, to zobaczą i oni - mruknął cicho Vasiliev.
Na jego twarzy nie było już tego pewnego siebie uśmieszku. Wydawał się wręcz zestresowany, tak jakby to, co miało wydarzyć się za moment, kilka czy kilkanaście minut, miało większy wpływ na jego życie, niż mogli podejrzewać.
- Co zobaczymy? - spytała Saraya. - Po co mi tu kazaliście przyjść?
Vasiliev milczał przez chwilę, by w końcu zacisnąć dłonie na brzegu panelu kontrolnego i wbić wzrok w odczyty radarów. Widzieli, jak ich trzy statki przesuwają się powoli w kierunku Rayingri, planety zawierającej odpowiedzi na wszystkie pytania. Widzieli też sam glob, większy, stabilny punkt gdzieś kilka minut drogi od nich. Zbliżali się do niego nieubłaganie.
- Umowa z Przymierzem zakładała, że możemy zajmować się swoją działalnością, dopóki będziemy zapobiegać atakom na ludzkie kolonie w tej części galaktyki - odezwał się Misha. - I tak było. Nigdy nie byliśmy agresorami wobec ludzi. Ostatnim, co moglibyśmy zrobić, to działanie na szkodę kolonii. Ale najłatwiej zrzucić winę na nas, skoro byliśmy widziani w okolicy, prawda? Najwyższy czas, żeby w okolicy było widziane też wojsko, które dotąd w dupie miało wszystkie ostrzeżenia. Nasze i nie nasze.
W jego głosie, poza złością, było coś jeszcze - gorycz, może ból. Sprawa była dla niego bardziej osobista, niż mogli przypuszczać, choć dlaczego - tą informacją się z nimi nie podzielił. Kostki jego palców zbielały, gdy zacisnął je na panelu mocniej. Wpatrywał się wyczekująco w odczyty radarów, jakby to one miały zmienić zaraz wszystko.
W pewnym momencie na holograficznym wyświetlaczu pojawił się kolejny punkt - i nie była to Wizna. Skanery wykryły jeszcze jedną jednostkę, znajdującą się na orbicie planety. Jeden z paneli został zalany lawiną informacji, potwierdzając słowa jednego z pilotów, rzucone z kokpitu przez głośnik:
- Zdążyliśmy, kapitanie.
- Co to jest? - spytała Dinh, marszcząc brwi i podchodząc bliżej, stając praktycznie u boku Mishy. Mężczyzna nawet na nią nie spojrzał. - Nie pasuje do żadnych znanych sygnatur. Ląduje?
- Startuje - poprawił ją Vasiliev. - Nie jesteśmy w stanie zareagować aż tak szybko, żeby ich złapać przed lądowaniem.
- Ale kto to?
Mężczyzna odwrócił się do pozostałych, odwzajemniając spojrzenie Charlesa, choć w jego oczach nie było takiej żądzy mordu jak u Strikera. Potem wbił wzrok w Rebeccę, odpowiedzialną za kontakt z Wizną.
- Zbieracze. I najwyższy czas, żeby Przymierze zareagowało, zamiast zamiatać sprawę pod dywan i zrzucać winę na nas.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Jewel

30 sty 2019, o 19:35

Gdy przyszło do wyjaśnień, nagle okazało się, że są w znacznie większej dupie niż komukolwiek mogło się wydawać.
Nie od razu zrozumiała, co się do niej - do nich mówi. Śledziła treści wyświetlane w oknach systemowych okrętu, ale te nie przynosiły ze sobą nic odkrywczego. Bezwstydnie, zupełnie się już nie kryjąc, monitorowała odczyty widoczne na kolejnych ekranach, ale te w żaden sposób nie odchodziły od normy, nie udzielały żadnej odpowiedzi, co miało być nie tak, z czym mieli się mierzyć. Wszystko wyglądało w porządku - w porządku, a nie jak coś wymagającego interwencji wojska.
Aż do chwili, gdy na radarze pojawił się kolejny okręt, a wraz z nim - rzucona przez Vasilieva nazwa.
Zbieracze. Dagan nie wiedziała o nich zbyt wiele, poza tym, co gdzieś tam przewijało się w odmętach extranetu - jakieś pokrętne doniesienia, plotki i cały stek mniej lub bardziej dalekich od prawdy domysłów. Nawet tyle wystarczyło jednak, by zrozumieć powagę sytuacji, bo najważniejsze informacje zawsze sprowadzały się do tego samego - Zbieracze, kimkolwiek by nie byli i jakie by nie były ich zamiary, zbierali. Zbierali ludzi. Zbierali i zabierali - chuj wie gdzie, chuj wie po co, ale to już było mniej istotne. Takie fakty przewijały się we wszystkich, mniej lub bardziej szalonych notkach i w efekcie trudno było im nie wierzyć. Było ich po prostu za dużo, za dużo ze zbyt wielu źródeł.
Mijały chwile, a Rebecca coraz bardziej uświadamiała sobie, co konkretnie może to dla nich oznaczać.
Nie odpowiedziała nic na monolog Vasilieva, zamiast tego prześlizgując się palcami po klawiaturze omni-klucza. Nie odpisywała już Targowi. Dzwoniła. Czas na wymianę zdawkowych notek chyba jednak się skończył, skończył się szybciej niż mogliby sobie życzyć.
- Obcy okręt na orbicie kolonii. - rzuciła bez zbędnego wprowadzenia gdy tylko połączenie z porucznikiem zostało nawiązane. - Sprawdźcie wasze odczyty. Co widzicie?
Nie zamierzała tak po prostu przekazywać tego, co powiedział im Misha. Wiara komuś na słowo była... Cóż, raczej średnio praktykowana. Ważniejsze było to, co można było zobaczyć, stwierdzić samemu. W takie rzeczy się wierzyło. W to, co ktoś powiedział - niekoniecznie. Nie zamierzała przekazywać Wiźnie, że ów okręt to prawdopodobnie - cóż, bardzo prawdopodobnie - nie piraci. Musieli zobaczyć to sami.
Dagan zacisnęła zęby i odetchnęła bardzo, bardzo powoli. Coraz jaśniej rysowały się najbliższe perspektywy i, szczerze mówiąc, ni chuja się jej nie podobały.
- Konieczna będzie interwencja - ni to stwierdziła, ni to zapytała, wbijając spojrzenie w punkt widoczny na orbicie. - Sądzę, że powinniście ogłosić pełną gotowość. Przygotować oddział. - Nie miała żadnej mocy decyzyjnej. Nie była oficerem i najprawdopodobniej nie powinna w ogóle w taki sposób mówić do oficera pokładowego. To jednak nigdy nie miało dla niej znaczenia - w tym przypadku nie ze względu na arogancję, co zwyczajne nieobycie, nieprzyswojenie pewnych zasad.
Milczała przez dłuższą chwilę, spoglądając potem na pozostałych zebranych wokół.
- Tam będzie trzeba wejść. Na ten okręt - powiedziała powoli, jakby nie całkiem zależnie od własnej woli i chęci. Nie wierzyła, że takie słowa w ogóle przechodzą jej przez gardło. To było... Nie chciała tego. Wcale nie chciała wchodzić na tamten statek. - Twierdzisz, że startują - kontynuowała jednak, przenosząc spojrzenie na Vasilieva. - A więc mają już kolonistów.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Jewel

30 sty 2019, o 20:07

Kolejny dość mocno rzucający się w oczy wyraz poirytowania na twarzy Mishy sprawiał tylko, że Striker zaczynał odczuwać coraz większą rządze mordu na nim. Rozumiał, że czegoś chciał. Rozumiał, że to co chciał im pokazać jest super ważne. Nie rozumiał tylko tego dlaczego podchodził do tego tematu, aż tak tajemniczo. Przecież co niby może im pokazać? Innych piratów? Najemników? Cerberusa? Korporacje bawiącą się kolonistami?
Cokolwiek to miało być na pewno nie było dla niego niczym nie spodziewanym lub problemem, który nie da się rozwiązać. Wszystko da się rozwiązać tylko trzeba współpracować. Chyba, że rozkaz jest inny. Wtedy już bywa różnie.
Nie wiedział co miała niby zobaczyć załoga Wizny i oni. Póki co widział tylko pieprzony glob planety nic specjalnego. Planeta jak każda inna. Dopiero, kiedy zaczął mówić coś więcej skierował na niego wzrok. Lekko uniósł brew słysząc o układzie o którym już przecież wiedzieli i jak widać dowództwo przekazało im całkowitą prawdę w tej kwestii. Tylko przed czym tak bardzo chciał ich ostrzec Vasiliev? Co doprowadziło go do takiego aktu desperacji?
I raczej to co miało nadejść nie było nawet obok tego całego doświadczenia, które zdobył przez piekło jakie przeszedł. To było coś nowego. Nie. To było coś na co nie byłby nigdy przygotowany. Ta cała wiedza, którą mu wpajano na temat działającego świata pierdolnęła niczym domek z kart. Zamiast jednak przerażenia na jego twarzy czy strapienia było widać dziwną fascynacje nowym statkiem w systemie. To był nowy rodzaj wyzwania. Nie to czym zajmował się przez całe swoje życie.
DeWolf, to co chciał nam pokazać Vasieliev to Zbieracze. Sprawdźcie odczyty z Wizny. Proszę o uaktualnienie priorytetów misji oraz o przekazanie informacji związanych z przeciwnikiem.
Na ten moment nie potrzebował od Przymierza niczego więcej. Jeśli kapitan piratów twierdził, że wojsko wie o zagrożeniu to pewnie mają jakiekolwiek informacje. Tłumaczyło to też dlaczego nie otrzymali pełnych informacji. Nie był o sensu wdrażać kogokolwiek do pewnie mocno ściśle tajnych informacji.
- Chcesz wysyłać swoich ludzi z Wizny na pewną śmierć? - Spytał czerwonowłosą Striker. Wysyłanie tam teraz ludzi było czystym samobójstwem. Nie mieli żadnych informacji na temat wroga lub tego co ich tam czeka. Rzucanie się teraz na wroga było zwykłym machaniem rękoma i pokazywaniem gdzie strzelać. Jemu póki co nie śpieszyło się na glob planety. Nie wiedział w jakim stanie są koloniści lub czy nie są już martwi. Potrzebował informacji.
- Misha jak długo zajmuje im oczyszczenie koloni z ludzi? Ile mamy czasu żeby się przygotować? – Jego wzrok znowu skierował się na Dagan. – Przekaż Wiznie aby zrobiła skan planety.
Spojrzał na swoją broń u boku i westchnął.
- Będę potrzebował większej broni.
Rozumiał też dlaczego Przymierze ich tutaj wysłało, ale na ten moment było to dla niego wciąż jeszcze zakryte mgłą tajemnicy. Skoro to miała być tajemnica to po co pozwolili wlecieć tutaj własnemu statkowi. Teraz zwalenie winy na piratów i stworzenie miłej historyjki stawało się znacznie trudniejsze.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Jewel

30 sty 2019, o 20:57

Porucznik odebrał natychmiast, umożliwiając czerwonowłosej porozumiewanie się z Wizną znacznie szybciej, niż za pomocą wiadomości tekstowych. Mężczyzna przez dłuższą chwilę nie odpowiadał, zapewne zgodnie z jej prośbą sprawdzając odczyty skanerów. W końcu Rebecca usłyszała znajomy głos.
- Nie mamy jeszcze nawet was na radarach - powiedział. - Ale wlatujemy od innej strony. Piętnaście minut do systemu.
Znów zamilkł, gdy padła jej propozycja. Ktoś musiał podjąć decyzję i może nie był Kamowskim, ale na jego barkach spoczywała niemal równie duża odpowiedzialność. Nie wiedział, czy słyszą go wszyscy, czy tylko Dagan, nie wiedział na ile może sobie pozwolić i które jego słowa zostaną przekazane dalej.
- Do której rasy należy okręt?- spytał. - Potrzebna jest interwencja na Jewel? Na którym ze statków jesteście?
Rayingri wciąż znajdowało się poza zasięgiem ich radarów i nie mieli pojęcia o tym, że właśnie z powierzchni zabierane są dziesiątki, może setki kolonistów. Zbieracze dla większości przeciętnych zjadaczy chleba pozostawali legendą, tajemnicą krążącą w odległych zakamarkach galaktyki, z którą nikt normalny nie ma do czynienia. Kolonie znikały, owszem, ale temu też dało się przyporządkować jakieś wyjaśnienie, mniej lub bardziej sensowne. A kim była tajemnicza rasa dokładnie? Tego nie wiedział nikt.
Kto wie, czy załogi trzech statków wchodzących w skład Jewela i załoga Wizny nie będą mieli okazji dowiedzieć się tego dzisiaj.
- Przygotujemy oddział. Odezwę się jak znajdziemy się w zasięgu radarów - obiecał porucznik Targ, rozłączając się od razu po tych słowach.
Za to odpowiedź od DeWolfa była bardziej konkretna - może przez fakt, że taka również była wiadomość, którą otrzymał od Charlesa. Stał wyżej nad nimi wszystkimi, nad oficerami z Wizny nawet, mógł więc mieć wiedzę na temat problemu jaki stanowili zbieracze, nawet jeśli dla większości pozostawało to ściśle tajne.
Jeśli to faktycznie zbieracze, a nie pułapka, wycofajcie się. To nie jest misja dla was. Wizna nie jest przygotowana do walki z tym przeciwnikiem. Oddziały naziemne nie mają odpowiednich zabezpieczeń. Obca rasa wykorzystuje nieznane nam technologie. Przymierze nad tym pracuje, to nie jest jeszcze czas na interwencję.
Wycofać się.

DeWolf.

- Nie wiem jak długo, ale wystarczająco, żebyśmy zdążyli tu dolecieć zanim znikną w jakiejś dupie świata - odpowiedział Vasiliev. - Zakładaliśmy, że będą atakować jedną z dwóch kolonii. Dlatego czekaliśmy między nimi, w systemie w którym nie ma nic. Kiedy wlecieliście na Skyrangera, dostaliśmy sygnał SOS z Rayingri. To była jedyna opcja - odwrócił się do Dagan. - Nie wejdziemy na statek, dopóki go nie unieszkodliwimy. Nie unieszkodliwimy go bez pomocy waszego okrętu. Rozumiem, że Wizna to ta jednostka. Nie jest mi znana - obrócił się z powrotem i powiększył odczyty z radarów. - Nie wykryli nas jeszcze. Nie wiem, czy w ogóle ich interesujemy teraz, kiedy mają całą kolonię na pokładzie. Tak kurewsko dobrze Przymierze radzi sobie z bronieniem ludzkich kolonii. Macie widok z pierwszego rzędu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Jewel

30 sty 2019, o 21:39

Wiadomość od DeWolfa dała Charlesowi więcej informacji niż zakładał. To oni byli kolesiami od brudnej roboty, ale dowództwo nie chciało żeby on czy Alexander wsadzali swoje łapy w gówno po same łokcie. Chociaż patrząc na wielkość problemu to chyba zostaliby na ten moment szambo nurkami. Atakowanie czegoś czego nie znali było czystym idiotyzmem więc rozumiał decyzje odwrotu z tego przeklętego systemu.
Inną sprawą było to, że Wizna jeszcze nie znajdowała się w systemie więc za chwilę otrzymają rozkaz odwrotu i nie zbliżania się do systemu. Pewnie od kogoś z samej góry. Kogoś na tyle wysoko, że nie ważna czy szanował Dagan, lubił czy była jego kochanką. Przy rozkazie z samej góry znaczyło to tyle co nic. Po prostu odlecą, a o nich zapomną.
W jego mniemaniu najlepiej byłoby teraz uciszyć to całe wydarzenie i wyeliminować załogę Jewel. Mogliby wezwać myśliwiec lub dwa do eliminacji eskorty statku i zapewnić im bezpieczną ucieczkę. Inną sprawą, że nie wiedzieli ile liczy załoga więc potrzebowaliby wsparcia na samym statku.
W głowie Strikera wykiełkował pewnego rodzaju plan, który zaczął przelewać na swój komunikator. Potrzebował wsparcia DeWolfa więc potrzebował też jego akceptacji.
Potrzebuje wsparcia ogniowego na eskortę statku oraz oddziału abordażowego na Jewel. Proponuje eliminację całej załogi oraz zrzucenie statku na kolonię jako zasłonę dymną na ten cały atak Zbieraczy.
Wiem, że nie pozwolicie Wiznie na zobaczenie tego co my ale ich pomniejsze statki nigdy nie zauważą tego co się dzieje na planecie. We dwójkę nie damy przejąć całego statku. Nie wiem też jaka będzie reakcja Dagan czy Dinh.
Wiadomość czekała w pogotowiu. Przyglądał się Dagan czekając jakby na jej zielone światło. Chciał zobaczyć czy w jakikolwiek sposób może powie cokolwiek mądrego, że przekona go do zmiany swoich planów związanych z przyszłością Mishy i jego załogi.
Też mu nie podobało się to co się dzieje z ludnością planety, ale nie zamierzał rzucać się jak pieprzony bohater w wir walki z przeciwnikiem, którego nawet Przymierze się bało. Nie dziwił się też, że nie bronią koloni. Interweniowanie w takiej sytuacji mijało się z celem jeśli o przeciwniku wiedziało się tyle co nic. Niepotrzebne straty i rozgłos. Nawet nie chciał wiedzieć ile musieli trzymać trupów w szafie od kiedy pojawili się i zaczęli robić syf na ludzkim terenie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Jewel

2 lut 2019, o 11:04

That's escalated quickly, nasunęło się Dagan w którymś momencie, gdy próbowała po raz kolejny ocenić zaistniałą sytuację. Jeszcze przed momentem zastanawiali się, co tak naprawdę kombinuje Vasiliev, a teraz... Cóż, teraz należało się raczej zastanowić, co oni mają wykombinować, żeby ten burdel ogarnąć.
- Zdaje się... - chrząknęła cicho, westchnęła i potrząsnęła lekko głową. - To Zbieracze - rzuciła bez większego rozwodzenia się. Nic, co mogłaby powiedzieć, nie poprawiłoby przecież wrażenia wynikłego z tej informacji - ani też nie wpłynęłaby na jej wiarygodność. Wizna musi zobaczyć, po prostu. W innym przypadku najprawdopodobniej jej nie uwierzą.
Chociaż nie, mogli uwierzyć. Co więcej, Kamowski na przykład mógł wiedzieć, czego mogą się tu spodziewać. I mógł zrobić dokładnie to, co najwyraźniej dotąd robiło Przymierze - nic. Mógł mieć takie rozkazy. Uciszyć temat, wycofać się, bla, bla. Sama Rebecca nie wiedziała zaś, co dokładnie o tym myśli. Z jednej strony - bardzo dużej, bardzo głośno krzyczącej - przyklaskiwała takiej wizji postępowania i tej wiadomości, którą spłodził Striker, a którą przeczytała patrząc mu przez ramię, na co jej ewidentnie sam pozwolił. Przyklaskiwała, bo tak, bo dlaczego mieliby ryzykować? Dlaczego akurat oni?
Z drugiej jednak strony coś zgrzytało. Coś jej w takim zachowaniu zaczynało nieodpowiadać. Vorontsowa i Altherra byliby dumni.
- Dobra, przynajmniej już wiadomo, dlaczego Przymierze cię zatrudniło - rzuciła do Charlesa. - Chcesz zrobić dokładnie to, co oni. Zamieść gówno pod dywan i liczyć, że nie zacznie śmierdzieć. Świetnie.
Odetchnęła bardzo powoli. Wysłuchała słów Vasilieva. Raz jeszcze przeczytała plan Charlesa. Nie czuła się dowódcą. Nie czuła się żadnym jebanym oficerem. Ale z jakiegoś powodu nie do końca pasowało jej teraz tak zupełnie podporządkować się pod czyjś plan... Szczególnie, że te przecież były dwa. Ten Mishy, ten Strikera. I może jeszcze jakiś trzeci, który mógłby się urodzić.
- Nie chodzi o Jewel, tylko o nich. Ten obcy okręt - powiedziała wreszcie do Targa, tym samym zajmując własne stanowisko. Pomysł Strikera jej się nie podobał. Nie dlatego, że zaczęła pałać sympatią do piratów - nie zaczęła - ani też dlatego, że czuła się cholerną idealistką, bohaterką świata - nie czuła się. Po prostu czuła się mniej niekomfortowo, gdy nie traktowała planu Charlesa jako obowiązującego. Mniej niewygodnie z samą sobą.
- Jeśli to są Zbieracze... - Jeśli było zawsze słowem kluczem w każdej operacji, obowiązującym do czasu uzyskania twardych, namacalnych dowodów. Sam widok obcej łajby jeszcze takim nie był. - ...to chyba najwyższy czas coś z tym zrobić? Nie wiem, może wreszcie zająć się naszym gównem?
Odetchnęła bardzo powoli. Od kilku dłuższych chwil analizowała wszystkie otrzymywane bodźce i może - może - było rozwiązanie. Może to, że mieli pod ręką akurat Wiznę nie było takie przypadkowe. Rebecca nie wierzyła w Boga, bogów jakichkolwiek, ale nie całkiem przekonywała ją też teoria zwykłych zbiegów okoliczności. Nie w każdym przypadku.
Niewiele wiedzieli o Zbieraczach, ale już samo pojęcie nieznane technologie wystarczało. Jeśli zestawiło się to z plotkami o tym, jakoby nikt nie potrafił się tej dziwnej rasie oprzeć, zyskiwało się mało optymistyczny obraz sceny, na którą żadna istota żywa pchać się nie powinna.
No właśnie. Żywa.
- Powinniśmy - moglibyśmy wykorzystać Szarańczę - rzuciła wreszcie do Targa ni to jako oficjalną propozycję, ni to jako luźny pomysł. Nikomu innemu niczego nie tłumaczyła - ani Strikerowi, choć ten, ze względu na swych dobrze poinformowanych mocodawców, mógł przynajmniej z grubsza wiedzieć czym Szarańcza jest, ani też Vasilievowi, który z dużym prawdopodobieństwem tego nie wiedział.
Szarańcza zaś... Szarańcza zaś była swego rodzaju chimerą, nowym organizmem w szeregach Przymierza. Platformami bojowymi, ale też całym zespołem, który się nimi zajmował - programował, doszlifowywał hardware, wreszcie pełnił rolę operatora. Szarańcza była nie tylko sprzętem i nie tylko ludźmi. Dagan zawsze wzdychała na podobnie wzniosłe przedstawienie sytuacji, ale z drugiej strony... Tak przecież było. Od początku otwarcia projektu jednym z głównych jego założeń było pełne zgranie inżynierów, operatorów i sprzętu. Mieli działać jak jeden organizm - i w taki sposób stać się nowym atutem ludzkich wojsk.
Teraz, gdy mówiła o wykorzystaniu Szarańczy, chodziło jej o same AMSU - jako, być może, bardziej odporne na dziwną technologię Zbieraczy, która tak łatwo eliminowała istoty ludzkie - ale też o zespół żołnierzy-inżynierów, do którego sama należała. Unieszkodliwienie okrętu? Mogli sobie z tym poradzić. Drzemiąca w Rebecce arogancja i nadmierna pewność własnych zdolności podpowiadała wręcz, że na pewno sobie poradzą, bo przecież do tego byli szkoleni. Do działań dywersyjnych i wszystkich tych, w których wrogiem jest przede wszystkim technologia.
Właśnie, technologia. Pomijając aspekty etyczne i czysto ludzkie, czy naprawdę do nikogo nie przemawiała wizja dorwania we własne ręce choćby skrawka tej nowości, którą mieli posługiwać się Zbieracze?
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Jewel

3 lut 2019, o 03:26

Reakcja Dagan była daleko do tego co chciał usłyszeć. Co jak co, ale po niej nie spodziewał się nagle tak wielkiego bohaterstwa, które można było przypisywać idealistycznym żołnierzykom. Nie zirytowało go to jednak. Był to po prostu kolejnym problem, który postanowił po prostu się przed nim wyłonić podczas tej idiotycznej misji.
- Na tym właśnie polega moja praca chorąży. Tyle, że ja nie staram się zamieść gówna pod dywan i liczyć, że nie zacznie śmierdzieć. – Wyciągnął z kamizelki kolejnego papierosa, aby następnie po raz kolejny poczuć jak dym wypełnia jego płuca. – Ja staram się aby gówno zniknęło i nie został po nim nawet ślad.
Nie uśmiechał się kiedy mówił do niej. Niezgoda po dwóch stronach barykady była nieunikniona chociaż to dopiero pojawienie się Zbieraczy doprowadziło do pewnych zgrzytów, które nie nastawiały Strikera do zbyt pozytywnego rozwiązania tej sytuacji. Pomaganie teraz kolonistom wbrew rozkazom było dla niego wyjątkowo ryzykowne. Nie wykonanie ich mogło skończyć się wyjątkowo nieprzyjemnymi konsekwencjami. I to właśnie one dość mocno motywowały go aby nie denerwować DeWolfa oraz przesadzać z tym jak wolną rękę dało mu Przymierze. Usunął jednak wiadomość z omni-klucza, a na jego twarzy pojawiło się zmęczenie.
- Spójrz Aleksandrze. Nasza mała Żydóweczka jest mądrzejsza niż wszystkie mądre głowy think tanku, które głową się nad sytuacją ze Zbieraczami. – Parsknął suchym śmiechem. – To naprawdę wzruszające, że chcesz rozwiązać ten problem. Może wyłożysz mi cały swój plan skoro wydajesz się być taka pewna z tym co robisz?
Uśmiechnął się lekko czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia dotyczącej tej całej Szarańczy. Nie zamierzał truć dupy póki co DeWolfowi na ten temat. Wolał poznać z pierwszej ręki jakiekolwiek detale na temat jakiejś super nowoczesnej broni Przymierza. Widząc jednak w jaki sposób to proponowała to mógł od razu założyć, że jest to jakiś prototyp. No tak. Jajogłowi i ich ultra nowoczesny sprzęt. Świetny pomysł, ale nie zadziała.
- Dobrze wiec Chorąży. –Machnął ręką w rezygnacji. – Skoro uważasz, że wiesz jak rozwalić ten statek bez ryzykowania życiem załogi Wizny, którzy chyba są ci dość bliscy to droga wolna. Miejmy tylko nadzieje, że supernowoczesna rasa kosmitów nie wynalazła czegoś co nazywa się impulsem elektromagnetycznym bo wtedy wszyscy będziemy w czarnej dupie.
Jego wzrok przeniósł się na Mishe. Przez chwilę nic nie mówił, ale też nie sięgał po broń. Po prostu przyglądał się mężczyźnie w próbie delikatnego zrozumienia się w tej mocno napiętej sytuacji. Wiedział, że stracił kogoś w przez tą obcą rasę, ale on nie mógł nic z tym zrobić.
- Nasze rozkazy są dość proste. Wycofać się i nie interweniować. Skoro jednak nasz człowiek Przymierza w zespole uznał, że da radę to wszystko załatwić to droga wolna. Ja oraz mój towarzysz nie zamierzamy się w to wtrącać oraz wchodzić wam w drogę.
Zaciągnął się papierosem. Nie wiedział czy kapitan statku wojska otrzyma rozkaz odwrotu czy nie. Nie wiedział też co tamten zrobi jeśli takie otrzyma. Nie wiedział też co zrobi sam DeWolf. Nie mówiąc już o tym, że jego rozkazy mogą się zmienić z minuty na minutę w zależności jakie zapadną decyzje na samej górze.
Nie zamierzał też walczyć z Piratami bo po co? Skoro chcieli ryzykować własnym życiem to była tylko i wyłącznie ich sprawą. Wizna wciąż była w drodze więc mieli jeszcze chwilę żeby podjąć jakiekolwiek decyzje związane z przyszłością. To zostawiał już w rękach Dagan oraz rękach dowództwa. Wątpił jednak w to, że zgodzą się na takie marnowanie środków. Szczególnie wiedząc jak bardzo Przymierze chciało zatuszować tą sytuacje. Wywoływanie paniki wśród cywili byłoby teraz ogromnym błędem.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Jewel

3 lut 2019, o 19:16

Wydawało się, że aż do tej pory z każdą chwilą stopniowo wyczerpywała swój zapas słów przeznaczonych do użytku na tę misję. Teraz, pomimo monologu Strikera, niewiele skomentowała - ba, w zasadzie nic. To zaś było zabawne o tyle, że właściwie z wieloma argumentami Charlesa mogła się zgodzić. Co więcej, mogła też przyznać, że jego plan... No, ma ręce i nogi. Serio. Nie był zły, był całkiem niezły i mocno przemawiał do jej potrzeby bezpieczeństwa własnego i chronienia własnej dupy.
Tylko, że jakoś zgrzytał.
Nie zmieniało to faktu, że nie czuła się w tej chwili do końca sobą. Czuła się... Dziwnie. Nawet bardzo. Doskonale wiedziała, że prędzej czy później - a patrząc na sytuację raczej zdecydowanie prędzej - pożałuje swojej postawy, swoich decyzji, swoich słów. Była absolutnie pewna, że już zaraz uzna się za beznadziejnie głupią... Wróć, w dużym stopniu już w tej chwili tak uważała. Była po prostu pierdolnięta, pchając się tak na własne życzenie w jeszcze większe gówno niż dotąd.
Ale pchała się. Nie całkiem zgodnie ze swą wolą, nie w zgodzie z wieloma swymi przekonaniami, ale robiła to zanim zdążyła bardziej to przemyśleć.
Tak czy inaczej, słów Strikera w zasadzie nie skomentowała. Burknęła coś wprawdzie o Szarańczy, coś wyjętego prosto z broszurek reklamowych - wysoce programowalne, elastyczne mobilne platformy bojowe z zespołem wykwalifikowanych operatorów o ponadprzeciętnych zdolnościach - ale nie wdawała się w tłumaczenia. Nie odpowiedziała też na jego zarzuty i nie zarysowała też konkretnego planu - tego pierwszego nie chciała, tego drugiego z kolei nie mogła zrobić, nie mając jeszcze odpowiedzi od Targa, jednego z wielu w drabince jej przełożonych. Zamiast tego spojrzała tylko na tego, który dotąd dziwnie zamilkł, zupełnie dla niego nienaturalnie. Aleksander. No właśnie.
- A ty? - zapytała po prostu. - Masz jakieś własne zdanie?
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Jewel

4 lut 2019, o 23:31

Przyglądanie się Mishy nie przynosiło żadnych odpowiedzi. Mężczyzna wpatrywał się w holograficzne panele, na których wyświetlał mu się statek zbieraczy. Może kogoś przez nich stracił. Może nie tylko on. Kto wie, czy właśnie na tym powoli odlatującym z planety statku nie znajdowali się bliscy ludzi z załogi Jewela, albo bliscy ich bliskich, albo po prostu znajomi. Coś musiało powodować mężczyzną do tego stopnia, by zwabił tu Przymierze w tak podstępny sposób, jak zgoda na wpuszczenie na swój pokład negocjatorów - choć w rzeczywistości okazywało się, że negocjacje właściwie miał głęboko w poważaniu, a wszystkie jego działania dążyły do sprowokowania Wizny do ataku na statek zbieraczy.
- Przymierze zamiata to pod dywan odkąd zbieracze w ogóle pojawili się w galaktyce - warknął Vasiliev, po słowach Dagan wbijając wrogie spojrzenie w Strikera, skoro to on godził się z taktyką przyjętą przez swoje dowództwo. Zapewne on nie lubił, gdy podwładni mu się sprzeciwiali, ale teraz wyglądało na to, że tego właśnie oczekiwał od obecnej tu czwórki, reprezentującej Przymierze. - Ile razy mówiliśmy już o atakach zbieraczy na kolonie? Ile razy musieliśmy patrzeć na opustoszałe budynki, zostawione tak, jakby mieszkańcy wyparowali? Fakt, zaatakowaliśmy kilka z nich, ale tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę tych granatowych mundurów, którzy boją się pobrudzić sobie rączki.
W jego oczach błysnęło obrzydzenie, wywołane postawą wojska. Zbieracze musieli zrobić coś bezpośrednio jemu, inaczej nie mówiłby o tym z taką pasją i przekonaniem. Niewielu było piratów idealistów, bardziej prawdopodobna była zemsta, bezradność i poczucie niesprawiedliwości.
- To gówno nie zniknie - wtrącił się Alexander, z zaskakującą jak na niego powagą. - To gówno wraca raz za razem i uderza w ludzkie kolonie. Wizna może mieć wystarczającą siłę bojową, żeby zadziałać skutecznie. W przeciwieństwie do Jewela.
Misha nie wyglądał na urażonego. Pokiwał głową, zgadzając się z przystojniakiem, którego dotąd darzył raczej mało pozytywnymi emocjami. Małe, choć bojowe statki pirackiej formacji nie byłyby w stanie zrobić wielkiemu okrętowi zbieraczy praktycznie nic. Co innego wojskowa, półkilometrowa Wizna. Wszyscy wiedzieli, że gdyby Przymierze chciało, rozniosłoby stateczki Vasilieva w czterech trafionych uderzeniach. On też zdawał sobie z tego sprawę i teraz chciał to wykorzystać.
- Ale to nie jest batariański pancernik, albo coś innego, co już znamy - sfrustrowała się Dinh, decydując się wtrącić w rozmowę. - Skąd wiecie, jakie to ma systemy? Czy bariery kinetyczne nie odbiją wszystkiego, co wystrzelimy w ich stronę jak irytującą muchę? Skąd wiecie jakie mają działa? Widzieliście to kiedyś w akcji?
Wizna nie odpowiadała. Tak jakby informacja o fakcie, że w układzie są zbieracze, zasiała na tyle duże zamieszanie na mostku okrętu, że Targ chwilowo uznał podtrzymanie komunikacji z Rebeccą za sprawę drugorzędną. DeWolf również nie odpowiadał, kto wie, czy nie kontaktując się właśnie teraz z dowództwem Wizny.
- A gdyby wykorzystać tę szarańczę? - Shukin rozłożył ręce. - Mobilne platformy bojowe bla bla bla, może chociaż wysłać je tam na zwiad? Zrobić zdjęcia, spróbować za ich pomocą zdobyć jakiekolwiek informacje na temat tego... czegoś?
- Przymierze zbiera informacje o tym od pierdolonych miesięcy - warknął Misha. - Chuja mają. Trzeba działać. Najwyższy czas, kurwa, działać.
-Zaraz znajdziemy się w zasięgu ich radarów - ostrzegła jedna z nawigatorów, jakby nastrój już nie był wystarczająco napięty.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Jewel

10 lut 2019, o 20:42

Czyli jednak Alexander miał własne zdanie. Co więcej, miał je takie, które... No, nie przeszkadzało Dagan tak jak zdanie Strikera, na przykład. Milczący dotąd Shukin zdawał się skłaniać do interwencji - a przynajmniej nie uważał, by machnięcie ręką było dokładnie tym, co powinni zrobić. A to już coś. Zaskakujące coś, swoją drogą, bo Rebecca nie spodziewała się aż takiego zdecydowania. Nie po Alexandrze.
Nie spodziewała się też, że Dinh postanowi się odezwać, ani też że Wizna nagle zamilknie. Wielu rzeczy, jak się okazuje, się nie spodziewała. Po prostu dzień pełen niespodzianek, no naprawdę.
- Nie jest to coś, co znamy, ale to okręt. Tylko okręt - rzuciła na słowa kapral. Połowicznie zajmowała się czymś innym. Myślała, analizowała, składała do kupy. Wiele wypowiedzianych słów przelatywało gdzieś obok, robiło się szumem w tle, czymś, czego była świadoma, czego jednak nie rozumiała w pełni, czym się nie interesowała. Jej własne słowa też zresztą w pewnym stopniu przelatywały obok niej. Wypowiadała je, ale nie całkiem świadomie, koncentrowała się na nich, ale nie do końca. To był dziwny stan. Coś jak podwyższona gotowość, wysokie obroty, na które jej ciało - jej mózg weszły same, bez pytania o zdanie.
Coś się zaczynało dziać, na coś trzeba było reagować. Najwyraźniej to wystarczyło, by zmobilizować wszystkie układy do bardziej efektywnego działania.
Szarańcza. To był dobry punkt, którego można się było trzymać. Tak przynajmniej myślała Rebecca. Uważała, że to dobry plan... No, przynajmniej nie najgorszy.
- Poruczniku? - czekała na odpowiedź przez chwilę, potem westchnęła ciężko. - Kurwa, Targ, nie możecie tak po prostu zamilknąć. To nieeleganckie - wyjaśniła uprzejmie. - Jak się tam naradzacie, chcę w tym uczestniczyć. Jak macie odprawę, to tym bardziej. Zdaje się, że chyba tym razem mam do tego prawo.
Niby wiedziała, że powinna rozmawiać inaczej. Bo wiecie, hierarchia, przełożony i tak dalej. Tylko, że była... No, sobą. Dagan, która była dobra w swoim fachu, ale na której zachowanie trzeba było przymykać oko.
Można było ją też opierdolić, ale że na dłuższą metę nie przynosiło to efektu, to po co? Rebecca nie była zła. Nie była też złym żołnierzem. Była po prostu specyficzna.
- Nie czuję się z tym najlepiej, ale muszę zgodzić się z Vasilievem. Jeśli Przymierze w czymś jest dobre, to w zbieraniu informacji. Na pewno wiedzą już wszystko, co do tej pory mogli wiedzieć - odetchnęła bardzo powoli. - Szarańcza to zresztą nie zwiad, przynajmniej nie w założeniu. To ofensywa. Wysoce efektywna. Też w założeniu. - Zamyśliła się. Po drodze zaczęli być prawie w zasięgu radarów zbieraczy. Czas się kurczył, a oni... Cóż.
Chyba czas na decyzje, nie?
- Targ? - odezwała się ponownie na komunikatorze. Nie zerwała połączenia. Potrzebowała go. Musiała mieć kontakt z Wizną - wszyscy musieli. - Zebraliście się już na radosną pogadankę z Szarańczą? Z Gorianovem? Traore? - Nie mieli czasu na dyskusje, ale coś trzeba było ustalić. Na przykład to, co aktualnie mają zamontowane na pokładzie AMSU. Jaki rodzaj tarcz. Jakie dodatkowe wyposażenie. Platformy były mocno elastyczne pod kątem personalizacji, były też jednak w fazie testów - to sprawiało, że bawiono się nimi jak chciano. Rebecca nie miała pewności, czy ich specyfikacje sprzed dnia czy dwóch są nadal aktualne - wystarczyły nowe instrukcje Gorianova czy kogoś wyżej, albo po prostu zwykłe chęci któregoś z inżynierów, by platforma wyposażona dotąd we wzmacniane tarcze teraz była już lekkim wabikiem o wzmocnionym napędzie.
Potrzebowali informacji. Informacji i, jakby nie patrzył, zgody i oficjalnego wsparcia z Wizny.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Jewel

11 lut 2019, o 20:01

Jego wzrok spadł na mężczyznę o aparycji aktora romantycznego. Westchnął cicho. I ty Alexandrze przeciwko mnie? Zapytał siebie retorycznie w myślach. Chyba wszystkie pytania w myślach były retoryczne bo żadna odpowiedzieć na temat ich idiotycznych pomysłów nigdy się nie pojawiała. To była ich decyzja. On sam nie mógł tutaj zrobić nic. Jak widać ludzie z którymi tu przyleciał mieli serca po tej dobrej stronie. Musiał się więc na ten moment pogodzić z podejściem do momentu w którym będzie mógł po prostu zniknąć. Rozumiał ryzykowaniem życiem dla dobra sprawy, ale w tym momencie rzucali się z motyką na słońce.
- Nie jest to coś, co znamy, ale to superior rasa obcych. Tylko superior.
Parsknął śmiechem Charles. Ta sytuacja już go nie denerwowała, ale bawiła. Przyjdzie mu zdechnąć na jakiejś gównianej misji walcząc kurwa z czymś czego nie nigdy nie widział na oczy. Jak gówno uderzy w wiatrak to zabije wszystko po drodze byle dostać się tylko do kapsuł ratunkowych. O ile ta łajba miała kapsuły ratunkowe.
Pomimo tego jego system obronny mówił mu, że bezpieczniejsze będzie wylądowanie gdzieś na planecie niż latanie wokół niej. Mimo wszystko lepiej być miejscu gdzie znajdziesz schronienie lub okop. Cokolwiek co tylko przedłuży twoją żywotność. Niestety kosmiczna pustka nie należała do takich. Tutaj jedyne co ich czekało to powolna śmierć latając gdzieś wśród gwiazd niczym worek kartofli czekając, aż skończy się tlen.
- Zegar tyka Dagan, a ja wciąż nie widzę planu. –Mlasnął ostentacyjnie obserwując jej walkę z największym wrogiem prawego żołnierza. Hierarchią dowodzenia. Mogła sobie snuć wielkie plany o wykorzystaniu tej „szarańczy”, czymkolwiek ona była, ale wciąż musiała przekonać do tego cały pion. Oczywiście inaczej sprawa wyglądała jeśli owi obcy zaatakują Wizne jako pierwsi. Nie mógł sobie tego jednak jakoś wyobrazić.
Przyglądał się jak zbliżają się do ich zasięgu radarów. Nie odbiją od planety tak szybko. A przynajmniej taką miał nadzieje. W innym wypadku nie widział tego w zbyt jasnych barwach.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Jewel

16 lut 2019, o 10:43

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Jewel

16 lut 2019, o 11:04

Według danych z ich radarów, statek zbieraczy stopniowo odwracał się od planety, szykując się do lotu w kierunku systemu z przekaźnikiem. Pewnie nie spodziewali się tu dodatkowych jednostek, ludzkich piratów, którzy zamierzali wymierzyć sprawiedliwość, ani wielkiego okrętu Przymierza. Ale szansa na zaskoczenie nie mogła trwać wiecznie. Vasiliev wpatrywał się w Dagan z taką intensywnością, że cudem tylko nie wyżarło jej dziury w twarzy. Wszyscy wiedzieli, że to nie ona jest odpowiedzialna za decyzję na Wiźnie, ale ewidentnie to ona miała z nimi stały kontakt. No, przynajmniej do momentu, w którym jej dowództwo nie dowiedziało się z czym mają do czynienia. Pytanie, czy zamierzali posłuchać DeWolfa, czy sprzeciwić się rozkazom i zaatakować, póki co pozostawało bez odpowiedzi.
- Plan jest prosty - warknął Misha. - Wizna wysyła swoją szarańczę, odwracając uwagę zbieraczy. Potem atakujemy my. Jak za bardzo skupią się na nas, robimy odwrót, znikając z linii ataku dla Wizny, a ta dokańcza robotę. Statek jest wciąż na orbicie, więc powinien wpaść w grawitację planety - skrzywił się, a w jego głosie zabrzmiała gorycz. - Będzie grobowcem dla wszystkich, których zgarnęli.
Dinh zacisnęła usta w wąską kreskę i pokręciła głową, ale tym razem nic już nie powiedziała. W końcu była tylko pilotem, co podkreślała od samego początku, gdy tylko znaleźli się w desantowcu. Nie planowała się angażować i już teraz znacząco przekroczyła zamierzoną ilość swoich interwencji w przebieg misji.
- Możemy poświęcić jeden statek - niespodziewanie dodał Vasiliev. - Jeśli będzie to konieczne. Na pokładzie Skyrangera znajduje się ładunek wybuchowy, który sam w sobie powinien mieć odpowiednią siłę, żeby zniszczyć tamtych. Ale nie chcę bawić się w terrorystów-samobójców, dopóki nie będzie innej opcji.
- Samobójców? - powtórzył Alexander, blednąc nieco.
- Nie dosłownie - Misha żachnął się. - Mogę poświęcić statek. Nie ludzi. A Przymierze będzie musiało mi to zrekompensować. Finansowo, albo w formie nowej jednostki.
- Chyba sobie kpisz, Vasiliev. Przymierze nie da statku piratom.
Póki co jednak nie mieli możliwości porozumienia się ani na temat sprezentowania nowej jednostki dla grupy Jewel, ani na znacząco bliższy temat ataku. Wciąż pozostawali w bezpiecznej odległości, ale ta zmniejszała się z chwili na chwilę, a Wizna nie odpowiadała. Dopiero kilkadziesiąt długich sekund później w słuchawce czerwonowłosej z powrotem zabrzmiał znajomy głos porucznika.
- Dagan, nie będziemy się angażować.
Widząc, że kobieta skupiła się na rozmowie przez komunikator, wszyscy spojrzeli na nią, choć mogli tylko domyślać się informacji, jakie otrzymywała. Czekali.
- Przymierze planuje atak na zbieraczy w najbliższym czasie, ale musimy być na to przygotowani. Wizna nie jest. Szarańcza nie jest. Straty będą zbyt wielkie. Wycofujemy się. Wracajcie na Tremoille. Wysyłam wam koordynaty.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Jewel

17 lut 2019, o 14:56

Stopniowo wyłączała się z prowadzonej obok rozmowy, skupiając się tylko na własnej, tej z Wizną. To nic, że na dłuższą chwilę przestali do niej mówić. To nic, że to milczenie było już od początku aż nadto jasną odpowiedzią, jaki stosunek ma załoga okrętu do zaistniałej sytuacji. To nic. Rebecca była na tym skupiona, bo rozmowa z Targiem nie była jedyną formą kontaktu z okrętem, jaki mogła podjąć.
Nie była idealistką. Wcale nie czuła potrzeby ryzykowania życiem dla pojmanych przez Zbieraczy kolonistów. Coś ją jednak pchało do tego, żeby tam wejść. Coś. Może ciekawość. Może to standardowe dla niej zajaranie nowymi technologiami, których akurat Zbieracze mieli, z tego co się mówiło, pod dostatkiem. A może niechęć do bycia traktowaną już tylko jako pionek? To ostatnie niby na co dzień jej nie przeszkadzało, ale teraz... Jakoś tak... Zaczęła mieć własne zdanie, tak jakby. Własne i najwyraźniej od razu kolidujące ze zdaniem pozostałych.
Koło ucha przeleciało jej popędzanie Strikera, gdzieś z boku, przytłumione dotarło do niej stanowisko Vasilieva - stanowcze stanowisko, bardzo zdecydowane, bardzo skrajne - i słowa Shukina. To było w tej chwili trochę mniej ważne jak zdobycie Szarańczy, która...
Rebecca Dagan uważała Szarańczę za w dużym stopniu swoją, choć przecież oficjalnie nie miała do niej żadnych praw. Rebecca Dagan była przekonana - i nie potrafiła się tego przekonania pozbyć - że bez Szarańczy to nie wyjdzie. Że nic im nie wyjdzie. Czerwonowłosa zafiksowała się na tej myśli. Na tej, że potrzebują AMSU - i jej operatorów - i koniec.
- Pierdolisz, poruczniku - stwierdziła kulturalnie, gdy Targ znowu się odezwał. Konwenanse nie były jej po drodze. Oficjalne regułki nie były jej po drodze. - W najbliższym czasie, tak? W najbliższym czasie od kiedy? Od roku? - prychnęła cicho. Akurat tutaj nie potrzebowała brać na wiarę słów Vasilieva - teraz, wiedząc z czym mają do czynienia, była aż nadto przekonana, że Przymierze już długo, bardzo długo zamiatało pod dywan niewygodne obrazki.
Rozmawiała, jednocześnie ponownie otwierając komunikator z Claire Annesley. Dagan wcale nie czuła, by namawiała kogokolwiek do niesubordynacji czy zignorowania rozkazów. Nie widziała tego w ten sposób, w ogóle nie postrzegała sytuacji w takiej szerszej perspektywie. Liczyło się tylko to, że chciała coś uzyskać - za wszelką cenę. Jak zazwyczaj.
Jaki jest status Szarańczy? W jakim stanie jest AMSU? Cała nasza gruba?
To było szerokie pytanie. O to, w jakim stanie technicznym są platformy, ale też co dzieje się z obsługującym je oddziałem. Uczestniczą w spotkaniu na mostku czy może siedzą w swoich metaforycznych, inżynierskich piwnicach, niezbyt świadomi co dokładnie się dzieje? Są postawieni w stan gotowości, czy Wizna jednak już ich z tej gotowości zwolniła, skoro zamierzali się nie angażować?
Rebecca odetchnęła cicho. Byli coraz bliżej statku Zbieraczy, wiedziała o tym, ale potrzebowała... Cóż, jeszcze chwili. Chwili, by dowiedzieć się, czy cokolwiek z Wizny wyrwie, czy jednak będzie sama. Czy bycie samą coś by zmieniło? Chyba nie całkiem. Chyba wciąż chciałaby działać.
Po prostu wtedy musiałaby przestać tracić czas na Wiznę i zająć się statkiem Zbieraczy na własną rękę. Bez Szarańczy to byłoby trudniejsze, ale nie niewykonalne. Raczej. Tak - naiwnie - sądziła.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Jewel

18 lut 2019, o 18:59

Dogasił papierosa, a jego niedopałek wepchnął gdzieś pomiędzy szczeliny sprzętu, który był gdzieś wokół nich. Wychodziło na to, że plan stawał się coraz bardziej chaotyczny. Podjęte przez wszystkich decyzje stawały pod wielkim znakiem zapytania bo były uzależnione od gracza, który miał całkowicie w dupie to co chcieli oni. Wszyscy zachowywali się jak roszczeniowe dzieci w supermarkecie. „Mamo, ja chce nowy statek”, „Tato, oddaj mi Szarańcze”, „Mamo, tato, jestem harcerzykiem i mam nadzieje, że zaakceptujecie tą decyzje”. Kurwa to stawało się tak komiczne, aż smutne. Przecież żadne z nich nie miało planu rozwiązania sytuacji. Każdy, chciał być jebanym bohaterem. Ich rozkaz brzmiał prosto. Wlecieć na statek, sprawdzić problem i go naprawić. Na ten moment mieli się wycofać.
Charles odpalił kolejnego papierosa, a w jego ręce lśniła nowa zapalniczka. Co jakiś czas ją otwierał i zamykał, jakby odliczał czas na podjęcie przez zebraną tutaj grupę jakiejkolwiek sensownej decyzji. Przez te kilka lat naoglądał się już tych wszystkich bohaterów, którzy zamiast wykonać rozkaz woleli wykonywać jakieś heroiczne gesty. Finalnie, żaden z nich nigdy nie kończył dobrze. Nie było chwalenia, nie było medali. Nie było kurwa nic. Był tylko wstyd, rozczarowanie, a w najgorszym wypadku sąd wojskowy. W wypadku jego oddziałów była to po prostu śmierć.
Zajął w końcu jakieś wolne miejsce gdzieś z tyłu mostka. Odpalił w końcu swój komunikator. Wiadomość, którą jednak pisał nie miała trafić do jego dowódcy. Wiadomość, którą pisał była zaadresowana do jednej z niewielu osób liczących się osób w jego życiu.
Właśnie znajdujemy się w systemie Gagarin. Napotkaliśmy przeciwnika, który raczej nie jest czymś z czym damy sobie w jakikolwiek sposób radę. Proponowałem odwrót, jednak reszta woli bawić się w bohaterów. Otrzymaliśmy nawet rozkaz natychmiastowego wycofania się z tego miejsca.
Nasz przeciwnik to Zbieracze. Nie wiem czy o nich słyszałaś czy nie. Nie wiem co robią z kolonistami na planecie. Nie wiem z czym mamy do czynienia. Nie wiem nawet czy jesteśmy komukolwiek w stanie pomóc.
Nie wiem co mam zrobić.
Wypuścił dym z płuc cicho wzdychając. To nie była ich walka. To nawet nie było blisko ich walki. To z czym chcieli się mierzyć jego tymczasowi kompani było ponad ich jakiekolwiek umiejętności lub pozycję. Dagan szarpiąca się z dowództwem było tego najlepszym przykładem.
- Misha zatrzymaj swoje statki. – Charles skierował swój wzrok na kapitana. – Bez planu wlatywanie w ich radary utrudni wam tylko pracę. Dopóki Dagan nie dostanie zielonego światła lub czegokolwiek co uda się jej tam wywalczyć. Na ten moment ryzykujesz tylko życie swoich ludzi.
Zaciągnął się papierosem. Nie interweniował w ich plany. Po prostu chciał usłyszeć jakikolwiek. Jeśli już miał umrzeć to wolał chociaż wiedzieć za co. Póki co wszyscy tylko wyrzucali z siebie idealistyczne gadki lecąc prosto na śmierć. Wyhamowanie statków było na ten moment jedynym rozwiązaniem. A przynajmniej do momentu, aż cokolwiek się wyklaruje.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Jewel

21 lut 2019, o 15:45

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Jewel

24 lut 2019, o 23:58

Wyświetl wiadomość pozafabularną - Mówisz do oficera i swojego przełożonego, Dagan - warknął Targ, wcale nie po raz pierwszy wyprowadzony z równowagi przez jej nietypowe jak na przeciętnego żołnierza zachowania. Tylko teraz sytuacja sama w sobie była napięta i nie trzeba mu było wiele, by przekroczyć tę cienką linię, przy której zazwyczaj tylko wzdychał z rezygnacją. - Pakujcie dupy na Tremoille i wracać na Wiznę.
Jego głos był nieznoszący sprzeciwu. To był rozkaz, jaki zapewne on również otrzymał od swoich przełożonych, którzy uzgodnili to z DeWolfem w ciągu tych ostatnich kilku wyjątkowo długich minut. Wizna nie miała tu nic do zrobienia, a nawet jeśli miała, to nie zamierzała się angażować. Nie godzili się na wysłanie Szarańczy, na współpracę z piratami, na idealny plan Vasilieva. Przymierze wciąż jeszcze nie było gotowe na bezpośrednie starcie ze zbieraczami, a na pewno nie była na to gotowa załoga Wizny, więc zamierzali trzymać się z daleka, nieważne jak przekonująca byłaby argumentacja Rebecki.
Szarańcza jest gotowa, ale dostaliśmy zakaz ruszania sprzętu. Siedzimy i czekamy, w razie gdyby coś się miało zmienić.
Zmieni się?
Charles za to odpowiedzi nie otrzymał. Może osoba, do której pisał, właśnie spała - nie wiedział, która godzina jest obecnie w Norwegii. Dopóki ludzie zajmowali tylko jedną planetę, różnicę czasu łatwiej było policzyć. W tej chwili było to wręcz niewykonalne, o ile ktoś nie postanowił tego zwyczajnie sprawdzić. A może Aya była po prostu zajęta. Zdarzało się jej czasem wyłączyć się z rzeczywistości, zwłaszcza gdy pracowała. Wtedy nawet dźwięki przychodzących wiadomości nie wytrącały jej ze skupienia.
- Dagan nie dostanie zielonego światła - stwierdził nagle Misha z nową pewnością w głosie. Spoglądał na czerwonowłosą, a w jego oczach pojawiło się coś nowego. Błysk, jakiego nie było w nim wcześniej. Wściekłość pomieszana z rezygnacją i odrobiną szaleństwa. Ale czy nie wszyscy piraci byli po części nienormalni? Może nawet nie tylko piraci. Może każdy, kto teraz znajdował się na tym statku i z obawą czekał na piknięcie radarów, informujące o wykryciu ich statków przez okręt zbieraczy, miał coś nie tak z głową.
- Przymierze znowu się wycofuje - poinformował ich, choć nie słyszał tego, co w swojej słuchawce słyszała Rebecca. Jego domysły były jednak wyjątkowo trafne. - Znowu, kurwa, zostawiają swoje kolonie, których dopiero co tak bardzo chcieli bronić przed pierdolonymi piratami, chociaż tym razem mają, do kurwy, statek zbieraczy na tacy. Dlaczego mnie to nie dziwi?
Mężczyźni, którzy pilnowali gości wcześniej w sali odpraw, poprawili chwyt na broni, a Misha skrzywił się, jakby kopnął go prąd. Rozejrzał się po swoich ludziach. Razem z nim, z Antonem i Igorem, piratów była tu ósemka. Mało, jak na miejsca, które oferowało pomieszczenie. Część stanowisk była pusta, na kilku fotelach nawigatorów nie siedział nikt, choć powinien. Gdzieś dalej znajdowało się przejście do kokpitu, który być może również miał zaledwie połowiczną obsadę - jednego pilota z dwóch.
Podjęcie decyzji zajęło mu zaledwie kilka sekund.
Omni-kajdanki błysnęły pomarańczowym światłem, zaciskając się na nadgarstku czerwonowłosej jedną częścią, a drugą otaczając metalową barierkę, przy której stała. Misha wykorzystał moment, gdy skupiona była na rozmowie z Wizną, by teraz odsunąć się od niej i unieść odpięty od panelu pistolet w stronę Charlesa, który zdążył odskoczyć zanim ktokolwiek zdołał unieruchomić również jego. Ktoś odpiął broń Dagan od jej zaczepów i odrzucił ją w kąt, zanim zdążyła sama sięgnąć po nią wolną ręką. Alexander warknął, gdy też okazał się zbyt wolny, by uniknąć podpięcia pod barierkę, tę samą, co Dagan, choć z drugiej strony panelu kontrolnego. Jego również jednocześnie rozbroili.
- Zbierać się - zarządził Vasiliev i skinął głową w stronę wyjścia. Nawigatorzy podnieśli się z miejsc, odbezpieczając przy okazji broń i podnosząc ją w stronę czwórki przysłanej tu przez Przymierze, a raczej jej połowy, tej, która zdążyła uniknąć uwięzienia. Dinh wycofała się pod ścianę, rozglądając się wokół w rozpaczliwym poszukiwaniu rozwiązania. Nie miała broni. Może zmusili ją do zostawienia jej w hangarze, albo odebrali jej ją przed opuszczeniem desantowca. W jej stronę i w kierunku Charlesa wymierzone teraz były wszystkie karabiny i pistolety obecne w pomieszczeniu. Niezbyt przyjemna sytuacja dla negocjatorów, którymi mieli być. - Nic nie zrobisz, Striker. Pogódź się z tym. My wychodzimy, w zostajecie, dokończyć to, czego nie chce dokończyć Przymierze. Możecie podziękować swoim przełożonym za efektowny koniec współpracy. Aktywować ładunek i do kapsuł.
Ostatnie słowa wypowiedział już do swoich ludzi. Niektórzy biegiem ruszyli do wyjścia z kokpitu, ale większość wciąż jeszcze wolała trzymać na celu tych, którzy zdążyli się wymknąć kajdankom i poręczy.
- Albo odłożycie broń i podejdziecie tu dobrowolnie, żeby zostać i dopilnować spraw do końca, albo znajdziemy inny sposób, żeby was unieruchomić - rzucił dwie propozycje Vasiliev. - Wasz wybór.
Spojrzenie młodej pilot przeskakiwało z Charlesa na Rebeccę, jakby szukała potwierdzenia, że ma to zrobić. Nie wyglądała jak ktoś, kto byłby zainteresowany wybraniem drugiej opcji, choć pierwsza też nie brzmiała zbyt kusząco.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Jewel

25 lut 2019, o 01:23

To było oczywiste, że nie otrzyma zielonego światła. I choćby upadła na kolana, i choćby błagała to tak to nie działało na Przymierze. Armia chciała wyników, a nie jakiś obietnic, które nie miały żadnego pokrycia. Nikt nie wiedział czy Szarańcza w ogóle mogłaby cokolwiek zdziałać, a znając życie pewnie nie. A potem zmieć pod dywan śmierć całej załogi Wizny. Na pewno DeWolf skakałby z radości razem z całą admiralicją.
- To było pytanie retoryczne Misha, czy się zgrywasz? – Parsknął się śmiechem. – Przecież dowództwo mówiło ci od samego początku, że nie będą interweniować.
Wciąż palił powoli papierosa. Widząc jak Misha gapi się po swojej załodze, mógł od razu się domyśleć, że coś jest nie tak. To nie był pierwszy raz, kiedy był w takiej dupie więc nauczył się już rozpoznawać moment w którym wszystko miało się zjebać i może to właśnie uratowało go od zapięcia w kajdanki. Oczywiście broń miał wyciągniętą w ich strony. Jego mózg analizował każdą możliwą sytuacje w której podjąłby walkę, ale nie miało to żadnego sensu. Gdyby posłuchali go od samego początku to nigdy by się to tak nie skończyło.
- Bycie tym dobrym ssie, co?
Spojrzał poirytowany na Alexandra i Rebecce. Nie był zły na Mishe bo ten przecież zrobił to co obiecał. Jeśli Przymierze nie da wsparcia to zginą, a że nie dadzą żadnej pomocy przecież wiedzieli od samego początku. Tamta dwójka była sama sobie winna takiego, a nie innego obrotu sprawy. Myśl o tym, że została mu tylko Dinh w tym wszystkim było dość komiczne. Jedyna osoba, która miała na tyle inteligencji by się w to nie pchać bo to nie była jej sprawa. Idealna wojskowa postawa.
- Dziwne to twoje zagranie, takie nie za mądre. – Zaciągnął się papierosem, a dym wypuścił nosem. – Widać Korsakow zbiera swoje żniwa.
Jego mina była dość. Specyficzna. Nie wyrażała strachu czy stresu. Od po prostu kolejny raz życie rzuciło mu kłody pod nogi. Tyle, że tym razem nie miał ochoty oddawać życia za tych ludzi. Za żadne z nich. Ani za swój oddział, ani za kolonistów. To nie miało sensu. Jedyne co mu zostało to walka. Zresztą jak zawsze. Westchnął głośno.
- Dam wam propozycję. – Jego wzrok skierował się na Antona i Igora. – Zresztą dotyczy to całej załogi tego statku.
Wyciągnął papierosa z ust. Opuścił rękę wzdłuż tułowia, tak aby mieć łatwiejszy dostęp do granatów. Oczywiście najpierw wolał porozmawiać niż doprowadzić od razu do walki, która może ich zabić. No w najgorszym wypadku mogą ich też tutaj zamknąć i zostawić na śmierć. Żadnego rozwiązanie nie było dobre.
- Teraz możecie uważać, że dokonaliście bohaterskiego czynu. Dobra robota. Pytanie jednak brzmi jak długo będziecie się cieszyć tym zwycięstwem. – Rozejrzał się po wszystkich. – Bo wiecie, że Przymierze nie da wam tak po prostu odlecieć nie? Żeby się stąd wydostać potrzebujecie przekaźnika masy prawda? Tam będzie na was czekać Wizna. No, ale dobrze wyobraźmy sobie, że udało wam się jakimś cudem ją ominąć. Kapitan Wizny da znać, że co się stało. Po drugiej stronie przekaźnika będzie czekać kolejna jednostka. No ale jakimś cudem kolejny statek nie dał rady was złapać wy sprytne lisy. Nie będziecie przecież żyć w grupie bo będzie was łatwiej dopaść, ale to nie ma znaczenie. Rozdzielając się tylko wydłużycie czas egzekucji. I ot na przykład taki ten tutaj Anton będzie ruchał jakaś dziwkę na Omedze, kiedy zmęczony uzna, że czas nawilżyć gardło. Pewnie chętnie złapie po drinka złożonego z czystej wódki i wzbogaconego uranu. Tak żeby od razu zdechł. – Uśmiechnął się półgębkiem. – I tak zakończy się historia bohatera z Gagarina, o którym nikt nie słyszał bo o tym co się stało tutaj nie dowie się nikt.
To była prawda. Kiedy jego kompani dla własnych egoistycznych zachcianek chcieli się bawić w bohaterów on dobrze wiedział jakie będą konsekwencje. Jeśli wygraliby to brawo dla was, świetna robota, a teraz wypierdalać do roboty. Oczywiście ten pozytywny scenariusz był znikomy. Prędzej wszystko by się zjebało. Nie mówiąc już stratach w ludziach. Panika wśród cywili byłaby ogromna. Nie do okiełznania wręcz. Tego nie chciał nikt. No prawie nikt. Nie licząc tej dwójki idiotów, którzy byli teraz przypięci kajdankami.
- Ja proponuje prostsze rozwiązanie i wydaje mi się, że będzie one na rękę wszystkim nam wszystkim. Nasze zadanie było proste. Wyeliminować problem, a jedyny problem jaki ja widzę to Kapitan Vasiliev. – Spojrzał na Mishę znowu. – Jak widać problem z Alkoholem sprawił, że wbrew poleceniom swojej załogi postanowił na własną rękę wymierzać sprawiedliwość. Uruchomił on ładunki wybuchowe oraz zablokował komputery nawigacyjne. Niestety nasz technik, nie dał rady ich odblokować. Załoga razem z Operatorami wyeliminowała Vasilieva, ale nie udało im się zatrzymać statku przed zniszczeniem. – Uśmiechnął się lekko. – Tak mógłby brzmieć raport, który uratuje tyłki każdemu kto postanowi przestać wykonywać jego rozkazy. Będziecie bezpieczni, a to mogę wam obiecać. Moje słowo jest święte.
Zaciągnął się papierosem. Oczywiście większość tej przemowy to była ciężka manipulacja, która miała wytworzyć niepewność wśród piratów. Wiedział, że pewnie są tam jednostki, które bardziej cenią swoje życie niż chore ideały ich kapitana. Nawet jeśli nie to mógł kupić na tyle dużo czasu, że reszta jego zespołu wpadnie na jakikolwiek lepszy pomysł. Oczywiście wciąż czekał, aż ktoś podejdzie na tyle blisko by w najgorszym wypadku zrobić z niego ludzką tarcze.
- A przy okazji jeśli umrę, to uwierzcie mi. Przymierze będzie waszym najmniejszym problemem.
Jeśli zginie to pewnie Aya zacznie na nich polować, a widząc jak poradziła sobie z ludźmi Rosenkova to nie miał się o co martwić jeśli chodzi o kwestie zemsty. Żaden z nich tego nie przeżyje.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Piraci”